Wańkowicz Melchior - De Profundis Polacy i Ameryka
Szczegóły |
Tytuł |
Wańkowicz Melchior - De Profundis Polacy i Ameryka |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Wańkowicz Melchior - De Profundis Polacy i Ameryka PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Wańkowicz Melchior - De Profundis Polacy i Ameryka PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wańkowicz Melchior - De Profundis Polacy i Ameryka - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MELCHIOR WANKOWICZ
DE PROFUNDIS POLACY I AMERYKA
Byłem umarły, a otom jest żywy
na wieki wieków. Amen.
Obj. sw. ]ana I, 18
PRZEDMOWA
Ta książka nie jest książką we właściwym znaczeniu. Książka to uformowany zamiar twórczy. To, co tu otrzymuje czytelnik - to przypadkowy wyrywek trwającej pracy. Drukowanie wyrywka byłoby w czasach normalnych krzywdą zarówno dla autora, jak dla czytelnika. Żyjemy jednak w czasach nienormalnych. Chodzi o to, aby czytelnikowi polskiemu pomóc w patrzeniu na sprawę żydowską, póki tu jest i ma możność pogłębienia lektury własną obserwacją. W Polsce zapewne nie będzie miał czasu. Nie wiadomo też, w jakiej mierze autor będzie miał czas na pisanie wszystkiego od początku.
Z tych względów czuję się zmuszony pewne etapy pracy już teraz ujmować w jakie takie formy. Zmuszają mnie do tego moje wykłady „judaica” na wyższych kursach naukowych polskich w Tel Awiwie. W roku szkolnym 1941/42 wykładałem o historii, religii i obyczaju żydowskim oraz historię mandatu. W roku 1942/43 kończę powoli wykłady o „narodzinach syjonizmu”, należało więc przede wszystkim na świeżo słuchaczom podać niejako skrypt wykładów - stąd w druku ukazuje się ten właśnie fragment. Wejdzie on do wspólnego tomu pierwszego łącznie z wykładami zeszłorocz-nymi i łącznie z dziejami syjonizmu od śmierci Herzla do deklaracji Balfoura oraz drugą i trzecią aliją (falą imigracyjną), nad którymi obecnie pracuję. Chciałbym, aby praca moja, której liczne fragmenty dla dalszych tomów mam przygotowane, była oparta na obserwacjach osobistych. Ale nie znając podkładu dziejowego, nie mo-że ani autor mieć pełnych przeżyć, ani czytelnik pełnego zrozumienia rzeczywi-stości.
Na skutek tego, że książka ta jest wyrywkiem większej pracy, pokrywającym się z życiem Herzla, może ona wydawać się monografią tyczącą Herzla i wówczas ustępy o pierwszej aliji, o posłannictwie żydowskim, dane biograficzne tyczące Nordaua, Herzla, Bialika i inne mogą wydawać się rozsadzającymi jednolitość konstrukcji. Tego wrażenia czytelnik nie odniesie, czytając treść tej książki włączoną w jeden z tomów przyszłej trzytomowej pracy. Rozumiem też, że dla czytelnika polskiego wiele wyrazów będzie niezrozumiałych. Jeśli jednak spodziewana trzytomowa praca ukaże się w Pol-sce, będzie zaopatrzona w indeksy, słownik wyrazów hebrajskich i komentarze. Dodawać to wszystko do tej książki byłoby zbyt pretensjonalne. Niewątpliwą przykrość, jaką mi sprawia dawanie do druku rzeczy w skali mniej-szej niż ta, która będzie jej miarą ostateczną, wynagradza autorowi fakt, że publi-kacja ukazuje się w kraju żydowskim. W świecie technicznym jest przyjęte, zanim się coś zbuduje, stawiać to najpierw w: skali „półtechnicznej” lub „ćwierćtech-nicznej” i puszczać taki wielki model w ruch. Pozwala to ujawnić błędy mniejszymi kosztami i mniejszą przebudową. Mam nadzieję, że mi krytyka żydowska te błędy wytknie.
Cyfry w nawiasach wskazują źródła, których spis znajduje się na końcu książki. Czytelnikom polskim wyjaśniam, że słowo „goj” jest używane w mojej książce w istotnym znaczeniu „obcy”, odpowiada angielskiemu gentiie i nie ma znaczenia obraźliwego. Czytelników żydowskich, jeśli ta książka znajdzie się w ich rękach, proszę o zrozumienie, że stylizacja nie jest kłamstwem, tylko kontrastowym uwidocznieniem prawdy. Kto hołduje fotografiom bez cieni na twarzy i z chusteczką w ręku, ten wyrzeka się najistotniejszego wzruszenia.
ZGAGA EMANCYPACJI
W wiek XIX weszło żydostwo w pełnym blasku emancypacji wieku XVIII prosto z salonów Henrietty Herz, z atmosfery Lessingowego Natana mędrca, z dyskusji na biednych przyjęciach u garbatego filozofa Mendelsona, na których jego żona odliczała migdały według liczby zaproszonych gości, ale gospodarz hojną ręką szafował swe myśli, które zachwycały Goethego i Kanta. Już o rewolucji, o encyklopedystach, o kulcie rozumu świat zapomniał, a żydostwu wciąż zdawało się, że XVIII wiek gra jeszcze, a to „echo grało”. Grał też na tym wiecznym złudzeniu żydowskim Napoleon, zbierając w 1806 roku Sanhedryn stu dziesięciu notablów żydowskich z Francji, Włoch i Niemiec, który orzekł, że Żydzi jako naród nie egzystują, że są jedynie wyznaniem, że „prawa swego państwa uznają za tak święte, jak zasady swej wiary, a w życiu świeckim nawet te pierwsze stawiają wyżej” (71). Kanta idea wiecznego pokoju, Lessinga walka o tolerancję, Schillera zachwyty nad wolnością, przekonania Goethego i Humboldta o jedności Kosmosu, Fichtego idealny obraz państwa rozumu - to wszystko zdawało się Żydom ziszczeniem ideałów, o które tak długo walczyli. Od dwu tysiącleci od chwili upadku państwa żydowskiego, a nawet wcześniej - od czasów wielkiej wszechświatowej żydowskiej diaspory jeszcze z przedchrystusowych czasów powtarzało się to namiętne dążenie żydowskie do wcielenia się w świat otaczający.
Za czasów Aleksandra Macedońskiego Żydzi gremialnie byli pociągnięci „pięknością Jafeta” i garnęli się do hellenizacji, za czasów Machabeuszów „przyłączyli się do pogan, mówiąc: spokrewnijmy się z otaczającymi nas narodami. Odkąd bowiem wyodrębniliśmy się od nich, wiele klęsk na nas spadło” (I Mach. I, ii).
Ten szturm asymilacyjny powtarza się w każdej epoce, kiedy na to Żydom pozwalają, i po każdej takiej epoce widzimy odpływ. Czy przyczyna tych niepowodzeń tkwiła w świecie otaczającym Żydów, czy może w nich samych? Czy przy każdym takim nawrocie właśni pisarze nie wykazywali swym ziom-kom ich niekonsekwencji, ich reservatio mentalis, jak chociażby z powodu stanowiska Żydów francuskich:
„Zgodzili się ostatecznie, aby Francję uważać w teraźniejszość i po wsze czasy za swą ojczyznę, poza której granice nie wyjdzie żadne ich żądanie, żadna nadzieja; a siebie samych będą uważali jedynie i wyłącznie za Francuzów. Równocześnie zaś nie przestaną w modlitwach swoich powoływać Mesjasza, który - gdyby miał spełnić swe zadanie - musiałby ich wyprowadzić z Francji do Palestyny. A tam chyba nie mogliby już być Francuzami, lecz co najwyżej francuskimi kolonistami. Do tej Sprzeczności nie chcieli się przyznać” (19). Szturm do „piękności Jafeta” trwał więc nie tylko we Francji, ale wszędzie. Riesser Gabriel, wódz żydostwa niemieckiego w pierwszej połowie XIX wieku, pisał expressis verbis: „Tak, Żydzi byli narodem, ale dawno nim być przestali”. W 1848 w Zgromadzeniu Narodowym oświadczył, że: „Żydzi chcą się roztopić w narodzie niemieckim” i że: „Das Judentum will keine Nationalitał haben”1. Zjazd rabinów we Frankfurcie w 1845 uważa język hebrajski za nieobowiążu ja-cy w modlitwach, ideę mesjaniczną każe traktować moralnie, prośby o powrót do Palestyny z modlitw wykluczyć. Berlińskie Towarzystwo Reformy poszło dalej: modlitwy po niemiecku, głowy nie nakryte, chóry męski i żeński, organy; psalmy rozpaczy - wykluczone; równoległe nabożeństwa szabasowe dublowa-ne w niedzielę - do wyboru. Kiedy w 1836 roku wyszedł okólnik, aby zamiast terminu „mojżeszowe wyznanie” używać w dokumentach słowa „Żyd”, Żydzi „uczynili lament jako smocy, a narzekania jako młode strusięta” (Micheas^ I, 8), zaś fabrykant Meier w imieniu swych rodaków podał do króla płaczliwą petycję, aby król „uratował jego i jego współwyznawców od niezasłużonej pogardy”.
Wszystko to nie zdało się na nic. Reakcja, którą przyniosło światu Święte Przymierze, była reakcją przeciw nowinkom XVIII wieku, a to przecież wśród tych nowinek spoczywały nadzieje żydowskie.
Odziedziczone cechy (dispositionen) - mimo całego wyrzekania się żydo-stwa - pozostawały bardzo mocno w podświadomości Żydów, tak, że nie--Żydzi w coraz bardziej zdecydowany sposób odczuwali obcość Żydów i zaczęli bronić się przeciw przenikaniu Żydów do ich życia.
Najdobitniej się to wyraziło w kraju klasycznego antysemityzmu - w Niemczech, bo we Francji już bulgotała para rewolucji 1850 roku, na Wschodzie sprawa żydowska miała wcześniejszą fazę rozwoju, o czym dalej będzie mowa, a w reszcie Europy Żydzi nie stanowili nawet tego klasycznego ułamka jednego procentu, przy którym niechybnie powstaje antysemityzm. W czasie kongresu wiedeńskiego - jak w czasie wszelakich późniejszych kongresów międzynarodowych - Żydzi mieli różowe nadzieje. Agitowali oni energicznie w różnych kołach kongresu, między innymi w punkcie ogniskują-cym jego członków, w salonie Żydówki, baronowej Fanni Arnstein. Udało im się zapewnić sobie poparcie obu wodzów kongresu: Hardenberga i Metterni-cha. Obaj oni posyłali ostre wezwania, aby nie uszczuplano praw Żydów, które kongres zamierza zagwarantować - „liczcie się z wpływem żydowskich domów bankierskich” (221). Bo właśnie wschodziła gwiazda Rotszyldów. 1 [Red.:] „Żydostwo nie pragnie mieć własnej narodowości”.
10
Ale po kongresie okazało się, że z Żydem po zasklepieniu się nowego porządku rzeczy można się równie mało liczyć jak „z adwokatem po sprawie i z panną po zabawie”.
Już więc w 1815 roku profesor Uniwersytetu Berlińskiego, Ruhs, w broszu-rze pt. O pretensjach Żydów do obywatelstwa niemieckiego wypowiada się za ogra-niczaniem rozmnażania Żydów i za wprowadzeniem znaku na ubraniu, a pro-fesor Uniwersytetu Heidelberskiego, Fries, w wydanej w 1816 roku książce O niebes^piecsysństwie •(ydowskim potępia „zdziczały humanizm XVIII wieku” i wzywa „do wyniszczenia Żydów”, proponując szereg środków. Jeśli tak piszą profesorowie, to zwykli śmiertelnicy mogą sobie pozwolić na więcej. W 1819 roku ukazuje się pamflet „szlachcica Hundt-Radowskiego”. Autor, choć nie uważa zabójstwa Żyda za zbrodnię, a tylko „za przekroczenie przepisów policyjnych”, radzi jednak inne sposoby: „sprzedać jak najwięcej Żydów na rynku niewolniczym dla pracy w koloniach, resztę wykastrować, a kobiety oddać do burdeli”.
Nic też dziwnego, że w tymże Heidelbergu policja w czasie pogromu nie broni Żydów, że zamieszki żydowskie w innych miastach zmuszają wielu Żydów do emigracji.
W tych krajach innych, zaabsorbowanych wstrząsami ponapoleońskimi i nie mających na razie czasu na zorganizowany antysemityzm, w gruncie rzeczy nie było lepiej. We Francji, w której parlament i lutego 1851 roku uchwalił równouprawnienie religii żydowskiej, w której odtąd, jak pisze Dubnow „Żydzi w życiu duchowym i politycznym zajmowali poczesne miejsce”, tenże sam autor musi przyznać, że „judofobia w masach była nie mniej silna niż gdzie indziej na świecie” i że wskutek tego „najgorszy rodzaj asymilacji - ukrywanie swego żydostwa - był zwykłym zjawiskiem”.
W tej atmosferze, która objęła całą Europę, musiało żydostwo sformować nowy front obronny, skoro samo apelowanie do humanitaryzmu nie wystarcza-ło. Należało albo się zaprzeć, albo wrócić do getta. Ale to było nad siły wielu ludzi. Heine, członek zarządu Verein fur Kultur und Wissenschaft der Juden,1 który został założony w myśl haseł emancypacji XVIII wieku, konstatował z rozpaczą: „Nie starcza nam dłużej sił, by nosić brody, pościć, nienawidzieć i cierpieć przez tę nienawiść”. Kiedy założyciel związku, Gans, przechrzcił się dla uzyskania katedry, Heine z goryczą Stwierdza: „Jest przyjęte, że kapitan ostatni opuszcza tonący okręt; tymczasem Gans pierwszy się ratował”. Potem Heine ochrzcił się również, dowcipkując smętnie, że „kupił bilet wstępu do europejskiego społeczeństwa” (221).
Co robić, aby się nie zaprzeć i nie dać zepchnąć do getta? Przede wszystkim poczyna się poszukiwanie duszy żydowskiej niezależnie od kanonów, w jakie ona została owinięta przez ortodoksję. Ciekawe są wyniki, 1 [Red.:] Związek ds. Kultury i Nauki Żydowskiej.
II
do których dochodzi dzieckiem ochrzczony Disraeli (późniejszy lord Beacons-fieid, długoletni premier Wielkiej Brytanii). W powieściach Conmgsb^y, Tancred, Endymion stwarza ciekawą teorię semickiego rasizmu i wybraństwa (217), sypie nazwiskami uczonych, muzyków, ministrów i biskupów, usiłuje przekonać, że Żydami byli pierwsi jezuici, że tajna dyplomacja rosyjska kierowana jest przez Żyda itd.
„Do wspólnoty z Bogiem - pisze lord Beaconsfieid - potrzebna jest jakość miejsca i krwi; nosiciel misji musi nie tylko klęczeć w Ziemi Świętej, ale pochodzić ze świętej rasy”. Twierdzi, że rasę^w excellence czystą stanowią tylko Żydzi. „Czysta rasa stanowi naturalną arystokrację. Jest to pozytywny fakt, a nie wymysł”.
W ten sposób lord-chrześcijanin, idąc za głosem krwi, dochodził do Ata bachartanu, modlitwy każdego najbiedniejszego Żyda w Polsce:
Ty wybrałeś nas spośród wszystkich narodów i upodobałeś nas sobie i wywyższyłeś nas przed wszystkimi języki i uświęciłeś nas swoimi nakazami i zbliżyłeś nas.
Królu
Nasz, do swych dzieł a Imieniem Swym Wielkim i Świętym nazwałeś nas. Po raz pierwszy zabierając głos w parlamencie Disraeli był ubrany w jakąś zieloną marynarkę dzikiego, supermodnego kroju, w jaskrawy krawat, czym niesłychanie denerwował right honourable members of Parliament.1 Beaconsfieid - premier, dokonywający ryzykownego kap in the dark (skoku w ciemność) i przeprowadzający liberalne reformy, budził nie mniejszą nienawiść w Anglii niż na Wschodzie jego sobowtór kiwający się w tefilim i tałesie i odmawiający Ata bcirhtirtanu. Gladstone podczas którejś debaty woła: „Ależ nie ma pan w sobie ani kropli krwi angielskiej”. Carłyle nazywa go a superlatwe Hebrew conjurer, spellbinding all the great lords, great parties, great interests of England (zadziwiający magik żydowski, obałamucający poważnych lordów, wielkie partie i najżywotniejsze zagadnienia Anglii).
Droga więc, którą wybrał Disraeli, aby się nie dać zepchnąć do getta i nie zaprzeć żydowskości, była drogą asymilacji z reservatio mentalis, asymilacji, do której, jak mówi Boehm, historyk syjonizmu (119) „pcha wielu Żydów idea mesjanistyczna, mają oni bowiem nadzieję przez asymilację dostać się do ponadnarodowej ludzkości”.
Ale, że nie każdemu jest dane taką drogę przebijać aż przez szczyty premierostwa wielkiego imperium, więc ogół wyznawców tej drogi szedł do różnych skrajnych ugrupowań.
Takim był Mojżesz Hess, współpracownik Marksa i Engelsa, przyjaciel Lassala. Urodził się w i^i2 roku. W 1840 roku odbywa się słynny proces o mord rytualny w Damaszku. Będąc w Damaszku odnalazłem panią Mizrachi, ‘ [Red.:] Czcigodnych członków Parlamentu.
12 prawnuczkę głównego oskarżonego, Abulafiego. Starzec ten, brany na tortury, załamał się i przyjął mahometanizm, wracając potem z powrotem na łono judaizmu. Sześciu współoskarżonych torturowano również. W Europie trwał jeszcze stan reakcji pomiędzy traktatem wiedeńskim a Wiosną Ludów, który mocno dawał się Żydom we znaki. Wiedzieli oni z historii, że procesy rytualne mają metodę łańcuszkową, że począwszy się w jednym miejscu idą jak pożar przez różne kraje. Dwudziestoośmioletni Hess, na którym okropności damas-ceńskie wywierają głębokie wrażenie, rzuca się w objęcia rodzącego się komunizmu, mając nadzieję, że ten ruch zniweluje różnice narodowościowe. Ale Hess tak samo od dołu przystępuje do tej pracy asymilatorsko--rewolucyjnej z reservatio mentalis, jak Disraeli przystępował do pracy asymila-torsko-konserwatywnej od góry. Tymczasem na to mu nie pozwalają. Marks pisze bez ogródek: „Jaka jest wiara świecka Żyda? - Szachrajstwo. Kto jest jego bogiem świeckim? - Pieniądz” (5 3).
Rozgoryczony Hess poczyna frondować, przemyśliwać, aż przychodzi wojna wyzwoleńcza Włoch, a wraz z nią idee narodowe wstrząsają światem. Ukazują się pierwsze rozdziały epokowego dzieła Graetza Geschichfe der Juden. Wówczas, w 1862 roku, Hess wydaje swoje R^ym i Jerozolima. Komunikuje, że „wraca do swego narodu po dwudziestu latach błądzenia”. Owszem, należy dążyć do jednej szczęśliwej ludzkości, ale tak jak to rozumieli prorocy prawdziwi, a nie nowo upieczeni. Ci prawdziwi prorocy wieścili braterstwo narodów, a nie ludzi jako luźnych indywiduów. „Żydzi są za bardzo skłonni zbierać kwiatki wyrosłe w historii kultury, aby się w nie stroić, zamiast je pielęgnować na gruncie, na którym rosną”.
Tu już mamy pierwszą jaskółkę syjonizmu. Hess jest syjonistą, kiedy mówi, że „nienawiść do Żydów wyrasta z duszy ludów i nie może być z nich wydysputowana”. Hess jest syjonistą, kiedy przestrzega: „Nakładajcie tysiąc masek, zmieniajcie imiona, religię, obyczaje, przeciskajcie się przez świat incognito, żeby w was nie poznano Żyda - każde uderzenie w żydostwo, uderzy w was”.
Książka jego jednak wówczas minęła bez wrażenia. Było to bowiem już po 1848 roku i zdawało się, że dla Żydów poryw rewolucyjny stworzył nowe dobre czasy. Wieczne złudzenia!...
Nie myśląc więc niczego się zrzekać ze swego stanu posiadania pośród narodów, ograniczają się do akcji filantropijnej. Akcja ta, robiona możliwie cicho i „od kuchennych schodów”, aby nie narzucać narodom-gospodarzom niepotrzebnych myśli, że Żydzi stanowią coś odrębnego, ma jak na dobroczyn-ność zbyt wielkie, a jak na robotę polityczną zbyt małe wymiary. Sir Mojżesz Montefiore (1784-1885), pochodzący z rodziny, która właśnie przywędrowała z Włoch, pobożny ortodoksyjny Żyd, rozporządzający wielki-mi środkami, poczyna na własną rękę nawiedzać Palestynę. Pierwsza jego podróż, podjęta wraz z żoną w 1827 roku, zabiera mu na przejazd do Palestyny i5 pięć miesięcy i osiemnaście dni. Tego rekordu nikt nie pobił przez całe XIX stulecie, aż dopiero w XX okręty-widma. W czasie procesu o mord rytualny w Damaszku sir Mojżesz udaje się na miejsce i załagadza sprawę. Zapędza”się i do Warszawy, gdzie go podejmuje namiestnik Paskiewicż. W Palestynie w 1857 roku podejmuje budowę dzielnicy żydowskiej, w której osiedlają się kolele - coś w rodzaju klasztorów, w których pobożni Żydzi na koszt zbie-ranych z całego świata ofiar studiują księgi. Pięć razy jeździ Montefiore do Palestyny, ostatni raz w 1875 jako dziewięćdziesięciojednolatek. Otrzymuje tytuł baroneta za „zasługi wobec żydostwa”.
Baron Moritz Hirsz (1851-1896) ma o wiele większy rozmach. Jego dziad wystawił w 1813/14 pułk i w 1820 otrzymał szlachectwo. Jego ojciec w 1869 otrzymuje bawarski baronat. Ale w tymże roku synek nowo upieczonego barona otrzymuje coś o wiele lepszego, bo koncesję na budowę kolei w Turcji. To mu daje tak olbrzymie pieniądze, tak rozgałęzione interesa, że współczesnym jest trudno zorientować się i oszacować tę rzekę złota. Z tej rzeki potężna odnoga idzie na cele żydowskie.
Baron Edmund Rotszyld jest największym z tych plutokratycznych dobro-czyńców.
Zaczyna się to jak w bajce. Był we Frankfurcie Mejer Amszel, którego Bóg pobłogosławił pięciu sprytnymi synami. A że „swoją portatywną ojczyznę - dwulicową świątynię, zwróconą do wewnątrz Torą, a na zewnątrz pieniędzmi, pośrednik żydowski łatwo przenosił z kraju do kraju” (45), przeto i słynnych „Pięciu Frankfurtczyków” niebawem widzimy prosperujących. Tatę Amszela we Frankfurcie z jednym synem do pomocy, Salomona w Wiedniu, Natana w Londynie, Karola w Neapolu, Jakuba w Paryżu.
Jakub przyjechał do Paryża jako dziewiętnastolatek w roku 1811. Robił dobre interesy przy Napoleonie i jeszcze lepsze przy jego przeciwnikach. W 1825 uplasował pierwszą rządową pożyczkę, ożenił się z córką wiedeńskiego brata i rozpoczął niesłychanie wystawny tryb życia. A było z czego. W latach czterdziestych zeszłego stulecia najbogatszego arystokratę Francji szacowano na sto milionów franków, kiedy już w tym czasie Rotszyld wartał siedemset milionów.
Ten krzepki w sobie, grubokościsty człowiek o czole byka, gęstych włosach, wydatnych ustach, robi, przynajmniej z portretu sądząc, wrażenie jeszcze prowincjonalnego biznesmena, któremu się powiodło. Ale ten „prowin-cjał” przewrócił gabinet Thiersa.
Jakubowi w 1845 roku urodził się syn Edmund,, o żydowskim imieniu Abraham Beniamin. Urodzony z matki bardzo ortodoksyjnej, rósł, otoczony rabinami i przez całe życie swoje nie sprzeniewierzył się ortodoksji. W 1877 poślubia córkę dla odmiany frankfurckiego Rotszylda, który już w owym czasie pisze się: Wilhelm Kari Freiherr (a więc baron) von Rothschild.
14
Takie są oto dzieje sira i dwóch baronetów: z Włoch - angielskiego, z Prus - francuskiego i z Bawarii - tureckiego; Mojżesza, Moritza i Abrahama, których niebawem do akcji wprowadzimy.
Aby mieć ją pełną - spójrzmy, co było z żydostwem na Wschodzie. Wiemy, że na Zachodzie była stale i konsekwentnie narastająca judofobia, do której szedł szturm starających się ją „przedyskutować” i przebłagać Żydów. A na Wschodzie?
„ANIELSKI” PROGRAM ASYMILACYJNY
NASTĘPCÓW IWANA GROŹNEGO
Kolos rosyjski szalał z wściekłości, kiedy wraz z rozbiorami Polski otrzymał w posagu półtora miliona Żydów (21). Nigdy do tego czasu Żydów w granice swego państwa nie wpuszczał. Kiedy w 1550 roku Zygmunt August prosił Iwana Groźnego o prawo handlu dla polskich Żydów w Rosji, Iwan odmówił:
„Ludzie oni wnosili do nas truciznę duchową; słyszeć o nich nie chcę” (71). Kiedy w 1563 roku wojska rosyjskie zajęły Połock, car kazał Żydów potopić w Dźwinie. Bojarzy pertraktujący w 1610 o powołanie królewicza Władysława na tron moskiewski, zestawili warunki w dwudziestu punktach, z których już czwarty pośpiesza zastrzec: „Żydowinom dla handlów do Hosudarstwa Mos-kiewskiego nie wjeżdżać”.
Cokolwiek byśmy mówili o Rosjanach, nie można im odmówić dużego poczucia państwowości i wielkiej konsekwencji w prowadzeniu przez stulecia polityki. Duch narodu, położenie geopolityczne, warunki naturalne, są silniej-sze niż wszelkie formy zewnętrzne rządu i jednolitość linii, którą Kucharzewski tak wszechstronnie naświetlił w swej książce Od białego caratu do czerwonego, została utrzymana w sprawie żydowskiej od czasów Iwana Groźnego do czasów rządów bolszewickich. Nie na próżno widać historiozofia sowiecka restauruje obecnie pamięć Iwana Groźnego jako wielkiego męża stanu, a Eisenstein nakręca apologetyczny film. W felietonie, który umieścił w „Litieratura i Iskusstwo” (4 lipca 1942) tak kończy swoje wywody: „I tak, krok za krokiem, strona za stroną, dokumenty historyczne odsłaniają nam nie tylko głęboki sens, ale po prostu konieczność historyczną postępowania właśnie w ten sposób, w jaki postępował car Iwan Groźny z tymi, którzy szukali w celu zysków osobistych dróg dla rozwalenia państwa”.
„Anioł pokoju” (jak w tej epoce powszechnie nazywano Aleksandra I), który musi wypełniać narodowy testament Iwana Groźnego - to zjawisko pełne makabrycznego humoru.
A więc liberalny i zarzucony kurs emancypacyjny XVIII wieku ma być wprowadzony na rozkaz. Zostaje założony Komitet Opieki nad Chrześcijanami Izraęlickimi, suto obsadzony przez odkomenderowanych urzędników. Komi-tet ma filie po całej Rosji, rząd nadzielą go wielkimi rezerwatami ziemi w gu-berni jekaterynosławskiej, po tych obszarach ziemskich siadają pełnomocnicy, rządcy, administratorzy; raporty, kosztorysy, plany zabudowy, sprawozdania, wyjazdy komisji, organizacja podpunktów - wszystko aż warczy, tylko powta-16 rżą się ta sama od dwu tysięcy lat historia: „Chrześcijan Izraelickich” nie ma ani na lekarstwo.
Jednocześnie kandydatów na tych chrześcijan traktuje się w myśl od-wiecznych wytycznych rosyjskich: gdy np. po nieurodzaju w guberniach witebskiej i mohilewskiej nastąpiła nędza, którą przypisano Żydom, wysie-dlono z tych guberni dwadzieścia tysięcy ludzi ze skrajną bezwzględnością, nie troszcząc się, co ci oderwani od swych miejsc nędznego zarobkowania nędzarze będą robić w nowych kątach. Porujnowano miasteczka po to, aby w dziesięć lat po tym zabiegu któryś z gubernatorów konstatował w raporcie do Petersburga, że wysiedlenie „nic nie pomogło” i że ludność nadal cierpi nędzę.
Równocześnie z tym wygnaniem Żydów z dwu guberni wybucha powsta-nie dekabrystów, ale i ci rewolucjoniści rosyjscy są wierni testamentowi Iwana Groźnego, tak jak wierni mu będą w sto lat potem bolszewicy. Że jednak w liberalnym stuleciu dziewiętnastym nie miano pojęcia o masowym administ-racyjnym wytracaniu ludzi po obozach koncentracyjnych, więc Pestel, wódz dekabrystów, proponuje zebrać dwa miliony Żydów z Rosji i Polski, dać im pomoc wojska i niech sobie zawojują Palestynę.
Zanim jednak znalazł jakiegoś ówczesnego Żabotyńskiego, zawisł Pestel na szubienicy.
Mikołaj I po swojemu kontynuuje program „anielski”. Kiedy się patrzy na dzieje Żydów na świecie, wydaje się jakby jakiś renomowany humorysta piekieł pisał libretto szatańskiej operetki. Za Fryderyka Barbarossy wylęga się teoria, która długo się utrzymuje, że przy zburzeniu Jerozolimy jedna trzecia Żydów zginęła z głodu, jedna trzecia od miecza, a jedną trzecią sprzedano w niewol-nictwo po drobnym pieniążku (w rodzaju grosza) za każde trzydzieści osób. Otóż ci niewolnicy byli własnością cesarzy rzymskich w zamian za ochronę, którą im dawali cesarze i w ten sposób wszyscy Żydzi są dziedziczną własnością korony. Ludwik Bawarski w 1542 roku nakłada na Żydów ciężką daninę jako przedłużenie daniny... na rzecz świątyni Jupitera, którą cesarze odziedziczyli. Biskup Mainz w 1420 roku wygania Żydów, zostawiając im tylko po trzydzieści srebrników na pamiątkę srebrników Judaszowych.
To im się każą chrzcić: za Merowingów chrzczący się Żyd wyzwalał się z niewolnictwa (a w Polsce otrzymywał szlachectwo), a był nawet taki wizygocki król Erwig, który nie przyjmujących chrztu Żydów kazał skalpować; to znowuż każą im się trzymać z daleka od religii panującej - kalif Hakim w 1008 każe im nosić na piersiach figurę złotego cielca, Henryk IV stanowi, że przechrzta traci prawa spadkowe, a Hitler zabrania Żydowi witać się hitle-rowskim pozdrowieniem.
To im zarzucają, że nie biorą się do rolnictwa i na gwałt pchają na ziemię, jak choćby ów komitet za Aleksandra I, to znowu oburzają się, że Żydzi przenikają na rolę. To im nic nie pozostawiają prócz lichwy, karczmarstwa 2 De Profundis 17 i sutenerstwa, odbierając nawet prawo zajmowania się handlem i rzemiosłem, to znów wybuchają świątobliwym oburzeniem.
Diabelska operetka - mająca jednak tę podszewkę, że po prostu te społe-czeństwa-gospodarze nie chcą, w żadnej formie nie chcą Żydów. Nie chcą ich jako rolników, ale nie chcą ich też jako kupców. Nie chcą ich jako biedoty, nie chcą ich jako plutokracji. Nie chcą ich jako proroków i radykalnych reformato-rów, nie chcą ich też jako spekulantów. Nie chcą!
Rząd Mikołaja I podejmuje „anielski” program „anioła pokoju” - pragnie Żydów wlać do powszechności chrześcijańskiej. Ale tak jak carskie „dziękuję” dowędrowało wreszcie do Iwanowa, żołnierza któregoś tam plutonu, w postaci mordobicia, tak i Mendelsonowski program emancypacji, przeszedłszy przez rączki urzędników Aleksandra I, doszedł do Żydów - za pośrednictwem Arakczejewa, prawej ręki Mikołaja I - jako maksymalna suma cierpienia, którą złość ludzka pomieszana z bezmyślnością może wymyślić. W 1827 roku zostaje wydany ukaz o „kantonistach” czyli nieprawych dzieciach i sierotach, które mają być wychowywane na koszt rządu (225). Dzieci te były zabierane siłą, koszarowane i poddawane rygorom wojskowym. Dzieci najbiedniejszej kategorii podatników żydowskich (a była to przytłaczająca większość) ulegały temu samemu ukazowi, chociażby nie były sierotami. Bo przecież ciemni rodzice nie wiedzą, na czym polega szczęście ich dzieci. Według ukazu dzieci miały być zabierane w wieku dwunastu lat, ale w praktyce zabierano chłopców dziesięcioletnich i nawet ośmioletnich. Powróciły czasy wizygockiego Egika, który (w 694) kazał odbierać Żydom dzieci począwszy od siedmiu lat.
Dzieci były wydzierane matkom, pędzone pieszo setki kilometrów na punkty zborne, przy czym marły Jak muchy. Na miejscu poddawano je torturom głodu i bicia, wymuszając przejście na prawosławie. Takie dziecko, doszedłszy do osiemnastu lat, zostawało żołnierzem, który miał odsłużyć dwadzieścia pięć lat służby wojskowej. Zabierano więc dzieci na całe życie. Przyjście syna na świat zawieszało straszliwą chmurę nad domem żydowskim.
„Pleśniały usta kobiece i sperma pleśniała”, jak pisze Uri Cwi Grinberg (202). Diabelska operetka i tu miała ciąg dalszy. W czerwcu 1942 Niemcy zaczęli łapać dzieci po gettach. Oto urywek z listu datowanego z tego czasu, który przyszedł do Palestyny:
Zaczęli łapać dzieci. Wczoraj (list wyszedł z Warszawy w połowie czerwca) dwa samochody gestapo zatrzymały się przed wielkim sierocińcem, prowadzo-nym pod nadzorem Rady Starszych. Wyciągnięto stamtąd wszystkie dzieci powyżej lat czternastu. Ponadto łapano na ulicach dzieci w wieku 15-16 lat. Wywieziono je w niewiadomym kierunku. Powstało wielkie zamieszanie. Dziś oświadczono przedstawicielom Rady Starszych, że 600 dzieci wysłano do pracy w rolnictwie na okres miesięcy letnich. Gmina została wezwana przez gestapo do 18 dostarczenia w ciągu najbliższych dni jeszcze 5400 dzieci do pracy na wsi. W wypadku niedostarczenia tego kontyngentu przez Radę, odbędą się obławy na ulicach i w domach, gdzie policjanci brać będą dzieci bez wyboru. Równocześnie od ludności dorosłej wymagano kontyngentów większych niż od chrześcijan. A że za dostarczenie kontyngentu odpowiadała gmina pod grozą, że jej przełożeni pójdą do wojska (243), więc gmina najmowała specjalnych „myśliwych” polujących na ludzi (259). Żyd bowiem nie miał prawa bez przepustki wydalać się poza obręb swego zamieszkania - pod karą wzięcia do wojska. Rzecz prosta, od czasu do czasu chciał odwiedzić krewnych czy kupić skórkę owczą o parę wsi dalej. Na to czekali „myśliwi”-rodacy i wlekli go do wojska. Na to czekali i prywatni Żydzi: rodzina musiała wykazać się tylu kwitami „zdania do wojska”, ilu miała synów. Za przywiezienie skrępowanego „włóczęgi” dostawało się taki kwit i zwalniało się przez to jedno swoje dziecko. Albo więc rodzina polowała po drogach, albo najmowała zbirów-fachowców.
Powieść, a raczej pamiętnik, Nikitina, aryjskiego pisarza (225), według mego zdania stokroć przenosi dramatyzm Chaty wuja Toma. W literaturze ży-dowskiej te okropności mają swoje silne karty. Rabinowicz daje opowiadanie (245) o starszym kahału, którego za niezebranie pełnego kontyngentu ofiar wzięto na dwadzieścia pięć lat do wojska. Żonie pękło serce, gdy go zabierali, starsza córka zwariowała, młodsza stała się prostytutką. Bogrow poświęca swoją powieść (259) historii polowania na Żyda dwóch innych Żydów, kon-trabandzistów i morderców.
W powieści Mendele Mochera Sefarima (205) widzimy jak dwóch poboż-nych talmudystów, pojęcia nie mających o Bożym świecie, całą mądrość czerpiących z legend Agady, wybrało się pieszo do Ziemi Świętej, przypuszcza-jąc widać, że leży ona gdzieś w drugim powiecie. Pobożni mężowie w trakcie uczonej dysputy o „czerwonych Żydkach”, którzy mieszkają gdzieś w krainie szczęśliwości, i narad nad tym, jak by uniknąć w drodze straszliwego potwora „pimpernota”, zostają schwytani i zdani „w sołdaty”, stanąwszy nagle przed realnym „pimpernotem”.
Rekrutów wlekli do bóżnic, w których następowała ponura przysięga:
w tałesie, w tefilim, w śmiertelnej koszuli przy dźwiękach szofaru (rogu) i zapalonych świecach.
Troska żandarmów o zbawienie duszy żydowskiej i o upodobnienie Żydów do reszty współobywateli szła tak daleko, że uganiano się po całej Rosji za Żydówkami kontrolując, czy nie golą głowy. Wiadomo, że „kto by ujrzał włosy niewiasty zamężnej, jakoby ujrzał srom jej”. Tymczasem reformatorzy zdzierali okrycia głowy, a u bardziej postępowych peruki, doszukując się własnych włosów. (Nie pozwalał Żydom golić się dla odmiany kastylijski edykt 1412).
2* 19 Autor żydowski Lewanda, w książce wydanej w Petersburgu w 1875, a więc pod cenzurą rosyjską, opowiada przebieg audiencji u gubernatora w 1844 roku (229)-Zjawili się u niego Żydzi z błaganiem o cofnięcie nakazu obcięcia w określonym dniu pejsów i półchałatów.
- Czyż nie rozumiecie, że ten ukaż cesarski jest najwyższym dowodem łaskawości naszego monarchy? - pytał zdumiony gubernator. I w określonym dniu patrole uzbrojone nożycami stanęły po wszystkich rogach ulic, aby Uwolnić Żydów od dziedzictwa getta. I aczkolwiek tenże Lewanda w innej książce (250) powiada, że „Imperator Mikołaj I był dla nas Żydów tym, czym Piotr I dla Rosjan”, to jednak modernizowani Żydzi płakali, ogłosili post i pokutę. Dogódźże takim! Równocześnie z tymi cywilizacyjnymi posunięciami szły zarządzenia go-spodarcze. W 1827 wysiedlono Żydów z Kijowa, Sewastopola, Mikołajowa i z guberni grodzieńskiej. W 1830 wysiedlono ich w ogóle z całej kijow-skiej guberni. Wysiedlanym nie dawano ani rekompensaty, ani zajęcia, ani możności wyemigrowania w głąb Rosji, do której po dawnemu nie dopuszcza-no Żydów, ani osiedlania się na wsi, a w brudnych miasteczkach już o nędzny kęs strawy walczyło na każdej ulicy po kilku niedouczonych rzemieślników--partaczy.
Sterroryzowana, skorumpowana, wydana na łup własnej zdrady, na samo-wolę kahałów, ludność żydowska nie miała żadnej formy obrony. Zostawał jej wzruszający protest: spisywano go na papierze i wciskano w rękę umarłym, aby skargi żydowskie zanieśli przed Boga.
Po trzydziestu latach następuje odprężenie wywołane porażką Rosji (1856) w wojnie krymskiej i równoczesną śmiercią Mikołaja I. Żydom zawsze jest chwilowo lepiej, gdy ich suwerenów biją. Dlatego babilońscy Żydzi pomagali Cyrusowi podbić Babilon, egipscy - podbić Egipt Grekom, potem Syryjczy-kom, a potem Rzymianom. Dlatego w Persji popierają bunt Barama przeciw królowi (500 lat przed Chrystusem). Dlatego w 610 roku Żydzi poddani bizantyjscy przyłączają się do inwazji perskiej i wyrzynają chrześcijan, by po czternastu latach zwrócić się przeciw Persom. Dlatego spiskują z Arabami przeciw Wizygotom (w 694), pomagają Arabom zająć Persję i Babilon (w 638) - i tak aż do czasów najnowszych.
W Polsce i w czasie rozbiorów i w czasie każdego powstania i w czasie obu wojen światowych kokietowano Żydów. Austria, która w opałach 1848 roku zaniechała ograniczeń, znowu, poczuwszy się mocniej, wprowadziła kontyn-gent małżeństw, wznowienie hańbiącej przysięgi w sądach, w niektórych krajach zakaz trzymania służby chrześcijańskiej itp. - aż trzasnęło w nią Solferino, a potem Sadowa, i Żydom znów zelżało. Tak jak zelżało, gdy padło Państwo Papieskie, a Żydzi skwapliwie złożyli „zaborcy”, Wiktorowi Ema-20 nuelowi, ślub, w którym „w charakterze Włochów, Rzymian i Żydów” obie-cują, że wymawiają po raz ostatni słowo „Żyd” (221). I znów powstają krzyki o nielojalności żydowskiej - czarcia operetka trwa. Przyszła więc kolej na przewidzianą od czasu do czasu w diabelskim libretcie partię liryczną: kochajmy się!
Pobita Rosja kasuje instytut kantonistów i znosi ograniczenia w zakładach naukowych.
Młodzież żydowska wielką falą napływa do zakładów naukowych, które się dla niej otwarły. Czernyszewski, Pisariew, Buckle, Darwin, Spencer zastąpili Tanach, Talmud, Rasziego i tossafotistów, S^ulchan Aruch, Zohar, Agady i midra-sze.
Rosja kipi od podziemnej roboty rewolucyjnej i Żydzi rzucają się głową naprzód w odmęt tej walki. Łudząc się jak na zachodzie łudził się Hess, jak w następnym pokoleniu łudzili się ich następcy, pomagający Leninowi obalać carat - że tą drogą wyjdzie żydostwo na wolność.
„Żaden inny ludzki gatunek - pisze Boehm, historyk syjonizmu - nie staje się równie łatwo łupem wszelakich radykalnych haseł, jak żydowski proleta-riusz, który jednak nie jest żadnym proletariuszem w marksowskim sensie, tylko przeważnie intelektualistą”. W epoce, o której piszemy. Żydzi stanowili trzydzieści procent karanych politycznie, aczkolwiek ludność żydowska w Rosji stanowiła trzy procent.
Po mieszkaniach małomiasteczkowych Żydów w pokoju frontowym, oficjalnym, za drzwiami, na których futrynie wisiała mezuza - rurka metalowa, w której mieściła się sentencja z Tory - wisiały nabożne Dwanaście pokoleń Izraelskich, których tekst był obwiedziony ramką z rysunkami godeł dwunastu pokoleń. Ryby, lwy, dziki, jednorożce żapładniały wyobraźnię małych dzieci i starych chasydów. Ale w izdebce studenckiej gdzieś na tyłach domu wisiał powszechnie popularny obraz Riepina: student i studentka, trzymając się za ręce, z upojeniem wchodzą w rozhukane morze. Obraz nosił tytuł: Jakiej bezkresy!
„Teraz, kiedy życie przybiera tak jasne tony, rany nasze się goją” - pisze Rabinowicz w 1859 roku (245).
Żydostwu się wydaje, że te bezkresy są i dla niego. Byle zerwać z cia-snym światem, w który ich wtłoczono! Powstaje kierunek maskil (oświecenia), a jego frenetyczni promotorzy zawierają sojusz z gojami przeciwko cadykom. W 1867 roku w Odessie powstaje Związek Oświaty, który stawia sobie jako zadanie tłumaczenie Biblii i modlitw na język rosyjski „który powinien stać się narodowym językiem Żydów”.
„Otrzymawszy od Rosji klucz do wykształcenia - pisze Lewanda (250) - da Bóg odemkniemy tym kluczem rosyjską narodowość, rosyjskie obywatel-stwo, rosyjską ojczyznę. To prawda, że w Rosji zbytnio nas nie faworyzo-21 wano. Ale serce mi mówi, że z czasem oni nas pokochają. My ich zmusimy (podkreślenie oryginału) nas pokochać.”
W pięć lat po ukazaniu się książki, w cztery lata po inauguracji Związku, w tejże Odessie, w której powstał, ma miejsce pierwszy pogrom... Krótkie są partie liryczne w żydowskiej operze buffo, reżyserowanej przez piekło. Pogrom odeski przyjęli Żydzi z niedowierzaniem. Zwalali to na karb lokal-nych rozgrywek w tym portowym mieście między żywiołem greckim i Żydami. „Dobry naród rosyjski nie może mieć z tym nic wspólnego” - tłumaczyli rewolucyjni zapaleńcy „chodzący w lud” wedle wyrażenia tamtych lat. „Car nas nie da skrzywdzić” - mówili ortodoksi, tak jakby to nie carska władza wymyśliła kantonistów i przymusowe wysiedlania. Plutokracja rosyjska w tym końcu XIX wieku, kiedy wielkie uprzemysłowienie szło siedmiomilowy-mi krokami przy niepoślednim udziale kapitałów żydowskich, była zadufana w swoje zakulisowe wpływy.
„Rabin naszego miasteczka nie mówił inaczej o carze, jak «nasz cesarz» - pisze Szmarjahu Lewin w swoich pamiętnikach z zapadłej białoruskiej mieściny Swisłowicz (195). - Jako dowód, że cesarz jest dobry, mądry i sprawiedliwy, opowiadano, że pod zwierzchnią szatą nosi arba kanfot (tzw. cyces). Tylko zamiast czterech normalnych frędzli, cesarz dwu przednich frędzli, które zwykle wyglądają prawowiernym spod kamizelki, nie nosi (aluzja do zakulisowych wpływów żydowskich - p rży p. mój MW). Frontową bezfrędzlową częścią cyces rządził gojami, tylną zaś Żydami”.
Tymczasem był to regularny nawrót dziejowy, powtarzający się od czasów, kiedy, na pięć wieków przed Chrystusem, cesarz perski Firuz za zabicie dwóch magów kazał wyrżnąć połowę ludności żydowskiej. Odtąd, poza Polską, nie mieli Żydzi w swojej historii ani jednego kraju, który by liczniej zamieszkiwali, a któ-ry nie urządzałby periodycznych pogromów. I psalm (XLIV, 25), którym się skarżył prorok: „Aleć nas dla Ciebie zabijają na każdy dzień; poczytują nas jako owce na rzeź zgotowane” (nie wykluczając Anglii z krwawym pogromem za Ryszarda Lwie Serce, kiedy Żydzi, zamknąwszy się na zamku York, zabili swe żony i dzieci i sami się spalili) nie tracił przez stulecia nic na swej aktualności.
„Kiedy trzy lata temu Marr wystąpił ze swym antysemityzmem - pisał w 18 81 roku Lilienblum (228) - wszyscyśmy z niego kpili, patrzyliśmy z lekceważeniem na te jego próby, nazywaliśmy je anachronizmem, twierdziliś-my, że są o cztery lata spóźnione. Tymczasem minęły cztery lata i antysemityzm ogarnął całą niemal Europę. I to jeszcze jak ogarnął! Z petycjami, podpalenia-mi, pogromami, mowami w parlamentach, kongresami itd. A co nas czeka w przyszłości? Na pytanie prokuratora, zadane Gołubkowi, czy tenże przypusz-cza, że w Austrii da się przeprowadzić takie prawa, jak kresa (granica) osiadło-ści żydowskiej, obłożenie Żydów podatkiem za tolerowanie ich na terytorium państwa itd. - pytany odpowiedział: Za dziesięć lat - owszem.” „Jestem przekonany - dodaje Lilienblum - że ma rację.”
22
W marcu 1881 roku padł z rąk zamachowców Aleksander II, który uwłaszczył chłopów i miał istotnie wielką popularność w szerokich masach ludowych.
Jako reperkusja w kwietniu ma miejsce pogrom, w czasie którego zabito kilkudziesięciu Żydów, zgwałcono dwadzieścia kobiet (221), zniszczono tysiąc sklepów i mieszkań. Pogromy rozlewają się szeroką falą. Dubnow oblicza miejscowości, w których były pogromy, na setkę, przy czym niektóre miały rozmiary apokaliptyczne. Na przykład w czasie pogromu w Bałcie zburzono tysiąc dwieście pięćdziesiąt sklepów i mieszkań, zrujnowano piętnaście tysięcy ludzi, zabito i ciężko raniono czterdziestu, lżej raniono stu siedemdziesięciu, zgwałcono ponad dwadzieścia kobiet; Biorąc pod uwagę, że Bałta nie jest dużym miastem, należy uznać pogrom za stuprocentowy. W Jekaterynosławiu w święto ku czci czczonego bardzo i przez prawosław-nych proroka Eliasza, uczczono proroka w ten sposób, że zrujnowano doszczętnie pięśset rodzin jego potomków.
Rząd po cichu popierał te pogromy. Pogromieni nie tylko nie otrzymywali odszkodowań rządowych, ale wszelkie zbieranie datków na ofiary pogromów było zabronione. Równocześnie posypały się nowe ograniczenia w stosunku do Żydów. Zabroniono im kupować ziemię, w ogóle osiedlać się na wsi, handlować w niedzielę itd.
Po świecie przeszła fala oburzenia. Poczciwy liberalny świat XIX wieku tkwił w bogobojnym przekonaniu, że ludzkość coraz bardziej się ulepsza i szlachetnieje, i jakieś wyrżnięcie setki lub dwóch bezbronnych ludzi, które oczom ludzi XX wieku uchodziło niezauważone, wydawało się ówczesnej opinii niesłychanym horrendum.
Wówczas, aby pokazać, że Żydzi są czymś tak nie do zniesienia, że nawet kulturalni Polacy muszą urządzać pogromy, rząd nasłał swoich agentów do Warszawy. „Stosunki między Polakami i Żydami nie były zaostrzone - pisze żydowski historyk Dubnow - ale organizatorów nasłano z zewnątrz. Generał--gubernator odmówił zorganizowania Straży Obywatelskiej polskim działa-czom, którzy dawali zapewnienie, że własnymi siłami od razu pogrom stłumią. Rosji zależało na tym, aby Warszawa poszła w ślady Kijowa i Odessy i żeby pokazać światu, że Polacy nie są lepsi” (221).
Jeśli do tego dodamy falę podpaleń majętności żydowskich, których sprawców z reguły nie odnajdywano, można sobie wyobrazić stan depresji, który ogarnął żydostwo. Nie było do kogo apelować o pomoc. Młody car Aleksander III widać definitywnie oberwał tylne frędzle przy cyces, bo podarował pierścień z brylantem autorowi pełnej bzdur broszury o mordzie rytualnym.
Po mieścinach i osadach, po bóżnicach pochylonych od starości, mchem porosłych, po nędznych sklepikach stojących nad rynsztokami powiał, jak zwykle w czasach ciężkich, wiew mistycyzmu i mesjanizmu. Od mieściny do 25 mieściny poczęli snuć się magidowie-wieszczbiarze ludowi, których słuchano chciwie. Kto wie, może tak samo mówili dawni prorocy... Magidowie wyliczali kabalistycznie na wszystkie sposoby termin nadejścia Mesjasza i na wszelkie sposoby komentowali proroctwo swego poprzednika - proroka Daniela: „Po zamierzonym czasie i po zamierzonych czasiech i po połowie czasu... A od tego czasu, którego odjęta będzie ofiara ustawiczna, a postawiona będzie obrzydli-wość spustoszenia, będą dni tysiąc i dwieście i dziewięćdziesiąt. Błogosławiony, kto doczeka a dojdzie do tysiąca dni do trzech set trzydziestu i piąci”. Ogólnie czczony rabi Icchak Ęl-Chanan w Kownie proklamował post powszechny. „Tak więc była prowadzona walka między dwoma sztabami: sztab pogromowy rezydował w Petersburgu, sztab postowy - w Kownie” (207). Maskilizm w Rosji, tak jak emancypacja w Niemczech, jak próby asymilacji gdziekolwiek bądź - okazywały się utopijnymi marzeniami.
PIERWSZA ALI JA
Gdzież więc znaleźć pomoc realną na tym świecie, gdzie znaleźć pomoc? Ściśnięci „kresą osiadłości”, którą zaciskano coraz bardziej, odcięci od zakładów naukowych nie tylko wyższych, ale i średnich przez numerus cźausus,1 coraz, bardziej zacieśniani, nie mając prawa mieszkać na wsi, kupować ziemi, poruszać się w terenie. Żydzi gotowali się w garnczku własnej biedy. Ich czterdzieści procent stanowili handlarze, trzydzieści pięć - pseudo-rzemieślni-cy. Wyzysk żydowskiego chałupnika przez żydowskiego nakładcę, który sam był nędzarzem, przechodził wszelkie granice. W osiemdziesiątych latach zeszłego stulecia czas pracy trwał do osiemnastu godzin na dobę w zamian za wynagrodzenie sześciu rubli (5 dolary) miesięcznie (119). Przysłowiowe „dzwonko śledzia” jako standard życiowy. Kiedy te bolączki wypływały na usta obrońców w czasie procesów pogromowych, prokuratorzy odpowiadali:
- Skarżycie się, że granica do Rosji zamknięta? Ależ macie otwartą granicę do innych państw...
Tutaj prokuratorzy byli tylko echem Oberprokuratora Najświętszego Sy-nodu, Pobiedonoscewa, zaufanego Aleksandra III, który wszechwładnie trząsł krajem. Zwykł on był mawiać, że rozwiązanie kwestii żydowskiej w Rosji widzi w ten sposób, że jedną trzecią Żydów się wyrżnie, jedną trzecią wypchnie za granice państwa, a jedną trzecią się ochrzci.
I istotnie masy żydowskie ruszyły za granicę. W epoce 1880-1914 dwa i pół miliona Żydów z Europy Wschodniej, których gros stanowili Żydzi z Rosji - ruszyło za morze. (Jednak, aczkolwiek Żydzi wschodni wynosili siedem i pół miliona, niesłychana rozrodczość z czubem pokryła ubytek spowodowany przez ten największy w świecie exodus).
W nadgranicznych Brodach w Małopolsce obozowało równocześnie po kilka-naście tysięcy nędzarzy, którzy w dużej części szmuglowali się nielegalnie przez granicę rosyjską. Nie wiedzieli, gdzie jadą. Czyhały na nich hieny emigracyjne. Strwożeni Żydzi Zachodu naprędce klecili komitety pomocy. W tym zamiesza-niu, wrzawie, nieszczęściu nikt nie myślał o Ziemi, do której co dzień się modlił.
A jednak jądro inteligencji żydowskiej, wytworzone przez minione trzy-dzieści lat odprężenia, które odeszło od chederów i wytworzyło ruch maski-‘ [Red.:] Liczba zamknięta, ostateczna; limit. łów, garnęło się do kultury rosyjskiej i w tak okrutny sposób zostało od-trącone.
Jedno z takich ognisk inteligencji żydowskiej - miasto Romny, leżące na
skrzyżowaniu dróg handlowych, wrzało od dyskusji, jak i Odessa, Wilno,
Mińsk i inne miasta w granicach osiedlenia żydowskiego. Na drodze, którą szli
z nagła wyłoniła się przepaść, zawracać nie było do czego. Zaiste, dyskusje tej
młodzieży musiały być bardzo rozbieżne, bardzo gorące i tak „pryncypialne”,
jak tylko może być dyskusja toczona bardzo daleko od życiowych sprawdzia-
nów.
I wówczas - właśnie tak daleko, tak bardzo daleko od życiowego spraw-dzianu, że aż tego nie ogarniemy my, którzy widzimy rozwój Palestyny - po-wstała myśl emigracji do Ziemi Świętej.
Cienie sefardów, uciekających z Hiszpanii do Palestyny, cienie Jehudy z Siedlec stanęły za tymi rozczochranymi młodymi ludźmi w kosoworotkach - koszulach modą rosyjską wypuszczonych na spodnie i przepasanych sznurkiem. Ale po raz pierwszy w dziejach narodu żydowskiego ci ludzie jechali nie aby umierać, ale aby żyć; nie aby się modlić, a by pracować; nie aby siedzieć w kolelach, a-na jakiej ziemi?... nie aby stworzyć kopię starokrajskich kabatów - a jaki ustrój?...
Wszystko było ciemne. Biblia wypierała coraz bardziej Marksa, Marks się opierał. Staruszek Judelewicz, którego poznałem na obchodzie sześćdziesięcio-lecia decyzji romneńskiej, reweluje, że kiedy młodziutki Usyszkin proponował w przyszłym