Patrz! Jest - USAREK JOANNA
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Patrz! Jest - USAREK JOANNA |
Rozszerzenie: |
Patrz! Jest - USAREK JOANNA PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Patrz! Jest - USAREK JOANNA pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Patrz! Jest - USAREK JOANNA Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Patrz! Jest - USAREK JOANNA Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Joanna Usarek
Patrz! Jest
LITERATURA.NET.PL
(C) Copyright by Joanna Usarek, Warszawa 1999.[Ja?] 01-047 Warszawa, ul. Mi3a 22 m.25
Redakcja Eugeniusz Tiemnikow-Pasek
[-enia]
Redakcja techniczna Ma3gorzata ?widerska
[Go?ka]
Projekt ok3adki Maciej Sadowski Zdjecie Michael Foedrowitz Lamanie Lech Robakiewicz, doM tCHu Wydawca
R&S-PUBLIKA
Agencja Literacka 00-198 Warszawa 80, skr. poczt. 39 tel. 22 838 13 55, kom.: 0-601 078 234ISBN: 83-901445-6-5
5
Bo mi3o?a i wolno?a s1 jak para koni w jednym zaprzegu.Je?li ?ci1gn1a cugle jednemu, d3awi sie drugi.
6
7
CZE?A PIERWSZA
TAK JAK NIE JEST ZASLUGY DRZEWA
TO -E RO?NIE
8
Wszystkie (wszystkie bez wyj1tku) fragmenty listow, zamieszczone w rozdzia3ach ?Ja(?)? i ?Roman?, pochodz1 z mojej najzupe3niej prywatnej korespondencji, wszystkie s1 ca3kowicie autentyczne i przytaczam je bez ?adnych zmian.Wszystkie postacie i sytuacje, opisane w ?Ja(?)?, s1 we wszystkich szczego3ach prawdziwe.
CZE?A PIERWSZA:
JA
( ? ) ...................................................13
1974-1975 ........................................15
1974-1977 ........................................31
1984 .................................................49
1985 .................................................55
1986 .................................................65
1989 .................................................67
1990 .................................................83
MARCIN .........................................103
Nie mo?na bya dobrym.....................105 I ?adna w tym zas3uga......................117
ROMAN ..........................................133
9
JA
( ? )
10
11
1974 ? 1975
My?l o ?mierci towarzyszy mi stale, i mo?e oddala sie tylko w Twojej obecno?ci, a i wtedy zawsze gdzie? czeka na mnie w pobli?u, by ?cisn1a mi serce nag3ym przera?eniem, lub smutnym zdziwieniem nad krucho?ci1 uczua i cia3a, lub poczuciem rozdzieraj1cej samotno?ci, gdy pomy?le, ?e wszyscy bedziemy umieraa po kolei i oddzielnie odchodzia w g3uchy i milcz1cy wszech?wiat, niedoskonali, niedokochani i u3omni, i raz na zawsze ? wreszcie ? naprawde pokonani. Gdyby mo?na by3o zas3u?ya na nie?miertelno?a... Gdyby mo?na by3o cofn1a nieodwracalno?a przemijania.Lub przynajmniej wyzwolia sie od leku.
No i patrz, znowu bedzie wiosna ? czy to nie dziwne? I znowu bedzie lato ? czy to nie jeszcze dziwniejsze? Nie martwi mnie to, ?e ta wiosna tak sie oci1ga, lubie te chwile poprzedzaj1ce spe3nienie.
Chcia3abym zwalia sie na ciep31 ziemie i nie my?lea o niczym. - ycie jest piekne. Trzeba tylko umiea go dobrze s3uchaa. Czasem w ha3a?liwym gwarze pro?nych namietno?ci i niewa?nych ambicji trudno us3yszea te cich1 muzyke ?ycia, trudno ocalia to wieczne zdziwienie nad nieodgadnion1 zagadk1 istnienia.
Lubie szaro-niebieski zmierzch i wszystkie teskno-smutne my?li, jakie mnie nachodz1 przed wieczorem, lubie noc, ch3odn1 i samotn1, lubie zapach siana, grzybow i dymu, lubie jesien i drobny deszcz, kiedy mokne z rekami w kieszeniach.
12
Siedze sobie i ?piewam. Stuknieta jestem, nie da sie ukrya.Patrze na swoje cia3o i dziwie sie. Jestem z miesa i z ko?ci, czy to nie dziwne? I to mieso ?yje, rusza sie, je, ?pi i robi kupe (?). Jestem stuknieta! Kurcze. Jestem najbardziej stuknietym facetem, jakiego znam.
Mam ro?ne z3e i smutne my?li, ktore przychodz1 jakby spoza mnie, spoza mojej w3asnej ?wiadomo?ci, ?yj1 swoim w3asnym ?yciem, a tym samym j a nie moge ich zniszczya, bo pochodz1 jak gdyby z zewn1trz.
Jest noc. Trudno oderwaa mi sie od tego listu. Czy mam nadzieje, ?e po3o?e na tej kartce jakie? s3owo, ktore pozwoli mi wkroczya w dzien jutrzejszy mniej bezbronn1? Nie wiem, nie s1dze, abym 3udzi3a sie nadziej1 tak naiwn1. Zegar w przedpokoju g3o?no odmierza swoje sekundy, za jaki? czas zacznie ?witaa. Noce s1 teraz krotkie, tak krotkie ?e prawie symboliczne, ju? o trzeciej robi sie jasno. Lubie te godziny miedzy trzeci1 a pi1t1 rano. ?wiat stoi w niebieskiej po?wiacie, jest cichy, spokojny i budzi zaufanie.
I w cz3owieku jest cisza i radosna wdzieczno?a, ?e oto jeszcze jeden dzien sie dla nas otworzy3.
Ale po?niej w31cza sie ha3a?liwa maszyneria ?ycia, puste dotychczas ulice wype3niaj1 sie milcz1cymi po nocy lud?mi ? pierwszymi ?o3nierzami codzienno?ci, pobrzekuj1 butelki z mlekiem, jak grzmoty przetaczaj1 sie samochody, otwiera sie ?ar3oczne gard3o ?wiata. Te pore wola3abym przespaa ? po skupieniu nocy wydaje mi sie zbyt brutalna. I ten po?piech, to s3awne ?wielkomiejskie tempo?. Jak?e go nie lubie.
Nie bardzo rozumiem ludzi, ktorzy ci1gle gdzie? sie spiesz1, ci1gle maj1 co? do za3atwienia, ci1gle sie czym? przejmuj1 itd.
W3a?ciwie ca3e swoje ?ycie, wydaje mi sie, mog3abym przew3oczya sie po ?wiecie, nie wi1?1c sie ostatecznie z nikim i z niczym, ironiczny obserwator ludzkiej krz1taniny, brat deszczu i wiatru. Kto sieje wiatr, ten zbiera burze. Kto sieje wiatr...
13
Spojrza3am na ksi1?ke ?Nauka angielskiego? i pomy?la3am nie bez ?alu, ?e tyle rzeczy, takich zupe3nie zwyczajnych, chcia3am zrobia w ?yciu, a nigdy nie mia3am na to spokoju. Ca3e ?ycie czu3am sie jak w podro?y, nie by3o w moim ?yciu ?adnych sta3ych punktow oparcia. Jedynym oparciem, jakie z czasem uda3o mi sie stworzya, by3o moje ?ycie duchowe i sposob my?lenia. Nie mia3am i nie potrafi3am zbudowaa sobie domu, swoj umys3 budowa3am chaotycznie i przypadkowo, miedzy jednym a drugim sztormem. Ca3e ziarno jakie mia3am, zasiewa3am w ?ogrodzie duszy?. My?la3am naiwnie: Kiedy nadejdzie czas spokoju, zasieje i te pola, ktore dzisiaj le?1 od3ogiem... Jak do tej pory tak sie nie sta3o. I tylko ogrod duszy rozros3 sie tak bujnie, ?e ju? sama nie potrafie odnale?a w nim drogi. I chwytaj1 mnie z3e pn1cza ciemnych ga3ezi, i ci1gnie mnie nad ten staw, znad ktorego nie wraca sie ?ywym.Z3e my?li s1 jak cie?ka mg3a, przez ktor1 trudno sie przebia ku jasno?ci. A przecie? wystarczy tylko le?ea w trawie i czekaa. Tylko czua na twarzy wiatr, tylko wyj?a w gest1 cisze letniego popo3udnia ? a ?wiat sam do nas przychodzi, sam otwiera sie pieknem 3agodnym i bezpiecznym. Ale nas p3osz1 ptaki i trzask ga3ezi pod stop1 wiatru, p3osz1 nas my?li o przysz3o?ci, i ?wiadomo?a przemijania ? w3a?ciwie dlaczego? ? wyzwala w nas to dramatyczne napiecie miedzy nami a czasem. Czas. Kto go wymy?li3?
Czesto mam ochote odci1a sie od ca3ego mojego dotychczasowego ?ycia. Ale to ju? szmat czasu, pamieci nie da sie oszukaa, bedzie wracaa choaby w snach. Pare dni temu znowu ?ni3 mi sie P.
No i masz! ? jest ten film w ta?motece ?ycia i jak to wyt3umaczya.
Pamietam dok3adnie nastroj tamtych lat i czesto tesknie do tej naiwnej bezkompromisowo?ci uczua i postaw, do tej ogromnej wiary, ktora z szabl1 sz3a na karabiny maszynowe. Gdzie jeste?, moj -o3nierzu M3odo?ci, o3owiany, a przecie? tak waleczny? To by3 ?o3nierz jak z bajki Andersena. I ?ycie by3o jak ba?n, piekna choa okrutna, ba?n, dla ktorej rzeczywisto?a jest tylko t3em. Jak we ?nie.
Wszystkie elementy snu s1 wziete z rzeczywisto?ci, ale sam sen jest zupe3nie czym innym, ma swoj1 odrebn1 logike i swoj w3asny, sobie jedynie w3a?ciwy nastroj. Dobrze jest prze?ya w ?yciu tak1
14
ba?n, wznie?a sie do absurdu uczua, gdzie wszystko co najbardziej ludzkie, ca3a dziko?a i tesknota namietno?ci wyolbrzymione s1 do katastroficznych rozmiarow. Te pokoje, ktore ?y3y sam1 pamieci1 czyjej? obecno?ci; windy, umieraj1ce na ka?dym pietrze; cia3o, ktore kryje w sobie jeszcze tajemnice dziewictwa... I ta inna tajemniczo?a ? gro?na i urokliwa tajemniczo?a ?wiata, ktory po raz pierwszy sie przed nami otwiera. Jak?e dawno ju? o tym nie my?la3am. ?A ja, zapatrzony w d3ugie rzedy liter, nagrobki my?li, nie wiem, czy je u?mierci3em, czy te? tchn13em w nie ?ycie?. Czesto przypomina mi sie to zdanie z ?Derwisza i ?mierci? i my?le o potedze s3owa, ktore pozwala uchronia, ocalia od zapomnienia to wszystko, co jest tak bole?nie nieuchwytne i niepokoj1ce.Patrz, a my ?yjemy! Czy to nie dziwne i nie piekne? Pada deszcz.
Nie wiem sama, co chce przez to powiedziea, ale przecie? PADA DESZCZ i nie jest to rzecz taka zupe3nie zwyczajna.
Zadzwoni3a do mnie przed chwil1 Abka. I mowi: ?Dziecko, ja cie bardzo kocham. I stawiam na ciebie jak na najlepszego konia wy?cigowego?. Jest m1dra, dobra i wzruszaj1ca w swojej do mnie mi3o?ci. A ja nie jestem dla Niej do?a dobra, my?le o Niej nieczesto i nieg3eboko, a to co mowi, traktuje z niejakim pob3a?aniem, niekiedy zniecierpliwieniem. Moje wizyty u Niej s1 do?a rzadkie i krotkie, zwykle po31czone z za3atwieniem jakiej? drobnej sprawy. Ledwie wejde, a ju? my?le o tym, kiedy i pod jakim pretekstem najszybciej wyj?a, w rozmowy wdaje sie niechetnie, i albo sie niecierpliwie, albo odpowiadam po3s3owkami. Oczywi?cie blisko pieadziesi1t lat ro?nicy miedzy nami robi swoje i niejako wyja?nia sprawe, ale czy mnie usprawiedliwia? To pytanie retoryczne.
A jednak ? nie potrafie inaczej. Zasmuca mnie to. Ale i o tym smutku szybko zapominam, porywaj1 mnie inne my?li, inne ? moje ? sprawy, tak jeszcze m3ode i niejednoznaczne, i nawet je?li drogi naszych serc gdzie? sie przecinaj1, to przystaje tylko na chwile: Ach, to Ty? Kocham Cie, Abko ? a po chwili ju? my?le o czym innym, nale?e do innego ?ycia i odchodze w inne wymiary.
15
O rany, i czy ja mam warunki do pisania pracy magisterskiej!?Wprawdzie tylko udaje, ?e pisze prace (aby cieszya sie wiekszym powa?aniem ?w rodzinie?), a w gruncie rzeczy pisze do Ciebie (co, uwa?am, wymaga tego samego, je?li nie wiekszego skupienia), ale ci1gle tu kto? wparowywuje. Jak nie cz3owiek, to pies. Pojde do swojego promotora i powiem mu: Panie, spojrz pan. Tutaj rozhisteryzowany pies, tutaj ciotka-neurasteniczka, tutaj taki, co mu sie przez ca3y dzien geba nie zamyka, tu kran nieczynny, kasza psa rozniesiona po ca3ej kuchni i do tego ani grosza w kieszeni. Panie, jak ja rano wstane, to moja pierwsza my?l, komu mam dzi? podiwania pieni1dze na mleko. Wie pan ile ja energii musze po?wiecia, ?eby zorganizowaa paczke papierosow!? A do tego jeszcze rezerwuar nieczynny. I widzisz pan? Jak ja w takich warunkach moge pisaa prace naukow1. No sam pan powiedz.
Mam mase nierozwi1zanych problemow z sam1 sob1, to znaczy ze swoim stosunkiem do ?ycia, do tzw. realnego ?ycia. Problem typu ??ya i dzia3aa? we wszystkich mo?liwych wariantach.
Widze woko3 siebie tyle k3amstwa i ob3udy ? i widze, jak to k3amstwo i ob3uda tryumfuj1. I czuje, jak wzbiera we mnie odraza i pogarda, niewiara w cz3owieka, niechea do ?ycia w spo3eczenstwie.
Nie umiem znale?a z tego wszystkiego tworczego wyj?cia. Czuje sie wie?niem w klatce swego Miejsca i Czasu.
Czarna Zuzanna mowi do mnie: Po prostu ? pojdziesz do pracy, bedziesz mia3a pieni1dze, bedziesz regularnie je?a, ubierzesz sie ? to bardzo wa?ne. Patrze na ni1 nie bez pewnego politowania. Mo?e i jest w tym jaka? racja, ale jak?e ta racja ma3o do mnie przemawia. Czarna Zuzanna ani w przybli?eniu nie jest w stanie wyobrazia sobie wszystkich niepokojow ?yj1cych w mojej duszy, kretych korytarzy mego serca, ciemnego wina moich my?li. Czarna Zuzanna nie lubi i nie rozumie poezji, rownie? poezja ?ycia i duszy ludzkiej jest jej obca. Ale co?, i ja nie potrafie znale?a drogi.
Moja kuzynka, niejaka M., probowa3a pope3nia samobojstwo.
Tru3a sie gazem. Od oko3o czterdziestu godzin jest nieprzytomna.
Wstrz1sne3o to mn1, zaniepokoi3o mnie. Raz jeszcze zda3am so16 bie sprawe, jak nedzne s1 rzeczy i sprawy, przy ktorych ja pozostaje ? ?ywa. I poczu3am sie jak cz3owiek, ktory pope3ni3 jak1? zdrade, poszed3 na jakie? ustepstwo. Nie wiem sama, do?a ju? mam tych s3ow, tych kurewskich s3ow, z ktorymi wci1? trzeba walczya, prze3amywaa ich opor, uk3adaa je w logiczne ci1gi, okie3znywaa i uje?d?aa jak konie.
Pada ?nieg. Znowu pada ?nieg, a na ga3eziach drzew siedz1 wrony.
Jest mi smutno i najchetniej posz3abym teraz zabijaa.
Wreszcie co tu udawaa, ?e wszystko jest ju? za3atwione, ?e ju? policzyli?my sie z przesz3o?ci1, ?e wszystko ju? zrozumieli?my i pogodzili?my sie z ?yciem, takim jakie ono jest. Siedze teraz i p3acze.
P3acz to ?rzecz niewie?cia? i bynajmniej nie za3atwia sprawy, szczegolnie, ?e sprawa ta jest bli?ej niesprecyzowana. P3acze rzadko, sk1po i wstydliwie. Jestem wojownikiem, walcz1cym o swoje miejsce na ziemi, a czego Bog nie zechce mi daa, to mu wydre przemoc1.
A jednak ? jestem te? jak cyganskie dziecko, ktore ju? nauczy3o sie ?ebraa. Jak w gruncie rzeczy wszyscy ?ebrzemy ? o ten ka?dy nastepny dzien, o ten och3ap, och3ap ?prawdziwego? ?ycia.
Nie potrafie zaaklimatyzowaa sie w tym ?yciu, powiedziea sobie: ?yje i godze sie z wszelkimi prawami ?ycia. Ani sie z nimi godze, ani sie z nimi licze ? a one s1, i ja im podlegam, i ja im musze ulegaa. I wiem, ?e w walce z nimi zawsze przegram. Przera?a mnie to, a jednak nie potrafie ich usankcjonowaa. Istniej1 na zasadzie prostytucji: nieuchronne, lecz i nielegalne.
Do diab3a, wszystko jest mi obce, i ja sama sobie jestem obca. Czuje sie w ?yciu jak w brzuchu rekina. Pozbawiona wszelkiego oparcia, uwik3ana w uk3ady, ktore mi ci1?1, a z ktorych nie widze wyj?cia, otoczona fa3szem i s3abo?ci1, ktore i we mnie przenikaj1, zagro?ona w ca3ym swoim ?ja? i w?ciekle bezbronna. Tyle rzeczy trzeba postanowia i uporz1dkowaa. Ludzie mnie pytaj1: Jakie masz plany? Co chcesz dalej robia? itd. A ja, choa rozumiem ca3y ten skomplikowany uk3ad powi1zan, typu: dyplom ? praca ? dom ? przysz3o?a, nie moge my?lea w tej chwili tymi kategoriami, bo to najwa?niejsze, pierwsze i niezbedne czego mi potrzeba, to spo17 koj i serdeczno?a, i wobec ich braku problem pracy wydaje mi sie nieistotny i obcy.
Nie wiem, czy walka, jak1 podejmuje sie z ?yciem, wyczerpuje nas, czy zaprawia do walk nastepnych. Zapewne to zale?y. W ka?dym razie ja czuje sie raczej wyczerpana i ze zdziwieniem patrze na ludzi, ktorzy maj1 po pieadziesi1t lat ? i ?yj1. Bo ja sama mam ju? blisko awiera wieku i chwilami my?le, ?e zabraknie mi si3 na nastepne.
Osiem razy kuka kuku3ka na zegarze w przedpokoju. Za zakurzonym oknem ga?nie szaro-ro?owy zmierzch. W s1siednim pokoju Janusz z uporem t3umaczy znudzonej Czarnej Zuzannie ro?nice miedzy szabl1 a rapierem. Leci dziennik telewizyjny. Za chwile oka?e sie, czy najbli?sze dwie godziny spedze przed telewizorem, czy po?wiece je cie?kim i opornym my?lom, ktore le?1 we mnie jak gruba, brudno-siwa mg3a, na ?cie?ce, o ktorej nie ?miem powiedziea, ?e prowadzi donik1d.
Wybra3am to pierwsze. Jak dramatyczna jest pi3ka no?na! Szkoda, ?e Jugos3owianie przegrali. Jeszcze pozostaje nadzieja, ?e RFN przegra z Czechos3owacj1. Nie lubie Niemcow, wydaj1 mi sie mieszczanscy i prostaccy. Wykonczy3abym to towarzystwo po drugiej wojnie ?wiatowej, nie s1dze, ?eby ?wiat wiele na tym straci3.
Mo?e jednak nie powinnam tak my?lea? Nie lubie uczua agresywnych i wydaje mi sie, ?e wszelka nienawi?a obraca sie w konsekwencji przeciwko temu, kto nienawidzi. Nienawi?a jest cor1 s3abo?ci i bezsilno?ci.
Wydaje mi sie, ?e s3abo?a jest najwiekszym wrogiem cz3owieka i jego szcze?cia. Nic prostszego ni? kontemplowaa marno?a tego ?wiata i swoj1 w3asn1. Mia3am okazje obserwowaa to u wielu ludzi. I ka?dy z nich, choa wiele gada3 o duszy i dobroci, i rozczula3 sie do 3ez nad samotn1 staruszk1 ? w g3ebi serca by3 egoist1.
Zupe3nie nie moge sie skupia na pracy magisterskiej. Raz, ?e wewnetrznie jestem jaka? rozproszona, dwa ? ?e w tym domu wszystko w ruchu. K. robi ?porz1dki? ? co objawia sie przede
18
wszystkim tym, ?e nie mo?na przej?a przez przedpokoj, ?eby sie nie potkn1a o kupe gratow. Temu domowi przyda3by sie remont generalny, a ona my?li, ?e uratuje sytuacje, jak prze3o?y z miejsca na miejsce pieadziesi1t przedmiotow, z ktorych po3owa powinna wyl1dowaa na ?mietniku. I jeszcze mnie usi3uje do tego wci1gn1a.Bo Janusz to ju? ma pe3ne rece roboty, ten to ju? nie mo?e sie wykrecia, moj brat-3ata. Mowie do niej: Ratowanie tego domu przed ostateczn1 zag3ad1 nie jest moj1 ambicj1. Jest z3a i nie rozumie, ?e sama doprowadzi3a mnie do stanu absolutnej obojetno?ci wobec ba3aganu w tym domu. Ten ba3agan jest jak kilkug3owa hydra: ledwie jej jedn1 g3owe odetniesz, ta ju? sie odradza. Cholera, i ja zaczynam sie obawiaa, ?e nie oddam tej pracy w odpowiednim terminie. Jestem w istocie ?le zorganizowana, ale, Bog mi ?wiadkiem, ten dom to istna jaskinia dezorganizacji ? jak ja tu moge bya inna!
Poza tym czuje sie ?wietnie. Chyba ?e akurat mam kaca.
O Bo?e, jaki tu kocio3! To nie TU ten kocio3, ten kocio3 to ja sama wszedzie za sob1 taskam. To znaczy: gdzie sie nie pojawie, tam natychmiast zaczyna sie co? dziaa ? lub nie moge nie pojawia sie tam, gdzie ju? co? sie dzieje.
Biedny moj promotor znowu ma ?powa?ne obawy?, tym bardziej ?e uzna3, i? pisze jezykiem nie do?a naukowym (czyli nie do?a nadetym i zawi3ym). Przyczepi3 sie np. do tego sformu3owania we wstepie, ?e ?chcia3abym podzielia sie kilkoma uwagami?.
Co to znaczy ?podzielia sie?!? ? powiada ? co to znaczy ?kilka uwag?! Dyskutowa3am z nim jak roz?mieszona furia, nawet w pewnej chwili pad3am przed nim na kolana w charakterze dodatkowego argumentu.
Ta ?naukowo?a? zabija we mnie wszelk1 inwencje tworcz1. Staram sie, ?eby i wilk indywidualno?ci by3 syty, i owca naukowo?ci ca3a, ale kto dwie sroki za ogon... Chyba nic z tego nie bedzie. (Zreszt1 mnie osobi?cie wcale na tym nie zale?y, szkoda mi tylko tego promotora. Zmartwi3by sie troche, poczciwina.) Jest wspania3y letni wieczor. Czuje ciep3e tchnienie wiatru, patrze na przymglone niebo i tesknie za tymi dniami, kiedy w takie
19
wieczory, po ca3ym dniu jazdy autostopem, sz3am wiejsk1 drog1, troche zmeczona, troche g3odna, i tak pe3na m3odo?ci i si3y, ?e nie by3o we mnie miejsca na my?l. By3 tylko zachwyt nad ?wiatem, radosna, zwierzeca pewno?a w3asnego cia3a, i poczucie, ?e oto ?ycie jest moje, a ja nale?e do ?ycia.Cholera, jaki piekny jest ?wiat! Jak chcia3abym umiea rownie pieknie go prze?ywaa! Strzaskaa pro?ne zwierciad3o namietno?ci, poddaa sie ?yciu z 3agodn1 ufno?ci1.
Panie, daj nam jasno?a woli i czysto?a serca, aby nadzieje nasze nie spe3z3y na niczym. To zdanie pochodzi z jednego z dramatow Strindberga i powtarzam je tak czesto i tak ?arliwie, ?e sta3o sie ono moj1 modlitw1.
Ale na razie nie jestem na wiejskiej drodze. Siedze w domu i jest mi troche smutno, troche wznio?le ? i my?le. My?le miedzy innymi o tym, jak wdzieczna jestem sobie i swojemu losowi za to, ?e prze?ywam ?ycie z tak1 ?arliwo?ci1, ?e potrafie czua i my?lea inaczej ni? inni, ?e nie pogubi3am sie w ?wiecie rzeczy drobnych i fa3szywych satysfakcji. I czesto ludzie mowi1 do mnie: Jak ty ?yjesz?! Co ty w3a?ciwie robisz? itd. A ja my?le:
A ty? Kim jeste?? Jeste? drobnym urzednikiem, ktory spedza ?ycie miedzy domem a biurem, miedzy jedn1 a drug1 niewa?n1 spraw1. Ktory ze ?mieszn1 powag1 traktuje rzeczy ani w po3owie nie warte tej powagi, ?mieje sie nieszczerze z ma3o zabawnych dowcipow swego szefa i ?yciem samym p3aci za przedmioty, rzekomo niezbedne mu do ?ycia. A potem stare przedmioty wymienia na nowe i szczyci sie, ?e mu ro?nie ?stopa ?yciowa?.
Ja tak nie chce. To, co mam, to i tak ju? za du?o. Wola3abym nie miea i tego. Wola3abym miea tylko siebie i wiatr. I tak1 mi3o?a, ktora nie ogl1da sie na bol, tak1 odwage, ktora nie leka sie nawet ?mierci.
A jednak czasem jest mi cie?ko. Czasem ci1?y mi i ta wolno?a, i ta odwaga, i ta mroczna psychiczna si3a. Czasem chcia3abym bya niewidoma, i tylko czua swoj1 reke w czyjej? rece, tylko czua, jak kto? mnie prowadzi swoimi oczyma. Czu3o?a, ktor1 darze, jest tylko pro?b1 o te czu3o?a, za ktor1 tesknie.
20
Moja mi3o?a i wolno?a s1 jak para koni w jednym zaprzegu.Je?li ?ci1gn1a cugle jednemu, d3awi sie drugi.
Nie wiem, dlaczego ludzie nie kochaj1 kar3ow. Mo?e dlatego, ?e w g3ebi duszy cz3owiek jest s3aby i zalekniony; czuje sie niezdolny odgadn1a tajemnice istnienia, czuje sie zagro?ony wszechprzemijalno?ci1 rzeczy. Zanim zd1?y odnale?a sie w pe3ni w jednym czasie, ju? nadchodzi czas nastepny ? wobec ktorego tylko pozornie mniej jest bezbronny. Mo?e wobec swojej w3asnej s3abo?ci, czuje sie pewniej w otoczeniu pieknych przedmiotow i pieknych cia3, mo?e pomaga mu to nie pamietaa, jak w gruncie rzeczy sam jest kruchy, niedoskona3y i u3omny.
Tak, do diab3a! Przez ca3e ?ycie cz3owiek czuje jak1? tesknote, ktor1 zag3usza jedzeniem, piciem, seksem, gor1czkow1 aktywno?ci1 ... ?No co?, trzeba jako? spedzia to ?ycie?.
Spedzaa ?ycie. Jak to w jezyku odzwierciedla sie stosunek cz3owieka do tego ?wiata. Czasem w3a?nie tak czuje: ?e nie wiem, jak to ?ycie SPEDZIA. Odpedzia-przepedzia. Prze?ya.
Spotka3am kogo?, kogo ? u?wiadomi3am sobie ? mog3abym pokochaa i to mnie ucieszy3o, bo my?la3am, ?e mo?e nikogo ju? kochaa nie potrafie.
To Wegier. Nie wiem nic konkretnego o jego losach, zajmuje sie malowaniem obrazow. Ogromnie wra?liwy, wrecz przewra?liwiony, nerwowy, dziwak. Bardzo inteligentny, bardzo oczytany, zmys3owy, o bardzo subtelnych rysach, nerwowych ustach, ktore bardziej s1 mo?e wyraziste ni? oczy ? i, nie wiem w3a?ciwie dlaczego, tak g3eboko co? we mnie poruszy3 od pierwszego niemal wejrzenia.
O Bo?e, jestem, zawsze by3am taka na3adowana uczuciami, jakbym by3a pod napieciem. Kto? (kto dosiegnie) dotknie ? iskry lec1. Sam1 mnie to czasem przera?a, sama siebie nie rozumiem.
Diabli nadali tego Wegra!
21
O Bo?e, marze o tym Wegrze, wbi3am go sobie do g3owy i ani rusz mi nie wychodzi. Jest taki inny ni? wszyscy, do diab3a! Jakby sie ?ywcem urwa3 ze szpitala psychiatrycznego. Przeklinam go ? i nie moge od niego oczu oderwaa. Jest piekny. Jak... nie wiem jak, mo?e jak chart, jak przerasowany kon wy?cigowy. Wszystko w nim zosta3o doprowadzone jakby dalej ni? do samego konca, wszystko w nim drga, faluje, jeczy ? dos3ownie.Wszystko mnie w nim fascynuje ? jego chod, g3os, wyraz twarzy, sposob mowienia, sposob nie-mowienia... To wszystko nie zawsze jest mi3e, nie zawsze jest 3adne, mo?e jest raczej wrecz brzydkie ? tak, jest w tym nawet co? odpychaj1cego ? ale to jest fascynuj1ce ? i nie potrafie sie temu oprzea. Mowi co? do mnie ? niby ca3kiem do rzeczy ? i nagle (nagle!) zaczyna mamrotaa do siebie jakie? zaklecia, albo krzywi sie, jeczy, parska ? nie potrafie tego opisaa. To nie jest czyste wariactwo, to jest taki sposob wyra?ania siebie, to jest jego zupe3nie spontaniczne narzedzie komunikowania sie z lud?mi. Pad3 mi na mozg ten Wegier (a Bogiem a prawd1, pewnie znacznie ni?ej). Postanowi3am zadzwonia do niego ? ale za pare dni. Musze odczekaa, mo?e mi troche przejdzie.
Za bardzo jestem napalona.
Moj pies sie zakocha3. Znika z domu na ca3e noce i dnie, i ma w oczach taki sam ob3ed jak ja.
Do diab3a, tak potrzebuje tego Wegra. Lub jakiego? innego. Nie, ?artuje ? w3a?nie tego.
Zadzwoni3am dzisiaj do niego, ale by3 ? jak rzek3 ? w fatalnym stanie psychicznym. Co? pisa3. Wariat nie Wegier. Wiesz, ?artysta?.
Wyposa?ony w ca3y kompleks cech w3a?ciwych tego pokroju ludziom ? egocentryczny, przewra?liwiony, o zmiennych nastrojach. Stany lekowe, depresje, samobojcze my?li. Sk1d ja to znam.
My3am w3a?nie zeby i mia3am gebe pe3n1 pasty ? i pomy?la3am: Myje w3a?nie zeby i mam gebe pe3n1 pasty i tego tylko brakuje, ?eby zadzwoni3 Wegier, a ja bede mia3a gebe pe3n1 pasty.
22
Ledwie zd1?y3am sie u?miechn1a na te my?l, a tu ? pach! telefon!Dzwoni Wegier ? a ja mam gebe pe3n1 pasty! Umowili?my sie na pojutrze. Straszne co to bedzie.
Spedzili?my wspolnie kilka godzin, znaczn1 ich cze?a w 3o?ku, choa na raczej platonicznych pieszczotach. To wariat nie Wegier! ? ju? mowi3am. Mam, widaa, szczegolne inklinacje do wariatow.
Potrzebuje go, ale on jest niestety zbyt egocentryczny, by temu sprostaa.
Moje uczucia uleg3y, ?e sie tak modnie wyra?e, normalizacji.
Wielka to dla mnie ulga...
To by3o tak, jakby na moment pojawi3 sie d?wiek. Jeszcze nie bardzo wiadomo, o co chodzi ? jakie? trzaski, zak3ocenia i tak dalej, ale ? co za ulga: jest! ? i znowu przepad3.
Bardzo, bardzo dziwny cz3owiek. Jest tak bardzo sam. Z ca3ym ?wiatem przeciwko sobie. Z samym sob1 przeciwko sobie... I piekny. I pe3en leku. I okrutny. I pe3en skruchy.
Uch, jak mnie toczy posepny robak istnienia!
Kto mi to wyt3umaczy? Jest ?liczna pogoda, ja jestem podobno ?liczna dziewczyna, w domu spokoj, jem rzodkiewki bia3o-czerwone jak moja ojczyzna, nic mnie nie niepokoi, smutno mi nie jest, wierze w cz3owieka, jestem zadowolona ze swego ?ycia, przynajmniej z grubsza, a jednak:
W to spokojne wiosenne popo3udnie my?le chwilami, leniwie i obojetnie my?le o tym, ?e mo?e lepiej by3oby ju? nie ?ya. To nie jest plan ani zamiar, ani nawet cien pragnienia, tylko, jak motyl: przyjdzie taka my?l, usi1dzie ? i odleci. To ostrze?enie, znak, ?e co? jest nie w porz1dku. Ale co? Co ? poza tym, ?e wszystko. Ta my?l zagnie?dzi3a sie we mnie wiele lat temu, przysz3a por1 pierwszego bolu. Nie ?eby wyda3 mi sie zbyt cie?ki, by sie z nim zmierzya ? Ty wiesz dlaczego, sam mowi3e? nie raz, ?e nie jeste? dla tego ?wiata.
23
A wiec jest we mnie ta my?l i nie potrafie nie igraa z ni1 w pogardzie i mi3o?ci tej ziemi. Odczuwam ?ycie jako cie?ar, od ktorego chcia3abym sie uwolnia, uwolnia sie od istnienia ? ja, ktora istnieje tak bardzo, i ktora jestem, a przynajmniej wydaje sie bya, uosobieniem woli i rado?ci ?ycia. Co? dreczy mnie na tej ziemi, nie daje mi spokoju, chwili wytchnienia i chwili ciszy. Witam ka?dy dzien w mi3o?ci i bolu, i je?li film mojego ?ycia mog3by miea jakie? zakonczenie pasuj1ce do ca3o?ci i te ca3o?a jako? wyja?niaj1ce, to powinnam pewnego dnia wsi1?a na ostroskrzyd3y motor, i pognaa nim niewiadom1 E81, i rozwalia sie na jakim? drzewie ? ?zabia sie na ?miera?, bez ?alu i niedbale, i na wpo3 ?wiadomie; po?egnaa to ?ycie pob3a?liwym u?miechem, splunieciem przez zeby; odej?a do nieba z rekami w kieszeniach.A jednak chcia3oby sie odegraa jeszcze pare rol na scenie tego ?wiata, tym bardziej, ?e mo?e, jak dot1d, ?adna aria nie zosta3a do?piewana do konca, a tylko urywa3a sie w nag3ym krzyku bolu czy, po prostu, trzeba by3o wzruszya ramionami i odej?a. I czasem, gdy wydaje mi sie, ?e kusze z3y los, mam ochote krzykn1a:
Nie! To nieprawda! Ja tylko ?artowa3am! Przecie? ja tak bardzo kocham ?ycie.
Jestem w tym ?yciu jak ?lepiec. Rozpoznaje je tylko w tym obrazie, ktory jawi mi sie pod pustymi powiekami. Je?li otworze oczy ? o?lepne.
Ludzi prawdziwie i g3eboko nieszcze?liwych, czy w podobny sposob szcze?liwych, jest chyba w gruncie rzeczy niewielu. Wiekszo?a ludzi przez wiekszo?a swego ?ycia ?yje w stanie pewnego otepienia na nieszcze?cie i braku gotowo?ci na szcze?cie. St1d te?, w miare niezale?nie od warunkow, w jakich ?yj1 i atutow, jakimi dysponuj1, prze?ywaj1 ?ycie podobnie. Tak mi sie wydaje.
Kiedy inni ludzie ?pi1 ? ja czuwam. I wk3adam w to czuwanie ca3e swoje si3y i do?wiadczenie. Moi koledzy wracaj1 do domu z nocnego dy?uru, pij1 herbate, id1 spaa. Ja przychodze i zasiadam do tego pisania, zasiadam do my?lenia, jak zasiada sie do pracy.
24
Siedze w pracy, t3umacze te bzdury, spycham je niechetnie i niecierpliwie jak kupe ?mieci. Demoralizuje mnie ta praca. ?Nigdy ju? nie powroce na plan ? powiedzia3a Joanna Usarek do Marlona Brando, opuszczaj1c Sale Kongresow1 po mecz1cym dniu zdjeciowym. Czy?by artystyczny kryzys tej fascynuj1cej osobowo?ci aktorskiej?!?Ca3y dzisiejszy dzien spedzi3am na tym statystowaniu. Jest to potwornie mecz1ce i do?a nudne. Mecz1ce by3o tym bardziej, ?e musia3am wyst1pia w sukni wieczorowej, a ju? samo defilowanie w takim stroju mo?e mnie wykonczya. Po3 biustu mia3am na wierzchu, panowie przylepiali do mnie lubie?ne spojrzenia i wreszcie (za ten biust chyba) zap3acili mi ze dwa razy wiecej ni? innym statystom. Z niejakim smutkiem musze stwierdzia, ?e dla wiekszo?ci osob p3ci odmiennej, moj biust ? przynajmniej w pierwszych ze mn1 kontaktach ? jest punktem cie?ko?ci mojej osobowo?ci.
Jecha3am samochodem z A., zatrzyma3 nas milicjant i chcia3 wlepia jej mandat. A. dowcipnie i z pozorn1 swobod1 zacze3a odwodzia go od tego zamiaru, a ja... Siedzia3am obok, patrzy3am na jego t3usty brzuch, ktory wypada3 akurat na wysoko?ci okna i mia3am cholern1 ochote przerwaa ca31 te rozmowe, wyci1gn1a spluwe... i w3adowaa mu serie w ten nadety bandzioch ? i z piskiem opon odjechaa w swoj1 dumn1 niepodleg3o?a.
Cholera, czasem wydaje mi sie, ?e jakbym rozwine3a skrzyd3a, to rozwali3abym ?ciany tego domu! ?wiat3o mego umys3u jest nieco przyamione, ale nic to ? serce p3onie mi jak znicz olimpijski.
Podobno mam zerwane wi1zad3a. ?Sprawa powa?na i z d3ugotrwa3ymi nastepstwami?, jak powiedzia3 pewien antypatyczny lekarz, ktory przed chwil1 ?ci1gn13 ze mnie z dziesiea strzykawek krwi.
A gdy rzek3am: ?Cholerny ?wiat. Ile krwi?, on do mnie na to: ?Kobieta nie powinna sie tak wyra?aa. W naszym ?rodowisku to nie jest przyjete?. ?mieszne duchowe prowincja3y. W przysz3ym ty25 godniu maj1 mi za3o?ya gips. (Bedziemy sobie na nim pisaa i rysowaa.) Odwiedzi3a mnie Abka i palne3a mi mowe, bardzo zreszt1 wdzieczn1, o tym, ?e ten wypadek zes3a3y mi dobre duchy, po to, ?eby dokona3 sie we mnie jaki? prze3om moralny, poniewa? przy swojej, powiada, du?ej wra?liwo?ci grzesze brakiem dyscypliny wewnetrznej. (To fakt. Niestety, nie bardzo potrafie walczya z tym brakiem dyscypliny.) Nie wiem, co to za dobre duchy, ktore 3ami1 ludziom nogi, w dodatku w sposob tak skomplikowany, widocznie perwersyjne jakie? te dobre duchy, no ale niech tam! ? noge mam ju? z3aman1, teraz czekam na prze3om. - ycie jest trudne, mowisz, nie smutne. W3a?nie dlatego, przynajmniej miedzy innymi dlatego jest smutne, ?e jest takie trudne.
Sama zasada jest smutna. Bo sprostaa temu trudowi, to umiea zrezygnowaa, pogodzia sie z przegran1, utopia swoje nadzieje w setce wodki. Zreszt1, jak to wyt3umaczysz: s3uchasz walca, my?lisz wierszem, patrzysz w drogie ci oczy ? i niby wszystko jest OK. ? a jest w Tobie tyle bolu. Mo?e to i wznios3y bol, ale zawsze przecie? boli. Ka?dy go zna ? ten bol jakiego? wielkiego niespe3nienia. Albo kochasz kogo? i ten kto? umiera. Albo ta staruszka, ktora le?y ko3o mnie i ktora jest tu ju? dziesiea miesiecy, i ktora mowi: ?Ja nie prosze, ?eby mnie st1d wypisali, bo gdzie ja pojde??. Bol mo?na odnale?a w stanie czystym, czy raczej on sam 3atwo nas mo?e odnale?a i nasycia bez reszty ? sprobuj znale?a tak1 rado?a.
Jak tu cicho. Na mojej sali, poza staruszk1, nie ma nikogo. Jak ja tu prze?y3am te dwa dni. Staruszka le?y cicho i samotnie. Nikt do niej nie przyjdzie, pewnie nie ma nawet do kogo napisaa listu.
Mo?e te salowe i pielegniarki, ktore j1 witaj1 ka?dego ranka od dziesieciu miesiecy, s1 najbli?szymi jej osobami. Jest mi smutno.
Tylko mi3o?a przynosi ulge, tylko ona chroni nas przed ca3ym okrucienstwem ?ycia, a jest jej tak ma3o. Chowam twarz w brudny rekaw
26
pid?amy (przed sob1, bo i tak nikt nie widzi) i chyba p3acze, trudnymi, opornymi 3zami, i nie wierze ani sobie, ani pid?amie.Wszystko teraz rozumiem. Jest tu pusto, cz3owiek jest sam, inni ludzie s1 jak dekoracje, i do ?ycia jest tak strasznie daleko. I tu dopiero widzi sie, jak bardzo na przekor ?yje cz3owiek. I ?e ?ya ? ?ya to luksus. Norma to w ogole przetrwaa.
Czuje sie jaka? zobojetnia3a na wszystko. Zawsze mia3am anarchistyczny stosunek do ?ycia, teraz my?le, ?e mo?e to by3 b31d.
Chcia3am miea wszystko albo nic. No i mam czego chcia3am: nic.
W jaki? sposob odnosze to rownie? do spraw duchowych. Mo?e wcale nie jestem taka ?silna?, jakby to sie na pozor wydawa3o.
Kiedy?, nie tak dawno jeszcze, lubi3am my?lea i analizowaa sprawy, i wydawa3o mi sie, ?e oddzia3uj1c poprzez ?wiadomo?a na swoj1 osobowo?a mo?na zrobia wszystko i wszystko osi1gn1a.
Teraz my?lenie wydaje mi sie jakim? ja3owym absurdem. Czuje, jakby zabrak3o mi czu3o?ci. Tylko ch3odna codzienno?a istnienia.
Czasem my?le, ?e ?ycie cz3owieka jest ci1g3ym, stopniowym i nieuniknionym sprzeniewierzaniem sie samemu sobie. Napisz do mnie, potrzebuje pomocy. - ycie ma tu niebieskawo-siny kolor jarzeniowki. Dzi? kto? umar3, nie wiem kto, widzia3am tylko jak wywo?1 na wozku cia3o przykryte bia3ym, t1 sam1 niebieskawo-sin1 biel1, prze?cierad3em.
Dzi? kto? umar3, nie wiem kto, nic mi to nie mowi, nie mam rozdartego serca, czy to nie dziwne. W3a?ciwie nic nie jest dziwne, wszystko jest jasno wytyczone, ?ycie jest jak ?Sport?, wypalony w po?piechu na dworcu kolejowym.
Nie, nie jestem smutna ani przygnebiona. Tak tylko patrze i my?le.
27
1974 ? 1977
Przepraszam, Serce.Kto? przecie? musi to uczynia.
Jedna matka nas zrodzi3a, jedna w te sam1 pore, i nie pare bli?ni1t, lecz jedn1 istote. Mi3o?ci moja, jak?e mi ?ya tu, gdy tam p3yniesz we mnie strumieniem krwi ? a serce jest jedno, i mowa jego ta sama w nas obojgu.
Patrzy3am na Niego i my?la3am: O Bo?e. Nigdy nie uda mi sie tak kochaa. Nigdy nie potrafie tak sie oddaa, a? po same granice oddania. Zawsze bede winna, choaby sam1 tylko my?l1, choaby mo?liwo?ci1 pojawienia sie jakiej? my?li. Nigdy Mu nie dorownam ? bo nigdy nie zmierzy3am sie z takim cierpieniem, ktore pozwoli3oby mi zrozumiea, ?e wszystko na ?wiecie poza mi3o?ci1 ? i wszystko w mi3o?ci, co nie jest ni1 sam1 ? jest tylko k3amstwem, tylko krzywym zwierciad3em, w ktorym przegl1da sie nasza pro?no?a i egoizm, i wszystko, co jest w nas ?mieszne i ma3e.
Wiele lat spedzi3em po?rod pustki, ch3odu, obojetno?ci, w otepiaj1cej ciszy samotno?ci. Dwadzie?cia lat to d3ugo, d3u?ej ni? najd3u?sza i najsmutniejsza ba?n Szeherezady z tysi1ca i jednej nocy.
To wiecej ni? siedem tysiecy bezimiennych nocy i dni. I ci1gle ta rozpaczliwa niemal pewno?a, ?e jutro bedzie tak samo... I ?e tak ju?
28
po prostu musi bya ? zawsze. I tylko gdzie? tam... mo?e na samym dnie serca, ?y3 ow cien nadziei i wiary, ?e... mo?e kiedy?? - e mo?e bya inaczej.Wesz3am ? i od razu Cie pozna3am. Pozna3am Cie jak poznaje sie brata, ktorego widzi sie po raz pierwszy. Kto? niby obcy, a przecie? tak bliski i tak dobrze nam znany. Siedzia3am przy Tobie na pod3odze i mia3am ochote Cie obj1a, mo?e wtulia g3owe w Twoj1 pier?, mowia o czym? najwa?niejszym. Chcia3am zostaa z Tob1 sama. I nie moge oprzea sie wra?eniu, ?e gdyby?my zostali wtedy sami, mo?e jeszcze tej samej nocy zrozumia3abym, ?e Cie kocham...
Mia3am ochote powiedziea do Janusza: Zje?d?aj st1d, stary, ja mam z tym cz3owiekiem do pogadania w cztery oczy. Z bezsiln1 z3o?ci1, znu?ona, s3ysza3am jak bulgocze potok jego gadatliwo?ci i ?al mi by3o, ?e ta noc jest dla nas stracona. Z rozpaczy mia3am ochote po3o?ya sie na dywanie i ostentacyjnie zasn1a...
Brak mi s3ow... a znam ich tyle, ?e d3awi1 mi krtan. Brak mi s3ow... bo te, ktore znam, nie nale?1 do mnie. Brak mi s3ow, a te, ktore znam ? ciep3e, paruj1ce do odlotu, s1 cich1 modlitw1 i niemym krzykiem.
Zawsze jest mi smutno, kiedy konczy sie dzien, kiedy nic ju? nie pozostaje do zrobienia, nikogo nie ma, jest cicho, zegar odmierza absurdalne godziny i cz3owiek zostaje sam ze swoimi my?lami. Czy nie jeste? smutny? Czuje, ?e jeste? smutny, ale mo?e to tylko ja sama jestem smutna.
Nie boj sie mnie utracia. Gdybym mog3a odsun1a sie od Ciebie, to nie by3abym warta ani takiej mi3o?ci, ani takich obaw.
Czuje sie, jakbym Cie lata nie widzia3a, a to przecie? dzi? mija zaledwie tydzien. Nie pisa3am, bo ci1gle my?la3am, ?e przyjade.
Ale pada deszcz ? moj mi3y deszcz, a taki dla nas niewyrozumia3y. - e te? nie mamy sie gdzie schronia, chyba naprawde pozostaj1 nam tylko w3asne ramiona. Nie przyjade, dopoki nie przestanie padaa. I bez tego jeste?my do?a bezdomni.
29
Ju? zmierzcha, a nadal jest ciep3o. Chcia3abym oderwaa sie od tych my?li, od ca3ej tej wrzaskliwej cywilizacji, od tej walki pozorow ? podrzea indeks, mature i ?wiadectwo ukonczenia szko3y podstawowej ? i bya teraz na jakiej? szosie, albo i?a z Tob1 w wysokiej trawie, albo pia mleko prosto z wieczornego udoju.No co?, da Bog, nied3ugo znow Cie zobacze. Tak bym chcia3a ten swoj 3eb sko3owany z3o?ya w Twoich dobrych rekach. Na razie niech nam ro?nie trawa.
Le?ea w trawie? Tak, to jest fajnie. Pod warunkiem, ?e poza niebem widzi sie Ciebie. Fajnie jest widziea Ciebie, Romanie. Je?li mam bya szczera, to trawa jest mi tu zupe3nie niepotrzebna ? moge le?ea i na betonie.
Sk1d bior1 sie u Ciebie te my?li, ?e to jakoby ? tfu! ? nie do?yjesz wiosny. Czy mog3by? mi to wyja?nia?! Wal, Stary, ja to prze?yje.
O Bo?e, znowu pytasz, czy Ci ufam. Na Boga, Romanie! Ufam Ci bardziej ni? samej sobie. Ja do Ciebie to poprzez rzeki, lasy nieprzebrane, gory i przepa?cie! Z kul1 w brzuchu, z no?em w plecach ? przyjde, przebrne, przedre sie, przyczo3gam.
Poniewa? najbli?sza sobota jest wolna i bedzie s3aby ruch, przyjade dopiero w poniedzia3ek. W ?adnym wypadku nie czekaj na mnie na ?adnym skwerku czy gdzie indziej. Nigdzie mi nie 3a?!
Jak przyjade, sprobuje zadzwonia, a gdyby odebra3a Twoja matka, skontaktuje sie z Bronkiem i on Cie zawiadomi.
Cholera, strasznie jeste? rycerski. Widocznie prawdziwi me?czy?ni jeszcze nie tak dokumentnie wygineli. Wzruszy3e? mnie swoj1 trosk1 o moj1 reputacje i gotowo?ci1 wyrzeczenia sie nawet spotkania ze mn1, je?li mia3oby to moje ?dobre imie? narazia na szwank. Ale Ty przecie? wiesz ? mam to gdzie?, co pomy?li o mnie jaki? niewy?yty sztumski ba3wan, i z3e jezyki nie obchodz1 mnie ? o ile Ciebie nie dosiegn1.
30
Ach, gdybym wiedzia3a, ?e wystajesz po nocy gdzie? pod hotelem, najcudowniejszy wariacie! G3upi, to nie lepiej by3o zostaa ze mn1?!O Bo?e, jak zateskni3am do Ciebie, niech to szlag trafi! B1d? moim s1siadem ? bede grzaa Cie ch3odnymi nocami i robia Ci zakupy. Bede Twoj1 dziewic1 i Twoj1 dziwk1, bede robia makaron spaghetti i pieni1dze, bedziemy sie kochaa w po3udnie i s3uchaa Straussa o ?wicie.
Jezu, trzeba miea niez31 szajbe, ?eby w li?cie do ukochanego cz3owieka wypisywaa takie bzdury. Przepraszam Cie za te swoje listy. Jestem na siebie bardzo z3a. Jedno, co mnie troche pociesza, to to, ?e Ty, moj Wielkoduszny Romanie, wszystko wiesz i rozumiesz i ?e mi wybaczysz. Zrozum, wybacz, daruj szczeniakowi.
Jestem jak dorobkiewicz na obczy?nie. Wszystkie swoje my?li, jak ostatnie pieni1dze, wysy3am Tobie.
Zapyta3abym Cie, czy nie pope3niam jakich? nietaktow w swoich listach, ale podejrzewam, ?e masz za dobre serce, aby mi na to w pe3ni szczerze odpowiedziea, a ja ? za sko3atane serce by Ci uwierzya. Mo?e jestem zbyt szczera, wybacz je?li to szczero?a k3opotliwa lub niepo?1dana ? wybacz mi, przynajmniej dzi?. Mowie Ci, co my?le, co czuje, czego sie lekam ? sk3adam to w Twoje dobre rece, musz1 bya dzi? silniejsze od moich. Nie musz1: mo?e zechc1.
Oczywi?cie, ?e jeste? silnym cz3owiekiem. Nigdy nie by3am odmiennego zdania. Chyba zreszt1 nie odwa?y3abym sie pokochaa Cie, gdyby by3o inaczej.
S3uchaj, tak bya nie mo?e, ?eby brak moich listow tak dalece wyprowadza3 Cie z rownowagi! Wystarczy, ?ebym nie pisa3a przez pare dni, ?eby? gotow by3 zw1tpia we wszystko, ze mn1
31
w31cznie. Jak ?miesz, Bezczelny Idioto, prosia mnie, ?ebym ?nie zapomnia3a??! W godzinie ?mierci Cie nie zapomne. Poczytaj sobie moje poprzednie listy, a znajdziesz w nich wszystko, co poza tym mog3abym miea Ci do powiedzenia.Ach te Twoje listy! Powiedziea, ?e s1 piekne, to ma3o. S1 tak ciep3e, serdeczne, tak proste i tak prawdziwe ? jak Ty sam. S1 to doprawdy jedne z najbardziej niezwyk3ych i pe3nych mi3o?ci listow, jakie zosta3y napisane na przestrzeni tych wszystkich wiekow, odk1d ludzie nauczyli sie pisaa. Drogi Ty moj, Niezast1piony. Jak pisze do Ciebie, to czuje, ?e ?ywa jestem ? i ?e pisze do ?ywego cz3owieka.
Mo?e nie do?a Cie pozna3am i zrozumia3am. Wczoraj w nocy pisa3am do Ciebie, i nagle, czy to my?l jaka? czy skojarzenie, otworzy3o sie we mnie jakie? inne na Ciebie spojrzenie. I zacze3am rozumiea Cie lepiej, inaczej, g3ebiej. I sta3am sie nagle jakby troszeczke bardziej dojrza3a.
Tak mi Cie brak. Chcia3abym przytulia sie do Ciebie, pole?ea z Tob1 na trawie, z3o?ya swoje or3y w Twoich d3oniach... Chcia3abym choa troche na Ciebie popatrzea ? tymi swoimi ?innymi? oczami.
Jak szybko mija czas... Jakie to dziwne. Ktorego? dnia, w taki wieczor jak ten dzisiejszy, nas ju? nie bedzie. A ?ciany, w ktorych pisze te s3owa, zostan1. Zostan1 meble, pamietaj1ce jeszcze ciep3o mego cia3a. Jak zosta3y miejsca i ulice, po ktorych chodzi3am prze?ywaj1c swoj1 pierwsz1 mi3o?a.
Le?e na brzuchu, pale papierosa, tesknie za wieczno?ci1. Milcze, zastygam w niemym niedowierzaniu. Znowu mine3a minuta. Jestem zadaniem ? powiedzia3 Kafka ? Jak okiem siegn1a nie widaa ucznia.
Nadzieja... To smutne s3owo. Tyle w nim bolesnej niepewno?ci.
A pewno?a? Ta jest zarozumia3a i pro?na. Do diab3a z ni1!
32
Nie niepokoj sie, Serce, tak sobie tylko plote. Bo ju? zmierzch ? nie zmierzch, bo ju? wieczor, ju? noc ja?niej1ca zapali3a sie granatem ? bo prze?ywam ?ycie jak sen, nie jak jawe. A zreszt1 ? co ma robia w tak1 noc kto? zakochany ?tak szcze?liwie, tak nieszcze?liwie jak ja umiem??Mia3am ju? sny rysunkowe, ?ni3y mi sie ju? konie, ktore mowi1, pijane psy nurkuj1ce w ka3u?ach i zbieraj1ce pety, i piek3o, i koniec ?wiata ? ale co? takiego mi sie nie ?ni3o! ?ni3a mi sie ?wi1tynia, a w niej my i ro?ne ba?niowe istoty, odprawiaj1ce jaki? dziwny obrzed. Noc, muzyka, tajemne zaklecia, kolorowe we?e, tancz1ce i ?piewaj1ce jakie? pie?ni, pe3zaj1ca po posadzkach ?ywa woda, z ktor1 stoczy3am walke o Twoje ?ycie, i my, zakleci przez jakie? piekne i straszne moce. A wszystko to g3ebok1, wieczn1 noc1, bajecznie kolorowe, nierzeczywiste, pe3ne jakiej? zagadkowej symboliki. Ta dziwna, nie milkn1ca przez ca3y czas muzyka, te istoty, szepcz1ce wierszem jakie? zaklecia, i my oboje, jak para ptakow, wzlatuj1cy gdzie? pod kopu3e tej ?wi1tyni. Co? niesamowitego! I wreszcie, ja-woda wyrywam sie ku oknom, pod sklepienie, przedzieram sie na zewn1trz, i pod granatowym, prze?roczystym od mrozu niebem, przemieniam sie w Ciebie-?nieg i opadam na ziemie Tob1-?niegiem. Ostatni kadr: Ziemia z wysoko?ci okien ?wi1tyni, nocne niebo jak w filmach Disneya, i ja-?nie?yca, sypi1ca Tob1-?niegiem.
Ach, ile by3o w tym poezji i magii! Nie przet3umaczya tego na jezyk jawy, nie obj1a s3owem, wyobra?ni1 ? najbogatsz1 nawet, lecz nigdy tak bogat1, tak p3ynn1, pomys3ow1, niewymuszon1 i ruchliw1.
Ju? po trzeciej. Na dworze ju? jasno, mo?e tylko troche bardziej niebiesko ni? za dnia. Siedze w Twoim swetrze i w Twoich skarpetkach i zaraz chyba pojde spaa. Jak spokojnie i czysto jest na ?wiecie o tej porze. Jak to jest, ?e ja, ktora, czuje, mam tak czyste serce; ja, ktora z natury jestem tak prostolinijna, ?yje w oparach spermy i alkoholu, w ?wiecie spraw zawi3ych i pogmatwanych, i ?e nie potrafie otworzya ?adnych drzwi, za ktorymi by3by taki poranek... jak ten dzisiejszy.
33
Chce wrocia we wra?liwo?a wczesnej m3odo?ci, chce ?ya w swoich snach.Czesto my?le o tym, jak wiele ciep3a, bezinteresowno?ci, przyja?ni i prostoty jest w naszych stosunkach. Ludzie potrzebuj1 sie wzajemnie, lecz gdy sie spotykaj1, staj1 sie gor1czkowi, niecierpliwi i zach3anni, chwytaj1 sie 3apczywie swoich cia3 ? i odwracaj1 sie od siebie, zniecheceni. Zostawiaj1c za sob1 coraz d3u?szy 3ancuch tych, o ktorych chcieliby zapomniea ? bo nigdy nie chcieli ich naprawde zrozumiea ani poznaa. Sama to przerabia3am dobrych pare razy.
Te nasze rozmowy w Ma3pim Gaju... Gdy ?wiadomo?a nie s3yszy jeszcze mowy serca... My jeszcze nie wiemy ? a serce ju? wie.
Pamietasz, powiedzia3e?: Ja te? my?la3em, ?e nie wytrzymasz d3ugo w Sztumie. Chyba, ?e kogo? poderwiesz. I po?niej, w naszej deszczowej budzie: Wiesz co, poderwij ty sobie lepiej jakiego ch3opaka... Pamietasz, jak obla3am sie rumiencem? By3o ju? za po?no. Ju? zrani3y mnie Twoje s3owa, ju? serce wlaz3o mi do gard3a i zrobi3o mi sie tak przykro, ?e zabrak3o mi s3ow...
Ja nie musze Ci mowia, ?e Cie kocham. - e ? rownie ?arliwie i namietnie, jak w chwili gdy mowi3am Ci to po raz pierwszy, jak kocha3am Cie na d3ugo przed t1 chwil1. Szukam s3ow, ktorymi mog3abym wyrazia, jak bardzo jestem Ci wdzieczna ? za ca31 Twoj1 czu31 troske o mnie, za to najg3ebsze, prawie nie wymagaj1ce s3ow zrozumienie. Jeste? moj1 przystani1, ziemi1 moich my?li, przyl1dkiem moich dobrych nadziei i najczulszych wzruszen.
Jeste? moim Domem i moim Sumieniem.
Dziekuje Ci, moj Najmilszy ? cz3owiek nie mo?e daa cz3owiekowi wiecej, ni? Ty mi dajesz. To ju? rok min13 ? rok jak ?ycie ca3e. Tyle nauczy3e? mnie przez ten rok, tak ufnie pozwoli3e? mi sie poznaa. Spokornia3o mi serce przy Tobie ? udzieli3e? mu najszlachetniejszej edukacji ? dzieki Ci za to.
34
Och, a czy ja wiem, co by by3o, gdyby by3o inaczej? Czuje sie jako? strasznie bezbronna ostatnio ? nie lew a sarna, Przyjacielu.Nie chce mojej sarny meczya my?lami, z ktorymi i lew nie zawsze sobie dobrze radzi.
Jestem jak szczeniak, zagubiony w milionowym mie?cie. Jak malutki okrecik na ogromnym oceanie w samotne s3oneczne przedpo3udnie.
Powiadaj1 ? mowa jest srebrem, milczenie z3otem. Mo?e maj1 racje. Srebro mowy w ?aden sposob nie potrafi wyrazia tego, co czuje. Czy w ogole czuje? Porwa3 mnie ?wiat jakich? cie?kich marzen i nierzeczywistych obrazow ? a wszystko to jak mecz1cy po3sen, w ktory trudno zapa?a do g3ebi i z ktorego trudno sie obudzia. I tylko my?li ? czy to my?li czy zmeczone moje pragnienia ? jak ch3odne krajobrazy przesuwaj1 sie przez moj1 ?wiadomo?a.
Czy wiesz, ?e ja nie lubie marzya? Lubie pragn1a ? niechby na z3amanie karku ? w pragnieniu jest bunt i wola walki ? lecz w marzeniu jest jaka? s3abo?a. A ostatnio zdarza mi sie marzya...
Zachcia3o mi sie, kurwa, zachorowaa na ?kobieco?a?.
Wysy3am Ci swoje listy z poprzednich dni. Pisze tak g3upio i tak smutno. Masz ze mn1 same k3opoty. Mia3am ochote je wyrzucia, wydawa3y mi sie absolutnie niegodne Twego Serca, ale wy?le je ? zawsze to kawa3ek mojego ?ycia.
A niechby to wszystko szlag trafi3! Wcale nie jestem lwem!
ROMAN. Wtulam 3eb w Twoje kolana. Jeste? taki dobry i dzielny, takie trudne jest to Twoje ?ycie, a ja, g3upie ?cierwo, robie Ci tyle przykro?ci. Wybacz mi to szczeniece skomlenie, wybacz mi to szczeniackie warczenie ? psem u nog Ci sie k3ade.
Postanowi3am nie wysy3aa tego listu dopoki nie bede mog3a dopisaa, ?e nastroj mi sie poprawi3, co te? niniejszym czynie. Wykonczy3am bydle.
35
Ach Bracie, wszystko bzdura! Dumna jestem z Ciebie, ?e Cie wyrzucili z tego szpitala! (Wiesz, wtedy ? zanim zd1?yli Cie ?zaksiegowaa?). Moja krew jeste?.Moj Prostaku, oddaj mi troche swego ?prostactwa?, zapal mnie swoim ?wietym -arem, bym nie musia3a sie wstydzia, ?e na soko3y Twoich s3ow odpowiadam smutnym potokiem swego gadulstwa. Taki facet jak ja, takiemu facetowi jak Ty to mo?e najwy?ej ognia podawaa. A Ty w3a?nie przesta3e? palia! (Dlaczego w3a?ciwie przesta3e? palia? Co sie z Tob1 dzieje!?) Czy mam przez to rozumiea, ?e chcesz pozbawia mnie jedynego godnego mnie zajecia?
Poszliby?my na jaki spacer, do cholery! Ju? prawie noc. Jak dobrze by3oby po3azia z Tob1 po pustych warszawskich ulicach. Nikt by nas nie pyta3 o nazwisko. Chocia?, kto wie? Nie tak dawno wyl1dowa3am na komisariacie, bo lew sie we mnie obudzi3 i mia3am awanture z taksowkarzem-chamem. Nie tak bezpiecznie jest wyj?a ze mn1 na ulice. Ale Ty pewnie by? sie odwa?y3, Moj Dzielny.
Tule sie do Ciebie. Dzielnie, niedzielnie, wiosennie i przed?wi1tecznie.
I nie martw sie, wcale nie schud3am. Szkoda, ja doprawdy wole gotyk. Surowy, ch3odny i cienisty. A moj brzuch? Mo?e bya nawet jak zwierciad3o wkles3e. Niestety ? w tej chwili przypomina raczej zwierciad3o wypuk3e.
Dobra, nie bede wiecej pisaa, mo?e sie wyk1pie. Zreszt1 po co? Z nikim nie by3am rownie czysta jak z Tob1.
Nie b3agaj ? ?1daj! A zreszt1. Czy sie mnie b3aga, czy sie ?1da, i tak na dobr1 sprawe robie jedno ? to, co sama uwa?am za s3uszne. Nie taki ju? ja mam z3oty charakter! ?Znaj1 mnie taksowkarze, zna policja konna ? a Ty? jest Matka moja, Kochanka i Muza, Serwus Madonna!?
36
Do diab3a, nie ma ?adnych ?Twoich weksli? w moich rekach!Mo?e masz jakie? porachunki z kim innym, ale MOIM d3u?nikiem nie jeste?.
Bez Ciebie by3abym ubo?sza. Nie tylko o Ciebie, i nie tylko o te mi3o?a.
Mowisz, ?e dajesz mi tak niewiele ? a ja nie wiem jak dziekowaa za to, co ju? mi da3e?. Ptaku w moich D3oniach... Sarno pod moim Oknem...
Twoje cia3o jest tak wstrz1saj1co piekne, Romanie. Jest takie meskie i niemeskie, takie pokorne i niepokorne, takie czu3e i takie czujne ? tchn1a niepokojem, a ono dr?y. Jak Twoje Serce. Daje wszystko, a nie pragnie nic dla siebie. Jeste? piekny, Romanie. Dlaczego nie powiedzia3 Ci tego nikt przede mn1.
Czasem to wszystko wydaje mi sie nieprawdopodobne. Tak jak z Tob1 mo?e bya tylko w marzeniach.
Wyjade w nocy. Je?li uda mi sie z3apaa co? do samego Elbl1ga, bede jak zwykle ko3o po3udnia. Nie wy3a? nigdzie, nie wypatruj mnie w Bog wie jakich cie?arowkach. Dam Ci jako? znaa, jak przyjade.
***
Nie jest moj1 win1, ?e cierpie inaczej ni? Ty. Nie wiem, czy powinnam ?a3owaa, ?e tego nie zauwa?y3e?.Wci1? o tym my?le. Nie moge sie od tego uwolnia, 3azi to za mn1 jak obsesja i wci1ga mnie w jakie? na wpo3 wyimaginowane poczucie winy. Zdarzenia s1 dla mnie jak pionki, obojetne pionki bez wyrazu, ktore machinalnie przesuwam na szachownicy pamieci w poszukiwaniu ulgi. Jak wiezien w krzy?owym ogniu pytan, nie potrafie, znu?ona, znale?a innej odpowiedzi, jak ta, ?e jestem niewinna. Lub, znu?ona bardziej jeszcze, ?e ? dobrze, przyznaje sie do wszystkiego.
37
Dla Ciebie to takie wszystko proste, nie mowmy o tym i cze?a.Ju? mnie skaza3e?, wspania3omy?lnie wybaczy3e?, wszystko zaocznie. Ale nie jeste? w stanie wyobrazia sobie, co ja tu prze?ywa3am przez wszystkie te dni, kiedy nie by3o listu od Ciebie. Od naszej rozmowy w Malborku czuje sie jak niesprawiedliwie zbity pies, mo?e dlatego czasem warcze. Wiem, ?e to jest nie tak, ale odczu3am to jako bezmy?lne okrucienstwo, ?e po dwu miesi1cach spedzonych razem, tu? przed samym wyjazdem, kiedy nawet nie ma ju? czasu na wyja?nienia, mowisz mi co? o samobojstwie, i prosisz