jankochanowskiwc00hofmuoft
Szczegóły |
Tytuł |
jankochanowskiwc00hofmuoft |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
jankochanowskiwc00hofmuoft PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie jankochanowskiwc00hofmuoft PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
jankochanowskiwc00hofmuoft - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
.
S'
/.
//' '
'
/// /r^y /'j / /y. t^'/fv /X^.
r^//r^?/r /y/e ////^y
/ ^ nr////^rL^ ^J/^^c^j^
f^^^'^'^^/-^^Y^
Strona 4
Strona 5
KOCHANOWSKI
W CZAENOLESIE.
Strona 6
Strona 7
KOCHANOWSKI
W CZARNOLESIE
OBRAZY Z ROKCA XT1. WIERU
PRZEZ
KLEHENTTH Z TASKICH H0FMAN0W4-
WARSZAWA.
Nakadem S. H. MERZBACHA, Ksigarza
przy ulicy Miodowej, Nr. 486.
I8&7.
Strona 8
V- ^^^
^Mf
m
Wolno drukowa pod w<arunkiem zoenia w Komitecie Cenzui
po wydrukowaniu ,
prawem przepisanej liczby exemplarzy.
Warszawa dnia 13 (25) Lipca 185 7 r.
E. HiGNET,
AssesBor Eollegialny.
n^7
w Drukarni J. Jaworskiego.
Strona 9
PAMICI
CZCI I WDZICZNOCI,
PRACE SWOJE
POWICA AUTORKA.
/'
Strona 10
Strona 11
PAR SÓW DO CZYTELNffiA.
Przedewszystkiem , winnam podobno powiedzie dla
czego t now prac moje pamici Brodziskiego omielam
si powici? — On mnie do niej zachci, wiele myli po-
da, i jeli po dugiej przerwie wziam si do jej dope-
nienia, i dopeniam nareszcie — byo to po czci, i dla
t€go, eby wywiza si z uczynionej mu niegdy obietni-
cy, i nie zmarnowa uytecznych widoków jakie wtedy
otworzy przedemn. Bo Jan Kochanowski w Czarnole-
de — którego dzi w wiat nie bez obawy puszczam — ju
wicej ni od mieszkacem myli mojej;
lat siedmnastu jest
pierwszy jego pomys przyszed mi pamitam to do- —
brze — jeszcze w r. 1824, przy czytaniu Historyi Polskiej
Lelewela, nad opisem wietnoci nauk u nas w kocu sze-
snastego wieku. Wydawaam w lenczas Rozrywki dla
dzieci i szukaam chciwie wspomnie narodowych; zdao
mi si rzecz stosown a nie zbyt trudo, pod Firm Jana
Kochanowskiego nakreli z lekka, jakby yjcy obraz
ówczesnej literatury Polskiej, doczy do niego kilka scen
wiejskiego ycia, i rozdzieli to wszystko na dwanacie ar-
tykuów, czyli na rok rozrywkowy. — Inne rozpoczte ro-
Strona 12
n
boty, domowe nieszczcie, nie dozwoliy mi wzic si do
tej pracy, a w par lat póniej. Wtedy wpatrujc si le-
piej w ów przedmiot, zaczam poznawa wielkie jego tru-
dnoci, a strwoona niemi, na pó zniechcona, udaam si
po rad pomoc do kilku zacnych uczonych naszych, któ-
i
rzy od pocztku mego literackiego zawodu zawsze mnie
wspierali askawie. —
Na ich czele by Brodziski; podany
mu planik rozway, napisa Uwagi nad nim, rozjani,
rozszerzy moje widoki, wzniós we mnie ducha, i zada
aebym pisma o Janie Kochanowskim nie ograniczaa do
wydawanego dziennika dla dzieci, literatur nie braa za
gówny przedmiot, ale napisaa dzieo osobne i ogólniejsze.
I na tem stano — a od tego czasu, przez lat pitna-
cie tyla rozlicznych odmian przeplatanych, zawsze tkwia
ta myl we mnie ; zbieraam materjay do jej wykonania,
kreliam urywkowe szczegóy i obrazy, nie wiedzc je-
dnak sama pory, kiedy si odwa uoy z tych zapasów
jak cao; a dopiero w kocu zeszego roku, odczyta-
wszy przypadkiem uwagi Brodziskiego, wziam je mocno
do serca i postanowiam ju bd co bd, raz, ow da-
wn myl doprowadzi do skutku, i ozdobie prace moje je-
go imieniem; a mimo rónych przeszkód i trudnoci, usku-
teczniam przecie mój zamiar.
Tak wytomaczywszy dedykacj, wypada mi teraz nie-
co powiedzie o samem dziele dla kogo jest napisane. i
A naprzód wyzna musz, e ja piszc, mam zawsze pe-
wny rodzaj czytelników przed oczyma, któremu szczegól-
niej prac moje przeznaczam. Wiadomo dla kogo bya Ka-
Strona 13
-
m
rolina^ dla kogo Krystyna^. Jana Kochanowskiego pisa-
am dla wszystkich Polek wszelkiego stanu i wieku; a naj-
lepiej lubi wystawia go sobie jak bdzie czytanym go-
no, po rozdziale, w kóku rodzinnem, bd w wieczór zi-
mowy, bd w poobiedzie letnie, w owych domach, gdzie
to Matki otoczone dorosem! i dorastajcemi córkami, tru-
dni si same ich wychowaniem. Moe wród tego czytania
nadej Ojciec, brat starszy, wytomaczyc, wyjani rzecz
nie jedne, dopeni opuszczenie, sprostowa bd. Bo —
cho sumiennie powiedzie mog, e nad tem dzieem szcze-
rze pracowaam, e tak w texcie jak w przypisach zebraam
wszelkie wiadomoci jakie si pomieci day, jakie mia- i
am pod rk: przecie pewna jestem, e nasi uczeni gdy-
by je wzili do przejrzenia, mieliby co przygani — Ale je
li mam prawd wyzna, nie od nich najwikszych nagan
si spodziewam; prawdziwi uczeni s wyrozumiali; jeli
wic czyta zechc to dzieko, bd pamitali o tem kto
je pisa, i gdzie je pisa? wybacz przeto, poprawi nawet;
od innego to rodzaju czytelników oczekuj sroszej kryty-
ki; oto od tych, którzy w ksikach szukaj jedynie zaba-
wy, mocnego zaintrygowania, zajcia si; u których za nic
dzieo, które si nie da przeczyta jednym tchem: „Sdzili-
my e to romans a przynajmniej powie historyczna —
powiedz — a tu rozprawy, opowiadania jedne dusze od
drugich, w zapytania odpowiedzi... Intrygi
lekcje nawet i
mioci saba iskierka, a rozwizanie wiado-
ledwie cie,
mo kademu co cho najkrótsz biografj Jana Kochano-
wskiego przeczyta." — Takich to czytelników chciaabym
Strona 14
—
~
IV
t par sów uprzedzi, i prosie eby dali pokój tej ksi-
ce.— Ja w niej— prócz zwyczajnych widoków moralnoci
miaam na gównym celu obznajmienie cokolwiek naszych
Polek z rzeczami ojczystemi, o których one zwykle bardzo
nawiasowe maj wyobraenie, a przeto lekce je wa;
chciaam i wskaza róda, niektóre gdzie czerpa tych
wiadomoci mog; chciaam dowie, e kiedy ja, pó ro-
ku sobie tylko obrawszy z dziejów naszych, nagromadzi
potrafiam prawie nadto ustpów, nie musi by nasza hi-
storja uboga; iwarto si ni zaj, pozna j dokadnie;
warto w niej szuka pomysów^, treci do pism wierszem i
proz, które teraz tak obficie z pod pióra naszych mo-
dych Autorek wychodz. — Lecz takie majc widoki mu-
siaam koniecznie by czsto powan w obrazach moich
musiaam intryg, mio
w drugim postawi rzdzie, a
nauk w pierwszym, nie mogam by cigle zabawn. —
Wreszcie nie po raz pierwszy da Bóg nie po raz ostatni
i
to owiadczam dowodz: Moim celem w tak niezmczonem
i
pisaniu, nie jest zabawa ale — uyteczno.—
Pisaam w Pari/u d. 4 Grudnia 1841.
Strona 15
JAN KOCHANOWSKI
ROZDZIA I.
Ale poczwszy od stworzeaia wiata,
A po te nasze ostateczne lata,
Ledwie par kilka w dziejach opisano.
Które za prawe przyjacioly miano.
Jan Kochanowski Ksiga I. pie^ 2S.
Byo to tysic piset oradziesiiit czwartego roku, w dru-
gi pitek po Wielkanocy; czas by nadzwyczaj pikny. Jak
omyk, czy popiechem natury, od samych \\'it wia ciepy
wietrzyk. Soce dogrzewao, trawniki si zazieleniy, niektó-
re kwiatki pokazywa si zaczy, nawet kilka drzew atwo-
wiernych listki pucio. Korzystajc z tej wczesnej, a przeto
tern milszej wiosny, Jan Kochanowski siedzia sobie wicej
ni od godziny, w obszernym, acz jeszcze bez cienia ogrodzie^
i duma. Z pogody wysokiego czoa, z jasnoci agodnej
twarzy, umiechu, który i z pod gstego wsa wyziera,
z
z wyrazu ciemnych oczów raz wkoo siebie raz w Niebo ,
wdzicznie patrzcych, wida byo lube jakie dumanie.
I ktoby zgad? ale czegó wybaczy nie trzeba poboae-
mu i serdecznemu poecie! oto matka nia si mu tej nocy.
Jan Kocbanowski. l
Strona 16
Dwadziecia pi lat mino od dnia, w którym cnót pe-
na Anna z Biaaczewskich Kochanowska, zasna w Bogu, a
zwoki jj zoone zostay obok ma
w Zwoleskini kociele;
przecie, ani syn o niej, ani ona nie zajiomniaa o synu. On
modli si codzie za jej dusze, pamita na jej sowa; ona
ukazywaa si mu niekiedy przez sen, to w taki sposób, i i
ocknwszy si, sam nie wiedzia, czy we nie czy na prawd ja
widzia? a zawsze jej zjawienie sic mia za dobrodziejstwo; je-
eli si trafio w dniach trwogi lub smutku, uspokojenie mu
przynosia; jeeli w dniach pomylnych i bogich, zwiastowa-
a mu now pocieclie.
W tej chwili szczliwy Kochanowski chyba radoci
móg si spodziewa, wanie duma, zkd jaka to rado
i i
bdzie?
Polska — rozcigajca od morza do morza posiadoci
potna, grona obcym, zaczynajca zno-
swoje, niepodlega,
wu by rzdna u siebie, cieszya si od omiu lat jednym z naj-
wikszych królów, Stefanem liatorym, królow Polk;
brzmiaa odgosem spenionych ju zwyciztw i poprawy, wrza-
a chci nowych; chlubia si nieprzeliczonym pocztem zna-
komitych synów, na których czele sta Jan Zamojski; janiaa
zotym wiekiem jzyka i nauk. —W
miym acz skromnym
Czarnolesie, wszystko równie do pana swego si miao —
Wioska, gniazdo dziedzictwo ojczyste, pena rodzinnych!
i
modocianych wspomnie, zamieszkaa szczliwszym ni gdzie
indziej kmieciem; dom dostatni i wygodny wasn jego rk%
stawiany; gospodarstwo dobrze urzdzone, sad pola obiecu- i
jce, ssiedztwo liczne, pokrewne zgodne; a gdy bli('j jesz-
i
cze siebie, bliej serca spojrza, jaki miy widok Avpada mu
pod oczy? ona, zacna Hanna Dorota l^dlodowska, moda
jeszcze pikna, nadziej siódmego dziecicia powana, sie-
i
dziaa o kilka kroków z najstarsz córk, ho, czarnook,
Strona 17
—
Ew%; lat siedemnacie igrao na okrgych i rumianych po-
liczkach dziewczcia, i na koralowych jej ustach, lat siedmna-
cie objawiaa wyksztacona i bogata kibi obie z matka ;
przdy na wycigi len mikki i wóknisty, a oywiona i we-
soa ich rozmowa tumia wartkich koowrotków brzczenie.
U nóg ich troje dziewczt od lat siedmiu do trzynastu, Do-
rota,Marychna i Hanna, wszystkie czerstwe i udatne, siedzia-
y nachylone nad przetakiem cukrowego grochu, z którego
wyrzucay nikczemne i usche ziarka; mimo gstych artów
i gonego czsto miechu pracoway pilnie; musiay sic pie-
szy, jutro ze witem miano sadzi groch w ogrodzie; bya je-
dna grz^dka dla nich przeznaczona, i ju im zawczasu chru-
piay i smaków ay zielone a sodkie strczki. —
Nieco dalej,
pod ciennikiem chrócianym, którego chmielowa zasona jesz-
cze nie urosa, krya si druga z kolei córka Kochanowskiego;
pobona, jak j —
zwano Ludwina. Odzie jej czarna i faldzista
dusza od powszechnie uywanej, moga bya ukry nawet j
przed wzrokiem ojca; ale wiecia zdaleka nadobn bladoci
i witym pokojem twarz jój, byskay dwie biae rczki nawle-
kajce starannie róace z klekoczki; sycha byo lekki szmer
odmawianych pógosem pacierzy. Nareszcie, na dziel- ce
cej miejsce posady druyny od obszernego dworu, w^ród mo-
dziuchnej trawy i kryjcych si w niej fijoków, biegao pie-
wajc dzieci, a raczej anioek. Koszulka z krez jak nieg
biaa nie bya bielsza od ciaka, ciemno bkitny letniczek b-
od oczów; ani krzyyk zoty, co na piersiach wisia,
kitniejszy
wicej zoty od wosków krconych.
To te jakkolwiek Kochanowski oblicza pilnie z lubo- i
ci obywatelskie i domowe skarby swoje, jakkolwiek spogl-
da z upodobanievQ na budzc si wiosn, na on
i na star-
sze córki, ku tej miej dziecinie zwraca si najczciej wzrok
jego, wlepia si w ni, i zdawao si, e
go oderwa od niej
I
Strona 18
nie moe. Nakoniec, patrzc tak dugo, wsta nagle i za-
woa z tryumfem , jak gdyby znalaz sowo trudnej zagadki:
,Tak! on jej nie zna, on dzi przyjedzie.*
— zapytaa ze miechem sama Kochanow-
,Kto? Kogo?
ska — Mu kochany — dodaa — jeli dumajc ju tak dawno
na tej tara awie, bawicie si cichaczem zot lutni wasz, jeli
ukadacie drug „Odpraw postów'' drug Helen uwolni
chcecie, powiedzcie i nam, ubawieray si przed innnemi.'
»Nie —odpowiedzia Kochanowski —
nie tworz ja w tej
chwili pieni adnych, ani si przenosz duchem w owe sa-
wne starej Grecii wieki, ic cigam sawy, ni muzy; o yjce,
speni si da Pan Bóg marze-
o serdcczniejsze rzeczy tu idzie;
bdzie stokro lepsz od zabawy.
nia moje, a wasza uciecha
"Wszak mówiem ci Hanno, wstawszy rano o moim nie od
, :
pocztku dnia szeptao we mnie co miego podanego ci
: ,
si zdarzy; lecz niewedziaem co? teraz wyrany gos za-
brzmia mi w duszy: j,Jakób dzi przyjedzie! kochany nasz
Podkoniuszy."
,Daj Panie Boe! odrzeka Kochanowska —I nie byoby
wcale nic dziwnego w przyjedzie Pana brata; spodziewamy
si go w tych czasach. Ju to blizko i>ie lat jak do nas nie
wojn Mo8kieAVsk: a kiedy pisa na Bo-
zajrza, jeszcze przed
e narodzenie, wyjedajc do Carogrodu, zapewnia, e b-
dzie z powrotem koo Wielkanocy; i co bd
tej wiosny bd
do Czarnolasu zjedzie. Mam nadziej w opiece Matki Boskiej,
i si mu zego nie sao
nic w tej dalekiej drodze, a wiosn
te ju mamy pikn.*
i
,1 on mojej szczebiotki, mego sowiczka wcale nie wi-
dzia — mówi dalej Kochanowski patrzc znowu na dziecin.
Nowa rado, któr ukochana matka zwiastowaa mi dzi zja-
wieniem si swojem, nie moe by inna: Przyjacielowi Orszul-
k poka."
Strona 19
Kiedy to mówi, dziecina bawica si na ce rzucia zbie-
rane starannie trawki i kwiaty, i co tchu przybiega; a patrzce
ojcu i matce w oczy, pytaa: » Woacie mnie; czy jest co na wa-
sze usugi?"
aNie, pieszczoto moja — odpowiedzia ojciec biorc j. na
rce i przytulajc mocno do siebie — powiedz mi,
nic; ale ty,
co z górnych krain niedawno na moje szczcie zesana, z anio-
ami w czstych rozmowach by musisz, powiedz: Przyjedzie
dzi ten, co go widzie pragn? "^
Z fijoków, które dziewczynka rwaa i rzucia na ce, je-
den zaczepi si za bramowanie letniczka; dostrzega go, wzi-
a, a zamiast odpowiedzi rwc ostronie po listku jak to —
u starszych sióstr zapewne nieraz widziaa mówia z kolei —
przechylajc liczn gówk i patrzc na ojca : »Nie przyje-
dzie — przyjedzie, j, Wanie ostatni listek urwa miaa wy- i
padao pomylne sowo: „Przyjedzie" kiedy szczekanie psów,
stpanie koni day si sysze, i wnet skrzypny cikie wro-
ta od ogrodzonego podwórca, bdcego po drugiej poudnio-
wej i zajezdnej stronie domu.
aKto cudzy przyjecha* zawoa Kochanowski — dziewe-
czki! pobiey obaczy kto taki?"
niech jedna z was
Na si porway. Ewa
ten rozkaz wszystkie dziewczta
rzucia wrzeciono, mao dbajc na to przdz zerwaa; trzy e
modsze przeskoczyy przetak i wysypaa si poowa grochu;
Ludwina tylko na odgos przybycia obcych osób skrya si
gbiej pod ciennik, a Orszulka jak gdyby bojc si utraty
miejsca swojego, obja szyj ojca rczkami, patrzc jednak
pilnie wraz z nim w stron, gdzie siostry pobiegy.
sTo nikt" — woaa zdaleka a smutnie, Ewa wracajc z wol-
na i ledwo co wyjrzawszy za dom.
—
sJak to nikt? zapyta ojciec —kiedym przecie sam sy-
sza."
Strona 20
. —
,To nikt, to Pan Franciszek. Oto idzie.'
Ipokaza si modzieniec moe dwudziestoletni, rosy,
gruby, rumiany, z wielkierai wytrzeszczonemi oczyma, który
szed zwolna, jak gdyby mia cztery razy tyle wieku. Suknia
jegocaa futrem podszyta z kosztownego bya axamitu, ale
dobrze powalana przodu I nieco obdarta w okoo, szabla wle-
z
ka si za nim gdyby poyczana, a pas, którego jak Avida,
ba si cisn, zapewne przez wzgljjd dla ju szanownego
brzuszka, spada mu chcia, tak, e go co chwila musia po-
prawia; wosy jasne dosy rzadkie byy roztargane, i gdzie
niegdzie pierz z nich w^yglda; zupenie jak u czowieka co
dopiero wsta z pocieli: buk chleba trzyma pod ramieniem,
która ofiarowa Ewie mówic pomau: „Uday si dzi zemy
naszej starej Jagience i przywo wam najwiksz, cieplusie-
k: fraszka zemy. jak si nazywa.
. . .
aWilickie" dopowiedziaa dzieweczka kaniajc si z u-
miechem.
„Tak AVilickie zawsze zapominam gow coraz mam
; ;
—
sabsz" doda bijc si w czoo.
»A czemu dzi tak póno av odwiedziny? Panie Franci-
szku —
zapytaa uprzejmie Kochanowska, skoro usiad go
ifa awie wedle gospodarza, i pozdrowi go ciskajc mu nogi
czemu nie na obiad?"
.Okrutnie póno jadacie, pani Stryjenko odpowiedzia —
a ja tak dugo adnem prawem Avytrzyma nie mog, natych-
miast omdlewam." I przyciska j odek, jak gdybyrk
mu si sabo robio.
, Jeelicie ju dawno po obiedzie, moebycie co przeksili?
8p}'taa si znowu —
mamy jeszcze placków i koaczy wielka-
nocnych ask Pana Boga."
.Przeksi jak przeksi — chyba kromk chleba i sera
krajank, albo kawa piernika — wymienite wasze sery i picr-