9879

Szczegóły
Tytuł 9879
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9879 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9879 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9879 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 1 Tomasz Jastrun Bez usprawiedliwienia Wydawnictwo �Tower Press� Gda�sk 2001 2 Rodzina cz�owiecza Po stokro� przekl�ci oprawcy I wy kt�rzy dajecie si� zarzyna� Ofiary mi�kkie jak poduszki Wype�nione pierzem i krwi� Przekl�ty krzyk torturowanych I krzyk nowo narodzonych dzieci Przekl�ci mali obywatele podw�rek Kre�l�cy na piasku b��dne ko�a I wy � doro�li do rozk�adu przechodnie Tch�rzliwe chamy ze starannie zapomnianym Wyrokiem �mierci � samice i samce Obywatele ze sztucznymi kr�gos�upami moralno�ci Potworna rodzino gotowa na s�odki g�os syren Czmycha� na drzewa cz�ekokszta�tnego strachu W d�ungli skazanej na ogie� powietrze i wod� Biegn� z wami na czterech wewn�trznych �apach Potykaj�c si� o swoje dwie stopy Odej�cie Nie potrafi� ju� narysowa� mojej matki Jak stoi w kuchni sma��c nale�niki I nie potrafi� powiedzie� do niej � mamo Tak jakby nie by�o nikogo opr�cz niej na �wiecie Umar�e dziecko u�miecha si� Ale to tylko chwila s�abo�ci Umar�e dzieci s� smutne Ojciec patrzy na mnie bezradnie Nie ma ju� nic do powiedzenia 3 Siwe fale jego w�os�w dobijaj� do brzegu Wk�adam krzycz�c� koszul� Wi��� pod szyj� swoje �ycie I wychodz� z tym sup�em na zawsze W nowe dzielnice swojego Harlemu * * * Sarenki biedronki poziomki Las ze z�ym wilkiem Niebo z rajskim ptakiem Czerwony samochodzik Kolejka na b�yszcz�cych szynach Tajemnicza wyspa Dziewczyna z�otow�osa Spotkania z�otochwile Rozstania � jakby kto� t�uk� Drogocenn� sto�ow� zastaw� A teraz siedz� u siebie My�l� � by�o nie wr�ci Jeszcze troch� pachnie Mlekiem i macierzank� � coraz mniej A dalej.... dalej nic dobrego Sytuacja z jednym wyj�ciem Bez usprawiedliwienia Nie potrafi� znale�� �adnego usprawiedliwienia dla �ycia Zacz�� wi�c �y� bez usprawiedliwienia Jak ucze� na wagarach I tylko od czasu do czasu �ciska� mu serce strach Gdy pomy�la� �e musi wr�ci� do domu Gdzie czekali na niego Umarli rodzice 4 Pokolenie �Przewr�ci�o si� im w g�owie� Co mam jej odpowiedzie� Oczywi�cie �e si� przewr�ci�o Przewr�ci�y si� wszystkie nasze latarnie Mechaniczne zabawki z okrwawionymi brzuchami I s�o�ce podretuszowane �lisk� r�k� malarza konformisty O tak � my m�odzi wszyscy mamy przewr�cone w g�owie Kochana pani z g�ow� na w�a�ciwym miejscu I nawet te uczucia agresywne Te� przewr�cone � mam ochot� skoczy� do gard�a A chowam z�by ca�uj�c pani pulchn� d�o� Wizyta Przyszed� do nas znany poeta By� bardzo smutny M�wi� o tym �e bardzo jest czytany I o tym co ma zamiar napisa� Chcia�em go otworzy� � co� przeczyta� Mia� tward� ok�adk� By� zamkni�ty na wszystkie strony Wi�c da�em spok�j I s�ucha�em jak m�wi o pisaniu I o tym jak bardzo to boli Wychodz�c poda� mi niech�tnie d�o� Spojrza�em z do�u I ujrza�em �e w jego wysokich g�rach Le�y �nieg Dom w ogrodzie W�a�cicielka jest przekwit�� kobiet� Cz�stuje nas kaw� i herbat� Pokazuje palce zaj�te przez go�ciec M�wi � nie mam ju� du�o czasu 5 Patrz� przez okno Ogr�d po�era ten dom Mo�e to najlepsze rozwi�zanie Nie wiem co o tym my�le� Dlatego id� ze �lep� szklank� Od sto�u do ust Od ust do sto�u Krowy Kt� nie dozna� tego uczucia �e po raz pierwszy widziane miasteczko W oparach mg�y � ju� by�o widziane Tymi oczyma � na innej jawie W rozmowach dr��cych od powagi Przypominamy to zdarzenie � cz�owiek � m�wimy Ma niejedno �ycie za i przed... Dusza z pewno�ci� nie umiera Cia�o tak � lecz dusza wiecznie trwa A obok Krowy na ��kach zielonego istnienia Prze�uwaj� kolejne dni A dalej � krowy z gnij�cymi wymionami Prowadzone do rze�ni Mucz� �a�o�nie � mleko nie umiera Mleko wiecznie trwa Przechodzie� Ko�skie ogony na wietrze Sztandary i �oskot werbli Odjecha�y pu�ki Na ziemi odciski kopyt I �wie�e koleiny Kt�rymi toczy si� historia nowych czas�w Nie by�o go w�r�d wiwatuj�cych Nie nale�a� te� do tych Kt�rzy si� smuc� 6 Szed� obok Patrz�c na swoje zab�ocone buty Biedne buty � mamrota� pod nosem Wracaj�c do miejsca Kt�re by�o s�odkim wn�trzem Zostawionej w domu pomara�czy Kwiaty Przysz�a niespodziewanie Z kwiatami we w�osach Co nie chcia�y si� przyzna� do woni Powiedzia�a M�� m�j zaraz zadzwoni Potem z wdzi�kiem Ach zapomnia�am On przecie� nie �yje Westchn��em co� o wsp�czuciu O nico�ci kt�ra nas poch�onie Przegi�a szyj� Jej cie� opar� si� o moje rami� I nagle kwiaty w jej w�osach Zapachnia�y Regulamin Celuje si� w klatk� piersiow� Gdy mniejsza odleg�o�� Mo�na w g�ow� Regulamin okre�la te rzeczy szczeg�owo Celuje si� we wszystkich j�zykach �wiata I we wszystkich kolorach oczu Napisano w grubym regulaminie Nie zabijaj Bli�niego swego kochaj Jak siebie samego Dlatego rzadko kiedy zabija si� Bli�niego swego Najcz�ciej zabija si� wroga Przez przypadek albo �eby uchroni� Innych od �mierci 7 Popularne jest w regulaminach S�owo likwidacja Likwiduje si� ca�e armie Poszczeg�lne oddzia�y i pojedynczych �o�nierzy Likwidacja � to du�o krwi I przera�one Wpadaj�ce w g��b �renice Oczy Jest w jej twarzy co� Jeszcze nie wiem co Moje wargi schn� Ju� wiem � to oczy Kt�re nie mog� po��czy� si� W morze Epidemia Najnowszej historii znowu przystrzy�ono w�osy I wygl�da jak dziecko z �urnala Ale Cezar niewiele si� zmieni� Jego �o�nierze buduj� most przez Saon� Dzisiaj jest pi�kna pogoda Dzieci jak zwykle id� do szko�y Nios�c w tornistrach Ciep�e bochenki chleba Ale nie jestem spokojny Boj� si� o mojego przyjaciela Kt�remu nagle wyros�a druga twarz M�wi� �e to nie pierwszy wypadek �e to epidemia Ale zakazano pisa� o tym w gazetach A lekarze boj� si� nawet rozk�ada� r�ce 8 * * * Obroni�em panter� przed jej w�asnym gniewem Nauczy�em odwagi zaj�ca I ju� nie przera�a go ��ka Chroni�em traw� przed swoimi stopami Kwiaty przed porywczymi r�kami Czy za to kwitn�ca ga��zko �amiesz mnie w kwiecie wieku? Trzecia runda Uniesienie publiczno�ci Po ciosie Kt�ry �a� podni�s� przeciwnika� Pola rodzinne droga z wierzbami Ch�opaki przy piwie W gard�ach szumi ojczyzna Po ciosie Kt�ry �a� podni�s� przeciwnika� Troch� krwi w naro�niku warg I radosny ryk zwierz�t z tej samej zagrody Poeta M�czy si� � �ciana wchodzi mu w oczy Z rzuconych na papier d�oni Sp�ywaj� potoki �y� S�ycha� grzmot od strony nieznanych g�r �ami�c ga��zie z g�uchym pomrukiem Sunie stado bawo��w � zrywaj� si� ptaki Unosz�c cie� Na kt�ry czeka pochylony Ze starannie obmy�lonym kamieniem 9 W lesie By�o to pod nuklearnym parasolem W�r�d histerii motor�w W�r�d zburzonych ko�cio��w W epoce kt�ra ujrza�a sw�j cie� W epoce kt�ra zadr�a�a By�o to w lesie kt�ry ocala� Pomi�dzy moj� a twoj� d�oni� Cela �mierci Cz�owiek jest Cel� �mierci Promienie s�o�ca O�wietli�y �cian� Na kt�rej wyskroba� Swoje imi� S�siedzi opowiadaj� o kobietach O jedzeniu I o wielkim stra�niku Kt�ry podobno jest Lub go nie ma Ka�dy cz�owiek jest cel� �mierci Ci kt�rzy o tym nie wiedz� B�d� g�o�niej krzycze� Skrzy�owanie Na skrzy�owaniu Mickiewicza I szosy do G�ry Kalwarii Spotka� swoj� �mier� Antoni S�onimski Jecha�em tamt�dy Na godzin� przed zderzeniem Nie�wiadomie Zawi�za�em �miertelny splot Jecha� ze mn� M�j przypadkowy syn 10 Z moj� przypadkow� �on� Przemykali�my si� W�skim tunelem �ycia Do ogrodu Roz�wietlonego s�o�cem Uderzenie Nasze s�owa Jak dwa koguty Skacz� ku sobie Rozk�adaj�c skrzyd�a M�j z grzebieniem Szlachetnie p�on�cym Ju� bierze g�r� Poro�ni�t� twoim lasem Z ca�ej si�y uderzam Siekier� w drzewo Tryska krew Tam by�y tylko twoje usta Przy stoliku Wyci�gaj�c wnioski Wyci�gaj� zawleczki granat�w Miasta w gruzach i zw�glone wioski Z dum� pokazuj� �wiatu Krzycz� �e to rezultat pracy Najwi�kszych z wielkiego narodu A ja nie s�ucham tylko patrz� Jak kelner dodaje kostk� lodu Do ponadnarodowej rozpaczy 11 Nag�e spotkanie Wk�ada okulary Potem je zdejmuje Wyjmuje oko Przeciera chusteczk� I nagle zerka ku mnie Jakby chcia� wyprzedzi� atak A ja �api� jego strach Delikatnie Prawie nieprzyzwoicie I ju� go lubi� Ale u�miech jeszcze nie potrafi Za�ama� warg Stwardnia�ych od milczenia Kamienie milowe U �r�de� �ywej tradycji Starcy siedzieli M�wili o wiecznym �yciu I przemin�li U brzeg�w wysch�ego strumienia Bawi� si� dzieci I jak pi�k� rzucaj� Milowymi kamieniami Zesz�ych stuleci Norwid Og�uch� � lecz oni Kt�rzy zbierali d�wi�ki W �opiany uszu Bardziej g�usi A dzisiaj nawet idioci B�yszcz� w ustach Norwidem Jak z�otym z�bem Lecz mrok nad jego wierszem Jak przed wiekiem Tylko ustawiono reflektory I �wiec� w oczy 12 Przebaczenie Tak wiele go przyt�acza Tyle powietrza ognia i wody A do tego burze za oknami I niepok�j w ka�dym pokoju I w ka�dej chwili wszystko mo�e go zabi� Na niesko�czon� ilo�� sposob�w Dlatego za gar�� srebrnik�w sprzedaje przyjaciela A drzewo na kt�rym go wiesza z�owrogie sumienie Sk�ada si� w krzy� Na znak przebaczenia Niedziela w miasteczku Kot w�a�ciciel swojego zadowolenia Mruczy do wewn�trz Niedziela wygrzewa si� na s�o�cu Nuda ma�ego miasteczka zatrzyma�a poci�g Lokomotywa straszy dzieci Roz�o�yste kobiety wyros�y przy drodze Na �awach i u p�ot�w A m�czy�ni obok Nabijaj� tytoniem swoj� zadum� Spotkanie Obudzi� mnie �wit Sprawdzi�em �y� jeszcze reagowa� na �wiat�o i dotyk Jak d�ugo b�dzie mnie m�czy� Min�o kilka dni Ju� nie oddycha� Uspokojony mog�em mu wyznaczy� spotkanie Przyszed� trupio blady Nie t�umaczy� si� Jestem �ajdakiem � powiedzia� Przytakn��em Spojrza� W jego oczach P�on�� las 13 * * * Mo�emy w d�oniach nosi� nadziej� Szy� grube worki niezrozumienia I cement znosi� na nasze miasta I sadzi� lasy pojednania S�owa jak zawsze niejednoznaczne Przesz�o�� jak zawsze niezrozumiana Nadzieja nasza ju� posiwia�a Jak go��b nagle zrywa si� z d�oni Niejeden strzelec o zamarz�ym oku Czai si� w lesie Z dr��cym psem u boku Sp�niona D�ugo czeka�em � zmienia�em koszule I twarz w nieprzychylnym lustrze W ko�cu przysz�a Punktualnie sp�niona Chcia�em zajrze� jej w oczy � umkn�y By�em tak blisko �e s�ysza�em jej serce I szelest w�os�w Spojrza�a z l�kiem gdy nieostro�ny Z�ama�em milczenie S�owa si� potoczy�y kamieniem I nagle � sam nie wiem kiedy Schwyta�em motyla kt�ry drgn�� pi�cioma ch�odnymi palcami Nad brzegiem Szum fal nie zas�ania morza Lecz ruch moich my�li Gdy stoj� nad brzegiem Nie pozwala ujrze� s�o�ca Gasn�cego w twoich brwiach Kt�re jak narysowane P�dzelkiem chi�skiego malarza 14 Uspokajaj� wzburzony krajobraz Jestem zm�czony Chcia�bym zasn�� w tobie Oczekiwanie Oczekiwanie w niepok�j si� d�u�y Nie wiadomo czy przestrze� drwi Czy jest przychylna Nagle �wiat ca�y w dzwonku si� skupia Biegn� do drzwi I gwa�townie otwieram twoj� klatk� piersiow� Lecz serca twojego nie widz� Nie masz go r�wnie� na d�oni Bije od ciebie ch�odem Morza kt�rego nie znam Na krzy�u Patrzy� w niebo By�o puste I zrozumia� �e jest cz�owiekiem Chwyci� go za gard�o strach Zawy�y gwo�dzie w jego stopach i d�oniach Lecz chyba nie mniej ba� si� Gdy przed laty Poczu� �e jest Bogiem I �e musi i�� Przed siebie Stary dom S� nawet drzwi te same drzwi Okaleczone nieznanym nazwiskiem U bramy wycieraj�c r�ce w fartuch Stoi dozorczyni Ze startym nagrobkiem w twarzy 15 Na podw�rzu sinym od go��bi M�� jakiej� zapomnianej kobiety Pi�uje okiem drzewo A mo�e tylko gdzie� patrzy Odkrywam nagle �e to wszystko Nie ma �adnego znaczenia I wk�adam czapk� na g�ow� Ruchem bezsensownie zdecydowanym Obraza D�ugo nie mog�a� zasn�� Zasypia�a� budzi�a� si� Dotyka�a� mnie jeszcze nie we �nie Ju� nie na jawie Nie by�a� zdecydowana na nic I nic nie by�o twoje I rozczuli�y mnie d�onie Kt�re le�a�y obok ciebie Okry�em je poca�unkami troskliwie i ciep�o Wtedy zasn�a� I jak obraza zabola�a mnie Oboj�tno�� twojego snu Nad ranem Moja mi�a zwin�a si� w k��bek snu Zimo � b�d� przychylna dla jej w�os�w Wiosno � b�d� przychylna dla jej twarzy Chc� dotkn�� ciep�ego milczenia jej r�ki Lecz boj� si� �e st�uk� porcelanowy sen Dotykam wi�c tylko spojrzeniem G�owy z otwartym p�atkiem ust I nagle przera�a mnie krucho�� tego cia�a Kt�re zbudzi si� by d�wiga� dzie� 16 Na wiatr W rzece po�wi�conej filozofom Zdychaj� ryby Jab�ko spadaj�c z drzewa Zabija przechodnia Dziewczyna nios�c jab�ka i ryby Rozsiewa wo� rozk�adu Pochowano j� niedawno ale jest upa� W wiklinowym koszyku Wyros�a jab�o� Obok szkielet w kszta�cie krzy�a Gdy Hamlet podnosi z ziemi Czaszk� Szekspira Chrystus l�duje na ksi�ycu I krzyczy po angielsku I skacze jak kangur A wi�c s�owa s�owa s�owa By�y rzucane na wiatr Jak teraz zbiera� �niwo Wi�ksze od naszej wyobra�ni Wielkie wagary Wszyscy uczniowie P�jd� kiedy� na wagary By m�wi� brzydkie s�owa I pali� szkodliwe papierosy A nauczyciele skurcz� si� I b�dzie mo�na ich bra� do r�ki Delikatnie Jak zasuszone owady W wagonie Dni � wagony Pe�ne byd�a na rze� Stukaj� ko�ami O miasta i wsie 17 Siedzimy w przedziale I patrz�c na zim� Za oknem ruchomym Toczymy jak kul� Byle jak� rozmow� Naprzeciw � cz�owiek Na ci�ki sen chory Pochyla g�ow� W d� Naszej rozmowy Na jego karku przez sen Obna�onym Milkniemy nagle Ci�kim toporem Zgaszony Zapali� si� Zgasi�a go Jednym spojrzeniem Zielonych oczu I odesz�a Z jego twarz� na plecach Rozci�t� pogard� warkocza Stary pisarz � Jutro przyjd� drwale nie zd��� du�o napisa� Ach � przecie� to nieprawda Niech pan tak nie m�wi � u�miecham si� Wk�adaj�c na usta weso�� leszczyn� Lecz ci�ko mi na duszy Bo id�c tutaj widzia�em jak szli � Pan b�dzie jeszcze d�ugo szumia� M�wi� z twarz� ukryt� w fa�szywej leszczynie I �ciskam jego r�k� na po�egnanie Delikatnie � by nie spad� z niej Ostatni zielony listek 18 Urz�d J�zefowi K. Skrzypi torturowany korytarz Obrz�k�e okna gwo�dzie wbijane W chropowat� sk�r� �cian Ci�ko spoczywaj� na pod�odze B�yszcz�ce buty urz�dnika Obok noga krzes�a z odpadaj�c� emali� W podziemiach gdzie toczy si� proces Wielki Prokurator m�wi do oskar�onego Wystarczy �e istniejecie I ��da najwy�szej kary Na g�rnych pi�trach gdzie pojawi�a si� mysz Z mordk� Franza Kafki Zastawiono pu�apk� Wystarczy odwr�ci� g�ow� Aby wyj�� z tego budynku S� jednak kraje Gdzie mo�na porusza� g�ow� tylko w pionie Wyspa Jedna z fal wzburzonego morza Wyrzuci�a ciebie na moj� wysp� Ciep�y piasek pod stopami �piewa� Poznawali�my nier�wne brzegi naszej wyspy Lasy i rzeki otrzymywa�y imiona Nagle ogarn�� mnie niepok�j Drzewa by�y coraz wy�sze G�stnia� mrok gni�y li�cie Ujrza�em wyra�niej ni� dotychczas Oboj�tno�� gwiazd I bole�niej odczu�em ch��d nocy G�adzisz moje r�ce � chwytasz Delikatnie moje w swoje oczy M�wisz � nie martw si� Jako� to b�dzie Spadaj�c Chwytam si� ostatniego s�owa Jak ga��zi Lecz ona z powietrza 19 Zeszyt Ten zeszyt z now� ok�adk� Ju� por�s� mchem pokoj�w Strz�sam kurz jak zdech�� mysz Z obrzydzeniem i patrz� Jak w �rodku le�� Uspokojone s�owa Przez te dni Moim lwom sp�awia�y grzywy Ko� kt�ry tak ch�tnie przechodzi� w galop Pada pod ci�arem spojrzenia W ogie� z tob� zeszycie Daj chocia� tyle ciep�a Bym m�g� ogrza� d�onie Ostrze�enie Nie trzeba my�le� o zimie O �niegu co oczy zakleja O bieli ostatniego spojrzenia Nie trzeba my�le� o lesie O mchu co wszystko pokryje I o korzeniach kt�re Oplot� nas oboj�tnie Odwraca� trzeba oczy Gdy spotka si� po latach Twarze znajomych kobiet Unika� wzrusze� Unika� wspomnie� Unika� siebie S�siad S�ysz� jak wymiotuje Pi� przez ca�� noc 20 Chcia� zabi� �on� Krzycza� �e zbawi ojczyzn� M�j s�siad nie jest ju� m�odym cz�owiekiem Z niejednego pieca jada� chleb A teraz zmarszczy� si� jak stary kape� I buntuje si� przeciwko nogom Kt�re nie chc� ju� biec Lecz nawet gdyby nogi by�y m�ode Gdzie tu ucieka� � wsz�dzie pustynny step W kt�ry bije gwiazd kamienny grad Ja jestem z tob� nieszcz�sny s�siedzie Ja te� szamocz� si� jak w klatce lew I c� z tego �e szybciej od ciebie I c� z tego �e wi�cej mam si� By w stalowe pr�ty bi� �bem S�ysz� jak m�j s�siad Wymiotuje swoje �ycie Nie mog� ju� tego znie�� Zatykam uszy I widz� jak krew Podmywa strome brzegi ciszy Drzewa Jak wiersz kt�ry nudzi i ka�de zdanie Zaczyna go od nowa Tak jej cia�o powtarzane tyle razy Wsz�dzie si� zaczyna�o i ko�czy�o nieciekawie W pokojach zamieszka�a Mo�liwo�� rozstania Nikt jej o nic nie prosi� Nikt si� przed ni� nie broni� A gdy by�o ju� po wszystkim Pozosta�a tylko jak wst��ka Do w�os�w Ciemna smuga �alu I zdumienie �e pot�ne drzewa Tak �atwo si� �cina Jednym uderzeniem rozstania 21 Owoce S� owoce kt�re czekaj� Na zaci�ni�cie z�b�w Ich sk�ra cierpnie pod wp�ywem Zbli�aj�cego si� oddechu A gdy potraktuje si� powa�nie Wyzwanie ich oczekiwania Krwawi� obficie Pestki chowa si� P�ytko w ziemi Owoc�w jest coraz wi�cej Poruszaj� si� coraz szybciej Wojny kt�re tocz� Zagra�aj� drzewom Okno Gdy od�o�y�em ksi��k� Zrozumia�em �e to ona mnie przeczyta�a A ja potrafi� czyta� Tylko �ciany I ju� niemal rozumiem sw�j pok�j Tylko nie mog� poj�� Okna W kt�rym sta�a� Przed rokiem Odrzucony Spotkanie up�yn�o w serdecznej Przyjacielskiej atmosferze Nie powiedzia�em tego co chcia�em powiedzie� Zacz��em zbiera� do wyj�cia Swoje r�ce nogi i to czego nie powiedzia�em A potem u�cisn�li�my sobie d�onie Zdziwi� mnie ch��d jej d�oni Zamkn�a za mn� drzwi Delikatnie by nie obrazi� Liczy�em schody 22 Spod n�g wyskoczy� kot I rozp�yn�� si� w �cianie A gdy by�em ju� w domu Uderzy�em w st� Odezwa�y si� no�yce Otwar�em je � zamkn��em Nie by�o nic do przeci�cia Nie mia�em nic do powiedzenia I nic do milczenia Okno si� �ciemni�o Podesz�o I ch�odno przeze mnie spojrza�o Dzieci Dziewczynka zawstydzi�a si� kota Chce sw�j wstyd ukry� w d�oniach Lecz s� za ma�e Ch�opiec podlewa z�ot� strug� akacj� Dziewczynka dziwi si� � potem Wszyscy nie wiadomo po co Biegaj� wok� nie wiadomo czego Uros�y drzewa na podw�rku Przyjaciel pies si� postarza� P�onie splot warkocza Ch�opcy lec� jak �my Kobiety rodz� dzieci M�czy�ni bawi� si� w wojn� Jeden upad� P�ynie z niego krew Podchodz� do nich Trzeba zapomnie� � m�wi� � tylko to zosta�o G��boko zakopa� trupa w pami�ci Kiwaj� g�owami � trzeba zakopa� g��boko Ich oczy straci�y b��kit i maj� teraz kolor ziemi Ich r�ce jak korzenie starych drzew O tak zmienili si� bardzo I niewiele rozumiej� Tak lepiej � my�l� � tak lepiej 23 Trz�sienie ziemi Odwr�ci�a g�ow� Run�o miasto Pozosta� tylko stary list Zamkni�ty na wszystkie s�owa Chodz� w�r�d ruin Szukam domu z kt�rego wyszed�em W szafie Zrobi si� porz�dki w szafach Poprzestawia si� pude�ka Wyba�uszone oczy zdmuchn� kurz Trzeba mie� lito�� dla starych garnitur�w Trzeba pokocha� cisz� zakurzonych wn�trz Gdy po latach Zawi�niemy na starych wieszakach Uczy� si� b�dzie trzeba Co oznacza Gdy krawat si� z p�ki ze�li�nie Jak w�� I co robi� z oczyma Gdy drzwi si� otworz� I do �rodka nagle zajrzy M�oda twarz W polu W tym roku plaga suszy W poprzednim mro�na zima Ta praca jak przekle�stwo Przesz�a z ojca na syna I nie wiem czy starczy mi si� By od �witu do zmroku I�� za p�ugiem my�li Jak stra�e zmieniaj� si� pory roku A klimat sro�szy i sro�szy 24 A tu na dok�adk� leci ch�opak bosonogi I drze si� � znowu byli ci obcy Mi�d mieli w g�bie Studnie studnie zatruli �api� si� za g�ow� Jakbym �wiat ca�y �apa� Bo�e wszechmog�cy wo�am Jak tu robi� jak �y� Gdy we wszystkich �r�d�ach S�owach studniach Trucizna Labirynt Z dzieci�stwa najlepiej pami�tam Zapach Po nim dochodz� do k��bka kszta�t�w Oto zapach �cian Spi�tych Zapachem perskiego dywanu W k�cie pachnie niebem Choinka To dziecinny labirynt Z kt�rego zbyt �atwo wyj�� Wystarczy nieuwa�ny ruch powieki Skrzypni�cie pod�ogi Pod stop� nieostro�nej my�li A znika wszystko I nie jest to cud tworzenia Powstawania z niczego Psa � pi�ki z tajemnic� w �rodku � mrucz�cego kota To cud negatywny Entropia wspomnie� i przedmiot�w W moich ustach straszy od roku Brak trzonowego z�ba Drzwi Klatka schodowa z obwis�� piersi� Po bokach grube tomy mieszka� Pe�ne kurzu i zb�dnych zda� 25 Z judaszem kt�ry zniekszta�ca twarze Z Jezusem kt�ry nie przebacza Przez te lata akacje wspi�y si� w g�r� W g�r� nie znanego mi �wiata Rozdeptuj� schody Morderca morderca � sycz� por�cze pukam � drzwi otwiera stara kobieta Kt�rej wbijam w usta u�miechni�ty n� A ona ca�uje mnie w policzek Jak zwykle � jak zwykle � W Termopilach Tyle pisano o Termopilach Wzrusze� morze I ja z niego teraz pij� Cho� morze dzi� dalej Ni� wczoraj i bardziej s�one Patrz� jak z martwych wstaj� Ich twarze t�pe jak r�koje�� no�a I nic nie potrafi� pokaza� Pr�cz �mierci Prostej jak miecz I chyba w�a�nie to wzrusza Nas � kt�rzy skomplikowali�my Miecz i �mier� Grecja 1975 r. Powr�t do szko�y A wi�c znowu w tej samej klasie Gdzie uczono mnie literatury Stoj� uwi�ziony w �awce I pr�buj� wyja�ni� wiersz Przez tyle lat tyle si� uczy�em Przyjecha�em tutaj z ci�kim baga�em wiedzy Lecz jak teraz przy wszystkich Szpera� w podr�nych walizach Stoj� nad tym wierszem Pochylony jak p�acz�ca rze�ba 26 I wyja�niam wyja�niam A wiersz si� �ciemnia i �ciemnia Nieszcz�liwy wypadek To sta�o si� tak nagle �e mo�na m�wi� O nieszcz�liwym wypadku Ale nie b�d� tai� prawdy Zosta�em wypchni�ty � lecz spad�em Na cztery �apy jak spada zwierz� Uwierz mi � ja kocham tylko ciebie Dlatego tak szybko przyszed�em tutaj I rzucam ci prawd� w oczy Jak bukiet kwiat�w W kt�rym jest kamie� Podw�rko Trzepak na kt�rym mo�na trzepa� Ju� tylko wspomnienia B�ysn�o w s�o�cu Znalezione szkie�ko Podw�rko dwadzie�cia lat Dwadzie�cia metr�w wstecz Zamkni�ta szkatu�ka Gdy otwieram wieko Wytryskuj� jak fontanny W g�r� akacje A przedmioty trac� wag� i zapach I jak w okrutnej bajce Ch�opiec Ucieka z p�aczem Sp�oszony moim cieniem P�ki �yj� W chor�gwiach Jak w zapomnianych gniazdach � or�y Podmuch wiatru nie zrywa ich w �opot 27 To czas zwijania sztandar�w Schodz� z koni do piwnic Nie po raz pierwszy �ami� na kolanie nadziej� jak szabl� Nie ostatni raz Potem � woruj� w ziemi� zabitych Siej� �yto kt�re wzejdzie czerwono Byd�o przychodzi na �wiat niech�tnie Tylko knury mno�� si� na �cierwie A oni � w pocie czo�a Kt�rego coraz wi�cej dla potu Coraz mniej dla dumy Zapominaj�cy I sami na po�y zapomniani Gdy obok t�eje oddech Stepowych przestrzeni Tym ch�odem przera�eni Modl� si� Zadem konia czarnym skrzyd�em wrony I sponad modlitwy patrz� z nadziej� W niebo Europy B�dzie burza � nie b�dzie burzy Stopy Po�o�y�em go do ��ka Spa� tak jak �pi� dzieci Ze s�odkim jab�kiem oddechu W otwartych ustach I zrobi�o mi si� go �al Gdy pomy�la�em �e tak daleko odejd� jego stopy Od male�kich stopek I �e dojd� a� tutaj Gdzie teraz jestem I gdzie nie ma niczego O czym m�g�bym my�le� bez l�ku 28 Powroty By�a tam ko�atka Albo tylko jej wspomnienie Przed naci�ni�ciem dzwonka A potem Przedpok�j na starych zawiasach I ciemny z ksi��kami pok�j To mieszkanie wspomnie� Jak sen boi si� �wiat�a Wchodz� tam z lask� �lepca Spokojny �e nie ujrz� ciebie Oboj�tno�� To chyba wtedy Gdy zerwa�a si� zas�ona Wpad�a mi do oka Oboj�tno�� Pr�bowa�a j� wyj�� Bia�� czu�o�ci� Kt�r� trzyma�a w swoich szczup�ych palcach Kurczowo Tak jak si� trzyma Ostatni� chusteczk� ratunku Rozd�wi�k U�cisk r�k nie zawsze jest szczelny D�o� czasami si� d�oni dziwi �pieszymy si� aby si� �pieszy� Prawdziwi czy nieprawdziwi Trudno nam samym powiedzie� Dzieci nios� latarnie lizak�w Ich j�zyki pachn� miodem Dzieci chc� by� ju� du�e A s� tak drobne �e nikt ich nie widzi 29 Kolein� zimy jad� sanie Zawieszony u szyi konia Rozd�wi�k pomi�dzy marzeniem a rzeczywisto�ci� Monotonnie brzmi W g�rach Ten masyw w chmurach � to jutro Jutrzejszy �nieg spad� Zawieszone na domy�le dzwoneczki dzwoni� Paruj� boki i �nieg tryska spod kopyt Wczoraj wys�a�em do ciebie u�miech Nie wiem czy dzisiaj dojdzie K�adziesz swoj� wczorajsz� g�ow� Na moim ramieniu Str�cam j� niechc�cy � p�atek �niegu Hej! wo�nico! � wo�am � czy to pada z wczoraj? Ja tam nie wiem panie � odpowiada I odgradza si� ode mnie plecami Na kt�rych zamy�lam si� g��boko na chwil� Smak lasu Poca�uj mnie � powiedzia�a Udawa�em �e nie s�ysz� Zwali� mi si� na plecy Ci�ar jej oczekiwania Udawa�em �e go nie czuj� Szed�em we wspomnieniu Z�ot� �cie�k� w�r�d zbo�a Wiatr rozszele�ci� cisz� Nie odwracaj g�owy � �piewa� skowronek Odwr�ci�em Siedzia�a niema Z warg� na wargi purpurze I musia�em je rozgnie�� w swoich wargach Jak rozgniata si� Gar�� dojrza�ych poziomek By poczu� cierpki smak lasu Kt�ry rozr�s� si� tak bujnie Kt�ry nas rozdziela 30 Kaleka Straci� nadziej� W puste miejsce Wstawiono protez� I jako� chodzi Z twarz� odwr�con� do wewn�trz Lekko utykaj�c Na lewe oko Niewidoma �lepa dziewczyna Z pomalowanymi rz�sami Siedzi w autobusie I liczy przystanki S�yszy �e nie jest Sama na �wiecie Opuszki jej palc�w Krwawi� z pragnienia Kobieta i kwiaty Te kwiaty zerwa�a kobieta Kt�ra jutro umrze Nikt teraz o nich nie pami�ta W przed�miertnej krz�taninie Biel po�cieli i �ciany W tle obu tragedii I czas kt�ry na pami�tk� Zdejmuje odcisk � �odygi i r�ki Moja mi�o�� Mia�a� nogi jakby� przysz�a z daleka Mia�a� oczy jakby� patrzy�a daleko I usta jakby� d�ugo nie jad�a 31 Teraz jeste� wypocz�ta i syta Siedz� ciebie od pi�ciu lat Ostatnio zaniedbujesz si� Zapominasz o zacieraniu �lad�w I chocia� nawet nie dostrzegasz Mojej belki w swoim oku Chyba ju� wiesz �e koniec jest bliski �e moja mi�o�� zmieni si� w s�onia Kt�ry odejdzie powalaj�c drzewa Odtr�cona Westchn�a W tym westchnieniu By�a przepa�� Spojrza�em z l�kiem A ona chwyci�a mnie za r�k� By poci�gn�� ze sob� Wyrwa�em d�o� Z bia�ym odciskiem jej palc�w I zamkn��em oczy By nie widzie� jak Spada Na zawsze Z gasn�c� wst�g� w�os�w Po latach Drzewa wype�ni�y okna Szumem zielonych dziesi�cioleci Czeka�a Podst�pnie otwar�y si� drzwi Wszed� do pokoju starzec Z bukietem czerwonych kwiat�w Skrzywi� si� � to by� u�miech Czy to ty � zapyta� Nie mog�a powiedzie� � tak Nie mog�a powiedzie� � nie Gdzie� obok przesz�a lawina Kilkudziesi�ciu lat To bola�o 32 W�o�y�a u�miech i ruchem po�yczonym Z muzeum wspomnie� Za�o�y�a nog� na nog� Nie drgn�� paj�k w jego twarzy Wtedy wype�ni�o j� po brzegi Milczenie �ci�tych kwiat�w Milcz�cy Wy kt�rzy pisali�cie wiersze O radosnym ptaku Na radosnym drzewie I o doro�karzu Kt�rego zaczarowa� ko� C� mi teraz powiecie Z�artymi przez ziemi� �uchwami Le��c na wznak pod drzewem Na kt�rym smuci si� ptak Bez oczu g��bsi o miliardy lat I a� do ko�ci autentyczni W po�ytecznej wsp�pracy z robakami Milczycie w mogilnym zaduchu Sw�j najpot�niejszy wiersz Umieraj�cy kr�l W koronie w�adcy Cisza �amana ko�em Przyznaje si� do milczenia U wysokich brzeg�w pa�acu P�yn� dni niespokojne Bawo�y konie ludzie Pociemniali z wysi�ku Tocz� Zielon� kul� wiosny Starzec podchodzi do okna Rozst�puj� si� bladzi dworzanie A on patrzy przed siebie Gdzie bije coraz g�o�niej Jego w�asne serce 33 Ostatnia rozmowa To mo�e sta� si� w ka�dej chwili Pod pach� na j�zyku w �o��dku I nie uwierz� �e jest to �mier� Bo jak�e w �mier� uwierzy� Wszystko wi�c odb�dzie si� Zgodnie z rytua�em Oszustwo i nadzieja I �wiat za oknami Coraz wi�kszy i coraz pi�kniejszy I zapl�tana we w�osy rozmowa Kt�ra sfrunie z moich Na twoje siwe � na rozpacz Kt�r� nagle przys�onisz d�oni� Lecz ona i na niej Z biegiem lat B�dziemy rozmawia� w ma�ym mieszkanku Zawieszonym jak klatka z ptakami Gesty naszych r�k nasze s�owa Nasze oczy nasze usta nasze oddechy Na stole przykrytym bia�ym obrusem Na operacyjnym stole kolejnego wieczoru Z jaj wyl�gn� si� okrutne piskl�ta Pomidor try�nie krwi� Jeszcze tyle lat... tyle lat... C� wiecie o latach Smutni sztukmistrze po�eracze czasu Wszystko minie jak z bicza strzeli� Pomkn� konie zawyj� motory Jeszcze jedna dotkni�ta planeta Jeszcze jedna rozwiana mg�awica I trzeba si� b�dzie pochyli� By wiatr nie porwa� kapeluszy Zmarszczy� twarze skurczy� si� be�kota� A kiedy oddech nas zdradzi Mo�e b�dzie jeszcze czas Na jaki� gest po�egnania Na bia�� chusteczk� Z czerwon� �z� 34 Stacja Wyszli�my z tarczy zegara Kt�ry stan�� na stacji �r�dgwiezdnej podr�y T�umie istnie� na peronie �ycia Wielog�owy potworze o przykrym zapachu Perfum i potu Id� porwany rytmem twoich uniesie� I upadk�w Z ci�kim baga�em W kt�rym ukryte przed �wiatem Trzeszcz� ko�ci i ci�ko pracuje krew Ja � �le uszyty garnitur Z podart� rado�ci� �ycia W mrocznej kieszeni Lokomotywo Zmi�uj si� nad nami Korekta: Anna Kowalewska