1419
Szczegóły |
Tytuł |
1419 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1419 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1419 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1419 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Autor: George R. R. Martin
Tytul: Repeta
(Second Helpings)
Z "NF" 4/92
By�o to bardziej przyzwyczajenie ni� hobby i z pewno�ci�
nie stanowi�o wyniku celowego, planowanego z zimn� krwi�
dzia�ania, ale fakt pozostawa� faktem: Haviland Tuf
kolekcjonowa� statki kosmiczne.
Lepiej by�oby chyba powiedzie�, �e je po prostu gromadzi�.
Bez w�tpienia mia� na to wystarczaj�co wiele miejsca. Kiedy po
raz pierwszy postawi� stop� na pok�adzie "Arki", znalaz� tam
pi�� czarnych, smuk�ych prom�w orbitalnych o skrzyd�ach w
uk�adzie delta, p�katy kad�ub rhianne�skiego frachtowca oraz
trzy statki kosmiczne obcych: silnie uzbrojony kr��ownik z
Hruun i dwa niezwykle wygl�daj�ce pojazdy, kt�rych dzieje i
budowniczowie stanowili nieprzeniknion� tajemnic�. T�
zbieranin� uzupe�ni�a uszkodzona handlowa jednostka Tufa, "R�g
Obfito�ci Znakomitych Towar�w po Nadzwyczaj Niskich Cenach".
By� to jednak tylko pocz�tek. Podczas licznych podr�y
Tufa r�norakie statki kosmiczne zacz�y gromadzi� si� na
l�dowisku "Arki" niczym k��bki kurzu, jakie zbieraj� si� pod
konsolet� komputera, lub papiery zalegaj�ce biurko urz�dnika.
Na Freehaven jednoosobowy skuter atmosferyczny g��wnego
negocjatora zosta� tak powa�nie uszkodzony podczas udanej pr�by
przedarcia si� przez blokad�, �e Tuf czu� si� zobowi�zany
udost�pni� negocjatorowi prom "Mantykora" - po podpisaniu
kontraktu, ma si� rozumie�. W ten spos�b jego kolekcja
wzbogaci�a si� o jednoosobowy skuter atmosferyczny.
Na Ganesi kap�ani czcz�cy s�onie nigdy w �yciu nie
widzieli ich na oczy, w zwi�zku z czym Tuf wyklonowa� im spore
stadko, dorzuciwszy dla urozmaicenia kilka mastodont�w,
w�ochatego mamuta i trygijskiego tr�bok�acza. Kap�ani, kt�rzy
nie �yczyli sobie utrzymywa� kontakt�w z pozosta�� cz�ci�
ludzko�ci, zap�acili mu w naturze, ofiarowuj�c flot�
zabytkowych statk�w kosmicznych, kt�rymi podr�owali ich
przodkowie. Tuf zdo�a� sprzeda� dwie jednostki do muzeum,
pozosta�e za� odda� na z�om, ale zatrzyma� sobie na pami�tk�
jeden egzemplarz.
Na Karaleo pokona� w pijackich zawodach Ksi�cia
Z�otodumnego i otrzyma� w nagrod� luksusow� szalup� kosmiczn� w
kszta�cie z�otego lwa, cho� pokonany dostojnik w zdradziecki
spos�b zd��y� usun�� z niej wi�kszo�� ozd�b wykonanych z lanego
z�ota.
R�kodzielnicy z Mhure, szczyc�cy si� ponad miar� swymi
zdolno�ciami manualnymi, byli tak zachwyceni sprytnymi smokami,
kt�re Tuf wyprodukowa�, by upora�y si� z gn�bi�c� planet� plag�
lataj�cych szczur�w, �e nagrodzili go posrebrzanym promem w
kszta�cie skrzydlatego smoka.
Rycerze �w. Krzysztofa, kt�rych planeta znacznie straci�a
na atrakcyjno�ci w zwi�zku z nieodpowiedzialnymi wybrykami
wielkich lataj�cych jaszczur�w zwanych tam smokami (cz�ciowo
dla osi�gni�cia wi�kszego efektu, a cz�ciowo z braku
wyobra�ni), z rado�ci� przyj�li stworzone przez Tufa niewielkie
bezw�ose ma�pki, �ywi�ce si� niemal wy��cznie smoczymi jajami.
R�wnie� oni w dow�d wdzi�czno�ci dali mu statek. Wygl�da� jak
jajko z kamieni i drewna. Wewn�trz znajdowa�y si� mi�kkie
fotele obite nat�uszczon� smocz� sk�r�, setki fantastycznych
d�wigni i przyrz�d�w wykonanych z mosi�dzu, zamiast ekran�w za�
zainstalowano wspania�e witra�e. Na drewnianych �cianach
wisia�y r�cznie tkane kobierce przedstawiaj�ce czyny dzielnych
rycerzy. Rzecz jasna, statek nie m�g� lata� - ekrany nic nie
pokazywa�y, d�wignie i pokr�t�a niczego nie uruchamia�y, system
podtrzymywania �ycia za� nie by� w stanie podtrzyma� niczyjego
�ycia. Mimo to Tuf przyj�� podarunek.
Tak to si� w�a�nie odbywa�o - statek tu, statek tam - a�
wreszcie l�dowisko "Arki" przypomina�o wielki galaktyczny
�mietnik. Kiedy Tuf postanowi� wr�ci� na S'uthlam, dysponowa�
ogromn� liczb� najr�niejszych statk�w kosmicznych.
Ju� dawno temu doszed� do wniosku, �e post�pi�by
nadzwyczaj nieroztropnie, wracaj�c do systemu Sulstar na
pok�adzie "Arki". Kiedy ostatnio opuszcza� ten rejon kosmosu,
�ciga�a go ca�a Flotylla Planetarna, by zmusi� go do oddania
ostatniej ocala�ej jednostki nale��cej do In�ynierskiego
Korpusu Ekologicznego. Mieszka�cy S'uthlam osi�gn�li wysoki
stopie� technologicznego rozwoju i podczas pi�ciu lat
standardowych, jakie min�y od ostatniej wizyty Tufa, z
pewno�ci� udoskonalili swoje kr��owniki i niszczyciele. W
zwi�zku z tym nale�a�o najpierw przeprowadzi� ostro�ny
rekonesans. Na szcz�cie Haviland Tuf uwa�a� si� za mistrza w
tej dziedzinie.
Wy��czy� silniki "Arki" w lodowatej, pustej czerni
przestrzeni mi�dzygalaktycznej, w odleg�o�ci jednego roku
�wietlnego od Sulstar, i pojecha� na l�dowisko, by dokona�
inspekcji swojej floty. Po namy�le zdecydowa� si� na szalup� w
kszta�cie lwa. By�a stosunkowo obszerna i szybka, mia�a sprawny
nap�d gwiezdny i uk�ad podtrzymuj�cy �ycie, Karaleo za� le�a�
tak daleko od S'uthlam, �e by�o zupe�nie nieprawdopodobne, by
te dwie planety prowadzi�y ze sob� wymian� handlow�. Dzi�ki
temu ewentualne niedoskona�o�ci jego przebrania mog�y uj�� nie
zauwa�one. Przed wyruszeniem w drog� Haviland Tuf zabarwi� sw�
mlecznobia�� sk�r� na ciemnobr�zowy kolor, okry� �ys� czaszk�
obfit� peruk�, przyklei� rudoz�ot� brod� i krzaczaste brwi, a
wreszcie przyoblek� swe obfite kszta�ty w mn�stwo
r�nokolorowych futer (sztucznych) i obwiesi� si� z�otymi
�a�cuchami (fa�szywymi, ma si� rozumie�), dzi�ki czemu niczym
si� nie r�ni� od karaleo�skiego szlachcica. Wi�kszo�� kot�w
pozostawi� na pok�adzie "Arki", ale zabra� ze sob� Daxa,
czarnego kociaka o b�yszcz�cych z�otych �lepiach, obdarzonego
zdolno�ciami telepatycznymi. Nada� statkowi odpowiednie imi�,
za�adowa� spory zapas zupy grzybowej w puszkach i dwie beczu�ki
piwa z planety �w. Krzysztofa, wprowadzi� do pami�ci komputera
kilka ulubionych gier, po czym wyruszy� w drog�.
Dostrze�ono go natychmiast, jak tylko ukaza� si� znowu w
normalnej przestrzeni, w pobli�u planety S'uthlam i jej
rozleg�ego portu kosmicznego. Na g��wnym ekranie - kt�remu
fantazja konstruktor�w nada�a kszta�t du�ego oka - pojawi�a si�
szczup�a twarz drobnego m�czyzny o zm�czonym spojrzeniu.
- Tu kontrola ruchu Portu S'uthlam - przedstawi� si�. -
Mamy ci�, mucho. Czekam na identyfikacj�.
Haviland Tuf wyci�gn�� r�k� i w��czy� mikrofon.
- Tu "Straszliwy Veldt Zab�jca" - powiedzia� spokojnym,
pozbawionym wszelkich emocji g�osem. - Uprzejmie prosz� o
zezwolenie na dokowanie.
- Nigdy bym si� nie domy�li� - odpar� kontroler ze
znu�onym sarkazmem. - Dok cztery-trzydzie�ci-siedem. Koniec.
Jego twarz zast�pi� schemat pokazuj�cy po�o�enie
wyznaczonego doku, a nast�pnie po��czenie zosta�o przerwane.
Zaraz po cumowaniu na pok�ad wesz�o dwoje celnik�w.
Kobieta sprawdzi�a puste luki, upewni�a si�, czy ten dziwacznie
skonstruowany pojazd nie mo�e wybuchn��, stopi� si� lub w jaki�
inny spos�b uszkodzi� paj�czyn�, po czym skontrolowa�a, czy na
pok�adzie nie ma �adnych szkodnik�w. W tym czasie jej towarzysz
podda� Tufa drobiazgowemu przes�uchaniu dotycz�cemu miejsca
pochodzenia, celu podr�y, powod�w, dla kt�rych zjawi� si� na
S'uthlam, oraz innych szczeg��w, wstukuj�c wszystkie
odpowiedzi do przeno�nego komputerka.
Ju� prawie sko�czy�, kiedy z kieszeni Tufa wygramoli� si�
Dax i spojrza� na celnika zaspanymi �lepiami. M�czyzna zerwa�
si� z miejsca.
- Co to?!... - wykrztusi� ze zdumieniem i niewiele
brakowa�o, by wypu�ci� komputer.
Kociak - no, ju� prawie kot, ale na pewno najm�odszy z
gromadki podr�uj�cej na pok�adzie "Arki" - mia� d�ug�
jedwabist� sier��, czarn� jak najczarniejsze otch�anie kosmosu,
jaskrawoz�ote �lepia i zdumiewaj�co leniwe ruchy. Tuf wzi�� go
na r�k� i pog�aska� delikatnie.
- To jest Dax, prosz� pana - wyja�ni�. S'uthlamczycy
mieli nieprzyjemny zwyczaj traktowania wszystkich zwierz�t jak
szkodnik�w, w zwi�zku z czym pragn�� zapobiec jakiej� gwa�townej,
a trudnej do przewidzenia reakcji ze strony przedstawiciela
w�adz. - Jest ma�ym domowym zwierz�tkiem, ca�kowicie
nieszkodliwym.
- Wiem, wiem - odpowiedzia� nerwowo urz�dnik. - Lepiej
trzymaj go ode mnie z daleka, mucho. Je�li rzuci mi si� do
gard�a, narobisz sobie k�opot�w.
- Zaiste - odpar� Haviland Tuf. - Uczyni� co w mojej mocy,
by okie�zna� jego drapie�no��.
Celnik troch� si� odpr�y�.
- To tylko ma�y kot, prawda? Jak to si� m�wi, kotlak?
- Pa�ska znajomo�� zoologii budzi we mnie zdumienie.
- Nie mam poj�cia o zoologii, ale od czasu do czasu
ogl�dam filmy w telewizji - odpar� urz�dnik siadaj�c z
powrotem w fotelu.
- Wnosz� wi�c, i� s� w�r�d nich r�wnie� materia�y
dokumentalne - powiedzia� Tuf.
- Co� ty! - obruszy� si� m�czyzna. - Wol� romanse i
przygod�wki.
Haviland Tuf skin�� g�ow�.
- Rozumiem. Zapewne w jednym z tych film�w wyst�powa�
przedstawiciel kotowatych.
Celnik skin�� g�ow�. W tej samej chwili do kabiny wesz�a
jego kole�anka.
- Wszystko w porz�dku - oznajmi�a. Na widok Daxa
spoczywaj�cego w obj�ciach Tufa u�miechn�a si� szeroko. - Koci
szkodnik! - wykrzykn�a z zachwytem. - Bardzo ciekawe.
- Uwa�aj - ostrzeg� j� m�czyzna. - One wydaj� si� �agodne
i mi�e, ale mog� w okamgnieniu wyszarpa� ci p�uca!
- Chyba jest na to za ma�y.
- Ha! Przypomnij sobie tego z "Tufa i Mune"!.
- "Tuf i Mune" - powt�rzy� Haviland Tuf g�osem zupe�nie
pozbawionym emocji.
Celniczka usiad�a obok swojego kolegi.
- W�a�ciwie to mia�o tytu� "Pirat i kapitan portu" -
wyja�ni�a.
- On by� niespokojnym panem �ycia i �mierci, podr�uj�cym
statkiem wielko�ci s�o�ca, ona za� kr�low� Paj�cznika, rozdart�
mi�dzy poczuciem lojalno�ci a mi�o�ci�. Wsp�lnie zmienili �wiat
- powiedzia� celnik.
- Mo�esz to sobie obejrze� w Paj�czniku, je�li lubisz
takie rzeczy - poinformowa�a Tufa kobieta. - Tam w�a�nie
wyst�puje kot.
- Zaiste - odpar� Haviland Tuf i zatrzepota� powiekami. Dax
zacz�� cichutko mrucze�.
Jego dok znajdowa� si� w odleg�o�ci pi�ciu kilometr�w od
centrum portu, Tuf wsiad� wi�c do poci�gu pneumatycznego, kt�ry
zawi�z� go do Paj�cznika.
W poci�gu obijano go ze wszystkich stron. Nie by�o tu
miejsc siedz�cych, musia� wi�c odby� podr� na
stoj�co, z czyim� �okciem wbitym pod �ebra, z wykonan� z zimnej
pastostali twarz� cybertecha oddalon� zaledwie kilka milimetr�w
od jego w�asnej, oraz o�lizg�ym pancerzem jakiej� obcej istoty
ocieraj�cym si� o jego grzbiet przy ka�dym hamowaniu wagonika.
Wysiadaj�c odni�s� wra�enie, �e poci�g po prostu zwymiotowa�
k��bi�c� si� w jego trzewiach t�uszcz�. Na peronie panowa�y
niepodzielnie chaos, zgie�k i zamieszanie. Niska m�oda kobieta
o niesamowicie ostrych rysach twarzy dotkn�a obcesowo jego
sztucznej grzywy i zaproponowa�a odwiedziny w salonie prze�y�
erotycznych. Ledwo Tuf zdo�a� si� od niej uwolni�, a ju� stan��
twarz� w twarz z telereporterem wyposa�onym we wszczepion� w
�rodek czo�a kamer� i przymilny u�miech; reporter poinformowa�
go, �e przygotowuje program o interesuj�cych muchach i chcia�by
przeprowadzi� z nim wywiad.
Tuf przepchn�� si� obok niego do najbli�szego straganu,
kupi� Tarcz� Prywatno�ci i przypi�� j� sobie do paska. Od razu
poczu� si� lepiej; na widok Tarczy S'uthlamczycy odwracali
uprzejmie spojrzenia, szanuj�c jego wol� i pozwalaj�c w miar�
spokojnie dotrze� tam, gdzie akurat mia� zamiar si� uda�.
Najpierw skierowa� si� do wizjosalonu. Wynaj��
indywidualn� kabin� wyposa�on� w wygodn� kanap�, zam�wi� tub�
miejscowego wodnistego piwa i wypo�yczy� kopi� "Tufa i Mune".
Po obejrzeniu filmu uda� si� do biura kapitana portu.
- Je�li nie ma pan nic przeciwko temu, pragn��bym zada�
jedno pytanie - zwr�ci� si� do m�czyzny siedz�cego za
konsolet� w g��wnym holu biura. - Czy Tolly Mune pe�ni jeszcze
obowi�zki kapitana Portu S'uthlam?
Urz�dnik zmierzy� go niech�tnym spojrzeniem.
- Ech, te muchy!... - westchn�� g��boko. - Oczywi�cie. A
kt� by inny?
- Zaiste, kt� by inny - zgodzi� si� Tuf. - Jest spraw�
niezmiernej wagi, abym natychmiast si� z ni� spotka�.
- Nie ty jeden tak my�lisz. Nazwisko?
- Weemowet, w�drowiec z dalekiego Karaleo, w�a�ciciel
"Straszliwego Veldta Zab�jcy".
Urz�dnik skrzywi� si�, wprowadzi� dane do komputera, po
czym odchyli� si� do ty�u na fotelu, czekaj�c na odpowied�.
- Przykro mi, Weemowet - odezwa� si� po d�u�szej chwili. -
Mama jest zaj�ta, a jej komputer nigdy nie s�ysza� o tobie,
twoim statku ani twojej planecie. Mog� ci� um�wi� na przysz�y
tydzie� pod warunkiem, �e powiesz, o co ci chodzi.
- Takie rozwi�zanie absolutnie mnie nie zadowala. Sprawa,
z jak� przybywam, jest natury osobistej i dlatego chcia�bym
niezw�ocznie zobaczy� si� z kapitanem portu.
Urz�dnik wzruszy� ramionami.
- Wybieraj: defekacja albo ewakuacja. Nic ci nie poradz�.
Po namy�le Haviland Tuf si�gn�� r�k� do peruki, �ci�gn��
j� z czaszki, a nast�pnie odklei� sztuczn� brod� i rzuci� dwie
sterty w�osia na konsolet�.
- Prosz� zwr�ci� uwag�. Nie jestem Weemowet, tylko
Haviland Tuf. Przybywam w przebraniu.
- Haviland Tuf? - powt�rzy� m�czyzna.
- Tak jest.
Urz�dnik parskn�� �miechem.
- Widzia�em ten film, mucho. Je�li ty jeste� Tuf, to ja
jestem Stephan Kobaltowa Gwiazda P�nocy.
- Stephan Kobaltowa Gwiazda P�nocy nie �yje ju� od ponad
tysi�ca lat, ale ja naprawd� jestem Haviland Tuf.
- W og�le go nie przypominasz - stwierdzi� urz�dnik.
- Przybywam incognito, w przebraniu leo�skiego
szlachcica.
- A, prawda. Zapomnia�em.
- Ma pan niezwykle kr�tk� pami��. Czy zechce pan
poinformowa� Tolly Mune, �e Haviland Tuf powr�ci� na S'uthlam i
pragnie natychmiast z ni� rozmawia�?
- Nie - odpar� bez ogr�dek urz�dnik. - Ale na pewno
opowiem o tym przyjacio�om podczas wieczornej orgii.
- Mam zamiar przekaza� jej kwot� szesnastu milion�w
pi�ciuset tysi�cy standard�w.
- Szesna�cie milion�w pi��set tysi�cy? - powt�rzy� z
podziwem m�czyzna. - To kupa forsy.
- Dysponuje pan zadziwiaj�c� umiej�tno�ci� stwierdzania
oczywistych fakt�w - powiedzia� Tuf z niewzruszon� min�. -
Przekona�em si�, �e zaw�d in�yniera ekologa mo�e przynosi�
znaczne profity.
- Bardzo si� ciesz�. - Urz�dnik pochyli� si� do przodu w
fotelu. - S�uchaj no, Tuf, Weemowet, czy jak tam si� nazywasz.
Mi�o mi si� z tob� gaw�dzi, ale mam mn�stwo pracy. Je�li w
ci�gu paru sekund nie zabierzesz z pulpitu swojej sier�ci i nie
znikniesz mi z oczu, wezw� ochroniarzy. - Mia� chyba zamiar
doda� co� jeszcze na ten temat, ale przerwa� mu brz�czyk, kt�ry
rozleg� si� z konsolety. - S�ucham? - zapyta�, spogl�daj�c na
ekran. - Ach, tak. Jasne, Mamo. C�... du�y, nawet bardzo du�y,
jakie� dwa i p� metra wzrostu i potworne brzuszysko, wr�cz
nieprzyzwoite. Hmmm... Nie, mn�stwo w�os�w, przynajmniej do
chwili, kiedy �ci�gn�� je sobie z g�owy i rzuci� mi na
konsolet�. Nie. Twierdzi, �e podr�uje w przebraniu. Tak.
Podobno ma dla ciebie jakie� niesamowite miliony standard�w.
- Szesna�cie milion�w pi��set tysi�cy - u�ci�li� Tuf.
Urz�dnik prze�kn�� z wysi�kiem �lin�.
- Oczywi�cie, Mamo. Natychmiast. - Przerwa� po��czenie i
spojrza� ze zdumieniem na Tufa. - Chce ci� widzie�. Te drzwi -
wskaza� palcem. - Tylko uwa�aj, w jej gabinecie nie ma
grawitacji.
- Nie jest mi obca awersja kapitana portu do si�y
ci�ko�ci - odpar� Haviland Tuf, po czym zgarn�� z pulpitu
peruk� i brod�, wetkn�� je pod pach� i skierowa� si� z
godno�ci� w stron� wskazanych drzwi, kt�re rozsun�y si� przed
nim.
Czeka�a na niego w gabinecie unosz�c si� w powietrzu w�r�d
zmi�tych papier�w. Mia�a skrzy�owane nogi, a jej d�ugie,
stalowosrebrne w�osy falowa�y wok� otwartej, szczerej,
pospolitej twarzy niczym smuga dymu.
- Wi�c jednak wr�ci�e� - powiedzia�a, gdy do pokoju
wp�yn�� Haviland Tuf.
Tuf nie czu� si� dobrze w zerowej grawitacji. Dotar�szy do
fotela przeznaczonego dla go�ci, starannie przymocowanego do
tego, co powinno by� pod�og�, przypi�� si� pasami i z�o�y� r�ce
na imponuj�cej wypuk�o�ci brzucha. Zapomniana peruka unosi�a
si� samotnie w powietrzu, przesuwana pr�dami powietrza.
- Pani sekretarz odm�wi� przekazania informacji, kt�rych
mu udzieli�em - powiedzia�. - W jaki spos�b domy�li�a si� pani,
�e to ja?
U�miechn�a si�.
- A kto inny m�g�by nazwa� sw�j statek "Straszliwym
Veldtem Zab�jc�"? Poza tym lada dzie� minie dok�adnie pi��
lat. Mia�am przeczucie, �e jeste� z tych punktualnych, Tuf.
- Rozumiem. - Dostojnym ruchem si�gn�� pod obfite fa�dy
swych sztucznych futer, otworzy� wewn�trzn� kiesze� i wydoby� z
niej winylowy portfel z wieloma ma�ymi przegr�dkami, z kt�rych
ka�da zawiera�a jeden kryszta� pami�ci. - Niniejszym mam
przyjemno�� przekaza� pani sum� szesnastu milion�w pi�ciuset
tysi�cy standard�w, stanowi�c� po�ow� nale�no�ci, jak� jestem
d�u�ny Portowi S'uthlam za wyremontowanie i wyposa�enie "Arki".
Kwota ta zosta�a zdeponowana w bankach na Ozyrysie, ShanDellor,
Starym Posejdonie, Ptoli, Lyss i Nowym Budapeszcie. Te
kryszta�y zapewni� swobodny dost�p do niej.
- Dzi�ki - odpar�a Tolly Mune. Wzi�a od Tufa portfel,
zajrza�a do niego bez wi�kszego zainteresowania, po czym
wypu�ci�a go z r�ki. Natychmiast pop�yn�� w kierunku peruki. -
By�am pewna, �e zdob�dziesz t� fors�.
- Pani wiara w m�j zmys� do robienia interes�w nape�nia
mnie dum� i rado�ci� - powiedzia� Haviland Tuf. - A teraz
przejd�my do filmu...
- "Tuf i Mune"? Widzia�e� go?
- Zaiste.
- A niech mnie! - wykrzykn�a Tolly u�miechaj�c si� ze
z�o�liw� satysfakcj�. - I co o tym my�lisz?
- Jestem zmuszony przyzna�, i� z oczywistych powod�w
wywo�a� we mnie co� w rodzaju perwersyjnej fascynacji. Sam
pomys� zrealizowania takiego dzie�a mile �echce moj� pr�no��,
lecz jego wykonanie pozostawia wiele do �yczenia.
- A co najbardziej ci si� nie podoba�o?
Tuf uni�s� d�ugi, bia�y palec.
- Ujmuj�c to jednym s�owem: nie�cis�o��.
Skin�a g�ow�.
- Rzeczywi�cie, Tuf z filmu wa�y mniej wi�cej po�ow� tego
co ty, ma znacznie bardziej ruchliw� twarz, nie wyra�a si�
nawet w jednej trzeciej tak wyszukanie, ma mi�nie paj�czarza i
koordynacj� ruchow� akrobaty, ale przynajmniej ogolili mu
g�ow�, �eby zachowa� zgodno�� z faktami.
- Ma w�sy - zauwa�y� Haviland Tuf. - Ja ich nie posiadam.
- Widocznie uznali, �e doda mu to charakteru. Zwr�� jednak
uwag�, co zrobili ze mn�. Nie mam pretensji o to, �e odj�li mi
pi��dziesi�t lat ani o to, �e dali twarz ksi�niczki z
Vandeen, ale te przekl�te piersi!...
- Bez w�tpienia pragn�li w ten spos�b podkre�li� pani
ssacze pochodzenie - odpar� Tuf. - To wszystko mo�na uzna� za
drobne korekty wprowadzone z my�l� o podniesieniu walor�w
estetycznych dzie�a. Znacznie wi�kszy sprzeciw budzi we mnie
beztroska swoboda, z jak� potraktowano moje przekonania i
filozofi� �yciow�. Czuj� si� zmuszony stanowczo zaprotestowa�
przeciwko mojej fina�owej przemowie, w kt�rej dowodz�, jakoby
rozkwitaj�ca ludzko�� mog�a rozwi�za� wszystkie problemy, jakie
pojawi� si� na jej drodze rozwoju, oraz jakoby in�ynieria
ekologiczna uwolni�a S'uthlamczyk�w od wszelkich obaw,
pozwalaj�c im rozmna�a� si� bez �adnych ogranicze�, a tym samym
zbli�a� si� szybko do celu, jakim jest wielko�� i osi�gni�cie
bosko�ci. Stanowi to dok�adne zaprzeczenie pogl�d�w, jakie
przedstawi�em pani poprzednim razem, kapitanie Mune. Je�li
si�gnie pani pami�ci� do naszej ostatniej rozmowy, bez trudu
przypomni pani sobie, �e jasno i wyra�nie wyrazi�em w�wczas
pogl�d, i� jakakolwiek technologiczna lub ekologiczna
ingerencja w wasze problemy mo�e jedynie na jaki� czas
przyhamowa� ich narastanie, lecz nie rozwi��e ich tak d�ugo,
jak d�ugo wasi obywatele b�d� kontynuowa� niczym nie
ograniczon� reprodukcj�.
- By�e� bohaterem - zauwa�y�a Tolly Mune. - Nie mogli
przedstawi� ci� jako przeciwnika �ycia.
- Dostrzeg�em r�wnie� wiele innych pomy�ek i przeinacze�.
Widzowie, kt�rzy mieli nieszcz�cie obejrze� to dzie�o,
otrzymali ca�kowicie fa�szywy obraz wydarze� sprzed pi�ciu lat.
Furia jest nieszkodliw�, aczkolwiek obdarzon� temperamentem
kotk�, kt�rej przodkowie zostali udomowieni u zarania dziej�w
ludzko�ci. O ile sobie przypominam, kiedy ona i ja zostali�my
zdradziecko wpl�tani w oszuka�cz� afer�, maj�c� na celu
zmuszenie mnie do oddania "Arki", oboje nie stawiali�my
najmniejszego oporu. Furia nie rozszarpa�a ani jednego z
funkcjonariuszy waszej ochrony, nie m�wi�c ju� o sze�ciu.
- Ale zadrapa�a mnie raz w r�k� - skontrowa�a Tolly. - Co�
jeszcze?
- Odnosz� si� z najwi�kszym szacunkiem i aprobat� do
poczyna� Josena Raela i Rady Planety - ci�gn�� Tuf. - Co prawda,
ich post�powanie wobec mnie cechowa� ca�kowity brak skrupu��w,
ale musz� stanowczo stwierdzi�, i� Josen Rael ani nie podda�
mnie torturom, ani nie u�mierci� �adnego z moich kot�w, by
nak�oni� mnie w ten spos�b do podporz�dkowania si� jego woli.
- Nawet nie mia� takiego zamiaru - uzupe�ni�a Tolly Mune.
- W gruncie rzeczy to by� porz�dny cz�owiek. - Westchn�a
g�o�no. - Biedny Josen.
- Wreszcie dotarli�my do sedna sprawy. Sedno, zaiste...
Niezwyk�e s�owo, ale znakomicie pasuj�ce do sytuacji. Ot�
sednem sprawy, kapitanie Mune, by�a i nadal pozostaje natura
naszego zak�adu. Kiedy zjawi�em si� tutaj na pok�adzie "Arki",
by dokona� niezb�dnych napraw, wasza Rada Planety postanowi�a
j� zdoby�. Poniewa� jednak odm�wi�em sprzeda�y, wy za� nie
mieli�cie �adnych prawnych podstaw, by dokona� konfiskaty,
wzi�li�cie podst�pem do niewoli Furi� i zagrozili�cie jej
unicestwieniem, je�eli nie zgodz� si� na wasze warunki. Czy
prawid�owo oddaj� przebieg tamtych wydarze�?
- Mniej wi�cej - zgodzi�a si� uprzejmie.
- Uda�o nam si� wyj�� z impasu dzi�ki zak�adowi. Podj��em
si� za�egna� kryzys �ywno�ciowy gro��cy waszej planecie, a tym
samym oddali� widmo powszechnego g�odu. Gdyby mi si� nie uda�o,
"Arka" sta�aby si� wasz� w�asno�ci�. Gdyby pr�ba zako�czy�a si�
powodzeniem, mieli�cie zwr�ci� mi Furi�, a tak�e wykona�
wszystkie naprawy, jakich sobie �yczy�em, i da� mi dziesi�� lat
standardowych na zebranie sumy koniecznej do uregulowania
rachunku.
- Dok�adnie tak by�o.
- Jednak mimo najszczerszych wysi�k�w nie mog� sobie
przypomnie�, by w kt�rymkolwiek punkcie naszej umowy znajdowa�a
si� cho�by najdrobniejsza wzmianka o pani cielesnych powabach,
kapitanie Mune. Jestem jak najdalszy od lekcewa�enia niezwyk�ej
brawury, jak� wykaza�a pani, gdy Rada Planety unieruchomi�a
poci�gi pneumatyczne i zamkn�a wszystkie �luzy. Postawi�a pani
na szali swoje �ycie i karier�, rozbi�a szyb� z plastostali,
przeby�a kilka kilometr�w pr�ni chroniona jedynie cienkim
materia�em skafandra i pos�uguj�c si� minirakietkami, umkn�a
pogoni funkcjonariuszy ochrony portu, a wreszcie cudem unikn�a
�mierci, kiedy ca�a wasza Flotylla Planetarna ruszy�a do ataku
na "Ark�". Nawet kto� tak prostolinijny i nie znosz�cy przesady
jak ja musi przyzna�, �e czyny te kwalifikuj� si� do miana
heroicznych, a nawet romantycznych, i �e w zamierzch�ych
czasach z pewno�ci� sta�yby si� zaczynem wielu legend. Mimo to
pozostaj� w niezachwianym przekonaniu, i� celem tej
melodramatycznej tudzie� zuchwa�ej eskapady by�o zwr�cenie mi
Furii, a tym samym dope�nienie warunk�w umowy, nie za� oddanie
si� we w�adanie moim - zamruga� dostojnie - ��dzom. Co wi�cej,
sama pani stwierdzi�a w�wczas, i� motywem pani dzia�a� by�o
poczucie honoru i obawa przed demoralizuj�cym wp�ywem, jaki
"Arka" mog�aby wywrze� na waszych przyw�dc�w. O ile sobie
przypominam, nie mia�y z tym nic wsp�lnego ani fizyczna
nami�tno��, ani romantyczna mi�o��.
Tolly Mune u�miechn�a si� szeroko.
- Sp�jrz na nas, Tuf. Za choler� nie wygl�damy na par�
galaktycznych kochank�w. Ale chyba sam przyznasz, �e w ten
spos�b ta historia sporo zyska�a na atrakcyjno�ci.
D�uga twarz Tufa w dalszym ci�gu pozosta�a doskonale
nieruchoma.
- Z pewno�ci� nie chce pani broni� tego pozostawiaj�cego
tak wiele do �yczenia filmu?
Parskn�a g�o�nym �miechem.
- Broni� go? Do licha, sama napisa�am scenariusz!
Haviland Tuf zamruga� sze�� razy.
Nim jednak zdo�a� cokolwiek odpowiedzie�, drzwi rozsun�y
si� i do gabinetu wpad�a gromada wrzeszcz�cych jeden przez
drugiego reporter�w. Ka�dy mia� po�rodku czo�a trzecie oko,
rejestruj�ce pilnie wszystko, co dzia�o si� dooko�a.
- Sp�jrz tutaj, Tuffer! U�miechnij si�!
- Masz ze sob� jakie� koty?
- Czy podpisze pani kontrakt �lubny, kapitanie?
- Gdzie jest "Arka"?
- Hej, obejmijcie si�!
- Gdzie si� tak opali�e�, kupcze?
- Co si� sta�o z twoimi w�sami?
- Jakie jest twoje zdanie na temat "Tufa i Mune",
obywatelu Tuf?
- Co porabia Furia?
Unieruchomiony w fotelu Haviland Tuf oceni� sytuacj�
kilkoma szybkimi, precyzyjnymi spojrzeniami, po czym zamruga� i
nic nie odpowiedzia�. Grad pyta� sypa� si� bez przerwy a� do
chwili, kiedy Tolly odepchn�a si� od �ciany, przedar�a si� bez
trudu przez hord� reporter�w, wyl�dowa�a na fotelu obok Tufa,
wzi�a go pod r�k� i poca�owa�a lekko w policzek.
- Nie b�d�cie tacy w gor�cej wodzie k�pani - powiedzia�a.
- Przecie� on dopiero co tu przylecia�. - Podnios�a r�k�. -
Przykro mi, ale nie odpowiadamy na �adne pytania. Chcemy zosta�
sami. B�d� co b�d� min�o ju� pi�� lat. Dajcie nam troch�
czasu, �eby�my znowu przyzwyczaili si� do siebie.
- Czy polecicie razem na "Ark�"? - zapyta� kt�ry� z
bardziej agresywnych reporter�w. Unosi� si� w powietrzu nie
dalej ni� p� metra przed twarz� Tufa, taksuj�c go spojrzeniem
trzeciego oka.
- Oczywi�cie - odpar�a Tolly Mune. - A gdzie� by indziej?
Dopiero kiedy "Straszliwy Veldt Zab�jca" oddali� si�
znacznie od Portu S'uthlam lec�c w kierunku "Arki", Haviland
Tuf zjawi� si� ponownie w kabinie, kt�r� odda� do dyspozycji
Tolly Mune. Wzi�� prysznic, wyszorowa� si� dok�adnie i usun��
resztki charakteryzacji. Jego poci�g�a, ca�kowicie bezw�osa
twarz by�a r�wnie bia�a i nieprzenikniona jak kartka papieru.
Mia� na sobie prosty szary kombinezon podkre�laj�cy rozmiary
imponuj�cego brzucha, jego �ys� czaszk� za� zdobi�a zielona
czapeczka z daszkiem i z�otym emblematem In�ynierskiego Korpusu
Ekologicznego. Na szerokim ramieniu usadowi� si� z�otooki Dax.
Tolly Mune le�a�a w niedba�ej pozie, s�cz�c piwo rycerzy
�w. Krzysztofa, ale u�miechn�a si� na jego widok.
- Diabelnie dobre to piwsko - powiedzia�a. - A to co?
Chyba nie Furia?
- Furia przebywa na pok�adzie "Arki" wraz ze swym
partnerem i koci�tami, cho� w gruncie rzeczy trudno uwa�a� je
jeszcze za koci�ta. Od mojej ostatniej bytno�ci na S'uthlam
kocia populacja "Arki" znacznie si� powi�kszy�a, cho� z
pewno�ci� nie tak bardzo, jak ludzka populacja pani planety,
kapitanie. - Zasiad� dostojnie w fotelu. - To jest Dax. O ile
ka�dy kot, ma si� rozumie�, jest jedyny w swoim rodzaju, to
tego mo�na uzna� za wr�cz niezwyk�ego. Powszechnie wiadomo, �e
wszystkie koty dysponuj� zacz�tkiem czego� w rodzaju zdolno�ci
pozazmys�owych. W zwi�zku z niezwyk�ym splotem wydarze�, w
jakich uczestniczy�em na planecie Namor, uruchomi�em program
maj�cy na celu pog��bienie i rozszerzenie tych wrodzonych
kocich zdolno�ci. Dax stanowi rezultat tego programu, szanowna
pani. ��czy nas niezwyk�e zrozumienie, jego zdolno�ci
parapsychiczne za� wykraczaj� znacznie poza przeci�tno��.
- Kr�tko m�wi�c, wyklonowa�e� sobie kota telepat� -
stwierdzi�a Tolly.
- Bystro�� pani umys�u w dalszym ci�gu budzi m�j
najg��bszy podziw - odpar� Tuf splataj�c d�onie na brzuchu. -
Odnosz� wra�enie, i� mamy wiele do om�wienia. Mo�e b�dzie pani
tak mi�a i wyja�ni mi, dlaczego za�yczy�a sobie pani, bym
ponownie sprowadzi� "Ark�" do Portu S'uthlam, dlaczego upar�a
si� pani, by mi towarzyszy�, a wreszcie czemu uzna�a pani za
stosowne wpl�ta� mnie w t� dziwaczn�, aczkolwiek ca�kowicie
zmy�lon� histori�, nie pytaj�c mnie wcze�niej o zdanie ani nie
zasi�gaj�c mojej opinii?
Tolly Mune westchn�a g��boko.
- Tuf, czy pami�tasz, jak wygl�da�y sprawy, kiedy
rozstawali�my si� pi�� lat temu?
- Moja pami�� w najmniejszym stopniu nie uleg�a
os�abieniu.
- To dobrze. W takim razie chyba pami�tasz r�wnie�, �e
zostawi�e� mnie tkwi�c� po same uszy w cuchn�cym bagnie?
- Spodziewa�a si� pani natychmiastowego zwolnienia z
funkcji kapitana portu, postawienia przed s�dem pod zarzutem
pope�nienia zdrady stanu i zes�ania do kolonii karnej na
asteroidach Lardera. Mimo to odpowiedzia�a pani odmownie na
moj� ofert� zapewnienia nieodp�atnego transportu do dowolnego
systemu planetarnego, wybieraj�c wi�zienie i nie�ask�.
- Tu jest m�j dom, Tuf, i moi ludzie. Czasem zachowuj� si�
jak cholerni g�upcy, ale ja jestem jedn� z nich.
- Pani poczucie lojalno�ci budzi m�j najg��bszy szacunek.
Jednak wnosz�c z faktu, �e wci�� jeszcze jest pani kapitanem
portu, nale�y si� domy�la�, i� okoliczno�ci uleg�y pewnym
zmianom.
- J a je zmieni�am.
- Zaiste.
- Musia�am, je�eli nie chcia�am sp�dzi� reszty �ycia
zbieraj�c kombajnem neotraw� w jakim� przekl�tym ci��eniu,
kt�re rozrywa�oby mnie na kawa�ki! - Skrzywi�a si� paskudnie. -
Ochroniarze zwin�li mnie natychmiast, jak tylko wr�ci�am do
portu. Odm�wi�am podporz�dkowania si� poleceniom Rady Planety,
z�ama�am prawo, spowodowa�am straty materialne i pomog�am ci
uciec statkiem, na kt�ry wszyscy ostrzyli sobie z�by. Ca�kiem
nie�le, nie uwa�asz?
- Moja opinia nie ma w tej sprawie �adnego znaczenia.
- Na tyle nie�le, �e musia�a to by� nieprawdopodobna
zbrodnia albo niesamowite bohaterstwo. Josen ci�ko to
odchorowa�. Powiadam ci, to wcale nie by� z�y cz�owiek, ale
pe�ni� funkcj� Przewodnicz�cego Rady Planety i wiedzia�, co
musi zrobi�: oskar�y� mnie o zdrad� stanu. Ale ja te� nie
jestem g�upia, Tuf, i te� wiedzia�am, co musz� robi�. -
Pochyli�a si� w jego stron�. - Wcale nie podoba�y mi si� moje
karty, ale mia�am do wyboru: albo gra� albo rzuci� je na st�.
�eby ratowa� sw�j ko�cisty ty�ek musia�am zniszczy� Josena,
dyskredytuj�c zar�wno jego, jak i wi�kszo�� cz�onk�w Rady
Planety. Musia�am przedstawi� si� jako bohaterka, jego za�
ukaza� jako zbrodniarza tak jasno i wyra�nie, �eby dotar�o
to do najg�upszego kretyna w najg��bszym zak�tku dolnego
miasta.
- Rozumiem - powiedzia� Tuf. Dax mrucza� cichutko; Tolly
by�a ca�kowicie szczera. - St�d zapewne wzi�o si� to
niesmaczne dzie�o zatytu�owane "Tuf i Mune".
- Potrzebowa�am kalorii na koszta s�dowe, a to pozwoli�o
mi sprzeda� m o j � wersj� wydarze� jednej z najwi�kszych
sieci informacyjnych. Powiedzmy, �e lekko podkolorowa�am ca��
histori�. Byli tak zachwyceni, �e zaraz potem postanowili
zrealizowa� wersj� fabularn�. Oczywi�cie, nie mia�am nic
przeciwko temu, �eby dostarczy� im scenariusz. Naturalnie
robi�am to we wsp�pracy z fachowcem, ale to j a m�wi�am mu,
co ma pisa�. Josen niemal do samego ko�ca nie wiedzia�, co si�
dzieje. Okaza�o si�, �e nie by� a� tak sprytny za jakiego si�
uwa�a� i nie oddawa� si� swojej pracy ca�ym sercem. Poza tym
otrzyma�am pomoc.
- Z jakiego �r�d�a?
- G��wnie od m�odego cz�owieka nazwiskiem Cregor Blaxon.
- Nie jestem w stanie go sobie przypomnie�.
- Nale�a� do Rady Planety. By� ministrem rolnictwa. To
diabelnie wa�ne stanowisko, Tuf, a Blaxon by� najm�odszym
ministrem w historii i w og�le najm�odszym cz�onkiem Rady.
Pewnie uwa�asz, �e mu to wystarczy�o, co?
- By�bym wdzi�czny, gdyby zechcia�a pani powstrzyma� si�
przed odgadywaniem moich my�li, chyba �e podczas mojej
nieobecno�ci uda�o si� pani wykszta�ci� w sobie zdolno�ci
telepatyczne. Nie, wcale tak nie uwa�am, kapitanie Mune.
Przekona�em si� ju� wielokrotnie, �e nigdy nie nale�y nie
docenia� ludzkich ambicji.
- Cregor Blaxon by� i jest nadzwyczaj ambitnym
cz�owiekiem. Obaj z Josenem nale�eli do technokrat�w, ale
Cregor od pocz�tku mierzy� w fotel Przewodnicz�cego Rady.
Niestety, Josen Rael posadzi� tam ty�ek jako pierwszy.
- Chyba pojmuj� jego motywacje.
- Blaxon sta� si� moim sojusznikiem. To, co nam
zaproponowa�e�, wywar�o na nim ogromne wra�enie - omnizbo�e,
plankton, �limaki od�ywiaj�ce si� zanieczyszczeniami
powietrza, wszystkie te cholerne grzyby... Poza tym widzia�,
co nam grozi. Robi� wszystko, �eby skr�ci� do minimum testy
i jak najszybciej rozpowszechni� twoje pomys�y. Mia�d�y�
wszystkich g�upc�w, kt�rzy odwa�yli si� stan�� mu na drodze.
Josen Rael by� zbyt zaj�ty innymi rzeczami, �eby zwr�ci� na
to uwag�.
- Inteligentni, a zarazem efektywni politycy stanowi�
gatunek niemal nie znany w galaktyce - zauwa�y� Haviland Tuf. -
Zastanawiam si�, czy nie m�g�bym uzyska� od tego Blaxona kilku
kom�rek, by w��czy� je do zbior�w zgromadzonych w ch�odniach
"Arki".
- Nie pozwalasz mi doko�czy�.
- Bo zako�czenie tej historii jest najzupe�niej oczywiste.
Mo�e zostanie mi to poczytane za pr�no��, lecz zaryzykuj�
twierdzenie, �e moje dokonania in�ynierskie zosta�y uznane za
sukces, a energiczne wysi�ki czynione przez Cregora Blaxona w
celu wprowadzenia ich w �ycie przysporzy�y mu s�awy i uznania.
- Nazwa� to Rozkwitem Tufa - powiedzia�a Tolly Mune z
cynicznym u�miechem. - Oczywi�cie, dziennikarze natychmiast
podchwycili ten termin. Rozkwit Tufa, nowa z�ota era dla
S'uthlam. Wkr�tce zbierali�my jadalne porosty ze �cian kana��w
�ciekowych, za�o�yli�my uprawy grzyb�w we wszystkich
podziemiach, nasze morza pokry�y si� dywanami jadalnych
wodorost�w, ryby rozmna�a�y si� w niesamowitym tempie. Zamiast
neotrawy i nanopszenicy siali�my twoje omnizbo�e i ju� z
pierwszego zbioru uzyskali�my trzykrotnie wi�cej kalorii ni�
kiedykolwiek do tej pory. Odwali�e� kawa� pierwszorz�dnej
roboty, Tuf.
- Komplement zosta� przyj�ty z nale�n� satysfakcj�.
- Na szcz�cie dla mnie "Tuf i Mune" trafi� do
rozpowszechniania w szczytowym punkcie Rozkwitu Tufa, na d�ugo
przed moj� rozpraw�. Creg codziennie karmi� sieci informacyjne
ba�wochwalczymi pieniami pod twoim adresem i zapewnia� miliardy
ludzi, �e kryzys �ywno�ciowy zosta� bezpowrotnie za�egnany. -
Tolly wzruszy�a ramionami. - �eby osi�gn�� cel, uczyni� ci�
bohaterem. Nie m�g� inaczej post�pi�, je�li chcia� zaj��
miejsce Josena. A przy okazji i ja na tym zyska�am. M�wi� ci,
wszystko splot�o si� w jeden wielki, cholerny w�ze�, ale
oszcz�dz� ci szczeg��w. Koniec by� taki, �e Tolly Mune wr�ci�a
triumfalnie na swoje stanowisko, Josen Rael za� popad� w
nie�ask� i zosta� zmuszony do z�o�enia dymisji. Wraz z nim
ust�pi�a po�owa Rady Planety. Cregor Blaxon zosta� nowym
przyw�dc� technokrat�w i zwyci�y� w wyborach, kt�re odby�y si�
wkr�tce potem. Teraz Creg jest Przewodnicz�cym Rady, a Josen,
biedaczek, umar� dwa lata temu. Je�eli chodzi o nas, Tuf, to
oboje przeszli�my do legendy. Jeste�my najbardziej romantyczn�
par� kochank�w od... cholera, od tych wszystkich zakochanych
idiot�w ze staro�ytno�ci. Wiesz, Romeo i Julia, Samson i
Dalila, Sodoma i Gomora, Marks i Lenin.
Usadowiony na ramieniu Tufa Dax wyda� gro�ny pomruk.
Drobne pazurki przebi�y materia� kombinezonu, zag��biaj�c si� w
mi�kkie cia�o. Haviland Tuf zamruga�, a nast�pnie podni�s� r�k�
i pog�adzi� uspokajaj�co kociaka.
- Kapitanie Mune, u�miecha si� pani szeroko i stara si�
sprawia� wra�enie, jakby ca�a ta historia zako�czy�a si� jak�e
popularnym w�r�d szerokich mas happy endem, lecz mimo to Dax
wyra�nie si� zaniepokoi�, wyczuwaj�c gro�ne wiry k��bi�ce si�
pod zwodniczo g�adk� powierzchni�. Czy jest pani pewna, �e nie
pomin�a �adnej istotnej cz�ci opowie�ci?
- Najwy�ej jeden dopisek.
- Zaiste. C� to mo�e by�?
- Dwadzie�cia siedem lat, Tuf. Kojarzy ci si� to z czym�?
- Zaiste. Zanim podj��em si� dzie�a przekszta�cenia
ekologii S'uthlam, wasze prognozy wykazywa�y, �e od powszechnej
kl�ski g�odu dzieli was zaledwie dwadzie�cia siedem lat,
zak�adaj�c, �e nie nast�pi znacz�cy spadek przyrostu
naturalnego i co najmniej r�wnie wyra�ny wzrost produkcji
�ywno�ci.
- To by�o pi�� lat temu - uzupe�ni�a Tolly Mune.
- Zaiste.
- Dwadzie�cia siedem minus pi��...
- ...r�wna si� dwadzie�cia dwa. Zak�adam, �e te �wiczenia
z podstaw arytmetyki maj� jaki� konkretny cel.
- Zosta�y dwadzie�cia dwa lata. Tyle tylko, �e tych
wylicze� dokonano przed pojawieniem si� "Arki", zanim genialny
ekolog Tuf i zuchwa�a paj�czarka Mune doprowadzili do zmian na
lepsze, zanim nast�pi� cud z rozmno�eniem chleba i ryb, zanim
m�ody i odwa�ny Cregor Blaxon zapocz�tkowa� Rozkwit Tufa.
Haviland Tuf odwr�ci� g�ow� i spojrza� w oczy siedz�cemu
na jego ramieniu Daxowi.
- Wyczuwam w jej g�osie wyra�n� nut� sarkazmu - powiedzia�
do kota.
Tolly Mune westchn�a g��boko, si�gn�a do kieszeni i
wyj�a pojemnik z kryszta�ami pami�ci.
- �ap, m�j romantyczny kochanku.
Tuf bez trudu chwyci� pojemnik swoj� wielk�, bia�� r�k�,
ale zachowa� milczenie.
- Jest tam wszystko, czego potrzebujesz. Prosto z bank�w
pami�ci Rady Planety. Dane o najwy�szym stopniu tajno�ci, ma
si� rozumie�. Wszystkie raporty, przewidywania i analizy, ale
wy��cznie do twojej wiadomo�ci, rozumiesz? W�a�nie dlatego
by�am tak cholernie tajemnicza i dlatego lecimy na "Ark�". Creg
i Rada Planety doszli do wniosku, �e nasz romans zapewni nam
znakomit� zas�on� dymn�. Niech miliardy ludzi tam, na dole,
my�l�, �e kochamy si� jak wariaci. Dop�ki b�d� sobie wyobra�a�,
�e ja i ty zdobywamy nowe, nie zbadane do tej pory obszary
seksualnych rozkoszy, dop�ty nie zaczn� si� zastanawia�, co tu
naprawd� robimy, wszystko b�dzie mo�na za�atwi� po cichu.
Znowu chcemy chleba i ryb, Tuf, ale tym razem na zakrytym
p�misku, rozumiesz? Takie otrzyma�am instrukcje.
- Jakie s� najnowsze przewidywania? - zapyta� Haviland Tuf
bezbarwnym, pozbawionym emocji g�osem.
Dax zerwa� si� raptownie na wszystkie cztery �apy sycz�c
z przera�enia.
Tolly Mune poci�gn�a �yk piwa i opad�a na oparcie fotela.
Przymkn�a powieki.
- Osiemna�cie lat. - Nie wygl�da�a teraz na tryskaj�c�
energi� sze��dziesi�ciolatk�, tylko na stuletni� kobiet�, kt�r�
w rzeczywisto�ci by�a. W jej g�osie da�o si� s�ysze� ogromne
znu�enie. - Osiemna�cie lat - powt�rzy�a - i odliczanie trwa
bez przerwy.
Tolly Mune z pewno�ci� nie nale�a�a do prostaczk�w,
kt�rych �atwo zadziwi� byle czym. Ca�e �ycie sp�dzi�a na
S'uthlam, z jego zajmuj�cymi ca�e kontynenty miastami,
nieprzeliczonymi miliardami istot ludzkich, wie�ami
dziesi�ciokilometrowej wysoko�ci, drogami komunikacyjnymi
ukrytymi g��boko pod powierzchni� i gigantyczn� wind�
orbitaln�, w zwi�zku z czym rozmiary nie robi�y na niej
wi�kszego wra�enia. Mimo to musia�a przyzna�, �e w "Arce" by�o
co� niesamowitego.
Poczu�a to od samego pocz�tku, jak tylko wielka kopu�a
okrywaj�ca l�dowisko rozsun�a si� na ich powitanie, a Tuf
sprowadzi� w d� "Straszliwego Veldta Zab�jc�" i posadzi� go
delikatnie na rozja�nionym delikatn� zielon� po�wiat�
stanowisku, w�r�d niezliczonych prom�w orbitalnych i innego
z�omu. Kopu�a zamkn�a si� nad ich g�owami, ogromna przestrze�
za� wype�ni�a si� powietrzem, kt�re nap�yn�o pod postaci�
huraganowego wiatru. Wreszcie Tuf otworzy� drzwi �luzy i zszed�
pierwszy po ozdobnych schodkach, kt�re wysun�y si� z paszczy
lwa niczym poz�acany j�zyk. U ich podn�a czeka� ju� niewielki
tr�jko�owy w�zek. Tuf zasiad� za kierownic�. Przez d�ugi czas
jechali wzd�u� szereg�w martwych statk�w kosmicznych, z kt�rych
cz�� by�a dziwniejsza ni� wszystko, co zdarzy�o si� jej
widzie� do tej pory. Tuf prowadzi� w milczeniu, patrz�c przed
siebie, z Daxem zwini�tym na kolanach w mi�kk�, pomrukuj�c�
kulk�.
Odda� jej do dyspozycji ca�y pok�ad. Setki koi,
komputerowych terminali, laboratori�w, korytarzy, kabin
sanitarnych, sal treningowych, kuchni, a wszystko to dla niej
jednej. Na S'uthlam w takiej przestrzeni mieszka�oby co
najmniej tysi�c ludzi, w kom�rkach niewiele wi�kszych od szaf.
Tuf wy��czy� na tym pok�adzie grawitacj�, gdy� wiedzia�, �e
jego go�� najlepiej czuje si� w stanie niewa�ko�ci.
- Gdyby mnie pani potrzebowa�a, jestem na
najwy�szym pok�adzie, przy pe�nym ci��eniu. Zamierzam po�wi�ci�
ca�� energi� rozwi�zaniu problem�w S'uthlam. Nie s�dz�, bym
musia� korzysta� z pani rady ani pomocy. Nie zamierzam pani
urazi�, kapitanie, ale z moich gorzkich do�wiadcze� wynika
jasno, i� kontakty tego rodzaju przysparzaj� wi�cej k�opot�w
ni� korzy�ci i odrywaj� mnie od pracy. Je�eli w og�le mo�na
znale�� wyj�cie z po�a�owania godnej sytuacji, w jakiej si�
znale�li�cie, najszybciej uda mi si� do niego dotrze� w�asnymi
si�ami, pracuj�c w ca�kowitym spokoju. Naka�� g��wnemu
komputerowi, by skierowa� "Ark�" w nie�piesznym tempie w stron�
Portu S'uthlam. Ufam, i� kiedy tam dotrzemy, b�d� m�g�
przedstawi� gotowe rozwi�zanie.
- Je�li ci si� nie uda, zabierzemy statek - przypomnia�a
mu ostro. - Takie by�y warunki umowy.
- Jestem tego ca�kowicie �wiadom - odpar� Haviland Tuf. -
Gdyby znu�y�a si� pani podr�, "Arka" oferuje szerok� gam�
rozrywek, uciech i sposob�w sp�dzania wolnego czasu. Prosz�
tak�e korzysta� bez ogranicze� z us�ug automatycznych kuchni.
Serwowane przez nie po�ywienie nie dor�wnuje posi�kom, kt�re
przygotowuj� w�asnor�cznie, cho� z pewno�ci� przewy�sza pod
wzgl�dem smakowym diet� przeci�tnego S'uthlamczyka. Ma si�
rozumie�, liczba posi�k�w nie jest w �aden spos�b ograniczona.
Czu�bym si� zaszczycony mog�c go�ci� pani� u siebie na kolacji
codziennie o osiemnastej zero zero czasu pok�adowego. Uprzejmie
prosz� o punktualne przybycie.
Powiedziawszy to, odszed�.
System komputerowy sprawuj�cy piecz� nad gigantycznym
statkiem wprowadza� naprzemiennie okresy �wiat�a i ciemno�ci,
symuluj�c cykl dzie�-noc. Tolly Mune sp�dza�a noce przed
monitorem holowizyjnym, ogl�daj�c licz�ce sobie setki lat filmy
z planet, kt�re zd��y�y ju� cz�ciowo przej�� do legendy. Dni
natomiast zajmowa�o jej zwiedzanie - najpierw pok�adu, kt�ry
przydzieli� jej Tuf, a potem pozosta�ych cz�ci statku. Im
wi�cej widzia�a, tym wi�kszy ogarnia� j� podziw i niepok�j.
Wiele godzin przesiedzia�a w starym fotelu kapitana na
mostku nawigacyjnym, kt�ry Tuf uzna� za niewygodny i nie
odpowiadaj�cy jego wymaganiom, ogl�daj�c wybrane na chybi�-
trafi� zapisy z licz�cego sobie wiele tysi�cy lat dziennika
pok�adowego "Arki".
Przemierzaj�c labirynt pok�ad�w i korytarzy znalaz�a w
jednym miejscu trzy szkielety (z czego tylko dwa ludzkie) oraz
natrafi�a na skrzy�owanie korytarzy o sczernia�ych i pop�kanych
�cianach, jakby przez jaki� czas dzia�a�a tam bardzo wysoka
temperatura.
Du�o czasu sp�dzi�a w odkrytej przypadkowo bibliotece,
dotykaj�c i bior�c do r�ki zabytkowe ksi��ki drukowane na
cienkich p�atkach metalu lub plastyku, a niekt�re na prawdziwym
papierze.
Zajrza�a tak�e na l�dowisko, gdzie ogl�da�a ze zdumieniem
staro�ytne statki zgromadzone przez Tufa. W arsenale oszo�omi�
j� widok niesamowitej ilo�ci uzbrojenia; niekt�re rodzaje broni
by�y od dawna zapomniane, inne zakazane, a zasady dzia�ania
jeszcze innych nie mog�a w �aden spos�b si� domy�li�.
Przesz�a na piechot� ca�y trzydziestokilometrowy g��wny
korytarz, ci�gn�cy si� od dziobu do rufy statku. Odg�os jej
krok�w powraca� zwielokrotnionym echem, a ci�ki oddech ni�s�
si� daleko w ograniczonej metalowymi �cianami przestrzeni.
Otacza�y j� niedu�e zbiorniki s�u��ce hodowli tkanek i znacznie
wi�ksze, przeznaczone do klonowanych organizm�w.
Dziewi��dziesi�t procent by�o pustych, ale tu i �wdzie widzia�a
rosn�ce �ywe istoty. Przygl�da�a si� przez zakurzone szk�o i
g�sty, p�przezroczysty p�yn kszta�tom wielko�ci d�oni i
dor�wuj�cym rozmiarami wagonikom pneumatycznych poci�g�w i
czu�a, jak po grzbiecie przebiegaj� jej nieprzyjemne ciarki.
Og�lnie rzecz bior�c statek wywar� na Tolly Mune niemi�e,
a nawet lekko przera�aj�ce wra�enie.
Jedyna oaza ciep�a znajdowa�a si� w tym zak�tku g�rnego
pok�adu, gdzie mieszka� Haviland Tuf. D�ugie i w�skie
pomieszczenie komunikacyjne, kt�re kaza� przerobi� na centraln�
sterowni�, by�o przytulne i wygodne. Pokoje, kt�re obra� za
swoj� kwater�, wype�nia�y ogromniaste meble oraz zadziwiaj�ca
zbieranina przer�nych drobiazg�w zgromadzonych podczas wielu
podr�y. W powietrzu unosi� si� zapach jedzenia i piwa, odg�os
krok�w nie budzi� martwego echa, by�o tu �wiat�o, d�wi�ki i
�ycie. A tak�e koty.
Koty mog�y swobodnie porusza� si� po ca�ym statku, lecz
wi�kszo�� z nich wola�a przebywa� w pobli�u Tufa. Mia� ich
teraz siedem. Chaos, d�ugow�osy szary kocur o wynios�ym
spojrzeniu i leniwych, nonszalanckich ruchach, sprawowa� nie
kwestionowan� w�adz�. Najcz�ciej mo�na by�o go zobaczy�
le��cego na g��wnym pulpicie sterowniczym, z puszystym ogonem
poruszaj�cym si� jak metronom. Furia w ci�gu pi�ciu lat
straci�a sporo energii, przybieraj�c w zamian na wadze. W
pierwszej chwili nie pozna�a przyjaci�ki, ale po kilku dniach
dawna za�y�o�� powr�ci�a; przyja�� zosta�a nawi�zana dok�adnie
w tym miejscu, w kt�rym zosta�a zerwana, i od czasu do czasu
Furia nawet towarzyszy�a Tolly w jej w�dr�wkach.
Opr�cz tego by�y jeszcze Niewdzi�czno��, �al, Wrogo�� i
Podejrzliwo��.
- Te koci�ta - powiedzia� Tuf, cho� by�y ju� raczej
m�odymi kotami - stanowi� potomstwo Chaosa i Furii. By�o ich
pi��, ale G�upot� zostawi�em na planecie Namor.
- Zawsze dobrze jest pozby� si� g�upoty - zauwa�y�a. -
Nigdy bym nie przypuszcza�a, �e rozstaniesz si� z kt�rym� ze
swoich kot�w.
- G�upota zapa�a�a trudn� do wyt�umaczenia afektacj�
do niesta�ej i zmiennej kobiety z Namor - wyja�ni�. -
Poniewa� ja mia�em wiele kot�w, ona za� �adnego, taki gest
wydawa� si� jak najbardziej na miejscu. Cho� koty s� tak
wspania�ymi i godnymi podziwu istotami, to w obecnych czasach
stanowi� w galaktyce prawdziw� rzadko��. Dlatego w�a�nie moja
wrodzona hojno�� i poczucie obowi�zku ka�� mi obdarowywa�
kotami takie planety jak Namor. Cywilizacje obcuj�ce z kotami
s� znacznie bogatsze i bardziej ludzkie ni� te pozbawione ich
nie daj�cego si� z niczym por�wna� towarzystwa.
- Masz racj� - zgodzi�a si� z u�miechem Tolly Mune.
Podnios�a Wrogo��, kt�ra akurat znalaz�a si� w zasi�gu jej
r�ki, i pog�adzi�a jej delikatne futerko. - Ale nada�e� im
bardzo dziwne imiona.
- To prawda - potwierdzi� Tuf. - Bardziej pasuj� do ludzi
ni� kot�w. Akurat tak� mia�em wtedy fantazj�.
Niewdzi�czno��, �al i Podejrzliwo�� by�y szare jak ojciec,
Wrogo�� za� czarno-bia�a jak Furia. �al by� t�usty i ha�a�liwy,
Wrogo�� agresywna i swarliwa, Podejrzliwo�� za� nie�mia�a,
dlatego te� najch�tniej przebywa�a pod fotelem Tufa.
Wszystkie uwielbia�y wsp�lne zabawy, tworz�c rozwrzeszczan�
koci� band�, wszystkie te� zdawa�y si� by� zafascynowane osob�
Tolly, ob�a��c j� za ka�dym razem, kiedy sk�ada�a Tufowi
wizyt�. Czasem pojawia�y w najmniej spodziewanych miejscach.
Pewnego dnia Wrogo�� wyl�dowa�a jej na karku, kiedy wje�d�a�a
na jeden z wy�szych pok�ad�w, i Tolly o ma�o nie zemdla�a z
wra�enia. Przywyk�a natomiast do sta�ej obecno�ci �alu, kt�ry
podczas posi�k�w sadowi� si� jej na kolanach, dopraszaj�c si� o
smakowite k�ski.
Si�dmym kotem by� Dax.
Dax, o futrze koloru nocy i oczach przypominaj�cych ma�e
z�ote lampki. Dax, najbardziej leniwy szkodnik, jakiego
zdarzy�o si� jej widzie� w �yciu, kt�ry wola� by� noszony ni�
chodzi� o w�asnych si�ach. Dax, wygl�daj�cy z kieszeni Tufa
albo spod jego czapki, podr�uj�cy na jego kolanach lub
ramieniu. Dax, kt�ry nigdy nie bawi� si� ze starszymi
koci�tami, rzadko wydawa� jaki� odg�os, kt�rego z�ociste
spojrzenie potrafi�o zmusi� nawet dostojnego, ogromnego Chaosa
do opuszczenia fotela, na kt�rym obaj mieli ochot� pole�e�.
Czarny kociak nie opuszcza� Tufa ani na chwil�.
- Tw�j wsp�lnik - powiedzia�a Tolly podczas kt�rego�
posi�ku, mniej wi�cej dwadzie�cia dni po sprowadzeniu si� na
"Ark�". - Wygl�dasz jak... Jak to si� m�wi?
- Istnieje kilka podobnych nazw - odpar� Tuf. - Czarownik,
czarnoksi�nik, mag. Podejrzewam, �e wszystkie wywodz� si� z
mit�w Starej Ziemi.
Tolly skin�a g�ow�.
- Ot� to. Czasem wydaje mi si�, �e to nawiedzony statek.
- Co dowodzi, czemu m�drzej jest polega� na rozs�dku ni�
na uczuciach, kapitanie Mune. Zapewniam pani�, �e nawet gdyby
duchy lub jakie� inne nadnaturalne stworzenia istnia�y
naprawd�, to w ch�odniach "Arki" mieliby�my pr�bki ich kom�rek,
na podstawie kt�rych mogliby�my je odtworzy�. Ja jednak nigdy
nie natrafi�em na takie pr�bki. Owszem, dysponuj� mo�liwo�ciami
wyklonowania kapturzastych smok�w, widm wietrznych,
lykantrof�w, wampir�w, wied�mokrzew�w i wielu innych gatunk�w o
podobnych nazwach, lecz obawiam si�, i� nie maj� one nic
wsp�lnego ze swymi mitycznymi odpowiednikami.
- I bardzo dobrze - odpar�a z u�miechem Tolly.
- Mo�e jeszcze wina? To znakomity gatunek z Rhiann.
- Dobry pomys� - zgodzi�a si�, dolewaj�c sobie do
kieliszka. Znacznie pewniej czu�aby si� z tub�; p�yny w
otwartych naczyniach zachowywa�y si� bardzo zdradliwie,
przejawiaj�c tendencj� do rozlewania si�. - Zasch�o mi w
gardle. Nie trzeba ci �adnych potw