14320
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 14320 |
Rozszerzenie: |
14320 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 14320 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14320 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
14320 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Czes�aw Chruszczewski
DRZEWA ZAWSZE WRACAJ� DO KORZENI
G��wny bohater urodzi� si� w lesie. Dok�adniej m�wi�c � w le�nicz�wce. Przyszed� na
�wiat kilka minut po p�nocy, w czasie burzy.
Jasny szlag trafi� w strzelist� topol�, roz�upa� pie� drzewa jednym ciosem, po�ama� konary,
pocz�� pada� deszcz i w tym w�a�nie momencie rozleg� si� wrzask dziecka.
� Ch�opak � stwierdzi� lekarz, przyjaciel le�niczego.
� Ch�opiec � ucieszy� si� ojciec.
� Ch�opczyk � westchn�a matka.
� Ch�opi�tko moje � rozczuli�a si� matka matki, �ona nadle�niczego. Strugi deszczu
sp�ywa�y po szklanej �cianie, niebo migota�o dalekimi b�yskawicami. Ojciec zbli�y� d�o� do
�ciany i w szklanej tafli pojawi�a si� szpara. Zapachnia�y sosny.
� Odrobina �wie�ego powietrza nie zaszkodzi ani matce, ani dziecku � powiedzia�
doktor. � Ach, ta balsamiczna wo� �ywicy!
� Po burzy cz�owiek l�ej oddycha � skonstatowa�, le�niczy, ojciec nowo narodzonego
ch�opca � wi�cej ozonu i czego� tam jeszcze.
� Zasu� szyb�, dziecko rozgrzane, przezi�bi si� � prosi�a matka. � Powietrze po burzy
zimne.
I tak przemin�y pierwsze minuty niezwyk�ego �ycia g��wnego bohatera. Rozwija� si�
prawid�owo, przybywa� na wadze ile trzeba, m�nia�, m�drza� i wkr�tce uko�czy� Kolegium
Le�ne z wyr�nieniem pierwszego stopnia.
Matematyka: doskonale, geometria: �wietnie, astronomia: znakomicie, botanika: wybornie,
zoologia: nadzwyczajnie; profesorowie byli zadowoleni z syna le�niczego.
Nadle�niczy chwali� wnuka:
� Jeste� dobrym uczniem, bardzo dobrym, ale nie ustawaj w doskonaleniu siebie.
Wczoraj sko�czy�e� pi�tna�cie lat. Pora wyruszy� w samodzieln� podr� po naszym
wspania�ym �wiecie.
� Pieszo? � zapyta� wnuk.
� Nie. Wkr�tce otrzymasz ode mnie srebrny rower.
� Cudowny, wspania�y prezent � ucieszy� si� m�ody cz�owiek. � Na srebrnym rowerze
mo�na zwiedzi� ca�y �wiat, wiele s�ysza�em o srebrnych rowerach. To fenomenalny �rodek
lokomocji.
Nauka jazdy na srebrnym rowerze nie trwa�a d�ugo.
� Arturze, w tym miejscu wmontowano aparat radiowy � informowa� ojciec. � W
ka�dej chwili mo�esz nawi�za� ��czno�� z le�nicz�wk� albo z najbli�sz� gaj�wk�. Te zegary
to przyrz�dy nawigacyjne. W przyczepie znajdziesz namiot sk�adany, zapasy �ywno�ci. W
lesie nie wolno rozpala� ognia. W tym pudle znajduje si� kuchenka na baterie s�oneczne.
Na�adujesz je, gdy s�o�ce b�dzie w zenicie. Energii starczy na tydzie�. Oto mapa, a na niej
narysowane trasy twoich w�dr�wek. Nie zapomnij o zapasowych ko�ach, o �piworze i �odzi.
G��wny bohater nie zapomnia�. Jego pi�tnastoletnia pami�� funkcjonowa�a bezb��dnie.
Zgodnie z wieloletni� tradycj� nadle�niczy przedstawi� wnuka nadnadle�niczemu podczas
uroczystego �niadania. Dziewi��dziesi�cioletni nestor wsp�lnoty le�nej zadziwia� wszystkich
swoj� znakomit� kondycj� i jasno�ci� my�li.
Od siedemdziesi�ciu lat rozwi�zywa� najtrudniejsze problemy, �agodzi� konflikty, godz�c
zwa�nionych. M�wiono o nim: �Jest naszym sumieniem, rozumem, sercem. Prawdziwy
patriarcha rodu le�nych ludzi. Oby �y� wiecznie�.
Tylko jemu przys�ugiwa� tytu� Nadnadle�niczego.
Na werandzie letniej rezydencji nestora podano przed chwil� oliw� i aromatyczne nektary.
Patriarcha umoczy� wskazuj�cy palec w z�ocistym p�ynie, ucich�y rozmowy, rozpocz�a si�
ceremonia po�egnania.
� Podr� dooko�a naszego �wiata � m�wi� starzec kre�l�c na czole prawnuka
kabalistyczne znaki � rozpoczyna nowy etap w twoim �yciu. Powiniene� wykorzysta� w
dzia�aniu informacje przekazane przez nauczycieli. Po okresie teorii przysz�a pora na czas
praktyki. Chcemy, aby� zm�nia� i zm�drza�, cho� nigdy nie uwa�ali�my ciebie za narcyza
ani za g�upca.
Kto� zachichota� wywo�uj�c og�lny �miech i oklaski.
� Potrzebujemy � kontynuowa� patriarcha � silnych m�czyzn. Rozumnych i silnych.
Te drzewa, ten las, te puszcze i bory wymagaj� nies�ychanie troskliwej opieki. Nie
opuszczasz rodzinnego domu, wychodzisz tylko z jednego pokoju, by zwiedzi� inne, tam
gdzie rosn� drzewa, tam wsz�dzie jest tw�j OIKOS, dom, zielony dom twoich ojc�w. Drzewa
wyznaczaj� granice naszego gospodarstwa i jednocze�nie naszego �wiata. Gdzie las, tam
�ycie, kilkaset tysi�cy hektar�w �ycia. Dalej nie ma nic lub prawie nic. Gdy dotrzesz do
po�udniowej strony, do kra�ca puszcz i bor�w, zobaczysz rozleg�e pustynie, mokrad�a,
trz�sawiska, ska�y. Pilnie strze�emy granic �wiata, w kt�rym �yjemy.
� Przed czym? � zapyta� Artur � skoro tam nie ma nic.
� Ta nico�� jest najniebezpieczniejsza. Pustynne piaski, gor�ce wichury, popi�
wulkaniczny zabijaj� drzewa, wypalaj� trawy, niszcz� ro�linno��. Od p�nocy bezkresne
�niegi, lodowce. Od zachodu wody oceanu chroni� terytorium le�ne, ciep�e pr�dy �agodz�
klimat, lecz fale podmywaj� brzegi. Gro�ne s� sztormy i cyklony. Od wschodniej strony
wysokie g�ry broni� nas przed mrozem i �arem. Wichry szalej� po tamtej stronie i tam gin� w
bezdennych przepa�ciach. Zobaczysz cztery strony �wiata, wtedy dopiero poznasz prawdziwe
pi�kno rodzinnego domu i staniesz si� jednym z jego obro�c�w � zako�czy� nestor.
Punktualnie o dwunastej Artur wsiad� na srebrny rower. By� pogodny, wiosenny dzie�,
pierwsza sekunda podr�y.
� Wyje�d�a ch�opcem, wr�ci m�czyzn� � szepn�� ojciec, ale matka us�ysza�a.
� Wyje�d�a dzieckiem, wr�ci dzieckiem � powiedzia�a.
� Wyje�d�a go�ow�s, wr�ci brodaty � za�artowa� dziadek.
� W drog�! � zawo�a� pradziad.
Srebrne szprychy zamigota�y s�onecznym blaskiem. Artur rozpocz�� podr� dooko�a
�wiata. Przez pierwsz� godzin� peda�owa� z wielk� energi�. �Z wiatrem w zawody� � nuci�
� �Przez pola i lasy, z wiatrem�� � umilk� nagle, bo rower podskakiwa� na wyboistej
drodze, podskakiwa�a przyczepa i wydawa�o si�, �e podskakuje ca�y �wiat. M�ody cz�owiek
zwolni�, doszed� do przekonania, i� po�piech jest zupe�nie zbyteczny i utrudnia kontemplacje
le�nego krajobrazu. Nieco zdyszany szed� teraz obok roweru, kt�ry pos�usznie toczy� si� przy
swoim panu. Droga bieg�a w d�. W pewnym momencie srebrny wehiku� zagada� ludzkim
g�osem:
� Wskakuj na siode�ko, bo sam pop�dz� przed siebie.
A w chwil� p�niej rozleg� si� �miech dziewczyny.
� Zaczarowany rower � wymamrota� zdumiony Artur. � S�ysza�em o gadaj�cych
zwierz�tach, ale nigdy o rowerach.
� Zapomnia�e� o aparacie radiowym przymocowanym do kierownicy � zabrzmia� g�os
dziewcz�cy. � M�wi� do mikrofonu i moje s�owa docieraj� do twojego odbiornika.
� Gdzie jeste�?
� Nie opodal, na szczycie wzg�rza, st�d roztacza si� pi�kny widok na drog�, w odleg�o�ci
tysi�ca metr�w od miejsca, gdzie stoisz. Sp�jrz w prawo, czy widzisz dwie sekwoje?
� Widz� tylko modrzewie.
� Podnie� g�ow�. Siedz� na g�azie mi�dzy sekwojami.
Teraz dopiero Artur dostrzeg� posta� dziewczyny, a tu� przy niej oparty o drzewo srebrny
rower.
� R�wnie� wybra�a� si� w podr� dooko�a �wiata?
� Tak, zgodnie z prastarym obyczajem.
� Wi�c podr�ujmy razem � zaproponowa�.
Propozycja zosta�a przyj�ta z zadowoleniem.
Wsp�lnymi si�ami ustawili dwa namioty na ��ce w pobli�u gigantycznych sekwoi. Gdy
zasiedli do wieczornego posi�ku, niebo rozb�ys�o pierwszymi gwiazdami. Po gor�cej kolacji
otworzyli puszk� z ananasami.
Dziewczyna zaszczebiota�a:
� Urodzi�am si� w Trzecim Sektorze naszego �wiata. Nadle�nictwo mojego dziadka
s�siaduje z nadle�nictwem twego dziada. Moje imi�: Zeina. Te ananasy s� wspania�e. Bez
ananas�w nie wyobra�am sobie �ycia. Dlaczego milczysz?
� Bo ty m�wisz i m�wisz.
� Bez tego m�wienia by�oby cicho i smutno.
� Mo�liwe.
� Jutro o �wicie wyruszamy w dalsz� drog�. � Wyruszamy � zgodzi� si� Artur i ziewn��
pot�nie.
� Co za maniery? � Zeina by�a dobrze wychowana. � M�czyzna nigdy nie ziewa w
obecno�ci kobiety.
� Ja ziewam? Przepraszam, jestem okropnie zm�czony.
� Kobiety s� odporniejsze, lepiej znosz� trudy podr�y. Moja matka�
S�owa Zeiny nie dociera�y ju� do �wiadomo�ci ch�opca, spa� w najlepsze.
� Ach, ci m�czy�ni � westchn�a Zeina i wkr�tce zasn�a.
Sen to, czy nie sen? A mo�e jednak sen; tak trudno niekiedy odr�ni� sen od
rzeczywisto�ci.
Artur przez szpar� w namiocie widzia� skrawek granatowego nieba, czarne wierzcho�ki
�wierk�w i karminow� smug� �wiat�a, kt�ra wytrysn�a z ziemi niczym gejzer wysoko nad
drzewami, ku l�ni�cej kuli zawieszonej pod r�owymi chmurami. Kiedy�, w zamierzch�ej
przesz�o�ci ludzie budowali statki kosmiczne, kr��y�y dooko�a planety, l�dowa�y na Ksi�ycu,
na Marsie, na Wenus, na satelitach Jowisza.
Uczeni usi�owali rozszyfrowa� tajemnic� Kosmosu. Brawurowe wyczyny kosmonaut�w
zapiera�y dech w piersiach przeci�tnym ludziom.
Podziwiano bohater�w wypraw mi�dzyplanetarnych, ekscytowano si� ich przygodami,
zazdroszczono im s�awy. Dzieci na pytanie: kim pragniesz zosta�, gdy doro�niesz? �
odpowiada�y: kosmonaut�. Niemal wszyscy marzyli o podr�ach po Uk�adzie S�onecznym.
Kosmos opanowa� ca�kowicie wyobra�ni� ludzk�. W okresie zaledwie jednego stulecia
cywilizacja Spokojnych i Pracowitych przekszta�ci�a si� w cywilizacj� W��cz�g�w
Kosmicznych. Zaniedbanej Ziemi grozi�a bezp�odno��. Konstruktorzy budowali coraz
sprawniejsze pojazdy mi�dzyplanetarne i gwiazdoloty. Niemal ca�y �wiatowy przemys�
produkowa� dla Centralnego Instytutu Eksploracji Wszech�wiata. Rower sta� si� luksusem.
Rodzinny Dom Ziemi opustosza�.
�Opami�tajcie si�!� � wo�ali Rozs�dni. � �Oprzytomniejcie!�
By� to niestety g�os wo�aj�cego na puszczy.
Przeciwnicy kosmicznych podr�y nie mieli �atwego �ycia. Pocz�tkowo drwiono z nich,
p�niej prze�ladowano. Kryli si� wi�c w lasach, tworz�c wsp�lnoty le�nych ludzi.
Srebrzysta kula przypomnia�a Arturowi lekcje historii. Przetar� oczy i wyszed� przed
namiot.
� To balon meteorologiczny � us�ysza� g�os Zeiny. � Obudzi�am si�, albo co� mnie
obudzi�o, w namiocie duszno. Dlaczego nie �pisz?
� S�dzi�em, �e �ni�. Potem rozmy�la�em.
Balon unosi si� nad lasem, przypomina troch� dawne pojazdy�satelity. Ogl�da�em
podobne na filmie historycznym.
� To balon na uwi�zi. Czerwona smuga spe�nia rol� liny � t�umaczy�a dziewczyna. �
M�j ojciec jest synoptykiem. Le�niczy synoptyk.
� Nigdy nie widzia�em takich balon�w.
� Bo szybuj� wzd�u� granic naszego le�nego pa�stwa � wyja�ni�a Zeina.
� Pilnuj�, �eby z�a pogoda nie przekroczy�a granicy.
� Ostrzegaj�, gdy zbli�a si� huragan.
� Dziwne � stwierdzi� Artur.
� Co dziwne?
� �e huragany i burze przychodz� spoza granic. Przecie� chmury zbieraj� si� r�wnie� nad
naszym le�nym �wiatem.
� Te nietrudno dostrzec. Najgorsze jest niebezpiecze�stwo nieoczekiwane. Do �witu
jeszcze dwie godziny. Wracam do namiotu.
Dwa dni w�drowali wzd�u� po�udniowej granicy. Po lewej stronie drogi kwitn�ce drzewa i
krzewy, po prawej trzymetrowy �ywop�ot, zielony mur graniczny, za murem piaszczyste
wydmy, w oddali g�azy rozsypane u podn�a ska�. Na pustyni wiatr kr�ci� bicze z piasku
smaga�y kamienie, ��ty py� pokrywa� li�cie �ywop�ot�w, unosi� si� nad przygraniczn� stref�.
Drugiego dnia pod wiecz�r rozbili namioty na polanie w g��bi lasu. Kolacj� przygotowa�a
Zeina, apetyt dopisywa� mimo zm�czenia.
� Srebrne rowery to wspania�e pojazdy � pochwali� Artur � ale po kilku godzinach
siode�ko twardnieje.
� Po tygodniu przywykniesz � zapewni�a dziewczyna � cz�owiek przyzwyczaja si� do
wszystkiego.
� O, nie � zaprotestowa� Artur. � Cz�owiek nigdy nie przyzwyczai si� do �ycia na
pustyni.
� Tam nie ma �adnego �ycia.
� No w�a�nie, nie mo�na przyzwyczai� si� do braku �ycia. Nasz cudowny, zielony
�wiat� � umilk�. � S�ysza�a�? Co to by�o?
� Gwizd, przenikliwy gwizd � odgarn�a w�osy.
� Masz �adne uszy � Artur u�miechn�� si�. � Zawsze je zakrywasz.
� Ciszej! Znowu�
� �wistaki?
� To gwizd maszyny.
� Gwi�d��ca maszyna? � zdziwi� si� Artur. � Pierwszy raz s�ysz� gwi�d��c� maszyn�.
Dlaczego gwi�d�e?
� W bardzo dawnych czasach ludzie podr�owali poci�gami � przypomnia�a Zeina. �
Parow�z ci�gn�� wagony i od czasu do czasu pogwizdywa�.
� Poci�g w lesie? Od dawna nikt nie je�dzi poci�gami.
� Ten gwizd przyni�s� wiatr od strony pustyni.
� Wejd� na drzewo i rozejrz� si� � zdecydowa� Artur.
� We� lornetk�. Ona �widzi� w ciemno�ciach.
� Ona �widzi�, a ja nie widz� � ch�opiec usadowi� si� wygodnie w rozwidleniu
d�bowego konara. Za ciemn� lini� �ywop�otu ja�nia�y pustynne piaski. Po niebie sun��
ksi�yc w trzeciej kwadrze. Dobrze by�o wida� pojedyncze g�azy, g�ry nikn�y we mgle.
� I co? � zapyta�a Zeina podchodz�c do drzewa.
� Nic� a jednak�
� Co jednak?
� Co� poruszy�o si� pod g�azem. Tak kto� jest!
� Kto�? Oszala�e�. Tam nikogo nie ma. Tam nigdy nikogo nie by�o.
� Mo�e kto� zab��dzi�.
� Ludzie nigdy nie opuszczaj� le�nego �wiata.
� Widz� wyra�nie le��cego cz�owieka. On� on� czo�ga si�.
� Cz�owiek nie czo�ga si�. Mo�e to pustynny w�� albo ��w.
� Nie. Z wielkim trudem pokonuje ka�dy metr, usi�uje dotrze� do granicy.
� Opisz jego ubranie.
� Ma na sobie obcis�y kombinezon, na g�owie he�m.
Przera�liwy gwizd zag�uszy� s�owa dziewczyny.
� Co m�wisz? � spyta� Artur.
� Zejd� z drzewa. Musimy zawiadomi� najbli�szy posterunek. � Zeina rozk�ada�a ju�
anten�. � Szybciej, nie marud�!
Artur zsun�� si� na ni�szy konar i znieruchomia�. Z g�stwiny drzew wytrysn�a fontanna
iskier, a po kilku sekundach b�yskawica ugodzi�a w g�az, kt�ry przemieni� si� w ob�ok pary.
Ch�opiec zeskoczy� z drzewa.
� Ten cz�owiek znikn�� � wyj�ka�. � Zabili cz�owieka. Przecie� ludzi nie wolno
zabija�!
Najbli�szy posterunek da� odpowied� wymijaj�c�:
� Zak��cenia atmosferyczne i gra cieni.
Artur nawi�za� ��czno�� z nadle�nictwem.
Ojciec by� bardziej kompetentny:
� Z wypraw kosmicznych ci�gle jeszcze wracaj� statki pilotowane przez roboty.
Zaprogramowane przed kilkuset laty, wykona�y swoje zadania i chocia� na Ziemi wiele si�
zmieni�o, maszyny funkcjonuj� wed�ug starych schemat�w zakodowanych w ich ferrytowej
pami�ci. Magazynuj� w zbiornikach informacji nowe wiadomo�ci, remontuj� pojazdy i
pragn� budowa� nowe, najch�tniej na terenach naszego zielonego �wiata. Dlatego bronimy
si�.
� Ale to by� cz�owiek! � zawo�a� Artur. � Cz�owiek czo�ga� si� po pustyni.
� Nie, maszyna podobna do cz�owieka. Bezlitosna maszyna. Takie w�a�nie machiny
zniszczy�y �ycie na trzech czwartych powierzchni planety.
� Wygl�da� jak cz�owiek, jak istota ludzka potrzebuj�ca pomocy � upiera� si� Artur.
� Maszyny s� perfidne i podst�pne. Celowo pragn� wywo�a� wsp�czucie, lito��.
� Nigdy o tym nie m�wi�e�.
� Ty i twoi r�wie�nicy po uko�czeniu pi�tnastu lat wyruszacie w podr� dooko�a
zielonego �wiata, by rozszerza� swoj� wiedz� o czasie tera�niejszym. �ycz� wam szerokiej
drogi � zako�czy� nadle�niczy.
�atwo powiedzie�: �szerokiej drogi�! Droga by�a najcz�ciej w�ska, stroma, spadzista,
srebrne rowery podskakiwa�y na wybojach, grz�z�y w b�ocie, a niekiedy nawet przewraca�y
si�. M�odzi podr�nicy po bohatersku znosili trudy w�dr�wki. Codziennie, najch�tniej po
kolacji gaw�dzili o robotach tak bardzo podobnych do ludzi. Up�yn�� tydzie�. Po siedmiu
dniach s�onecznych spad� deszcz, ulewa trwa�a trzy godziny. Skryli si� w gaj�wce. �ona
gajowego pocz�stowa�a go�ci gor�cym nektarem.
Pi�kna, pon�tna kobieta � powiedzia�by dojrza�y m�czyzna. Artur dostrzeg� d�ugie,
czarne w�osy i mi�y u�miech. Przypomnia�a mu starsz� siostr�.
� Pierwszy raz widz� kobiet� w mundurze � powiedzia�.
� Bo jeste� jeszcze bardzo m�ody. � �ona gajowego po�o�y�a na stole r�owe tabliczki.
� Posilcie si�. W strefie przygranicznej r�wnie� kobiety nosz� mundury. Jestem gajowym
drugiego stopnia.
� �adny dom � stwierdzi�a Zeina. � Pi�kne meble.
� Wygodne. � �ona gajowego otworzy�a drzwi do s�siedniego pokoju. Dostrzegli jakie�
maszyny.
� Komputer � rozpozna� Artur.
� Komputer? � zdziwi�a si� Zeina.
� Kontroluje stukilometrowy odcinek granicy. Program waszej podr�y przewiduje
zwiedzenie podziemnego pa�acu. Odsapnijcie troch� po �niadaniu, poka�� wam moje
kr�lestwo.
Zjechali wind� do podziemi. �ona gajowego m�wi�a:
� Bastion dziesi�ty, sala peryskop�w. Oczy kamer, ukryte w�r�d li�ci, obserwuj�
pustyni�.
� Obawiacie si� maszyn podobnych do ludzi? � zapyta�a Zeina.
� Nie obawiamy si� nikogo � �ona gajowego potrz�sn�a wojowniczo czarn� czupryn�.
� Bronimy nasz �wiat przed intruzami.
Niezliczon� ilo�� razy usi�owano zak��ci� spok�j le�nych ludzi. Czuwamy w dzie� i w
nocy � przerwa�a podchodz�c do �ciany ekran�w. � Sp�jrzcie na jedenasty monitor. Po
pustyni sun� trzy pancerne pojazdy.
� Sk�d wiesz, �e pancerne? � odezwa� si� Artur.
� Stalowe pancerze l�ni� w s�o�cu.
� Sztuczne tworzywa r�wnie�.
�ona gajowego roze�mia�a si�.
� Armaty s� zapewne z tektury, a pociski z g�bki � drwi�a. � Patrz, przed �ywop�otem
dziesi�tki krater�w. Ostrzeliwuj� granic� z dzia�, to czo�gi. Uwaga! Alarm bojowy! �
Otworzy�a mikrofon. Na ekranach pojawi�y si� skupione twarze stra�nik�w lasu. �
Zniszczy� czo�gi! � pad� rozkaz i po up�ywie kilku sekund trzy rakiety ugodzi�y w zbli�aj�ce
si� pojazdy. Nie us�yszeli eksplozji. Ekran zamigota� o�lepiaj�cym �wiat�em, czo�gi znikn�y.
� Ach! � westchn�a Zeina.
� Podobno w zamierzch�ych czasach ludzie toczyli wojny � przem�wi� Artur. � Ludzie
strzelali do ludzi.
� My strzelamy do maszyn � odpowiedzia�a �ona gajowego � do potwornych machin
sterowanych przez inne maszyny. Statki kosmiczne, wys�ane czterysta lat temu z Ziemi,
wracaj�, ci�gle wracaj�. L�duj� na kosmodromach za g�rami, a potem usi�uj� przekroczy�
granice zielonego �wiata.
� Zawsze s�ucha�y rozkaz�w Judzi � przypomnia� Artur. � Dlaczego nie wykonuj�
waszych polece�? Sygna� STOP powinien zatrzyma� te pojazdy. Przy pomocy innych
sygna��w mo�na ich rozbroi�, unieszkodliwi� i wykorzysta� do cel�w pokojowych.
� Bo nie znamy szyfru � t�umaczy�a �ona gajowego. � Tamci ludzie pos�ugiwali si�
innym j�zykiem, wieloma r�nymi j�zykami.
Roboty nie odpowiadaj� na nasze wezwania, atakuj�, ustawicznie atakuj�.
� Widzia�em jednego � powiedzia� Artur � i by� bardzo podobny do cz�owieka. Nie
atakowa�, czo�ga� si�.
� Podst�pna kreatura � �ona gajowego podnios�a g�os. � Maszyny dobrze znaj� ludzk�
wra�liwo��.
� A je�eli w�r�d robot�w s� ludzie?
� �adna �ywa istota nie prze�yje czterystu lat.
� Czyta�em, �e czas w Kosmosie przemija inaczej, wolniej � m�wi� Artur. � Dziesi��
lat w gwiazdolocie to sto lat na Ziemi.
� Bzdury! � zdenerwowa�a si� �ona gajowego. � Nonsens. Nikt nigdy tego nie
udowodni�. Z Kosmosu wraca�y maszyny, kt�re po wyl�dowaniu przekazywa�y ostatnie
s�owa kosmonaut�w. No, dosy� gadania. Poka�� wam teraz fragment Fortyfikacji�Po�udnie.
Szli podziemnym korytarzem. Gruby dywan t�umi� kroki. Po obu stronach na �cianach
pokrytych stalow� blach� p�on�y kolorowe lampy. Artur rozmy�la�: �Ogl�damy dzisiaj drug�
stron� medalu, kulisy zielonego �wiata. Dok�d nas prowadzi �ona gajowego? Jej zachowanie
wzbudza niepok�j. Nie, nie boj� si�. Pami�tam rady ojca, jak pokonywa� uczucie strachu.
L�k og�upia, a w najlepszym razie utrudnia logiczne rozumowanie. Przede wszystkim
spok�j�.
� Stanowisko dowodzenia z radiolokacyjn� lini� kontroli � informowa�a �ona gajowego,
wprowadzaj�c go�ci do opancerzonej rotundy. � W tej chwili dwie�cie metr�w pod
powierzchni� Ziemi � nacisn�a dwa ��te klawisze na pulpicie maszyny bardzo podobnej do
elektronowych organ�w. Rotunda drgn�a i pocz�a opada�, � Trzysta metr�w, pi��set, a
je�eli potrzeba, tysi�c, to w przypadku najwi�kszego zagro�enia. A teraz w g�r�! Stanowisko
dowodzenia z podziemnego szybu przesunie si� do baszty ukrytej w�r�d drzew.
Zamaskowana antena obserwuje ca�e widzialne sklepienie niebieskie. Przelicznik powoduje
prawid�owe skierowanie wyrzutni rakietowej na cel. Uwaga! W polu widzenia samolot
nieprzyjacielski. � Nacisn�a czerwony klawisz. Ekrany pokaza�y, kolejno: wyrzutni�
rakietow�, moment wystrzelenia pocisku, zniszczenie samolotu, krajobraz pustyni i dalekich
g�r.
� Skutecznie bronimy naszych las�w � �ona gajowego nacisn�a fioletowy klawisz,
zad�wi�cza�y dzwonki, zadudni�y, b�bny, zatr�bi�y puzony. W otwartych drzwiach stan��
gajowy.
� M�j m�� � przedstawi�a �ona. � Komendant Fortecy�Po�udniowej. Gajowy w randze
pu�kownika.
Gajowy�pu�kownik zasalutowa�.
� Wasza podr� dooko�a zielonego �wista dopiero rozpocz�a si� � m�wi� �ciskaj�c
d�onie Zeiny i Artura. � A ile wra�e�, nieprawda, dobrze m�wi�?
� Ty zawsze dobrze m�wisz � uspokoi�a �ona. � Oni s� zm�czeni.
� Nadmiar wra�e� m�czy � zgodzi� si� komendant w mundurze gajowego, w randze
pu�kownika � zapraszam na obiad. Po obiedzie drzemka, po drzemce kolacyjka.
Przenocujecie w fortecy. Dzia�am zgodnie z rozkazami nadle�niczego, dziadka Artura, i
le�niczego, ojca Zeiny. Wieczorem pogaw�dzicie z nimi przez radio.
� A roboty? � spyta� Artur. � Czy nie zak��c� poobiedniej ciszy?
� Nie zak��c�, nie zak��c� � zapewnia� gajowy obejmuj�c ma��onk�. Dysponujemy
uniwersaln� broni�. Kierowane pociski ziemia�ziemia � wylicza� � ziemia�woda, woda�
ziemia, woda�woda, ziemia�powietrze, woda�powietrze, powietrze�powietrze. Czy
wymieni�em wszystkie grupy?
� No, pozostaj� jeszcze trzy klasy rakiet: ziemia�kosmos, kosmos�ziemia i kosmos�
kosmos � przypomnia�a �ona gajowego. � Ale korzystanie z tej broni przekracza nasze
kompetencje. Na obiad b�d� dwa dania do wyboru.
Po obiedzie, po drzemce, komendant podziemnej przygranicznej fortecy, gajowy�
pu�kownik, pokaza� m�odym podr�nikom zalesione wzg�rze.
� W razie potrzeby rozsuwamy ten pag�rek, by ods�oni� otw�r wyrzutni rakiet
mi�dzykontynentalnych. Po odpaleniu pocisku drzewa wracaj� do swoich korzeni �
zachichota�. � Drzewa zawsze wracaj� do swoich korzeni, nieprawda, dobrze m�wi�?
� Bardzo dobrze, doskonale � zapewnia�a ma��onka komendanta i r�wnie� pocz�a
chichota�.
M�odzi milczeli, bo o czym tu by�o m�wi�?
Jedenastego dnia Artur powiadomi� ojca:
� Wybuch pocisku uszkodzi� �ywop�ot na granicy po�udniowo�wschodniej. Przez otw�r
przedosta� si� pod os�on� nocy robot�kosmonauta. By� ranny w rami�, mocno krwawi�.
Udzieli�em mu pierwszej pomocy. Prosz� o pouczenie: jak nale�y post�powa� z maszyn�, w
kt�rej �y�ach p�ynie krew?
� Nie docenili�my genialnych konstruktor�w, tworz�cych maszyny podobne do ludzi w
zamierzch�ych czasach. Powiadasz, �e ten robot krwawi? Czy zna ludzki j�zyk? Czy
rozmawia� z tob�? � dopytywa� si� ojciec.
� Tak � odpar� Artur. � Podzi�kowa� za ocalenie mu �ycia i o�wiadczy�, �e nie doceni�
mo�liwo�ci le�nych machin, kt�re z tak� precyzj� odtwarzaj� postacie ludzkie. Powiedzia�
jeszcze, �e maszyny zniszczy�y trzy czwarte �wiata i opanowa�y zielon� oaz�, jedyny
�yciodajny teren na Ziemi. Tysi�ce kosmonaut�w wraca z wielkiej wyprawy kosmicznej. S�
to wspaniali ludzie, zgin� wszyscy, je�li nie zdo�aj� przedosta� si� do zielonego �wiata.
� Bredzi�! � wykrzykn�� ojciec�nadle�niczy � majaczy� w gor�czce�
� Czekam na twoje rozkazy � powiedzia� Artur. � Czekamy � poprawi� si� � Zeina
kl�czy przy rannym, zdejmuje banda�e. Gdy maszyna wykrwawi si�, przestanie
funkcjonowa�, czy tak?
� Tak � odpar� nadle�niczy, po czym wy��czy� radio i wr�ci� do codziennych zaj��.
EPILOG
Ludzie opanowali zielony �wiat. Gdy zadomowili si� na dobre po ostatecznej rozprawie z
maszynami, najm�drzejszy z ekspert�w zaprosi� kilkunastu kosmonaut�w na piknik do lasu.
� Wr�ci�em na Ziemi� ostatnim gwiazdolotem � m�wi�. � Zawsze chronili�cie
uczonych i dlatego nie uczestniczy�em w wojnie o zielony las. Spaceruj� po tych lasach
dziesi�� dni, st�skni�em si� za drzewami, za kwiatami. W maju, bo teraz mamy maj, ot� w
maju kwitn� jab�onie i grusze, kwitn� czeremchy. Niekt�re drzewa rozsiewaj� nasiona. Puch
nasion opada na ziemi� jak p�atki �niegu. Na ko�cach ga��zi szpilkowych otwieraj� si� p�czki
i wysuwaj� z nich okryte m�odymi szpilkami wierzcho�ki wzrostu.
Ekspert od�ama� ga��zk� klonu, zerwa� kilka li�ci.
� W tych lasach nic nie zakwita, wiatr nie unosi nasion, drzewa nie rosn�. Te lasy s�
martwe niczym dekoracje w teatrze. Te sosny i �wierki, te jawory, topole, modrzewie, klony,
d�by, te krzewy, g�ogi, je�yny, te kwiaty s� sztuczne, tak jak sztuczni byli mieszka�cy
zielonego �wiata. Ludzie nie zdo�ali ocali� ani jednego �d�b�a trawy. Pozostawili maszyny,
kt�re stworzy�y sztuczny �wiat wed�ug wzor�w ludzkich z dawnych, zamierzch�ych czas�w.