Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
W zbiorze, prócz materiałów słynnych czytelnikom z poprzednich albumów o mężnym redaktorze, znajdzie się piętnaście stron materiałów premierowych, w tym osiem stron w full kolorze. Prócz tego do zbioru trafiła plansza wymyślona i narysowana przez Patryka Cabałę a także całostronicowy malunek Szwędaka wykonany przez Artura Chochowskiego.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Redaktor Szwędak. Wywiady zebrane |
Autor: | Dąbrowski Ryszard |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Robert Zaręba |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
REDAKTOR WSZĘDAK Przygody wścibskiego redaktora Szwędaka to prawdopodobnie obok „Likwidatora” najbardziej słynne dzieło Ryszarda Dąbrowskiego. Pamiętam jak shorty z jego przygodami czytałem jeszcze w „Produkcie” i publikacjach typu „Mister dowcip”. Jednakże dopiero zbiorcze wydanie jego wywiadów pozwala w pełni cieszyć się rozrywką jakiej dostarcza – rozrywką lepszą niż ma do zaoferowania opus magnum autora, czyli wspomniany już „Likwidator”. Kurduplowaty, tłusty, łysy, szczerbaty, opryszczony, źle ogolony, oczy wyłupiaste, podkrążone, twarz owalna, szeroki, szczery uśmiech, schludny ubiór, czarna teczka, mikrofon i przesadny optymizm połączony ze wścibstwem, chamstwem i prostolinijnością to jego cechy rozpoznawcze. Szwęda się tu i tam, wszędzie zagląda, każdego zaczepia – nie kluczowe czy osobistość to znana, czy również nie. Kluczowe by była chętna na wywiad, a z tym jest trudno. Szwędak niemalże za każdy razem kończy tak samo – z obitą gębą. Przy nim w końcu w szał wpaść może nawet najspokojniejszy człowiek. A kto staje się celem redaktora? Dziewczyna opalająca się topless na plaży, ksiądz, kosmici, słynni politycy i celebryci, malarz Adolf Hitler (ofiara złego PR-u), islamscy terroryści, Neo z „Matrixa”, Likwidator, Kicia, Asterix i Obelix i wielu, wielu innych. I przez własne wścibskie pytania, cudem uchodzi z życiem z większości tych spotkań. Lecz w końcu, kiedy ktoś, nawet mimo krótkich nóżek, potrafi uciekać tak szybko, jak on, ma szansę na przetrwanie trudów własnego zawodu. Co sprawia, że „Szwędak” jest lepszy od „Likwidaotra” czy właściwie wszystkich innych dzieł Dąbrowskiego („Zielonej gwardii” jednak nie bije)? Przede wszystkim to, że, choć wzorem pozostałych komiksów autora, jest cięty, ostry, wulgarny etc., jednocześnie nie jest tak naiwny i przesadzony jak pozostałe. „Kicia robi dym” nie miała właściwie żadnej fabuły, shorty tworzone dla „Nie” najczęściej były jakby celowo kontrowersyjne, skandalizujące dla samego skandalu (potwierdzając tylko płytkość przekonań i tez autora), „Likwidator” także nieraz zapominał o tym, czym być powinien i tracił ideologiczną spójność (że już o fabularnej nie wspomnę). „Szwędak” natomiast od początku do końca jest taki sam – wkurzający, lecz i rozbrajający. I ma całkiem dużo racji w pytaniach, jakie zadaje różnorakim osobistością, choć i tu czasem wkradły się Dąbrowskiemu typowe dla niego rzeczy, które zaliczyłbym in minus. Natomiast od strony graficznej, „Szwędak”, jak i pozostałe dzieła autora, przedstawia się naprawdę znakomicie. Brudna, cartoonowa kreska, bohaterowie o obfitych kształtach (i pisząc bohaterowie mam na myśli ogół, nie tylko dziewczyny i nie tylko postacie z nadmiarem kilogramów, lecz to następna cecha charakterystyczna dla Dąbrowskiego) i przyjemny kolor, jaki pojawia się na części stron. Całość wypada więc bardzo nieźle – zarówno pod wobec graficznym, fabularnym, jak i edytorskim. W końcu wydanie zbiera wszystkie rozdziały „Szwędaka” słynne z poprzednich edycji w nieźle prezentującym się albumie. Fani twórczości ojca „Likwidatora” a także wielbiciele ostrych, satyrycznych komiksów będą zadowoleni. Polecam.