10782

Szczegóły
Tytuł 10782
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10782 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10782 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10782 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Magdalena Kozak Interes T�tent kopyt ko�skich narasta� z oddali, budz�c u wszystkich zrozumia�� nadziej�. Las przys�ania� widok, niemniej jednak co do tego charakterystycznego odg�osu nie spos�b by�o si� pomyli�. Nadje�d�a� Rycerz. Ksi�niczka natychmiast zakrz�tn�a si� po pokoju w poszukiwaniu �wie�ej chusteczki. Znalaz�szy takow�, czym pr�dzej wychyli�a si� przez okno i zacz�a ni� macha� gorliwie. Stra�nik wyszed� ze swojej kwatery, stan�� w rozkroku i majestatycznie wspar� obie r�ce na pot�nym, bogato rze�bionym mieczu � najwyra�niej jednym z tych, kt�re nie przypad�y do smaku Paskudzie. Jezioro zabulgota�o, spod jego powierzchni wychyn�a ciekawie para gadzich oczu. � Schowaj si� � mrukn�� Stra�nik. � Zobaczy ci� i znowu zmarnujesz okazj�... � A w�a�nie, �e niech popatrzy! � wyst�pi�a z obron� Ksi�niczka. � Jak wida� rozumie nareszcie, �e nie nale�y je�� byle czego... Paskuda parskn�a, obra�ona, po czym schowa�a si� w g��binach. Po chwili tafla wody by�a zn�w nienagannie g�adka. Oczekiwany tak gor�co Rycerz wy�oni� si� wreszcie zza drzew. Jego widok wydar� Ksi�niczce z piersi przeci�g�e westchnienie, Stra�nik natomiast zapa�a� gwa�town� ch�ci� mordu. Rycerz by� zab�jczo przystojny. Wysoka, strzelista, wyprostowana sylwetka prezentowa�a si� w siodle bez zarzutu. K�usowa� p�ynnie, z nienagann� gracj�. Odrzuci� he�m, co zapewne by�o znakiem nies�ychanej odwagi, nie dobywa� te� miecza. Kruczoczarne, g�ste w�osy falowa�y na wietrze. � Zapewne przyby�e� w mojej obronie! � wykrzykn�a Ksi�niczka, w zachwycie �ami�c konwenanse i odzywaj�c si� pierwsza. � Musz� ci� jednak przestrzec... � Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! � odkrzykn�� Rycerz przyjemnym, g��bokim g�osem. � Tylko nie wo�ajcie smoka, jeszcze nie teraz! Popatrzyli po sobie, po czym zerkn�li ukradkiem na jezioro, zadziwieni. Paskuda jakby zrozumia�a, nie wychyli�a si� na razie. Rycerz docwa�owa� do Wie�y, po czym zgrabnie zeskoczy� z konia. W jego ogromnych, ciemnych oczach, okolonych d�ugimi, czarnymi rz�sami, b�yszcza�o niek�amane podniecenie. � W og�le nie interesuje mnie Ksi�niczka! � obwie�ci� g�o�no i wyra�nie. � Zupe�nie nie jest w moim gu�cie. Mam do was interes... Sponiewieranej w ten spos�b kobiecie zakr�ci�y si� �zy w oczach, za to Stra�nik rozpromieni� si� natychmiast. � Tak? � rzuci� zach�caj�co. Rycerz podszed� do niego, z namaszczeniem podaj�c mu d�o�. � Jestem Gideford Anamirien M�odszy � powiedzia�. � M�odszy, jak s�yszycie. M�j brat, Gideford Anamirien Starszy jest, oczywi�cie, w�adc� s�siedniego Ksi�stwa. Bardzo mu zatem zale�y, �ebym zawsze i wsz�dzie to "M�odszy" podkre�la�. Nie powinno si� nas myli�, z przyczyn politycznych... � Oczywi�cie, oczywi�cie � przytakn�� Stra�nik gorliwie, �ciskaj�c mu palce z zapa�em. � A o co konkretnie Waszej Wysoko�ci chodzi? Gideford Anamirien M�odszy spojrza� na jego prawic� z wyra�n� aprobat�. � Mocny u�cisk � pochwali�. � Widz�, �e m�odej damy strzeg� najlepsi z najlepszych... � Zawiesi� na Stra�niku d�ugie, nieco pow��czyste spojrzenie i �cisn�� mu d�o� jeszcze raz, znacz�co. Ten odchrz�kn�� z zak�opotaniem, cofaj�c r�k�. � Czym mo�emy s�u�y� Waszej Wysoko�ci? � odezwa�a si� lodowato Ksi�niczka z wysoko�ci swojej Wie�y. Gideford Anamirien M�odszy zadar� g�ow� do g�ry, szacuj�c j� dosy� beznami�tnym wzrokiem. Wreszcie pokiwa� g�ow�, jakby wynik oceny nie zadowala� go do ko�ca, jednakowo� by� wystarczaj�co pozytywny, by kontynuowa� gr�. � M�j brat jest, niestety, cz�owiekiem przera�liwie tuzinkowym � westchn��. � Ubzdura� sobie, �e powinienem si� o�eni�. Przeszkadza mu, zdaje si�, m�j swobodny i naturalny styl bycia. Posiadanie ma��onki jest, jego zdaniem, jedynym remedium na obecny stan rzeczy, tote� nakaza� mi znalezienie takowej. W przeciwnym wypadku osadzi mnie na pustelni. Pokr�ci� g�ow� z wyra�n� dezaprobat�. � Nie ma to jak rodzina � westchn�� zn�w. � W og�le nie mam u nich �adnego wsparcia... � poskar�y� si�. � A zatem? � przerwa�a mu Ksi�niczka dosy� brutalnie. � Nie widz� zwi�zku. Nie jestem, zdaje si�, brana pod uwag�. A ten tu oto Stra�nik jest na razie bardzo zaj�ty... � Nie mog�a sobie odm�wi� drobnej z�o�liwo�ci. Gideford Anamirien M�odszy popatrzy� na Stra�nika z niejakim �alem, wzi�� si� jednak w gar��. � Postanowi�em im uciec � oznajmi� z emfaz�. � Wraz z moim wiernym giermkiem odjedziemy w �wiat. Tylko on i ja, my dwaj sami przeciw �wiatu. I b�d� si� nazywa� Mirien Desdihado, tak, jak zawsze marzy�em... � �ycz� szcz�cia � odpar�a zimno Ksi�niczka. � Ale co nam do tego? � Nie puszcz� mnie � stwierdzi� Rycerz. � Za du�y skandal, sprawa polityczna itede... Nie znacie mojego brata. Wrodzi� si� w ojca. A tata, jakby to powiedzie�, nie zawsze by� wyrozumia�ym, dobrym, kochaj�cym... � Tak, s�ysza�o si� to i owo � rzuci� ostro�nie Stra�nik. � W czym zatem mo�emy by� pomocni? Gideford Anamirien M�odszy spojrza� na niego z wdzi�czno�ci�. � Wiedzia�em, �e mnie zrozumiesz � szepn��. � Tak, mo�ecie mi pom�c! � powiedzia� g�o�no. � Powiem bratu, �e oto odnalaz�em kobiet� moich marze�. Przywioz� go tutaj. Oczywi�cie, ka�� mu si� trzyma� z daleka. Przecie� jakby zobaczy� t� dam�, od razu by si� zorientowa�, �e to numer. � Dzi�kuj� � wysycza�a Ksi�niczka przez z�by. � Nie, �ebym mia� cokolwiek przeciwko twojej urodzie, o pani! � zreflektowa� si� Gideford Anamirien M�odszy poniewczasie. � Po prostu brat zna m�j gust, m�g�by wi�c nabra� podejrze�... � zapl�ta� si� nieco, umilk� na chwil�, po czym kontynuowa�. � A wy nam�wicie tego swojego smoka, �eby mnie na jego oczach krwawo zamordowa�. Oczywi�cie, nie tak ca�kiem na �mier�. Smok jest tresowany, mam nadziej�? � Spojrza� na nich z wyra�nym niepokojem. Zerkn�li po sobie z ostentacyjnym pow�tpiewaniem. � Mo�e j� nam�wimy, �eby da�a spok�j... � mrukn�a Ksi�niczka. Stra�nik pokiwa� g�ow� z namys�em. � Je�eli b�dzie mia�a motywacj�... � powiedzia�. Popatrzyli na Rycerza z wyra�nym pytaniem w oczach. Zrozumia�. � O ile wiem, utrzymanie smoka robi si� coraz bardziej k�opotliwe. � Rozpocz�� pertraktacje. � Nie ma ju�, zdaje si�, zbyt wielu �mia�k�w, gotowych na po�arcie. Coraz mniej rycerzy wa�y si� bowiem na ten niebezpieczny krok. Oczywi�cie, s�awa twojej urody, o pani, jest powszechnie znana! � Zastrzeg� si� czym pr�dzej. � Jednakowo�, wie�� o niebywa�ym okrucie�stwie smoka zatacza r�wnie szerokie kr�gi. Tote�, jak si� domy�lam, mo�ecie mie� niejakie problemy z utrzymaniem gadziny przy �yciu... Fachowo zawiesi� g�os, robi�c znacz�c� pauz�, po czym rzuci�: � Proponuj� stado t�ustych, dobrze wypasionych kr�w. Zaraz po wykonaniu zlecenia. � Trzy stada � rzuci�a Ksi�niczka natychmiast. � Zap�ata z g�ry. Gideford Anamirien M�odszy pokr�ci� g�ow�. � Dwa stada, w tym jedno z g�ry � zaproponowa� z wyra�nym oporem. � Dobrze � zgodzi� si� Stra�nik i wyci�gn�� do niego r�k�, zanim przypomnia� sobie, �e bynajmniej nie mia� ochoty na ponowny u�cisk d�oni Rycerza. Tamten jednak skwapliwie skorzysta� z okazji. Pochwyci� d�o� Stra�nika obur�cz i potrz�sn�� ni� wielokrotnie, wyra�nie ucieszony. � Wiedzia�em, �e dojdziemy do porozumienia � stwierdzi� z wymownym naciskiem. � Pasiu! � zawo�a�a Ksi�niczka. � Pozw�l no tutaj... Paskuda wychyn�a z jeziora natychmiast, jakby tylko na to czeka�a. Na pewno pods�uchiwa�a ca�� rozmow�. Wyprostowa�a si� i postara�a wygl�da� jak najokazalej. Gideford Anamirien M�odszy popatrzy� na ni� i wyra�nie zblad�. Stara� si� nie da� niczego pozna� po sobie, kolana jednak zadr�a�y mu w stopniu zastanawiaj�cym. � Du�y ten wasz smok � rzuci� s�abo. � Prawda? � Zar�wno Stra�nik, jak i Ksi�niczka popatrzyli na Paskud� czule. � Nie jest tak �le z t� aprowizacj�... � Ale dwa stada kr�w na pewno si� przydadz�! � zasugerowa� z przekonaniem Rycerz. � Mo�e wi�c... � Pasiu, czy potrafi�aby� uda�, �e po�erasz pana rycerza, tak, �eby si� nikt nie zorientowa�, �e to lipa? � rzuci� Stra�nik, ignoruj�c ca�kowicie jego wypowied�. � Mo�e przytopi� go delikatnie albo co... Paskuda si�gn�a ku Stra�nikowi natychmiast, pochwyci�a go paszcz�, po czym wci�gn�a pod wod�. � Ale.. � zaprotestowa� Stra�nik, po czym zabulgota� nazbyt niewyra�nie, by da�o si� cokolwiek zrozumie�. Paskuda zanurkowa�a g��boko, po czym wychyn�a w sobie tylko znanym miejscu. Po�o�y�a Stra�nika delikatnie na brzegu pieczary. Ten zacz�� kaszle� i parska� gwa�townie. � Czy� ty oszala�a! � zwr�ci� si� do niej z g��bok� pretensj� w g�osie, kiedy ju� m�g� m�wi�. Nagle urwa�, rozejrza� si� wok�. Dooko�a niego pi�trzy�y si� stosy z�ota, srebra, klejnot�w... Smoczy skarbiec migota� i skrzy� si� w magicznym �wietle, dochodz�cym nie wiadomo sk�d. Stra�nik pokr�ci� g�ow�, oszo�omiony. � A niech mnie... � wyszepta�, po czym dotkn�� ciekawie le��cej u jego st�p brylantowej kolii. Natychmiast pos�ysza� ostrzegawcze i wyj�tkowo pe�ne irytacji sapni�cie smoka. � No co ty, Pasiu! � powiedzia�, porzucaj�c skarb czym pr�dzej. � W �yciu bym ci niczego nie zabra�, znasz mnie przecie�. Jeste�my przyjaci�mi, takich rzeczy si� nie robi... Paskuda uspokoi�a si� nieco, wci�� jednak �ypa�a na niego nieufnie. � No dobrze, ale po co mnie tu przyprowadzi�a�? � Postara� si� zmieni� temat jak najrychlej. � Chcesz si� pochwali�, jaka jeste� bogata, super. Mamy ci za to kupi� troch� kr�w? Gadzie oczy popatrzy�y na niego z wyra�n� pogard�. � Aaaa, ju� �api�... � mrukn�� Stra�nik z niejakim podziwem. � Chcesz go tutaj przeszmuglowa�, �eby my�leli, �e uton��... A po jakim� czasie odstawisz go z powrotem. Paskuda pokiwa�a g�ow�, wyra�nie ucieszona. � To nie jest dobry pomys�, Pasiu � orzek� Stra�nik zdecydowanie. � Pomy�l, przecie� w og�le go nie znasz. I chcesz mu pokaza� sw�j skarb? Ja, to co innego, na pewno nikomu ani mru mru, rozumiesz. Ale o nim nic nie wiemy. A nu� wr�ci tu z ca�� armi� i rozkopie p� jeziora, �eby dorwa� si� do twoich pieni�dzy? Paskuda ponuro zwiesi�a g�ow� i westchn�a ci�ko, przekonana. � Nie znasz mo�e jakiego� innego miejsca? � podda� Stra�nik zach�caj�co. � Te� taka grota, tylko bez... � zabulgota� zn�w, bowiem Paskuda porwa�a go natychmiast, ponownie wci�gaj�c pod wod�. W mi�dzyczasie Ksi�niczka i Gideford Anamirien M�odszy popatrywali po sobie, zszokowani. Paskuda i Stra�nik znikn�li w odm�tach, wzburzona tafla wody uspokaja�a si� powoli. Nagle Ksi�niczka zacz�a g�o�no, spazmatycznie szlocha�. Nawet Rycerzowi zakr�ci�y si� delikatne �ezki w oczach. Ten Stra�nik by� taki przystojny... Woda zabulgota�a zn�w, Paskuda z�o�y�a delikatnie Stra�nika na brzegu. Ten poprycha� i pokaszla� chwil�, po czym usiad� i oznajmi� z zadowoleniem: � Prosz� pa�stwa, dobrze jest! Oboje natychmiast ukradkiem otarli oczy, po czym spojrzeli na niego pytaj�co. � Paskuda ma tam tak� podwodn� grot� � wyja�ni� Stra�nik. � Porwie Rycerza i przetrzyma tam jaki� czas, a� wszyscy uznaj�, �e po�ar�a go w g��binach i sprawa przycichnie nieco. � No, nie wiem... � pokr�ci� g�ow� Gideford Anamirien M�odszy. � To mo�e by� niebezpieczne... � �ycie jest niebezpieczne � oznajmi� filozoficznie Stra�nik, daj�c gadzinie dyskretny znak r�k�. � Zreszt�, zobacz sam. Paskuda porwa�a Rycerza jednym, sprawnym k�apni�ciem, po czym wci�gn�a go w faluj�ce odm�ty. Gideford Anamirien Starszy popatrywa� na swojego m�odszego brata z wyra�nym pow�tpiewaniem. � Czy na pewno nie by�o w okolicy �atwiej dost�pnych Ksi�niczek? � rzuci� niech�tnie. � Przysz�a Ksi�na Gidefordowa Anamirienowa M�odsza nie mo�e by� �atwa! � odparowa� mu brat zdecydowanie. � Zreszt�, mi�o�� nie wybiera! Dotarli do skraju lasu, zatrzymali si�. W�adczym gestem d�oni Ksi��� rozkaza� wycofa� si� konwojuj�cym ich stra�nikom. Us�uchali natychmiast. Bracia wyjechali ostro�nie zza linii drzew. Ksi�niczka u�miecha�a si� do nich zach�caj�co, powiewaj�c z okna Wie�y ol�niewaj�co czyst�, bia�� chusteczk�. � Oto i moje przeznaczenie! � oznajmi� Gideford Anamirien M�odszy z emfaz�. � Nie jed� dalej, bracie, to mo�e by� niebezpieczne, a ze wzgl�du na dobro Ksi�stwa nie mo�esz przecie� nara�a� swojej drogocennej osoby. Wnet pokonam smoka i powr�c� tu do ciebie z pi�kn� narzeczon�... Gideford Anamirien Starszy pokiwa� g�ow�, zgadzaj�c si�. Tak czy owak, wkr�tce sko�cz� si� k�opoty z tym jego cholernym, utrapionym braciszkiem. W ten czy w inny spos�b, ale si� sko�cz�. � Uratuj� ci�, o pani! � zakrzykn�� Gideford Anamirien M�odszy, zrywaj�c konia do skoku. Pocwa�owa� w d�, ku Wie�y, unosz�c do g�ry sw�j drogocenny, rodowy miecz. Ksi�niczka macha�a chusteczk� z nies�abn�cym zapa�em. Poza ni� nikogo najwyra�niej nie by�o w pobli�u. Rycerz by� ju� ca�kiem blisko Wie�y, gdy spokojna dot�d to� jeziora wzburzy�a si� i zafalowa�a. Z wody wy�oni� si� najpaskudniejszy potw�r, jakiego Gidefordowi Anamirienowi Starszemu zdarzy�o si� kiedykolwiek ogl�da�. Ksi��� zadr�a� ze zgroz�. Szybkimi uderzeniami skrzyde� gad wzbi� si� ponad Wie��, zastygaj�c na chwil� w powietrzu na tle zachodz�cego s�o�ca. Przez u�amek sekundy scena wygl�da�a nies�ychanie poetycznie i malowniczo... Zaraz jednak potw�r zapikowa� w d�, by z wyj�tkowo niepoetycznym chrupni�ciem porwa� je�d�ca z konia i b�yskawicznym rzutem zanurzy� si� wraz z ofiar� w odm�tach. Woda zadr�a�a i uspokoi�a si� niemal�e natychmiast. Wszystko wok� zastyg�o w bezruchu i tylko og�upia�y ko� b��ka� si� pod Wie�� bez celu, co i rusz kwicz�c �a�o�nie. No to pi�knie. Mam g�wniarza z g�owy, pomy�la� Gideford Anamirien Starszy... nie, teraz ju� tylko Gideford Anamirien. Popatrzy� w d� na Ksi�niczk�, kt�ra ostentacyjnie szlocha�a, ocieraj�c �zy ol�niewaj�co bia�� chusteczk�. Gideford Anamirien zdj�� z g�owy he�m, zdobiony pawimi pi�rami. Sk�oni� si� jej eleganckim, zamaszystym gestem, po czym spokojnie zawr�ci� konia i powr�ci� do swego orszaku. Mirien Desdihado grza� si� przy napr�dce przygotowanym przez Stra�nika ognisku, kichaj�c co jaki� czas. Konstrukcja stosu pozostawia�a wiele do �yczenia, Stra�nik popatrywa� na ogie� z niezadowoleniem. Kt� m�g� jednak przewidzie�, �e Ksi���tko po paru kroplach wody przezi�bi si� w samym �rodku lata i trzeba b�dzie improwizowa� ognisko z okolicznych krzak�w. By�o to wszak�e jedyne wyj�cie, za nic bowiem Stra�nik nie zaprosi�by Rycerza do swojej kwatery. � Powinien ju� tu by�. � Rycerz co chwila rzuca� niespokojne spojrzenia poza kr�g �wiat�a. � Niemo�liwe, �eby mnie tu tak zostawi�... Ksi�niczka ziewn�a, wsparta �okciem o parapet okna. Mia�a ju� serdecznie dosy� ca�ej tej historii i nie mog�a si� doczeka� chwili, kiedy przystojny Desdihado ich opu�ci. By�a ju� bardzo p�na noc, kiedy nareszcie us�yszeli powolne cz�apanie mu�a i nie�pieszne szuranie nogami giermka. Rycerz przysypia� ju�, poderwa� si� jednak natychmiast. Giermek z mu�em wkroczyli w migotliwy blask dogasaj�cego ogniska. � No, jeste� nareszcie! � powiedzia� Mirien Desdihado z wyra�nym wyrzutem. � Ile ja si� tu naczeka�em... � Ano, panie � odpar� tamten, niewzruszony. � Si� trzeba by�o po�egna� ze wszystkimi, nie? To i si� troch� zesz�o... � Nic to � rzuci� Rycerz zdecydowanie. � Jedziemy. Tylko my dwaj, naprzeciw ca�emu �wiatu! � Ano. � Pokiwa� g�ow� giermek. � No to jed�my. � Rozejrza� si� wok� bez specjalnego entuzjazmu. Mirien Desdihado pobieg� do konia, czekaj�cego w krzakach. Stra�nik zawaha� si� chwil�, po czym pod��y� za nim. Rycerz spojrza� na niego i rozpromieni� si�. � Mia�em nadziej�, �e przyjdziesz si� po�egna�... � wyszepta�, ujmuj�c jego d�o� i przyciskaj�c do piersi. � Jak�e ja ci si� odwdzi�cz�? � Stada s� w porz�dku, Paskuda ju� si� cieszy... � odpar� wymijaj�co Stra�nik, po czym prze�ama� si� i wypali� wreszcie: � Jak zostaje si� Rycerzem? � Takim, jak ja? � U�miechn�� si� z wy�szo�ci� Mirien Desdihado. � To si� trzeba urodzi�! � A je�eli kto� si� nie urodzi�... � rzuci� s�abo Stra�nik. � To ma jakie� szanse? Rycerz pomy�la� przez chwil�, puszczaj�c r�k� Stra�nika i drapi�c si� po brodzie, po czym rozpromieni� si� jeszcze bardziej. � M�g�bym ci� wzi�� na giermka � zaproponowa�, klepi�c go czule po ramieniu. � Ten, kt�rego mam teraz, jest troch� ma�o zaanga�owany, niestety. Ty za to nadawa�by� si� du�o lepiej. Byliby�my razem, ty i ja, przeciw ca�emu �wiatu! A kiedy ju� dokonaliby�my wielu wspania�ych czyn�w, i s�u�y�by� mi wiernie... � Tu zawiesi� na nim znacz�ce spojrzenie. � M�g�by� wtedy zosta� uszlachcony i pasowany na rycerza. A co, chcia�by�? � zapyta� z wyra�n� nadziej� w g�osie. Stra�nik wycofa� si� natychmiast. � Nie, sk�d�e � powiedzia�, niemal�e osch�ym tonem. � Tak tylko pyta�em. Z ciekawo�ci. Rycerz posmutnia�. � No, trudno � westchn�� z wyra�nym rozczarowaniem. Wskoczy� na konia jednym, zgrabnym ruchem. � �egnajcie, moi mili! � zakrzykn��, najwyra�niej nie bardzo dbaj�c ju� o konspiracj�. � Witaj, �wiecie! Witaj, Przygodo! Spi�� konia, by ten zamacha� w powietrzu przednimi kopytami, po czym pogalopowa� przez krzaki. Giermek westchn��, dosiad� mu�a i flegmatycznie podrepta� za swoim panem. � Witaj, �nie � orzek�a Ksi�niczka z przek�sem, rozcieraj�c zdr�twia�y �okie�. � Nie jest �le � powiedzia� Stra�nik, zadzieraj�c ku niej g�ow�. � Mamy spok�j na jaki� czas. No i Pasia ma co je��... Paskuda zabulgota�a z jeziora w jego kierunku, tym razem wyj�tkowo pochlebnie. � Musz� jednak przyzwyczai� si� do my�li pozostania dziewic� do ko�ca swoich dni � rzuci�a jeszcze Ksi�niczka, po czym znikn�a w g��bi swojego pokoju. Stra�nik popatrzy� w jej okno z namys�em. Czy to mo�e jednak by�a jaka� aluzja? � zastanowi� si�. W ko�cu podda� si�, wzruszy� ramionami i pow�drowa� do swojej kwatery. Rozebra� si�, po�o�y� na ��ku i wbi� oczy w sufit. Pewne pytanie wci�� k��bi�o mu si� pod czaszk� i nie dawa�o spa�.