Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy
Szczegóły |
Tytuł |
Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
SPIS TREŚCI
Karta tytułowa
Dedykacja
PRZEDMOWA
WSTĘP
POWRÓT DO DOMU Robin Hobb
ZAKLĘCIE ROZWIĄZANIA Ursula K. Le Guin
CZŁOWIEK Z PŁOMIENI Tad Williams
GDY KRĘCI SIĘ KOŁO Aliette de Bodard
ALCHEMIK Paolo Bacigalupi
MAGIA PIASKU Orson Scott Card
DROGA DO LEVINSHIR Patrick Rothfuss
RYSN Brandon Sanderson
GDY BOGOWIE SIĘ ŚMIEJĄ Michael Moorcock
MATKA CAŁEJ RUSI Melanie Rawn
BRZEGIEM RZEKI ŚMIERCI Kate Elliott
ODDANY SŁUGA Mary Robinette Kowal
NARKOMANTA N.K. Jemisin
KONFLIKT TRWA W PAMIĘCI Carrie Vaughn
ZALONY UCZEŃ – OPOWIEŚĆ O CZARNYM MAGU Trudi Canavan
INNY Juliet Marillier
PODZIĘKOWANIA
Strona 3
Strona 4
Robertowi Bartonowi Blandowi,
najbardziej powieściowemu facetowi
ze wszystkich, jakich znam
Strona 5
PRZEDMOWA
Brent Weeks
K ażda powieść jest kłamstwem różniącym się od innych
jedynie skalą i śmiałością. Epicka fantasy jest zaś kłamstwem
wyolbrzymionym wielokrotnie. Wyrzutkiem, żyjącym na
marginesie naszych literackich map, gdzie zalękniony skryba
dopisał: „Tu żyją smoki”
Tłumaczy to zapewne stały opór ze strony licznej grupy
krytyków i czytelników. Czy znacie jakiegoś głośnego, zawziętego
kłamcę? Może być zabawny przez dziesięć, co najwyżej przez
dwadzieścia minut. Po cóż zatem ślęczeć nad tysiącem stron,
podążając tropem wytworów czyjejś rozgorączkowanej
wyobraźni? Nawet Tolkien musiał stawić temu czoło – krytykom,
którzy chcieli powiesić literaturę na ścianie, ująwszy ją w grube
ramy mające ukryć zakłopotanie spowodowane głupstwami
pojawiającymi się na jej marginesach.
Każdy gatunek jest jednak kwestią umowy. Istnieją pewne
wymagania wobec czytelników i określone oczekiwania wobec
autora. Jeśli piszesz powieść historyczną i osadzasz jej akcję w
Nowym Jorku 12 września 2001 roku, to pewnych wydarzeń po
prostu nie da się pominąć. Jeśli napisałeś romans, w którym
dziewczyna decyduje się zostać zakonnicą, to zawiodłeś
oczekiwania. Jeśli spod twojego pióra wychodzi dreszczowiec, w
Strona 6
którym nikt nie umarł – a dwukrotnie rozwiedziony dyrektor
generalny Tom nikczemnie rozkoszuje się wakacjami na Fidżi –
to jako strawę dałeś swoim czytelnikom kamienie zamiast
chleba. Kiedy piszesz policyjny kryminał, w którym podejrzany
zostaje do nieprzytomności pobity przez gliniarzy w jakimś
zaułku w Seattle, a jego prawa nigdy nie zostają mu odczytane, to
powinieneś znaleźć jakiś dobry powód, dlaczego nie zostaje
potem uniewinniony. (Natomiast podobna scena nie zdziwi
wcale, gdy powieść będzie westernem, którego akcja rozgrywa
się w tym samym mieście w roku 1860).
W przypadku epickiej fantasy umowa jest po prostu szerzej
zakrojona: Opowiedzcie mi cudowną historię, mówi czytelnik.
Postaram się zapamiętać mnóstwo tych dziwnych imion, obcych
nazw, niezwykłych cywilizacji oraz zadziwiających zdarzeń, jeśli
porwiecie moją wyobraźnię.
No i autorzy wyświadczają mu tę przysługę.
Przekonacie się, że w książce tej zawarta jest wielka
różnorodność epickiej fantasy. Od opowieści pocieszających, w
stylu Tolkiena ukazujących dobrych bohaterów jako zwycięzców
(choć czasami ponoszących wielkie koszty), do historii
prowokacyjnych, w stylu Abercrombiego: „nie ma dobrych
facetów, a zwycięskich jest jeszcze mniej”, wszystkie jednak
starają się opowiadać poruszające historie z sugestywnie
ukazanych, wciągających światów.
Kiedy autor o wielkiej wyobraźni, zdolny do zręcznych
opisów, trafia na wnikliwego czytelnika, następuje coś
magicznego: skala opowieści zmienia jakościowe doświadczenie
całej historii. To, co tak pracowicie próbowaliśmy strawić, nagle
Strona 7
nas pochłania. Epicka fantasy jest wyjątkowo wciągająca.
Wkraczamy do nowego świata i jakże często tak bywa, że nie
chcemy go opuścić. (Oto częściowa przyczyna pewnej tendencji
do rozwlekłości).
Czyż jednak owa cecha nie wskazuje na eskapizm gatunku
fantasy? Bardziej nadającego się dla dzieci i tych, którzy nie są
zdolni do zmierzenia się z rzeczywistym światem?
W swoim studium On Fairy Stories (O baśniach) Tolkien napisał, że
ci, którzy dyskwalifikują fantastykę jako eskapistyczną, mylą
„wyzwolenie więźnia z ucieczką dezertera (...) Dlaczegóż to
mamy gardzić człowiekiem za to, że znalazłszy się w więzieniu,
próbuje się z niego wydostać i wrócić do domu? Albo że kiedy nie
może tego dokonać, myśli i rozprawia na inne tematy niż
strażnicy więzienni i więzienne mury?”
Rama określa cały obraz, a kiedy umieścisz ramę zbyt wąską,
która zakrywa „nonsens” na brzegach malowidła, gdzie napisano
„tu żyją smoki”, usuniesz bardzo istotny element. Nie tylko
stracilibyśmy wówczas z naszej literatury wszystko od Homera
do Wergiliusza i od Dantego do Beowulfa, ale stracilibyśmy też
jakiś zakres ludzkiej kreatywności. To tak, jakbyśmy powiedzieli
artyście, że Prawdziwa Sztuka nie może przedstawiać fioletu. Bez
wątpienia mnóstwo arcydzieł mogłoby powstać bez udziału
fioletu, ale dlaczego mielibyśmy się godzić na takie ograniczenia?
Jeśli możemy zaakceptować mapę wykraczającą poza
tradycyjne ramy naszej krytyki, to fantasy może też zabrać nas w
podróż poza tradycyjne ramy odniesienia. Może dostarczyć nam
wytchnienia i pociechy; może rzucić nam wyzwanie; może
powiedzieć nam prawdę, podsuwając to, co słuszne, w miejsce
Strona 8
naszych uprzedzeń. Często dopiero z perspektywy czasu, kiedy
już przyswoiliśmy sobie daną opowieść i pochłonęła nas ona bez
reszty, dostrzeżemy, jak bardzo nas ukształtowała. Kiedy
czytamy opowieść, która do nas pasuje, staje się ona częścią
naszego układu odniesienia. Żydowski chłopczyk
przygotowujący się do zawodów sportowych może poczuć się jak
Dawid stojący naprzeciw Goliata – i czerpać siłę z tego, że Dawid
zwyciężył! Władca pierścieni nie jest powieścią o ochronie
naturalnego środowiska, ale niszczenie przyrody przez
Sarumana napawa zgrozą miliony. Odyseja nie jest opowieścią o
narkotykach, ale spotkanie Odyseusza z Lotofagami od 2800 lat
ostrzega czytelników przed zgubnymi skutkami zażywania
narkotyków.
Wielkie opowieści nie zmieniają umysłów, ale zmieniają serca.
G.K. Chesterton powiedział żartobliwie: „Baśnie nie mówią
dzieciom o tym, że istnieją smoki. Dzieci już wiedzą, że smoki
istnieją. Baśnie mówią dzieciom, że smoka można zabić”.
Smoki są. I niech tu pozostaną.
Dobrej zabawy.
Brent Weeks
Strona 9
WSTĘP
John Joseph Adams
E picką fantasy dobrze określa słowo „więcej”. Charakteryzuje
ją więcej stron, niż zawiera przeciętna książka, a także więcej
książek w przeciętnej serii. Jest w niej więcej postaci, więcej map,
więcej nazw i więcej dat. Opowieści i światy są większe, aby
mogły zmieścić w sobie wszystkie te „więcej”. A kiedy już
wszystkie te książki połkną ich entuzjaści, to z pewnością zechcą
ich więcej.
Pięćdziesiąt lat temu było ich niewiele. W początkach
dwudziestego wieku, zanim ukazał się Władca pierścieni J.R.R.
Tolkiena, współczesna epicka fantasy nie istniała. Tu i ówdzie
odnajdujemy oderwane przykłady klasyki gatunku, które
dołączyły w następnych latach do panteonu, ale poza tym nikt
wówczas nie wierzył, żeby epicka fantasy mogła w sprzedaży
zasługiwać na miano odrębnego gatunku. Publikacje na tym
obszarze były rzadkością. Wszystko się zmieniło w roku 1977,
kiedy to Miecz Shannary Terry’ego Brooksa został pierwszym
dziełem z gatunku fantasy, które znalazło się na liście
bestsellerów „New York Timesa”, a reszta przeszła już do historii.
Ale jest to tylko współczesna historia. Epicka fantasy ma
bardzo głębokie korzenie. Poczynając od prastarej tradycji
długich poematów i ustnych opowieści z początków literatury,
Strona 10
eposy należą do ulubionych form naszej kultury. Nawet w tych
starożytnych opowieściach odnajdujemy klimat współczesnej
epopei: egzotyczne, fantastyczne scenerie zaludnione
nadludzkimi postaciami, gdzie los całych światów spoczywa
często na ich barkach, zmuszając albo do zostania bohaterami,
albo do ugięcia się pod presją.
Najstarszym znanym nam dziełem literackim jest Epos o
Gilgameszu ze starożytnej Mezopotamii, opisujący dzieje króla,
który wykorzystuje daną mu władzę na szkodę swoich
poddanych. W trakcie przygód doświadcza rozpaczy, konfliktu z
bogami, a nawet staje w obliczu własnej śmiertelności... wreszcie
powraca do domu i uświadamia sobie piękno i dobro cywilizacji,
którą powinien zarządzać i chronić. Dzięki swej podróży zostaje
lepszym człowiekiem. Cykl taki, opowieść o prostym lub pełnym
wad człowieku, który zmaga się z ogromnymi przeciwnościami,
aby uratować świat, pojawia się nieustannie w literaturze.
Mitolog Joseph Campbell nazywał tego rodzaju cykl
„monomitem” lub barwniej – wyprawą bohatera. Dowodził, że
opowieści o postaciach z różnych religii i mitów w większości
układają się w taki sam cykl poświęcony bohaterowi, który
korzysta z nadarzającej się okazji uratowania swego ludu lub
swojej cywilizacji.
Wraz z rozwojem współczesnej epickiej fantasy dążącej do
swego „więcej” literatura ewoluowała w sposób, który z
pewnością zafascynowałby Campbella. Kiedy gatunek ten
rozkwitł w latach 80., wiele dzieł tej dekady – przynajmniej w
formie książkowej – wzorowało się na modelu Tolkienowskim:
prastare wszechmocne zło, zwykle pod postacią Mrocznego
Strona 11
Władcy, rozrasta się, próbując zawładnąć innym światem,
pełnym cudowności i magii, aż mała grupka bohaterów zdobywa
potężny artefakt, który wspiera armie dobra w ostatniej bitwie.
Model ten, sprowadzony w zasadzie do dziejów ras podobnych
mitycznych stworzeń, królował na półkach księgarskich, a
wydawcy rzucali na rynek bestseller za bestsellerem.
Jakkolwiek epicka fantasy na dobre rozwinęła się dopiero w
latach 80., ze wszystkimi opisanymi wyżej szablonami, to w tym
gatunku zaistniało już wcześniej kilka znaczących dzieł, które
przełamały Tolkienowski wzorzec. Ged, protagonista
Czarnoksiężnika z Archipelagu (1968) Ursuli K. Le Guin, odsyła nas do
starożytnych opowieści o dumnym, pełnym wad i czyniącym
wiele zła człowieku, który musi zapanować nad swoją magią i
cechami charakteru, zanim upodobni się choćby z grubsza do
bohatera. A tacy antybohaterowie fantasy, jak Thomas Covenant
(1977) Stephena R. Donaldsona czy Elryk z Melniboné (1961)
Michaela Moorcocka, byli poprzednikami moralnie wątpliwych
bohaterów, których polubiła liczna grupa czytelników na
początku XXI wieku.
Tyrion Lannister z serii „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R.
Martina stał się sztandarowym modelem ambiwalentnego,
„szarego” bohatera fantasy, a powieści tego autora – obszerne,
tysiącstronicowe „cegły” – stanowią dobry przykład owego
wszechwładnego „więcej”, choć model trylogii ustanowiony
przez Tolkiena i jego wydawców przełamały najpierw książki
Roberta Jordana z cyklu „Koło czasu”, które ukształtowały
współczesny rynek epickiej fantasy.
Poza wspomnianą wyżej niejednoznacznością postaw
Strona 12
moralnych dzisiejsze epopeje opierają się na tworzeniu
złożonych światów i głębokim wglądzie w ludzką kondycję.
Innym popularnym składnikiem jest walka z niedającymi
większych szans przeciwnościami i/lub przeważającymi mocami,
co powoduje znaczące zmiany w świecie. Choć ten ostatni
element zapewnia często dobrą fantasy, to owe monumentalne
zmagania nie są absolutnie niezbędne, co pokazują niektóre z
zawartych w tym zbiorze opowieści. Człowiek z płomieni czy Powrót
do domu rozgrywają się w światach epickiej fantasy, które ich
autorzy opisywali w wielu książkach; historie te utrzymane są w
mniejszej skali, ale dzięki osadzeniu ich w tym samym świecie
sprawiają wrażenie eposów. Poza wspomnianymi
opowiadaniami Tada Williamsa i Robin Hobb miłośnicy gatunku
znajdą w tej antologii inne historie rozgrywające się w
sceneriach znanych z serii ich poszczególnych autorów. Konflikt
trwa w pamięci Carrie Vaughn zbija argument o potrzebie
monumentalnych zmagań – opowiadanie to zaczyna się w chwili,
gdy wielka bitwa już się odbyła. Mamy tu też opowiadania bez
nawiązań i aluzji do apokaliptycznych bitew, ale nie umniejsza
to ich epickości.
Opowiadania zawarte w tej antologii są epopejami z powodu
egzotyki konstrukcji ich światów i nadzwyczajnego
człowieczeństwa postaci zmagających się ze swoją sytuacją.
Każdy epos zaczyna się i kończy w sercu swego bohatera. Kiedy
wiemy, jakie siły świata ukształtowały to serce, i dowiadujemy
się, co popycha tę postać do przekroczenia jej ograniczeń,
poznajemy kształt jej własnego, osobistego doświadczenia.
Niech nas zatem nie dziwi, że każda opowieść, która okaże się
Strona 13
w naszych oczach historią o charakterze epickim, niezależnie od
liczby stron i wielkich bitew wstrząsających królestwem... potrafi
sprawić, że zechcemy „więcej”.
Strona 14
Strona 15
Strona 16
Robin Hobb (vel Megan Lindholm) jest autorką cyklu epickiej fantasy
„Kraina najstarszych”, składającego się z kilku serii, a mianowicie trylogii
„Skrytobójca”, „Kupcy i ich żywostatki”, „Złotoskóry” oraz „The Rain Wild
Chronicles”. Niedawno ukazał się jej zbiór The Inheritance and Other
Stories, zawierający opowiadania opublikowane pod obydwoma
pseudonimami. W 2013 roku wydała Blood of the Dragons, czwartą i
ostatnią część serii „The Rain Wild Chronicles”. Robin Hobb mieszka w
Tacomie w stanie Waszyngton.
7 dzień miesiąca ryby
14 rok panowania Najszlachetniejszego
i Najświetniejszego Satrapy Esklepiusa
S konfiskowano mi dzisiaj, bez powodu i usprawiedliwienia,
pięć skrzyń i trzy kufry. Doszło do tego podczas załadunku
statku Wędrowiec wyruszającego z nakazaną przez Satrapę
Esklepiusa szlachetną misją kolonizacji Przeklętego Brzegu.
Zawartość skrzyń była następująca: jeden blok doskonałego
białego marmuru w rozmiarze odpowiednim na popiersie, dwa
bloki artyjskiego nefrytu w rozmiarach odpowiednich na
popiersia, jeden duży blok świetnego steatytu wysokości i
objętości dorosłego mężczyzny, siedem dużych sztab miedzi
wyśmienitej jakości, trzy sztaby srebra zadowalającej jakości
oraz trzy baryłki wosku. Jedna ze skrzyń zawierała wagę,
narzędzia do obróbki metalu i kamienia oraz przyrządy
miernicze. Zawartość kufrów była następująca: dwie jedwabne
suknie, jedna błękitna, druga różowa, szyte przez szwaczkę
Strona 17
Wistę i opatrzone jej znakiem. Miara cienkiej tkaniny
odpowiedniej na suknię, zielonej. Dwa szale, jeden z białej wełny,
drugi z błękitnego lnu. Po kilka par pończoch różnej grubości, na
zimę i lato. Trzy pary pantofli, jedna z jedwabiu haftowanego w
różyczki. Siedem halek, trzy jedwabne, jedna lniana i trzy
wełniane. Jeden gorset, jedwabny z cienkimi fiszbinami. Trzy
tomiki poezji własnoręcznie przeze mnie napisanej. Miniatura
pędzla Soijiego przedstawiająca mnie, panią Carillion Carrock, z
domu Waljin, zamówiona przez moją matkę, panią Arston
Waljin, z okazji moich czternastych urodzin. Były tam również
ubranka i pościel dla dzieci, czteroletniej dziewczynki i dwóch
chłopców, sześcio– i dziesięcioletniego, w tym ich zimowe i letnie
stroje na uroczyste okazje.
Odnotowuję tę konfiskatę, żeby złodzieje mogli zostać
doprowadzeni przed oblicze sprawiedliwości po moim powrocie
do Jamaillii. Kradzieży dokonano tak: gdy nasz statek ładowano
przed wyjściem w morze, bagaż należący do osób ze
szlachetnych rodów zatrzymano na nabrzeżu. Kapitan Triops
poinformował nas, że nasz majątek będzie przez nieokreślony
czas przechowywany pod pieczą Satrapy. Nie ufam temu
człowiekowi, bo nie okazał ani mnie, ani mojemu mężowi
należnego szacunku. Dokonuję więc tego zapisu i kiedy następnej
wiosny powrócimy do naszego miasta, Jamaillii, mój ojciec, lord
Crion Waljin, wniesie w moim imieniu skargę do Trybunału
Satrapy, ponieważ mój mąż najwyraźniej nie kwapi się do tego.
Przysięgam, że tak się stanie.
Lady Carillion Waljin Carrock
Strona 18
10 dzień miesiąca ryby
14 rok panowania Najszlachetniejszego
i Najświetniejszego Satrapy Esklepiusa
Warunki na pokładzie statku są nie do przyjęcia. Jeszcze raz
uwieczniam w moim dzienniku niesprawiedliwość i krzywdę,
jakiej doświadczamy, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni,
mogli zostać ukarani. Choć jestem szlachetnie urodzona i
pochodzę z domu Waljinów, a mój małżonek jest nie tylko
szlachcicem, ale i dziedzicem tytułu lorda Carrocka, to
przydzielono nam kwaterę w niczym nie lepszą od tych, które
przypadły w udziale zwykłym emigrantom i handlarzom, czyli
cuchnący skrawek w ładowni. Jedynie pospolici przestępcy,
przykuci łańcuchami w najgłębszych czeluściach statku, cierpią
straszliwsze katusze.
Podłogę tworzą nieoheblowane deski, a ściany to nagie
poszycie kadłuba. Wszystko wskazuje na to, że ostatnimi
mieszkańcami tej części ładowni były szczury. Traktuje się nas
niczym bydło. Moja pokojówka nie ma osobnego pomieszczenia,
więc muszę znosić jej obecność niemal przy naszym posłaniu!
Aby uchronić moje dzieci przed prostackimi bachorami
emigrantów, oddzieliłam naszą przestrzeń trzema
adamaszkowymi zasłonami. Ci ludzie nie okazują mi szacunku.
Sądzę, że po kryjomu plądrują nasze zapasy pożywienia. Kiedy
ze mnie kpią, mąż każe mi ich ignorować. Wszystko to paskudnie
wpływa na zachowanie służącej. Tego ranka moja pokojówka,
która służy w naszym pomniejszonym domostwie również jako
niania, odezwała się ostro do małego Petrusa, każąc mu być cicho
i nie zadawać pytań. Kiedy ją ofuknęłam, ośmieliła się spojrzeć
Strona 19
na mnie gniewnie.
Moja wizyta na górnym pokładzie była stratą czasu. Pełno tam
lin, zwiniętego płótna i prostackich mężczyzn, nie ma dogodnego
miejsca dla kobiet i dzieci chcących zaczerpnąć świeżego
powietrza. Morze było nudne, w oddali majaczyły tylko
zamglone wyspy. Nie ujrzałam niczego, co mogłoby mnie
pocieszyć, gdy ten znienawidzony statek unosił mnie coraz dalej
od wysokich białych wież Przenajświętszego Miasta Jamaillii,
poświęconego Sa.
Nie mam na statku przyjaciół, którzy mogliby dostarczyć mi
rozrywki czy pociechy w smutku. Raz odezwała się do mnie lady
Duparge, a ja byłam dla niej grzeczna, ale różnica naszych
pozycji nie ułatwiła konwersacji. Lord Duparge odziedziczył
niewiele więcej ponad swój tytuł, raptem dwa statki i jedną
posiadłość graniczącą z bagnami Gerfen. Panie Crifton i Anxory
najwyraźniej zadowalają się własnym towarzystwem i nie
skontaktowały się ze mną. Obie są zbyt młode, aby móc się
pochwalić jakimiś dokonaniami, ale ich matki powinny były je
pouczyć o towarzyskich zobowiązaniach wobec lepszych od
siebie. Obie mogłyby bardzo skorzystać na przyjaźni ze mną po
powrocie do Jamailli. To, że nie próbują odwołać się do mojej
łaskawości, raczej źle świadczy o ich intelekcie. Z pewnością by
mnie zanudziły.
Jestem bardzo nieszczęśliwa w tym odrażającym otoczeniu.
Nie mam pojęcia, dlaczego mój mąż postanowił zainwestować
swój czas i pieniądze w to przedsięwzięcie. Niewątpliwie ludzie o
bardziej awanturniczej naturze lepiej przysłużyliby się naszemu
Prześwietnemu Satrapie w tej odkrywczej wyprawie. Nie potrafię
Strona 20
też pojąć, dlaczego ja z dziećmi muszę mu towarzyszyć,
zwłaszcza w moim stanie. Nie sądzę, żeby mąż poświęcił choć
jedną myśl trudnościom, jakie podróż taka sprawić może
kobiecie noszącej dziecko w łonie. Jak zawsze, nie uznał za
stosowne przedyskutować swoich decyzji ze mną, podobnie
zresztą jak ja nie byłabym skłonna omawiać z nim moich
artystycznych poszukiwań. Przy tym moja ambicja cierpi z
powodu tego, że muszę podążać za jego dążeniami! Ta
nieobecność z pewnością opóźni realizację moich Karylionów z
kamienia i metalu. Brat Satrapy zapewne będzie rozczarowany, bo
ich instalacja miała uświetnić jego trzydzieste urodziny.
15 dzień miesiąca ryby
14 rok panowania Najszlachetniejszego
i Najświetniejszego Satrapy Esklepiusa
Byłam naiwna. Nie. Oszukano mnie. Nie jest naiwnością ufać,
gdy ma się pełne prawo oczekiwać, że drugi człowiek jest
godzien zaufania. Kiedy mój ojciec powierzył moją rękę i los
lordowi Jathanowi Carrockowi, uważał go za majętnego
mężczyznę o dobrej reputacji. Błogosławił imię Sa za to, że moje
artystyczne dokonania przyciągnęły kandydata o tak wysokiej
pozycji. Gdy lamentowałam, że los oddał mnie w ręce człowieka
o wiele starszego ode mnie, matka radziła mi pogodzić się z tym i
zadbać o swoją sztukę oraz sławę pod osłoną jego wpływów.
Zaakceptowałam tę mądrość. Przez ostatnie dziesięć lat, gdy
moja młodość i uroda blakły w jego cieniu, urodziłam mu troje
dzieci, a teraz nosiłam pod sercem zalążek kolejnego. Byłam dla