10053

Szczegóły
Tytuł 10053
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10053 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10053 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10053 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Danielle Steel Nieodparta si�a Tytu� orygina�u IRRESISTIBLE FORCES Redakcja stylistyczna MAGDALENA STACHOWICZ Redakcja techniczna ANNA BONIS�AWSKA Korekta JOANNA CHRISTIANUS URSZULA KARCZEWSKA * M (ty-2 Ilustracja na ok�adce JORGE MARTINEZ Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Miejska Biblioteka Publiczna WROC�AW Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER 4000019305 20 ul. Majakowskiego34/1a Informacje o nowo�ciach i pozosta�ych ksi��kach Wydawnictwa AMBER oraz mo�liwo�� zam�wienia mo�ecie Pa�stwo znale�� na stronie Internetu http //www.amber.supermedia.pl KSI��KAZAKUPIONA UJPZE CZYTELNIK�W Copyright � 1999 by Danielle Steel Ali rights reserved For the Polish edition � Copyright by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. 2000 ISBN 83-7245-314-4 najp�niej po J nuasi�cu te K 50% c 50� M 50% M 50% 0. 05. 2003 10. 07 2003 Rozdzia� pierwszy Tego dnia w Nowym JorTcti panowa� wyj�tkowy upa�. S�o�ce p�on�o na bezchmurnym niebie, a do po�udnia temperatura przekroczy�a trzydzie�ci pi�� stopni. Na rozpalonym asfalcie mo�na by�o sma�y� jajka. Dzieci ha�asowa�y, doro�li siedzieli na gankach i w drzwiach dom�w albo kryli si� w cieniu podartych markiz. Odkr�cono oba hydranty na Sto Dwudziestej Pi�tej woda tryska�a fontann� w g�r�, malcy biegali z piskiem pod deszczem kropel. Ulic� p�yn�� strumie� g��boki do kostek. O czwartej po po�udniu na dw�r wysz�a co najmniej po�owa mieszka�c�w. Stali w s�onecznym skwarze, rozmawiali i pilnowali swoich pociech. Dziesi�� minut p�niej w gwarze ludzkich g�os�w, �miech�w i plusku wody rozleg�y si� strza�y. W tej dzielnicy nie by�o to nic nadzwyczajnego. Ludzie znieruchomieli, czekaj�c na rozw�j wypadk�w. Cofn�li si� pod �ciany. Dwie matki pop�dzi�y do hydrant�w i wyci�gn�y swoje dzieci spod gejzer�w wody. Nie zd��y�y dobiec do bezpiecznych dom�w strza�y rozleg�y si� znowu, g�o�niej i znacznie bli�ej. W sam �rodek t�umu wok� hydrant�w wpadli trzej m�odzi m�czy�ni. Uciekali, odpychaj�c z drogi dzieci jaka� kobieta upad�a prosto w ka�u�� wody. Rozleg�y si� nowe krzyki zza rogu wybiegli dwaj policjanci z wyci�gni�t� broni�. Strzelali w t�um. Wszystko wydarzy�o si� tak szybko, �e nikt nie zd��y� uskoczy� z drogi ani ostrzec innych. W oddali ju� rozlega�y si� syreny. Przez ich wycie przebi� si� huk strza��w. Jeden z uciekaj�cych m�czyzn pad� na ziemi�. Na ramieniu mia� krwawi�c� ran�. Jego towarzysz odwr�ci� si� b�yskawicznie i strzeli�. Kula trafi�a policjanta w g�ow�. Jaka� dziewczynka krzykn�a i upad�a, zbita z n�g gwa�town� fontann� z hydrantu, a t�um rozprysn�� si� na wszystkie strony. Od strony domu ku dziecku rzuci�a si� matka. Po chwili by�o ju� po wszystkim. Dwaj m�odzi m�czy�ni le�eli twarz� do ziemi, skuci kajdankami, obok cia�a zastrzelonego policjanta. Trzecim podejrzanym zaj�li si� sanitariusze. O par� krok�w od nich umiera�a ma�a dziewczynka. Zab��kana kula przeszy�a jej pier� na wylot. Matka trzyma�a w ramionach krwawi�ce dziecko, nie zwa�aj�c na deszcz wody z hydrantu i sanitariuszy usi�uj�cych wydrze� jej c�rk�. W niespe�na minut� obie znalaz�y si� w ambulansie. Wszyscy obecni widzieli ju� takie sceny dziesi�tki, je�li nie setki razy, ale kiedy g��wne role dramatu odgrywaj� znajomi, wszystko wygl�da inaczej. Niewa�ne, czy s� �ciganymi, �cigaj�cymi czy przypadkowymi ofiarami. Na rogu Sto Dwudziestej Pi�tej zrobi� si� korek ambulans usi�owa� si� przebi�, b�yskaj�c �wiat�ami i rycz�c w��czon� syren�. Ludzie ci�gle stali na ulicy oszo�omieni wydarzeniami, kt�rych niespodziewanie stali si� �wiadkami. Drugi ambulans zabra� rannego przest�pc�. Wsz�dzie roi�o si� od radiowoz�w. Policjanci wiedzieli ju�, �e jeden z ich koleg�w straci� �ycie. Miejscowi te� wiedzieli, co ich czeka. Wystarczy iskra, by dawne urazy znowu buchn�y p�omieniem. W tym upiornym skwarze wszystko mog�o si� zdarzy�. To w�a�nie Harlem s�o�ce pali�o, �ycie by�o ci�kie i zamordowano policjanta. W p�dz�cym ulicami miasta ambulansie Henrietta Washington �ciska�a kurczowo r�czk� c�reczki i patrzy�a z niem� zgroz� na wysi�ki sanitariuszy, walcz�cych o �ycie jej dziecka. Ma�a wci�� by�a sina i nieruchoma. Ambulans wygl�da� jak rze�nia. Wsz�dzie krew, na pod�odze, prze�cierad�ach, ��ku, na twarzy i sukience matki. Dlaczego Kolejna ofiara w odwiecznej walce policjant�w i przest�pc�w, gangster�w, handlarzy narkotyk�w, narkoman�w. By�a pionkiem w grze, o kt�rej nie mia�a poj�cia, malutk� ofiar� wojownik�w, kt�rzy przysi�gli si� nawzajem wymordowa�. Nie znali Dinelli Washington, nic dla nich nie znaczy�a. Ale dla si�str i matki by�a wszystkim... najstarszym z czworga dzieci, kt�re Henrietta urodzi�a pomi�dzy szesnastym a dwudziestym rokiem �ycia. Cho� byli biedni, a �ycie ich nie oszcz�dza�o - kochali si� wzajemnie. * Czy ona umrze - odezwa�a si� Henrietta zd�awionym g�osem. Sanitariusz spojrza� w jej ogromne oczy i nie znalaz� s��w. Nie m�g� odpowiedzie�. * Robimy wszystko, co w naszej mocy. Henrietta Washington mia�a dwadzie�cia jeden lat. Kobieta jak tysi�ce innych, cyfra w statystykach, nic wi�cej. Nikt. Ale nie czu�a si� nikim. By�a kobiet�, matk�. Chcia�a dla swoich dzieci lepszego �ycia. Chcia�a zdoby� prac� i pewnego dnia wyj�� za przyzwoitego m�czyzn�, kt�ry b�dzie kocha� j� i jej dzieci. Dot�d nie spotka�a nikogo takiego. Na razie mia�a tylko swoje male�stwa i nie mog�a im da� nic pr�cz mi�o�ci. Owszem, mia�a ch�opaka. Od czasu do czasu zabiera� j� do restauracji. Mia� jeszcze troje dzieci z w�asn� �on� i musia� je utrzymywa�. Od sze�ciu miesi�cy by� bezrobotny i za du�o pi�. Nie widzieli przed sob� �adnych perspektyw. Zasi�ek, od czasu do czasu dorywcza robota, �ycie z dnia na dzie�. Nie sko�czyli szko�y, a w dodatku �yli w strefie wojny. Taka egzystencja by�a wyrokiem �mierci na ich dzieci. Ambulans zatrzyma� si� z piskiem opon przed szpitalem. Sanitariusze pospiesznie wytoczyli w�zek z Dinell�. Dziewczynka by�a pod��czona do kropl�wki, mia�a na twarzy mask� �tlenow�. Henrietta widzia�a, �e oddycha, ale bardzo s�abo. Pobieg�a za ni� do szpitala w zakrwawionej sukience. Nie dopu�cili jej do dziecka. Piel�gniarki i lekarze otoczyli dziewczynk� i zawie�li j� na oddzia� urazowy. Henrietta posz�a za nimi. Chcia�a kogo� spyta�, co si� dzieje, co zamierzaj� zrobi�. Chcia�a wiedzie�, co si� stanie z Dinell�. W g�owie k��bi�y si� jej pytania. Kto� po-detkn�� jej pod nos jaki� dokument i pi�ro. * Prosz� podpisa� - rzuci�a bezceremonialnie piel�gniarka. * Co to - wyj�ka�a p�przytomnie Henrietta. * Musimy j� operowa�. Szybko, podpis Us�ucha�a machinalnie. Po chwili zosta�a sama na opustosza�ym korytarzu. ��ko z jej dzieckiem znikn�o, lekarze w szpitalnych uniformach spieszyli si� do swoich pacjent�w i sal operacyjnych. Poczu�a si� zupe�nie zagubiona i tak przera�ona, �e zacz�a p�aka�. Piel�gniarka w zielonej bluzie i spodniach podesz�a i obj�a j� ramieniem. Zaprowadzi�a j� do krzese� pod �cian� i przykucn�a obok. * Zrobi� dla pani c�reczki wszystko, co mo�liwe - zapewni�a �agodnie. Ju� s�ysza�a, �e dziecko jest w krytycznym stanie i prawdopodobnie nie prze�yje. * Co jej zrobi� * Trzeba b�dzie zszy� ran� i powstrzyma� krwotok. Straci�a mn�stwo krwi. Nie musia�a tego m�wi�. Wystarczy�o spojrze� na Henriett�, obryzgan� krwi� od st�p do g��w. * Oni j�... zastrzelili... Nie wiedzia�a nawet, kto by� sprawc� nieszcz�cia, policjanci czy �cigani. Zreszt� to nie mia�o znaczenia. Je�li Dinella umrze, nic nie b�dzie si� ju� liczy�. Piel�gniarka �ciska�a mocno d�onie p�acz�cej cicho Henrietty. Przez interkom wzywano doktora Stevena Whitmana, zast�pc� ordynatora oddzia�u chirurgii urazowej i jednego z najlepszych specjalist�w w Nowym Jorku. * Je�li kto� mo�e j�uratowa�, to tylko on. Nie ma nikogo lepszego. Dobrze, �e akurat mia� dy�ur. Ma pani szcz�cie. Ale Henrietta nie czu�a si� pocieszona. Przez ca�e �ycie szcz�cie j� omija�o. Wcze�nie straci�a ojca. Zgin�� w ulicznej strzelaninie - takiej samej jak dzisiejsza. Matka zabra�a dzieci do Nowego Jorku, ale tutaj �ycie wygl�da�o tak samo. Po prostu przenie�li swoje nieszcz�cia z jednego miasta do drugiego. W�a�ciwie Nowy Jork by� jeszcze gorszy. Przeprowadzili si�, �eby matka mog�a znale�� lepsz� prac�, ale tak si� nie sta�o. Czeka�o ich tylko ci�kie �ycie w Harlemie, bieda i brak nadziei na lepsze jutro. Piel�gniarka zaproponowa�a Henrietcie kaw� albo wod�, ale kobieta tylko pokr�ci�a g�ow� i dalej siedzia�a �a�o�nie skulona. Nie przestawa�a p�aka�. By�a tak przera�ona, �e nie mog�a wykrztusi� ani s�owa. Wielki zegar na �cianie odmierza� minuty. Do pi�tej zosta�o ich pi��. Dok�adnie z wybiciem pi�tej doktor Steven Whitman wpad� do sali operacyjnej. Sta�ysta pospiesznie wprowadzi� go w szczeg�y. Steve Whitman, wysoki, silny i energiczny, mia� kr�tkie ciemne w�osy i oczy jak dwa czarne kamienie w gniewnej twarzy. By�a to ju� druga ofiara strzelaniny tego popo�udnia pierwsza zmar�a trzy godziny temu - pi�tnastolatek, kt�ry zdo�a� zastrzeli� trzech cz�onk�w rywalizuj�cego gangu, zanim sam zosta� trafiony. Steve zrobi� wszystko, �eby go uratowa�, ale by�o ju� za p�no. Dinella Washington mia�a przynajmniej szans�... Ale z tego, co us�ysza�, wynika�o, �e szansa jest bardzo niewielka. Dziewczynka mia�a przedziurawione p�uco, a pocisk uszkodzi� jej serce i spowodowa� inne rozleg�e obra�enia. Jednak te ponure szczeg�y nie odebra�y mu nadziei. Przez nast�pn� gor�czkow� godzin� Steve Whitman walczy� o �ycie dziecka, a kiedy stan dziewczynki zacz�� si� gwa�townie pogarsza�, przez ponad dziesi�� minut masowa� jej serce. Ze wszystkich si� wydziera� j� �mierci - na pr�no. Wyrok ju� zapad�. Rany by�y zbyt powa�ne, dziecko zbyt s�abe, sytuacja zbyt niekorzystna, a si�y z�a zbyt pot�ne, by jego do�wiadczenie i talent mog�y co� zmieni�. Dinella Washington umar�a minut� po sz�stej. Steve Whitman westchn��. Bez s�owa odwr�ci� si� od sto�u operacyjnego i zdar� z furi� mask�. Nienawidzi� takich chwil. Nienawidzi� �mierci, zw�aszcza �mierci dzieci, niewinnych ofiar wypadk�w. To samo czu� nawet po �mierci ch�opaka, kt�ry zd��y� zabi� trzy osoby. Nienawidzi� tego wszystkiego. Bezsensu. Rozpaczy. Bezcelowego niszczenia ludzkiego �ycia. Ale kiedy odnosi� zwyci�stwo, co zdarza�o si� cz�sto, nagle wydawa�o mu si�, �e to wszystko ma jednak jakie� znaczenie - te d�ugie godziny, nie ko�cz�ce si� dni przechodz�ce w jeszcze d�u�sze noce. M�g� pracowa� do upad�ego, m�g� w og�le nie wychodzi� ze szpitala, byle tylko wyszarpn�� �mierci kolejn� ofiar�. Zdj�� r�kawiczki i czepek, umy� r�ce i spojrza� w lustro. Zobaczy� twarz naznaczon� zm�czeniem po trzydobowym dy�urze. Usi�owa� nie pracowa� d�u�ej ni� czterdzie�ci osiem godzin z rz�du. Rozs�dne za�o�enie, ale rzadko udawa�o mu si� wprowadzi� je w �ycie. Na oddziale urazowym nie ma sta�ych godzin pracy. A teraz czeka�o go co� jeszcze. Musia� zawiadomi� matk�, �e jej dziecko umar�o. Wyszed� z sali operacyjnej i z zaci�ni�tymi z�bami ruszy� korytarzem. Czu� si� jak anio� �mierci. Zbli�a� si� do przera�onej kobiety ze �wiadomo�ci�, �e jego twarz i ta chwila b�d� j� nawiedza� w koszmarach do ko�ca �ycia. Pami�ta� jeszcze imi� dziecka - zawsze pami�ta� je przez jaki� czas - i wiedzia�, �e i jego zaczn� dr�czy� koszmary wspomnienia tego przypadku, okoliczno�ci, rezultat operacji i pragnienie, �eby wszystko potoczy�o si� inaczej. Nie zna� swoich pacjent�w, ale wszyscy byli mu bliscy. * Gdzie jest pani Washington - spyta�. Piel�gniarka za biurkiem wskaza�a mu kobiet�, patrz�c� na niego przera�onymi oczami. - Jestem doktor Whitman. Takie sytuacje zdarza�y mu si� cz�sto. Czasami my�la�, �e zbyt cz�sto. Musia� powiedzie� to szybko, �eby kobieta nie �udzi�a si� nadziej�. * Mam z�e wiadomo�ci. Henrietta gwa�townie wci�gn�a powietrze. Jej oczy zdradzi�y, �e ju� wiedzia�a. Wiedzia�a, zanim si� odezwa�. * Umar�a przed pi�cioma minutami. - Dotkn�� lekko jej ramienia nie zauwa�y�a ani tego gestu, ani wsp�czucia w jego g�osie. S�ysza�a tylko s�owa umar�a... umar�a... - Zrobili�my wszystko, co by�o mo�na, ale pocisk wyrz�dzi� zbyt wiele szk�d. Rana wlotowa i wylotowa by�y bardzo rozleg�e... Czu�, �e nie powinien m�wi� o tych szczeg�ach. To by�o g�upie i okrutne. Co za r�nica, jakie rany spowodowa�y nieszcz�cie Liczy�o si� tylko jedno jej dziecko nie �y�o. Kolejna ofiara w beznadziejnej wojnie, tocz�cej si� wok� nich. Kolejna cyfra w statystyce. * Bardzo mi przykro. Wtedy chwyci�a si� go kurczowo z dzikim wyrazem oczu z trudem �apa�a powietrze, jakby uderzy� j� pi�ci� w brzuch. * Prosz� usi���, odpocz��... Wsta�a, �eby us�ysze� wyrok z jego ust, a teraz wydawa�o si�, �e zemdleje. Oczy uciek�y jej w g��b czaszki, tak �e wida� by�o tylko bia�ka. Delikatnie posadzi� j� na krze�le i wezwa� gestem piel�gniark�, kt�ra pobieg�a po szklank� wody. Ale kobieta nie mog�a wypi� ani kropli. Wydawa�a okropne, zduszone d�wi�ki, jakby usi�owa�a prze�kn�� to, czego si� dowiedzia�a. Steve Whit-man poczu� si� jak morderca, jakby to on nacisn�� spust. Wola� rol� wybawcy. Czasami nim bywa�. Ludzie �ciskali mu r�k� z ulg� i wdzi�czno�ci�. Nie tym razem. Nienawidzi� takich chwil. Zbyt cz�sto mu si� zdarza�y. Posiedzia� z Henriett� Washington najd�u�ej jak m�g�. Potem zostawi� j� z piel�gniarkami. Znowu go wezwano - tym razem do czternastolatki, kt�ra wypad�a z okna na trzecim pi�trze. Po�wi�ci� jej cztery godziny i o wp� do jedenastej wyszed� z sali operacyjnej z nadziej�, �e zdo�a� uratowa� jeszcze jedno �ycie. Po raz pierwszy od wielu godzin znalaz� si� w swoim gabinecie. Mia� przed sob� par� spokojnych godzin zwykle trudne przypadki zaczyna�y si� pojawia� dopiero po p�nocy. Rzuci� si� na kubek wystyg�ej kawy i dwa czerstwe ju� ciastka. Od �niadania nie znalaz� chwili na posi�ek. Mia� za sob� czterdzie�ci osiem godzin swojej zmiany i odrabia� kolejne czterdzie�ci osiem, zast�puj�c koleg�, kt�rego �ona w�a�nie zacz�a rodzi�. Ju� od dawna powinien by� w domu, ale a� do tej chwili nie zdo�a� si� wyrwa�. Musia� jeszcze podpisa� stert� dokument�w, a potem wreszcie m�g� i��. Jego miejsce zaj�� ju� inny lekarz dy�urny. Steve westchn�� i si�gn�� po telefon. Wiedzia�, �e Meredith jeszcze nie �pi. Mo�e nawet jest w pracy. Przez ostatnie tygodnie by�a bardzo zaj�ta. Niewykluczone, �e siedzia�a na jakim� zebraniu. Meredith odebra�a po pierwszym sygnale. Jej g�os by� ch�odny i spokojny jak ona sama. Stanowili dla siebie dobr� przeciwwag�. Wulkaniczna energia Steve a doskonale dope�nia�a jej zr�wnowa�on� uprzejmo��. Meredith potrafi�a zachowa� spok�j bez wzgl�du na okoliczno�ci, nawet w �rodku katastrofy. Opanowana, elegancka, ch�odna. Zupe�ne przeciwie�stwo m�a. . - Halo Spodziewa�a si� �e to Steve, ale pracowa�a w�a�nie nad wa�n� transakcj� i musia�a si� liczy� z faktem, �e kto� z biura m�g� zadzwoni� do niej o tej porze. Wr�ci�a ju� do domu. Meredith Smith-Whitman by�a wsp�udzia�owcem jednej z najbardziej szacownych firm specjalizuj�cych si� w bankowo�ci inwestycyjnej i cieszy�a si� sporym powa�aniem. �y�a w �wiecie wielkich transakcji, tak jak Steve �y� w �wiecie szpitala. Oboje kochali swoje zawody. Traktowali je jak �yciow� nami�tno��. * Cze��, to ja. - Mia� zn�kany, smutny g�os, ale zabrzmia�a w nim ulga, kiedy us�ysza� �on�. * Jeste� zm�czony - spyta�a ze wsp�czuciem. * Tak. Kolejny dzie� w robocie. W�a�ciwie trzy dni. By� pi�tkowy wiecz�r. Nie widzieli si� od wtorku. Ich �ycie wygl�da�o tak od lat zdo�ali przywykn�� i od dawna nauczyli si� to akceptowa�. Meredith zbyt dobrze zna�a te dy�ury, kt�re trwa�y dwa albo i trzy dni, nag�e wypadki, wzywaj�ce Steve a do szpitala po paru godzinach w domu. Oboje szanowali swoj� prac�. Poznali si� i pobrali w czasach, gdy on by� sta�yst�, a ona studentk�. Min�o czterna�cie lat, a Steve m�g�by przysi�c, �e to tylko par� tygodni. Ci�gle by� zakochany w �onie, a ma��e�stwo s�u�y�o im obojgu - z kilku powod�w. Z pewno�ci� nie zd��yli si� sob� znudzi�, mieli na to za ma�o czasu. Oboje wykonywali zawody wymagaj�ce wiele czasu i wysi�ku. Nie t�sknili za posiadaniem dzieci, cho� od czasu do czasu rozmawiali o powi�kszeniu rodziny. Na razie nie wykluczali tej mo�liwo�ci. * Jak tam transakcja - spyta� Steve. Od dw�ch miesi�cy Meredith pracowa�a nad prospektem wst�pnej oferty pewnej firmy, kt�rej udzia�y zamierzali zacz�� sprzedawa�. By�a to wyj�tkowo wa�na transakcja dla biura Meredith, cho� niezbyt presti�owa. Meredith by�a o wiele bardziej zainteresowana firmami komputerowymi oraz szansami, jakie si� z nimi wi�za�y, ni� bardziej tradycyjnymi transakcjami w Bostonie i Nowym Jorku. * Powoli zmierzamy do celu - powiedzia�a zm�czonym g�osem. Poprzedniego dnia zosta�a w biurze a� do pomocy. Mog�a to robi� bez przeszk�d, kiedy Steve by� w szpitalu. Czeka�y j�jeszcze rozmowy z potencjalnymi inwestorami i parotygodniowy wyjazd. Steve mia� nadziej�, �e do tego czasu zd��� troch� ze sob� poby�. Postanowi� nawet wzi�� par� wolnych dni. - Kiedy wr�cisz do domu, kochanie - spyta�a, t�umi�c ziewni�cie. W�a�nie wr�ci�a, a dochodzi�o wp� do jedenastej. * Jak tylko podpisz� par� dokument�w. Jad�a� co� - Znacznie bardziej interesowa�a go �ona ni� te formularze. 10 11 * Tak jakby. Par� godzin temu podrzucili mi jak�� kanapk�. * Zrobi� omlet. A mo�e wolisz, �ebym co� przywi�z� - Mimo intensywnie wype�nionych dni to on zajmowa� si� gotowaniem. Lubi� si� przechwala�, �e robi to lepiej od �ony. Z pewno�ci� sprawia�o mu to wi�cej rado�ci. Meredith nigdy nie mia�a ambicji, �eby sta� si� doskona�� gospodyni�. Wola�a zje�� w pracy kanapk� czy sa�atk� ni� wraca� do domu i przygotowywa� obiad z czterech da�. * Omlet. Wspaniale - powt�rzy�a z u�miechem. Nawet kiedy by�a bardzo zaj�ta, nieustannie t�skni�a za Steve em. Ich ma��e�stwo opiera�o si� na wzajemnym szacunku, a mimo wsp�lnie sp�dzonych czternastu lat byli dla siebie nieustaj�co atrakcyjni. * Wi�c co si� dzi� sta�o - Zawsze potrafi�a si� zorientowa� po jego g�osie, �e spotka�o go co� z�ego. Znali si� lepiej ni� wi�kszo�� ma��e�stw uczestniczyli w swoich triumfach i pora�kach. * Umar�o mi dwoje dzieci. -W jego g�osie odezwa�a si� gorzka nuta. Nie m�g� przesta� my�le� o m�odej czarnosk�rej kobiecie, kt�ra pi�� godzin temu straci�a c�rk�. Zrobi�by wszystko, �eby zapobiec tej �mierci, ale by� tylko cz�owiekiem. Nie potrafi� czyni� cud�w. - Pi�tnastolatek postrzelony w ulicznej walce z rywalizuj�cym gangiem. I ma�a dziewczynka. Przypadkowa ofiara strzelaniny mi�dzy trzema ch�opakami a policjantami w Harlemie. Dosta�a kul� w klatk� piersiow�. Operowali�my j�, ale si� nie uda�o. Musia�em powiadomi� jej matk�... biedna kobieta, by�a zrozpaczona. A potem operowa�em czternastolatk�, kt�ra wypad�a z okna. Mam nadziej�, �e j� jako� posk�adali�my. Nieustanne cierpienie pacjent�w Steve a, rozpacz, �mier�, �zy... Meredith zbyt dobrze zna�a cen�, jak� za to p�aci�. * Kochanie, to straszne... Bardzo mi przykro. Mo�e wr�cisz do domu Odpocznij, pora zrobi� przerw�. Steve nie by� w domu od trzech dni. W jego g�osie zabrzmia� gorzki ton. * Tak, musz� odpocz��. Wr�c� za jakie� dwadzie�cia minut. Tylko nie k�ad� si� czasem beze mnie. * Nie obawiaj si�, mam mas� dokument�w do przeczytania. * Schowaj je, nie chc� widzie� tego paskudztwa. Prosz� zaj�� si� m�em, pani Whitman. To zalecenie lekarza. Nie m�g� si� ju� doczeka�, kiedy j� znowu zobaczy. Przebywanie z Meredith to jak powr�t na inn� planet�. By�a dla niego oaz� spokoju, powiewem �wie�ego powietrza, dobrym i zdrowym, bezpiecznym schronieniem przed okrucie�stwem i zbrodniami, z kt�rymi spotyka� si� co- dziennie. T�skni� za jej widokiem. Nie chcia�, kiedy wr�ci do domu, zasta� j� przy pracy lub we �nie. * Dobrze, panie doktorze. Tylko szybko wracaj. U�miechn�� si� widzia� j� wyra�nie, pi�kn�, ch�odn� i zmys�ow�. * Ju� lec�. B�d� za par� minut. Zawsze przecenia� swoje mo�liwo�ci, ale by�a ju� do tego przyzwyczajona. Jak si� okaza�o, dotar� do domu prawie czterdzie�ci minut p�niej. Lekarz dy�urny poprosi� go w ostatniej chwili o konsultacj� w przypadku z�amania biodra i miednicy u dziewi��dziesi�ciodwulet-niej staruszki, u czternastolatki za�, kt�ra wypad�a z okna, wyst�pi�y komplikacje. Steve zrobi�, o co go proszono, ale czu�, �e pora odpocz��. By� niemal nieprzytomny z wyczerpania. Podpisa� dokumenty i wzi�� wolne na weekend. Nie zamierza� ogl�da� oddzia�u a� do poniedzia�ku. Mia� go ju� po dziurki w nosie. Co za du�o, to niezdrowo. Kiedy wreszcie opu�ci� szpital, chwia� si� jak pijany. Z�apa� taks�wk� i po chwili sta� ju� pod drzwiami swojego mieszkania. S�ysza� cich� muzyk� i czu� zapach perfum Meredith. To jak wej�cie do raju po trzech dniach w piekle. Straszne chwile w szpitalu straci�y znaczenie liczy� si� tylko czas, jaki sp�dza� z �on�. To dla tego czasu warto by�o �y�. Ale oczywi�cie kocha� tak�e swoj� prac�, tak jak Meredith kocha�a swoj�. * Merrie - zawo�a� od progu. Nie by�o odpowiedzi. Znalaz� j�pod prysznicem - wysok�, smuk��, jasnow�os� i niewiarygodnie pi�kn�. W szkole dorabia�a sobie pozowaniem do zdj��. Oboje dostali stypendium naukowe. Byli wtedy bardzo m�odzi i niedawno stracili rodzic�w. Rodzice Meredith zgin�li w wypadku samochodowym na po�udniu Francji podczas pierwszych prawdziwych wakacji, jakie sobie zrobili po dwudziestu latach. Jego rodzice zmarli na raka w ci�gu p� roku. Od wielu lat Steve i Meredith byli swoj� jedyn� rodzin�. Dlatego czuli si� sobie jeszcze bardziej bliscy. Zobaczy�a go, u�miechn�a si�, wy��czy�a wod� i chwyci�a r�cznik. Z mokrych jasnych w�os�w kapa�y krople wody i sp�ywa�y po nagich piersiach zielone oczy by�y zamglone i ciep�e. Poca�owa� j� i przyci�gn�� do siebie, ociekaj�c� wod�. Nie zwa�a� na nic. Chcia� j� przytuli� i tyle. * Bo�e, co ty ze mn� robisz... przez ciebie nie rozumiem, po co w og�le wychodz� z domu. * �eby ratowa� ludziom �ycie, ma si� rozumie� - powiedzia�a i zarzuci�a mu r�ce na szyj�. Czu�a, �e wype�nia j� nowa energia, jak po 13 dobrze przespanej nocy. Nie, nawet wi�ksza. Steve poca�owa� j� i mimo tych ponurych siedemdziesi�ciu sze�ciu godzin w szpitalu natychmiast poczu� przyp�yw podniecenia. Mia�a na niego magnetyczny wp�yw -i to od pierwszej chwili, kiedy si� spotkali. * Na co masz ochot� Na mnie czy na omlet - spyta� z przekornym u�miechem. Zmarszczy�a brwi i powa�nie si� zastanowi�a. * Trudny wyb�r... Robi� si� g�odna. * Ja te�. Wi�c najpierw omlet, potem wskocz� pod prysznic i zaczniemy �wi�towa� fakt, �e oboje sp�dzimy ca�� noc w domu. Zacz��em si� ba�, �e ju� mnie stamt�d nie wypuszcz�. Dzi�ki Bogu, mam wolny ca�y weekend. Prawie nie wierz�, �e b�dziemy ze sob� a� dwa dni. Ale w tej samej chwili jej spojrzenie spochmumia�o. * Zdaje si�, �e o czym� zapomnia�e�. W niedziel� wyje�d�am do Kalifornii. Nie znosi�a wyje�d�a�, kiedy Steve mia� wolne. Bardzo rzadko zdarza�a si� im okazja, by wsp�lnie sp�dzi� weekend. Nie pami�ta�a, kiedy ostatnio si� to przytrafi�o. * Musz� si� spotka� z Callanem ostatni raz przed pokazem. Chc� z nim jeszcze om�wi� szczeg�y. * Wiem, o nic si� nie martw. Ca�kiem zapomnia�em... Usi�owa� nie zdradzi�, jak bardzo czuje si� zawiedziony. Popatrzy�, jak Meredith wyciera w�osy, potem wyszed� i usma�y� obiecany omlet. Pi�� minut p�niej Meredith stan�a obok niego. Wilgotne w�osy opada�y na bia�y kaszmir szlafroka, a kiedy Steve zerkn�� w jej dekolt, przekona� si�, �e pod spodem jest naga. * Uwa�aj, bo spal� kolacj� - mrukn��, wylewaj�c na patelni� jajeczn� mas�, a potem nala� szklank� bia�ego wina. Meredith nie odezwa�a si�, ale nie mog�a nie zauwa�y�, jak bardzo jest wyczerpany. Pod oczami pojawi�y si� mu ciemne si�ce. - Dobrze jest wr�ci� do domu. -U�miechn�� si� i spojrza� na ni� z nieskrywanym zachwytem. - Brakowa�o mi ciebie. * A mnie ciebie - odpar�a, obj�a go i poca�owa�a. Usiad�a na wysokim sto�ku przy kuchennym stole. Ich mieszkanie by�o urz�dzone w wyrafinowanym nowojorskim stylu, bardziej pasuj�cym do Meredith ni� do Steve a. Z nich dwojga to ona nosi�a si� elegancko ka�dy szczeg� jej ubioru podkre�la� aur� kompetencji i sukcesu. Steve by� wymi�ty i zaro�ni�ty - typowy przepracowany lekarz. Ju� dawno powinien odwiedzi� fryzjera, w dodatku nie goli� si� od dw�ch dni. Nie wygl�da� na swoje czterdzie�ci dwa lata, a poniewa� ci�gle chodzi� w szpitalnym uniformie, wi�kszo�� ludzi nie potrafi�a go sobie wyobrazi� w normalnym stroju. W tej chwili poza szpitalnym ubraniem mia� na sobie skarpetki nie do pary i drewniaki, w kt�rych czu� si� najwygodniej. Wydawa�o si� nieprawdopodobne, �eby kiedykolwiek m�g� w�o�y� garnitur i krawat, cho� kiedy si� to zdarza�o, wygl�da� szalenie atrakcyjnie. Przewa�nie w czasie wolnym od pracy ubiera� si� w sprane d�insy i podkoszulki. By� zbyt zaj�ty, �eby zaprz�ta� sobie g�ow� garderob�. * Co b�dziemy robi� jutro Oczywi�cie pomijaj�c sen i kochanie si� a� do kolacji. - Zerkn�� na ni� �obuzersko i postawi� talerz z omletem na blacie z granitu. Ca�a kuchnia by�a utrzymana w bia�o-be�owej | tonacji. Wygl�da�a jak fotografia z ok�adki. * To, co powiedzia�e�, brzmi bardzo zach�caj�co. Musz� tylko wpa�� L chwil� do biura i zabra� par� dokument�w, a potem je przeczyta�. S� atrzebne na spotkanie w Kalifornii - doda�a przepraszaj�co. * Nie mo�esz ich przeczyta� w samolocie * Musia�abym lecie� do Tokio. B�d� si� spieszy�, obiecuj�. * Mam z�e przeczucia. - U�miechn�� si� i nala� wino do kielisz-c�w. Czu� si� wspaniale - wreszcie nie odpowiada� za nic z wyj�tkiem w�asnego �ycia. Chcia� ju� tylko kocha� si� ze swoj� �on�, a potem spa� a� do po�udnia. - Opowiedz mi co� jeszcze. Jak przyj�li wst�pn� ofert� Dobrze wiedzia�, �e praca znaczy dla niej bardzo wiele. Oczy Meredith rozb�ys�y. * Zapowiada si� fantastycznie. Nie mog� si� ju� doczeka� podr�y. Mam przeczucie, �e odniesiemy wielki sukces. Dzi� rano rozmawia�am z Dowem. Niecierpliwi si� jak dziecko. Jest mi�y, chyba by ci si� spodoba�. Stworzy� swoj� firm� z niczego i jest z niej ogromnie dumny, zreszt� ca�kiem s�usznie. Teraz zaczyna zdobywa� rozg�os. Jego marzenia si� spe�niaj�. Mi�o jest mu pokazywa�, jak to wszystko dzia�a. * Tylko nie pokazuj mu nic wi�cej. - Wskaza� widelcem nag� kremow� pier�, wychylon� z rozci�cia szlafroka. Pod��y�a za jego spojrzeniem i roze�mia�a si� beztrosko. * To sprawy wy��cznie zawodowe - oznajmi�a bez wahania. * Mo�e dla ciebie. Mam nadziej�, �e go�� jest ma�y, t�usty i ma kochank� nimfomank�, kt�ra nie daje mu spokoju. Wysy�anie was razem w podr� jest bardzo ryzykowne... bardzo ryzykowne, kochanie, -Zmierzy� j� wzrokiem pe�nym nie gasn�cego zachwytu. Jej uroda promienia�a, z czego wszyscy m�czy�ni musieli zdawa� sobie spraw�. A ona by�a z nim od czternastu lat. Pi�kna, m�dra, zabawna. Od czter- 14 15 nastu lat po��da� jej, zachwyca�a go i interesowa�a. Bez wzgl�du na zm�czenie zawsze by� got�w i�� z ni� do ��ka. A ona potrafi�a to doceni�. * Wierz mi, ci nudziarze my�l� tylko o interesach - zapewni�a go. -Callan Dow jest taki sam. Ta firma to ziszczenie jego marze�. Mi�o�� jego �ycia. Mog�abym wygl�da� jak Godzilla, a on by tego nie zauwa�y�. Poza tym - doda�a z u�miechem - kocham ci�. Callan mo�e i jest podobny do Toma Cruise a, ale to ty jeste� moim jedynym. * �wietnie - mrukn�� z zadowoleniem, ale po chwili zerkn�� na ni� niespokojnie. - Skoro ju� o tym wspomnia�a�... rzeczywi�cie * Co rzeczywi�cie * Naprawd� wygl�da jak Tom Cruise * Ale� sk�d. - Roze�mia�a si� i doda�a przekornie - Raczej jak Gary Cooper. Albo Clark Gable. * Bardzo �mieszne. M�wi�a prawd�, ale nie zamierza�a ci�gn�� tematu. Nie mia� znaczenia. * Dwa tygodnie to za d�ugo. B�d� t�skni�. Nie znosz�, kiedy wyje�d�asz. * Ja te�. - Nie by�a to ca�kowita prawda, o czym wiedzieli oboje. Je�li zadanie by�o wystarczaj�co interesuj�ce, a towarzystwo sympatyczne, Meredith czu�a si� jak ryba w wodzie. Uwielbia�a wszystko, co mia�o zwi�zek z jej prac�. - Dziesi�� miast w dwa tygodnie. To ma by� wypoczynek * Przepadasz za tym, nie oszukuj. - Dopi� wino i opar� si� wygodnie, by przyjrze� si� jej z podziwem. By�a spokojna, pi�kna i zmys�owa. A on czu� si� rozpaczliwie brudny i zaro�ni�ty. Musia� wygl�da� jak potw�r. Kiedy by� w szpitalu, wygl�d stanowi� ostatnie z jego zmartwie�. Zaczyna� si� liczy� w chwili, gdy znajdowa� si� razem z �on� w domu, a nawet wtedy Steve bywa� zbyt wyczerpany, �eby si� przebra�. * Czasami rzeczywi�cie lubi� te pokazy. Nie zawsze. Kiedy s� dobre, bywaj� zabawne. Zreszt� to zale�y od firmy. Ta jest w porz�dku. Akcje b�d� si� sprzedawa� jak �wie�e bu�eczki. Firma produkowa�a wyspecjalizowany diagnostyczny sprz�t medyczny w�a�ciciel, Callan Dow, osobi�cie skonstruowa� niekt�re modele. Jego ojciec by� chirurgiem. Pracowa� w ma�ym miasteczku i chcia�, �eby r�wnie� jego syn wykonywa� ten zaw�d, ale Callan da� si� uwie�� biznesowi i nowoczesnym wynalazkom. Za�o�y� firm�, w kt�rej produkowa� instrumenty chirurgiczne wykorzystuj�ce najnowsz� technologi�. Steven je zna� i nie m�g� ich nie podziwia�, ale akcje firmy nie wydawa- 16 �y mu si� szczeg�lnie interesuj�ce, cho� Meredith s�dzi�a inaczej. Nawet ich domowym bud�etem zajmowa�a si� ona. W ko�cu by�a specjalistk�, a on kompletnie si� na tym nie zna�. Meredith w�o�y�a talerze do zmywarki, Steve wzi�� prysznic. Po paru minutach zgasi�a �wiat�o i posz�a do sypialni. By�o dobrze po p�nocy, oboje padali ze zm�czenia... Po chwili Steve w�lizn�� si� do ��ka, wzi�� �on� w ramiona i przyci�gn�� do siebie. Czu�a, �e jej pragnie, a ona to pragnienie odwzajemnia�a. Poca�owa�a go i cicho j�kn�a, gdy zacz�� j � pie�ci�. Po chwili szpital i sprawy firmy odesz�y w zapomnienie. Liczy� si� tylko ich ma�y prywatny �wiat. Rozdzia� drugi Steve obudzi� si� w sobotni ranek i nie znalaz� przy sobie Meredith. Posz�a do biura, spodziewaj�c si�, �e zd��y wr�ci�, zanim on si� obudzi, ale kiedy wesz�a do mieszkania, m�� ju� siedzia� przy stole, okr�cony r�cznikiem, od�wie�ony po prysznicu, i czyta� gazet�. Spojrza� na ni�, ubran� w bia�e spodnie i podkoszulek. * Jeste� za m�oda, �eby si� zajmowa� bankowo�ci�- zauwa�y� z u�miechem. Postawi�a akt�wk� przy kanapie. Wygl�da�a promiennie ta noc by�a r�wnie wspania�a jak poprzednie, mo�e nawet jeszcze wspanialsza. Ich �ycie seksualne zawsze by�o wyj�tkowo satysfakcjonuj�ce, z czego korzystali przy nielicznych okazjach, kiedy mogli ze sob� sp�dzi� troch� czasu. Czasami Meredith zastanawia�a si�, czy ich nie gasn�ca fascynacja ma co� wsp�lnego z faktem, �e prawie si� nie widywali. Mo�e to dlatego byli siebie bardziej spragnieni ni� wi�kszo�� ma��onk�w z czternastoletnim sta�em * Masz ochot� wyj�� do restauracji - Ci�gle panowa� upa�, ale Steve czu� potrzeb�, by pokaza� si� w jej towarzystwie. - Do �Zielonej Tawemy� * Fantastycznie - odpar�a, cho� sumienie lekko j� uk�u�o. Musia�a si� przygotowa� do spotkania. Oczywi�cie mia�a na to jeszcze czas. Zreszt� po trzech dniach nieustannej pracy Steve zas�ugiwa� na chwil� rozrywki. Musia� sobie znale�� jak�� ulg� po tym cierpieniu i rozpaczy, z jakimi styka� si� na co dzie�. Nie mog�a mu tego odm�wi�. Steve zarezerwowa� stolik i w po�udnie wyszli z domu, trzymaj�c si� za r�ce. Nie przypuszczali, �e jest tak bardzo gor�co. Lato w Nowym 2 - k - 17 Jorku by�o d�awi�co upalne i tak parne, �e z trudem dawa�o si� oddycha�. Do restauracji pojechali taks�wk�. Przy obiedzie Meredith znowu m�wi�a o transakcji, nad kt�r� pracowa�a, a on s�ucha� z zainteresowaniem. Lubi�, kiedy opowiada�a o swojej pracy. Zapomina�a o ca�ym �wiecie, ale jemu w�a�nie to si� podoba�o. By�a zadziwiaj�co skupiona na kwestii, nad kt�r� aktualnie pracowa�a. Mi�dzy innymi na tym polega� sekret jej powodzenia - a tak�e na umiej�tno�ci wyj�tkowo trafnej oceny sytuacji. Te cechy zyska�y jej szacunek wsp�pracownik�w, cho� czasami czu�a, �e nie jest traktowana na r�wni z m�czyznami. Od czterech lat by�a wsp�udzia�owcem w firmie, ale bardzo cz�sto to jej przypada�a czarna robota, ca�� chwa�� za� i zaszczyty zbierali koledzy. Ten stan rzeczy denerwowa� j� od lat, ale taka sama sytuacja panowa�a w wi�kszo�ci firm na Wall Street. M�czy�ni nie wypuszczali z r�k w�adzy nad tym ma�ym zamkni�tym �wiatem. Meredith dobrze wiedzia�a, �e musi si� podda� pewnym ograniczeniom. Zdecydowa�a si� pracowa� w m�skim �wiecie i zdobywa� szczyty nale��ce do m�czyzn, co nie zawsze budzi�o ich sympati�. A w dodatku, co j � doprowadza�o do furii, musia�a odby� t� podr� w towarzystwie jednego ze starszych sta�em wsp�pracownik�w. Pocz�tkowo �aden z nich nie chcia� z ni� pracowa� nad transakcj�, ale kiedy sta�o si� oczywiste, �e oka�e si� ona sukcesem, wszyscy zapragn�li j� dla siebie zagarn��. Przynajmniej Callan Dow widzia�, �e powodzenie transakcji jest od samego pocz�tku wy��czn� zas�ug� Meredith. Przy kawie rozmawiali o szpitalnych problemach Steve a. Od pi�ciu lat by� zast�pc� ordynatora oddzia�u chirurgii urazowej i marzy� o awansie. Harvey Lucas, jego zwierzchnik, od lat grozi�, �e wyjedzie z miasta, ale jako� do tego nie dochodzi�o. Zamierza� przenie�� si� na par� lat do Bostonu, ale ci�gle nie m�g� si� zdecydowa�, a do czasu jego wyjazdu Steve mia� zwi�zane r�ce. Zatem na razie musia� si� zadowoli� stanowiskiem zast�pcy. Nie zamierza� odchodzi� ze szpitala tutejszy oddzia� chirurgii urazowej nie mia� sobie r�wnych w ca�ym mie�cie. Poza tym uwa�a� Lucasa za swojego przyjaciela. Po obiedzie wybrali si� na spokojn� przechadzk� po parku. S�uchali ulicznych zespo��w jazzowych, przygl�dali si� dzieciom puszczaj�cym zdalnie sterowane stateczki na stawie. Od czasu do czasu rozmawiali jeszcze o powi�kszeniu rodziny, ale z ka�dym rokiem ta perspektywa wydawa�a si� bardziej odleg�a. Ostatnio Steve coraz cz�ciej do tego wraca�, ale Meredith ci�gle nie czu�a si� gotowa. I, prawd� m�wi�c, nie wierzy�a, �eby to kiedykolwiek nast�pi�o. Mia�a trzydzie�ci siedem lat zacz�a s�dzi�, �e w ich �yciu nigdy nie b�dzie miejsca dla dzieci. Oboje byli zbyt zaj�ci prac�. Zawsze si� ba�a, �e dziecko ich rozdzieli, cho� Steve by� przekonany, �e raczej scementuje ich zwi�zek. Sama my�l o ci��y sprawia�a, �e Meredith czu�a si� zagro�ona. Nie chcia�a by� rozdarta mi�dzy dzieckiem a prac�. Nadal panowa� zab�jczy �ar. Oboje poczuli zm�czenie, wr�cili do mieszkania i padli na kanap�. * Co powiesz na kino wieczorem Klimatyzowane A przedtem zrobi� kolacj�. Steve, wypocz�ty i szcz�liwy, wydawa� si� innym cz�owiekiem. Nie przypomina� tego s�aniaj�cego si� nieszcz�nika, kt�ry wczoraj prawie wczo�ga� si� do mieszkania. Wystarczy�o par� godzin w towarzystwie Meredith i jedna przespana noc, �eby go doprowadzi� do porz�dku. Ju� teraz czu� si� pe�en energii. * Nie mog� i�� do kina. - Spojrza�a na niego przepraszaj�co. - Musz� si� spakowa�, a jeszcze nie zd��y�am przeczyta� dokument�w. * Szkoda. - By� zawiedziony, cho� zd��y� si� ju� do tego przyzwyczai�. Meredith prawie zawsze przynosi�a z pracy jakie� papierzyska. -O kt�rej wyje�d�asz - doda�, le��c bezw�adnie na kanapie. Mia� na sobie spodnie khaki i b��kitn� koszul�, a na bosych stopach tenis�wki. Meredith pomy�la�a, �e wygl�da wyj�tkowo przystojnie. Z opalenizn� by�by jeszcze bardziej atrakcyjny, ale nigdy nie mia� czasu na solarium. Ciemne oczy w bladej poci�g�ej twarzy wydawa�y si� jeszcze ciemniejsze i bardziej przenikliwe. * W po�udnie. B�d� musia�a wyj�� z domu ko�o dziesi�tej. * I po niedzieli - mrukn��. �adne z nich nie mia�o wp�ywu na tak� sytuacj�. Praca to rzecz �wi�ta. Steve dobrze to rozumia�. Tego wieczoru zaj�� si� ogl�daniem telewizji. Meredith pracowa�a w ma�ym pokoiku, s�u��cym im za gabinet. P�ka� w szwach od lekarskich ksi��ek, dokument�w finansowych i powie�ci. Sta�y tu tak�e ich komputery, cho� Steve rzadko u�ywa� swojego. Ka�de z nich mia�o zupe�nie inne zainteresowania dlatego tak bardzo ciekawi�a ich praca drugiego. Steve �mia� si�, �e finanse stanowi� dla niego prawdziw� czarn� magi�. Meredith zna�a si� na nich o niebo lepiej. Docenia� to, �e zarabia�a o wiele wi�cej od niego. W swoim fachu nigdy nie zdo�a�by osi�gn�� takich dochod�w. Jednak Meredith nieustannie obwinia�a si� o to, �e nie zarabia jeszcze wi�cej. A przecie� i tak wystarcza�o im na wygodne �ycie. Od pi�ciu lat mieszkali w tym samym mieszkaniu. Mere- 8 dith sp�aci�a je, kiedy zosta�a wsp�udzia�owcem w firmie. Steve chcia�by te� mie� w tym sw�j udzia�, ale po prostu nie by�o go na to sta�. R�nica w zarobkach nigdy nie by�a dla nich problemem oboje j� akceptowali. W przeciwie�stwie do innych ma��e�stw nigdy nie k��cili si� o pieni�dze. Tylko o dzieci. Meredith czyta�a do pomocy, a kiedy wreszcie sko�czy�a, zasta�a Ste-ve a �pi�cego przed telewizorem. Wypi� p� butelki wina, co go rozlu�ni�o. Spakowa�a po cichu walizk� i dopiero potem posz�a go obudzi�. Dochodzi�a pierwsza poca�owa�a go, a on si� poruszy� we �nie. * Chod�my do ��ka, kochanie, ju� p�no. Musz� wsta� wcze�nie rano - powiedzia�a cicho. S�ysza�a, jak po po�udniu Steve dzwoni� do przyjaciela, umawiaj�c si� z nim na tenis po jej wyje�dzie na lotnisko. Poszed� za ni� i po chwili znale�li si� w ��ku, mocno obj�ci. Zaraz potem Steve zacz�� chrapa�. Spali twardo a� do sz�stej rano, kiedy zadzwoni� telefon. Harvey Lucas, ordynator oddzia�u chirurgii urazowej, by� na sali operacyjnej wraz z lekarzem dy�urnym i dwoma innym lekarzami. Mieli cztery ofiary czo�owego zderzenia i potrzebowali pomocy Steve a. M�g�by si� wykr�ci�, gdyby si� upar�, ale zd��y� si� zorientowa�, �e sprawa jest naprawd� powa�na i nie chcia� ich zawie��. Jeszcze nigdy nie odm�wi�. Zerkn�� na Meredith i powiedzia�, �e ju� jedzie. W wypadku ucierpia�o dwoje dzieci jedno z nich mia�o powa�ne obra�enia g�owy. Neurochirurg tak�e by� ju� w drodze do szpitala. Stan rodzic�w dzieci oceniano jako krytyczny nikt te� nie potrafi� powiedzie�, czy drugie dziecko prze�yje. Mia�o z�amany szyjny odcinek kr�gos�upa, podejrzewano te� uraz rdzenia kr�gowego. Ch�opiec by� w �pi�czce od chwili, kiedy przywieziono go do szpitala. * G�upio, �e nie mog� ci� odprowadzi� - powiedzia� Steve z zak�opotaniem, pospiesznie wk�adaj�c d�insy i czysty bia�y podkoszulek. Wsun�� bose stopy w drewniaki, kt�re nosi� w szpitalu. * Nie szkodzi - u�miechn�a si� do niego sennie. By�a przyzwyczajona. Tak jak on. -1 tak musz� nied�ugo wsta�. * Tyle na temat tenisa i odpoczynku w niedziel�. Powinienem wr�ci� za par� godzin. - �udzi� si�, o czym wiedzieli oboje. Zdawali sobie spraw�, �e nie zd��y wr�ci� do jej wyjazdu. Szpital go zatrzyma, zajmie innymi przypadkami i wypu�ci pewnie dopiero ko�o p�nocy, je�li w og�le. Ca�kiem mo�liwe, �e Steve b�dzie musia� zosta� w szpitalu na noc, a rano rozpocz�� dy�ur. Meredith mia�a wr�ci� we wtorek rano, ale jego dy�ur prawdopodobnie sko�czy si� dopiero w �rod�. Spotkaj� si� p�no w nocy. 20 * Zadzwoni� z Kalifornii - obieca�a. Nie wiedzia�a nawet, w jakim hotelu si� zatrzyma. Callan Dow zapowiedzia�, �e sam si� zajmie rezerwacjami. * Tylko �eby ten Cary Grant, Gary Cooper, czy jak mu tam, nie poderwa� mi ci� w tej Kalifornii. - Steve u�miecha� si�, ale w jego oczach kry�a si� troska. Najwyra�niej Callan Dow budzi� w nim niepok�j. * O nic si� nie martw - powiedzia�a. Usiad� na brzegu ��ka i poca�owa� j�. * Postaram si�. - Delikatnie dotkn�� jej nagiej piersi. Poca�owali si� jeszcze raz. Spojrza� na ni� z �alem i wsta�. - Mia�em nadziej�, �e zd��ymy si� jeszcze kocha� przed wymarszem na wojn�. Tak wygl�da�o ich �ycie, odk�d pami�tali - zawiedzione nadzieje, odwo�ywane plany, odk�adane spotkania, obietnice i przysi�gi. Przyzwyczaili si� do tego i przewa�nie si� nie irytowali, kiedy znowu co� nie wysz�o. * Zapami�tam to sobie... Spotkamy si� w �rod� wieczorem. Postaram si� nie sp�ni�. * No to jeste�my um�wieni. - U�miechn�� si�, przypi�� pager do paska i przeczesa� w�osy palcami. Umy� z�by, ale nie traci� czasu na golenie. Nie musia� prezentowa� si� elegancko. Mia� na g�owie wa�niejsze rzeczy. - Uwa�aj na siebie - rzuci� jeszcze od drzwi i po chwili Meredith zosta�a sama. Le�a�a bezsennie w ��ku i my�la�a o swoim m�u. By� dok�adnie taki sam, jak czterna�cie lat temu, kiedy si� poznali. Ca�e jego �ycie kr�ci�o si� wok� pracy - tak samo jak jej. Potem zacz�a my�le� o czekaj�cym j� zadaniu i o wszystkim, czego musi dopilnowa�, �eby transakcja si� uda�a. Wsta�a, przynios�a sobie do ��ka plik dokument�w i przegl�da�a je przez dwie godziny, dop�ki nie poczu�a si� rzetelnie przygotowana do spotkania. Ci�gle jeszcze mia�a par� w�tpliwo�ci, a przede wszystkim chcia�a uprzedzi� Callana Dowa, czego ma si� spodziewa�. Jeszcze nigdy nie bra� udzia�u w takim spotkaniu i we wszystkim polega� na niej. W pewien spos�b jej to pochlebia�o czu�a si� wa�na i kompetentna. Przez chwil� mia�a nawet z tego powodu wyrzuty sumienia. Nie wiedzia�a, czy praca przypadkiem nie sprawia jej takiej przyjemno�ci dlatego, �e daje poczucie w�adzy i niezale�no�ci. Kocha�a swoje zaj�cie, kocha�a �wiat, w kt�rym funkcjonowa�a. Czu�a si� w nim na swoim miejscu od pierwszej chwili, kiedy si� w nim znalaz�a. By�a oddana swojemu zawodowi tak samo, jak Steve. Tak si� od siebie r�nili, a jednak oboje jednakowo cenili swoj� prac� i wiedzieli, �e robi� co� wa�ne- 21 go dla innych. Steve ratowa� ludzkie �ycie, ona pomaga�a klientom osi�ga� to, na co ci�ko pracowali przez wiele lat. By�o to zaj�cie zupe�nie inne, ale nie gorsze. Steve zadzwoni�, kiedy si� ubiera�a. W�a�nie sko�czy� operowa� ch�opca ze z�amanym kr�gos�upem ortopeda twierdzi�, �e ma�y wyzdrowieje. Mia� du�o szcz�cia. Steve uczestniczy� w operacji i powiedzia�, �e zostanie w szpitalu jeszcze przez jaki� czas. Tu� po jego przyje�dzie umar�a matka, a drugie dziecko nadal pozostawa�o w �pi�czce. Steve mia� do wykonania same rutynowe czynno�ci, cho� ka�dy przypadek, jakim si� zajmowa�, wydawa� mu si� najwa�niejszy w �yciu. Meredith u�miechn�a si� do siebie. Pasjonowa� si� swoj� prac�. Zupe�nie jak ona. * B�d� za tob� t�skni� - doda�. * Ja te� - powiedzia�a z przekonaniem, ale Steve tylko si� roze�mia�. Za dobrzej� zna�, �eby w to uwierzy�. * Tak, przez pierwsze dziesi�� minut. Potem b�dziesz my�le� tylko o pracy. Nie nabierzesz mnie. * No tak, nie nabior�. Ubieraj�c si�, my�la�a o ich rozmowie. Steve zna� j� na wylot -tak jak ona jego. Szanowali swoje zami�owanie do pracy, cele, nawet s�abo�ci i l�ki. Ca�kowite po�wi�cenie zawodowi, nie pozostawiaj�ce miejsca na dzieci - on w szpitalu przez trzy dni z rz�du, ona podr�uj�ca po ca�ym �wiecie. Czy mo�na skazywa� dziecko na takie �ycie Raczej nie, co do tego nie mia�a w�tpliwo�ci. Dlatego na razie odmawia�a powi�kszenia rodziny. By�a niezaprzeczalnie dobra w swoim fachu, ale nie mog�a powiedzie� z r�k� na sercu, �e stanie si� dobr� matk�. Mo�e kiedy�, powtarza�a. Ale kiedy� mog�o by� za p�no. Wiedzieli o tym oboje. Zastanawia�a si�, czy pewnego dnia nie b�dzie �a�owa� tej decyzji, ale na razie po prostu nie widzia�a innego wyj�cia. W�o�y�a dokumenty do teczki, zapi�a marynark� i rzuci�a okiem na swoje odbicie. Nieskazitelna i zadbana w takim samym stopniu, w jakim Steve by� wymi�ty. Wygl�d nie by� mu potrzebny w sali operacyjnej czy przy badaniu pacjent�w bliskich �mierci. Meredith musia�a robi� doskona�e wra�enie ju� na pierwszy rzut oka - to tak�e nale�a�o do jej obowi�zk�w. Wzi�a akt�wk� i wysz�a z mieszkania. Mia�a ze sob� laptop, telefon kom�rkowy i ostateczny projekt prospektu emisyjnego, nad kt�rym pracowa�a z prawnikami. Jad�c taks�wk� na lotnisko, gdzie mia�a si� spotka� z Paulem Bla-ckiem, niechcianym towarzyszem podr�y, przygl�da�a si� przez okno 22 nowojorskim drapaczom chmur i my�la�a, jak to cudownie, �e mieszka w tym w�a�nie miejscu na ziemi. Nie zmieni�aby w swoim �yciu niczego. By�o idealne. Rozdzia� trzeci W samolocie Meredith w��czy�a laptop i doko�czy�a czyta� materia� przygotowany dla Callana. Paul Black przespa� prawie ca�� podr�, a przez ostatnie p� godziny rozmawiali o spotkaniu z klientem. Paul by� pewien, �e Meredith odpowiednio przygotowa�a wszystkie dane i jak zwykle zrobi na kliencie du�e wra�enie. To Black sprowadzi� klienta do firmy, ale skierowa� go do Meredith, wiedz�c ojej do�wiadczeniu w dziedzinie nowoczesnej technologii. W jej przypadku mo�na by�o mie� ca�kowit� pewno��, �e wie, co robi. Powiedzia� jej to, ale irytuj�co protekcjonalnym tonem, kt�ry j� rozdra�ni�. Brakowa�o tylko, �eby zwraca� si� do niej per �ma�a�. By� jednym z powa�niejszych udzia�owc�w firmy, ale nigdy nie nale�a� do ulubie�c�w Meredith. �ycie up�ywa�o mu na przechwalaniu si� swoimi powi�zaniami i sukcesami. Zna� Callana Dowa przez jednego z braci swojej �ony, ale sw�j wk�ad w spraw� ograniczy� do sprowadzenia go do firmy. Od tej chwili wszystkim zaj�a si� Meredith. Samolot wyl�dowa� kwadrans po trzeciej. Na lotnisku czeka� na nich samoch�d przys�any przez Callana Dowa. Jak si� okaza�o, mieli zarezerwowane miejsca w hotelu w Pa�o Alto, po�o�onym blisko biura. Paul Black natychmiast po rozpakowaniu baga�y wyszed� na obiad z przyjaci�mi z San Francisco. Wygl�da�o na to, �e w ka�dym mie�cie ma znajomych. Nie zaprosi� Meredith, co jej nie zmartwi�o. Jeszcze raz przeczyta�a materia�y do spotkania. O �smej zadzwoni� telefon. By�a pewna, �e to Steven, kt�remu zostawi�a numer w poczcie g�osowej. O ile go zna�a, na pewno jeszcze siedzia� w szpitalu. * Cze��, kotku - powiedzia�a do s�uchawki. Nikt poza Steve em nie wiedzia�, gdzie jej szuka�. * Cze��... kotku - odezwa� si� obcy, g��boki g�os, w kt�rym pobrzmiewa� �miech. - Jak min�� lot * Dobrze. Kto m�wi 23 * Calian. Chcia�em si� upewni�, czy wszystko w porz�dku i czy hotel ci si� spodoba�. Dobrze, �e ju� jeste�. Niecierpliwie czekam na nasze spotkanie. * Ja te�. - U�miechn�a si� z za�enowaniem. - Przepraszam, my�la�am, �e to m�j m��. * Domy�li�em si�. Jeste�my gotowi * Prawie. Chc� ci pokaza� ostateczny projekt prospektu i przedyskutowa� par� ostatnich szczeg��w. * Ju� si� nie mog� doczeka�. - Mimo ca�ego do�wiadczenia Calian wydawa� si� pe�en zapa�u i dziecinnego zachwytu. Z wielkim wysi�kiem tworzy� swoj� firm� i od dawna czeka� na t� chwil�. - Kiedy zaczynamy * We wtorek. Wszystko jest ju� zorganizowane z wyj�tkiem paru ostatnich szczeg��w w Minneapolis i Edynburgu. Zanosi si� na to, �e odniesiemy sukces. Wszyscy si� tob� interesuj�, ju� teraz m�wi� tylko o tobie. * Szkoda, �e nie odwa�y�em si� wcze�niej. - Jego g�os brzmia� intryguj�co nisko. W innych okoliczno�ciach nazwa�aby go zmys�owym, ale w tej chwili wydawa� si� tylko ciep�y i przyjazny. Lubi�a Callana i z przyjemno�ci� pracowa�a z nim przez ca�e lato. * Wydaje mi si�, �e zdecydowa�e� si� w odpowiedniej chwili. Gdyby� zrobi� to wcze�niej, nie by�by� dostatecznie przygotowany. * Na to wygl�da. Ale musz� przyzna�, �e nadal mam problemy z dyrektorem finansowym. Ci�gle si� sprzeciwia sprzedawaniu udzia��w firmy. Uwa�a, �e powinienem pozosta� jej wy��cznym w�a�cicielem - powiedzia� przepraszaj�co. Doskonale zdawa� sobie spraw�, ile pracy Meredith w�o�y�a w t� transakcj� i jak niewielk� pomoc� s�u�y� jej dyrektor. Z jego oporem spotyka�a si� na ka�dym kroku. * To do�� staro�wiecki punkt widzenia - zauwa�y�a. Oboje przeczuwali, �e dwutygodniowa podr� z Charliem nie b�dzie �atwa. * Ju� teraz zacz�� zrz�dzi�. * Nie martw si�. Jutro rzuc� go na pastw� Paula Blacka. On te� jest konserwatyst�, a jednak transakcja mu si� podoba. * A w�a�nie, gdzie Paul My�la�em, �e zgodzicie si� zje�� ze mn� kolacj�. * Poszed� na spotkanie z przyjaci�mi z San Francisco. Ja zamierza�am jeszcze raz przeczyta� prospekt i zrobi� jakie� notatki na jutro. * Zbyt ci�ko pracujesz. To znaczy, �e zostawi� ci� sam� Jad�a� co� * Godzin� temu zam�wi�am sobie kolacj� do pokoju. Niczego mi nie brakuje. Wierz mi, mam mn�stwo pracy. - W ka�d� podr� wybiera�a si� z nieod��czn� akt�wk�. Steven cz�sto si� z niej pod�miewa�. * Wi�c mo�e spotkamy si� jutro na �niadaniu Chcia�em z tob� porozmawia�, zanim zajmiemy si� sprawami zawodowymi. * Doskonale. Spotkajmy si� w hotelu o wp� do �smej. Zauwa�y�am, �e maj� tu jak�� restauracj�. Zawiadomi� Paula i jutro zjemy we tr�jk�. - My�la�a tylko o sprawach s�u�bowych, podobnie jak on. - Przyprowadzisz swojego dyrektora finansowego - Wydawa�o si� jej, �e to stosowne pytanie. * Prawd� m�wi�c, chcia�bym sp�dzi� z tob� troch� czasu bez niego. B�dziemy go jeszcze mieli a� za du�o. * Dobrze. W takim razie do jutra. * Nie pracuj przez ca�� noc. Mamy jeszcze wiele czasu. - Zwraca� si� do Meredith niemal po ojcowsku. By� od niej starszy o czterna�cie lat, ale nadal wygl�da� m�odo. W wieku pi��dziesi�ciu jeden lat wydawa� si� tylko odrobin� starszy od jej m�a. By� klasycznym mieszka�cem Kalifornii tryskaj�cy energi� i zdrowiem, opalony i przystojny. Nie zauwa�a�a tego. Interesowa�y j� tylko perspektywy wi���ce si� z jego firm�. - Wi�c do jutra - powt�rzy�a i od�o�y�a s�uchawk�. Zostawi�a Paulo-wi wiadomo�� w poczcie - - g�osowej, wzi�a prysznic i posz�a do ��ka. Usi�owa�a jeszcze raz dodzwoni� si� do - - - Stevena, ale nie odbiera�. Domy�la�a si�, �e musi by� bardzo zaj�ty przy pacjentach. Kiedy wreszcie zadzwoni�, wyrwa� jaz g��bokiego snu. W Kalifornii dochodzi�a druga w nocy. * Cze��, kochanie... Obudzi�em ci� * Ale� sk�d. Gramy sobie z Paulem w pokera. - Mia�a bardzo zaspany g�os, ale on by� zbyt zaabsorbowany, �eby to zauwa�y�. * Naprawd� * Jasne. Znasz Paula, wiesz jaki z niego zgrywus. * Ach... przepraszam, naprawd� nie chcia�em ci� obudzi�. Tutaj jest pi�ta rano, a ja od p�nocy by�em w sali operacyjnej. Dopiero teraz odebra�em twoj� wiadomo��. * I jak posz�o - Ziewn�a mimo woli. * Kogo� zdo�ali�my uratowa�. Cho� raz. Pijany kierowca najecha� na siedmiolatka i nie�le go poturbowa�. Ma�y z tego wyjdzie, ale ma po�amane nogi i �ebra. - Jedno �ebro przebi�o p�uco. Steven musia� wykona� skomplikowan� �atanin�. * Co dziecko robi�o na ulicy o p�nocy * Siedzia�o na hydrancie. Cholernie tu gor�co. * By�e� w domu - Znowu ziewn�a i odwr�ci�a si� na bok, �eby spojrze� na zegarek. By�o p�no, ale rozmowa z m�em jak zwykle sprawia�a jej przyjemno��. 24 25 * Nie mam do kogo wraca�. Postanowi�em przespa� si� tutaj. I tak musz� tu by� za trzy godziny. * Nie jeste� z �elaza. Pracujesz jeszcze ci�ej ode mnie. * Ty mnie tego nauczy�a�. A jak u ciebie Spotka�a� si� ju� z klientem * Spotkam si� jutro... a raczej dzisiaj. Ale jestem