Dailey Janet - Maskarada
Szczegóły |
Tytuł |
Dailey Janet - Maskarada |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Dailey Janet - Maskarada PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Dailey Janet - Maskarada PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Dailey Janet - Maskarada - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
J A N E T DAILEY
MASKARADA
Przełożyła Anna T. Niedbalska
Wydawnictwo DA CAPO
W a r s z a w a 1992
Strona 2
1
Sączyła wino z kieliszka, z wyraźnym b r a k i e m zaintere
s o w a n i a p r z y g l ą d a j ą c się w y g i b a s o m n i s k i e g o , t ł u s t e g o
mężczyzny przebranego w kostium Bachusa, z w i a n k i e m
w i n n y c h l i ś c i n a łysej g ł o w i e i w t o d z e m o c n o ś c i ś n i ę t e j
n a potężnym brzuchu. Jego p a r t n e r k a m i a ł a n a sobie
prostą c z a r n ą suknię koktajlową, a we włosach c a ł ą
kolekcję wstążek i kokardek. W wieczorowym makijażu
d o m i n o w a ł błyszczący różowy c i e ń na p o w i e k a c h i b ł ę
kitne p a s k i na policzkach. O b o k k o b i e t a w wysokiej
p u d r o w a n e j p e r u c e i ze sztucznym pieprzykiem j a k
z d w o r u Ludwika XVI tańczyła z mężczyzną w czerwo
n y m smokingu i z rogami d i a b ł a na głowie.
Odwracając wzrok, objęła s p o j r z e n i e m słynny hotelo
w y o g r ó d n a d a c h u , j a r z ą c y się b l a s k i e m k o l o r o w y c h
lampionów porozstawianych dookoła, których delikatna
p o ś w i a t a p r z e d z i e r a ł a s i ę p r z e z gąszcz s t a r a n n i e przy
s t r z y ż o n y c h d r z e w i k r z e w ó w , z l e w a j ą c się ze ś w i a t ł e m
świec n a s t o l i k a c h . Tego w i e c z o r a o d b y w a ł s i ę t u p r y w a t
ny b a l m a s k o w y - j e d n o z tych skromnych, i n t y m n y c h
p r z y j ę ć n a g ó r a d w u s t u gości. W i ę k s z o ś ć z j a w i ł a się
w p r z e b r a n i u , a l e b y l i i t a c y j a k o n a - tylko z m a s e c z k ą .
Maseczka, którą właśnie trzymała, była wykonana
z satyny w tym s a m y m b u r s z t y n o w y m kolorze co s u k n i a
i podbicie narzuconej na r a m i o n a futrzanej etoli. Jej
twarz o regularnych rysach pozostawała niewzruszona,
choć orkiestra grała rocka, a wokół rozbrzmiewały śmie
c h y i w e s o ł y gwar, w y p e ł n i a j ą c y n o c n e p o w i e t r z e m i e -
5
Strona 3
szaniną angielskiego, francuskiego i włoskiego z nie
m i e c k i m , h o l e n d e r s k i m i s z w a j c a r s k i m a k c e n t e m . Ze
w s z ą d d o b i e g a ł y r a d o s n e o k r z y k i l u d z i p o r w a n y c h sza
l e ń s t w e m zabawy, której gorączka o g a r n ę ł a N i c e ę - bez
d y s k u s y j n ą k r ó l o w ą m i a s t f r a n c u s k i e g o L a z u r o w e g o Wy
brzeża - szaleństwem k a r n a w a ł u , zmuszającego swoich
c z c i c i e l i d o c e l e b r o w a n i a w s z y s t k i e g o , c o się ś w i e c i ,
w d z i e w a n i a m a s e k i pokazywania się, do skrywania
i odsłaniania.
Do odkrywania... Wreszcie spojrzała na niego, czując
w z b i e r a j ą c y w g a r d l e g n i e w , p o m i e s z a n y z b ó l e m i go
ryczą straconych złudzeń. Stał j a k i e ś trzydzieści stóp
dalej, z twarzą częściowo ukrytą za c z a r n ą satynową
maseczką, w której wyglądał j a k p i r a t z zakrytym okiem.
P i r a t - p o s t r a c h m ó r z i o c e a n ó w . Mój B o ż e , c ó ż z a
odpowiednie przebranie - pomyślała. Łupić, plądrować
i n i s z c z y ć w i m i ę - tylko t a k m o ż n a to b y ł o o k r e ś l i ć
- żądzy.
Szybko w y p i ł a łyk wina, ale n a w e t a l k o h o l nie zmył
n i e s m a k u i p r z e p e ł n i a j ą c e j ją odrazy. Z a c i s n ę ł a palce na
cienkiej nóżce kieliszka. Co o n a właściwie r o b i na tym
p r z y j ę c i u ? D l a c z e g o z g o d z i ł a się u d a w a ć , ż e wszystko j e s t
w porządku, skoro nie j e s t i już nigdy nie będzie?
Z a g a d n ą ł go kelner. P o d n i ó s ł głowę, przytaknął i ru
szył w j e j k i e r u n k u . Szybko p r z e s z ł a n a s k r a j d a c h u ,
z k t ó r e g o r o z c i ą g a ł się w s p a n i a ł y w i d o k n a o g r o d y i d a
lej, n a b e z k r e s n e Morze Ś r ó d z i e m n e . N i e c h c i a ł a słuchać
wyjaśnień, usprawiedliwień.
Ale on nie zmierzał w jej stronę. Z d e c y d o w a n y m
k r o k i e m k i e r o w a ł się d o w e j ś c i a n a t a r a s , p o l e w e j .
Z a c i e k a w i o n a , o d w r ó c i ł a się i z a m a r ł a n a w i d o k stoją
cego przy d r z w i a c h c i e m n o w ł o s e g o mężczyzny w ele
ganckim garniturze. Co on tu robi? Należy przecież do
z u p e ł n i e i n n e g o świata. Patrzyła, j a k dwaj mężczyźni
p o d c h o d z ą do siebie i przystają na uboczu, z d a l a od
r e s z t y gości.
P o c o t u p r z y s z e d ł ? O c o c h o d z i ? M u s i się d o w i e d z i e ć !
R o z e j r z a ł a się o s t r o ż n i e i s p r ó b o w a ł a zbliżyć się d o
rozmawiających.
Strona 4
- . . . c h y b a z r o z u m i a ł a , co w y d a r z y ł o się w t e d y w nocy.
D o d a ł a d w a do d w ó c h i d o m y ś l i ł a się, co zrobiliśmy
i w jaki sposób.
- My? P o w i e d z i a ł e ś j e j , że b y ł e m w to z a m i e s z a n y ?
- W oskarżycielskim głosie b r z m i a ł a nie u k r y w a n a złość.
- N i e m u s i a ł e m . S a m a w s z y s t k i e g o się d o m y ś l i ł a .
Dlatego w ł a ś n i e d z w o n i ł e m . P o m y ś l a ł e m , że m u s z ę cię
o s t r z e c . J a k d o t ą d n i e u d a ł o m i się n a k ł o n i ć j e j d o
rozsądku.
Mówili o n i e j ! Z t r u d e m p o w s t r z y m a ł a się, by n i e
wyjrzeć zza m a ł e j p a l m y i n i e w t r ą c i ć s i ę d o r o z m o w y .
C h c i a ł a , ż e b y w i e d z i e l i , ż e n i e w y w i n ą się t a k ł a t w o . A l e
ich dalsze słowa ją powstrzymały.
- Skoro nie m o ż n a jej nakłonić do rozsądku, musisz
się p o s t a r a ć , ż e b y m i l c z a ł a . N i k o m u n i e m o ż e z d r a d z i ć
tego, co wie. Tu nie ma m i e j s c a na sentymenty. L e p s z a
o k a z j a j u ż c i się n i e t r a f i . P o r w a n i a i n i e s z c z ę ś l i w e
wypadki to w E u r o p i e c h l e b powszedni. To będzie
jeszcze j e d e n p r z y p a d e k p o p r a w i a j ą c y statystyki.
P r z e r a ż o n a poczuła, że zaschło jej w ustach. On na to
n i e p o z w o l i . . . a m o ż e ? A l e p r z e c i e ż n i e z r o b i j e j krzywdy.
N i e on. Wyraz jego twarzy widzianej z profilu i ocienio
nej maseczką, k t ó r a zakrywała p r a w e oko, był nie do
odczytania.
- N i e widzę i n n e g o wyjścia - p o w i e d z i a ł p o n u r y m ,
twardym głosem.
N i e ! C o f n ę ł a się o k r o k ; k r ę c ą c g ł o w ą to w p r a w o , to
w lewo, bezgłośnie zaprzeczała, nie wierzyła własnym
uszom.
- Z a ł a t w i s z j ą s a m , czy c h c e s z , ż e b y m j a t o z r o b i ł ?
K i e l i s z e k w i n a w y ś l i z n ą ł się j e j z r ą k i r o z b i ł n a
p o s a d z c e t a r a s u . Obaj o d w r ó c i l i się i s p o j r z e l i n a n i ą .
Przez u ł a m e k sekundy n a w e t nie drgnęła, sparaliżowana
i c h w z r o k i e m . P o t e m o d w r ó c i ł a się i r z u c i ł a d o u c i e c z k i .
- Z a t r z y m a j j ą ! Z a n i m wszystko zniszczy!
O b e j r z a ł a się i z o b a c z y ł a j a k ż e z n a j o m ą t w a r z , n a
wpół zakrytą m a s e c z k ą . Twarz zbliżała się.
Potrąciła szczupłego młodego człowieka w kostiu
mie tancerki Degasa i p c h n ę ł a drzwi prowadzące do
Strona 5
h o l u i wind. Wiedziała, że to p a n i c z n y s t r a c h kazał jej
uciekać.
D o b i e g ł d o w i n d y w c h w i l i , k i e d y z a n i ą z a m y k a ł y się
drzwi. N i e c i e r p l i w i e n a c i s n ą ł przycisk, żeby przywołać
n a s t ę p n ą , przeniknięty strachem, strachem, który rodzi
się z p o c z u c i a w i n y i b r a k u n a d z i e i . N i e m ó g ł p o z w o l i ć ,
ż e b y u c i e k ł a , b o wszystko p ó j d z i e n a m a r n e . D l a c z e g o
o n a nie c h c e tego zrozumieć? Dlaczego to robi? Dlaczego
zmusza go do takiego postępowania?
Wychodząc z windy w holu spostrzegł, j a k wybiega
z h o t e l u n a u l i c ę . P o ś p i e s z y ł z a n i ą . K i e d y z n a l a z ł się n a
zewnątrz, właśnie odjeżdżała taksówka. Podniósł rękę,
żeby zatrzymać n a s t ę p n ą , gdy nagle zobaczył ją, j a k
przebiega przez jezdnię w kierunku parku Massena.
Zaraz zniknie mu z oczu w rozbawionym t ł u m i e . N i e
może na to pozwolić.
N i e w i e l e j e d n a k m ó g ł z r o b i ć . R o z p ł y n ę ł a się w p o w i e
trzu.
G d z i e ż o n a się p o d z i a ł a ? C z a r n a m a s k a u t r u d n i a
ła patrzenie na boki; m u s i a ł odwracać głowę, kiedy
uważnie lustrował hałaśliwy t ł u m w p a r k u . Z tyłu
dobiegł go głuchy odgłos, k t ó r e m u zawtórował kobie
cy śmiech. Stał plecami do fontanny na skwerze,
gdzie w s p a n i a ł y s ł u p w o d y strzelał n a j a k i e ś czter
d z i e ś c i s t ó p w g ó r ę . O d w r ó c i ł się i p r z e z c h w i l ę za
t r z y m a ł w z r o k n a b r u n e t c e , p l u s k a j ą c e j się w b a s e
n i e f o n t a n n y . W r e s z c i e u ś w i a d o m i ł s o b i e , ż e n i e z n a tej
kobiety, i podjął poszukiwania, n i e ś w i a d o m i e zaciska
jąc pięści.
Nie zwracając uwagi na confetti p o d stopami, zrobił
d w a s z y b k i e k r o k i w k i e r u n k u b u l w a r u . Z j e d n e j strony,
z a l e d w i e k a w a ł e k d a l e j , c i ą g n ę ł a się P r o m e n a d e d e s
A n g l a i s , z j a r z ą c y m i się k a s y n a m i g r y i w s p a n i a ł y m i
hotelami - ekskluzywnymi prywatnymi twierdzami dla
b o g a t y c h i u w i e l b i a n y c h . Z d r u g i e j s t r o n y , za r o g i e m ,
z a c z y n a ł y się z a t ł o c z o n e u l i c z k i S t a r e g o M i a s t a , p e ł n e
p o d c i e n i , b a r ó w na wolnym powietrzu i n o c n y c h lokali
z w a n y c h t u t a j boites de nuit. D a l e j r o z c i ą g a ł a się B a i e d e s
Anges i Morze Śródziemne.
Strona 6
Z a w a h a ł się i p r z y s t a n ą ł n a c h w i l ę . K a r t o n o w e p o s t a
cie z bajek, wyraźnie widoczne w blasku kolorowych
ś w i a t e ł , j a k b y s o b i e z n i e g o kpiły, r o z p a r t e n a b o g a t o
z d o b i o n y c h b u d y n k a c h o t a c z a j ą c y c h s k w e r . S k r ę c i ł w le
w o , a l e tylko p o t o , b y n a t k n ą ć s i ę n a w s p a n i a ł e g o K r ó l a
K a r n a w a ł u z papier-mache, s i e d z ą c e g o n a t r o n i e p o ś r o d
ku skweru.
Zmierzył postać wściekłym wzrokiem i z powrotem
spojrzał t a m , gdzie k ł ę b i ł się r o z b a w i o n y t ł u m . J a k i m
c u d e m t a k szybko z d o ł a ł a z n i k n ą ć m u z o c z u ? U w a ż n i e
p r z y g l ą d a ł się l u d z i o m , s z u k a j ą c b u r s z t y n o w e g o c i e n i a
satynowej maseczki, p a s m a złota w rozjaśnionych słoń
c e m k a s z t a n o w y c h w ł o s a c h czy b l a s k u b r o s z k i z t o p a -
zem, k t ó r ą n o s i ł a tego wieczoru.
B e z s k u t k u . P o c z u ł , że ś c i s k a go w ż o ł ą d k u .
K t o ś p o t r ą c i ł g o z t y ł u . I n s t y n k t o w n i e o d w r ó c i ł się,
podnosząc rękę w o b r o n n y m geście, i nakrył d ł o n i ą
portfel w w e w n ę t r z n e j kieszeni m a r y n a r k i . P a m i ę t a ł , że
w „ t ł u s t y c z w a r t e k " b a w i ą się n i e tylko t u r y ś c i , a l e
i kieszonkowcy. Tym r a z e m j e d n a k ostrożność o k a z a ł a
się z b y t e c z n a . J a s n o w ł o s y N i e m i e c w y c i ą g n ą ł k u n i e m u
b u t e l k ę w i n a , p r z e p r a s z a j ą c go z p r z e s a d ą , i z a t o c z y ł się
w d r u g ą s t r o n ę , o b e j m u j ą c swojego szczupłego k o m p a n a .
O d w r ó c i ł się i m a c h i n a l n i e z a c z ą ł ś c i e r a ć z r ę k a w a
m o k r ą p l a m ę . W tym s a m y m m o m e n c i e dostrzegł ją na
trotuarze wysadzanego drzewami bulwaru. Rozglądała
się n i e s p o k o j n i e , g o t o w a w k a ż d e j c h w i l i r z u c i ć się d o
ucieczki. Jeszcze go nie zauważyła.
P o d s z e d ł ją od tyłu i m o c n o chwycił za r a m i ę .
- Jazda, idziemy!
S z a r p n ę ł a się i p o d n i o s ł a g ł o w ę . N a p o t k a ł a j e g o
w z r o k . O p i e r a j ą c m u się z u p o r e m , s t o c z y ł a z n i m w a l k ę
na s p o j r z e n i a i siłę woli.
- A więc chcesz mnie porwać? Zamordować?
Na chwilę skamieniał.
- N i e k o n i e c z n i e . B ą d ź tylko r o z s ą d n a , a n i k o m u n i c
się n i e s t a n i e . N i k o m u .
- A co z f i r m ą ? To ją zniszczy. - Z n o w u z m i e r z y ł a go
p e ł n y m w ś c i e k ł o ś c i , w y z y w a j ą c y m s p o j r z e n i e m , w któ-
Strona 7
r y m k r y ł y się t a k ż e r o z p a c z i b ó l . - A l e c i e b i e t o n i c n i e
obchodzi, prawda?
- Nie m a m wyboru.
- Nie masz?
Wzmocnił uścisk na jej r a m i e n i u , u d a r e m n i a j ą c
wszelkie p r ó b y ucieczki, i zaciągnął ją w c i e ń za drze
wem.
- Musisz zrozumieć...
- N i g d y tego n i e z r o z u m i e m ! - w y b u c h ł a ; jej głos
n a b r a ł stanowczości. - J a k mogłeś to zrobić? Kim ty
jesteś? Nie poznaję cię!
Jej o d r a z a i całkowity b r a k zaufania p r z e r w a ł w n i m
c i e n k ą b a r i e r ę samokontroli. N i e ś w i a d o m y tego, co robi,
chwycił ją za r a m i o n a i potrząsnął b r u t a l n i e .
- N i e zdajesz sobie sprawy, o j a k ą stawkę tu chodzi?
J a k możesz m n i e t a k zdradzać? Gdybyś m n i e n a p r a w d ę
kochała...
- Przestań! Przestań!
Wreszcie o d e p c h n ę ł a go od siebie, a pałeczka, na
której u m o c o w a n a była jej satynowa maska, niczym
rózga u d e r z y ł a go w usta, wywołując g r y m a s b ó l u .
Zaskoczony, puścił j ą instynktownie, żeby z b a d a ć r a n ę
r ę k ą i językiem. Poczuł s m a k krwi i uświadomił sobie,
że go zraniła. O n a zraniła jego! Rozwścieczony, doskoczył
do niej i na o d l e w uderzył ją w twarz.
Cios odrzucił ją do tyłu, w y r ż n ę ł a o drzewo. Chwilowe
uczucie triumfu rozwiało się, kiedy jej głowa ze stukotem
o d s k o c z y ł a o d p n i a i d z i e w c z y n a o s u n ę ł a się n a z i e m i ę .
- O Boże, n i e ! - Przyklęknął i dotknął leżącego ciała.
- N i e c h c i a ł e m tego, przysięgam!
Leżała bez ruchu.
- Co t a m s i ę d z i e j e ? - z a w o ł a ł k t o ś , s ą d z ą c z a k c e n t u ,
A m e r y k a n i n . - Co się s t a ł o ?
Rzucił o k i e m za siebie. Żal, strach i poczucie winy
s p r a w i ł y , ż e szybko s i ę o p a n o w a ł . P r z e z u ł a m e k s e k u n d y
w a h a ł się, p o czym popędził n a d r u g ą stronę b u l w a r u .
Dwaj młodzi mężczyźni, w trykotowych koszulkach
i dżinsach, podbiegli do leżącej. J e d e n nosił okulary
w c i e m n e j o p r a w c e , d r u g i - b l o n d y n - o b n o s i ł świeżo
Strona 8
przywiezioną z Kalifornii opaleniznę. Pierwszy z nich
u k l ą k ł , b y z m i e r z y ć k o b i e c i e p u l s , a d r u g i p u ś c i ł się
w p o g o ń za u c i e k a j ą c y m .
- Z o s t a w go, B r a d ! - z a w o ł a ł za n i m o k u l a r n i k . - I t a k
go nie złapiesz, a ta dziewczyna j e s t n i e p r z y t o m n a .
- Myślisz, ż e j e s t p o w a ż n i e r a n n a ?
- Nie wiem, ale lepiej wezwać pogotowie.
- I policję - dorzucił jego kolega.
Strona 9
2
W i r u j ą c a ciemność wciąga ją coraz głębiej, coraz dalej
i d a l e j od b l a s k u d n i a . Usiłuje z n i ą walczyć, p r ę ż y się
do światła, j a k b y j a k i ś w e w n ę t r z n y głos nakazywał jej
t r z y m a ć się g o k u r c z o w o . A l e t o b o l i . B a r d z o b o l i .
Kiedy widziała je po raz ostatni? Nagle j e s t tuż, tuż...
r a z i w oczy. U d a ł o s i ę !
P r ó b u j e o t w o r z y ć oczy, w a l c z y z o c i ę ż a ł y m i p o w i e k a
m i . Ś w i a t ł o . . . D l a c z e g o j e s t t a k j a s n o ? Coś się n i e
zgadza... O ś l e p i o n a i z d e z o r i e n t o w a n a , rozgląda się...
N i e , nie zna tych nagich ścian, tych szarych zasłon
w oknach.
O b o k m a j a c z y s y l w e t k a mężczyzny. R y s y j e g o t w a r z y
r o z p ł y w a j ą się p r z e z c h w i l ę , a l e w k o ń c u s t a j ą się
wyraźniejsze.
- Gdzie... - Sztywne, wysuszone wargi nie pozwalają
j e j m ó w i ć . Zwilżywszy j e , p r ó b u j e j e s z c z e r a z : - G d z i e j a
jestem?
- Américaine - s z e p c z e k t o ś po f r a n c u s k u .
W c i ą ż j e s z c z e o s z o ł o m i o n a , s t a r a się o d g a d n ą ć , s k ą d
d o b i e g a t e n g ł o s . W r e s z c i e u s t ó p ł ó ż k a d o s t r z e g a łysie
jącego mężczyznę w wygodnej tweedowej m a r y n a r c e
i golfie. W y g l ą d a j a k miły, s t a r s z a w y p r o f e s o r .
- P a n i j e s t w s z p i t a l u , mam'selle - o d z y w a się m ł o d s z y
mężczyzna.
- W s z p i t a l u . . . ? - M a r s z c z y b r w i , p r z e k o n a n a , że p o
w i n n a się t e r a z z n a j d o w a ć z u p e ł n i e g d z i e i n d z i e j . - M u
szę i ś ć . - C z u j e , że to b a r d z o w a ż n e . - M u s z ę s t ą d i ś ć .
Strona 10
Próbuje p o d n i e ś ć głowę, ale n a t y c h m i a s t przeszywa
ją ból i p o w r a c a ciemność, gotowa znów porwać ją
w swój wir. Z t r u d e m u d a j e j e j się n i e p o d d a ć , u c h w y c i ć
g ł o s m ę ż c z y z n y , c h o c i a ż w ł a ś c i w i e go n i e słyszy - s ł o w a
d o c i e r a j ą do niej ze zbyt wielkiej odległości. W k o ń c u
ból ustępuje.
- ...leży s p o k o j n i e - t e r a z j u ż ł a t w i e j o d r ó ż n i a p o
s z c z e g ó l n e s ł o w a . - N i e c h się p a n i s t a r a n i e r u s z a ć .
Z n o w u o t w i e r a oczy i spostrzega r e g u l a r n ą , n a z n a c z o
ną zmęczeniem twarz.
- K i m p a n j e s t ? - Bezskutecznie szuka czegoś znajo
mego w wyglądzie mężczyzny o c i e m n y c h w ł o s a c h
i oczach.
- J e s t e m d o k t o r J u l e s S a i n t Clair. - K ą c i k i u s t p o d n o
s z ą się w l e k k i m u ś m i e c h u . - A j a k się p a n i n a z y w a ,
mam'selle?
- N a z y w a m się, n a z y w a m się... - Marszczy brwi, nie
r o z u m i e j ą c , dlaczego n i e może sobie tego p r z y p o m n i e ć .
A l e c z u j e tylko o t a c z a j ą c ą b e z ł a d n ą c i e m n o ś ć i p u l s u j ą
cy ucisk w głowie. Ucisk nie ustępuje. - J a . . . nie p a m i ę
t a m . - N a p o t y k a z m i e s z a n e s p o j r z e n i e i d o s t r z e g a , że
l e k a r z o d w r a c a oczy. S t a r a się p r z e z w y c i ę ż y ć r o s n ą c e
p r z e r a ż e n i e . - Co mi jest? To boli... Chyba... c h y b a n i e
mogę myśleć.
- Doznała pani poważnych obrażeń, mam'selle.
Wstrząs mózgu. Pielęgniarka zaraz da p a n i ś r o d e k prze
ciwbólowy i będzie p a n i mogła odpocząć.
- A l e j a k j a s i ę n a z y w a m ? C o się z e m n ą s t a ł o ?
Z t r u d e m zadając to pytanie, u ś w i a d a m i a sobie obiet-
nicę, zawartą w słowach doktora. Jest bardzo zmęczona.
Zmęczona walką, żeby nie dopuścić do siebie bólu,
z m ę c z o n a p r ó b a m i p r z e d a r c i a się p r z e z g ę s t e i s p l ą t a n e
oszołomienie.
- P ó ź n i e j , mam'selle. P ó ź n i e j b ę d z i e c z a s n a p y t a n i a
- powiedział lekarz.
N i e m a siły, b y m u się p r z e c i w s t a w i ć , w i ę c z a m y k a
oczy. Z d a l e k a słyszy s z e p t l e k a r z a , k t ó r y d a j e i n s t r u k c j e
k o m u ś , kto r ó w n i e ż j e s t w p o k o j u . T e r a z c z u j e , ż e j u ż
p r z y n i e j n i e stoi, a l e n i e c h c e j e j s i ę o t w i e r a ć o c z u
Strona 11
j e s z c z e r a z , ż e b y s p r a w d z i ć , czy r z e c z y w i ś c i e o d s z e d ł .
Z a p a d a się z n o w u w c i e m n o ś ć , z o s t a w i a j ą c b i e g w y d a
rzeń s a m e m u sobie.
U s t ó p s z p i t a l n e g o ł ó ż k a d o k t o r St. C l a i r w z i ą ł k a r t ę
chorej i coś na niej notował. Inspektor Claude A r m a n d
patrzył na niego w m i l c z e n i u przez kilka s e k u n d , wresz
cie zapytał:
- Czy t o m o ż l i w e , ż e b y o n a n a p r a w d ę n i e m o g ł a s o b i e
p r z y p o m n i e ć , j a k się n a z y w a ?
- Tak - o d p a r ł lekarz, n i e podnosząc głowy znad
n o t a t e k . - P a c j e n c i z t a k i m i u r a z a m i głowy j a k o n a są
często o s z o ł o m i e n i i z d e z o r i e n t o w a n i , k i e d y odzyskują
świadomość. P e w n a u t r a t a p a m i ę c i nie j e s t czymś nie
zwykłym. W większości p r z y p a d k ó w po j a k i m ś czasie
mija.
- Po j a k i m ?
- T r u d n o powiedzieć, inspektorze. Kilka godzin, kilka
d n i , kilka tygodni. - Wzruszył r a m i o n a m i , n i e potrafiąc
udzielić bardziej konkretnej odpowiedzi, skończył pisać
i s c h o w a ł d ł u g o p i s . - K i e d y p a n m n i e o to z a p y t a ł ,
z d a ł e m s o b i e s p r a w ę , ż e p r z e c i e ż n i k t s i ę t u n i e zjawił,
żeby ją zidentyfikować.
- Nikt.
- Osobiście, inspektorze A r m a n d - lekarz zawiesił
głos, r ó w n o c z e ś n i e oddając k a r t ę s z p i t a l n ą czekającej
p i e l ę g n i a r c e - o s o b i ś c i e n i e w i d z ę n i c n i e z w y k ł e g o w tej
tajemniczej niezdolności młodej d a m y do przypomnie
n i a s o b i e , j a k się n a z y w a . A l e p r z y j ę l i ś m y j ą , z a r a z . . .
prawie trzydzieści godzin t e m u . J a k m o ż n a zapomnieć
o takiej p i ę k n e j kobiecie? To mi się wydaje dziwne.
- Oui.
Ale kiedy i n s p e k t o r A r m a n d opuszczał szpitalny po
k ó j , t r a p i ł o g o n i e tylko t o p y t a n i e . C h c i a ł w i e d z i e ć n i e
tylko j a k , a l e p r z e d e w s z y s t k i m , d l a c z e g o ?
Strona 12
3
Promienie słońca w p a d a ł y przez szpitalne okno i lśniły
na jedwabnej sukni, którą przyniosła pielęgniarka.
- Śliczna, p r a w d a ? - spytała m ł o d a niewysoka kobie
t a . J e j b u j n e kształty, o l i w k o w a c e r a i c i e m n e w ł o s y
zdradzały śródziemnomorskie pochodzenie.
P r z e s u n ę ł a d ł o n i ą po eleganckiej sukni, k t ó r ą pielęg
n i a r k a położyła na łóżku.
- B a r d z o p i ę k n a - z g o d z i ł a się i s k i n ę ł a g ł o w ą . Po
czym, p o k o n u j ą c wstyd, d o d a ł a : - Ale n i e p a m i ę t a m ,
żebym ją kiedykolwiek widziała, ani żebym ją m i a ł a na
sobie.
P i e l ę g n i a r k a z e r k n ę ł a na łysiejącego mężczyznę przy
oknie, ubranego w ciemnoszarą sztruksową marynarkę
i p e r ł o w o s z a r y s w e t e r z golfem. N o s i ł o k u l a r y w złotej
oprawie. Skinął głową i lekkim r u c h e m ręki d a ł znak,
żeby z a b r a ł a suknię i d o p a s o w a n ą do niej etolę.
Z o s t a ł a j u ż tylko b i ż u t e r i a starej roboty: b r o s z k a
i kolczyki z t o p a z e m , o t o c z o n e d i a m e n t a m i . Też i c h n i e
p o z n a ł a . Przycisnęła p a l c a m i skronie i żeby zmniejszyć
ucisk, m a s o w a ł a je lekko. Wcześniej p i e l ę g n i a r k a d a ł a
jej j a k i ś ś r o d e k uśmierzający, ale dokuczliwy, t ę p y ból
nie u s t ę p o w a ł . N i e c h c i a ł a j e d n a k silniejszego l e k a r s t w a
- nie teraz, kiedy m u s i a ł a myśleć.
- Czy t o j u ż w s z y s t k o , c o m i a ł a m p r z y s o b i e , k i e d y
przywieziono m n i e do szpitala?
Za każdym razem, gdy spoglądała na mężczyznę przy
oknie, p r z y p o m i n a ł a sobie, że to i n s p e k t o r policji. N i e
Strona 13
wyglądał na policjanta. Gdyby m i a ł a zgadywać, kim jest
z zawodu, powiedziałaby, że w y k ł a d o w c ą albo nauczycie
l e m , kimś, kto ma wystarczający autorytet, by sobie
pozwolić to na surowość, to na dobrotliwość.
- N i e , nie m i a ł a p a n i ze s o b ą nic więcej. - Zdjął
o k u l a r y i włożył j e z p o w r o t e m d o k i e s z e n i m a r y n a r k i
na piersiach. - Ani dokumentów, paszportu, ani klucza
do pokoju hotelowego czy t o r e b k i .
- A m o ż e u k r a d l i mi t o r e b k ę ? Co mi się właściwie
s t a ł o ? P i e l ę g n i a r k i n i e u m i a ł y m i p o w i e d z i e ć . Czy p a n
w i e , c o m i się p r z y d a r z y ł o ?
- Dwaj młodzi ludzie, A m e r y k a n i e , widzieli j a k kłóci
ła się p a n i i s z a m o t a ł a z j a k i m ś mężczyzną w p a r k u
M a s s e n a . Wydawało im się, że t e n mężczyzna p a n i ą
u d e r z y ł , c o zresztą p o t w i e r d z a ł o b y z a d r a p a n i e n a twarzy.
Kiedy zobaczyli, że p a n i u p a d ł a na ziemię, j e d e n z n i c h
k r z y k n ą ł i t a m t e n r z u c i ł się d o u c i e c z k i . P o o c z y s z c z e n i u
p a n i rany, tutaj w szpitalu, znaleziono w niej kawałeczki
kory. N a m i e j s c u w y p a d k u z n a l e z i o n o ś l a d y k r w i i w ł o s y
tego s a m e g o k o l o r u co p a n i . M o ż n a z tego wnosić, że
upadając, uderzyła pani głową o drzewo i w ten sposób
doznała pani dodatkowych obrażeń.
Teraz już wiedziała dokładnie, co to za obrażenia.
L e k a r z wyliczył j e , k i e d y o d w i e d z i ł j ą p o p r z e d n i m r a
zem: z a d r a p a n i e koło ust, w y m a g a j ą c a d w u n a s t u szwów
r a n a na głowie, p ę k n i ę c i e czaszki, wstrząs mózgu i - co
r z a d k i e - c a ł k o w i t a u t r a t a p a m i ę c i . C a ł k o w i t a w tym
s e n s i e , że z a t a r c i u u l e g ł y w s z y s t k i e s z c z e g ó ł y z j e j pry
w a t n e g o życia, a l e n i e w i e d z a o g ó l n a .
- Wiem, gdzie j e s t p a r k M a s s e n a i b a z a r kwiatowy na
Cours Saleya. N i c e a leży we F r a n c j i . Stolicą j e s t Paryż
- p o d a ł a k i l k a faktów. - A l e c o j a r o b i ł a m w p a r k u
Massena?
- S ą d z ę , ż e b r a ł a p a n i u d z i a ł w k a r n a w a ł o w e j za
bawie.
- K a r n a w a ł . . . To słowo p o c h o d z i od starowłoskiego
carnelevare, co w w o l n y m t ł u m a c z e n i u o z n a c z a „ p o ż e g
n a n i e mięsa" - szepnęła, przypominając sobie jeszcze
więcej szczegółów. - To święto ma p o g a ń s k i e początki,
Strona 14
p r a w d a ? W i o s e n n e o b r z ą d k i s t a r o ż y t n y c h G r e k ó w czczą
c y c h c o r o k u c u d o w n e o d r o d z e n i e się p r z y r o d y , k t ó r e
Rzymianie n a s t ę p n i e zmienili i przyswoili sobie wraz
z n a s t a n i e m c h r z e ś c i j a ń s t w a , u z n a j ą c ż e t o o k r e s świą
t e c z n y p r z e d W i e l k i m P o s t e m . Zwyczaj z a k ł a d a n i a m a s e k
wziął s i ę j e d n a k o d F r a n c u z ó w .
- N i c n i e j e s t n i g d y t a k i e , j a k n a m się w y d a j e , p r a w d a ,
mam'selle? - I n s p e k t o r u ś m i e c h n ą ł s i ę l e k k o .
- A co ze m n ą ? - s p y t a ł a n a g l e z n a p i ę c i e m . - J a k a ja
się p a n u w y d a j ę ?
W a h a ł się z o d p o w i e d z i ą , a o n a n a g l e z d a ł a s o b i e
sprawę, że nie ma pojęcia, j a k właściwie wygląda. Była
u w i ę z i o n a w c i e l e j a k i e j ś osoby, o k t ó r e j a b s o l u t n i e n i c
nie wiedziała.
- Czy j e s t t u j a k i e ś l u s t r o , ż e b y m m o g ł a się p r z e j r z e ć ?
I n s p e k t o r z a s t a n a w i a ł się c h w i l ę , a p o t e m p r z y s t a ł n a
jej p r o ś b ę .
- Znajdzie się.
W y s z e d ł z p o k o j u i po k i l k u m i n u t a c h w r ó c i ł z m a ł y m
lusterkiem.
W n a p i ę c i u s i ę g n ę ł a po nie i u n i o s ł a powoli, by
p r z y j r z e ć się s w o j e m u o d b i c i u . J e j u w a g ę p r z y k u ł n a j
p i e r w o p a t r u n e k n a g ł o w i e i c i ą g n ą c e się o d u s t z a d r a
p a n i e . D o t k n ę ł a sięgających r a m i o n włosów w złotawym
kolorze k o n i a k u i d o p i e r o w t e d y zauważyła, j a k b a r d z o
j e s t b l a d a . Z a s t a n a w i a ł a s i ę , czy t o z p o w o d u b r a k u
m a k i j a ż u , j a s k r a w e g o ś w i a t ł a czy s z a r o ś c i s z p i t a l n e g o
stroju.
Po chwili doszła j e d n a k do wniosku, że to nie ma
z n a c z e n i a , i z w r ó c i ł a c a ł ą u w a g ę n a s u b t e l n e rysy o d b i
tej w l u s t r z e t w a r z y : w y r a ź n e k o ś c i p o l i c z k o w e , ł a g o d n a
linia p o d b r ó d k a i silnie zarysowane czoło. P i a s k o w o b r ą -
zowe b r w i b y ł y g r u b s z e p r z y n o s i e i n a t u r a l n y m ł u k i e m
wyginały się łagodnie ku skroniom. W c i e m n y c h oczach,
ocienionych długimi, złotawo zakończonymi rzęsami,
lśniły b u r s z t y n o w e ogniki. U s t a m i a ł a wyraźnie zaryso
w a n e - p e ł n a dolna warga i ostry ł u k górnej. Przy
najmniejszym n a w e t u n i e s i e n i u kącików u s t n a policz
k a c h u k a z y w a ł y się p o c i ą g a j ą c e d o ł e c z k i . P o z a n i e c o
Strona 15
zakłopotanym wyrazem oczu, odbicie w lustrze ukazywa
ło twarz otwartą i d u m n ą , jakby oczekującą wyzwania.
Czy t o j e s t o n a ? Z a w i e d z i o n a , o p u ś c i ł a l u s t e r k o . N i e
było jej p o t r z e b n e . N i e p a m i ę t a tej twarzy. N i c n i e
pamięta.
- K i m ja j e s t e m ? - s p y t a ł a z m a r t w i o n a . - Gdzie m i e
s z k a m ? C o r o b i ę ? Czy m a m j a k ą ś r o d z i n ę , p r z y j a c i ó ł ?
Leżę w tym szpitalu prawie od dwóch dni. Dlaczego nikt
m n i e n i e s z u k a ? Czy p r z y j e c h a ł a m d o N i c e i s a m a ? T a
s u k n i a . . . - P r z y p o m n i a ł a sobie etykietkę z n a z w ą firmy.
- O d Y v e s S a i n t L a u r e n t a . Czy t o znaczy, ż e j e s t e m
bogata?
- To c a ł k i e m m o ż l i w e - z g o d z i ł się i n s p e k t o r . - C h o
ciaż ta s u k n i a i b i ż u t e r i a mogły być r ó w n i e dobrze
p o d a r u n k i e m o d szczodrego k o c h a n k a . N a Lazurowe
Wybrzeże przyjeżdża wielu dobrze zarabiających męż
czyzn. A o n i z k o l e i p r z y c i ą g a j ą t u p i ę k n e k o b i e t y .
- I p a n myśli, że ja n a l e ż ę do tych p i ę k n y c h kobiet?
- To n i e j e s t wykluczone. - Wzruszył r a m i o n a m i . - T y
le że większość z n i c h to n ę d z n e imitacje Brigitte B a r d o t
R o z w i a n e b l o n d włosy, z a c h ę c a j ą c e o k r ą g ł o ś c i i r ó ż o w e ,
n a d ę t e u s t a . Tylko n i e l i c z n e m a j ą t a k ą k l a s ę i w y g l ą d j a k
pani.
- Dziękuję za k o m p l e m e n t - p o w i e d z i a ł a o d r o b i n ę
cierpko.
- T a k , r z e c z y w i ś c i e to b y ł k o m p l e m e n t . - S k r z y w i ł
usta równie cierpko j a k ona. - W każdym razie piękna
kobieta może przyjechać do Nicei sama. Ale rzadko
k i e d y j e s t s a m a p r z e z dłuższy czas.
- Myśli p a n , że z n a m t e g o m ę ż c z y z n ę , z k t ó r y m się
szarpałam?
- Może to b y ł a k ł ó t n i a kochanków. Albo on c h c i a ł
z a w r z e ć z p a n i ą z n a j o m o ś ć , a p a n i o d r z u c i ł a j e g o zaloty.
- A l e p o c o m i a ł a b y m iść d o p a r k u M a s s é n a w i e
czorem, podczas karnawału, sama i bez torebki? -
N i e c h c i a ł a się z n i m zgodzić. - A m o ż e t e n m ę ż c z y z n a
to złodziej, k t ó r y mi u k r a d ł t o r e b k ę ? To mogło być
właśnie przyczyną szamotaniny i wyjaśniałoby, dlaczego
uciekł.
Strona 16
- A dlaczego w takim razie u k r a d ł p a n i torebkę, a nie
zabrał biżuterii?
- N i e w i e m . - W e s t c h n ę ł a z n u ż o n a , z m i e s z a n a i za
wiedziona. Jej umysł wciąż t o n ą ł w c i e m n o ś c i a c h , n i e
mogąc znaleźć odpowiedzi na żadne z dręczących ją
pytań. - Musi być j a k i ś sposób, żeby dowiedzieć się, kim
j e s t e m . Na p e w n o j e s t gdzieś pokój, w którym są moje
rzeczy, m o j e k o s m e t y k i , b i ż u t e r i a .
- P r z e p r o w a d z i l i ś m y p o s z u k i w a n i a we wszystkich ho
telach i pensjonatach w mieście - odpowiedział inspe
ktor. - A l e n i e c h p a n i w e ź m i e p o d u w a g ę , ż e w o k r e s i e
k a r n a w a ł u ludzie często c a ł e n o c e s p ę d z a j ą poza do
m e m . Więc n i e o b e c n o ś ć gościa w pokoju przez j e d n ą noc
m o ż e ujść u w a g i p e r s o n e l u . D w i e k o l e j n e n o c e , t o c o
innego. Przy o d r o b i n i e szczęścia j u t r o p o w i n i e n e m coś
wiedzieć.
- M a m nadzieję. Muszę wiedzieć, kim jestem.
Uniósł b r e w i spojrzał na n i ą zaciekawiony.
- Powiedziała to p a n i z n i e z w y k ł y m n a c i s k i e m ,
mam'selle.
- Wiem. - Usłyszała zaniepokojenie w swoim głosie
i p r ó b o w a ł a je wytłumaczyć. - M a m takie w r a ż e n i e ,
inspektorze, takie bardzo niejasne, n a t r ę t n e wrażenie,
że p o w i n n a m gdzieś być. To w a ż n e . Więcej niż w a ż n e .
T a k , j a k b y c o ś s t r a s z n e g o m i a ł o się z d a r z y ć , j e ż e l i m n i e
tam nie będzie.
- G d z i e ? - I n s p e k t o r z a d a ł to p y t a n i e s p o k o j n y m
głosem, p r a w i e b e z zainteresowania, j a k gdyby obawiał
się, ż e n a g ł y w s t r z ą s r o z w i e j e w s p o m n i e n i a p a c j e n t k i .
Ale ta ostrożność n i e w i e l e d a ł a .
- N i e w i e m . - W jej głosie słychać było zawód. Z ta
k i m n a p i ę c i e m u s i ł o w a ł a s o b i e c o ś przypomnieć. I m
b a r d z i e j j e d n a k w y s i l a ł a p a m i ę ć , t y m c i ę ż s z a s t a w a ł a się
j e j g ł o w a . N a g l e z a b r a k ł o j e j sił d o d a l s z y c h z m a g a ń .
O p a d ł a n a s z p i t a l n e p o d u s z k i i z a m k n ę ł a oczy, p o g r ą ż a
j ą c się w c i e m n o ś ć .
- Zmęczyłem panią pytaniami. Przepraszam... -
U p r z e j m y głos i n s p e k t o r a był p e ł e n u b o l e w a n i a . - N i e c h
pani teraz odpocznie. Przyjdę j u t r o .
Strona 17
Wyszedł i znów została s a m a . S a m a z p u s t k ą w p a m i ę
ci, p u s t k ą , k t ó r e j n i e m i a ł a siły n i c z y m w y p e ł n i ć . O d w r ó
ciła głowę i spojrzała przez okno na b ł ę k i t n e n i e b o , od
którego L a z u r o w e Wybrzeże wzięło swą n a z w ę . Gdyby
tylko w i e d z i a ł a , c o m a z r o b i ć , d o k ą d p ó j ś ć . . . A l e gdzie
można odnaleźć pamięć?
Strona 18
4
Z k o r y t a r z a d o b i e g a ł j ą s z m e r ś c i s z o n y c h , j a k t o w szpi
talu, głosów i szelest nylonowych fartuchów p i e l ę g n i a r e k
w białych b u t a c h i skarpetkach. Ale n i k t nie podchodził
do drzwi jej pokoju, gdzie ż a d e n b u k i e t kwiatów n i e
ożywiał n a g o ś c i ś c i a n i n i e r o z s i e w a ł s ł o d k i e g o z a p a c h u
tłumiącego w o ń środków dezynfekcyjnych.
Zdenerwowana, rozdrażniona i zmęczona patrzeniem
na ściany, których biel o d b i j a ł a s t a n j e j u m y s ł u , odrzu
ciła n a k r y c i e i u s i a d ł a na skraju łóżka. Z a k r ę c i ł o jej się
w głowie. Chwyciła k r a w ę d ź m a t e r a c a , czekając, aż po
kój p r z e s t a n i e w i r o w a ć , i d o p i e r o p o c h w i l i p o w o l i
o p u ś c i ł a nogi na p o d ł o g ę i o d w a ż y ł a się s t a n ą ć . P o c z u ł a
c h ł ó d , a l e n i e m i a ł a p r z e c i e ż s z l a f r o k a . Tylko t ę w i e c z o
r o w ą s u k n i ę . O d w r ó c i ł a się, ś c i ą g n ę ł a z łóżka p l e d
i zarzuciła go na r a m i o n a j a k i n d i a ń s k ą szatę.
Była już w pół drogi do drzwi, kiedy zdała sobie
s p r a w ę , że j a k i ś w e w n ę t r z n y głos m ó w i j e j , że m u s i iść,
że j e s t p o t r z e b n a gdzie indziej. Ale gdzie? Dlaczego?
I s k ą d t e n p o ś p i e c h ? Czy g r o z i j e j n i e b e z p i e c z e ń s t w o ?
Czy t e n m ę ż c z y z n a , z k t ó r y m się s z a m o t a ł a , r z e c z y w i ś c i e
c h c i a ł j ą z r a n i ć , czy t e ż m o ż e p r ó b o w a ł j ą s k ł o n i ć , ż e b y
z n i m g d z i e ś p o s z ł a ? A l e d o k ą d ? I co j e j grozi? Z czyjej
strony? Gdzie on j e s t teraz?
D r ę c z o n a pytaniami, podeszła do okna, z którego j a k
n a p o c z t ó w c e r o z c i ą g a ł się w i d o k n a c a ł ą N i c e ę , m i a s t o
r a d o ś c i i kwiatów, słońca, m o r z a i miłości, m i a s t o spo
k o j n y c h d n i i o ż y w i o n y c h nocy. W o d d a l i p r o m i e n i e
Strona 19
s ł o ń c a ś l i z g a ł y się p o g ł ę b o k i m l a z u r z e m o r z a w B a i e d e s
A n g e s , g d z i e w z d ł u ż b r z e g u c i ą g n ę ł y się p r y w a t n e p l a ż e ,
zatłoczone w lecie leżącymi ciasno, j e d n o przy drugim,
l ś n i ą c y m i , o p a l o n y m i c i a ł a m i . Bliżej w i d z i a ł a c z e r w o n e
d a c h y d o m ó w w kolorze o c h r y i p o d o b n e do włoskich
kościoły w starej części miasta, p e ł n e j wąskich, wycho
dzących na m a ł e placyki uliczek.
Okryła się szczelniej p l e d e m i oczyma p o s z u k a ł a sce
ny, k t ó r a t a k b a r d z o p r z y p o m i n a ł a j e j o b r a z y M a t i s s e ' a
i C e z a n n e ' a . To w ł a ś n i e t u t a j m i s t r a l , k t ó r y w d o l i n i e
R o d a n u w y r y w a d r z e w a z k o r z e n i a m i , z a m i e n i a się
w lekką bryzę, ledwie falującą w k o r o n a c h p a l m wzdłuż
P r o m e n a d e des Anglais. A r c h i t e k t u r a w swym charakte
rze była zdecydowanie bardziej ś r ó d z i e m n o m o r s k a niż
francuska, przypominając w t e n sposób, że p r z e d nie
s p e ł n a stu pięćdziesięciu laty N i c e a n a l e ż a ł a do Włoch.
Czy o n a p o w i n n a b y ć t e r a z w ł a ś n i e t u t a j , w N i c e i ? Czy
d l a t e g o się t u z n a l a z ł a ? A l e s k ą d m o g ł a w i e d z i e ć , czy t u
nie mieszka? Mówi po angielsku z a m e r y k a ń s k i m akcen
tem, tak twierdzi inspektor, ale przecież mówi także
płynnie po francusku. Suknia zrobiona na zamówienie
w znanej firmie, biżuteria... Niewykluczone, że n a p r a
wdę jest bogatą Amerykanką, która mieszka za granicą.
Może w ł a ś n i e w N i c e i . P r z e c i e ż zna nazwy ulic, wie,
g d z i e j e s t w s p a n i a ł a h e r b a c i a r n i a p r z y r u e St. F r a n c o i s
de P a u l e . . . Ale jeśli często b y w a ł a w tym m i e ś c i e , też
m o g ł a w i e d z i e ć t a k i e rzeczy.
J e ż e l i m i a ł a być t e r a z gdzie i n d z i e j , to w o b e c tego
gdzie?
G ł o w a z n ó w z a c z ę ł a j e j ciążyć. O d w r ó c i ł a s i ę o d o k n a ,
m a c h i n a l n i e masując sobie skronie.
Inspektor A r m a n d stał w drzwiach, a jego s w o b o d n a
poza świadczyła o tym, że obserwuje ją j u ż od jakiegoś
czasu. W y p r o s t o w a ł a się i r z u c i ł a o k i e m na łysiejącą
głowę, s z p a k o w a t e włosy p r z e c h o d z ą c e w z u p e ł n i e siwe
na skroniach, przyjemną okrągłość rysów i sympatyczne
n i e b i e s k i e oczy. N i e s ł y s z a ł a , j a k w s z e d ł . Wślizgnął się
d o p o k o j u p o c i c h u , t a k j a k d y r e k t o r s z k o ł y z a k r a d a się
d o klasy, ż e b y o b s e r w o w a ć u c z n i ó w .
Strona 20
- W i d z ę , że p a n i j u ż w s t a ł a . - J e g o oczy w p a t r y w a ł y
się w n i ą u w a ż n i e . - To d o b r z e .
Szybko z b l i ż y ł a s i ę d o n i e g o i s p y t a ł a g ł o s e m p e ł n y m
napięcia:
- D o w i e d z i a ł się p a n j u ż , k i m j e s t e m ?
- N i e s t e t y n i e . P o s z u k i w a n i a w h o t e l a c h nic nie dały.
Wszyscy g o ś c i e w r ó c i l i i w ż a d n y m p o k o j u n i c n i e p o z o
s t a w i o n o , p o z a p a r o m a d r o b i a z g a m i , k t ó r y c h wyjeżdża
jący po prostu zapomnieli spakować.
S t a r a ł a się n i e o k a z y w a ć r o z c z a r o w a n i a .
- I p r z y p u s z c z a m , że n i k t m n i e n i e s z u k a ł ?
- Nie.
Skinęła głową.
- I co t e r a z , i n s p e k t o r z e ?
- Teraz rozszerzymy nasze poszukiwania na aparta
menty, domy, wille i jachty...
- T o z a j m i e d u ż o c z a s u . - P o p a t r z y ł a n a swoje r ę c e ,
na splecione palce, napięte teraz i skręcone, podobnie
j a k jej sytuacja.
- Niestety, t r o c h ę to p o t r w a .
- N i e w i e m , czy m o g ę c z e k a ć t a k d ł u g o , ż e b y d o w i e
dzieć się, k i m j e s t e m . - Z m u s i ł a p a l c e , żeby p r z e s t a ł y
ś c i s k a ć p r z e ś c i e r a d ł o . - M u s i b y ć j a k i ś i n n y , szybszy
sposób.
- K i e d y w i d z i a ł a p a n i r a n o d o k t o r a S a i n t C l a i r , czy
był w stanie coś p a n i powiedzieć?
N a p r ę ż y ł a kąciki ust.
- Jeżeli ma p a n na myśli coś innego niż to, że r a n a
n a g ł o w i e d o b r z e s i ę goi, t o n i e . A l e z a m ó w i ł s p e c j a l i s t ę ,
który obejrzy m n i e dziś po p o ł u d n i u . To j a k i ś psychiatra
czy p s y c h o l o g . N i e p a m i ę t a m d o k ł a d n i e .
- Może b ę d z i e b a r d z i e j pomocny.
- M o ż e . - Z n o w u s k i n ę ł a g ł o w ą . - G d y b y m tylko p o t r a
fiła sobie coś przypomnieć, cokolwiek.
- A może wygodniej nie p a m i ę t a ć .
Skupiła na nim całą swą uwagę.
- Co p a n ma na myśli? - Spostrzegła, że obserwuje ją
z n a p i ę c i e m , z w r a c a j ą c u w a g ę n a n a j m n i e j s z y szczegół
j e j r e a k c j i n a t o z d u m i e w a j ą c e s t w i e r d z e n i e . - Czy p a n