Wiśniewska Monika - Polska dziewczyna. W pogoni za angielskim snem

Szczegóły
Tytuł Wiśniewska Monika - Polska dziewczyna. W pogoni za angielskim snem
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Wiśniewska Monika - Polska dziewczyna. W pogoni za angielskim snem PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Wiśniewska Monika - Polska dziewczyna. W pogoni za angielskim snem PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Wiśniewska Monika - Polska dziewczyna. W pogoni za angielskim snem - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Polska Dziewczyna W Pogoni Za Angielskim Snem by Monika Wiśniewska Strona 3 Copyright © 2017 Monika Wiśniewska Wszelkie prawa zastrzeżone Żadna część tej książki nie może być powielana w jakiejkolwiek formie za pomocą jakichkolwiek elektronicznych lub mechanicznych środków, w tym systemów przechowywania i wyszukiwania informacji, bez pisemnej zgody autora, z wyjątkiem użycia krótkich cytatów w recenzji książki. Historie w tej książce odzwierciedlają wspomnienia autorki. Niektóre nazwy, miejsca i cechy identyfikacyjne zostały zmienione w celu ochrony prywatności osób przedstawionych. Dialogi zostały przytoczone z pamięci. Strona 4 WSPOMNIENIA Dla mojej Mamy, najbardziej kochającej i wspierającej przyjaciółki podczas tej 13-letniej podroży życia ku znalezieniu Prawdziwej Miłości. Strona 5 Spis treści Rozdział 1 — Umrzeć przed śmiercią Rozdział 2 — Skok wiary Rozdział 3 — Riwiera Francuska Rozdział 4 — Król Rozdział 5 — Zniknięcie Rozdział 6 — Teraz albo nigdy Rozdział 7 — Taksówka do nadziei Rozdział 8 — Witaj w Essex Rozdział 9 – Gra o przetrwanie Rozdział 10 — Więzienna cela Rozdział 11 — Anioł stróż Rozdział 12 — Rycerz w lśniącej zbroi Rozdział 13 — Na zawsze razem Rozdział 14 — Hiszpańska hacjenda Rozdział 15 — Różne planety Rozdział 16 — Inna polska dziewczyna? Rozdział 17 — Spotkamy się Ponownie Rozdział 18 — Pan prezydent Rozdział 19 — Adonis Rozdział 20 — Nie jedziemy na Ibizę Rozdział 21 — Lek przeciwbólowy Rozdział 22 — Barmanka Rozdział 23 — Grecka tragedia Rozdział 24 — Pomarańcze Rozdział 25 — Portugalskie tete-a-tete Rozdział 26 — Ukojenie Rozdział 27 — Siusiek Rozdział 28 — Taniec z przeznaczeniem Rozdział 29 — Przystanek Rozdział 30 — Przebłyski rzeczywistości Rozdział 31 — Miliony mil od siebie Rozdział 32 — Dwie strony monety Rozdział 33 — Duże uszy Strona 6 Rozdział 34 — Rozmowa o pracę Rozdział 35 — Cyganka Rozdział 36 — Miasto w ogniu Rozdział 37 — Bajka Rozdział 38 —Wiedeński urok Rozdział 39 — Angielska błogość Rozdział 40 — Zmierzch Rozdział 41 — Podróż w czasie Rozdział 42 — Dom nad jeziorem Rozdział 43 — Komar Rozdział 44 — Zaprzeczenie Rozdział 45 — Cypryjska nowina Rozdział 46 — Diagnoza Rozdział 47 — Pierniki Rozdział 48 — Życzenie do księżyca Rozdział 49 — Holenderski sen Rozdział 50 — Willa za milion euro Rozdział 51 — Żyli długo i szczęśliwie Rozdział 52 — Pani wolnego czasu Rozdział 53 — Arcadia Rozdział 54 — Dziecięca górka Rozdział 55 — Kryształowa dama Rozdział 56 — Zbieg okoliczności Rozdział 57 — Bilet w jedną stronę Rozdział 58 — Wszystko albo Nic Rozdział 59 — Królowa na wygnaniu Rozdział 60 — Odrodzenie Rozdział 61 — Niedokończone życie Rozdział 62 — Ślub Rozdział 63 — Vive la France Rozdział 64 — Bezdomna Rozdział 65 — Wytrwałość Rozdział 66 — Synchroniczność Rozdział 67 — Brexitokalipsa Strona 7 Rozdział 68 — Duchowe przebudzenie Rozdział 69 — Déjà Vu Rozdział 70 — Karma Epilog — Zawsze będę cię kochać Strona 8 Do Czytelnika Usiądź wygodnie, zrelaksuj się i dołącz do mojej podróży życia. Muszę Cię jednak ostrzec. Musisz być odważny, ale nie martw się: skoro mi się udało, Tobie też się uda. Gotowy? Trzy… Dwa… Jeden… „Ludzie wyjeżdżają za granicę, aby zastanawiać się nad wyżynami gór, nad wielkimi falami mórz, nad długimi biegami rzek, nad ogromem oceanów, nad kolistymi ruchami gwiazd, a przechodzą obok siebie bez zastanowienia”. — Święty Augustyn Strona 9 Rozdział 1 — Umrzeć przed śmiercią „Droga do raju zaczyna się w piekle”. — Dante Alighieri — Ciężarówka przyjechała! — wykrzyknęła mama z kuchni, słysząc Cezara, naszego owczarka niemieckiego, szczekającego w ogrodzie. Wybiegłam przed dom i zobaczyłam dwóch mężczyzn wychodzących z białej ciężarówki, podczas gdy mój ojczym otwierał bramę. — Proszę, możecie wjechać do środka! — krzyknął, machając ręką zachęcająco, a kiedy ciężarówka wjechała na nasz podjazd, mężczyźni otworzyli tylne drzwi. Całe moje życie tam było. Zaczęłam pomagać przy rozładowywaniu kartonów zawierających większość moich rzeczy osobistych. Jeden z mężczyzn wyjął mój biały rower ze słomianym koszykiem, w którym, kiedy go ostatnio widziałam, znajdowały się artykuły spożywcze i tulipany. Następnie pojawiły się pudła o różnych rozmiarach, każde oznaczone „Monika-Polska”. To koniec. Moje życie jest skończone. Było cicho. Nikt nic nie mówił, jakby dwóch chirurgów przeprowadzało autopsję, żeby zbadać przyczynę śmierci. Tylko Cezar od czasu do czasu szczekał, biegając wokół ciężarówki, nieświadomy tego, co NAPRAWDĘ się działo. — Czy może pani tutaj podpisać? — zapytał jeden z mężczyzn, podając mi długopis i formularz. Robiąc to, nie płakałam. Musiałam być silna. Po odjeździe ciężarówki weszłam do pokoju, który był teraz pełen stosów pudeł. Otwierając je jedno po drugim, zauważyłam wydrukowany na płótnie obraz, na którym staliśmy z Johnem zbliżeni policzkami, z miłością trzymając się za ręce na tle białych progów pałacu Schönbrunn w Wiedniu. Potem, pomiędzy niedbale rozrzuconymi butami i kurtkami, dostrzegłam książkę, którą John zaprojektował niedługo po naszym pierwszym spotkaniu. Okładka przedstawiała nas w ciepłym uścisku przed zamkiem w Windsorze. Zatytułowana była: Monika i John Strona 10 Pierwszy miesiąc razem Wybiegłam z domu, a potem przez tylną bramę na pole jęczmienia, gdzie ostre kłosy kaleczyły moje nagie nogi, jak gdyby wrogie miecze próbowały zadać ostatni cios w mojej przegranej bitwie o grę życia. Bez tchu upadłam na krwawiące kolana, spojrzałam w czerwone niebo wiecznego ognia u bram Hadesu, piekła na ziemi, w którym się znalazłam, i wykrzyknęłam z płaczem: „Dlaczego???” Następnego ranka obudziłam się, słysząc śpiew ptaków w ogrodzie i czując ogromny ból na całym ciele, dający mi do zrozumienia, że wciąż żyję. „Dlaczego się obudziłam?” — pomyślałam. — „Nie chcę tej rzeczywistości. Nie tak mam żyć”. Sen było jedyną rzeczą, która powstrzymywała ten rozdzierający ból. Dzięki niemu zapominałam o otaczającym mnie świecie. Odczuwałam nie tylko ból fizyczny, ale też ten, który rozdziera duszę na kawałki. W chwili, gdy po skończonym śnie moja świadomość wracała, mówiąc: — Obudź się, czeka na ciebie kolejny dzień — czułam, jakby igły znów były wpychane w moje serce. Moje powieki, nabrzmiałe od płaczu przez ostatnie tygodnie, nie mogły podnieść własnego ciężaru, sprawiając, że chciałam pozostać pogrążona w ciemnościach mojej duszy. Skurcze mięśni, promieniujące z pleców i ściskające moją klatkę piersiową w śmiertelnym uścisku, utrudniały mi oddychanie. Bicie mojego serca, głośniejsze niż tykanie zegara na ścianie, zmuszało mnie, by błagać o jedną tylko rzecz. Pragnęłam jedynie, aby przestało bić. I powstrzymało agonię utraty wszystkiego, na co tak ciężko przez lata pracowałam, ale przede wszystkim utratę mężczyzny, który był miłością mojego życia. Co mam teraz zrobić? To koniec mojego życia. Moje marzenie się skończyło. Nie mogłabym bardziej polec, nawet gdybym chciała. Była to największa porażka mojego życia i nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak się stało. Zaufałam Johnowi całym moim życiem. Podałam mu moje bijące Strona 11 serce na srebrnej tacy, aby mógł zamknąć je w sejfie swojego serca i zachować je tam na zawsze. Poddałam się, po raz pierwszy w życiu, porzucając swoją niezależność jako kobieta i pozwalając mężczyźnie, innemu człowiekowi, na przejęcie pełnej kontroli nad tym, co się ze mną stanie, tak jakbym zawierzyła Bogu: — Daję Ci moje serce i duszę, ufam Twojemu przewodnictwu, oraz że w zamian dostarczysz mi wszystkiego, czego potrzebuję. Taki rodzaj modlitwy, która wyraża wiarę w siłę wyższą i jej nieograniczoną zdolność opiekowania się ludzkim życiem. Tak jak rośliny i drzewa ślepo wiedzą, że wszechświat dostarczy im wystarczającej ilości składników odżywczych, deszczu i słońca, aby mogły bez trudu wzrastać i stać się arcydziełem Boskiego stworzenia. John nie był Bogiem – oczywiście – ani żadnym innym bóstwem, ale był częścią mojej duszy i wierzyłam, że nie pozwoliłby mi doświadczyć takiego unicestwienia mego serca. Wpatrując się z okna mojej sypialni w ogród zanurzony w półmroku, słyszałam tylko świerszcze na polach, szczekające w oddali psy oraz miliony własnych myśli. Nie słyszałam jednak Jego. Telefon zamilkł. Zapadła głucha cisza braku esemesów. Głos mężczyzny, którego tak kochałam, był najcudowniejszym dla mnie dźwiękiem na świecie, i jego nagła nieobecność, była teraz ogłuszająca. Jeszcze rok temu trzymaliśmy się z Johnem za ręce, słuchając najbardziej wzruszającego koncertu Straussa w Wielkiej Galerii pałacu Schönbrunn. — Kocham cię — wyszeptałam, delikatnie całując najwspanialszego człowieka na ziemi, ze łzami w oczach od tego surrealistycznego doświadczenia. — Ja cię kocham bardziej, kochanie! Jesteś moją piękną księżniczką!— odpowiedział. Zaledwie kilka miesięcy temu tańczyliśmy na marmurowej podłodze naszej holenderskiej willi za milion euro, gdy weszliśmy tam po raz pierwszy. — Witaj w domu, kochanie! — powiedział, obracając mnie i przyciągając mocno do swojego torsu, by mnie namiętnie pocałować. — Możemy być wreszcie szczęśliwi — odpowiedziałam, Strona 12 podekscytowana tym ważnym dla nas momentem. Zaledwie kilka miesięcy temu tuliliśmy się w intymnym uścisku, zanurzeni w ciepłej wodzie basenu nieskończoności z widokiem na pokryte śniegiem Alpy i stukając się kieliszkami z szampanem. — Czy to się naprawdę dzieje? — zapytałam, całując czule jego ciepłe, mokre usta. — Przyzwyczaj się do tego! To jest nasze nowe życie. Zawsze będę się Tobą opiekować. Zaledwie kilka miesięcy temu po raz pierwszy jeździliśmy na nartach w Innsbrucku. — Patrz, umiem jeździć! — krzyknęłam z dziecięcym entuzjazmem, ubrana w biały strój narciarski i białą uszankę z dużymi klapkami na uszy, w której, ze wyglądałam jak cocker-spaniel. — To wspaniale! Ja też!— odparł, upadając po raz setny, wywołując we mnie wybuch śmiechu. Zaledwie kilka miesięcy temu w Austrii moja szyja została ozdobiona najbardziej wykwintnym, błyszczącym milionem kryształów naszyjnikiem, podarowanym przez najbardziej hojnego, kochającego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek spotkałam. — To dla Ciebie. Najpiękniejszy naszyjnik w sklepie dla najpiękniejszej kobiety! — Dziękuję bardzo. Jesteś zbyt hojny. Ile? Tysiąc euro? Och, nie... To zbyt drogie! — Zasługujesz na to. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Zaledwie kilka miesięcy temu John osłaniał mnie plecami, gdy staliśmy na łodzi, ubrani na biało, podziwiając przemykające po wodzie światła spektakularnej praskiej panoramy. Te i setki innych wspomnień wypełniały mój umysł, torturując moją duszę, jakby były traumatycznymi retrospekcjami wojennymi. Teraz mnie raniły, a ja nie wiedziałam, jak je powstrzymać. Były to najcudowniejsze momenty mojego życia i chciałam, aby żyły ze mną na zawsze. Moje życie za granicą się skończyło, chociaż nadal nie chciałam w to wierzyć. Mój umysł obsypywał mnie desperackimi obrazami, pełnymi nadziei, że to był tylko zły sen, że John wróci po mnie lada chwila, tak jak Strona 13 mi obiecał, kiedy widziałam go po raz ostatni. — Przyjadę po Ciebie, kiedy wszystko się skończy — powiedział, całując mnie delikatnie w czoło, zanim odjechał. Od tego dnia czekałam, aby zobaczyć jego uśmiechniętą twarz, gdy wyjdzie z samochodu przed naszą bramą. Cezar, który wyczuwał jego przybycie szybciej niż ktokolwiek z domowników, prawdopodobnie z powodu hałasu silnika naszego super samochodu, podskakiwałby z radości, szczekając jak kompletny wariat. Mama śpieszyłaby, żeby otworzyć bramę, aby John mógł do mnie podbiec, unieść mnie wysoko w powietrze i powiedzieć: — Kocham cię, przepraszam, że cię skrzywdziłem, skarbie. Byłem taki głupi. Tęskniłem za tobą! Jesteś moim życiem! Urzeczywistnienie tej podsuniętej przez wyobraźnię wizji było dla mnie jedyną nadzieją na zbawienie. Ale może nie miałam jeszcze otrzymać mojego zbawienia? Może musiałam doświadczyć tego duchowego ukrzyżowania, aby się całkowicie przebudzić duchowo, przestać pozwalać mojemu ego kontrolować mój umysł i ostatecznie znaleźć sekret do szczęśliwego życia w miłości? Może musiałam najpierw „umrzeć przed śmiercią”, co według mistrzów zen, magicznie przemieniłoby mnie w człowieka, który w końcu odnajdzie spokój? Każdego ranka budziłam się, patrząc na kryształowy żyrandol, mając nadzieję, że dzisiaj będzie ten dzień, w którym John przyjedzie i zabierze mnie z powrotem do naszego domu w Holandii, gdzie będziemy żyli wolni od cierpienia, z którym borykaliśmy się od dwóch lat, że będziemy szczęśliwie cieszyć się pełnią życia. Mama próbowała mi pomóc, jak tylko mogła, starając się zrozumieć to wszystko, tak jak ja, ale nie wiedząc, co powiedzieć, poza: — Może to lepiej — ale z tak małym przekonaniem w głosie, że brzmiało to dla mnie nieprawdziwie. — Przyniosłam ci twoje ulubione ciasto! — powiedziała, siadając obok mnie na łóżku, przerażona moim stanem. Nigdy się tego nie spodziewała. Nie było widocznych oznak tego, że jest to możliwe. Miała nadzieję, że moje pełne miłości relacje z Johnem są tak silne, że będziemy żyli długo i szczęśliwie w naszej willi w Holandii, po Strona 14 ślubie w gotyckiej katedrze w moim rodzinnym mieście, odjeżdżając w białej karocy do zachodzącego słońca, całując się namiętnie pod deszczem ryżu, wyrzucanym wysoko w powietrze przez wiwatujących gości. Ja też nigdy nie myślałam, że nasza miłość się kiedyś skończy. Po prostu nie mogła. Była to najgłębsza i najpotężniejsza miłość, jakiej może doświadczyć człowiek w tym fizycznym wymiarze. A może przeczuwałam tę katastrofę, a jeśli tak, to dlaczego dziwiło mnie, że zostałam teraz uwięziona w moim rodzinnym domu w Polsce, tracąc wszystko, na co tak ciężko pracowałam przez te wszystkie lata za granicą. Leżąc na mojej rozgrzewającej, ametystowej macie, która sprawiała, że moje mięśnie, piekielnie bolące nawet przy najmniejszych próbach masażu, doznawały ulgi, wpatrywałam się w ściany, próbując zrozumieć. Czy to ostatnie przesłanie od Boga? Poddaj się, Monika! To koniec! Czy powinnam wreszcie zaprzestać tej głupoty dążenia do „tego czegoś”, lepszego życia i szczęścia na obcej ziemi? Co chcę właściwie osiągnąć? Karierę? Pieniądze? Znaleźć męża? Czy to jest sukcesem? Czy to wszystko, co można osiągnąć w życiu? Każdy może to osiągnąć, z lepszymi lub gorszymi rezultatami. I to w każdym kraju. Czego tak desperacko poszukuje moja dusza? Czyż moje ostatnie lata za granicą nie były wystarczająco dużą przygodą, aby nauczyć mnie tego, co powinnam o sobie wiedzieć? Czy może powinnam po prostu żyć od teraz spokojniej, mniej ryzykownie i „bezpieczniej” w Polsce? Czy mam zaakceptować porażkę? Ale dlaczego ta moja podróż życia ma się już skończyć? Nie, nie teraz. Jeszcze nie. Nie jestem gotowa na jej koniec, ale czy mogę zacząć życie jeszcze raz? Czy mogę zacząć wszystko od nowa, posiniaczona emocjonalnie i fizycznie, z ciężkim sercem pełnym bólu? Czy mam siłę, by podnieść ciało z tej rozgrzanej maty i stawić czoła nieprzychylnemu światu? To prawda, już raz to zrobiłam. Pojechałam do Anglii jako naiwna 25-latka i zaczęłam życie od zera. Ale teraz było inaczej. Byłam chora i pokonana, zanim jeszcze zaczęłam. Moje ciało i dusza zostały zrównane z ziemią przez buldożer, kierowany przez mężczyznę moich marzeń. To prawda, już raz zdecydowałam się na ten skok wiary i dwie godziny lotu na „wymarzoną wyspę”, gdzie wszystko było możliwe. Kraj nieograniczonych możliwości, jeśli tylko jest się gotowym do ciężkiej pracy Strona 15 i nie pozwala, aby przeszkody zatrzymywały nas po drodze, ale czy mogę zrobić to jeszcze raz? W jaki sposób? Gdzie mam jechać? Kogo mogłabym prosić o pomoc, zawstydzona moją największą życiową porażką? Zawsze nienawidziłam tej okropnej konieczności polegania na innych ludziach, która obnażała moją całkowitą wrażliwość i pokazywała, że nie jestem wystarczająco silna, by się sobą zająć, ale w tamtych latach w Anglii ufanie innym i liczenie na pomoc nieznajomych i ich dobroć były dla mnie jedynym sposobem na przetrwanie niektórych z moich największych wyzwań. Zawsze będę dziękować Bogu za to, że na najbardziej nieoczekiwane sposoby stawiał tych ludzi na mojej drodze i tym samym pomógł mi odbyć tę podróż, pełną czających za rogiem niebezpieczeństw, które mogły zakończyć się tragicznie. — Czy powinnam spróbować jeszcze raz? Czy powinnam podjąć kolejny skok wiary i wrócić do Anglii, podnosząc się spektakularnie jak feniks z popiołów? Czy powinnam udowodnić, że mogę to zrobić jeszcze raz? Czy powinnam odzyskać swoją niezależność jako kobieta? Ale przede wszystkim, czy powinnam odzyskać godność człowieka? Jedna z ostatnich wiadomości Johna brzmiała: NIGDY CI SIĘ BEZE MNIE NIE UDA. Strona 16 Rozdział 2 — Skok wiary „Dwaj są tacy, którzy nigdy nie są usatysfakcjonowani — miłośnik świata i miłośnik wiedzy”. — Rumi Mój samolot wylądował na lotnisku Londyn-Stansted dziewięć lat wcześniej, w grudniowy wieczór 2004 roku. Jako wykwalifikowana nauczycielka języka angielskiego umiałam już porozumiewać się językiem „mieszkańców”, ale moje spokojne życie z mamą, ojczymem, Cezarem i kotem Miki w Chełmży, małym miasteczku niedaleko Torunia, nie przygotowało mnie na podróż życia, którą miałam przed sobą. Pierwszych angielskich słów nauczyłam się jako mała dziewczynka, w kółko oglądając amerykański program telewizyjny, wytrwale powtarzając słowa i alfabet śpiewany przez kukiełki. W szkole nazywano mnie „geniuszką”. Podnosiłam rękę wysoko w górę, gotowa rozwiązać zadania z zeszytu ćwiczeń, jeszcze zanim inne dzieci zdążyły przeczytać polecenie. Mama, widząc moją pasję do języka angielskiego, wydawała każdą wolną złotówkę na prywatne lekcje. Zawsze znajdowała sposób, by na nie oszczędzić, chociaż żyliśmy z miesiąca na miesiąc. Jeśli miałam tego dnia lekcje angielskiego, żwawo maszerowałam do szkoły, dwa kilometry przez wieś o świcie, przy minus dziesięciu stopniach Celsjusza, z butami skrzypiącymi w półmetrowym śniegu, otulona grubym szalikiem wokół twarzy, na którym mój oddech zamarzał w lodowe kryształki. W inne dni nie byłam taka chętna. Wieczorami jeździłam dwie godziny w każdą stronę pociągiem do Torunia, aby uczęszczać na prywatne lekcje u profesora uniwersytetu. Wracając do domu w całkowitej ciemności, wzdłuż torów kolejowych, modliłam się, aby nikt mnie nie skrzywdził. I nikt nigdy nic mi nie zrobił. Moje anioły zawsze się mną opiekowały. Wykształciłam się jako nauczycielka języka angielskiego, ale zawsze miałam dziwne przeczucie, że gdy będę mówić płynnie po angielsku, świat zaoferuje mi więcej możliwości. Wkrótce zdałam sobie sprawę, że moim największym marzeniem jest życie w Anglii i mówienie pięknie brzmiących angielskich słów każdego dnia. *** Wychodząc z sali przylotów w ten grudniowy dzień, byłam zdumiona Strona 17 zgiełkiem lotniska. Ubrana w białą kurtkę i szalik luźno rzucony na szyję, ciągnąc moją różową walizkę pełną ubrań i mając tylko 100 funtów w portfelu, nie wiedziałam, czy zostanę w Anglii NA ZAWSZE. Tak jak nie wiedziałam, że to, co odkryję podczas mojej podróży życia, okaże się o wiele większe, niż mogłam to sobie wyobrazić. — Jeśli znajdę pracę, to zostanę — powiedziałam żartobliwie do mamy, która ze łzami przytulała mnie na pożegnanie na lotnisku w Bydgoszczy. Miał to być tylko żart, ale może przemawiało przeze mnie głęboko zakorzenione pragnienie, by zawsze mieszkać w Anglii i doświadczyć bardziej ekscytującego świata niż ten wytyczony przez granice mojego miasta. To prawda, bałam się. Bałam się nieznanego. Ale moja ciekawość była silniejsza niż strach. Ponadto miałam zatrzymać się u mojej dobrej przyjaciółki Marty, która zaprosiła mnie na Święta Bożego Narodzenia. Hakim odbierał mnie z lotniska, by zabrać mnie do jej mieszkania, i kiedy zobaczyłam, jak z uśmiechem macha do mnie nad głowami tłumu, wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Strona 18 Rozdział 3 — Riwiera Francuska „Piękno budzi duszę do działania”. — Dante Alighieri Hakima poznałam na plaży w Cannes, dwa lata przed moim przybyciem do Anglii. Pływając w ciepłym, turkusowym morzu, wraz z moją przyjaciółką Anią, zachwycona zapierającym dech w piersiach pięknem wybrzeża, zauważyłam obserwującego mnie ciemnowłosego mężczyznę z goglami na głowie. — Hej piękna! Skąd jesteś? — zapytał z szerokim uśmiechem, przypływając bliżej w krystalicznie czystej wodzie. — Jestem z Polski — odparłam, zaskoczona jego bezpośredniością. – Jadę z wycieczką autobusem na Costa del Sol. Zatrzymujemy się tu tylko na jedną noc. — To wspaniale, a ja jestem Francuzem i mieszkam w Londynie. Jestem nauczycielem fizyki — odparł, a kiedy usiedliśmy na plaży, rozmawialiśmy przez ponad dwie godziny. — Jesteś bardzo piękna, Monika! Chciałbym cię znowu zobaczyć! Chcę cię odwiedzić w Polsce. Czy chciałabyś tego? — zapytał, sprawiając, że zarumieniłam się od jego komplementów i że ktoś taki jak on się mną interesuje. Obserwując pływającą Anię, nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Spotkałam tego niezwykłego mężczyznę w raju słońca, morza i największego bogactwa na ziemi, jakie kiedykolwiek widziałam. Miałam wtedy 23 lata i jako studentka przez lata oszczędzałam na tę podróż, udzielając prywatnych lekcji angielskiego wieczorami i w weekendy. Zawsze marzyłam o podróżach. Przeglądając błyszczące strony magazynów podróżniczych, wpatrując się w malownicze greckie czy hiszpańskie plaże, wyobrażałam sobie, że tam jestem, mimo że nie miałam pojęcia, jak zdobędę na to pieniądze. Nie powstrzymywało mnie to jednak przed snuciem marzeń. W końcu marzenia nic nie kosztują, a trwający cztery dni przejazd autobusem z Polski do Hiszpanii wcale mnie nie zniechęcał. Riwiera Francuska okazała się najbardziej magicznym miejscem na ziemi. Błyszczące sportowe samochody, wyglądające jak pełnowymiarowe chłopięce zabawki, przyspieszały na krętych drogach przy wtórze ryku Strona 19 silnika. Przed wysokimi, pałacowymi hotelami, otoczonymi palmami, stały limuzyny, znak że bogaci i sławni spędzali właśnie kolejny dzień w raju. Słoneczne ulice biegły między rzędami drogich butików, a porty były pełne olśniewających, gigantycznych jachtów, wyposażonych w białe, skórzane sofy na pokładach, gdzie oczyma wyobraźni widziałam siebie, pijącą szampana z innymi pięknymi kobietami, ubranymi w wielkie kapelusze i skąpe bikini. W Monako, drugim najmniejszym niepodległym państwie na świecie i ojczyźnie Grand Prix Formuły 1, wrzuciłam 1 euro do automatu w Casino de Monte-Carlo. Przegrałam, ale przynajmniej zagrałam i mogłam się tym od tamtej chwili chwalić. Zmiana warty, odzianej w białe mundury i maszerującej przed pałacem Książęcym, dawnym domem księżniczki Grace, wyglądała spektakularnie. Kiedy spacerowałam ulicami kolorowych domów, zaskoczyły mnie flagi, które wyglądały tak jak flaga Polski, tylko do góry nogami. Pocztówkowy widok bezkresnego morza z tego „nieba na wzgórzu” sprawiał, że wzdychałam z zachwytu. „Czy ja śnię?”— myślałam. — „Czy ten świat jest prawdziwy? Jakie cudowne byłoby życie, gdybym mogła zobaczyć więcej takich miejsc!” W Cannes porównałam rozmiar mojej dłoni z odciskami dłoni celebrytów na chodniku w Alei Chwały. Pozowanie do zdjęcia na czerwonym dywanie w Palais des Festivals et des Congres, gdzie corocznie odbywa się największy festiwal filmowy, sprawiło, że poczułam się jak gwiazda — przynajmniej przez chwilę. Spacerując nadmorską promenadą o zmierzchu, zauważyłam tablicę przed włoską restauracją. Najtańsza pizza kosztowała 9 euro, prawie jedną piątą mojego całkowitego budżetu, ale zdecydowałam się ją zamówić. Zjadłam ją na świeżym powietrzu, mrucząc z zachwytu. Była to najsmaczniejsza i najbardziej soczysta pizza margarita, tak cienka, że mnie nie wypełniła, ale zjadłam ja w Cannes, z widokiem na wieczność turkusowego morza i tylko to się dla mnie liczyło. Po tej podróży moje pragnienie życia w Anglii stało się jeszcze silniejsze. Wiedziałam, że Anglia nie będzie taka sama jak Cote d'Azur, zwłaszcza jeśli chodzi o pogodę, ale zdobycie tam dobrej pracy pozwoliłoby mi uzyskać niezależność finansową i podróżować po całym świecie. Tak, to było teraz oficjalnie moim największym marzeniem. Marzenie, aby mieszkać w Anglii. Strona 20 Rozdział 4 — Król — Cześć, Monika, jak się masz? — Hakim zapytał po polsku przez telefon ze słodkim akcentem zaraz po moim powrocie do domu. Odtąd dzwonił do mnie każdego wieczoru, wyrażając uwielbienie dla mojej urody, i tak jak obiecał na plaży w Cannes, kupił bilet lotniczy, by odwiedzić mnie w Polsce. To było niesamowite wydarzenie dla mojej rodziny. W tym czasie do mojego miasta nie przyjeżdżali obcokrajowcy. Przynajmniej nigdy żadnego nie spotkałam. — Jak cudownie! Cóż to za gość! — powiedziała mama, jakby sam król uhonorował nas swoją wizytą. Francuz czy nie, przylatywał z Anglii. A ja kim byłam? Tylko młoda Polką, studentką z małego miasteczka. Hakim przybył z bagażem eleganckich ubrań i niebiańsko pachnących perfum. Kiedy opowiadał o nieznanych mi, firmowych markach i pokazywał etykiety na dżinsach, czułam się gorsza od niego. „Dlaczego on chce ze mną być?” — pomyślałam, patrząc na jego elegancki wygląd. —„Nawet nie mam markowych ubrań”. — To dla twojej mamy, do gotowania — powiedział, wręczając mi słoiki z gęstą, pomarańczową pastą. Mama była szczęśliwa, że otrzymała takie prezenty, ale ponieważ nie wiedzieliśmy, co z nimi zrobić, miesiącami stały w lodówce. Okazało się później, że to były słoiki z indyjskim curry, coś zupełnie nam wtedy nieznanego. Gotowałyśmy więc polskie jedzenie, ale nie mogło ono zawierać wieprzowiny. Z jakiegoś powodu jej nie jadł. Zabierałam Hakima na długie spacery po okolicy, przez pola owinięte grubym kocem mgieł, a kolorowe liście zaścielały nam drogę. Miałam nadzieję, że zaimponuje mu gotycka katedra w mieście, majestatycznie stojącą nad jeziorem, które odzwierciedlało oszałamiające piękno jej architektury. Przechodząc przez centralną nawę, podzieliłam się z Hakimem historią cennej szaty przechowywanej w skarbcu, rzekomo zrobionej z siodła wezyra Mustafy, przywiezionej jako trofeum przez króla Jana III Sobieskiego po klęsce armii osmańskiej pod Wiedniem. — Moja rodzina pochodzi z Algierii i nie praktykujemy żadnej religii — powiedział, kiedy wyszliśmy.