10447

Szczegóły
Tytuł 10447
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10447 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10447 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10447 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Hans Christian Andersen - Dzie� S�du OstatecznegoHans Christian Andersen Dzie� S�du Ostatecznego Naj�wi�tszym dniem ze wszystkich dni w �yciu jest dzie� naszej �mierci, jest to dzie� s�dny, wielki dzie� przemiany. Czy my�la�e� ju� kiedy� powa�nie o tej pot�nej, m�drej, ostatniej godzinie na ziemi? By� sobie raz cz�owiek bardzo wierz�cy, jak m�wiono, bojownik o s�owo, kt�re mu by�o prawem, gorliwy s�uga surowego Boga. Nad ��kiem jego sta�a �mier� o surowym i nie bia�skim obliczu. � Nadesz�a godzina, musisz i�� ze mn�! � powiedzia�a �mier� i dotkn�a lodowatymi palcami jego n�g, tak, �e zdr�twia�y. �mier� dotkn�a jego czo�a, potem serca, kt�re p�k�o. I dusza posz�a za Anio�em �mierci. Ale w ci�gu tych niewielu sekund, kt�re min�y pomi�dzy dotkni�ciem jego n�g, czo�a i serca, sp�yn�o na umieraj�cego, jak fala morza, wszystko to, co mu �ycie przynios�o i co w nim wzbudzi�o. Jednym spojrzeniem ogarnia si� w�wczas zawrotne g��bie, jedn� b�yskawic� my�li przebiega si� niezmierzon� drog�. Jednym spojrzeniem zbiera si� sum� niezliczonych gwiazd na niebie, poznaje si� kul� ziemsk� i planety w nieogarnionym wszech�wiecie. W takiej chwili dr�y l�kliwy grzesznik, nie ma podpory dla siebie i jest mu tak, jakby zapada� si� w niesko�czon� pustk�. Pobo�ny wznosi sw� g�ow� ku Bogu i oddaje mu si� jak dziecko w s�owach: �Niech si� dzieje wola Twoja!� Ale ten konaj�cy nie mia� nic z dziecka, czu�, �e jest m�czyzn�. Nie dr�a� jak grzesznik, gdy� wiedzia�, �e by� na- prawd� wierz�cym. Trzyma� si� z ca�� surowo�ci� przepis�w religii. Wiedzia�, �e miliony musz� kroczy� szerok� drog� ku pot�pieniu. M�g�by niszczy� ich cia�a ogniem i mieczem, aby by�y tak samo zniszczone jak ich dusze. Jego droga wiod�a teraz do nieba, gdzie �aska otwiera�a mu furtk� � obiecana �aska. Dusza posz�a wi�c z anio�em �mierci, ale raz jeszcze spojrza�a na �o�e, gdzie spowity w bia�e prze�cierad�o le�a� obraz z prochu, obce odbicie jego Ja. A potem polecieli. Lecieli i szli. Znale�li si� jakby w olbrzymiej sali, a jednocze�nie niby w lesie. Przyroda by�a ostrzy�ona, uporz�dkowana, powi�kszona i uszeregowana w zaplanowany spos�b. Panowa�a tu sztuka jak w staro�wieckich francuskich ogrodach � by�a to maskarada. � To jest �ycie ludzkie � powiedzia� Anio� �mierci. Wszystkie postacie by�y mniej lub wi�cej zamaskowane. Nie wszyscy przybrani w aksamit i z�oto byli najpot�niejsi; nie wszyscy, kt�rzy nosili szaty ub�stwa, byli najni�si i najmniej wa�ni. By�a to przedziwna maskarada, a najdziwniejsze by�o, �e ka�dy ukrywa� co� w fa�dach sukni. Ale jeden drugiemu zagl�da� w fa�dy i wtedy wida� by�o wy�aniaj�ce si� spomi�dzy nich zwierz�ce �by. Jeden mia� g�ow� wykrzywionej ma�py, inny obrzydliwego koz�a, �liskiego w�a lub �ni�tej ryby. By�y to zwierz�ta, kt�re my wszyscy nosimy w sobie. Zwierz�ta zro�ni�te z nami; skaka�y i chcia�y si� wydosta�. Ka�dy przytrzymywa� mocno zwierz� pod ubraniem, ale byli tacy, co darli suknie na innych i krzyczeli: � Patrzcie, patrzcie, tak wygl�da on, tak wygl�da ona! � i jeden obna�a� n�dz� drugiego. � A jakie zwierz� by�o we mnie? � spyta�a w�druj�ca dusza. Anio� �mierci wskaza� mu dumn� posta�, kt�ra mia�a naoko�o g�owy r�nobarwn� aureol� po�yskuj�c� jaskrawymi kolorami, ale w sercu tego cz�owieka ukryte by�y nogi zwierz�cia, nogi ptaka. Aureola nad jego g�ow� by�a barwnym ogonem pawia. A kiedy pow�drowali dalej, wielkie ptaki krzycza�y szkaradnie z ga��zi drzew, krzycza�y wyra�nymi ludzkimi g�osami: � Czy pami�tasz mnie, ty w�drowniku �mierci? � by�y to wszystkie z�e my�li i po��dania jego �ycia, kt�re do niego wo�a�y: � Czy pami�tasz mnie? I przez chwil� dreszcz przenikn�� dusz�, bo dusza zna�a te g�osy i z�e my�li i po��dania, kt�re wyst�pi�y teraz jako �wiadkowie. � W naszym ciele, w naszych z�ych sk�onno�ciach nie ma nic dobrego � powiedzia� zmar�y � ale moje my�li nie prze- mieni�y si� w czyny, �wiat nie ogl�da� z�ych plon�w � I po�pieszy� jeszcze szybciej, aby oddali� si� od wstr�tnych okrzyk�w. Ale wielkie, czarne ptaki otoczy�y go i krzycza�y tak, jak gdyby ca�y �wiat mia� si� o tym dowiedzie�. A on pobieg� jak �ania i przy ka�dym kroku uderza� si� nog� o ostre kamienie, rani�y mu one stopy i bola�o go to bardzo. � Sk�d si� wzi�y te ostre kamienie? Le�� tu jak zwi�d�e li�cie na ziemi! � To s� te wszystkie nierozwa�ne s�owa, kt�re rzuca�e� i kt�re rani�y serca o wiele bardziej, ni� te kamienie rani� twoje nogi! � Nie my�la�am o tym � powiedzia�a dusza. � Nie s�d�cie, aby�cie nie byli s�dzeni � rozbrzmia�o w powietrzu. � Wszyscy�my grzeszyli � powiedzia�a dusza i podnios�a si� znowu. � Trzyma�am si� zasad Ewangelii i prawa, robi�am, co mog�am. Nie jestem taka, jak inni! I oto stali przed bram� niebiesk� i Anio� Od�wierny zapyta�: � Kim jeste�? Powiedz mi, jakiej jeste� wiary i jakich do- kona�e� czyn�w? � Wype�nia�am surowo wszystkie przykazania. By�am pokorna przed oczami �wiata. Nienawidzi�am z�a i z�ych, prze�ladowa�am wszystkich, kt�rzy kroczyli szerok� drog� ku wiecznemu pot�pieniu. I jeszcze teraz, je�eli zasz�aby potrzeba, pragn� walczy� ogniem i mieczem! � Jeste� wi�c jednym z wyznawc�w Mahometa? � spyta� anio�. � Ja? Nie, nigdy! � �Kto wojuje mieczem, ten od miecza ginie�, powiedzia� Syn Bo�y. Nie wyznajesz jego wiary. Mo�e jeste� synem Izraela, kt�ry m�wi za Moj�eszem: �Oka za oko, z�b za z�b�? Synem Izraela, kt�rego gro�ny B�g jest jedynym Bogiem tego narodu. � Jestem chrze�cijaninem! � Nie poznaj� tego po twej wierze i po twoich czynach. Nauka Chrystusa jest pojednaniem, mi�o�ci� i �ask�! � �ask�! � rozbrzmia�o po niesko�czenie wielkiej przestrzeni i otworzy�a si� brama niebios, i dusza poszybowa�a ku szcz�liwo�ci. Ale �wiat�o, kt�re promieniowa�o stamt�d, by�o tak o�lepiaj�ce i przenikliwe, �e dusza cofn�a si�, jak przed wyci�gni�tym mieczem. Rozbrzmia�y tony tak �agodne, tak chwytaj�ce za serce, �e �aden ziemski j�zyk nie mo�e tego wyrazi�. Dusza zadr�a�a i pochyli�a si� nisko, coraz ni�ej, ale w�wczas niebia�ska jasno�� wtargn�a w ni� i poczu�a to, czego nigdy przedtem nie czu�a � ci�ar swej dumy, swej zatwardzia�o�ci i grzechu. � To, co robi�am dobrego w �yciu, robi�am dlatego, �e inaczej nie mog�am, ale z�o by�o we mnie! Dusza czu�a si� o�lepiona czystym, niebia�skim �wiat�em. Upada�a bezsilna. Wydawa�o jej si�, �e zwin�a si� w k��bek, niedojrza�a dla niebieskich bogactw, nie �mia�a zwr�ci� swych my�li do sprawiedliwego Boga j�kaj�c: � �aski! I oto zjawi�a si� �aska, nieoczekiwana �aska. B�g niebios by� w ca�ej niesko�czenie wielkiej przestrzeni, mi�o�� Boga przenikn�a j� w niewyczerpanej pe�ni. � Duszo ludzka, b�d� �wi�ta, cudna, pe�na mi�o�ci i wieczna! � brzmia�y i �piewa�y g�osy niewidzialne dooko�a. My wszyscy b�dziemy w ostatnim dniu naszego ziemskiego �ycia dr�eli tak, jak ta dusza przed blaskiem i cudowno�ci� Nieba. B�dziemy g��boko upokorzeni, pokornie zginali si� a mimo to b�dzie nas unosi�a jego mi�o��, jego �aska b�dzie nas wyprostowywa�a. Wzniesieni na nowe tory, oczyszczeni, szlachetniejsi, lepsi, b�dziemy si� zbli�ali coraz bardziej do cudowno�ci �wiat�a i pokrzepieni przez nie, wzniesiemy si� do wiecznej jasno�ci.