Zwierzchowski Piotr - Sendilkelm
Szczegóły |
Tytuł |
Zwierzchowski Piotr - Sendilkelm |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zwierzchowski Piotr - Sendilkelm PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Zwierzchowski Piotr - Sendilkelm PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Zwierzchowski Piotr - Sendilkelm - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
P IOTR Z WIERZCHOWSKI
S ENDILKELM
Strona 2
Warszawa 2003
Strona 3
´
SPIS TRESCI
´
SPIS TRESCI. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
Zamiast wst˛epu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
1 Sendilkelm . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
2 Mekch . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47
3 Bisenna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89
4 Bóg bogów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 215
5 Labirynt . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 226
6 ´
Anielica Smierci. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 238
7 Mgłatuluj . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 253
3
Strona 4
8 Agni . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 271
9 Koniec na poczatku
˛ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 282
10 Kamienna Łza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 294
11 Trzy kobiety . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 311
12 Ryba w przestworzach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 343
13 Timaje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 382
14 Smokolitowa zbroja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 424
15 Wieczór Siedmiu Opowie´sci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 463
16 Magia i czaria. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 538
17 Timajskie skrzydła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 567
18 Prottonium . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 609
19 Piana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 634
20 Kryształowe oczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 710
21 Jaki´s człowiek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 758
22 ´
Smier´ c przed z˙ yciem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 811
Epilog. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 856
Strona 5
Słownik . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 859
5
Strona 6
Dla mojej z˙ ony Hani
Nie tylko dlatego, z˙ e jest najwspanialsza˛ ze wszystkich z˙ on
we wszystkich s´wiatach.
Równie˙z dlatego, z˙ e nie miała nic przeciwko temu,
bym sp˛edził tysiace
˛ godzin na prowadzeniu dialogu
z nieistniejacymi
˛ w naszym s´wiecie postaciami.
Chc˛e równie˙z wyrazi´c podzi˛ekowanie
niezliczonym pokoleniom istot z˙ ywych, b˛edacych
˛
moimi przodkami, za to, z˙ e chciały posiada´c
i wychowa´c potomstwo, zamiast z˙ y´c sobie spokojnie i bez napi˛ec´ .
Strona 7
Zamiast wst˛epu
Zanim zaczniesz czyta´c t˛e ksia˙ ˛ c´ wiczenie.
˛zk˛e, zrób nast˛epujace
Połó˙z na stole siedemna´scie przedmiotów, ale ró˙znych, a nie siedemna´scie spinaczy albo iden-
tycznych ły˙zeczek. Zamknij oczy i wylicz z pami˛eci rzeczy zgromadzone na stole.
Je˙zeli sztuka ta Ci si˛e nie udała, bo co´s pominałe´
˛ s lub pomyliłe´s, a wszystkie rzeczy le˙za˛ na
stole tak, jak je poło˙zyłe´s, to wszystko w porzadku
˛ — jeste´s normalnym człowiekiem w normalnym
s´wiecie.
Je˙zeli ze stołu znikn˛eły te rzeczy, których nie udało Ci si˛e przypomnie´c, to by´c mo˙ze jest w Tobie
jaka´s odrobina pierwotnej magii (albo kto´s jeszcze był w pokoju).
7
Strona 8
Je˙zeli natomiast w trakcie wyliczania wymieniłe´s przedmioty, których tam nie było, a które
pojawiły si˛e na stole po otwarciu oczu, to znaczy, z˙ e Twoja odrobina magii połaczyła
˛ si˛e z odrobina˛
pierwotnej czarii.
I wreszcie, je˙zeli po otwarciu oczu na stole pojawiły si˛e rzeczy, których nie było, ale i których
w jakim´s nagłym natchnieniu nie wymieniłe´s, a w dodatku rzeczy te przygladały
˛ si˛e Tobie — nie
czytaj tej ksia˙
˛zki (jest zbyt gruba), tylko uciekaj, póki jeszcze mo˙zesz.
Pozdrowienia. . . i, jak mówi mistrz Karcen, miej oczy otwarte, najlepiej swoje!
Twój (dopóki b˛edziesz czyta´c t˛e ksia˙
˛zk˛e) Autor
Strona 9
1
Sendilkelm
Niechaj ławice waszych my´sli przemierzaja˛ morze ignorancji, by poda˙
˛za´c szlakiem smukłego
korabia mej madro´
˛ sci! Nad jego pokładem — z˙ agiel mego do´swiadczenia. Jego st˛epka˛ — moje po-
s´wi˛ecenie! I drogi nie zmyl˛e w´sród gwiazd, wszak sam zawiesiłem je siła˛ swego geniuszu, by na
wieczno´sc´ wskazywały drog˛e do krainy doskonało´sci.
(z przemowy Karcena do uczniów przed inicjacja˛ pierwszego stopnia)
9
Strona 10
Chóralne porykiwania przeciskały si˛e przez szczeliny wiekowych, bez watpienia
˛ wymagajacych
˛
ju˙z remontu wrót i dudniły po s´cianach waskiego
˛ korytarza. Kł˛ebiacy
˛ si˛e tu odór ci˛eły zamaszy-
ste kroki wojownika w czarnym, skórzanym płaszczu ze srebrnymi okuciami. Naramienniki jego
okrycia, okucia butów i klamr˛e pasa zdobił ten sam herb z motywem kolcow˛ez˙ a połykajacego
˛ pióro
burzolota. Nie miał przy sobie z˙ adnej broni.
Dochodzace ˛ obraz s´miertelnych ran
˛ spod stóp bulgoty malowały w jego głowie przera˙zajacy
zadanych pi˛eknie zadartym noskom zupełnie nowych sandałów. „To kolejna rzecz, za która˛ b˛eda˛
musieli mi zapłaci´c” — pomy´slał i nie bez przyjemno´sci wyobraził sobie, jak ociekajace
˛ obrzy-
dliwym s´luzem sandały z mla´sni˛eciem laduj
˛ a˛ na ulubionym biurku mistrza Karcena. Gdyby nie
zatykajacy
˛ smród, z pewno´scia˛ mruczałby teraz pod nosem jakie´s brzydkie wyrazy, jak to zwykł
czyni´c dla dodania sobie odwagi przed walka.˛ Tym razem jednak zadbano, by nawet tego musiał
sobie odmówi´c.
Dobrnał
˛ do wylotu korytarza i idealnie wycelowanym kopniakiem wywa˙zył wrota. Z ukontento-
waniem zauwa˙zył, z˙ e połowa zardzewiałych zawiasów wypadła z muru, a zwisajace
˛ sm˛etnie skrzy-
dła sprawiaja˛ wra˙zenie stratowanych przez s´redniej wielko´sci taran bojowy, a nie wojownika o zu-
pełnie przeci˛etnym wzro´scie.
— Sen-dil-ken! Sen-dil-ken! Sen-dil-ken! — skandował tłum.
10
Strona 11
— Nazywam si˛e Sendilkelm!!! — krzyknał
˛ wojownik. — Mogliby´scie w ko´ncu zapami˛eta´c —
dodał ciszej, bo i tak nikt go nie słuchał.
Arena, tradycyjnie pokryta warstwa˛ czerwonego pyłu (ze wzgl˛edu na efektowne obłoki, jakie
wzbijały padajace
˛ ciała), otoczona była szesnastoma pi˛etrami balkonów, z których ka˙zdy wyszedł
spod r˛eki innego, cudownie oryginalnego i niewatpliwie
˛ chorego umysłowo artysty.
— Bad´
˛ z pozdrowiony wielki. . . i no. . . tego. . . bardzo dzielny Sendilkenie — zaskrzeczał głos
zasuszonego wiekiem s˛edziego, zwisajacego
˛ w opancerzonym koszu nad s´rodkiem areny. — Zanim
zaczniesz dzisiejsza˛ walk˛e, pami˛etaj, z˙ e po raz sto dwudziesty piaty
˛ bronisz swego tytułu. . . i no. . .
tego. . . honoru, a twoim znamienitym przeciwnikiem b˛edzie, jak zwykle, zawodnik wybrany przez
naszego ukochanego mistrza turnieju. Przystap
˛ zatem młodzie´ncze do losowania broni i walcz. . .
no. . . znaczy. . . jak ju˙z co´s wylosujesz, to zacznie si˛e walka.
* * *
Od wieków borykano si˛e z problemem znacznych rozbie˙zno´sci w mo˙zliwo´sciach fizycznych
poszczególnych zawodników. Zbyt szybka eliminacja którego´s z nich, a co za tym idzie, zbyt krótka
walka, bynajmniej nie satysfakcjonowały widowni. Pomysł dawania silniejszemu przeciwnikowi
gorszej broni, a słabszemu grubszego pancerza i ziół pobudzajacych,
˛ okazał si˛e niewystarczajacy.
˛
11
Strona 12
Co gorsza, nie mo˙zna było porzadnie
˛ zarobi´c na zakładach, bo i tak ka˙zdy wiedział, kto wygra. Po
wielu latach doskonalenia systemu turniejowego, król oraz Konwent Wielkich i Wi˛ekszych Magów
ustanowili ostateczne i niepodwa˙zalne zasady.
Jeden z zawodników musiał by´c magicznym mira˙zem i nikt, z wyjatkiem
˛ s˛edziego, nie mógł
wiedzie´c, który. Na dyskrecj˛e s˛edziego mo˙zna było liczy´c, a to z tego wzgl˛edu, z˙ e na czas walki on
równie˙z stawał si˛e magicznym mira˙zem jednego z losowo wybranych magów, zamkni˛etych w tym
´ atyni
samym czasie w wie˙zy pilnie strze˙zonej przez bardzo urodziwe nowicjuszki Swi ˛ Wielkiego
Nimfatu. Ustalono równie˙z zasady losowania broni przez wojowników: mieli ciagn
˛ a´˛c za sznurki
przewleczone przez wielki, zwisajacy
˛ pod koszem s˛edziego pier´scie´n i przywiazane
˛ do mniej lub
bardziej przydatnych w walce przedmiotów, ukrytych w wielkiej skrzyni. Zebrani, widzac
˛ z góry
jej zawarto´sc´ , mogli robi´c zakłady, kto wylosuje miecz, a kto, na przykład, mocno zu˙zyta˛ tar˛e do
bielizny.
Sendilkelm podszedł do wiazki
˛ kolorowych sznurków i przygladał
˛ si˛e im spokojnie.
— We´z z˙ ółty! — krzyknał
˛ kto´s z widowni.
— Nieee! We´z niebieski! Niebieski! To magowy miecz! — podpowiedział kto´s inny.
12
Strona 13
— Czerwony! Kszatoraczny! Niebieski! Gilionowy! Czarny! Fitoriowy! Nie bierz z˙ adnego! —
teraz ju˙z wszyscy naigrywali si˛e z wojownika, był to zreszta˛ przewidziany w kodeksie zawodów
przywilej publiczno´sci i powód wysokich cen biletów w najni˙zszych pi˛etrach widowni.
W ko´ncu wybrał szary i kszatoraczny, a po chwili z niedowierzaniem spojrzał na dwie małe,
blaszane tarcze, podane mu przez pryszczatego giermka.
— Oto twój wybór, panie — powiedział młodzik i co sił w krzywych nogach uciekł w kierunku
bocznego wyj´scia.
— A zatem rytuałowi stało si˛e zado´sc´ . . . no. . . tego. . . Sendilkenie. Poznaj swego przeciwni-
ka — wyskrzeczał s˛edzia.
Sendilkelm, pewny, i˙z nie on w tej walce jest magicznym mira˙zem, wiedział, z˙ e rywal mo˙ze
pojawi´c si˛e w ka˙zdych z dziesiatków
˛ podwoi otaczajacych
˛ aren˛e. Stanał
˛ wi˛ec po´srodku i powoli
zaczał
˛ si˛e obraca´c. Pomimo tej przebiegło´sci, przeciwnik zdołał go zaskoczy´c. Głuchy pomruk zza
pleców, a w chwil˛e potem jego wyglad
˛ u´swiadomiły Sendilkelmowi, z˙ e oto jest niczym ta kura
zamkni˛eta w ciasnym kurniku sam na sam z wygłodzonym lisem.
— Tym razem kto´s naprawd˛e si˛e postarał — szepnał,
˛ wlepiajac
˛ wzrok w ogromny, pozłacany
miecz i wyszczerbiony, zardzewiały topór rywala.
13
Strona 14
W centrum czerwonego kr˛egu, naprzeciw m˛ez˙ czyzny kurczowo s´ciskajacego
˛ powykrzywiane
tarcze, stało dwukrotnie wy˙zsze monstrum. Kanciaste, ciemnobrazowe
˛ cielsko, obro´sni˛ete niewia-
rygodna˛ ilo´scia˛ w˛ez´ lastych mi˛es´ni, było z˙ ywa˛ ilustracja˛ popularnej ostatnio w Atrim tezy o ewolucji
człowieka ze zwierz˛ecia. Si˛egajace
˛ kolan r˛ece, pancerne ko´sci płaskiego czoła i małe oczy błyskaja-
˛
ce niczym s´lepia demona na dnie studni, wszystko to sprawiło, z˙ e Sendilkelm goraczkowo
˛ próbował
przypomnie´c sobie imi˛e jakiego´s boga, którego ostatnio nie obraził.
— Azali walczy´c b˛edziem i ognie woli swej podsyca´c, kunszt swój na prób˛e wystawia´c, or˛ez˙ a
dobywa´c, krew luba˛ przelewa´c, czy te˙z trwa´c w uwielbieniu dla tej chwili, co przed walka˛ z˙ ycie
nasze bogom w opiek˛e poleca — zaintonowało s´piewnym głosem monstrum.
— Ze˙ cooo?! Bogowie?! — Sendilkelm był zaskoczony. Patrzac ˛ na potwora, spodziewał si˛e
usłysze´c jedynie nieartykułowane ryki.
— Zatem˙zto˙zto´c! Bogom swe z˙ ycie w opiek˛e pole´c, gdy˙z stracisz je, niezgo´cto´zle, niechybnie.
Czy szybka˛ za´s i błoga˛ twa s´mier´c b˛edzie, czy te˙z uciechy cierpieniem swym gawiedzi dostarczysz,
wyborem twym pozostaje!
— Po˙zycz mi tego miecza, a pr˛edko swych bogów zobaczysz!
14
Strona 15
— Walczy´c przystoi wojownikowi, walko´stomocna´c, nie baczac,
˛ jaka˛ bro´n mu dano, jeno z˙ arem
swego serca i siła˛ ciała przeciwnika swego pokona´c, a walk˛e pi˛ekna,˛ dobropatrzna´
˛c, uczyni´c, by
´
było co w pie´sniach opiewa´c. Spiewograli´
cwieczno´sci!
— Jeste´s jakim´s minstrelem, czy te˙z, memlac
˛ ozorem, chcesz swój koniec o tych par˛e chwil
odwlec?! — odkrzyknał
˛ mały wojownik i rozpoczał
˛ zataczanie kr˛egu wokół bestii.
˛ wszystkie mi˛es´nie, zwa˙zył w dłoniach or˛ez˙ i jał
Olbrzym z trzaskiem napiał ˛ wymachiwa´c nim ze
s´wistem. R˛ece poruszały si˛e coraz szybciej i ju˙z po chwili przekroczyły pr˛edko´sc´ skrzydeł podnie-
conej wa˙zki, a wokół cielska utworzyły szczelna˛ zasłon˛e z brz˛eczacej
˛ stali. Sendilkelm, by unikna´
˛c
posiekania na gulasz, padał, odskakiwał, robił podwójne salta i turlał si˛e we wszystkie strony. W ko´n-
cu, po wyjatkowo
˛ bolesnym padzie, zerwał si˛e na nogi i z wrzaskiem runał
˛ w kierunku wyj´scia.
— Nie uciekniesz, nie ukryjesz swego tchórzliwego serca. Smrodosromo´ctwoja´c! Nie zagrze-
biesz si˛e w swoje odchody w jakiej´s czarnej norze, bo zaraz wytn˛e ci serce i po˙zr˛e na chwał˛e mego
zwyci˛estwa! — triumfował olbrzym.
Sendilkelm odwrócił si˛e gwałtownie, szybko ocenił odległo´sc´ dzielac
˛ a˛ go od szar˙zujacego
˛ prze-
˛ obydwie tarcze w sam s´rodek wirujacej,
ciwnika i cisnał ˛ stalowej zasłony. Pierwsza odbiła si˛e ze
s´wistem i szerokim łukiem poleciała w kierunku najni˙zszych balkonów, wydobywajac
˛ z publiczno-
s´ci pomruk grozy. Druga, trafiona lawina˛ uderze´n miecza i topora, rozprysła si˛e na tysiace
˛ ostrych
15
Strona 16
kawałków, które naszpikowały ciało olbrzyma niczym strzały kukł˛e c´ wiczebna˛ dla kuszników. Sen-
dilkelm, trafiony jedynie trzema odpryskami, z niedowierzaniem patrzył na osuwajacego
˛ si˛e w czer-
wony pył przedpotopowego je˙za.
— Zwyci˛ez˙ yłem! Wielko´crado´sc´ ! — olbrzym wyra´znie tracił s´wiadomo´sc´ .
— Skoro tak uwa˙zasz — mruknał
˛ Sendilkelm i ruszył w kierunku wyj´scia. — A jednak Karcen
podsunał
˛ mi magiczna˛ bro´n. . . Mógł przynajmniej wspomnie´c, z˙ e zajmuja˛ si˛e teraz z kumplami
produkcja˛ s´mierciono´snych pokrywek. Zanim zasiad˛
˛ e do stołu, musz˛e o tym pomy´sle´c. . .
Tłum z rado´sci rzucał na aren˛e resztki jedzenia. Zwyci˛ezca zaplatał
˛ si˛e w pół mendla obła-
piajacych
˛ go karłów w kolorowych, prze´smiewczych imitacjach zbroi, wi˛ec co chwil˛e zbyt gło´sne
bekni˛ecie wła´snie rozdeptanej paskudy wzmagało rado´sc´ publiki.
Nienawidził tych błaze´nstw, musiał si˛e jednak liczy´c z regulaminem walk, który chronił prawa
zło´sliwych istot. Sendilkelm podejrzewał nawet, z˙ e dla magów stanowiły one najbarwniejszy akcent
całego turnieju. Taka postawa była wyra´znie w ich stylu.
Schodzac
˛ z areny, katem
˛ oka spojrzał na nieruchome ju˙z cielsko olbrzyma, taszczone w kierunku
najwi˛ekszych wrót przez kilka postaci w czerwonych strojach i na ciagn
˛ ac˛ a˛ si˛e za nimi brazow
˛ a˛
posok˛e. Był to widok szczególny, gdy˙z magiczny mira˙z przeciwnika powinien był znikna´
˛c w chwil˛e
16
Strona 17
po odniesionej pora˙zce. Wynoszono jedynie zawodników prawdziwych, z krwi i ko´sci. Sendilkelma
przeszył wzdłu˙z kr˛egosłupa niemiły dreszcz.
— Kto´s tu b˛edzie musiał udzieli´c mi kilku wyja´snie´n — mruknał
˛ i wszedł w cuchnacy
˛ mrok
korytarza.
* * *
´
Swiatła było niewiele, lecz to nie wyja´sniało, dlaczego Sendilkelm nie mógł dostrzec własnych
stóp. Schylił si˛e, by dotkna´
˛c coraz mniej widzialna˛ nog˛e, lecz wówczas r˛eka zamigotała i znikła.
W ostatniej chwili zauwa˙zył tylko, z˙ e jego tułów robi si˛e przezroczysty, chciał krzykna´
˛c, lecz głowa
rozpłyn˛eła si˛e.
Trudno opisa´c, co czuje człowiek, gdy nagle i bez z˙ adnego powodu znika jego ciało. Sendil-
kelm te˙z pó´zniej nie potrafił tego opowiedzie´c. Nie był nawet w stanie okre´sli´c, czy to, co zobaczył
i usłyszał, było rajem, czy te˙z mo˙ze piekłem, o których tak ch˛etnie rozprawiaja˛ kapłani.
Pozbawiona ciała s´wiadomo´sc´ rozszerza si˛e w czasie, przestrzeni i kilku przyległych wymiarach
od czasu niezale˙znych. Stad
˛ nieprzyjemne uczucie ciasnoty po powrocie do materialnej powłoki.
Wielcy magowie od wieków s´wiadomie dematerializowali swe ciała, twierdzac,
˛ z˙ e wzmaga to ich
moc jasnowidzenia i jasnosłyszenia. Jednak ci bardziej zorientowani w temacie wiedzieli, i˙z najwa˙z-
17
Strona 18
niejsza˛ zaleta˛ tego stanu jest, odczuwalny tu˙z po powrocie do ciała, przyjemny szum w głowie, jak po
wypiciu kilku kufli piwa. Dla niewtajemniczonych, co za tym idzie, łatwowiernych władców, ksia-
˛
z˙ at,
˛ bogatych kupców i innych chlebodawców, dematerializacja zatrudnionego maga była zawsze
dowodem jego nieograniczonej mocy. Za´s dla magów, znudzonych ciagłym
˛ wzrostem wymaga´n,
ucieczka w niematerialny s´wiat była cz˛esto jedyna˛ mo˙zliwo´scia˛ dłu˙zszego odpoczynku, okupionego
pó´zniej jedynie kilkudniowym kacem. Niektórzy bywalcy Oceanu Bezcielesno´sci pami˛etali niewy-
ra´znie wrota do krainy bogów, lecz z˙ adnemu z nich nie udało si˛e do nich zbli˙zy´c. Ci, którzy starali
si˛e tego dokona´c, po powrocie popadali w długotrwałe zdziecinnienie lub całkowicie tracili pami˛ec´ .
Oczywi´scie nikt do ko´nca nie wiedział, jakie korzy´sci z tych podró˙zy czerpia˛ tacy mistrzowie,
jak Karcen. Snucie domysłów było bezcelowe.
Nie istniały te˙z z˙ adne sposoby, by zmusi´c Karcena do prawdziwych wyja´snie´n, a te, które skła-
dał, tylko motały zwoje mózgowe pytajacych.
˛
Sendilkelm jeszcze nie opanował umiej˛etno´sci poruszania si˛e w stanie bezcielesnym. Przyjem-
ne uczucie macił
˛ narastajacy
˛ niepokój. Rozciaganie
˛ i stałe nabieranie pr˛edko´sci, nieukierunkowanej
˛ błogo´sc´ wzbudzały w umy´sle wojownika pod´swiadomy
w z˙ aden sposób, oraz wszechogarniajaca
l˛ek. Przyzwyczajony do materialnych punktów odniesienia, rozgladał
˛ si˛e we wszystkie strony, jed-
18
Strona 19
nak mógł to robi´c, posługujac
˛ si˛e jedynie mocno skołowanym umysłem, a nie, jak dotychczas, da-
jacym
˛ uczucie stabilno´sci s´wiata narzadem
˛ wzroku. Ponadto co chwil˛e odczuwał mu´sni˛ecie czego´s
ciepłego i wilgotnego, obserwujacego
˛ go zawsze jakby z tyłu, cho´c nie bardzo orientował si˛e, gdzie
jest tył.
Najpierw pojawiły si˛e w oddali dwa punkty. Nat˛ez˙ ył resztki sił s´wiadomo´sci i spróbował si˛e
do nich zbli˙zy´c. Punkty zmieniły si˛e w nad podziw pi˛ekne oczy. Poni˙zej rozchyliły si˛e pociagaj
˛ aco˛
wykrojone usta. . .
Nale˙zy przy tym doda´c, z˙ e wszelkie przekazy o nieprzyjemnym wygladzie
˛ ´
Anielicy Smierci sa˛
mocno przesadzone i krzywdzace.
˛ Rozpowszechniaja˛ je zazwyczaj kapłani, którym religia naka-
zuje celibat. W gruncie rzeczy, jest to bardzo sympatyczne dziewcz˛e, nie majace
˛ z˙ adnego poj˛ecia
o mrokach naszej doczesnej egzystencji. Wielu po s´mierci doznało przyjemnego rozczarowania. Nie
do´sc´ , z˙ e ta delikatna istota bezbł˛ednie odprowadzi ka˙zdego do sektora danej religii, to jeszcze po
drodze zabawi inteligentna˛ rozmowa.˛ Zdarza si˛e te˙z jednak, z˙ e niektórzy spotykaja˛ zupełnie inne jej
oblicze. . .
— Jeste´s bardzo pi˛ekna, o pani — stwierdził Sendilkelm.
— Gdyby´s natomiast mógł zobaczy´c siebie w tym wymiarze, zrozumiałby´s panie, czemu nie
mog˛e odpowiedzie´c ci równie miłym komplementem.
19
Strona 20
— Hm. . . niezupełnie rozumiem, co si˛e stało. . . Jakby to powiedzie´c. . . nagle. . . hm. . . znikna-
˛
łem.
— Tylko prosz˛e mi tu nie opowiada´c, z˙ e to przypadek — odparł słodko-gorzki głos, kuszacy
˛
i gro´zny jak portowa wódka. — Mo˙zesz by´c pewien, panie, z˙ e słyszałam to a˙z nazbyt cz˛esto. Wy,
magowie, magiczkowie, jeste´scie wszyscy tacy sami. Zawsze, gdy si˛e zjawiam, słysz˛e same wykr˛e-
ty. A ja chciałabym tylko porozmawia´c, zaproponowa´c mała˛ przechadzk˛e. . . Taki mały towarzyski
spacerek, tylko ty i ja. . . — tu uwodzicielsko mrugn˛eła okiem i przeciagn˛
˛ eła si˛e, gładzac
˛ dłonia˛
co atrakcyjniejsze wypukło´sci i wkl˛esło´sci swego ciała, które pojawiło si˛e nagle, pogł˛ebiajac
˛ stan
osłupienia Sendilkelma.
— Ja, to znaczy. . . Mylisz si˛e, pani. Jestem wojownikiem, wła´snie wygrałem turniej i nie mam
nic wspólnego z magia.˛ Chciałbym wróci´c, a tak w ogóle, jestem jeszcze młodym człowiekiem! —
krzykn˛eła s´wiadomo´sc´ Sendilkelma. To˙zsamo´sc´ zjawy nie pozostawiała złudze´n. — Zostaw mnie,
pani, prosz˛e. To na pewno sprawka tych błaznów, którzy organizowali turniej. Wszystko im si˛e
pomyliło. Po pierwsze, to tamten wielki barbarzy´nca powinien by´c magicznym mira˙zem. Ja jestem
realny, mog˛e nawet powiedzie´c, co jadłem dzisiaj na s´niadanie!
— O! Szmiadanie! Szmiadanie! Có˙z za bezczelno´sc´ ! Próbujesz wygłasza´c swoje s´mieszne ma-
giczne formułki?! Twoje szmiadanie nic tu nie da. Co prawda nie mog˛e ci˛e stad
˛ zabra´c siła,˛ ale
20