14167
Szczegóły |
Tytuł |
14167 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14167 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14167 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14167 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Johannes von Buttlar
Przybywają z odległych gwiazd
Istoty rozumne we Wszechświecie
Z niemieckiego przełożył Ryszard Turczyn
Tytuł oryginału: Sie kommen von fremden Sternen. Intelligenzen im Ali
1986 , Warszawa 1994
Wydanie I
Konfrontacja z niemożliwym
W nocy z 30 na 31 stycznia 1985 roku o godzinie 1.09 Radio Moscow World Service podało
wiadomość o pojawieniu się UFO nad obszarem ZSRR. Załogi kilku samolotów pasażerskich
zaobserwowały świecący jasnym światłem obiekt latający, który na koniec otoczył się “zielonym
obłokiem".
Zjawisko to było na tyle fascynujące dla gazety związkowej “Trud", że zamieściła artykuł na
jego temat.
Zdumionym oczom załogi rejsowego samolotu Tu-134A ukazała się nagle “duża świecąca
gwiazda", która wysyłała w stronę ziemi stożkowaty promień światła.
Składająca się z kapitana, drugiego pilota, nawigatora oraz inżyniera pokładowego załoga
samolotu odbywającego rejs numer 8352 na trasie Tbilisi-Rostow-Tallin oceniła pułap UFO na 40
do 50 tysięcy metrów. Zdaniem członków załogi, sięgający powierzchni ziemi promień światła był
tak jasny, że z wysokości 10 tysięcy metrów widzieli domy i ulice. Kapitan samolotu Igor Czerkasin
opisał, jak promień ten nagle oświetlił jego samolot i na kilka chwil cała załoga w kabinie została
oślepiona otoczonym różnobarwnymi kręgami strumieniem światła. Igor Czerkasin, nader
doświadczony pilot mający wylatanych 7 tysięcy godzin, odniósł wrażenie, że UFO błyskawicznie
zbliżyło się do samolotu przecinając tor jego lotu, a następnie okryło się dużym “zielonym
obłokiem". Według wypowiedzi jednego z pilotów, “zielony obłok" towarzyszył ich samolotowi w
charakterze “eskorty honorowej" do samego Tallina.
W dalszej części relacji gazety “Trud" podano, że obiekt zarejestrowały radary naziemnej
kontroli lotów i że dostrzegła go załoga innego samolotu rejsowego, lecącego w przeciwnym
kierunku.
Dla zatwardziałych sceptyków obserwacje UFO nie stanowią oczywiście żadnego problemu. Ich
zdaniem, może tu chodzić tylko i wyłącznie o zwykłe pomyłki, o helikoptery, balony
meteorologiczne, meteory, rakiety, satelity, planety i złudzenia optyczne, jeśli nie wręcz o
zwykłe kłamstwa, wymyślane przez ludzi tylko po to, żeby dodać sobie ważności.
Bezkrytyczni fanatycy UFO są z kolei przeświadczeni, że to jacyś “kosmiczni bracia" wysyłają
na Ziemię swoich ambasadorów, którzy mają przekazać “wybrańcom" niesłychanej wagi
informacje.
No i jest jeszcze trochę takich, którzy podchodzą do problemu w sposób rzeczowy i
wolny od uprzedzeń, a mimo to samozwańczy papieże walki z zabobonem ośmieszają ich w
swoich artykułach i jako “roznosicieli irracjonalnej kontrabandy, propagujących intelektualny
śmietnik na temat pozaziemskiego życia" wrzucają do jednego worka razem z niepoważnymi
maniakami i fanatykami UFO.
W samym Związku Radzieckim zresztą przez bardzo długi czas zjawisko UFO
napiętnowane było oficjalnie jako przejaw histerii i wytwór chorej wyobraźni
imperialistycznego świata. Ta jednoznacznie wroga postawa zmieniła się dopiero w latach
osiemdziesiątych: 29 maja 1984 roku agencja Reutera doniosła z Moskwy, że po zaobserwowaniu
tajemniczego obiektu latającego nad miastem Górki powołano specjalną komisję do spraw
UFO, która miała analizować wszelkie informacje na temat niezidentyfikowanych obiektów
latających.
Specjaliści definiują UFO jako niezidentyfikowany obiekt latający, światło na niebie albo na
ziemi, którego wygląd, trajektoria lotu, ogólna dynamika i właściwości świecenia nie dadzą się
wyjaśnić w konwencjonalny sposób.
Amerykański astrofizyk J. Allen Hynek, długoletni doradca sił powietrznych USA, dziś szef
Center for UFO Studies w USA, opracował klasyfikację, według której obserwacje UFO można
podzielić na następujące kategorie:
1. NL - Nocturnal Lights (Nocne Światła):
Dające się całkiem zwyczajnie wytłumaczyć zjawiska na nocnym niebie najczęściej bywają
interpretowane jako UFO. Doświadczeni badacze UFO natomiast potrafią od razu ocenić, czy
w danym przypadku nie chodzi o satelity, meteory, światła lądowania samolotów, planety, balony
i temu podobne.
2. DD - Daylight Discs (Dzienne Dyski):
Obserwowane za dnia UFO najczęściej opisywane są jako owalne lub tarczowate. Te właśnie
obiekty zalicza się do kategorii DD. Także i one
obserwowane są z dużych odległości. Zalicza się tutaj wprawdzie niekiedy również zjawiska
typu NL, ale trudno je precyzyjnie rozgraniczyć. Większość zdjęć UFO przedstawia obiekty z
kategorii DD.
3. RV - Radar/Visual (Obserwacje Radarowo-Wzrokowe):
Nieznanych obiektów latających wykrytych wyłącznie za pomocą radaru nie należy
klasyfikować jako UFO, ponieważ echo radarowe może zostać wywołane przez najróżniejsze
zjawiska naturalne. Na uwagę zasługują natomiast impulsy radarowe potwierdzone obserwac-
jami wzrokowymi i odwrotnie. Do naturalnych przyczyn wywołujących echo radarowe należą
między innymi defekty techniczne, rzadko występujące wpływy meteorologiczne, a także stada
ptaków.
4. CE-I - Close Encounter of the First Kind (Bliskie Spotkanie Pierwszego Stopnia):
Do tej kategorii zalicza się wszystkie obiekty obserwowane z bliska, nie oddziałujące na
otoczenie. Przez “obserwowanie z bliska" rozumie się odległość do 150 m, z tym że w
poszczególnych przypadkach odległość ta może się zmieniać. W każdym razie obserwator
powinien móc rozróżnić istotne szczegóły obiektu. Z tego powodu przypadki zaliczane do tej
kategorii nie dają się tak łatwo wyjaśnić.
5. CE-II - Close Encounter of the Second Kind (Bliskie Spotkanie Drugiego Stopnia):
W tym przypadku dochodzi do fizycznego i psychicznego oddziaływania na otoczenie i
obserwatora, na przykład w formie chwilowego paraliżu, mdłości, oparzeń, gorączki i depresji.
Mogą pozostać na ziemi wypalone ślady, może dojść do awarii prądu. Obserwacje typu CE-II
należą do najbardziej interesujących zjawisk, ponieważ występujące oddziaływania dają się
zbadać naukowo.
6. CE-III - Close Encounter of the Third Kind (Bliskie Spotkanie Trzeciego Stopnia):
W tym przypadku chodzi nie tylko o obserwację nieznanego obiektu latającego z bliska, ale
też o kontakt z jego załogą, czyli ufonautami. Należy tutaj przeprowadzić ścisłe rozróżnienie
między relacjami informującymi o obserwowaniu z niewielkiej odległości postaci we wnętrzu lub w
pobliżu UFO, a sprawiającymi dość niecodzienne wrażenie relacjami z bezpośredniego kontaktu
obserwatora z kosmitami zarówno w formie rozmowy, jak i “wzięć" czy lotów kosmicznych na
pokładzie UFO.
Nieznane obiekty latające stanowią wyzwanie nie tylko dla astronomów, fizyków czy
inżynierów, ale także dla etologów. I tak na przykład reakcja na pojawienie się UFO jest
zdaniem psychologów
niezwykle silnie uzależniona od konstrukcji psychicznej obserwatora. Socjolog z kolei
postrzega te reakcje w ścisłym kontekście społeczno-kulturowym. Dla antropologa wreszcie
oczywiste stają się paralele do mitów i tradycyjnych wierzeń.
Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy UFO są zjawiskami realnymi, czy mamy w ich
przypadku do czynienia z materialnymi obiektami - statkami kosmicznymi.
Ponieważ jak dotąd nie było okazji, by przeprowadzić naukowe badania takiego pojazdu,
jedynym dowodem pozostaje kilka filmów i stosy fotografii, z których olbrzymia większość to
mistyfikacje.
Jeśli UFO miałyby być obiektami fizycznymi, to muszą się skądś brać. Kiedy pojawiły się po raz
pierwszy w latach czterdziestych, uznano je za aparaty latające nowego rodzaju. W okresie zimnej
wojny Amerykanie podejrzewali, że to nowy typ samolotów, skonstruowany przez uprowadzonych
do ZSSR naukowców niemieckich. Rosjanie z kolei uważali, że UFO to tajna broń amerykańska.
Kiedy jednak obserwacje UFO zaczęły się mnożyć, nie pozostało nic innego, jak szukać miejsca
pochodzenia tajemniczych obiektów gdzieś poza Ziemią. Pierwsze loty kosmiczne i rozbudzone
przez nie zainteresowanie innymi światami dostarczyły dogodnej pożywki dla poglądu, że
pozaziemskie cywilizacje właściwie też przecież powinny się nami interesować.
Grudzień 1978.
Australijski reporter Quentin Fogarty ze stacji telewizyjnej “Channel 0-10 Network" spędzał
właśnie świąteczny urlop w Nowej Zelandii, kiedy 26 grudnia zupełnie niespodziewanie
zadzwoniono do niego z macierzystej redakcji. Okazało się, że dział wiadomości uzyskał
informację, iż 21 grudnia przelatujący nad Cieśniną Cooka między Północną a Południową
Wyspą Nowej Zelandii samolot transportowy napotkał jakiś niezidentyfikowany obiekt latający.
Obiekt pojawił się jednocześnie na ekranach radarów naziemnej kontroli lotów lotniska w
Wellington.
Fogarty otrzymał polecenie natychmiastowego przerwania urlopu, skompletowania
doświadczonej ekipy zdjęciowej i nakręcenia reportażu o tym wydarzeniu. Udało mu się pozyskać
Davida i Ngaire Crockett, małżeństwo z dużym doświadczeniem w pracy dla telewizji.
Fogarty postanowił nakręcić swój reportaż niejako “na miejscu", to znaczy w czasie
regularnego rejsu transportowego nad Cieśniną Cooka.
Dnia 30 grudnia 1978 roku o godzinie 23.46 czterosilnikowy transportowiec typu Argosy
wystartował z ładunkiem gazet z lotniska w Wellington kierując się do Christchurch na Wyspie
Południowej. Na pokładzie znajdował się kapitan Bili Startup, drugi pilot Bob Guard, Fogarty i
Crockettowie.
Jakieś 12 minut po północy piloci zwrócili uwagę na niezwykłe światła zbliżające się do półwyspu
Kaikoura. Kapitan Startup odczekał kilka minut, zanim zwrócił się do wieży kontrolnej w
Wellington z zapytaniem, czy nie widzą czegoś dziwnego na ekranach radarów. Kontroler lotów
Geoffrey Causer potwierdził, że w pobliżu półwyspu Kaikoura, w odległości około 18 km od
samolotu, wykryto dwa niezidentyfikowane obiekty. Dopiero teraz piloci poinformowali o tym ekipę
reporterów, która właśnie przygotowywała się do kręcenia pierwszej sceny. Kiedy Crockettowie
filmowali dwa świecące obiekty, do których dołączyło pięć dalszych, Fogarty błyskawicznie
zmienił koncepcję reportażu.
? Widzimy teraz sześć lub siedem, a może jeszcze więcej jasnych punktów nad Kaikoura, a
jak potwierdza lotnisko w Wellington, kilka z nich pojawiło się też na ekranach radarów -
relacjonował na gorąco do mikrofonu.
? Jeden z obiektów znajduje się zaledwie 5 km od was - zameldował nieco później kontroler
lotów. Ale pasażerowie Argosy dawno już dostrzegli oślepiające światło.
? Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że nie żywią wrogich zamiarów - stwierdził Fogarty.
O 1.01 transportowiec wylądował w Christchurch. Pierwotnie planowano nocleg przed lotem
powrotnym. Jednak w związku z incydentem ekipa zdecydowała się polecieć o 2.15 dalej na
północ, do Blenheim. Fogarty zadzwonił do swojego kolegi Dennisa Granta, u którego miał
zanocować, i zaprosił go do wzięcia udziału w locie.
Na krótko przed startem Argosy z Christchurch kontrola lotów nadal informowała, że w okolicy
Kaikoura wciąż stwierdza się obecność niezidentyfikowanych obiektów latających. Zaraz po
przebiciu się przez gęstą powłokę chmur piloci zobaczyli na trasie swojego lotu intensywne światło,
jednocześnie echo obiektu pojawiło się na ekranie pokładowego radaru. Znajdował się on w
odległości około 30 km i zbliżał się do samolotu.
W kilka sekund później dystans zmniejszył się do 16 km. Nagle obiekt odskoczył w prawo i
towarzyszył maszynie przez kilka kilometrów. Kiedy jaskrawo świecące Coś wreszcie zbliżyło się
do samolotu, oczom pasażerów ukazał się gruszkowaty, otoczony wieńcem światła obiekt.
Crockett filmował go przez niemal 330 sekund. Według jego opisu, obiekt “miał formę dzwonu,
bardzo jasny spód, u góry był nieco ciemniejszy i wydawał się mieć coś jakby przezroczystą
kopułę. Ogólnie rzecz biorąc, był bardzo jasny".
W kilka minut po zniknięciu obiektu pasażerowie ujrzeli kolejne UFO. Jednocześnie kontrola
lotów z Wellington poinformowała, że w odległości 30 km od samolotu zlokalizowano
niezidentyfikowany obiekt latający.
31 grudnia po południu Fogarty poleciał do Melbourne. 1 stycznia 1979 r. pokazano w
wiadomościach jego reportaż. W ciągu kilku następnych dni zdjęcia UFO obiegły cały świat.
Oczywiście natychmiast rozgorzały dyskusje na temat, czy kamera rzeczywiście
zarejestrowała UFO, czy też chodziło o jakieś złudzenie. Gama alternatywnych wyjaśnień
sfilmowanego zjawiska sięgała od piorunów plazmowych i kulistych poprzez meteory po
“operujące nocą bez zezwolenia śmigłowce", od oszustwa poprzez odbicia księżycowego blasku
od pól kapusty (na Koikoura) i światła pozycyjne kutrów rybackich po “ściśle tajny amerykański
pocisk samosterujący".
Fakt, że obserwacje zostały potwierdzone wskazaniami radarów i zdjęciami filmowymi,
oczywiście przydaje temu wydarzeniu znaczenia. Zarówno radary naziemne jak i pokładowy radar
Argosy wyłapały obecność niezidentyfikowanych obiektów. Kontroler lotów z Wellington Ken
Bigham potwierdził, że przez około 20 minut obserwował trzy echa, których prędkość wynosiła
od 92,5 do 185 km/h.
W wyniku tego wydarzenia Royal New Zeeland Air Force zarządziła stałą gotowość alarmową
jednego myśliwca przechwytującego Skyhawk, aby w razie pojawienia się nad tym obszarem
kolejnego UFO dokładnie zbadać istotę zjawiska. Po emisji reportażu Fogarty'ego stacja
telewizyjna “Channel 0-10 Network spotkała się z takimi atakami ze wszystkich stron, że rada
nadzorcza postanowiła poddać film specjalistycznej analizie, aby położyć kres niedomówieniom.
Badania prowadzone przez dra Bruce'a Maccabee, eksperta fizyki optycznej i elektroniki
marynarki wojennej USA, odbywały się przy udziale 20 amerykańskich naukowców, częściowo
na miejscu zdarzenia, i zajęły dwa i pół roku. Kiedy wreszcie zakończono je w roku 1981, wynik
brzmiał: pokazane na filmie latające obiekty ponad wszelką wątpliwość przedstawiają
niezidentyfikowane obiekty latające, czyli UFO. Inna interpretacja, na przykład omyłkowe
wzięcie za UFO gwiazd, balonów i temu podobnych jest więc nie do pogodzenia z
wynikiem ekspertyzy.
Dodatkową analizę materiału filmowego, całkowicie niezależnie od prac grupy dra Maccabee,
przeprowadził zajmujący się zjawiskiem UFO zespół badawczy GSW (Ground Saucer Watch).
GSW powołano do życia w roku 1957 w Cleveland w stanie Ohio, a jego celem było
poddawanie relacji o pojawieniu się UFO szczegółowym badaniom prowadzonym przez
wyspecjalizowanych naukowców i techników, “aby położyć kres mnożącym się mistyfikacjom i
zabawie w ciuciubabkę", jak głosi dokument założycielski. GSW współpracuje z około 500
naukowcami, ma kontakty z najznamienitszymi amerykańskimi uniwersytetami i ośrodkami badań
kosmicznych, gdzie prowadzi się niezbędne badania i analizy, np. chemiczne czy
metalurgiczne.
Na podstawie przebadania wieluset przypadków GSW doszło do wniosku, że 60 procent
wszystkich obserwacji trzeba zakwalifikować jako pomyłki. 20 procent zdemaskowano jako
fałszerstwa, ale w przypadku ostatnich 20 procent chodzi o prawdziwe UFO. Innymi słowy,
zaobserwowane w tych przypadkach obiekty nie poddają się konwencjonalnym wyjaśnieniom.
GSW przebadało przy użyciu komputerów około tysiąca zdjęć UFO, zaledwie 44 klasyfikując
jako autentyczne. Do tych ostatnich należy też nowozelandzki reportaż Fogarty'ego.
Zdjęcia UFO oraz materiał filmowy badano przy pomocy komputera firmy Spatial Data Systems
Inc. Odbywa się to w ten sposób, że oryginał zostaje rozłożony przez skaner na około 250 tys.
pikseli (punktów) ułożonych w 512 kolumn i 480 rzędów, i wczytany do pamięci komputera.
Skaner mierzy stopień jasności każdego piksela przyporządkowując mu w skali szarości wartość
od 0 (absolutnie czarny) do 31 (absolutnie biały). Zdjęcia, filmy czy negatywy zostają zatem
rozłożone aż na 250 tysięcy danych liczbowych, które wchodzą do pamięci komputera. W
dowolnym momencie można je wywołać i przedstawić na ekranie monitora jako biało-czarną kopię
oryginału. Niezliczona ilość możliwych kombinacji owych pikseli sprawia, że dowolny fragment
zdjęcia lub poszczególne detale można powiększać, można też dowolnie ustawiać kontrast czyli
rozjaśniać strefy oświetlone i dodatkowo pogłębiać cienie, aby lepiej wydobyć rozmyte
szczegóły oryginału.
Ponadto technika kodowania barw umożliwia wydobywanie informacji z rozkładu szarości.
Wykorzystuje się tu właściwość oka ludzkiego, które znacznie lepiej rozróżnia barwy niż
odcienie szarości. W procedurze tej do komputera podłącza się kolorowy monitor wysokiej
rozdzielczości. Każdemu pikselowi czarno-białego oryginału przyporządkowuje się zgodną z jego
stopniem jasności barwę. Najciemniejsze fragmenty będą miały na ekranie barwę lila bądź
odcienie czerwieni, kolejne coraz jaśniejsze miejsca przetworzone zostaną w odcienie żółci,
zieleni i niebieskiego. Plamy światła oddane zostaną bielą.
Co otrzymujemy w wyniku takiej fotogrametrycznej i densytometrycznej analizy zdjęć UFO?
Z jednej strony można dzięki temu określić budowę, kształt i wielkość, a także położenie
sfotografowanego obiektu. Z drugiej strony można wyliczyć odległość i kąt, pod jakim obiektyw
był zwrócony do obiektu, a tym samym określić jego wielkość. Wreszcie ustereoskopowienie
obrazu pozwala wnioskować o strukturze powierzchni obiektu i wydobywać szczegóły, jakich nie
dałoby się dostrzec na zwykłym zdjęciu. W toku takiej procedury ujawnia się fałszerstwa,
ponieważ refleksy słoneczne zdradzają na przykład obecność nitek, na których zawieszono model
UFO.
Po dokonaniu takich obszernych analiz komputerowych GSW zyskała pewność, że
nakręcony nad Nową Zelandią film z UFO jest prawdziwy.
Ktoś, kto zbywa zjawisko UFO jako zwykłe wymysły półgłówków, powinien ustosunkować się
do następujących faktów:
- niezidentyfikowane obiekty latające obserwowano we wszystkich krajach na Ziemi,
widzieli je ludzie najróżniejszego pochodzenia i o najróżniejszym wykształceniu, poczynając
od tubylców z Nowej Gwinei, a na astronautach kończąc;
? do dnia dzisiejszego 140 astronomów zaobserwowało na niebie zjawiska, które nie dają
się określić inaczej, jak tylko jako niezidentyfikowane obiekty latające;
? stosunkowo częste obserwacje zdarzają się na terenach słabiej zaludnionych w późnych
godzinach nocnych; i tak, najczęstszych obserwacji UFO dokonuje się w pobliżu
wybrzeży morskich między 2 a 4 godziną nad ranem;
? wiele obserwowanych obiektów emituje potężne strumienie energii w postaci światła,
promieniowania podczerwonego bądź mikrofalowego w zakresie GHz (gigaherców);
? z licznych relacji wynika, że bliskość UFO powoduje zablokowanie działania układu
elektrycznego samochodów (zapłon);
? zarejestrowane wokół takich obiektów pole magnetyczne osiągało wartości do 200 tysięcy
Oe (erstedów);
? niektóre z uchwyconych na radarze obiektów rozwijały prędkość naddźwiękową nie
wytwarzając stożka Macha, a więc bez huku, jaki powstaje przy przekraczaniu bariery
dźwięku;
? przeciętny czas obserwacji UFO wynosi od 3 do 17 minut; dla porównania warto
wspomnieć, że pioruny kuliste widoczne są tylko przez 10 do 30 sekund;
? informacje o UFO zgłaszają nie tylko osoby o ograniczonej zdolności obserwacji i jednocześnie
nader bujnej fantazji, ale przeważnie piloci, policjanci i naukowcy;
systematycznie rośnie krąg osób przekonanych o znaczeniu zjawiska UFO dla nauki; należą
do nich naukowcy, inżynierowie oraz osoby pracujące w różnych działach przemysłu, na
uniwersytetach, w instytutach i ośrodkach badawczych;
- 80 procent astronomów zrzeszonych w American Astronomical Society opowiedziało się
za finansowaniem ze środków publicznych programu naukowych badań zjawiska UFO.
Już w roku 1967 przedstawiciele różnych krajów w ONZ zwrócili się do ówczesnego sekretarza
generalnego U Thanta dając wyraz zaniepokojeniu w związku z falą UFO. U Thant zdawał
sobie sprawę, że problem ten winien być postrzegany nie tylko jako specjalność zachodnich
państw uprzemysłowionych, lecz raczej w wymiarze globalnym, dlatego nie bez powodu dał do
zrozumienia przedstawicielom Narodów Zjednoczonych, że niezidentyfikowane obiekty latające
stanowią obok wojny wietnamskiej główny problem, jakim powinna zająć się ONZ.
Nieżyjący już dziś fizyk James E. McDonald, profesor meteorologii w Instytucie Fizyki
Atmosfery na uniwersytecie w Arizonie, wystosował 5 czerwca 1967 roku do sekretarza
generalnego ONZ pismo, w którym wezwał Narody Zjednoczone do niezwłocznego podjęcia
kroków mających na celu wyjaśnienie zjawiska UFO.
Oto treść tego listu:
“Uniwersytet Arizona Sekretarz Generalny U Thant
Instytut Fizyki Atmosfery United Nations
Tucson, Arizona 85 721 United Nations Building
New York, N. Y.
5 czerwca 1967
Szanowny Panie,
Chciałbym raz jeszcze wyrazić podziękowanie za umożliwienie mi spotkania z United
Nations Outer Space Affairs Group, na którym miałem możność przedyskutowania
międzynarodowych aspektów naukowych problemu niezidentyfikowanych obiektów
latających.
Załączam kopię oświadczenia, które zamierzam przedłożyć Outer Space Affairs Group
7 czerwca. Streściłem w nim pokrótce powody, dla których konieczna jest bezzwłoczna i
energiczna akcja Narodów Zjednoczonych w kwestii UFO. Ponieważ zakres tego
problemu jest ogromny, nie sposób w krótkim streszczeniu dogłębnie nakreślić jego
naturę oraz sposoby jego naukowego rozpracowania. W moim przekonaniu poważne i
zdecydowane włączenie się Organizacji Narodów Zjednoczonych, zbieranie materiałów
informacyjnych związanych z problemem i niezwłoczne zainteresowanie nimi kręgów
naukowych wszystkich państw członkowskich przyczyniłoby się do przełamania lęku
przed śmiesznością, który stanowi jeszcze dziś dostateczny powód, aby ignorować
płynące z szerokich kręgów społeczeństwa informacje o pojawieniu się UFO. ONZ
mogłaby i powinna znacznie aktywniej wpływać na obudzenie międzynarodowego
zainteresowania nauki tym zjawiskiem.
Jak niedwuznacznie wynika z załączonego oświadczenia dla Outer Space Affairs
Group, jestem zdania, że należy poważnie wziąć pod uwagę hipotezę, według której owe
niekonwencjonalne obiekty stanowią pewien rodzaj pozaziemskich statków kosmicznych.
Dopiero po szczegółowych osobistych studiach nad problemem zmuszony zostałem do
wzięcia jej pod uwagę. Po trwających przez cały rok intensywnych badaniach nadal muszę
z czysto teoretycznego punktu widzenia uwzględniać tę hipotezę. Przy okazji muszę jednak
zaznaczyć, że właśnie te intensywnie badania wzmocniły moje przekonanie, iż jest to
jedyna możliwa do przyjęcia hipoteza pozwalająca wyjaśnić zdumiewającą liczbę
dokonywanych na całym świecie obserwacji maszynopodobnych obiektów z bliska i na
małej wysokości.
Jestem gotów w każdej chwili służyć Panu lub Pańskim Kolegom radą i pomocą, które
mogą się okazać przydatne z racji mojego osobistego doświadczenia. Problematyka
UFO stanowi zagadnienie naukowe pierwszorzędnej wagi i o międzynarodowym
zasięgu. Uważam, że
powinnością i obowiązkiem Organizacji Narodów Zjednoczonych jest przyśpieszenie
poważnych badań naukowych nad tym problemem.
Wielu poważnie traktujących go naukowców nie wyklucza ewentualności, że w
ostatnich latach miało miejsce coś w rodzaju globalnego nadzorowania Ziemi przez
niezidentyfikowane obiekty latające. Jeśli istnieje choćby cień szansy, że hipoteza ta jest
prawdziwa, powinniśmy zastąpić naszą dotychczasową niewiedzę na temat celu i sensu
takiego przypuszczenia maksymalną wiedzą o tym, co aktualnie ma miejsce.
Nawet jeśli zjawisko to miałoby się okazać innej natury, powinniśmy się starać uzyskać
wiedzę na ten temat. Obecna niewiedza, dotychczasowe zaniedbania i lekceważenie
problemu - wszystko to są pożałowania godne świadectwa naszego ogólnego stosunku
do sprawy, która może mieć pierwszorzędne znaczenie dla całej ludzkości.
Uważam, iż należy jak najpilniej poddać te zjawiska dogłębnym badaniom.
Z poważaniem Pański
James E. McDonald"
W latach 1977/78 ówczesny premier karaibskiej wyspy Grenada, sir Eric Gairy, zażądał
postawienia problemu niezidentyfikowanych obiektów latających na porządku dziennym
Zgromadzenia Ogólnego. Kiedy wreszcie Gairy'emu udało się do tego doprowadzić, zebranym
przedstawiono zadziwiające relacje świadków - między innymi referaty profesora J. Allena Hynka
oraz jego dawnego współpracownika, fizyka atomowego i specjalisty od komputerów, dra
Jacąuesa Vallee.
W swoim przemówieniu na forum Zgromadzenia Ogólnego w dniu 7 października 1977 roku
Gairy wskazał na konieczność powołania komisji lub innego ciała ONZ, które zajęłoby się
badaniem niezidentyfikowanych obiektów latających.
Najpierw żądanie Gairy'ego przedstawiono do dyskusji na Zgromadzeniu Ogólnym.
Wcześniej sprawę miała rozpatrzyć komisja nadzwyczajna pod przewodnictwem ambasadora
NRD, Bernharda Neuge-bauera. Na forum tej komisji prof. dr Wellington Friday, ambasador
nadzwyczajny Grenady, oświadczył, że jest jak najbardziej możliwe, iż ziemskim statkom
kosmicznym uda się nawiązać kontakt ze statkami kosmicznymi istot z innych planet. Ludzkość
powinna przygotować się do kontaktu z obcymi istotami rozumnymi w aspekcie tak filozoficznym
jak i psychicznym. Zwracając się do wielkich mocarstw Wellington dał do zrozumienia, że
wszystkie kraje, z Grenadą włącznie, mają prawo do wglądu w tajne materiały dotyczące stanu
badań nad UFO.
27 listopada 1978 roku na posiedzenie komisji nadzwyczajnej Zgromadzenia Ogólnego
zaproszony został pułkownik US Army Lawrence E. Coyne, który miał opowiedzieć o spotkaniu
z UFO, którego był naocznym świadkiem.
Wieczorem 18 października 1973 roku o godzinie 22.30 Coyne wystartował helikopterem z
Port Columbus w stanie Ohio, żeby powrócić do swojej macierzystej bazy, wojskowego lotniska
Cleveland-Hopkins. Oprócz niego na pokładzie śmigłowca znajdowali się porucznik Arrigo Jezzi,
sierżant John Healey oraz sierżant Robert Yanacsek.
Noc była spokojna, niebo bezchmurne. Helikopter leciał z prędkością prawie 170 km/h na
pułapie 800 m. Tuż po godzinie 23 Yanacsek zauważył na południowo-wschodniej stronie nieba
jakieś czerwone światło. Najpierw myślał, że to samolot, i obserwował je przez mniej więcej
minutę - potem pokazał je pułkownikowi Coyne'owi. Niecałe 30 sekund później światło
nieoczekiwanie zmieniło kierunek i zaczęło lecieć prosto w stronę śmigłowca. Coyne starając się
zejść z jego kursu gwałtownie zanurkował, zmniejszając wysokość o jakieś 200 metrów.
Jednocześnie nawiązał łączność z wieżą kontrolną w Mansfield. Ledwie jednak wieża się
zgłosiła, łączność została przerwana. Wszelkie próby nawiązania łączności na innych
częstotliwościach spełzły na niczym.
Czerwone światło mknęło w stronę helikoptera z prędkością prawie 1100 km/h, nagle
zatrzymało się, zawisło nad helikopterem i dostosowało się do jego prędkości. Dopiero teraz
załoga mogła zaobserwować kształt tajemniczego obiektu. Wyglądał on jak długie na 15-20 m i
nieco spłaszczone na obu końcach “cygaro" z przypominającym kopułę wybrzuszeniem i
odcinał się od bezchmurnego nocnego nieba metalicznym połyskiem. Yanacsek twierdził, że
widział “szereg okienek wokół przypominającego kopułę wybrzuszenia". Widziane wcześniej przez
załogę helikoptera czerwone światło znajdowało się w przedniej części niezidentyfikowanego
obiektu latającego, z tyłu paliło się światło białe. Z tylnego skraju obiektu skierowane było na
śmigłowiec coś w rodzaju “reflektora", zalewającego całą kabinę zielonkawym światłem.
Coyne bezradnie spoglądał na wolno obracającą się dookoła osi strzałkę kompasu. Kiedy po
jakimś czasie niezidentyfikowany obiekt latający zaczął się wznosić, śmigłowiec został
pociągnięty w górę “zupełnie jakby wisiał na holu".
- Na miłość boską, co tu się dzieje? - krzyknął Coyne, kiedy wysokościomierz, zamiast
sygnalizować pułap 500 m i dalsze opadanie, po 4-5 minutach pokazywał już 1350 m. Po
osiągnięciu tego pułapu załoga śmigłowca poczuła nagle coś w rodzaju szarpnięcia i z ulgą
stwierdziła, że obiekt się oddala. Incydent trwał około 5 minut i przebiegał w całkowitej
ciszy.
Po zgaśnięciu zielonkawego światła niezidentyfikowany obiekt latający oddalał się z wielką
prędkością początkowo w kierunku zachodnim, potem skręcił na północny zachód. Z
narastającą prędkością mknął po niebie jako coraz jaśniejszy punkt, aż zniknął. Dopiero teraz
przyrządy kontrolne śmigłowca wróciły do normy, wróciła też łączność. Aż do momentu lądowania
nie było żadnych więcej incydentów.
Coyne nie był jedynym pilotem, który relacjonował na tym nadzwyczajnym posiedzeniu swoje
spotkanie z UFO. Mający za sobą kilka własnych obserwacji niezidentyfikowanych obiektów
latających były astronauta i pułkownik US Air Force Gordon Cooper poinformował o nich
Narody Zjednoczone w nadziei, że w ten sposób wniesie swój wkład w rozwiązanie problemu.
Urodzony 6 marca 1927 roku w Oklahomie Gordon Cooper należał w 1959 roku do pierwszej
siódemki amerykańskich astronautów wybranych do lotu kapsuły kosmicznej Mercury. Cooper
wstąpił do lotnictwa pod koniec lat czterdziestych i wkrótce potem został przeniesiony do
amerykańskiej bazy lotniczej Neubiberg pod Monachium. W roku 1956 otrzymał przydział do
kalifornijskiej bazy lotniczej Edwards jako “project manager".
15 maja 1963 r. Cooper po raz pierwszy poleciał w Kosmos w statku załogowym Mercury.
Przez 34 godziny i 20 minut okrążył 22 razy Ziemię dając dowód, że człowiek jest w stanie
przebywać w kosmosie bez zkody dla organizmu przez dłuższy czas. Swój drugi lot odbył 21
sierpnia 1965 roku w kapsule Gemini 5 wraz z Charlesem Conradem. W ciągu 190 godzin i 56
minut okrążyli Ziemię 120 razy. Z chwilą przejścia na wojskową emeryturę Cooper wycofał się
również z programu kosmicznego NASA. Obecnie jest kierownikiem technicznym Walt Disney
Productions w Kalifornii i zajmuje się wdrażaniem nowoczesnych technologii.
Dnia 7 listopada 1978 roku, na dwa tygodnie przed wygłoszeniem przez sir Erica Gairy'ego
przemówienia na forum Zgromadzenia Ogólnego, Cooper napisał do ambasadora Grenady przy
ONZ, Griffitha, następujący list:
“Pan Ambasador Griffith
Przedstawicielstwo Grenady
w Organizacji Narodów Zjednoczonych
866 Second Avenue
New York, N.Y. 10 017
9 listopada 1978
Szanowny Panie Ambasadorze,
chciałbym przedstawić Panu mój pogląd na temat odwiedzających nas istot z Kosmosu,
zwanych popularnie UFO, i zaproponować, co można zrobić, aby właściwie podejść do
tego problemu.
Wychodzę z założenia, że te pozaziemskie obiekty latające i ich załogi pochodzą z obcych
planet i że znacznie wyprzedzają nas pod względem rozwoju technologicznego. Uważam,
że niezbędny jest program koordynacyjny na najwyższym szczeblu, umożliwiający zbieranie
wszystkich informacji na temat wszelkiego rodzaju spotkań z UFO, analizowanie ich i
podjęcie decyzji co do najodpowiedniejszego sposobu pokojowego nawiązania kontaktu z
przybyszami. Przypuszczalnie, zanim zostaniemy zaakceptowani jako godni członkowie
kosmicznej wspólnoty, będziemy musieli dowieść, że potrafimy rozwiązywać swoje
problemy na drodze pokojowej, a nie poprzez wojny. Takie uznanie zapewniłoby naszemu
światu niebywałe możliwości rozwoju we wszystkich dziedzinach. Narody Zjednoczone
powinny być jak najbardziej zainteresowane odpowiednim i niezwłocznym zajęciem się
tym zagadnieniem.
Pozwalam sobie zaznaczyć, że nie jestem doświadczonym i profesjonalnym badaczem
UFO. Jak dotąd nie miałem zaszczytu ani lecieć UFO, ani też poznać żadnej z ich załóg.
Uważam się jednak za dostatecznie zorientowanego w sprawie, aby podejmować
dyskusję na ten temat, ponieważ dotarłem w bezpośrednią bliskość obszarów, w
których operują. Ponadto w roku 1951 przez dwa dni miałem okazję obserwować wiele z
tych obiektów w czasie lotu - ich najróżniejsze wielkości i formacje. Przelatywały nad
Europą zwykle ze wschodu na zachód. Pułap ich lotu znajdował się daleko powyżej tego,
jaki osiągnąć mogły nasze ówczesne odrzutowce.
Ponadto chciałbym wskazać na fakt, że większość astronautów powstrzymuje się od
dyskusji na temat UFO, ponieważ znalazła się grupa pozbawionych skrupułów osób, które
bezprawnie powołując się na ich nazwiska sprzedawały sfałszowane materiały i
dokumenty narażając na szwank ich dobre imię. Dlatego też kilku z nich, zajmujących
się nadal problematyką UFO, musi zachować daleko idącą ostrożność.
Niektórzy z nas wierzą w UFO, ponieważ widywali takie obiekty na Ziemi bądź z pokładu
samolotu. Z Kosmosu raz tylko zaobserwowano coś, co można zaklasyfikować jako UFO.
Jeśli Narody Zjednoczone miałyby podjąć decyzję o zajęciu się tą problematyką nadając
jej znamiona wiarygodności, być może skłoniłoby to bardziej kompetentnych ode mnie
fachowców do okazania pomocy i podzielenia się swoimi informacjami.
Cieszę się, że wkrótce się zobaczymy. Z poważaniem
L. Gordon Cooper Płk US AF w st. spocz. - astronauta"
Czy pisząc ten list Cooper myślał o dramatycznym incydencie, który kilka dni wcześniej
wydarzył się w Australii wzbudzając zainteresowanie na całym świecie?
Agenci manipulacji
21 października 1978 roku był dniem bezchmurnym, pogoda idealnie nadawała się do lotów.
Dwudziestoletni policjant Frederick Valentich wystartował wieczorem z Melbourne za sterami
wypożyczonej awionetki Cessna 182, żeby udać się na weekend na King Island.
Kiedy jego maszyna przelatywała na wysokości 1400 m nad Cape Utway, między pilotem
(DSJ) a wieżą kontrolną w Melbourne (FSU) odbyła się następująca rozmowa: 19.06.14
Melbourne, tu DSJ. Macie jakieś informacje na temat ruchu na pułapie poniżej 1500 metrów?
23 Tu FSU, halo DSJ, nie ma żadnych informacji o lotach. 26 Tu DSJ, wygląda na to, że
jakaś duża maszyna leci na pułapie poniżej 1500 m.
46 Jaki typ maszyny?
50 Trudno stwierdzić, jest za jasno. Ma cztery... to wygląda na
światła lądowania. 19.07.04 Halo, DSJ.
32 Tu DSJ. Obiekt właśnie przeleciał nade mną z przewyższeniem 300 metrów.
43 Rozumiem, DSJ. Czy możesz potwierdzić, że to duży samolot?
47 Hm... Nie mam pojęcia, zbyt duża prędkość lotu. Czy
w pobliżu są jakieś bojowe odrzutowce?
57 Halo, DSJ - nic nam nie wiadomo o żadnym samolocie
w pobliżu ciebie.
19.08.18 Halo, Melbourne, obiekt zbliża się do mnie od wschodu... 28 DSJ, zgłoś się. 49
Tu DSJ. Wygląda, jakby bawił się ze mną w kotka i myszkę. Przelatuje nade mną dwa trzy razy
z trudną do określenia prędkością.
19.09.02 Zrozumiałem, DSJ. Podaj swoją wysokość.
06 Lecę na wysokości 1350 metrów.
11 Halo, DSJ, potwierdź, że nie możesz zidentyfikować samolotu.
14 Potwierdzam.
18 Zrozumiałem, DSJ.
28 Halo, Melbourne, tu DSJ. To nie jest samolot. To...
46 Melbourne do DSJ. Czy możesz opisać ten samolot?
52 Właśnie przelatuje... ma podłużny kształt... ale nic więcej nie da się powiedzieć. Zbliża się
do mnie z prawej. 19.10.07 Zrozumiałem, DSJ. Jakiej wielkości jest ten obiekt?
20 Halo, Melbourne. Wydaje się, jakby unosił się w powietrzu bez ruchu. To coś wiruje!
Właśnie teraz wiruje dokładnie nade mną. Wysyła zielone światło i wygląda jak z metalu.
Wszystko błyszczy... Powłoka zewnętrzna...
43 DSJ, zgłoś się.
48 Tu DSJ. Obiekt właśnie zniknął.
57 Halo, DSJ?
19.11.03 Halo, Melbourne, czy wiecie, co to za typ samolotu? Czy to jakaś maszyna
wojskowa?
08 DSJ, potwierdź, że samolot właśnie zniknął.
14 Powtórz, Melbourne.
17 DSJ, czy mnie słyszysz? Czy samolot jest jeszcze obok ciebie?
23 Tu DSJ. Właśnie znowu zbliża się do mnie od południowego wschodu.
37 DSJ, zgłoś się.
52 Tu DSJ. Moja maszyna jest dość wolna. Właśnie zamierzałem lądować na pozycji 23/24,
ale znowu zjawiło się to coś.
19.12.04 Zrozumiałem, DSJ. Co zamierzasz?
09 Lecę na King Island. Och... Melbourne... Ten dziwny obiekt znowu unosi się nade mną...
Wisi w powietrzu... to nie jest samolot...
22 DSJ, zgłoś się. 28 FSU wzywa DSJ...
49 FSU wzywa DSJ...
W wieży kontrolnej usłyszano zgrzytliwy metaliczny dźwięk i łączność została przerwana.
Wszczęta natychmiast przez Australian Federal Transport Department akcja poszukiwawcza
trwała przez cały tydzień. Lecz mimo użycia kilkunastu samolotów, w tym samolotu
zwiadowczego typu Orion używanego w marynarce wojennej, bez rezultatu. Systematycznie
przeczesano obszar o powierzchni 2000 km2 nie natrafiając jednak ani na wrak Cessny, ani na
plamy oleju czy jakiekolwiek inne ślady mogące świadczyć o losie pilota. Do dziś incydent
pozostał nie wyjaśniony.
Na krótko przed zniknięciem Cessny, liczni mieszkańcy Melbourne zaobserwowali na niebie
dziwny obiekt latający. Wśród nich byli 59-letni urzędnik bankowy Colin Morgan i jego żona.
Morgan opisał obiekt jako “świecący jasnym, zielonkawym światłem". Rzecznik australijskich sił
powietrznych podał, że między 18 a 22 października wpłynęło 11 zgłoszeń o zaobserwowaniu
niezidentyfikowanych obiektów latających.
W związku z tym incydentem ciekawe może się wydać spotkanie z UFO, o którym
poinformowała prasa chińska. 23 października 1978 roku grupa chińskich pilotów wojskowych
przebywała na seansie filmowym pod gołym niebem, który odbywał się w pewnej jednostce
wojskowej w prowincji Kansu w północno-zachodnich Chinach. Około godziny 21 wszyscy piloci
dostrzegli na niebie duży, świecący obiekt, który przez 2-3 minuty unosił się nad bazą na
wysokości około 7 tysięcy metrów. Żołnierze określili obiekt jako “podłużny i świecący".
Dwadzieścia pięć lat wcześniej - w nocy z 23 na 24 listopada 1953 roku - w USA miał miejsce
incydent, wykazujący zdumiewające podobieństwo do sprawy zniknięcia Valenticha.
Z bazy lotniczej Kinross w stanie Michigan wystartował myśliwiec F-89 z zadaniem pogoni za
UFO, które zaobserwowano nad Jeziorem Górnym. Załogę stanowili pilot, porucznik Felix
Moncla, i obserwator, porucznik R. Wilson. Naprowadzany przez naziemną stację radarową,
Moncla gonił niezidentyfikowany obiekt z prędkością 800 km/h. W kilka zaledwie minut
później operator GCI (Ground Control Intersept) nie wierzył własnym oczom: nagle echo
radarowe myśliwca i UFO zlało się na ekranie w jeden punkt. Kiedy ten pojedynczy już punkt
zniknął z ekranu radaru - UFO zaczęło się oddalać z niewiarygodną prędkością - stacja odebrała
od nawigatora myśliwca wezwanie o pomoc. Nie wykluczone było, że doszło do kolizji, po której
załoga zdołała się jeszcze katapultować.
Amerykańskie i kanadyjskie ekipy ratunkowe obleciały cały teren wzdłuż i wszerz w
poszukiwaniu zaginionej maszyny. Z nastaniem dnia do akcji włączono dodatkowo statki
ratownicze, które przeczesały jezioro Michigan. Na próżno. Nie odnaleziono ani części wraku,
ani plam oleju czy jakichkolwiek innych śladów.
Kiedy premier Grenady wspominał w swoim przemówieniu na forum Zgromadzenia Ogólnego o
uzasadnionych prawach wszystkich krajów członkowskich do dostępu do tajnych danych na
temat UFO, była to między innymi aluzja do praktyk CIA, ponieważ istotnie poczynając od roku
1947 dotyczące UFO projekty badawcze amerykańskich sił powietrznych pełne były
sprzeczności, ponadto okrywała je atmosfera niezdrowej tajemnicy.
Wskutek obaw, że UFO może okazać się supernowoczesną tajną bronią wrogich państw, do
analizy relacji na temat UFO włączono komórki wywiadu technologicznego US Air Materiał
Command (AMC).
23 września 1947 nie kto inny jak sam szef AMC, generał dywizji Nathan F. Twining, napisał
w tajnym raporcie do generała brygady w Pentagonie George'a Schulgena między innymi takie
słowa: “[...] zjawisko, o którym mówią doniesienia, jest jak najbardziej realne i nie jest wytworem
fantazji [...] niektóre z tych obiektów są sterowane albo ręcznie, albo automatycznie, albo też
zdalnie [...] wedle powtarzających się opisów są one albo okrągłe, albo elipsoidalne - spłaszczone
u dołu, u góry zaopatrzone w kopułkę [...]".
Twining zarządził gruntowne badania zjawiska. Wdrożono tajny program badawczy sił
powietrznych pod kryptonimem “Sign". W połowie 1948 autorzy “Sign" zarzucili hipotezę, jakoby
w przypadku UFO chodzić mogło o tajną broń Rosjan. Jak na złość jednak UFO nadal
dowodziły, że są obiektami, które dają się zmierzyć metodami fizycznymi. Wreszcie wśród
naukowców współpracujących w ramach programu “Sign" powszechnie przyjęło się
przekonanie, że UFO to bez wątpienia pozaziemskie statki kosmiczne, które z nie znanych bliżej
powodów prowadzą obserwacje Ziemi. Opierając się na tym przekonaniu sporządzono ściśle
tajny raport F-TR-2274-IA (IA = top secret), który przekazano ówczesnemu szefowi sztabu
Hoytowi S. Vandenber-gowi. Niedługo potem Vandenberg nakazał spalić raport - zupełnie
przypadkiem przetrwała jedna zapomniana kopia! Program “Sign" zarzucono, w jego miejsce
powołano grupę badawczą “Grudge" (grudge = złość, uraza). Celem jej działania było
ukręcenie głowy przeklętemu problemowi UFO. Przyrzeczono finansowe wsparcie tym
dziennikarzom, którzy okażą gotowość do ośmieszania zjawiska UFO w swoich artykułach.
W porównaniu z programem “Sign", który bronił hipotezy o pozaziemskim pochodzeniu UFO,
“Grudge" charakteryzował się zdumiewającą zmianą punktu widzenia, ponieważ w raporcie
końcowym dosłownie w tonie groźby nakazywano zbagatelizowanie badań nad UFO.
Mimo że naukowcy skupieni wokół programu “Grudge" otrzymali o 23% więcej relacji w
porównaniu z “Sign", wszystkie one zostały pogardliwie ocenione jako przypadki psychiatryczne.
Oczywiście otwarte pozostaje pytanie, czy raport grupy “Sign" rzeczywiście został zignorowany
na najwyższym szczeblu, czy też raczej tam przyjmowano po cichu tezę o pozaziemskim
pochodzeniu niezidentyfikowanych obiektów latających, bowiem jak inaczej wyjaśnić fakt, że
problematyka UFO zajmowała poczesne miejsce także w kolejnych projektach badawczych.
Nasuwa się wręcz natrętne podejrzenie, że naukowcy, skupieni wokół programu “Grudge" i
następnych, wykorzystani zostani jedynie jako marionetki do działań kamuflujących. W końcu
przecież US Air Force była zainteresowana w tym, aby za wszelką cenę odwrócić uwagę opinii od
zjawiska UFO.
Po zakończeniu “Grudge" przyszła kolej na program “Blue Book". Jednym z kierowników
przedsięwzięcia był oficer wywiadu, kapitan lotnictwa Edward J. Ruppelt, który jako pierwszy oficer
lotnictwa oficjalnie potwierdził, że UFO są zjawiskiem, które należy traktować najzupełniej serio. W
ciągu krótkiego czasu, przez jaki Ruppelt działał w ramach “Blue Book", zastosował on zupełnie
nowe techniki badań i zatrudnił znakomicie wykształconych fachowców, wśród których był m.in.
prof. J. Allen Hynek.
Ale za sznurki pociągała CIA. Wynika to jednoznacznie z tajnego dokumentu tej agencji z 11
września 1952.
Nic zatem dziwnego, że w sierpniu 1953 roku Ruppelt zrezygnował z kierowania programem
“Blue Book", skoro doszedł do podobnych wniosków, co naukowcy z grupy “Sign", a zmuszony
był wbrew swoim przekonaniom ośmieszać relacje o UFO w oczach opinii publicznej.
W roku 1956 opublikował książkę The Report on Unidentified Flying Objects zawierającą liczne
relacje o kontaktach radarowych, pościgach za UFO prowadzonych przez myśliwce i zdjęciach
niezidentyfikowanych obiektów latających.
Na przykład w rozdziale pierwszym czytamy:
“Project Blue Book and the UFO-Story:
Latem 1952 roku jeden z myśliwców amerykańskich wystrzelił do latającego talerza.
Incydent ten -jak wiele innych, składających się na historię latających talerzy - nigdy nie
wyszedł na światło dzienne. Znam całą prawdę o historii latających talerzy i wiem, że
dotychczas nigdy o tym nie informowano, ponieważ organizowałem zespół Blue Book i
byłem jego szefem. Projekt ten został powołany po to, aby badać i analizować zjawisko
niezidentyfikowanych obiektów latających, zwanych UFO..."
Z książki Ruppelta wysnuć można tylko jeden wniosek: UFO są jak najbardziej realnym,
konkretnym zjawiskiem. Edward J. Ruppelt zmarł w roku 1960.
Zwrot w dziejach badań nad UFO nastąpił w roku 1953, kiedy CIA powołała tzw. komisję
Robertsona, składającą się z wybranych przez Agencję sceptyków, którzy pod przewodnictwem
dra H. P. Robertsona, specjalisty CIA od systemów bojowych i fizyka w kalifornijskim Institute
of Technology, obradowali w Pentagonie w dniach 14-18 czerwca 1953 roku. Komisja ta
zapoznała się z materiałami dowodowymi i na polecenie CIA sporządziła raport sugerujący, że
jakieś wrogie mocarstwo może wykorzystać histerię wokół UFO jako przykrywkę dla swojej
inwazji. Na życzenie CIA w owym “studium Robertsona" zaprzeczono istnieniu UFO, ponieważ
ogromna mnogość meldunków o obserwacji UFO miała rzekomo zakłócać a nawet
uniemożliwiać pracę kanałów łączności systemów bezpieczeństwa narodowego. Dano nawet
wyraz obawom, iż w razie wojny Rosjanie mogliby tego rodzaju sytuację wywołać i posłużyć się
nią do własnych celów.
CIA opracowała program służący deprecjacji problemu UFO, aby zobojętnić opinię publiczną.
Włączono do niego wszystkie media, poczynając od radia i telewizji, a na filmie i prasie kończąc -
planowano nawet kampanię rysunków satyrycznych - aby ośmieszyć przypadki zaobserwowania
UFO i odebrać im walor powagi.
Major Dewey Fournet z ATIC (Air Technical Intelligence Center), nadzorujący prace projektu
“Blue Book", powiedział później: “Zostaliśmy oszukani. CIA nigdy nie miała zamiaru
poinformować szerokiej opinii publicznej. Utajniała materiał dowodowy. Całość była
kierowaną przez CIA grą, w której naukowcy musieli tańczyć, jak im zagrają. Oczywiście
wiedziałem, że agenci CIA wykonywali tylko rozkazy swoich szefów, ale nie raz i nie dwa omal
nie dostałem białej gorączki".
W ciągu dekady, która nastąpiła po obradach “komisji Robertsona", powstał cały szereg
niezależnych zespołów badawczych zajmujących się UFO. Większość była przekonana, że
amerykańskie siły lotnicze ukrywają prawdę na temat niezidentyfikowanych obiektów latających.
Rozumie się samo przez się, że wszyscy uczestnicy projektu “Blue Book" byli sterowani przez
CIA. Kiedy zorientowali się, że UFO nie stanowią żadnego zagrożenia, tylko wymagają
dokładniejszej analizy naukowej jako zjawisko, próbowali kilkakrotnie przekazać zebrane
materiały gremiom naukowców, m.in. NASA. Jak na ironię padli jednak ofiarą własnych
dyskryminujących metod, ponieważ teraz żadna placówka naukowa, której zależało na własnej
renomie, nie życzyła sobie, aby choćby w najmniejszym stopniu łączono ją ze sprawą UFO. Tak
więc zespół “Blue Book" z konieczności sam musiał się “wozić" z tym problemem.
W roku 1965 miała miejsce kolejna fala obserwacji niezidentyfikowanych obiektów latających,
co skłoniło siły powietrzne do podjęcia propozycji prof. Allena Hynka i powołania