Romcio i Tomcio przygody dwóch kamratów
Szczegóły |
Tytuł |
Romcio i Tomcio przygody dwóch kamratów |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Romcio i Tomcio przygody dwóch kamratów PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Romcio i Tomcio przygody dwóch kamratów PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Romcio i Tomcio przygody dwóch kamratów - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
liiu in u MiEiia b.
€ »
Napisała K. M.
■
_:jKSfś
'M Pf
WARSZAWA.
Skład główny w „Księgarni P o l s k i e j W a r e c k a 14
Strona 2
Tanie w ydaw nictw a dla dzieci, młodzieży
i samouków.
K*p.
Klf- A ntek s ie r o ta , p rzer. R M. z pow. ,S tac h ó “ — T eresy
J a d y i gi wyd. 2-gle, Vi arsz. 1907..............................................
He* r o d z in y , p. H ek to ra M alot’a. P rzer. i". M., wyd. 2-gie,
C z te ry p o w ia s tk i, p rz e ło ż y ła z czeskiego A nto ezk a,W y d . 2-gie
Dla sw o ic h ,— F. Rosińska, W yd. 4-tc. W a m . 1908.
D o k tó r M ałtontefc.~ F . Sosiusfea.
I)«?hy c z a rn e g o b o r u , c z y li K a m ie n n e se rc e , W y d an ie 3-e.
D z ie ln i c h ło p c y - Z francuskiego przysw oiła A. Morzkowska.
W a m . 1904 , -.24
D la ro d z in y . — Z pow ieści M alot'a przero b iła dla młodzieży
F. M. W a m . 1904 . -.30
D n ie drog-i- F r. Ocneówna. . -.30
D zik a F r a n k a —M. Bogusławska. W arsz. 1903 . . . -.10
Ja k u rz ą d z a ć g n ia z d a i o p ie k o w a ć s ię p ta k a m i. - B. Dya
kowski 7, rysunkami. W arsz. w yd. 2-gie 1907. ... ».
K łosy, książka do czytania d la dziatw y nł. E . M, .
K siążeczk a d la ty c li, co c h c ą d o b rz e m ó w ić , c z y ta ć i p i-
sa ć po p o ls k u .—W ł. W eychertów na, W a rsz. 1893.
L ećcie p ie ś n i - W y b ór j oezyl z różnych autorów polskich.
L e g ie n d y , c z y li cu d o w n e p o w ie śc i z d a w n y c h czasów ,
i-szy zbiorek, wyd. 3-ci.e. W ers z. 1906..................................
L eg ieh d y , zbiorek III-ei. W arsz. 1905, wyd. 2-gie.
■ L e g ie n d y , zbiorek V-ty. F . R. . . . . . .
P ie rw s z e p o c z ą tk i p o p ra w n e g o p i s a n i a , - R . M., W arsz 1907
M oje w a k a c je n a w si. — M. Brzeziński. Z rysunkam i, wyd.
H-glc karto n , W arsz., 1903. .. '
M ały e le m e n ta r z —R. M, Wydw VU!% W arsz. 1909.
M iłość m a c ie rz y ń s k a w św ieci© z w ie rz ę c y m .— S tefanow ska
W arsz. 1902. . i.. < ,
M lp d z ie ń c z e l a t a B o le sła w a K rz y w o u ste g o , w edług kronik)
D alia, przero b iła R. M W arsz. 1900.........................................-
N auka p o p ra w n e g o w y s ła w ia n ia s ię i p is a n ia — W ł. W ey -
eheT tów na,' •. ;; • . . v
S asz m a ł y - W . K osiakiewicza. wyd. 3 -e le ,'W a rsz . 1908. .
Sow y z b io r e k p o w ie ś c i i b a ś n i.—Z eb rała R. M. z rysunkam i
wyd. 2-gic, W arsz. 1903. .20
O św . W o jc ie c h u m ę c z e n n ik u , o B o le sła w ie C h ro b ry m i o
O tto p ic U l- c in i c e s a rz u —W yd. 3*cie. W arsz. 1907
O W ład y sław ie S y ro k o m li, p. K. S. Domagalską, Wyd. 2-gle. •
Od n ie w o li do w o ln o ś c i.- A. C zerw ińska iskonfiskowano.)
P o d z ie m n e m ie s z k a n ia z w ie rz ą t. Pogadanka naukow a. W ł.
Umiński. W a rs z . 1 9 0 4 . ........................................................ —.12
P r z y g o d y J a k ó b a . Z pow ieści Alfonsa D a n d e t'a p rzysw oiła
*■• Morzycka. W arszaw a 1903................................................. - -3 6
P a m ię tn ik k o n ia .- W a rsz . wyd. 2-gie 1907. . —.12
"i
P o d a n ia h is to ry c z n e z p ie r w s z y c h w iek ó w c h rz e ś c ija ń s tw a .
F. E . W arsz., 1903. . i —.IĆ-',* , ‘r ;. [
P ro m y k i ś w i a t ł a —H elena Dędzka. . . . . . — 26
Rok 171)3 w ed łu g V. Hugo.— M. Czarnocka. . . . . — 25
P a n n a H e n ia ^ T ę r e s y Jadw igi, wyd. 2-gie. W utsz. 1907. T .1 0 •‘It /•>>/
P a w ło w a .—15. Je rlic z . . . . . . —. 6
P ie rw s z e c z y ta n iu d la m a ły c h d z ie c i. P rz e z R. M. z liez-
nemi rysunkam i, wyd. 7-e W arsz., 1909. —.20
mm
Strona 3
Romcio i Tomcio.
PRZYGODY DWÓCH KAMRATÓW.
N apisała R. M.
WARSZAWA.
S k ład główny w „K sięgarni P o lsk ie j”, W a rec k a 14
Strona 4
i
r
Biblioteka Narodowa
Warszawa
30001006156105
D ru k ^ J. Sikorskiego. W arazawa, W areck a 14
Strona 5
W ypraw a do gniazda bocianiego.
Była sobie wdowa jedna nie bogata, i nie
biedna, i nie młoda, i nie stara — nazywała się
Barbara, a po mężu Wojciechowa. Miała ona go
spodarkę: krowy, owce, koni parkę, gruntu mor
gów dziesięcioro, no, a dziatwy aż pięcioro. Ko
ło koni ehodził Franek, krowy pasał młodszy
Janek, Magda matce pomagała, Antka gąski
wciąż pasała, tylko jeden Tomcio mały bąki zbi
jał przez dzień cały.
Tuż pod lasem, blizko wdowy, mieszkał stary
Jan, gajowy. Miał on wnuczka. Oj, ten wnuczek,
łobuz pierwszy, zuch do sztuczek, zuch do figlów
i do psoty, a ladaco do roboty. Nieraz dziadzio
woła: Romek! — On tymczasem szust za domek,
myk pod płotem, pod krzewiną i z najlepszą so
bie miną między palce jak nie gwiźnie, aż się
Kundys, pies obliźnie. A najmłodszy synek wdo
wy, Tomcio, zaraz biedź gotowy, leci, jak na za
wołanie, gdy posłyszy to gwizdanie.
*
* #
Romcio-Tomcio przyjaciele, jakich w świę
cie nazbyt wiele. Tomcio młodszy wesół, żywy,
Strona 6
)
lubi figle, lecz poczciwy, chciałby psocić, lecz się
w stydzi.—Romcio za to z niego szydzi, zowie b a
bą i mazgajem swoim pięknym obyczajem. To
m e k krzepi w sobie ducha i we w szystkiem R om
k a słucha.
* *
#
Strona 7
Gwiznął Romek, Tomcio bieży, gdzie zw a
lona kłoda leży. — Coś tam mówią, coś tam r a
dzą, aż coprędzej płot przesadzą, jak złodziej
skie jakie licho, ta k się k ra d n ą chyłkiem, cicho
do tej lipy przy parkanie, kędy gniazdo je st bo
cianie. Romek mówi:
— Właź-że Tomciu, w szak tyś lżejszy, tobie
łatwiej, tyś zgrabniejszy: ja podsadzę, ja pom o
gę. Dalej, Tomek, dalej w-drogę!
* *
*
Tomcio chętn y do tej próby, choć pień śliz-
ki i zagruby, on nie zważa: śmiało skoczył, k o
lanami pień otoczył, w spina się, już je st wysoko,
już do gniazda w sadził oko, sięga ręk ą, jajo ła
pie... Ale bocian ciął po łapie ostrym dziobem,
aż k re w ścieka. Tomcio w rz asn ą ł i ucieka, s p a
da na dóf jak w ó r sieczki — w drodze pękły mu
majteczki, zw ichnął nogę, nabił guza — ot, wi
dzicie wy łobuza!
Na k rzy k Tomcia biegną ludzie, Kundys
szczeka w swojej budzie; Rom ek, sp ra w c a ca
łej burzy, zm yk a aż się za nim kurzy.
Kasinę jagody.
Jeszcze ziemia w ro sie stała, jeszcze mgłą
się otulała, jeszcze gw iazda jedna, d ru g a jasnem
oczkiem z nieba m ruga, już K asieńka nasza m a
ła, ja k św it tylko się zerw ała, w zięła chleba
i dwojaki, w p ad ła w gaik między krzaki, gdzie
jagódki się rumienią, um ajone tra w zielenią.
Strona 8
Chodzi Kasia lasem, borem, pod choiną, pod
jaw orem , jałowcami, m anow cam i z a k ra ś n e m i
jagodami. Bo m atu ch n a w domu chora, trza na
leki i doktora. - • * V
#
Pełne jagód już garnuszki, ale za to bolą
nóżki, w ięc K asieńka siadła w cieniu pod d rze
w iną na kamieniu, siedzi sobie odpoczywa...
Ale głów ka coś się kiwa, wciąż pochyla się na
stronę, oczki m rużą się zm ęczone, aż na traw ie
w n e t spoczęła i głębokim snem zasnęła.
*' *
Śpi Kasieńka słodko, mile, nad nią k rążą dwa
motyle, ptaszki ślicznie gdzieś śpiewają, Kasię
do snu usypiają. W tym z pomiędzy drzew
i k rz a k ó w w yszło naraz dw óch chłopaków :
Tomcio rzuca w p raw o okiem, Romcio w lewo
zerk a bokiem, tak się czają jak dw a k oty — oj,
narobią Kasi psoty!
Romcio Tomcia pod bok trąca: — Patrzaj,
Kasia leży śpiąca, a koło niej pod krzakam i, sto
ją garn k i z jagodami. Zaraz je tu ściągniem
w krzaki i w ypróżnim w n et dwojaki.
Garścią jedzą te jagody, uwalali nosy, b ro
dy; opróżnione w n e t garnuszki koło Kasi staw ią
nóżki i zm ykają w las z pośpiechem, niepoczci-
wie drw iąc ze śmiechem.
* *
*
P ołudniow e lśni słoneczko w p ro s t nad ga
jem, w p ro s t nad rzeczką, cień króciutki idzie
Strona 9
— 7 —
drogą, ż e p rz e s tą p ić jeno nogą —więc K asieńka
się ocknęła, po dwojaczki sw e sięgnęła, o nic
w świecie się nie troska. Aż tu Jezu! Matko
Boskal
R adość zgasła niby świeca: w p u sty ch g a rn
kach dno prześw ieca, jagódeczki ani jednej...
Łzy pociekły Kasi biednej, ja sn e oczy pociem
niały, sm utkiem ok rył się św iat cały. Płacz roz-
4 lega się po lesie, narzekanie w ietrzyk niesie, aż
ptaszęta w całym gaju zmilkły od wielkiego
} żalu.
Wyprawa po miód.
Ponad łą k ą lecą pszczółki, p ach ną miodem
dzwonki, smółki, miodem pachnie już zdaleka
Strona 10
P io tra Ł uki też pasieka. W całej w iosce w szy
scy w iedzą, ja k u Ł uki m iodek jedzą, ile w osku,
ile m iodu Ł u k a znosi wciąż z ogrodu, gdy w y
próżnia kłody, ule — ile złota m a w szkatule,
kiedy m iodek sw ój w yprzeda! Tylko z tym je st
w ielka bieda, że i Romek, a z nim Tom ek, choć
pod Łuki chodzą dom ek, chociaż oczy w y p a tru
ją, m iodu nigdy nie skosztują!
*
Ale Rom ek m ąd ra sztuka, rad ę na to w n et
w yszuka, na strap ien ie w n et poradzi. Oto p la
stry stoją w kadzi pod drabiną, w ro g u sieni, —
w ięc od ran a zaczajeni siedzą obaj chłopcy
w row ie. N ikt się o nich tu nie dow ie, o bo dzi
siaj w e w si całej już w ażniejszej niem a spraw y,
jak koszenie traw na łące, moje dzieci k o ch a
jące.
Po śniadaniu w ięc Ł u k o w a resz tę straw y
w piecyk chow a, Ł u k a o d szed ł już z synami, po
brzękując w ciąż kosam i; dziew ki g rab ie sw e
p o rw ały i za m a tk ą poleciały; n aw et Zabój gna
pod borem , z w yw alonym w dół ozorem .
Strona 11
A w obejściu cisza głucha, słychać jak
gdzieś brzęczy m ucha — chata stoi opuszczona
tylko kołkiem założona. Romcio z Tomciem
chyłkiem dążą, dookoła dom okrążą: łatw o k o
łek w yszedł z klam ki... już są w sieni, — już do
kadzi Romcio Tomcia w p ro st prowadzi, gdzie
z plastram i leżą ramki, słodki miodek po nich
kapie. Romcio pierw szy p laster łapie, Tomcio,
sapiąc na kształt miecha, miód zajada — ot
uciecha!
*
* *
Aż zapachem przynęcone lecą pszczoły roz
złoszczone, koło Tomcia k rą ż ą wkoło: jedna
siadła mu na czoło, po czuprynie d ru g a krąży,
trzecia w śro d e k nosa dąży i, nie bacząc na
w rz a sk dziki, na Tomusia skoki, krzyki, ja d o
w ita jako żmija, ostre żądło w sam nos wbija.
Jęcząc, płacząc, Tomcio zmyka, Romcio za
nim drzwi zamyka, na drabinie sobie siada,
Strona 12
— 10 —
z złym uśm iechem m iodek zjada. A o Tomciu
myśli w duszy: „kiep on, dureń! gdzie się ruszy,
zaraz wlezie w k aw a ł jaki. Ja rzecz inna, ja
nie taki,., w szystko idzie mi jak z płatka, mam
ja rozum w młode latka! Co tu mówić, zuch,
zuch ze mnie'.“
*
* *
Gdy rozm yśla tak przyjem nie i językiem
m iodek mlaska, aż tu raptem - co u djaska? coś
ten m iodek rani, kłuje... Romcio kaszle, Romcio
pluje i językiem wymachuje... A w języku, o nie
stety! aż dw a żądła, jak sztylety, tkw ią głęboko
utopione.
Nikt nie śpieszy na obronę, w szyscy sianem
się kłopocą, by je skopić w stó g przed nocą.
Strona 13
A tymczasem, Panie święty! język siny, opu
chnięty na pół łokcia sterczy z gęby, zakrył so
bą nos i zęby!
*
* *
Ktoż opowie, któż opisze, jak są piękni to
warzysze! Ich p o rtre ty tuśm y dali, żebyście i w y
poznali, jakie m iew a ten przygody, kto po cudze
sięga miody.
Papierosik.
Zaszło słońce, cień zapada, tw arz księżyca
świeci blada i ośw ietla stożek słomy, gdzie w ci
śnięty i skulony siedzi sobie Tomcio mały obok
Romcia, co zuchw ały z tęgą m iną tytoń pali,
a dym kłębem w górę wali, ja k z ko m ina—z gęby,
z nosa. — „Tak się pali papierosa! widzisz T o
mek, widzisz, bratku? a i tobie dam w o sta tk u ‘£.
* '
* *
A w ię c te ra z ,ja k widzimy, Tomcio sobie cią
gnie dymy — choc się krzywi, kaszle, krztusi,
lecz dokończyć przecie musi, choćby nie wiem
ja k a męka, bo się kpinek Romka lęka.
Strona 14
— 12 —
W tym zakrzyknie Romek: „babo, ciągniesz
dym ek coś za sła b o —widzisz, do cna ci zagasło,
ach ty gapo! ciepłe masło!" I Tomciowi z po
pod nosa Romek
w y rw a ł papie
rosa, zapałeczki
w n et d o b y w a .
Trzask! — zapał
ka n i b y ż y w a
z rą k skoczyła,
w s i a n o le c i,
d ro b n ą gw iazd
ką w ś r o d k u
świeci, płom yk
p u s z c z a nicią
złotą, wije s i ę
między ździeb-
łami, aż w y b u
cha płomienia-
Pośród g w a
ru i l a m e n t u
stóg się spalił
w mig do szczę
tu; ale tego jesz
cze mało — i obórce się dostało, od iskierki się
zajęła, w ogniu, w dymie w n et stanęła. .Krowy
ryczą, kw iczą św inie—co tu począć w tej godzi
nie?. W p o śró d czarnej, głuchej nocy uratow ać
nie je s t w m ocy już niczyjej. Panie miły! K row y
Strona 15
— 13
świnie się spaliły, pozostały zgliszcza sam e
P rz y nich stoją zapłakane — dzieci czworo,
z niemi wdowa, m atk a Tomcia, Wojciechowa;
a i T om ek stoi z boku, z sm u tn ą miną, ze łzą
w oku, bo rozumie, ja k a szkoda, gdy się spali
bydło, trzoda.
*
* *
Oj, minęły już te czasy, gdy na mleczko
Tomcio łasy, miewał na sw e zawołanie, na w ie
czerzę i śniadanie — serek, masło i śmietanę.
Teraz, dziateczki kochane, siedzi sm utny przy
wieczerzy, przy nim suchy chlebek leży; cienki
żurek niebielony Tom ek miesza w różne strony,
lecz zjeść musi do kropelki, boby głód dokuczał
wielki, w yjeść musi aż do spodu, boby pewnie
um arł z głodu.
W ypraw a na gruszki.
Już jesienna p o ra wraca; słonko bieg swój
dzienny skraca, w polach rży sk a już szarzeją,
Strona 16
— 14 —
mgły po łąkach błękitnieją, w sadach pachną
już jabłuszka i dojrzała spada gruszka.
Oj te gruszki! ja k dzbanuszki słodkim mio
dem napełnione, św iecą w słońcu wyzłocone.
Dziwi im się stary, młody, tak prześlicznej są
urody. Niejednemu, wierzcie dzieci, na ich w i
dok ślinka leci.
Lecz ogrodnik — toż to sknera! co do jednej
je zabiera, kładzie w papier, m orskie traw y
i zawozi do W arszawy!
*
9 *
Któż to w ciemnej nocnej porze nie zażywa
snu w kom orze, lecz cichaczem się przem yka
koło stajni i kurnika, i do sadu do sąsiada w cie
niu nocy się zakrada? — Hej! o dgadnąć to nie
sztuka, kto to przygód nocnych szuka! Romcio,
w ódz nie od parady, naprzód Tomcia śle na
zwiady: a gdy poznał że bezpiecznie, T om ka po
p chnął niezbyt grzecznie, i już rusza naprzód
śmiało, bo na w odza ta k przystało.
*
* #
Strona 17
— 15 —
N ocka cicha i p o g o d n a —czasem tylko só w
k a głodna ostrym krzykiem tr\Vogę sieje; cza
sem puszczyk się zaśmieje, a od staw u przy
p arkanie słychać żabie rechotanie. Pospali się
w e w si ludzie, chrapnął Zabój przy swej budzie,
i ogrodnik w raz z stróżami, gdzieś spoczęli pod
drzewami.
Chłopcy z tego skorzystali, sp o ro g ru sze k
nastrząsali, i w ypchali dzielne zuchy i kieszenie
i pazuchy. Oprócz tego nasz Romeczek do k o
białki tych gruszeczek zgarnął też zapasik sp o
ry, korzystając z dobrej pory.
*
*• *
Ze zdobyczą, ja k bandyci, dążącieniem k rz a
k ó w skryci, tam gdzie p ark a n je st dziurawy,
w ięc łatwiejszy do przepraw y . Lecz tu k r e s był
pomyślności nieproszonych nocnych gości.
W gąszczu k rzak ó w od ulicy skryci byli
w artow nicy—ci ja k z procy wyskoczyli, Romcia
Strona 18
— 16 —
z Tomciem pochwycili i odrazu na kolanie s p r a
wili im srogie lanie: w ytrzepali tak niegodnie, że
nazajutrz niewygodnie siedzieć było im na ła
wie, o! i naw et w miękkiej trawie. I dlatego, jak
zasłyszę, w olą obaj tow arzysze, zasmuceni w iel
ce w duchu, leżeć cały dzień na brzuchu, p rzy
kładając z drugiej strony ręcznik w wodzie um o
czony.
Pi f! p a f !
Nasz gajowy po obiedzie do miasteczka
spiesznie jedzie kutym wozem, p a rą koni; tuż
za wozem Lutnia goni, a za Lutnią Zagraj leci,
w domu został piesek trzeci — Bekas, wyżeł
młody, żwawy. Interesa, w ażne sp raw y dzia
dzio m a załatwić w mieście, zabrał z sob ą rubli
dwieście, więc go strzeże p sów aż dwa, a i fuzję
także ma. Ciotka Magda a z nią Romek, mają
w pieczy las i domek.
Strona 19
- 17 —
Stara ciotka, jak to bywa, warzy, piecze,
sprząta, zm ywa, od św itania do w ieczora wciąż
się kręci, wciąż się pora, zakrzątana, s p ra c o w a
na, nie uw aża na Romana; a o n —rzecz to oczy
w ista —z dobrej pory w n et korzysta. Do alkie
rza się zakrada, gdzie nad łóżkiem wiszą dziada:
fuzje, szable, pistolety, rew o lw ery i kastety,
błyszczy w słońcu stal na ścianie... Ach! nako-
niec ją dostanie — dziadzi niema, nie zabroni,
upragnionej użyć broni! Ale gdzie się podział
. Tomcio? więc na niego gwiznął R om cio—niech
że przecie się przekona, co to jego d ru h do
kona.
Zadyszany, a ciekawy, przybiegł zaraz T om
cio żwawy, a i Bekas też się kręci, bo wie, co
się tutaj święci... Po izdebce Rom ek hasa i p rze
m aw ia do Bekasa.-
— Ciesz się, piesku, bo mospanie, zaraz bę
dzie polowanie! w ezm ę fuzję, Bekasiku, i nabiję
k u r bez liku, i nastrzelam jak najwięcej lisów,
w ilków i zajęcy!
Skoczył R om ek już na łóżko, depcze kołdrę
w raz z poduszką, po fuzyjkę sięga śmiało, ale
fuzja—to za mało, nasz chłopaczek ani pyta i r e
w olw er także chw yta. Coś ogląda, coś m ajstru
je i przym ierza i celuje — a Tomeczek, choć się
boi, z rozdziaw ioną gęb ą stoi.
#
* *
W idząc broń w ręk u Rom ana, Bekas sko
czył na kolana, bryka, skomli, poszczekuje i ogo
nem w ym achuje. Gdy w radości w padł on szały,
Romcio i T om cio. 2
Strona 20
— 18 —
trącił kurek... aż dw a strzały hukły naraz... Bo
że drogi! i trafiły Romka w nogi... P adł na zie
mię, k re w się leje, tw arz, jak płótno, mu biele
je,—leży jako ścięte kłosy... Tomcio krzyczy
w niebogłosy, na ratu n e k ludzi woła. Hej! ze
w szystkich k rań ców sioła nazbiegali się ludzi
ska, każdy pracę sw o ją ciska, śpieszy z radą,
póki pora. Oj, trza śpiesznie do doktora, kulki
w yjąć doktór może, więc powieźli w imię Boże.
*
* *
Czas nie stoi, p ręd k o bieży, już w szpitalu
Romcio leży, przy nim leki, gorzkie ziółka, nóż
d oktorski i pigułka; boli w nodze straszn a rana,
bandażami owiązana. Biedak zbytków ani zby
li—i już teraz, moi mili, postanaw ia sobie szcze
rze, że do pracy się zabierze.
T ak przeleżał miesiąc cały, aż go kości roz
bolały. W rócił wreszcie, lecz, o Boże! skakać,
b ry k ać już nie może; idąc, jeszcze z bólu sy ka
i na nogę wciąż utyka...