13064
Szczegóły |
Tytuł |
13064 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13064 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13064 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13064 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jan Twardowski
Sze�� p�r roku
2002
pos�owie Waldemar Smaszcz
Sze�� p�r roku
Jest w Polsce sze�� p�r roku
chyba wi�cej nie ma
przedwio�nie
wiosna
lato
dwie jesienie
jedna ze zlotem ucieka
w drugiej kalosz przecieka
i zima
Za wiosn�
Za wiosn� lato jesie� deszcze i zim�
za to co si� nie uda�o
za rozpacz w kratk�
za dziwaczka co zakwita kiedy leje
za to �e r�e �miej� si� kolcami
za to �e si� marszczy
najpierw cia�o potem rozum a na ko�cu serce
za to �e po Annie Jagiellonce
zosta� tylko jeden kubek
za post�p i ka�d� nowo��
co si� starzeje jak babcia
za mi�o�� niewzajemn� za nic
B�g zap�a�
W marcu
W marcu pojawia si�
gawron
sroka
czajka
puszczyk
czapla
postkomunistka towarzyszka wrona
tylko Boga nie wida�
nie chce niewierz�cych denerwowa�
Cho�by�
Cho�by� oczy przymkn��
w marcu si� nie ukryj�
sikory ��cz�ce si� w pary
szpaki jeszcze z ��tym dziobem
makol�gwy mniejsze od wr�bli
zi�by co spadaj� z po�udnia
z niebiesk� g�ow� i szyj�
Bocian
Bocian nas przynosi
g� szara zabierze
anio� jak grzeszn� �wink�
uca�uje szczerze
Tylko
Tylko sze�� p�r roku
a tyle si� zmie�ci
kuku�ka na wiosn�
czajka co w marcu si� zjawia
a w lipcu odleci
buty mokre od deszczu
rak ciemnoniebieski
a potem czerwony
buk g�adki oboj�tny
�e si� mr�wka gniewa
d�b co si� zawala
wa�ka co przetrwa�a
poziomka za ma�a �eby si� uk�oni�
dusza stale zdumiona
wielkim smutkiem cia�a
i cisza taka
jak kropka po �mierci
Chwila
Nie godzina � bo to za du�o
kwadransa nawet nie trzeba
jedna chwila prowadzi do nieba
wiosn�, latem, jesieni�, zim�
Zapomni
Zapomni o mnie ten kto wiersze czyta
zapomni ksi�yc tajniak
fiskus i kobieta
pies co m� g�ow� po�wi�con� liza�
i ten co da� mi li�� jeden
oderwany z krzy�a
zapomni lipiec sierpie�
pami�� niezawodna
mewa �mieszka i kokoszka wodna
ka�demu ro�nie
nareszcie szcz�liwa
niezapominajka kt�ra zapomina
Z pliszk� siw�
�mier� mi�o�ci potrzebna
jak s�l j� utrwala
ukochani umarli s� z nami ju� blisko
w �nie na palcach podchodz�
czytamy ich listy
dopiero po rozstaniu pami�ta si� wszystko
jak pachnia� orzech suszona lawenda
jak wujek kocha� ciotk� w pami�tniku
bawi� dowcip o kuchni z widokiem na cmentarz
spotkanie we dwoje nad wod� zielon�
w milczeniu to jest wtedy gdy wstydzi si� s�owo
z pliszk� siw� co podgl�da na wysokich n�kach
nad Narwi� zw� j� star� pann� m�od�
Boga si� nie udowadnia
Boga si� poznaje
po tym �e serce p�ka i �wiat nie ustaje
cho�by wie� na kt�rej mo�na pokocha� kr�liki
�ycie mi�o�� umniejsza zniewa�a odbiera
�mier� ocala na zawsze i teraz
Za wszystko
Za wszystko dzi�kuj�
za spok�j i trwog�
za to, �e nie rozumiem
i odej�� nie mog�
za to �e nas ��cz� nie poznane r�ce
za jedn� jeszcze jesie� by pokocha� wi�cej
uratuje, otworzy parasol nade mn�
pos�usze�stwo, co prowadzi w ciemno��
We wrze�niu
C� �e dokuczy� tamten czy ten
we wrze�niu
przylatuj� kawki ze wschodu i p�nocy
dojrzewaj� orzechy w�oskie
zakwita r�owy zimowit
�wistak zapada w sen
* * *
W pa�dzierniku spadaj� owoce
grab�w, jesion�w, klon�w
ostatnie kasztany
barwne li�cie gruszy
buczynowe orzeszki
przeloty wron na po�udnie
m�ode z�by wilczk�w
�wiat rozdawany
Druga jesie�
Druga jesie� � sz�sta pora roku
z�oto p�acze przy spadaniu z drzewa
smutek jest jak diabe�
ma swoje st�d dot�d
wszystko jak nale�y w wymierzonym czasie
�zy si� nawet �miej� kiedy s� za du�e
nie wyj z �alu g�uptasie
Wi�cej
Coraz wi�cej Ciebie
bo powietrze przejrzyste mi�dzy ulewami
czarny las a im dalej tym bardziej niebieski
mo�e w nim szuka grzyb�w stary smutny anio�
co zamiast pozna� mi�o�� wkuwa� j�zyk grecki
a teraz moja pro�ba o Matko Naj�wi�tsza
by� jak t�cza co sob� nie zajmuje miejsca
cho� biegnie jak po schodach od ziemi do nieba
Tobie derkacz w zbo�u Tobie zaj�c w polu
mr�wki co si� kochaj� ale si� nie lubi�
pomidor z p�pkiem koszyk z ma�lakami
i cierpienie tak wielkie �e ju� nie ma grzechu
milczenie kt�re my�li
rado�� co rozumie
Amen lub inaczej niech nie b�dzie mnie
�nieg
Dlaczego chcia�by� rozp�aka� si� w �niegu
cieszy� si� nagle
jak g�sior w�r�d g�si
deszcz � to swojak rodak od nieba do ziemi
�nieg przychodzi do nas ze �wiata innego
leczy nerwy za darmo
lepi z ciotki anio�a
nie pami�ta z�ego
Zim�
Zim� przylatuj� z p�nocy
jemio�uszki, gile, czeczotki
podrzucone sierotki
do Polski ciep�ej ciotki
sarny obgryzaj� kory drzew
w lutym dzi�cio� zielony
bawi jak cudzy grzech
Taki ma�y
Grudzie� choinka
osio� zaszczycony
w� zarozumia�y
tylko B�g si� nie wstydzi
�e jest taki ma�y
* * *
Zaj�c bieleje
by nie zgin�� w �niegu
�uk zielenieje w�r�d traw
by �mier� nie dosi�g�a
latem niebo b��kitne dla samego pi�kna
ile uroku w tym co niepraktyczne
W grudniu
W marcu przylatuj� zi�by
ka�da nie wi�ksza od wr�bla
w maju mignie wilga jak w niebieskim fartuszku dziewczynka
w pa�dzierniku czerniej� szpaki
w grudniu kocha
podaje nam r�ce
na �mier� grzecznie ubrana choinka
Jest
Po wio�nie lato
po lecie jesie�
po jesieni zima umiera
Co z Panem Bogiem?
Jest teraz
Pisz�
Pisz� to co widz� niczego nie zmy�lam
�urawiom rosn� nogi wci�� szybciej ni� skrzyd�a
kruk buduje dwa gniazda by by�o na zmian�
olcha czarna li�cie porzuca zielone
stokrotka ma czasem p�atk�w dziewi��dziesi�t osiem
jak Platon nas kocha ka�de zwyk�e prosi�
Niewidzialny mnie niesie jak kurcz� niemrawe
psy nie wyj� � to znaczy �e dziwi� si� same
p�no ju� czas na pacierz
zapomnij mnie amen
Ratunku
Eugeniuszowi Zieli�skiemu
Dziki kr�liku chrz�szczu ma�y
co �wiecisz jak czerwony brokat
wiosenne czajki czarno�bia�e
�limaku lekko oz�ocony
wierny granicie zielonkawy
d�bie surowy i niewinny
dro�dzie niezgodny i s�owiku
co podpowiadasz ca�� mi�o��
od poca�unku do pobicia
polny kamieniu przem�czony
g�osie oboju troch� suchy
i fletu � niski ale lekki
zapachu sza�wii dobrodziejki
niby nie�mia�y a gorliwy
i polski �niegu przedwojenny
tak podeptany �e ju� czysty
wszystkie te� wi�zu li�cie krzywe
jak niegenialnych ludzi dramat
i po kolei pa�scy �wi�ci
niepopularni wi�c prawdziwi
ratujcie mnie przed abstrakcjami
Na wsi
Tu Pan B�g jest na serio pewny i prawdziwy
bo tutaj wiedz� kiedy kury karmi�
jak krow� doi� �eby nie kopn�a
jak starannie ustawi� drabink� do siana
jak odr�ni� li�� klonu od li�cia jaworu
tak podobne do siebie lecz r�ne od spodu
a li�ci nie zrozumiesz ani nie odmienisz
tu wiedz� �e konie staj� g�owami do �rodka
�e kos boi si� bardziej w ogrodzie ni� w lesie
�e skowronek sp�oszony raz jeszcze za�piewa
kuku�ka tutaj �ywa a nie nakr�cona
pszczo�a wci�� si� uwija raz w prawo raz w lewo
a mirt rozkwita tylko w zimnym oknie
ptaki te� nie od razu wszystkie zasypiaj�
zreszt� mog� si� czasem serdecznie pomyli�
jak kto� kto bije �on� by zrani� te�ciow�
i wiadomo �e sosny niebieskozielone
a dziurawiec to ��te �wi�toja�skie ziele
tu Pan B�g jest jak Pan B�g pewny i prawdziwy
tylko dla filozof�w garbaty i krzywy
Przepi�rka
Przepi�rko co si� najg�o�niej odzywasz
zawsze o wschodzie i zachodzie s�o�ca
prawda �e tylko dwie s� czyste chwile
ta wczesna jasna i tamta o zmierzchu
gdy B�g dzie� daje i gdy go zabiera
gdy kto� mnie szuka� i jestem mu zb�dny
gdy kto� mnie kocha� i gdy sam zostaj�
kiedy si� rodz� kiedy umieram
te dwie sekundy co zawsze przyjd�
ta jedna bia�a ta druga ciemna
tak bardzo szczere �e obie nagie
tak poza nami �e nas ju� nie ma
Lipiec sierpie�
Przyszed� do mi�o�ci obj�� j� za szyj� i m�wi� moja ty czarownico
ile razy musisz ze szcz�cia p�aka�
nawet na staro�� podskakiwa�
ile fio�k�w zrywa�
ile razy ca�owa� najg�o�niej bo w milczeniu
niewiele wiedzie� jak owad co �yje tylko przez lipiec
po si�dmym niebie fruwa� z biletem powrotnym do piek�a
ile razy nie by� hipopotamem kt�ry kocha tylko w sierpniu
przebija� si� na drug� stron�
�eby si� na ziemi nie udusi�
nie�� jedn� chud� �wiec� na ko�cu rozpaczy
ile razy doj�� do samej granicy
jak do gor�czki w niew�a�ciwym miejscu
zatrzyma� si� i urosn��
�eby si� nie sta� nienawi�ci�
To nieprawda �e szcz�cie
Ile buk�w opad�o
ile szpak�w si� zbieg�o
zim� ��czy� nas �nieg
potem wrzos optymista
bo zakwita ostatni
got�w by� da� nam �lub
to nieprawda �e szcz�cie
najmocniejsze i pierwsze
jak kr�l
Niewidzialny si� zjawi�
krzy� ogromny ustawi�
mi�dzy tob� a mn�
�wiat
B�g si� ukry� dlatego by �wiat by�o wida�
gdyby si� ukaza� to sam by�by tylko
kto by �mia� przy nim zauwa�y� mr�wk�
pi�kn� z�� os� zabiegan� w k�ko
zielonego kaczora z ��tymi nogami
czajk� sk�adaj�c� cztery jajka na krzy�
kuliste oczy wa�ki i fasol� w str�kach
matk� nasz� przy stole kt�ra tak niedawno
za d�ugie �mieszne ucho podnosi�a kubek
jod�� co nie zrzuca szyszki tylko �uski
cierpienie i rozkosz oba �r�d�a wiedzy
tajemnice nie mniejsze ale zawsze r�ne
kamienie co podr�nym wskazuj� kierunek
mi�o�� kt�rej nie wida�
nie zas�ania sob�
Wszystkiego
Indyczek kt�rym g�owy nagle czerwieniej�
leszczynowej �cie�ki
dzi�cio�a co nie �piewa tylko wo�a
koguciego ogona w kt�rym jest pi�� kolor�w
zielony granatowy czarny bia�y i ��ty
ba�anta kt�rego wiek poznasz po pazurach
motyla co porusza skrzyd�ami pi�� tysi�cy razy na minut�
pstrych ptak�w co przylatuj� najp�niej
demon�w duszy i cia�a
psa co rado�ci nie zna gdy nie ma ogona
tych co b�d�c dla siebie pozostaj� obok
i w og�le wszystkiego
nie mo�na zrozumie� do ko�ca
Kt�ry stwarzasz jagody
Ty kt�ry stwarzasz jagody
kr�lika z marchewk�
lato chrab�szczowe
cie� wielki ma�ych li�ci
zawilec p�obecny bo uwi�dnie zanim go si� przyniesie do domu
czosnek nied�wiedzi dla trzmieli
smutek ro�lin
wydr� na kr�tkich nogach
�limaka co zasypia na sze�� miesi�cy
niezgrabny �nieg co ma wdzi�k wi�kszy zanim zacznie ta�czy�
serce cho�by na chwil�
spraw
niech poeci pisz� wiersze prostsze od wspania�ej poezji
Niewidzialne
��knie pora roku
w�gorze wyruszaj� w ostatni� podr�
cisza stamt�d
wilga dawno ju� uciek�a uczy� polskiego w Afryce
barwa niebieska oddala a zbli�a r�owa
starsi malej�
niewinni d�wigaj� ci�ar
gr�b si� zarumieni�
opadaj� skrzyd�a po locie godowym
pami�� zmienia rzeczy
kamie� usn�� ze zm�czenia
li�� osiki si� trz�sie narzeka na za d�ugi ogonek
krowa ryczy bo ma nieufno�� do j�zyka
ksi�yc kawaler stale tylko jeden
i jeszcze tyle niewidzialnego
gdyby nie to � niczego nie by�oby wida�
* * *
Pi�kno, ale tyle wida�
tak jakby wszystko opr�cz Niego
widzisz brzoz� ��t� w jesieni
bia�e kwiaty kminku
przesz�o�� zawsze czyst�
bo to co przesz�o wzrusza jak ogonek w �niegu
i mo�na potem znale�� nawet czego nie ma
ufne pszczo�y co sw� matk� wypuszczaj� sam�
nad ciep�ym suchym ulem nie przegrzanym w s�o�cu
by powr�ci� pod wiecz�r jak z�oto zm�czone
krzy� zachodu na niebie naga baba w wodzie
bo ka�dy ma dwie dusze a jedn� na co dzie�
i tyle innych cud�w jak czaple szcz�liwe
a czaple s� udane je�eli s� krzywe
Nie widzisz Go z �adn� gwiazd�
ze �wink� serdeczn�
bo pi�kno � to po prostu Jego nieobecno��
dzie�o a� tak wielkie �e anonimowe
Li��
Li�� porzeczki co zmienia barw� na deszczu
sowa co ma oczy ��te z bia�ymi brwiami
jerzyk co nie siedzi tylko stale fruwa
a kto biegnie w niesko�czono�� od niej si� oddala
las w kt�rym przy�o�ono ju� no�yk do grzyba
bekasy stale czyste bo biegn� po b�ocie
ksi�yc co si� zabawia udaje �e umar�
zreszt� jest ksi�ycem stanowczo za d�ugo
anio� co ju� nie strze�e bo na grzech za p�no
nie denerwuj� patrz� zwyczajnie
jak Niewidzialny chodzi ko�o mnie
Nie tylko my
Czytamy � B�g tak umi�owa� �wiat�
a wi�c nie tylko ludzi
ale i pliszk�
odymion� pszczo��
je�a eleganta wprost spod ig�y
nawet mu�a ni to ni owo
bo ani to ko� ani osio�
(�al �e go cz�owiek stwarza�
�yje jak kawaler co si� nie rozmna�a)
grusz� co kwitnie zaraz przed jab�oni�
li�cie konwalii prawie bez ogonka
ciel� co za matk� si� wlecze
a my tak czulimy si� do Boga
jakby On mia� nas tylko kocha� na �wiecie
Nie tylko o czaplach
Pisz� o czaplach co wstaj� jak poranne zorze
o je�u co ma oczy wystaj�ce
o morelach co pochodz� od dziadka migda�a
�miej�c si� �e maj� drzewa ginekologiczne
o s�oniu co ma problem bo usi��� nie mo�e
o kundlu bliskim sercu bo wyje po trochu
Boga naj�atwiej znajdziesz nie pisz�c o Bogu
�aba
Wrona nie ma pretensji �e jest tylko wron�
gawron zadowolony �e zosta� gawronem
mo�e tak go przezwano bo wraca na zim�
zreszt� nic gawron nie wie o gawronie
jask�ka si� cieszy �e fruwa we fraku
sam B�g jej powycina� wide�ki w ogonie
zimorodek ko�lawy pi�kny niebieski nad wod�
samotny jak samotny co zaj�� si� sob�
kuku�ka si� nie skar�y �e ma dzi�b niemocny
�e tylko samiec kuka �e ma nogi s�abe
lecz �aba najszcz�liwsza kiedy kocha �ab�
Deszcz
Ulewa obmywa r�ce twarze grzech
czy nie wiesz o tym czy wiesz
�wi�ty Augustyn powiedzia�
prawd� przynosi deszcz
co brudne staje si� czyste
wzd�u� i wszerz
�wiat grzeszny staje si� grzeczny
prawd� przynosi deszcz
Jak kozio�
Nie skar� si� �e mrok ciebie jak kozio� zaskoczy�
skoro ro�nie �wietlik co przemywa oczy
nie nud� � biedne p�uca nasze
bo w pobli�u �laz dziki co �agodzi kaszel
z pi�cioma p�atkami na kr�tkim ogonku
zawstydzony jak ucze� co przyszed� po dzwonku
nie m�cz �e �wiat szary. Rybitwa wieczorem
biegnie w czarnej czapeczce nad czerwonym dziobem
nie b�j si� �e mi�o�� nadci�ga jak burza
skoro B�g ci anio�a wynaj�� za str�a
Kraska
Tak wymalowa� krask�
da� jej skrzyd�a niebieskie
ogon prawie czarny
grzbiet jak cynamon br�zowy
tylko Bogu samemu przysz�o to do g�owy
Wiersz dydaktyczny
Niewinny bocian co po�yka �ab�
skowronek co po much� jak po bu�k� leci
niewinna sroka co morduje dzieci
nie�wiadomy nie grzeszy bo z�a nie wybiera
a wi�c jest niewinno�� w dramacie istnienia
chcemy sami stworzy� moralniejsz� srok�
lecz Ty co gwiazdy zapali�e� wszystkie
pociesz nas psem z chor� �ap� co ma serce czyste
Niebo w dobrym humorze
Niebo w dobrym humorze
chocia� ci�ka jesie�
ksi�yc si� przezi�bi�
srebrny zasmarkany
a poza tym jak zawsze
pogrzeby rodzinne
kasztany op�akuj� ostatnie kasztany
a nieszcz�cie � to szcz�cie
lecz na razie inne
Byle jaka
Dzierlatka inaczej �mieciuszka
kawka z gawronem
trznadel co �piewa od marca do lipca
zi�ba ponad ogonem zielona
kos d�u�szy od szpaka
a jednak my�l� o wronie
bo taka owaka
Przestroga
Poziomka punktualna zawsze w po�owie czerwca
gawron do�wiadczony odlatuje na zach�d
storczyk obuwik trepek kr�lewny
grzyb zaj�czek i �winiak
dzwoniec z podbrzuszem ��tym latem pi�knie zielony
jeszcze czerwone rydze
w pa�dzierniku br�zowe podgrzybki
Nie klnij do ci�kiej cholery
bo �wiat niebrzydki
Co� wi�cej
Oczywi�cie �e Bach najwi�kszy
mo�na go stale s�ucha�
ale w deszczu w �niegu
co si� na nosie rozbecza�
jest co� wi�cej ni� sztuka
Pszczo�a
Nie ma czasu na �mier� sw�
tak si� ju� zawzi�a
czasem tylko zasypia nigdy nie umiera
praca nie m�czy
nie boli nie trudzi
male�ka nie�miertelna
w�r�d �miertelnych ludzi
* * *
Nie b�j si� ma�a trz�dko
�uku nie do pary
biedronko co wzi�ra w r�k�
udajesz umar��
�abo szara a czasem zielona
krzywa brzozo
jedna czaplo siwa
jedna s�jko co masz kuper bia�y
jeszcze czarny ogon i czarne skrzyde�ko
niewierz�cy ujrz� Boga pomale�ku
Ostatni wiersz
Sikorka wci�� na co dzie�
szcz�cie raz na miesi�c
migda�ek co mi zakwit� nagle na r�owo
panna co chce si� przytuli� jak kotka
jakbym mia� lat dwadzie�cia
maj�c osiemdziesi�t
Pos�owie
Wszystko jak nale�y w wymierzonym czasie
Obecne wydanie Sze�ciu por roku r�ni si� znacznie od pierwodruku, co jednak nie
wynika z
odej�cia od przyj�tej zasady udost�pnienia czytelnikom tej serii nowych edycji
autorskich tom�w
ks. Jana Twardowskiego. W po�owie lat dziewi��dziesi�tych poeta napisa� bardzo
jednorodny
cykl dwudziestu jeden wierszy po�wi�conych porom roku. Wydawnictwo �Znak�
do��czy�o do
przygotowanego zbiorku kilkana�cie utwor�w zwi�zanych tematycznie z przyrod�,
zaczerpni�tych z wcze�niejszych ksi��ek, st�d powtarzanie ich tutaj mija�oby si�
z celem Wraz z
ks. Twardowskim dokona�em wi�c nowego uk�adu ca�o�ci, umieszczaj�c wspomniany
cykl na
pocz�tku, a pozosta�e wiersze wybieraj�c wy��cznie spo�r�d tych, kt�re nie
wesz�y do
prezentowanych przez nas tomik�w.
We wst�pie do wydania z 1995 roku poeta napisa�:
�Niech ta ksi��eczka przypomni nam niejeden stary, �wi�tej pami�ci polski rok z
jego
sze�cioma porami � przedwio�niem, wiosn�, latem, z�ot� jesieni�, szarug� i zim�.
�wiat si� zmienia, nawet pogoda staje si� niepogod�, a pora przychodzi teraz nie
w por�.
Niech nam si� przypomni stary polski rok, kiedy na pasterk� je�dzi�o si�
sankami, na Matk�
Bosk� Gromniczn� by� t�gi mr�z, tak ze nawet marz�a r�ka w r�kawiczce z jednym
palcem, na
Jagodn� zbiera�o si� jagody, w drugiej po�owie czerwca noc� �wieci�y robaczki
�wi�toja�skie,
nie za p�no, nie za wcze�nie, w sam raz.
Zwykle �yczymy sobie nowego szcz�liwego roku. �yczmy tak�e uratowanych przez
cierpliw�, pami�� szcz�liwych starych lat z bocianem, czapl�, zaj�cem,
wszystkimi zwierzakami
i wr�blem wiernym Polsce.�
Wida� st�d, ze nie chodzi�o kap�anowi�poecie jedynie o zebranie w osobn� ca�o��
wierszy o
tak bliskiej mu przyrodzie, ale ukazanie czytelnikom czego� znacznie
wa�niejszego � coraz
mniej czytelnego dla wielu �adu dzie�a stworzonego. Przypomnijmy, co pisa� w
liryku Kuku�ka ze
zbioru Sumienie ruszy�o:
Kuku�ka kuka tylko do Szkaplerznej
cichnie wieczorem szesnastego lipca
B�g podpowiedzia� nigdy nie zapomni
kiedy� o dniu Twym wszyscy pami�tali
Karmelita�ska Mamusiu Naj�wi�tsza
w miesi�cu kt�ry pami�ta o Annie
szkaplerzem strzeg�a�
nawet zaj�ca co burz� roz�miesza
cho� komputer zapomni
kuku�ka pami�ta
Wiele pisano o niezwyk�ym umi�owaniu przyrody przez ks. Jana od Biedronki,
zestawiaj�c go
nawet z Boles�awem Le�mianem jako poet�, kt�ry najg��biej przenikn�� jej
tajemnice. Sam autor
podsun�� niejako gotowe tropy interpretacyjne, pisz�c w przedmowie do Poezji
wybranych,
pierwszego zbioru, jaki ukaza� si� w oficynie laickiej, w znanej serii
Biblioteka Poet�w Ludowej
Sp�dzielni Wydawniczej (1979):
�Zachwyca mnie otaczaj�cy nas �wiat, jego kolor, d�wi�k, zapach, r�norodno��.
Wracam do
starego Linneusza, kt�ry nazywa� po imieniu zwierz�ta, ptaki, ro�liny. D�ugo i
cierpliwie
uczy�em si� przyrody, czyta�em ksi��ki przyrodnicze. Zbiera�em zielniki. Kiedy
si� m�wi tyle o
cz�owieku, o r�nie pojmowanym humanizmie � widz� urok szpaka, wilgi, dzikiego
kr�lika,
szorstkow�osego wy��a. Juliusz S�owacki w znanej strofie z Beniowskiego pisze,
�e B�g jest
Bogiem rozhukanych koni, a nie pe�zaj�cych stworze�, s�dz�, �e jest tak�e Bogiem
chrz�szczy,
mr�wek, biedronek i szczypawek.
Czy takie widzenie przyrody nie uczy nas pokory?
Przecie� to samo �wiat�o pada i na ludzi, i na koniki polne, i na �wierszcze.
�wiat dany nam jest w spos�b rzeczywisty, a nie tylko wyobra�niowy. Nie istnieje
jako
pomy�lenie czy poetycka rzecz. Jest zbiorem rzeczy egzystuj�cych. I dlatego
lubi� nazywa� po
imieniu drzewa, kwiaty, kamienie. Daleki jestem od operowania, tak powszechnego
dzi�,
znakami ptak, zwierz�, ryba, li��, kwiat. Widz� bowiem dzi�cio�a, kosa, bociana,
s�onia, pstr�ga,
�laz, borsuka, wrotycz, makol�gw� � konkretny, nie anonimowy �wiat. Wiem, ze
li�� wi�zu
drapie, ze gryka ro�nie na czerwonej �odydze, ze gile maj� nosy grube, a dudki
krzywe, ze pstr�gi
s� szaroniebieskie, a wilcza jagoda brunatnofioletowa. Zdumiewam si� i zachwycam
urod� i
dziwno�ci� widzialnego i niewidzialnego �wiata. To, co widzialne, dotykalne,
pozwala okre�li�
granice niewiadomego i niepoznawalnego. Bez tej jedynej bliskiej miary �wiata
nie da�oby si� tez
dostrzec i poj�� jego nieuchwytnych tajemnic Interesuje mnie wi�c wszystko
ptaki, kwiaty,
owady kamienie. I zamiast o katedrach i gotykach wol� pisa� o drzewach, kt�re
maj� w sobie co�
ze wspomnienia raju. �wiat jest naprawd� cudowny.�
Uwa�na lektura zar�wno wierszy, jak i wypowiedzi dyskursywnych u�wiadamia
jednak, ze
cale zagadnienie jest znacznie bardziej z�o�one. Gdybym mia� szuka� w naszej
literaturze
odniesie� dla widzenia tych spraw przez ks. Twardowskiego, to na pierwszym
miejscu
wymieni�bym W�adys�awa Stanis�awa Reymonta i jego tetralogi� Ch�opi. �ycie
bohater�w
zosta�o w niej wpisane nie tylko � jak si� przyj�o s�dzi� � w biologiczny rytm
przyrody, ale i
roku liturgicznego. Pisarz, syn wiejskiego organisty, w spos�b wr�cz doskona�y
ukaza�
przenikanie si� tych dwu rzeczywisto�ci na polskiej wsi.
Rok liturgiczny, zwany te� rokiem ko�cielnym lub Pa�skim, jest jak naj�ci�lej
zwi�zany z
rokiem kalendarzowym. Jego porz�dek zosta� ustalony w czasach, gdy podstaw� bytu
cz�owieka
by�a praca na roli, musia� wi�c uwzgl�dnia� rytm przyrody. Zauwa�my, ze
najwa�niejsze �wi�ta
ko�cielne przypadaj� na naszej p�kuli na czas wolny w zasadzie od zaj��
agrarnych. Okres
Bo�ego Narodzenia i Wielkanocy obejmuje 18�19 tygodni, po kt�rych nast�puje tak
zwany
�okres zwyk�y w ci�gu roku� wyznaczany przez 33�34 niedziele, tak�e nazwane
�zwyk�ymi�.
Dzi�ki temu wierni mogli wype�nia� swoje powinno�ci wzgl�dem Stw�rcy, nie
zaniedbuj�c
obowi�zk�w �ycia codziennego; od wiosny do p�nej jesieni nie ma bowiem �adnych
wi�kszych
�wi�t. Nawet teologia roku liturgicznego opiera si� na symbolice zwi�zanej z
ruchem ziemi
dooko�a s�o�ca �Podobnie jak ziemia kr���c wok� s�o�ca � czytamy w S�owniku
teologicznym
(Katowice 1989) � otrzymuje od niego energi� ciepln� i �wietlny tak w porz�dku
�aski Ko�ci�
w ci�gu roku �obraca si� niejako dooko�a Chrystusa, przezywaj�c i rozwa�aj�c
coraz to inne
tajemnice Jego �ycia, czerpi�c z nich �wiat�o i Bo�� energi�.�
W poezji ks. Twardowskiego �atwo odnajdziemy cytaty w rodzaju �ze mnie ze wsi
zabrali by
pokrzywdzi� miastem� czy ��e gdy w maju litania � s�owika wci�� s�ysz�, a nawet
brzmi�ce
ju� niemal ekstrawagancko �piorun co w ko�ci� trafi� by pszczo�� omin��. Ale
wszystkie one
� by tak powiedzie� � s� cz�stk� swoistej teologu kap�ana�poety.
Autor Znak�w ufno�ci, chocia� urodzony w stolicy, od najwcze�niejszego
dzieci�stwa
przebywa� na wsi. Po latach tak to wspomina� �Uwa�am za wielk� �ask�, ze mog�em
wiele czasu
sp�dza� na prawdziwej polskiej wsi, w otoczeniu �yczliwych mi os�b, od kt�rych
dozna�em tyle
dobrego. Mia�em nieograniczony kontakt z przyrod�, wiele zjawisk prze�y�em tam
po raz
pierwszy. Na zawsze zapami�ta�em nocne burze, gdy b�yskawice rozrywa�y g��bokie
ciemno�ci,
a gro�ne odg�osy grzmot�w d�ugo nios�y si� w nieogarni�tej przestrzeni, jakby
nigdy nie mia�y
umilkn��. Wielkim kataklizmem by�y letnie powodzie, o kt�rych rozmawiano z
przera�eniem,
wymieniaj�c miejscowo�ci, gdzie ju� dotar�a woda, niszcz�c dobytek. Mo�na by�o o
tym czyta�
w ksi��kach, ale przecie� zupe�nie co innego do�wiadczy� na w�asnej sk�rze.
Pami�tam tez, jak
bardzo przezywano pom�r zwierz�t domowych.�
Zaraz jednak doda� �Nie same, oczywi�cie, nieszcz�cia zapami�ta�em (�)
Przeciwnie,
cieszy�em si� ka�dym dniem i wcale nie t�skni�em za Warszaw�, chocia� nie by�o w
Druchowie
moich r�wie�nik�w. Samotno�� jednak nigdy mi nie dokucza�a, zw�aszcza gdy tyle
wok� si�
dzia�o, ja za� dziwi�em si�, ze kot skacze do g�ry, a nie w bok, pies rozmawia
ogonem, baranek
ss�c matk�, przykl�ka. Na ka�dym kroku doznawa�em wiele rado�ci � rano budzi�o
mnie s�o�ce
i ptaki, s�ysza�em pianie kogut�w i kukanie kuku�ki. Mia�em przed sob� ca�y
dzie�, pe�en
niespodzianek. Wieczorem nas�uchiwa�em naszczekiwania ps�w, a gdy ucich�y ptaki,
zapada�a
niezwyk�a cisza i ciemno��, w mie�cie nie do pomy�lenia.�
I jeszcze co najmniej jeden fragment tych wspomnie� warto przytoczy�, w kt�rym
mowa jest
o najwa�niejszej bodaj sprawie: �Wiele te� uczy�em si�, chocia� by�a to nauka
inna od tej
zdobywanej w szkole. Dziwi�em si�, sk�d ludzie na wsi tyle wiedz� z zachowania
zwierz�t
odgadywali nadci�gaj�ce kataklizmy, z koloru zachodz�cego s�o�ca � pogod�. Nie
m�wi�c ju�
o tym, �e bez omy�ki rozr�niali g�osy ptak�w i nazywali ro�liny. Potrafili
przewidzie�, czy
b�dzie wczesna zima, a nawet jaka mro�na i �nie�na czy �agodna i wszystko to
wiedzieli na
pewno, nie by�o w nich ani cz�ci tych w�tpliwo�ci, jakie maj� mieszka�cy
miast.�
Wszystko to, oczywi�cie, sta�o si� tworzywem jego wierszy. Psychologia
tw�rczo�ci
podkre�la decyduj�c� rol� prze�y� wyniesionych z dzieci�stwa na kszta�towanie
si� wyobra�ni
artysty. Dlatego m�g� powsta� taki wiersz, jak Na wsi, mog�cy zdenerwowa� wielu
�uczonych w
pi�mie�, ale przecie� w przestrzeni liryki autora brzmi�cy niczym wyznanie
wiary.
Jan Twardowski po przyj�ciu �wi�ce� kap�a�skich niejako na nowo odczyta�
zapami�tany
�wiat przyrody, buduj�c trwa�e fundamenty swego �wiatopogl�du nie tylko
poetyckiego. Ju� we
wczesnym cyklu Nad star� Bibli�, powsta�ym pod koniec lat czterdziestych,
znalaz� si� wiersz o
jednoznacznie brzmi�cym tytule Dzie�o r�k Kainowych:
Uca�uj� ci�, Biblio, bo w tobie s� s�owa,
ze Kain pierwsze miasto na ziemi zbudowa� �
st�d pewnie w miastach wszystkich, w miejskich strutych kwiatach
� w ob��dzie ulic chodz�c � widz� z�ego brata
Do�wiadczenia rzeczywiste na�o�y�y si� na prze�ycia i lektury m�odego kap�ana,
co nie
zawsze prowadzi�o, oczywi�cie, do tak zdecydowanego odrzucenia �rodowiska, w
kt�rym
wzrasta�. Modlitwy o kap�a�stwo proste i czyste sprawia�y jednak, ze powraca�a
t�sknota za
Bo�ym �adem, a taki nieodmiennie kojarzy� mu si� ze �wiatem przyrody.
Warto w tym miejscu przypomnie� jedn� z prefacji na niedziele zwyk�e,
zatytu�owan� Dzie�o
stworzenia, w kt�rej exspressis verbis mowa jest o zmieniaj�cych si� porach
roku:
�Zaprawd�, godne to i sprawiedliwe a dla nas zbawienne, aby�my Tobie sk�adali
dzi�kczynienie i Ciebie wychwalali, Panie, Ojcze niebieski, wszechmog�cy i
mi�osierny Bo�e.
Ty stworzy�e� wszystko, co jest na �wiecie, i sprawi�e�, ze zmieniaj� si� pory
roku. Ty
stworzy�e� cz�owieka na swoje podobie�stwo i podda�e� mu �wiat godny podziwu,
aby w Twoim
imieniu panowa� nad ca�ym stworzeniem i chwali� Ciebie w Twoich dzie�ach, przez
Pana
naszego Jezusa Chrystusa.�
Ks. Jan Twardowski od pocz�tku chwali Stw�rc� w swoich wierszach, skutecznie
omijaj�c
przy tym rafy retoryki, dydaktyki i patosu, przede wszystkim dzi�ki przekonaniu,
ze ��arliwa
otwarto�� na �ycie i jego powszechne sprawy� najlepiej s�u�y liryce, a �autor,
kt�ry umie
szczerze zdumiewa� si� otaczaj�cym go �wiatem � mo�e odkrywa� stale jego
tajemnice��
Waldemar Smaszcz