1299

Szczegóły
Tytuł 1299
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1299 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1299 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1299 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Jan Stachniuk Tytul: CHRZE�CIJA�STWO A LUDZKO�� Ksi��nica Zadrugi Przedmowa Chrze�cija�stwo jest nieudan�, na szcz�cie, pr�b� odwr�cenia kierunku rozwojowego ludzko�ci. Tez� t� w perspektywie historii rozwija niniejsza praca Jana Stachniuka. Chrze�cija�stwo zrodzi�o si� jako produkt schorzenia cz�owieka i trwa� b�dzie tak d�ugo, jak d�ugo panhumanizm nie przezwyci�y tej choroby. Co to jest panhumanizm? Panhumanizm to �wiadomo�� i gotowo�� cz�owieka pe�nienia swej wiod�cej roli w tworzycielskiej ewolucji �wiata. Panhumanizm to cz�owiecza wola i zdolno�� kszta�towania Bytu wed�ug swoich, coraz to wspanialszych, wizji. Panhumanizm osadzony jest mocno w przyrodzono�ci, ona stanowi teren pot�guj�cej si� w niesko�czono�� mocy stw�rczej cz�owieka. Przeciwnie, zniszczy� w nim p�d ku przyrodzono�ci, odwr�ci� od niej, uzdatni� do pielgrzymki ku nadprzyrodzono�ci, oto cel za�o�yciela chrze�cija�stwa, Chrystusa. Og�osiwszy si� wys�annikiem nadprzyrodzono�ci, Synem Bo�ym, potrafi� on scali� wszystkie lu�no dot�d jawi�ce si� dekadenckie w�tki �wiatopogl�dowe, tj. personalizm, wszechmi�o��, nihilizm, hedonizm, moralizm i spirytualizm - w jedn� syntez�, podporz�dkowan� temu ostatniemu, czyli wierze w istnienie "tam". Objawi� wierz�cym, �e dosta� si� tam mo�e jedynie ten, kto za �ycia "tu" ucnotliwi si� odpowiednio. Cicho��, pokora, mi�owanie nieprzyjaci�, niesprzeciwianie si� z�u to s� cnoty otwieraj�ce bramy niebios. A naj�atwiej i najobficiej wykwitaj� one u tych, kt�rym los na tym padole p�aczu nie szcz�dzi wszelakich utrapie�, cierpienia, s�owem - z�a. I tu podziwia� nale�y genialny wynalazek Chrystusa, kt�ry wszechobecne w �wiecie z�o uczyni� si�� nap�dow� do produkowania cn�t. Chrystusowy "automat �wi�to�ci", jak go nazwa� Jan Stachniuk, to niewidzialny mechanizm, kt�ry z ludzkich cierpie� wydobywa chrze�cija�skie cnoty. Cierpienie to warto��. Pora�onym kl�sk� wrze�niow� Polakom przypomnia� o tym specjalnym or�dziem z dnia 30 IX 1939 r. Pius XII: "�zy dla chrze�cijanina maj� sw� nadnaturaln� warto�� i s�odycz". Papie�owi zawt�rowa� biskup polowy Wojska Polskiego Gawlina. W 1940 r. jako jedno z pierwszych wydawnictw dla spragnionych s�owa polskiego �o�nierzy na obczy�nie ukaza� si� zeszyt Nauki Chrystusowej, organu szefa duszpasterstwa I Korpusu w Wielkiej Brytanii. Zeszyt ma tytu� O cierpieniu i jemu w ca�o�ci jest po�wi�cony. Czytamy tam: "I dlatego Ko�ci� z powo�ania swego, z natury swej cierpi. Nie jest rzecz� przygodn�, �e Ko�ci� idzie drog� krzy�ow�; jest powo�aniem Ko�cio�a cierpie�, i dlatego Ko�ci� bez cierpienia istnie� nie mo�e. Owszem, im bardziej Ko�ci� cierpi, tym doskonalej spe�nia swoje zadanie. - St�d wniosek jasny, �e cierpienie nale�y do istoty �ycia chrze�cija�skiego. - Kto przez �z� patrzy na �wiat, ten patrzy obiektywnie i ma s�d prawdziwy. Dlatego cierpienie jest najlepsz� i najkr�tsz� drog� do religii i do Boga". By�o Vaticanum II, by�o aggiornamento, lecz Chrystusowy "aparat �wi�to�ci", puszczony w ruch dwa tysi�ce lat temu, dzia�a na pe�nych obrotach do dzi�, jest niezast�piony. Encyklopedia katolicka, Lublin 1979, w tomie III stwierdza pod has�em Cierpienie: "C. towarzysz�ce �yciu ka�dego chrze�cijanina nie jest pozbawione sensu. - C. jest b�ogos�awie�stwem, poniewa� zapewnia wej�cie do Kr�lestwa Bo�ego, lepiej pozwala dostrzec dzie�a Bo�e i zapewnia udzia� w przysz�ej chwale. - W aspekcie transcendentnym c. z��czone jest z dzia�aniem Opatrzno�ci Bo�ej w �wiecie i dlatego nie mo�na go uwa�a� za bezsensowne; trzeba by bowiem wtedy wykluczy� dzia�anie Boga Stw�rcy i Zbawcy, b�d�cego niesko�czon� mi�o�ci� i m�dro�ci�". Tak samo wypowiada si� wsp�czesny filozof katolicki: "I tak np. kiedy... podnosz� kwesti�, czy istnienie cierpienia jest falsyfikatorem tezy o kochaj�cym, mi�osiernym Bogu, to odpowied� negatywna nie musi by� wyrazem apologetycznej interpretacji ad hoc, je�li tylko wyka�e si�, �e cierpienie to jest sensowne, np. prowadz�c do pozytywnych przemian w osobowo�ci cierpi�cego, przekszta�caj�c jego skal� warto�ci..." (J�zef �yci�ski, Teizm i filozofia analityczna, t. I, Krak�w 1985, s. 91). Nadnaturaln� - jak ju� wiemy - warto�� cierpienia uczyni� tematem swojej encykliki Salvifici doloris (1984) Jan Pawe� II. �wi�tobliwi smakosze cierpienia w swoich wypowiedziach zdradzaj� czasem podtekst zgo�a sadystyczny. Oto encyklika Mediator Dei et hominum Piusa XII z 1947 r.: "Ofiara o�tarza nie jest samym prostym przypomnieniem cierpie� i �mierci Jezusa Chrystusa, ale prawdziw� i w�a�ciw� ofiar�, w kt�rej Najwy�szy Kap�an czyni to, co uczyni� na krzy�u, sk�adaj�c samego siebie jako mi�y dar (podkr. moje, A.W.) Wiekuistemu Ojcu". G��boka prawda tkwi w porzekadle: Ko�ci� cierpi, gdy nie cierpi. Chrze�cija�stwo a ludzko�� Jana Stachniuka to rewelacja na skal� �wiatow�. Takiej teorii chrze�cija�stwa, opracowanej ze stanowiska panhumanizmu, nie stworzy� dot�d �aden chrystolog, �aden kulturoznawca. Zdoby� si� na ni� m�g� jedynie umys� ca�kowicie nieprzyst�pny sugestiom krzy�a i spod krzy�a, umys� Polaka, a nie polakatolika. Dla tego ostatniego teoria Jana Stachniuka b�dzie jednym straszliwym blu�nierstwem. Wzdrygnie si� z oburzeniem na ka�d� pr�b� ukazania mu podszewki, na przyk�ad, tak drogiej mu "mi�o�ci bli�niego": "Co to znaczy �mi�o�� bli�niego�? Innymi s�owy jest to deprecjacja wszelkich d��e� i cel�w ludzkich, o ile one wykraczaj� poza wol� wegetacji. Has�o �mi�o�ci bli�niego� oznacza zimny, trupi cynizm w stosunku do ka�dego pozytywnego d��enia cz�owieka. Wszelkie d��enia i porywy, moje i twoje, s� �mieciem; nic nie jest wa�ne. Upiorna, wyzi�biona staro��, chichocz�ca nad ka�dym d��eniem, zamiarem, dzie�em, bije z apel�w o mi�o�� bli�niego"(s. 67). Przedstawiony w sumiennej pracy Jana Stachniuka obraz chrze�cija�stwa mo�e spotka� si� z zarzutem, i� jest jednostronny. W istocie, jest taki, bo ukazuje chrze�cija�stwo, jakim je widzi cz�owiek zdrowy, panhumanista, kt�ry wobec degeneracji cz�owieka nie zachowuje si� biernie, ale z ni� walczy. Ca�e �ycie, ca�e swe pisarstwo, ca�� sw� dzia�alno�� Jan Stachniuk po�wi�ci� walce ze wspakultur�. Temu s�u�y�o wydawane w Warszawie w latach 1937-1939 czasopismo Zadruga. Ten sam cel, ta sama my�l jest osnow� wszystkich o�miu wydanych drukiem prac Jana Stachniuka. Wymieni� tu najwa�niejsze: Dzieje bez dziej�w Warszawa 1939 Zagadnienie totalizmu Warszawa 1943 Cz�owiecze�stwo i kultura Pozna� 1946, II wyd. Wroc�aw 1996 Walka o zasady Warszawa 1947 Wspakultura Warszawa 1948 Ca�o�� pisarstwa Jana Stachniuka to bezcenny or� ideologiczny, dany do r�ki bojownikom o prawdziwe oblicze cz�owiecze�stwa. Or� ten s�u�y w Polsce tym wszystkim, dla kt�rych natchnieniem s� s�owa poety: "Krzy� przekln�, Chrystusa god�o, gdy m�k� nar�d uwiod�o. Dla mnie �ywota Prawo!!" Prawo �ywota g�osi narodowi Jan Stachniuk - Stoigniew, Tw�rca Zadrugi, ruchu odrodzenia duszy polskiej. Chrze�cija�stwo a ludzko�� napisa� Stoigniew na kr�tko przed swym uwi�zieniem w 1949 roku. By� to rok, kiedy szczeg�lnie wezbra�a id�ca ze Wschodu fala prze�ladowa�. Maszynopis przechowa� prof. dr Damazy Tilgner i nast�pnie przekaza� ni�ej podpisanemu. Maszynopis ten, sporz�dzony na lichej przebitce, przepisa�em do powielenia, z zachowaniem pisowni Autora. Doda�em skorowidz osobowy.W kraju znajduje si� ju� pewna liczba powiele� pierwszej redakcji maszynopisu z lat siedemdziesi�tych. Ta pierwsza redakcja nie ma przedmowy ani skorowidza i, sporz�dzona na gor�co, zawiera szereg b��d�w. Antoni Wacyk Wroc�aw, w marcu 1989 r. Rozdzia� I Problem chrze�cija�stwa 1. Zagadka istoty cz�owieka Chcemy wiedzie�, czym jest chrze�cija�stwo, na czym polega jego istota. To, co o nim wiemy, nie zadowala nas. Stajemy na stanowisku, �e o charakterze jakiego� ruchu decyduj� najog�lniejsze za�o�enia �wiatopogl�dowe, a w pierwszym rz�dzie pojmowanie istoty cz�owieka i jego zada� �yciowych. A�eby tak� analiz� przeprowadzi�, musimy da� w�asny ogl�d istoty cz�owieka, kt�ry b�dzie trwa�ym punktem odniesienia dla wszelkich cech i por�wna�. Maj�c jeden zasadniczy pion poj�ciowy, mo�emy dzi�ki niemu ocenia� inne. Dlatego te� nakre�limy najpierw zarys naszego �wiatopogl�du i miejsca, kt�re w nim zajmu-je cz�owiek i jego zasadnicze d��enia, zwane przez nas jego pos�annictwem �yciowym. To z kolei umo�liwi nam wykre�lenie istotnych podstaw chrze�cija�stwa. Wed�ug nas cz�owiek stanowi awangard� rozwijaj�cego si� �wiata. W�a�ciwo�ci� cz�owieka jest nieograniczona w zasi�gach zdolno�� wi�zania �ywio��w psychiki i natury w ten spos�b, �e powstaje nowy typ mocy, moc kultury, kt�ra s�u�y do dalszej jej rozbudowy. U kresu mamy ca�kowite opanowanie energii �adu naturalnego �wiata - psychiki, natury, �ywio��w spo�ecznych - przeistoczenie go w arcydzie�o kultury. Cz�owiek d��y do pe�ni �ycia, gdy� w tym tkwi istota szcz�cia. Pe�nia �ycia nie da si� jednak uzna� za co� dowolnego, nieokre�lonego. Nie mo�na si� zgodzi� ze zdaniem, �e pe�ni� �ycia wypada przyj�� za r�n� dla r�nych ludzi. Pe�ni� �ycia odczuwamy tym samym organem psychiki ludzkiej, kt�ra jest jedna. W d��eniu do pe�ni �ycia musi by� wi�c co� wsp�lnego, jednocz�cego. Ta jedno�� za� istnieje jako pos�annictwo cz�owieka na �wiecie. Post�powanie zgodne z lini� tego pos�annictwa musi wzmaga� doznanie pe�ni �ycia i szcz�cia, dzia�anie za� z tym pos�annictwem niezgodne musi rodzi� odczucie kosmicznego rozszczepienia, kt�re mo�e zestala� si� w jaki� jednolity system. Tre�ci� istoty cz�owiecze�stwa jest geniusz tworzycielski, ukazuj�cy si� nam jako �ywio�owy nap�r gatunku ludzkiego na globie, skierowany na osi�gni�cie kresu ostatecznego, czyli zwi�zania w now�, kulturow� posta� wszelkiej energii istniej�cej w �wiecie. Humanizm zatem jest rozmachem tworzycielskim wype�niaj�cym nasz� cz�owiecz� natur�, rozmachem zd��aj�cym do przeistoczenia �adu naturalnego �wiata. �ad naturalny �wiata, jego odwieczne formy materii martwej i �ywej, pop�d�w i emocji w psychice ludzkiej, przedstawia si� dla geniusza tworzycielskiego jako pole uprawy, chaotyczne pole �ywio��w, kt�re ma by� przetworzone na nowy, kulturowy kszta�t. To, co dotychczas z energii �adu naturalnego zosta�o opanowane i przeistoczone, jest �miesznie nik�e. Wdr��enie si� w �ywio�y materii poprzez opanowanie elektryczno�ci, pary, energii atomowej jest dopiero wst�pem do olbrzymiego przewrotu w strukturze bytu. �ywio�y psychiki ludzkiej i biologii s� takim samym polem uprawy. Tajemnicze impulsy naszej psychiki wi��emy i zestalamy w doznawanie nowych warto�ci, w pobudki post�powania, kt�rych wynikiem jest poczucie wzbieraj�cej pe�ni, mocy i szcz�cia. Ca�kowite opanowanie �ywio��w naszej psychiki, podporz�dkowanie cz�owiekowi wszelkiej energii istniej�cej w �adzie naturalnym �wiata rysuje si� jako cel d��e� gatunku ludzkiego. Odwieczna t�sknota do pe�nego, wyt�onego �ycia wype�nia dusz� ludzk�. Gdyby t�sknota ta opu�ci�a nas, �wiat straci�by swoje pi�kno i wspania�o��, a �ycie sta�oby si� ubogie i bezbarwne. Towarzyszy nam ona a� do bram �mierci. Wi�cej nawet: wizja �mierci wzmaga j� i pobudza. Dzi�ki tej t�sknocie czujemy wyrazi�cie, �e �ycie w ka�dej chwili winno by� czym� wi�cej, ni� jest. Rysuje si� ono zawsze jako zadanie do spe�nienia, nie za� jako fakt czystego przetrwania. W tym tkwi jego warto��. Spe�nia si� ona poprzez forsowanie procesu kultury. Chcemy ten proces wzmaga�, gdy� w jego intensywno�ci aktualizuje si� nasze cz�owiecze zadanie. Nie jeste�my zdolni wnikn�� w wewn�trzn� tre�� tego procesu, gdy� pozostaje ona r�wnie tajemnicza jak i samo �ycie. Ale jednocze�nie wiemy, co s�u�y �yciu i kulturze, co j� wzmaga, a co j� os�abia. U podstaw kultury znajdujemy zdolno�� cz�owieka do wi�zania energii w obiektywne dzie�a, kt�re z kolei s�u�� do dalszego pot�gowania tego samego procesu. Ka�dy obiektywny wytw�r kultury jest utrwaleniem si� pewnego kierunku emocji i jego upowszechnieniem spo�ecznym. Umo�liwia to sta�y rozw�j humanizmu. Utrwalone dzie�a kultury s� wi�zalnikami energii tw�rczej �wiata, cegie�kami, z kt�rych cz�owiek buduje samego siebie, swoje wieczyste pos�annictwo. Dorobek kultury jest ka�dorazowo zdobyciem pozycji, z kt�rej nasza wyobra�nia tw�rcza widzi dystans do dalszego skoku. Obiektywne wytwory s� czym� organicznie jednym, gdy� zawieraj� w sobie zwi�zan� energi� �adu naturalnego. To, co nazwali�my geniuszem tworzycielskim w naturze cz�owieka, nie jest czym� nieuchwytnym. Ca�� nasz� osobowo�� biofizyczn� jakby przenika wp�yw organu specjalnego, kieruj�cy wszystkich ku naszemu pos�annictwu kulturowemu. Nie maj� tego organu zwierz�ta. Dlatego te� nazwa� go mo�na organem cz�owieczego pos�annictwa albo organem geniuszu cz�owieczego. Nie jest on organem biomorfologicznym, ale s�u�y mu ca�y nasz aparat fizjologiczny. Chcemy przez to powiedzie�, �e doznanie naszego pos�annictwa jest wynikiem przebiegu fizjologii - obiegu krwi, pracy gruczo��w itp. Nieuchwytny jaki� narz�d w naszym organizmie biofizycznym przemienia normalny tok proces�w tej fizjologii w dyspozycje tworzycielskie. Dlatego m�wimy o organie geniuszu cz�owieczego. Do dyspozycji tego geniuszu cz�owieczego stoj� nast�pnie pierwiastkowe zdolno�ci realizacyjne - intelekt, intuicja, wyobra�nia, r�ka ludzka, zdolno�� do wszechstronnej pracy. Dzi�ki geniuszowi cz�owieczemu byt i �ycie s� doznawane przez nas w specyficzny spos�b. Polega on na odczuwaniu organicznej jedno�ci �wiata, rysuj�cej si� jako zesp� jednorodnych si�, ewoluuj�cej ku jakim� wy�szym formom. Przyj�a si� dla tego sposobu odczuwania �wiata nazwa panteizmu ewolucyjnego. Wed�ug tego panteizmu �wiat znajduje si� w ci�g�ej ewolucji, obejmuj�cej ka�dego cz�owieka i ka�dy element jego osobowo�ci. A w �lad za tym idzie wola pe�ni �ycia, polegaj�cej na �wiadomym i aktywnym udziale naszego "ja" w tej og�lnej ewolucji. Szcz�cie to najwy�szy wk�ad osobowy w t� ewolucyjn� ca�o��. Skoro chcemy wzm�c bieg ewolucji �wiata, musimy przytakn�� temu wszystkiemu, co nam pozwala na intensyfikacj� ewolucji: pragniemy w�wczas narz�dzi i �rodk�w przy�pieszenia biegu ewolucji na dost�pnym dla nas odcinku. Jest to wola mocy. Wola mocy to d��enie do posiadania narz�dzi oddzia�ywania na byt - w�adzy, wiedzy, bogactwa itd. Nap�r geniuszu cz�owieczego w naszej �wiadomo�ci odczuwamy wi�c jako: a) panteizm, b) wol� pe�ni �ycia i c) wol� mocy. Nap�r ten d��y do stania si� w�a�ciw� tre�ci� �ycia ludzkiego. Kiedy to si� mo�e zi�ci�? Wtenczas, gdy uda si� pokona� pierwotn� bezw�adno�� �wiata, narzucaj�c mu intensywny rytm przeistocze�, kt�ry nazwa� by mo�na ewolucj� tworzycielsk� �wiata. Chodzi wi�c o to, by j� wyzwoli�. Nie jest to prosta sprawa. Ewolucja tworzycielska �wiata nie przybra�a jeszcze tempa, kt�re odpowiada�oby intensywno�ci chce� t�tni�cych w piersi ludzkiej dzi�ki pracy organu geniuszu cz�owieczego. Interesuj�c� wi�c b�dzie rzecz� spojrze� na ni� od tej strony. W takim uj�ciu �wiat jest wol� kosmiczn�, d���c� do osi�gni�cia coraz bardziej z�o�onych i doskonalszych form. Spojrzawszy wstecz widzimy kolejne wcielenia tej kosmicznej woli: uk�ady planetarne, �wiat minera��w, materi� �yw�. Co do materii martwej, wiemy, �e ulega ona prawu wzrostu entropii. Znaczy to, �e energia jako substancja materii nieub�aganie wydziela si� w przestrze�. Inaczej materia �ywa. Ewolucja jej pod��a we wr�cz przeciwnym kierunku. Skupia ona energi�. Ka�dy gatunek �ywio�owo d��y do wch�oni�cia przez swoje cia�o najwi�kszej ilo�ci energii. Natura, powo�awszy �ycie, usi�owa�a doj�� do jakich� wynik�w rozwijaj�c coraz sprawniejsze gatunki, daj�c im na po�arcie gatunki ni�sze. Tak wi�c od bakterii, ro�lin, poprzez gady, ryby, ptaki toczy�a si� ewolucja ku ssakom, u kresu kt�rej widzimy cz�owieka. Cz�owiek biologicznie nale�y do �wiata zwierz�t. W podobny spos�b mno�y si�, od�ywia, umiera. W sferze biologicznej ulega tym samym prawom. Zastan�wmy si� na chwil�, co stanowi istot� tych praw. Wola nieograniczonego rozrostu biologicznego kulminuje w pod�wiadomym pragnieniu warunk�w, kt�re mu sprzyjaj�. Pe�nia tych warunk�w oznacza "szcz�cie fizjologiczne", kt�rym oddycha ca�y �wiat �yj�cy. Ale temu przeciwstawiaj� si� twarde prawa braku przestrzeni �yciowej, z kt�rego wyros�a walka o byt, gwa�c�ca brutalnie szcz�cie fizjologiczne. Pomi�dzy tymi wy��czaj�cymi si� p�aszczyznami st�oczone jest �ycie biologiczne. Ka�dy tw�r �ywy nosi w sobie t�sknot� do szcz�cia fizjologicznego, z kt�rym wi��e si� wolno�� przejawienia si� jego d��e� do rozrostu biologicznego. Z drugiej strony niedostatek �ywno�ci, ciep�a, �wiat�a, przestrzeni d�awi go niezno�nym ci�arem, zaakcentowanym po�eraniem si� gatunk�w w postaci nawarstwie� drapie�c�w. W tym samym kr�gu mie�ci si� cz�owiek i w ten sam spos�b odczuwa d�awi�ce przeciwie�stwo pomi�dzy poci�giem do szcz�cia fizjologicznego a prawami walki o byt. Lecz cz�owiek to nie tylko istota biologiczna. Jest g��boko dualistyczny, gdy� posiada powo�anie do budowania kultury jako nowej formy energii w �wiecie. To go wynosi ponad �wiat zwierz�cy. Biologia ludzka posiada znami� zasadniczej odr�bno�ci. Z jej korzeni wyrasta �wiat pop�d�w, emocji, stanowi�cych fundament cz�owiecze�stwa. Psychika ludzka, jako swoisty �ywio� emocjonalny i w nim zakotwiczony geniusz cz�owieczy, korzeniami swymi si�ga do cia�a, do kom�rki, do gen�w w plazmie rozrodczej. Tam znajdujemy grunt, z kt�rego wyrasta pos�annictwo cz�owiecze. Ona to powoduje docelowy charakter d��e� ludzkich. U�wiadomienie sobie tego celu jest wst�pnym zadaniem. I tu rozpoczyna si� k�opot. Nie weszli�my dotychczas w faz� �wiadomego forsowania ewolucji tworzycielskiej �wiata. Jak dalece jeste�my od tego odlegli, wynika cho�by z tego, �e sformu�owane wy�ej poj�cie cz�owiecze�stwa, jego pos�annictwa, nie ma �adnego wyrazu w praktyce historycznej. Czy by�o to ju� gdzie� - lub jest - realizowane? Nie. A wskutek tego nie potrafimy sobie u�wiadomi�, czym naprawd� jest cz�owiek realizuj�cy swoje pos�annictwo. Bez wmontowania w ewolucj� tworzycielsk� nie da si� zobaczy� pe�nego cz�owieka. Tylko na tle wyzwolonej ju� ewolucji tworzycielskiej �wiata, w fazie pe�nej intensywno�ci budowania kultury mogliby�my ujrze� cz�owieka tworzycielskiego. Poniewa� za� ewolucja tworzycielska �wiata, wyj�wszy sporadyczne wyczyny bohaterskie, nie istnieje jako prawid�owa, zestalona ci�g�o��, nie jeste�my w stanie widzie� pe�nego cz�owiecze�stwa. Pe�ne cz�owiecze�stwo, kt�rego embrion widzimy w "geniuszu cz�owieczym", nie jest nam znane, gdy� �wiat nie stworzy� jeszcze warunk�w do jego przejawienia si�. Pozostaje ono czym�, do czego t�sknimy, co staramy si� sobie wyobrazi� na podstawie u�amkowych fragment�w. Czym by za� ono by�o, ujrzeliby�my na tle ewolucji tworzycielskiej �wiata, forsowanej jako �wiadome dzie�o kultury. Ta hipotetyczna przysz�a manifestacja pe�nego cz�owiecze�stwa domaga si� jednak okre�lenia. Dajmy jej nazw�: panhumanizm. Mogliby�my nawet powiedzie�, �e panhumanizm to w�a�nie ewolucja tworzycielska. Panhumanizmem jest proces rekonstrukcji �adu naturalnego �wiata, kt�rego pierwsze ogniwo widzimy w biologii cz�owieczej, w naszym ciele, gdzie odbywa si� misterium przemiany bod�c�w naturalnych w bod�ce emocjonalne, wyra�aj�ce si� w "geniuszu cz�owieczym". A dalej mamy uruchomienie pierwiastkowych narz�dzi osobowo�ci ludzkiej - jej intuicji, intelektu, si�y mi�niowej, pracy r�k. Te za� z kolei w�adaj� obiektywnym dorobkiem, rozbudowywanym w niesko�czono��, tak jak niesko�czony jest cel pos�annictwa cz�owieczego. Obiektywny dorobek to zwi�zane postacie energii �wiata. S� to narz�dzia materialne, od no�a czy �opaty poczynaj�c, a� po energi� atomow�; narz�dzia spo�eczne, jak prawo, druk, prasa, administracja, pa�stwo, rynek d�br, parlament; takimi� narz�dziami s� wytwory duchowe: koncepcje �wiatopogl�dowe, normy etyczne, dzie�a sztuki, literatura, idea�y wychowawcze. Razem jest to wielka klasa instrument�w, kt�r� nazywa� b�dziemy "instrumentarium". Rozbudowa instrumentarium to proces rekonstrukcji �wiata, o kt�ry nam chodzi, gdy� w nim obiektywizuje si� nasza praca. Widzimy wi�c, �e cz�owiek jest istot� z�o�on�, inn� ni� jakikolwiek �ywy tw�r przyrody, zamkni�ty w kr�gu biologii. Jego cz�ony sk�adowe, stanowi�ce organiczn� jedno��, to: 1. biologia ludzka, 2. geniusz cz�owieczy, inaczej - wola tworzycielska, 3. instrumentarium kultury. Celowa sp�jno�� (jedno��) tych element�w stanowi o prawdziwej tre�ci poj�cia "cz�owiek panhumanizmu". Pierwotna energia biologiczna, kt�ra w �wiecie zwierz�co-ro�linnym jest skierowana na nieograniczony rozrost biologiczny, u cz�owieka przeistacza si� w geniusz cz�owieczy, czyli w wol� tworzycielsk�. Ta za� prowadzi do nieograniczonego rozwoju instrumentarium jako narz�dzia pos�annictwa. Ten sam bodziec, t� sam� ci�g�o�� widzimy w trzech formach spe�niaj�cego si� humanizmu. Podstaw� naszego pojmowania istoty cz�owieka jest traktowanie go jako istoty wiecznej, ci�g�ej przez pokolenia. Ludzko�� to jeden cz�owiek, to jedno wielkie cia�o, rozcz�onkowane w czasie na pokolenia i jednostki. Ten wielki, wieczny cz�owiek stoi wobec swego pos�annictwa - przeistoczenia �wiata. Tak pojmowany cz�owiek (cz�owiecze�stwo) odbiega znacznie od potocznego i zmys�owego do�wiadczenia. A jednak nie jest to tylko abstrakcja. Tak czuje ka�dy zdrowy, normalny cz�owiek. Wejrzyjmy w rytm w�asnych odczu� lub te� odczu� w�a�ciwych ka�dej bujnej, zdrowej m�odo�ci. Wyrazi�cie brzmi tam doznanie rytmu wsp�istnienia z wielkim �wiatem, kt�ry rysuje si� jako organizm ewoluuj�cy ku jakiemu� wspania�emu kresowi. Jest to ton moralnej m�odo�ci, zdrowia, panteizmu. A w �lad za tym czucie powinno�ci kosmicznej, doznanie, �e pe�nia �ycia to udzia� w tej kosmicznej ewolucji, udzia� najowocniejszy, kulminuj�cy w woli najwi�kszego wk�adu osobniczego do tego dzie�a. St�d ju� krok do naturalnego odruchu - pragnienia �rodk�w i narz�dzi, kt�re nap�r woli tworzycielskiej pozwol� przemieni� w pragmatyczny czyn. Zestr�j tych odczu� jest znamieniem normalno�ci cz�owieczej i zdrowia. W ka�dej chwili powinni�my kontrolowa�, czy doznania te brzmi� czysto w naszej psychice. S� one swoistym termometrem metafizycznym, pozwalaj�cym na badanie stanu zdrowia lub schorzenia panhumanizmu. �yjemy w atmosferze zbli�aj�cego si� wielkiego prze�omu. Nie s� nim jeszcze wielkie odkrycia naukowe i wspania�y post�p techniczny XIX i XX wieku. Doceniam wielko�� odkrycia energii atomowej, kt�ra w swych nast�pstwach zmieni oblicze ludzkiego �ycia. Donios�e przeobra�enia w technice organizacyjno-spo�ecznej zawa�� w r�wnym stopniu. Ale razem wzi�wszy - r�ne te epokowe osi�gni�cia s� tylko szczeblami do czego� niepomiernie wa�niejszego. Tym za� b�dzie wytyczenie dr�g rozwojowych ku pos�annictwu cz�owieczemu, ku panhumanizmowi, dr�g rewolucyjnie odmiennych od tych, kt�rymi ludzko�� dotychczas kroczy�a. Poprzez pot�ne wynalazki i odkrycia, o kt�rych wy�ej m�wili�my, szczebel po szczeblu wznosimy si� do nowego pojmowania, czym jest cz�owiek panhumanizmu, jakie s� jego zadania na globie ziemskim i jak ma spe�nia� on swoje pos�annictwo. Idea ta nieraz przeb�yskiwa�a w dziejach my�li ludzkiej, ale brak�o jej pokrycia w mo�liwo�ciach realizacji. St�d te� �atwiej by�o p�j�� w innym, przeciwnym kierunku. I ten w�a�nie �atwiejszy z konieczno�ci kierunek sta� si� podstaw� widzenia istoty cz�owieka i jego zada� og�lnych. On te� utwierdzi� si� w historii. Pod jego ci�arem dzi� si� uginamy. Ten akurat kierunek wytycza� drogi ludzko�ci, oznacza�, co jest prawd�, a co fa�szem, co jest dobrem, a co z�em, co jest pi�knem, a co brzydot�. Na tych podstawach rozwin�� si� swoisty ogl�d bytu, kt�ry wycisn�� swoje pi�tno na ka�dym polu. Pomimo upartego parcia do swego w�a�ciwego pos�annictwa cz�owiek nie by� zdolen przezwyci�y� w�asnej s�abo�ci, a tym samym podwa�y� systemu, kt�ry na jej pod�o�u wyr�s� i si� utwierdzi�. Dojrzewamy do tego dopiero teraz. Gdy ide� nowego pojmowania cz�owieka i jego pos�annictwa potraktujemy jako podstaw� oceny, uka�� si� nam zadziwiaj�ce perspektywy. Ujrzymy obraz dziej�w ludzkich jako nieustanne �cieranie si� dw�ch przeciwbie�nych kierunk�w: jednym z nich b�dzie �lepy nap�r cz�owieka ku panhumanizmowi, drugim za� ucieczka ode�, ucieczka zestalona w sko�czony system, przenikaj�cy ca�e �ycie historii jako �wiadoma koncepcja �wiatopogl�dowa. By�a ona dot�d dla nas niepostrzegalna, gdy� prawie ca�a nasza �wiadomo�� - poj�cia, idee, normy oceny - sta�a na jej us�ugach. Maj�c trwa�y punkt oparcia na zewn�trz niej, mo�emy teraz przeprowadzi� dog��bn� krytyk�. Przewarto�ciujemy spu�cizn� wiek�w i tysi�cleci i przekonamy si�, �e byli�my sp�tani przez demoniczne si�y upad�ego, zdegenerowanego sposobu pojmowania �ycia. Widmo to panowa�o nad nami od tysi�cleci, gwa�c�c nasze porywy ku forsowaniu cz�owieczego pos�annictwa. Dzi�ki krystalizowaniu si� �wiadomo�ci tego w�a�nie pos�annictwa mo�emy sobie pozwoli� na przewarto�ciowanie poszczeg�lnych system�w �wiatopogl�dowych, o kt�rych dotychczas m�wi�o si� tylko z czkawk� zachwytu. Wynikiem tego b�dzie stwierdzenie, �e s� one produktem niemocy i rezygnacji cz�owieka z jego kosmicznej awangardowo�ci. Otworzy to nie przeczuwane widnokr�gi. Stanie przed nami postulat budowania, od fundament�w niemal, �ycia skierowanego na �wiadome realizowanie zada� wynikaj�cych z panhumanizmu. Skala przeistocze�, kt�re za tym id�, da si� okre�li� tylko mianem "rewolucji cz�owieczej". Zakres przewarto�ciowa�, kt�re ci�gnie za sob� rewolucja cz�owiecza, jest ogromny. Tworzycielskie widzenie cz�owieka z ca�� oczywisto�ci� podkre�la degeneracyjny charakter takich system�w warto�ci, jak buddyzm, hinduizm, islam, chrze�cija�stwo. Wynika st�d, �e olbrzymia wi�kszo�� ludzko�ci, �yj�ca w tych systemach, a wi�c 1600-1800 milion�w os�b, czyli 80-90% ludzko�ci, jest sp�tana od wewn�trz przez zestalon� w nich kosmiczn� rezygnacj�. Omawia�em t� kwesti� szerzej w mej pracy pt. Wspakultura. Tutaj zamierzam po�wi�ci� si� krytyce i analizie tylko jednego systemu warto�ci, nam najbli�szego, czyli chrze�cija�stwa. U�wiadomienie sobie zasad, kt�re s� fundamentem krystalizuj�cego si� wielkiego prze�omu, narzuca jako szczeg�lnie wa�ne zadanie - analiz� istoty chrze�cija�stwa. Z tego stanowiska ujrzymy rewelacyjne strony ideologii Chrystusowej. Rola, jak� spe�nia�o chrze�cija�stwo w Europie, a nast�pnie w kr�gu rasy bia�ej, uka�e si� nam w zupe�nie nowym �wietle. Odpadnie ca�y nimb wznios�o�ci, ujrzymy to, co jest rzeczywi�cie - starcz� degeneracj� istoty cz�owieczej, zestalon� w bardzo zwartej konstrukcji �wiatopogl�dowej. B�dziemy sumiennie analizowali podstawowe prawdy idei Chrystusowej, zestawiaj�c je z teori� upadku cz�owieka. Analizy niniejszej pracy s� wa�ne przez to, �e wyka�� one zgodno�� chrze�cija�stwa z teori� opart� na zupe�nie innym widzeniu i odczuwaniu bytu. Opieraj�c si� na teorii degeneracji cz�owieka mo�na wyci�gn�� wnioski, jakim b�dzie �ycie upad�ego cz�owieka, nawet gdyby chrze�cija�stwo nie istnia�o. Je�li nast�pnie teoretyczne wnioski pokryj� si� z praktyk�, kt�r� nam ilustruje styl �ycia chrze�cija�skiego, b�dzie to potwierdzenie trafno�ci teorii. 2. Cz�owiek, jakim go widzimy Wyd�wigni�cie si� cz�owieka na poziom panhumanizmu ma na razie posta� ci�g�ego, pod�wiadomego marzenia. Cz�owiek taki, jakim go widzimy, jest istot� otamowan�, niekompletn�, gdy� brak dla� w�a�ciwego pu�apu, na kt�rym mog�yby si� przejawi� jego napi�te mo�liwo�ci. Kondygnacja ewolucji tworzycielskiej wci�� jeszcze znajduje si� przed nami pomimo r�nych pr�b, mniej lub bardziej udanych. Pami�tajmy wi�c, czym jest cz�owiek, jakiego widzimy. Przyczyny tego s� bardzo g��bokie i - co wa�niejsze - nie u�wiadamiane, a to powoduje, �e u�omny cz�owiek oznacza dla nas miar� normalno�ci. �ycie kultury jest zjawiskiem stosunkowo niedawnej daty. Dopiero w ostatnich kilku tysi�cach lat zakie�kowa�y w r�nych punktach globu ziemskiego w�t�e ro�liny kultury. Napotka�y one wielorakie opory, co sprawi�o wstrzymanie rozwoju w pierwotnym kierunku i wykolejenie si� w przewlek�e choroby. Energie pr�ce ku przeistoczeniu �adu naturalnego sta�y si� pastw� g��bokich schorze�. Musia�y st�d wynikn�� nies�ychane powik�ania. Jasn� bowiem jest rzecz�, �e wstrzymanie ewolucji tworzycielskiej musi odcisn�� stygmat choroby na wszystkim. �wiat straci swoj� wspania�o��, gdy� dozna kalectwa w tym, co stanowi jego pi�kno: w ewolucji ku formom doskonalszym, ku staniu si� czym� wi�cej, ni� jest. Trzeba si� powa�nie zastanowi� nad tym, co wyniknie, gdy proces kultury zostanie wstrzymany. Nie s� to tylko akademickie rozwa�ania. Ogromne zakresy �ycia nas otaczaj�cego nosz� znamiona tego w�a�nie dotkliwego otamowania. W tym schorowanym, wykrzywionym �wiecie rodzimy si�, dojrzewamy i umieramy, dlatego nie uderza nas jego upiorno��. Trzeba pewnego wysi�ku wyobra�ni, by dostrzec schorza�o�� otaczaj�cego nas �wiata. A w�wczas otworz� si� nam widoki na co� tak niezwyk�ego, �e niepr�dko wyjdziemy ze stanu najwy�szego zdumienia. Cz�owiek, jakim go widzimy, jest cz�owiekiem u�omnym, gdy� w�a�ciwy jego wyraz w panhumanizmie nie ma warunk�w do urzeczywistnienia. Taki cz�owiek mo�e by� nazwany cz�owiekiem natury. Cz�owiek natury jest u�omny dlatego, �e w jego ciele pracuje organ geniuszu cz�owieczego, wytwarzaj�c napi�cie emocjonalne i kosmiczne porywy, a jednocze�nie zatamowano ich prawid�owe uj�cie, jakim mo�e by� tylko forsowanie ewolucji tworzycielskiej �wiata. Mo�na go nazwa� motorem, kt�ry pracuje, ale pozbawiono go transmisji. Cz�owiek natury - to sta�e napi�cie wewn�trzne bez prawid�owego dla� uj�cia. Tajemniczy organ geniuszu cz�owieczego przeistacza energi� biologiczn� w wol� tworzycielsk�, z tym �e dalsza transmisja na wielki �wiat jest urwana. Wiemy, co z tego musia�o wynikn��. Panteistyczne widzenie �wiata pozbawione by�o przek�adni na pragmatyczn� akcj� przebudowywania �wiata, przemieni�o si� wi�c w skostnia�y panteizm, gdzie rola cz�owieka sprowadzi�a si� do kontemplacyjnego podziwu nieruchomego �wiata. Wola pe�ni �ycia i wola mocy znalaz�y dla siebie zast�pcze uj�cie w prymitywnej, �upie�czej pogoni za zwyci�stwem, przewag�, za walk� i przygod�. Wszystkie wojny, �upiestwa, wyprawy, walka o w�adz� dla samej w�adzy i rozkazywania, tak jak to ujmuje Nietzsche, st�d wynik�y. Tysi�ce lat nieustannych wojen, zdzierstw, ambicji, wodzostwa itd. tu ma swoje korzenie. Znane to rzeczy. Przyzwyczaili�my si� do tego tak dalece, �e eksplozyjn� form� zahamowania przyjmujemy jako tzw. natur� ludzk�. Najwi�ksze przeszkody w ci�g�o�ci tworzenia kultury znajduj� si� w naszej nieporadno�ci i niewiedzy. �wiat kultury posiada charakter docelowy. A�eby skutecznie, docelowo dzia�a�, trzeba mie� �wiadomo�� celu i �rodk�w, �wiadomo�� o istocie naszego pos�annictwa i niezliczonych etap�w jego historycznej realizacji. Tak� wiedz� o sobie, o istocie cz�owieka, dopiero usi�ujemy wywalczy�. Liczne momenty dzia�a�y przeciw kulturze w epoce, gdy ludzko�� sposobi�a si� do wa�kiego kroku na drodze swego pos�annictwa. Dzia�o si� to w tysi�cleciu poprzedzaj�cym nasz� er�. W r�nych punktach globu uformowa�y si� ogniska biokulturowe o pewnym napi�ciu. Wsp�lnym mianownikiem tych ognisk by�o okre�lenie pozytywnego �wiatopogl�du, kt�ry charakteryzowa� si� wol� pot�gi i przetworzenia �wiata. W Wedach indyjskich, w taoizmie Chin, Iliadzie Grek�w, w naukach Zoroastra, w stosunku do bytu Latyn�w, German�w, Celt�w, S�owian brzmi jeden zasadniczy ton: widzenie �wiata jako ewolucyjnej jedno�ci, organicznej si�y; brzmi podziw i pragnienie tej si�y, wola pe�ni �ycia, czucie powinno�ci wobec dzie�a budowania mocy i kultury. To jest cecha wsp�lna wszystkich zdrowych lud�w tej epoki. Nast�pny krok by�by ju� wprowadzeniem w problematyk� intensywnego post�pu kulturowego. Ten krok nie nast�pi�. Wy�ej opisali�my trudno�ci, jakie zagradza�y mu drog�. Jedynym wyj�tkiem by�a staro�ytna Grecja. Tam jedynie zap�on�o przej�ciowo ognisko bujnej kultury. W reszcie �wiata wezbrana wola tworzenia uleg�a za�amaniu. Zrodzi�y si� st�d nast�pstwa, pod ci�arem kt�rych ugina si� ludzko�� do dnia dzisiejszego. Cz�owiek natury cierpia� sam: dzi�ki nieskoordynowaniu i eksplozywnej naturze swych instynkt�w, z kt�rymi rzecz jasna nie m�g� da� sobie rady. Na tym tle, po nieudaniu si� pr�b przebicia ku panhumanizmowi, zrodzi�o si� zw�tpienie i ch�� pomniejszenia cierpie�. Zwr�cono wtedy uwag� na pewne zagadkowe zjawisko. Niszcz�ce, eksplozywne nami�tno�ci w cz�owieku natury nie zawsze wyst�powa�y z jednakowym napi�ciem. Ka�dy to mo�e stwierdzi� dzi�. Staro�� jest wolna od nich lub te� ma je os�abione. R�wnie� wczesne dzieci�stwo przebiega bez chaotycznych i niszcz�cych napi�� emocjonalnych. Rodzi�o si� wi�c spostrze�enie, �e cz�owiek nie zawsze jest ow�adni�ty przez "z�e moce" w r�wnym stopniu. Stawa�o si� jasne, �e organ geniuszu cz�owieczego w organizmie cz�owieka, wytwarzaj�cy tyle zamieszania i cierpie� spo�ecznych z powodu braku wylot�w na panhumanizm - o czym oczywi�cie nikt nie wiedzia� - nie pracuje r�wno, stale. Stwierdzono jak�� wsp�zale�no�� z pop�dem p�ciowym. Po tysi�cach lat sumuj�cych si� do�wiadcze� rozpocz�a si� zestala� pokusa ucieczki od cierpie� poprzez oderwanie si� od geniuszu cz�owieczego. Wyodr�bnienie si� i odsuni�cie od organu pos�annictwa cz�owieka, wp�yni�cie na os�abienie jego funkcji, przypomina�o jednocze�nie wyzwolenie si� z mocy niszcz�cych si� eksploduj�cych instynkt�w. Tak wi�c cz�owiek natury, cz�owiek, jakim go znamy, sta� si� p�aszczyzn� odmarszu w dw�ch kierunkach: a) w kierunku panhumanizmu i b) w kierunku wyizolowania organu, kt�ry go ��czy� z panhumanizmem. To drugie oznacza�o ruch wstecz, ku przedcz�owieczym formom istnienia. Tym w�a�nie kierunkiem zajmiemy si� bli�ej. 3. Ucieczka w labirynt kosmicznego schorzenia Cz�owiek natury, zwr�cony ku mira�om tworzycielskiego, wspania�ego �ycia, jest tym "z�ym", "brutalnym", "chciwym", "okrutnym" cz�owiekiem, kt�rego znamy od zarania dziej�w. Ten kszta�t cz�owiecze�stwa, dzi�ki u�omno�ci, o kt�rej m�wili�my, nie wydawa� si� czym�, co winno istnie� trwale. Trzeba by�o go przezwyci�y�. I oto powsta�a koncepcja odwr�cenia si� od mira�y jakiego� wspania�ego �wiata - panhumanizmu - i zwr�cenia si� wstecz, uwolnienia si� od tego wszystkiego, co wynika�o z funkcji organu geniuszu cz�owieczego. Jak to zrobi�? Wyj�cie polega�o na tym, by uderzy� w podstaw� cz�owieka natury. T� podstaw� by�o spi�trzenie emocjonalne, utrzymuj�ce w sp�jno�ci elementy panhumanizmu: biologi� cz�owiecz�, wol� tworzycielsk� i pozytywny stosunek do instrumentarium. Energia biologiczna poprzez prac� organu pos�annictwa cz�owieczego przemienia�a si� w bod�ce emocjonalne, czyli zestr�j woli tworzycielskiej, a ta kierowa�a umys� ludzki, jego t�sknoty, pragnienia, w znanym nam kierunku - panteizmu, woli pe�ni �ycia, woli mocy. Zwrot wstecz polega�by wi�c na �wiadomym przeciwstawieniu si� kierunkowi pragnie�, kt�ry wyra�a si� w panteizmie, woli pe�ni �ycia i woli mocy. W ten spos�b podwa�y si� sp�jno�� wewn�trzn� cz�owieka natury. �wiadomie zmieniaj�c nasze po��dania, uderzamy w geniusz cz�owieczy, w tok pracy jego organu, a tym samym odwracamy kierunek naporu ewolucji tworzycielskiej �wiata w naszym ciele. Rozpada�a si� tym samym podstawa, z kt�rej m�g� wystartowa� panhumanizm. Biologia cz�owiecza przestawa�a by� surowcem, z kt�rego p�yn�y bod�ce tworzycielskie - a je�li tak, to od�ywa�y w niej stare dyspozycje do szcz�cia fizjologicznego, kt�rym oddycha ca�y �wiat �yj�cy. Napi�cia emocjonalne traci�y sw�j odwieczny kierunek nastawiony na panteizm, pe�ni� �ycia, a �wiat osi�gni�� obiektywnych przestawa� mami� wol� mocy. Ucieczka od cz�owieka natury rozrywa wi�c sp�jno�� pomi�dzy biologi� cz�owiecz�, wol� tworzycielsk� i instrumentarium, niszcz�c tym samym wi� z ewolucj� tworzycielsk� �wiata. Z chwil� gdy rozpad si� rozpocz��, toczy si� on nieub�aganie do ko�ca. Zar�wno sam proces rozpadu, jak i ko�cowe produkty tego� rozpadu s� zawsze te same. Je�li spojrzymy na histori� wielkich kl�sk cz�owieka natury, a wi�c i panhumanizmu, uderzy nas zjawisko powtarzania si� tych samych faz i takich�e ko�cowych wynik�w. Nast�pstwem tego musi by� powtarzanie si� krajobrazu powrotu, a wi�c odrobienie tego samego marszu i tych samych etap�w. Krajobraz powrotu jest zawsze ten sam: stoczenie si� w obszar wieczystego wrotu biowegetacji i dokuczliwy b�l kalectwa zerwanych �ci�gien istoty tworzycielskiej w ka�dej osobowo�ci ludzkiej. Tam, gdzie cz�owiek ostatecznie wypad� z orbity ewolucji tworzycielskiej �wiata, ogarn�� go musi najg��bszy rozstr�j wewn�trzny i w �lad za tym id�ce niepoj�te cierpienie. Jakie� �lepe si�y napieraj� od wewn�trz, �wiat zewn�trzny zieje niepokoj�c� pustk�, a razem kulminuje to w uczuciu szarpi�cego b�lu, poczuciu bezsensu istnienia, u kresu kt�rego stoi widmo nico�ci. Wyrwa� si� z tego strasznego kr�gu, uciec od b�lu - ale dok�d? Zrozpaczony cz�owiek z najwy�szym wysileniem szuka dr�g tej ucieczki. Zastan�wmy si� chwil� - gdzie ich mo�e i musi upatrywa�. Z jedynej drogi swego pos�annictwa zosta� zepchni�ty, i w�a�nie dlatego poszukuje nowego wyj�cia. Czy mo�e wi�c on dostrzec co� innego ni� �a�osne resztki w postaci kikuta swego nagiego istnienia biologicznego, kikuta woli tworzycielskiej i kikuta instrumentarium? W�a�nie owe trzy fundamentalne fakty skupi� musz� jego uwag�. Umys� cz�owieka upad�ego nic innego r�wnie wa�nego nie dostrze�e. W ciemno�ciach rozpaczy to s� trzy �wiate�ka orientacyjne. Innych nie ma. Ku nim te� odruchowo cz�owiek pod��a. W rezultacie wpada w straszliwy labirynt o trzech korytarzach, wik�aj�cych si� coraz bardziej. W nim te� ludzko�� b��dzi od tysi�cleci. Tu si� znajduje centralny w�ze� ponurego dramatu ludzko�ci, dramatu, kt�rego w�tki rozwijaj� si� do dzisiejszego dnia. Po nieudanym starcie ku pe�ni �ycia cz�owiek si� znalaz� w ciemnicy m�cz�cej niepewno�ci, sk�d usi�owa� wydoby� si� poprzez ucieczk� w tajemniczy labirynt, oddalaj�cy go od cz�owieka natury jako rzekomego �r�d�a cierpienia. Demon choroby sta� si� tu intymnym przewodnikiem. Oderwanie si� od cz�owieka natury jest wej�ciem w labirynt schorzenia. Labirynt choroby posiada trzy zasadnicze korytarze, trzy kierunki oddalania si� cz�owieka od swego naturalnego pos�annictwa. Pierwszym z nich jest powr�t w stare �o�ysko wieczystego wrotu biowegetacji, czyli marsz ku pokusom szcz�cia fizjologicznego. Drugim - pr�ba pozbycia si� rozstrajaj�cego i bolesnego chaosu we w�asnym wn�trzu duchowym, zrodzonego z dekompozycji woli tworzycielskiej; b�dzie to wysoce absorbuj�ce zaj�cie w regionach nieuchwytnych �ywio��w "duchowych", sk�d krok do fikcji odr�bno�ci i zasadniczej inno�ci �wiata "ducha". Trzecim wreszcie - ucieczka od kikut�w instrumentarium, a wi�c negacja zada�, negacja narz�dzi i �rodk�w, zwalczanie pokus tworzenia i w�adania, tych �r�de� cierpienia. S� to odwieczne tory rozpadu cz�owiecze�stwa, na kt�rych rozkwitaj� odpowiadaj�ce im widzenia bytu. Wszystkie kierunki schorza�ego cz�owiecze�stwa pr�buj� pozby� si� balastu panhumanizmu na sw�j spos�b. Pe�ny rozw�j choroby polega na wyizolowaniu kikut�w ewolucji tworzycielskiej �wiata jako czego� obcego, koszmarnego i wrogiego. Trzy drogi prowadz�ce do tego celu uzupe�niaj� si� wzajemnie. Pierwsza droga, polegaj�ca na wyzwoleniu si� biologii ludzkiej z "niewoli" i "z�a", jest najbardziej pierwiastkowa. Z kolei najprostsze do�wiadczenie poucza jednak, �e w biologii ludzkiej tkwi� jakie� korzenie, kt�re ��cz� nas ze "z�em" poprzez trwa�e upodobania, ��dze i nami�tno�ci. Tak powstaje droga, kt�ra poprzez negacj� usi�uje zerwa� wi�zi, oddali� urok grzesznego �wiata, a zakorzenione w nas �ci�gna nami�tno�ci i przek�adnie na dzie�o - zniszczy�. Nie wszystko jednak mo�na oderwa�, zanegowa� i zniszczy�. Pewne elementy woli tworzycielskiej i pierwiastkowych zdolno�ci s� nieoderwalne od cia�a i istnienia biologicznego. Rodzi si� wi�c koncepcja drogi do innego, "duchowego" �wiata, i powi�zania z nim tych resztek. Mamy wi�c trzy drogi wstecznego przezwyci�enia cz�owieka natury, a tym samym i panhumanizmu: a) wyzwolenie si� biowegetacji, b) zwr�cenie si� do �wiata fikcji i omamie� ducha i c) niszczenie. Rozpad humanizmu zawsze toczy si� tymi torami. M�wili�my ju� o tym, �e wieczystym prawem �wiata materii �ywej jest tendencja do szcz�cia fizjologicznego. Z chwil� gdy cz�owiek wypada z ci�gu tworzenia kultury, od�ywa ta tendencja ze szczeg�ln� intensywno�ci�. Nie oznacza to, �e d��enie do szcz�cia fizjologicznego jest czym� zdro�nym, bynajmniej. Pe�ny rozw�j kultury nie obejdzie si� bez spe�nienia jej warunk�w. Cz�owiek wy�ywa si� w kulturze najowocniej dopiero w�wczas, gdy warunki szcz�cia fizjologicznego s� urzeczywistnione, gdy cia�o jest nasycone, gdy potrzeby s� zaspokojone itd. Cz�owiek odczuwaj�cy cierpienia fizyczne, g��d, ch��d, brak �wiat�a lub brak sprawnego serca i mi�ni nie mo�e nigdy by� w pe�ni wydajny. Niedobory warunk�w optimum istnienia biofizjologicznego obni�aj� jego sprawno�� duchow� i fizyczn�. Ca�kiem inaczej w kr�gu przewagi biowegetacji: szcz�cie fizjologiczne jest tu celem, a wszystko, co ten cel przekracza - czym�, co wnosi dysharmoni�, rozstr�j, a wi�c i cierpienie. A c� to przekracza ramy szcz�cia fizjologicznego i si�ga niesko�czenie dalej - jak nie to wszystko, co le�y na linii ewolucji tworzycielskiej �wiata? Wyzwolenie si� biowegetacji dokonuje wi�c donios�ego przewrotu: kultura staje si� naraz wrog� si��, kt�r� w imi� szcz�cia fizjologicznego, jedynego wszak odczuwanego i rozumianego, nale�y zwalcza�. Od tego punktu rozpoczyna si� ewolucja wspakulturowa. 4. Istota wspakultury Ewolucja ku wspakulturze oznacza zakrojon� na najszersz� skal� akcj�, nastawion� na wyniszczenie geniuszu cz�owieczego, gdy� w ten spos�b ugodzi si� w podstawowe z�o. Mo�emy tu powt�rzy� nasze uwagi na ten temat. Id�c do ko�ca labiryntem mistyki wyzwolonej biowegetacji, mistyki duchowego �wiata i mistyki niszczenia koszmaru "z�a", docieramy do ca�kiem nowego doznania bytu, innego widzenia �wiata i �ycia, wr�cz przeciwnego pojmowania istoty cz�owieka i jego roli w �wiecie. W ca�o�ci bior�c to �wiatopogl�d wspakulturowy, gdy� na ka�dym polu jest pe�nym przeciwie�stwem kultury. Uzasadnion� zatem b�dzie rzecz� stworzy� nowy termin - poj�cie, kt�re by obejmowa�o wszystkie elementy schorzenia cz�owiecze�stwa. Ca�o�� kosmicznej choroby, polegaj�cej na perwersyjnym rozmontowaniu ewolucji tworzycielskiej �wiata, b�dziemy nazywali "wspakultur�". Wspakultura jako wynik schorzenia kultury i cz�owieka jest ich pe�nym przeciwie�stwem, tak jak przeciwie�stwo zdrowia stanowi choroba, ciemno�ci - �wiat�o. Wspakultura znamionuje si� pe�nym odwr�ceniem wszystkich podstawowych warto�ci kultury. To, co w kulturze jest dobrem, we wspakulturze musi by� z�em. To, co dla cz�owiecze�stwa jest prawd�, pi�knem, zas�ug�, cnot�, zwyci�stwem, dla wspakultury oznacza k�amstwo, brzydot�, grzech, kl�sk�; i odwrotnie. W tym odwr�ceniu zasadniczych kryteri�w tkwi co� g��boko wstrz�saj�cego. Tym bardziej �e wspakultura z perwersyjn� lubo�ci� usi�uje od tysi�cleci u�ywa� tych samych nazw i termin�w, aby swoj� nago�� ukry� i swoje robaczywe "skarby" przemyca� w dobrym opakowaniu �wiata kultury. Odwr�cenie warto�ci polega na wr�cz przeciwnym pojmowaniu tego, co w �yciu najwa�niejsze i najpo��da�sze. W kulturze warto�ciowe jest to, co udzia� cz�owieka w jej forsowaniu wzmaga. Wa�na wi�c musi by� pe�nia dynamiki i t�yzny jednostki, owocno�� jej czyn�w, dobrobyt, pot�ga, nami�tno�� pozytywnych d��e�, skuteczno�� narz�dzi dzia�ania itp. Ca�kiem co innego jest warto�ci� we wspakulturze. Nie wyt�one, owocne i czynne �ycie jest tu otoczone aureol� pi�kna, lecz jego przeciwie�stwo: wola wegetacji, nieczynienie, spok�j, czyste trwanie. Na miejsce szcz�cia rozmachu i pot�gi sprawczego dzia�ania - szcz�cie kwietyzmu, w�a�ciwe wieczystemu wrotowi. Zamiast szcz�cia stwarzania - szcz�cie fizjologiczne. Wszyscy dekadenci w ci�gu tysi�cleci prze�ywaj� sw�j rozk�ad zawsze w ten w�a�nie spos�b. Najpierw czuj� gniot�cy ich grzech i niepok�j, nast�pnie rozpoczynaj� odczuwa� s�odycze wolno�ci od wszystkiego, pie�ci� wizje szcz�cia fizjologicznego, przeciwstawia� mu "straszliwo��" �wiata, jego odpychaj�c� bezcelowo�� i brzydot�. Wiedz�c, czym jest wspakultura, rozumiemy, �e tak by� musi. W kr�gu wspakultury idealnym, doskona�ym cz�owiekiem b�dzie nie ten, kto jest najbardziej wydajny kulturowo, sprawczy, lecz ten, kto si� "wstrzymuje", kto si� "nie sprzeciwia", kto nie dzia�a lub te� dzia�a w zakresie minimalnym. Przyjrzyjcie si� galerii "doskona�ych", "silnych", �wi�tych buddyzmu, hinduizmu, chrze�cija�stwa, mahometanizmu. Im bardziej kto� z tych �wi�tych jest bezczynny, im bardziej t�umi� swoje uzdolnienia, w tym wy�szym stopniu uwa�a si� go za "doskona�ego". Najbardziej zaawansowani s� ukazywani jako szczyty cz�owiecze�stwa, godne zapalczywego na�ladownictwa. Mamy tu najbardziej dramatyczne przeciwstawienie si� ewolucji cz�owieka: kultura i wszystko, co z ni� stoi w zwi�zku, godzi jako "z�o" i "grzech" w swojskie i uchwytne dla zdegradowanego umys�u dekadenta d��enie do szcz�cia i spokoju. Z�em jest to wszystko, co w wol� czystego trwania godzi, dobrem - co mu sprzyja. Rych�o jednak dostrzega si�, �e "z�o" nie jest czym� zewn�trznym w stosunku do cz�owieka. Ka�dy dekadent odkrywa, �e "z�e" pop�dy, dezorganizuj�ce nami�tno�ci i upodobania, porywy i t�sknoty, maj� korzenie w nim samym, �e ci�gle si� wy�aniaj� z dna jego osobowo�ci. St�d te� gniecie go poczucie "grzechu", czyli doznawania z�a wewn�trznego, czysto osobowego. U podstaw w ten spos�b przenicowanych warto�ci znajdziemy zasad� naczeln� �wiatopogl�du wspaktworzycielskiego: swoiste pojmowanie istoty cz�owieka i cz�owiecze�stwa. W �wietle tej zasady cz�owiek te� jest zadaniem do spe�nienia, ale zadanie to polega na przeprowadzeniu operacji "uszlachetniaj�cej" poprzez amputacj� kultury. Wychodzi si� z za�o�enia, �e cz�owiek uleg� ska�eniu i tego ska�enia za pomoc� odpowiedniej operacji musi si� pozby�, staj�c si� w ten spos�b "doskona�ym". Operacj� t�, kt�ra jest niczym innym jak permanentnym wyrywaniem si� z naporu ewolucji tworzycielskiej, otacza si� nimbem spe�niania najwy�szych warto�ci, realizacji dobra, prawdy i pi�kna. "Cnota" we wspakulturze oznacza kierunki uzdolnie� i warunki osobowe, dzi�ki kt�rym najskuteczniej godzi si� w fundamenty kultury. W procesie kultury cnota jest czym� wprost przeciwnym temu, co pod takim s�owem przemyca wspakultura. Najlepiej je wyra�a przeciwie�stwo poj��: bohater i �wi�ty. Co wsp�lnego jest pomi�dzy cnotami odkrywcy, tw�rcy, bojownika, wodza - a pustelnika, �w. Franciszka z Asy�u, �w. Szymona S�upnika? Podobnemu odwr�ceniu ulega poj�cie prawdy. W kulturze o prawdziwo�ci czego� decyduje jego owocno�� i pragmatyczna skuteczno��. O prawdziwo�ci konkuruj�cych system�w politycznych, wychowawczych, filozoficznych rozstrzyga ich wydajno��, czyli stopie� p�odno�ci kulturowej. Prawdziwe jest to, co przysparza mocy i dzielno�ci, co wydobywa i utrwala si�� dzia�ania, skuteczno�� narz�dzia, co wzmaga wol� �ycia, hartuje uczucia jednostki i mas. Natomiast w kr�gu wspakultury prawd� jest to, co j� wzmaga i utrwala, a wi�c to, co s�u�y utrzymaniu si� choroby cz�owiecze�stwa. Prawd� wi�c jest zar�wno szcz�cie kwietyzmu, jak i nico�� i marno�� �wiata. Wszystko, co si� temu przeciwstawia, a wi�c kultura - musi by� k�amstwem, z�ud� i fa�szem. Wed�ug powy�szych za�o�e� post�p choroby przedstawia si� jako osi�ganie czego� wy�szego i lepszego. Unicestwienie samej istoty cz�owiecze�stwa opiewa si� jako zwyci�stwo nad czym� ni�szym, podlejszym. W wyniku odwr�cenia warto�ci amputacja taka wydaje si� operacj� uszlachetniaj�c� i podnosz�c� cz�owieka na wy�szy poziom. Dalsz� konsekwencj� wspakultury jest zubo�enie �ycia. Skoro usi�uje si� przenicowa� �ycie, odwr�ci� warto�ci i w my�l nich urz�dzi� rzeczywisto�� - zblakni�cie, ub�stwo skaleczonego cz�owieka wyst�pi wyrazi�cie na jaw. Nazywa si� to "ofiar�" z warto�ci ni�szych, materialnych, na rzecz wy�szych, bo "duchowych". Mamy tu do czynienia z odwr�ceniem ewolucji �ycia, powrotem do form wstecznych. Og�lnie bior�c jest to proces odcz�owieczania cz�owieka, rozmontowywania w nim tego, co stanowi jego awangardowo�� kosmiczn�. Wynikiem schorzenia b�dzie karykaturalne obci�cie podstawowych atrybut�w cz�owiecze�stwa. Zamiast cz�owieka wspakultura stawia przed nami jako sw�j idea� jakie� kalekie straszyd�o. To, co ona nazywa "cz�owiekiem", okazuje si� w�a�ciwie eunuchem kosmicznym. Wystarczy przeanalizowa� idea� "doskona�ego cz�owieka", kt�ry wspakultura usi�uje hodowa� dzi� jeszcze. Je�eli cz�owiekowi amputujemy jego wyloty na �wiat kultury - c� z niego pozostanie? A ten w�a�nie �a�osny kikut przez tysi�clecia by� �arliwie propagowany i hodowany. Zarysowali�my og�lne kierunki rozwoju choroby kulturowej i zasadnicz� przemian� w pojmowaniu warto�ci najwy�szych. Wejrzeli�my w inny, podobny do z�o�liwego grymasu, �wiat wspakultury. W tym przenicowanym �wiecie b�dziemy doszukiwa� si� ostatecznych, najprostszych element�w, kt�re nie ulegaj� dalszemu zr�nicowaniu. Nazwijmy je "pierwiastkami wspakultury". Rozpad kultury zatrzymuje si� po osi�gni�ciu tych pierwiastk�w, dzi�ki czemu otrzymujemy "odwieczne zasady" wspakultury. S� one powszechnie znane od narodzin wspakultury, tj. od dw�ch i p� tysi�ca lat co najmniej. Do nich odwo�uje si� ka�dy upad�y cz�owiek. Otacza je nimbem "szczyt�w cz�owiecze�stwa", a to powoduje, �e wolno post�puje krytyczne zbadanie tych pierwiastk�w: zimna analiza ich charakteru i tre�ci nie zosta�a dotychczas w pe�ni dokonana. Dzi�ki temu pr�chno uwa�a si� za kwintesencj� dobra, prawdy, pi�kna itd. Stawiamy sobie za zadanie wnikliw� analiz� podstawowych pierwiastk�w wspakultury. Nie b�dzie to zbyt uci��liwe, gdy� tych pierwiastk�w jest zaledwie sze��. Wy�aniaj� si� one parami z poszczeg�lnych kierunk�w rozpadu kultury. Nimi te� zajmiemy si� w nast�pnych rozdzia�ach. 5. Chrze�cija�stwo jako utajona wspakultura Teza tej pracy g�osi, �e chrze�cija�stwo jest formacj� wspakulturow�. Degeneracja spo�ecze�stwa w swoistej szacie historycznej pod znakiem krzy�a - oto istota chrze�cija�stwa. Oczywi�cie nie jest ono jedyn� chorob� panhumanizmu. Znamy kilka epidemii tego typu: buddyzm, hinduizm, islam. Tu b�dziemy si� zajmowali tylko chrze�cija