C.L. Smith - Wieczni Wygnańcy [całość]
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | C.L. Smith - Wieczni Wygnańcy [całość] |
Rozszerzenie: |
C.L. Smith - Wieczni Wygnańcy [całość] PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd C.L. Smith - Wieczni Wygnańcy [całość] pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. C.L. Smith - Wieczni Wygnańcy [całość] Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
C.L. Smith - Wieczni Wygnańcy [całość] Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Plik na stronie zosta� zamieszczony jedynie w celach promocyjnych. Od momentu �ci�gni�cia na dysk plik nale�y usun�� w ci�gu 24 h.
C.L. Smith
Wieczni Wygna�cy
Przek�ad: E. Ratajczyk
Wydawnictwo Amber 2010
By�a to pora �wiat�a, by�a to pora Ciemno�ci,
by�a to wiosna nadziei, by�a to zima rozpaczy,
mieli�my wszystko przed sob�, nie mieli�my nic przed sob�,
wszyscy szli�my prosto do Nieba,
wszyscy szli�my w zupe�nie przeciwnym kierunku.
Karol Dickens Opowie�� o dw�ch miastach
1
Zachariasz
Mo�e i jestem pos�a�cem niebios, ale nie jestem doskona�y.
Obserwuj� jak moja dziewczyna naci�ga na r�owe majtki lu�n� koszulk� �Dallas Cowboys�
i k�adzie si� spa�.
To brzmi perwersyjnie, wiem. Ale ja zawsze obserwuje j�, jak si� ubiera, rozbiera, bierze
prysznic i k�piel.
By� te� jeden niebia�ski weekend w sierpniu ubieg�ego roku, kiedy zepsu�a si� klimatyzacja.
Ca�y dzie� sp�dzi�a w ��ku golute�ka, czytaj�c Tolkiena pod sufitowym wentylatorem.
Ale ja jej wcale nie podgl�dam. Po prostu pilnuje.
Pilnowanie jej dwadzie�cia cztery godziny na dob� to m�j obowi�zek. Jestem Anio�em
Str�em (w skr�cie AS) Mirandy. ��todziobem stworzonym po pierwszym wybuchu
atomowym w 1945 roku.
Miranda jest moj� drug� podopieczn� i powodem mojego istnienia. Ona nie ma o tym poj�cia.
Nie mo�e mnie nawet zobaczy�. Nikt nie mo�e, chyba �e sam postanowi�bym si� ukaza�. Ale
to zakazane. Nas, AS-y, obowi�zuj� pewne zakazy. Jasne, pomagamy, kiedy tylko si� da, ale
w spos�b niezauwa�alny lub przynajmniej nie do wykrycia (jestem znany z tego, �e od czasu
do czasu �ami� zasady.
Co noc patrz� jak �pi. Jest niespokojna. Zawsze. Ci�gle poprawiam jej ko�dr�, �eby nie
zapl�ta�a w niej n�g. Wtedy by si� obudzi�a.
A i tak nie �pi dobrze. Przejmuje si� drobnymi b��dami. Czy raczej tym, co uwa�a za b��dy.
Tym, co inni o niej my�l�. Tym, co si� stanie.
Jak wszyscy ludzie. Szkoda, �e nie mog� spojrze� w niesko�czono��. Wtedy problemy takie,
jak dw�ja z algebry, czepiaj�cy si� rodzice czy ignorowanie przez Tego ch�opaka wyda�yby
si� nie takie straszne.
Bardzo chcia�bym porozmawia� z Mirand�. Powiedzie� jej to.
W zesz�ym roku dwa razy obudzi�a si� w nocy z p�aczem, mniej wi�cej w tym samym czasie,
kiedy rozwodzili si� jej rodzice. Nie wiem, co jej si� �ni. Pono� starsi anio�owie mog� zajrze�
do umys�u. Brzmi kusz�co, prawda? Ale ja i tak bym tego nie zrobi�. Nawet gdybym potrafi�.
Do��, �e tu jestem. Miranda zas�uguje na przestrze� mentaln�.
A to jej fizyczna przestrze�. Moje ulubione miejsce na terra firma.
�pi g��boko, wi�c ryzykuj� � materializuj� si� na d�insowym pufie i zanurzam si� w niego.
Cztery �ciany kremowego koloru, dwa okna, bia�y sufit i niemodny z�oty dywanik. ��ko,
biurko, wysoka cedrowa szafa i kufer. Narzuta, kt�r� zrobi�a na drutach jej babcia. Pluszowy
pingwin z Wodnego �wiata. Plakat z kul� ziemsk� i podpisem �Dom, s�odki dom�.
Widz� ma�� dziewczynk�, kt�r� by�a. I kobiet�, kt�r� si� staje.
Staniki, takie jak ten przewieszony przez oparcie krzes�a przy biurku, zacz�a nosi� w pi�tej
klasie. W tym samym czasie przesta�a pisa� pami�tnik.
Jedn� �cian� zajmuje rega� na ksi��ki. Przewa�aj� te w mi�kkich ok�adkach. G��wnie serie.
Jest te� sporo ksi��ek o aktorstwie i teatrze. Stos na biurku czeka, �eby go odda� do
biblioteki. Obok le�� broszury informacyjne z Uniwersytetu P�nocnego Teksasu. Telefon
kom�rkowy przy komputerze nie dzia�a odk�d zaliczy� k�piel w pralce w zesz�y weekend.
Le�y ko�o Opowie�ci o dw�ch miastach i Romea i Julii. Dickens jest lektur� obowi�zkow�, a
Szekspir � przepustk� do spe�nienia marze� Mirandy. Dzisiejsz� dat� zaznaczy�a na czerwono
w kalendarzu z Narni�. Po po�udniu odb�d� si� przes�uchania do przedstawienia szkolnego.
Moja dziewczyna jest taka nie�mia�a� dziwne, �e si� zg�osi�a.
Pan Nesbit pije wod� z butelki przymocowanej do klatki. Jest dobrym kompanem jak na
gerbila.
Znikam, �eby nie gramoli� si� z siedziska. Pora zerkn�� do Mirandy. Poczu� p�yn do k�pieli o
zapachu trawy cytrynowej. Przyjrze� si� jej twarzy w kszta�cie serca. Robi� to niemal tak
cz�sto jak ludzie mrugaj�.
Ale tym razem jest inaczej. Przera�aj�co. Cofam si�, szukaj�c innego wyt�umaczenia. Nocna
lampka-biedronka ci�gle si� �wieci. Ksi�yc prawie w pe�ni, nie jest za�miony.
Wok� Mirandy wiruje przydymiona szara smuga. Przywiera do niej. Zamienia si� w d�onie o
d�ugich palcach, kt�re g�adz� j� po policzkach i chwytaj� za szyj� i ramiona. Wyd�u�a si� w
przezroczyst� ko�dr�, kt�ra odkrywa jej cia�o i nasuwa si� na g�ow�.
To na pewno pomy�ka, my�l�. Ju� kiedy� to widzia�em.
Moja dziewczyna �pi w cieniu �mierci.
2
Miranda
Albo w moim domu straszy, albo puf jest op�tany. Mo�e straszenie i op�tanie to jedno i to
samo. Musz� zapyta� moj� przyjaci�k� Lucy. Ona b�dzie wiedzia�a. Ja nie wiem, o co
chodzi, ale przysi�gam, �e m�j d�insowy puf zmienia kszta�t, kiedy �pi�. Dzi� rano jest
zdecydowanie bardziej rozp�aszczony na �rodku ni� wczoraj wieczorem.
- Mirando! - wo�a mama. - Sp�nisz si� do szko�y! Jakbym nie wiedzia�a. �api� m�j czarny
plecak z siatki
i staram si� przemkn�� przez korytarz.
- Pa! - krzycz�, mijaj�c kuchni�, ale przed spi�arni� wpadam na mam�.
Ma na sobie gruby bia�y szlafrok, a ciemne w�osy spi�te w kok. O tej porze zwykle jest ju�
ubrana i gotowa do sprzedawania kosmetyk�w.
- Nie jesz �niadania? - pyta.
Czuj� zapach bekonu i przypalonej grzanki. Przypominam sobie, �e mama si� stara.
- Nie chc�, �eby� zapycha�a si� s�odyczami w szkole -ci�gnie. - Czekolada...
- Cer� mam dobr� - przerywam. Moja cera nie jest nieskazitelna, ale na pewno nie mog�aby
pos�u�y� za ilustracj� �przed" w reklamie preparatu na tr�dzik. Wymownie zerkam na
zegarek. - Musz� i�� po Lucy...
- To przysz�o wczoraj. - Mama podaje mi kolorow� poczt�wk�. - Od twojego ojca.
T�umi� westchnienie, ale nie jestem w stanie si� powstrzyma� i nie spojrze�. �Pozdrowienia z
Alaski"! Ojciec jest na luksusowym rejsie. To dla mnie nowo��, ale nie zaskoczenie. Mam
tat� od co drugich wakacji, ale nie od co drugiego weekendu. Przez prac�. Przez to, �e musi
podr�owa�. Przez to, �e zacz�� nowe �ycie.
- On tego nie napisa� - m�wi� i dopiero wtedy u�wiadamiam sobie, �e powinnam by�a
trzyma� buzi� na k��dk�.
Mama kiwa g�ow�.
- To kobiece pismo - przyznaje.
Ma racj�. Litery s� du�e i kszta�tne, w niczym niepodobne do sko�nych bazgro��w taty. Na
pewno prze�ywa�a t� kartk� przez ca�� noc.
Moi rodzice s� po rozwodzie, wi�c chyba wolno mu umawia� si� z kim� innym. Ale to dla
nas nowo��. My�la�am, �e to mama zacznie randkowa� pierwsza, �e b�dzie potrzebowa�a
m�skiego zainteresowania. Dzi� rano najwyra�niej potrzebuje mnie.
Pierwszy raz zauwa�am, �e mama i ja jeste�my ju� tego samego wzrostu. Aby jej poprawi�
nastr�j, dziel� si� z ni� informacj�, kt�r� mia�am zamiar zachowa� w tajemnicy.
- Dzisiaj mam przes�uchanie do szkolnego przedstawienia Romea i Julii. - Kiedy jej mina ze
zn�kanej zmienia si� w pe�n� zachwytu, otwieram drzwi gara�u. - To nic wielkiego.
- To... cudownie! - wykrzykuje. - Wiedzia�am, �e niepotrzebny ci psychiatra!
Potrzebuj� chwili, �eby zaskoczy�.
- Chcia�a� wys�a� mnie do psychiatry?
lata wspomnia� o tym raz, kiedy byli w separacji, ale raczej na zasadzie �gdyby�potrzebowa�a-
komu�-si�-wyga-da�". Nie �eby uwa�a� mnie za stukni�t� czy nienormaln�.
- To nie by� m�j pomys�. - Mama zamyka mnie w dr�twym p�u�cisku, praw� r�k� trzymaj�c
pod ostrym k�tem, jakby mia�o jej si� co� sta�, gdyby przytuli�a mnie za bardzo. - Tw�j ojciec
jest kretynem, ale to nie nowina. T�umaczy�am mu, �e ty si� po prostu wolniej rozwijasz.
Mojej c�rce jest pisane bycie gwiazd�!
Wyswobadzam si� i robi� krok w prz�d, do zimnego, zagraconego gara�u na dwa samochody.
Moja honda jest prezentem od ojca, po to �ebym nie znienawidzi�a go na ca�e �ycie.
- W ko�cu ja by�am Miss Nastolatek Regionu Bay -wo�a mama.
Odpalaj�c samoch�d, poruszam wargami razem z ni�.
- I Miss San Francisco!
- Mo�esz zaczyna� - m�wi pani Esposito z pierwszego rz�du, unosz�c teczk� i dodaj�c mi
otuchy u�miechem. Uczy pierwszy rok i tryska energi�.
Przest�puj� z nogi na nog�, a w g�owie kot�uj� mi si� my�li.
Niedawno odnowiona aula (jeszcze ma ten specyficzny zapach nowego samochodu) jest
prawie pusta. Tylko
kilka pierwszych rz�d�w zajmuj� uczestnicy przes�uchania - zagorzali maniacy teatru i kilka
os�b o wysokich aspiracjach, czyli tacy jak ja. Nadaj� si� raczej do reality show ni� do
prawdziwego teatru, ale uwielbiaj� blask reflektor�w.
Szkoda, �e nie ma tu Lucy, kt�rej aktorstwo zupe�nie nie interesuje. Zreszt� akurat odbywa
godzinn� kar� za to, �e przez przypadek odda�a do �Ginger Synapsis" fan-fik zamiast raportu
rz�dowego.
Nakazuj� sobie oddycha�, jak mawia babcia Peggy, �ycie jest kr�tkie, a poza tym jestem
prawie pewna, �e raczej nikt jeszcze nie umar� od upokorzenia.
- Mo�esz zaczyna� - powtarza pani Esposito, wywo�uj�c �miechy w rz�dzie Denise.
Czytam Juli�, akt IV, scena III. Mieli�my do wyboru recytacj� monologu (je�eli kto� stara si�
o g��wn� rol�) albo czytanie z innym aktorem (dla tych, kt�rzy cierpi� na �l�k przed
przes�uchaniem").
Ta druga propozycja wysz�a od szkolnego psychologa, kt�ry ma fobi� na punkcie l�k�w -
je�eli w jednym zdaniu u�yjecie s��w �test" i �l�k", natychmiast skieruje was na kuracj� do
spa shiatsu.
- Zaj�ta jeste�, co? Chcesz mej pomocy?
Zatyka mnie przy �co", a� w ko�cu u�wiadamiam sobie, �e Wayne White opu�ci� m�j
pocz�tek i zacz�� od swojej kwestii. Wayne siedzi na sto�ku, z d�ugimi, ko�cistymi
ko�czynami zgi�tymi jak u garbatego stracha na wr�ble. Powinien by� podpowiedzie� mi
szeptem kwesti�, ale pewnie mu g�upio, �e musi czyta� rol� pani Capuletti.
- Nie, pani - podejmuj� wreszcie. - Mamy wszystko, co potrzebne. Aby wyst�pi� jutro uro...
czy�cie. -S�owa wydobywaj� si� z moich ust, ale stoj� jak skamienia�a. - Prosz� wi�c, dajcie
mi pozosta� samej...
- Da�abym chyba wszystko, �eby w tej chwili zostawiono mnie sam�. - I niechaj niania sp�dzi
t� noc...
- Czytam dobrze, ale wygl�dam jak android w stanie pauzy. - ...z tob�. - Robi� nieporadny
krok w prawo, jak Frankenstein.
Pani Esposito wygl�da, jakby si� martwi�a, �e co� mi dolega.
- Gdy� pewna jestem, �e masz pe�ne r�ce.... - Pe�ne... Pe�ne czego?
Zerkam na Denise, kt�ra zagryza warg�, �eby powstrzyma� si� od �miechu. Lucy m�wi, �e
nie powinnam si� ni� przejmowa�, ale ju� od przedszkola, ilekro� Denise pojawia si� w
pobli�u, mam wra�enie, �e szponiasta d�o� wyciska mi krew z serca.
Spogl�dam na aktor�w. Kiwaj� g�owami, dopinguj�c mnie. Zawsze ich obserwuj�, jak si�
wyg�upiaj�, farbuj� w�osy i maj� gdzie�, co inni o nich my�l�. Po cz�ci chcia�am to zrobi�
dlatego, �eby sta� si� jedn� z nich. To najbardziej �ywi ludzie tutaj.
Staram si� rozlu�ni� i wczu� w rol�. Musz� by� Juli� -romantyczn�, tragiczn�, pot�pion�.
- Pe�ne r�ce pracy w tej... w tej... w tej sprawie tak nag�ej! - Robi� wszystko, �eby si� nie
skrzywi�.
Denise ju� nie pr�buje si� powstrzyma�, mimo stanowczego �ciii" pani Esposito. Ona i jej
przyjaci�ki a� zginaj� si� wp�, zanosz�c si� od �miechu.
- O m�j Bo�e - krzyczy jedna. - Ona jest straszna!
- Dobranoc - czyta monotonnie Wayne, opieraj�c brod� na d�oni. - Po�� si�...
Nie s�ysz� reszty, bo do auli wszed� Geoff Calvo. Metr osiemdziesi�t pi�karskiej masy sunie
�rodkowym przej�ciem, �ci�gaj�c spojrzenia wszystkich poza pani� Esposito. Chcia�abym
powiedzie�, �e poci�ga mnie co� innego ni� jego wygl�d, tyle �e nigdy ze sob� nie rozmawiali�my.
Zawsze sobie t�umacz�, �e po prostu jeszcze nie nadarzy�a si� ta wielka okazja. Ta,
przy kt�rej on si� u�miechnie i spojrzy na mnie, jakby widzia� mnie pierwszy raz, a w tle
rozlegnie si� pe�na dramatyzmu muzyka.
Rzeczywisto��: Geoff podchodzi do Denise i obdarza j� odra�aj�cym, p�nami�tnym
poca�unkiem w usta. Wtedy stwierdzam, �e g�upot� jest �lubi�" kogo�, kogo si� w�a�ciwie nie
zna.
A w�a�ciwie, to kiedy zacz�li ze sob� chodzi�?
- Z... �egnajcie - sycz�. - B�g wie, kiedy si� spotkamy.
- Zabij mnie - b�agam, chowaj�c si� za najbli�szym DVD na widok dwojga aktor�w, kt�rzy
przyszli odda� wypo�yczone p�yty. - A najlepiej chod�my st�d.
- Wyluzuj, ju� ich nie ma. - Lucy k�adzie mi r�k� na ramieniu i wyprowadza mnie z dzia�u
babskich film�w. - Poza tym oni nie lubi� kliki Denise tak samo jak my.
Kiedy tego popo�udnia Lucy znalaz�a mnie zap�akan� w szkolnej �azience dla dziewczyn,
zacz�a mnie pociesza�: �Niech si� wypchaj�" i �Wszystko b�dzie dobrze".
Lucy uwa�a, �e nie ma sensu si� zadr�cza�, tylko trzeba i�� naprz�d.
- No, utrudzony w�drowcu - m�wi. - la podr� to �aden wstyd. Dla samotnych noc filmowa
jest u�wi�con� tradycj�.
- W walentynki? - pytam, jakby�my nie sp�dza�y tak walentynek przez kilka ostatnich lat.
Wiecz�r przed Dniem �wi�tego Walentego sp�dzamy w Movie Magic, gdzie jeszcze jest w
czym wybiera�. W ka�dym razie wed�ug Lucy.
Podejrzewam, �e moja ulubiona Kr�lowa Krzyku przysz�a tu te� w nadziei na to, �e... no,
wyhaczy kolesia z kasy. Od dobrych kilku miesi�cy jest jej ulubionym tematem, zaraz po
Neilu Gaimanie i tym, co ma zamiar albo co ju� �ci�gn�a z Internetu.
- Oj! Biedna Miranda! - wo�a z udawan� trosk�. Nie reaguj�, wi�c przechyla g�ow�, a jej
twarz powa�nieje.
- Wygl�dasz... Sta�o si� co� jeszcze? Co� naprawd� strasznego?
Zastanawiam si�, czy powiedzie� Lucy, �e m�j tata jest na Alasce (czy raczej p�ywa dooko�a
�odzi�) z jak�� tajemnicz� kobiet�, kt�ra pisze za niego poczt�wki, a mama jest przez to w
typowej dla niej fazie przygn�bienia i mo�e jednak postanowi wys�a� mnie do psychiatry,
kiedy jej opowiem o dzisiejszym przes�uchaniu.
- M�j puf jest op�tany - odpowiadam.
- Interesuj�ce. - Z horror�w Lucy wybiera Kl�tw�. -Co ty na to?
Wdzia�y�my ju� go. I naprawd� uwielbiam filmy. Ogl�damy je z Lucy, jedz�c popcorn z
prawdziwym mas�em, na jej naro�niku prawie w ka�dy weekend od zesz�ego
lata, kiedy pracowa�am na stoisku z napojami w multipleksie w markecie.
- My�l�...
- Mo�e pomog� paniom znale�� co� strasznego? - To �mi�o��" Lucy, Kurt, jak
wydedukowa�y�my z plastikowej plakietki z imieniem na jego czerwonej koszulce polo.
Jest wysoki, wy�szy ni� Lucy, co dla niej jest kluczowe, ma w�osy blond w odcieniu piasku i
wygl�da na par� lat starszego od nas. Mimo agrafki w prawym nozdrzu, jak na ekspedienta
wypo�yczalni DVD jest wyj�tkowo przystojny.
Lucy postanawia przenie�� flirt na wy�szy poziom.
- Jestem Lucy - oznajmia, wyci�gaj�c r�k�. - A to jest Miranda. Chyba si� jeszcze nie
poznali�my.
Kurt u�miecha si�, pokazuj�c idealne z�by, i podaje d�o� jej i mnie.
- Wiem. Wasze imiona i adresy s� w komputerze. Robi� wielkie oczy, ale Lucy pozostaje
niewzruszona.
- Dzisiaj szukamy czego� bardziej �yciowego - m�wi. - O kt�rej ko�czysz?
On si� �mieje, a mnie opada szcz�ka i mam wra�enie, �e jarzeni�wki nad g�ow� przygas�y.
- Ko�cz�... - zawiesza g�os, ale tylko na chwil�, �eby nie by� ordynarny. - O jedenastej. Ale
przecie� jest �rodek tygodnia?
- Jutro nie ma lekcji - wyja�nia Lucy. - Konferencje okr�gowe.
Kurt marszczy czo�o, jakby nigdy o czym� takim nie s�ysza�.
- No to je�li chcecie, mam pewien pomys�.
Nie�le. Co ja tu robi�?
- Ja - m�wi� - hm, musz� by� w domu o...
- Nocujesz u mnie - ucina Lucy. - Rodzice mi ufaj� -zwraca si� do Kurta. -1 mocno �pi�.
- Zajebi�cie - odpowiada, bior�c od niej film i odk�adaj�c na p�k�. - Ja i m�j kumpel czasem
si� odpr�amy przy paru browarkach na starym cmentarzu przy szkole. Wiecie, co mam na
my�li?
Wiemy. Lucy jest chorobliwie zafascynowana grobami. �azi po cmentarzach z papierem i
kolorowymi kredkami i szkicuje ornamenty wyryte na nagrobkach. Czyta nazwiska i daty i
pr�buje odgadn��, na co umarli.
- Uwielbiam to miejsce - wyznaje. - M�wi�, �e o p�nocy chodzi tam duch.
Nie wiem, kto m�wi takie rzeczy, ale nie interesuje mnie ta informacja. Kurt znowu si�
�mieje.
- Spotkam si� z wami i z duchami po pracy.
3
Zachariasz
Zabij mnie - m�wi Miranda w wypo�yczalni. Gdyby niewidzialny anio� m�g� si� skrzywi�,
to bym si� skrzywi�. Jest z�a przez rodzic�w i przes�uchanie, tyle rozumiem. Normalnie
stawa�bym na g�owie, �eby jako� poprawi� jej humor.
Kocham Mirand�. Naprawd�. Ale dzi� wieczorem kryzys wieku dojrzewania mojej
dziewczyny oznacza igranie z ogniem. W tej chwili ostatnie, czego nam trzeba, to kusi� los.
Cie� nadal zakrywa jej twarz jak woalka, d�onie jak r�kawiczki i ci�gnie si� za ni� niczym
�lubny welon.
Jasne, znam zako�czenie. Ka�dy AS musi kiedy� odpu�ci�. Jestem przekonany, �e gdy
nadejdzie ten dzie�, Miranda z rado�ci� zostanie powitana na g�rze przez Dziadka Shena i
wszystkich, kt�rych zna�a, a kt�rzy znale�li si� tam przed ni�. Ale �ycie jest takim wspania�ym
darem... takim b�ogos�awie�stwem... Maj�c dopiero siedemna�cie lat, w�a�ciwie nie
zd��y�a go zasmakowa�. Zostawi� swojego �ladu na tym �wiecie. Marzy, �eby zosta� aktork�.
Wyrosn�� na kobiet�, kt�ra zagra g��wn� rol�. Zas�uguje na swoje pi�� minut w �wietle
reflektor�w. Zas�uguje na o wiele wi�cej.
Przeznaczenie nie istnieje. Wolna wola Mirandy mo�e wp�yn�� na jej przysz�o��.
Okoliczno�ci mog� si� zmieni�. Nie musi umiera�. Do licha z cieniem, nie mam zamiaru tak
jej zostawi�.
- Mo�e pomog� paniom znale�� co� strasznego? - pyta Kurt.
Co powie Lucy? Co my�li? Jest nieustaj�cym wyzwaniem, faktorem X w �yciu Mirandy. A ja
musz� ratowa� j� przed op�akanymi skutkami.
To Lucy nam�wi�a j� zesz�ego lata, �eby zakra�� si� do kompleksu apartament�w i wyk�pa�
w jacuzzi. A ja zajmowa�em w�a�cicieli trzech mieszka� z widokiem na basen, przelewaj�c�
si� wann�, inwazj� mr�wek i czytaniem dziecku na dobranoc, �eby przypadkiem nie wyjrzeli
przez okno.
To Lucy wys�a�a zdj�cie Mirandy z drugiej klasy szko�y �redniej internetowemu przest�pcy w
Fort Worth, my�l�c, �e to uniwersytecki zapa�nik z Houston. A ja zarazi�em jego system
wirusem, kt�ry spowodowa�, �e ich IP sta�y si� niekompatybilne.
No a teraz Kurt. Co z nim? Pojawia� si� w ich �yciu od kilku miesi�cy, ale nie zwraca�em na
niego wi�kszej uwagi. B��d?
Materializuj� si� za lad� i trzymaj�c si� poza zasi�giem wzroku, przeszukuj� plik
dokument�w Movie Magie. Pod wyp�owia�� torb� z McDonalda odnajduj� list� pracownik�w
i przebiegam j� wzrokiem, a� trafiam na jego nazwisko.
Kurt Brodecker. Mieszka na West Endzie.
- No to je�li chcecie, mam pewien pomys� - m�wi Kurt.
Oj, nie podoba mi si� to. Szukam wy�wietlacza, kt�ry m�g�bym nacisn��. Alarmu
przeciwpo�arowego, kt�ry m�g�bym w��czy�.
- Ja - odzywa si� Miranda - hm, musz� by� w domu o...
- Nocujesz u mnie - ucina Lucy. - Rodzice mi ufaj� i mocno �pi�.
Cmentarz? Ciemny. Odosobniony. Rozleg�y. Ludzie.
- M�wi�, �e o p�nocy chodzi tam duch - s�ysz�. Nie wiem, kto m�wi takie rzeczy, ale nie
interesuje
mnie ta informacja.
W jasnym �wietle jarzeni�wek cie� drga i ciemnieje wok� mojej dziewczyny.
4
Miranda
Lucy i ja bez s�owa wychodzimy z wypo�yczalni, wsiadamy do mojego samochodu i
ruszamy.
- Cmentarz?! � wykrzykuj�. � Nie �a�� po cmentarzach. Zw�aszcza w nocy. Z obcymi
ch�opakami. I z piwem.
Browarek. Zajebi�cie. Co to za s�ownictwo?
Jak si� dobrze zastanowi�, to co tak w�a�ciwie wiemy o Kurcie?
- A je�eli to fan horror�w o morderstwach siekier�? � dodaj�. � Przecie� ogl�da�a� te filmy.
Lucy zapina pas jak gdyby nigdy nic.
- Van Helsing ci si� podoba�.
- Podoba� mi si� Hugh Jackman w tym czarnym kapeluszu i d�ugim p�aszczu. � Przyciszam
rockow� chrze�cija�sk� stacj� radiow�. � Wiem, �e masz bzika na punkcie film�w grozy, ale
przecie� w prawdziwym �wiecie te� nie brakuje potwor�w. Zmiennokszta�tni�
- Po prostu dawni ludzie � m�wi. � Bo�e, Miranda, nie b�d� tak� bigotk�.
Puszczam �bigotk� mimo uszu. Wszystkie znane mi filmy o wilko�akach,
nied�wiedzio�akach, koto�akach czy innych �akach, ko�czy�y si� liczeniem trup�w. Ale Lucy
potrafi by� przekonuj�ca, a ja nie jestem dzi� w nastroju.
Nie m�wi� jej, co gryzie mnie tak naprawd�. �e mia�am potworny dzie�, i �e obieca�a mi na
pocieszenie wiecz�r filmowy, a teraz ci�gnie mnie ze sob�, �eby mog�a si� spotka� z jakim�
kolesiem. Jestem rozczarowana sob�, ni� i �wiatem te�.
- A co z wampirami? � pytam, wyje�d�aj�c z parkingu przy niedu�ym centrum handlowym..
� Jakkolwiek by patrze�, to jest Dallas.
- To by�o sto lat temu. � odpowiada.
Raczej w 1963; ostatni widziany w Teksasie wampir, na poro�ni�tym traw� kopcu, ni mniej,
ni wi�cej.
- Ale przecie� wampiry nie �yj� wiecznie. On, to znaczy, to�
- Wampiry wcale nie �yj� � zauwa�a. � My te� nie.
Z�apa�a mnie.
- No dobra, p�jd�. Ale kiedy Kurt b�dzie paradowa� wok� cmentarza z naszymi g�owami na
palach, nie m�w, �e cie nie ostrzega�am.
5
Miranda
Mo�e co� mu wypad�o - m�wi�, mi�tosz�c w r�kach kamizelk�. Jest po�owa lutego i na
ziemi wci�� le�� resztki �niegu, a my stoimy pod Cmentarzem Chryzantemowych Wzg�rz od
ponad trzech kwadrans�w.
- Mo�e czekaj� w �rodku - odpowiada Lucy. - W�a�ciwie nie ustalili�my, gdzie dok�adnie si�
spotkamy. Powinny�my po prostu wej��.
- Czekaj! - wo�am, ale ona ju� wysiada z samochodu. Cmentarz by� tu, zanim powsta�a szko�a
i otaczaj�ce
j� budynki. Kilka lat temu, po jakich� g�o�nych incydentach �wtargni�cia i zbezczeszczenia"
(lekka przesada na okre�lenie kilku pustych butelek po piwie i pet�w), kamienny cmentarny
mur zosta� podwy�szony, a g�r� poci�gni�to drut kolczasty.
Nie mam poj�cia, jak Kurt czy Lucy zamierzaj� si� przedosta� przez zamkni�t� bram�.
�api� torebk�, chocia� Lucy swoj� zostawi�a pod siedzeniem pasa�era. Nie mam kom�rki, bo
w zesz�ym tygodniu si� zepsu�a, ale Lucy ma telefon w kieszeni p�aszcza.
Dlaczego w og�le da�am jej si� nam�wi� na ogl�danie tych wszystkich film�w o zombie? Nie
mog� przesta� my�le� o gnij�cych cia�ach pod ziemi� za murem - o r�kach przebijaj�cych si�
przez trumn� i rozgarniaj�cych ziemi�, o g�owach wynurzaj�cych si� spod powierzchni, o
otwartych szeroko ustach gotowych po�re� nasze m�zgi.
- Jest li�cik. - Lucy rozwi�zuje cienk� czarn� wst��k�, kt�r� kto� przywi�za� do kutej �elaznej
bramy rulon papieru.
�a�cuchy przy zamku zosta�y rozpi�te i rzucone na ziemi�. Wzdrygam si�.
- Co si� sta�o z k��dk�?
Lucy jest za bardzo przej�ta, �eby zwr�ci� na to uwag�. Podnosi kartk� do �wiat�a ksi�yca.
- Mamy si� z nimi spotka� przy grobowcu naprzeciwko najwy�szego anio�a - oznajmia po
chwili. - Romantyczne, nie s�dzisz?
Nie s�dz�. Nie poci�ga mnie nic, co przera�a.
- Najwy�szy anio� - zastanawia si� Lucy. - To ten przy kwaterze rodziny Carton, po drugiej
stronie cmentarza. - Otwiera zardzewia�� furtk�. - Chod�, musimy si� spieszy�! - krzyczy,
ruszaj�c biegiem.
Nie mam wyj�cia, musz� biec za ni�.
- Lucy!
- Co?! - wrzeszczy, a jej g�os niesie si� po ca�ym cmentarzu.
Przystaj� ze strachu i dociera do mnie, �e o ma�y w�os nadepn�abym nietoperza, kt�ry
trzepocze si� na mokrej ziemi. Nie wiem, czy jest chory, czy ma z�amane
skrzyd�o. Wiem tylko, �e nie wolno go dotyka�. W�cieklizna i tak dalej.
- Co si� sta�o? - Lucy podbiega do mnie. - Och.
- Pewnie jest ranny - m�wi�.
- Zostaw go. Chyba nie chcesz, �eby ci� ugryz�? Nie chc�.
- Mo�e powinny�my gdzie� zadzwoni�, na przyk�ad do kogo� z ochrony �rodowiska?
- Dzwo�, je�li chcesz. Ja id� na randk�. - Lucy odchodzi.
Mimo to m�wi� sobie, �e wcale nie jest niezno�na, tylko po prostu przej�ta spotkaniem ze
starszymi ch�opakami, zw�aszcza z Kurtem.
Waham si�, nie mog� przesta� si� wpatrywa� w cierpi�ce zwierz� na suchej trawie. Kiedy
podnosz� wzrok, w�r�d nagich drzew i szarych nagrobk�w nie ma �ladu Lucy.
Zn�w ogarnia mnie strach. Zostawiam nietoperza. Po drugiej stronie cmentarza, powiedzia�a.
Musz� tam dotrze�.
Mam wra�enie, �e rze�by na mnie patrz�, zastyg�e w czasie. Krajobraz znacz� krzy�e.
Niekt�re stoj� swobodnie, inne s� wyryte w kamieniu.
Wtorkowy grad pokiereszowa� drzewa, po�ama� ga��zie i roz�upa� pie� stuletniego d�bu.
Od brukowanego wej�cia odchodz� trzy �wirowe �cie�ki. Wybieram �rodkow�. Uwa�am,
�eby nie nast�pi� na kt�ry� gr�b. Co za szale�cy umawiaj� si� z dziewczynami na cmentarzu?
- Lucy! - wo�am, szukaj�c figury anio�a, o kt�rej wspomnia�a.
Zabytkowy cmentarz wydaje si� gro�ny w swojej ciszy. Ksi�yc przes�aniaj� chmury. Nie
zatrzymuj� si� jednak. Wspominam, jak Lucy uj�a si� za mn�, kiedy Denise szydzi�a z mojej
miseczki A, jak wspiera�a mnie, kiedy mama i tata si� rozwodzili, i jak wytrzyma�a dwa
sezony uniwersyteckiej pi�ki no�nej, �ebym mog�a patrze� na Geoffa. Co za strata czasu.
Id� dalej, cho� ciemno�� staje si� coraz g�stsza, zdecydowana odnale�� przyjaci�k�.
6
Zachariasz
Gdzie znikn�a Lucy? M�g�bym znowu si� unie��, ale z nietoperzem niewiele brakowa�o.
Unios�em si� tylko na moment, �eby spojrze� z g�ry, a Miranda o ma�o nie zosta�a ugryziona.
Teraz ju� wiem, �e nie mog� jej spuszcza� z oczu nawet na sekund�. Dzi� wieczorem musz�
pilnowa� Mirandy jak nigdy dot�d. Musz� j� chroni�.
Zwalniam kroku, �eby jej dor�wna�.
Kiedy schodzi ze �wirowej �cie�ki, przenosz� si� do kamiennego nagrobka z rze�b� anio�a
naturalnych wymiar�w. Niez�a kopia Rafaela, chocia� ma utr�cony no, no i prawdziwy Rafael
jest dziesi�� centymetr�w wy�szy. Ale pomnik wygl�da na solidny. Jest do�� miejsca, �ebym
m�g� wygodnie stan�� na postumencie. Znajduj� si� w pewnej odleg�o�ci, lecz dok�adnie na
drodze Mirandy. Widz� doskonale zar�wno j� jak i okolic�.
Dostrzegam te� �wie�o wykopany gr�b. Po burzy cmentarz by� zamkni�ty, wi�c nie zadbano
o standardowe zabezpieczenia. Lucy nie ma w zasi�gu wzroku. Kurta te� nie. A Miranda jest
zbyt poch�oni�ta rozgl�daniem si� za nimi, �eby patrze� pod nogi.
Wpadnie! Na pewno. Po prostu to wiem. Zaciskam pi�ci, rozpaczliwie chc�c jej pom�c.
Czym jest g�os w ciemno�ci? �wiat�o w oddali.
- Uwa�aj! � krzycz�, materializuj�c si�. � Miranda! � Rozk�adam skrzyd�a, o�wietlaj�c
okolic�.
Potyka si�, ale w ostatniej chwili �apie r�wnowag�. Jest uratowana! Uratowana. Uratowa�em
j�.
7
Miranda
Uwa�aj! � ostrzega kto�. G�os jest m�ski, nie ch�opi�cy. � Miranda!
Nagle o�lepia mnie b�ysk. Mru�� oczy i unosz� r�k�, �eby je os�oni�. Jest du�y i bardzo jasny.
Ptak? Nie, to posta� faceta w �wietle czy raczej ze �wiat�a. O, ja g�upia, to facet ze �wiat�em
stoj�cy przed najwy�szym pomnikiem anio�a. Na pewno nie Kurt. Wi�c kto? I sk�d wie jak
mam na imi�?
Robi� krok do przodu, potykam si�, ledwo �api� r�wnowag� i cudem udaje mi si� nie wpa��
do otwartego grobu. Gdybym wpad�a, mog�abym sobie skr�ci� kark.
Kiedy podnosz� si� z ziemi, kto� krzyczy w oddali. Lucy? Lucy!
Wskakuj� za najbli�szy nagrobek, szukaj�c schronienia w jego g�stym cieniu.
Z kt�rej strony dobieg�o wo�anie?
Robi� krok do ty�u, kolejny i wpadam na drugiego cz�owieka. Krzycz� przera�liwie i
pierwsza my�l, jaka przychodzi mi do g�owy, to ta, �e dzi� wieczorem po cmentarzu w��czy
si� mn�stwo ludzi.
Z ulg� u�wiadamiam sobie, �e to pewnie Kurt. A ten facet ze �wiat�em to jego kumpel. Robi�
sobie g�upie �arty usi�uj�c wystraszy� mnie i Lucy.
Czuj� zimne, suche d�onie na przedramionach i m�czyzna odwraca mnie tak, �e mo�emy si�
widzie� w ciemno�ci. Jest wysoki i pi�kny. Regularne rysy jego twarzy wygl�daj�, jakby
zosta�y wyryte w gipsie. To nie Kurt, ani nikt, z kim Kurt by si� zadawa�. I za elegancko
ubrany jak na grabarza czy ochroniarza.
Oczy nieznajomego b�yszcz� na czerwono � z�udzenie w �wietle ksi�yca. Otwieram usta, ale
nie wydobywa si� z nich �aden d�wi�k. Pr�buj� si� uwolni�. Na pr�no. Moje cia�o odmawia
pos�usze�stwa. Nie wiem dlaczego. Nie mam poj�cia, co si� ze mn� dzieje.
Oczy nieznajomego zn�w b�yszcz� i wtedy zapominam o sobie. Zapominam o Lucy.
Zapominam o anio�ach. �wiat�a ju� nie ma. Ton� w ciemno�ci.
Krew zastyga mi w �y�ach, kiedy s�ysz� g��boki g�os z lekko po�udniowym akcentem.
- Dobry wiecz�r � m�wi.
8
Zachariasz
Dok�d ona posz�a?
Nie przejmuj�c si� powrotem do niewidzialnej postaci, robi� dwa kroki w stron� miejsca,
gdzie ostatnio widzia�em Mirand�. Nagle cios w g�ow� powala mnie na ziemi�. Czuj� b�l u
podstawy czaszki.
- Co ty zrobi�e�? � pyta kategoryczny g�os.
Jasny gwint! To Micha�. Archanio�. Niebia�ski Miecz. Dawca Dusz. Najwyra�niej pos�u�y�
si� ko�cem miecz, �eby mnie powali�.
- Przecie� wiesz, �e nie wolno ci si� objawia�! � grzmi. � I to w pe�nej chwale! Zmieni�e�
porz�dek natury. Ukaza�e� si� grzesznikowi!
- Grzesznikowi? � pytam zmieszany. Z drugiej strony kamiennego muru s�ysz� trza�ni�cie
drzwi samochodu. I kolejne. � Ja...
- Miranda Shen McAllister od dzi� powinna podlega� mnie � oznajmia Micha�, kiedy silnik
samochodu o�ywa. � Trafi pod moj� opiek�, a tymczasem jej dusza jest stracona.
S�ysz� odg�os k� na jezdni.
- Ja�
- Interweniowa�e� w niedopuszczalny spos�b � gani mnie Micha�. � I oboje poniesiecie za to
kar�. � powiedziawszy to, znika, jakby zmarnowa� na mnie zbyt wiele czasu.
Nie s�ysz� ju� samochodu.
Czy�bym upad�? Widocznie tak. Zakocha�em si�. Utraci�em �ask�.
Nie ma archanio�a, moich skrzyde� i mojej dziewczyny.
9
Zachariasz
W ciemno�ci niesie si� wo�anie o pomoc. To Lucy.
Najlepsza przyjaci�ka Mirandy. Nie zwracam uwagi na dudnienie w skroniach. Biegn�.
Jestem niezdarny w materialnej postaci pozbawionej skrzyde�. Potykam si� o z�aman� ga��� i
upadam na tward� ziemi�. Zdzieram sobie sk�r� na d�oniach, kolanach i brodzie. Bia�e szaty
s� mokre i ubrudzone.
Pierwszy raz do�wiadczam fizycznego b�lu. I zimna. Ale s� niczym w por�wnaniu z b�lem
serca. Modl� si� o Mirand�. Je�eli porwa� j� potw�r, oby nie zrobi� jej du�ej krzywdy.
Staj� i zaczynam nas�uchiwa�. Po chwili s�ysz� m�ski g�os. Cichy. Przekonuj�cy. Dobiega z
zachodu. Ostro�nie robi� kilka krok�w. Chwil� p�niej przeskakuj� nad kamiennym
nagrobkiem na polan�.
Kurt odrywa k�y od szyi Lucy i znika w ciemno�ci.
Z trudem prze�ykam �lin�.
Wiem, co to oznacza dla mojej dziewczyny.
- Miranda - chrypi Lucy. - Musisz odnale�� Mirand�.
Dopiero po chwili u�wiadamiam sobie, �e m�wi do mnie. By�em przyzwyczajony do tego, �e
j� widz�, ale nie do tego, �e ona widzi mnie.
Nie bardzo wiem, dlaczego uwa�a, �e jestem po jej stronie. Mo�e uzna�a, �e to ja
wystraszy�em napastnika? Mo�e kieruje si� intuicj�, a mo�e pom�g� jej anio� str�,
ktokolwiek nim jest.
W ka�dym razie ma racj�. Mimo tego, co si� w�a�nie sta�o, musz� odnale�� Mirand�.
Nie jestem ekspertem. Tylko Wielki Szef jest wszech-wiedz�cy, AS-y zwykle nie maj� do
czynienia ze z�em u samego �r�d�a. Ale wiem, �e przemiana z cz�owieka w �yj�cego
nieboszczyka trwa mniej wi�cej miesi�c, chyba �e podmiot najpierw umiera, co prowadzi do
natychmiastowej transformacji. Zegar zaczyna tyka� w momencie wch�oni�cia nie�wi�tej
krwi (transfuzja te� dzia�a). By� mo�e Miranda jest ska�ona, ale nadal pozostaje cz�owiekiem.
Mo�e cierpie�.
- Dasz rad� i��? - pytam. Lucy wk�ada buty i si� chwieje.
- Tak. Nic mi nie jest. Dr�y. Zimno jest okropne.
- Jeste� bohaterem - szepcze. - Skoro istniej� potwory, musz� istnie� te� bohaterowie. Jeste�
bohaterem, prawda? Wystraszy�e� wampira.
Wampir. Okropnie brzmi to s�owo wypowiedziane na g�os.
- I �aden normalny facet by si� tak nie ubra� - ci�gnie Lucy.
Dociera do mnie, �e musz� wygl�da� bardzo dziwnie w standardowym stroju - d�ugiej bia�ej
szacie bez
r�kaw�w i sanda�ach, zw�aszcza �e jest jakie� pi�� stopni.
- Pomo�esz mi uratowa� Mirand�, prawda?
- Nie ma jej tu - m�wi�, przytrzymuj�c Lucy za r�k�.
- Zabrali j�.
Po drodze podnosz� torebk� Mirandy z p�askiego nagrobka.
Przy hondzie wyjmuj� z niej kluczyki do samochodu, kart� kredytow� i kart� telefoniczn�.
Lucy dzwoni ze swojej kom�rki na 911. Zanim ko�czy, silnik samochodu pracuje.
- Musz� i�� - m�wi�. Nie chc�, ale lada chwila pojawi si� policja. Wol� nawet nie my�le�, co
by ze mn� zrobili.
- Nie martw si�. Zostan� z tob�, dop�ki nie nadejdzie pomoc.
- Nie! Musimy jecha� natychmiast! Miranda nas potrzebuje.
Patrz� na Lucy. Do rana na szyi pojawi si� siniak od u�cisku Kurta, ale sk�ra na szcz�cie nie
zosta�a uszkodzona. Widocznie kiedy ich znalaz�em, dopiero j� chwyta�.
- Gliny nam nie pomog�. - Lucy ociera �zy. - Ale mo�e chocia� j� namierz�. Kurt je�dzi
czerwonym lexusem. Zadzwoni� do nich jeszcze raz. Powiem im to. Mo�emy kupi� taki
policyjny skaner i...
Wy��czam si�. S� przyjaci�kami od ko�yski. Zawsze wiedzia�em, �e kochaj� si� jak siostry.
A teraz widz� t� mi�o�� w oczach Lucy.
- Dzwo� - m�wi�. - Ja poszukam �lad�w.
- Chwileczk�. - Lucy zdejmuje p�aszcz. - We� go.
Waham si�, ale tylko chwil�. Z ka�d� minut� robi si� zimniej. P�aszcz jest troch� za ciasny,
wi�c zarzucam go na ramiona i �ciskam paskiem.
- B�d� ostro�ny - m�wi Lucy. - Trzymaj si� poza murem. Je�eli nie wr�cisz za pi�� minut, id�
za tob�.
To ten temperament, kt�ry tak bardzo imponowa� Mirandzie. Lucy rozmawia z operatorem
numeru 911, a ja oddalam si� od hondy. Kilka chwil p�niej nurkuj� w krzaki, bo nadje�d�a
karetka i dwa radiowozy.
Micha� s�usznie zrobi�, zabieraj�c mi skrzyd�a i pozbawiaj�c mnie funkcji.
Nie powinienem by� ukazywa� si� Mirandzie. W og�le. A ju� na pewno nie w pe�nej chwale.
Ale inaczej zgin�aby w tamtym grobie. Dusza mojej dziewczyny zosta�aby zaniesiona do
g�ry, przed oblicze samego archanio�a. I hucznie by j� powitano.
Nie wiedzia�em, co si� stanie. Pomy�la�em jednak, �e nie ma sensu, by odesz�a tak m�odo, tak
szybko. Naprawd�? Czy ja w og�le wtedy my�la�em?
Nie, wi�c z�ama�em wa�n� zasad�. Kierowa� mn� tylko instynkt chronienia jej. Czu�em, �e
zas�uguje na troch� szcz�cia na tej ziemi.
Po tych wszystkich latach obserwowania i pilnowania Mirandy nie przysz�o mi do g�owy, �e
mo�e si� mnie wystraszy�. Zak�ada�em, �e �wiadomo��, �e ma swojego anio�a, sprawi, i�
poczuje si� lepiej.
W rezultacie strata okaza�a si� trudniejsza, ni� przypuszcza�em.
Zostawi�em Lucy pod opiek� profesjonalnych ratownik�w i poszed�em kilka kilometr�w do
czynnej ca�� dob� stacji benzynowej. W bankomacie opr�ni�em konto Mirandy ze
wszystkich pi�ciuset trzydziestu dw�ch dolar�w, a potem za pomoc� jej karty telefonicznej
zadzwoni�em po taks�wk�. Wysoko postawi�em ko�nierz p�aszcza i stan��em pod k�tem, �eby
unikn�� kamer.
Noc sp�dzi�em w przytu�ku, gdzie dosta�em ubranie na zmian�, a rano przyjecha�em tu
autobusem.
Chcia�em przyjecha� od razu, ale prze�y�em op�nion� reakcj� fizjologiczn� po odebraniu
mocy. Pierwszy raz poczu�em to, kiedy czeka�em na taks�wk�. Ledwo trzyma�em si� na
nogach i przez ca�� noc by�em obola�y, rozpalony i zamroczony. Dopiero o �wicie poczu�em
si� lepiej, przynajmniej fizycznie.
Teraz znajduj� si� w uliczce przy trzypi�trowym ceglanym budynku, w kt�rym mieszka Kurt.
O ile wiem, wampiry s�abn� w �wietle dziennym, ale to raczej nie ma wi�kszego znaczenia,
kiedy s� w pomieszczeniach.
Podejrzewam, �e West End jest dla nich korzystn� lokalizacj�. To chyba dobry teren
�owiecki. Miranda i Lucy by�y tu zesz�ego lata na festiwalu potraw �Smaki Dallas".
Nie wiem, co zrobi�, jak znajd� Mirand�. Lekarstwa chyba nie ma. Ale warto spr�bowa�.
Mo�e pomog� egzorcyzmy?
A� �ciska mnie w �o��dku, kiedy czuj� zapach pieczonego mi�sa dobiegaj�cy z pobliskiej
restauracji barbecue. Po raz pierwszy jestem s�aby z g�odu. Ale si� nie wycofam. Ten
budynek to jedyny �lad, jaki mam. Powinienem czeka�? Patrze�, czy nie wychodzi? Albo...?
Wybuch wstrz�sa ziemi� pode mn�.
Skacz�, �eby si� ukry� za otwartym kontenerem. Zdzieram strup na brodzie i uderzam
ramieniem o ostry kant metalu, rozdzieraj�c p�aszcz Lucy. Ale przynajmniej mam os�on�
przed gor�cem, spadaj�cymi ceg�ami i od�amkami szk�a.
Nie czekam, a� opadnie dym. Wychodz� na ulic� z praw� r�k� za g�ow�, a lew� na nosie i
ustach. Podeszwami sanda��w mia�d�� gruz i szk�o.
Na trzecim pi�trze - pi�trze Kurta - pali si�. Czy on tam jest? A Miranda?
Drugi wybuch zwa�a mnie z n�g. Zaczynaj� wy� alarmy samochodowe. S�ysz� policyjn�
syren�. Unosi si� dym - ci�ki, g�sty. Takiej eksplozji nikt nie powinien prze�y�.
Kto� mnie napad�. �owcy wampir�w? Zmienno-kszta�tni?
Stawiam na zmiennokszta�tnych. Wilko�aki, wieprzo�aki, jak kto woli. Wielki Szef kocha
r�norodno��. Ale nie ma pewno�ci.
Prze�ykam nik�� nadziej�, �e z�agodz� krzywd�, jak� wyrz�dzi�em mojej Mirandzie. Je�eli
by�a na g�rze, mo�e to �aska. S�odka, kochana dziewczyna. Nie chcia�aby tak �y�.
Ku�tykaj�c, oddalam si� z tego miejsca, pami�taj�c, �e dzi� walentynki.
10
Zagin�a Miranda
Pi�tek, 1 marca
Dzi� wieczorem czuwanie przy �wiecach
Celem tego b�oga jest poinformowanie ludzi, �e powinni szuka� mojej przyjaci�ki Mirandy
Shen McAllister. Zagin�a 13 lutego.
Ostatnio by�a widziana na Cmentarzu Chryzantemowych Wzg�rz, w pobli�u Liceum Midland
Heights w Dallas.
Miranda mo�e by� z wysokim blondynem, oko�o dwudziestoletnim. Ch�opak mo�e mie�
agrafk� w nosie. Mo�e je�dzi� czerwonym lexusem i pos�ugiwa� si� imieniem Kurt. Pracowa�
w Movie Magic w dzielnicy Midland Heights, ale nie pokaza� si� tam od 13 lutego.
Mo�e dosz�y was plotki, �e Miranda uciek�a z domu. To nieprawda. Mia�a z�y dzie�, ale ja
by�am z ni� tamtego wieczoru. Nie chcia�a ucieka�. Jestem pewna, �e zosta�a porwana. A
nawet gdyby faktycznie uciek�a, mo�e jej grozi� prawdziwe niebezpiecze�stwo.
Dzi� o si�dmej na boisku pi�karskim MHHS odb�dzie si� czuwanie przy �wiecach. Je�eli
mieszkasz w pobli�u, prosz�, przyjd�. Je�eli nie, prosz�, rozgl�daj si� za Mirand�. Mo�e by�
teraz wsz�dzie.
Kliknij tutaj, �eby zobaczy� galeri� zdj�� Mirandy.
Kliknij tutaj, �eby za��czy� link do swojej strony.
Kliknij tutaj, �eby pobra� plik PDF �Zaginione nastolatki" ze zdj�ciem Mirandy.
Za��czono przez: ocali�mirand� o 7.43.
Liczba post�w 1 z 1.
Komentarze Linki
11
Miranda
�ni� mi si� czarno-niebieskie motyle, rozcinaj�cy b�l, pulsuj�ca rozkosz. �ni� mi si�
spadaj�ca gwiazda, mi�kka sk�ra, toni�cie, ci�kie dzi�s�a, bezw�adne mi�nie i bol�ce
gard�o. Jestem zagubiona w�r�d nagrobk�w, po�yka mnie ksi�yc.
- Nie mog� oddycha�, nie mog� oddycha� - szepcz�, a moje nagie cia�o porusza si� na �liskiej
po�cieli. W pokoju pachnie lawend� i talkiem, r�ami i cygarami. Gdzie� w tle leci piosenka
Johnny'ego Casha...
- Nie musisz, kochanie - odpowiada nieznajomy m�ski g�os. - Pora otworzy� oczy. Wszyscy
si� cieszymy, �e ci� poznamy.
Pr�buj�, naprawd�. Ale trudno wydoby� z siebie cho�by s�owo. Boli.
- Nie mog�...
- Spokojnie, wypij to - m�wi.
Bior� s�omk� do ust i zanurzam si� w s�onawym jagodowym cieple. Nie wiem, kim on jest.
Powiedzia�abym, �e lekarzem, ale lekarze raczej nie m�wi� do pacjentek �kochanie"? Zreszt�
dla nikogo nie jestem �kochaniem", nie jestem niczyj� dziewczyn�. W�a�ciwie nie mam nawet
przyjaci� opr�cz...
- Lucy! - wreszcie otwieram oczy i pr�buj� usi���. -Gdzie jest Lucy?
Jedna zimna d�o� pojawia si� na mojej d�oni. Druga odstawia m�j kubek. Elegancko ubrany
m�czyzna, do kt�rego nale��, jest przystojny jak gwiazdor filmowy, z do�eczkami w
policzkach podkre�lonymi drgaj�cym blaskiem �wiec ze �wiecznika z odleg�ego rogu pokoju.
Siedzi na krze�le w azjatyckim stylu, ustawionym przy moim �elaznym ��ku z baldachimem.
- Nie b�j si�, twojej przyjaci�ce nic nie jest. Masz moje s�owo.
Pok�j jest wi�kszy ni� ca�a kawalerka Lucy. Ci�kie zas�ony w r�owo-czarn� krat�
zas�aniaj� okna w kszta�cie �uk�w. Pasuj� do po�cieli.
Kryszta�owe wazony z r�owymi i bia�ymi r�ami, liliami i orchideami stoj� dos�ownie
wsz�dzie. Nawet na drewnianej pod�odze.
Nadgarstki mam posiniaczone, jakbym odda�a krew, mia�a transfuzj� albo by�a zwi�zana.
Albo wszystko naraz.
Oszala�am. To jedyne wyja�nienie. To nie byle jaki psychiatryk. Rodzice wys�ali mnie do
ekskluzywnego o�rodka dla psychicznie chorych.
- Ja... Kim jeste�?
- Nazywam si� Archibald Mosby Radford i pochodz� z Radford�w z Wirginii ze
wschodniego Missisipi, zachodniej Oklahomy i Toronto. Zgodnie z tradycj� mo�esz si� do
mnie zwraca� �Mistrzu", �Wasza Wysoko��" lub �Ojcze". Prawd� m�wi�c, wola�bym
�Tatusiu", ale, ku mojemu ubolewaniu, ten tytu� wypad� z �ask. Na pewno mnie pami�tasz,
kochanie. To ja uratowa�em ci� tamtego wieczoru na cmentarzu. Pami�tam cmentarz.
Pami�tam �wiat�o.
- Przechodzisz co�, co nazywa si� szokiem pourazowym - dodaje Archibald. - To taki kac po
tym, czym by�a� wcze�niej.
Zanim udaje mi si� to przyswoi�, w otwartych drzwiach staje puszysta dojrza�a kobieta.
- Przepraszam, sir.
- Szybko, Noro - m�wi m�czyzna. - Lek przestaje dzia�a�. Co si� dzieje?
- Pod oknami zebra�a si� arystokracja - wyja�nia Nora. - Czekaj�, �eby j� zobaczy�. Harrison
rozdaje krew wiadrami.
Stoj�. Nie wiem, jak to si� sta�o. I nie obchodzi mnie to. Moje bose stopy dobrze si� czuj� na
go�ych deskach. Jestem naga. Tym te� si� nie przejmuj�. S�ysz�, jak krew przetacza si� przez
cia�o Nory, od�ywiaj�c jej serce. Bije teraz szybciej.
Ruszam si� bardzo szybko. Nie jestem przyzwyczajona do takiej pr�dko�ci. �lizgam si� na
okr�g�ym we�nianym dywanie i chybiam celu. Moje d�onie uderzaj� o kamienn� �cian�,
paznokcie przypominaj�ce szpony �ami� si�. G�owa leci mi do przodu i mam wra�enie, �e od
uderzenia p�ka mi czaszka.
Spomi�dzy w�os�w cieknie jaki� p�yn i sp�ywa po policzkach. Pr�buj� j�zykiem i
u�wiadamiam sobie, �e pij� w�asn� krew.
Ta kobieta, Nora, te� ma krew. Tylko �e jej krew jest ciep�a.
Dlaczego nie ucieka? Dlaczego chc�, �eby ucieka�a?
U�wiadamiam sobie, �e znam odpowied�. Zna�am j�, odk�d si� obudzi�am. Te wszystkie
potworne filmy, kt�re serwowa�a mi Lucy. Moje z�amane paznokcie. Ten u ma�ego prawego
palca jest zagi�ty i d�ugi na trzy centymetry. Dotykam k��w ko�cem j�zyka. Tryska krew,
s�ona i poci�gaj�ca.
Przypominam sobie promieniej�cego m�czyzn�... wczoraj wieczorem... czy to by�o wczoraj
wieczorem?... na cmentarzu. Dlaczego motyle mnie nie ocali�y?
Nie, to on mnie ocali�. Ten drugi. Ten, co jest ze mn� teraz. Tak powiedzia�.
Z�udzenie - to najbardziej sensowne wyja�nienie. Jestem chora. Dlatego umieszczono mnie w
szpitalu psychiatrycznym.
Nagle zostaj� schwytana, zwi�zana i uwi�ziona w czarnym prze�cieradle.
- To wszystko - rozlega si� w�adczy g�os. Nora odwraca si� do wyj�cia.
- Czaruj�ce dziecko - m�wi. - Nie mog� si� doczeka�, �eby j� bli�ej pozna�.
U obojga s�ycha� �lad po�udniowego akcentu. Nie teksa�skiego, ale...
- Gdzie ja jestem? Co ze mn� zrobili�cie? - wyrzucam z siebie pytania, bo musz� us�ysze�
odpowiedzi.
- Zaopiekowa�em si� tob�, kochanie, i dopilnowa�em, �eby twoja przemiana by�a mo�liwie
najbardziej bezpieczna. Dzi�ki temu unikn�a� zmiennych nastroj�w, paranoi i poni�enia,
skurcz�w i rozdzieraj�cego b�lu. Dzisiaj ko�czy si� twoja miesi�czna transformacja. -
Prowadzi mnie do okna i ods�ania kotary. Jest otwarte, ale lodowaty wiatr mi nie przeszkadza.
- Teraz �wiat nale�y do nas.
Poni�ej, w blasku ksi�yca, widz� t�um. Setki, mo�e nawet tysi�ce m�odych cia�. Jest �rodek
zimy, a oni ta�cz� w padaj�cym �niegu. Wiatr targa ich d�ugimi w�osami, zrywa kaptury z
g��w i trzepocze d�ugimi szatami, kt�rych szerokie r�kawy powiewaj� jak skrzyd�a. Wiruj� na
tle bieli w czerni i czerwieni, szaro�ci i fiolecie.
Przygl�dam si� tej scenie i niemal jestem w stanie policzy� im rz�sy, jak igie�ki �wierku.
Wykrzykuj� moje imi�:
- Miranda!
- Zrobi�em z ciebie ksi�niczk� - wyja�nia m�czyzna. - Ci ludzie, nasza arystokracja, zebrali
si�, �eby to uczci�.
Ksi�niczka. W umy�le przesuwaj� mi si� obrazy z film�w i ksi��ek: bale kostiumowe,
zatrute jab�ka, pi�kno�ci obudzone poca�unkiem, czarna magia, �li czarownicy i rycerze na
bia�ych koniach jad�cy na ratunek. Rozgl�dam si� po t�umie w dole, szukaj�c kogo�, kogokolwiek,
kto m�g�by mnie uratowa�. Gdybym tylko mog�a bardziej si� skupi�...
- Chce mi si� pi� - m�wi�.
- Poradzimy co� na to. - M�czyzna macha r�k� i t�um szaleje z rado�ci, widz�c nas razem.
Nazwa� si� Mistrzem. Jego Wysoko�ci�. Ojcem. Nadal owini�ta czarnym prze�cierad�em
na�laduj� jego kr�lewski ruch d�oni. Znam tylko jedno s�owo.
- Tak.
Ubrana w czarn� sukni� bez ramion odwracam si� na przednim siedzeniu pasa�era w caddym,
�eby spojrze� na m�j olbrzymi nowy dom. Kilkupi�trowy, bia�y kamienny budynek wznosi
si� w g��bi posesji, z dala od drogi. Wie�yczki na czerwonym dachu wygl�daj� jak szpiczaste
kapelusze. Na wietrze powiewa flaga z czerwonym smokiem na czarnym tle.
- Luksusowy, prawda? - pyta Ojciec zza kierownicy. - Mamy dziewi�� takich i jeszcze jeden
w budowie. Ten to nasza regionalna posiad�o�� na �rodkowym Zachodzie. lak jak pozosta�e
jest wzorowany na zamku Bran w Transylwanii. Niez�a twierdza, tylny mur ma trzy metry
grubo�ci.
Czekamy, a� brama z kutego �elaza si� otworzy. Przypomina mi bram� cmentarza, tyle �e ta
jest naoliwiona i �wie�o pomalowana na czarno.
- A to co?
Do samochodu podchodzi ogromny pies. Wilczur czy raczej wilk wielko�ci doga i ze �lepiami
nabieg�y-mi krwi�. Ujmuj� i mami�, ale to nie ma znaczenia. Jestem poza ich moc�. Psowilk
pochyla �eb, podkula ogon i wyje.
- Mfortownik- wyja�nia Ojciec. -Mamy ich sze��, pilnuj� terenu.
Wyci�gam r�ce i czuj�, jak przep�ywa przeze mnie moc. Gdybym chcia�a, mog�abym
rozedrze� ten samoch�d.
- S� tacy jak my?
- Nikt nie jest taki jak my, skarbie, ale nale�� do wiecznych.
�Wieczni". Zabrzmia�o to tak, jakby byli bogami.
Usi�uj� sobie wyobrazi�, �e zamieniam si� w wilka. Idiotyczna my�l. Poci�gam kolejny �yk
przez s�omk�, �eby powstrzyma� si� od �miechu.
Po drodze z sypialni do parkingu w gara�u Ojciec zaproponowa� mi drinka. Gdy
powiedzia�am mu, �e jeszcze nie sko�czy�am dwudziestu jeden lat, odpar�, �e to ju� nie ma
znaczenia, wyja�ni�, �e w pewnym sensie ju� nie b�d� posuwa� si� w latach. To te� g�upia
my�l.
Jak przez mg�� u�wiadamiam sobie, �e to nie od alkoholu robi� si� pijana.
- Zamek - ci�gnie Ojciec - znajduje si� w najwy�szym punkcie Whitby Estates. To
najbogatsza dzielnica na p�nocnym kra�cu Chicago. Wi�kszo�� tutejszej arystokracji ma
domy w tej okolicy.
Zamroczona potrzebuj� chwili, �eby przyswoi� t� informacj�.
- Wi�c nie jeste�my w Dallas? - pytam. Ojciec u�miecha si�, ods�aniaj�c z�by.
- Pij swoje krwawe wino - odpowiada.
Pij�. I uwa�nie s�ucham Ojca, kt�ry nastawia w radiu stacj� z muzyk� country, a potem
t�umaczy mi, jak� gaf� pope�ni�am wobec Nory, zamkowej kucharki. M�wi, �e istniej� ludzie
potrzebni do pracy (jak ona) oraz zwierzaki do towarzystwa i rozrywki. Reszta to zwyk�e po�ywienie.
- Pijemy ich krew - dodaje - i czasami bawimy si� ich cia�ami. Ale nigdy ich nie jemy. To
paskudna cecha zmiennokszta�tnych.
Moja pierwsza wyprawa do miasta! Jest du�e i pe�ne ha�asu. Jest plam� krwi.
Ojciec popisuje si�, pij�c wi�cej, ni� potrzebuje. W diabelskim m�ynie (wyja�nia, �e nazywa
si� to po prostu M�yn) m�wi mi, �e doradca inwestycyjny smakuje w�dk�. P�niej, w klubie
bluesowym po drugiej stronie miasta, na�laduje zanikaj�cy rytm serca perkusisty.
Po nast�pnej godzinie zaci�ga wycie�czon� nastolatk�-uciekinierk� (na jej bilecie
autobusowym widnieje napis Iowa City) do pobliskiej uliczki.
- Chce ci si� pi�, kochanie? - pyta.
Ledwie mog� si� powstrzyma�, �eby nie dopa�� dziewczyny i nie zacz�� pi� z jej szyi.
- Tak, Ojcze - m�wi�. - Tak, tak, tak.
Naszym kolejnym przystankiem jest Greek Town. Przyciskaj�c kelnera do ceglanej �ciany,
przelotnie zerkam na jego twarz. Potem p�awi� si� w bezkresnym morzu, po raz pierwszy
tego wieczoru ciep�ym. Czuj� b�ogo��... g�sty, s�odki smak, zapach krwi, jagni�cia i
nieznanych przypraw.
Wspinam si� na palce i u�wiadamiam sobie, �e jest prostszy spos�b. Chwytam szyj� pod
lepszym k�tem i, nie przestaj�c pi�, popycham kelnera na kolana. Jest lepiej, znacznie lepiej.
Ledwo dociera do mnie, �e Ojciec rozmawia przez kom�rk�. Szeptem informuje o ofiarach,
kt�re za sob� zostawili�my.
12
Zagin�a Miranda
Czwartek, 15 lutego
Zaginiona od roku.
Dzi� wieczorem mija rok, odk�d ostatni raz widzia�am Mirand�.
Przyjecha�am z uczelni do domu na urodziny m�odszego brata i zobaczy�am mam� Mirandy
przy stoisku rybnym w Whole Foods. Kupowa�a krewetki i ma��e. Ja bra�am sos krabowy, bo
lubi� go moi dziadkowie.
Troch� si� ba�am przywita� z pani� Shen. Nie odezwa�a si� do mnie zesz�ej wiosny na
czuwaniu przy �wiecach. Chyba obwinia mnie o to, co si� sta�o. Ma prawo. Ja te� si�
obwiniam.
Ale kiedy tylko mnie zobaczy�a, przytuli�a mnie mocno i zacz�a p�aka�. Tusz do rz�s �cieka�
jej po twarzy cienkimi stru�kami. Nie przejmowa�a si� tym, jak wygl�da ani co ludzie
pomy�l�. Ja te� nie. I te� zacz�am p�aka�.
Opiekun mojego akademika ca�y czas mi powtarza: �Nie tylko na twoich barkach spoczywa
ci�ar".
Wiem. Wiem, �e nie tylko ja si� przejmuj�. Pewnie nie jestem nawet najlepsza w pomaganiu.
Je�eli facet, kt�rego spotka�am tamtej nocy, ten dobry facet, to przeczyta - prosz�, niech
napisze. Wtedy przynajmniej nie b�d� si� martwi�a o was oboje.
Za��czono przez Lucy o 3.42
.
Liczba post�w 46 z 46.
Komentarze Linki
13
Miranda
Mija dwana�cie i p� miesi�ca, odk�d obudzi�am si� w tym zamku.
Zmniejszam stron� internetow� Kana�u Wiadomo�ci Wiecznych (KWW) na mojej
wyszukiwarce, rozbawiona wyskakuj�c� reklam� dzisiejszego zdarzenia. W�a�ciwie nie
jestem zdenerwowana.
Ju� na pierwszym polowaniu z Ojcem zrobi�am pozytywne wra�enie. Nadal �piewaj� pie�ni
na cze�� nocy i recytuj� ody.
Wprawdzie by�am zdezorientowana, udr�czona chorob� duszy - m�cz�cym poczuciem winy i
rozpaczy -bezpo�rednio po przemianie i przez kilka k