Piesn Reginy - EDDINGS DAVID & LEIGH

Szczegóły
Tytuł Piesn Reginy - EDDINGS DAVID & LEIGH
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Piesn Reginy - EDDINGS DAVID & LEIGH PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Piesn Reginy - EDDINGS DAVID & LEIGH PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Piesn Reginy - EDDINGS DAVID & LEIGH - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DAVID LEIGHEDDINGS Piesn Reginy Przelozyla: Agnieszka Barbara Cieplowska Wydanie polskie: 2003 Angeli oraz Pat -za wszystkie rady dotyczace polityki i religii, jakich mi udzielily, zanim wrocily do Irlandii Preludium ANDANTE Les Greenleaf oraz moj ojciec, Ben Austin, sluzyli w Wietnamie w tej samej jednostce. Dwadziescia piec lat pozniej nadal potrafli calymi popoludniami roztrzasac wojenne przygody. Obaj wyrosli w Everett, miasteczku polozonym szescdziesiat kilometrow na polnoc od Seattle. Obaj pracowali w tym samym zakladzie stolarki budowlanej.Poza tym wszystko ich dzielilo. Moj ojciec w zakladzie byl traczem, Les - szefem. Les Greenleaf byl katolikiem, republikaninem i czlonkiem Narodowego Stowarzyszenia Pracodawcow; moj tata - metodysta, demokrata i dzialaczem zwiazkow zawodowych. Les Greenleaf lokowal pieniadze i gral na gieldzie, tata zyl od wyplaty do wyplaty. Znajdowali sie po przeciwnych stronach grubego i wysokiego muru. Tymczasem wojenne braterstwo zdolalo pokonac wszelkie przeszkody. Najwyrazniej czlowiek mocno sie przywiazuje do kumpla, ktory pod obstrzalem oslania mu rufe. - Wrocmy do lat szescdziesiatych. W tamtym czasie kazdy mlody czlowiek unikal powolania do sluzby wojskowej oraz wyjazdu na wojne w Wietnamie. Dzieciaki z bogatych domow mogly sie postarac o odroczenie ze wzgledu na studia, jesli byly wystarczajaco inteligentne, zeby sie dostac do college'u, ale dzieciaki z klasy pracujacej nie mialy tak luksusowego wyjscia.Les i moj tata ukonczyli szkole srednia w 1967. Tata od razu ozenil sie ze sliczna Pauline Baker, swoja szkolna miloscia, i zaczal prace w zakladach Greenleafa. Natomiast Les Greenleaf zapisal sie na uniwersytet w Waszyngtonie, zostal dusza towarzystwa i specjalista od imprezowania. Wyrzucono go pod koniec drugiego roku. Moj tata ktoregos razu po sprzeczce z mama, chcac jej udowodnic, ze jest czlowiekiem niezaleznym, wstapil do armii. Pewnie by tego nie zrobil, gdyby byl trzezwy. Szczesliwie zostalo mu tyle przytomnosci umyslu, ze zaciagnal sie tylko na dwa lata, zamiast zwyczajowych szesciu. 3 Jak sie potem okazalo, Les Greenleaf trafl do wojska tego samego dnia, wiec rozpoczeli sluzbe razem.Podczas tamtej drobnej, a brzemiennej w skutki sprzeczki moja mama byla od niedawna w ciazy, co w pewnym stopniu tlumaczylo, dlaczego okazala sie wyjatkowo malo tolerancyjna. Tak czy inaczej Ben i Les poszli na wojne, a moja mama zostala w domu, obrazona na caly swiat. Mialem jakies poltora roku, gdy wrocili. Bylem miedzy goscmi zaproszonymi na slub pana Lestera Greenleafa i panny Ingi Wurzberger. Jako jedyny przespalem calutka ceremonie. Inga, bardzo typowa Niemka, chyba z Bawarii, pilnie studiowala na uniwersytecie, gdy Les skupial sie na oblewaniu kolejnych egzaminow. Slub mial miejsce w kosciele katolickim, gdzie moj tata nie czul sie zbyt swobodnie, ale przyjazn, jak zwykle, zwyciezyla wszelkie przeszkody. Inga i moja mama szybko znalazly wspolny jezyk, wiec kiedy bylem jeszcze berbeciem, zaczelismy czesto odwiedzac Greenleafow w ich fantastycznym domu wybudowanym w szykownej dzielnicy Everett. Poniewaz w tamtych czasach bylem absolutnie rozkoszny, zawsze podczas tych wizyt stanowilem centrum uwagi i nie przecze, dosyc mi sie to podobalo. Ten dobry czas skonczyl sie raptownie w roku 1977, gdy Inga napeczniala, a nastepnie wydala owoc - blizniaczki Regine i Renate, ktore bezapelacyjnie przejely paleczke w dziedzinie wzbudzania zachwytow. Szczerze mnie zasmucila taka odmiana losu. Regina i Renata byly identyczne. Tak identyczne, ze nawet Inga nie potrafla ich odroznic. Kiedy zaczely mowic, z poczatku wcale nie uzywaly angielskiego. Podobno rzecza calkowicie naturalna jest tworzenie przez bliznieta wlasnego jezyka, ale dzieci go zapominaja przed pojsciem do przedszkola. Regina i Renata porozumiewaly sie tak w najlepsze jeszcze w szkole sredniej. Istniala w tamtym czasie pewna zwariowana teoria mowiaca, ze bliznieta nie powinny byc jednakowo ubierane, bo wyrosna na psychicznie skrzywione. Inga pogodnie ignorowala owe poglady i podtrzymywala dawne zwyczaje, codziennie rano ubierajac dziewczynki w identyczne sukienki. Jedyna roznice stanowily wstazki: czerwona we wlosach Reginy, niebieska - Renaty. Co rano Inga uwaznie sprawdzala imiona wygrawerowane na zlotych bransoletkach dziewczynek, by sie upewnic, ze nie pomylila corek. Moim zdaniem wlasnie te wstazki do wlosow nasunely dziewczynkom na mysl cos, co rodzina Greenleafow nazywala "gra w zgadywanie blizniaczek". Zamienialy sie kokardami trzy, cztery razy dziennie, a gdy tylko nauczyly sie odpinac klamerki bransoletek z imionami, nikt juz nie wiedzial, ktora jest ktora. Dziewczynki wykorzystywaly te "gre w zgadywanie blizniaczek" do rozmaitych psikusow, ale teraz, kiedy wracam mysla do tamtych czasow, zastanawiam sie, czy przypad- 4 kiem nie chcialy nam w ten sposob powiedziec czegos waznego. Sliczne blondyneczki nie mialy poczucia indywidualnej tozsamosci. Chyba nigdy nie slyszalem, zeby ktoras z nich powiedziala "ja". Regina i Renata zawsze mowily "my". Nawet kazda z nich reagowala na oba imiona.Greenleafow to irytowalo, mnie natomiast nie przeszkadzalo wcale. Rozwiazalem "problem identyfkacji", nazywajac je Twinkie Twins*. Z poczatku troche sie na mnie za to boczyly, ale niedlugo okazalo sie, ze przydomek najwyrazniej wpasowal sie w ich pojecie o sobie, bo przestaly w ogole uzywac swych imion i zaczely sie zwracac do siebie Twinkie albo Twink, nawet gdy uzywaly wlasnego jezyka. W jakis szczegolny sposob wlaczylo mnie to w ich prywatnosc. Nasze rodziny utrzymywaly bliskie kontakty od zawsze, a poniewaz bylem od dziewczynek siedem lat starszy, traktowaly mnie jak starszego brata. Wiazalem im buciki, wycieralem nosy, naprawialem trojkolowe rowerki. Zawsze kiedy cos popsuly, zapewnialy sie wzajemnie: "Markie naprawi". Od czasu do czasu ktoras z nich przez pomylke zwracala sie do mnie w jezyku blizniaczym, a potem wydawaly sie zawiedzione, ze nie rozumialem ani slowa. Jako ofcjalny zastepca starszego brata, przez znaczna czesc dziecinstwa oraz wczesny okres dojrzewania wiele czasu spedzalem w towarzystwie Twinkie Twins. Nauczylem sie ignorowac ich nieszczegolnie grzeczny nawyk: szeptaly sobie wzajemnie do ucha, chichoczac i rzucajac na mnie chytre spojrzenia. Zanim przeszedlem do gimnazjum, zanim nastapil w moim zyciu ten przelomowy moment, ktory dla wiekszosci nastolatkow jest porownywalny z doswiadczeniem natury religijnej - bylem w znacznym stopniu uodporniony na ich wybryki. - W maju, drugiego roku nauki w drugiej w moim zyciu szkole, skonczylem szesnascie lat i zdobylem prawo jazdy. Ojciec stanowczo oznajmil, ze rodzinny samochod nie bedzie dla mnie dostepny, ale tez obiecal sprawdzic w siedzibie zwiazku, czy znajdzie sie jakas praca na lato dla mlodego czlowieka. Nie mialem duzej nadziei, lecz tego dnia wrocil do domu ze zlosliwym usmieszkiem na twarzy.-Znalazlem ci prace w tartaku, Mark - oznajmil. -Powaznie? - ucieszylem sie. -Powaznie. Juz od poniedzialku, jak tylko skonczy sie rok szkolny, mozesz isc do roboty. -Co bede robil? -Ciagnal lancuch. -Nie rozumiem. *Tyle co: jasne, lsniace blizniaczki (wszystkie przypisy tlumaczki). 5 -I niech tak lepiej zostanie.A dlaczego, zrozumialem, kiedy wstapilem do zwiazku zawodowego i zaczalem pracowac. Dowiedzialem sie takze, dlaczego zawsze byly wolne miejsca przy zielonym lancuchu. W tartaku przerabiano pnie na deski. Najpierw ogromne sosny przez szesc do osmiu tygodni lezakowaly w stawie, wchlaniajac slona wode, przez co stawaly sie bardzo, ale to bardzo ciezkie i tak nasiakniete, ze w czasie ciecia pila bryzgaly deszczem kropel na wszystkie strony jak zepsuty prysznic. Potem ociekajace woda deski wyjezdzaly z tartaku na szerokiej tasmie rolek, nazywanej zielonym lancuchem. Byly chropowate, najezone drzazgami i ciezkie jak olow. "Ciagniecie lancucha" oznaczalo podnoszenie tych surowych dech z tasmy i ukladanie ich w sagi. Jest to zdecydowanie malo przyjemne zajecie. W nowoczesniejszych tartakach instaluje sie maszyny, ktore sortuja, przeciagaja i ukladaja drewno, ale tartak, w ktorym pracowalem tamtego lata, nie zmienil sie specjalnie od lat dwudziestych, wiec trzeba bylo wszystko robic jak za dawnych czasow. Nie bardzo mi sie podobala ta robota, lecz naprawde chcialem miec wlasny samochod, wiec jakos wytrwalem. Do tamtej pory bylem - w najlepszym wypadku - uczniem dosc przecietnym, ale po lecie osiemdziesiatego szostego moje zwyczaje ulegly zmianie. Mozna by nawet napisac na ten temat jakas rozprawe psychologiczna, chocby pod tytulem "Sila motywacyjna zielonego lancucha". Ja powiem tylko, ze od jesieni stalem sie znacznie pilniejszym uczniem. Ciagniecie lancucha rzeczywiscie pozwolilo mi zarobic na wlasny samochod, a bylo to bardzo wazne dla szesnastolatka o goracej glowie, jako ze w jego otoczeniu naczelna zasada glosila: "Jesli nie masz swoich czterech kolek - jestes nikim". Twinkie Twins nie byly pod szczegolnym wrazeniem mojego porysowanego czarnego dodge'a rocznik 74, ale przeciez nie kupilem go po to, zeby robic wrazenie akurat na nich. Chodzily dopiero do trzeciej klasy i z zalozenia niewarte byly mojej uwagi. Nadal mialy jasne wlosy, byly pulchne, pucolowate i chichotaly z byle powodu. - W cudownie slonecznym okresie mojego dorastania czas pedzil jak szalony. Zanim sie obejrzalem, nadszedl dzien promocji. Zlowieszcza perspektywa ciagniecia lancucha znowu stanela mi przed oczami, ale w tym punkcie mojego zycia wkroczyl do akcji stary dobry Les Greenleaf. Na pewno odbyla sie niejedna zakulisowa rozmowa, skoro zaraz po tym, jak ukonczylem szkole, okazalo sie "przypadkiem", ze wlasnie jest wolne miejsce w fabryce drzwi. Tata zaprowadzil mnie tam uzbrojonego w reaktywowana karte zwiazku zawodowego. W poniedzialek, zaraz po zakonczeniu roku szkolnego, rozpoczalem prace w zakladach Greenleafa. Zostalem robotnikiem. Nawet chodzilem na zebrania zwiazkowe. 6 Mysle, ze zwrotnym punktem mojego pierwszego roku w fabryce produkujacej drzwi byl dzien, kiedy wszystkie dzieciaki w Everett poszly do szkoly - a ja nie. Rozkoszowalem sie tym prawie caly tydzien. Potem stopniowo zaczelo do mnie docierac, ze brakuje mi szkoly. Ze strach przed zielonym lancuchem, ktorego nabawilem sie w czasie wakacji po drugiej klasie, przeobrazil mnie na nastepne dwa lata w pojetnego i pilnego ucznia. I ze teraz, skonczywszy szkole, nie mialem pojecia, co ze soba zrobic. Fabryka drzwi zajmowala mi tylko czterdziesci godzin tygodniowo, a tata bezustannie okupowal telewizor ustawiony na kanaly sportowe. Tymczasem ja zawsze bylem gleboko przekonany, ze swiat sie nie skonczy, jesli Seahawks z Seattle nie zdolaja zwyciezyc w rozgrywkach pucharowych. Zeby zapelnic puste godziny, zaczalem czytac i do lata 1990 przebrnalem przez znaczna czesc niemalego ksiegozbioru biblioteki publicznej.Dla zabicia czasu zaczalem tej jesieni uczeszczac na jakis kurs wieczorowy organizowany w miejscowym college'u i ukonczylem go jako najlepszy. Troche sie zdziwilem, ze to takie latwe. W czasie semestru zimowego zapisalem sie na inny kurs, ktory okazal sie jeszcze latwiejszy. Tej samej zimy dluzszy czas chodzilem z jedna dziewczyna z college'u, w semestrze wiosennym tez bylismy razem. Latem jednak zerwalismy, a ja zaczalem traktowac kursy jako swego rodzaju hobby. Nie stawialem sobie zadnego konkretnego celu akademickiego, mozna by powiedziec, ze specjalizowalem sie we wszystkim. "1001 specjalizacji" - niezly temat kursu, prawda? Tak to trwalo dwa lata, w czasie ktorych zgromadzilem dosc imponujacy zasob wszelkich wiadomosci. Tata nie komentowal moich poszukiwan w swiecie nauki, ale dogladal postepow. Ponownie zapachnialo intryga w koncu listopada 1992. Na Swieto Dziekczynienia zostalismy zaproszeni do Greenleafow, a kiedy juz za duzo zjedlismy, moj tata i szef wdali sie w dyskusje, jak rozumiem, swietnie zaaranzowana, dotyczaca aktualnego problemu fabryki drzwi. Pracowaly tylko cztery pily, trzeba bylo redukowac zamowienia, bo kazda pila mogla ciac okreslona, niewystarczajaca ilosc drzewa w czasie osmiu godzin. Oznaczalo to, ze szef musial placic za nadgodziny, co z poczatku bardzo sie podobalo traczom, ale kiedy przeszlo w zwyczaj, wzbudzilo pomruki niezadowolenia na temat dziesiecio- albo nawet dwunastogodzinnego dnia pracy. Rozwiazanie bylo najprostsze pod sloncem. Nazywa sie ono praca na zmiany. Potrzebny byl jeden robotnik pracujacy od czwartej po poludniu do wpol do pierwszej w nocy. Pieciu pracownikow przy czterech pilach wystarczylo, zeby szef nie musial kupowac nowej pily ani placic nadgodzin. Zgadnijcie, kto zostal wybrany na te nocna zmiane. I kto mial mnostwo wolnego czasu akurat wowczas, gdy w Community College w Everett odbywaly sie normalne zajecia. I kto zostal zmuszony do podjecia nauki w zwyklym trybie. I kto jako jedyny obecny przy rozmowie u Greenleafow nie mial pojecia, do czego to wszystko zmierza. 7 Zgadliscie.Moim zdaniem najwiekszy ubaw mialy z tego Twinkie Twins. Byly juz w pierwszej klasie gimnazjum, ale znowu zaczelo sie szeptanie w mowie blizniat, obrzucanie mnie bystrym spojrzeniem, glupawe usmieszki i chichoty. Podczas semestru zimowego dziewiecdziesiat dwa i wiosennego dziewiecdziesiat trzy wzorowo odgrywalem role studenta, i tak spelnilem warunki wymagane do ubiegania sie o dyplom. Cztery lata zajelo mi osiagniecie celu, do ktorego przecietny student dociera w dwa, ale w koncu zdobylem BA* i BSc* w pelnej chwale. Skonczylem w zasadzie profl humanistyczny, ale wsparty mnostwem "kursow o wszystkim i o niczym", ktore zupelnie do niego nie pasowaly. Przeszedlem przez ceremonie plaszcza i kapelusza, podczas ktorej wsrod publicznosci obecni byli zarowno Austinowie, jak i Greenleafowie, a po uroczystosci wrocilismy do rezydencji Greenleafow na kolejna sesje z serii "pokierujmy Markiem we wlasciwy sposob", podczas ktorych zwykle bylem w mniejszosci liczonej szesc do jednego. Natarcie rozpoczela Inga Greenleaf. -Czys ty sie w ogole zastanawial, co robisz, Mark? - zapytala, wymachujac odpisem moich osiagniec. - Oceny masz bardzo dobre, ale polowa kursow, na jakie uczeszczales, nie jest nawet luzno zwiazana z proflem humanistycznym. -Kiedy na nie chodzilem, nie wiedzialem jeszcze, czym to sie skonczy - wyjasnilem. - Szedlem, gdzie sie dalo. Dopiero mniej wiecej po roku zdecydowalem sie na profl humanistyczny. -Zostaly ci dosc istotne luki. Dowiadywalam sie na uniwersytecie stanowym, bedziesz musial latem nadrobic zaleglosci. Les rozmawial z kilkoma bankami, twoje oceny pozwalaja ci na zaciagniecie pozyczki studenckiej. Zerknalem na tate. Dyskutowalismy na ten temat juz od jakiegos czasu. Lekko pokrecil glowa. -Nic z tego, Ingo - odezwalem sie glosem bez wyrazu. - O pozyczce studenc kiej nie ma mowy. Wczesniej czy pozniej bede musial splacac z pensji hipoteke i pew nie jeszcze raty za samochod... moj dodge ma juz swoje lata. Nie moge do tego dorzu cic jeszcze pozyczki studenckiej. Nie bede odsylal trzech czwartych wyplaty do banku na splate kredytow. Poszukam sobie pracy na pol etatu, ale nie bede bral pozyczki, nie ma mowy. -O rety! - wykrzyknela jedna z blizniaczek, klaszczac w dlonie. - Zostanie z nami! -Cicho, Twink! - uciszyla ja matka. Chyba nawet nie zauwazyla, ze uzyla wymy slonego przeze mnie slowa. Szef szacowal nas wzrokiem spod przeciwleglej sciany. -Jak sie tak zastanowic, Mark, to juz masz prace na pol etatu. *Bachelor of Arts, Bachelor of Science - tytuly zdobywane w college'u 8 -A to ona nie jest na caly? - zdziwilem sie teatralnie.-Jasne ze tak - odparl z diabelskim usmiechem. - Ale jak sie czlowiek postara, moze byc bardziej wydajny. Jesli bedziesz chcial, na pewno opedzisz robote w cztery czy piec godzin. Gdybys z czyms nie zdazyl, nadrobisz w sobote. -A jesli naprawde powaznie myslisz o zdobyciu wyksztalcenia, mozesz mieszkac z nami i dojezdzac na uniwersytet - dodala mama. - Nie stac nas, zeby cie poslac na Harvard, ale jestesmy w stanie zapewnic ci wyzywienie i dach nad glowa. Nie bedziesz musial wynajmowac pokoju ani kupowac jedzenia. -Nasz starszy braciszek jednak nas opusci - westchnela z udawanym smutkiem jedna z blizniaczek. -Wszystko, co dobre, szybko sie konczy - odparowalem. -Kto nam bedzie zawiazywal buciki? - spytala druga. -Kto nam pomoze wlozyc rekawiczki? -Dacie sobie rade - pocieszylem je. - Badzcie dzielne i prawe, a wszystko sie ulozy. Jednoczesnie pokazaly mi jezyki. -Bedziesz bardzo zajety, Mark - odezwal sie Les. - Nie zostanie ci wiele wolnego czasu. Nie powtorz mojego bledu. Imprezowalem tak skutecznie, ze na drugim roku zostalem relegowany ze studiow. -Nie przepadam za imprezami, szefe. Nie podnieca mnie sluchanie podpitych facetow, ktorzy sie licytuja, kto pierwszy zrobi to z Rose Bowl. Naprawde chcialbym postudiowac. A jesli sie nie uda, no to po sprawie. - Latem nadrobilem wszelkie zaleglosci i pewnego pogodnego wrzesniowego ranka wyruszylem zapisac sie na University of Washington. Przebrnawszy przez wszystkie biurokratyczne nonsensy, jakis czas bladzilem po wydeptanych sciezkach prowadzacych do swiatyni wiedzy, a dodam, ze byly to sciezki dlugie, poniewaz kampus mial co najmniej trzy kilometry w kazda strone. Wreszcie znalazlem Padelford Hall, siedzibe anglistyki. Zlokalizowalem interesujace mnie sale wykladowe i wrocilem do Everett, do pracy.Wzialem sie do roboty pelna para, jak sugerowal szef; szybko wyszlo na jaw, ze zalatwiam ja w niecale piec godzin. Od razu poczulem sie lepiej. Semestr zaczynal sie w nastepny poniedzialek, pierwszy wyklad, literatura amerykanska, zaplanowano na osma trzydziesci. Gdy do sali wszedl wykladowca, zapadla dziwna, pelna zdumienia cisza. -To Conrad! - uslyszalem zduszony szept za plecami. 9 -Witam panstwa - zaczal siwowlosy profesor o szeleszczacym glosie. - Waszwykladowca przeszedl niedawno operacje wszczepienia bajpasow, wobec czego w tym semestrze bede go zastepowal. Zapewne nie wszyscy mnie znaja. Jestem Ralph Conrad. -Rozejrzal sie po sali. - Zrobimy teraz chwile przerwy, zeby co bardziej niesmiali mogli sie wycofac na z gory upatrzone pozycje. Interesujacy sposob rozpoczynania wykladu. Myslalem, ze to zart, wiec sie rozesmialem. -Czy powiedzialem cos zabawnego? - zapytal mnie, unoszac brew. -Troche mnie pan przestraszyl - odparlem. - Przepraszam. -Nic sie nie stalo, mlody czlowieku - odrzekl laskawie. - Smiech to zdrowie. Smiej sie, poki mozesz. Rozejrzalem sie dookola. Co najmniej polowa studentow zbierala podreczniki i chylkiem umykala w strone wyjscia. Profesor Conrad objal wzrokiem tych, ktorzy zostali. -Dzielne zuchy - mruknal, po czym spojrzal na mnie. - Nadal tu jestes, mlody czlowieku? - zdziwil sie nieglosno. Jego pewnosc siebie zaczela mnie irytowac. -Przyszedlem tu, zeby sie uczyc - odparlem. - Nie po to, zeby miec z kim cho dzic na imprezy, i nie po to, zeby podrywac dziewczyny. Jestem gotow podjac wyzwa nie, a kiedy opadnie kurz, pozostane na polu walki. Nie moglem powiedziec nic glupszego. Szybko sie przekonalem, ze staruszek byl nie do zdarcia. Jezdzil na mnie jak na lysej kobyle, to prawda, ale przetrwalem wszystko. Byl zagorzalym zwolennikiem starej teorii dowodzacej bezdyskusyjnej wyzszosci talentu nad innymi przymiotami. Gardzil okresleniem "postmodernistyczny", a komputery uwazal za diabelski wynalazek. Miewal tez chwile slabosci - gdy rzewnie wspominal "stare dobre czasy", kiedy to anglistyka miescila sie w uswieconym, choc mocno zrujnowanym Parrington Hall, a on uczeszczal na wyklady legendarnych profesorow, takich jak Ebey, Sophus Winther czy E.E. Bostetter. Twardo trzymalem sie swojego postanowienia o podjeciu wyzwania; zdawalo mi sie nawet, ze dzieki tej postawie zyskalem odrobine niechetnego szacunku ze strony postrachu wydzialu. Nie posunalbym sie az do tego, by stwierdzic, ze bylem na tym kursie prymusem, ale udalo mi sie z profesora Conrada wydusic note A. Na poczatku semestru zimowego zaskoczyla mnie wiadomosc, ze dostalem przydzial do nowego opiekuna naukowego - i to na jego zadanie. Zgadujecie, kto byl tym opiekunem? -Panie Austin, udalo sie panu rozbudzic we mnie ciekawosc - wyjasnil profe sor Conrad, gdy spytalem go, po co zadawal sobie ten trud. - Studenci, ktorzy pracuja w okresie nauki, wybieraja zwykle kierunek studiow odpowiadajacy ich karierze zawo dowej. Co panu kazalo zglebiac anglistyke? 10 Wzruszylem ramionami.-Lubie czytac, a jesli moge dzieki temu zarabiac na zycie, to tym lepiej. -Co pan planuje? Zostac nauczycielem? -Prawdopodobnie. Chyba ze sie zawezme i napisze najwieksza powiesc amerykanska. -Czytalem panskie prace, panie Austin - rzekl oschle. - Aby osiagnac taki cel, musialby pan przejsc bardzo dluga droge. -To nic w porownaniu z ciagnieciem lancucha. -Nie rozumiem. Wyjasnilem mu. Wydawal sie poruszony. -Naprawde ktos jeszcze robi cos takiego? -To sie nazywa "zarabiac na chleb". Jestem tutaj, bo nie chce ciagnac lancucha nigdy wiecej, szefe. Chyba nikt nigdy nie nazwal go "szefem", bo nie bardzo wiedzial, jak ma to przyjac. Zanim skonczyl sie semestr zimowy, zycie pracujacego studenta zmienilo sie dla mnie w rutyne. Sporadycznie brakowalo mi snu, ale zwykle moglem sobie pofolgowac w weekendy. Potem byl semestr wiosenny i wakacje. Przez cale lato pracowalem, zeby zebrac troche kasy. W ciagu roku akademickiego pare razy bylo krucho z gotowka. Twinkie Twins znalazly sie w ostatniej klasie, bezsprzecznie rozkwitly. Wlosy mialy chyba jeszcze jasniejsze, pewnie za sprawa chemii, a oczy intensywnie niebieskie. Byly takze w posiadaniu kilku innych atrybutow, ktore przyciagaly uwage meskiej czesci szkoly. Spogladajac wstecz, jestem niekiedy zaskoczony, ze nigdy nie mialem kosmatych mysli na temat blizniaczek. Naprawde byly fantastyczne - wysokie, blond, swietnie zbudowane, a w dodatku potrafly patrzec dziwnie wyzywajaco. Pewnie dlatego sie nimi nie interesowalem, ze byly dla mnie istota mnoga. Zawsze myslalem o nich "one", nigdy "ona". Jak slyszalem, chlopcy z ich szkoly nie mieli tego problemu, totez blizniaczki byly rozchwytywane. Skarzono sie jedynie na to, ze nie sposob ich rozdzielic. Na drugim roku studiow wreszcie zmierzylem sie z "Moby Dickiem". Pierwsze zdanie: "Imie moje: Izmael", a potem kultowe "po tom tylko zbiegl, by wam dac swiadectwo"* poruszaja w moim sercu najczulsze struny. Kapitan Ahab mnie przerazal. Obsesyjna potrzeba mszczenia sie na bialym wielorybie plasowala go w jednym rzedzie z Hamletem i Otellem. "Moby Dick" byl czytany od deski do deski przez pokolenia studentow lepszych niz ja i szczerze mowiac, nie mialem ochoty na odgrzewane danie w ramach pracy wien-*Tlumaczyl Bronislaw Zielinski. 11 czacej fakultet. Naszym promotorem byl, rzecz jasna, profesor Conrad, a ja mialem dziwna pewnosc, ze kazda probe przedstawienia wczesniejszych opracowan ksiazki w nowej szacie poczyta sobie za osobista obraze.Wtedy natknalem sie na interesujaca informacje. Okazalo sie, ze Melville, w czasie gdy pisal "Billy'ego Budda", stale wypozyczal z Biblioteki Publicznej Nowego Jorku "Raj odzyskany" Miltona. Zaczalem dostrzegac pomiedzy tymi dwiema pozycjami zastanawiajace podobienstwa. Profesor Conrad uznal te idee za dosc interesujaca. -Taki temat nie da panu doktoratu z flozofi, panie Austin - stwierdzil - ale na MA* powinno od biedy wystarczyc. -Mam pisac prace, szefe? - spytalem. -Koniecznie, panie madralinski - oznajmil bez oslonek. -Madralinski? -Chyba najwyzszy czas, zeby pan wracal do Everett, robota czeka - zirytowal sie w koncu. Tego wieczoru, obrabiajac kolejne drzwi w zakladach Greenleafa, rozwazalem kwestie pisania pracy naukowej. Byl to krok tak czy inaczej nieunikniony. Ukonczenie anglistyki bez tytulu odsuwalo mnie na nie wiecej niz dwa kroki od zielonego lancucha. Z tytulem magistra pewnie dostalbym prace nauczyciela w miejscowym college'u. Byla to przyjemnosc dyskusyjna, bo jakos nigdy mnie nie ciagnelo do uczenia, ale zawsze cos. Chodzilem w tamtym czasie z jedna dziewczyna; kiedy jej powiedzialem, ze zamierzam zostac na studiach, uszla z niej cala para. Chyba miala nadzieje szybko stanac na slubnym kobiercu, co jedynie stanowilo dowod, ze nie rozumiala twardych regul rzadzacych swiatem. Jej ojciec byl biznesmenem w Seattle, moj - robotnikiem w Everett. Nie chcialbym sie wydac zwolennikiem marksizmu, ale stary Karol co do jednego mial racje: rzeczywiscie istnieja realne roznice pomiedzy klasami. Dzieciak z bogatej rodziny nie musi traktowac wyksztalcenia zbyt powaznie, bo ma wiele innych mozliwosci do wyboru. A dzieciak z klasy pracujacej ma jedna szanse na zdobycie wyksztalcenia i nie moze pozwolic, zeby mu w tym cokolwiek przeszkodzilo, wliczajac dziewczyny oraz slub. Narodziny pierwszego dziecka prawie zawsze oznaczaja, ze czlowiek do konca zycia bedzie ciagnal lancuch. Rzeczywistosc potraf byc wyjatkowo paskudna. - Sprawia mi to ogromny bol, wiec opowiem krotko. Wiosna 1995 blizniaczki zostaly zaproszone na kolejne "przyjecie piwne". Tym razem zorganizowane na plazy niedaleko Mukilteo, na poludnie od Everett. Nie mam pewnosci, kto akurat wtedy dostar-*Master of Arts - jeden z tytulow zdobywanych na uniwersytecie. 12 czyl beczki z piwem, ale to nie jest wazne. Dzieciaki jak zwykle rozpalily ognisko, z czasem mialy coraz bardziej zaczerwienione oczy i robily coraz wiecej halasu. Bylo ich tam czterdziescioro, moze piecdziesiecioro, swietowali nadchodzacy koniec roku, zblizajace sie rozdanie dyplomow. Okolo polnocy atmosfera zaczela gestniec. Doszlo do paru rekoczynow, coraz wiecej par znikalo w ciemnosciach. Mniej wiecej wtedy Regina i Renata zdecydowaly, ze czas wracac do domu. Opuscily przyjecie po angielsku, wsiadly do swojego nowego pontiaka - dyplomowego prezentu od rodzicow - i ruszyly do Everett.Regina, dominujaca w tym tandemie, prawdopodobnie usiadla za kierownica. Renata takze miala prawo jazdy, ale wlasciwie nigdy nie prowadzila. Pojechaly skrotem wijacym sie przez Forest Park. W poblizu ogrodu zoologicznego zlapaly gume. Wedlug policji przypuszczalna kolejnosc zdarzen byla nastepujaca: Regina wysiadla z samochodu i poszla do zoo, zeby stamtad zadzwonic po pomoc. Renata czekala w pontiaku, az po jakims czasie poszla szukac siostry. Nastepnego ranka odnaleziono blizniaczki w poblizu ogrodu. Jedna byla martwa. Zgwalcona i zadzgana jakims ostrym narzedziem. Druga siedziala obok ciala, z wyrazem kompletnego oglupienia na twarzy. Na pytania policji odpowiadala w jezyku, ktorego nikt nie rozumial. - Wszelkie czynniki ofcjalne - gliniarze z roznych wydzialow, sledczy, koroner i tak dalej - przesluchiwaly panstwa Greenleafow intensywnie, jednak dowiedzialy sie niewiele. Rodzice dziewczat byli zdruzgotani, ale nie mogli w niczym pomoc. Nigdy nie umieli przetlumaczyc prywatnego jezyka corek. Nie potrafli ich nawet rozroznic. Wobec tego, gdy gliniarze odkryli, ze to Regina byla osobowoscia dominujaca, przyjeli, iz ona zostala zamordowana, a Renata oszalala.Tyle ze nikt nie potrafl tego udowodnic. Okazalo sie, ze odciski stop, rutynowo pobierane od wszystkich noworodkow, zaginely gdzies w archiwach szpitala w Everett, a identyczne bliznieta maja identyczne DNA. Logicznie wnioskujac, nalezalo dojsc do wniosku, iz to najprawdopodobniej Regina stracila zycie, ale tez logika nie wystarczala do wypelnienia dokumentow. Greenleafowie malo nie zemdleli, kiedy zobaczyli, ze ich corka zostala w ofcjalnych raportach odnotowana jako "niezidentyfkowana biala kobieta". Ta, ktora przezyla, nadal odpowiadala na wszystkie pytania w jezyku blizniaczek, wiec w koncu rodzice, nie majac innego wyjscia, umiescili ja w pewnym sanatorium, prywatnym zakladzie dla psychicznie chorych. Oczywiscie musieli w tym celu wypelnic papiery - arbitralnie okreslili corke jako Renate, choc przeciez nie wiedzieli tego na pewno. 13 Sprawa morderstwa pozostala nierozwiazana.Moi rodzice i ja bylismy, oczywiscie, na pogrzebie, ale niestety nie odczulismy zadnej "ulgi", o jakiej opowiadaja pracownicy pomocy socjalnej, bo nie mielismy pewnosci, ktora z dziewczat pochowalismy. Tamtego lata nie widywalismy szefa na terenie fabryki zbyt czesto. Zanim stracil obie corki, zwykle bywal na placu skladowym kilka razy dziennie. Po pogrzebie wiekszosc czasu spedzal w biurze. - W sierpniu tego samego roku spotkala mnie jeszcze bardziej osobista tragedia. W piatkowy wieczor moi rodzice wybrali sie do Greenleafow, a wracajac, natrafli na to, co gliny nazywaja "niebezpiecznym poscigiem". Jakis miejscowy pijak, ktoremu po kolejnym aresztowaniu za "prowadzenie pojazdu w stanie upojenia alkoholowego" odebrano prawo jazdy, nawalil sie w ktoryms podmiejskim barze jak stara brama. Patrol drogowy dostrzegl bryke, ktora wozilo od kraweznika do kraweznika po calej szerokosci Colby Avenue, jednej z glownych ulic Everett. Kiedy moczymorda uslyszal syrene i zobaczyl pulsujace czerwone swiatlo za tylnym zderzakiem, najwyrazniej przypomnial sobie ostrzezenie sedziego odbierajacego mu prawo jazdy. Perspektywa dwudziestu lat w kiciu musiala go przerazic jak diabli, bo wcisnal gaz do dechy. Gliniarze ruszyli za nim, jakzeby inaczej. Ochlapus wypadl na skrzyzowanie na czerwonym swietle i staranowal moich staruszkow. Mial wtedy na liczniku jakies sto osiemdziesiat. Zgineli w tym zderzeniu wszyscy troje.Wylaczylem sie z zycia na jakis tydzien, wiec Les Greenleaf zajal sie przygotowaniami do pogrzebu, wszystkimi formalnosciami i zalatwianiem spraw z towarzystwami ubezpieczeniowymi. Zdazylem sie juz zapisac na semestr jesienny, ale zadzwonilem do profesora Conrada i poprosilem o przeniesienie pracy naukowej na semestr zimowy. Tata byl na tyle zapobiegliwy, ze ubezpieczyl hipoteke, wiec nasz skromny domek na polnocy Everett, nieob-ciazony zadnymi balastami fnansowymi, nalezal teraz do mnie, w dodatku dzieki polisom ubezpieczeniowym na zycie obojga rodzicow otrzymalem spora sume w gotowce. Les Greenleaf zasugerowal mi kilka inwestycji, tak wiec znienacka zostalem kapitalista. Nie przypuszczam, zeby Bili Gates musial sie obawiac konkurencji z mojej strony, ale przynajmniej moglem studiowac, nie zarabiajac rownoczesnie na zycie. Wolalbym jednak zupelnie inne warunki. Mimo wszystko nadal pracowalem w fabryce drzwi. Nie dla pieniedzy, lecz zeby miec co robic. Nie chcialem siedziec w domu, pograzony w smutku. Zauwazylem, ze faceci w podobnej sytuacji zwykle zagladaja do kieliszka. Po tym, co zdarzylo sie w sierpniu, zdecydowanie nie przepadalem za pijakami ani nie spieszylem sie, zeby dolaczyc do grona wiecznie ubzdryngolonych. 14 Tej jesieni czesto jezdzilem do Seattle. Za kazdym razem, kiedy sie tam zjawialem, robilem malenki kroczek naprzod w swojej pracy na temat teorii dotyczacej Melville'a i Miltona. Im bardziej sie zaglebialem w "Raj odzyskany", tym mocniejsze zyskiwalem przekonanie, ze byl on w duzym stopniu pierwowzorem "Billy'ego Budda".Chyba pod koniec pazdziernika do panstwa Greenleafow - i do mnie - dotarla dla odmiany dobra wiadomosc. Renata (uznalismy juz wtedy za niemal calkowity pewnik, ze w prywatnym sanatorium przebywa wlasnie Renata) wreszcie sie przebudzila. Przestala uzywac wylacznie mowy blizniaczek, zaczela odpowiadac na pytania po angielsku. Czeste spotkania z doktorem Fallonem, szefem personelu w tym prywatnym zakladzie, zaowocowaly miedzy innymi informacja, ze istnienie osobistego jezyka blizniakow jest zjawiskiem powszechnym. Tak powszechnym, ze nawet zyskalo naukowa nazwe: kryptolalia. Doktor Fallon uswiadomil nam, ze wystepuje ono u rodzenstwa z nieomal kazdej ciazy mnogiej. Sekretna mowa blizniakow nie jest szczegolnie skomplikowana, ale na przyklad piecioraczki potrafa juz wymyslic jezyk naprawde zlozony, ktorego slownik i reguly gramatyczne moglyby miec objetosc kilku tomow. Pierwsze zdanie wypowiedziane przez Renate w ogolnie zrozumialym jezyku zdradzilo od razu, ze nie doszla jeszcze do siebie. Jezeli pacjent odzyskuje przytomnosc i pyta: "Kim jestem?", zwykle wzbudza natychmiastowa czujnosc psychiatrow. Prywatne sanatorium, gdzie byla leczona, znajdowalo sie w Lake Stevens. W pewne deszczowe niedzielne popoludnie pojechalem tam w odwiedziny, razem z Inga i Le-sem. Budynek kliniki, ukryty pomiedzy drzewami, stal nad brzegiem jeziora, na obszarze wielkosci jakichs dwu hektarow. W wysokim ogrodzeniu byla tylko jedna brama pilnowana przez straznika. Klinika nie budzila watpliwosci, jakiego rodzaju jest instytucja, lecz sprawiala mile wrazenie. Typowe miejsce, gdzie bogacze mogli ukryc krewnych, ktorzy sprawiali klopoty. Doktor Wallace Fallon, lekko lysiejacy mezczyzna po piecdziesiatce, mial biuro zdolne oniesmielic kazdego. Poprosil nas, zebysmy nie wywierali na Renate zadnego nacisku. -Czasami wystarczy, by pacjent zobaczyl znajoma twarz lub uslyszal jakies zapadle w pamiec slowa. Dlatego wlasnie poprosilem panstwa o przyjazd. Musimy jednak byc wyjatkowo ostrozni. Mam absolutna pewnosc, ze amnezja Renaty stanowi ucieczke przed smiercia siostry. Pacjentka nie jest jeszcze gotowa stawic czola tym zdarzeniom. -Ale odzyska pamiec? - spytala Inga. -Nie sposob teraz niczego stwierdzic z calkowita pewnoscia. Mam nadzieje, ze panstwa wizyta pomoze Renacie zaczac odzyskiwac pamiec... a przynajmniej okruchy pamieci. Jestem przekonany, ze nie bedzie wiedziala, co sie przydarzylo siostrze. Te fakty 15 zostaly calkowicie wymazane z jej wspomnien. Proponuje, zeby panstwo nie przeciagali wizyty. Rozmowa powinna byc lekka i dotyczyc tematow ogolnych. Podalem pacjentce nieznaczna dawke srodkow uspokajajacych, bede ja uwaznie obserwowal. Jezeli zacznie sie denerwowac, trzeba bedzie zakonczyc odwiedziny.-A moze hipnoza by ja wyciagnela z amnezji? - spytalem. -Prawdopodobnie, ale nie jest to zasadniczy cel w tej chwili. Utrata pamieci jest azylem, ktorego Renata bardzo teraz potrzebuje. Trudno powiedziec, jak dlugo potrwa taka sytuacja. Znane sa przypadki amnezji, gdy nie udaje sie przywrocic choremu pamieci w ogole. Taka osoba czesto zyje jak kazdy z nas, tyle ze nie ma wspomnien. Niekiedy pacjent odzyskuje pamiec selektywna. Jedne fakty pamieta, innych sobie nie przypomina. Trudno prognozowac, jak bedzie w przypadku Renaty. -Chodzmy do niej - przerwala Inga raptownie. Doktor Fallon kiwnal glowa i wyprowadzil nas ze swojego biura. Ruszylismy korytarzem. Pokoj Renaty byl dosc duzy i komfortowo urzadzony. Wszystko, co ja otaczalo, zostalo stworzone w jednym celu: mialo wywolywac poczucie spokoju i bezpieczenstwa. Miekki dywan w soczystych barwach, tradycyjne umeblowanie, zaslony w kolorze blekitnym. Pokoj hotelowy tej klasy kosztowalby zapewne jakies sto dolarow za noc. Renata siedziala w wygodnym fotelu bujanym przy oknie i niewidzacym wzrokiem patrzyla na deszcz marszczacy powierzchnie jeziora. -Renato - odezwal sie doktor Fallon lagodnie - przyszli twoi rodzice, przypro wadzili przyjaciela. Usmiechnela sie mglisto. -Bardzo sie ciesze - odparla niewyraznie. Pojecie doktora Fallona o "niewielkiej dawce" srodkow uspokajajacych najwyrazniej znacznie roznilo sie od mojego. Moim zdaniem Renata zostala naszpikowana uspo-kajaczami po uszy. Bez wiekszego zainteresowania spojrzala na rodzicow. Nie dala zadnego znaku, ze ich rozpoznaje. A potem przeniosla wzrok na mnie. -Markie! - pisnela radosnie. Zerwala sie z fotela, podbiegla do mnie chwiej nym krokiem, rzucila sie w moje objecia, placzac i smiejac sie jednoczesnie. - Gdzies ty sie podziewal? - pytala, przywarlszy do mnie rozpaczliwie. - Bez ciebie czulam sie okropnie samotna. Trzymalem ja, taka zaplakana, i patrzylem na jej rodzicow oraz doktora Fallona calkowicie zbity z tropu. Sadzac z wyrazu ich twarzy, mieli nie wieksze pojecie o tym, co sie dzieje, niz ja. Ruch Pierwszy ADAGIO Rozdzial 1-Co sie wlasciwie dzieje? - spytal Les Greenleaf, gdy Renata po zastrzyku uspokajajacym zapadla w drzemke, a my wrocilismy do biura Fallona. - Powiedzial pan, ze nic nie pamieta. -Najwyrazniej amnezja nie jest tak calkowita, jak sadzilismy - odparl Fallon, usmiechajac sie od ucha do ucha. - Mozliwe, ze bylismy wlasnie swiadkami defnityw-nego przelomu. -Dlaczego rozpoznala Marka, a nie nas? - Inga zdawala sie urazona. -Nie mam pojecia - przyznal Fallon - jednak sam fakt, ze w ogole kogos rozpoznala, ma ogromne znaczenie. Dowodzi, ze przeszlosc nie jest dla niej absolutnie niedostepna. -Wobec tego odzyska pamiec? - spytala Inga. -Na pewno przynajmniej czesciowo. Jeszcze za wczesnie na dokladniejsza ocene. - Fallon przeniosl wzrok na mnie. - Czy bedzie pan mogl zostac tutaj kilka dni? Trudno powiedziec dlaczego, ale najwyrazniej jest pan kluczem do pamieci Renaty, wiec chcialbym pana miec pod reka. -Nie ma sprawy - zgodzilem sie. - Musze wpasc tylko na chwile do domu, szef mnie na pewno podrzuci. Spakuje troche ubran na zmiane i zaraz wracam. -Doskonale. Chce, zeby pan byl przy Renacie, kiedy sie obudzi. Pojawila sie miedzy wami nic porozumienia, nie wolno jej zerwac. Prosto z sanatorium Les z Inga zawiezli mnie do domu. Wrzucilem do walizki kilka koszul i sweter, zlapalem pare ksiazek - i poprowadzilem swojego starego dodge'a z powrotem do Lake Stevens. Nie miescilo mi sie w glowie, ze Renata rozpoznala tylko mnie, wytracalo mnie to z rownowagi. Przylgnela do mnie w jakiejs dziwnej desperacji, troche jak rozbitek czepiajacy sie tratwy ratunkowej. -Moim zdaniem nie nalezy wtajemniczac w te plany rodzicow dziewczyny, ale chcialbym, zeby pan zamieszkal w pokoju Renaty - oznajmil Fallon, gdy z powro tem stawilem sie na miejscu. - Powinna zobaczyc pana od razu po przebudzeniu. Nie wolno nam ryzykowac zerwania wiezi. Wszystkie pokoje sa wyposazone w kamery, wiec bede was widzial i slyszal. Prosze na nic nie nalegac, nie wspominac, dlaczego sie tu znalazla. Po prostu niech pan tam bedzie. 18 - Po zastrzyku doktora Fallona, Twink zostala wylaczona az do nastepnego rana, przez co zyskalem czas, zeby przemyslec swoja role w tej sytuacji. Nie dalem sobie jeszcze rady ze smutkiem po smierci rodzicow, ale teraz mialem odsunac na bok wlasne problemy i skoncentrowac sie, tu i teraz, na Twink. Skoro mnie potrzebowala, to pewne jak slonce na niebie, ze jej nie opuszcze.Przysunalem fotel bujany do lozka, podciagnalem koc wysoko pod brode i zasnalem. Kiedy sie zbudzilem nastepnego dnia rano, Renata ciagle jeszcze mocno spala, ale trzymala mnie za reke. Albo sie przebudzila ze snu spowodowanego srodkami uspokajajacymi i bezwiednie chwycila cokolwiek, do czego siegnela dlonia, albo zrobila to przez sen. A moze chciala wziac za reke wlasnie mnie. Trudno powiedziec. Okolo siodmej przyniesiono sniadanie. Dotknalem ramienia Twinkie. -Hej, leniuchu! Pora wstawac! Slonce juz wysoko. Obudzila sie, jak pragne Boga, usmiechnieta! Wariactwo! Nikt sie nie usmiecha o tej godzinie! -Przytul mnie - poprosila. -Jak tylko wstaniesz. -Padalec! - rzucila mi w odwecie, ale twarz jej promieniala. - Ten pierwszy dzien byl troche dziwny. Twinkie nie spuszczala mnie z oka, ale tez caly czas miala nieobecny wyraz twarzy. Probowalem czytac, tylko ze strasznie trudno sie skoncentrowac, kiedy czlowiek czuje na sobie czyjes spojrzenie.Poza tym czesto i spontanicznie sie do siebie przytulalismy. Poznym popoludniem zajrzalem do doktora Fallona, ktory podpowiedzial mi, bym uprzedzil Twinkie, ze nie bede stalym wyposazeniem jej apartamentu. -Powie jej pan, ze musi niedlugo wrocic do pracy. Trzeba jej uswiadomic, ze bedzie pan ja czesto odwiedzal, ale tez musi pan zarabiac na zycie. -To nie do konca prawda, panie doktorze. Mam w zapasie troche gotowki. -O tym prosze nie wspominac. Nie chcemy, zeby sie uzaleznila od panskiej obecnosci. Moim zdaniem najlepszym sposobem bedzie stopniowe odzwyczajanie jej od pana towarzystwa. Prosze zostac tu jeszcze kilka dni, a potem znalezc jakis powod, zeby popoludniami wracac do Everett. Bedziemy improwizowali, w zaleznosci od jej reakcji. Wczesniej czy pozniej musi stanac na wlasnych nogach. -To pan jest specem, doktorze. Na pewno nie zrobie nic, co mogloby ja skrzywdzic. 19 -Ona pana jeszcze zaskoczy. - Po powrocie do pokoju Twinkie przeszedlem kolejna sesje usciskow. Wydawalo mi sie to dziwaczne. W przeszlosci nie bylo miedzy mna a blizniaczkami szczegolnie bliskich kontaktow fzycznych, teraz mialem wrazenie, ze gdziekolwiek sie obroce, czekaja na mnie jej rozlozone ramiona.-Renata - odezwalem sie wreszcie - zdajesz sobie sprawe, ze tak naprawde nie jestesmy sami? - Wskazalem kamere. -Przeciez to nic z tych rzeczy. - Zlekcewazyla sprawe. - Jest przytulanie i przytulanie. Te sprawy nas nie dotycza. Aha, i wolalabym, zebys nie nazywal mnie Renata. Nie podoba mi sie to imie. -Tak? -Jestem Twinkie, pamietasz? Tylko nieznajomi nazywaja mnie Renata. Przypomnialo mi sie, ze jestem Twinkie, dokladnie w tej samej chwili, kiedy cie zoba czylam. Z duza ulga uswiadomilam sobie, kim jestem naprawde. Od tego calego "rena- towania" niedobrze mi sie robi. -Wiesz, mala, nie wybieramy sobie imion sami. Robia to za nas rodzice. -Fatalna sprawa. Ja sie nazywam Twinkie i jestem tak sliczna i milutka, ze nikt mi niczego nie odmowi. -Tylko sie nie zagalopuj - przestrzeglem ja. -Wedlug ciebie nie jestem sliczna i milutka? - zatrzepotala rzesami jak przymi-lajace sie dziecko. Rozesmialem sie. Nie zdolalem sie powstrzymac. -Wygralam! - zapiala z zachwytu. A potem rzucila uwodzicielskie spojrzenie na kamere. - Pana tez zakasowalam, prawda, doktorenku? - spytala kpiaco, najwyrazniej zwracajac sie do doktora Fallona, ktory prawie na pewno nas obserwowal. -Dlaczego "doktorenku"? - zdziwilem sie. -Wszyscy grzeczni i sympatyczni wariaci wymyslaja przezwiska dla otaczajacych nas ludzi i przedmiotow. Od dawna prowadze imponujace konwersacje z mopenkiem i szczotunia. Nie sa to szczegolnie interesujacy partnerzy, ale przeciez czlowiek musi czasem z kims pogadac, no nie? -Cos ci sie chyba pokrecilo. -Jasne. Dlatego jestem w wariatkowie. Tu jest oddzial dla czubkow. Szajbusow i stuknietych trzymaja w innym skrzydle. Nie powinnismy z nimi rozmawiac, bo to kruche istotki, zalamuja sie, gdy czlowiek obrzuci je twardym spojrzeniem. Jak tu tra-flam, tez nie bylam zbyt mocna, ale teraz, kiedy nareszcie wiem, kim jestem naprawde, wszystko jest juz w porzadku. 20 Madra dziewczyna. I godna podziwu. Mialem nadzieje, ze doktor Fallon patrzy. Bylem pewien, ze jej zdystansowanie sie wobec prawdziwego imienia ma jakies szczegolne znaczenie. Renata i Regina staly sie niewazne. Moze imie Twinkie mialo byc jej paszportem, biletem powrotnym do swiata ludzi, ktorzy uwazali siebie za normalnych. - Posiedzialem w sanatorium jeszcze kilka dni, a potem zaczalem wychodzic z kliniki. W zasadzie nie znikalem na dlugo. Jak tylko konczylem prace, wracalem do Lake Stevens.Odkad Renata zmienila imie na Twink, tempo jej powrotu do zdrowia zadziwialo nawet doktora Fallona. Najwyrazniej przemiana w Twink byla czyms w rodzaju wyjscia awaryjnego. Twinkie zostawila za soba Regine razem z Renata i z kazdym mijajacym dniem zdawala sie odzyskiwac rownowage. - Doktor Fallon zdecydowal, ze pacjentka radzi sobie na tyle dobrze, iz mozna ja puscic do domu na krotki urlop w okresie Bozego Narodzenia.Swieta przebiegly w minorowym nastroju. Rok 1995 nie byl szczegolnie laskawy dla nikogo sposrod nas. Ciotka Twink, Mary, siostra jej taty, jako jedyna okazywala radosc przez caly ten dlugi swiateczny weekend. Zawsze uwielbiala blizniaczki i teraz odmowila traktowania Twink jak towaru z usterka - a tak wlasnie traktowali corke Les oraz Inga. Mary gladko omijala biale plamy w pamieci Twink i rozmawiala z nia calkiem normalnie. Bardzo sie do siebie zblizyly w czasie tego dlugiego weekendu. Dzieki temu nabralem odwagi, zeby poruszyc temat, ktory od jakiegos czasu bardzo mnie niepokoil. Dokladnie w dzien Bozego Narodzenia wzialem sie w garsc i zawiadomilem Twink, ze nasze zwyczaje ulegna zmianie. -Bede mieszkal w domu - powiedzialem jej - ale koncze prace w fabryce i zaczynam chodzic na wyklady. Nauka zabierze mi sporo czasu, wiec bede cie odwiedzal troche rzadziej. -Dam sobie rade - zapewnila, a potem spojrzala na mnie naiwnie szeroko otwartymi oczami. - Nie znasz pewnie najswiezszych wiesci. Bell, niesamowicie madry facet, dokonal fantastycznego wynalazku. Nazwal go telefonem. Super, prawda? Przez taki telefon mozemy pogadac, nawet jesli nie ruszysz sie z domu. Mary znienacka wybuchnela smiechem. -Dobrze juz, wygralas. - Czulem sie troche glupio. - Czy bedziesz miala cos przeciwko, jesli czasem zadzwonie, zamiast przyjezdzac? 21 -Dopoki bede wiedziala, ze ci na mnie zalezy, dam sobie rade. Jestem juz duza dziewczynka, zauwazyles moze?-Chyba powinniscie to omowic z doktorem Fallonem - podsunela zaniepokojona Inga. -Ingo, nic mi nie bedzie - zapewnila ja Renata. Z niewyjasnionego powodu Twink nie potrafla zwracac sie do rodzicow "mamo" i "tato", nazywala ich po imieniu. Postanowilem zawiadomic o tym doktora Fallona. - Po swietach wrocilem na uniwersytet i zostalem sluchaczem Podyplomowego Studium Jezyka Angielskiego. Wtedy wlasnie przekonalem sie, jak gleboko w trzewia ziemi siega glowny budynek biblioteki. Wiecej go bylo pod powierzchnia niz na wierzchu. Podyplomowe Studium Jezyka Angielskiego zasadzalo sie na nauce "Jak odnalezc w bibliotece to, co ci potrzebne".Nadal jezdzilem do Everett, mimo ze dwie godziny drogi w jedna strone uszczuplalo nieco moj czas na nauke. Prowadzilem dlugie rozmowy z Twink. Wytworzyl sie swoisty harmonogram naszych spotkan. Zjawialem sie u niej w weekendy, a w tygodniu codziennie dzwonilem. Doktor Fallon nie byl z tego powodu specjalnie uszczesliwiony, ale lekarze od swirow niekiedy traca kontakt z rzeczywistoscia - to pewnie ryzyko zawodowe. Czasami Twink miewala przeblyski wspomnien, w ktorych nie potrafla doszukac sie sensu. Zwolnienia ze szpitala wydluzaly sie i nastepowaly coraz czesciej. Doktor Fallon nie powiedzial nikomu glosno, co mysli, ale moim zdaniem doszedl do przekonania, ze Twinkie nie odzyska pamieci. Inga Greenleaf z charakterystyczna dla Niemki skutecznoscia usunela z domu wszystko, co chocby w najmniejszym stopniu wiazalo sie z Regina. - Gdy rozpoczal sie semestr jesienny 1996 roku, profesor Conrad zdecydowal, ze nadszedl czas, bym stanal po drugiej stronie katedry, wiec naklonil mnie do zrobienia z siebie ofary akademickiej odmiany niewolnictwa. Nie zbieralem bawelny. Uczylem angielskiego dzieciaki na pierwszym roku college'u. Kurs nazywal sie "Zasady tworzenia tekstow" i bezlitosnie odslanial nieomal calkowity brak tej umiejetnosci u mlodziezy. Bardzo szybko zyskalem absolutna pewnosc, ze jesli jeszcze raz przeczytam: "Moim zdaniem uwazam, ze..." - to dolacze do Twinkie w domu wariatow.Wytrzymalem z "Zasadami tworzenia tekstow" dwa semestry, a z nadejsciem wiosny 1997 wzialem sie za bary z moimi tezami i udowodnilem - przynajmniej dla wla- 22 snej satysfakcji - ze "Billy Budd" byl mocno wzorowany na "Raju odzyskanym", na co wskazywal sam Billy oraz pan Claggart, walczacy ze soba o dusze kapitana Vere. Poniewaz Billy musial wygrac, drobna przypowiesc Melville'a nie jest tak tragiczna, jak sie zwyklo uwazac. Moje teorie narobily troche szumu na wydziale i wystarczyly, by moja kandydatura do tytulu zostala przyjeta, a potem poparta odpowiednim dokumentem uwiarygodnionym wlasciwymi pieczeciami oraz podpisami.Twink, dowiedziawszy sie, ze zdobylem tytul naukowy, znalazla sobie nowa zabawe: traktowala mnie z balwochwalcza czcia. Szybko mi sie znudzila ta rozrywka, ale Twinkie miala z tego niezly ubaw, wiec diabla tam! - Latem w dziewiecdziesiatym siodmym wzialem sobie wolne. Moglbym pochodzic na kilka kursow podczas semestru letniego, ale potrzebowalem odpoczynku, a w dodatku Renata zmienila status w prywatnym wariatkowie doktora Fallona na pacjenta dochodzacego, wiec chcialem byc pod reka, gdyby jej sie zaczelo pogarszac. Oczywiscie Fallon nie zamierzal jej tak znowu calkowicie puszczac luzem. Twink musiala w kazde piatkowe popoludnie stawiac sie u niego na godzinne spotkanie, ktore psychiatrzy wola nazywac konsultacja - sto piecdziesiat dokow za kazda wizyte. Twink nie byla z tego powodu specjalnie uszczesliwiona, ale skoro stanowilo to jeden z warunkow jej zwolnienia, choc niechetnie, poddala sie rygorom.Przypuszczam, ze postanowila sie zapisac na uniwersytet w jakims stopniu z powodu moich powiazan z ta instytucja. Zdenerwowala ta decyzja rodzicow, ale miala juz ulozony caly plan. -Chyba uda mi sie zamieszkac z ciocia Mary - wyluszczyla ojcu. - W koncu to nasza krewna. Narzucanie sie krewnym jest jednym z niezbywalnych ludzkich praw, dobrze mowie? Szef nie wygladal na przekonanego. Jak wspomnialem, byl katolikiem, a jego siostra rozwiodla sie z mezem brutalem. W dodatku czesto wyglaszala komentarze na temat "tego Polaka w Rzymie", czym bardzo go ranila. -Moze i tak - odparl wymijajaco. - Najpierw zapytajmy o zdanie doktora Fallona. Trudno bylo nie zauwazyc, ze stary dobry Les probowal na kogos innego przerzucic ciezar odpowiedzialnosci za podjecie decyzji. Ja tez mialem watpliwosci co do sensu tego pomyslu, wiec zabralem sie z szefem do kliniki. -Interesujacy projekt - ocenil doktor Fallon. - Panska corka jest zamknieta w sobie, wiec studenckie towarzystwo moze jej pomoc. Jedynym problemem, jaki do strzegam, jest stres zwiazany z regularnym uczeszczaniem na wyklady, pisaniem prac oraz testow. Nie mam pewnosci, czy jest juz na to gotowa. 23 -Moglaby ze dwa semestry byc wolnym sluchaczem - zaproponowalem.-Jak to? - Les wydawal sie zdziwiony. -Wyglada to tak samo jak na studiach - wyjasnilem. - Uczen college'u przychodzi na zajecia i slucha wykladow. Twi