9879
Szczegóły |
Tytuł |
9879 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9879 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9879 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9879 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
1
Tomasz Jastrun
Bez usprawiedliwienia
Wydawnictwo �Tower Press�
Gda�sk 2001
2
Rodzina cz�owiecza
Po stokro� przekl�ci oprawcy
I wy kt�rzy dajecie si� zarzyna�
Ofiary mi�kkie jak poduszki
Wype�nione pierzem i krwi�
Przekl�ty krzyk torturowanych
I krzyk nowo narodzonych dzieci
Przekl�ci mali obywatele podw�rek
Kre�l�cy na piasku b��dne ko�a
I wy � doro�li do rozk�adu przechodnie
Tch�rzliwe chamy ze starannie zapomnianym
Wyrokiem �mierci � samice i samce
Obywatele ze sztucznymi kr�gos�upami
moralno�ci
Potworna rodzino gotowa na s�odki g�os syren
Czmycha� na drzewa cz�ekokszta�tnego strachu
W d�ungli skazanej na ogie� powietrze i wod�
Biegn� z wami na czterech wewn�trznych
�apach
Potykaj�c si� o swoje dwie stopy
Odej�cie
Nie potrafi� ju� narysowa� mojej matki
Jak stoi w kuchni sma��c nale�niki
I nie potrafi� powiedzie� do niej � mamo
Tak jakby nie by�o nikogo opr�cz niej
na �wiecie
Umar�e dziecko u�miecha si�
Ale to tylko chwila s�abo�ci
Umar�e dzieci s� smutne
Ojciec patrzy na mnie bezradnie
Nie ma ju� nic do powiedzenia
3
Siwe fale jego w�os�w dobijaj� do brzegu
Wk�adam krzycz�c� koszul�
Wi��� pod szyj� swoje �ycie
I wychodz� z tym sup�em na zawsze
W nowe dzielnice swojego Harlemu
* * *
Sarenki biedronki poziomki
Las ze z�ym wilkiem
Niebo z rajskim ptakiem
Czerwony samochodzik
Kolejka na b�yszcz�cych szynach
Tajemnicza wyspa
Dziewczyna z�otow�osa
Spotkania z�otochwile
Rozstania � jakby kto� t�uk�
Drogocenn� sto�ow� zastaw�
A teraz siedz� u siebie
My�l� � by�o nie wr�ci
Jeszcze troch� pachnie
Mlekiem i macierzank� � coraz mniej
A dalej.... dalej nic dobrego
Sytuacja z jednym wyj�ciem
Bez usprawiedliwienia
Nie potrafi� znale��
�adnego usprawiedliwienia dla �ycia
Zacz�� wi�c �y� bez usprawiedliwienia
Jak ucze� na wagarach
I tylko od czasu do czasu
�ciska� mu serce strach
Gdy pomy�la�
�e musi wr�ci� do domu
Gdzie czekali na niego
Umarli rodzice
4
Pokolenie
�Przewr�ci�o si� im w g�owie�
Co mam jej odpowiedzie�
Oczywi�cie �e si� przewr�ci�o
Przewr�ci�y si� wszystkie nasze latarnie
Mechaniczne zabawki z okrwawionymi
brzuchami
I s�o�ce podretuszowane
�lisk� r�k� malarza konformisty
O tak � my m�odzi wszyscy mamy
przewr�cone w g�owie
Kochana pani z g�ow� na w�a�ciwym miejscu
I nawet te uczucia agresywne
Te� przewr�cone � mam ochot� skoczy�
do gard�a
A chowam z�by ca�uj�c pani pulchn� d�o�
Wizyta
Przyszed� do nas znany poeta
By� bardzo smutny
M�wi� o tym �e bardzo jest czytany
I o tym co ma zamiar napisa�
Chcia�em go otworzy� � co� przeczyta�
Mia� tward� ok�adk�
By� zamkni�ty na wszystkie strony
Wi�c da�em spok�j
I s�ucha�em jak m�wi o pisaniu
I o tym jak bardzo to boli
Wychodz�c poda� mi niech�tnie d�o�
Spojrza�em z do�u
I ujrza�em �e w jego wysokich g�rach
Le�y �nieg
Dom w ogrodzie
W�a�cicielka jest przekwit�� kobiet�
Cz�stuje nas kaw� i herbat�
Pokazuje palce zaj�te przez go�ciec
M�wi � nie mam ju� du�o czasu
5
Patrz� przez okno
Ogr�d po�era ten dom
Mo�e to najlepsze rozwi�zanie
Nie wiem co o tym my�le�
Dlatego id� ze �lep� szklank�
Od sto�u do ust
Od ust do sto�u
Krowy
Kt� nie dozna� tego uczucia
�e po raz pierwszy widziane miasteczko
W oparach mg�y � ju� by�o widziane
Tymi oczyma � na innej jawie
W rozmowach dr��cych od powagi
Przypominamy to zdarzenie � cz�owiek
� m�wimy
Ma niejedno �ycie za i przed...
Dusza z pewno�ci� nie umiera
Cia�o tak � lecz dusza wiecznie trwa
A obok
Krowy na ��kach zielonego istnienia
Prze�uwaj� kolejne dni
A dalej � krowy z gnij�cymi wymionami
Prowadzone do rze�ni
Mucz� �a�o�nie � mleko nie umiera
Mleko wiecznie trwa
Przechodzie�
Ko�skie ogony na wietrze
Sztandary i �oskot werbli
Odjecha�y pu�ki
Na ziemi odciski kopyt
I �wie�e koleiny
Kt�rymi toczy si� historia nowych czas�w
Nie by�o go w�r�d wiwatuj�cych
Nie nale�a� te� do tych
Kt�rzy si� smuc�
6
Szed� obok
Patrz�c na swoje zab�ocone buty
Biedne buty � mamrota� pod nosem
Wracaj�c do miejsca
Kt�re by�o s�odkim wn�trzem
Zostawionej w domu pomara�czy
Kwiaty
Przysz�a niespodziewanie
Z kwiatami we w�osach
Co nie chcia�y si� przyzna� do woni
Powiedzia�a
M�� m�j zaraz zadzwoni
Potem z wdzi�kiem
Ach zapomnia�am
On przecie� nie �yje
Westchn��em co� o wsp�czuciu
O nico�ci kt�ra nas poch�onie
Przegi�a szyj�
Jej cie� opar� si� o moje rami�
I nagle kwiaty w jej w�osach
Zapachnia�y
Regulamin
Celuje si� w klatk� piersiow�
Gdy mniejsza odleg�o��
Mo�na w g�ow�
Regulamin okre�la te rzeczy szczeg�owo
Celuje si� we wszystkich j�zykach �wiata
I we wszystkich kolorach oczu
Napisano w grubym regulaminie
Nie zabijaj
Bli�niego swego kochaj
Jak siebie samego
Dlatego rzadko kiedy zabija si�
Bli�niego swego
Najcz�ciej zabija si� wroga
Przez przypadek albo �eby uchroni�
Innych od �mierci
7
Popularne jest w regulaminach
S�owo likwidacja
Likwiduje si� ca�e armie
Poszczeg�lne oddzia�y i pojedynczych �o�nierzy
Likwidacja � to du�o krwi
I przera�one
Wpadaj�ce w g��b �renice
Oczy
Jest w jej twarzy co�
Jeszcze nie wiem co
Moje wargi schn�
Ju� wiem � to oczy
Kt�re nie mog� po��czy� si�
W morze
Epidemia
Najnowszej historii znowu przystrzy�ono w�osy
I wygl�da jak dziecko z �urnala
Ale Cezar niewiele si� zmieni�
Jego �o�nierze buduj� most przez Saon�
Dzisiaj jest pi�kna pogoda
Dzieci jak zwykle id� do szko�y
Nios�c w tornistrach
Ciep�e bochenki chleba
Ale nie jestem spokojny
Boj� si� o mojego przyjaciela
Kt�remu nagle wyros�a druga twarz
M�wi� �e to nie pierwszy wypadek
�e to epidemia
Ale zakazano pisa� o tym w gazetach
A lekarze boj� si� nawet rozk�ada� r�ce
8
* * *
Obroni�em panter� przed jej w�asnym gniewem
Nauczy�em odwagi zaj�ca
I ju� nie przera�a go ��ka
Chroni�em traw� przed swoimi stopami
Kwiaty przed porywczymi r�kami
Czy za to kwitn�ca ga��zko
�amiesz mnie w kwiecie wieku?
Trzecia runda
Uniesienie publiczno�ci
Po ciosie
Kt�ry �a� podni�s� przeciwnika�
Pola rodzinne droga z wierzbami
Ch�opaki przy piwie
W gard�ach szumi ojczyzna
Po ciosie
Kt�ry �a� podni�s� przeciwnika�
Troch� krwi w naro�niku warg
I radosny ryk zwierz�t z tej samej zagrody
Poeta
M�czy si� � �ciana wchodzi mu w oczy
Z rzuconych na papier d�oni
Sp�ywaj� potoki �y�
S�ycha� grzmot od strony nieznanych g�r
�ami�c ga��zie z g�uchym pomrukiem
Sunie stado bawo��w � zrywaj� si� ptaki
Unosz�c cie�
Na kt�ry czeka pochylony
Ze starannie obmy�lonym kamieniem
9
W lesie
By�o to pod nuklearnym parasolem
W�r�d histerii motor�w
W�r�d zburzonych ko�cio��w
W epoce kt�ra ujrza�a sw�j cie�
W epoce kt�ra zadr�a�a
By�o to w lesie kt�ry ocala�
Pomi�dzy moj� a twoj� d�oni�
Cela �mierci
Cz�owiek jest
Cel� �mierci
Promienie s�o�ca
O�wietli�y �cian�
Na kt�rej wyskroba�
Swoje imi�
S�siedzi opowiadaj� o kobietach
O jedzeniu
I o wielkim stra�niku
Kt�ry podobno jest
Lub go nie ma
Ka�dy cz�owiek jest cel� �mierci
Ci kt�rzy o tym nie wiedz�
B�d� g�o�niej krzycze�
Skrzy�owanie
Na skrzy�owaniu Mickiewicza
I szosy do G�ry Kalwarii
Spotka� swoj� �mier� Antoni S�onimski
Jecha�em tamt�dy
Na godzin� przed zderzeniem
Nie�wiadomie
Zawi�za�em �miertelny splot
Jecha� ze mn�
M�j przypadkowy syn
10
Z moj� przypadkow� �on�
Przemykali�my si�
W�skim tunelem �ycia
Do ogrodu
Roz�wietlonego s�o�cem
Uderzenie
Nasze s�owa
Jak dwa koguty
Skacz� ku sobie
Rozk�adaj�c skrzyd�a
M�j z grzebieniem
Szlachetnie p�on�cym
Ju� bierze g�r�
Poro�ni�t� twoim lasem
Z ca�ej si�y uderzam
Siekier� w drzewo
Tryska krew
Tam by�y tylko twoje usta
Przy stoliku
Wyci�gaj�c wnioski
Wyci�gaj� zawleczki granat�w
Miasta w gruzach i zw�glone wioski
Z dum� pokazuj� �wiatu
Krzycz� �e to rezultat pracy
Najwi�kszych z wielkiego narodu
A ja nie s�ucham tylko patrz�
Jak kelner dodaje kostk� lodu
Do ponadnarodowej rozpaczy
11
Nag�e spotkanie
Wk�ada okulary
Potem je zdejmuje
Wyjmuje oko
Przeciera chusteczk�
I nagle zerka ku mnie
Jakby chcia� wyprzedzi� atak
A ja �api� jego strach
Delikatnie
Prawie nieprzyzwoicie
I ju� go lubi�
Ale u�miech jeszcze nie potrafi
Za�ama� warg
Stwardnia�ych od milczenia
Kamienie milowe
U �r�de� �ywej tradycji
Starcy siedzieli
M�wili o wiecznym �yciu
I przemin�li
U brzeg�w wysch�ego strumienia
Bawi� si� dzieci
I jak pi�k� rzucaj�
Milowymi kamieniami
Zesz�ych stuleci
Norwid
Og�uch� � lecz oni
Kt�rzy zbierali d�wi�ki
W �opiany uszu
Bardziej g�usi
A dzisiaj nawet idioci
B�yszcz� w ustach Norwidem
Jak z�otym z�bem
Lecz mrok nad jego wierszem
Jak przed wiekiem
Tylko ustawiono reflektory
I �wiec� w oczy
12
Przebaczenie
Tak wiele go przyt�acza
Tyle powietrza ognia i wody
A do tego burze za oknami
I niepok�j w ka�dym pokoju
I w ka�dej chwili wszystko mo�e go zabi�
Na niesko�czon� ilo�� sposob�w
Dlatego za gar�� srebrnik�w sprzedaje przyjaciela
A drzewo na kt�rym go wiesza z�owrogie sumienie
Sk�ada si� w krzy�
Na znak przebaczenia
Niedziela w miasteczku
Kot w�a�ciciel swojego zadowolenia
Mruczy do wewn�trz
Niedziela wygrzewa si� na s�o�cu
Nuda ma�ego miasteczka zatrzyma�a poci�g
Lokomotywa straszy dzieci
Roz�o�yste kobiety wyros�y przy drodze
Na �awach i u p�ot�w
A m�czy�ni obok
Nabijaj� tytoniem swoj� zadum�
Spotkanie
Obudzi� mnie �wit
Sprawdzi�em
�y� jeszcze reagowa� na �wiat�o i dotyk
Jak d�ugo b�dzie mnie m�czy�
Min�o kilka dni
Ju� nie oddycha�
Uspokojony mog�em mu wyznaczy� spotkanie
Przyszed� trupio blady
Nie t�umaczy� si�
Jestem �ajdakiem � powiedzia�
Przytakn��em
Spojrza�
W jego oczach
P�on�� las
13
* * *
Mo�emy w d�oniach nosi� nadziej�
Szy� grube worki niezrozumienia
I cement znosi� na nasze miasta
I sadzi� lasy pojednania
S�owa jak zawsze niejednoznaczne
Przesz�o�� jak zawsze niezrozumiana
Nadzieja nasza ju� posiwia�a
Jak go��b nagle zrywa si� z d�oni
Niejeden strzelec o zamarz�ym oku
Czai si� w lesie
Z dr��cym psem u boku
Sp�niona
D�ugo czeka�em � zmienia�em koszule
I twarz w nieprzychylnym lustrze
W ko�cu przysz�a
Punktualnie sp�niona
Chcia�em zajrze� jej w oczy � umkn�y
By�em tak blisko
�e s�ysza�em jej serce
I szelest w�os�w
Spojrza�a z l�kiem gdy nieostro�ny
Z�ama�em milczenie
S�owa si� potoczy�y kamieniem
I nagle � sam nie wiem kiedy
Schwyta�em motyla kt�ry drgn��
pi�cioma ch�odnymi palcami
Nad brzegiem
Szum fal nie zas�ania morza
Lecz ruch moich my�li
Gdy stoj� nad brzegiem
Nie pozwala ujrze� s�o�ca
Gasn�cego w twoich brwiach
Kt�re jak narysowane
P�dzelkiem chi�skiego malarza
14
Uspokajaj� wzburzony krajobraz
Jestem zm�czony
Chcia�bym zasn�� w tobie
Oczekiwanie
Oczekiwanie w niepok�j si� d�u�y
Nie wiadomo czy przestrze� drwi
Czy jest przychylna
Nagle �wiat ca�y w dzwonku si� skupia
Biegn� do drzwi
I gwa�townie otwieram twoj� klatk� piersiow�
Lecz serca twojego nie widz�
Nie masz go r�wnie� na d�oni
Bije od ciebie ch�odem
Morza kt�rego nie znam
Na krzy�u
Patrzy� w niebo
By�o puste
I zrozumia�
�e jest cz�owiekiem
Chwyci� go za gard�o strach
Zawy�y gwo�dzie w jego stopach i d�oniach
Lecz chyba nie mniej ba� si�
Gdy przed laty
Poczu�
�e jest Bogiem
I �e musi i��
Przed siebie
Stary dom
S� nawet drzwi te same drzwi
Okaleczone nieznanym nazwiskiem
U bramy wycieraj�c r�ce w fartuch
Stoi dozorczyni
Ze startym nagrobkiem w twarzy
15
Na podw�rzu sinym od go��bi
M�� jakiej� zapomnianej kobiety
Pi�uje okiem drzewo
A mo�e tylko gdzie� patrzy
Odkrywam nagle �e to wszystko
Nie ma �adnego znaczenia
I wk�adam czapk� na g�ow�
Ruchem bezsensownie zdecydowanym
Obraza
D�ugo nie mog�a� zasn��
Zasypia�a� budzi�a� si�
Dotyka�a� mnie jeszcze nie we �nie
Ju� nie na jawie
Nie by�a� zdecydowana na nic
I nic nie by�o twoje
I rozczuli�y mnie d�onie
Kt�re le�a�y obok ciebie
Okry�em je poca�unkami troskliwie i ciep�o
Wtedy zasn�a�
I jak obraza zabola�a mnie
Oboj�tno�� twojego snu
Nad ranem
Moja mi�a zwin�a si� w k��bek snu
Zimo � b�d� przychylna dla jej w�os�w
Wiosno � b�d� przychylna dla jej twarzy
Chc� dotkn�� ciep�ego milczenia jej r�ki
Lecz boj� si� �e st�uk� porcelanowy sen
Dotykam wi�c tylko spojrzeniem
G�owy z otwartym p�atkiem ust
I nagle przera�a mnie krucho�� tego cia�a
Kt�re zbudzi si� by d�wiga� dzie�
16
Na wiatr
W rzece po�wi�conej filozofom
Zdychaj� ryby
Jab�ko spadaj�c z drzewa
Zabija przechodnia
Dziewczyna nios�c jab�ka i ryby
Rozsiewa wo� rozk�adu
Pochowano j� niedawno ale jest upa�
W wiklinowym koszyku
Wyros�a jab�o�
Obok szkielet w kszta�cie krzy�a
Gdy Hamlet podnosi z ziemi
Czaszk� Szekspira
Chrystus l�duje na ksi�ycu
I krzyczy po angielsku
I skacze jak kangur
A wi�c s�owa s�owa s�owa
By�y rzucane na wiatr
Jak teraz zbiera� �niwo
Wi�ksze od naszej wyobra�ni
Wielkie wagary
Wszyscy uczniowie
P�jd� kiedy� na wagary
By m�wi� brzydkie s�owa
I pali� szkodliwe papierosy
A nauczyciele skurcz� si�
I b�dzie mo�na ich bra� do r�ki
Delikatnie
Jak zasuszone owady
W wagonie
Dni � wagony
Pe�ne byd�a na rze�
Stukaj� ko�ami
O miasta i wsie
17
Siedzimy w przedziale
I patrz�c na zim�
Za oknem ruchomym
Toczymy jak kul�
Byle jak� rozmow�
Naprzeciw � cz�owiek
Na ci�ki sen chory
Pochyla g�ow�
W d�
Naszej rozmowy
Na jego karku przez sen
Obna�onym
Milkniemy nagle
Ci�kim toporem
Zgaszony
Zapali� si�
Zgasi�a go
Jednym spojrzeniem
Zielonych oczu
I odesz�a
Z jego twarz� na plecach
Rozci�t� pogard� warkocza
Stary pisarz
� Jutro przyjd� drwale nie zd��� du�o napisa�
Ach � przecie� to nieprawda
Niech pan tak nie m�wi � u�miecham si�
Wk�adaj�c na usta weso�� leszczyn�
Lecz ci�ko mi na duszy
Bo id�c tutaj widzia�em jak szli
� Pan b�dzie jeszcze d�ugo szumia�
M�wi� z twarz� ukryt� w fa�szywej leszczynie
I �ciskam jego r�k� na po�egnanie
Delikatnie � by nie spad� z niej
Ostatni zielony listek
18
Urz�d
J�zefowi K.
Skrzypi torturowany korytarz
Obrz�k�e okna gwo�dzie wbijane
W chropowat� sk�r� �cian
Ci�ko spoczywaj� na pod�odze
B�yszcz�ce buty urz�dnika
Obok noga krzes�a z odpadaj�c� emali�
W podziemiach gdzie toczy si� proces
Wielki Prokurator m�wi do oskar�onego
Wystarczy �e istniejecie
I ��da najwy�szej kary
Na g�rnych pi�trach gdzie pojawi�a si� mysz
Z mordk� Franza Kafki
Zastawiono pu�apk�
Wystarczy odwr�ci� g�ow�
Aby wyj�� z tego budynku
S� jednak kraje
Gdzie mo�na porusza� g�ow� tylko w pionie
Wyspa
Jedna z fal wzburzonego morza
Wyrzuci�a ciebie na moj� wysp�
Ciep�y piasek pod stopami �piewa�
Poznawali�my nier�wne brzegi naszej wyspy
Lasy i rzeki otrzymywa�y imiona
Nagle ogarn�� mnie niepok�j
Drzewa by�y coraz wy�sze
G�stnia� mrok gni�y li�cie
Ujrza�em wyra�niej ni� dotychczas
Oboj�tno�� gwiazd
I bole�niej odczu�em ch��d nocy
G�adzisz moje r�ce � chwytasz
Delikatnie moje w swoje oczy
M�wisz � nie martw si�
Jako� to b�dzie
Spadaj�c
Chwytam si� ostatniego s�owa
Jak ga��zi
Lecz ona z powietrza
19
Zeszyt
Ten zeszyt z now� ok�adk�
Ju� por�s� mchem pokoj�w
Strz�sam kurz jak zdech�� mysz
Z obrzydzeniem i patrz�
Jak w �rodku le��
Uspokojone s�owa
Przez te dni
Moim lwom sp�awia�y grzywy
Ko� kt�ry tak ch�tnie przechodzi� w galop
Pada pod ci�arem spojrzenia
W ogie� z tob� zeszycie
Daj chocia� tyle ciep�a
Bym m�g� ogrza� d�onie
Ostrze�enie
Nie trzeba my�le� o zimie
O �niegu co oczy zakleja
O bieli ostatniego spojrzenia
Nie trzeba my�le� o lesie
O mchu co wszystko pokryje
I o korzeniach kt�re
Oplot� nas oboj�tnie
Odwraca� trzeba oczy
Gdy spotka si� po latach
Twarze znajomych kobiet
Unika� wzrusze�
Unika� wspomnie�
Unika� siebie
S�siad
S�ysz� jak wymiotuje
Pi� przez ca�� noc
20
Chcia� zabi� �on�
Krzycza� �e zbawi ojczyzn�
M�j s�siad nie jest ju� m�odym cz�owiekiem
Z niejednego pieca jada� chleb
A teraz zmarszczy� si� jak stary kape�
I buntuje si� przeciwko nogom
Kt�re nie chc� ju� biec
Lecz nawet gdyby nogi by�y m�ode
Gdzie tu ucieka� � wsz�dzie pustynny step
W kt�ry bije gwiazd kamienny grad
Ja jestem z tob� nieszcz�sny s�siedzie
Ja te� szamocz� si� jak w klatce lew
I c� z tego �e szybciej od ciebie
I c� z tego �e wi�cej mam si�
By w stalowe pr�ty bi� �bem
S�ysz� jak m�j s�siad
Wymiotuje swoje �ycie
Nie mog� ju� tego znie��
Zatykam uszy
I widz� jak krew
Podmywa strome brzegi ciszy
Drzewa
Jak wiersz kt�ry nudzi i ka�de zdanie
Zaczyna go od nowa
Tak jej cia�o powtarzane tyle razy
Wsz�dzie si� zaczyna�o i ko�czy�o nieciekawie
W pokojach zamieszka�a
Mo�liwo�� rozstania
Nikt jej o nic nie prosi�
Nikt si� przed ni� nie broni�
A gdy by�o ju� po wszystkim
Pozosta�a tylko jak wst��ka
Do w�os�w
Ciemna smuga �alu
I zdumienie �e pot�ne drzewa
Tak �atwo si� �cina
Jednym uderzeniem rozstania
21
Owoce
S� owoce kt�re czekaj�
Na zaci�ni�cie z�b�w
Ich sk�ra cierpnie pod wp�ywem
Zbli�aj�cego si� oddechu
A gdy potraktuje si� powa�nie
Wyzwanie ich oczekiwania
Krwawi� obficie
Pestki chowa si�
P�ytko w ziemi
Owoc�w jest coraz wi�cej
Poruszaj� si� coraz szybciej
Wojny kt�re tocz�
Zagra�aj� drzewom
Okno
Gdy od�o�y�em ksi��k�
Zrozumia�em
�e to ona mnie przeczyta�a
A ja potrafi� czyta�
Tylko �ciany
I ju� niemal rozumiem sw�j pok�j
Tylko nie mog� poj��
Okna
W kt�rym sta�a�
Przed rokiem
Odrzucony
Spotkanie up�yn�o w serdecznej
Przyjacielskiej atmosferze
Nie powiedzia�em tego co chcia�em powiedzie�
Zacz��em zbiera� do wyj�cia
Swoje r�ce nogi i to czego nie powiedzia�em
A potem u�cisn�li�my sobie d�onie
Zdziwi� mnie ch��d jej d�oni
Zamkn�a za mn� drzwi
Delikatnie by nie obrazi�
Liczy�em schody
22
Spod n�g wyskoczy� kot
I rozp�yn�� si� w �cianie
A gdy by�em ju� w domu
Uderzy�em w st�
Odezwa�y si� no�yce
Otwar�em je � zamkn��em
Nie by�o nic do przeci�cia
Nie mia�em nic do powiedzenia
I nic do milczenia
Okno si� �ciemni�o
Podesz�o
I ch�odno przeze mnie spojrza�o
Dzieci
Dziewczynka zawstydzi�a si� kota
Chce sw�j wstyd ukry� w d�oniach
Lecz s� za ma�e
Ch�opiec podlewa z�ot� strug� akacj�
Dziewczynka dziwi si� � potem
Wszyscy nie wiadomo po co
Biegaj� wok� nie wiadomo czego
Uros�y drzewa na podw�rku
Przyjaciel pies si� postarza�
P�onie splot warkocza
Ch�opcy lec� jak �my
Kobiety rodz� dzieci
M�czy�ni bawi� si� w wojn�
Jeden upad�
P�ynie z niego krew
Podchodz� do nich
Trzeba zapomnie� � m�wi� � tylko to zosta�o
G��boko zakopa� trupa w pami�ci
Kiwaj� g�owami � trzeba zakopa� g��boko
Ich oczy straci�y b��kit i maj� teraz kolor ziemi
Ich r�ce jak korzenie starych drzew
O tak zmienili si� bardzo
I niewiele rozumiej�
Tak lepiej � my�l� � tak lepiej
23
Trz�sienie ziemi
Odwr�ci�a g�ow�
Run�o miasto
Pozosta� tylko stary list
Zamkni�ty na wszystkie s�owa
Chodz� w�r�d ruin
Szukam domu z kt�rego wyszed�em
W szafie
Zrobi si� porz�dki w szafach
Poprzestawia si� pude�ka
Wyba�uszone oczy zdmuchn� kurz
Trzeba mie� lito�� dla starych garnitur�w
Trzeba pokocha� cisz� zakurzonych wn�trz
Gdy po latach
Zawi�niemy na starych wieszakach
Uczy� si� b�dzie trzeba
Co oznacza
Gdy krawat si� z p�ki ze�li�nie
Jak w��
I co robi� z oczyma
Gdy drzwi si� otworz�
I do �rodka nagle zajrzy
M�oda twarz
W polu
W tym roku plaga suszy
W poprzednim mro�na zima
Ta praca jak przekle�stwo
Przesz�a z ojca na syna
I nie wiem czy starczy mi si�
By od �witu do zmroku
I�� za p�ugiem my�li
Jak stra�e zmieniaj� si� pory roku
A klimat sro�szy i sro�szy
24
A tu na dok�adk� leci ch�opak bosonogi
I drze si� � znowu byli ci obcy
Mi�d mieli w g�bie
Studnie studnie zatruli
�api� si� za g�ow�
Jakbym �wiat ca�y �apa�
Bo�e wszechmog�cy wo�am
Jak tu robi� jak �y�
Gdy we wszystkich �r�d�ach
S�owach studniach
Trucizna
Labirynt
Z dzieci�stwa najlepiej pami�tam
Zapach
Po nim dochodz� do k��bka kszta�t�w
Oto zapach �cian
Spi�tych
Zapachem perskiego dywanu
W k�cie pachnie niebem
Choinka
To dziecinny labirynt
Z kt�rego zbyt �atwo wyj��
Wystarczy nieuwa�ny ruch powieki
Skrzypni�cie pod�ogi
Pod stop� nieostro�nej my�li
A znika wszystko
I nie jest to cud tworzenia
Powstawania z niczego
Psa � pi�ki z tajemnic� w �rodku � mrucz�cego
kota
To cud negatywny
Entropia wspomnie� i przedmiot�w
W moich ustach straszy od roku
Brak trzonowego z�ba
Drzwi
Klatka schodowa z obwis�� piersi�
Po bokach grube tomy mieszka�
Pe�ne kurzu i zb�dnych zda�
25
Z judaszem kt�ry zniekszta�ca twarze
Z Jezusem kt�ry nie przebacza
Przez te lata akacje wspi�y si� w g�r�
W g�r� nie znanego mi �wiata
Rozdeptuj� schody
Morderca morderca � sycz� por�cze
pukam � drzwi otwiera stara kobieta
Kt�rej wbijam w usta u�miechni�ty n�
A ona ca�uje mnie w policzek
Jak zwykle � jak zwykle �
W Termopilach
Tyle pisano o Termopilach
Wzrusze� morze
I ja z niego teraz pij�
Cho� morze dzi� dalej
Ni� wczoraj i bardziej s�one
Patrz� jak z martwych wstaj�
Ich twarze t�pe jak r�koje�� no�a
I nic nie potrafi� pokaza�
Pr�cz �mierci
Prostej jak miecz
I chyba w�a�nie to wzrusza
Nas � kt�rzy skomplikowali�my
Miecz i �mier�
Grecja 1975 r.
Powr�t do szko�y
A wi�c znowu w tej samej klasie
Gdzie uczono mnie literatury
Stoj� uwi�ziony w �awce
I pr�buj� wyja�ni� wiersz
Przez tyle lat tyle si� uczy�em
Przyjecha�em tutaj z ci�kim baga�em wiedzy
Lecz jak teraz przy wszystkich
Szpera� w podr�nych walizach
Stoj� nad tym wierszem
Pochylony jak p�acz�ca rze�ba
26
I wyja�niam wyja�niam
A wiersz si� �ciemnia i �ciemnia
Nieszcz�liwy wypadek
To sta�o si� tak nagle
�e mo�na m�wi�
O nieszcz�liwym wypadku
Ale nie b�d� tai� prawdy
Zosta�em wypchni�ty � lecz spad�em
Na cztery �apy jak spada zwierz�
Uwierz mi � ja kocham tylko ciebie
Dlatego tak szybko przyszed�em tutaj
I rzucam ci prawd� w oczy
Jak bukiet kwiat�w
W kt�rym jest kamie�
Podw�rko
Trzepak na kt�rym mo�na trzepa�
Ju� tylko wspomnienia
B�ysn�o w s�o�cu
Znalezione szkie�ko
Podw�rko dwadzie�cia lat
Dwadzie�cia metr�w wstecz
Zamkni�ta szkatu�ka
Gdy otwieram wieko
Wytryskuj� jak fontanny
W g�r� akacje
A przedmioty trac� wag� i zapach
I jak w okrutnej bajce
Ch�opiec
Ucieka z p�aczem
Sp�oszony moim cieniem
P�ki �yj�
W chor�gwiach
Jak w zapomnianych gniazdach � or�y
Podmuch wiatru nie zrywa ich w �opot
27
To czas zwijania sztandar�w
Schodz� z koni do piwnic
Nie po raz pierwszy
�ami� na kolanie nadziej� jak szabl�
Nie ostatni raz
Potem � woruj� w ziemi� zabitych
Siej� �yto kt�re wzejdzie czerwono
Byd�o przychodzi na �wiat niech�tnie
Tylko knury mno�� si� na �cierwie
A oni � w pocie czo�a
Kt�rego coraz wi�cej dla potu
Coraz mniej dla dumy
Zapominaj�cy
I sami na po�y zapomniani
Gdy obok t�eje oddech
Stepowych przestrzeni
Tym ch�odem przera�eni
Modl� si�
Zadem konia czarnym skrzyd�em wrony
I sponad modlitwy patrz� z nadziej�
W niebo Europy
B�dzie burza � nie b�dzie burzy
Stopy
Po�o�y�em go do ��ka
Spa� tak jak �pi� dzieci
Ze s�odkim jab�kiem oddechu
W otwartych ustach
I zrobi�o mi si� go �al
Gdy pomy�la�em
�e tak daleko odejd� jego stopy
Od male�kich stopek
I �e dojd� a� tutaj
Gdzie teraz jestem
I gdzie nie ma niczego
O czym m�g�bym my�le� bez l�ku
28
Powroty
By�a tam ko�atka
Albo tylko jej wspomnienie
Przed naci�ni�ciem dzwonka
A potem
Przedpok�j na starych zawiasach
I ciemny z ksi��kami pok�j
To mieszkanie wspomnie�
Jak sen boi si� �wiat�a
Wchodz� tam z lask�
�lepca
Spokojny �e nie ujrz� ciebie
Oboj�tno��
To chyba wtedy
Gdy zerwa�a si� zas�ona
Wpad�a mi do oka
Oboj�tno��
Pr�bowa�a j� wyj��
Bia�� czu�o�ci�
Kt�r� trzyma�a w swoich szczup�ych palcach
Kurczowo
Tak jak si� trzyma
Ostatni� chusteczk� ratunku
Rozd�wi�k
U�cisk r�k nie zawsze jest szczelny
D�o� czasami si� d�oni dziwi
�pieszymy si� aby si� �pieszy�
Prawdziwi czy nieprawdziwi
Trudno nam samym powiedzie�
Dzieci nios� latarnie lizak�w
Ich j�zyki pachn� miodem
Dzieci chc� by� ju� du�e
A s� tak drobne �e nikt ich nie widzi
29
Kolein� zimy jad� sanie
Zawieszony u szyi konia
Rozd�wi�k pomi�dzy marzeniem a rzeczywisto�ci�
Monotonnie brzmi
W g�rach
Ten masyw w chmurach � to jutro
Jutrzejszy �nieg spad�
Zawieszone na domy�le dzwoneczki dzwoni�
Paruj� boki i �nieg tryska spod kopyt
Wczoraj wys�a�em do ciebie u�miech
Nie wiem czy dzisiaj dojdzie
K�adziesz swoj� wczorajsz� g�ow�
Na moim ramieniu
Str�cam j� niechc�cy � p�atek �niegu
Hej! wo�nico! � wo�am � czy to pada z wczoraj?
Ja tam nie wiem panie � odpowiada
I odgradza si� ode mnie plecami
Na kt�rych zamy�lam si� g��boko na chwil�
Smak lasu
Poca�uj mnie � powiedzia�a
Udawa�em �e nie s�ysz�
Zwali� mi si� na plecy
Ci�ar jej oczekiwania
Udawa�em �e go nie czuj�
Szed�em we wspomnieniu
Z�ot� �cie�k� w�r�d zbo�a
Wiatr rozszele�ci� cisz�
Nie odwracaj g�owy � �piewa� skowronek
Odwr�ci�em
Siedzia�a niema
Z warg� na wargi purpurze
I musia�em je rozgnie�� w swoich wargach
Jak rozgniata si�
Gar�� dojrza�ych poziomek
By poczu� cierpki smak lasu
Kt�ry rozr�s� si� tak bujnie
Kt�ry nas rozdziela
30
Kaleka
Straci� nadziej�
W puste miejsce
Wstawiono protez�
I jako� chodzi
Z twarz� odwr�con� do wewn�trz
Lekko utykaj�c
Na lewe oko
Niewidoma
�lepa dziewczyna
Z pomalowanymi rz�sami
Siedzi w autobusie
I liczy przystanki
S�yszy �e nie jest
Sama na �wiecie
Opuszki jej palc�w
Krwawi� z pragnienia
Kobieta i kwiaty
Te kwiaty zerwa�a kobieta
Kt�ra jutro umrze
Nikt teraz o nich nie pami�ta
W przed�miertnej krz�taninie
Biel po�cieli i �ciany
W tle obu tragedii
I czas kt�ry na pami�tk�
Zdejmuje odcisk � �odygi i r�ki
Moja mi�o��
Mia�a� nogi jakby� przysz�a z daleka
Mia�a� oczy jakby� patrzy�a daleko
I usta jakby� d�ugo nie jad�a
31
Teraz jeste� wypocz�ta i syta
Siedz� ciebie od pi�ciu lat
Ostatnio zaniedbujesz si�
Zapominasz o zacieraniu �lad�w
I chocia� nawet nie dostrzegasz
Mojej belki w swoim oku
Chyba ju� wiesz �e koniec jest bliski
�e moja mi�o�� zmieni si� w s�onia
Kt�ry odejdzie powalaj�c drzewa
Odtr�cona
Westchn�a
W tym westchnieniu
By�a przepa��
Spojrza�em z l�kiem
A ona chwyci�a mnie za r�k�
By poci�gn�� ze sob�
Wyrwa�em d�o�
Z bia�ym odciskiem jej palc�w
I zamkn��em oczy
By nie widzie� jak
Spada
Na zawsze
Z gasn�c� wst�g� w�os�w
Po latach
Drzewa wype�ni�y okna
Szumem zielonych dziesi�cioleci
Czeka�a
Podst�pnie otwar�y si� drzwi
Wszed� do pokoju starzec
Z bukietem czerwonych kwiat�w
Skrzywi� si� � to by� u�miech
Czy to ty � zapyta�
Nie mog�a powiedzie� � tak
Nie mog�a powiedzie� � nie
Gdzie� obok przesz�a lawina
Kilkudziesi�ciu lat
To bola�o
32
W�o�y�a u�miech i ruchem po�yczonym
Z muzeum wspomnie�
Za�o�y�a nog� na nog�
Nie drgn�� paj�k w jego twarzy
Wtedy wype�ni�o j� po brzegi
Milczenie �ci�tych kwiat�w
Milcz�cy
Wy kt�rzy pisali�cie wiersze
O radosnym ptaku
Na radosnym drzewie
I o doro�karzu
Kt�rego zaczarowa� ko�
C� mi teraz powiecie
Z�artymi przez ziemi� �uchwami
Le��c na wznak pod drzewem
Na kt�rym smuci si� ptak
Bez oczu g��bsi o miliardy lat
I a� do ko�ci autentyczni
W po�ytecznej wsp�pracy z robakami
Milczycie w mogilnym zaduchu
Sw�j najpot�niejszy wiersz
Umieraj�cy kr�l
W koronie w�adcy
Cisza �amana ko�em
Przyznaje si� do milczenia
U wysokich brzeg�w pa�acu
P�yn� dni niespokojne
Bawo�y konie ludzie
Pociemniali z wysi�ku
Tocz�
Zielon� kul� wiosny
Starzec podchodzi do okna
Rozst�puj� si� bladzi dworzanie
A on patrzy przed siebie
Gdzie bije coraz g�o�niej
Jego w�asne serce
33
Ostatnia rozmowa
To mo�e sta� si� w ka�dej chwili
Pod pach� na j�zyku w �o��dku
I nie uwierz� �e jest to �mier�
Bo jak�e w �mier� uwierzy�
Wszystko wi�c odb�dzie si�
Zgodnie z rytua�em
Oszustwo i nadzieja
I �wiat za oknami
Coraz wi�kszy i coraz pi�kniejszy
I zapl�tana we w�osy rozmowa
Kt�ra sfrunie z moich
Na twoje siwe � na rozpacz
Kt�r� nagle przys�onisz d�oni�
Lecz ona i na niej
Z biegiem lat
B�dziemy rozmawia� w ma�ym mieszkanku
Zawieszonym jak klatka z ptakami
Gesty naszych r�k nasze s�owa
Nasze oczy nasze usta nasze oddechy
Na stole przykrytym bia�ym obrusem
Na operacyjnym stole kolejnego wieczoru
Z jaj wyl�gn� si� okrutne piskl�ta
Pomidor try�nie krwi�
Jeszcze tyle lat... tyle lat...
C� wiecie o latach
Smutni sztukmistrze po�eracze czasu
Wszystko minie jak z bicza strzeli�
Pomkn� konie zawyj� motory
Jeszcze jedna dotkni�ta planeta
Jeszcze jedna rozwiana mg�awica
I trzeba si� b�dzie pochyli�
By wiatr nie porwa� kapeluszy
Zmarszczy� twarze skurczy� si� be�kota�
A kiedy oddech nas zdradzi
Mo�e b�dzie jeszcze czas
Na jaki� gest po�egnania
Na bia�� chusteczk�
Z czerwon� �z�
34
Stacja
Wyszli�my z tarczy zegara
Kt�ry stan�� na stacji
�r�dgwiezdnej podr�y
T�umie istnie� na peronie �ycia
Wielog�owy potworze o przykrym zapachu
Perfum i potu
Id� porwany rytmem twoich uniesie�
I upadk�w
Z ci�kim baga�em
W kt�rym ukryte przed �wiatem
Trzeszcz� ko�ci i ci�ko pracuje krew
Ja � �le uszyty garnitur
Z podart� rado�ci� �ycia
W mrocznej kieszeni
Lokomotywo
Zmi�uj si� nad nami
Korekta: Anna Kowalewska