Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy

Szczegóły
Tytuł Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Antologia Fantastyki - Epopeja. Legendy fantasy - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 SPIS TREŚCI Karta tytułowa Dedykacja PRZEDMOWA WSTĘP POWRÓT DO DOMU Robin Hobb ZAKLĘCIE ROZWIĄZANIA Ursula K. Le Guin CZŁOWIEK Z PŁOMIENI Tad Williams GDY KRĘCI SIĘ KOŁO Aliette de Bodard ALCHEMIK Paolo Bacigalupi MAGIA PIASKU Orson Scott Card DROGA DO LEVINSHIR Patrick Rothfuss RYSN Brandon Sanderson GDY BOGOWIE SIĘ ŚMIEJĄ Michael Moorcock MATKA CAŁEJ RUSI Melanie Rawn BRZEGIEM RZEKI ŚMIERCI Kate Elliott ODDANY SŁUGA Mary Robinette Kowal NARKOMANTA N.K. Jemisin KONFLIKT TRWA W PAMIĘCI Carrie Vaughn ZALONY UCZEŃ – OPOWIEŚĆ O CZARNYM MAGU Trudi Canavan INNY Juliet Marillier PODZIĘKOWANIA Strona 3 Strona 4 Robertowi Bartonowi Blandowi, najbardziej powieściowemu facetowi ze wszystkich, jakich znam Strona 5 PRZEDMOWA Brent Weeks K ażda powieść jest kłamstwem różniącym się od innych jedynie skalą i śmiałością. Epicka fantasy jest zaś kłamstwem wyolbrzymionym wielokrotnie. Wyrzutkiem, żyjącym na marginesie naszych literackich map, gdzie zalękniony skryba dopisał: „Tu żyją smoki” Tłumaczy to zapewne stały opór ze strony licznej grupy krytyków i czytelników. Czy znacie jakiegoś głośnego, zawziętego kłamcę? Może być zabawny przez dziesięć, co najwyżej przez dwadzieścia minut. Po cóż zatem ślęczeć nad tysiącem stron, podążając tropem wytworów czyjejś rozgorączkowanej wyobraźni? Nawet Tolkien musiał stawić temu czoło – krytykom, którzy chcieli powiesić literaturę na ścianie, ująwszy ją w grube ramy mające ukryć zakłopotanie spowodowane głupstwami pojawiającymi się na jej marginesach. Każdy gatunek jest jednak kwestią umowy. Istnieją pewne wymagania wobec czytelników i określone oczekiwania wobec autora. Jeśli piszesz powieść historyczną i osadzasz jej akcję w Nowym Jorku 12 września 2001 roku, to pewnych wydarzeń po prostu nie da się pominąć. Jeśli napisałeś romans, w którym dziewczyna decyduje się zostać zakonnicą, to zawiodłeś oczekiwania. Jeśli spod twojego pióra wychodzi dreszczowiec, w Strona 6 którym nikt nie umarł – a dwukrotnie rozwiedziony dyrektor generalny Tom nikczemnie rozkoszuje się wakacjami na Fidżi – to jako strawę dałeś swoim czytelnikom kamienie zamiast chleba. Kiedy piszesz policyjny kryminał, w którym podejrzany zostaje do nieprzytomności pobity przez gliniarzy w jakimś zaułku w Seattle, a jego prawa nigdy nie zostają mu odczytane, to powinieneś znaleźć jakiś dobry powód, dlaczego nie zostaje potem uniewinniony. (Natomiast podobna scena nie zdziwi wcale, gdy powieść będzie westernem, którego akcja rozgrywa się w tym samym mieście w roku 1860). W przypadku epickiej fantasy umowa jest po prostu szerzej zakrojona: Opowiedzcie mi cudowną historię, mówi czytelnik. Postaram się zapamiętać mnóstwo tych dziwnych imion, obcych nazw, niezwykłych cywilizacji oraz zadziwiających zdarzeń, jeśli porwiecie moją wyobraźnię. No i autorzy wyświadczają mu tę przysługę. Przekonacie się, że w książce tej zawarta jest wielka różnorodność epickiej fantasy. Od opowieści pocieszających, w stylu Tolkiena ukazujących dobrych bohaterów jako zwycięzców (choć czasami ponoszących wielkie koszty), do historii prowokacyjnych, w stylu Abercrombiego: „nie ma dobrych facetów, a zwycięskich jest jeszcze mniej”, wszystkie jednak starają się opowiadać poruszające historie z sugestywnie ukazanych, wciągających światów. Kiedy autor o wielkiej wyobraźni, zdolny do zręcznych opisów, trafia na wnikliwego czytelnika, następuje coś magicznego: skala opowieści zmienia jakościowe doświadczenie całej historii. To, co tak pracowicie próbowaliśmy strawić, nagle Strona 7 nas pochłania. Epicka fantasy jest wyjątkowo wciągająca. Wkraczamy do nowego świata i jakże często tak bywa, że nie chcemy go opuścić. (Oto częściowa przyczyna pewnej tendencji do rozwlekłości). Czyż jednak owa cecha nie wskazuje na eskapizm gatunku fantasy? Bardziej nadającego się dla dzieci i tych, którzy nie są zdolni do zmierzenia się z rzeczywistym światem? W swoim studium On Fairy Stories (O baśniach) Tolkien napisał, że ci, którzy dyskwalifikują fantastykę jako eskapistyczną, mylą „wyzwolenie więźnia z ucieczką dezertera (...) Dlaczegóż to mamy gardzić człowiekiem za to, że znalazłszy się w więzieniu, próbuje się z niego wydostać i wrócić do domu? Albo że kiedy nie może tego dokonać, myśli i rozprawia na inne tematy niż strażnicy więzienni i więzienne mury?” Rama określa cały obraz, a kiedy umieścisz ramę zbyt wąską, która zakrywa „nonsens” na brzegach malowidła, gdzie napisano „tu żyją smoki”, usuniesz bardzo istotny element. Nie tylko stracilibyśmy wówczas z naszej literatury wszystko od Homera do Wergiliusza i od Dantego do Beowulfa, ale stracilibyśmy też jakiś zakres ludzkiej kreatywności. To tak, jakbyśmy powiedzieli artyście, że Prawdziwa Sztuka nie może przedstawiać fioletu. Bez wątpienia mnóstwo arcydzieł mogłoby powstać bez udziału fioletu, ale dlaczego mielibyśmy się godzić na takie ograniczenia? Jeśli możemy zaakceptować mapę wykraczającą poza tradycyjne ramy naszej krytyki, to fantasy może też zabrać nas w podróż poza tradycyjne ramy odniesienia. Może dostarczyć nam wytchnienia i pociechy; może rzucić nam wyzwanie; może powiedzieć nam prawdę, podsuwając to, co słuszne, w miejsce Strona 8 naszych uprzedzeń. Często dopiero z perspektywy czasu, kiedy już przyswoiliśmy sobie daną opowieść i pochłonęła nas ona bez reszty, dostrzeżemy, jak bardzo nas ukształtowała. Kiedy czytamy opowieść, która do nas pasuje, staje się ona częścią naszego układu odniesienia. Żydowski chłopczyk przygotowujący się do zawodów sportowych może poczuć się jak Dawid stojący naprzeciw Goliata – i czerpać siłę z tego, że Dawid zwyciężył! Władca pierścieni nie jest powieścią o ochronie naturalnego środowiska, ale niszczenie przyrody przez Sarumana napawa zgrozą miliony. Odyseja nie jest opowieścią o narkotykach, ale spotkanie Odyseusza z Lotofagami od 2800 lat ostrzega czytelników przed zgubnymi skutkami zażywania narkotyków. Wielkie opowieści nie zmieniają umysłów, ale zmieniają serca. G.K. Chesterton powiedział żartobliwie: „Baśnie nie mówią dzieciom o tym, że istnieją smoki. Dzieci już wiedzą, że smoki istnieją. Baśnie mówią dzieciom, że smoka można zabić”. Smoki są. I niech tu pozostaną. Dobrej zabawy. Brent Weeks Strona 9 WSTĘP John Joseph Adams E picką fantasy dobrze określa słowo „więcej”. Charakteryzuje ją więcej stron, niż zawiera przeciętna książka, a także więcej książek w przeciętnej serii. Jest w niej więcej postaci, więcej map, więcej nazw i więcej dat. Opowieści i światy są większe, aby mogły zmieścić w sobie wszystkie te „więcej”. A kiedy już wszystkie te książki połkną ich entuzjaści, to z pewnością zechcą ich więcej. Pięćdziesiąt lat temu było ich niewiele. W początkach dwudziestego wieku, zanim ukazał się Władca pierścieni J.R.R. Tolkiena, współczesna epicka fantasy nie istniała. Tu i ówdzie odnajdujemy oderwane przykłady klasyki gatunku, które dołączyły w następnych latach do panteonu, ale poza tym nikt wówczas nie wierzył, żeby epicka fantasy mogła w sprzedaży zasługiwać na miano odrębnego gatunku. Publikacje na tym obszarze były rzadkością. Wszystko się zmieniło w roku 1977, kiedy to Miecz Shannary Terry’ego Brooksa został pierwszym dziełem z gatunku fantasy, które znalazło się na liście bestsellerów „New York Timesa”, a reszta przeszła już do historii. Ale jest to tylko współczesna historia. Epicka fantasy ma bardzo głębokie korzenie. Poczynając od prastarej tradycji długich poematów i ustnych opowieści z początków literatury, Strona 10 eposy należą do ulubionych form naszej kultury. Nawet w tych starożytnych opowieściach odnajdujemy klimat współczesnej epopei: egzotyczne, fantastyczne scenerie zaludnione nadludzkimi postaciami, gdzie los całych światów spoczywa często na ich barkach, zmuszając albo do zostania bohaterami, albo do ugięcia się pod presją. Najstarszym znanym nam dziełem literackim jest Epos o Gilgameszu ze starożytnej Mezopotamii, opisujący dzieje króla, który wykorzystuje daną mu władzę na szkodę swoich poddanych. W trakcie przygód doświadcza rozpaczy, konfliktu z bogami, a nawet staje w obliczu własnej śmiertelności... wreszcie powraca do domu i uświadamia sobie piękno i dobro cywilizacji, którą powinien zarządzać i chronić. Dzięki swej podróży zostaje lepszym człowiekiem. Cykl taki, opowieść o prostym lub pełnym wad człowieku, który zmaga się z ogromnymi przeciwnościami, aby uratować świat, pojawia się nieustannie w literaturze. Mitolog Joseph Campbell nazywał tego rodzaju cykl „monomitem” lub barwniej – wyprawą bohatera. Dowodził, że opowieści o postaciach z różnych religii i mitów w większości układają się w taki sam cykl poświęcony bohaterowi, który korzysta z nadarzającej się okazji uratowania swego ludu lub swojej cywilizacji. Wraz z rozwojem współczesnej epickiej fantasy dążącej do swego „więcej” literatura ewoluowała w sposób, który z pewnością zafascynowałby Campbella. Kiedy gatunek ten rozkwitł w latach 80., wiele dzieł tej dekady – przynajmniej w formie książkowej – wzorowało się na modelu Tolkienowskim: prastare wszechmocne zło, zwykle pod postacią Mrocznego Strona 11 Władcy, rozrasta się, próbując zawładnąć innym światem, pełnym cudowności i magii, aż mała grupka bohaterów zdobywa potężny artefakt, który wspiera armie dobra w ostatniej bitwie. Model ten, sprowadzony w zasadzie do dziejów ras podobnych mitycznych stworzeń, królował na półkach księgarskich, a wydawcy rzucali na rynek bestseller za bestsellerem. Jakkolwiek epicka fantasy na dobre rozwinęła się dopiero w latach 80., ze wszystkimi opisanymi wyżej szablonami, to w tym gatunku zaistniało już wcześniej kilka znaczących dzieł, które przełamały Tolkienowski wzorzec. Ged, protagonista Czarnoksiężnika z Archipelagu (1968) Ursuli K. Le Guin, odsyła nas do starożytnych opowieści o dumnym, pełnym wad i czyniącym wiele zła człowieku, który musi zapanować nad swoją magią i cechami charakteru, zanim upodobni się choćby z grubsza do bohatera. A tacy antybohaterowie fantasy, jak Thomas Covenant (1977) Stephena R. Donaldsona czy Elryk z Melniboné (1961) Michaela Moorcocka, byli poprzednikami moralnie wątpliwych bohaterów, których polubiła liczna grupa czytelników na początku XXI wieku. Tyrion Lannister z serii „Pieśń lodu i ognia” George’a R.R. Martina stał się sztandarowym modelem ambiwalentnego, „szarego” bohatera fantasy, a powieści tego autora – obszerne, tysiącstronicowe „cegły” – stanowią dobry przykład owego wszechwładnego „więcej”, choć model trylogii ustanowiony przez Tolkiena i jego wydawców przełamały najpierw książki Roberta Jordana z cyklu „Koło czasu”, które ukształtowały współczesny rynek epickiej fantasy. Poza wspomnianą wyżej niejednoznacznością postaw Strona 12 moralnych dzisiejsze epopeje opierają się na tworzeniu złożonych światów i głębokim wglądzie w ludzką kondycję. Innym popularnym składnikiem jest walka z niedającymi większych szans przeciwnościami i/lub przeważającymi mocami, co powoduje znaczące zmiany w świecie. Choć ten ostatni element zapewnia często dobrą fantasy, to owe monumentalne zmagania nie są absolutnie niezbędne, co pokazują niektóre z zawartych w tym zbiorze opowieści. Człowiek z płomieni czy Powrót do domu rozgrywają się w światach epickiej fantasy, które ich autorzy opisywali w wielu książkach; historie te utrzymane są w mniejszej skali, ale dzięki osadzeniu ich w tym samym świecie sprawiają wrażenie eposów. Poza wspomnianymi opowiadaniami Tada Williamsa i Robin Hobb miłośnicy gatunku znajdą w tej antologii inne historie rozgrywające się w sceneriach znanych z serii ich poszczególnych autorów. Konflikt trwa w pamięci Carrie Vaughn zbija argument o potrzebie monumentalnych zmagań – opowiadanie to zaczyna się w chwili, gdy wielka bitwa już się odbyła. Mamy tu też opowiadania bez nawiązań i aluzji do apokaliptycznych bitew, ale nie umniejsza to ich epickości. Opowiadania zawarte w tej antologii są epopejami z powodu egzotyki konstrukcji ich światów i nadzwyczajnego człowieczeństwa postaci zmagających się ze swoją sytuacją. Każdy epos zaczyna się i kończy w sercu swego bohatera. Kiedy wiemy, jakie siły świata ukształtowały to serce, i dowiadujemy się, co popycha tę postać do przekroczenia jej ograniczeń, poznajemy kształt jej własnego, osobistego doświadczenia. Niech nas zatem nie dziwi, że każda opowieść, która okaże się Strona 13 w naszych oczach historią o charakterze epickim, niezależnie od liczby stron i wielkich bitew wstrząsających królestwem... potrafi sprawić, że zechcemy „więcej”. Strona 14 Strona 15 Strona 16 Robin Hobb (vel Megan Lindholm) jest autorką cyklu epickiej fantasy „Kraina najstarszych”, składającego się z kilku serii, a mianowicie trylogii „Skrytobójca”, „Kupcy i ich żywostatki”, „Złotoskóry” oraz „The Rain Wild Chronicles”. Niedawno ukazał się jej zbiór The Inheritance and Other Stories, zawierający opowiadania opublikowane pod obydwoma pseudonimami. W 2013 roku wydała Blood of the Dragons, czwartą i ostatnią część serii „The Rain Wild Chronicles”. Robin Hobb mieszka w Tacomie w stanie Waszyngton. 7 dzień miesiąca ryby 14 rok panowania Najszlachetniejszego i Najświetniejszego Satrapy Esklepiusa S konfiskowano mi dzisiaj, bez powodu i usprawiedliwienia, pięć skrzyń i trzy kufry. Doszło do tego podczas załadunku statku Wędrowiec wyruszającego z nakazaną przez Satrapę Esklepiusa szlachetną misją kolonizacji Przeklętego Brzegu. Zawartość skrzyń była następująca: jeden blok doskonałego białego marmuru w rozmiarze odpowiednim na popiersie, dwa bloki artyjskiego nefrytu w rozmiarach odpowiednich na popiersia, jeden duży blok świetnego steatytu wysokości i objętości dorosłego mężczyzny, siedem dużych sztab miedzi wyśmienitej jakości, trzy sztaby srebra zadowalającej jakości oraz trzy baryłki wosku. Jedna ze skrzyń zawierała wagę, narzędzia do obróbki metalu i kamienia oraz przyrządy miernicze. Zawartość kufrów była następująca: dwie jedwabne suknie, jedna błękitna, druga różowa, szyte przez szwaczkę Strona 17 Wistę i opatrzone jej znakiem. Miara cienkiej tkaniny odpowiedniej na suknię, zielonej. Dwa szale, jeden z białej wełny, drugi z błękitnego lnu. Po kilka par pończoch różnej grubości, na zimę i lato. Trzy pary pantofli, jedna z jedwabiu haftowanego w różyczki. Siedem halek, trzy jedwabne, jedna lniana i trzy wełniane. Jeden gorset, jedwabny z cienkimi fiszbinami. Trzy tomiki poezji własnoręcznie przeze mnie napisanej. Miniatura pędzla Soijiego przedstawiająca mnie, panią Carillion Carrock, z domu Waljin, zamówiona przez moją matkę, panią Arston Waljin, z okazji moich czternastych urodzin. Były tam również ubranka i pościel dla dzieci, czteroletniej dziewczynki i dwóch chłopców, sześcio– i dziesięcioletniego, w tym ich zimowe i letnie stroje na uroczyste okazje. Odnotowuję tę konfiskatę, żeby złodzieje mogli zostać doprowadzeni przed oblicze sprawiedliwości po moim powrocie do Jamaillii. Kradzieży dokonano tak: gdy nasz statek ładowano przed wyjściem w morze, bagaż należący do osób ze szlachetnych rodów zatrzymano na nabrzeżu. Kapitan Triops poinformował nas, że nasz majątek będzie przez nieokreślony czas przechowywany pod pieczą Satrapy. Nie ufam temu człowiekowi, bo nie okazał ani mnie, ani mojemu mężowi należnego szacunku. Dokonuję więc tego zapisu i kiedy następnej wiosny powrócimy do naszego miasta, Jamaillii, mój ojciec, lord Crion Waljin, wniesie w moim imieniu skargę do Trybunału Satrapy, ponieważ mój mąż najwyraźniej nie kwapi się do tego. Przysięgam, że tak się stanie. Lady Carillion Waljin Carrock Strona 18 10 dzień miesiąca ryby 14 rok panowania Najszlachetniejszego i Najświetniejszego Satrapy Esklepiusa Warunki na pokładzie statku są nie do przyjęcia. Jeszcze raz uwieczniam w moim dzienniku niesprawiedliwość i krzywdę, jakiej doświadczamy, aby ci, którzy są za to odpowiedzialni, mogli zostać ukarani. Choć jestem szlachetnie urodzona i pochodzę z domu Waljinów, a mój małżonek jest nie tylko szlachcicem, ale i dziedzicem tytułu lorda Carrocka, to przydzielono nam kwaterę w niczym nie lepszą od tych, które przypadły w udziale zwykłym emigrantom i handlarzom, czyli cuchnący skrawek w ładowni. Jedynie pospolici przestępcy, przykuci łańcuchami w najgłębszych czeluściach statku, cierpią straszliwsze katusze. Podłogę tworzą nieoheblowane deski, a ściany to nagie poszycie kadłuba. Wszystko wskazuje na to, że ostatnimi mieszkańcami tej części ładowni były szczury. Traktuje się nas niczym bydło. Moja pokojówka nie ma osobnego pomieszczenia, więc muszę znosić jej obecność niemal przy naszym posłaniu! Aby uchronić moje dzieci przed prostackimi bachorami emigrantów, oddzieliłam naszą przestrzeń trzema adamaszkowymi zasłonami. Ci ludzie nie okazują mi szacunku. Sądzę, że po kryjomu plądrują nasze zapasy pożywienia. Kiedy ze mnie kpią, mąż każe mi ich ignorować. Wszystko to paskudnie wpływa na zachowanie służącej. Tego ranka moja pokojówka, która służy w naszym pomniejszonym domostwie również jako niania, odezwała się ostro do małego Petrusa, każąc mu być cicho i nie zadawać pytań. Kiedy ją ofuknęłam, ośmieliła się spojrzeć Strona 19 na mnie gniewnie. Moja wizyta na górnym pokładzie była stratą czasu. Pełno tam lin, zwiniętego płótna i prostackich mężczyzn, nie ma dogodnego miejsca dla kobiet i dzieci chcących zaczerpnąć świeżego powietrza. Morze było nudne, w oddali majaczyły tylko zamglone wyspy. Nie ujrzałam niczego, co mogłoby mnie pocieszyć, gdy ten znienawidzony statek unosił mnie coraz dalej od wysokich białych wież Przenajświętszego Miasta Jamaillii, poświęconego Sa. Nie mam na statku przyjaciół, którzy mogliby dostarczyć mi rozrywki czy pociechy w smutku. Raz odezwała się do mnie lady Duparge, a ja byłam dla niej grzeczna, ale różnica naszych pozycji nie ułatwiła konwersacji. Lord Duparge odziedziczył niewiele więcej ponad swój tytuł, raptem dwa statki i jedną posiadłość graniczącą z bagnami Gerfen. Panie Crifton i Anxory najwyraźniej zadowalają się własnym towarzystwem i nie skontaktowały się ze mną. Obie są zbyt młode, aby móc się pochwalić jakimiś dokonaniami, ale ich matki powinny były je pouczyć o towarzyskich zobowiązaniach wobec lepszych od siebie. Obie mogłyby bardzo skorzystać na przyjaźni ze mną po powrocie do Jamailli. To, że nie próbują odwołać się do mojej łaskawości, raczej źle świadczy o ich intelekcie. Z pewnością by mnie zanudziły. Jestem bardzo nieszczęśliwa w tym odrażającym otoczeniu. Nie mam pojęcia, dlaczego mój mąż postanowił zainwestować swój czas i pieniądze w to przedsięwzięcie. Niewątpliwie ludzie o bardziej awanturniczej naturze lepiej przysłużyliby się naszemu Prześwietnemu Satrapie w tej odkrywczej wyprawie. Nie potrafię Strona 20 też pojąć, dlaczego ja z dziećmi muszę mu towarzyszyć, zwłaszcza w moim stanie. Nie sądzę, żeby mąż poświęcił choć jedną myśl trudnościom, jakie podróż taka sprawić może kobiecie noszącej dziecko w łonie. Jak zawsze, nie uznał za stosowne przedyskutować swoich decyzji ze mną, podobnie zresztą jak ja nie byłabym skłonna omawiać z nim moich artystycznych poszukiwań. Przy tym moja ambicja cierpi z powodu tego, że muszę podążać za jego dążeniami! Ta nieobecność z pewnością opóźni realizację moich Karylionów z kamienia i metalu. Brat Satrapy zapewne będzie rozczarowany, bo ich instalacja miała uświetnić jego trzydzieste urodziny. 15 dzień miesiąca ryby 14 rok panowania Najszlachetniejszego i Najświetniejszego Satrapy Esklepiusa Byłam naiwna. Nie. Oszukano mnie. Nie jest naiwnością ufać, gdy ma się pełne prawo oczekiwać, że drugi człowiek jest godzien zaufania. Kiedy mój ojciec powierzył moją rękę i los lordowi Jathanowi Carrockowi, uważał go za majętnego mężczyznę o dobrej reputacji. Błogosławił imię Sa za to, że moje artystyczne dokonania przyciągnęły kandydata o tak wysokiej pozycji. Gdy lamentowałam, że los oddał mnie w ręce człowieka o wiele starszego ode mnie, matka radziła mi pogodzić się z tym i zadbać o swoją sztukę oraz sławę pod osłoną jego wpływów. Zaakceptowałam tę mądrość. Przez ostatnie dziesięć lat, gdy moja młodość i uroda blakły w jego cieniu, urodziłam mu troje dzieci, a teraz nosiłam pod sercem zalążek kolejnego. Byłam dla