9933

Szczegóły
Tytuł 9933
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9933 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9933 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9933 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stuart Harrison �NIE�NY SOKӣ � 2001 Reader's Digest Przeglqd, Sp. z o.o. WYDAWCA Reader's Digest Przegl�d, Sp. z o.o. 00-845 Warszawo ul. tucka 2/4/6 REDAKTOR NACZELNY REDAKCJI KSI��EK WYBRANYCH Andrzej Nierubiec DYREKTOR ARTYSTYCZNY Maciej Marchewicz OPRACOWANIE REDAKCYJNE Ita Turowitz T�UMACZE I KONSULTANCI MicW Ignor, Anna Kotyszko, Janusz Sielicki, Andrzej Szulc, El�bieto �ychowicz KOREKTA Honna Kosifiska, Ma�gorzata lewandowska �AMANIE Tatiana Kwa�niewska PRODUKCJA Ireno Maro DRUK GGP Media Possneck, Niemcy Pierwsze polskie wydanie � 2001 Reader's Digest Przeglqd, Sp. z o.o. ISBN 83-88243-18-7 ROZDZIA� PIERWSZY Zaniepokojona sokolica obr�ci�a si�, wyczuwaj�c niebezpiecze�stwo. Ze swego wysokiego stanowiska w�r�d skalnych klif�w widzia�a w dole posta� przemierzaj�c� rozleg�e pustkowie pokryte �niegiem. M�czyzn� dzieli�o od niej p�tora kilometra � pojedyncza czarna plamka w�r�d o�nie�onej przyrody, ale sokoli wzrok pozwala� ptakowi widzie� go bardzo wyra�nie. Zauwa�y�a strzelb� przewieszon� przez jego rami� i g��bokie �lady w �niegu wiod�ce z lasu. M�czyzna przystawa� co jaki� czas i zadziera� do g�ry g�ow�, jakby czego� wypatruj�c. Os�ania� r�k� oczy przed silnym s�o�cem i rozgl�da� si� dooko�a; potem, po chwili, wznawia� marsz. W ci�gu ostatnich dni sokolica widzia�a go ju� kilka razy, a instynkt podpowiada� jej, �e lepiej trzyma� si� od niego z daleka. Przed tygodniem burze nawiedzi�y te rejony, nios�c ze sob� z p�nocy porywiste wichry i opady �niegu. Przez kilka dni wiatr znosi� sokolic� na po�udnie, oddalaj�c j� od skutej lodem krainy, kt�ra by�a jej domem. Pocz�tkowo ptak stara� si� chroni� przed wichurami wzniecaj�cymi zamiecie �nie�ne, w kt�rych ca�y �wiat zamienia� si� w bia�y rozta�czony wir. W ko�cu jednak g��d zmusi� j� do lotu. Musia�a zmaga� si� z burzami �nie�nymi, ale wreszcie najgorsze min�o. Ptak znalaz� si� w nieznanej okolicy. W oddali wznosi�y si� g�ry, sine na tle nieba; le��ce poni�ej doliny porasta�y ciemnozielone lasy. Powy�ej linii drzew by�y ju� tylko ska�y i �nieg. Pokarmu nie brakowa�o. Przed dwoma dniami sokolica upolowa�a pardw�. Spad�a na ni� lotem nurkowym, gdy ofiara frun�a nad otwart� przestrzeni�. Teraz jednak drapie�nikowi zn�w burcza�o w brzuchu. Podmuch wiatru owia� klif � sokolica roz�o�y�a skrzyd�a, pozwalaj�c powietrzu muska� pi�ra. Jej cia�o by�o be�owe, a pier� i uda nakrapiane br�zowo. Barwa skrzyde� stawa�a si� nieco ciemniejsza ku ko�com, gdzie be�owy przeradza� si� w jasnoszary. Samica, o d�ugo�ci sze��dziesi�ciu pi�ciu centymetr�w i rozpi�to�ci skrzyde� blisko metra, nale�a�a do tego gatunku soko��w, kt�rego przedstawicielami by�y najwi�ksze i najszybsze ptaki na ziemi. Nie mia�a naturalnych wrog�w. Jedyne zagro�enie stanowi� dla niej cz�owiek. Oddalony o kilometr Ellis zatrzyma� si�, �eby z�apa� oddech. � Cholera � zachrypia�. Flegma ugrz�z�a mu w gardle, splun�� wi�c na ziemi�. Po m�cz�cej d�ugiej wspinaczce by� zgrzany pod we�nian� kurtk�. Przy ka�dym kroku kruszy� powierzchni� �niegu i nogi zapada�y mu si� do po�owy �ydki. Z trudem posuwa� si� do przodu, rozbola�a go g�owa. Gdyby nie perspektywa sowitego zarobku, nadal by le�a� w domu pod pierzyn�. Poprawi� pasek, na kt�rym wisia�a strzelba, i spojrza� w g�r�. Nie dostrzeg� jednak nic pr�cz pojedynczej sun�cej po niebie chmury i o�lepiaj�cego blasku s�o�ca. Razi�y go odbite od �niegu promienie. Otar� pot, kt�ry zebra� si� na brwiach, i przetar� oczy, mocno przekrwione po pija�stwie ostatniego wieczoru. Teraz tego �a�owa�. Wyliczy�, �e w knajpie �Pod Dzikim Indykiem" wyda� ponad sze��dziesi�t dolar�w, stawiaj�c bywalcom kolejki. Red Parker i Ted Hanson dopytywali si�, sk�d u niego ta nag�a szczodro��, nie chcia� jednak zdradza� im szczeg��w, powiedzia� tylko, �e niebawem spodziewa si� przyp�ywu got�wki. Ellis zmarszczy� czo�o. Mo�e si� troch� pospieszy� z tymi opowie�ciami o forsie. A je�li nie dostanie ani centa, rozmy�la� ponuro, wyjdzie na durnia. Cho� szed� ju� dwie godziny, nie natrafi� na �aden �lad soko�a. Przysz�o mu teraz na my�l, �e cho� to on si� bardziej namorduje, Tusker spije ca�� �mietank�. Dogadali si�, �e dostanie tysi�c za ptaka. Ale Tusker przysta� na t� cen� bez mrugni�cia okiem, my�la� sobie Ellis, sam pewnie zgarnie kilka razy wi�cej. Pierwszy raz zobaczy� soko�a trzy dni temu, kiedy wczesnym rankiem przystan�� za potrzeb�. Pocz�tkowo s�dzi�, �e to sok� w�drowny, ale te s� znacznie mniejsze. Ptak go zafrapowa�. Po kszta�cie skrzyde� rozpozna�, �e nie jest to ani jastrz�b, ani orze�. Obserwowa�, jak szybuje nad wierzcho�kami drzew, unoszony pr�dem ciep�ego powietrza. Potem zawr�ci� i opad�, lecia� nisko. Ellis zobaczy� jego jasne upierzenie. Po powrocie dostarczy� drewno pewnemu facetowi, kt�ry rozbudowywa� sw�j dom nieopodal Williams Lake. Gdy si� z tym upora� podjecha� do miasteczka i uda� si� do biblioteki, by sprawdzi�, co to za gatunek. Od razu pozna� na ilustracji, �e by� to sok� norweski, powszechnie nazywany bia�ozorem. Kiedy przeczyta�, �e to niezwykle rzadki gatunek, a ju� zw�aszcza osobniki o tak jasnym upierzeniu, pomy�la� sobie, �e Tusker m�g�by si� powa�nie zainteresowa�. Ellis zasta� Tuskera przy pracy nad nied�wiedziem grizzly. By�a to samica stoj�ca gro�nie na tylnych �apach z rozdziawionym pyskiem pe�nym ogromnych, budz�cych strach z�bisk. W mroku, kt�ry panowa� w warsztacie Tuskera, wygl�da�a jak �ywa; Ellis na jej widok mimowolnie znieruchomia�. Tusker spojrza� na przybysza. W jego bystrych czarnych oczach wida� by�o rozbawienie. � Imponuj�ca, no nie? � No chyba � powiedzia� Ellis. Nie lubi� wizyt w warsztacie Tuskera. Mdli�o go od gryz�cej woni u�ywanych tu chemikali�w, a tak�e pewnego trudnego do okre�lenia odoru �mierci, kt�ry na d�ugo przywiera� do ubrania. Rozejrza� si� dooko�a, udaj�c pozorny spok�j, nie chcia�, by Tusker dostrzeg�, jaki jest podniecony. � Czym mog� ci s�u�y�? � zapyta� Tusker. � Chyba mam co�, co mog�oby ci� zainteresowa�. � Jasne, tylko �e interesy nie id� ostatnio zbyt dobrze. Ellis odwr�ci� wzrok, ogarn�a go nag�a z�o��. Tusker zawsze skar�y� si� na zast�j w interesach, by z g�ry da� do zrozumienia, �e nie zamierza zap�aci� zbyt wiele. Salon wystawowy od frontu pe�en by� dzie�, kt�re wysz�y spod r�ki Tuskera. Szopy pracze i bobry, zaczajone w trawie lisy, a nawet �oso� na podstawce z plakietk�, na kt�r� wystarczy nanie�� imi� i nazwisko jakiego� w�dkarza, kt�ry po powrocie z owym trofeum, b�dzie m�g� si� przechwala�, jak� to walk� stoczy� z ryb�, nim po wielu trudach wyci�gn�� j� wreszcie z wody. Ellis musia� przyzna�, �e Tusker doskonale zna� si� na swoim rzemio�le, cho� trudno by�o sobie wyobrazi� bardziej obrzydliwy spos�b na zarabianie pieni�dzy. � Czy nie masz klient�w zainteresowanych soko�ami? � Ellis wykrztusi� w ko�cu. Jego g�os nie brzmia� tak naturalnie, jakby chcia�. Dostrzeg�, �e Tusker zawaha� si�, nim odpowiedzia�. � A o jaki gatunek soko�a chodzi? � O norweskiego. Mo�e kt�ry� z tych zaopatruj�cych si� u ciebie kolekcjoner�w mia�by na niego chrapk�? � Mo�e. K�opot w tym, �e to gatunek chroniony. Ellis �achn�� si�, zdumiony, �e mo�e to stanowi� dla Tuskera jak�kolwiek przeszkod�. � No c�, je�li nie jeste� zainteresowany, trudno � powiedzia� i ruszy� w stron� drzwi. � A jeste� pewien, �e to sok� norweski? Jak on wygl�da? Ellis opisa� ptaka. � Jest prawie zupe�nie bia�y � doda�. I wtedy rzuci� Tuskerowi cen�, kt�ra wydawa�a mu si� w�wczas astronomiczna: � Nie zadowol� si� paroma marnymi setkami. Chc� r�wny tysi�c dolar�w. Tusker ledwie na moment si� zawaha�. � Umowa stoi. Teraz, gdy Ellis zd��y� wszystko przemy�le� na spokojnie, doszed� do wniosku, �e Tusker zbyt �atwo przysta� na jego warunki. Ani chybi zgarnie pi�� razy tyle za wypchanego ptaka. Na sam� my�l o tym Ellisa zalewa�a krew. Pomy�la�, �e warto pogada� z innymi wypychaczami, kt�rych nie brakowa�o w okolicy. W tym momencie jednak przypomnia� sobie, �e nim zacznie jakiekolwiek negocjacje, pozostaje jeszcze drobna kwestia � musi odnale�� ptaka. By� teraz powy�ej linii drzew, brn�� przez rozleg�e pole pokryte �niegiem, nachylenie terenu nieustannie ros�o. Przy�o�y� do oczu wisz�c� na szyi lornetk�, by przyjrze� si� niebu, nast�pnie skierowa� wzrok na klify wznosz�ce si� przed nim. Ju� mia� opu�ci� lornetk�, gdy dostrzeg� jaki� ruch. Wiatr wiej�cy w kierunku �ciany skalnej stroszy� sokolicy pi�ra, napieraj�c na jej skrzyd�a delikatnie, lecz kusz�co. Dr�czona g�odem, wypatrywa�a w dolinie jakiego� ruchu. Wtem pojawi� si� samotny ptak lec�cy ku stokowi. Sokolica obr�ci�a si� lekko w jego kierunku. Poczu�a kolejny poryw wiatru i pragnienie zaspokojenia g�odu, powstrzymywa�a j� jednak obecno�� nieustannie zbli�aj�cego si� cz�owieka. Tymczasem samotny ptak wci�� lecia� w jej kierunku; szare upierzenie i ci�ki lot, kt�ry przypomina� ruchy wiose�, zdradzi�y, �e to go��b. Sokolica zn�w si� obr�ci�a, miotana sprzecznymi instynktami. Spojrza�a ponownie na odleg�� posta�, zawaha�a si�; w ko�cu zwyci�y� g��d, i wzbi�a si� w powietrze. Ellis patrzy� przez lunet� na swej strzelbie, palec powoli napiera� na spust. Ju� liczy� w my�lach pieni�dze i u�miecha� si�, �ledz�c wzrokiem sokola, czekaj�c na dogodny do strza�u moment. Wystarczy jeden celny strza�. Sokolica z rozpostartymi skrzyd�ami przechyli�a si� i dokona�a zwrotu. Gotowa do ataku czeka�a, a� go��b si� dostatecznie zbli�y; nast�pnie, bezb��dnie oceniaj�c moment i odleg�o��, z�o�y�a skrzyd�a i zacz�a pikowa�. Szybko nabiera�a pr�dko�ci � skrzyd�a z�o�one na kszta�t litery V. W g�owie hucza� jej �wist powietrza, gdy jak pocisk p�dzi�a ku ziemi. Go��b w dole wyczu� niebezpiecze�stwo i stara� si� zmieni� kierunek lotu, ale by�o ju� za p�no. Sokolica pojawi�a si� za nim, wysuwaj�c �apy ku ofierze, by uderzy� j� d�ugim tylnym szponem. Zada�a cios w u�amku sekundy, w powietrzu rozpierzch� si� ob�oczek pi�r i bezw�adny go��b zacz�� spada� na ziemi�. Sokolica zawr�ci�a i schwyci�a martw� zdobycz pi�tna�cie metr�w nad ziemi�, a nast�pnie skierowa�a si� ku pobliskim drzewom, by si� posili� w ich schronieniu. Ellis niech�tnie spu�ci� wzrok. Szans� ponownego spotkania bia�ozora tego dnia by�y bliskie zeru. Najedzony sok� mo�e nie rusza� si� z miejsca przez kilka godzin. Zapali� papierosa, obr�ci� si� na pi�cie i ruszy� z powrotem. ROZDZIA� DRUGI Michael Somers zjecha� na pobocze drogi naprzeciw ko�cio�a po�o�onego na obrze�ach miasteczka. Wygl�da� zupe�nie tak, jak go zachowa� we wspomnieniach � niewielki, drewniany, pomalowany na bia�o, w�r�d o�nie�onego, lutowego, �ci�tego mrozem krajobrazu, okolony cmentarzem i p�otem z ko�k�w. Z ty�u ko�cio�a ros�y strzeliste, ciemnozielone �wierki i cedry, kt�re dominowa�y w tutejszych lasach. Wysiad� ze swojego nissana patrola i wszed� przez furtk�. W p�nocno-zachodnim naro�niku cmentarza znalaz� wsp�lny gr�b rodzic�w pod l�ni�c� czarno-szar� p�yt� ze z�otymi literami. Jako osiemnastolatek przyjecha� z college'u na pogrzeb matki; w�wczas ostatni raz widzia� miasteczko Little River Bend. Dwana�cie lat p�niej, gdy wraz z �on� i dzieckiem wi�d� �ycie w Toronto, dotar�a do niego wiadomo�� o �mierci ojca w wypadku samochodowym. Jednak tym razem nie wybra� si� na pogrzeb. Gdy chowano jego ojca, Michael uczestniczy� w spotkaniu s�u�bowym i udawa�, �e nic si� nie sta�o. Dopiero potem sta�o si� jasne, jak wielkie i g��bokie zmiany przynios�a �mier� ojca, daj�c pocz�tek serii wydarze� zako�czonych tragicznym fina�em, kt�ry zrujnowa� �ycie nie tylko Michaelowi. Stoj�c teraz przy grobie, czu�, jak przykre wspomnienia przyprawiaj� go o b�l g�owy. Doktor Heller, psychiatra z zak�adu �wi�tej Heleny, podsun�� mu pomys� powrotu do Little River Bend. � Czy zdajesz sobie spraw�, �e przez ca�e trzy lata ani razu nie wspomnia�e� o swoim rodzinnym mie�cie? Co powoduje, �e si� tego boisz? � A kto powiedzia�, �e si� czego� boj�? � Je�li nie, to pojed� tam. Michael rozwa�a� t� mo�liwo�� przez jaki� czas. Potem spyta� podczas jednej z wizyt: � Czy da�oby si� to jako� za�atwi� z kuratorem? Heller wyzna�, �e poczyni� ju� w tym kierunku pierwsze kroki. � Mo�esz si� zg�osi� na posterunek policji w Little River Bend. � Ju� si� tym zaj��e�? � zdumia� si� Michael. � A sk�d wiedzia�e�, �e b�d� chcia� tam pojecha�? � Sam dobrze wiesz, �e nie masz innego wyj�cia � odpowiedzia� Heller. I tak oto znalaz� si� tutaj. Michael odwr�ci� si� od grobu rodzic�w. T�py b�l wwierca� mu si� w czaszk�, wiedzia�, �e mo�e narasta� do chwili, a� zabraknie mu tchu w piersi. Zacz�� g��boko oddycha�, a kiedy dotar� do samochodu, rozmasowa� knykciami skronie i b�l powoli zacz�� ust�powa�. Wjecha� do miasteczka ulic� G��wn�. Troch� si� tu zmieni�o przez te lata, ale wi�kszo�� rzeczy wygl�da�a po staremu. Powr�ci�y wspomnienia; pozna� targ warzywny i dom tu� obok Czwartej Ulicy, gdzie niegdy� mieszka� Spencer. Stary ca�y dzie� siedzia� na ganku, kiwa� g�ow� i u�miecha� si� do wszystkich przechodni�w, zwracaj�c si� do ka�dego po imieniu. Troch� dalej dostrzeg� upstrzony b�blami sp�kanej farby szyld nad sklepem, kt�ry niegdy� prowadzi� jego ojciec. Okna od �rodka zosta�y wy�o�one czarnym kartonem, przez co budynek przypomina� czarn� dziur� mi�dzy s�siednimi domami. Z jednej strony by�a drogeria, tam, gdzie za jego czas�w dzia�a� bar. Jednak po drugiej stronie, jak dawniej, sta� niezmiennie sklep odzie�owy Greermana. W oknie wystawowym, jak przed laty, le�a�y robocze d�insy i koszule w krat�. Na widok sklepu ojca Michael poczu� gwa�towny ucisk w gardle. Pomy�la� o Louise i Holly, dotkliwy b�l powr�ci� ze zdwojon� moc�, by po chwili znikn�� jak zdmuchni�ty p�omie� �wiecy. Zaparkowa� przed biurem, kt�re jak si� domy�la�, Carl Jeffrey przej�� po swoim ojcu, gdy ten przeszed� na emerytur�. Teraz Carl by� chyba jedynym prawnikiem w tym miasteczku. Michael pami�ta� go jeszcze z liceum � pulchny, niezbyt lubiany ch�opak w grubych okularach. Kiedy Somers wysiada� z samochodu, kobieta id�ca chodnikiem rzuci�a mu spojrzenie, nie zatrzyma�a si� jednak, a jej rysy nie wyda�y mu si� znajome. Zastanawia� si�, jak mieszka�cy zareaguj� na jego przyjazd. Mo�e ju� nikt go nie pami�ta; a je�li nawet, to czemu kto� mia�by si� interesowa� czym�, co wydarzy�o si� daleko st�d przed siedmiu laty. Wszed� po schodach do sekretariatu. M�oda kobieta unios�a g�ow� znad klawiatury komputera i u�miechn�a si� na jego widok. � Witam. Czym mog� s�u�y�? � Nazywam si� Michael Somers, przyszed�em do Carla Jeffreya. U�miech zgas� na jej twarzy. � Zaraz powiem panu Jeffreyowi, �e pan przyszed�. Wsta�a i posz�a do gabinetu; nim zamkn�a za sob� drzwi, rzuci�a mu jeszcze przelotne spojrzenie. Po minucie lub dw�ch drzwi zn�w si� otworzy�y, kobieta wr�ci�a na swoje miejsce, omijaj�c wzrokiem przybysza. Carl pojawi� si� tu� za ni�, na jego twarzy widnia� szeroki u�miech. � Witaj, Michaelu! Kop� lat. Jak si� masz? U�cisn�li sobie d�onie. � Nic si� nie zmieni�e� przez te wszystkie lata. � Ty te� nie�le wygl�dasz, Carl. W rzeczywisto�ci jednak Carl zmieni� si� zgodnie z przypuszczeniami Michaela. Mia� t� sam� twarz, mo�e troch� bardziej nalan� ni� dawniej, broda zlewa�a si� z szyj� i wyp�ywa�a w fa�dach znad ko�nierzyka koszuli. R�kawy ledwo dopinaj�cej si� w pasie marynarki by�y pomarszczone. Krawat lekko czym� zaplamiony. Carl gestem r�ki zaprosi� go�cia do swego gabinetu. � Ile to ju� lat? Dwadzie�cia? � Carl potrz�sn�� z niedowierzaniem g�ow�, gdy zasiad� za wielkim drewnianym biurkiem. � Siadaj. Czuj si� jak w domu. Zapalisz? � Podsun�� paczk� cameli light�w. � Nie, dzi�ki. Rzuci�em. � Naprawd�? Sam te� powinienem rzuci�. To �wi�stwo zabija cz�owieka. Carl zapali� papierosa i usadowi� na krze�le sw�j pot�ny zad. Obaj mieli po trzydzie�ci siedem lat, ale Carl wygl�da� na starszego, a jego gabaryty sprawia�y, �e robi� wra�enie cz�owieka sukcesu w tym ma�omiasteczkowym �wiecie. W wielkim mie�cie wygl�da�by na zmi�tego, niechlujnego, podrz�dnego prawnika, z obliczem naznaczonym gorycz� przegranej, tu jednak by� dobrze zakorzenion�, pewn� siebie osob�, mocno stoj�c� na w�asnych nogach. Dla kontrastu Michael, o czym sam wiedzia�, wygl�da� na speszonego. Dostrzega� ten wyraz twarzy, gdy przypadkowo ujrza� swoje oblicze w mijanym oknie czy lustrze. Mia� jednak nadal g�ste jasne w�osy i czasem odnajdywa� w swym wygl�dzie �lad m�odszego cz�owieka, kt�rym kiedy� by�. Domy�la� si�, �e Carl nie tak wyobra�a� sobie by�ego kryminalist�. � Kiedy przyjecha�e�? � spyta� Carl. � Dopiero co. � A ja tu czekam na ciebie, odk�d dosta�em tw�j list. Ju� zaczyna�em my�le�, �e zmieni�e� plany i si� nie pojawisz. Podejrzewa�em, �e pokr�ci�y mi si� terminy, ale kiedy zadzwoni�em do tego szpitala, �wi�tej Heleny, dowiedzia�em si�, �e wyjecha�e� kilka tygodni temu. � Zdecydowa�em si� przyjecha� tu samochodem � powiedzia� Michael. � A� z Toronto? To szmat drogi. Michael wzruszy� ramionami. � Chcia�em posiedzie� troch� za k�kiem. Nie zamierza� wyja�nia� wszystkiego Carlowi. Za cz�� pieni�dzy, kt�re dosta� w spadku po ojcu, kupi� sobie terenowego nissana patrola i wybra� si� w podr� przez ca�y kontynent. Drog� numer jeden przejecha� przez G�ry Skaliste, nast�pnie skierowa� si� na p�noc drog� dziewi��dziesi�t siedem ku Williams Lake, najwi�kszemu miastu w pobli�u Little River. Nocowa� w tanich motelach, �ywi� si� niewyszukanym jedzeniem w sieci bar�w szybkiej obs�ugi McDonald's oraz Diary Queen. Jad�ospis w wi�zieniu, a potem w �wi�tej Helenie, by� urozmaicony, dostawali nawet hamburgery, ale jak si� przekona�, ludziom w zamkni�ciu najbardziej brakuje prozaicznych drobiazg�w. Jemu na przyk�ad brakowa�o smaku big mak�w, cho� nim jego �ycie leg�o w gruzach, jada� je sporadycznie. Domy�la� si�, �e zawsze najbardziej brakuje nam tego, czego nie mo�emy mie�. Podr�uj�c do prowincji Kolumbia Brytyjska, na nowo uczy� si� wolno�ci. Dobrze si� czu� na otwartej przestrzeni, ale potrzebowa� troch� czasu, �eby przywykn�� do nowej sytuacji. Po chwili Carl si� odezwa�: � Czy mog� spyta� o twoj� �on�? Widzia�e� si� z ni�? � Jeste�my po rozwodzie. � Macie c�reczk�, prawda? Jak jej na imi�? � Holly. Michael ujrza� w my�lach c�rk� tak�, jak� j� widzia� po raz ostatni; by�a wtedy rocznym niemowlakiem. Nied�ugo sko�czy osiem lat i nie mia� poj�cia, jak wygl�da. Przez chwil� panowa�a cisza. Poniewa� Michael si� nie odzywa�, Carl postanowi� przej�� do konkret�w. � No dobrze, porozmawiajmy o interesach. Wzi�� teczk� i zacz�� przegl�da� u�o�one w niej dokumenty. � Du�o jest tego wszystkiego, jak ci ju� zreszt� pisa�em w li�cie. Jest dom, co prawda w kiepskim stanie, ale trzeba wzi�� pod uwag�, �e przecie� tyle lat sta� pusty. Ponadto jest sklep twojego ojca. Jak wiesz, z ubezpieczenia sp�acono hipotek� w chwili jego �mierci, nie ma wi�c �adnych obci��e�. Pieni�dze, jakie zostawi� ojciec, przechowywane s� na rachunku bankowym. Trzeba z nich by�o p�aci� podatki przez te wszystkie lata, wi�c mimo rosn�cych odsetek suma jest troch� uszczuplona, w ka�dym razie powinno by� tego prawie dwadzie�cia tysi�cy. � Raczej troch� ponad osiem � sprostowa� Michael, wyja�niaj�c, �e kupi� nissana. � Ach tak � odnotowa� to Carl. � W ka�dym razie nie jeste� biedakiem. Kiedy si� zbierze to wszystko razem, powinno wystarczy� na godziwy pocz�tek. Michael skin�� g�ow�, cho� my�lami by� gdzie� daleko. � �ycie nie rozpieszcza�o ci� ostatnio � powiedzia� Carl. � Z przyjemno�ci� wi�c przeka�� ci pewn� dobr� wiadomo��. � Dobr� wiadomo��? � powt�rzy� Michael. � W�a�nie. Kiedy tylko us�ysza�em, �e wyszed�e� z wi�zienia, zakr�ci�em si� troch� wok� twoich spraw � Carl przek�ada� jakie� papiery na biurku. � Na pewno b�dziesz zadowolony. Nie m�wi�em ci o tym wcze�niej, bo chcia�em, �eby to by�a niespodzianka. Wr�czy� Michaelowi arkusz papieru. � Teraz mog� ci zdradzi�, �e pierwsza oferta by�a �miesznie niska. Ale uda�o mi si� wynegocjowa� ca�kiem przyzwoit� cen�. Michael spojrza� na cyfry, a Carl zapyta�: � Gdzie zamierzasz mieszka�? Wracasz na wsch�d? Trwa�o chwil�, nim do Michaela dotar�o, co sugerowa� Carl. Przez moment panowa�a cisza. � Nie zamierzam niczego sprzedawa� � odezwa� si� w ko�cu Michael. Na kartce papieru by�a, jak si� domy�li�, oferta kupna domu i sklepu. To w�a�nie by�a owa dobra wiadomo�� Carla. � Nie chcesz sprzeda�? � zdumia� si� Carl. � Nic z tego nie rozumiem. � Po prostu chc� tu zamieszka�. Prawnik zdj�� okulary i zacz�� przeciera� je chusteczk� do nosa. � Chcesz tu zamieszka�? W Little River? � Jak widz�, nie uwa�asz tego za najlepszy pomys�. Carl bawi� si� d�ugopisem. Wreszcie wsta�, czuj�c si� bardzo niezr�cznie z powodu ca�ej sytuacji. � Nawet mi przez my�l nie przesz�o, �e zamierzasz osi��� w naszym miasteczku. Co mia�by� tu niby robi�? Pracowa�e� przecie� w reklamie, prawda? U nas nie ma pracy dla ludzi z twojej bran�y. � A kto by mnie chcia� po tym wszystkim zatrudni� w zawodzie? � wzruszy� ramionami Michael. � Mo�e nie w Toronto. Ale w Nowym Jorku albo Kalifornii. Na wzmiank� o Stanach Michael zn�w przypomnia� sobie o Louise i Holly. Jak wynika�o z ostatnich doniesie�, jego by�a �ona ponownie wysz�a za m�� i zamieszka�a w Bostonie. � Nie my�la�em o pracy w reklamie. � No to czym si� zamierzasz zaj��? � Nie wiem. Gdzie� si� zaczepi�. Wszystko jedno gdzie. Szczerze m�wi�c, nie zastanawia� si� zbytnio nad swoj� obecn� sytuacj�. Chcia� tutaj osi���, doj�� do siebie, a co b�dzie dalej, czas poka�e. Carl zmieni� taktyk�, odezwa� si� z trosk� w g�osie: � Mo�esz mie� powa�ne problemy ze znalezieniem tutaj pracy � zabrzmia�o to wr�cz z�owr�bnie. � Bo by�em wi�niem? � Nie o to chodzi. Niejeden z miejscowych te� zadar� z prawem. Ale przecie� wiesz, jacy s� ludzie. Michael pomy�la� o tym, jak potraktowa�a go sekretarka Carla, jak sam Carl odnosi si� teraz do niego. Chyba zaczyna� rozumie�, jacy s� ludzie. � W ma�ych miasteczkach ludzie s� pami�tliwi � Carl przerwa� na chwil�. � Zrozum, je�li sprzedasz obie nieruchomo�ci, mo�esz pojecha� tam, gdzie nikt ci� nie zna. W gazetach troch� poprzekr�cano fakty dotycz�ce twojej sprawy. Sam zreszt� wiesz, jak plotka wypacza prawd�. A wszystko, co dotyczy zab�jstwa �ony, to dra�liwa kwestia. � Nie zabi�em �ony � zaprotestowa� Michael. � Co nie znaczy, �e nie chcia�e� tego zrobi� � powiedzia� szorstko Carl. Michael wsta� i ruszy� w stron� wyj�cia. � Dzi�ki, �e po�wi�ci�e� mi tyle czasu, Carl. Kiedy wychodzi�, sekretarka spojrza�a znad monitora, ale szybko spu�ci�a wzrok, �eby tylko ich spojrzenia si� nie spotka�y. Przystan�� na chwil�, zobaczy�, jak kobiecie sztywnieje kark. Przez moment mia� przeczucie, �e oto zapowied� tego, co go tutaj czeka � co niesie mu teraz �ycie � i nagle poczu� si� tym mocno przygn�biony. Dom sta� przy polnej drodze kilka kilometr�w za miastem. Niebrukowany, wyboisty trakt, pokryty kilkucentymetrow� warstw� �niegu, wi�d� ku polanie, p� kilometra dalej p�yn�a rzeka, od kt�rej miasteczko wzi�o sw� nazw�. Michael wy��czy� silnik i da� si� ogarn�� ciszy, kt�r� m�ci�o jedynie postukiwanie rozgrzanego metalu. W�a�nie s�o�ce przedar�o si� przez chmury i roz�wietli�o g�ry, przeganiaj�c cie� z pokrytych �niegiem szczyt�w i las�w, a� ku polanie. Dom ton�� teraz w �wietle, jakby kto� na chwil� rozsun�� zakurzone kotary w starym pokoju. Pi�trowy budynek zbudowany by� z desek, weranda okala�a front i jedn� z bocznych �cian. Michael napawa� si� poczuciem, �e zn�w si� tu znalaz�, czu�, jak cienie przesz�o�ci wynurzaj� si� powoli z zakamark�w. Potem s�o�ce znik�o i gdy chmury przes�oni�y niebo, ca�a okolica pogr��y�a si� w szaro�ci. Niebosk�on wisia� nisko, jakby napiera� na ziemi� � dom zn�w wygl�da� na opuszczony. Odgoni� ponure wspomnienia z dzieci�stwa. Powietrze wewn�trz budynku by�o wilgotne i st�ch�e, a �ciany zimne w dotyku. Przechodzi� z jednego pomieszczenia do drugiego, �ci�gaj�c z mebli ochronne pokrowce. Wszed� do pokoju matki na pi�trze. Wci�� sta�o tu ��ko, w kt�rym zmar�a. Po�kn�a ca�e opakowanie pigu�ek nasennych w p�ne �rodowe popo�udnie, spodziewaj�c si�, �e m�� jak zwykle wr�ci do domu oko�o sz�stej. Jedynie w czwartki, kiedy siedzia� w sklepie nad papierami, wraca� p�niej." Jednak tym razem ojciec Michaela wr�ci� do domu oko�o jedenastej w nocy, �ami�c tym samym rutyn�, kt�rej by� wierny przez ca�e �ycie. Znalaz� matk� nieprzytomn�, zmar�a, nim nadjecha�o pogotowie. Pojawi�y si� plotki, �e wr�ci� do domu wcze�niej, znalaz� �on�, ale szybko wyszed�, by pigu�ki doko�czy�y dzie�a. Na pytanie Michaela, gdzie by�, odpowiedzia�, �e w sklepie, ale nie potrafi� wyja�ni�, co tam robi� do tak p�nych godzin. Od tamtej pory Michaela nie przestawa�o dr�czy� to pytanie. Na pogrzebie widzia� ojca ostatni raz w �yciu. Stali nad grobem jeden obok drugiego, jak zupe�nie obcy sobie ludzie, bo tak te� w istocie by�o. Dopiero po latach, gdy poinformowano go telefonicznie o �mierci ojca, uzmys�owi� sobie, �e nie uroni� cho�by jednej �zy po zgonie matki, a teraz siedzia� przy biurku i czu�, jak �zy bezg�o�nie p�yn� mu po twarzy. Ojciec w�a�ciwie nigdy nie by� mu bliski, nie widzia� go przez dwana�cie lat i nie wybra� si� na jego pogrzeb. Przesz�o�� miesza�a si� z tera�niejszo�ci�, gdy rozgl�da� si� po cichym, mrocznym pokoju. A przecie� obiecywa� sobie, �e nie zmarnuje swego �ycia, tak jak zrobili to rodzice. Tymczasem teraz mia� c�rk�, kt�rej nie zna� i kt�rej matka naopowiada�a pewnie, �e jej ojciec to wariat, kt�ry chcia� j� skrzywdzi�. Witaj w domu, powiedzia� do siebie z gorzk� ironi�. ROZDZIA� TRZECI Gdy miasteczko Little River Bend budzi�o si� ze snu, powita� je sypi�cy miarowo �nieg. Wygl�da�o, �e b�dzie pada� nieprzerwanie przynajmniej przez ca�y ranek. Susan Baker rozsun�a zas�ony w sypialni. Przed domem na polance, gdzie spod �niegu przeziera�a zmarzni�ta ziemia, Bob tarza� si�, jakby go oblaz�o robactwo. Kiedy zastuka�a mocno w szyb�, pies znieruchomia� i rozejrza� si� dooko�a. � Jamie! � zawo�a�a Susan. � Bob tarza si� na dworze w jakiej� padlinie. Nie wpuszcz� go do domu, p�ki go kto� nie wyczy�ci, a ja na pewno nie zamierzam tego robi�. Nim odesz�a od okna, spojrza�a jeszcze poprzez drzewa na dom na polanie, po�o�ony nieca�e pi��set metr�w dalej. Pomy�la�a o m�czy�nie, kt�ry si� tam wprowadzi� ledwie kilka dni temu. Je�li wierzy� temu, co m�wi� ludzie, to podobno morderca. Informacje by�y fragmentaryczne, ale s�ysza�a dwie wersje. Wed�ug pierwszej, zabi� podobno w�asn� �on�, a wed�ug drugiej c�rk�. By�a pewna, �e t� drug� wyssano z palca. Cho� nie gustowa�a w ludziach, kt�rzy napawali si� opowiadaniem takich historii, trudno jej by�o uwolni� si� od obawy, �e oto kto� taki zosta� bliskim s�siadem. Martwi�a si� przede wszystkim o Jamiego. Gdy Susan wesz�a do pokoju syna, ch�opiec nadal le�a� w ��ku i nic nie wskazywa�o na to, by si� przebudzi�. Kiedy potrz�sn�a go za rami�, spojrza� na ni� rozespanym wzrokiem. Grzywka z prostych, ciemnych w�os�w prawie wchodzi�a mu do oczu. � S�ysza�e�, co do ciebie m�wi�am? Potrz�sn�� g�ow�. � Bob tarza si� w czym� przed domem. Czy to ty zszed�e� i go wypu�ci�e�? S�ycha� by�o szczekanie psa, Jamie pow�drowa� wzrokiem ku oknu. Kiwn�� g�ow�. � Wi�c wstawaj i wyczy�� go, nim p�jdziesz do szko�y. �ci�gn�a z niego ko�dr� i wysz�a z pokoju. � �niadanie za dziesi�� minut � krzykn�a jeszcze przez rami�. Na dole w kuchni by�o ciep�o, przyjemna temperatura panowa�a tu ju� od godziny. Susan w��czy�a radio, naparzy�a kawy i wybi�a na patelni� jajka. Zapowiadali, �e zbli�a si� front atmosferyczny. Widzia�a przez okno dr�k�, kt�ra pi�a si� mi�dzy drzewami ku szosie wiod�cej do miasteczka. By�a pokryta cienk� warstw� �niegu; to �adna przeszkoda dla jej forda, nie b�d� nawet potrzebne �a�cuchy. W kuchni pojawi� si� Jamie i wyj�� z lod�wki mleko. � Masz ochot� na gor�c� czekolad�? � spyta�a. Kiwn�� g�ow�. W tym momencie Bob podbieg� do drzwi i skoczy�, wspinaj�c si� przednimi �apami na szyb�. Jamie podszed�, chc�c go wpu�ci� do �rodka. Susan pokr�ci�a g�ow�. � O nie. Najpierw go musisz wyczy�ci�, jasne? Jamie odwr�ci� si� ku matce i wskaza� palcem psa, wzruszaj�c teatralnie ramionami. Wyra�nie chcia� przez to powiedzie�, �e nie ma co czy�ci�. Musia�a mu przyzna� racj�. Faktycznie, w czymkolwiek pies si� tarza�, by�o to dostatecznie mocno zamarzni�te, by nie pobrudzi� sobie sier�ci. Ona jednak uda�a, �e nie rozumie. Przykl�k�a przed synem. � Chcesz mi co� powiedzie�? Ch�opak z miejsca zmarszczy� brwi i wr�ci� do sto�u. Jest coraz bardziej cwany, pomy�la�a. Doskonale zdawa� sobie spraw�, �e ona udaje g�upi�, �eby go rozz�o�ci� do tego stopnia, by odruchowo co� powiedzia�, ale on ju� dawno przejrza� jej zamiary. Spojrza�a, jak apatycznie dziobie jajecznic� z wyrazem przygn�bienia na twarzy. I kto tu z kogo robi g�upka? Dobrze wiedzia�, co robi�, �eby zrezygnowa�a ze swoich podchod�w. Wtem zobaczy�a, jak Bob biegnie w �niegu tu� przed oknem i znika w k�pie drzew. Automatycznie ruszy�a w kierunku drzwi, �eby go zawo�a�, ale w tym momencie poczu�a na sobie spojrzenie Jamiego, w jego oczach kry�o si� nieme b�aganie. � No dobra. Id� po niego. � Pokr�ci�a g�ow�, kiedy wychodzi�. Potem spojrza�a na zegarek i czym pr�dzej ruszy�a do pokoju. W�a�nie ko�czy�a si� ubiera�, gdy przez okno ujrza�a widok, kt�ry j� zmrozi�. Jamie sta� obok domu zwr�cony ku postaci, kt�ra wy�oni�a si� spo�r�d drzew. M�czyzna trzyma� Boba za obro��. Mia� na sobie niebieskie d�insy i p�ow� kurtk�, jego g�ste w�osy przypomina�y kolorem przejrza�� kukurydz�, kt�ra przesz�a z ��ci w g��boki z�otawy br�z. Przez chwil� nie wiedzia�a, kim jest nieznajomy, ale gdy tylko to sobie uzmys�owi�a, rzuci�a si� ku drzwiom. Zbieg�a po schodach i wypad�a na ganek z takim impetem, �e Jamie i m�czyzna, kt�rym � jak wiedzia�a � by� Michael Somers, spojrzeli na ni� zdziwieni. � Wasz pies przyb��ka� si� do mojego domu � Michael wskaza� kierunek, sk�d nadszed�. � A przynajmniej wydaje mi si�, �e to wasze psisko. Jego g�os zabrzmia� niepewnie, Susan domy�li�a si�, �e pyta� ju� Jamiego o psa, ale, rzecz jasna, nie doczeka� si� odpowiedzi. � Faktycznie, to nasz pies � powiedzia�a szybko. Nie chcia�a, by jej ton by� tak obcesowy, bo to go jednak wyra�nie speszy�o. � Bob, do nogi � nakaza�a i Michael po chwili pu�ci� jego obro��. Zwr�ci�a si� teraz do Jamiego: � Sp�nimy si� na tw�j autobus. Id� szykowa� si� do domu. We� ze sob� Boba. Syn zastosowa� si� do jej polece�, rzuci� tylko na ni� okiem zaintrygowany, przechodz�c obok. Kiedy zn�w spojrza�a na Michaela, m�czyzna mia� niepewn� min�; nim zd��y�a cokolwiek powiedzie�, obr�ci� si� na pi�cie i ruszy� w kierunku drzew. Poczu�a, jak gryzie j� sumienie z powodu tak szorstkiego potraktowania s�siada i poniewczasie zawo�a�a za nim: � Dzi�ki za przyprowadzenie Boba. Nic nie odpowiedzia�, znikaj�c mi�dzy drzewami, nie by�a nawet pewna, czy j� s�ysza�. � �wietnie si� spisa�a� � mrukn�a pod nosem. �nieg przysypywa� drog� prowadz�c� do miasta. Pojedyncze �lady k� ci�ar�wki po jednej stronie szosy by�y dowodem na to, jak rzadko ucz�szczana by�a ta lokalna droga. Jamie przycisn�� plecak do piersi, spogl�daj�c przez okno samochodu na spadaj�ce p�atki �niegu. Spojrzenie mia� nic niewidz�ce, a Susan zastanawia�a si� � jak zawsze w takich przypadkach � o czym teraz my�li. Autobus czeka� na przystanku. � Nie zapomnij, jaki dzisiaj mamy dzie� � powiedzia�a do wysiadaj�cego z samochodu Jamiego. � Przyjad� po ciebie o dwunastej, w porz�dku? Nachyli�a si�, �eby poca�owa� go w policzek, ale zrobi� unik. Patrzy�a, jak idzie ku swoim r�wie�nikom zbitym w gromadk� przed drzwiami autobusu, poszturchuj�cym si�, by szybciej wej�� do �rodka. Jamie nie zbli�a� si� do nich, p�ki wej�cie nie opustosza�o; dopiero w�wczas postawi� nog� na stopniu. Poczeka�a do odjazdu autobusu, a potem pojecha�a do swojego biura na ulicy G��wnej, naprzeciwko jad�odajni. Szyld namalowany na oknie g�osi�: Biuro nieruchomo�ci w Little River Bend. W zale�no�ci od nastroju, miasteczko, w kt�rym mieszka�a, wydawa�o jej si� beznadziejnie przyt�aczaj�ce lub o�ywczo swojskie. Little River nie by�o du�e, usytuowane w obj�tej rezerwatem dolinie u st�p G�r Karibu. Czasem podoba�o jej si� to, �e zna tu ka�dego mieszka�ca. Innymi razy doprowadza�o j� to do szale�stwa, wola�aby w�wczas by� anonimow� mieszkank� wielkiej metropolii. Susan wy��czy�a silnik i nie rusza�a si� przez chwil� z miejsca, obserwuj�c, co si� dzieje na ulicy, przy kt�rej mie�ci si� drogeria, kilka sklep�w odzie�owych, spo�ywczy i sklep z towarami �elaznymi. Je�li kto� mia� ochot� wyskoczy� gdzie� wieczorem, by� tu bar zwany �U Clancy'ego", a tak�e hotel Dolina, gdzie nie�le karmili. Mo�na by�o w miasteczku zaspokoi� wszelkie swoje potrzeby, pod warunkiem, �e nie stawia�o si� zbyt wyg�rowanych wymaga�. W biurze panowa� spok�j. Postanowi�a zadzwoni� do kilku os�b, kt�re nosi�y si� z zamiarem sprzeda�y domu, potem skoczy na kaw� do Lindy Kowalski, swojej najlepszej przyjaci�ki, kt�ra wraz z m�em Pete'em prowadzi jad�odajni� naprzeciwko. Kiedy ranek szybko min��, o wp� do dwunastej w��czy�a w telefonie automatyczn� sekretark�, a na drzwiach umie�ci�a wywieszk� �Zamkni�te". �nieg przesta� pada�, ale wiatr sta� si� bardziej mro�ny. Zmiot�a �nieg z przedniej szyby samochodu i ruszy�a do Bakerstown, by odebra� Jamiego ze szko�y. Czeka� na ni� w g��wnym holu. Kiedy zatrzyma�a samoch�d, wyszed� i z grobow� min� zaj�� miejsce obok niej. Nie pojecha�a dalej autostrad�, tylko zawr�ci�a do Little River. Na skraju miasta zatrzyma�a si� przed ko�cio�em, si�gn�a na tylne siedzenie po kupione wcze�niej kwiaty. � Idziesz ze mn�, Jamie? Jak zwykle, mog�a r�wnie dobrze rzuca� grochem o �cian�. Nie odrywa� wzroku od szyby, jakby nie s�ysza� jej s��w. Westchn�a zrezygnowana i posz�a sama, brn�c w �niegu. Granitowy nagrobek by� prosty, wyryto na nim imi� i nazwisko Davida oraz dat� jego urodzin i �mierci. Poni�ej widnia� napis: Ukochanemu m�owi i tacie. Mia� trzydzie�ci sze�� lat, gdy zgin�� na polowaniu. Chwila nieuwagi i m�czyzna, kt�rego kocha�a przez jedena�cie lat, rozsta� si� z �yciem. Spojrza�a w kierunku samochodu, gdzie Jamie wci�� ostentacyjnie patrzy� w przeciwn� stron�. Pami�ta, jak macha�a im z okna owego ranka, gdy szli razem na polowanie. Jamie by� jedynym �wiadkiem tego, jak krew ojca wsi�ka�a w le�n� �ci�k�, a wraz z tym uchodzi�o z niego �ycie. Nie wiadomo dok�adnie, co si� w�wczas wydarzy�o, a Jamie nie wypowiedzia� cho�by jednego s�owa od tamtej pory, prawdy mo�na si� by�o co najwy�ej domy�la�. Wszystko jednak wskazywa�o na to, �e David po prostu si� potkn�� i jakim� nieprawdopodobnym trafem bro� wypali�a mu prosto w pier�. Kiedy Jamie zosta� przywieziony do domu, jego ubranie przesi�kni�te by�o krwi� ojca. Widok o�mioletniego ch�opca, umazanego na czerwono od st�p do g��w, powraca� czasem w jej koszmarach sennych. Odwr�ci�a g�ow�, zapiek�y j� oczy. T�sknota za Davidem przejawia�a si� jako dotkliwy psychiczny b�l, kt�ry dr��y� j� od �rodka. Noc� czasem jeszcze przytula�a si� do poduszki, �eby m�c zasn��, przywodz�c na my�l jego twarz, kt�ra mia�a j� prowadzi� przez sny. Chcia�a w ko�cu o nim zapomnie�, wiedzia�a, �e to konieczne, ale przy Jamiem nie by�o to �atwe. Mo�liwe, �e najlepszym rozwi�zaniem dla nich obojga by�oby rozpocz�cie nowego �ycia w innym miejscu. Gdy wraca�a do forda, zobaczy�a pojazd jad�cy od strony miasta i rozpozna�a Coopa. Zjecha� z szosy, silnik radiowozu ucich� z gard�owym dudnieniem. Coop mia� opuszczon� szyb�. � Jedziecie dzi� do lekarza? Spojrza� na Jamiego, uni�s� do g�ry d�o�, ale nie doczeka� si� �adnej reakcji. Susan zmarszczy�a brwi. Nie znosi�a, gdy Jamie udawa�, �e nie dociera do niego to, co uznawa� za niewygodne. Na tym polega� ca�y jego problem. � Nie przejmuj si� nim � powiedzia�a. � Wiesz, jaki on jest. Coop u�miechn�� si� do niej serdecznie. � W ko�cu mu przejdzie. Mam dla was propozycj�. Mo�e zjedliby�my we tr�jk� kolacj� w hotelu? Jamie na pewno b�dzie zadowolony. Nie by�a tego wcale taka pewna. Nie pierwszy raz uderzy�o j� to, jak odporny by� Coop na zachowanie Jamiego. Czasem r�s� mi�dzy nimi mur wrogo�ci, ale Coop najwyra�niej przechodzi� nad tym do porz�dku. Stara�a si� sobie przypomnie�, w kt�rym dok�adnie momencie jej znajomo�� z nim wesz�a na nowy tor, kiedy sta� si� dla niej kim� wi�cej, ni� tylko przyjacielem Davida, troszcz�cym si� o wdow� i ich synka. Cho� wcale do tego nie d��y�a, z czasem ich relacje zacz�y wykracza� poza ramy przyja�ni. Dotychczas jednak odsuwa�a od siebie my�l o tym. Nie przyj�a jego zaproszenia, t�umacz�c si� zm�czeniem, by�a to do�� przekonuj�ca wym�wka. � Rozumiem � powiedzia� bez cienia �alu. � Mo�e wi�c innym razem zjemy kolacj� we dwoje, tylko ty i ja? Na przyk�ad w sobot�. Odmiana dobrze ci zrobi. Nie przychodzi� jej do g�owy �aden sensowny wykr�t. Mog�a go �atwo zrani�, a wola�a tego unikn��. Na pewno nie da�aby sobie rady tu� po wypadku, gdyby nie jego wsparcie, u�miechn�a si� wi�c do niego i powiedzia�a, �e mo�e by� o �smej. � W porz�dku, do zobaczenia. Odchodz�c, pozdrowi� Jamiego uniesieniem r�ki i zawo�a� do Susan, �eby jecha�a ostro�nie. Patrzy�a, jak odje�d�a, a potem wsiad�a do forda, gdzie przygarbiony Jamie siedzia� z ponur� min�. Daniel Carey by� psychologiem dzieci�cym, do kt�rego Jamie zosta� skierowany przez doktora Petersona z Little River. Terapia trwa�a ju� od ponad roku, cho� sam wypadek zdarzy� si� p�tora roku temu. Owego ranka przed �mierci� Davida Jamie odwr�ci� si� do matki, pomacha� i zawo�a�, �e wr�c� do domu z jeleniem. W�wczas s�ysza�a jego g�os po raz ostatni. Ch�opiec otwiera� si� bardzo powoli, robi� post�py drobnymi kroczkami, a ona pilnowa�a si�, �eby nie wywiera� na niego nacisku. Pozwoli�a, by sam zadecydowa�, kiedy chce wr�ci� do szko�y. Pewnego dnia bez �adnych ceregieli, najzwyczajniej w �wiecie, przyni�s� na �niadanie swoje podr�czniki. Nie spojrza� nawet na ni�, tylko jad�, tak jakby nic si� nie zmieni�o. Od tamtej pory wydawa�o si�, �e codziennie powraca jaka� jego drobna cz�stka z dawnych czas�w. Zn�w zacz�� si� u�miecha� i wszystko by�o prawie po staremu, pr�cz tego, �e si� zupe�nie nie odzywa�. Ponadto po lekcjach nie spotyka� si� ze szkolnymi kolegami, a tak�e nie zwraca� najmniejszej uwagi na fotografie Davida, kt�re porozstawia�a po ca�ym domu. Wtedy zdecydowa�a si� skorzysta� z pomocy psychologa. Dan Carey przysiad� na swoim biurku i studiowa� uwa�nie kart� Jamiego. � Niech mi pani powie, jak on si� teraz zachowuje � powiedzia�. � Bez zmian. Jest nieobecny, ci�gle patrzy w pustk�, jakby nic dooko�a nie istnia�o. Martwi mnie to � doda�a. Carey kiwn�� g�ow� ze zrozumieniem. � Wci�� odnosz� to samo wra�enie, �e Jamie wypiera z my�li ten wypadek. Chce udawa�, �e nic si� nie sta�o. S�ysza�a ju� wcze�niej t� teori� i cz�ciowo si� z ni� zgadza�a, nie mog�a jednak zrozumie�, dlaczego Jamie pragnie wymaza� z pami�ci fakt, �e mia� kiedy� ojca. Na kr�tk� chwil� zapad�a cisza, w ko�cu Carey podni�s� si� i okr��y� biurko. � C�, wydaje mi si�, �e mamy w tej sytuacji dwa rozwi�zania � powiedzia�. � Nie wida�, aby Jamie zrobi� jakiekolwiek post�py od momentu, kiedy zacz��em si� z nim spotyka�, prawda? � Pod pewnymi wzgl�dami jest nawet gorzej, na przyk�ad to, jak zachowuje si� w tej chwili � wyobrazi�a sobie, jak siedzi teraz w poczekalni z pustym spojrzeniem. � Mam propozycj� � powiedzia� Carey. � Mo�e pani nadal z nim przychodzi� w nadziei, �e pewnego dnia syn mi w ko�cu zaufa, mo�emy te� zrobi� przerw� w naszych spotkaniach i przesta� go ponagla�. � A je�li zdecyduj� si� na t� drug� ewentualno��, czego mam po nim oczekiwa�? � By� mo�e nic si� nie zmieni. Ale nawet je�li wybierze pani pierwszy wariant, r�wnie� nie mog� niczego obieca�. Szczerze m�wi�c, nie s�dz�, �eby przerwa mog�a mu jako� zaszkodzi�. Jamie to bystry ch�opak. A kiedy siedzi u mnie w gabinecie, tylko patrzy w �cian�. Dobrze wie, co si� tutaj dzieje, ale nie ma zamiaru wsp�pracowa�. Zr�bmy trzy miesi�ce przerwy i obserwujmy, czy to co� da. U�cisn�a d�o� lekarza, a on j� odprowadzi� do drzwi. Jamie siedzia� na krze�le przed gabinetem, wpatrzony w nico�� t�pym wzrokiem. Nawet nie mrugn��, gdy Carey przykucn�� przed nim, �eby si� po�egna�. Kiedy Susan si� nad nim pochyli�a, przekazuj�c nowin�, ujrza�a cie� zdziwienia na twarzy ch�opca. � Doktor Carey m�wi, �e nie musisz tu ju� przychodzi�. Wyci�gn�a do niego d�o�, chwyci� j� z wahaniem, pilnie obserwuj�c, jakby to by� jaki� podst�p. � Chod�, wracamy do domu � powiedzia�a do syna. Michael musia� si� dobrze przyjrze�, by pozna� swoje odbicie w oknie salonu wystawowego. Ostatni raz mia� na sobie garnitur siedem lat temu, gdy pracowa� w centrum Toronto. W owych czasach by� najlepszym mened�erem w swojej agencji. By� z�otym ch�opcem � przystojnym, szczup�ym, metr osiemdziesi�t wzrostu, nosz�cym garnitury za tysi�ce dolar�w. Niewiele si� zmieni� od tamtej pory. Mo�e si� odrobin� postarza� � zw�aszcza wok� oczu, gdzie pojawi�y si� drobne zmarszczki � w�osy mu pociemnia�y, by�y teraz troch� d�u�sze. Na sw�j widok zareagowa�, jakby nagle zobaczy� ducha. Garnitur by� stary, ale jak na Little River nadal szykowny. Je�li tutejsi mieszka�cy w og�le nosili garnitury, to kupowali je na wyprzeda�y w domu handlowym w Williams Lake po 125 dolar�w za sztuk�. Og�oszenie, w kt�rym poszukiwano osoby na stanowisko kierownika dzia�u promocji, pojawi�o si� w gazecie obok drukowanej regularnie dwa razy w tygodniu stronicowej reklamy samochod�w sprzedawanych przez firm� Wilsona. Michael um�wi� si� telefonicznie na spotkanie. Dziewczyna siedz�ca za kontuarem w recepcji unios�a g�ow� na jego widok. � Dzie� dobry panu. Czym mog� s�u�y�? � Nazywam si� Somers. Jestem um�wiony na spotkanie z panem George'em Wilsonem. � Zaraz mu przeka��, �e pan przyszed�. Usiad� na krze�le, podczas gdy ona podnios�a s�uchawk� telefoniczn�. Po oko�o dziesi�ciu minutach drzwi si� otworzy�y i pojawi� si� wysoki, prosto trzymaj�cy si� m�czyzna z bujn� czupryn� siwych w�os�w. Podszed� do Michaela i wyci�gn�� ku niemu d�o�. Jego u�cisk by� niezwykle silny jak na wiek, kt�ry zdradza�a zgrubia�a, poorana g��bokimi zmarszczkami sk�ra. U�miechn�� si� i przedstawi� jako George Wilson, na chwil� zatrzyma� na Michaelu swoje pe�ne inteligencji spojrzenie. � Zapraszam do siebie � powiedzia�, wskazuj�c drog�. Schody prowadzi�y na g�r�, do biura, gdzie znajdowa� si� dzia� administracji. Z gabinetu Wilsona wida� by�o plac przed budynkiem. Wewn�trz sta�o ogromne biurko i kilka krzese� dla go�ci, a tak�e podr�czny barek. Wilson zamkn�� drzwi. � Pan nie jest z tych stron, prawda? � zacz��. � Nie � odpar� Michael, przekonany, �e nie czas wdawa� si� w szczeg�y. � Przyjecha�em z Toronto. � Tak w�a�nie pomy�la�em, pa�ski garnitur nie wygl�da na kupiony tutaj. Michael nic nie powiedzia�, czuj�c, �e to zb�dne. Mia� wra�enie, �e Wilson go ocenia. Starszy m�czyzna zaprosi� gestem r�ki, by stan�li przy oknie i razem spojrzeli na pojazdy ustawione w r�wnych rz�dach na placu. By�o w tym co� z zachowania kr�la, kt�ry szacuje wzrokiem swe kr�lestwo. Michael przypuszcza�, �e Wilson sp�dza niema�o czasu, stoj�c w tym w�a�nie miejscu. � Nie lubi� owija� w bawe�n� � powiedzia�. � W interesach jestem pos�uszny g�osowi intuicji, podobnie jest w przypadku ludzi. Prosz� mi powiedzie�, czym si� pan zajmowa� w Toronto? � Pracowa�em w reklamie. � Podsun�� mu sw�j �yciorys. � Wszystko tu napisa�em. Wilson odm�wi� ruchem r�ki przyj�cia dokument�w. � Papierami zajmiemy si� p�niej. Wol� najpierw pos�ucha�, co cz�owiek ma o sobie do powiedzenia. Co pana sprowadza do miasteczka takiego jak Little River? � Mog� chyba powiedzie�, �e potrzebuj� odmiany. � Rozumiem � powiedzia� Wilson. � A czemu zainteresowa�a pana posada, kt�r� oferuj�? Domy�lam si�, �e poprzednio zajmowa� si� pan projektami na znacznie wi�ksz� skal�? � Znam si� na reklamie, panie Wilson, i wszystkim, co z ni� zwi�zane. Jestem �wiadom, �e rynek w Little River to co� zupe�nie innego ni� ten, dla kt�rego do tej pory pracowa�em, ale wiedzia�em o tym jeszcze, nim si� zdecydowa�em tu przyjecha�. Wilson kiwn�� g�ow�, wyra�aj�c zrozumienie. � Powiem teraz par� s��w na temat pracy � rzek�. Usiedli, Michael s�ucha� Wilsona, kt�ry wyliczy� wszystkie czekaj�ce go obowi�zki. Nie przekracza�y one jego wcze�niejszych oczekiwa�. Interesy sz�y nie�le przez wiele lat, ale konkurencja spoza miasteczka kusi�a nabywc�w przer�nymi promocjami. Renoma, jak� si� firma cieszy�a, blad�a przy nowoczesnym blichtrze. � Filozofia mojego ojca, kt�ry za�o�y� firm� tu� po wojnie, zawsze si� sprawdza�a: traktuj ludzi dobrze, a oni odp�ac� ci tym samym. Tyle mog� powiedzie� w skr�cie. Klienci wracaj� do nas, poniewa� si� o nich troszczymy. Rzecz jasna, nasze samochody kosztuj� par� dolar�w wi�cej ze wzgl�du na gwarancj�, jak� oferujemy, ale klienci darz� nas zaufaniem. Jeste�my rzetelnymi lud�mi � u�miechn�� si� do siebie. � Chocia� pewnie na dzisiejsze czasy to anachronizm. � Warto�ci, o kt�rych pan m�wi, nigdy nie wychodz� z mody � powiedzia� Michael. � Natomiast trzeba zmieni� spos�b, w jaki s� one przekazywane. Wilson uni�s� brew. � Wydaje mi si�, �e trafi� pan w sedno. Warto�ci, to wszystko, co mamy do zaoferowania. Robimy interesy tak jak to dawniej bywa�o, gdy �wiatem nie rz�dzi� jeszcze pieni�dz i ka�dy stara� si� jak m�g�. � Chodzi o to � odezwa� si� Michael � �e renoma mo�e dzia�a� na wasz� korzy��, ale r�wnie dobrze mo�e wam przynie�� szkod�, je�li nie zostanie odpowiednio wykorzystana. Proponuj� generalne zmiany w sposobach sprzeda�y. Rzecz jasna, b�dziemy je wprowadza� stopniowo. Nie chcemy przecie� przestraszy� i straci� lojalnych klient�w. Wilson powoli kiwn�� g�ow�. � Podobaj� mi si� pa�skie pomys�y � powiedzia�. � Nie jestem ani tak stary, ani tak zatwardzia�y, by s�dzi�, �e zjad�em wszystkie rozumy. My�l�, �e tylko na dobre nam wyjdzie pomoc kogo� takiego jak pan. � Pomys�y to nie wszystko, kto� musi je realizowa� � powiedzia� Michael. � Szanuj� pana za to, �e jest pan got�w na zmiany. � C�, �wiat wci�� si� posuwa do przodu � przyzna� Wilson. � Nawet u nas na prowincji. My�l�, �e spodoba si� panu tutaj. Musi pan jednak wiedzie�, �e nie mog� zaoferowa� pensji, jak� niew�tpliwie dosta�by pan w firmie w wielkim mie�cie. Michael wsta�. � Doskonale to rozumiem. Nim jednak podejmiemy wsp�prac�, musz� panu o czym� powiedzie�. Poda� sw�j �yciorys, a kiedy Wilson go przegl�da�, wyzna�, �e by� w wi�zieniu. Wilson spojrza� ostro. � W wi�zieniu? � Odsiedzia�em trzy lata. Nast�pnie trafi�em do zak�adu �wi�tej Heleny � doda� Michael. � Wyszed�em przed kilkoma tygodniami. W�a�nie z tego powodu przyby�em do Little River. Tu si� wychowa�em. Przyjazny wyraz znik� z twarzy Wilsona, rysy mu skamienia�y. � To wszystko zmienia. � Odda� �yciorys. � Trzeba mi by�o o tym powiedzie� na samym pocz�tku. � Czy w�wczas by mnie pan wys�ucha�? Czy w og�le zgodzi�by si� pan na spotkanie? � Lepiej niech pan ju� idzie � uci�� Wilson. Michael wychodzi� zdruzgotany; czego si� spodziewa�? Wilson bez s�owa przytrzyma� mu drzwi. Michael napotka� wzrok starszego m�czyzny, w kt�rym nie znalaz� nic pr�cz ch�odu i wrogo�ci. � Dam panu jedn� rad� � powiedzia� do Michaela na odchodnym. � Niech si� pan przeniesie tam, gdzie pana nie znaj�. Kiedy Michael dotar� do samochodu, siad� za kierownic� i zacisn�� oczy z b�lu, kt�ry pulsowa� mu w skroniach; zacz�� g��boko oddycha� i masowa� g�ow� knykciami, a� b�l sta� si� mniej dotkliwy. Tego dnia po po�udniu Michael wyszed� z domu i skierowa� si� ku rzece. Potrzebowa� czasu na pouk�adanie my�li i oczyszczenie umys�u. Nad ciemnym nurtem rzeki przeszed� star� k�adk�, kt�ra trzeszcza�a i ko�ysa�a si� pod jego stopami. Po drugiej stronie wspi�� si� na wysoki, poro�ni�ty drzewami brzeg � by�y tu g��wnie �wierki kanadyjskie oraz tu i �wdzie porozrzucane osiki i topole. Ziemi� za zagajnikiem, z kt�rego wyszed�, pokrywa�a gruba warstwa �niegu, nie by�o wiatru, panowa�a cisza, mi�dzy g�azami znalaz� miejsce, gdzie m�g� sobie przysi���. Kiedy urodzi�a si� Holly, wydawa�o mu si�, �e oto stoi u progu nowego �ycia. Pragn��, by jej �ycie by�o szcz�liwe i wolne od trosk, kt�rych jemu nie brakowa�o w dzieci�stwie. O�eni� si� z Louise w wieku