13740

Szczegóły
Tytuł 13740
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13740 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13740 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13740 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tytus Karpowicz �elazny wilk vc? �N Tytus Kar powie� �elazny wilk Wydawnictwo Lubelskie ' Rodzicom w ho�dzie Pami�ci ludzi, kt�rzy kiedykolwiek zetkn�li si� z wilkiem Wspominaj�c �elaznego Wilka z legendy o �nie Gedymina na Zamkowej G�rze w Wilnie Z pozdrowieniem wszystkim wilkom �wiata Projekt ok�adki i karty tytu�owej MIROS�AW ZDRODOWSK^ZDROZDOWSKI Ilustracje TOMASZ BIELSKI Redaktor JADWIGA B1A�OW�S ISBN 83-22-0336-5 � Copyright by Wydawnictwo Lubelskie Lublin 1961 WYDAWNICTWO LUBELSKIE � LUBLIN 1986 Wydanie III. Nak�ad 149 850+150 egz. Ark. wyd. 12. Ark. druk. 12. Papier offset kl. III. 70 g. rola 86 cm z Zak�ad�w Celulozowo-Papierniczych w Kwidzynie. Oddano do sk�adania we wrze�niu 1983 r. Podpisano do druku w listopadzie 1985 r. Druk uko�czono w 1986 r. Druk: Zak�ady Graficzne w Gda�sku, ul. Trzy Lipy 3. Zam. nr 206 1-2 Ojczyzna - to nie tylko nar�d, historia i tradycja, ale i ziemia, jej bogactwa i pi�kno. JOACHIM LELEWEL Rozdzia� I W KR�LESTWIE WILKA Nie nosi� na swych rdzawoczarnych, pot�nych �apach taksometru ani na zuchwa�ym pysku �adnego licznika. A szkoda! Zdoby�by z pewno�ci� niejeden rekord i wprawi� w jeszcze wi�ksze zdumienie Dwu�ape Mordy, ju� i bez tego �ywo nim zainteresowane. Kto wie, mo�e przez szacunek przesta�yby wreszcie dyba� na jego bur� dusz�... Dobija� dzi� lat pi�tnastu. Przepastne uroczyska kniei nad rzek� Bystr� - zwanej w okolicy Wielk� Puszcz� lub po prostu Puszcz� - by�y jego ojczyzn�. Zna� je jak w�asne'�kieszenie". Cz�sto spotyka� na Szlaku wilki, kt�re nosi�y w �y�ach jego krew: czy to poznawa�, czy tym si� interesowa� - nie by�o oznak; gdy mija� czas ka�dorocznego -odchowu szczeni�t, porzuca� rodzin� i zdecydowanie wbiega� na zupe�nie samodzieln� �cie�k� wojenn�. A gdy nasta-wa�a Pora Zimna, nieub�aganie uderza� na wszystkich pobratymc�w, kt�rzy wydzierali mu z k��w mi�so, w�adz� nad watah� i pierwsze�stwo w zalotach do srebrnokufej * samicy. �wit obrze�a� w�a�nie kontury le�nych przedmiot�w. Lekka mgie�ka przysnuwa�a �pi�ce uroczysko Po�pieszka - by� to jeden z najdzikszych wilczych ost�p�w Wielkiej Puszczy, istny matecznik burych wata�k�w. Rzadko kt�ry pastuch odwa�y� si� tam wej�� tylko z kijem w d�oni. �owcy natomiast musieli dobrze wyt�a� zmys�y, by co� dostrzec w istnej d�ungli spl�tanej ro�linno�ci. Bywa�o, tropiciel nam�czy si�, namorduje, nim tam dotrze, przedziera si� przez g�szcz kilometrami, a chwilka nieuwagi wystarczy, by wr�ci� z pust� torb�. Pod ciemnym wiszarem kaliny poruszy�y si� W p�mroku dwa nieco ja�niejsze punkty... Kszta�t ich przypomina� tr�jk�ty. *O srebrnym pysku. I z. r" Musia� by� w szczeg�lny spos�b sprz�ony z prac� tych �tr�jk�t�w" nie lada zmys� orientacyjny! Ka�dy silniejszy podmuch wiatru, upadek �o��dzia czy orzecha, trzask ga��zki, wyra�niejszy szmer - by�y momentalnie ostrzelane wylotem kt�rego� z owych tajemniczych narz�d�w; czasami zgodnie strzyg�y w kierunku puszcza�skiego sygna�u oba naraz. Zaczajone pod kalin� stworzenie mia�o tych obserwacyjnych organ�w dwa, ale za to z jak� precyzj� u�ywanych, ho, ho! Las, wida�, jednak nie grozi� teraz niczym powa�niejszym. Spod wiszaru wychyn�� jaki� zwierz. Czo�ga� si� przy samej ziemi, wi�c nie mo�na by�o okre�li� jego wysoko�ci, natomiast d�ugo�� si�ga�a z pewno�ci� dw�ch metr�w. Ni to wilk, ni ry�. Barki zwierza pogrubia�a do pokracznych rozmiar�w jaka� krwawa naro�l. Ostro�ne kroki, w�a�ciwie pe�zanie, i le�ny rabu� znowu znika� w g�stwinie. W niczym nie dostrzega�o si� ko�ca lata. Ciep�o, jeszcze pe�no li�ci, �dziebe� i traw. Borem ci�gn�a wo� dojrzewaj�cych ro�lin - g�sta, nasycona w��knami tysi�cy zapach�w. Starodrzew ma swoje prawa, a noc w jego cieniach - specjalny romantyzm. Ka�de stworzenie, spiesz�c po dnie starego lasu, wyt�a zmys�y �na wysoko��": �ledzi czarne paszcze dziupli, kt�re przemawiaj� czarcim wrzaskiem puchacza; obmacuje grube konary, gdzie zalega tumak, sowy, spr�ysty ry�, o szponach prawie tak morderczych, jak k�a�ce wilk�w. D�ugie cienie i poszum drzewnych wierzcho�k�w, prze�wit gwiazd przez r�norodn� g�sto�� mroku budz� w �ywym sercu zmienne nastroje. Le�ny w�drowiec to pomyka chy�kiem, to przypada do �ci�ki, czai si� w g�szczach lub w cieniu zwalonych wiatro�om�w czy w kotlinach w�do��w. Uroczysko Po�pieszka mia�o takich kryj�wek setki. Nocny rabu� ju� min�� starodrzewny ost�p. Akurat dociera� do zbitego m�odniaku. Ostatni to moment, by stwierdzi�, co ten wagabunda taska� na swoim barku... P� �rebaka! Kasztanek, z wypartymi na wierzch ga�kami zbiela�ych oczu. �Dolna" po�owa ju� w wilczym ka�dunie. Rabu� od tego posi�ku nap�cznia� do rozmiar�w szczennej wilczycy. Da� nura w jedlniak! Pofalowane jezioro ciemnozielonego i granatowego mroku odrobink� szarza�o ju� w nadchodz�cym brzasku. Szmer wiatru, cienki pisk myszy, jakie� wczesne ptaszki. W nozdrza le�nego �owcy uderzy�a wo� zwilgotnia�ych mch�w, darni, /.dartej pazurem z kamienia. �apska jego oplata� w�� wid�aku - suty, szorstki, mokry od rosy. Str�ci� z grzbietu zwierzyn� - ci�ko, bezw�adnie przewali�a si� pod �wierczki i znieruchomia�a w�r�d wielu le�nych przedmiot�w, g�az nie-g�az, wykrot niewykrot, rudawa k�pa czy mrowisko. W cieniu zajarzy�y si� miedzianym pob�yskiem br�zowe lampy... Wilk! �elazny Wilk, drapie�czy kr�l Wielkiej Puszczy. Pos�ucha�, pow�szy�, obszed� najbli�sz� cz�� koczowiska, wr�ci� w pobli�e mi�snego zapasu i leg� w ma�ej pieczarze. Jaki� tam kamie� o /ebatym profilu, wystyrk�y ze zbocza pag�rka i podstemplowany rogami korzeni, jakie� wg��bienie, wygrzebane poni�ej - wszystko bujnie zaros�e chwastami i okryte le�n� m�odzie�� drzjewn�: doskona�y zak�tek na bure legowisko! Zadrzema�. Puszcza pieszczotliwie ko�ysze do snu swoim szumem. Rytmiczne wachlowanie ga��zi, �apka trze si� o �apk�, szemrz� li�cie, sucho szele�ci igliwie �wierk�w... Brzask narasta: nap�ywa srebrzystaw� p�biel� mrok. Pot�ne wilczysko �pi. Lekki to sen, �owiecki. Czasem zadr�y kt�ra� cz�� cia�a, otworz� si� lampy, �ysn� roztopionym metalem, wietrznik silniej wci�gnie powietrze, sztywne, tr�jk�tne uszy obiegn� Po�pieszk�, zmaleje nat�enie zmys��w, /wierz� zadrzemie, a po chwili znowu - na lada �ywszy sygna� otoczenia -i'raj� nozdrza, �wiece i uszy... Ju� �odchowa�" tegoroczne szczeniaki. Do�� ma ojcostwa. Coraz cz�ciej pryska od tej gwarliwej czeredy. Coraz ch�tniej wypoczywa z dala od wilczycy, tak przecie� niezb�dnej w okresie weseliska i tak po�ytecznej w letnim �yciu gniazda. Szuka pustkowi, poluje sam, tylko niekiedy zanosi malcom �up, ot, tak sobie, od niechcenia, jak gdyby z nawyku czy z nadmiaru �owieckiego powodzenia. Ju� od tygodnia obra� sobie za legowisko w�d� w sercu Po�pieszki. Szmer w listowiu! Wilk uni�s� pysk. Obliza� si�. Drgn�y mu na �policzkach" pot�ne /wacze. Przecie� syty, na�ar� -si� �rebca do zatkania prze�yku, jednak drapie�czy instynkt ju� podrywa go do ataku. Zwierz jednak pozostaje na miejscu: g�upi to wilk, kt�ry t�ucze obok swego le�a! i m Niewinne le�ne dziadzisko, borsuk-niemrawiec przesun�� si� w pobli- � �u, ani �ni�c, jak straszne niebezpiecze�stwo go omin�o. Przycich�a puszcza. Pe�ny brzuch rozleniwia �elaznego Wilka - drzemie snem coraz g��bszym. Przy�miewa jego czujno�� rozkosz syto�ci i ci�ar znu�enia. Daleko - na peryferiach puszczy - leciutko pykn�y strza�y z fuzji... Lampy rozwar�y si�! S�uch bada� zagro�on� przez Dwu�apego stron� �wiata. Cisza, cisza. Lekkie podmuchy wiatru. Budzi si� dzie�. Ogromna przestrze� chroni najpewniej. Nieraz tak fuka z daleka ludzka �hucz�ca ga���". Do�wiadczenie nauczy�o nie l�ka� si� jej ponad pewn� odleg�o��, zreszt� wypr�bowan� na w�asnych gnatach. Strza�y -jak opad orzech�w na suche li�cie - zgas�y w stronie, gdzie za borami-lasami rozci�ga�o si� w�r�d p�l g�sto obsiane ludzkimi gniazdami kr�lestwo cz�owieka. Pod ciemnym jeszcze wiszarem �ysn�y zielone iskry! Wilka a� podrzuci�o: zje�y� si�, podebra� �apy. �aden li��, �adna ga��zka, �aden d�wi�k nie potwierdzi�y stanu zagro�enia. L�nienie zgas�o, nie powt�rzy�o si�, wilk powoli och��d�, na nowo zacz�� drzema�... Wszystko, co �ywe w puszczy, wola�o chy�kiem omin�� legowisko Burego Kr�la. Rozdzia� II TROPICIEL SZYKUJE PU�APKI Ranek by� s�oneczny, ciep�y, pierwsze cytrynowe li�cie brz�z osypywa�y zielon� jeszcze murawk�, gdy tropiciel Jan Kondratowicz z Nowo-sio�ek, zwany Kondratem, wyszed� przed sw�j za�cianek. Zbierano w�a�nie jarzyny. W sadach dojrzewa�y owoce. Podlatuj�c z podorywek na podorywki, samotnie �wierka�y skowronki; lot ich teraz bywa� kr�tki, ot, takie sobie przeskoczenie miedzy lub pag�rka, nastroszone pi�ra, �wirk za� boja�liwy i ostry, ca�kiem niepodobny do piosenki wiosennej. Za ��gami, na wsch�d, odbijaj�c pogodne niebo, l�ni�a g�ad� wodna; zwano j� Sinym Jeziorem. Opodal, na prawo, ciemnia�a stara Wielka Puszcza. Kondratowicz t�uk� r�nego zwierza, ale pasj� jego by�o wilczarstwo. S�yn�� z tego daleko i szeroko. Fragment puszczy, na kt�rym zatrzyma� teraz sw�j wzrok, podtacza� si� bujn� fal� pod jego osad�; zwa� si� Wilczym Klinem. Ju� od pokole� bure drapie�niki w�a�nie t�dy wychodzi�y w nowosio�-cza�skie pola na �er w�r�d ludzkiej chudoby. Szlak ich prowadzi� dalej przez polne roz�ogi, obok Majowej Kapliczki, sznurowa� szczytem p�askowy�u, bo widoczno�� stamt�d by�a ogromna, wreszcie si�ga� Sinego Jeziora i drepcz�c w�r�d trzcin i tatarzyska, gin�� w suchych, �ywicznych borach tajemniczej Aloksy. Z roku na rok wilk�w przybywa�o. Kto wie, ile zwierzyny potrafi ubi� w ci�gu roku jeden basior, zna jego szkodliwo�� dla �owiska. Kondrat by� pierwszym w swoim powiecie, kt�ry doskonale wiedzia�, za co przez ca�e �ycie nast�powa� wilkom na ogon. Mimo to coraz cz�ciej dociera�y do� skargi gajowych i mieszka�c�w okolicznych osad: narzekano nie tylko na ogromne straty w�r�d stworze�' le�nych, ale i na dziesi�tkowanie wiejskiej ��ywio�y". Najgro�niejszym burym zabijak� by� �elazny Wilk, kt�remu przypisywano cechy wprost wilko�ackie. Dwana�cie razy strzelany, pi�ciokrotnie ranny-w bliznach jak w orderach-buja� dalej po okolicznych lasach. On niezmiennie pokonywa� �upur�w s�siednich puszcz, gdy mu usi�owali wydrze� w�adztwo nad zimow� watah�. On podczas �ow�w, naci�ni�ty nagonk�, run�� barkiem w pier� takiego my�liwca jak Barabasz Kiejstut z Mickun, wytr�ci� mu z r�k rusznic� i pomkn�� wolny za lini� strzelc�w ,(- ,,Dobrze jeszcze - u�miechali si� z�o�liwcy - �e nie poni�s� w k�a�cach jego strzelby"). On wreszcie umkn�� ca�o z pu�apki najs�ynniejszemu wilczarzowi Wielkiej Puszczy, Kondratowi, ba, i to jeszcze wtedy, gdy ledwo wyszed� z niedowilctwa... Takich spraw si� nie zapomina; nie dziw wi�c, �e w �wiecie my�liwych z ka�dym rokiem wzrasta�a cena jego futra, a Kondrat coraz gro�niej ostrzy� na� z�by. - Nosi� wilk razy kilka - mrucza� zawzi�cie drepcz�c jego tropem ju� przesz�o czterna�cie lat - poniesieni i wilka! Tymczasem �sp�dza� flegm�" na pomniejszych basiorach, kt�rych w tym okresie napatoczy�o si� pod jego dwururk� co najmniej ze sze�� dziesi�tk�w. Strzelba (kt�r� zwa� Anio�kiem) strzelb�, ale te� dobrze jest uciec si� do prastarej �owieckiej tradycji. Co roku Kondrat urz�dza� nowe albo reperowa� stare pu�apki: �do�y", �ogr�dki" i �s�upki". Gwizdn�� ku stodole raz, drugi. Przez na wp� otwarte drzwi wysun�� si� p�owy, nieomal bia�y, �eb ch�opaka - nazywa� si� Bierniuka. Czub mia� du�y, naczochrany, tam i �wdzie stercza�o z niego �d�b�o - ch�opak porz�dkowa� na wy�kach gumna snopki bobu i grochu. -Oporz�d� w�z z zak�adami i zaprz�gnij konia. Wrzu� dwie �opaty, ze cztery nar�cza p�ach, siekiery, kilka s�upk�w - wskaza� r�k� w kierunku powiatki, gdzie pod s�omianym daszkiem sta� niez�y warsztacik ciesielski i bieli�o si� sporo, mniej lub wi�cej ociosanych, kawa�k�w drzewa. - Poje-dziem! - ... do Puszczy? - uradowa� si� ch�opiec. - Tak, do Puszczy. Bierniuka z ochot� skoczy� po wyliczone przez Dziad�k� narz�dzia i materia�y. Chwyta� wszystko zapalczywie i znosi� na kup� obok �cie�ki ci�gn�cej do boru. A gdy na chwil� stawa� na skraju sadu, podnosi� g�ow�, 10 oczy mu b�yszcza�y, wielkie jak u �oszaka chrapy w�szy�y w stron� lasu... Jak�e mu knieja pachnia�a. Ojciec przed laty zgin�� we m�ynie w Turgielach. Matk� zabili w pobliskim miasteczku �Germa�cy", tam gdzie� pochowana. �Przysta�" do pracy w Nowosio�kach. Dziad�ka by� dobry, mia� weso�y charakter, jedzenia nie �a�owa�, znalaz�o si� i takie-siakie �odzienie". Od dziecka styka� si� z ziemi�, niebem i borem. G�si, �winie, byd�o, gdy podr�s� - praca na roli - wszystko to pod go�ym niebem, w�r�d p�l albo w s�siedztwie lasu. A noclegi �ko�skie" pod gwiazdami, przy ogniskach, gdy w puszczy o�ywa�y duchy nieduchy. Wyjazdy po drzewo. Raniutkie marsze grzybowe. Wreszcie pierwsze kroki tropicielskie pod kierunkiem Dziad�ki. He, he, czy pierwsze? Kt� policzy jajka dzikich ptak�w, kt�re z pastuchami wypi� w�r�d mszar�w, bagien i chaszcz�w; t�uk� ptaki kamieniem, strzela� z �uku, rzuca� w nie w�asnor�cznie sporz�dzonym dziry-tem. Wra�liwy ch�opak na sw�j spos�b pragn�� prze�y� i przygody: ju� nieraz capn�� noc� z alkowy Dziad�kowego Anio�ka i - w b�r, w las, na ��ki, w samo serce nieustannie kusz�cej Puszczy! Znosz�c w jedno miejsce wonne, sosnowe tarcice i �wierkowe p�-k�odki -ju� by� my�l� w lesie: mija� jesienne uroczyska, podkrada� si� do zwierza. - Urodzony osacznik! - pochwala� Kondrat. - Jak to Pambuk nie daje iskry temu, kto ma wszystko pod r�k� - my�la� z wyrzutem o swoim Antosiu, kt�rego las wcale nie poci�ga�, tylko r�czna harmoszka, bajan * i bajan! Czeg�, gra� dobrze. Stary Bojarun twierdzi�, �e Jeszcze sekundka, a wyskocz� z Bujwidzkiego Smentarza mogilniki" i - nu�e w prysiudach >dta�cz� okoliczn� polk�! Dobre to, czemu�, ale co mu stoi na przeszkodzie, �eby celowa� i w polowaczce? Ech... �Wilczy duch!" - sarka� roze�lony wilczarz. Cmokaj�c na deresza Buk�aka, pojechali w kierunku Wilczego Klina. Dudni�c ko�ami po korzeniach, w�z wtoczy� si� w las. Poci�gn�o smugami ch�odu, zapachnia�o wrzosem, grzybami, wi�dn�cym li�ciem, ostyg�� �ywic�. Rozcmoka�a si� zainteresowana ludzk� wypraw� wiewi�rka. Krzycza� dzi�cio�. S�jki - niby mi�kkie kwiaty - przelatywa�y na "Harmonia r�czna. 11 .-*J szeroko rozstawionych skrzyd�ach z ga��zi na ga���. Le�ny ptasi drobiazg z rzadka, w�r�d czub�w drzew. Niebawem Kondrat ze swym �uda�ym" pomocnikiem znalaz� si� na szlaku, kt�rym zazwyczaj wykradali si� ku polom �wilcy". Zatrzymali konia, zahaczyli lejce o ga���, �owca zlustrowa� pierwsz� od pola pu�apk�. Zwa�a si� Jam�. By� to �wilczy d�", g��boki na kilka metr�w, szeroki na cztery, z palem wbitym w dno. Na s�upku tym by�a podstawka w formie klatki, do kt�rej zamykano na noc prosiaka. D� pokrywano z g�ry smolnymi �erdkami, wierzchowin� �wierkow� lub dr��kami olszyny; pu�ap ten ledwie si� trzyma�, przy dotkni�ciu rozsuwa� si� lub opada� w d�. Na �erdki, dla zamaskowania pu�apki, narzucano sporo �wierkowych �apek. Zim� ten zielonkawy ko�uszek dla niepoznaki przysypywano �niegiem. Zostawione samo sobie prosi�, niepokojone poszumami i obc� woni� puszczy - to chrz�ka�o i rechota�o, dodaj�c sobie ducha, to p�aczliwie lamentowa�o. Wilki ci�gn�y do Jamy jak pszczo�y do miodu. Dla zach�ty skrz�tna r�ka Bierniuki pokrapia�a dach pu�apki i najbli�sz� okolic� �wi�skim �ajnem. Jan Kondratowicz pilnie obejrza� pu�apk�. Za nim wsz�dzie wtyka� sw�j du�y, czerwony nos Bierniuka. Gdzieniegdzie podczas lata osypa� si� w dole strumie� bia�ego piachu lub odpad� z pionowej �ciany kt�ry� kamie�. Tam i �wdzie wiatr lub ciekawo�� kt�rego� pastucha czy baby, ci�gn�cej na jagody, rozsun�a �erdki; przez otwory zapad�y na dno zbutwia�e ga��zie drzew puszcza�skich, szyszki, u�omki �apek, p�achcie kory, kamienie. Wszystko to nale�a�o usun��, ca�o�� poprawi�, podtrzyma� �ciany, a�eby m�dry zwierz - gdy dotrze do granic Jamy - ani na jot� nie poczu� fa�szu, nienaturalno�ci, czego� obcego le�nemu dnu. Gdy ten pierwszy d� wilczy by� ju� za�atany, okryty �erdkami, �wier-czyn�, mchem i jesiennymi li��mi, a gdzieniegdzie i ziemi� - Bierniuka pozbiera� resztki materia�u i odpadki, a my�liwiec cmokn�� na Buk�aka, by uda� si� do nast�pnej wilczej pu�apki. Ta druga - �limak - by�a zbudowana ca�kiem inaczej ni� Jama. Znajdowa�a si� na skraju choiniaku, na powierzchni ziemi. �ciany jej sk�ada�y si� z p�k�odek, mocno wbitych w dno lasu i stercz�cych jak ostrok� na kilka metr�w wysoki. By� to �ogr�dek": taki sobie korytarzyk, szeroki na p� metra, zgi�ty w kszta�t �limaka (st�d nazwa tej pu�apki) i zako�czony 12 �lep� pionow� �cian�. Wpust do tego labiryntu mrocznia� sobie niewinnie w g�szczu m�odych �wierczk�w. Co sk�ania�o drapie�c�w do zanurzania si� w ten otw�r? R�wnie� przyn�ta: bywa�a ni� kura, owca, kogut, pies. W obj�ciu �erdkowej �limacznicy, poza jej �ciank�, jakby na ma�ym podw�rku, stercza� nieco wy�ej s�upek, na s�upku �bocianie gniazdo", a w nim - smako�yk dla wilczej zg�odnia�ej gardzieli. Okaza�o si�, �e w klatce, gdzie zazwyczaj umieszczano przyn�t�, zadomowi�y si� teraz s�jki: popstrzy�y na bia�o desk�, na�ci�ga�y tam ga��zek i pierza; wygl�da�o na to, �e szykowa�y sobie w tej kleci k�cik na zim�. Obaj ludzie u�miechn�li si� do tych mi�ych ptak�w, cz�sto spotykanych w le�nych wyprawach, a w zimie - nierzadko przefruwaj�cych w poprzek podw�rza pod oknami za�cianka w Nowosio�kach. Przy tej �owieckiej robocie nie rozmawiali wiele ze sob�: chodzi�o o to, by w miejscu nowych �inwestycji" le�nych nie akcentowa� ludzkiej obecno�ci - �wilcy" s�uch maj� doskona�y, w��cz�c si� po okolicy, �mogliby" us�ysze� rozgardiasz w tej cz�ci boru i p�niej przez d�u�szy czas �omijaliby" Wilczy Klin. A Kondratowi zale�a�o na tempie: jak najpr�dzej wytr�ci� z burych szereg�w tego i owego �otrzyka! Bierniuce r�wnie� �mia�y si� do tego oczy: nie tylko poch�ania� go ca�y obrz�d wyci�gania wilka z do�u �za uszy", jak �artowa�, ale wynika�y te� z tej okazji inne przyjemno�ci i korzy�ci. Dziad�ka Jan bywa� w takim czasie mi�kki jak wosk, hojny, darowywa� to pasek, to n�, to jak�� cz�� przyodziewku, chodaki. Opatrzono w ten spos�b do podwieczorku jeszcze trzy wilcze pu�apki. Le�a�y one poni�ej wysokiego boru, wyci�gni�te zgodnie z topografi� terenu w �lec�cego �urawia": czyha�y jak bunkry na pograniczu las�w i pastwisk. Ostatnia z nich dociera�a a� do rejonu mokrade� dolnej Juryz-dyki. Obiad diabli wzi�li - pomy�la� Kondratowicz. - Frania zmyje nam �by, nu, nic nie poradzisz. Ale przecie� i t� robot� trzeba by�o odwali�! S�ysz�c ut�sknione wzdychania Bierniuki, nie m�g� powstrzyma� u�miechu: zna� dobrze apetyt ch�opca i objawy, jakimi to okazywa�. Si�gn�� po torb� do wozu. Wydoby� z niej pot�ny kr��ek gotowanej kie�basy, olbrzymi k�s razowca, kilka g��wek czosnku. Jedli, nie trac�c czasu na rozmow�. Siedzieli obok siebie na rdzawych k�pach. Przed ich oczyma p�aszczy� si� i opada� coraz ni�ej obszar siwo��tych mszar�w, kraj lis�w, rudych 13 J �owc�w dna Wielkiej Puszczy. Z mszaru wytryska�y tu i tam niski�, kar�owate so�niny; czasem strzela�o rado�nie kt�re� wy�sze drzewko. Ca�y ten uroczy, cichy zak�tek oblewa�o mi�kkie s�o�ce. Bierniuka uzbiera� kilka gar�ci czerwoniutkich bor�wek; tyle tego by�o w tym roku, �e nie zdo�a�y ich wszystkich przerzuci� do swych koszy nowosio�cza�skie i juryzdycza�skie kumoszki. Chrupali je teraz �owcy, my�l�c o ptasich mieszka�cach tej obszernej tundry. Z dala wyrywa� si� z �opotem cietrzew, przysiad� na witkach brzozy, ko�ysa� si� niby czarna butelka w�grzyna, osypywa� li�cie, kt�re jak z�ote pieni��ki opada�y ku ziemi: mi�kkie dukaty jesieni. Wida� s�o�ce rozmarzy�o ptaka - obr�ci� si� ku niemu dziobem i siedzia� cichutko, l�ni�cy jak granatowa papu�ka, pi�kny nawet na t� spor� odleg�o��. t Osacznicy odwalili si� do ty�u, wsparli plecami o k�py, by�o tam sucho, jeszcze nie nasta� okres szarej pluchy, ko� poszczypywa� �d�b�a trawy, brz�cza�o wok� wiele owad�w. Niebo by�o czy�ciutkie, jasnochabrowe, nieco poblak�e. Patrzyli w nie, pozostawiaj�c swobod� my��om i marzeniom. Nagle spostrzegli jaki� drobny ruch: wiadomo, mieli oczy my�liwskie. Co� poruszy�o si� nad prawym rogiem mszaryska. Ptaki nadp�ywa�y z p�nocnego wschodu. Sz�y do�� wysoko. Sformowane w arcysymetryczny klucz par�y ku swemu przeznaczeniu. Dwaj tropiciele przeprowadzali je oczyma. - �urawie... Dziadzia - odruchowo szepn�� Bierniuka. - C� ty my�lisz, �e ja bez oczu? - odmrukn�� staruch. Gdy klucz w�drowc�w zgin�� nad lew� �cian� puszczy okalaj�cej mszar, Kondrat podni�s� si� z k�py, za nim ch�opak, wyprowadzili w�z na dudni�c� po korzeniach drog� puszcza�sk� i skierowali si� do Nowosio-�ek. - Za jaki� czas - powiedzia� �owca - jak wilki przyzwyczaj� si� do naszych sztuczek, trzeba b�dzie podrzuci� im do pu�apek co smacznego... Ch�opak zatar� z rado�ci r�ce! Rozdzia� III NA CZATACH Dwu�ape Mordy �ci�y ju� na swym bezle�nym koczowisku szeleszcz�cy szuwar. By� on niski, o wiele ni�szy ni� drzewa, jednolity, po��k� i wybiela� w czasie Pory Ciep�ej, a p�niej pochyli� si� pod ci�arem k�os�w; z nich to kiedy�, b�d�c szczeniakiem, wygniata� w pysku bia�e mleko; i p�niej nieraz, z przejedzenia si� mi�sem, z przesytu krwi, si�ga� wietrznikiem po grube, sypkie ziarno, uzbrojone k�uj�cymi w�sikami -jako� to dogadza�o jego trawieniu. Cz�sto w zbo�ach koczowa�, nierzadko - tropiony w kniei - zapada� w wielkim, szmerliwym jeziorze ludzkiej uprawy na d�ugie godziny dnia lub nocy. Opieraj�c si� na w�asnym do�wiadczeniu, uczy� szukania w polach schronu swoj� letni� towarzyszk�, a nast�pnie,w dnie Pory Sytej Paszcz�ki - i ma��, ruchliw� szczeniateri�. Ucapi�o si� tam cz�sto wonn� kuropatewk�, przepi�rk�, derkacza, kt�ry przydrapa� z ��ki posmakowa� ziarna; malcy zaprawiali si� do �owiectwa na myszkach. Czasem nadyba�o si� gor�c� kotlin� szarego biegusa, pe�n� t�ustych kawa�k�w niebia�skiego mi�ska, okrytych delikat-niutk� turzyc�... Kto by tam ze starych bazgra� si� w tej piance? By�o to da�ko w sam raz dla �miesznych �obuz�w o wielkich, okr�g�ych g�owach. �ar letniego s�o�ca wyci�ga� wszelkie reumatyzmy Pory Zimnej, trwa�ej zabli�nia�y si� rany po walkach ze wsp�plemie�cami lub po spotkaniach z Dwu��p� Mord�. Brz�cza�y wysoko nad �anem ma�e lotne istoty, migaj�ce drobniutkimi skrzyd�ami. Polatywa�y stworzonka bez smaku - J I motyle, chwiejnie b��dz�ce nad kwiatami w�r�d zbo�a, zdawa�oby si�, bez �adnego planu i sensu. Zdarza�o si�, �e'prosto w pazury, jak na zam�wienie, przychodzi�y do rozhu�tanego na wietrze ludzkiego oczeretu sarny. T�uk�o si� a� do skutku: przez chwil� kipia�o wok� piek�o - zgie�k, tupot, kwilenie, szmer �dziebe�, furkot sp�oszonych ptak�w, a potem -spok�j, �wie�y �up, najlepsze le�ne mi�so - sarnina, gor�ca juszka, uciecha wilcz�t, babrosz�cych si� w trzewiach, zdobyczy, nad zbo�ami czysty ��k, a po nim kr��enie wielkich ptak�w, poluj�cych nad wod� na stworzonka �liskie, zimne i ci�gle nerwowo skacz�ce, i jeszcze wi�kszych ptak�w, jasnych, a� do �mienia w �lepiach, kt�re wolno p�yn�y bardzo daleko, by zgin�� w wielkim bia�ym stadzie nad kresem bor�w. Czasem widzia�o si� przemarsz albo przejazd Dwu�apych Mord: heu--heu, z latami doskonale si� rozr�nia�o, co to ludzka �sk�ra" rozdzielona w dole i �ci�lej obci�gaj�ca dwie �apy, a co to �sk�ra" bez luki, najcz�ciej w barwach jaskrawych. Pozna�o si�, nieraz na w�asnej sk�rze, jaka jest r�nica mi�dzy narz�dziami cz�owieka: do czego s�u�y kij z zako�czeniem z drzewa nabitym d�ugimi cierniami; jak� rol� spe�nia kij ze l�ni�cym, metalowym, d�ugim i ostrym k�em gryz�cym traw�, czym jest du�y pazur z �elaza trzymany przez istot� o d�ugiej, barwnej �sk�rze"; jak niebezpieczny jest kij z metalowymi, b�yszcz�cymi kolcami, kt�rym Dwu�apy w rozdartej �sk�rze" roztrz�sa w�r�d p�l �ajno powolnych stworze� ze swego budowi-ska. Wzrok le�nego zwierza, napotkawszy w polu widzenia ludzk� istot�, natychmiast szuka� na niej lub przy niej �kija" czy �ga��zi", kt�re mog�yby si� okaza� najzgubniejsze w skutkach. A-u, jaki le�ny diabe� wypu�ci� na �wiat �hucz�c� ga���" - przekle�stwo puszczy? Na jakim parszywym drzewie wyros�a? Z jakiego zb�jeckiego gniazda wype�z�a, niczym najzjadliwsza �mija. Tego �kija", tej �ga��zi" najbardziej unika� wszelki mieszkaniec puszczy. Podrzucona z do�u do g�ry, pod pysk Dwu�apego, si�ga�a twojej sk�ry na du�� odleg�o��, na odleg�o�� a� nadto gwarantuj�c� ca�kowicie pomy�ln� ucieczk�, gdyby dosz�o do wy�cigu o �ycie wy��cznie na czterech w�asnych �apach. Z tych powod�w ha�a�liwe bydl� cz�owieka, o przekrwionych �lepiach, z pian� na pysku i wywieszonym (jak u niedowilka) j�zorem - nie stanowi�o dla le�nych czy polnych biegun�w takiej gro�by, co �hucz�ca ga���", w �skrzyd�ach" Dwu�apego. 16 Ilekro� dostrzega�o si� cz�owieka, posuwaj�cego si� przez las lub pole z takim w�a�nie podejrzanym kijem, dziki �wiat stawa� na baczno��, napina�y si� wszystkie zmys�y, krewni podawali sobie ratunkowe sygna�y, inne stworzenia z s�siedztwa uczy�y si� rozpoznawa� larum najbardziej zagro�onych i - Dwu�apa Morda, skradaj�ca si� do puszczy, im bardziej by�a niezr�czna w maskowaniu si�, tym g�upiej wypada�a. A-u, najprzemy�lniej w�lizgiwa�a si� do Wielkiej Puszczy olbrzymia, t�ga Dwu�apa Morda, brodata jak sam �o�. Zawsze wynalaz�a jaki� poz�r: to nios�a du�e, plecione z korzeni sosnowych �gniazdo", kt�re pachnia�o grzybem albo malinami - �gniazdo" bywa�o puste, ciemnia�o wielkim okiem albo stercza�y ze� jakie� przedmioty, maj�ce odwiatr �yta, krowy albo mi�sa; to d�wiga�a wsparty o rami� d�ugi kij z cierniami do zgrabiania na ��kach suchej trawy; to zn�w jecha�a wozem, kiwaj�c si� jak we �nie; czasem maszerowa�a z m�od� I )wu�ap� Mord�, kt�ra mia�a na sobie d�ug� sk�r�, ona za� sz�a swobodnie, /. pustymi r�kami - wygl�dali oboje ca�kiem niewinnie, niczym kozio� i sarna, bez �adnej broni. A jednak, na kr�tko potem, jak ju� ten Dwu�apy znikn�� za pierwszymi drzewami boru, hucza�a po lesie jego �straszna ga���" i l�k szed� i lecia� przez spory szmat puszczy... Min�a Pora Ciep�a. Wiatr zamiata stadem li�ci; ca�e ich k��by jak gromadki s�abych ptaszk�w gna, przerzuca z w�do�u w w�d�, wbija pod wiszar choinowy, zatyka nimi - jak troskliwa �apa wilczycy swoje gniazdo - ka�d� le�n� dziur�. Wo� grzyb�w, butwy, zwi�d�ych ro�lin. Jeszcze si� czerwieni� lub ��c� niekt�re drzewa i krzaki, jaskrawo jak krople posoki l�ni w powietrzu czerwony g��g; na jarz�binie �eruj� paszkoty. Przez r�zgi brz�z snuje si� polami dym pastuszego ogniska. Ca�e powietrze jest pe�ne tego odoru -to g�stsze smugi, bardziej zawiesiste, to lekkie, rozcie�czone, ale docieraj� niemal wsz�dzie, w ka�dy zak�tek p�l i las�w. Nadesz�a Pora Sytej Paszcz�ki, Czas Dojrzewania Owocu, Pora ��tej Kity - jesie�. Dwu�ape Mordy pochylone grzebi� w polach. Chyba wszystkie wyleg�y ze swych bar�og�w: tyle ich jest, jeszcze wi�cej ni� wilk�w w okresie styczniowej cieczki i gonitwy! Teraz mo�na je wszystkie rozpoznawa�, �ocenia�", �wi�za�" ich sylwety z przygodami, kt�re zdarzy�o si� z nimi prze�y� na le�nych dr�kach, jagodnikach, pod wiosk� i w�r�d �nieg�w na pustkowiu... 17 Dwu�apa Morda o brodzie jak �o� rzadko grzebie si� w polu. � Chodzi wzd�u� zagon�w, dogl�da, co� tam mruczy, wypuszcza z pyska dra�ni�cy dymek, czasem huczy jak b�k nad bagnem, pokazuje z�by, cz�sto przysiada na kopce, na miedzy, na stosie zwi�d�ej i wyschni�tej naci kartoflanej, ba, niekiedy nawet, niby stary, oci�a�y basior, zamyka �lepie i, �pi, g�o�no pochrapuj�c. By chwyta� ludzk� ��ywio��", trzeba zna� obyczaje cz�owieka! Zwijaj� si� po�r�d rudych kartoflisk cz�owiecze watahy. Dobywaj� z ziemi mi�kkie �kamyki", wrzucaj� je do turkocz�cych bar�og�w, ci�gni�tych przez grzywiaste zwierz�ta o ostrym pocie. Pal� na miedzach coraz wi�cej ognisk z suchej naci, s�ycha� ostry trzask, rozjarza si� ogie� (dziwny stw�r o gro�nej czerwonej paszczy i parz�cych nawet na odleg�o�� pazurach!), wiatr k�adzie na �cierniach to bia�e, to siwe k�aki dymu, polatuj� wrony, z rzadka �wirknie skowronek, kuropatwy krzykn� �ki-rek, ki-rek", hauknie pies, przejdzie si� bruzd� kot poluj�cy na myszy... Obrazek stary, znany, ju� tyle razy ogl�da�y go wilcze �lepia. Ale biada temu, kto da si� u�pi� tym sielskim zarysom �wsi spokojnej"! Oto spo�r�d czarnych, jeszcze nie powi�d�ych olszynek wy�oni� si� na pochy�o�ci kartoflisk najprz�d �eb ko�ski, potem w�z, a w nim Dwulapa Morda z brod� jak �o�. �elazny Wilk wyostrzy� czujno��. W�z zatrzyma� si� przy ludziach grzebi�cych w ziemi, od��czy� si� z ich gromadki m�ody cz�owiek, wskoczy� do wozu i pojechali w stron� boru. Basior czatowa� w Wilczym Klinie. Ostrze le�nego p�wyspu ko�czy�o si� wysepkami brz�zek, po��czonymi do�� g��bokim rowem. Zamie� puszystych li�ci potworzy�a wysokie zaspy; je�li w nie wpa�� i czo�ga� si� wzd�u�, rzadko kt�re oko odszuka bure futro. Doskona�a jest jesie�, �e po wadersku chroni wilcze �ycie! Przemkn�y wysoko ptaki chmurek, s�o�ce przypieka jak w Porze Ciep�ej, a� parzy w jeden � bok�w, mru�� si� lampy, senno��, ci�ar w ko�ciach. Skrajem brze�niaku przemkn�� lis, r�czy zuchwalec o �mierdz�cym odwietrze; wida�, �lini mu si� pysk do g�sek, g�gaj� tam, opodal boru, w pobli�u kt�rego� ze skrajnych ognisk. Brodata Dwu�apa Morda poturkota�a w swojej ruchomej pieleszy na poprzek p�l, ukosem do lasu, jak gdyby wcale jej nie zale�a�o na szybkim dotarciu do kniei. Coraz dalej, coraz ciszej, senniej... Zadrzema�o pot�ne wilczysko. �pi. Uszy jak czu�ki aparatu badaj� idg�osy i poszmery. A pastuszek Bojarun�w, Mu�ka, pozwala swoim i Kondratowym iwcom drepta� coraz bli�ej Wielkiej Puszczy. Trawka w cieniu brz�z cszcze smakowita, to jagodnik, to �nowalijka" jesienna - wrzos, sitnik, Ddygi ��z i rzadziej - bagna. T�uste to bractwo, ko�tuniaste, niesie �ojem, iach, na bark i taszczysz �ywe szcz�cie ze sob�! Wrzasn�a sroka, tak sobie, nie sygnalowo, niesie d�ugi, ciemny ogon, polatuje w stron� opuszczonego przez ludzi ogniska: grzebie si�, wyci�ga z popio�u jakie� och�apy, tarmosi dziobem. Szpary wilczych lamp cedz� czujno��... Pisn�y myszy, narobi�y rwetesu w li�ciach i pozmyka�y pod ziemi�. Puszcza�skie zaplecze niczym nie ostrzega. �elazny Wilk drzemie. Dzie� Pory Sytej'Paszcz�ki jest kr�tszy ni� Pory Ciep�ej. Gor�cy blask nad ziemi� toczy si� ni�ej, pr�dzej zmierza do czarnego boru. Ciep�o ju� mniej silnie gmerze si� w basiorskich kud�ach. . Dwie, trzy, ca�a gromadka s�jek podnosi wrzask na ca�e najbli�sze brzozowe gaje! Pies d�wiga nieco �eb, �ledzi: wygl�da to na ostrze�enie... Raptem - nikt nie zgadnie, co si� sta�o - porwa� si� dziesi�tek Boja-i unowych owiec w stron� lasu, za nimi - stado Kondrata: gnaj�, a� dudni ug�r i suchy py� smu�y si� z wiatrem na bok... Bywa�o tak par� razy w wilczej praktyce, owszem, zdarza�o si� - owczy p�d. T�uste mi�so coraz bli�ej. Prosto w �apy. Wilk napr�a mi�nie. Buch! Drugi raz dopchn�� paszcz�k�. Rozdar� gardziel: niech milczy na .imen. Niema czasu na jeszcze, a wszystko a� kipi, by t�uc, rozdziera�... ' hwyci� za bujn� we�n� na szyi, przerzuci� przez bark. �lepia k�uj� okolic�. Pr�dko przebiera �apami, coraz szybciej, brzuch przywarty do ziemi, grzbiet sp�aszczony, niech nikt si� nie zorientuje, jak przepad�o jedno bydl� ze stada. Szurn�� w li�ciaste zaspy, ju� jest w rowie, ci�gnie do zacisznej puszczy-matki. G��biej, dalej, w g�stw�. Mu�k� nawet nie spostrzeg�, co si� sta�o. Wyskakuje zza kilku brz�zek, patrzy: rozszczepione na dwoje stadko owieczek mknie piorunem z powrotem w pola... Pastuch my�li: - �Wilka na pewno poczu�y. Jak to .lobrze, �e zawr�ci�y". Za moment tylko ogon kurzu zawin�� si� za osza-la�� gromadk� r�czych kopytowc�w; skry�a je wypuk�o�� rudych kartoflisk. Pastuszek wraca i pogwizduje piosenk�, ciska kamykami w �wierka-i;|cc na grudkach skowronki, rad, �e ocali� owce przed drapie�c�. 18 19 �elazny Wilk pruje w g��b Wielkiej Puszczy... Pomyka, przysiada, �lizga si� w�do�ami, nads�uchuje, wiatr dogania go i t�ucze w zad gar�ciami listowia. �le: wiatr od p�l, niczego nie mo�na wyniucha� z ost�p�w z przodu. Za to uszy graj� podw�jn� prac�. S�uch i �lepia. D�ugo popasa� w Wilczym Klinie nie mo�na - to bardzo niebezpieczny cypel: ma sporo miejsc na doskona�e zasadzki Dwu�apych. Ju� brze�niaki w tyle. Pierwsza �wierkowa g�stwina r�wnie�. Ma�y rojst. Krzewy bahunu. Potem wiszar - g�sty, schylony nad ziemi�; tylko wpa��, a bura dusza poczuje si� krzepko, pewnie, ca�kiem bezpiecznie. Uszy wyt�one... Polanka. Na niej kilka urzekaj�co zgrabnych choinek. Nigdy �rodkiem. Omija w cieniu wielkich drzew. Dziesi�� krok�w do zbitego g�sz-czaru... Barania jucha pachnie jak Wilczy Raj. Kondrat przepad� za brzuchem pag�rka, zjecha� w d�, mi�kko, ��kami, bez �adnego stuku wsi�kn�� w las. Doby� z pachn�cego sianka wiernego Anio�ka (P�ki �on" przyjdzie do pu�apki, wyjd� ja na �niego") i podynda� - jak drugie stare wilczysko - w b�r. Jesie�. Z�ote listy pisze czas. Opadaj� lata. Jeden, barwniutki, zawiruje, zata�czy-jak szcz�liwe �ycie. Inny ugrz�nie w tarninie, nadzieje si� na kolec i dynda cierpi�c, niby ofiara drapie�nej dzierzby. O, ten cz�apn�� prosto pod but: zosta� w mokradle. Ka�dy inaczej zasypia, ka�dy inaczej odchodzi. Idziesz tak lasem i dumasz. Wiele obrazk�w powtarza si� co roku, inne s� nowe, �wie�e. Wonie wi�dn�cych ro�lin. S�oneczko grzeje w bok. Pokrzyk gajowych ptak�w. Wiatr. �On" lubi tamten cypel - planuje �owiecka my�l. - Ale nie zajdziesz �go" z bliska od boru. Czmychnie. Na los szcz�cia �pieszy w stron� jednego z przesmyk�w; znajomo�� lasu, terenu i obyczaj�w zwierza wie najlepiej, co wybra�. Bywa�o... Z Kulawym Bronkiem, z Sza�apuch� - wspomina� jesienne spotkania z wilkami - k�a�ce ich b�yszcz� ju� na deseczkach w za�cianku... Ech, �tego" by wreszcie dosta�! Przyg�adzi� brod�, z�u� kilka napotkanych bor�wek, poci�gn�� nozdrzami dusznej woni bahunu. - Pachnie puszcza -jeszcze bardziej ociepli�o mu si� w my�liwskiej duszy. Tu. W�a�nie tu. Mroczna �ciana �wierkowego ost�pu. Wiatr w twarz. Niez�e pole widzenia. St�j i czekaj. Le�ne �ycie; myszy, sikorki, dzi�cio� ma ostry dy�ur akurat na d�bu-szku w pobli�u. Dobrze: to maska. Ho, ho, sprytnie si� ukry�em - stwierdza, obserwuje jarz�bka, kt�ry cichutko wydrepta� ze �wierkowych podrost�w i zdziobuje ze mchu na k�pach czerwone paciorki ostatnich jag�d; jest o pi�� krok�w od lufy jego Anio�ka. Szelest li�ci opad�ych z osik jest dobry i z�y, dobry, gdy� tuszuje ruchy �owcy, z�y, gdy� przeszkadza us�ysze� szmer nadchodz�cego zwierza. Musi nadej�� - cierpliwo�ci! Rosn� cienie, czerniej� luki, g�uchnie b�r. Dwie s�jki mi�kko zwin�y skrzyd�a przed ga��zi� w p� wysoko�ci �wierka, klapn�y na konar i tul� si� do siebie, pusz�c si� i przysuwaj�c jak papu�ki bli�ej do szarego pnia. Wilk wyczu�. Z pewno�ci� nie widzia�, z pewno�ci� nic nie us�ysza�, wyczu�. Str�ci� owc� z barku. Bryzn�� jak bury rykoszet w lewo... Strza�! Strza�! Zako�ysa�y si� ga��zie, m�y�cem zagra�y w ucieczce czarniawe �apy, serce a� w gardle, brak tchu, strzelba dymi, skok na pogank�, na�adowa� fuzj�, lataj� r�ce: pozna� �go", pozna� �elaznego, grzebie d�o�mi pod wiszarem, cz�� sieka�c�w w ziemi, tak, reszta �na mur" w zwierzu, w najgorszym razie - w szynce, owca cuchnie ostro wilczym odorem, wytrzeszczone �lepia jeszcze zdradzaj� l�k: cichnie las, przegrzmia� skrzyde�kami uchodz�cy jarz�bek, szmer li�ci na wietrze, jakby wilk by� a jakby nie by�, niczym w ba�ni, szum, szelest, jesienna mg�a w mroczniej�cym borze... O pi�� krok�w dalej Kondrat znalaz� kilka kropelek juchy, umazany /estrza� w�osia - to wszystko; dalej ju� nic, �adnego �ladu. - Ech! - machn�� w�ciekle r�k�. - Takie pud�o! Starzejesz si�, bracia-s/ku, nerwy, nerwy - nie m�g� zapanowa� nad sob�. - Takie pud�o... 20 i lit i* ii IllfiM Irl Rozdzia�ll' �OWCA PTAK�W �elazny Wilk ci�gn�� przez Wielk� Puszcz�. �apy jego rytmicznie zagarnia�y przestrze�, pot�ne l�d�wie pracowa�y harmonijnie, ale z nieub�agan� stanowczo�ci� �ywio�u; ju� dawno wyleczy� jesienny postrza� Dwu�apej Mordy - na szynce zosta�a tylko blizna. Sko�ne �lepia, zwane przez �owc�w lampami albo �wiecami, przenikliwie lustrowa�y dookolne chaszcze, skraj bor�w, �uk pola i odleg�� pstro-kacizn� drzewek - pojedynczych lub zbitych w wi�ksze plamy. Grube futro zimowe, niezbyt g�sto, lecz we�nisto podbite mi�kkim, kr�tkim w�osem, mia�o ko�c�wki sier�ci zabarwione na kolor pordzawio-nego �elaza. By�o ciep�e, nie dopuszcza�o do organizmu zi�bu. Za to g��d coraz silniej skr�ca� drapie�cy kiszki. By� grudzie�. Dzionek chyli� si� ju� ku wieczorowi: kr�tki, zimowy -zaledwie �ysn�� bia��, nie grzej�c� kul� s�o�ca a ju� gin�� w zawiesinie mroku. Czerwone niebo, jak twarz w gor�czce, chwil� pali�o si� jaskrawo, wr�c mr�z, wr�c wiatr. Najgorsze, co by� mo�e! Wietrzysko, podwywaj�c po krzakach, wbija tak� por� ostre ig�y mrozu w najgrubsze nawet futra; szczeg�lnie dokucza tym,' kt�rzy dawno nie jedli. �elazny Wilk posuwa� si�, jak zwykle, skrajem boru. Nigdzie p�owego tropu! Ani nawet zaj�czka - nic. Kopny �nieg zawali� na pocz�tku grudnia rozleg�e przestrzenie, przysypa� puszcz�, przydusi� wszelkie �ycie. Ot, czasem w koronie kt�rego� drzewa �wierknie ma�a ptaszyna i czym pr�dzej zwiera si� w ciep�� kulk� w najg�stszym wiszarze. Spasione jesieni� borsuki ju� �pi� w suchych norach. Zapcha�y wyloty ga��ziami, faszyn�, li��mi: maj� ciep�o, opasane 22 warstw� sad�a �pi�. Dranie! A ty, wilku, zbijaj sobie �apy. Te� sprawiedliwo��... Jaskrawy rumieniec nieba przygas�. Od bor�w wysuwa� macki zmierzch. Nagle �lepia wilka pad�y na pobliski gaj! Na ��kach brzozowych czub�w czernia�y du�e punkty. Nieraz je waga-hunda widywa� na drzewach i na ziemi - na �niegu, mszarach i na pag�rkach. Dla ludzkiego oka rysowa�y si� one na wz�r liry albo rudawego, aerodynamicznego wrzeciona. By�y to cietrzewie. Lubi�y zasiada� ca�ym stadem na skraju las�w. Zapada�y jeszcze rankiem na ga��zie brz�z, wyci�ga�y butelkowate szyje, przesuwa�y si� po grubszych konarach, czasem kt�ry� ptak po�lizgn�� si�, pomkn��, odpad� -wtedy rozlega� si� kr�tki �opot energicznych skrzyde�; korzystaj�c ze s�onka, kt�re czasem w po�udnie nieco przygrzewa�o, cietrzewie puszy�y si�, z cicha-jak mawia� Kondrat - �ugwarza�y" sobie, gmera�y dziobami w�r�d palc�w, iska�y si� i poszturchiwa�y. Dzie� grudniowy kr�tki, a noc d�uga i mro�na: trzeba dzielnie rusza� dziobem, by nape�ni� puste brzuszki; tote� kuraki nieraz nie odfruwa�y nawet na �aden wypoczynek, a tylko na miejscu, w�r�d wierzcho�k�w brz�z, sp�dza�y calutki czas; pas�y si� na smakowitych p�czkach. �elazny Wilk urwa� sw�j marsz. Przykucn�� w napi�ciu jak pot�na spr�yna. Gruczo�y wycisn�y �lin�, kt�ra sp�yn�a mu do pyska. Basior prze�kn�� j�. �lepia jego obrzuci�y ptasie �erowisko, teren pod drzewami, niedalekie g�stwiny -jakby planuj�c ��w. Nie na darmo stary wyga w��czy� po kniei puszyste polano * ju� kilkana�cie lat. Od gruba�nego szczeniaka do dzi� oczy jego nieustannie podgl�da�y le�ne �ycie. Ka�de spotkanie puszcza�skie, ka�da obserwacja-poszerza�y jego do�wiadczenie i ugruntowywa�y panowanie nad terenem. Coraz pe�niej, coraz nieust�pliwiej w�ada� Bujwidziami, Juryzdyk�, Siwym Bagnem, Wilczym Ostrowem, Margielami. Ha, je�li p�owe bydlaki umkn�y daleko, je�li szaraki, wbite w �nie�ne kotliny, nie dawa�y znaku �ycia, trzeba by�o zabawi� si� w... lisiur�. Kurze nii�sko te� jest niczego sobie. Je�li sprytnie i szybko przeprowadzi� ��w, mo�na zdoby� nawet kilka tych �lataj�cych kotlet�w" na raz. �elazny Wilk jeszcze ni�ej przypad� na �apach, jakby przywar� brzuchem do �niegu. Szybki refleks. Wpatrzony w ptaki - powolutku wycofa� *Ogon, inaczej wiecha. 23 si� do ty�u. Na gasn�cym niebie jak miedzioryt rysowa�o si� jeszcze do�� wyra�nie kilka drzew z czarnymi �liwkami cietrzewich sylwetek. Rozleg� si� �opot skrzyde�! To pierwszy ptak oderwa� si� w�a�nie od ga��zi i uko�nie strzeli� w �nieg. �elazny Wilk pobieg� za nim �lepiami. Stary kogut, czarny jak diabe� lirnik, da� nura w bia�y puch. Na pewno podrepce tam jeszcze zgrzeb�ami * , wydr��y korytarzyk, wyt�ucze sobie barkami jamk�, by mie� na ca�� noc do�� powietrza. Przyjemne jest zacisze, gdy pe�ny brzuch nie skwierczy o jad�o. Nowy klask skrzyde�... Trzeba �pieszy�, bo inaczej ca�e to lataj�ce bractwo zapadnie w bia�y labirynt i - szukaj mi�sa w �nie�nym morzu! �elazny Wilk zag��bi� si� w b�r. Nastawiaj�c uszu w r�nych kierunkach, znurkowa� pod �wierkowy zagajnik i, czo�gaj�c si� samym dnem lasu, zbli�a� si� do noclegowiska kurak�w... Nie by�o to jednak zbyt mi�e, dla jego burej mo�ci, bo postur� mia� nie byle jak�, olbrzym - d�ugi do dw�ch metr�w, wysoki ponad metr, koniarz jakich ma�o, potrafi� bez steku taszczy� na grzbiecie �wini� wagi dwustu funt�w. Ociera� si� brzuchem o �nieg lub �ci�k�, rozpycha� w�t�e ga��zki, z lubo�ci� ch�on�� wo� le�nej butwy, przy okazji rozgni�t� na z�bach mysz, kt�r� przypadkiem wytar� brzuchem razem ze mchem - ka�dym krokiem zbli�a� si� do pierzastej zwierzyny. Mrocznia�o coraz bardziej. Ku puszczy na nocleg lecia�o stado wron: cicho przebiera�y w powietrzu skrzyd�ami; zdawa�o si�, �e pierze ich nie ma^ wcale po�lizgu i jest wykonane z mi�ciutkiej waty. Z g��bi mrocznego boru - jak z�owr�bne has�o na pohybel zmarzni�tym ptakom - rozleg�o si� wo�anie puchacza... By� to zapewne Czerci Szpon, s�siad �elaznego Wilka, kt�rego wade-ra ** od paru lat zak�ada�a swe gniazdo na Wilczym Ostrowie, o miedz� od skrzydlatego rozb�jnika. Noc� on by� w�adc� wy�szego pi�tra Wielkiej Puszczy. Na dnie lasu pomyka�y lisy, a kr�lowa�y wilki, no i rysie, kt�re czasem si�ga�y wzwy� rejonu grubych konar�w; jeszcze wy�ej natomiast niepodzielnie panowa�y puchacze. Wida� Czerci Szpon nie dostrzeg� jeszcze sp�nionych wron, bo huka� przera�liwie, p�osz�c sen przyczajonych w wiszarach stworze�, wci�� *Nogi u kurak�w. *Wilczyca. 24 ha�asowa� - zamiast przysi��� na wysokiej ga��zi i z nag�a uderzy� na stado, zapadaj�ce na nocleg. Jednym okiem dostrzeg� �elazny Wilk, jak wronia chmara, s�ysz�c zew lotnego zb�jnika, skr�ci�a nagle w stron� wygasaj�cej na zachodzie tuny. Od gaju brz�z wci�� furcza�y skrzyd�a... Basior przy�pieszy� tempa. Nad puszcz� wyra�nia�y ju� gwiazdy. Pachnia�o ostrym mrozem. Szybko skorupia�a powierzchnia �niegu. Tym bardziej nale�a�o si� �pieszy�! �elazny Wilk znalaz� si� wreszcie niemal na skraju �wierkowego zagajnika. Jeszcze kilka ostro�nych st�pni��... Brzuch przywarty do �niegu. Nie ko�ysze si� �adna ga��zka. Nie osypuje si� znik�d najmniejsza �nie�ynka. Za borami, lasami pykn�� strza� z fuzji. Mo�e go wyda�a strzelba Jana Kondrata, a mo�e przy ko�skim �cierwie zasiad� na wilki jaki� inny s�awny wilczarz okoliczny. �upur* wzdrygn�� si�, pos�ucha�: - A-u... daleko, nie szkodzi, dwuno�ne �apserdaki robi� swoje, a ja tu - swoje... A-u. Powolutku wysun�� kuf� z g�stwiny. Na brzozach siedzia�o jeszcze kilka ptak�w. By�y st�d wi�ksze, bardziej apetyczne. Szykowa�y si� do lotu nurkuj�cego. Furkotn�y ster�wki, jeden cietrzew pomkn�� w d�, nad samym �niegiem wypad� ze stromego ukosu, poci�gn�� niemal r�wnolegle do ziemi, pos�uguj�c si� tylko mechanizmem ogona, wreszcie buchn�� w �nieg - a� d�wi�kn�� �wie�y, kryszta�owy pancerzyk i zadymi� pi�ropusz py�u... Wilcze �wiece zapami�ta�y to miejsce. Korzystaj�c z przerwy w zlatywaniu ptak�w, drapie�ca zlustrowa� kotlin� mi�dzy puszcz� a brzozowym liugajem. Wytrawne jego oczy wypatrzy�y a� kilkana�cie ,jamek" podobnych do tej, jaka ukaza�a si� po ostatnim ptaku. Basior z Wilczego Ostrowu zakrad� si� na �rodek Cietrzewiej Kotliny. Pos�ucha� chwil�, co m�wi okolica, i nagle da� nura w ten lejek, kt�ry zaobserwowa� wpierw, wytykaj�c nos z choiniaku: przymkn�� �wiece, przyt�umi� oddech. Wietrznik nieomal uderzy� o ciep�e cia�o koguta. K�y capn�y �ywy, rozedrgany kotlet. Jak gor�ca fala podrzuci� si� w pysku i ietrzew, szarpn�� si�, jeszcze raz, nie zd��y� wyda� krzyku, sflacza�. Wilk pomalutku wycofa� si� do ty�u. Znalaz�szy si� na powierzchni, u�o�y� zdobycz na �niegu. Nozdrza jego nami�tnie wci�ga�y powietrze. Zmys� s�uchu obieg� okolic�. "Inaczej wilk lub basior. 25 Cisza. Gwia�dziste niebo. Czasem od boru strzeli�o na mrozie p�kaj�ce drzewo. Przestrze� tchn�a spokojem wielkich roz�og�w: martwoty tej nie m�ci� �aden niebezpieczny odg�os. Nie rwa�y si� spod �niegu cietrzewie: cz�� z nich, te g�upsze, mo�e nawet nic nie spostrzeg�y; inne w nerwowym napi�ciu czeka�y gotowe do zrywu - niech tylko co� ponownie zaniepokoi ich sypialni�... �elazny Wilk przysun�� si� do nast�pnej jamki. Dobrze zna� obyczaje �ciecioruk�w" * nieraz widzia�, jak sp�oszone przez lisa albo tumaka, pruj� w stron� puszczy - zawsze w kierunku drzewnego schroniska albo w pogmatwany labirynt chaszcz�w. Czuwa�, by mu tam teraz nie usz�y. Uderzy� ponownie wietrznikiem w �nieg jak szara torpeda, rozcinaj�c puszyst� kipiel. Tym razem wyczu�, �e ptak szybko przed nim ucieka, silniej wi�c grzebn�� �apami, wbi� si� w pociemnia�y puch g��biej i ucapi� za nogi cietrzewia samic�, gdy ostro, z �opotem, podrywa�a ju� do lotu skrzyd�a. - Kwo-kwo-kwo-kwo... - narobi�a, wiadomo, po babsku, okropnego wrzasku. Spod �niegu, z ca�ej kotliny, zacz�y teraz wystrzela� gwa�towne gejzery... Drobne, suche �nie�ynki opyli�y strasznego �owc�, zamgli�y mu widok. W�ciek�y - dopchn�� pysk do przodu, st�amsi� kur�, cisn�� j� na bok i d�ugim skokiem dopad� jeszcze jednego ptaka. By�o to ju� w locie: wilk odci�� lirnikowi drog� do puszczy. Zgin�� milczkiem, w walce, w najwi�kszym napi�ciu wszystkich si�. Kipiel �niegu, rozpaczliwe walenie skrzyde�, kwok samic -jak d�wi�ki dramatycznej orkiestry - wygas�y w mroku. Jeszcze jeden sp�niony uciekinier przerwa� chwilow� cisz�; w oddali rozleg� si� klask skrzyde�, obijaj�cych si� o zmarz�e ga��zie chojara... Od p�l dmuchn�� ostry wiatr, wstrz�sn�� g��wkami ost�w, ledwie--ledwie wybijaj�cych si� z g��bokiego �niegu, silnie zapachnia�o mro�n� przestrzeni�. Ksi�yc zadrzema� w siodle p�l. Szcz�liwy �owca pozbiera� zdobycz, przedrepta� skrajem zbitego jed-li�ca, wyszuka� sobie zaciszny k�t, gdzie nie d�� wiatr, i nas�uchuj�c na wszystkie strony, zabra� si� do wielce zas�u�onej biesiady. Rozdzia� V ""Cietrzewie. SPOTKANIE Z CZARNYM BASEM W tydzie� p�niej �elazny Wilk polowa� w uroczysku Juryzdyka. W�a�nie posila! si� mi�sem t�ustego ody�ca, gdy do owego ost�pu j�a si� zbli�a� nie znana wataha wilk�w. Na mi�kkich, elastycznych �apach, szybko, lecz bardzo czujnie, przodem pomyka� basior z Puszczy Wysokiej, zwany przez nie gardz�cego skrzypcami �owc�, Perkuta, Czarnym Basem. Istotnie - w�os tego wilka, nawet w zimie, sporo odbiega� od burej ma�ci wsp�braci, tonacja za� jego �pie�ni" by�a bardzo niska, i�cie robesonowska. Zwierz mia� szerok� pier� i silny, kr�py kark. Wielki �eb zdobi�y sztywne uszy, os�uchuj�ce teraz nerwowo ca�� puszcz�. Z lekkim chrobotem stawia� �apy, ani rusz nie mog�c unikn�� tej niebezpiecznej wrogo�ci terenu; �nieg bowiem skuwa�a zamarzni�ta skorupa, krucha i ha�a�liwa jak szk�o. �lepia drapie�nika nicowa�y uparcie wszystkie zagadki terenu. Wiatr coraz zdecydowaniej przynosi� wo� dziczego mi�sa. Ha, nie nale�y ono w burej kuchni do pierwszych przysmak�w, ale gdy doskwierze g��d i ch��d, nawet och�ap awansuje do rangi specja�u. Czarny Bas rozejrza� si� jeszcze raz doko�a, przystan��, zeskoczy� ze swego szlaku i obracaj�c si� ku licznej dru�ynie, wnikliwie obrzuci� j� lampami. Z p�mroku zal�ni�y ku niemu �wiece ca�ej watahy. By�y poddane, wyczekuj�ce, czasem zia�y zniech�ceniem i z�o�ci� - owszem, czyta�o si� w nich i te nastroje, szczeg�lnie u ostatnich maruder�w ordynku. Gdy prowodyr zn�w obr�ci� pysk w dotychczasowym kierunku i energicznie pomkn�� ku coraz bli�szej Juryzdyce - wilczy poch�d, jak oddzia� na znak komendanta, wyci�gn�� si� w lewo i na prawo od swego wodza w dwa ramiona i osaczaj�cym szykiem j�� zbli�a� si� do celu. 27 Jeszcze zimowy �wit by� daleko. Trwa�a w�a�nie godzina nocy, gdy wprawdzie g��d nie n�ka jeszcze dziennych stworze�, ale mr�z sk�ania ptactwo, u�pione to w krzakach, to w zbitej g�stwinie �wierkowych �apek-do zmiany pozycji i jeszcze intensywniejszego ni� dot�d wypuszania dla ciep�o�ci swoich pi�r i pi�rek. Lisiura Psia Kita z kt�rego� tam bocznego podmuchu wiatru wyci�gn�� dla siebie najw�a�ciwszy wniosek: co pr�dzej wyni�s� si� daleko od pot�nego frontu. Zab�bni� w puszczy puchacz Czarci Szpon. Do uszu watahy zacz�y dociera� odg�osy uczty �elaznego Wilka. Do�wiadczony basior �ar� do�� ostro�nie, �nie wywo�uj�c wilka z lasu", jednak�e pewna ilo�� ruch�w jego paszcz�ki nie mog�a oby� si� bez rozg�osu: spieszy� si� bardzo, by jak najwi�cej mi�siwa przerzuci� z tuszy dzika do swego ch�onnego jak w�r brzucha. I nim dotar�y do jego jadalni skradaj�ce �i� skrzyd�a burego frontu, �elazny Wilk w�a�ciwie by� ju� syty. Okr��ywszy ca�� Juryzdyk�, straszni wata�kowie ci�gn�li teraz ze wszystkich stron, bez wzgl�du na kierunek wiatru. Parli naprz�d szybko, zuchwale, durni w sw� pot�g�. J�trz�cy zapach dziczej posoki p�dzi� im z pysk�w �lin�, brzuchy pomrukiwa�y w odruchu trawienia, �apy spr�y�cie skraca�y odleg�o�� do miejsca wilczej biesiady... �elazny Wilk ani my�la� uchodzi�. By� najedzony. Po obiedzie ka�dy stw�r jest optymist�. Czu� nies�ychan� krzep�: w ka�dej chwili by� zdolny wywalczy� sobie drog� do wolno�ci. Ma�o tego! Od�r szarej braci, bure sylwetki, ich migotliwe �wiece -wszystko to m�wi�o mu o w�asnym Plemieniu, wype�nia�o Juryzdyk� atmosfer� jego Klanu. Pier�cie� saka o stalowych �ebrach coraz bardziej zwiera! si� wok� wilczego �erowiska. Ba! Ju� nie pozosta�o przestrzeni, by nie napotka� hardej paszcz�ki. Na kilkana�cie metr�w przed �elaznym Wilkiem okr��enie nagle usta�o; spowodowa� to najs�abszy wilk napastniczej watahy: widz�c ogromn� sylwet� osaczonego drapie�cy, po prostu stch�rzy�. Za jego przyk�adem przystan�li najbli�si kamraci. Czarny Bas zjadliwie obrzuci� ich swoimi �lepiami, potem obr�ci� �eb w stron� dziczego kad�uba. Dopiero teraz, niby nic, uni�s� si� stamt�d �elazny Wilk. By� usma-rowany posok�, nastroszony w�os powi�ksza� sylwet� zwierza o po�ow� jego wielko�ci. Istny kolos. Wo