1419

Szczegóły
Tytuł 1419
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1419 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1419 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1419 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: George R. R. Martin Tytul: Repeta (Second Helpings) Z "NF" 4/92 By�o to bardziej przyzwyczajenie ni� hobby i z pewno�ci� nie stanowi�o wyniku celowego, planowanego z zimn� krwi� dzia�ania, ale fakt pozostawa� faktem: Haviland Tuf kolekcjonowa� statki kosmiczne. Lepiej by�oby chyba powiedzie�, �e je po prostu gromadzi�. Bez w�tpienia mia� na to wystarczaj�co wiele miejsca. Kiedy po raz pierwszy postawi� stop� na pok�adzie "Arki", znalaz� tam pi�� czarnych, smuk�ych prom�w orbitalnych o skrzyd�ach w uk�adzie delta, p�katy kad�ub rhianne�skiego frachtowca oraz trzy statki kosmiczne obcych: silnie uzbrojony kr��ownik z Hruun i dwa niezwykle wygl�daj�ce pojazdy, kt�rych dzieje i budowniczowie stanowili nieprzeniknion� tajemnic�. T� zbieranin� uzupe�ni�a uszkodzona handlowa jednostka Tufa, "R�g Obfito�ci Znakomitych Towar�w po Nadzwyczaj Niskich Cenach". By� to jednak tylko pocz�tek. Podczas licznych podr�y Tufa r�norakie statki kosmiczne zacz�y gromadzi� si� na l�dowisku "Arki" niczym k��bki kurzu, jakie zbieraj� si� pod konsolet� komputera, lub papiery zalegaj�ce biurko urz�dnika. Na Freehaven jednoosobowy skuter atmosferyczny g��wnego negocjatora zosta� tak powa�nie uszkodzony podczas udanej pr�by przedarcia si� przez blokad�, �e Tuf czu� si� zobowi�zany udost�pni� negocjatorowi prom "Mantykora" - po podpisaniu kontraktu, ma si� rozumie�. W ten spos�b jego kolekcja wzbogaci�a si� o jednoosobowy skuter atmosferyczny. Na Ganesi kap�ani czcz�cy s�onie nigdy w �yciu nie widzieli ich na oczy, w zwi�zku z czym Tuf wyklonowa� im spore stadko, dorzuciwszy dla urozmaicenia kilka mastodont�w, w�ochatego mamuta i trygijskiego tr�bok�acza. Kap�ani, kt�rzy nie �yczyli sobie utrzymywa� kontakt�w z pozosta�� cz�ci� ludzko�ci, zap�acili mu w naturze, ofiarowuj�c flot� zabytkowych statk�w kosmicznych, kt�rymi podr�owali ich przodkowie. Tuf zdo�a� sprzeda� dwie jednostki do muzeum, pozosta�e za� odda� na z�om, ale zatrzyma� sobie na pami�tk� jeden egzemplarz. Na Karaleo pokona� w pijackich zawodach Ksi�cia Z�otodumnego i otrzyma� w nagrod� luksusow� szalup� kosmiczn� w kszta�cie z�otego lwa, cho� pokonany dostojnik w zdradziecki spos�b zd��y� usun�� z niej wi�kszo�� ozd�b wykonanych z lanego z�ota. R�kodzielnicy z Mhure, szczyc�cy si� ponad miar� swymi zdolno�ciami manualnymi, byli tak zachwyceni sprytnymi smokami, kt�re Tuf wyprodukowa�, by upora�y si� z gn�bi�c� planet� plag� lataj�cych szczur�w, �e nagrodzili go posrebrzanym promem w kszta�cie skrzydlatego smoka. Rycerze �w. Krzysztofa, kt�rych planeta znacznie straci�a na atrakcyjno�ci w zwi�zku z nieodpowiedzialnymi wybrykami wielkich lataj�cych jaszczur�w zwanych tam smokami (cz�ciowo dla osi�gni�cia wi�kszego efektu, a cz�ciowo z braku wyobra�ni), z rado�ci� przyj�li stworzone przez Tufa niewielkie bezw�ose ma�pki, �ywi�ce si� niemal wy��cznie smoczymi jajami. R�wnie� oni w dow�d wdzi�czno�ci dali mu statek. Wygl�da� jak jajko z kamieni i drewna. Wewn�trz znajdowa�y si� mi�kkie fotele obite nat�uszczon� smocz� sk�r�, setki fantastycznych d�wigni i przyrz�d�w wykonanych z mosi�dzu, zamiast ekran�w za� zainstalowano wspania�e witra�e. Na drewnianych �cianach wisia�y r�cznie tkane kobierce przedstawiaj�ce czyny dzielnych rycerzy. Rzecz jasna, statek nie m�g� lata� - ekrany nic nie pokazywa�y, d�wignie i pokr�t�a niczego nie uruchamia�y, system podtrzymywania �ycia za� nie by� w stanie podtrzyma� niczyjego �ycia. Mimo to Tuf przyj�� podarunek. Tak to si� w�a�nie odbywa�o - statek tu, statek tam - a� wreszcie l�dowisko "Arki" przypomina�o wielki galaktyczny �mietnik. Kiedy Tuf postanowi� wr�ci� na S'uthlam, dysponowa� ogromn� liczb� najr�niejszych statk�w kosmicznych. Ju� dawno temu doszed� do wniosku, �e post�pi�by nadzwyczaj nieroztropnie, wracaj�c do systemu Sulstar na pok�adzie "Arki". Kiedy ostatnio opuszcza� ten rejon kosmosu, �ciga�a go ca�a Flotylla Planetarna, by zmusi� go do oddania ostatniej ocala�ej jednostki nale��cej do In�ynierskiego Korpusu Ekologicznego. Mieszka�cy S'uthlam osi�gn�li wysoki stopie� technologicznego rozwoju i podczas pi�ciu lat standardowych, jakie min�y od ostatniej wizyty Tufa, z pewno�ci� udoskonalili swoje kr��owniki i niszczyciele. W zwi�zku z tym nale�a�o najpierw przeprowadzi� ostro�ny rekonesans. Na szcz�cie Haviland Tuf uwa�a� si� za mistrza w tej dziedzinie. Wy��czy� silniki "Arki" w lodowatej, pustej czerni przestrzeni mi�dzygalaktycznej, w odleg�o�ci jednego roku �wietlnego od Sulstar, i pojecha� na l�dowisko, by dokona� inspekcji swojej floty. Po namy�le zdecydowa� si� na szalup� w kszta�cie lwa. By�a stosunkowo obszerna i szybka, mia�a sprawny nap�d gwiezdny i uk�ad podtrzymuj�cy �ycie, Karaleo za� le�a� tak daleko od S'uthlam, �e by�o zupe�nie nieprawdopodobne, by te dwie planety prowadzi�y ze sob� wymian� handlow�. Dzi�ki temu ewentualne niedoskona�o�ci jego przebrania mog�y uj�� nie zauwa�one. Przed wyruszeniem w drog� Haviland Tuf zabarwi� sw� mlecznobia�� sk�r� na ciemnobr�zowy kolor, okry� �ys� czaszk� obfit� peruk�, przyklei� rudoz�ot� brod� i krzaczaste brwi, a wreszcie przyoblek� swe obfite kszta�ty w mn�stwo r�nokolorowych futer (sztucznych) i obwiesi� si� z�otymi �a�cuchami (fa�szywymi, ma si� rozumie�), dzi�ki czemu niczym si� nie r�ni� od karaleo�skiego szlachcica. Wi�kszo�� kot�w pozostawi� na pok�adzie "Arki", ale zabra� ze sob� Daxa, czarnego kociaka o b�yszcz�cych z�otych �lepiach, obdarzonego zdolno�ciami telepatycznymi. Nada� statkowi odpowiednie imi�, za�adowa� spory zapas zupy grzybowej w puszkach i dwie beczu�ki piwa z planety �w. Krzysztofa, wprowadzi� do pami�ci komputera kilka ulubionych gier, po czym wyruszy� w drog�. Dostrze�ono go natychmiast, jak tylko ukaza� si� znowu w normalnej przestrzeni, w pobli�u planety S'uthlam i jej rozleg�ego portu kosmicznego. Na g��wnym ekranie - kt�remu fantazja konstruktor�w nada�a kszta�t du�ego oka - pojawi�a si� szczup�a twarz drobnego m�czyzny o zm�czonym spojrzeniu. - Tu kontrola ruchu Portu S'uthlam - przedstawi� si�. - Mamy ci�, mucho. Czekam na identyfikacj�. Haviland Tuf wyci�gn�� r�k� i w��czy� mikrofon. - Tu "Straszliwy Veldt Zab�jca" - powiedzia� spokojnym, pozbawionym wszelkich emocji g�osem. - Uprzejmie prosz� o zezwolenie na dokowanie. - Nigdy bym si� nie domy�li� - odpar� kontroler ze znu�onym sarkazmem. - Dok cztery-trzydzie�ci-siedem. Koniec. Jego twarz zast�pi� schemat pokazuj�cy po�o�enie wyznaczonego doku, a nast�pnie po��czenie zosta�o przerwane. Zaraz po cumowaniu na pok�ad wesz�o dwoje celnik�w. Kobieta sprawdzi�a puste luki, upewni�a si�, czy ten dziwacznie skonstruowany pojazd nie mo�e wybuchn��, stopi� si� lub w jaki� inny spos�b uszkodzi� paj�czyn�, po czym skontrolowa�a, czy na pok�adzie nie ma �adnych szkodnik�w. W tym czasie jej towarzysz podda� Tufa drobiazgowemu przes�uchaniu dotycz�cemu miejsca pochodzenia, celu podr�y, powod�w, dla kt�rych zjawi� si� na S'uthlam, oraz innych szczeg��w, wstukuj�c wszystkie odpowiedzi do przeno�nego komputerka. Ju� prawie sko�czy�, kiedy z kieszeni Tufa wygramoli� si� Dax i spojrza� na celnika zaspanymi �lepiami. M�czyzna zerwa� si� z miejsca. - Co to?!... - wykrztusi� ze zdumieniem i niewiele brakowa�o, by wypu�ci� komputer. Kociak - no, ju� prawie kot, ale na pewno najm�odszy z gromadki podr�uj�cej na pok�adzie "Arki" - mia� d�ug� jedwabist� sier��, czarn� jak najczarniejsze otch�anie kosmosu, jaskrawoz�ote �lepia i zdumiewaj�co leniwe ruchy. Tuf wzi�� go na r�k� i pog�aska� delikatnie. - To jest Dax, prosz� pana - wyja�ni�. S'uthlamczycy mieli nieprzyjemny zwyczaj traktowania wszystkich zwierz�t jak szkodnik�w, w zwi�zku z czym pragn�� zapobiec jakiej� gwa�townej, a trudnej do przewidzenia reakcji ze strony przedstawiciela w�adz. - Jest ma�ym domowym zwierz�tkiem, ca�kowicie nieszkodliwym. - Wiem, wiem - odpowiedzia� nerwowo urz�dnik. - Lepiej trzymaj go ode mnie z daleka, mucho. Je�li rzuci mi si� do gard�a, narobisz sobie k�opot�w. - Zaiste - odpar� Haviland Tuf. - Uczyni� co w mojej mocy, by okie�zna� jego drapie�no��. Celnik troch� si� odpr�y�. - To tylko ma�y kot, prawda? Jak to si� m�wi, kotlak? - Pa�ska znajomo�� zoologii budzi we mnie zdumienie. - Nie mam poj�cia o zoologii, ale od czasu do czasu ogl�dam filmy w telewizji - odpar� urz�dnik siadaj�c z powrotem w fotelu. - Wnosz� wi�c, i� s� w�r�d nich r�wnie� materia�y dokumentalne - powiedzia� Tuf. - Co� ty! - obruszy� si� m�czyzna. - Wol� romanse i przygod�wki. Haviland Tuf skin�� g�ow�. - Rozumiem. Zapewne w jednym z tych film�w wyst�powa� przedstawiciel kotowatych. Celnik skin�� g�ow�. W tej samej chwili do kabiny wesz�a jego kole�anka. - Wszystko w porz�dku - oznajmi�a. Na widok Daxa spoczywaj�cego w obj�ciach Tufa u�miechn�a si� szeroko. - Koci szkodnik! - wykrzykn�a z zachwytem. - Bardzo ciekawe. - Uwa�aj - ostrzeg� j� m�czyzna. - One wydaj� si� �agodne i mi�e, ale mog� w okamgnieniu wyszarpa� ci p�uca! - Chyba jest na to za ma�y. - Ha! Przypomnij sobie tego z "Tufa i Mune"!. - "Tuf i Mune" - powt�rzy� Haviland Tuf g�osem zupe�nie pozbawionym emocji. Celniczka usiad�a obok swojego kolegi. - W�a�ciwie to mia�o tytu� "Pirat i kapitan portu" - wyja�ni�a. - On by� niespokojnym panem �ycia i �mierci, podr�uj�cym statkiem wielko�ci s�o�ca, ona za� kr�low� Paj�cznika, rozdart� mi�dzy poczuciem lojalno�ci a mi�o�ci�. Wsp�lnie zmienili �wiat - powiedzia� celnik. - Mo�esz to sobie obejrze� w Paj�czniku, je�li lubisz takie rzeczy - poinformowa�a Tufa kobieta. - Tam w�a�nie wyst�puje kot. - Zaiste - odpar� Haviland Tuf i zatrzepota� powiekami. Dax zacz�� cichutko mrucze�. Jego dok znajdowa� si� w odleg�o�ci pi�ciu kilometr�w od centrum portu, Tuf wsiad� wi�c do poci�gu pneumatycznego, kt�ry zawi�z� go do Paj�cznika. W poci�gu obijano go ze wszystkich stron. Nie by�o tu miejsc siedz�cych, musia� wi�c odby� podr� na stoj�co, z czyim� �okciem wbitym pod �ebra, z wykonan� z zimnej pastostali twarz� cybertecha oddalon� zaledwie kilka milimetr�w od jego w�asnej, oraz o�lizg�ym pancerzem jakiej� obcej istoty ocieraj�cym si� o jego grzbiet przy ka�dym hamowaniu wagonika. Wysiadaj�c odni�s� wra�enie, �e poci�g po prostu zwymiotowa� k��bi�c� si� w jego trzewiach t�uszcz�. Na peronie panowa�y niepodzielnie chaos, zgie�k i zamieszanie. Niska m�oda kobieta o niesamowicie ostrych rysach twarzy dotkn�a obcesowo jego sztucznej grzywy i zaproponowa�a odwiedziny w salonie prze�y� erotycznych. Ledwo Tuf zdo�a� si� od niej uwolni�, a ju� stan�� twarz� w twarz z telereporterem wyposa�onym we wszczepion� w �rodek czo�a kamer� i przymilny u�miech; reporter poinformowa� go, �e przygotowuje program o interesuj�cych muchach i chcia�by przeprowadzi� z nim wywiad. Tuf przepchn�� si� obok niego do najbli�szego straganu, kupi� Tarcz� Prywatno�ci i przypi�� j� sobie do paska. Od razu poczu� si� lepiej; na widok Tarczy S'uthlamczycy odwracali uprzejmie spojrzenia, szanuj�c jego wol� i pozwalaj�c w miar� spokojnie dotrze� tam, gdzie akurat mia� zamiar si� uda�. Najpierw skierowa� si� do wizjosalonu. Wynaj�� indywidualn� kabin� wyposa�on� w wygodn� kanap�, zam�wi� tub� miejscowego wodnistego piwa i wypo�yczy� kopi� "Tufa i Mune". Po obejrzeniu filmu uda� si� do biura kapitana portu. - Je�li nie ma pan nic przeciwko temu, pragn��bym zada� jedno pytanie - zwr�ci� si� do m�czyzny siedz�cego za konsolet� w g��wnym holu biura. - Czy Tolly Mune pe�ni jeszcze obowi�zki kapitana Portu S'uthlam? Urz�dnik zmierzy� go niech�tnym spojrzeniem. - Ech, te muchy!... - westchn�� g��boko. - Oczywi�cie. A kt� by inny? - Zaiste, kt� by inny - zgodzi� si� Tuf. - Jest spraw� niezmiernej wagi, abym natychmiast si� z ni� spotka�. - Nie ty jeden tak my�lisz. Nazwisko? - Weemowet, w�drowiec z dalekiego Karaleo, w�a�ciciel "Straszliwego Veldta Zab�jcy". Urz�dnik skrzywi� si�, wprowadzi� dane do komputera, po czym odchyli� si� do ty�u na fotelu, czekaj�c na odpowied�. - Przykro mi, Weemowet - odezwa� si� po d�u�szej chwili. - Mama jest zaj�ta, a jej komputer nigdy nie s�ysza� o tobie, twoim statku ani twojej planecie. Mog� ci� um�wi� na przysz�y tydzie� pod warunkiem, �e powiesz, o co ci chodzi. - Takie rozwi�zanie absolutnie mnie nie zadowala. Sprawa, z jak� przybywam, jest natury osobistej i dlatego chcia�bym niezw�ocznie zobaczy� si� z kapitanem portu. Urz�dnik wzruszy� ramionami. - Wybieraj: defekacja albo ewakuacja. Nic ci nie poradz�. Po namy�le Haviland Tuf si�gn�� r�k� do peruki, �ci�gn�� j� z czaszki, a nast�pnie odklei� sztuczn� brod� i rzuci� dwie sterty w�osia na konsolet�. - Prosz� zwr�ci� uwag�. Nie jestem Weemowet, tylko Haviland Tuf. Przybywam w przebraniu. - Haviland Tuf? - powt�rzy� m�czyzna. - Tak jest. Urz�dnik parskn�� �miechem. - Widzia�em ten film, mucho. Je�li ty jeste� Tuf, to ja jestem Stephan Kobaltowa Gwiazda P�nocy. - Stephan Kobaltowa Gwiazda P�nocy nie �yje ju� od ponad tysi�ca lat, ale ja naprawd� jestem Haviland Tuf. - W og�le go nie przypominasz - stwierdzi� urz�dnik. - Przybywam incognito, w przebraniu leo�skiego szlachcica. - A, prawda. Zapomnia�em. - Ma pan niezwykle kr�tk� pami��. Czy zechce pan poinformowa� Tolly Mune, �e Haviland Tuf powr�ci� na S'uthlam i pragnie natychmiast z ni� rozmawia�? - Nie - odpar� bez ogr�dek urz�dnik. - Ale na pewno opowiem o tym przyjacio�om podczas wieczornej orgii. - Mam zamiar przekaza� jej kwot� szesnastu milion�w pi�ciuset tysi�cy standard�w. - Szesna�cie milion�w pi��set tysi�cy? - powt�rzy� z podziwem m�czyzna. - To kupa forsy. - Dysponuje pan zadziwiaj�c� umiej�tno�ci� stwierdzania oczywistych fakt�w - powiedzia� Tuf z niewzruszon� min�. - Przekona�em si�, �e zaw�d in�yniera ekologa mo�e przynosi� znaczne profity. - Bardzo si� ciesz�. - Urz�dnik pochyli� si� do przodu w fotelu. - S�uchaj no, Tuf, Weemowet, czy jak tam si� nazywasz. Mi�o mi si� z tob� gaw�dzi, ale mam mn�stwo pracy. Je�li w ci�gu paru sekund nie zabierzesz z pulpitu swojej sier�ci i nie znikniesz mi z oczu, wezw� ochroniarzy. - Mia� chyba zamiar doda� co� jeszcze na ten temat, ale przerwa� mu brz�czyk, kt�ry rozleg� si� z konsolety. - S�ucham? - zapyta�, spogl�daj�c na ekran. - Ach, tak. Jasne, Mamo. C�... du�y, nawet bardzo du�y, jakie� dwa i p� metra wzrostu i potworne brzuszysko, wr�cz nieprzyzwoite. Hmmm... Nie, mn�stwo w�os�w, przynajmniej do chwili, kiedy �ci�gn�� je sobie z g�owy i rzuci� mi na konsolet�. Nie. Twierdzi, �e podr�uje w przebraniu. Tak. Podobno ma dla ciebie jakie� niesamowite miliony standard�w. - Szesna�cie milion�w pi��set tysi�cy - u�ci�li� Tuf. Urz�dnik prze�kn�� z wysi�kiem �lin�. - Oczywi�cie, Mamo. Natychmiast. - Przerwa� po��czenie i spojrza� ze zdumieniem na Tufa. - Chce ci� widzie�. Te drzwi - wskaza� palcem. - Tylko uwa�aj, w jej gabinecie nie ma grawitacji. - Nie jest mi obca awersja kapitana portu do si�y ci�ko�ci - odpar� Haviland Tuf, po czym zgarn�� z pulpitu peruk� i brod�, wetkn�� je pod pach� i skierowa� si� z godno�ci� w stron� wskazanych drzwi, kt�re rozsun�y si� przed nim. Czeka�a na niego w gabinecie unosz�c si� w powietrzu w�r�d zmi�tych papier�w. Mia�a skrzy�owane nogi, a jej d�ugie, stalowosrebrne w�osy falowa�y wok� otwartej, szczerej, pospolitej twarzy niczym smuga dymu. - Wi�c jednak wr�ci�e� - powiedzia�a, gdy do pokoju wp�yn�� Haviland Tuf. Tuf nie czu� si� dobrze w zerowej grawitacji. Dotar�szy do fotela przeznaczonego dla go�ci, starannie przymocowanego do tego, co powinno by� pod�og�, przypi�� si� pasami i z�o�y� r�ce na imponuj�cej wypuk�o�ci brzucha. Zapomniana peruka unosi�a si� samotnie w powietrzu, przesuwana pr�dami powietrza. - Pani sekretarz odm�wi� przekazania informacji, kt�rych mu udzieli�em - powiedzia�. - W jaki spos�b domy�li�a si� pani, �e to ja? U�miechn�a si�. - A kto inny m�g�by nazwa� sw�j statek "Straszliwym Veldtem Zab�jc�"? Poza tym lada dzie� minie dok�adnie pi�� lat. Mia�am przeczucie, �e jeste� z tych punktualnych, Tuf. - Rozumiem. - Dostojnym ruchem si�gn�� pod obfite fa�dy swych sztucznych futer, otworzy� wewn�trzn� kiesze� i wydoby� z niej winylowy portfel z wieloma ma�ymi przegr�dkami, z kt�rych ka�da zawiera�a jeden kryszta� pami�ci. - Niniejszym mam przyjemno�� przekaza� pani sum� szesnastu milion�w pi�ciuset tysi�cy standard�w, stanowi�c� po�ow� nale�no�ci, jak� jestem d�u�ny Portowi S'uthlam za wyremontowanie i wyposa�enie "Arki". Kwota ta zosta�a zdeponowana w bankach na Ozyrysie, ShanDellor, Starym Posejdonie, Ptoli, Lyss i Nowym Budapeszcie. Te kryszta�y zapewni� swobodny dost�p do niej. - Dzi�ki - odpar�a Tolly Mune. Wzi�a od Tufa portfel, zajrza�a do niego bez wi�kszego zainteresowania, po czym wypu�ci�a go z r�ki. Natychmiast pop�yn�� w kierunku peruki. - By�am pewna, �e zdob�dziesz t� fors�. - Pani wiara w m�j zmys� do robienia interes�w nape�nia mnie dum� i rado�ci� - powiedzia� Haviland Tuf. - A teraz przejd�my do filmu... - "Tuf i Mune"? Widzia�e� go? - Zaiste. - A niech mnie! - wykrzykn�a Tolly u�miechaj�c si� ze z�o�liw� satysfakcj�. - I co o tym my�lisz? - Jestem zmuszony przyzna�, i� z oczywistych powod�w wywo�a� we mnie co� w rodzaju perwersyjnej fascynacji. Sam pomys� zrealizowania takiego dzie�a mile �echce moj� pr�no��, lecz jego wykonanie pozostawia wiele do �yczenia. - A co najbardziej ci si� nie podoba�o? Tuf uni�s� d�ugi, bia�y palec. - Ujmuj�c to jednym s�owem: nie�cis�o��. Skin�a g�ow�. - Rzeczywi�cie, Tuf z filmu wa�y mniej wi�cej po�ow� tego co ty, ma znacznie bardziej ruchliw� twarz, nie wyra�a si� nawet w jednej trzeciej tak wyszukanie, ma mi�nie paj�czarza i koordynacj� ruchow� akrobaty, ale przynajmniej ogolili mu g�ow�, �eby zachowa� zgodno�� z faktami. - Ma w�sy - zauwa�y� Haviland Tuf. - Ja ich nie posiadam. - Widocznie uznali, �e doda mu to charakteru. Zwr�� jednak uwag�, co zrobili ze mn�. Nie mam pretensji o to, �e odj�li mi pi��dziesi�t lat ani o to, �e dali twarz ksi�niczki z Vandeen, ale te przekl�te piersi!... - Bez w�tpienia pragn�li w ten spos�b podkre�li� pani ssacze pochodzenie - odpar� Tuf. - To wszystko mo�na uzna� za drobne korekty wprowadzone z my�l� o podniesieniu walor�w estetycznych dzie�a. Znacznie wi�kszy sprzeciw budzi we mnie beztroska swoboda, z jak� potraktowano moje przekonania i filozofi� �yciow�. Czuj� si� zmuszony stanowczo zaprotestowa� przeciwko mojej fina�owej przemowie, w kt�rej dowodz�, jakoby rozkwitaj�ca ludzko�� mog�a rozwi�za� wszystkie problemy, jakie pojawi� si� na jej drodze rozwoju, oraz jakoby in�ynieria ekologiczna uwolni�a S'uthlamczyk�w od wszelkich obaw, pozwalaj�c im rozmna�a� si� bez �adnych ogranicze�, a tym samym zbli�a� si� szybko do celu, jakim jest wielko�� i osi�gni�cie bosko�ci. Stanowi to dok�adne zaprzeczenie pogl�d�w, jakie przedstawi�em pani poprzednim razem, kapitanie Mune. Je�li si�gnie pani pami�ci� do naszej ostatniej rozmowy, bez trudu przypomni pani sobie, �e jasno i wyra�nie wyrazi�em w�wczas pogl�d, i� jakakolwiek technologiczna lub ekologiczna ingerencja w wasze problemy mo�e jedynie na jaki� czas przyhamowa� ich narastanie, lecz nie rozwi��e ich tak d�ugo, jak d�ugo wasi obywatele b�d� kontynuowa� niczym nie ograniczon� reprodukcj�. - By�e� bohaterem - zauwa�y�a Tolly Mune. - Nie mogli przedstawi� ci� jako przeciwnika �ycia. - Dostrzeg�em r�wnie� wiele innych pomy�ek i przeinacze�. Widzowie, kt�rzy mieli nieszcz�cie obejrze� to dzie�o, otrzymali ca�kowicie fa�szywy obraz wydarze� sprzed pi�ciu lat. Furia jest nieszkodliw�, aczkolwiek obdarzon� temperamentem kotk�, kt�rej przodkowie zostali udomowieni u zarania dziej�w ludzko�ci. O ile sobie przypominam, kiedy ona i ja zostali�my zdradziecko wpl�tani w oszuka�cz� afer�, maj�c� na celu zmuszenie mnie do oddania "Arki", oboje nie stawiali�my najmniejszego oporu. Furia nie rozszarpa�a ani jednego z funkcjonariuszy waszej ochrony, nie m�wi�c ju� o sze�ciu. - Ale zadrapa�a mnie raz w r�k� - skontrowa�a Tolly. - Co� jeszcze? - Odnosz� si� z najwi�kszym szacunkiem i aprobat� do poczyna� Josena Raela i Rady Planety - ci�gn�� Tuf. - Co prawda, ich post�powanie wobec mnie cechowa� ca�kowity brak skrupu��w, ale musz� stanowczo stwierdzi�, i� Josen Rael ani nie podda� mnie torturom, ani nie u�mierci� �adnego z moich kot�w, by nak�oni� mnie w ten spos�b do podporz�dkowania si� jego woli. - Nawet nie mia� takiego zamiaru - uzupe�ni�a Tolly Mune. - W gruncie rzeczy to by� porz�dny cz�owiek. - Westchn�a g�o�no. - Biedny Josen. - Wreszcie dotarli�my do sedna sprawy. Sedno, zaiste... Niezwyk�e s�owo, ale znakomicie pasuj�ce do sytuacji. Ot� sednem sprawy, kapitanie Mune, by�a i nadal pozostaje natura naszego zak�adu. Kiedy zjawi�em si� tutaj na pok�adzie "Arki", by dokona� niezb�dnych napraw, wasza Rada Planety postanowi�a j� zdoby�. Poniewa� jednak odm�wi�em sprzeda�y, wy za� nie mieli�cie �adnych prawnych podstaw, by dokona� konfiskaty, wzi�li�cie podst�pem do niewoli Furi� i zagrozili�cie jej unicestwieniem, je�eli nie zgodz� si� na wasze warunki. Czy prawid�owo oddaj� przebieg tamtych wydarze�? - Mniej wi�cej - zgodzi�a si� uprzejmie. - Uda�o nam si� wyj�� z impasu dzi�ki zak�adowi. Podj��em si� za�egna� kryzys �ywno�ciowy gro��cy waszej planecie, a tym samym oddali� widmo powszechnego g�odu. Gdyby mi si� nie uda�o, "Arka" sta�aby si� wasz� w�asno�ci�. Gdyby pr�ba zako�czy�a si� powodzeniem, mieli�cie zwr�ci� mi Furi�, a tak�e wykona� wszystkie naprawy, jakich sobie �yczy�em, i da� mi dziesi�� lat standardowych na zebranie sumy koniecznej do uregulowania rachunku. - Dok�adnie tak by�o. - Jednak mimo najszczerszych wysi�k�w nie mog� sobie przypomnie�, by w kt�rymkolwiek punkcie naszej umowy znajdowa�a si� cho�by najdrobniejsza wzmianka o pani cielesnych powabach, kapitanie Mune. Jestem jak najdalszy od lekcewa�enia niezwyk�ej brawury, jak� wykaza�a pani, gdy Rada Planety unieruchomi�a poci�gi pneumatyczne i zamkn�a wszystkie �luzy. Postawi�a pani na szali swoje �ycie i karier�, rozbi�a szyb� z plastostali, przeby�a kilka kilometr�w pr�ni chroniona jedynie cienkim materia�em skafandra i pos�uguj�c si� minirakietkami, umkn�a pogoni funkcjonariuszy ochrony portu, a wreszcie cudem unikn�a �mierci, kiedy ca�a wasza Flotylla Planetarna ruszy�a do ataku na "Ark�". Nawet kto� tak prostolinijny i nie znosz�cy przesady jak ja musi przyzna�, �e czyny te kwalifikuj� si� do miana heroicznych, a nawet romantycznych, i �e w zamierzch�ych czasach z pewno�ci� sta�yby si� zaczynem wielu legend. Mimo to pozostaj� w niezachwianym przekonaniu, i� celem tej melodramatycznej tudzie� zuchwa�ej eskapady by�o zwr�cenie mi Furii, a tym samym dope�nienie warunk�w umowy, nie za� oddanie si� we w�adanie moim - zamruga� dostojnie - ��dzom. Co wi�cej, sama pani stwierdzi�a w�wczas, i� motywem pani dzia�a� by�o poczucie honoru i obawa przed demoralizuj�cym wp�ywem, jaki "Arka" mog�aby wywrze� na waszych przyw�dc�w. O ile sobie przypominam, nie mia�y z tym nic wsp�lnego ani fizyczna nami�tno��, ani romantyczna mi�o��. Tolly Mune u�miechn�a si� szeroko. - Sp�jrz na nas, Tuf. Za choler� nie wygl�damy na par� galaktycznych kochank�w. Ale chyba sam przyznasz, �e w ten spos�b ta historia sporo zyska�a na atrakcyjno�ci. D�uga twarz Tufa w dalszym ci�gu pozosta�a doskonale nieruchoma. - Z pewno�ci� nie chce pani broni� tego pozostawiaj�cego tak wiele do �yczenia filmu? Parskn�a g�o�nym �miechem. - Broni� go? Do licha, sama napisa�am scenariusz! Haviland Tuf zamruga� sze�� razy. Nim jednak zdo�a� cokolwiek odpowiedzie�, drzwi rozsun�y si� i do gabinetu wpad�a gromada wrzeszcz�cych jeden przez drugiego reporter�w. Ka�dy mia� po�rodku czo�a trzecie oko, rejestruj�ce pilnie wszystko, co dzia�o si� dooko�a. - Sp�jrz tutaj, Tuffer! U�miechnij si�! - Masz ze sob� jakie� koty? - Czy podpisze pani kontrakt �lubny, kapitanie? - Gdzie jest "Arka"? - Hej, obejmijcie si�! - Gdzie si� tak opali�e�, kupcze? - Co si� sta�o z twoimi w�sami? - Jakie jest twoje zdanie na temat "Tufa i Mune", obywatelu Tuf? - Co porabia Furia? Unieruchomiony w fotelu Haviland Tuf oceni� sytuacj� kilkoma szybkimi, precyzyjnymi spojrzeniami, po czym zamruga� i nic nie odpowiedzia�. Grad pyta� sypa� si� bez przerwy a� do chwili, kiedy Tolly odepchn�a si� od �ciany, przedar�a si� bez trudu przez hord� reporter�w, wyl�dowa�a na fotelu obok Tufa, wzi�a go pod r�k� i poca�owa�a lekko w policzek. - Nie b�d�cie tacy w gor�cej wodzie k�pani - powiedzia�a. - Przecie� on dopiero co tu przylecia�. - Podnios�a r�k�. - Przykro mi, ale nie odpowiadamy na �adne pytania. Chcemy zosta� sami. B�d� co b�d� min�o ju� pi�� lat. Dajcie nam troch� czasu, �eby�my znowu przyzwyczaili si� do siebie. - Czy polecicie razem na "Ark�"? - zapyta� kt�ry� z bardziej agresywnych reporter�w. Unosi� si� w powietrzu nie dalej ni� p� metra przed twarz� Tufa, taksuj�c go spojrzeniem trzeciego oka. - Oczywi�cie - odpar�a Tolly Mune. - A gdzie� by indziej? Dopiero kiedy "Straszliwy Veldt Zab�jca" oddali� si� znacznie od Portu S'uthlam lec�c w kierunku "Arki", Haviland Tuf zjawi� si� ponownie w kabinie, kt�r� odda� do dyspozycji Tolly Mune. Wzi�� prysznic, wyszorowa� si� dok�adnie i usun�� resztki charakteryzacji. Jego poci�g�a, ca�kowicie bezw�osa twarz by�a r�wnie bia�a i nieprzenikniona jak kartka papieru. Mia� na sobie prosty szary kombinezon podkre�laj�cy rozmiary imponuj�cego brzucha, jego �ys� czaszk� za� zdobi�a zielona czapeczka z daszkiem i z�otym emblematem In�ynierskiego Korpusu Ekologicznego. Na szerokim ramieniu usadowi� si� z�otooki Dax. Tolly Mune le�a�a w niedba�ej pozie, s�cz�c piwo rycerzy �w. Krzysztofa, ale u�miechn�a si� na jego widok. - Diabelnie dobre to piwsko - powiedzia�a. - A to co? Chyba nie Furia? - Furia przebywa na pok�adzie "Arki" wraz ze swym partnerem i koci�tami, cho� w gruncie rzeczy trudno uwa�a� je jeszcze za koci�ta. Od mojej ostatniej bytno�ci na S'uthlam kocia populacja "Arki" znacznie si� powi�kszy�a, cho� z pewno�ci� nie tak bardzo, jak ludzka populacja pani planety, kapitanie. - Zasiad� dostojnie w fotelu. - To jest Dax. O ile ka�dy kot, ma si� rozumie�, jest jedyny w swoim rodzaju, to tego mo�na uzna� za wr�cz niezwyk�ego. Powszechnie wiadomo, �e wszystkie koty dysponuj� zacz�tkiem czego� w rodzaju zdolno�ci pozazmys�owych. W zwi�zku z niezwyk�ym splotem wydarze�, w jakich uczestniczy�em na planecie Namor, uruchomi�em program maj�cy na celu pog��bienie i rozszerzenie tych wrodzonych kocich zdolno�ci. Dax stanowi rezultat tego programu, szanowna pani. ��czy nas niezwyk�e zrozumienie, jego zdolno�ci parapsychiczne za� wykraczaj� znacznie poza przeci�tno��. - Kr�tko m�wi�c, wyklonowa�e� sobie kota telepat� - stwierdzi�a Tolly. - Bystro�� pani umys�u w dalszym ci�gu budzi m�j najg��bszy podziw - odpar� Tuf splataj�c d�onie na brzuchu. - Odnosz� wra�enie, i� mamy wiele do om�wienia. Mo�e b�dzie pani tak mi�a i wyja�ni mi, dlaczego za�yczy�a sobie pani, bym ponownie sprowadzi� "Ark�" do Portu S'uthlam, dlaczego upar�a si� pani, by mi towarzyszy�, a wreszcie czemu uzna�a pani za stosowne wpl�ta� mnie w t� dziwaczn�, aczkolwiek ca�kowicie zmy�lon� histori�, nie pytaj�c mnie wcze�niej o zdanie ani nie zasi�gaj�c mojej opinii? Tolly Mune westchn�a g��boko. - Tuf, czy pami�tasz, jak wygl�da�y sprawy, kiedy rozstawali�my si� pi�� lat temu? - Moja pami�� w najmniejszym stopniu nie uleg�a os�abieniu. - To dobrze. W takim razie chyba pami�tasz r�wnie�, �e zostawi�e� mnie tkwi�c� po same uszy w cuchn�cym bagnie? - Spodziewa�a si� pani natychmiastowego zwolnienia z funkcji kapitana portu, postawienia przed s�dem pod zarzutem pope�nienia zdrady stanu i zes�ania do kolonii karnej na asteroidach Lardera. Mimo to odpowiedzia�a pani odmownie na moj� ofert� zapewnienia nieodp�atnego transportu do dowolnego systemu planetarnego, wybieraj�c wi�zienie i nie�ask�. - Tu jest m�j dom, Tuf, i moi ludzie. Czasem zachowuj� si� jak cholerni g�upcy, ale ja jestem jedn� z nich. - Pani poczucie lojalno�ci budzi m�j najg��bszy szacunek. Jednak wnosz�c z faktu, �e wci�� jeszcze jest pani kapitanem portu, nale�y si� domy�la�, i� okoliczno�ci uleg�y pewnym zmianom. - J a je zmieni�am. - Zaiste. - Musia�am, je�eli nie chcia�am sp�dzi� reszty �ycia zbieraj�c kombajnem neotraw� w jakim� przekl�tym ci��eniu, kt�re rozrywa�oby mnie na kawa�ki! - Skrzywi�a si� paskudnie. - Ochroniarze zwin�li mnie natychmiast, jak tylko wr�ci�am do portu. Odm�wi�am podporz�dkowania si� poleceniom Rady Planety, z�ama�am prawo, spowodowa�am straty materialne i pomog�am ci uciec statkiem, na kt�ry wszyscy ostrzyli sobie z�by. Ca�kiem nie�le, nie uwa�asz? - Moja opinia nie ma w tej sprawie �adnego znaczenia. - Na tyle nie�le, �e musia�a to by� nieprawdopodobna zbrodnia albo niesamowite bohaterstwo. Josen ci�ko to odchorowa�. Powiadam ci, to wcale nie by� z�y cz�owiek, ale pe�ni� funkcj� Przewodnicz�cego Rady Planety i wiedzia�, co musi zrobi�: oskar�y� mnie o zdrad� stanu. Ale ja te� nie jestem g�upia, Tuf, i te� wiedzia�am, co musz� robi�. - Pochyli�a si� w jego stron�. - Wcale nie podoba�y mi si� moje karty, ale mia�am do wyboru: albo gra� albo rzuci� je na st�. �eby ratowa� sw�j ko�cisty ty�ek musia�am zniszczy� Josena, dyskredytuj�c zar�wno jego, jak i wi�kszo�� cz�onk�w Rady Planety. Musia�am przedstawi� si� jako bohaterka, jego za� ukaza� jako zbrodniarza tak jasno i wyra�nie, �eby dotar�o to do najg�upszego kretyna w najg��bszym zak�tku dolnego miasta. - Rozumiem - powiedzia� Tuf. Dax mrucza� cichutko; Tolly by�a ca�kowicie szczera. - St�d zapewne wzi�o si� to niesmaczne dzie�o zatytu�owane "Tuf i Mune". - Potrzebowa�am kalorii na koszta s�dowe, a to pozwoli�o mi sprzeda� m o j � wersj� wydarze� jednej z najwi�kszych sieci informacyjnych. Powiedzmy, �e lekko podkolorowa�am ca�� histori�. Byli tak zachwyceni, �e zaraz potem postanowili zrealizowa� wersj� fabularn�. Oczywi�cie, nie mia�am nic przeciwko temu, �eby dostarczy� im scenariusz. Naturalnie robi�am to we wsp�pracy z fachowcem, ale to j a m�wi�am mu, co ma pisa�. Josen niemal do samego ko�ca nie wiedzia�, co si� dzieje. Okaza�o si�, �e nie by� a� tak sprytny za jakiego si� uwa�a� i nie oddawa� si� swojej pracy ca�ym sercem. Poza tym otrzyma�am pomoc. - Z jakiego �r�d�a? - G��wnie od m�odego cz�owieka nazwiskiem Cregor Blaxon. - Nie jestem w stanie go sobie przypomnie�. - Nale�a� do Rady Planety. By� ministrem rolnictwa. To diabelnie wa�ne stanowisko, Tuf, a Blaxon by� najm�odszym ministrem w historii i w og�le najm�odszym cz�onkiem Rady. Pewnie uwa�asz, �e mu to wystarczy�o, co? - By�bym wdzi�czny, gdyby zechcia�a pani powstrzyma� si� przed odgadywaniem moich my�li, chyba �e podczas mojej nieobecno�ci uda�o si� pani wykszta�ci� w sobie zdolno�ci telepatyczne. Nie, wcale tak nie uwa�am, kapitanie Mune. Przekona�em si� ju� wielokrotnie, �e nigdy nie nale�y nie docenia� ludzkich ambicji. - Cregor Blaxon by� i jest nadzwyczaj ambitnym cz�owiekiem. Obaj z Josenem nale�eli do technokrat�w, ale Cregor od pocz�tku mierzy� w fotel Przewodnicz�cego Rady. Niestety, Josen Rael posadzi� tam ty�ek jako pierwszy. - Chyba pojmuj� jego motywacje. - Blaxon sta� si� moim sojusznikiem. To, co nam zaproponowa�e�, wywar�o na nim ogromne wra�enie - omnizbo�e, plankton, �limaki od�ywiaj�ce si� zanieczyszczeniami powietrza, wszystkie te cholerne grzyby... Poza tym widzia�, co nam grozi. Robi� wszystko, �eby skr�ci� do minimum testy i jak najszybciej rozpowszechni� twoje pomys�y. Mia�d�y� wszystkich g�upc�w, kt�rzy odwa�yli si� stan�� mu na drodze. Josen Rael by� zbyt zaj�ty innymi rzeczami, �eby zwr�ci� na to uwag�. - Inteligentni, a zarazem efektywni politycy stanowi� gatunek niemal nie znany w galaktyce - zauwa�y� Haviland Tuf. - Zastanawiam si�, czy nie m�g�bym uzyska� od tego Blaxona kilku kom�rek, by w��czy� je do zbior�w zgromadzonych w ch�odniach "Arki". - Nie pozwalasz mi doko�czy�. - Bo zako�czenie tej historii jest najzupe�niej oczywiste. Mo�e zostanie mi to poczytane za pr�no��, lecz zaryzykuj� twierdzenie, �e moje dokonania in�ynierskie zosta�y uznane za sukces, a energiczne wysi�ki czynione przez Cregora Blaxona w celu wprowadzenia ich w �ycie przysporzy�y mu s�awy i uznania. - Nazwa� to Rozkwitem Tufa - powiedzia�a Tolly Mune z cynicznym u�miechem. - Oczywi�cie, dziennikarze natychmiast podchwycili ten termin. Rozkwit Tufa, nowa z�ota era dla S'uthlam. Wkr�tce zbierali�my jadalne porosty ze �cian kana��w �ciekowych, za�o�yli�my uprawy grzyb�w we wszystkich podziemiach, nasze morza pokry�y si� dywanami jadalnych wodorost�w, ryby rozmna�a�y si� w niesamowitym tempie. Zamiast neotrawy i nanopszenicy siali�my twoje omnizbo�e i ju� z pierwszego zbioru uzyskali�my trzykrotnie wi�cej kalorii ni� kiedykolwiek do tej pory. Odwali�e� kawa� pierwszorz�dnej roboty, Tuf. - Komplement zosta� przyj�ty z nale�n� satysfakcj�. - Na szcz�cie dla mnie "Tuf i Mune" trafi� do rozpowszechniania w szczytowym punkcie Rozkwitu Tufa, na d�ugo przed moj� rozpraw�. Creg codziennie karmi� sieci informacyjne ba�wochwalczymi pieniami pod twoim adresem i zapewnia� miliardy ludzi, �e kryzys �ywno�ciowy zosta� bezpowrotnie za�egnany. - Tolly wzruszy�a ramionami. - �eby osi�gn�� cel, uczyni� ci� bohaterem. Nie m�g� inaczej post�pi�, je�li chcia� zaj�� miejsce Josena. A przy okazji i ja na tym zyska�am. M�wi� ci, wszystko splot�o si� w jeden wielki, cholerny w�ze�, ale oszcz�dz� ci szczeg��w. Koniec by� taki, �e Tolly Mune wr�ci�a triumfalnie na swoje stanowisko, Josen Rael za� popad� w nie�ask� i zosta� zmuszony do z�o�enia dymisji. Wraz z nim ust�pi�a po�owa Rady Planety. Cregor Blaxon zosta� nowym przyw�dc� technokrat�w i zwyci�y� w wyborach, kt�re odby�y si� wkr�tce potem. Teraz Creg jest Przewodnicz�cym Rady, a Josen, biedaczek, umar� dwa lata temu. Je�eli chodzi o nas, Tuf, to oboje przeszli�my do legendy. Jeste�my najbardziej romantyczn� par� kochank�w od... cholera, od tych wszystkich zakochanych idiot�w ze staro�ytno�ci. Wiesz, Romeo i Julia, Samson i Dalila, Sodoma i Gomora, Marks i Lenin. Usadowiony na ramieniu Tufa Dax wyda� gro�ny pomruk. Drobne pazurki przebi�y materia� kombinezonu, zag��biaj�c si� w mi�kkie cia�o. Haviland Tuf zamruga�, a nast�pnie podni�s� r�k� i pog�adzi� uspokajaj�co kociaka. - Kapitanie Mune, u�miecha si� pani szeroko i stara si� sprawia� wra�enie, jakby ca�a ta historia zako�czy�a si� jak�e popularnym w�r�d szerokich mas happy endem, lecz mimo to Dax wyra�nie si� zaniepokoi�, wyczuwaj�c gro�ne wiry k��bi�ce si� pod zwodniczo g�adk� powierzchni�. Czy jest pani pewna, �e nie pomin�a �adnej istotnej cz�ci opowie�ci? - Najwy�ej jeden dopisek. - Zaiste. C� to mo�e by�? - Dwadzie�cia siedem lat, Tuf. Kojarzy ci si� to z czym�? - Zaiste. Zanim podj��em si� dzie�a przekszta�cenia ekologii S'uthlam, wasze prognozy wykazywa�y, �e od powszechnej kl�ski g�odu dzieli was zaledwie dwadzie�cia siedem lat, zak�adaj�c, �e nie nast�pi znacz�cy spadek przyrostu naturalnego i co najmniej r�wnie wyra�ny wzrost produkcji �ywno�ci. - To by�o pi�� lat temu - uzupe�ni�a Tolly Mune. - Zaiste. - Dwadzie�cia siedem minus pi��... - ...r�wna si� dwadzie�cia dwa. Zak�adam, �e te �wiczenia z podstaw arytmetyki maj� jaki� konkretny cel. - Zosta�y dwadzie�cia dwa lata. Tyle tylko, �e tych wylicze� dokonano przed pojawieniem si� "Arki", zanim genialny ekolog Tuf i zuchwa�a paj�czarka Mune doprowadzili do zmian na lepsze, zanim nast�pi� cud z rozmno�eniem chleba i ryb, zanim m�ody i odwa�ny Cregor Blaxon zapocz�tkowa� Rozkwit Tufa. Haviland Tuf odwr�ci� g�ow� i spojrza� w oczy siedz�cemu na jego ramieniu Daxowi. - Wyczuwam w jej g�osie wyra�n� nut� sarkazmu - powiedzia� do kota. Tolly Mune westchn�a g��boko, si�gn�a do kieszeni i wyj�a pojemnik z kryszta�ami pami�ci. - �ap, m�j romantyczny kochanku. Tuf bez trudu chwyci� pojemnik swoj� wielk�, bia�� r�k�, ale zachowa� milczenie. - Jest tam wszystko, czego potrzebujesz. Prosto z bank�w pami�ci Rady Planety. Dane o najwy�szym stopniu tajno�ci, ma si� rozumie�. Wszystkie raporty, przewidywania i analizy, ale wy��cznie do twojej wiadomo�ci, rozumiesz? W�a�nie dlatego by�am tak cholernie tajemnicza i dlatego lecimy na "Ark�". Creg i Rada Planety doszli do wniosku, �e nasz romans zapewni nam znakomit� zas�on� dymn�. Niech miliardy ludzi tam, na dole, my�l�, �e kochamy si� jak wariaci. Dop�ki b�d� sobie wyobra�a�, �e ja i ty zdobywamy nowe, nie zbadane do tej pory obszary seksualnych rozkoszy, dop�ty nie zaczn� si� zastanawia�, co tu naprawd� robimy, wszystko b�dzie mo�na za�atwi� po cichu. Znowu chcemy chleba i ryb, Tuf, ale tym razem na zakrytym p�misku, rozumiesz? Takie otrzyma�am instrukcje. - Jakie s� najnowsze przewidywania? - zapyta� Haviland Tuf bezbarwnym, pozbawionym emocji g�osem. Dax zerwa� si� raptownie na wszystkie cztery �apy sycz�c z przera�enia. Tolly Mune poci�gn�a �yk piwa i opad�a na oparcie fotela. Przymkn�a powieki. - Osiemna�cie lat. - Nie wygl�da�a teraz na tryskaj�c� energi� sze��dziesi�ciolatk�, tylko na stuletni� kobiet�, kt�r� w rzeczywisto�ci by�a. W jej g�osie da�o si� s�ysze� ogromne znu�enie. - Osiemna�cie lat - powt�rzy�a - i odliczanie trwa bez przerwy. Tolly Mune z pewno�ci� nie nale�a�a do prostaczk�w, kt�rych �atwo zadziwi� byle czym. Ca�e �ycie sp�dzi�a na S'uthlam, z jego zajmuj�cymi ca�e kontynenty miastami, nieprzeliczonymi miliardami istot ludzkich, wie�ami dziesi�ciokilometrowej wysoko�ci, drogami komunikacyjnymi ukrytymi g��boko pod powierzchni� i gigantyczn� wind� orbitaln�, w zwi�zku z czym rozmiary nie robi�y na niej wi�kszego wra�enia. Mimo to musia�a przyzna�, �e w "Arce" by�o co� niesamowitego. Poczu�a to od samego pocz�tku, jak tylko wielka kopu�a okrywaj�ca l�dowisko rozsun�a si� na ich powitanie, a Tuf sprowadzi� w d� "Straszliwego Veldta Zab�jc�" i posadzi� go delikatnie na rozja�nionym delikatn� zielon� po�wiat� stanowisku, w�r�d niezliczonych prom�w orbitalnych i innego z�omu. Kopu�a zamkn�a si� nad ich g�owami, ogromna przestrze� za� wype�ni�a si� powietrzem, kt�re nap�yn�o pod postaci� huraganowego wiatru. Wreszcie Tuf otworzy� drzwi �luzy i zszed� pierwszy po ozdobnych schodkach, kt�re wysun�y si� z paszczy lwa niczym poz�acany j�zyk. U ich podn�a czeka� ju� niewielki tr�jko�owy w�zek. Tuf zasiad� za kierownic�. Przez d�ugi czas jechali wzd�u� szereg�w martwych statk�w kosmicznych, z kt�rych cz�� by�a dziwniejsza ni� wszystko, co zdarzy�o si� jej widzie� do tej pory. Tuf prowadzi� w milczeniu, patrz�c przed siebie, z Daxem zwini�tym na kolanach w mi�kk�, pomrukuj�c� kulk�. Odda� jej do dyspozycji ca�y pok�ad. Setki koi, komputerowych terminali, laboratori�w, korytarzy, kabin sanitarnych, sal treningowych, kuchni, a wszystko to dla niej jednej. Na S'uthlam w takiej przestrzeni mieszka�oby co najmniej tysi�c ludzi, w kom�rkach niewiele wi�kszych od szaf. Tuf wy��czy� na tym pok�adzie grawitacj�, gdy� wiedzia�, �e jego go�� najlepiej czuje si� w stanie niewa�ko�ci. - Gdyby mnie pani potrzebowa�a, jestem na najwy�szym pok�adzie, przy pe�nym ci��eniu. Zamierzam po�wi�ci� ca�� energi� rozwi�zaniu problem�w S'uthlam. Nie s�dz�, bym musia� korzysta� z pani rady ani pomocy. Nie zamierzam pani urazi�, kapitanie, ale z moich gorzkich do�wiadcze� wynika jasno, i� kontakty tego rodzaju przysparzaj� wi�cej k�opot�w ni� korzy�ci i odrywaj� mnie od pracy. Je�eli w og�le mo�na znale�� wyj�cie z po�a�owania godnej sytuacji, w jakiej si� znale�li�cie, najszybciej uda mi si� do niego dotrze� w�asnymi si�ami, pracuj�c w ca�kowitym spokoju. Naka�� g��wnemu komputerowi, by skierowa� "Ark�" w nie�piesznym tempie w stron� Portu S'uthlam. Ufam, i� kiedy tam dotrzemy, b�d� m�g� przedstawi� gotowe rozwi�zanie. - Je�li ci si� nie uda, zabierzemy statek - przypomnia�a mu ostro. - Takie by�y warunki umowy. - Jestem tego ca�kowicie �wiadom - odpar� Haviland Tuf. - Gdyby znu�y�a si� pani podr�, "Arka" oferuje szerok� gam� rozrywek, uciech i sposob�w sp�dzania wolnego czasu. Prosz� tak�e korzysta� bez ogranicze� z us�ug automatycznych kuchni. Serwowane przez nie po�ywienie nie dor�wnuje posi�kom, kt�re przygotowuj� w�asnor�cznie, cho� z pewno�ci� przewy�sza pod wzgl�dem smakowym diet� przeci�tnego S'uthlamczyka. Ma si� rozumie�, liczba posi�k�w nie jest w �aden spos�b ograniczona. Czu�bym si� zaszczycony mog�c go�ci� pani� u siebie na kolacji codziennie o osiemnastej zero zero czasu pok�adowego. Uprzejmie prosz� o punktualne przybycie. Powiedziawszy to, odszed�. System komputerowy sprawuj�cy piecz� nad gigantycznym statkiem wprowadza� naprzemiennie okresy �wiat�a i ciemno�ci, symuluj�c cykl dzie�-noc. Tolly Mune sp�dza�a noce przed monitorem holowizyjnym, ogl�daj�c licz�ce sobie setki lat filmy z planet, kt�re zd��y�y ju� cz�ciowo przej�� do legendy. Dni natomiast zajmowa�o jej zwiedzanie - najpierw pok�adu, kt�ry przydzieli� jej Tuf, a potem pozosta�ych cz�ci statku. Im wi�cej widzia�a, tym wi�kszy ogarnia� j� podziw i niepok�j. Wiele godzin przesiedzia�a w starym fotelu kapitana na mostku nawigacyjnym, kt�ry Tuf uzna� za niewygodny i nie odpowiadaj�cy jego wymaganiom, ogl�daj�c wybrane na chybi�- trafi� zapisy z licz�cego sobie wiele tysi�cy lat dziennika pok�adowego "Arki". Przemierzaj�c labirynt pok�ad�w i korytarzy znalaz�a w jednym miejscu trzy szkielety (z czego tylko dwa ludzkie) oraz natrafi�a na skrzy�owanie korytarzy o sczernia�ych i pop�kanych �cianach, jakby przez jaki� czas dzia�a�a tam bardzo wysoka temperatura. Du�o czasu sp�dzi�a w odkrytej przypadkowo bibliotece, dotykaj�c i bior�c do r�ki zabytkowe ksi��ki drukowane na cienkich p�atkach metalu lub plastyku, a niekt�re na prawdziwym papierze. Zajrza�a tak�e na l�dowisko, gdzie ogl�da�a ze zdumieniem staro�ytne statki zgromadzone przez Tufa. W arsenale oszo�omi� j� widok niesamowitej ilo�ci uzbrojenia; niekt�re rodzaje broni by�y od dawna zapomniane, inne zakazane, a zasady dzia�ania jeszcze innych nie mog�a w �aden spos�b si� domy�li�. Przesz�a na piechot� ca�y trzydziestokilometrowy g��wny korytarz, ci�gn�cy si� od dziobu do rufy statku. Odg�os jej krok�w powraca� zwielokrotnionym echem, a ci�ki oddech ni�s� si� daleko w ograniczonej metalowymi �cianami przestrzeni. Otacza�y j� niedu�e zbiorniki s�u��ce hodowli tkanek i znacznie wi�ksze, przeznaczone do klonowanych organizm�w. Dziewi��dziesi�t procent by�o pustych, ale tu i �wdzie widzia�a rosn�ce �ywe istoty. Przygl�da�a si� przez zakurzone szk�o i g�sty, p�przezroczysty p�yn kszta�tom wielko�ci d�oni i dor�wuj�cym rozmiarami wagonikom pneumatycznych poci�g�w i czu�a, jak po grzbiecie przebiegaj� jej nieprzyjemne ciarki. Og�lnie rzecz bior�c statek wywar� na Tolly Mune niemi�e, a nawet lekko przera�aj�ce wra�enie. Jedyna oaza ciep�a znajdowa�a si� w tym zak�tku g�rnego pok�adu, gdzie mieszka� Haviland Tuf. D�ugie i w�skie pomieszczenie komunikacyjne, kt�re kaza� przerobi� na centraln� sterowni�, by�o przytulne i wygodne. Pokoje, kt�re obra� za swoj� kwater�, wype�nia�y ogromniaste meble oraz zadziwiaj�ca zbieranina przer�nych drobiazg�w zgromadzonych podczas wielu podr�y. W powietrzu unosi� si� zapach jedzenia i piwa, odg�os krok�w nie budzi� martwego echa, by�o tu �wiat�o, d�wi�ki i �ycie. A tak�e koty. Koty mog�y swobodnie porusza� si� po ca�ym statku, lecz wi�kszo�� z nich wola�a przebywa� w pobli�u Tufa. Mia� ich teraz siedem. Chaos, d�ugow�osy szary kocur o wynios�ym spojrzeniu i leniwych, nonszalanckich ruchach, sprawowa� nie kwestionowan� w�adz�. Najcz�ciej mo�na by�o go zobaczy� le��cego na g��wnym pulpicie sterowniczym, z puszystym ogonem poruszaj�cym si� jak metronom. Furia w ci�gu pi�ciu lat straci�a sporo energii, przybieraj�c w zamian na wadze. W pierwszej chwili nie pozna�a przyjaci�ki, ale po kilku dniach dawna za�y�o�� powr�ci�a; przyja�� zosta�a nawi�zana dok�adnie w tym miejscu, w kt�rym zosta�a zerwana, i od czasu do czasu Furia nawet towarzyszy�a Tolly w jej w�dr�wkach. Opr�cz tego by�y jeszcze Niewdzi�czno��, �al, Wrogo�� i Podejrzliwo��. - Te koci�ta - powiedzia� Tuf, cho� by�y ju� raczej m�odymi kotami - stanowi� potomstwo Chaosa i Furii. By�o ich pi��, ale G�upot� zostawi�em na planecie Namor. - Zawsze dobrze jest pozby� si� g�upoty - zauwa�y�a. - Nigdy bym nie przypuszcza�a, �e rozstaniesz si� z kt�rym� ze swoich kot�w. - G�upota zapa�a�a trudn� do wyt�umaczenia afektacj� do niesta�ej i zmiennej kobiety z Namor - wyja�ni�. - Poniewa� ja mia�em wiele kot�w, ona za� �adnego, taki gest wydawa� si� jak najbardziej na miejscu. Cho� koty s� tak wspania�ymi i godnymi podziwu istotami, to w obecnych czasach stanowi� w galaktyce prawdziw� rzadko��. Dlatego w�a�nie moja wrodzona hojno�� i poczucie obowi�zku ka�� mi obdarowywa� kotami takie planety jak Namor. Cywilizacje obcuj�ce z kotami s� znacznie bogatsze i bardziej ludzkie ni� te pozbawione ich nie daj�cego si� z niczym por�wna� towarzystwa. - Masz racj� - zgodzi�a si� z u�miechem Tolly Mune. Podnios�a Wrogo��, kt�ra akurat znalaz�a si� w zasi�gu jej r�ki, i pog�adzi�a jej delikatne futerko. - Ale nada�e� im bardzo dziwne imiona. - To prawda - potwierdzi� Tuf. - Bardziej pasuj� do ludzi ni� kot�w. Akurat tak� mia�em wtedy fantazj�. Niewdzi�czno��, �al i Podejrzliwo�� by�y szare jak ojciec, Wrogo�� za� czarno-bia�a jak Furia. �al by� t�usty i ha�a�liwy, Wrogo�� agresywna i swarliwa, Podejrzliwo�� za� nie�mia�a, dlatego te� najch�tniej przebywa�a pod fotelem Tufa. Wszystkie uwielbia�y wsp�lne zabawy, tworz�c rozwrzeszczan� koci� band�, wszystkie te� zdawa�y si� by� zafascynowane osob� Tolly, ob�a��c j� za ka�dym razem, kiedy sk�ada�a Tufowi wizyt�. Czasem pojawia�y w najmniej spodziewanych miejscach. Pewnego dnia Wrogo�� wyl�dowa�a jej na karku, kiedy wje�d�a�a na jeden z wy�szych pok�ad�w, i Tolly o ma�o nie zemdla�a z wra�enia. Przywyk�a natomiast do sta�ej obecno�ci �alu, kt�ry podczas posi�k�w sadowi� si� jej na kolanach, dopraszaj�c si� o smakowite k�ski. Si�dmym kotem by� Dax. Dax, o futrze koloru nocy i oczach przypominaj�cych ma�e z�ote lampki. Dax, najbardziej leniwy szkodnik, jakiego zdarzy�o si� jej widzie� w �yciu, kt�ry wola� by� noszony ni� chodzi� o w�asnych si�ach. Dax, wygl�daj�cy z kieszeni Tufa albo spod jego czapki, podr�uj�cy na jego kolanach lub ramieniu. Dax, kt�ry nigdy nie bawi� si� ze starszymi koci�tami, rzadko wydawa� jaki� odg�os, kt�rego z�ociste spojrzenie potrafi�o zmusi� nawet dostojnego, ogromnego Chaosa do opuszczenia fotela, na kt�rym obaj mieli ochot� pole�e�. Czarny kociak nie opuszcza� Tufa ani na chwil�. - Tw�j wsp�lnik - powiedzia�a Tolly podczas kt�rego� posi�ku, mniej wi�cej dwadzie�cia dni po sprowadzeniu si� na "Ark�". - Wygl�dasz jak... Jak to si� m�wi? - Istnieje kilka podobnych nazw - odpar� Tuf. - Czarownik, czarnoksi�nik, mag. Podejrzewam, �e wszystkie wywodz� si� z mit�w Starej Ziemi. Tolly skin�a g�ow�. - Ot� to. Czasem wydaje mi si�, �e to nawiedzony statek. - Co dowodzi, czemu m�drzej jest polega� na rozs�dku ni� na uczuciach, kapitanie Mune. Zapewniam pani�, �e nawet gdyby duchy lub jakie� inne nadnaturalne stworzenia istnia�y naprawd�, to w ch�odniach "Arki" mieliby�my pr�bki ich kom�rek, na podstawie kt�rych mogliby�my je odtworzy�. Ja jednak nigdy nie natrafi�em na takie pr�bki. Owszem, dysponuj� mo�liwo�ciami wyklonowania kapturzastych smok�w, widm wietrznych, lykantrof�w, wampir�w, wied�mokrzew�w i wielu innych gatunk�w o podobnych nazwach, lecz obawiam si�, i� nie maj� one nic wsp�lnego ze swymi mitycznymi odpowiednikami. - I bardzo dobrze - odpar�a z u�miechem Tolly. - Mo�e jeszcze wina? To znakomity gatunek z Rhiann. - Dobry pomys� - zgodzi�a si�, dolewaj�c sobie do kieliszka. Znacznie pewniej czu�aby si� z tub�; p�yny w otwartych naczyniach zachowywa�y si� bardzo zdradliwie, przejawiaj�c tendencj� do rozlewania si�. - Zasch�o mi w gardle. Nie trzeba ci �adnych potw