Kurt Vonnegut - Rzeznia numer piec
Szczegóły |
Tytuł |
Kurt Vonnegut - Rzeznia numer piec |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Kurt Vonnegut - Rzeznia numer piec PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Kurt Vonnegut - Rzeznia numer piec PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Kurt Vonnegut - Rzeznia numer piec - podejrzyj 20 pierwszych stron:
1804
Kurt Vonnegut Jr.
Rze�nia numer pi��
Czyli krucjata dzieci�ca
Czyli obowi�zkowy taniec ze �mierci�
(Prze�oSy�: Lech J�czmyk)
1
Wszystko to zdarzy�o si� mniej wi�cej naprawd�. W kaSdym razie wszystko to, co dotyczy wojny. Pewien
facet, kt�rego zna�em osobi�cie, zosta� naprawd� rozstrzelany w Dre�nie za kradzieS czajnika. Inny z moich
znajomych naprawd� odgraSa� si�, Se po wojnie za�atwi swoich osobistych wrog�w przy pomocy wynaj�tych
morderc�w. I tak dalej. Nazwiska pozmienia�em.
Prawd� jest teS, Se w roku 1967 odwiedzi�em ponownie Drezno za pieni�dze fundacji Guggenheima (niech je
B�g ma w swojej opiece). Przypomina�o bardzo Dayton w stanie Ohio, tyle Se wi�cej tu wolnych teren�w.
Ziemia tutaj musi zawiera� tony m�czki z ludzkich ko�ci.
Pojecha�em tam z moim dawnym frontowym towarzyszem Bernardem V. O'Hare i zaprzyja�nili�my si� z
taks�wkarzem, kt�ry zawi�z� nas do rze�ni, gdzie zamykano nas na noc, kiedy byli�my je�cami. Nazywa� si�
Gerhard M�ller. Opowiada� nam, Se by� przez jaki� czas w niewoli ameryka�skiej. Pytali�my go, jak si� Syje
przy komunistach, a on powiedzia�, Se pocz�tkowo by�o okropnie, Se trzeba by�o bardzo ci�Sko pracowa�, nie
by�o mieszka�, Sywno�ci ani odzieSy, ale Se teraz jest juS znacznie lepiej. Ma mi�e, ma�e mieszkanko, a jego
c�rka studiuje na wySszej uczelni. Jego matka sp�on�a podczas bombardowania Drezna. Zdarza si� i tak.
Przys�a� O'Hare'owi na BoSe Narodzenie kart� nast�puj�cej tre�ci:
"�ycz� Panu i Pa�skiej rodzinie, takSe Pa�skiemu przyjacielowi Weso�ych �wi�t i szcz�liwego Nowego Roku
i mam nadziej�, Se spotkamy si� znowu w �wiecie, gdzie pok�j i wolno�� w taks�wce, je�li wypadek zechce."
* * *
Bardzo mi si� podoba�o to "je�li wypadek zechce". Nie chc� tu opowiada�, ile pieni�dzy, czasu i nerw�w
kosztowa�a mnie ta cholerna ksi�Ska. Kiedy dwadzie�cia trzy lata temu wr�ci�em do domu z drugiej wojny
�wiatowej, wydawa�o mi si�, Se nic �atwiejszego, jak napisa� o zniszczeniu Drezna - wystarczy po prostu
przedstawi� to, co widzia�em. S�dzi�em teS, Se wyjdzie z tego wybitne dzie�o albo Se przynajmniej zarobi� na
nim kup� forsy ze wzgl�du na wag� tematu.
Tymczasem nie potrafi�em jako� znale�� w sobie odpowiednich s��w, w kaSdym razie by�o tego za ma�o na
ksi�Sk�. Zreszt� teraz teS nie bardzo wiem, jak o tym opowiada�, mimo Se jestem juS starym prykiem,
otoczonym wspomnieniami, Pall Mallami i doros�ymi synami.
Kiedy my�l� o tym, jak bezuSyteczne by�y moje wspomnienia wyniesione z Drezna i jak mnie jednocze�nie
kusi�o, Seby o nim napisa�, przypomina mi si� znany limeryk:
- Pewien m�ody cz�owiek rodem z Ankary
Tak przemawia� do swojej fujary:
Ty� mi Sycie zmarnowa�,
Z mienia wyzu� i zdrowia,
A dzi� nie chcesz nawet la�, b�a�nie stary?!
Przypomina mi si� teS piosenka:
- Nasyfam si� Yon Yonson,
Przyby�em tu z Fisconsin,
Zaj�cie tam w tartaku dobre mam.
Strona 1
1804
Gdziekolfiek si� pokaS�,
Feso�e fidze tfarze
I fszyscy prosz� mnie:
"Ach przedstaf, przedstaf si�!"
Wi�c odpofiadam, Se
Nasyfam si� Yon Yonson...
I tak dalej, w niesko�czono��.
W ci�gu tych lat znajomi nieraz pytali mnie, nad czym teraz pracuj�, i zwykle odpowiada�em, Se najwaSniejsza
jest moja ksi�Ska o Dre�nie.
Powiedzia�em to kiedy� Harrisonowi Starrowi, kt�ry pracuje w filmie, na co uni�s� brwi i spyta�:
- Czy to jest ksi�Ska antywojenna?
- Tak - odpowiedzia�em. - Chyba tak.
- Czy wiesz, co m�wi� facetom, kt�rzy pisz� ksi�Ski przeciwko wojnie?
- Nie. Ciekawe, co im m�wisz.
- M�wi�: Dlaczego nie piszesz ksi�Sek przeciwko lodowcom?
Chodzi�o mu oczywi�cie o to, Se wojny b�d� zawsze i Se z r�wnym powodzeniem moSna pr�bowa�
powstrzymywa� lodowce. Ja r�wnieS jestem tego zdania.
* * *
A gdyby nawet wojny przesta�y naciera� na nas niczym lodowce, to wci�S jeszcze pozostanie zwyczajna,
poczciwa �mier�.
Kiedy by�em nieco m�odszy i pracowa�em nad swoj� s�ynn� ksi�Sk� o Dre�nie, spyta�em towarzysza z czas�w
wojny, Bernarda V. O'Hare, czy mog� go odwiedzi�. O'Hare by� prokuratorem okr�gowym w Pensylwanii, ja
za� by�em pisarzem z p�wyspu Cod. Na wojnie byli�my obaj szeregowcami i zwiadowcami w piechocie. Nie
spodziewali�my si� wtedy, Se po wojnie uda nam si� dorobi�, teraz jednak obu nam powodzi�o si� zupe�nie
nie�le.
Odszukanie O'Hare'a zleci�em Towarzystwu Telefonicznemu Bella. W takich sprawach oni s� niezast�pieni.
Czasami miewam po nocach takie napady, zwi�zane z alkoholem i telefonem. Upijam si� wtedy i wyp�aszam z
pokoju Son�, ziej�c mieszanin� gazu musztardowego i r�S. Potem tonem wytwornym i �miertelnie powaSnym
prosz� panienk� z mi�dzymiastowej o po��czenie mnie z kt�rym� z moich od lat nie widzianych przyjaci�.
W ten w�a�nie spos�b po��czy�em si� z O'Hare'em. On jest niski, a ja jestem wysoki. Na wojnie byli�my Patem i
Pataszonem. Razem trafili�my do niewoli. Powiedzia�em mu przez telefon, kto dzwoni. Uwierzy� natychmiast.
Nie spa� jeszcze, czyta�. Opr�cz niego ca�y dom pogr�Sony by� we �nie.
- S�uchaj - powiedzia�em - pisz� ksi�Sk� o Dre�nie. Szukam kogo�, kto pom�g�by mi przypomnie� sobie pewne
szczeg�y. Ch�tnie przyjecha�bym do ciebie. Mogliby�my wypi�, pogada� i powspomina�.
Odni�s� si� do tego projektu bez entuzjazmu. Powiedzia�, Se niewiele pami�ta, ale Sebym przyjeSdSa�.
- My�l�, Se kulminacyjnym punktem ksi�Ski b�dzie egzekucja starego, poczciwego Edgara Derby'ego -
powiedzia�em. - C�S za ironia! Spalono ca�e miasto, zgin�o tysi�ce ludzi, a tutaj ten ameryka�ski piechociniec
zostaje w�r�d zgliszczy aresztowany za kradzieS czajnika. Odbywa si� normalny s�d i stawiaj� go przed
plutonem egzekucyjnym.
- Uhum - mrukn�� O'Hare.
- Czy nie uwaSasz, Se to w�a�nie powinno by� kulminacyjnym punktem ksi�Ski?
- Nie znam si� na tym - odpowiedzia�. - Ksi�Ski to twoja specjalno��.
* * *
Jako specjalista od punkt�w kulminacyjnych, napi�cia, charakterystyk, wspania�ych dialog�w, dreszczy emocji
i kontrast�w wielokrotnie opracowywa�em sobie plan tej drezde�skiej historii. Najlepszy, a w kaSdym razie
naj�adniejszy, jaki uda�o mi si� sporz�dzi�, powsta� na odwrotnej stronie rolki tapety.
USy�em do tego celu kredek mojej c�rki, innego koloru dla kaSdego z bohater�w. Na jednym ko�cu rolki by�
pocz�tek opowie�ci, na drugim koniec, za� cz�� �rodkow� zajmowa� �rodek historii. Niebieska linia spotyka�a
si� z czerwon�, potem z S�t�, a potem S�ta linia urywa�a si�, poniewaS bohater, kt�rego wyobraSa�a, gin��. I
Strona 2
1804
tak dalej. Zniszczenie Drezna by�o przedstawione w postaci poziomej wi�zki pomara�czowych kresek i
wszystkie linie, kt�re jeszcze Sy�y, krzySowa�y si� z ni� i przechodzi�y na drug� stron�.
Koniec, gdzie urywa�y si� wszystkie linie, to buraczane pole nad �ab� ko�o Halle. Pada� deszcz.Wojna
sko�czy�a si� w Europie juS kilka tygodni temu. Stali�my w szyku, pilnowani przez rosyjskich So�nierzy. Byli
tu Anglicy, Amerykanie, Holendrzy, Belgowie, Francuzi, Kanadyjczycy, Po�udniowoafryka�czycy,
Nowozelandczycy, Australijczycy - tysi�ce ludzi, kt�rzy mieli przesta� by� je�cami wojennymi.
Na przeciwleg�ym kra�cu pola sta�y tysi�ce Rosjan, Polak�w i Jugos�owian, pilnowanych przez So�nierzy
ameryka�skich. Tam, na deszczu, dokonywano wymiany - sztuka za sztuk�. O'Hare i ja wdrapali�my si� wraz
z innymi na ameryka�sk� ci�Sar�wk�. O'Hare nie wi�z� Sadnych pami�tek. Prawie kaSdy opr�cz niego co�
mia�. Ja mia�em paradny kordzik oficera Luftwaffe, kt�ry przechowuj� do dzisiaj. W�ciek�y ma�y Amerykanin,
kt�rego nazywam w tej ksi�Sce Paulem Lazzaro, mia� prawie kwart� brylant�w, szmaragd�w, rubin�w i temu
podobnych. Pozabiera� je zabitym w piwnicach Drezna. Zdarza si�.
Pewien zidiocia�y Anglik, kt�ry straci� gdzie� wszystkie z�by, wi�z� swoj� zdobycz w parcianej torbie, kt�r�
opar� na moich nogach. Zerka� do niej co chwila, a potem rozgl�da� si� niespokojnie, wykr�caj�c chud� szyje,
aby przechwyci� �akome spojrzenia s�siad�w. Bez przerwy obija� mnie t� torb� po nogach.
S�dzi�em, Se robi to niechc�cy, ale by�em w b��dzie. Musia� pokaza� komu� sw�j skarb i uzna�, Se mnie moSna
zaufa�. Spojrza� mi w oczy, mrugn�� porozumiewawczo i otworzy� torb�. By� tam gipsowy model wieSy Eiffla,
pomalowany na z�oto. I z wmontowanym zegarem. - Fantastyczna rzecz - powiedzia�.
* * *
Przewieziono nas samolotem na odpoczynek do Francji, gdzie karmiono nas czekolad�, cocktailami
mlecznymi i r�Snymi innymi wzmacniaj�cymi produktami, dop�ki nie nabrali�my pod�ci�ki t�uszczowej.
Potem odes�ano nas do ojczyzny i oSeni�em si� z �adn� dziewczyn�, kt�ra takSe mia�a pod�ci�k� t�uszczow�.
I mieli�my dzieci.
I te dzieci s� teraz doros�e, a ja jestem starym prykiem, kt�ry ma swoje wspomnienia i Pall Malle. Nasyfam si�
Yon Yonson...
Czasem pr�buj� p�no w nocy, kiedy Sona juS za�nie, dzwoni� do swoich starych przyjaci�ek.
- Czy mog�aby pani poda� mi numer pani takiej a takiej? Zdaje si�, Se mieszka tam i tam.
- Przykro mi. Nie mamy takiego nazwiska.
- Dzi�kuj� pani. Przepraszam za k�opot.
I wypuszczam na dw�r psa albo wpuszczam go do domu i rozmawiamy sobie troch�. Daj� mu do
zrozumienia, Se go lubi�, i on teS daje mi do zrozumienia, Se mnie lubi. Jemu nie przeszkadza zapach gazu
musztardowego i r�S.
- Jeste� dobry pies, Sandy - m�wi� do niego. - Wiesz o tym? Bardzo ci� lubi�.
Czasami w��czam radio i s�ucham jakiej� s�ownej audycji z Bostonu albo z Nowego Jorku. Kiedy sobie podpij�,
nie cierpi� muzyki z p�yt.
Wreszcie, pr�dzej czy p�niej, id� do ��Ska i Sona pyta mnie, kt�ra godzina. Ona zawsze musi wiedzie�, kt�ra
jest godzina. Czasami nie wiem i wtedy m�wi�:
- A sk�d ja mog� wiedzie�?
* * *
Zastanawiam si� niekiedy nad swoim wykszta�ceniem. Po drugiej wojnie �wiatowej ucz�szcza�em przez jaki�
czas na uniwersytet w Chicago. By�em studentem na Wydziale Antropologii. Uczono wtedy, Se mi�dzy
lud�mi nie ma absolutnie Sadnej r�Snicy. MoSe zreszt� ucz� tego i dzisiaj.
Poza tym uczono nas jeszcze, Se nie ma ludzi �miesznych, z�ych ani odraSaj�cych.
M�j ojciec na kr�tko przed �mierci� powiedzia�:
- Czy wiesz, Se w Sadnym z twoich opowiada� nie wyst�puje czarny charakter?
Powiedzia�em mu, Se jest to jedna z rzeczy, jakich nauczy�em si� na studiach zaraz po wojnie.
* * *
Studiuj�c antropologi� pracowa�em jednocze�nie jako reporter kryminalny dla s�ynnej Agencji Prasowej
Strona 3
1804
Miasta Chicago za dwadzie�cia osiem dolar�w tygodniowo. Pewnego razu przeniesiono mnie z nocnej zmiany
na dzienn� i pracowa�em szesna�cie godzin bez przerwy. Finansowa�a nas ca�a prasa miejscowa oraz
Associated Press i United Press i tak dalej. Zapewniali�my obs�ug� dziennikarsk� sal s�dowych i komisariat�w
policji, straSy poSarnej, StraSy PrzybrzeSnej na jeziorze Michigan i tak dalej. Z instytucjami, kt�re nas
finansowa�y, byli�my po��czeni poczt� pneumatyczn�, rurami biegn�cymi pod ulicami miasta.
Reporterzy przekazywali telefonicznie swoje doniesienia pisarzom, kt�rzy siedzieli ze s�uchawkami na uszach
i pisali na wosk�wkach do powielacza. Notatki powielano i wk�adano do wy�oSonych aksamitem mosi�Snych
walc�w, natychmiast po�ykanych przez rury poczty pneumatycznej. Najbardziej bezwzgl�dne by�y kobiety,
kt�re obj�y stanowiska m�Sczyzn powo�anych do wojska.
Sw�j pierwszy wypadek musia�em w�a�nie relacjonowa� przez telefon jednej z tych piekielnych dziewczyn.
By�a to sprawa m�odego cz�owieka, kt�ry po powrocie z wojska dosta� prac� windziarza i obs�ugiwa�
staromodn� wind� w jakim� biurowcu. Na parterze drzwi windy stanowi�a Selazna ozdobna krata,
przeplatana ga��zkami Selaznego bluszczu. Na Selaznej ga��zce siedzia�y dwa Selazne go��bki.
By�y So�nierz postanowi� zjecha� wind� do piwnicy, wszed� wi�c do kabiny i ruszy� w d�, ale zaczepi�
obr�czk� �lubn� o krat�. Tak wi�c zawis� w powietrzu, pod�oga windy uciek�a mu spod st�p, a sufit zmiaSdSy�
go. Zdarza si�.
Zatelefonowa�em o wypadku i kobieta, kt�ra mia�a zrobi� z tego notatk�, spyta�a:
- A co na to jego Sona?
- Ona jeszcze o niczym nie wie - powiedzia�em. - To si� zdarzy�o przed chwil�.
- Zadzwo� do niej. Musimy mie� jej s�owa.
- Co?
- Powiedz, Se jeste� kapitan Finn z policji. Powiedz, Se masz dla niej smutn� nowin�. PrzekaS wiadomo�� i
zapami�taj jej s�owa.
Zrobi�em tak, jak mi kaza�a. �ona powiedzia�a to, czego moSna by�o oczekiwa�. �e maj� ma�e dziecko, i tak
dalej.
Kiedy wr�ci�em do biura, ta kobieta spyta�a mnie, juS z w�asnej ciekawo�ci, jak wygl�da� ten zmiaSdSony
facet, kiedy go zmiaSdSy�o.
Opowiedzia�em jej.
- Czy to ci� ruszy�o? - spyta�a. Jad�a w�a�nie czekoladowy batonik.
- Nie, Nancy - odpowiedzia�em. - Na wojnie widzia�em duSo gorsze rzeczy.
* * *
Nawet wtedy pisa�em juS rzekomo ksi�Sk� o Dre�nie. W Ameryce niewiele wiedziano o tym nalocie. Ma�o kto
zdawa� sobie spraw�, Se by�o to duSo gorsze niS na przyk�ad Hiroszima. Ja teS tego nie wiedzia�em. Sprawie
nie nadawano rozg�osu.
Kiedy� zdarzy�o mi si� opowiedzie� na przyj�ciu pewnemu profesorowi z Uniwersytetu Chicagowskiego o
nalocie, tak jak go widzia�em, i o ksi�Sce, kt�r� chc� napisa�. Profesor, kt�ry naleSa� do czego�, co nazywa�o si�
Komitetem My�li Spo�ecznej, opowiedzia� mi w�wczas o obozach koncentracyjnych i o tym, jak Niemcy robili
myd�o i �wiece z t�uszczu pomordowanych �yd�w i tak dalej.
Mog�em tylko powiedzie�:
- Wiem, wiem.
* * *
Po drugiej wojnie �wiatowej ludzie niew�tpliwie stali si� bardzo surowi. Ja za� zacz��em pracowa� w dziale
reklamy firmy General Electric w Schenectady, stan Nowy Jork, i wst�pi�em do ochotniczej straSy poSarnej w
osadzie Alplaus, gdzie kupi�em sw�j pierwszy domek. Mam nadziej�, Se nie spotkam nigdy surowszego
cz�owieka niS m�j �wczesny szef. By� podpu�kownikiem reklamy w Baltimore. Kiedy pracowa�em w
Schenectady, wst�pi� do Holenderskiego Ko�cio�a Zreformowanego, kt�ry jest naprawd� bardzo surowym
ko�cio�em.
Od czasu do czasu zapytywa� mnie szyderczo, dlaczego nie by�em oficerem, jakbym zrobi� co� z�ego.
Oboje z Son� stracili�my swoj� pod�ci�k� t�uszczow�. By�y to dla nas lata chude. Przyja�nili�my si� z ca��
mas� chudych by�ych So�nierzy i z ich chudymi Sonami. Najsympatyczniejszymi weteranami w Schenectady,
Strona 4
1804
najlepszymi i najweselszymi, i najbardziej nienawidz�cymi wojny byli ci, kt�rzy rzeczywi�cie pow�chali
prochu.
Napisa�em w�wczas do Wojsk Lotniczych z pro�b� o bliSsze informacje na temat nalotu na Drezno: kto wyda�
rozkaz, ile samolot�w bra�o w nim udzia�, dlaczego to zrobiono, co to da�o i tak dalej. Odpowiedzia� mi kto�,
kto podobnie jak ja pracowa� w dziale ��czno�ci ze spo�ecze�stwem. Odpowiedzia�, Se niestety informacje na
ten temat s� nadal otoczone tajemnic� wojskow�.
Przeczyta�em ten list na g�os Sonie i powiedzia�em:
- Tajemnica? Na Boga - przed kim? Byli�my wtedy Federalistami Zjednoczonego �wiata. Nie wiem, kim
jeste�my teraz. Chyba telefoniarzami, bo bardzo duSo telefonujemy po nocach, w kaSdym razie ja.
* * *
W par� tygodni po rozmowie telefonicznej z moim starym frontowym towarzyszem Bernardem V. O'Hare
rzeczywi�cie pojecha�em do niego z wizyt�. Musia�o to by� w roku 1964 albo co� ko�o tego - wiem, Se by� to
ostatni rok Wystawy �wiatowej w Nowym Jorku. Eheu! jugaces labuntur anni. Nasyfam si� Yon Yonson.
Pewien m�ody cz�owiek rodem z Ankary.
Wzi��em ze sob� dwie dziewczynki, moj� c�rk� Nanny i jej najlepsz� przyjaci�k� Alison Mitchell. Nigdy
dotychczas nie wyjeSdSa�y poza p�wysep Cod. Kiedy zobaczyli�my rzek�, musieli�my stan��, tak Seby mog�y
posta� nad brzegiem i pomy�le� nad ni� przez chwil�. Nigdy jeszcze nie widzia�y wody w takiej d�ugiej,
w�skiej i niesionej postaci. By�a to rzeka Hudson. P�ywa�y w niej karpie wielkie jak atomowe �odzie
podwodne.
Widzieli�my teS wodospady: potoki skacz�ce z urwistych ska� w dolin� rzeki Delaware. By�a masa rzeczy do
ogl�dania i cz�sto przystawali�my - a potem trzeba by�o jecha� dalej, zawsze trzeba by�o jecha� dalej.
Dziewczynki ubrane by�y w bia�e od�wi�tne sukienki i czarne pantofelki, tak Seby obcy ludzie od razu
wiedzieli, jakie to mi�e dzieci.
- Trzeba jecha� dalej, dziewczynki - m�wi�em. I jechali�my dalej.
Potem zasz�o s�o�ce, zjedli�my kolacj� we w�oskiej restauracji i wreszcie zapuka�em do frontowych drzwi
pi�knego kamiennego domu Bernarda V. O'Hare. W d�oni �ciska�em butelk� irlandzkiej whisky, jak dzwonek,
kt�rym wzywaj� na wieczerz�.
* * *
Pozna�em jego urocz� Son�, Mary, kt�rej dedykuj� t� ksi�Sk�. Dedykuj� j� r�wnieS Gerhardowi Miillerowi,
taks�wkarzowi z Drezna. Mary O'Hare jest dyplomowan� piel�gniark� - trudno o bardziej odpowiedni dla
kobiety zaw�d.
Mary wyrazi�a podziw dla dw�ch dziewczynek, kt�re przyprowadzi�em, i wys�a�a je razem ze swoimi dzie�mi
na g�r�, gdzie mia�y bawi� si� i ogl�da� telewizj�. Dopiero kiedy dzieci juS sobie posz�y, odczu�em, Se nie
przypad�em Mary do gustu albo ja, albo co� zwi�zanego z tym wieczorem. By�a uprzejma, ale bardzo sztywna.
- Macie mi�y, przytulny dom - powiedzia�am i by�o to zgodne e prawd�.
- Przygotowa�am miejsce, gdzie b�dziecie mogli spokojnie porozmawia� - oznajmi�a.
- Doskonale - powiedzia�em i wyobrazi�em sobie dwa kryte sk�r� fotele ko�o kominka, w pokoju z boazeri�,
gdzie dwaj starzy So�nierze b�d� mogli wypi� i porozmawia�. Tymczasem Mary zaprowadzi�a nas do kuchni.
Przystawi�a dwa twarde krzes�a do kuchennego sto�u z bia�ym, porcelanowym blatem, kt�ry razi� oczy,
odbijaj�c �wiat�o dwustuwatowej Sar�wki nad g�ow�. Mary przygotowa�a sal� operacyjn�. Postawi�a tylko
jedn� szklank� dla mnie, wyja�niaj�c, Se O'Hare nie moSe pi� wysokoprocentowych napoj�w od czasu wojny.
Usiedli�my. O'Hare czu� si� g�upio, ale nie chcia� powiedzie�, o co chodzi. Nie mia�em poj�cia, czym mog�em
tak zrazi� Mary. By�em przyk�adnym ojcem rodziny. Nie by�em pijakiem. Nie zrobi�em jej m�Sowi Sadnego
�wi�stwa na wojnie.
Nala�a sobie Coca-Coli, ha�asuj�c strasznie naczyniem z lodem w stalowym zlewie. Potem znik�a w innej cz�ci
domu, ale nadal dawa�a o sobie zna�. Chodzi�a po mieszkaniu, trzaska�a drzwiami, a nawet przesuwa�a meble,
Seby wy�adowa� z�y humor.
Strona 5
1804
Spyta�em O'Hare'a, co takiego powiedzia�em lub zrobi�em, Se ona tak si� zachowuje.
-Wszystko w porz�dku - uspokoi� mnie. - Nie przejmuj si� tym. Tu nie chodzi o ciebie.
By�o to bardzo mi�e z jego strony. Oczywi�cie k�ama�. Chodzi�o jak najbardziej o mnie.
Tak wi�c pr�bowali�my wspomina� wojn� nie zwracaj�c uwagi na Mary.Wypi�em par� szklaneczek
przyniesionego przez siebie alkoholu. Od czasu do czasu chichotali�my i u�miechali�my si�, Se to niby
przypominamy sobie histori� z wojny, ale Saden z nas nie potrafi� przypomnie� sobie nic naprawd� dobrego.
O'Hare pami�ta� faceta, kt�ry trafi� w Dre�nie, jeszcze przed bombardowaniem, do piwnicy pe�nej wina i
musieli�my odwie�� go do domu na taczkach. Nie by�a to rzecz, o kt�rej warto by pisa� ksi�Sk�. Ja pami�ta�em
dw�ch rosyjskich So�nierzy, kt�rzy palili ogromne papierosy skr�cone w kawa�kach gazet.
To by�o wszystko, co si� tyczy wspomnie�, a Mary nadal ha�asowa�a. Wreszcie znowu przysz�a do kuchni po
Coca-Col�. Wyj�a z lod�wki nowe naczynie z lodem i wrzuci�a je z �oskotem do zlewu, mimo Se by�o jeszcze
do�� lodu na stole.
Potem odwr�ci�a si� w moj� stron�, Seby mi pokaza�, jak bardzo jest z�a i Se jest z�a na mnie. M�wi�a sama do
siebie, tak wi�c to, co powiedzia�a, stanowi�o tylko fragment d�uSszego monologu.
- Byli�cie wtedy jeszcze dzie�mi! - powiedzia�a.
- S�ucham? - spyta�em.
- Na wojnie byli�cie jeszcze dzie�mi - jak te na g�rze!
Kiwn��em g�ow�, Se to prawda. Rzeczywi�cie, byli�my wtedy naiwnymi dziewicami, wyrastaj�cymi zaledwie
z dziecinnych lat.
- Ale tego pan nie napisze, prawda? To nie by�o pytanie. To by�o oskarSenie.
- Ja... nie wiem jeszcze - wyj�ka�em.
- Ale ja wiem - powiedzia�a Mary. - B�dziecie udawa�, Se byli�cie m�Sczyznami, a nie dzie�mi, i w filmie b�d�
was grali Frank Sinatra i John Wayne albo kt�ry� z tych wspania�ych, zakochanych w wojnie oble�nych
staruch�w. I wojna b�dzie wygl�da� tak cudownie, Se zapragniemy nowych wojen. A walczy� b�d� dzieci, jak
te na g�rze.
I wtedy zrozumia�em. Ona by�a z�a na wojn�. Nie chcia�a, Seby jej dzieci czy dzieci innych ludzi gin�y na
wojnie. I uwaSa�a, Se ksi�Ski i filmy maj� sw�j udzia� w zach�caniu do wojny.
* * *
Podnios�em wi�c praw� r�k� i z�oSy�em jej obietnic�: - Mary - powiedzia�em. - Nie s�dz�, aby kiedykolwiek
uda�o mi si� sko�czy� t� ksi�Sk�. Napisa�em juS chyba z pi�� tysi�cy stron i wszystko wyrzuci�em. JeSeli
jednak kiedykolwiek j� sko�cz�, to daj� ci s�owo honoru, Se nie b�dzie w niej roli dla Franka Sinatry ani Johna
Wayne'a. Wiesz, co ci powiem? Dam jej tytu� Krucjata dzieci�ca.
Od tej chwili byli�my przyjaci�mi.
* * *
O'Hare i ja zrezygnowali�my ze wspomnie�, przeszli�my do bawialni i rozmawiali�my o innych sprawach.
Chcieli�my dowiedzie� si� czego� o prawdziwej krucjacie dzieci�cej, wi�c O'Hare znalaz� odpowiedni ust�p w
ksi�Sce Charlesa Mackaya pod tytu�em Niezwyk�o�� pewnych powszechnych iluzji i szale�stwo tlum�w,
kt�r� mia� w swojej bibliotece. Ksi�Ska by�a po raz pierwszy wydana w Londynie w roku 1841.
Mackay by� nie najlepszego zdania o wszystkich wyprawach krzySowych. Krucjat� dzieci�c� uwaSa� za nieco
tylko podlejsz� od dziesi�ciu krucjat dla doros�ych. O'Hare odczyta� na g�os nast�puj�cy pi�kny fragment:
"Historia zapewnia nas solennie, iS krzySowcy byli lud�mi ciemnymi i dzikimi, iS kierowa�a nimi bezmierna
bigoteria, a drog� ich znaczy�y krew i �zy. Autorzy romans�w za� rozwodz� si� nad ich poboSno�ci� i
m�stwem, przedstawiaj�c w najjaskrawszych, rozpalaj�cych wyobra�ni� barwach ich cnoty i wielkoduszno��,
honor, jakim okryli si� na wieki, i wielkie us�ugi, jakie oddali chrze�cija�stwu."
A potem O'Hare przeczyta� taki kawa�ek:
"I jakieS wspania�e rezultaty przynios�y wszystkie te wojny? Europa po�wi�ci�a miliony ze swoich skarbc�w i
krew dw�ch milion�w swoich mieszka�c�w po to, by garstka k��tliwych rycerzy uzyska�a sto lat panowania
nad Palestyn�!"
Strona 6
1804
Od Mackaya dowiedzieli�my si�, Se krucjata dzieci�ca rozpocz�a si� w roku 1213, kiedy to dwaj mnisi wpadli
na pomys� zebrania armii dzieci we Francji i w Niemczech i sprzedania ich do Afryki P�nocnej jako
niewolnik�w. Zg�osi�o si� na ochotnika trzydzie�ci tysi�cy dzieci przekonanych, Se p�jd� do Palestyny. "Bez
w�tpienia by�y to dzieci opuszczone i bezdomne, jakie zazwyczaj gnieSdS� si� w duSych miastach, wzrastaj�c
w�r�d wyst�pku, zuchwa�e i na wszystko gotowe."
PapieS Innocenty III teS my�la�, Se dzieci wyruszaj� do Palestyny, i by� tym wstrz��ni�ty. "Te dzieci czuwaj�,
kiedy my �pimy!" - powiedzia�.
Wi�kszo�� dzieci wyruszy�a okr�tami z Marsylii i prawie po�owa z nich zgin�a na morzu. Druga po�owa
dop�yn�a do Afryki i zosta�a sprzedana.
Na skutek nieporozumienia cz�� dzieci stawi�a si� w Genui, gdzie nie by�o przygotowanych okr�t�w. Dobrzy
ludzie udzielili im schronienia, nakarmili i porozmawiali z nimi grzecznie - potem dali im na drog� troch�
pieni�dzy oraz duSo dobrych rad i odes�ali je do domu.
- Brawo dobrzy ludzie z Genui! - powiedzia�a Mary O'Hare.
* * *
Spa�em tej nocy w jednym z pokoj�w dziecinnych. O'Hare zostawi� dla mnie na nocnym stoliku ksi�Sk� Mary
Endell z 1908 roku pod tytu�em: Drezno. Historia, miasto i galeria. Zaczyna si� tak:
"Autorka ma nadziej�, Se ta niewielka ksi�Seczka okaSe si� uSyteczn�. Pr�buje ona da� angielskiemu
czytelnikowi og�lny pogl�d na to, w jaki spos�b Drezno uzyska�o sw�j obecny kszta�t architektoniczny; jak,
dzi�ki geniuszowi kilku ludzi, sta�o si� powaSnym o�rodkiem kultury muzycznej; zwraca takSe uwag� na
kilka trwa�ych pomnik�w sztuki, kt�re sprawiaj�, Se Galeria Drezde�ska niezmiennie przyci�ga ludzi
szukaj�cych g��bokich dozna� artystycznych."
Dalej dowiedzia�em si� troch� na temat historii:
"W 1760 roku Drezno by�o oblegane przez Prusak�w. Pi�tnastego lipca rozpocz�to bombardowanie. W galerii
obraz�w wybuch� poSar. Wiele p��cien ewakuowano do K�nigstein, niekt�re jednak zosta�y powaSnie
uszkodzone od�amkami pocisk�w - na przyk�ad Chrzest Chrystusa Francii. Nast�pnie stan�a w ogniu i
zawali�a si� okaza�a wieSa ko�cio�a �w. KrzySa, sk�d w dzie� i w nocy �ledzono ruchy wojsk przeciwnika. W
przeciwie�stwie do ko�cio�a �w. KrzySa, z kt�rym los obszed� si� tak okrutnie, ko�ci� Naj�wi�tszej Marii
Panny wyszed� nietkni�ty, gdyS pruskie pociski odskakiwa�y od jego kamiennej kopu�y niby krople deszczu.
Ostatecznie Fryderyk musia� odst�pi� od obl�Senia, kiedy dowiedzia� si� o upadku K�odzka, kt�re by�o
newralgicznym punktem jego nowo zdobytych teren�w. �Trzeba rusza� na �l�sk, aby nie straci�
wszystkiego.�"
Drezno by�o straszliwie zniszczone. Kiedy Goethe jako m�ody student odwiedzi� miasto, zasta� tam jeszcze
smutne ruiny:
"Von der Kuppel der Frauenkirche sah ich diese leidi-gen Trummer zwischen die schbne stadtische Ordnung
hineingesat; da riihmte mir der Kiister die Kunst des Bau-meisters, welcher Kirche und Kuppel auf einen so
uner-wiinschten Fali schon eingerichtet und bombenfest erbauthatte. Der gute Sakristan deutete mir alsdann
auf Ruinen nach allen Seiten und sagte bedenklich lakonisch: Das hat der Feind gethan!"
* * *
Nast�pnego ranka dwie ma�e dziewczynki i ja przekroczyli�my rzek� Delaware w miejscu, gdzie kiedy�
przeprawi� si� przez ni� George Washington. Zwiedzili�my �wiatow� Wystaw� w Nowym Jorku,
zobaczyli�my, jak wygl�da przesz�o�� wed�ug Forda i Walta Disneya oraz jak b�dzie wygl�da�a przysz�o��
wed�ug General Motors.
Ja za� zapytywa�em siebie o tera�niejszo��: jak jest szeroka i g��boka i ile z niej naleSy do mnie.
* * *
Strona 7
1804
Przez nast�pnych kilka lat prowadzi�em zaj�cia w znanym Studium Autorskim przy Uniwersytecie Stanu
Iowa.Wpad�em tam w pewne zupe�nie cudowne tarapaty, ale wybrn��em z nich jako�. Zaj�cia mia�em po
po�udniu. Przed po�udniem pisa�em i nie wolno mi by�o przeszkadza�. Pracowa�em nad swoj� s�ynn� ksi�Sk�
o Dre�nie.
Wtedy w�a�nie pewien dobry cz�owiek nazwiskiem Seymour Lawrence podpisa� ze mn� umow� na trzy
ksi�Ski. Powiedzia�em:
- W porz�dku. Pierwsz� z nich b�dzie moja s�ynna ksi�Ska o Dre�nie.
Przyjaciele nazywaj� Seymoura Lawrence'a po prostu Samem. I ja m�wi� teraz do niego:
- Sam, to jest ta ksi�Ska.
* * *
Jest taka cienka, rozwichrzona i be�kotliwa, Sam, bo trudno jest powiedzie� co� m�drego na temat masakry.
Wszyscy powinni by� zabici, nigdy juS niczego nie m�wi� ani nie pragn��. Po masakrze powinna zapanowa�
wielka cisza i rzeczywi�cie jest cisza, kt�r� naruszaj� tylko ptaki. A co m�wi� ptaki? To, co moSna powiedzie�
na temat masakry: "It-it?"
* * *
Zapowiedzia�em swoim synom, Se pod Sadnym pozorem nie wolno im bra� udzia�u w rzeziach ani cieszy� si�
na wie�� o masakrze wrog�w.
* * *
Powiedzia�em im r�wnieS, Seby nie pracowali w firmach produkuj�cych narz�dzia mordu i Seby wyraSali
pogard� dla ludzi, kt�rzy my�l�, Se takie narz�dzia s� nam potrzebne.
Jak juS wspomnia�em, odwiedzi�em niedawno Drezno z moim przyjacielem O'Hare'em. Bawili�my si�
znakomicie w Hamburgu, w Berlinie Zachodnim i w Berlinie Wschodnim, w Wiedniu i w Salzburgu, w
Helsinkach, a takSe w Leningradzie. By�o to dla mnie bardzo cenne, gdyS obejrza�em wiele autentycznych
scenerii do moich przysz�ych wymy�lonych opowiada�. Jedno z nich b�dzie zatytu�owane Rosyjski barok,
inne - Poca�unki wzbronione i Bar walutowy, jeszcze inne - Je�li wypadek pozwoli, i tak dalej.
I tak dalej.
* * *
Samolot Lufthansy mia� lecie� z Filadelfii przez Boston do Frankfurtu. O'Hare wsiada w Filadelfii, a ja w
Bostonie. Jednak lotnisko w Bostonie nie przyjmowa�o i samolot polecia� z Filadelfii prosto do Frankfurtu, a ja
sta�em si� niepotrzebnym cz�owiekiem w bosto�skiej mgle i Lufthansa wsadzi�a mnie do samochodu razem z
innymi niepotrzebnymi lud�mi i wys�a�a nas do motelu na niepotrzebn� noc.
Czas stan�� w miejscu. Kto� igra� sobie zegarami, i to nie tylko �ciennymi, lecz takSe r�cznymi. Male�ka
wskaz�wka na moim zegarku drga�a, a potem mija� rok, zanim drgn�a znowu.
By�em ca�kowicie bezradny wobec tego zjawiska. Jako cz�owiek musia�em wierzy� zegarom i kalendarzom.
* * *
Wioz�em ze sob� dwie ksi�Ski, kt�re mia�em zamiar czyta� w samolocie. Jedn� z nich by�y S�owa na wiatr
Teodora Roethke i oto co w niej znalaz�em:
- Budz� si�, aby �ni�, i wkraczam w sen powoli.
Tam, gdzie strach si� nie czai, szukam przeznaczenia.
Id�c, ucz� si� drogi, kt�r� zmierza� musz�.
Drug� ksi�Sk� by� C�line i jego wizja Eriki Ostrovskiej.
C�line by� dzielnym francuskim So�nierzem w pierwszej wojnie �wiatowej - dop�ki nie zosta� raniony w
Strona 8
1804
g�ow�. Od tego czasu nie sypia� i s�ysza� g�osy. Zosta� lekarzem i w dzie� leczy� biedak�w, za� nocami pisa�
swoje groteskowe powie�ci. Nie ma sztuki bez ta�ca ze �mierci�, pisa� C�line.
"Prawd� jest �mier� - pisa�. -Walczy�em z ni� pi�knie, jak d�ugo mog�em... ta�czy�em z ni�, stroi�em j�,
nadskakiwa�em jej... obwiesza�em j� serpentynami, �askota�em."
Czas by� jego obsesj�. Panna Ostrowsky przypomnia�a mi zadziwiaj�c� scen� ze �mierci na raty, gdzie C�line,
chc�c zatrzyma� k��bi�cy si� na ulicy t�um, krzyczy na papierze: "Zatrzymajcie ich... nie pozw�lcie im zrobi�
ani kroku dalej... Niech zastygn� w bezruchu raz na zawsze!... Tak, Seby juS nigdy nie znikn�li!"
* * *
Przejrza�em u siebie w motelu Bibli�, w poszukiwaniu opowie�ci o wielkich kataklizmach. "S�o�ce wzesz�o na
ziemi�: a Lot wszed� do Segora. Tedy Pan dSdSy� na Sodom� i Gomor� siark� i ogniem od Pana z nieba. I
wywr�ci� miasta te, i wszystk� wok� krain�: wszystkie obywatele miast i wszystko, co si� zieleni na ziemi."
Zdarza si�.
Jak wiadomo, mieszka�cy obu tych miast byli grzesznikami i �wiat tylko na tym zyska�.
I Sonie Lota oczywi�cie zapowiedziano, Se ma si� nie ogl�da� tam, gdzie zostali wszyscy ci ludzie i ich domy.
Ona jednak obejrza�a si� i za to j� kocham, bo to by�o tak bardzo ludzkie.
Zosta�a za kar� zmieniona w s�up soli. Zdarza si�.
* * *
Ludzie nie powinni ogl�da� si� za siebie. Ja w kaSdym razie nie zrobi� tego juS nigdy.
Sko�czy�em swoj� ksi�Sk� o wojnie. Nast�pna ksi�Ska, jak� napisz�, b�dzie �mieszna.
Ta jest nieudana i tak by� musia�o, gdyS napisa� j� s�up soli. A zaczyna si� tak:
Pos�uchajcie:
Billy Pilgrim wypad� z czasu.
A ko�czy si� tak:
It - it?
2
Pos�uchajcie:
Billy Pilgrim wypad� z czasu.
Zasn�� jako podstarza�y wdowiec, a obudzi� si� w dniu swego �lubu. Wszed� w drzwi w roku 1955, a wyszed�
innymi drzwiami w roku 1941. Wr�ci� przez te same drzwi, aby znale�� si� w roku 1963. Powiada, Se
wielokrotnie widzia� swoje narodziny i �mier� i Se przenosi si� w zupe�nie przypadkowej kolejno�ci do
r�Snych moment�w dziel�cych te dwa wydarzenia.
Tak m�wi.
Billy nie panuje nad czasem, nie ma Sadnego wp�ywu na to, dok�d si� przenosi, i te odwiedziny nie zawsze s�
zabawne. M�wi, Se dr�czy go nieustannie trema, gdyS nigdy nie wie, jaki fragment swojego Sycia b�dzie
musia� za chwil� odegra�
* * *
Billy urodzi� si� w roku 1922 w Ilium, w stanie Nowy Jork, jako jedyne dziecko tamtejszego fryzjera. By�
�miesznym dzieckiem, kt�re wyros�o na �miesznego m�odzie�ca - wysokiego i w�t�ego, przypominaj�cego
postur� butelk� Coca-Coli. Uko�czy� szko�� �redni� w Ilium, plasuj�c si� w g�rnych trzydziestu procentach, i
ucz�szcza� do wieczorowej szko�y optycznej przez jeden semestr, gdyS potem powo�ano go do wojska na
drug� wojn� �wiatow�. Jego ojciec zgin�� podczas wojny w wypadku na polowaniu.
Zdarza si�.
Billy odbywa� s�uSb� w piechocie na froncie europejskim i zosta� przez Niemc�w wzi�ty do niewoli. Kiedy w
roku 1945 zwolniono go ze wszystkimi honorami do cywila, zapisa� si� z powrotem do Szko�y Optyki w Ilium.
Na ostatnim roku zar�czy� si� z c�rk� za�oSyciela i w�a�ciciela szko�y, a potem przeSy� kr�tkotrwa�y rozstr�j
Strona 9
1804
nerwowy.
* * *
Trafi� do szpitala dla weteran�w wojennych nad jeziorem Placid, gdzie poddano go elektrowstrz�som i
wypuszczono. OSeni� si� z narzeczon�, zako�czy� nauk� i te�� pom�g� mu rozpocz�� praktyk� w Ilium. Ilium
jest szczeg�lnie dobrym miastem dla optyk�w, poniewaS znajduj� si� tu zak�ady General Forge and Foundry.
KaSdy pracownik zak�ad�w obowi�zany jest mie� okulary ochronne i nosi� je na terenie hal produkcyjnych.
GF & F zatrudnia w Ilium sze��dziesi�t osiem tysi�cy pracownik�w. Wymaga to ogromnych ilo�ci szkie� i
oprawek.
Najwi�cej zarabia si� na oprawkach.
* * *
Billy dorobi� si�. Mia� dwoje dzieci, Barbar� i Roberta. W odpowiednim czasie jego c�rka Barbara wysz�a za
m�S za innego optyka, kt�remu Billy pom�g� rozpocz�� praktyk�. Syn Billy'ego Robert mia� powaSne k�opoty
w szkole, ale potem wst�pi� do s�ynnych Zielonych Beret�w, gdzie zrobiono z niego cz�owieka i pos�ano do
Wietnamu.
Na pocz�tku roku 1968 grupa optyk�w, w�r�d kt�rych by� takSe Billy, zam�wi�a specjalny samolot, aby uda�
si� z Ilium na mi�dzynarodow� konferencj� optyk�w do Montrealu. Samolot ten rozbi� si� o szczyt g�ry
Sugarbush w stanie Vermont. Wszyscy pr�cz Billy'ego zgin�li. Zdarza si�.
Podczas gdy Billy wraca� do zdrowia w szpitalu w Vermont, jego Sona zmar�a na skutek przypadkowego
zatrucia tlenkiem w�gla. Zdarza si� i tak.
* * *
Kiedy Billy wr�ci� wreszcie do domu po tej katastrofie samolotowej, przez jaki� czas zachowywa� si�
spokojnie. Mia� straszliw� szram� na czubku g�owy. Nie podj�� pracy. Dom prowadzi�a gosposia. C�rka
odwiedza�a go prawie codziennie.
I nagle, bez Sadnego ostrzeSenia, Billy pojecha� do Nowego Jorku i wyst�pi� w ca�onocnej audycji radiowej
po�wi�conej rozmowom z r�Snymi lud�mi. Billy opowiedzia� o tym, Se wypad� z czasu. Powiedzia� teS, Se w
roku 1967 zosta� porwany przez lataj�cy talerz. Talerz ten pochodzi� z planety Tralfamadorii, jak powiedzia�.
Zabrano go na Tralfamadori�, gdzie pokazywano go nagiego w Zoo. Skojarzono go tam z inn� Ziemiank�,
by�� gwiazd� filmow� nazwiskiem Montana Wildhack.
* * *
Jaki� nocny marek z Ilium us�ysza� Billy'ego przez radio i zatelefonowa� do jego c�rki Barbary. Barbara by�a
ogromnie poruszona. Pojecha�a z m�Sem do Nowego Jorku i przywie�li Billy'ego do domu. Billy spokojnie, ale
stanowczo twierdzi�, Se wszystko, co m�wi� przez radio, jest prawd�. Powiedzia�, Se zosta� porwany przez
Tralfamadorczyk�w w dniu �lubu c�rki. Nie zauwaSono jego znikni�cia, poniewaS Tralfamadorczycy
wykorzystali fa�d� czasu, tak Se m�g� sp�dzi� lata na Tralfamadorii i wr�ci� na Ziemi� po up�ywie zaledwie
u�amka sekundy.
Miesi�c min�� w spokoju, po czym Billy napisa� list do miejscowej gazety "News Leader", kt�ry redakcja
opublikowa�a. W li�cie opisa� mieszka�c�w Tralfamadorii.
By�o tam powiedziane, Se maj� dwie stopy wzrostu, s� zieloni i kszta�tem przypominaj� gumowe przyssawki
uSywane przez hydraulik�w do przetykania zlewu. Cz�� rozszerzona dotyka zawsze pod�ogi, za� niezwykle
elastyczne trzonki s� najcz�ciej skierowane w g�r�. Na ko�cu trzonka wyrasta ma�a r�czka z zielonym okiem
na wewn�trznej stronie d�oni. Tralfamadorczycy maj� przyjazne usposobienie, widz� w czterech wymiarach i
lituj� si� nad Ziemianami, Se ci widz� tylko w trzech. Mogliby nauczy� Ziemian wielu wspania�ych rzeczy,
zw�aszcza na temat czasu. Billy obieca� opowiedzie� o niekt�rych z tych wspania�ych rzeczy w nast�pnym
Strona 10
1804
li�cie.
* * *
Kiedy gazeta opublikowa�a pierwszy list, Billy pracowa� juS nad drugim. Drugi list zaczyna� si� tak:
"NajwaSniejsz� rzecz�, jakiej nauczy�em si� na Tralfamadorii, by�o to, Se �mier� jest tylko z�udzeniem.
Cz�owiek Syje nadal w przesz�o�ci, tak wi�c g�upot� jest p�aka� na pogrzebie. Wszystkie chwile, przesz�e,
obecne i przysz�e, zawsze istnia�y i zawsze b�d� istnie�. Tralfamadorczycy mog� ogl�da� te r�Sne chwile tak,
jak my moSemy ogl�da� na przyk�ad G�ry Skaliste. Widz�, Se poszczeg�lne momenty s� niezmienne, i mog�
wybiera� te spo�r�d nich, kt�re ich w danej chwili interesuj�. To tylko my na Ziemi mamy z�udzenie, Se chwile
nast�puj� jedna za drug�, jak korale na sznurku, i Se chwila raz przeSyta jest stracona na zawsze.
Tralfamadorczyk widz�c trupa my�li sobie po prostu, Se zmar�y jest aktualnie w z�ej formie, ale jednocze�nie
wie, Se ta sama osoba czuje si� znakomicie w wielu innych momentach. Kiedy teraz s�ysz� o czyjej� �mierci,
wzruszam tylko ramionami i m�wi� to, co m�wi� w takich razach Tralfamadorczycy; to znaczy: �Zdarza si�.�"
* * *
I tak dalej.
Billy pisa� ten list w graciarni, w piwnicy swego pustego domu. Jego gospodyni mia�a tego dnia wychodne. W
graciarni sta�a stara maszyna do pisania. By� to istny potw�r. WaSy�a tyle co akumulator. Billy przenosi� j� z
miejsca na miejsce z najwi�kszym trudem i dlatego w�a�nie pisa� w tej graciarni, a nie gdzie indziej.
Piec na rop� nie dzia�a�, poniewaS mysz przegryz�a izolacj� przewodu prowadz�cego do termostatu.
Temperatura w domu spadla do dziesi�ciu stopni. Billy jednakSe tego nie zauwaSa�. Nie by� teS ciep�o ubrany.
Siedzia� boso i wci�S jeszcze w piSamie i szlafroku, mimo p�nego popo�udnia. Bose stopy mia� sinoS�te.
Ale serce Billy'ego p�on�o jasnym ogniem. Rozgrzewa�a je my�l, Se ujawniaj�c prawd� na temat czasu
przyniesie ulg� i pocieszenie wielu ludziom. Dzwonek przy drzwiach wej�ciowych dzwoni� i dzwoni�. To jego
c�rka Barbara dobija�a si� do domu. Po chwili otworzy�a sobie w�asnym kluczem i chodzi�a po mieszkaniu
nad jego g�ow� wo�aj�c:
- Tato! tato, gdzie jeste�?
I tak dalej.
Billy nie odpowiada�, wi�c by�a juS bliska histerii, bo spodziewa�a si� znale�� jego trupa. Wreszcie zajrza�a do
ostatniego pomieszczenia, gdzie moSna by�o go szuka� - to znaczy do graciarni.
* * *
- Dlaczego nie odpowiada�e�, kiedy ci� wo�a�am? - spyta�a Barbara staj�c w drzwiach. Mia�a w r�ku
popo�udniow� gazet�, w kt�rej Billy opisywa� swoich przyjaci� Tralfamadorczyk�w.
- Nie s�ysza�em - powiedzia� Billy.
Uk�ad si� w danym momencie wygl�da� nast�puj�co: Barbara mia�a zaledwie dwadzie�cia jeden lat, ale
uwaSa�a ojca za niedo��Snego starca - mimo Se mia� dopiero czterdzie�ci sze�� lat - z powodu uszkodzenia
m�zgu w katastrofie lotniczej. UwaSa�a si� r�wnieS za g�ow� rodziny, poniewaS na ni� spad�y sprawy
zwi�zane z pogrzebem matki, znalezieniem ojcu gospodyni i tak dalej. Barbara i jej m�S musieli teS dogl�da�
rozlicznych interes�w Billy'ego, gdyS Billy robi� wraSenie, Se ma teraz gdzie� wszelkie interesy. Ca�a ta
odpowiedzialno��, kt�ra spad�a na ni� w tak m�odym wieku, sprawi�a, Se sta�a si� do�� pyskat� j�dz�. Billy
stara� si� w tym wszystkim zachowa� godno��, przekona� Barbar� i swoje otoczenie, Se nie jest niedo��Sny,
lecz wprost przeciwnie, po�wi�ca si� dzie�u znacznie wznio�lejszemu niS jakie� tam interesy.
WyobraSa� sobie ni mniej, ni wi�cej, tylko Se przepisuje lecznicze okulary duszom Ziemian. Tyle tych dusz
by�o straconych i chorych, poniewaS nie widzia�y tego, co widz� jego mali, zieloni przyjaciele z Tralfamadorii.
* * *
- Nie k�am, ojcze - powiedzia�a Barbara. - Wiem doskonale, Se s�ysza�e�, jak ci� wo�a�am.
By�aby zupe�nie niebrzydk� dziewczyn�, gdyby nie to, Se nogi mia�a jak wiktoria�ski fortepian. Teraz robi�a
piek�o z powodu tego listu w gazecie. M�wi�a, Se Billy wystawia na po�miewisko siebie i wszystkich swoich
Strona 11
1804
bliskich.
- Tato, tato. I co mamy z tob� robi�? Czy chcesz nas zmusi�, Seby�my ci� oddali tam, gdzie jest twoja matka?
Matka Billy'ego jeszcze Sy�a. Przykuta do ��Ska, przebywa�a w domu starc�w w Pine Knoll ko�o Ilium.
- Co ci� tak z�o�ci w moim li�cie? - zainteresowa� si� Billy.
- PrzecieS to czyste wariactwo. Nie ma tam ani s�owa prawdy!
- To wszystko jest prawd� - odpowiedzia� Billy spokojnie. Nigdy nie unosi� si� gniewem. Pod tym wzgl�dem
by� wspania�y.
- Nie ma Sadnej planety Tralfamadorii.
- Rzeczywi�cie nie moSna jej dostrzec z Ziemi, je�li o to ci chodzi. Podobnie jak z Tralfamadorii nie moSna
dostrzec Ziemi. Obie s� bardzo ma�e i dzieli je ogromna odleg�o��.
- Sk�d wzi��e� t� g�upi� nazw� Tralfamadoria?
- Tak nazywaj� swoj� planet� istoty, kt�re j� zamieszkuj�.
- O BoSe - j�kn�a Barbara i odwr�ci�a si� ty�em, demonstracyjnie za�amuj�c r�ce. - Czy mog� zada� ci jedno
proste pytanie?
- Oczywi�cie.
- Dlaczego nigdy nie wspomina�e� o tym wszystkim przed katastrof�?
- UwaSa�em, Se nie nadszed� jeszcze czas.
* * *
I tak dalej. Billy powiada, Se po raz pierwszy wypad� z czasu w roku 1944, na d�ugo przed swoim pobytem na
Tralfamadorii. Tralfamadorczycy nie mieli z tym nic wsp�lnego. Oni pomogli mu tylko zrozumie�, co si�
naprawd� dzieje.
Billy po raz pierwszy wypad� z czasu, kiedy toczy�a si� jeszcze druga wojna �wiatowa. By� na wojnie
pomocnikiem kapelana. W ameryka�skim wojsku pomocnik kapelana jest zazwyczaj og�lnym
po�miewiskiem. Billy nie stanowi� wyj�tku. Nie m�g� ani zaszkodzi� wrogom, ani pom�c przyjacio�om.
Prawd� m�wi�c to nie mia� przyjaci�. By� ordynansem pastora, nie m�g� liczy� na awans ani na odznaczenia,
nie mia� broni i pokornie wierzy� w mi�osiernego Jezusa, co wi�kszo�� So�nierzy uwaSa�a za g�wniarstwo.
Na manewrach w Po�udniowej Karolinie Billy grywa� zapami�tane z dzieci�stwa hymny na ma�ych, czarnych,
wodoszczelnych organach. Mia�y trzydzie�ci dziewi�� klawisz�w i dwa rejestry: vox humana i vox celeste.
Billy opiekowa� si� r�wnieS sk�adanym o�tarzem i walizeczk�. By�a to walizeczk� w kolorze ochronnym, z
wysuwanymi n�Skami, wybita od wewn�trz szkar�atnym aksamitem. W tym ognistym pluszu spoczywa�
posrebrzany aluminiowy krzyS i Biblia.
O�tarz i organy zosta�y wyprodukowane przez fabryk� odkurzaczy w Camden, stan New Jersey, co by�o na
nich uwidocznione.
* * *
Pewnego razu w czasie manewr�w Billy gra� psalm Pan twierdz� moj� Jana Sebastiana Bacha. By� niedzielny
poranek. Billy i kapelan zebrali oko�o pi��dziesi�ciu So�nierzy na zboczu wzg�rza w Karolinie. Nagle pojawi�
si� rozjemca. Wsz�dzie by�o pe�no rozjemc�w - ludzi, kt�rzy m�wili, kto zwyci�Sa, a kto przegrywa
teoretyczn� bitw�, kto Syje, a kto jest zabity.
Rozjemca przyni�s� �mieszn� wiadomo��. Zgromadzenie wiernych zosta�o teoretycznie zauwaSone z
powietrza przez teoretycznego przeciwnika i wszyscy zostali teoretycznie zabici. Teoretyczne nieboszczyki
po�mia�y si� i zjad�y suty obiad.
Wspominaj�c to zdarzenie w wiele lat p�niej, Billy zdumia� si�, jak bardzo tralfamadoria�ska by�a ta
przygoda ze �mierci� - ludzie byli zabici i jednocze�nie w najlepsze spoSywali posi�ek.
Pod koniec manewr�w Billy dosta� urlop okoliczno�ciowy, poniewaS jego ojciec, fryzjer z Ilium, stan Nowy
Jork, zosta� zastrzelony przez swego przyjaciela w czasie polowania na jelenie. Zdarza si�.
* * *
Kiedy Billy wr�ci� z urlopu, czeka� juS na niego rozkaz wyjazdu. By� potrzebny w kompanii dowodzenia
pu�ku piechoty walcz�cego w Luksemburgu. Pomocnik pu�kowego kapelana zgin�� na polu walki. Zdarza si�.
Strona 12
1804
Billy dotar� do swego oddzia�u, gdy ten by� w�a�nie rozbijany przez Niemc�w w s�ynnej bitwie w Ardenach.
Billy nie zobaczy� nawet kapelana, kt�remu mia� pomaga�, nie otrzyma� stalowego he�mu ani but�w
polowych. Dzia�o si� to w grudniu 1944 roku, podczas ostatniego pot�Snego uderzenia niemieckiego w tej
wojnie.
Billy uszed� z Syciem, ale znalaz� si� og�upia�y i zb��kany daleko na ty�ach Niemc�w. Trzej inni So�nierze,
r�wnieS zb��kani, ale nieco przytomniejsi, pozwolili mu wlec si� za sob�. Dwaj z nich byli zwiadowcami, a
trzeci artylerzyst�. Nie mieli map ani Sywno�ci. Unikaj�c spotkania z Niemcami, zapuszczali si� coraz g��biej
w sielsk� cisz�. Jedli �nieg.
Szli g�siego. Na czele zwiadowcy, sprytni, zgrabni, cisi. Byli uzbrojeni w karabiny. Za nimi szed� artylerzysta,
niezdarny i t�pawy, odstraszaj�c Niemc�w automatycznym Coltem trzymanym w jednej r�ce i noSem w
drugiej.
Na ko�cu szed� Billy Pilgrim z pustymi r�kami, z ponur� determinacj� przygotowany na �mier�. Wygl�da�
idiotycznie - sze�� st�p i trzy cale wzrostu, pier� i ramiona jak pude�ko gabinetowych zapa�ek. Nie mia� he�mu,
broni, p�aszcza ani but�w. Na nogach mia� tanie cywilne trzewiki, kt�re kupi� na pogrzeb ojca. Zgubi� jeden
obcas i teraz szed� podryguj�c w g�r� i w d�. Od tego mimowolnego ta�ca bola� go staw biodrowy.
Billy mia� na sobie cienk� kurtk� polow�, koszul� i spodnie z szorstkiego sukna oraz d�ugie, mokre od potu
kalesony. Z ca�ej czw�rki on jeden nosi� brod�. Broda by�a rzadka, szczeciniasta i cz�ciowo siwa, mimo Se
Billy mia� dopiero dwadzie�cia jeden lat. Zaczyna� juS takSe �ysie�. Na skutek wiatru, mrozu i gwa�townego
wysi�ku jego twarz nabra�a barwy szkar�atu.
Nie wygl�da� wcale na So�nierza. Przypomina� raczej z�achanego flaminga.
* * *
Na trzeci dzie� w�dr�wki ostrzelano ich z daleka, kiedy przechodzili przez w�sk�, wyk�adan� ceg�ami drog�.
Pad�y cztery strza�y. Pierwszy przeznaczony by� dla zwiadowc�w. Nast�pny dla artylerzysty, kt�ry nazywa�
si� Roland Weary.
Trzecia kula by�a przeznaczon� dla z�achanego flaminga, kt�ry zatrzyma� si� na samym �rodku drogi, kiedy
�mierciono�na pszczo�a bzykn�a mu ko�o ucha. Billy sta� grzecznie, daj�c strzelcowi szans� poprawki.
Zgodnie z jego m�tnymi wyobraSeniami o zasadach prowadzenia wojen, strzelec powinien mie� szans�
poprawki. Nast�pna kula - kozio�kuj�ca w powietrzu, jak moSna by�o s�dzi� po d�wi�ku - przelecia�a o kilka
cali od kolan Billy'ego.
Roland Weary wraz ze zwiadowcami leSeli bezpiecznie w rowie i Weary rycza� na Billy'ego:
- Z�a� z drogi, ty krety�ski matkojebco!
To ostatnie s�owo by�o w roku 1944 czym� nowym dla bia�ego. Zabrzmia�o tak �wieSo i zaskakuj�co w uszach
Billy'ego, kt�ry nie jeba� jeszcze nikogo, Se spe�ni�o swoje zadanie. Billy ockn�� si� i zlaz� z drogi.
* * *
- Znowu uratowa�em ci Sycie, krety�ski skurwielu - powiedzia� Weary do Billy'ego w rowie. Ratowa� mu tak
Sycie od kilku dni lS�c go, kopi�c, bij�c, zmuszaj�c do marszu. Stosowanie brutalnego przymusu by�o
absolutnie konieczne, poniewaS sam Billy nie ruszy�by palcem, Seby si� ratowa�. Billy chcia� zrezygnowa�. By�
g�odny, przemarzni�ty, zagubiony, bezradny. Teraz, po trzech dniach w�dr�wki, przesta� odr�Snia� sen od
jawy i nie robi�o mu wi�kszej r�Snicy, czy idzie, czy stoi nieruchomo. Pragn�� tylko, aby zostawiono go w
spokoju. "Id�cie, ch�opcy, dalej beze mnie" - powtarza� w k�ko.
* * *
Weary by� takim samym nowicjuszem na wojnie jak Billy. On r�wnieS przyby� jako uzupe�nienie. Wraz z
reszt� obs�ugi dzia�a odda� jeden gniewny strza� z pi��dziesi�ciosiedmiomilimetrowego dzia�ka
przeciwpancernego. Dzia�ko wyda�o d�wi�k, jakby sam Pan B�g Wszechmog�cy rozpi�� zamek b�yskawiczny
u spodni. D�ugi na trzydzie�ci st�p j�zyk ognia wypali� �nieg i traw�, pozostawiaj�c czarn� strza��, kt�ra
wskazywa�a Niemcom stanowisko dzia�ka. Strza� by� niecelny.
Strzelali do Tygrysa. Czo�g pokr�ci� swoim osiemdziesi�cioo�miomilimetrowym ryjem, jakby w�szy�, i
zobaczy� strza�� na �niegu. Wystrzeli� i zabi� wszystkich So�nierzy z obs�ugi dzia�ka opr�cz Weary'ego. Zdarza
Strona 13
1804
si� i tak.
* * *
Roland Weary mia� osiemna�cie lat. Dobiega� kresu swego nieszcz�liwego dzieci�stwa, kt�re up�yn�o
g��wnie w Pittsburghu, w stanie Pensylwania. Nie lubiano go tam w Pittsburghu. Nie lubiano, poniewaS by�
g�upi, gruby, z�o�liwy i zalatywa�o od niego bekonem, cho�by nie wiadomo jak starannie si� my�. Nikt w
Pittsburghu nie chcia� si� z nim zadawa� i wszyscy go odp�dzali.
Weary nie m�g� tego przebole�. Ilekro� go odp�dzono, znajdowa� sobie kogo� jeszcze bardziej pogardzanego i
kr�ci� si� przez jaki� czas ko�o tego kogo�, udaj�c przyja��. A potem pod byle pretekstem katowa� go do
nieprzytomno�ci.
By� to niezmienny wzorzec. Weary nawi�zywa� z lud�mi szale�cze, seksualne nieomal, mordercze stosunki, a
potem bi� ich i katowa�. Opowiada� im o kolekcji broni palnej i siecznej, kajdan i narz�dzi tortur swego ojca.
Ojciec Weary'ego, hydraulik, rzeczywi�cie zbiera� takie rzeczy i ubezpieczy� swoj� kolekcj� na cztery tysi�ce
dolar�w. Nie by� w tym odosobniony. NaleSa� do licznego klubu ludzi, kt�rzy zbierali takie rzeczy.
Ojciec Weary'ego da� kiedy� matce Weary'ego jako przycisk do papier�w doskonale dzia�aj�ce hiszpa�skie
urz�dzenie do �amania palc�w. Kiedy indziej podarowa� jej stoj�c� lamp�, kt�rej podstaw� stanowi�a
miniatura s�ynnej �elaznej Dziewicy z Norymbergi. Autentyczna �elazna Dziewica by�a �redniowiecznym
narz�dziem tortur, czym� w rodzaju kot�a o kszta�tach kobiety, najeSonego od �rodka kolcami. Z przodu
figury znajdowa�y si� drzwi na zawiasach. Idea urz�dzenia polega�a na tym, aby wsadzi� przest�pc� do
�rodka i nast�pnie powoli zamyka� drzwi. By�y nawet dwa specjalne kolce na wysoko�ci oczu skaza�ca. A w
dnie znajdowa� si� otw�r, kt�rym mog�a odp�ywa� krew.
Zdarza si�.
* * *
Weary opowiedzia� Billy'emu o �elaznej Dziewicy, o otworze w dnie i do czego to s�iiSy�o. Opowiedzia� mu o
pociskach dum-dum. Opowiedzia� mu, Se jego ojciec ma pistolet marki Derringer, kt�ry jest tak ma�y, iS mie�ci
si� w kieszonce kamizelki, a mimo to robi w cz�owieku dziur�, przez kt�r� m�g�by swobodnie przelecie�
nietoperz.
Weary stwierdzi� kiedy� z pogard� w g�osie, Se Billy pewnie nawet nie wie, co to jest struSynka do krwi. Billy
odpowiedzia�, Se otw�r w dnie �elaznej Dziewicy, ale to nie by�o to. StruSynka, jak si� dowiedzia� Billy, to
wyS�obienie biegn�ce wzd�uS brzeszczotu szabli.
Weary opowiedzia� Billy'emu o r�Snych wymy�lnych torturach, kt�re widzia� na filmach, o kt�rych czyta� w
ksi�Skach lub s�ysza� przez radio - i o innych wymy�lnych torturach, kt�re sam zaprojektowa�. Jednym z jego
wynalazk�w by�o wiercenie facetowi w uchu wiertark� dentystyczn�. Spyta� teS Billy'ego, jaki jest jego
zdaniem najgorszy ro