Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara

Szczegóły
Tytuł Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Fiodor Dostojewski Zbrodnia i kara Powie ę ś ść w sze ciu cz ściach z epilogiem Fenomen Dostojewskiego Stawiaj ł ń ąc w centrum swoich zainteresowa cz owieka, jego aspiracje i niepokoje, literatura, zw ż ś ż łaszcza ta wielka literatura, mo e niejednokrotnie wcze niej i trafniej ani eli dociekania nauk humanistycznych wykrywa ł ć to, co nurtuje ludzkie serca i umys y, sygnalizowa ę ł ć narastanie nowych konfliktów czy kszta towanie si nowych postaw i nowych form stosunków mi ę ś ł ź ędzy lud mi. Tym w a nie charakteryzuje si twórczość Fiodora Dostojewskiego, autora m.in. powieści Zbrodnia i kara (1866), Idiota (1868), Biesy (1872), Młodzik (1875) i Bracia Karamazow (1879-1880). W swoich poszukiwaniach etyczno-artystycznych Dostojew-ski genialnie wyprzedza ledwie zarysowuj ś ś ę ą ł ę ące si wówczas antynomie gwa townie laicyzuj cej si wiadomo ci. I te w ś ę ą ą ś ś ła nie sprzeczno ci wyznaczaj specyficzn problematyk jego powie ci. Przy czym niepokoi pisarza nie tyle erozja ś świadomo ci religijnej, co ewentualne konsekwencje emancypacji cz ł ż ł łowieka, który odrzuciwszy „idea Chrystusa", yje na w asne ryzyko i odpowiedzialno ś ą ą ść zgodnie z samooczywist — dla pisarza — dewiz : je li Boga nie ma, wszystko wolno. Up ą ś ę ł ł ł ływ czasu z agodzi , ale bynajmniej nie wygasi nami tno ci towarzysz cych sporom wokó ś ś ś ł osobowo ci i twórczo ci Dostojewskiego. Ten wybitny pisarz i my liciel dla jednych pozosta ę ą ł „okrutnym talentem", apologet cierpi tnictwa i prorokiem animowanym wielką tradycj ą ą patrystyczn , dla innych — fanatykiem wolno ą ści, szowinist wielkoruskim, a nawet prekursorem faszyzmu. Tak czy inaczej mroczny i drapie ą ś żny wiat kreowany przez Dostojewskiego — przeci żony i zag ą ę ą ęszczony nad wszelk miar czasu i przestrzeni — wci ż fascynuje historyków literatury, filozofów, psychologów i teologów, i to ró ę żnej proweniencji. A wi c czerpali z tego ł źród a m.in. immoralista Fryderyk Nietzsche, psychoanalitycy od Zygmunta Freuda po Ericha Fromma, idol symbolistów rosyjskich W ł ł ładimir So owjow, prawos awny mistyk Niko ż ż łaj Bierdia-jew i egzystencjalista bezbo ny Jean-Paul Sartre, a tak e katolicki personalista Henri de Lubac. O zasi ś ś ęgu za dyskusji Dostojewskiego ze wiatem literatury niechaj ł ą świadcz te, przyk adowo tu wybrane nazwiska: we Francji — Guil-laume Apollinaire, Andre Gide, Marcel Proust, Julien Green, Frangois Mauriac, Andre Malraux, Albert Camus; w Niemczech — Thomas Mann, Heinrich Boli; w Anglii — Joseph Conrad, James Joyce, Yirginia Woolf i Aldous Huxley; w Norwegii — Henrik Ibsen i Knut Hamsun; w Szwecji — August Strindberg; w USA — Theodore Dreiser, Francis Scott Fitzgerald, William Faulkner i Henry Miller; we Włoszech — Alberto Moravia. W obiegowych — i nie tylko — interpretacjach twórczo ę ę ści Dostojewskiego ch tnie si gano do jego biografii, niekiedy te ś ą ą ą ż pochopnie wpisuj c w ni perypetie i s dy powie ciowych bohaterów. Warto wi ć ęc pokrótce przypomnie zmienne koleje losu twórcy Zbrodni i kary. Fiodor Dostojewski przyszed ś ź ś ł na wiat 30 pa dziernika 1821 roku jako jedno z o miorga dzieci Michai ą ła Dostojewskiego, lekarza ordynuj cego w Maryjskim Szpitalu dla ubogich na przedmie ę ę ś ę ą ż ściu Moskwy. Tu te jako dziecko zetkn ł si ze wiatem n dzy i wyst pku, krzywdy ł ł ż i poni enia. W domu również się nie przelewa o. Ojciec, cz owiek o trudnym usposobieniu, apodyktyczny i dra ć ą ł żliwy, lubi zagl da do kieliszka. iviaiK.a, lYiana z aomu iMeczajew, niewiele mia ś ł ła do powiedzenia, ale to jej w a nie zawdzi ą ę ł ę ł ęcza Dostojewski ch opi ce rozmi owanie si w literaturze. Kr g jego m ś ń łodzie czych lektur to historyczne romanse Waltera Scotta, „powie ci grozy" Ann Radcliffe oraz utwory Honoriusza Balzaka i E.T.A. Hoffmana, z literatury ojczystej zaś — Niko ś Ż łaj Karamzin, Wasilij ukow-ski i oczywi cie uwielbiany Aleksander Puszkin. W roku 1837 — po ł ś śmierci matki — ojciec umie ci syna w szkole w Sankt- -Petersburgu dla uzupe ł łnienia edukacji. W latach 1838-1843 Dostojewski studiowa w G ż ł ń ą ż łównej Szkole In ynierskiej, któr uko czy z patentem in yniera i w stopniu podporucznika. Podj ę ł ę ż ę ż ł ął s u b , ale ju w roku nast pnym poda si do dymisji, by po ł ę ć ę świ ci si wy ącznie pracy literackiej. Debiutowa ś ą ą ł ł w roku 1846 powie ci epistolarn Biedni ludzie, której tematem by a nieodwzajemniona mi ść ł ś ło ć drobnego kancelisty do ubogiej panny. Powie zosta a entuzjastycznie przyj ę ł ł ęta w kr gu wielce wówczas wp ywowej „szko y naturalnej" (Wissarion Bieli ł ł ński, Niko aj Niekrasow). M odego debiutanta pasowano na nast ę ł ę ępc wielkiego Niko aja Gogola i kontynuatora jego „dramy urz dniczej". Wkrótce jednak Dostojewski odchodzi od socjologizmu „szkoły naturalnej" ku romantycznemu psychologizmowi, zauroczony problematyką buntu jednostki przeciwko represyw-nym konwencjom społecznym u Fryderyka Schillera, Johanna W. Goethego, George'a G.N. Byrona i Michai ż ła Lermontowa. Ju bohater opowiadania Sobowtór (1846), kancelista Goladkin („ambitna szmata"), cierpi na typowo romantyczn ść ł ą przypad o : rozdwojenie ja ł źni. Dalszym krokiem Dostojewskiego na tej drodze — ku wspó czesnej prozie psychologicznej — by ą ły granicz ca z horrorem nowela Gospodyni (1847), w której z ł ę ą ź ą ł ły staruch Murin zaw adn ł ja ni pi knej m ódki Katarzyny, oraz opowieść sentymentalna Bia ą ą ą ą ę łe noce (1848), b d ca subteln psychologiczn analiz kondycji duchowej rosyjskiego inteligenta (Marzyciel), który w braku mo ś żliwo ci sensownego dzia ń ę ą łania ucieka w romantyczn „krain marze ". AKcja ma ą ł ś ł ę łycn nocy toczy si wspó cze nie, a czasy, o Kiorycn mowa, by y wyj tkowo ponure dla inteligencji rosyjskiej. Car Miko ł łaj I, który odziedziczy po swym ojcu, Pawle I, chorobliw ł ł ś ą podejrzliwo ć oraz zami owanie do regulaminów i musztry, rozbudowa ponad wszelk ą ę ą miar aparat administracyjny i system policyjny, zaraz na pocz tku swego panowania powo ł ł ś ą łuj c os awiony III Oddzia Kancelarii Osobistej Jego Cesarskiej Mo ci, do którego zada ą ś ś ł ż ń nale a y nadzór nad prawomy lno ci obywateli, inwigilacja cudzoziemców i innowierców, jak również cenzura. Teraz, w okresie burzliwej Wiosny Ludów, system inwigilacji i represji w Rosji jeszcze si ł ę zaostrzy . Kariera pisarska Dostojewskiego została brutalnie przerwana przez aresztowanie wiosną 1849 roku. Powodem by ł ą ę ło ucz szczanie na towarzyskie „pi tki" u Michai a Butaszewicza- -Pietraszewskiego, podczas których żywo dyskutowano na tematy filozoficzne, ekonomiczne, społeczne, m.in. o socjalizmie francuskim (Etienne Cabet, Charles Fourier, Pierre Proudhon). Poci ś ę ągni to wówczas do odpowiedzialno ci 123 osoby. Osadzony w Twierdzy Pietropaw ł ś ę łowskiej Dostojewski po wielomiesi cznym ledztwie zosta — w grupie 21 osób — skazany na kar ł ś ę mierci przez rozstrzelanie. Reskrypt Miko aja I o z ź ń łagodzeniu wyroków odczytano skaza com dopiero na miejscu ka ni, gdy pierwszą trójk ł ł ż ą ś ę spo ród nich przywi zano ju do s upów (Dostojewski by w drugiej trójce). Ostatecznie skazano pisarza na 4 lata katorgi, a potem wcielenie do wojska w stopniu szeregowca. Katorg ń ł ś ę ż ł ł ę odbywa Dostojewski w Omsku, s u b za w Semi-pa aty sku. W roku 1857 po ą ą ł ą ę ś ł ł ślubi z wielkiej mi o ci Mari Isajew , by to jednak zwi zek wyj tkowo nieudany (pewne ł ł cechy Marii odziedziczy a Katarzyna, żona Marmie adowa w Zbrodni i karze).W 1859 roku, ju ł ż za panowania Aleksandra II, Dostojewski uzyska zwolnienie z wojska i z ko ł ł ńcem roku — po 10 latach — powróci do sto ecznego Sankt- -Petersburga. 8 Swoje do ł ś świadczenia i przemy lenia z czasów katorgi zawar we Wspomnieniach z domu umar ż łych (1861-1862). Jest tam wiele znakomitych, zaiste dantejskich scen. Nas wszak e interesuj ż ż ą tu szczególnie dwa spostrze enia pisarza. Otó na podstawie obserwacji spo ł ż ł ż ś łeczno ci kator niczej doszed on do wniosku, e psychika cz owieka nie poddaje się racjonalnej analizie, a zatem nie jest równie ż ż mo liwa jakakolwiek terapia. To po pierwsze. Po wtóre za ś ę ś, przewija si tu my l o duchowym prymacie ludu i pokorze jako wyj ł ś ś ś ł ątkowej w a ciwo ci narodu rosyjskiego. My l ta leg a u podstaw mesjanizmu narodowego pisarza. Zafascynowany reformami cara Aleksandra II — jak wielu wówczas w Rosji — w oparciu o neos ą ę ł ą ą ż ć ą łowianofilsk historiozofi i w asn , oryginaln , eby nie powiedzie kuriozaln , historiografi ł ł ę Dostojewski sformu owa wizjonerski program dla Rosji, zwany poczwiennictwem (od ro ś ś ś. poczwa — gleba, tu za przeno nie — lud). Program ten zak ł ę ł ł łada rych e moralne odrodzenie si Rosji na gruncie prawos awia, a pod jej braterskim przewodem ca ś ś ń ł łej S owia szczyzny, w perspektywie za „ludzko ci europejskiej". Z czasem te ą ł ż ą ą ę ż nast pi o zbli enie pisarza, zapatrzonego w sw utopijn wizj , z wojowniczym panslawizmem arcyreakcyjnego publicysty i wydawcy Michai-ła Katkowa oraz imperialn ę ą ą ideologi wszechpot żnego Konstantego Pobiedonoscewa, w latach 1880-1905 nadprokurato-ra Naj ę ę świ tszego Synodu Cerkwi. To przynajmniej po cz ści t ż ę ą łumaczy bezpardonow krytyk katolicyzmu, oskar anego przez pisarza o spowodowanie powstania rewolucyjnego socjalizmu z jego rewindykacyjnymi programami oraz nieodst ł ż ś ą ępnie mu towarzysz cym ateizmem. W tym kontek cie równie sytuowa i oceniał Dostojewski narodowowyzwole ś ńcze aspiracje Polaków. Jego powie ciowi „Polaczkowie" to z reguły typy marne, fanfaroni i hipokryci. Przekonanie o szczególnym dziejowym pos ł ł łannictwie Rosji ączy Dostojewski ze zdecydowanie negatywnym stosunkiem do Zachodu (cho ł ć z czasem poczyni tu pewne ust ż ł ępstwa). Da temu wyraz m.in. w Zimowych notatkach o wra eniach z lata (1863), b ł ż ą ą ęd cych relacj z pierwszej podró y pisarza na Zachód. Zobaczy tu to, co chciał zobaczy ł ł ę ł ć. W Londynie (gdzie odwiedzi Aleksandra Hercena i pozna anarchist Michai a Bakunina) dostrzeg ę ę ę ł tylko degrengolad i deprawacj nieszcz snego robotniczego mot ł ż ę ą ż łochu, w Pary u — panosz cego si mieszczucha i a osne efekty rewolucyjnej walki socjalistów pod has ś ś łem: „Wolno ć, równo ć, braterstwo". Generaln ć ł ą ą rozpraw z socjalizmem rewolucyjnych demokratów w Rosji mia y by Notatki z podziemia (1864), ale na skutek nieoczekiwanej ingerencji cenzury, która pozbawi a ł utwór autorskiej puenty, Notatki sta ę ły si manifestem skrajnego nihilizmu. Bohater Notatek w swym agresywnym monologu za pomoc ę ą zr cznych paradoksów wyszydza determinizm historyczny i etyk ł ę rozumnego egoizmu (Niko aja Czernyszew-skiego), by nast ś ń ł ń ś ć ępnie zakpi sobie z chrze cija skiej etyki mi osierdzia i w ko cu doj ć do cynicznego wniosku, ł że wszelkie próby tworzenia programów spo ecznych czy systemów etycznych s ą ż ł ż ą absurdalne ju w za o eniu, albowiem apeluj do rozumu, podczas gdy prawdziwym motorem ludzkich zachowa ą ń jest wolna wola, nieprzewidywalny kaprys aktualizuj cy się poza granicami dobra i z a. ł Odt ę ś ąd „podziemie", tj. nieoficjalna i mroczna sfera osobowo ci, stanie si problemem centralnym Dostojewskiego jako pisarza i jako myśliciela. Dostojewskiemu niezbyt wiod ż ł ę ło si w pierwszych latach po powrocie z zes ania do ycia publicznego. Zbankrutowa ł ę ł jako wydawca miesi cznika „Epocha", zmar ukochany brat Michai ę ł ł ż ł, a tak e po d ugiej chorobie żona, nasili y się ataki epilepsji, n kali wierzyciele, ci ą ł ą ąż ą ł ł ż ę ą ągn ł si te burzliwy romans z Apolinari Sus ow . Wci poci ga a go i zwodzi a szata ł ń ńska poetyka ruletki. Z ko cem lipca 1865 roku wyjecha do Wiesbaden, a potem do Kopenhagi. W czasie tej podró ł ży powsta a pierwsza wersja Zbrodni i kary, ale po powrocie jesieni ł ą ł ł ą do Rosji Dostojewski spali to, co napisa , i przyst pi do pracy nad nową wersj ś ą powie ci. 10 Akcja Zbrodni i kary (1866), najg ś ę ś ło niejszej z powie ci Dostojewskiego, toczy si w Petersburgu, w okolicy placu Siennego, gdzie ł ę ą ściekaj wszelakie m ty sto eczne. G ł ł ś łównym bohaterem powie ci jest by y student Rodion Raskolnikow, m odzieniec wra ś ę ą ą ś żliwy i „my l cy krytycznie", jak zreszt wi kszo ć ówczesnej inteligencji rosyjskiej, a przy tym znajduj ż ł ę ący si w trudnej sytuacji, bez z amanego grosza przy duszy. Na aden cud nie liczy, bo w Boga nie wierzy. Nie zamierza te ś ę ę ć ę ś ż po wi ca si w imi „ wietlanej przysz ś ą ś ą ł ą ś ło ci", któr atwowiernym obiecuj socjali ci, a o której roj w powie ci szlachetny, acz naiwny Razumichin i wytrwały „propagandzista" Lebieziatnikow. Ma on natomiast pewn ę ę ą ą ą i jak s dzi, uniwersaln „teori ", która pozwoli mu na wybicie si oraz na zracjonalizowanie istniej ł ą ącego porz dku spo ecznego, a na razie — powiedzmy to wprost — „teoria" ta dowarto ś ą ę ą ściowuje jego mizern egzystencj psychicznie, czyni c go kim we własnych oczach. Otó ś ł ę ą ż ł ż Raskolnikow „odkry ", e ludzie dziel si na dwie kategorie: „ludzi we w a ciwym tego s ł łowa znaczeniu" oraz „materia etniczny". Ci pierwsi — wielcy reformatorzy, odkrywcy i wybitni dowódcy, jak Solon, Kopernik czy Napoleon — wytyczają nowe szlaki ludzko ł ę ś ć ł ą ł ści i z tego tytu u musz ama zastane prawa, a je li post p czy racje spo eczne tego wymagaj ą ą, s oni moralnie zobligowani do usuwania przeszkód na swej drodze, tak ę ć ę że za cen zbrodni. I w takich sytuacjach trudno w ogóle mówi o przest pstwie, poniewa ł ś ą ż s to jedynie spo ecznie uzasadnione „arytmetyczne poprawki do historii". Je li za ł żą ć ż ś chodzi o „materia etniczny", to ludzie nale cy do tej kategorii powinni y w pos ą ż łuchu wobec prawa, jako e z samej swej natury pozbawieni s inicjatywy dziejowej. Raskolnikow zamierza — wzorem wybitnych postaci historycznych — wzi ę ąć w swoje r ce losy Ś ż ą świata, poczynaj c od najbli szego otoczenia. wiat dookolny jest, jaki jest, cierpienia i ofiary by ł ą ć musz , ale on, Raskolnikow, wprowadzi tu rozumny ad, czyli odpowiedni ę ą ą ę ą ę ą taryf . Zamorduje pewn lichwiark , star , wredn sekut-nic , a zrabowane pieniądze przeznaczy na zapewnienie sobie 11 startu ą ą ę ą ż ą ś ł życiowego, by w przysz o ci, maj c ju odpowiedni pozycj , podj ć swoj misję dobroczy ź ś ńcy ludzko ci, oraz na dora ne wsparcie osób mu bliskich i ze wszech miar tego godnych. Najwa ę ę ż żniejsze jednak, e b dzie to dla niego próba, dzi ki której uwierzytelni on w ę ś ł ś ż ł łasny cz owieczy status, przynale no ć do „ludzi w a ciwych". I to staje si obsesją Raskol-nikowa. Przypadkowo zas ś łyszana w knajpie rozmowa jakiego studenta z oficerem na temat owej lichwiarki, zawieraj ł ę ą ąca niemal identyczn kalkulacj , oraz przypadkowo zas yszana informacja o tym, kiedy lichwiarka na pewno b ą ł ędzie w domu sama, zadzia aj jak katalizator na rozdygotane i napi ą ś ęte do ostateczno ci nerwy Raskolnikowa. Wci ż niejako w transie spe ą ę łnia on swój „czyn", a nawet wi cej, bo poza upatrzon lichwiarka zabija tak ś ę ł ę ę ą ł że jej na wpó pomylon siostr Lizawiet , która sta a si przypadkowym wiadkiem morderstwa. Szcz ą ż ę ęśliwym trafem udaje mu si niepostrze enie umkn ć z miejsca zbrodni, pozby ć ł ę ć si siekiery i wraz z upem dotrze do swej komórki na poddaszu. Ale ta dodatkowa ofiara zm ą ą ść ł ż ł ąci a pierwotn arytmetyczn klarowno rachunku i podwa y a uniwersalno ą ż ć ł ść „teorii". Po stronie kosztów mia o by jedno ycie, a s dwa. Ponadto ś zamiast ł Lizawiety mog aby trafić się np. rodzona siostra Raskolnikowa, Dunia, a wówczas instynkt samozachowawczy móg ć ł łby nie zadzia a . Raskolnikow, cho ś ł ć chory i u kresu si , wytrzymuje osaczenie przez aparat ledczy i mia ś ę ę ą ą ż żd ąc logiczn krytyk jego „teorii" przez s dziego ledczego Porfirego Pietrowicza, który celowo, a przy tym bardzo zr ż ęcznie trywializuje jego wywody. Ale — i tu ju zaczyna si ą ę ą ę „dostojewszczyzna" — Raskolnikow przez sw zbrodni traktowan jako nielojalność wobec Boga zostaje wy ż ę łączony z ludzkiej wspólnoty, czuje si „obcy". Nie mo e znieść obecno ś ż ści nawet najbli szych osób (matki, siostry, przyjaciela), a jednocze nie nie potrafi si ś ę ś ę obej ć bez ludzi, natr tnie szuka z nimi kontaktu. Wyj ciem z sytuacji i warunkiem powrotu do ludzkiej wspólnoty jest dobrowolne wzięcie 12 na sieoie Krzy ś ę ża, uKorzenie si . Ku temu zmierza w powie ci perswazja anielsko spolegliwej prostytutki Soni, przyk ł ę ład malarza pokojowego Miko ki, który przyznaje si do zbrodni pope ż ł ąć ż łnionej przez Raskolnikowa, bo wiara ka e mu akn cierpienia, a tak e niedwuznaczna sugestia Porfirego Piet-rowicza, ż że Rosjanin w odró nieniu od innych nacji nie potrafi si ą ć ż ś ę obej ć bez skruchy i y z obarczonym zbrodni sumieniem. W ko ą ę ę ńcu zn kany Raskolnikow przyznaje si do zbrodni, staje przed s dem i trafia na katorg ł ż ą ę, ale uporczywie trwa przy swej „teorii", ubolewaj c jedynie, e nie sprosta próbie na cz ń łowiecze stwo przez „czyn". Ukoronowaniem moralizatorskiej tezy powie ę ł Ł ści jest akt aski, która sp yn ła na niego, i zwrot ku Soni jako zapowied ę ą ż ź nowego ycia, któr czytelnik przyjmuje na wiar albo nie przyjmuje. Nag ł ć ż ła konwersja Raskolnikowa mo e by — i bywa a — odczytywana jako chwilowe tylko odst ł ź ą ępstwo od „teorii" b d jako konwencjonalne k amstwo. Zwró ł ź ę ćmy tu jeszcze uwag na ród a owej „teorii" Raskolnikowa. Wskazanie na obiegową formu ą ł ś ę ś łę makiawelizmu — cel u wi ca rodki — by oby niew tpliwym uproszczeniem. W przeprowadzonej przez Raskolnikowa krytyce oficjalnego wymiaru sprawiedliwo ci ś badacze zasadnie dopatruj ń ę ą si opozycji wobec Heglowskiej koncepcji pa stwa, w pogl ż ń ł ądach na spo ecze stwo — refleksu cezaryzmu, ywo wówczas w Rosji dyskutowanego, w indywidualistycznym buncie — wpływu anarchizmu Bakunina, w wyborze zbrodni jako formy protestu — nawiązania do narodnickiego terroryzmu, w motywacji „czynu" — Stirnerowskiej koncepcji zbrodni jako wyrazu absolutnej wolno ł ści jednostki, w zaufaniu do w asnego rozumu — zauroczenia racjonalizmem Kanta, w „arytmetycznej poprawce do historii" — wpływu obiegowych wersji socjaldar-winizmu. To wielorakie zakotwiczenie „teorii" Raskolnikowa w europejskiej tradycji intelektualnej stanowi o jej swoistej atrakcyjno ż ń ści, a zarazem wielkim niebezpiecze stwie. Bo te nie jej 13 oryginalno ą ś ść, lecz chodliwo ć jest problemem — dowodz tego „sobowtóry" Raskolnikowa w powie Ł ż ł ć ś ł ści (dorobkiewicz u yn, truciciel i szuler Swidrygaj ow, cho to jego w a nie legaty pieni ł ę ą ą ężne wespr katechetyczn misj Soni). W uzasadnieniu sformu owanej na samym wst ż ś ż ępie tezy o poznawczych i diagnostycznych mo liwo ciach literatury mo na by tu wskaza ż ł ć na masowe „poprawki do historii" w agrach i krematoriach, a tak e na przyk ę ą ład na aktualnie tocz ce si dyskusje na temat eutanazji, przeszczepów czy przestrajania kodów genetycznych. Dostojewski w Zbrodni i karze, podobnie jak i w pó ł ą ś źniejszych swoich powie ciach, nie tyle rozwi zuje problemy, co je formu uje. Z rzadko spotykan ń ą ł ł ą ą pasj tropi fa sz i ods ania ryzyko rozwi za pozornych, demaskuje prawdy pseudooczywiste, jak na przyk ż ę ż ę ś ład ta, e post p wymaga ofiar, e godziwy cel u wi ca rodki, ż ł że przysz a harmonia zrównowa y zbrodnie historii, a upragniona pomyślność materialna wyczerpie aspiracje cz ę łowieka i wyeliminuje jego „przekl te problemy" egzystencjalne. ą Toczone przez bohaterów Dostojewskiego dyskusje światopogl dowe, a wi ś ś ś ęc na temat wizji wiata, wolno ci i odpowiedzialno ci jednostki, natury, kondycji i doli cz ą łowieczej, podstawowych wyznaczników egzystencji ludzkiej i form jej ekspresji s dyskusjami na serio, s ś ę ś ą autentycznym cieraniem si idei, a raczej punktów widzenia, je li nawet nie zawsze s ą ż ł łusznych, to jednak g ęboko prze ywanych, bo odzwierciedlaj cych rzeczywiste antynomie bytowania ludzkiego. Argumenty za i przeciw muszą tu być rzetelnie rozwa ż ą żane nie tylko wprost, tak jak s werbalizowane, lecz tak e w ich logice wewn ż ż ętrznej i wszystkich mo liwych do przewidzenia wariantach. Dlatego te w powie ś ę ą ściach Dostojewskiego nie ma w zasadzie sprzeczno ci mi dzy postaw a zachowaniem si ś ż ę ę bohaterów, liczy si ich to samo ć uwierzytelniana w kolejnych projekcjach akceptowanych idei. Genialna intuicja artysty pozwala Dosto-jewskiemu odkry ą ł ć nie tylko intelektualne, ale i najg ębsze emocjonalne motywacje tocz cych się sporów ą światopogl dowych. 14 uosiojewsKi zrewolucjonizowa ś łą ą ś ł tradycyjny gatunek powie ci, cz c w swojej twórczo ci elementy powie ł ści kryminalnej, otrzykowskiej, psychologicznej, filozoficznej z formą spowiedzi, szkicu historycznego i hagiografii. W zdarzeniowy ś świat jego powie ci, rozwirowany, a zarazem jakby zatrzymany w kadrze, raz po raz wdzieraj ę ą si „inne światy": sny, iluminacje mistyczne, halucynacje, koszmary. Czas historyczny i czas biograficzny zostają zredukowane do „teraz" i „nagle". Te z pozoru niespójne elementy warstwy fabularnej maj ą ą swój bardziej lub mniej utajony „logiczno-nielogiczny" porz dek konstruowany na zasadach estetyki dysonansu, którą na dobre odkryje dopiero wiek XX w poezji futurystycznej, powie ż ś ś ści strumienia wiadomo ci i ró nych formach sztuki konceptualnej. ł ź ą Łatwo czytelne natomiast s cztery podstawowe ród a inspiracji artystycznej: rygorystyczny realizm opisowy „szkoły naturalnej", wielka tradycja romantyczna, pozytywistyczny scjentyzm i francuski socjalizm utopijny. Zbrodnia i kara przynios ś ś ę ła Dostojewskiemu wielki sukces. Jednocze nie u miechn ło się do niego szcz ż ęście osobiste. Szanta owany przez jednego z wydawców Dostojewski jeszcze przed uko ć ś ł ńczeniem Zbrodni i kary musia w wielkim po piechu napisa ongiś zakontraktowan ł ł ą ś ą powie ć. Za rad przyjació skorzysta z pomocy stenografki. Tak powsta ę ł ł ś ła powie ć Gracz. M odziutka stenografka nazywa a si Anna Snitkin. Wkrótce byli po s ł ł ę ł Ś łowie. lub odby si w lutym 1867 roku. W roku 1877 Dostojewski zosta cz onkiemkorespondentem Akademii Nauk, a pod koniec ę ł życia by ch tnie widywany na dworze, cho ł ą ń ę ł ć jako by y wi zie polityczny wci ż pozostawa pod nadzorem policji. Zmar ń ł 28 stycznia 1881 roku w Petersburgu. Pochowano go na Cmentarzu Tichwi skim, obok grobu Wasilija Żukows-kiego. W Polsce Dostojewski zyska ź ś ł popularno ć z pewnym opó nieniem w stosunku do Zachodu. Pierwsze wzmianki o nim ukaza ś ę ły si w prasie w roku jego mierci. Ale i w naszej 15 literaturze zadomowi ż ł ę ł si na dobre. Za niezrównanego mistrza s owa uwa ali go satanista Stanis Ż ś ł ław Przybyszewski i moralista Stefan eromski. Za czasów drugiej niepodleg o ci t ń łumaczyli Dostojewskiego m.in. Barbara Beaupre, Tadeusz Kotarbi ski, Leon Choroma ł ński, Józef Tretiak, Tadeusz Zagórski, Adam Grzyma a-Siedlecki, Aleksander Wat, Andrzej Stawar, Julian Tuwim, W ł ładys aw Broniewski. Dzi ł ł ł ś mamy w przek adzie wszystkie dzie a Dostojewskiego, w ącznie z Dziennikiem pisarza, który przet ł ś ę ł ź łumaczy a Maria Le niewska, a wst pem opatrzy Ryszard Lu ny. Spo ć śród wielu inscenizacji prozy Dostojewskiego nie sposób nie odnotowa tu Zbrodni i kary w krakowskim Teatrze Starym w reżyserii Andrzeja Wajdy ze znakomitymi rolami Jerzego Radziwiłowi-cza (Raskolnikow) i Jerzego Stuhra (Porfiry). Pierwszy ń ł ł w Polsce przek ad Zbrodni i kary pióra Boles awa Londy skiego ukazał się w 1887 roku. Danuta Kułakowska W oczach krytyki Stefan Żeromski Jest to psychologia nadzmys ł ż ż ę ą ć łowa, cho w tpi , eby Do-stojewski prze y sam kryzys tego rodzaju. Tymczasem jest tam zanotowana ka ż ą ą ś żda my l z tak prawd , e niepodobna przypu ę ć ści ... tworzenia. Jest to wi c genialna intuicja. Straszny artyzm odgadywania my ż ą ą ą ą ą śli. Zreszt te obrazy s wstrz saj ce, gniot ce, niemo ebne do czytania. Razumichin i Dunia, jedyne typy dodatnie, zachwycaj ą ś ę ę ą ci , czepiasz si ich z rado ci , bo straszno się robi, bole ł śnie. To nie ludzie, ale psy sparszywia e, wyrzucone na gnojowiska. Taka Sonia — prostytutka utrzymująca ojca pijaka. Straszne! Dzienniki, t. 3, Warszawa 1964, s. 201. • Stanisław Przybyszewski A nie pomn ą ę ż ę szczytniejszego obchodu Wigilii Bo ego Narodzenia nad t wigilijn noc, w której ę ś śmy od wieczora do rana samego pierwszego wi ta jednym tchem przeczytali Winę i kar ś ń ę ł ę Dostojewskiego. Przez ca y nast pny dzie nie byli my w stanie do siebie przemówi ż ś ż ę ł ć, zdawa o nam si , e by my sprofanowali to olbrzymie wra enie, jakie ten utwór na nas wywar ś ł, gdyby my o nim mówili. Moi wspó ś łcze ni, Warszawa 1959, s. 59. Bolesław Ucze ś ł ę ń Bourgeta (...) jest, zdaje si , pisany pod wp ywem powie ci Dostojewskiego Zbrodnia i kara, której zreszt ś ę ą do pi t nie dorasta. Od czasu, kiedy ludzko ć jest ludzko ą ł ą ści , nikt jeszcze w taki sposób nie zilustrowa pi tego przykazania: „Nie zabijaj!", jak zrobił to Dostojewski. Kroniki, t. 12, Warszawa 1962, s. 98. • Andrzej Strug Jasny geniusz Francji, Balzak, nazwa Ś ą ą ł ł swe dzie o Komedi ludzk . wiat Dostojewskiego, pos ł ł ż ć ępnego syna ziemi rosyjskiej, nazwa by nale a o — Dramatem Cz owieka. Dostojewski (1821-1881), w: T. Dostojewski Zbrodnia i kara, t. l, Warszawa 1928, s. XXXI. • Karol Irzykowski Gdzie jest np. dramat, który by na mnie zrobi ż ł takie wra enie podczas pierwszego czytania, jak Raskolnikow Dostojewskiego? Notatki z życia, obserwacje i motywy, Warszawa 1964, s. 109. • Stanis ń ław Baczy ski Raskolnikow konkretnie, ę ć ł życiowo usi uje zrealizowa przez zbrodni swój postulat wolno ż ł ą ś ż ści i wy szo ci; marz c o w adzy jednostki wy szej, której „wszystko wolno", objawia równocze ę ł ś ł ą śnie sw s abo ć wobec faktu dokonanej zbrodni, za amuje si w obliczu rzeczywisto ą ł ści, ponieważ podgryz a mu korzenie w tpliwość etyczna, sumienie. Cz ć ę ł ś ę ą łowiekiem silnym, przeciwstawiaj cym si skutecznie wiatu mog aby wi c by tylko jednostka bez sumienia, indywidualno ł ść aspo eczna. Literaturaw ZSRR, Kraków 1932, s. 16-17. Stanisław Orabski Raskolnikow z Przest ę ą ępstwa i kary Dostojewskiego, morduj cy staruszk dla zdobycia pieni ę ć ł ż ędzy, których po ąda nie dla w asnego dostatku, lecz by zyska podstaw pracy spo ą ć ę ś ą łecznej, maj cej ludzko ć uszcz śliwi — to nie jest w Rosji wyj tkowy okaz patologiczny (...). M ł ę ą ż łodzie rosyjska dziewi tego dziesi ciolecia ubieg ego wieku szeroko i „gruntownie" dyskutowa ł ł ę ła, czy „przest pstwo" Raskolnikowa istotnie zas ugiwa o na „kar ł ń ę ę", czy dobrowolne poddanie si przeze „karze" nie by o raczej brakiem tylko charakteru. To ś ń ą ę ć ś łączenie nieustanne sprzeczno ci kra cowych, nie daj cych si pogodzi w umy le normalnego Europejczyka, cechuje w równej mierze, jak Dostojewskiego, wszystkich w ogóle autorów rosyjskich ko ą ńca XIX i pocz tku XX stulecia... Rewolucja. Studium społeczno-psychologiczne, Warszawa 1921, s. 11-12. • Kornel Makuszyński M ś ę ę ęka Raskolnikowa, kiedy si jak na torturach wije wobec s dziego ledczego, jest naprawd ś ż ę ą ę tortur . Czuje si , bez przesady, e miertelna ironia tych dwóch ludzi krwią ocieka; ż ą ę że kara za zbrodni jest straszn , e bankructwo idei Raskolnikowa jest czymś równym ś śmierci albo bardziej od mierci bolesnym. Dusze z papieru, t. II, Lwów 1991, s. 132. • Jan Lechoń My ś ś ł ż ś ł śla em dzi sobie, e jednak Dostojewski przyniós wiatu co nowego, bo inaczej tak by lud ą ął ł ł źmi nie wstrz sn , nie zrobi takiego przewrotu w literaturze. To nowe — to by a solidarno ą ę ż ł ą ę ść z przest pc , to by o uto samienie si z Miti Karamazowem i Raskolnikowem. Przedtem to byli „oni", od Dostojewskiego — to jesteśmy „my". Pomimo ca ł ż ś łej obco ci Dostojewskiego dla mnie rozumiem, e to by o odkrycie. Dziennik, t. 2, Warszawa 1992, s. 221. Stanisław Mackiewicz Dostojewski zuchwale pyta si ś ę, czy zasady moralno ci religijnej winny naprawdę obowi ę ż ć ązywa , i skruszony odpowiada, e tak. Jest to proces wszcz ty, aby nas przekonać o prawdzie Ewangelii. Zbrodnia i kara to postawienie pytania, czy trzeba, czy nie trzeba s ń ę ć łucha dziesi ciorga przykaza . Dostojewski, Warszawa 1957, s. 151. • Jarosław Iwaszkiewicz Petersburg fascynuje zawsze Dostojewskiego. Pisarz nie daje szczegółowego opisu miasta, jakby to uczynił Balzak, ale miasto to, chyba najdziwniejsze, najosobliwsze i najbardziej fascynuj ś ące miasto Europy, jest obecne w jego opowiadaniach i powie ciach. Powiedzia ż łbym, e Petersburg jest razem z Raskol-nikowem bohaterem Zbrodni i kary. Petersburg, Warszawa 1977, s. 36. • ł ł Czes aw Mi osz Raskolnikow nie uznaje za swoj ę ę ą win zabójstwa lichwiarki i jej siostry, za win uznaje swoj ń ł ł ś ł ą s abo ć, wskutek której zosta pokonany przez spo ecze stwo. Dostojewski i Sartre, b.m., 1984, s. 10. • Telesfor Poźniak Zainteresowanie Dostojewskim w Rosji w latach dziewi ł ą ęćdziesi tych wzros o znacznie dzięki powszechnemu uwielbieniu Artura Schopenhauera, a szczególnie Fryderyka Nietzschego, który jak wiadomo, nazywał autora Zbrodni i kary jedynym psychologiem, który go czego ł ś nauczy . Dostojewski w kr ł ęgu symbolistów rosyjskich, Wroc aw 1969, s. 14-15. Kyszard hTzybylski Wielekro ą ł ż ć pisano, e epilog Zbrodni i kary jest s aby, blady, nieprzekonywaj cy. Epilog ten nie móg ł ć ł by inny. Odrodzenie moralne czy triumf Jezusa nie by y dla Dostojewskiego spraw Ł ł ć ł ą „dowodu" czy argumentów. Mog y by tylko dzie em cudu, którego dokona aska na przekór „rozumowej prawdzie" nowożytnego racjonalisty. Dostojewski i „przeklęte problemy", Warszawa 1964, s. 288. • Bohdan Urbankowski Senna wizja Raskolnikowa jest w pewnym sensie racjonalizacj ś ą Apokalipsy: wiat się ko ą ę ą ń ńczy szale stwem i walk , z której ocaleni b d tylko sprawiedliwi. Ale powodem szale ą ł ą ą ą ństwa, przyczyn ci gn cej z g ębi Azji morowej zarazy s dziwne drobnoustroje, które zagnie ś ł ę ł ździ y si w cia ach ludzi. To brzmi jak wyja nienie pozytywisty. Dostojewski — dramat humanistów, Warszawa 1978, s. 261. • Halina Brzoza Problemy z ę ż ś ła i tragicznych dziejów ludzko ci, a tak e pi kna, harmonii i nieziszczalnych marze ą ł ś ń o moralnym odrodzeniu wiata — stanowi y podstawowy kr g problematyki moralno- filozoficznej i estetycznej, która zawsze inspirowała rosyjskiego pisarza do tworzenia niezapomnianych i nigdy do ko ś ńca nie wyja nionych obrazów, mitów i symboli. Dostojewski — my ź Ł śl a forma, ód 1984, s. 213. • Andrzej Walicki Kl ć ł ęska Raskolnikowa mia a by swego rodzaju „dowodem nie wprost": jego „eksperyment" wykaza ż ż ł ż ł, e cz owiek nie jest Bogiem, e nie wszystko mu wolno, e normy etyczne są nieprzekraczalne. W kręgu konserwatywnej utopii, Warszawa 1964, s. 434. Zbrodnia i kara Część pierwsza i Na pocz ł ń ątku lipca, w dzie nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszed na miasto ze swego nędznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien m ę ę ł ł łody cz owiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierowa si w stron mostu K-go. Tym razem szcz ą ą ą ęśliwie unikn ł spotkania na schodach ze swoj gospodyni . Pokoik jego, mieszcz ż ę ł ę ący si na samym poddaszu, przypomina raczej szaf ani eli mieszkanie. Gospodyni, od której odnajmowa ą ę ł ą ł ę ł swoj komórk z us ug i obiadami, mieszka a o pi tro ni ę ą ą żej, zajmuj c oddzielne mieszkanie, wobec czego, wychodz c na ulic , musiał ka ż ż ś ć żdorazowo przechodzi obok jej kuchni, zawsze otwartej na o cie . I ka dorazowo, przechodz ę ś ł ąc obok kuchni, doznawa jakiego chorobliwego uczucia l ku, którego się wstydzi ą ę ł ż ł ł ł ę ł ż ż ł i a z yma si ca y. By u gospodyni zad u ony po uszy i ba si spotkania z ni . Nie dlatego, ż ł że by tchórzliwy czy zaszczuty, raczej przeciwnie; jednak e od pewnego czasu znajdowa ą ż ę ę ł si w stanie silnego napi cia nerwowego i rozdra nienia granicz cego z hipochondri 1. ą 1 Hipochondri łą ą ą ą — stan silnej depresji, rozstrój nerwowy po czony z nadmiern obaw o własne zdrowie. 25 Do tego stopnia zamkn ę ł ż ł ę ął si w sobie i odseparowa od wszystkich, e ba si wszelkich spotka ł ł ł ę ą ń, nie tylko z gospodyni . N dza zupe nie go przyt oczy a, ale ostatnimi czasy nawet te przyt ć ą ł ą łaczaj ce warunki materialne przesta y mu ci ży . Swoimi codziennymi sprawami po prostu przesta ć ę ł ł, bo nie chcia si interesowa . W gruncie rzeczy nie obawiał si ę ć ł ę gospodyni, cokolwiek knu aby przeciw niemu. Ale zatrzymywa si na schodach i wys ć łuchiwa jej paplaniny o drobiazgach dnia codziennego, które go nic a nic nie obchodzi ź ł ą ły, ci g ego napastowania go o komorne, skarg, gró b, a przy tym samemu wykr ę ś ż ć ł ć ę ć ęca si , przeprasza , k ama — o nie, to ju znacznie lepiej przekra ć si jak kot po schodach i zmyka ł ż ć, by nikt go nie zauwa y . Zreszt ł ż ę ł ą, tym razem strach wobec wierzycielki dopad go jednak, gdy znalaz si ju na ulicy. „Na taki czyn chc ż ć ś ę ę ł ł ś ę ę si powa y , a jednocze nie boj si takich b ahostek! — pomy la z dziwnym u ł ś ł śmiechem. — Hm... istotnie... w a ciwie wszystko jest w mocy cz owieka, ale wszystko mu przechodzi koło nosa jedynie wskutek tchórzostwa... to aksjomat... Ciekawe te ł ś ę ą ż, czego ludzie boj si najbardziej. Jakiego nowego swojego czynu, nowego s owa czy te ą ż ł ś ę ż ż ż... Zreszt , za du o gadam. W a nie dlatego nic nie robi , e gadam. A mo e raczej odwrotnie: dlatego w ż ę ł ę ć ś ła nie gadam, e nic nie robi . Nauczy em si tyle gada w ci ł ś ł ż ł ą ągu ostatniego miesi ca, kiedy ca ymi dniami le a em w swojej norze i my la em... o niebieskich migda ę ś ł łach. W a ciwie po co teraz id ? Czy jestem zdolny do tego! Czy to mo ż ł ż ć żna traktowa powa nie? Bzdury. G upia fantazja, dziecinada! Tak, tak, bodaj e tylko dziecinada!" Na dworze by ż ł ś ł ł ł okropny upa , przy tym panowa niezno ny zaduch, t ok, na ka dym kroku wapno, rusztowania, kurz i specyficzny smród tak dobrze znany każdemu petersburż aninowi, który nie jest w stanie wynająć letniska — wszystko to razem dzia ł ła o deprymuj ą ś ń ł ż ę ąco na nadszarpni te ju nerwy m odzie ca. A niezno ny odór, buchaj cy z szynków, których 26 w tej cz ż ż ż ęści miasta jest szczególnie du o, i pijani, spotykani na ka dym kroku, mimo e by ł ń ł to dzie powszedni, dope niali ohydnego i ponurego obrazu. Na subtelnej twarzy m ł ł ż ę ł ę ł ł łodego cz owieka odbi o si uczucie najg ębszego wstr tu. Dodajmy, e by to m odzian wyj ś ż ę ł ątkowej urody, mia pi kne, ciemne oczy, wzrost powy ej redniego, sylwetkę wysmuk ę ą ł ł ą łą i zgrabn . Po chwili jednak wpad w g ębok zadum , a raczej w stan jakiegoś zapomnienia ł ą i szedł dalej, nie spostrzegaj c już nic dooko a siebie, zresztą nie chciał już nic wiedzie ł ś ć. Chwilami tylko co mrucza pod nosem z przyzwyczajenia do monologów, do czego w ż ę ż ł ł ę ś ła nie teraz sam sobie si przyzna . Zdawa te sobie spraw z tego, e chwilami my ł ń ż ł ż ą ą ę śli mu si pl cz i e jest bardzo os abiony; ju drugi dzie prawie nic nie jad . By ś ż ę ł tak n dznie ubrany, e kto inny na jego miejscu, nawet przyzwyczajony do tego, kr ł ł ę ć ń ł ę ł ępowa by si w bia y dzie wychodzi na ulic w takich achmanach. By a to jednak taka dzielnica, ś ć ł ż ż że adnym strojem nie mo na tu by o nikogo zadziwi . Blisko ć placu Siennego, mnogo ś ś ą ż ść pewnych przybytków oraz przewa aj ca tu ludno ć rzemie lnicza i cechowa, st ł ł łoczona na tych centralnych petersburskich ulicach i zau kach, wzmaga y pstrokaciznę ogólnej panoramy obecno ę ł ż ą ści takich indywiduów, e dziwne wydawa oby si zwracanie uwagi na tego rodzaju postacie. Ale w sercu m ę ł ł łodego cz owieka zebra o si tyle okrutnej pogardy, ą łą ł ś ą ę ć ł ń ą ż ś że nie bacz c na ca w a ciw mu, cz stokro bardzo m odzie cz dra liwo ć, najmniej kr ł ę ł ępowa si na ulicy swoich achmanów. Inna sprawa spotkania z niektórymi znajomymi albo z dawnymi kolegami, z którymi w ogóle nie lubi ć ż ę ł si spotyka ... Jednak e gdy pewien pijany jegomo ą ś ł ść, którego nie wiadomo po co i dok d wieziono w a nie ogromn ą ą ą ę ą ą ą, pust platform , zaprz żon w ogromnego poci gowego konia, krzykn ł mu w przeje ą ł ł ł ździe: „Hej, ty, szwabski kapelusiarzu!" i zarechota na ca y g os, wskazuj c na niego palcem, m ął ł ę ł łodzieniec stan jak wryty i schwyci si kurczowo za kapelusz. By to kapelusz o wysokim denku, okr ł ąg y, 27 zimmermanowski1, ale zupe ł łnie zrudzia y, dziurawy jak sito i poplamiony, bez ronda i jako ł ś obrzydliwie przekrzywiony. Ale bynajmniej nie wstyd, lecz zgo a inne uczucie, podobne raczej do strachu, opanowało go w tej chwili. „Wiedzia ł ś ł ę ż łem, e tak b dzie! — mamrota bezradnie. — My la em nawet o tym! To jest najgorsze! W ł ą ś ła nie taka pozornie nic nie znacz ca b ahostka, taki idiotyczny szczegół mo ę ą ę ę ł ć że zepsu ca e przedsi wzi cie! Istotnie, jest to zbyt rzucaj cy si w oczy kapelusz... Komiczny, dlatego te ł ę ż rzuca si w oczy... Do moich achmanów koniecznie potrzebna jest jaka ł ł ć ś czapka, cho by ca kiem znoszona, byle nie to straszyd o. Nikt nic podobnego nie nosi, o wiorst ą ę ż ż ą ż ę2 zauwa ą, poznaj ... a najwa niejsze, e sobie zapami taj i poszlaka gotowa. Tu trzeba jak najmniej rzuca ż ł ł ę ć si w oczy... Szczegó y, szczegó y to najwa niejsza rzecz!... W ą ł ś ła nie szczegó y zdradzaj zawsze wszystko..." Mia ł ł bardzo blisko, wiedzia nawet, ile kroków jest od bramy jego domu: akurat siedemset trzydzie ł ł ł ści. Raz nawet, kiedy wpad w trans, przeliczy to dok adnie. Wówczas sam jeszcze nie wierzy ł ę ą ą ć ą ł w swoje urojenia i tylko podnieca si t potworn , cho kusz cą czelno ę ć ż ą ą ł ś ą ści . Teraz za , po up ywie miesi ca, zacz ł ju zapatrywa si na to inaczej i nie bacz ś ł ą ą ąc na j trz ce monologi o w asnej bezsilno ci i niezdecydowaniu, mimo woli przyzwyczai ę ę ć ż ę ł si ju traktowa „potworne" urojenie jako przedsi wzi cie, aczkolwiek sam sobie jeszcze nie dowierza ł ł. Nawet szed teraz dla wypróbowania samego siebie, lecz z ka ł ę żdym krokiem niepokój jego coraz bardziej si wzmaga . Z zamieraj ę ł ż ż ącym sercem i nerwowym dr eniem zbli a si do olbrzymiego domu, który jedn ą ł ł ą ą ę ł ł ę ł ś ą cian wychodzi na kana , a drug — na ...sk ulic . Dom ten sk ada si z ma ych mieszkanek i zamieszkiwany by ż ł przez najró norodniejszych 1 Zimmermanowski — od nazwiska Zimmermana, znanego producenta kapeluszy i w ś ła ciciela modnego magazynu na Newskim prospekcie w Petersburgu. 2 Wiorsta — dawna rosyjska miara d ś ługo ci, równa 1,065 km. 28 przeusiawicien rzemios ż ś ła — Krawców, lusarzy, icucnarKi, ro nych Niemców, dziewoje zarabiaj ą ę ł ż ę ą ą ł ące w asn osob , drobnych urz dników itp. A roi o si od tej masy wchodz cych i wychodz ł ących z obydwu bram i podwórek. W domu tym by o trzech albo czterech dozorców. M ż ł ż ł łodzieniec by bardzo zadowolony, e nie spotka adnego z nich, i niepostrze ą ł ś żenie prze liznął się z bramy na prawe schody. Schody by y ciemne i w skie, „kuchenne", ale on zna ł ł ł ę ż ł ju to wszystko i dok adnie zbada , warunki te podoba y mu si : w takich ciemno ż ł ś ściach nawet w cibskie oko nie by o niebezpieczne. „Je eli teraz tak się boj ż ł ś ł ść ś ę, có by to by o, gdyby rzeczywi cie mia o doj do samego czynu?..." — pomy lał mimo woli, wchodz ł ż ę ą ę ąc na trzecie pi tro. Tu zast pili mu drog starzy o nierze, którzy wynosili meble z s ż ł ż ąsiedniego mieszkania. Przedtem ju wiedzia , e w tym mieszkaniu mieszka ę ż ę ą ł pewien Niemiec z rodzin , urz dnik: „To znaczy, e Niemiec si wyprowadza, czyli ę ę że na trzecim pi trze na tych schodach przez pewien czas b dzie zamieszkane tylko jedno mieszkanie, tej starej. To bardzo dobrze... na wszelki wypadek..." — pomy la ś ł znowu i zadzwoni ą ę ś ł ł do mieszkania staruchy. Dzwonek s abo jako brz kn ł, jak gdyby zrobiony by ł ł z blachy, a nie z miedzi. W ma ych mieszkaniach tego rodzaju domów prawie wszystkie dzwonki s ę ź ę ż ł ą takie. Wypad mu ju z pami ci d wi k tego dzwonka i teraz osobliwy ten brz ą ż ł ź ł ś ęk jakby mu co przypomnia i wyra nie zarysowa ... A drgn ł, do tego stopnia os ś ł ę ł ł łabione mia tym razem nerwy. Po chwili drzwi uchyli y si ; w a cicielka mieszkania ogl ł ą ś ą ę ą ą ł ąda a przybysza przez w sk szpark z widoczn nieufno ci ; widzia tylko b ł ł ż ś ą łyszcz ce w ciemno ci oczka. Lecz gdy zauwa y a w sieni sporo osób, nabra a odwagi i ca ł ą ł ł łkiem otworzy a drzwi. M odzieniec przest pi próg do ciemnego przedpokoju, w którym za przegródk ą ą ą ł ę ą ą ą urz dzono miniaturow kuchni . Stara milcza a, pytaj co spogl daj c na niego. By ą ś ę ś ł ła to ma a, zasuszona starucha w wieku lat sze ćdziesi ciu, o widruj cych, z ł ł ł ł ł łych oczkach i ma ym, zadartym nosku. Wyp owia e, jasne w osy by y mocno wysmarowane t ą ł łuszczem. Doko a cienkiej szyi, przypominaj cej 29 kurz ł ł ł ś ę ł ę ą nog , mia a okr cony jaki flanelowy ga gan i ubrana by a, mimo upa u, w wystrz ł ę ł ł ł ż ępiony i po ó k y futrzany serdak. Starucha co chwila kaszla a i st ka a. Widocznie m ś ą ł ś ż łodzieniec przez nieostro no ć rzuci na ni jakim osobliwym spojrzeniem, bo naraz oczy jej zacz ś ć ęły znowu zdradza nieufno ć. — To ja, Raskolnikow, student, by ś ą ś ą łem u pani jaki miesi c temu — po piesznie b knął m ż ć ż ł łodzieniec z lekkim uk onem, przypomniawszy sobie, e musi by wobec niej mo liwie najgrzeczniejszy. — Pami ł ł ż ę ętam, dobrodzieju, dobrze pami tam, e pan by u mnie — odpowiedzia a dobitnie stara, wci ą ą ąż nie spuszczaj c z niego pytaj cego wzroku. — A wi ł ęc... znowu jestem, w takiej samej sprawie... — doda Raskolnikow, nieco stropiony i zdziwiony nieufno ą ści staruchy. „Zreszt ł ś ż ą, mo e zawsze jest taka, ale poprzednim razem jako tego nie spostrzeg em" — pomy ą ł śla z irytacj . Starucha przez chwil ą ą ż ś ł ę milcza a, jakby co rozwa aj c, wreszcie, wskazuj c na drzwi do pokoju, raczy ś ą ć ę ła si odezwa , przepuszczaj c go cia przodem: — Prosz ś ę wej ć, dobrodzieju. Niewielki pokój, do którego wszed ą ą ł ż ł ł ł m ody cz owiek, z ó t tapet , z geraniami i mu ń ł ą ł ś ślinowymi firaneczkami, o wietlony by w tej chwili jaskrawo zachodz cym s o cem. „A wi ż ę ś ć ł ń ęł ł ś ęc wtedy te tak b dzie wieci s o ce!..." — przemkn o b yskawicznie przez my l Raskolnikowowi i nieznacznie obejrza ż ł ć ł ł ca y pokój, eby wszystko dok adnie zbada i zapami ł ł ć ęta rozk ad. Ale w pokoju nie by o nic osobliwego. Umeblowanie, bardzo stare, z jasnego drewna, sk ę ę ł łada o si z kanapy z ogromnym, wygi tym drewnianym oparciem, owalnego sto ś ł ę ą łu przed kanap , toaletki mi dzy oknami, krzese pod cianami i dwóch czy trzech groszowych obrazków w ł ł ł żó tych ramkach, które przedstawia y m ode Niemki z ptakami na r ę ł ą ą ęku — i to wszystko. W rogu, przed niewielk ikon , pali a si lampka oliwna. Wszystko by ż ł ł ło bardzo czyste; meble, pod ogi by y tak wyczyszczone, e 30 „iv ł ż ł ł ś ęKa Lizawieiy — pomy lałmiody cz owiek. W ca ym mieszkaniu nie mo na by o znale ł ść ś źć ani odrobiny kurzu. „To u z ych i starych wdów bywa taka czysto " — pomy lał Raskolnikow i z zaciekawieniem rzucił nieznacznie okiem na perkalikowe portiery na drzwiach prowadz ł ł ż ł ących do drugiego, ma ego pokoiku, w którym sta a komoda i ó ko starowiny i do którego ani razu jeszcze nie uda ł ć ę ło mu si zajrze . Ca e mieszkanie sk ę ł łada o si z tych dwóch pokoi. — Czym mog ą ł ć ż ł ę s u y ? — oficjalnym tonem zapyta a starucha, wchodz c za nim do pokoju i staj ć ł ą ąc znowu twarz w twarz, tak by mog a patrze mu prosto w oczy. — Zastaw przynios ł ą ę łem, prosz ! — I wyj ł z kieszeni stary, p aski srebrny zegarek. Na odwrocie koperty wygrawerowany by ł ł globus. Dewizka by a stalowa. — Ale ju ą ą ż ż najwy szy czas na poprzedni zastaw. Onegdaj min ł miesi c. — Zap ą ę ę łac pani procenty za nast pny miesi c. Niech pani zaczeka. — A to ju ć ż ć ż moja dobra wola, dobrodzieju, czeka czy te natychmiast sprzeda zastaw pański. — Ile mo ć że pani da za zegarek, Alono Iwanowno? — E tam, znosisz, panie ś ś ż ładny, szmelc pewnie, bez adnej warto ci. Za pier cionek wyp ć ż ł ł łaci am panu zesz ym razem dwa papierki, a nowy taki mo na kupi u jubilera raptem za półtora rubla. — Ze cztery ruble niech pani da, bo to pamiątka po ojcu. Wkrótce mam otrzymać pieniądze. — Pó ż łtora rubla, je eli pan chce, i procent z góry. — Pó ł ą ę łtora rubla! — j kn ł m odzieniec. — Jak pan chce. — I starucha poda ą ł ł ła mu z powrotem zegarek. M ody cz owiek wzi ł go i tak si ł ś ł ż ł ż ść ł ę ż ę rozz o ci , e chcia ju wyj , lecz pohamowa si , uprzytomniwszy sobie, e w ł ż ś ą ś ła ciwie nie ma dok d pój ć i e przyszed w innej jeszcze sprawie. — Dawaj pani! — przystał niezbyt uprzejmie. 31 Stara wygrzeba ł ła z kieszeni klucze i posz a za portiery do drugiego pokoju. Pozostawszy sam w pokoju, m ł ć ł ł ś ł ł łodzieniec pilnie nas uchiwa i co kalkulowa . S ycha by o, jak starowina otwiera komod ł ę. „Prawdopodobnie górna szuflada — zgadywa . — A klucze nosi, jak wida ł ę ć, w prawej kieszeni... Wszystkie w jednym p ku na stalowym kó ku... Jeden klucz jest tam wi ś ę ę ększy od innych, trzy razy wi kszy, piórko ma z bate, to oczywi cie nie od komody... Widocznie ma jeszcze jak ł ąś szkatu ę albo kuferek... To ciekawe. Wszystkie kuferki maj ł ą ą takie klucze... Zreszt , jakie to wszystko pod e..." Stara wróci a. ł — Prosz ę ę ć ż ę: je eli liczy , jak zawsze, po dziesi ć kopiejek miesi cznie od rubla, to za pó ą ś ę łtora rubla wypadnie pi tna cie kopiejek za miesi c z góry. A za dwa ruble poprzednie wed ś ę ż ług tego samego rachunku nale y si jeszcze od pana z góry dwadzie cia kopiejek. Razem wyniesie to trzydzie ę ści pi ć kopiejek. Wobec tego dostaje pan za swój zegarek ogó ę ś ę łem rubel pi tna cie kopiejek. Prosz ! — Jak to! Tylko rubel pi ś ętna cie?! — Tak. M ł ć ął ą ł ą ł łodzieniec nie próbowa oponowa i wzi pieni dze. Popatrzy na star i zatrzyma się jeszcze, jak gdyby chcia ł ć ć ś ł co powiedzie czy zrobi , ale sam nie wiedzia co... — W tych dniach mo ę ą ą ł ą że przynios pani jeszcze jedn rzecz... srebrn ... adn ... papiero ł ę ł ę ę śnic ... jak tylko wróc od przyjaciela... — Stropi si przy tym i zamilk . — No, to wtedy pomówimy o tym, dobrodzieju. — ż ł ą ą Żegnam pani ... A pani ci gle siedzi w domu sama, siostry nie ma? — zapyta mo liwie najbardziej