13064

Szczegóły
Tytuł 13064
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13064 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13064 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13064 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jan Twardowski Sze�� p�r roku 2002 pos�owie Waldemar Smaszcz Sze�� p�r roku Jest w Polsce sze�� p�r roku chyba wi�cej nie ma przedwio�nie wiosna lato dwie jesienie jedna ze zlotem ucieka w drugiej kalosz przecieka i zima Za wiosn� Za wiosn� lato jesie� deszcze i zim� za to co si� nie uda�o za rozpacz w kratk� za dziwaczka co zakwita kiedy leje za to �e r�e �miej� si� kolcami za to �e si� marszczy najpierw cia�o potem rozum a na ko�cu serce za to �e po Annie Jagiellonce zosta� tylko jeden kubek za post�p i ka�d� nowo�� co si� starzeje jak babcia za mi�o�� niewzajemn� za nic B�g zap�a� W marcu W marcu pojawia si� gawron sroka czajka puszczyk czapla postkomunistka towarzyszka wrona tylko Boga nie wida� nie chce niewierz�cych denerwowa� Cho�by� Cho�by� oczy przymkn�� w marcu si� nie ukryj� sikory ��cz�ce si� w pary szpaki jeszcze z ��tym dziobem makol�gwy mniejsze od wr�bli zi�by co spadaj� z po�udnia z niebiesk� g�ow� i szyj� Bocian Bocian nas przynosi g� szara zabierze anio� jak grzeszn� �wink� uca�uje szczerze Tylko Tylko sze�� p�r roku a tyle si� zmie�ci kuku�ka na wiosn� czajka co w marcu si� zjawia a w lipcu odleci buty mokre od deszczu rak ciemnoniebieski a potem czerwony buk g�adki oboj�tny �e si� mr�wka gniewa d�b co si� zawala wa�ka co przetrwa�a poziomka za ma�a �eby si� uk�oni� dusza stale zdumiona wielkim smutkiem cia�a i cisza taka jak kropka po �mierci Chwila Nie godzina � bo to za du�o kwadransa nawet nie trzeba jedna chwila prowadzi do nieba wiosn�, latem, jesieni�, zim� Zapomni Zapomni o mnie ten kto wiersze czyta zapomni ksi�yc tajniak fiskus i kobieta pies co m� g�ow� po�wi�con� liza� i ten co da� mi li�� jeden oderwany z krzy�a zapomni lipiec sierpie� pami�� niezawodna mewa �mieszka i kokoszka wodna ka�demu ro�nie nareszcie szcz�liwa niezapominajka kt�ra zapomina Z pliszk� siw� �mier� mi�o�ci potrzebna jak s�l j� utrwala ukochani umarli s� z nami ju� blisko w �nie na palcach podchodz� czytamy ich listy dopiero po rozstaniu pami�ta si� wszystko jak pachnia� orzech suszona lawenda jak wujek kocha� ciotk� w pami�tniku bawi� dowcip o kuchni z widokiem na cmentarz spotkanie we dwoje nad wod� zielon� w milczeniu to jest wtedy gdy wstydzi si� s�owo z pliszk� siw� co podgl�da na wysokich n�kach nad Narwi� zw� j� star� pann� m�od� Boga si� nie udowadnia Boga si� poznaje po tym �e serce p�ka i �wiat nie ustaje cho�by wie� na kt�rej mo�na pokocha� kr�liki �ycie mi�o�� umniejsza zniewa�a odbiera �mier� ocala na zawsze i teraz Za wszystko Za wszystko dzi�kuj� za spok�j i trwog� za to, �e nie rozumiem i odej�� nie mog� za to �e nas ��cz� nie poznane r�ce za jedn� jeszcze jesie� by pokocha� wi�cej uratuje, otworzy parasol nade mn� pos�usze�stwo, co prowadzi w ciemno�� We wrze�niu C� �e dokuczy� tamten czy ten we wrze�niu przylatuj� kawki ze wschodu i p�nocy dojrzewaj� orzechy w�oskie zakwita r�owy zimowit �wistak zapada w sen * * * W pa�dzierniku spadaj� owoce grab�w, jesion�w, klon�w ostatnie kasztany barwne li�cie gruszy buczynowe orzeszki przeloty wron na po�udnie m�ode z�by wilczk�w �wiat rozdawany Druga jesie� Druga jesie� � sz�sta pora roku z�oto p�acze przy spadaniu z drzewa smutek jest jak diabe� ma swoje st�d dot�d wszystko jak nale�y w wymierzonym czasie �zy si� nawet �miej� kiedy s� za du�e nie wyj z �alu g�uptasie Wi�cej Coraz wi�cej Ciebie bo powietrze przejrzyste mi�dzy ulewami czarny las a im dalej tym bardziej niebieski mo�e w nim szuka grzyb�w stary smutny anio� co zamiast pozna� mi�o�� wkuwa� j�zyk grecki a teraz moja pro�ba o Matko Naj�wi�tsza by� jak t�cza co sob� nie zajmuje miejsca cho� biegnie jak po schodach od ziemi do nieba Tobie derkacz w zbo�u Tobie zaj�c w polu mr�wki co si� kochaj� ale si� nie lubi� pomidor z p�pkiem koszyk z ma�lakami i cierpienie tak wielkie �e ju� nie ma grzechu milczenie kt�re my�li rado�� co rozumie Amen lub inaczej niech nie b�dzie mnie �nieg Dlaczego chcia�by� rozp�aka� si� w �niegu cieszy� si� nagle jak g�sior w�r�d g�si deszcz � to swojak rodak od nieba do ziemi �nieg przychodzi do nas ze �wiata innego leczy nerwy za darmo lepi z ciotki anio�a nie pami�ta z�ego Zim� Zim� przylatuj� z p�nocy jemio�uszki, gile, czeczotki podrzucone sierotki do Polski ciep�ej ciotki sarny obgryzaj� kory drzew w lutym dzi�cio� zielony bawi jak cudzy grzech Taki ma�y Grudzie� choinka osio� zaszczycony w� zarozumia�y tylko B�g si� nie wstydzi �e jest taki ma�y * * * Zaj�c bieleje by nie zgin�� w �niegu �uk zielenieje w�r�d traw by �mier� nie dosi�g�a latem niebo b��kitne dla samego pi�kna ile uroku w tym co niepraktyczne W grudniu W marcu przylatuj� zi�by ka�da nie wi�ksza od wr�bla w maju mignie wilga jak w niebieskim fartuszku dziewczynka w pa�dzierniku czerniej� szpaki w grudniu kocha podaje nam r�ce na �mier� grzecznie ubrana choinka Jest Po wio�nie lato po lecie jesie� po jesieni zima umiera Co z Panem Bogiem? Jest teraz Pisz� Pisz� to co widz� niczego nie zmy�lam �urawiom rosn� nogi wci�� szybciej ni� skrzyd�a kruk buduje dwa gniazda by by�o na zmian� olcha czarna li�cie porzuca zielone stokrotka ma czasem p�atk�w dziewi��dziesi�t osiem jak Platon nas kocha ka�de zwyk�e prosi� Niewidzialny mnie niesie jak kurcz� niemrawe psy nie wyj� � to znaczy �e dziwi� si� same p�no ju� czas na pacierz zapomnij mnie amen Ratunku Eugeniuszowi Zieli�skiemu Dziki kr�liku chrz�szczu ma�y co �wiecisz jak czerwony brokat wiosenne czajki czarno�bia�e �limaku lekko oz�ocony wierny granicie zielonkawy d�bie surowy i niewinny dro�dzie niezgodny i s�owiku co podpowiadasz ca�� mi�o�� od poca�unku do pobicia polny kamieniu przem�czony g�osie oboju troch� suchy i fletu � niski ale lekki zapachu sza�wii dobrodziejki niby nie�mia�y a gorliwy i polski �niegu przedwojenny tak podeptany �e ju� czysty wszystkie te� wi�zu li�cie krzywe jak niegenialnych ludzi dramat i po kolei pa�scy �wi�ci niepopularni wi�c prawdziwi ratujcie mnie przed abstrakcjami Na wsi Tu Pan B�g jest na serio pewny i prawdziwy bo tutaj wiedz� kiedy kury karmi� jak krow� doi� �eby nie kopn�a jak starannie ustawi� drabink� do siana jak odr�ni� li�� klonu od li�cia jaworu tak podobne do siebie lecz r�ne od spodu a li�ci nie zrozumiesz ani nie odmienisz tu wiedz� �e konie staj� g�owami do �rodka �e kos boi si� bardziej w ogrodzie ni� w lesie �e skowronek sp�oszony raz jeszcze za�piewa kuku�ka tutaj �ywa a nie nakr�cona pszczo�a wci�� si� uwija raz w prawo raz w lewo a mirt rozkwita tylko w zimnym oknie ptaki te� nie od razu wszystkie zasypiaj� zreszt� mog� si� czasem serdecznie pomyli� jak kto� kto bije �on� by zrani� te�ciow� i wiadomo �e sosny niebieskozielone a dziurawiec to ��te �wi�toja�skie ziele tu Pan B�g jest jak Pan B�g pewny i prawdziwy tylko dla filozof�w garbaty i krzywy Przepi�rka Przepi�rko co si� najg�o�niej odzywasz zawsze o wschodzie i zachodzie s�o�ca prawda �e tylko dwie s� czyste chwile ta wczesna jasna i tamta o zmierzchu gdy B�g dzie� daje i gdy go zabiera gdy kto� mnie szuka� i jestem mu zb�dny gdy kto� mnie kocha� i gdy sam zostaj� kiedy si� rodz� kiedy umieram te dwie sekundy co zawsze przyjd� ta jedna bia�a ta druga ciemna tak bardzo szczere �e obie nagie tak poza nami �e nas ju� nie ma Lipiec sierpie� Przyszed� do mi�o�ci obj�� j� za szyj� i m�wi� moja ty czarownico ile razy musisz ze szcz�cia p�aka� nawet na staro�� podskakiwa� ile fio�k�w zrywa� ile razy ca�owa� najg�o�niej bo w milczeniu niewiele wiedzie� jak owad co �yje tylko przez lipiec po si�dmym niebie fruwa� z biletem powrotnym do piek�a ile razy nie by� hipopotamem kt�ry kocha tylko w sierpniu przebija� si� na drug� stron� �eby si� na ziemi nie udusi� nie�� jedn� chud� �wiec� na ko�cu rozpaczy ile razy doj�� do samej granicy jak do gor�czki w niew�a�ciwym miejscu zatrzyma� si� i urosn�� �eby si� nie sta� nienawi�ci� To nieprawda �e szcz�cie Ile buk�w opad�o ile szpak�w si� zbieg�o zim� ��czy� nas �nieg potem wrzos optymista bo zakwita ostatni got�w by� da� nam �lub to nieprawda �e szcz�cie najmocniejsze i pierwsze jak kr�l Niewidzialny si� zjawi� krzy� ogromny ustawi� mi�dzy tob� a mn� �wiat B�g si� ukry� dlatego by �wiat by�o wida� gdyby si� ukaza� to sam by�by tylko kto by �mia� przy nim zauwa�y� mr�wk� pi�kn� z�� os� zabiegan� w k�ko zielonego kaczora z ��tymi nogami czajk� sk�adaj�c� cztery jajka na krzy� kuliste oczy wa�ki i fasol� w str�kach matk� nasz� przy stole kt�ra tak niedawno za d�ugie �mieszne ucho podnosi�a kubek jod�� co nie zrzuca szyszki tylko �uski cierpienie i rozkosz oba �r�d�a wiedzy tajemnice nie mniejsze ale zawsze r�ne kamienie co podr�nym wskazuj� kierunek mi�o�� kt�rej nie wida� nie zas�ania sob� Wszystkiego Indyczek kt�rym g�owy nagle czerwieniej� leszczynowej �cie�ki dzi�cio�a co nie �piewa tylko wo�a koguciego ogona w kt�rym jest pi�� kolor�w zielony granatowy czarny bia�y i ��ty ba�anta kt�rego wiek poznasz po pazurach motyla co porusza skrzyd�ami pi�� tysi�cy razy na minut� pstrych ptak�w co przylatuj� najp�niej demon�w duszy i cia�a psa co rado�ci nie zna gdy nie ma ogona tych co b�d�c dla siebie pozostaj� obok i w og�le wszystkiego nie mo�na zrozumie� do ko�ca Kt�ry stwarzasz jagody Ty kt�ry stwarzasz jagody kr�lika z marchewk� lato chrab�szczowe cie� wielki ma�ych li�ci zawilec p�obecny bo uwi�dnie zanim go si� przyniesie do domu czosnek nied�wiedzi dla trzmieli smutek ro�lin wydr� na kr�tkich nogach �limaka co zasypia na sze�� miesi�cy niezgrabny �nieg co ma wdzi�k wi�kszy zanim zacznie ta�czy� serce cho�by na chwil� spraw niech poeci pisz� wiersze prostsze od wspania�ej poezji Niewidzialne ��knie pora roku w�gorze wyruszaj� w ostatni� podr� cisza stamt�d wilga dawno ju� uciek�a uczy� polskiego w Afryce barwa niebieska oddala a zbli�a r�owa starsi malej� niewinni d�wigaj� ci�ar gr�b si� zarumieni� opadaj� skrzyd�a po locie godowym pami�� zmienia rzeczy kamie� usn�� ze zm�czenia li�� osiki si� trz�sie narzeka na za d�ugi ogonek krowa ryczy bo ma nieufno�� do j�zyka ksi�yc kawaler stale tylko jeden i jeszcze tyle niewidzialnego gdyby nie to � niczego nie by�oby wida� * * * Pi�kno, ale tyle wida� tak jakby wszystko opr�cz Niego widzisz brzoz� ��t� w jesieni bia�e kwiaty kminku przesz�o�� zawsze czyst� bo to co przesz�o wzrusza jak ogonek w �niegu i mo�na potem znale�� nawet czego nie ma ufne pszczo�y co sw� matk� wypuszczaj� sam� nad ciep�ym suchym ulem nie przegrzanym w s�o�cu by powr�ci� pod wiecz�r jak z�oto zm�czone krzy� zachodu na niebie naga baba w wodzie bo ka�dy ma dwie dusze a jedn� na co dzie� i tyle innych cud�w jak czaple szcz�liwe a czaple s� udane je�eli s� krzywe Nie widzisz Go z �adn� gwiazd� ze �wink� serdeczn� bo pi�kno � to po prostu Jego nieobecno�� dzie�o a� tak wielkie �e anonimowe Li�� Li�� porzeczki co zmienia barw� na deszczu sowa co ma oczy ��te z bia�ymi brwiami jerzyk co nie siedzi tylko stale fruwa a kto biegnie w niesko�czono�� od niej si� oddala las w kt�rym przy�o�ono ju� no�yk do grzyba bekasy stale czyste bo biegn� po b�ocie ksi�yc co si� zabawia udaje �e umar� zreszt� jest ksi�ycem stanowczo za d�ugo anio� co ju� nie strze�e bo na grzech za p�no nie denerwuj� patrz� zwyczajnie jak Niewidzialny chodzi ko�o mnie Nie tylko my Czytamy � B�g tak umi�owa� �wiat� a wi�c nie tylko ludzi ale i pliszk� odymion� pszczo�� je�a eleganta wprost spod ig�y nawet mu�a ni to ni owo bo ani to ko� ani osio� (�al �e go cz�owiek stwarza� �yje jak kawaler co si� nie rozmna�a) grusz� co kwitnie zaraz przed jab�oni� li�cie konwalii prawie bez ogonka ciel� co za matk� si� wlecze a my tak czulimy si� do Boga jakby On mia� nas tylko kocha� na �wiecie Nie tylko o czaplach Pisz� o czaplach co wstaj� jak poranne zorze o je�u co ma oczy wystaj�ce o morelach co pochodz� od dziadka migda�a �miej�c si� �e maj� drzewa ginekologiczne o s�oniu co ma problem bo usi��� nie mo�e o kundlu bliskim sercu bo wyje po trochu Boga naj�atwiej znajdziesz nie pisz�c o Bogu �aba Wrona nie ma pretensji �e jest tylko wron� gawron zadowolony �e zosta� gawronem mo�e tak go przezwano bo wraca na zim� zreszt� nic gawron nie wie o gawronie jask�ka si� cieszy �e fruwa we fraku sam B�g jej powycina� wide�ki w ogonie zimorodek ko�lawy pi�kny niebieski nad wod� samotny jak samotny co zaj�� si� sob� kuku�ka si� nie skar�y �e ma dzi�b niemocny �e tylko samiec kuka �e ma nogi s�abe lecz �aba najszcz�liwsza kiedy kocha �ab� Deszcz Ulewa obmywa r�ce twarze grzech czy nie wiesz o tym czy wiesz �wi�ty Augustyn powiedzia� prawd� przynosi deszcz co brudne staje si� czyste wzd�u� i wszerz �wiat grzeszny staje si� grzeczny prawd� przynosi deszcz Jak kozio� Nie skar� si� �e mrok ciebie jak kozio� zaskoczy� skoro ro�nie �wietlik co przemywa oczy nie nud� � biedne p�uca nasze bo w pobli�u �laz dziki co �agodzi kaszel z pi�cioma p�atkami na kr�tkim ogonku zawstydzony jak ucze� co przyszed� po dzwonku nie m�cz �e �wiat szary. Rybitwa wieczorem biegnie w czarnej czapeczce nad czerwonym dziobem nie b�j si� �e mi�o�� nadci�ga jak burza skoro B�g ci anio�a wynaj�� za str�a Kraska Tak wymalowa� krask� da� jej skrzyd�a niebieskie ogon prawie czarny grzbiet jak cynamon br�zowy tylko Bogu samemu przysz�o to do g�owy Wiersz dydaktyczny Niewinny bocian co po�yka �ab� skowronek co po much� jak po bu�k� leci niewinna sroka co morduje dzieci nie�wiadomy nie grzeszy bo z�a nie wybiera a wi�c jest niewinno�� w dramacie istnienia chcemy sami stworzy� moralniejsz� srok� lecz Ty co gwiazdy zapali�e� wszystkie pociesz nas psem z chor� �ap� co ma serce czyste Niebo w dobrym humorze Niebo w dobrym humorze chocia� ci�ka jesie� ksi�yc si� przezi�bi� srebrny zasmarkany a poza tym jak zawsze pogrzeby rodzinne kasztany op�akuj� ostatnie kasztany a nieszcz�cie � to szcz�cie lecz na razie inne Byle jaka Dzierlatka inaczej �mieciuszka kawka z gawronem trznadel co �piewa od marca do lipca zi�ba ponad ogonem zielona kos d�u�szy od szpaka a jednak my�l� o wronie bo taka owaka Przestroga Poziomka punktualna zawsze w po�owie czerwca gawron do�wiadczony odlatuje na zach�d storczyk obuwik trepek kr�lewny grzyb zaj�czek i �winiak dzwoniec z podbrzuszem ��tym latem pi�knie zielony jeszcze czerwone rydze w pa�dzierniku br�zowe podgrzybki Nie klnij do ci�kiej cholery bo �wiat niebrzydki Co� wi�cej Oczywi�cie �e Bach najwi�kszy mo�na go stale s�ucha� ale w deszczu w �niegu co si� na nosie rozbecza� jest co� wi�cej ni� sztuka Pszczo�a Nie ma czasu na �mier� sw� tak si� ju� zawzi�a czasem tylko zasypia nigdy nie umiera praca nie m�czy nie boli nie trudzi male�ka nie�miertelna w�r�d �miertelnych ludzi * * * Nie b�j si� ma�a trz�dko �uku nie do pary biedronko co wzi�ra w r�k� udajesz umar�� �abo szara a czasem zielona krzywa brzozo jedna czaplo siwa jedna s�jko co masz kuper bia�y jeszcze czarny ogon i czarne skrzyde�ko niewierz�cy ujrz� Boga pomale�ku Ostatni wiersz Sikorka wci�� na co dzie� szcz�cie raz na miesi�c migda�ek co mi zakwit� nagle na r�owo panna co chce si� przytuli� jak kotka jakbym mia� lat dwadzie�cia maj�c osiemdziesi�t Pos�owie Wszystko jak nale�y w wymierzonym czasie Obecne wydanie Sze�ciu por roku r�ni si� znacznie od pierwodruku, co jednak nie wynika z odej�cia od przyj�tej zasady udost�pnienia czytelnikom tej serii nowych edycji autorskich tom�w ks. Jana Twardowskiego. W po�owie lat dziewi��dziesi�tych poeta napisa� bardzo jednorodny cykl dwudziestu jeden wierszy po�wi�conych porom roku. Wydawnictwo �Znak� do��czy�o do przygotowanego zbiorku kilkana�cie utwor�w zwi�zanych tematycznie z przyrod�, zaczerpni�tych z wcze�niejszych ksi��ek, st�d powtarzanie ich tutaj mija�oby si� z celem Wraz z ks. Twardowskim dokona�em wi�c nowego uk�adu ca�o�ci, umieszczaj�c wspomniany cykl na pocz�tku, a pozosta�e wiersze wybieraj�c wy��cznie spo�r�d tych, kt�re nie wesz�y do prezentowanych przez nas tomik�w. We wst�pie do wydania z 1995 roku poeta napisa�: �Niech ta ksi��eczka przypomni nam niejeden stary, �wi�tej pami�ci polski rok z jego sze�cioma porami � przedwio�niem, wiosn�, latem, z�ot� jesieni�, szarug� i zim�. �wiat si� zmienia, nawet pogoda staje si� niepogod�, a pora przychodzi teraz nie w por�. Niech nam si� przypomni stary polski rok, kiedy na pasterk� je�dzi�o si� sankami, na Matk� Bosk� Gromniczn� by� t�gi mr�z, tak ze nawet marz�a r�ka w r�kawiczce z jednym palcem, na Jagodn� zbiera�o si� jagody, w drugiej po�owie czerwca noc� �wieci�y robaczki �wi�toja�skie, nie za p�no, nie za wcze�nie, w sam raz. Zwykle �yczymy sobie nowego szcz�liwego roku. �yczmy tak�e uratowanych przez cierpliw�, pami�� szcz�liwych starych lat z bocianem, czapl�, zaj�cem, wszystkimi zwierzakami i wr�blem wiernym Polsce.� Wida� st�d, ze nie chodzi�o kap�anowi�poecie jedynie o zebranie w osobn� ca�o�� wierszy o tak bliskiej mu przyrodzie, ale ukazanie czytelnikom czego� znacznie wa�niejszego � coraz mniej czytelnego dla wielu �adu dzie�a stworzonego. Przypomnijmy, co pisa� w liryku Kuku�ka ze zbioru Sumienie ruszy�o: Kuku�ka kuka tylko do Szkaplerznej cichnie wieczorem szesnastego lipca B�g podpowiedzia� nigdy nie zapomni kiedy� o dniu Twym wszyscy pami�tali Karmelita�ska Mamusiu Naj�wi�tsza w miesi�cu kt�ry pami�ta o Annie szkaplerzem strzeg�a� nawet zaj�ca co burz� roz�miesza cho� komputer zapomni kuku�ka pami�ta Wiele pisano o niezwyk�ym umi�owaniu przyrody przez ks. Jana od Biedronki, zestawiaj�c go nawet z Boles�awem Le�mianem jako poet�, kt�ry najg��biej przenikn�� jej tajemnice. Sam autor podsun�� niejako gotowe tropy interpretacyjne, pisz�c w przedmowie do Poezji wybranych, pierwszego zbioru, jaki ukaza� si� w oficynie laickiej, w znanej serii Biblioteka Poet�w Ludowej Sp�dzielni Wydawniczej (1979): �Zachwyca mnie otaczaj�cy nas �wiat, jego kolor, d�wi�k, zapach, r�norodno��. Wracam do starego Linneusza, kt�ry nazywa� po imieniu zwierz�ta, ptaki, ro�liny. D�ugo i cierpliwie uczy�em si� przyrody, czyta�em ksi��ki przyrodnicze. Zbiera�em zielniki. Kiedy si� m�wi tyle o cz�owieku, o r�nie pojmowanym humanizmie � widz� urok szpaka, wilgi, dzikiego kr�lika, szorstkow�osego wy��a. Juliusz S�owacki w znanej strofie z Beniowskiego pisze, �e B�g jest Bogiem rozhukanych koni, a nie pe�zaj�cych stworze�, s�dz�, �e jest tak�e Bogiem chrz�szczy, mr�wek, biedronek i szczypawek. Czy takie widzenie przyrody nie uczy nas pokory? Przecie� to samo �wiat�o pada i na ludzi, i na koniki polne, i na �wierszcze. �wiat dany nam jest w spos�b rzeczywisty, a nie tylko wyobra�niowy. Nie istnieje jako pomy�lenie czy poetycka rzecz. Jest zbiorem rzeczy egzystuj�cych. I dlatego lubi� nazywa� po imieniu drzewa, kwiaty, kamienie. Daleki jestem od operowania, tak powszechnego dzi�, znakami ptak, zwierz�, ryba, li��, kwiat. Widz� bowiem dzi�cio�a, kosa, bociana, s�onia, pstr�ga, �laz, borsuka, wrotycz, makol�gw� � konkretny, nie anonimowy �wiat. Wiem, ze li�� wi�zu drapie, ze gryka ro�nie na czerwonej �odydze, ze gile maj� nosy grube, a dudki krzywe, ze pstr�gi s� szaroniebieskie, a wilcza jagoda brunatnofioletowa. Zdumiewam si� i zachwycam urod� i dziwno�ci� widzialnego i niewidzialnego �wiata. To, co widzialne, dotykalne, pozwala okre�li� granice niewiadomego i niepoznawalnego. Bez tej jedynej bliskiej miary �wiata nie da�oby si� tez dostrzec i poj�� jego nieuchwytnych tajemnic Interesuje mnie wi�c wszystko ptaki, kwiaty, owady kamienie. I zamiast o katedrach i gotykach wol� pisa� o drzewach, kt�re maj� w sobie co� ze wspomnienia raju. �wiat jest naprawd� cudowny.� Uwa�na lektura zar�wno wierszy, jak i wypowiedzi dyskursywnych u�wiadamia jednak, ze cale zagadnienie jest znacznie bardziej z�o�one. Gdybym mia� szuka� w naszej literaturze odniesie� dla widzenia tych spraw przez ks. Twardowskiego, to na pierwszym miejscu wymieni�bym W�adys�awa Stanis�awa Reymonta i jego tetralogi� Ch�opi. �ycie bohater�w zosta�o w niej wpisane nie tylko � jak si� przyj�o s�dzi� � w biologiczny rytm przyrody, ale i roku liturgicznego. Pisarz, syn wiejskiego organisty, w spos�b wr�cz doskona�y ukaza� przenikanie si� tych dwu rzeczywisto�ci na polskiej wsi. Rok liturgiczny, zwany te� rokiem ko�cielnym lub Pa�skim, jest jak naj�ci�lej zwi�zany z rokiem kalendarzowym. Jego porz�dek zosta� ustalony w czasach, gdy podstaw� bytu cz�owieka by�a praca na roli, musia� wi�c uwzgl�dnia� rytm przyrody. Zauwa�my, ze najwa�niejsze �wi�ta ko�cielne przypadaj� na naszej p�kuli na czas wolny w zasadzie od zaj�� agrarnych. Okres Bo�ego Narodzenia i Wielkanocy obejmuje 18�19 tygodni, po kt�rych nast�puje tak zwany �okres zwyk�y w ci�gu roku� wyznaczany przez 33�34 niedziele, tak�e nazwane �zwyk�ymi�. Dzi�ki temu wierni mogli wype�nia� swoje powinno�ci wzgl�dem Stw�rcy, nie zaniedbuj�c obowi�zk�w �ycia codziennego; od wiosny do p�nej jesieni nie ma bowiem �adnych wi�kszych �wi�t. Nawet teologia roku liturgicznego opiera si� na symbolice zwi�zanej z ruchem ziemi dooko�a s�o�ca �Podobnie jak ziemia kr���c wok� s�o�ca � czytamy w S�owniku teologicznym (Katowice 1989) � otrzymuje od niego energi� ciepln� i �wietlny tak w porz�dku �aski Ko�ci� w ci�gu roku �obraca si� niejako dooko�a Chrystusa, przezywaj�c i rozwa�aj�c coraz to inne tajemnice Jego �ycia, czerpi�c z nich �wiat�o i Bo�� energi�.� W poezji ks. Twardowskiego �atwo odnajdziemy cytaty w rodzaju �ze mnie ze wsi zabrali by pokrzywdzi� miastem� czy ��e gdy w maju litania � s�owika wci�� s�ysz�, a nawet brzmi�ce ju� niemal ekstrawagancko �piorun co w ko�ci� trafi� by pszczo�� omin��. Ale wszystkie one � by tak powiedzie� � s� cz�stk� swoistej teologu kap�ana�poety. Autor Znak�w ufno�ci, chocia� urodzony w stolicy, od najwcze�niejszego dzieci�stwa przebywa� na wsi. Po latach tak to wspomina� �Uwa�am za wielk� �ask�, ze mog�em wiele czasu sp�dza� na prawdziwej polskiej wsi, w otoczeniu �yczliwych mi os�b, od kt�rych dozna�em tyle dobrego. Mia�em nieograniczony kontakt z przyrod�, wiele zjawisk prze�y�em tam po raz pierwszy. Na zawsze zapami�ta�em nocne burze, gdy b�yskawice rozrywa�y g��bokie ciemno�ci, a gro�ne odg�osy grzmot�w d�ugo nios�y si� w nieogarni�tej przestrzeni, jakby nigdy nie mia�y umilkn��. Wielkim kataklizmem by�y letnie powodzie, o kt�rych rozmawiano z przera�eniem, wymieniaj�c miejscowo�ci, gdzie ju� dotar�a woda, niszcz�c dobytek. Mo�na by�o o tym czyta� w ksi��kach, ale przecie� zupe�nie co innego do�wiadczy� na w�asnej sk�rze. Pami�tam tez, jak bardzo przezywano pom�r zwierz�t domowych.� Zaraz jednak doda� �Nie same, oczywi�cie, nieszcz�cia zapami�ta�em (�) Przeciwnie, cieszy�em si� ka�dym dniem i wcale nie t�skni�em za Warszaw�, chocia� nie by�o w Druchowie moich r�wie�nik�w. Samotno�� jednak nigdy mi nie dokucza�a, zw�aszcza gdy tyle wok� si� dzia�o, ja za� dziwi�em si�, ze kot skacze do g�ry, a nie w bok, pies rozmawia ogonem, baranek ss�c matk�, przykl�ka. Na ka�dym kroku doznawa�em wiele rado�ci � rano budzi�o mnie s�o�ce i ptaki, s�ysza�em pianie kogut�w i kukanie kuku�ki. Mia�em przed sob� ca�y dzie�, pe�en niespodzianek. Wieczorem nas�uchiwa�em naszczekiwania ps�w, a gdy ucich�y ptaki, zapada�a niezwyk�a cisza i ciemno��, w mie�cie nie do pomy�lenia.� I jeszcze co najmniej jeden fragment tych wspomnie� warto przytoczy�, w kt�rym mowa jest o najwa�niejszej bodaj sprawie: �Wiele te� uczy�em si�, chocia� by�a to nauka inna od tej zdobywanej w szkole. Dziwi�em si�, sk�d ludzie na wsi tyle wiedz� z zachowania zwierz�t odgadywali nadci�gaj�ce kataklizmy, z koloru zachodz�cego s�o�ca � pogod�. Nie m�wi�c ju� o tym, �e bez omy�ki rozr�niali g�osy ptak�w i nazywali ro�liny. Potrafili przewidzie�, czy b�dzie wczesna zima, a nawet jaka mro�na i �nie�na czy �agodna i wszystko to wiedzieli na pewno, nie by�o w nich ani cz�ci tych w�tpliwo�ci, jakie maj� mieszka�cy miast.� Wszystko to, oczywi�cie, sta�o si� tworzywem jego wierszy. Psychologia tw�rczo�ci podkre�la decyduj�c� rol� prze�y� wyniesionych z dzieci�stwa na kszta�towanie si� wyobra�ni artysty. Dlatego m�g� powsta� taki wiersz, jak Na wsi, mog�cy zdenerwowa� wielu �uczonych w pi�mie�, ale przecie� w przestrzeni liryki autora brzmi�cy niczym wyznanie wiary. Jan Twardowski po przyj�ciu �wi�ce� kap�a�skich niejako na nowo odczyta� zapami�tany �wiat przyrody, buduj�c trwa�e fundamenty swego �wiatopogl�du nie tylko poetyckiego. Ju� we wczesnym cyklu Nad star� Bibli�, powsta�ym pod koniec lat czterdziestych, znalaz� si� wiersz o jednoznacznie brzmi�cym tytule Dzie�o r�k Kainowych: Uca�uj� ci�, Biblio, bo w tobie s� s�owa, ze Kain pierwsze miasto na ziemi zbudowa� � st�d pewnie w miastach wszystkich, w miejskich strutych kwiatach � w ob��dzie ulic chodz�c � widz� z�ego brata Do�wiadczenia rzeczywiste na�o�y�y si� na prze�ycia i lektury m�odego kap�ana, co nie zawsze prowadzi�o, oczywi�cie, do tak zdecydowanego odrzucenia �rodowiska, w kt�rym wzrasta�. Modlitwy o kap�a�stwo proste i czyste sprawia�y jednak, ze powraca�a t�sknota za Bo�ym �adem, a taki nieodmiennie kojarzy� mu si� ze �wiatem przyrody. Warto w tym miejscu przypomnie� jedn� z prefacji na niedziele zwyk�e, zatytu�owan� Dzie�o stworzenia, w kt�rej exspressis verbis mowa jest o zmieniaj�cych si� porach roku: �Zaprawd�, godne to i sprawiedliwe a dla nas zbawienne, aby�my Tobie sk�adali dzi�kczynienie i Ciebie wychwalali, Panie, Ojcze niebieski, wszechmog�cy i mi�osierny Bo�e. Ty stworzy�e� wszystko, co jest na �wiecie, i sprawi�e�, ze zmieniaj� si� pory roku. Ty stworzy�e� cz�owieka na swoje podobie�stwo i podda�e� mu �wiat godny podziwu, aby w Twoim imieniu panowa� nad ca�ym stworzeniem i chwali� Ciebie w Twoich dzie�ach, przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.� Ks. Jan Twardowski od pocz�tku chwali Stw�rc� w swoich wierszach, skutecznie omijaj�c przy tym rafy retoryki, dydaktyki i patosu, przede wszystkim dzi�ki przekonaniu, ze ��arliwa otwarto�� na �ycie i jego powszechne sprawy� najlepiej s�u�y liryce, a �autor, kt�ry umie szczerze zdumiewa� si� otaczaj�cym go �wiatem � mo�e odkrywa� stale jego tajemnice�� Waldemar Smaszcz