11272

Szczegóły
Tytuł 11272
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11272 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11272 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11272 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Plik pobrany ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://wwvy.wszystko-co-najlepsze.prv.pl Autor K.S. Rutkowski SPRAWY ZAWODOWE Do Warszawy przyjecha�em pierwszy raz. Sprawy zawodowe. Zaj�y mi raptem par� godzin rano, a poci�g mia�em dopiero p�nym wieczorem. Wzi��em taks�wk� i pojecha�em na Stare Miasto. Zwiedzi�em w nim par� bar�w, bo zabytki mnie nie interesowa�y. I to w�a�nie w ostatnim z nich spotka�em te kobiet�. Siedzia�a przy kontuarze. Wygl�da�a tak, jak wygl�daj� kobiety z marze�. Ma�olat�w, doros�ych i starc�w. A nawet ps�w i kot�w, je�li s� zboczone i kochaj� ludzi. R�wnie� przysiad�em przy barze i zam�wi�em piwo. By�o pusto. Cicho . Sennie. Nawet barman, m�ody i przystojny, wygl�da� jakby mia� zaraz zasn��. W zasadzie nie liczy�em na nic. Zw�aszcza u takiej kobiety. Dobrze wiedzia�em na co mnie sta�. Z moim wygl�dem , fors� i szcz�ciem. Ta by�a po za moim zasi�giem. Ale , wida�, ja nie by�em po za jej, bo w ko�cu zacz�a si� do mnie mizdrzy�. U�miecha�, kusi�, rozgrzewa�... Babki to potrafi�. Nawet te brzydkie. Tyle �e brzydkie musz� dwa razy bardziej si� stara�. - Nie jestem dziwk� - powiedzia�a mi nagle ni z tego ni z owego. - S�ucham ?- odrzek�em. - Nie jestem dziwk�. Nie chc�, �eby Pan sobie co� pomy�la�. - A ja nie jestem klientem - odpar�em jej. - Podrywam Pana w uczciwych zamiarach - oznajmi�a - Nie chodzi mi o pieni�dze. - Mi�o mi s�ysze� - odrzek�em. - Poszukuj� m�czyzny. Ale bez z�udze�. Tylko na jedn� noc. - To �le Pani trafi�a. Nie mam ,niestety ,nocy. Jestem tu przejazdem i za par� godzin mam poci�g. - Ostatecznie mo�e by� m�czyzna na par� godzin - odpowiedzia�a mi kokieteryjnie. - Dlaczego akurat ja ? - zapyta�em, spogl�daj�c wymownie na barmana, kt�ry przys�uchiwa� si� naszej rozmowie. Wygl�da� jak grecki B�g , czyli tak jak ja nigdy nie wygl�da�em i wygl�da� nigdy nie mia�em szans. Ona te� na niego spojrza�a. - Bo Pan nie jest gejem, a Mariusz owszem - odpar�a - Ma Pan obr�czk�. - Rozumiem - rzek�em i dopi�em piwo. - Nast�pne piwo mo�e Pan wypi� u mnie - powiedzia�a do mnie ta kobieta - Na pewno si� jakie� znajdzie w lod�wce. Po czym wsta�a i wysz�a. Pi�kna i z klas�, nie maj�ca sobie r�wnych. A ja by�em tylko facetem. �onatym, dzieciatym, z g�wnian� prac�. Ateist�, chodz�cym jednak do ko�cio�a, bo tak nakazywa�a tradycja. Dusz�cym si� w codziennym marazmie. Fa�szu i ob�udzie. A ta kobieta dawa�a mi szans� chocia� na chwil� si� od tego wszystkiego uwolni�. Poszed�em wi�c za ni�. Musia�em wykorzysta� t� okazje. Przed takimi jak ja, bramy raju otwieraj� si� bardzo rzadko. Na ulicy zr�wna�em si� z ni� i szed�em obok nic nie m�wi�c. Wygl�da�o to troch� dziwnie, ale w ko�cu to ona rozdawa�a karty. Szli�my przez jaki� czas, a� przystan�li�my przed budynkiem. Jednym z tych "starodawnych". Maj�cych klas� i dusz�. W kt�rych rodzili si� i umierali znani ludzie, i na �cianach kt�rych umieszczano potem upami�tniaj�ce ich tabliczki. Weszli�my do �rodka i zacz�li�my wspina� si� po schodach. Kr�tych, drewnianych, trzeszcz�cych. �ciany pomalowane by�y na b��kitno. A na parapetach miedzy pi�trami sta�y kwiatki. Mieszka�a na ostatnim. Otworzy�a drzwi i weszli�my do �rodka. Przedpok�j by� d�ugi i nowoczesny. Spokojnie mo�na by�o w nim uprawia� jogging, ganiaj�c tam i z powrotem. Pok�j tez robi� wra�enie. Jasny, z wielkimi oknami i nowoczesnymi meblami, wygl�da� jak z futurystycznego filmu. - Rozgo�� si� - powiedzia�a tylko i gdzie� znik�a. Wypatrzy�em barek w k�cie przy oknie i dobra�em si� do niego. Ju� od jakiego� czasu kroczy�em szlakiem alkoholik�w. By� nie�le przetarty i sz�o si� nim do�� �atwo. Ale stara�em si� dra�owa� wolno, maj�c nadziej�, �e jeszcze daleko mam do rynsztoka. Wla�em do szklanki pot�na porcj� jakiej� w�dki i przechyli�em j� jednym haustem. Gdy ociera�em usta, poczu�em t� babk� za plecami. Odwr�ci�em si� i to co ujrza�em zapar�o mi dech w piersiach. By�a naga. Nie licz�c koronkowych czarnych po�czoch i fig. - Przygotowa�am sypialni� - oznajmi�a - Nie lubi� tego robi� na pod�odze ani na kanapie, jedynie w czystej i pachn�cej po�cieli. Chod�. Wyci�gn�a do mnie r�k�, a kiedy si� ruszy�em, odwr�ci�a si� i ujrza�em jej ty�ek. Chryste... Nie by�o na �wiecie faceta, kt�remu by na niego nie stan��. Sypialnia okaza�a si� jednym wielkim ��kiem. Ton�cym w r�u, pachn�cym ca�a drogeri�. Omal nie zemdla�em od tych wszystkich zapach�w. Po�o�y�a si� na ��ku i roz�o�y�a szeroko nogi. - Najpierw mnie wyli� - za��da�a - D�ugo i dobrze. Dopiero potem b�dziesz m�g� mnie zer�n�� Mia�a naprawd� �adna i zadban� cipk� i nie musia�a mnie d�ugo namawia�. Zrzuci�em z siebie �achy i ze znajomo�ci� tematu zabra�em si� do dzie�a. Podobno by�em w tym dobry. Liza�em j� d�ugo , u�ywaj�c r�nych technik. A, wbrew pozorom, jest ich wiele. Jednak wi�kszo�� facet�w o tym nie wie i li�e pizdy swoich kobiet, jakby wylizywali sos z talerzy. Umia�em to robi� i lubi�em. Nigdy nie by�em pruderyjny i dziwi�em si� facetom, kt�rzy jak ognia unikali robienia minety, uwa�aj�c to za niem�skie. Nie wiedzieli co tracili. Po jakim� czasie , w rewan�u, ona zabra�a si� do mnie. Do mojej nabrzmia�ej pa�ki. I r�wnie� by�a w tym dobra. A potem zacz�li�my si� pieprzy�. D�ugo, rytmicznie i dziko. Dziko, rytmicznie i d�ugo. Jakby ca�y �wiat przygrywa� i tylko my dwoje ta�czyli tango. I kiedy ju� by�o po wszystkim, kiedy wyko�czeni le�eli�my obok siebie, nagle otworzy�y si� drzwi sypialni. I STAN�� W NICH JAKI� WIELKI FACET. - Napijecie s� herbaty? - zapyta�. - Ja nie - odpar�a mu kobieta - A ty masz ochot�? - zwr�ci�a si� do mnie. Pokr�ci�em przecz�co g�owa . Facet u�miechn�� si� wyrozumiale i zamkn�� drzwi. - Jezu, kto to by�? - zapyta�em. - M�j m�� - odpar�a. - �artujesz? - Nie. To m�j m��. - Jest peda�em? -Nie. - Nie staje mu? - Staje. - Ma aids? -Nie. - A wi�c co jest z nim nie tak? - Nic. Jest zupe�nie normalny i zdrowy. - Nie mo�e by� normalny i zdrowy, skoro proponuje herbat� facetowi w�a�nie pieprz�cemu mu �on�. - To wyj�tkowy m�czyzna. - A ty? Czy ty te� proponujesz herbat� lask� kt�re bzyka? - Jeszcze nie mia�am okazji. M�j m�� jest mi wierny. Zreszt�, gdyby nie by�, nie by�abym z nim. - Chryste. Chyba �ni�. Nic z tego nie rozumiem. - Nie musisz nic rozumie�. Po prostu przele� mnie jeszcze raz , a potem sobie id�. Zrobi�em to. Przelecia�em ja jeszcze raz. Jej m�� by� gdzie� w mieszkaniu i wszystko s�ysza�. Nawet g�uchy , us�ysza�by jej j�ki. Ale ten numerek nie by� ju� taki jak pierwszy. Czu�em na plecach zimno. Jakby �mier� gdzie� si� tam czai�a. Uwin��em si� z tym szybko i od razu wskoczy�em w spodnie. Patrzy�a na mnie le��c i pal�c papierosa. - Nie musisz si� niczego ba�. M�j m�� nie zabija moich kochank�w - bezb��dnie odczyta�a moje my�li. - Wygl�da na takiego , kt�ry za�atwia ich masowo. - On jest �agodny jak baranek. Jak na zawo�anie baranek znowu pojawi� si� w drzwiach, ledwie si� w nich mieszcz�c. Wygl�da� na zaskoczonego, ze tak szybko zwijam �agle. - Spiesz� si� na poci�g - rzek�em usprawiedliwiaj�co. Mo�e panowa�y tu jakie� zasady. Mo�e istnia�a jaka� �elazna liczba orgazm�w, kt�re musia�a prze�y� jego �ona, �eby i on by� zadowolony. Mo�e w�a�nie sromotnie da�em dupy w tej kwestii. - Odwioz� ci� na dworzec - zaoferowa�. Spojrza�em na jego �on�. U�miechn�a si�. Czy tak �mia�y si� morderczynie? - Nie trzeba. Poradz� sobie. Z�api� taks�wk�. - Nie , nie, odwioz� ci� - facet powiedzia� g�osem nie znosz�cym sprzeciwu. Prze�kn��em �lin�. Mo�e na ulicy dam mu jako� dyla, pomy�la�em. Jego Pani pomacha�a mi na po�egnanie. Wygl�da�a tak pi�knie, chocia� by�a kurw�. Kurw�, kt�ra pieprzy�a si� jednak charytatywnie. Nawet najbardziej g�wniane �ycie, czasami potrafi zaskoczy� czym� nowym. �wie�ym. Wyci�gn�� jakiego� asa z r�kawa, �eby gra mog�a toczy� si� dalej. Gdy dotar�em do wej�ciowych drzwi, stwierdzi�em ,�e nawet nie pozna�em jej imienia. No c�, zdarza si�. Najpi�kniejsza babka jak� bzykn��em, a mia�a pozosta� NN w grobie mojej pami�ci. Wyszli�my na klatk� schodow� i zacz�li�my schodzi� na d�. Ca�y czas szed�em za osi�kiem, aby mie� go na oku. A ten z�azi� rozlu�niony, ca�kowicie olewaj�c moj� osob�. Ale to przecie� nic nie znaczy�o. Pewnie nawet zawodowi kaci, z czasem popadaj� w rutyn� i maja g��boko w dupie go�ci, kt�rych maj� straci�. Zero uczu�. Lito�ci. �adnych wyrzut�w sumienia. Wyszli�my na zewn�trz. Powiewa� wietrzyk. Ciep�y, ale ja czu�em, jakby wia� z bieguna. - To m�j samoch�d - oznajmi� z dum� osi�ek, pokazuj�c mi jak�� bryk�. Drog� bryk�. Przez chwil� stal przed ni� i przygl�da� si� jej z mi�o�ci�. I mo�e o to w�a�nie chodzi�o. Mo�e nie stawa� mu na kobiety, a samochody. Skoro faceci podniecaj� si� na widok but�w, czy te� damskich majtek, r�wnie dobrze mo�e na nich dzia�a� kupa polakierowanego �elastwa. A ten samoch�d wart by� grzechu. Niski, sportowy, l�ni�cy nawet w resztkach dnia. Gdybym ja mia� taki w m�odo�ci, ca�ymi dniami je�dzi� bym nim po mie�cie, rwa� dupy i nigdy si� nie o�eni�. A ju� na pewno nie z kobiet�, kt�ra pieprzy�a si� z ka�dym, kto wpad� jej w oko, wcale nie ukrywaj�c tego przed m�em. Zastanawia�em si� czy on na prawd� to lubi�. Czy, gdy s�ysza� j�ki �ony, najzwyczajniej na �wiecie ogl�da� telewizj�? Pi� piwo? Czyta�? Chocia� mo�e jecha� wtedy na r�cznym. Mo�e tylko s�ysz�c j�ki pieprz�cej si� w�a�nie �ony, m�g� co� z tego mie�. Chcia�em w to wierzy�. Chcia�em wierzy�, �e jest zwyczajnym zbocze�cem, a nie szlachtuj�cym facet�w psycholem. Otworzy� przede mn� drzwi pasa�era.. Waha�em si� chwil�, ale wsiad�em. W ko�cu �yje si� przecie� wiele razy. Tak przynajmniej twierdzi� ten grubasek, Budda. W ka�dym razie , trafia� do mnie o wiele bardziej od Jezusa i tych wszystkich chrze�cija�skich farmazon�w. Zreszt�, nie potrafi�em zaufa� facetowi z brod�. M�j ojciec nosi� brod�. A ja nie lubi�em swojego ojca. Ale Budda jej nie mia�, wygl�da� na sympatycznego go�cia i chyba mog�em powierzy� sw�j ty�ek jego opiece. A zreszt� to �ycie nie by�o za ciekawe, a nast�pne mog�o by� znacznie lepsze. Mog�em na przyk�ad mie� taki samoch�d. To by�o warte ryzyka. Bysio wskoczy� za k�ko i ruszyli�my. Siedzia�em jednak jak na szpilkach i zerka�em na niego k�tem oka. Ale on robi� to, co powinien robi�. Prowadzi� gapi�c si� na drog�. Mi�nie nie drga�y mu nerwowo, nie sprawdza� ukradkiem, czy co� przeczuwam. Po prostu jecha� przed siebie. Jak zwyczajny kierowca. Lub jak bezduszny zawodowy morderca. Gdy ujrza�em w oddali o�wietlony Pa�ac Kultury, wiedzia�em przynajmniej, �e jedziemy w dobrym kierunku. Dopiero, gdy byli�my ju� blisko dworca, czuj�c ,�e jednak prze�yje t� przeja�d�k�, przerwa�em milczenie. - Cz�sto przyprowadza takich jak ja? - zapyta�em - Kilka razy w tygodniu - odpar�. - To dlaczego po prostu nie zasuniesz jej kopa? - Bo j� kocham - odrzek�. No c�, mi�o�� wiele ma imion... O nic ju� go nie pyta�em. Na �wiecie dzia�y si� ciekawe rzeczy. Musia�em po prostu cz�ciej si� w niego wypuszcza�. Podjechali�my pod Dworzec Centralny. Mariot l�ni� jak ogolone jajca. A Pa�ac Kultury, jak wypolerowany czubek kutasa. Wysiad�em. Pomacha�em osi�kowi r�k�. On pomacha� mi. Potem odjecha�. Dopiero wtedy odetchn��em z ulg� i poszed�em na peron.