Kurek Tadeusz - 625 linii za kulisami telewizji

Szczegóły
Tytuł Kurek Tadeusz - 625 linii za kulisami telewizji
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Kurek Tadeusz - 625 linii za kulisami telewizji PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Kurek Tadeusz - 625 linii za kulisami telewizji PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Kurek Tadeusz - 625 linii za kulisami telewizji - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 ZA KULISAMI TELEWIZJI Strona 2 625 linii za kulisami telewizji L Strona 3 TADEUSZ KUREK za kulisami telewizji WYDAWNICTWA RADIA i TELEWIZJI Warszawa 1986 Strona 4 Punkt wyjścia W ciągu ostatniego półwiecza rozwoju środków komunikacji społecznej zrodził się i urósł niemal do progu wszechwładzy szklany dyktator. Jest on osobliwym zegarem, regulującym życie społeczeństw, jednostek i rodzin. Co wieczór błękitny pobrzask telewizyjnych ekranów bije z milionów okien ku wyludnionym ulicom metropolii i wiejskim opłotkom — a wskaźniki poboru mocy w sieciach energetycznych pną się często ku czerwonym kreskom, beznamiętnie dokumentując siłę zjawiska i wskazując na skalę ludzkich zainteresowań. Telewizja wybuchła na oczach dzisiejszego pokolenia czter- dziestolatków, dla roczników młodszych była już nieodłącznym atrybutem powszedniości. Niezależnie od rozbieżności sądów na jej temat, stała się trwałym i wpływowym czynnikiem kulturo- twórczym. Kontrowersje wokół jej programów podnoszą jedynie temperaturę odbioru, którego emocje na równi z treściami prze- 625 linii to definicja obrazu telewizyjnego: kazu formują nasz stosunek do świata. A więc znamię stulecia: akurat na tyle poziomych ścieżek rozkłada być obecnym wszędzie — nie ruszając się przy tym na krok swą drogę strumień elektronów, biegnący przez z własnego domu. szklane ekrany. Ale to także alegoria. Co naj- Telewizja absorbuje wszystkich. Zajmują się nią m.in. psy- mniej tyleż samo linii rozwoju i poszukiwań cholodzy, socjolodzy, politolodzy, dla których stanowi problem można by doszukać się w krótkich, acz buj- badawczy. Dla zwykłych odbiorców telewizja jednoczy w sobie nych dziejach „magicznego zwierciadła", z któ- coś z bliskiej znajomości i tajemniczości zarazem. Oglądana rym obcujemy na co dzień. z dystansu, jawi się czymś na kształt wieży z kości słoniowej, której mieszkańcy — ci goszczący stale w naszych domach i ci nie znani z widzenia — obrastają w swoistą legendę. Rzeczą tej książki w zamierzeniu autora jest odsłonięcie telewizyjnych Strona 5 kulis służące zarazem utrwaleniu faktów z okresu narodzin i dzieciństwa naszej własnej, polskiej telewizji. Telewizja związała ze sobą niemało osób, dostarczając wielu barwnych przeżyć, doświadczeń życiowych. Wśród nich są i moje własne. W latach pięćdziesiątych, gdy wszystko, co dotyczyło telewizji, było pierwsze, uczyłem się w nielicznej garstce przy- jaciół-hobbystów osobliwości nowego języka, jakim przyszło nam przemawiać przez szklane ekrany. Operowanie językiem obrazu Kłopoiy z metrykq skojarzonego z dźwiękiem niesionym z szybkością światła ku milionom odbiorców, jest dla wszystkich twórców telewizyjnych frapującą przygodą intelektualną. Jednakże każdy z nich inaczej Ile właściwie lat liczy Telewizja Polska? Oficjalną trzy- przeżywa swe dzieło i z własnego punktu widzenia spogląda na dziestkę? A może stuka jej już czwarty lub nawet piąty krzy- kręcenie się trybów i trybików w wielkim telewizyjnym mecha- żyk? Wszystko zależy od punktu widzenia i dyktowanego prze- nizmie. Tak czynię również i ja. zeń doboru kalendarzowych parametrów. Jest to więc książka o charakterze osobistym, książka o m o - W poszukiwaniu początków można na przykład sięgnąć do ro- j e j telewizji — i zamierzenie to obliguje mnie do wypowiedze- ku 1929. Warszawski patent nr 11084 na Sposób telewizyjnego nia czegoś w rodzaju autorskiego credo. przesyłania obrazów za pośrednictwem drutu i radia postawił Moje dziennikarskie pasje sprzęgły się z fascynacją „elektro- wówczas inż. Stefana Manczarskiego* w pierwszym szeregu pio- niczną magią". Jak oceniam z perspektywy lat, umożliwiło mi to nierów polskiej techniki telewizyjnej. Daleka jednak droga uczestnictwo w wielu przedsięwzięciach o nowatorskiej urodzie. wiodła od prototypu zmontowanego na stole laboratoryjnym do Te wspominam najżywiej. Sprawia to, że najbardziej zostały roz- zastosowań praktycznych. Wiodła zresztą — jak okazało się póź- winięte wątki, jakimi żyłem przez lata. Tak więc dla mnie — niej —• donikąd, nauka bowiem rychło podarowała światu nowe, dziennikarza i reżysera telewizyjnego, specjalizującego się w for- wielokroć doskonalsze metody przekazywania obrazu na od- mach dokumentalnych — najbliższa była problematyka przekazu ległość. niefabularnego — żywego reportażu. Niechże wybaczą mi kole- Dwaj przyjaciele-hobbyści, inżynierowie Fryderyk Dyma dzy z innych branż, że nie prezentuję zbyt szczegółowo ich arty- i Edward Twardow z katowickiej Rozgłośni Polskiego Radia, stycznych poczynań. Wspomnienia te są tylko fragmentem histo- podjęli w dwa lata później próbę skonstruowania telewizyjnej rii telewizji w Polsce, choć — jak mniemam — niebagatelnym. aparatury nadawczo-odbiorczej z wirującymi tarczami Nipkowa. Wprowadzając Czytelnika za telewizyjne kulisy, użyczę Mu Choć próba była udana, również śląska aparatura pozostała na jakby własnych oczu. Nie kreślę całościowego obrazu telewizji, stole laboratoryjnym. Taki już los przypadł wielu poszukiwa- bo nie jest to możliwe i nie było moim zamierzeniem. Przed- czom stawiającym pierwsze kroki. W starych zbiorach prasowych stawienie pełnego obrazu telewizji to przedsięwzięcie dla wie- • Radioelektryk i geofizyk, od 1946 roku wykładowca WAT i Politech- lu specjalistów z różnych dziedzin nauki, sztuki i techniki. niki Warszawskiej, od 1956 roku profesor. W 1960 roku dyrektor Zakładu Choć osobisty wątek został umieszczony na szerszym tle zagad- Geofizyki PAN. Konstruktor pierwszego w Polsce lampowego radioodbior- nień, to zapewne na czoło wysunęły się wspomnienia i refleksje nika (1922) i nowych typów anten. Naukowiec o szerokich zainteresowa- z dziedzin mi najbliższych. niach — od radiofizyki do cybernetyki i parapsychologii. Strona 6 można znaleźć notatkę z 1931 roku, zawierającą prywatny adres instalowano agregaty zasilające aparaturę energią elektryczną. Twardowa, który zamierzał założyć towarzystwo telewizyjne. Wiosną 1939 roku na dachu wieżowca zakończono konstrukcję Pół wieku upłynąć musiało od wynalazku Paula Nipkowa anteny i przystąpiono do próbnych emisji. To, co nadawano, nie- nim technika dojrzała do wychylenia się poza laboratoryjne wiele miało wspólnego z dzisiejszą telewizją. Dysponowano tylko opłotki. Lata dwudzieste i trzydzieste były okresem zaawansowa- telekinem, a obraz rozkładany był zaledwie na 120 linii. Nie nych poszukiwań prowadzonych wielokierunkowo przez entuzja- przeszkodziło to jednak temu, aby ów migocący niemiłosiernie stów telewizji. Nowe światło błysnęło przed nimi dopiero wów- i pozbawiony szczegółów obrazek na ekranie telewizora (był to czas, gdy Władimir Zworykin dał światu pierwszą lampę anali- prawdziwy „Philips") stał się szlagierem Wystawy Radiowej zującą — ikonoskop, a Karl Braun lampę obrazową — kineskop. w warszawskiej YMCA, przy ulicy Konopnickiej. Odtąd było już jasne, że przyszłość najnowszego środka przekazu Z pierwszym pokazem związana jest pewna anegdota. Oto dy- należeć będzie do elektroniki. żurujący inżynier oprowadza po wystawie ważną osobistość. Tłu- Zanim jednak wirująca tarcza Nipkowa i lustrzane koło Weille- maczy zasadę przesyłania obrazu, opowiada o tarczy Nipkowa, ra zajęły zasłużone miejsce w zbiorach muzealnych, w laborato- nadajniku, kineskopie (czyli — jak się to wtedy jeszcze mówi- riach przez długi jeszcze czas współżyły z sobą, wspierając się ło — „rurze Brauna") i różnych szczegółach, chcąc wywołać jak wzajemnie, obydwie metody przekazu obrazu — mechaniczna najlepsze wrażenie na osobie, od której być może zależeć będzie i elektryczna. Kiedy w 1935 roku prof. dr inż. Janusz Grosz- dalszy rozwój telewizji. kowski* zainicjował w Państwowym Instytucie Telekomunika- Gość słucha uważnie, kiwa ze zrozumieniem głową, więc za- cyjnym systematyczne prace nad telewizją, zaczynano od tele- dowolony z siebie inżynier sypie wciąż nowymi faktami. kina z tarczą Nipkowa, choć w odbiornikach działafy już kinesko- Wreszcie gość z dobroduszną miną bierze inżyniera pod ramię py (lampy obrazowe). i nachylając się konfidencjonalnie do jego ucha, pyta: W roku 1936 rodząca się telewizja w Polsce znalazła się w sfe- —- Wszystko rozumiem, tylko powiedz mi pan, gdzie są te rze zainteresowań Polskiego Radia. Postanowiono zbudować krasnoludki, co to wszystko robią? pierwszą polską stację telewizyjną z anteną na najwyższym bu- Moment konsternacji. Inżynier jednak szybko przytomnieje dynku przedwojennej Warszawy, „Prudentialu", wzniesionym i odszeptuje do ucha gościa: przy placu Napoleona. Dziś plac ten nosi nazwę Powstańców — Panu mogę się przyznać: ja sam nie wiem!... Warszawy, a budynek znany jest wszystkim jako hotel „War- Kuźnią, w której uwijały się pracowite krasnoludki, był gmach szawa". Wydzierżawiono piętnaste i szesnaste piętro, gdzie umie- Państwowego Instytutu Telekomunikacyjnego przy ulicy Ratu- szczono urządzenia nadawcze, a także podziemie, w którym za- szowej. Trwały już końcowe prace nad całkowicie elektronicz- nym systemem telewizyjnym, przystosowanym do standardu 343 * Nieżyjący już, wysokiej klasy specjalista w dziedzinie radiotechniki linii. Była to jakość na owe czasy wysoka, w pełni przydatna do i techniki próżni. Organizator i dyrektor Instytutu Radiotechniki, prze- produkcji antenowej. Gdyby nie wojna, w 1940 roku mielibyśmy kształconego później w Państwowy Instytut Telekomunikacyjny. Podczas zapewne pierwszą polską kamerę telewizyjną. Los chciał jednak II wojny światowej ekspert Delegatury Rządu i AK w sprawach łączności, brał udział w słynnej akcji V-2. Członek rzeczywisty PAN od 1952 r., inaczej. w latach 1963—1971 prezes PAN. Czterokrotny laureat Nagród państwo- Po przymusowej przerwie prace nad telewizją wznowiono wych. W latach 1972—1975 poseł na sejm i zastępca przewodniczącego w 1947 roku, w tym samym budynku przy ulicy Ratuszowej, Rady Państwa. w którym mieścił się PIT. Zespołowi badawczemu szefował Strona 7 wówczas Lesław Kędzierski — jeszcze jako inżynier, gdyż tytuł nika przecież nie było), zmieniały się ruchome obrazki. Pierwsi profesora uzyskał w latach sześćdziesiątych*. W 1949 roku dzia- telewidzowie patrzyli na nie z wyrazem twarzy, z którego wy- łała już aparatura o przyzwoitym standardzie 441 linii i coś czytać można było ni to podziw, ni sceptycyzm. Porównywali w rodzaju studia, jeśli na miano takie zasługuje adaptowany wizję, bo odbiorników zainstalowano dwa typy: jeden na 441 li- korytarz instytutu. W dwa lata później uzyskano współczesny nii, drugi na 625. Konfrontacja wypadała zdecydowanie na ko- standard — 625 linii. rzyść nowego standardu, toteż widzowie gromadzili się naj- Moje pierwsze spotkanie z XI Muzą nastąpiło właśnie w owym gęściej przed czterema aparatami, dającymi przedsmak „praw- 1951 roku, w grudniu. Jako młody dziennikarz z tygodnika „Po- dziwej" telewizji. Para telewizorów starego standardu wywoły- kolenie" miałem przygotować krótki reportaż z otwarcia wysta- wała najczęściej wzruszenie ramion. wy „Radio w walce o pokój i postęp". Pamiętam, że z trudem Pobyt na wystawie szacowałem na godzinę, z górą dwie. przecisnąłem się przez tłumy szturmujące gmach Związku Nau- Jednakże pokaz i reakcje publiczności zafascynowały mnie tak czycielstwa Polskiego na Powiślu. Gdyby nie legitymacja pra- bardzo, że zostałem w sali aż do końca popołudniowego progra- sowa zapewne nie dostałbym się na wystawę, której główną mu zorganizowanego pod egidą „Expressu". Był to program roz- atrakcją już nie było radio, ale telewizja, po raz pierwszy pre- rywkowy zawierający występy Aliny Janowskiej, Andrzeja Bo zentowana powojennej Warszawie. „Express Wieczorny" wy- guckiego i Jerzego Michotka oraz duetu baletowego Operetki drukował wejściówki na wystawę, jednak większość chętnych Warszawskiej — Puchówny i Kilińskiego, a także iluzje Ramiga- daremnie wymachiwała egzemplarzami popołudniówki przed niego i monolog nieocenionego Wiecha na temat „radia z luf- oczyma bezradnych cerberów. W salach po prostu zabrakło cikiem". miejsca. Wystawa trwała przeszło miesiąc. Obejrzało ją co najmniej W centrum uwagi znajdowały się nie tyle telewizory, co trys- 100 000 osób. Oczywiście nie tylko ze stolicy, fama bowiem o na- kające jaskrawym blaskiem reflektorów studio, oddzielone od rodzinach XI Muzy rychło obiegła kraj i zewsząd ciągnęły liczne publiczności wielką szklaną taflą. Wewnątrz, przed obiektywa- wycieczki i indywidualni turyści. mi kamer, które mało przypominały dzisiejszy sprzęt, rozgrywało W studiu telewizyjnym podczas trwania wystawy zrealizowa- się tajemne misterium programowego debiutu polskiej telewizji. no około 300 odcinków programowych, niedługich — bo kilku- Tadeusz Olsza śpiewał balladę, Igor Iwanów koncertował na nastominutowych — lecz bardzo urozmaiconych. Dominowały skrzypcach. wprawdzie występy estradowe, ale znalazło się także miejsce na Za szybą uwijali się spoceni ludzie w białych kitlach. Na ekra- pierwsze próby teatralne. Zaprezentowano widzom fragmenty nach odbiorników, połączonych z aparaturą kablami (bo nadaj- Molierowskiego Świętoszka, Intrygi i miłości Schillera, Szczęścia Frania Perzyńskiego. Aktorzy przeżywający tak samo jak wi- • Specjalista w dziedzinie radioelektroniki telewizyjnej, której poświęcił dzowie swój pierwszy kontakt z kamerą, przywożeni byli do stu- cale życie. Twórca pierwszego polskiego telekina w 1937 roku. Kierownik dia już w kostiumach. Estradowcy obywali się najczęściej bez Działu Telewizji PIT w latach 1935—1939 i 1946—1951. Od 1951 roku kie- kostiumów i charakteryzacji. rownik Zakładu Telewizji w Instytucie Łączności. Stały delegat Polski w XI Komisji Studiów CCIR (Międzynarodowy Komitet Doradczy Radio- Duszą tego niezwykłego programowego przedsięwzięcia był komunikacji) i przewodniczący III grupy Studiów OIRT (Międzynarodowa oddelegowany z Polskiego Radia Tadeusz Pszczołowski. Zwijał Organizacja Radiofonii i Telewizji). Laureat międzynarodowej nagrody się jak przysłowiowa fryga, załatwiając dziesiątki spraw, które honorowej „Interkamera 71". dziś należą do wyspecjalizowanego zespołu organizatorów pro- Strona 8 dukcji. Umawiał się z wykonawcami, załatwiał transport, ściągał to audycje informacyjne, publicystyczne, muzyczne, spektakle do studia radiowych akompaniatorów dla piosenkarzy i tancerzy. estradowe oraz inscenizacje teatralne. Pierwszą sztukę teatralną Ale przede wszystkim sypał pomysłami, układając improwizowa- wystawił w listopadzie Józef Słotwiński, nestor reżyserów tele- ny program. Obejmując funkcję szefa programowego wystawy, wizyjnych, a było to Okno w lesie Rachmanowa i Ryssa. wiedział o telewizji w gruncie rzeczy niewiele więcej od gości. W ówczesnym studiu pracowano w bardzo trudnych warun- A jednak ten miesiąc piekielnej praktyki wystarczył mu, aby kach. W małym pomieszczeniu, przy wielu reflektorach pocili się zamknąć ekspozycję już dwugodzinnym, okazałym magazynem ludzie, a i aparatura nie znosiła żaru, jaki tam panował. Latem rozmaitości. Było to 20 stycznia 1952 roku. 1953 roku z tego względu nawet przerwano emisję, ogłaszając Tymczasem w Instytucie Łączności trwały prace nad budową przerwę urlopową. pierwszego nadajnika wizyjnego. Zmontowano go jesienią 1952 W rok później, w 1954 roku, telewizja pożegnała Pragę i prze- roku, ustawiając antenę na dachu ośmiopiętrowego bloku miesz- niosła się do centrum Warszawy. Nową siedzibą był gmach przy- kalnego, przyległego do Instytutu — na rogu ulic Ratuszowej legły do hotelu „Warszawa", na którego dachu zainstalowano, i Targowej. Na studio telewizyjne zaadaptowano siedemdziesię- jak przed wojną, antenę nadawczą. Dla pionierów telewizji, któ- ciometrową halę warsztatową, instalując oświetlenie i prowizo- rym przyszło kolebać najmłodszą z muz w jeszcze większej pro- ryczną klimatyzację. Podstawowe wyposażenie techniczne stano- wizorce, plac Warecki był szczytem luksusu. Wydawało się, że wiły dwie kamery własnej konstrukcji, które zadebiutowały na na 240 metrach powierzchni będzie można czynić cuda. wystawie, przystosowane do standardu 625-liniowego. 22 lipca 1955 roku twórców polskiego eksperymentu tele- Pierwszy eksperymentalny program telewizyjny popłynął wizyjnego wyróżniono Nagrodą Państwową II stopnia. W nagro- z anteny na Pradze w sobotę, 25 października 1952 roku. Było dzonym zespole, obok docenta Lesława Kędzierskiego, znaleźli to w przeddzień wyborów do Sejmu Ustawodawczego — i można się jego najbliżsi współpracownicy: docent mgr inż. Tadeusz by tę datę wpisać do telewizyjnej metryki, gdyby nie... drobiazg: Bzowski*, mgr inż. Andrzej Kiełkiewicz, mgr inż. Stanisław brak fonii. Nadajnik foniczny nie był jeszcze gotowy, sytuację Ogulewicz, inż. Jerzy Jabłczyński i znakomity technik Karol ratować więc musiało Polskie Radio, udostępniając średniofalowy Mori. Nie sądziłem jeszcze, że w niedługim czasie będę mógł nadajnik Programu II zainstalowany na Forcie (Mokotów). z większością z nich zawrzeć znajomość. W dniu inauguracji działały w stolicy jedynie 24 odbiorniki Moje drugie spotkanie z telewizją nastąpiło już w odmiennych telewizyjne Leningrad, zainstalowane w klubach i świetlicach warunkach, w sierpniu 1955 roku. Przygotowywałem wówczas większych zakładów pracy. Ile z nich skorzystali tłumnie ściąga- dla tygodnika „Dookoła Świata" reportaż, przedstawiający jeden jący widzowie — trudno orzec, jako że ekrany miały wymiary dzień warszawskiego Festiwalu Młodzieży i Studentów. W po- nieco większe od pocztówki: 12X18 cm, a dźwięk odbierano szukiwaniu tematu zawędrowałem z fotoreporterem do tele- przez zwykły radioaparat. W parę miesięcy potem, 23 stycznia wizji. 1953 roku, Instytut Łączności rozpoczął regularne emisje pro- Do telewizji wchodziło się wówczas narożnym wejściem i — gramu telewizyjnego. Wizja i fonia emitowane były już z jednej * Kierownik pracowni w Zakładzie Telewizji Instytutu Łączności, od anteny. Od tego dnia poczynając, w każdy piątek o piątej po po- 1971 roku profesor nadzwyczajny elektroniki. W latach 1953—1963 wy- łudniu nadawano półgodzinny program, składający się z różnych kładowca w łódzkiej Wyższej Szkole Filmowej i Politechnice Warszaw- elementów. Pierwsza spikerka Telewizji Polskiej Maria Krzyża- skiej. Autor licznych publikacji naukowych z dziedziny techniki telewizyj- nowska zapowiadała przeróżne programy jednotematyczne: były nej i dziewięciu patentów. Strona 9 jak to się mówi — „przez bufet", czyli przez kawiarenkę w su- tajemniczej aparatury. Realizatorzy wciśnięci w fotele nawet nie terenie pełniącą funkcję poczekalni aktorskiej, klubu towarzys- zwrócili uwagi na intruza. Byli tak zaaferowani programem — kiego, garderoby i co kto chce. Kiedy przedarłem się przez barw- a może tylko próbą, już nie pamiętam — że od pulpitów mikser- ny i gwarny tłum festiwalowych gości oczekujących na swój wy- skich mogłoby ich oderwać tylko trzęsienie ziemi. stęp, na schodach znalazłem się oko w oko z niedźwiadkami cyr- Przed stołem migotały ekrany monitorów, huczała nastawio- ku Fiłatowa. Potem buchnął na mnie żar studia, w którym dwa na na pełną moc szafa głośnikowa, błyskały barwne światełka blaszane pudła bez wizjerów pełniły funkcje kamer. sygnalizacji. Nie bardzo pojmowałem, jak przez gwar przebić Operatorzy spoceni jak myszy dokonywali cudów zręczności się mogą wypowiadane do mikrofonów dyspozycje. „Jedynka, do- w osobliwym tańcu, którego figurami były nieustanne jazdy jedź... Dwójka, przygotuj się do przejazdu na boczną scenę. kamer z jednego kąta w drugi. Pierwsze kamery wyposażono Błagam, nie guzdraj się... Panie Stasiu, czy nie da się rzygnąć w jeden obiektyw, nie można więc było dopomóc sobie zmianą światłem na tego Murzyna... Mikrofon w kadrze, szybko w gó- optyki. Na domiar szczęścia operatorzy obserwowali obraz wprost rę!... Jedynka, tak trzymaj! Dwójka, do zbliżenia..." na płytce ikonoskopu, i to przez lusterko. Czyli... do góry noga- Wizyta w telewizyjnej reżyserce jest do dziś nieco szokującym mi! Pozostaje ich tajemnicą, jak w tych warunkach radzili sobie przeżyciem dla nie wtajemniczonych, choć obecnie praca tam nie tylko z kadrowaniem i ostrością, ale też z zawrotami głowy. przebiega składniej i mniej nerwowo. Nic dziwnego, że i ja ów W studiu zatłoczonym nie mniej od kawiarenki wodziła rej sierpniowy dzień zapamiętałem dokładnie. Wychodziłem z przy- energiczna blondynka ze słuchawkami na uszach i plikiem pa- bytku XI Muzy z bolącą głową, ale właśnie tego dnia połknąłem pierzysk w garści. To była Ada Kulpińska, wówczas królowa najbardziej złośliwego ze złośliwych telewizyjnego bakcyla. Nim inspicjentek — a w późniejszych latach szefowa telewizyjnej znalazłem się w redakcji „Dookoła Świata", podjąłem decyzję: produkcji. Stać ją było na wiele, bo dyrygowała na przemian muszę sam wziąć tego diabła za rogi! W styczniu 1956 roku sie- pracą maszynistów, wypychała wykonawców na plan, przekazy- działem za redakcyjnym biurkiem w telewizji. wała gestami polecenia „zaczynać" i „kończyć". Potrafiła też Fakty, które opisałem, dotyczą już historii. Ówczesna technika pełzać pod kamerami, by dyskretnie upomnieć o upływie czasu telewizyjna, wyposażenie, warunki pracy były nadzwyczaj trud- jakiegoś gadułę, szarpiąc go za nogawkę. ne i prymitywne. Gdyby jednak nie trud i zaciekłość hobbystów Ratowałem się z tego rozgardiaszu ucieczką do „akwarium" — torujących drogę telewizji, nie bylibyśmy w połowie lat pięć- tak zwano przeszklone pomieszczenie obok studia, przeznaczone dziesiątych gotowi do podjęcia regularnych emisji telewizyjnych. dla gości pragnących spojrzeć na telewizję od kulis. Tu przy- Nie bez powodu wspomina się też starą, acz niedaleką od najmniej panował mniejszy żar, a akcję na planie można było prawdy anegdotę. Prezes dzwoni do naczelnego inżyniera: porównać z obrazami na monitorze. Na ekranie rzecz prezento- — Mamy gościa z Afryki, z jakiegoś małego kraiku, w którym wała się całkiem zgrabnie — do widza nie docierało nic z pozor- dopiero teraz zakładają telewizję. Poślę ci go, a ty pochwalisz nego bałaganu, który wydawał się rządzić tokiem pracy w studiu. się swoim gospodarstwem. Potem opowiesz, jak było. Zaciekawiony tajnikami telewizyjnej kuchni, postanowiłem Szef techniki oprowadza więc ciemnoskórego kolegę po wszyst- zajrzeć do reżyserki. Na półpiętro trzeba było wspinać się po kich zakamarkach, prezentuje własnej roboty kamery, apara- metalowej drabince, prowadzącej wprost z klatki schodowej. turę, telekino — i wszystko, co jest do pokazania. Potem zgod- Znalazłem się w przeszklonym pomieszczeniu, w którym central- nie z umową telefonuje do prezesa. ne miejsce zajmował długi stół zapełniony gałkami i guzikami — No i jak było? Strona 10 — Bardzo sympatycznie. Odnosił się do mnie z wielką rewe- rencją, nie mogę tylko zrozumieć, czemu zwracał się do mnie „panie kustoszu"? Działo się to, nim na polskich ekranach pojawiła się po raz pierwszy nadwiślańska Syrenka, dając biografom polskiej tele- wizji prawo do zapisania w metryce oficjalnej daty narodzin: 30 kwietnia 1956 roku. Pod łarczq Syrenki Bez żadnej przesady można powiedzieć, że większość realizo- wanych obecnie form programowych telewizji sięga korzeniami do lat pięćdziesiątych. Choć wówczas nie byliśmy gronem fa- chowców, jednakże nie można było nam odmówić prawie neo- fickiej gorliwości. Wszystkie idee, namiętnie dyskutowane, po- chodziły z różnorodnych źródeł. Mało kto wtedy mógł wyjeżdżać za granicę, by korzystać z doświadczeń bardziej zaawansowanych telewizji. To i owo jednak docierało w słowie drukowanym lub w opowieściach nielicznych posiadaczy paszportów. Ze strzępów zasłyszanych pomysłów i z własnych przemyśleń rodziły się pierwsze słowa nowego języka, którym dopiero uczyliśmy się władać. „Giełdą pomysłów" świetnych, chybionych i przeciętnych była firmowa kawiarenka Doświadczalnego Ośrodka Telewizyjnego. Strażników przy wejściu nie było, o przepustkach też jakoś nie pomyślano, tak więc w suterenie przy placu Wareckim spoty- kali się przeróżni ludzie. Ale podstawową klientelą przy pół czarnej byli pierwsi pracownicy telewizji. Jesienią 1955 roku DOT wchodził właśnie w etap intensyw- nych przygotowań do podjęcia zwiększonych zadań programo- wych. Zadania postawione przed pionierskim zespołem były wy- jątkowo trudne. Dotyczyły one nie tylko służb technicznych, de- cydującą bowiem rolę w nowych warunkach spełnić musieli pro- gramowcy. Tymczasem dopiero w listopadzie 1955 roku wysłano dwie czteroosobowe ekipy na parotygodniowe staże do Moskwy i Berlina. Obserwacja pracy bardziej zaawansowanych od nas Strona 11 kolegów z Szabołowki i Adlershofu była nieocenioną pomocą Najstarsze karty kroniki w okresie przejścia do działań profesjonalnych. Ledwo w kwietniu podjęto nadawanie programu dwa razy w tygodniu (a to tylko dzięki temu, że przy placu Wareckim Nieocenionym kronikarzem tego okresu stał się dr Tadeusz ruszyło telekino EMI produkcji angielskiej; studio wtedy nie Pszczołowski*, którego naukowe zainteresowania — prakseolo- pracowało i drugi dzień programowy był wyłącznie filmowy), gia — stać musiały w absolutnej sprzeczności z telewizyjną a już w listopadzie przybył trzeci dzień programowy. Telewizyj- rzeczywistością. nymi dniami były poniedziałki, środy i soboty. Następnie trzeba Najdawniejsza notatka: ,,1948 rok. Rozpoczęcie prac doświad- było zwiększyć własną, oryginalną produkcję, by przygotować czalnych. Inicjator: prof. dr Janusz Groszkowski. Współpracow- się do emisji w najbliższych miesiącach, ponieważ w styczniu nicy: inż. inż. Lesław Kędzierski i Tadeusz Bzowski".** 1956 roku planowano wprowadzenie czwartego dnia emisji, Rok 1951: „pierwsze pokazy telewizyjne w Zakładzie Sprzętu a w maju piątego. Każdy związany ze studiem czuł się wówczas Telewizyjnego przy ul. Ratuszowej 11 na Pradze. 15 XII. Otwar- jak człowiek, którego rzucono znienacka na głęboką wodę. cie wystawy «Radio w walce o pokój i postęp» w sali ZNP Moimi pierwszymi przewodnikami po telewizji byli dwaj w Warszawie. Codzienne pokazy telewizyjne nadawane przez Tadeusze: Pszczołowski i Kołaczkowski. Ja jako Tadeusz nr 3 telewizję przewodową o definicji 441 i 625 linii, opracowywane krążyłem wtedy w ich sympatycznym towarzystwie po zaka- od strony programowej przez red. red. St. E. Burego i T. Pszczo- markach gmachu, w którym działy się rzeczy przedziwne. łowskiego". Przedziwne były przede wszystkim karkołomne poczynania Rok 1952: „pierwszy półgodzinny program telewizyjny po- obsługi studia; inżynierowie Rysio Dzwonik i Antek Myk, ubra- święcony wyborom do Sejmu Ustawodawczego, nadany ze studia ni w białe kitle, nieustannie grzebali we wnętrznościach kamer. Instytutu Łączności przy ul. Ratuszowej" — to pod historyczną Zdarzało się to często w trakcie programu, gdy sprzęt się psuł datą 25 października. I dalej: „7 XI. Program poświęcony rocz- i nie pomagało grzmotnięcie pięścią w blaszane pudło. W tym nicy Wielkiej Rewolucji Październikowej. 15 XI. Koncert z oka- samym czasie maszyniści wnosili stąpając na palcach dekoracje, zji Miesiąca Pogłębienia Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. 5 XII. które jak na złość miały tendencję do przewracania się z ru- Program składany — taniec, skecz, iluzja, walka szermiercza morem. Z kamiennym spokojem przyglądał się temu wszystkie- mu młodziutki Jasio Suzin, wtłoczony za szybę spikerskiej i fragment sztuki Brandstaedtera Król i aktor (Teatr Kame- dziupli. ralny)". Zapiski stają się gęstsze w 1953 roku. W styczniu gości w stu- Jednakże jest faktem, że finały owych programów były diu chińska delegacja rządowa i niejako pod auspicjami przy- szczęśliwe. Powoli z tego pierwotnego chaosu zaczęły wyłaniać byszy z Państwa Środka rozpoczyna się 23 stycznia regularna się ład organizacyjny i profesjonalne formy programowe. emisja piątkowych programów. Czegóż tam nie ma! Jest program poświęcony ZMP (27 II), jak również program poświęcony J. Sta- linowi (już pośmiertnie, bo 13 marca 1953 r.). W tydzień później * Obecnie profesor, pracownik naukowy PAN. ** Diariusz Telewizyjny, Red. Tadeusz Pszczołowski. „Zeszyty teore- tyczno-empiryczne" nr 2, Redakcja Studiów i Oceny Programów, War- szawa 1958. Strona 12 pojawia się na ekranie jako prawicherek i ekspert od spraw nący po przygrzaniu pobliskiego hotelowego szamba. Wypadek meteo mgr A. Parczewski z PIHM-u. Nieśmiało rozwijają się ten jednak nie tylko przyspieszył prace nad dokończeniem insta- pierwsze próby teatralne. Czesław Szpakowicz, Józef Słotwiński, lacji w bankowym hotelu, ale spowodował też... nakręcenie Marek Nowakowski, Zbigniew Kopalko wpisują się do diariusza pierwszego filmu telewizyjnego. Opowiem o tym nieco później. jako pionierska grupa reżyserów telewizyjnych. Okres, w którym rozpoczynają się moje wspomnienia, był ro- Rok 1954 przynosi z dawna utęsknioną przeprowadzkę z gma- kiem przejścia od amatorskiego eksperymentu do działań pro- chu przy ul. Ratuszowej do budynku przy placu Wareckim. fesjonalnych. W telewizji panowała wówczas osobliwa dwu- Dr Pszczołowski notuje nie bez dumy pod datą 10 września: władza: obok naczelnego redaktora Jana Marcina Szancera po- „rozpoczęcie nadawania cotygodniowych programów telewizyj- jawił się równocześnie kierownik naczelnej redakcji Stanisław nych z nowego studia przy wykorzystaniu pierwszej aparatury Ludkiewicz, założyciel pierwszego dziennika dla młodzieży — do odtwarzania filmów własnej produkcji". Chodzi, oczywiście, „Sztandaru Młodych". Zachodziłem w głowę, jak długo znako- o telekino, a nie o filmy — bo do ich produkcji jeszcze daleko. mity artysta plastyk wytrzyma przy wspólnym biurku z dzien- Za stołem reżyserskim siadają profesor i student: Aleksander nikarzem. Ale obydwaj panowie przykładnie z sobą współpraco- Bardini i młody Konrad Swinarski. Joanna i Jan Kulmowie pre- wali, dopingując początkujący zespół redakcyjny do coraz szyb- zentują przedstawienia kukiełkowe. Z kukiełkami związana jest szego galopu. jeszcze jedna osoba — Roman Ukleja, pierwszy scenograf tele- Program telewizyjny 1955 roku zaczął rozwijać się w kierunku wizji. Były one najczęściej jego dziełem. W pracowni Romka inscenizacji teatralnych. Tworzenie oryginalnych widowisk na- powstał także zapomniany pierwowzór warszawskiej sygnałowej potykało jednakże na zasadniczą trudność — brak oryginalnych Syrenki. Herb stolicy miał postać wdzięcznej pacynki. scenariuszy. Początkowo odwołano się do repertuaru stołecznych Gmach przy placu Wareckim od jesieni zaludnia się. Rośnie teatrów, przenosząc do studia fragmenty gotowych spektakli nieliczne grono twórców, których zafrapowała nowość. Znako- i poszukując jednocześnie najwłaściwszych dla małego ekranu mity filmowiec, profesor Stanisław Wohl realizuje 1 września środków wyrazu. Przed kamerami gest aktorski wypadał często 1954 roku swój pierwszy program telewizyjny — składankę sztucznie, a ruch w ograniczonej przestrzeni studia musiał być związaną z rocznicą wybuchu II wojny światowej. Ma także podporządkowany zupełnie nowym regułom, nowe też musiały możność sprawdzić trafność koncepcji oświetlenia, którą sam być środki ekspresji. Grać należało poprzez szczegół, nieraz samą opracował (dla pierwszego — lecz do dziś jeszcze pracującego — twarzą. Odkrycia tego dokonał — jeśli pomnę — Władysław studia DOT w centrum Warszawy). W początkowo męskim gro- Sheybal, bodajże w Tragedii amerykańskiej T. Dreysera.* nie reżyserskim telewizji sadowią się również panie; pierwszą Adaptatorką — zresztą nie tylko tego utworu •— dla potrzeb damą wśród nich jest Maryna Broniewska, debiutująca insceni- telewizji była Ula Genachow, redakcyjna służebnica Talii i Mel- zacją fragmentów Pokoju Arystofanesa. pomeny. Najczęściej były to przeróbki dzieł prozatorskich, prze- Rok, w którym Kulmowie w przedświątecznej inscenizacji ku- kładanych na język małego ekranu. Okazało się rychło, że nawet kiełkowej nie mogli jeszcze opowiedzieć dzieciom o św. Miko- gotowe dramaturgicznie teksty wymagają redakcyjnej obróbki; łaju, a tylko o „Katarze Dziadka Mroza", kończy się niespodzie- szło przy tym nierzadko nie tylko o telewizyjność formy, lecz waną techniczną tragedią. Pierwsza studyjna prowizorka w pod- ziemiach gmachu nie wytrzymała próby realizacji większej insce- nizacji. Może i wstyd o tym pisać, ale ; -zyczyną był fetor pły- * Od tego czasu zaczęto nawet mówić o „sheybalizmie" jako telewizyj- nym stylu. Strona 13 o jej przykrojenie do ubogich realiów technicznych pierwszego imprez odbywających się w Pałacu. Sala Kongresowa, teatry, studia. basen, sala Koncertowa, ba, nawet możliwość wyjścia w plener W adaptacjach Illę pociągała możliwość uzyskania repertuaru placu Defilad — to już było coś. Poczuliśmy się potentatami. odmiennego od typowej produkcji teatralnej. W rok później Nowy stan posiadania umożliwił realizację wielu pomysłów efektem jej poszukiwań były telewizyjne kryminały i popularna w celu spopularyzowania telewizji i poszerzenia niewielkiego „Kobra". grona odbiorców. Telewizory były już w sprzedaży, ale ich wy- Nadawanie każdemu programowi formy dramaturgicznej sta- soka cena zniechęcała do kupna przynajmniej dopóty, dopóki ło się w owym okresie swoistą obsesją twórców. Szukano formy atrakcyjność programu nie mogła przełamać finansowej bariery. skeczu nawet dla problematyki popularnonaukowej, czym parał Należało zatem wyjść do warszawskiej publiczności z masowymi się Zygmunt Zeydler-Zborowski, próbując odpowiedzieć między imprezami, których transmisje równocześnie wzbogaciły program, innymi na pytanie „Skąd się biorą dziurki w serze?". Później rozszerzony od maja już do pięciu dni w tygodniu, z niedzielą dołączył do grona autorów „Srebrnego kluczyka", dokąd zapro- włącznie. wadziła go zresztą praktyka w „Kobrze". Zygmunt także był au- Pierwszym widowiskiem tej serii postanowiono uczynić Tele- torem jednego z pierwszych seriali kryminalnych pt. Spacer po wizyjny Magazyn Rozmaitości. Program ten, zainicjowany przez suficie. Tadeusza Pszczołowskiego, nadawany był od jesieni 1955 roku jako dość regularnie ukazujący się miesięcznik. Składankowy charakter programu, rozmaitość tematyczna i lekka forma zdo- były mu sporo zwolenników. Pierwsze telewizyjne kroki sta- Pałacowe czasy wiałem właśnie wraz ze Stanisławem Cześninem w tym pro- gramie. Uruchomienie urządzeń telewizyjnych w Pałacu Kultury ,,Tele-Warszawa", zorganizowana 3 czerwca 1956 roku w sali i Nauki było wydarzeniem zwrotnym w dziejach telewizji. Dzień Kongresowej, była pierwszą masową imprezą telewizji. Ów 30 kwietnia 1956 roku został zapamiętany nie tylko z powodu pierwszy show nosił właśnie w podtytule miano estradowej wer- symbolicznego przecięcia wstęgi przez premiera Cyrankiewicza, sji Telewizyjnego Magazynu Rozmaitości. Impreza była szumna, ale także pojawienia się na ekranach telewizora warszawskiej choć nie najwyższego lotu; broniła się jednak sama przy ówczes- Syrenki jako godła firmy, która od tej pory przybrała miano nym głodzie rozrywki. Dodatkową atrakcją dla publiczności było ,,Telewizji Warszawa". Poprzednia Syrenka, wrysowana kunsz- rozlosowanie wśród widzów nagrody, telewizora Rubens. Na townie pomiędzy dwie promieniujące anteny DOT, spoczęła ostatniej stronie drukowanego programu imprezy, zawierającego w archiwum. Losy nowej zapoczątkowała mała awantura. Ktoś uprawniający do losowania kupon, zamieściłem kilkanaście ilu- dostrzegł, że nadwiślańska statua na fotografii nosi tarczę z uko- strowanych ciekawostek telewizyjnych ze świata. Niby przed- ronowanym orłem, w związku z tym w pracowni graficznej smak tego, czym telewizja może być, choć u nas jeszcze nie tak trzeba było na łapu-capu wyretuszować koronę. prędko. Wejście w „pałacową epokę" było od dawna wyczekiwane Jesienią ożeniliśmy „Tele-Warszawę" z radiową „Zgaduj- z utęsknieniem przez cały zespół udręczony ciasnotą jedynego -Zgadulą", w związku z czym Staszek Cześnin musiał uszyć so- studia. W nowych warunkach staliśmy się nareszcie posiadacza- bie smoking, aby nie odbiegać zbytnio od rutynowanych mi- mi aparatury pozwalającej na bezpośrednie transmitowanie strzów radiowej „nowej fali" — Wacława Przybylskiego i An- Strona 14 drze ja Rokity. Zgadulowych konkursów ani nagród już nie pa- szej propozycji. Tak zrodziło się pierwsze studio nr 2, (którego miętam, ale bez nagrody w postaci telewizora nie mogło się żad- nie należy mylić z późniejszym znacznie programem o tej samej ną miarą obyć. Na szczyty ąuizowej hojności wspięła się „Tele- nazwie — czyli „Studiem 2"). Osobliwością studia było jego -Warszawa" w styczniu 1957 roku, kiedy to w konkursie „Ja usytuowanie. Otóż studio położone było o dwa piętra niżej od wiem wszystko" do zaciętego boju zachęcał prawdziwy samochód reżyserki i to, na dobitek, w zupełnie innym korpusie wieżowca. chevrolet de luxe. Po raz pierwszy w Polsce stawką była tak Realizatorzy biegali z zadyszką do windy i po schodach, aby łakoma nagroda, publiczność waliła więc tłumnie do sali Kon- przez labirynt korytarzy dotrzeć na dół lub na górę. gresowej i z zazdrością oklaskiwała zwycięzcę. Chevrolet był Sala Koncertowa, na szczęście, mogła być wykorzystywana wprawdzie używany, ale na chodzie. Zdobył go inżynier Stani- jako studio tylko wówczas, gdy nie nadawano z Pałacu większej sław Pietrasiewicz. transmisji — bo wówczas brakowało kamer. Umęczony zespół Specem od propagandowych pomysłów i zarazem założycielem realizatorski oddychał wtedy z ulgą, marząc o powrocie do bu- Redakcji Łączności z Widzami był Zbigniew Ziach (pomysłodaw- dynku przy placu, który zdążył już zmienić nazwę z Wareckiego ca Auto-Stopu). W telewizji Zbyszek zajmował się nie tylko na Powstańców. Nadzieje te okazały się zresztą daremne, zgodnie imprezami, bo zaczął od kapitalnej na owe czasy idei... telewi- bowiem z teorią trwałości wszelkich prowizorek studio nr 2 zyjnego kursu dla kierowców-amatorów zorganizowanego wspól- przez parę lat musiało służyć rozwijającemu się nieustannie nie ze Sławomirem Makowskim. Żartowaliśmy, że rzutki i pełen programowi. pomysłów Sławek nie może wyżyć się widocznie przy swej kon- Pamiętajmy, że w 1957 roku telewizja poczuła się już na tyle solecie realizatora dźwięku, sięga więc po motorowe laury. dojrzała, iż wprowadzono rejestrację odbiorników i czterdziesto- Kurs był udany, egzamin zdało aż 500 osób. złotowy abonament. Dzięki temu wiemy, że królestwo XI Muzy Imprezy w sali Kongresowej nie ograniczały się do form obejmowało wówczas w Polsce... 5100 poddanych. A rok wcześ- estradowych. Wielkie widowisko St. R. Dobrowolskiego niej (co odnalazłem we własnych notatkach) nie było nawet i T. Pszczołowskiego poświęcone poezji i piosence Polski walczą- połowy tych abonentów, dla których trudził się cały zespół sym- cej „Serce w plecaku" musiało być dziesięciokrotnie powtarzane. patycznych szaleńców działających na przekór wszystkim prze- Również we wrześniu Czesław Szpakowicz wystawił w Pałacu szkodom, z energią, o jakiej już dziś zapomniano. Skowronka J. Anouilha, pierwszy spektakl „otwartego teatru telewizji", wielokrotnie powtarzany dla widzów, którzy nie mieli jeszcze odbiorników. W listopadzie zamknięto studio przy placu Wareckim w celu Zapomniane łyłuły instalacji nowych, profesjonalnych już urządzeń firmy Marconi. Zmusiło to nas do korzystania wyłącznie z pałacowej aparatury. Wśród programów telewizyjnych, które przeminęły po krót- Poza transmisjami nadawano stamtąd tylko filmy i portret spi- szym lub dłuższym okresie bytowania na antenie, szczególnej kera. Trzeba było więc szybko działać, aby zapobiec zubożeniu uwagi warte są próby poszukiwania nowych form wypowiedzi programu. Najpierw umieszczono prowizoryczne studio w po- dziennikarskiej. Wyrażały się one najczęściej tworzeniem roz- mieszczeniu pałacowego radiowęzła, jednak nie było ono wiele licznych programów cyklicznych o przeróżnych treściach i kształ- warte i przeniesiono je do sali Koncertowej, którą wykorzysty- tach. Niektóre z nich gasły jak meteory zaraz po nieudanych wano tak rzadko, że dyrekcja nawet nie bardzo opierała się na- premierach, innym udawało się przetrwać lata całe. Strona 15 Najwcześniejszym programem, ale i najbardziej pechowym popularnych programów telewizyjnych — „Tele-Echo". Jego 25- wśród periodyków telewizyjnych, była „Kronika kulturalna". -letnie dzieje — bo przeżywał jakoś wszelkie programowe mody W czasach, które znam z autopsji, zmagała się z nią Leonia Koź- i zakręty historyczne — rozpoczęły się od „pół czarnej" z Marią niewska. Program ten to wielotematyczna składanka, która coraz Zientarową. Pani Maria, a właściwie pani Mira (bo można już spadała z programu — głównie z powodu nieobecności wykonaw- chyba ujawnić, że pod tym znanym z „Przekroju" pseudonimem ców lub niewykonania czegoś przez zadręczoną nawałem pracy kryła się Mira Michaiowska), opowiedziała Janinie Fiszerowej produkcję. Leonia nie chciała zadowolić się samymi tylko roz- i mnie o „kuchni" francuskiego programu „Telś-Paris". Idea mowami przed kamerą, planowała więc często tak rozbudowane stworzenia polskiego odpowiednika tego na pozór prostego w za- wstawki inscenizacyjne, że nie dało się ich upchnąć w studiu. łożeniu magazynu aktualnych wywiadów tak nas zafrapowała, że „Kronika kulturalna", mimo różnych trudności, zdołała usa- natychmiast zabraliśmy się do jej realizacji. dowić się na antenie w 1956 roku i jako dwutygodnik (ukazu- Realizacja pomysłu znad Sekwany nie była zabiegiem pro- jący się nieregularnie) dotrwała aż do czasów „Pegaza". stym. Pomijając już fakt, że dobór interlokutorów rządził się Pierwszą próbą programu z dziedziny publicystyki międzyna- w Polsce innymi regułami niż we Francji, to najwięcej trudności rodowej był magazyn „Panorama świata", który w 1957 roku przysporzyło mi przekonanie kogo trzeba, że nawet w warszaw- zainicjował Andrzej Kamiński. Ten naładowany pomysłami radio- skim prymitywie rzecz jest realna. Stosunkowo najłatwiej po- wiec, władający niemczyzną szwajcarskich kantonów lepiej niż szło z naczelnym, który pomysł kupił i akceptował nawet taką językiem polskim (mawiał na przykład „całuję cię na usta" herezje, jak nadawanie programu bez scenariusza. Trudno prze- i twierdził, że można się na nim „położyć" — czyli polegać), cież nazwać tym dokumentem kartkę papieru z nazwiskami roz- przedziwnym sposobem nakłonił do kooperacji reżysera Jasia mówców i projektem pytań. Cenzura wówczas nie zajmowała Kulmę, w rezultacie powstało dzieło z globusem w czołówce. Glo- sio nami zbyt serio, idea więc okazała się realna. bus miał się obracać, ale przed kamerą jak na złość zaciął się. Dużo więcej trudu wymagało przekonanie do „Tele-Echa" re- Nie po raz pierwszy i nie ostatni okazało się, że sprawy pozor- żyserów telewizyjnych. Większość z tego szczupłego grona ani nie najprostsze mogą okazać się przeszkodą nie do przebycia. rusz nie chciała przyjąć do wiadomości, że może w ogóle istnieć Telewizyjna „Panorama" dość udatnie wyzwoliła się spod program bez inscenizacji i dokładnie zapisanych tekstów. Jakoś wszechwładzy mitu o inscenizacji teatralnej jako jedynego środ- się to udało i za stołem reżyserskim zasiadł w końcu... Prawdę ka wypowiedzi na szklanym ekranie. Przed kamerą zaczęli po- mówiąc, nie jestem pewien kto: był to albo Bogdan Trukan, albo jawiać się publicyści, gawędziarze, obcojęzyczni goście. Stałą po- Dziunia Paszkowska. W każdym razie oni najczęściej parali się zycję w nowym programie zajęła ilustracja filmowa, uzyskiwana realizacją programów z telewizyjnej kawiarenki. przeróżnymi drogami ze źródeł zagranicznych. Szefująca naszym służbom produkcyjnym Ada Kulpińska Program ten miał niezbyt długi żywot. Po kilku wydaniach w pierwszej chwili nie chciała absolutnie o niczym rozmawiać. bieżącą publicystykę międzynarodową zaanektowały powstałe Nie i nie! „Tadziulku, zlituj się" — błagała — „skąd ja ci wezmę niemal równocześnie „Wiadomości dnia" — prawzór dziennika kawiarnię, stoły, porcelanę?" Jednak Ada uległa, stoliki zabrało telewizyjnego. Janek Kulma nie bez ulgi mógł wrócić do swej się do studia z kawiarni w suterenie i 17 maja 1956 roku Alina reżyserskiej dziedziny, którą były dla niego zawsze pieczołowicie Janowska oraz Dudek (Edward Dziewoński) byli pierwszymi przygotowywane inscenizacje muzyczne. gospodarzami „Tele-Echa". Z czasem Sławek Makowski spo- Przez długie lata przetrwał jeden z najstarszych i najbardziej rządził nawet specjalny sygnał dźwiękowy, w którym głos Stasz- Strona 16 ka Cześnina powielało elektroniczne echo z płyty pogłosowej. Firmową kawiarenką „Tele-Echa" stała się w 1957 roku ka- Rytuał redakcyjnego przygotowania tego cotygodniowego pro- wiarnia „Kongresowa". Ponieważ umieszczono ją w podziemiach gramu związany był również z piciem kawy. Na trzy dni przed sali Kongresowej PKiN, udało się nakłonić naszych inżynie- emisją wymyślaliśmy listę możliwie atrakcyjnych i zarazem rów do przedłużenia aż tam kabli kamerowych przez kanały aktualnych rozmówców, po czym pełniąca rolę sekretarza re- wentylacyjne. W ten sposób telewizja stała się drugą po strip- dakcji Lidia Jachowska siadała przy telefonie molestując zapro- tizie ciekawostką warszawskiej gastronomii. szonych. Myślę, że na ogół zgadzali się z ciekawości; bądź co Wśród programów, które przeminęły, nie sposób pominąć „Mi- bądź wizyta w studiu telewizyjnym stanowiła interesujące prze- sia z okienka". Etatowym rozmówcą kukiełkowego Puchatka był życie. Później, gdy program uzyskał aprobatę telewidzów, od Bronisław Pawlik. Dzieci, które z utęsknieniem czekały przed chętnych nie mogliśmy się opędzić. Możliwość pokazania się na telewizorami na zamaszysty gest Bronka otwierającego okienko ekranie telewizora nęciła nie tylko zwykłych rozmówców, ale bajkowej chatki, dawno już dorosły. Nie zgorszą się więc wspo- i gwiazdeczki estrady, dla których znajdowaliśmy zawsze nieco mnieniem, że któregoś dnia rozmówca misiaczka zamykając czasu na końcu programu. Aby atmosfera kawiarni była przeko- okiennice powiedział tradycyjne „dobranoc, dzieci", po czym, już nywająca, w pierwszym „Tele-Echu" na fortepianie przygry- poza wizją, dodał z uczuciem coś w rodzaju „...i pies z wami tań- wał — jeśli dobrze pomnę — Julian Sztatler. cował". A mikrofon był otwarty! Aktorskie powinności Janowskiej i Dudka Dziewońskiego nie- Między nami mówiąc, Bronek Pawlik musiał mieć po pew- raz kolidowały, niestety, z czasem nadawania programu. Zaczę- nym czasie dość popularności robionej przez Puchatka, bo prze- liśmy wówczas rozglądać się za drugą zmianą prezenterów, któ- szkadzać mu zaczęła w aktorskiej robocie tak samo, jak Kloss rzy mogliby prowadzić „Tele-Echo" na przemian z parą aktor- Mikulskiemu lub Święty Rogerowi Moore. ską. Rolę tę bardzo zgrabnie pełniła radiowa dziennikarka Alicja Do realizacji seriali telewizja zaczęła się przymierzać jeszcze Widymska, role męskie kreowali zaś ze zmiennym powodzeniem w 1956 roku, kiedy Ula Genachow i Józef Słotwiński zainicjo- rozmaici panowie. Dopiero w późniejszym okresie, kiedy telewi- wali cykl widowisk sensacyjnych w teatrze „Kobra" adaptacją zyjna kawiarenka żyła już pełnią programowego życia, gospody- Było 10 Murzynków Agaty Christie. Trup padał regularnie, je- nią była Irena Dziedzic. Jeśli dobrze pamiętam, jej pierwszym den w każdym odcinku. partnerem w studiu był Staszek Cześnin i stąd jego głos we Stefania Grodzieńska w październiku 1956 roku zapowiedziała wspomnianym sygnale dźwiękowym. telewizyjną powieść-potok, zatytułowaną Sprawy państwa Kar- Szybkość postępów robionych przez Irkę w roli prezenterki dasiów. Nurt potoku został jednakże przerwany po pierwszym można było mierzyć wielkością kartek ze „ściągaczkami", mniej odcinku, ledwie w miesiąc po inauguracji, z powodu przebu- lub bardziej dyskretnie ukrywanych za filiżanką z kawą. Kiedy dowy studia. niespożyta vedetta „Tele-Echa" zdołała już całkowicie zmono- Wśród programów, które mimo upływu lat nie uległy zapo- polizować program, ściągaczki zrobiły się całkiem maleńkie, ale mnieniu, był oczywiście „Sport". Mocarstwo funkcjonujące dziś za to poniektórzy z rozmówców poczęli żalić się, że srogo przy- pod tym tytułem wyrosło ze skromnego kącika oddanego w pacht kazywano im uczyć się na pamięć wszystkich odpowiedzi. No Edwardowi Kostrzycy. Kącik w sensie dosłownym, ponieważ cóż, „Tele-Echo" zgasło po długim żywocie już w tych czasach, w przeładowanym dekoracjami studiu dla dziennikarzy sporto- kiedy niektórzy zapomnieli o największych cnotach tego progra- wych przeznaczono maciupeńki stolik wciśnięty w narożnik po- mu: szczerości i prostocie. mieszczenia. Mężem opatrznościowym tego programu w roku Strona 17 1956 był Stefan Rzeszot. Relacjonował wydarzenia sportowe zapewnia lepsze warunki realizacji programu. Eliminuje też zgodnie z piunem minutowym, natomiast trudności były z ilu- awaryjność... stracją filmową. W tym właśnie momencie dźwięk nagle się urywa, obraz znika Kamera filmowa i wóz transmisyjny pozostawały wówczas ze wszystkich ekranów, z reżyserki zaś dobiega paniczny nie- w sferze marzeń, tak więc Edek Kostrzyco musiał wybierać te wieści pisk. Z tablicy rozdzielczej bucha płomień. Na szczęście dziedziny sportu, które jako tako udawało się zaprezentować panika trwa chwilę tylko; ktoś przytomny rzuca się ku tablicy, przed studyjną kamerą. Ale jak długo można żyć samym ping- wyłącza prąd i podłącza prowizorycznie rezerwowe zasilanie. -pongiem, zapaśnictwem i pokazami gimnastyki? Dopiero dostęp Na ekranie pojawia się niewzruszona twarz prowadzącego wy- do sali gimnastycznej Pałacu Kultury pozwolił latem 1956 roku wiad Janka Suzina: na pierwszą transmisję sportową. Był to trening koszykówki — Po tej krótkiej przerwie, za którą przepraszamy, możemy w wykonaniu polskiej kadry narodowej. A już jesienią przeka- powrócić do rozmowy. Na czym to urwaliśmy, panie ministrze...? zano relację z pierwszego prawdziwego meczu piłkarskiego — Były to czasy, w których nie słyszano jeszcze o zespołach emi- piłki rowerowej. syjnych; programy zapowiadano z byle jakiego i za każdym ra- Edek Kostrzyco i później najstarsi stażem pracownicy Redak- zem innego kąta zabudowań scen. W takiej właśnie sytuacji cji Sportowej — Jurek Budny i Zbyszek Smarzewski — nie zdyszana spikerka wpada w ostatniej chwili do studia. Dziew- wyobrażali sobie nawet, że mogą istnieć powszednie dziś luksu- czyna przemyka pomiędzy dekoracjami, na sekundę przed zapo- sy, jak studio sportowe wyposażone w magnetowidy, wozy trans- wiedzią odnajduje swój stolik i rozgląda się rozpaczliwie wśród misyjne i łącza z każdym zakątkiem kraju. Przed 25 laty powo- operatorów, których kamery — jak na złość wszystkie — mie- dem do dumy była przecież pierwsza transmisja z meczu bokser- rzą w jej kierunku. skiego CWKS — Gwardia, dokonana z hali Mirowskiej dzięki — Panowie — woła donośnym szeptem — który mnie dziś prowizorycznej instalacji telewizyjnej. pierwszy bierze? Pech chciał, że kamera i mikrofon właśnie w tym momencie zostały włączone... Przygotowywane i ustawiane w pośpiechu dekoracje progra- Wszysłko mogło się zdarzyć mów telewizyjnych były w studiu przy placu Wareckim powo- dem niejednej wsypki. Zdarzało się czasem, i to — jak na Osobliwe warunki, w których przypadło nam tworzyć pierw- złość — w kulminacyjnym momencie dramatycznej ciszy, że sze programy telewizyjne, powodowały niejedną dramatyczną, z rumorem przewracała się źle przymocowana zastawka albo a zarazem komiczną sytuację. rozjeżdżały się znienacka podesty dźwigające krzesło zbyt ruchli- Oto Doświadczalny Ośrodek Telewizyjny, już po przeprowadz- wego uczestnika programu. Maszyniści (bo tak przyjęło się nazy- ce z ul. Ratuszowej na plac Warecki. W studiu wywiad z ów- wać pracowników obsługi planu) starali się w tej sytuacji robić czesnym ministrem łączności Zygmuntem Moskwą. Minister mó- wszystko, aby nie dopuścić do katastrofy. wi o sukcesach resortu i polskiej myśli technicznej, o świetla- W studiu trwa właśnie program poświęcony milicji. Do wy- nych perspektywach rozwoju telewizji: stępu przygotowuje się zaproszony kapitan z biura kryminalnego —... aparatura, skonstruowana i zainstalowana w nowym MO, który ma mówić o narzędziach zbrodni. Poprawia krawat, studiu rękoma naszych doświadczonych inżynierów i techników, obciąga mundur, ogląda się... i drętwieje na widok tęgiego dra- Strona 18 ba w białym kitlu, który jedną ręką podtrzymuje walącą się za- Zaskoczony tą niespodzianą repliką „pożarnik" oddala się stawkę, a w drugiej dzierży solidny młotek. Gość instynktownie i przez dłuższy czas rozważa, jak by tu odciąć się tej strojnej da- chce się już osłonić przed ciosem, bo przecież takie same młotki mie, nie gardzącej pospolitym słowem. Wreszcie podejmuje mę- leżą jako corpora delicti na stoliku. ską decyzję i zdecydowanym gestem klepie po ramieniu odwró- Maszynista na to szeptem: coną tyłem niewiastę z papierosem. — Pan się nie boi, panie kapitanie. Ja już tę cholerę utrzy- — Jak pani zaraz nie rzucisz tego peta, to opieprzę jak burą mam do końca, mocny chłop jestem... sukę! Pierwsze urządzenia telewizyjne w Pałacu Kultury pozwalały W odpowiedzi rozbrzmiewa pełen oburzenia krzyk. Bo... to na instalację przenośnych kamer w różnych salach wieżowca, już była Rolska. między innymi też nad basenem pływackim. Stamtąd właśnie po- stanowiono pewnego dnia przeprowadzić pierwszą transmisję z meczu mało znanej wtedy konkurencji sportowej — piłki wodnej. Reżyser programu Tadeusz Aleksandrowicz zasiada w towa- rzystwie asystentki za konsoletą. Mecz jest bardzo efektowny, walka zacięta, poziom drużyn wyrównany, a kiedy w dwudzie- stej minucie wynik okazuje się remisowy, sędzia zarządza regu- laminową dogrywkę. W odpowiedzi na to zdenerwowany Aleksandrowicz podrywa się z reżyserskiego stanowiska: — Jakim prawem oni mają grać dalej? W tych warunkach ja pracować nie mogę i transmisji nie prowadzę. Miałem koncepcję tylko na dwadzieścia minut! Całe szczęście, że opanowanej asystentce Wandzie Nadzinowej udało się jakoś wybłagać zmianę koncepcji... Niewyczerpanym źródłem dowcipów bywała także działalność naszych zakładowych rycerzy św. Floriana, słuszna w intencjach, jednakże prowadząca nieraz do komicznych spięć strażaków z aktorami, którzy w przerwie próby chcieli pośpiesznie wypalić papierosa, a w sali Koncertowej PKiN, znanej niegdyś jako pa- łacowe studio nr 2, nie było nawet wydzielonej palarni. Pewnego wieczoru umundurowany funkcjonariusz podchodzi do palącej Kaliny Jędrusik i zwraca jej uwagę na zakaz pale- nia. Artystka jest podenerwowana, wydmuchuje kłąb dymu i po- wiada coś w stylu: — Odpieprzcie się, panie sikawkowy! Strona 19 komiejskich warunkach, o krok ledwie od łatwo dostępnych źró- deł kulturalnej rozrywki, znaczenie telewizji nigdy nie będzie tak duże, jak w „terenie". Im dalej od stolicy i wielkich szlaków komunikacyjnych, tym wyraźniej dostrzegano funkcjonowanie hasła: „Telewizja uczy i bawi". Telewizja staje się jedyną w swoim rodzaju wyrocznią w dziedzinach kultury, nauki, obyczajów, a nawet mody. W Polskę idziemy! Oto i przyczyna ogromnego zainteresowania telewizją w Pol- sce, zanim jeszcze telewizja wyszła z niemowlęctwa. Bariera cen odgradzająca na pozór przeciętnego śmiertelnika od wymarzone- Kiedy na rynku pojawiły się pierwsze telewizory (były to go telewizora okazała się nieistotna. Rzeczywistą przeszkodą był bodaj niemieckie Rubensy po wysokiej na tamte czasy cenie brak pieniędzy na zakup telewizyjnych urządzeń technicznych, 8500 zł), pesymiści powątpiewali: przewidywana przez entuzja- które umożliwiłyby odbiór programu w całej Polsce. Powsta- stów masowość nowego środka przekazu wydawała się być pod wały regionalne komitety społeczne reprezentujące potrzeby znakiem zapytania. W styczniu 1957 roku zanotowano zaledwie społeczeństwa w tej dziedzinie. Już w połowie 1960 roku więk- 5000 czynnych odbiorników, z tego niespełna 100 na wsi. szość pracujących w Polsce nadajników i przemienników tele- Ale zaledwie w pięć lat później, w 1962 roku, zarejestrowano wizyjnych — wśród nich we Wrocławiu, Szczecinie, Olsztynie, już 614 113 telewizorów. Dla wszystkich było jasne, że owa Zakopanem — działała z woli i za pieniądze komitetów społecz- przysłowiowa „kropla w morzu" w zadziwiającym tempie przy- nych, w istocie poza planem budżetowym państwa. Rok 1961 biera postać rwącego nurtu. Stało się to dzięki wyjściu telewizji przyniósł następną falę; wprawdzie przycichły nieco wołania poza stołeczne opłotki. „Kiedy pod koniec roku Polska chlubić o nowe studia, wozy i ośrodki, ale za to przemienniki posypały się będzie 900 000 abonentów — pisałem wówczas na łaniach się jak grzyby po deszczu. Teren począł egzekwować sam prawa «Polityki» — w pierwszych rzędach pięciomilionowej widowni do telewizji. telewizyjnej* siedzieć będą obywatele Polski powiatowej. To jest Jeśli można cokolwiek zarzucić autorom pierwszego planu roz- fakt". wojowego polskiej telewizji — był to właśnie brak wiary w dy- W lutym 1963 roku mieliśmy już abonenta milionowego, był namizm i społeczną potrzebę jej rozwoju. Szeroka sieć tanich nim Józef Sielicki z Sianowa koło Koszalina. W dwa lata później stacji przekaźnikowych mogła powstać znacznie szybciej i upraw- drugi milion zakończył krakowianin Mieczysław Słowik. Trzy- nię j. Gdyby sieć taka powstała w porę i obsłużyła odległe regio- milionowym abonentem w styczniu 1968 roku był warszawianin ny kraju, zapewne rozwój telewizji w Polsce potoczyłby się in- Michał Wilga. Oto i właściwy początek opowieści o tym, jak nymi drogami. Kto jednak nie powie w porę „A", ten nieprędko Telewizja Warszawska zmieniła się w Telewizję Polską. wymówi następną literę alfabetu... W początkowych latach rozwoju telewizja ograniczała swój za- Teren postanowił na własną rękę, z wolnej i nieprzymuszonej sięg do stolicy, a nieco później do paru miast. Jednakże w wiel- woli wygrać swą telewizyjną szansę, okazało się jednak tu i ów- dzie, że gra ta przypomina przygody Ucznia Czarnoksiężnika. * Szacowaliśmy, że z jednego odbiornika korzysta około 5 widzów. Sęk mianowicie w tym, że zaklęcie wyzwala obok tajemnych sił Tadeusz Kurek, Telewizja — klęską prowincji, „Polityka" 1962, nr 5. także skutki niepożądane: obok sieci jakże potrzebnych stacji Strona 20 nadawczych poczęły rodzić się także i ubożuchne —• choć wzru- którą można przerobić na przyzwoite studio. Tak się też stało. szające entuzjazmem swych twórców — regionalne studia tele- W porównaniu z ciasnotą stołecznego studia — łódzkie wyda- wizyjne. wało się okazałą halą zdjęciową. Było to jednak złudzenie, spo- Czytelnik zapoznany już nieco z rozmiarami i złożonością te- wodowane z jednej strony większą wysokością łódzkiego po- lewizyjnej machiny produkcyjnej może wyobrazić sobie skalę mieszczenia, a z drugiej — jak podejrzewam — umiejętną rekla- problemów, jakie w latach narodzin polskiej sieci telewizyjnej mą ze strony inżyniera Jerzego Ostrowskiego. Studio było ledwie stały przed pionierską kadrą owych ośrodków regionalnych. o 10 m* większe od warszawskiego. Pracowali z zapałem i poświęceniem, tworząc w warunkach pro- Zanim jednak ośrodek łódzki uzyskał ten cenny nabytek, przez wizorki program najlepszy, na jaki było ich stać. Ale jakże czę- dwa lata zmagał się z programem i przeciwieństwami losu w tym sto z obiektywnych powodów nie mógł to być program dobry... przeładowanym sprzętem pokoiku na piętnastym piętrze. Z tego Pracowali więc pod presją opinii, wysłuchując wygórowanych studia nadawano jedynie wywiady i filmy. Jednakże pomysło- żądań i nie zawsze słusznych zarzutów. W twardej szkole uczyli wość ludzka nie zna granic: w grudniu 1956 roku przerzucono się telewizyjnej profesji. kable do pobliskiej filharmonii, skąd transmitowano większe wi- Dziś lata te mamy już za sobą. Jednak wspomnienie ich po- dowiska. Dzięki temu zabiegowi już w styczniu następnego roku wraca wyraźnie, gdy odwiedzam stolice owych siedmiu spośród Jerzy Antczak zadebiutował w telewizji widowiskiem „Rewia siedemnastu województw, w których powstały ośrodki telewi- wśród gwiazd". zyjne. Bądź co bądź jest to spory kawałek historii Telewizji Podobno Jurek wyrzekał wtedy na warunki pracy słowem Polskiej. niecenzuralnym, bo człowiek z niego impulsywny. Ale potem mu przeszło: bakcyl zadziałał i „choroba telewizyjna" rozwinęła się według klasycznych wzorców, dzięki czemu w kilka lat później Telewizja Łódź telewizja uzyskała w Antczaku głównego reżysera Telewizji Polskiej. Z Telewizji Łódzkiej wyszła w Polskę spora grupa twórców Ośrodek Telewizyjny w Łodzi startował jako drugi po stolicy telewizyjnych, wśród których najlepiej znanymi widzom są za- 22 lipca 1956 roku. Na szczycie wieżowca „Ce-Te-Be" zamon- pewne takie postacie, jak scenograf Jerzy Masłowski czy też re- towano antenę stacji, której zasięg wystarczał na potrzeby mia- żyserzy Kazimierz Oracz, Jerzy Woźniak i Janusz Rzeszewski. sta, ale najbliższe powiaty niewiele miały z niej pożytku. Z Januszem właśnie wiążą się te lata, kiedy Łódź dla telewizyj- Pamiętam ówczesne studio: trzeba było wjechać windą na nej Polski była siedzibą drugiego po stolicy producenta rozrywki. najwyższe piętro, gdzie w przeładowanym reflektorami pokoiku Prototypy wielu programów rozrywkowo-muzycznych rodziły się (o powierzchni 40 m2) podziw i litość budziły dwie przemysłowe właśnie w sali konferencyjnej „Ce-Te-Be", z pożytkiem prze- kamery z dorobionymi prowizorycznie wizjerami. Sygnał dźwię- robionej na studio. „Śpiewki stare, ale jare", „3000 sekund z...", kowy Telewizji Łódź — pierwsze takty Prząśniczki — nadawany „Rewia polskich nagrań", „Proszę dzwonić" — to tytuły zapa- był z magnetofonów... rozgłośni radiowej, mieszczącej się o kilka miętane z całą pewnością przez telewidzów. Tytuły zmieniają się, ulic dalej. a reżyserzy podróżują po kraju. „Muzyka lekka, łatwa i przy- Na szczęście okazało się, że na niższych kondygnacjach bu- jemna" wywędrowała z Rzeszewskim do największego studia dynku mieści się zupełnie nie wykorzystana sala konferencyjna, w Warszawie, gdzie w kolorze zakończyła antenowy żywot.