986

Szczegóły
Tytuł 986
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

986 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 986 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

986 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Danielle Przeprawy Prze�o�y�a z angielskiego Ewa Pensyk Wydawnictwo "Ksi��nica" Katowice 1994 ISBN 83-85348-43-3 przepisa�a Marianna �ydek "Silnych ludzi nie mo�na pokona�..." Rozdzia� pierwszy Dom pod numerem 2129 przy Wyoming Avenue sta� w ca�ym swoim masywnym splendorze; jego szar� kamienn� fasad� zdobi�y ornamenty zwie�czone wielkim z�otym god�em i francuska flaga, powiewaj�ca �agodnie na wietrze, kt�ry zerwa� si� tego popo�udnia w Waszyngtonie - mo�e po raz ostatni przed nadchodz�cym latem. By� ju� czerwiec roku 1939; te pi�� ostatnich lat Armandowi de Villiers, ambasadorowi Francji, up�yn�o zdecydowanie za szybko. Siedz�c w swoim gabinecie, kt�rego okna wychodzi�y na elegancki ogr�d, z roztargnieniem patrzy� przez chwil� na fontann�, potem przeni�s� wzrok na g�r� papierzysk u�o�on� na biurku. C� z tego, �e powietrze przepe�nia� intensywny aromat bzu - mia� wiele do zrobienia, a� za wiele... Wiedzia� ju�, �e b�dzie siedzie� w biurze do p�nej nocy, jak zreszt� co wiecz�r przez ostatnie dwa tygodnie w zwi�zku z przygotowaniami do powrotu do Francji. Od dawna by� �wiadom, �e zbli�a si� odwo�anie, a jednak kiedy nadesz�o w kwietniu, poczu� w sercu lekkie uk�ucie �alu. Jeszcze teraz miewa� w zwi�zku z powrotem do domu mieszane uczucia. To samo dzia�o si� z nim w�wczas, kiedy opuszcza� Wiede�, Londyn, San Francisco i inne poprzednie plac�wki. Wi�zy z tym miastem i krajem by�y jednak znacznie silniejsze. Armand mia� sk�onno�� do zapuszczania korzeni, zawierania przyja�ni, zakochiwania si� w miejscach, do kt�rych go delegowano. Taka postawa utrudnia�a mu przenosiny, a przecie� tym razem nie by�y to tylko przenosiny - to by� powr�t do ojczyzny. Ojczyzna... Po raz ostatni by� we Francji bardzo dawno temu, a teraz go tam po prostu pilnie potrzebowano. Ca�� Europ� ogarn�o napi�cie, wszystko ulega�o nieustannym zmianom i Armand cz�sto miewa� wra�enie, �e �yje od jednego codziennego raportu z Pary�a do drugiego. Raporty te dawa�y mu niejakie poj�cie o tym, co si� dzieje w Starym �wiecie. Mog�o si� zdawa�, �e Waszyngton dziel� ca�e lata �wietlne od problem�w zagro�onej Europy, od l�k�w utajonych w samym sercu Francji. Tu, w tym nietykalnym kraju, ludzie nie mieli si� czego obawia�, ale w Europie, i to szczeg�lnie dzi�, nikt nie m�g� czu� si� pewnie. Zaledwie przed rokiem wszyscy we Francji �ywili przekonanie, �e wojna jest nieunikniona, lecz teraz, przynajmniej s�dz�c po tym, co s�ysza� Armand, wielu po�egna�o si� z l�kami. Przed prawd� nie mo�na jednak ucieka� w niesko�czono�� - w�a�nie co� takiego powiedzia� do Liane. Kiedy cztery miesi�ce wcze�niej w Hiszpanii dobieg�a kresu wojna domowa, sta�o si� jasne, �e Niemcy s� coraz bli�ej, a dzi�ki lotnisku w pobli�u Irun znale�li si� o kilka zaledwie mil od Francji. Armand wiedzia�, co to znaczy, pojmuj�c zarazem, i� wielu ludzi nie dostrzega sensu wydarze�. W ci�gu sze�ciu ostatnich miesi�cy Pary� by� bardziej beztroski ni� przedtem, a przynajmniej tak si� mog�o wydawa� na pierwszy rzut oka. Sam to dostrzeg�, kiedy przyjecha� do Francji na Wielkanoc, aby wzi�� udzia� w tajnym spotkaniu Bureau Central, na kt�rym powiedziano mu, �e jego misja w Waszyngtonie dobiega ko�ca. By� zapraszany na niezliczone przyj�cia, pe�ne �wiat�a i blichtru - przyj�cia, kt�re jaskrawo kontrastowa�y z nastrojami panuj�cymi jeszcze rok wcze�niej. Wtedy, przed traktatem monachijskim, panowa�o niezno�ne napi�cie, kt�re potem nagle znikn�o, ust�puj�c miejsca czemu� na kszta�t gor�czkowego o�ywienia w najdoskonalszej ze swoich form. Odbywa�y si� zatem nie ko�cz�ce si� przyj�cia, bale, spektakle operowe, przedstawienia i uroczysto�ci, jak gdyby Francuzi, szukaj�c zapomnienia w �miechu i ta�cu, chcieli zag�uszy� my�l, �e mo�e do nich dotrze� wojna. Armand, poirytowany frywoln� weso�o�ci� zauwa�on� w okresie Wielkanocy u swoich przyjaci�, rozumia� jednak, �e jest to spos�b, w jaki broni� si� przed l�kami. Po powrocie rozmawia� na ten temat z Liane. - S� chyba potwornie przera�eni - powiedzia�. - Nie chc� przesta� si� �mia� ze strachu, �e je�li to uczyni�, zaczn� natychmiast p�aka�, ucieka� i ukrywa� si�. Tyle �e ich �miech nie powstrzyma wojny, nie powstrzyma nieuchronnego marszu Hitlera przez Europ�. Armand obawia� si� czasem, �e tego cz�owieka nic nie potrafi powstrzyma�. Postrzega� Hitlera jako przera�aj�cego demona i jakkolwiek niekt�re osobisto�ci na wysokich stanowiskach zgadza�y si� z jego opini�, by�y r�wnie� inne, przekonane, �e d�ugie lata s�u�by ojczy�nie Armand przyp�aci� nadmiern� nerwowo�ci� i staje si� po prostu wystraszonym starszym panem. - Czy do tego doprowadzi�o ci� �ycie w Stanach, staruszku? - zapyta� go kpi�co jeden z najbli�szych paryskich przyjaci�. Pochodzi� z Bordeaux, gdzie dorastali razem z Armandem, i by� teraz dyrektorem trzech najwi�kszych bank�w we Francji. - Nie b�d� niem�dry, Armandzie. Hitler nigdy nas nie tknie. - Anglicy s� odmiennego zdania, Bernardzie. - To te� wystraszone stare baby, a poza tym uwielbiaj� te swoje gierki wojenne. My�l o rozp�taniu wa�ni z Hitlerem szalenie ich podnieca. Nie maj� nic innego do roboty. - Co za bzdury wygadujesz! - Armand z trudem opanowa� gniew, lecz nie tylko Bernard wypowiada� si� wzgardliwie o Anglikach. Tak czy inaczej, po dwutygodniowym pobycie Armand opuszcza� Pary� ogarni�ty niemal w�ciek�o�ci�. Spodziewa� si� wprawdzie, �e Amerykanie b�d� �lepi na zagro�enie, w kt�rego obliczu stoi Europa, �ywi� jednak nadziej�, i� w swoim kraju us�yszy co� innego. Mia� w�asne pogl�dy na temat powagi sytuacji, zagro�enia, niebezpiecze�stwa, kt�re niesie ze sob� Hitler, a tak�e tego, jak niespodziewanie i jak szybko mo�e spa�� nieszcz�cie. "A mo�e - my�la�, wracaj�c do domu - mo�e Bernard i inni maj� s�uszno��?" Mo�e by� zbyt wystraszony, zbyt zaniepokojony losem swojego kraju? Mo�e wi�c na sw�j spos�b powr�t do domu oka�e si� korzystny, bo pozwoli mu lepiej wyczu� puls Francji? Liane wie�� o wyje�dzie przyj�a dobrze, przyzwyczai�a si� ju� bowiem do pakowania i przeprowadzek, lecz opowie�ci Armanda o nastrojach panuj�cych w Pary�u przyjmowa�a z g��bok� trosk�. By�a m�dr�, inteligentn� kobiet� i w ci�gu prze�ytych wsp�lnie lat wiele nauczy�a si� od Armanda na temat mechanizm�w polityki mi�dzynarodowej. Te kwestie ciekawi�y j� od samego pocz�tku ich ma��e�stwa. By�a wtedy tak m�oda i tak spragniona wiedzy o karierze Armanda, o krajach, w kt�rych pe�ni� misje, o politycznych implikacjach wielu jego poczyna�! U�miecha� si� w duchu, wspominaj�c tych dziesi�� minionych lat. Liane przypomina�a g�bk� ch�on�c� ka�d� kropl� informacji, po�ykaj�c� ka�dy okruszek wiedzy. Teraz mia�a w�asne pogl�dy i cz�sto nie zgadza�a si� z m�em lub te� bywa�a bardziej od niego radykalna, je�li ju� ich my�lenie przebiega�o tymi samymi torami. Najbardziej zawzi�t� z bitew stoczyli zaledwie przed kilkoma tygodniami, pod koniec maja, na temat S/S "St. Louis" - statku wioz�cego z b�ogos�awie�stwem Josepha Goebbelsa dziewi�ciuset trzydziestu siedmiu �yd�w z Hamburga do Hawany, gdzie uciekinierom nie zezwolono zej�� na l�d. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywa�y, �e po prostu sczezn� na pok�adzie statku, kt�ry w niesko�czono�� b�dzie sta� na redzie. Wiele os�b podj�o gor�czkowe wysi�ki, �eby znale�� przytu�ek dla uciekinier�w, grozi� im bowiem powr�t do Hamburga, a tam - nieznany los. Liane osobi�cie rozmawia�a z prezydentem. Na darmo. Amerykanie odm�wili przyj�cia uciekinier�w i Armand dobrze pami�ta�, jak Liane wybuchn�a p�aczem, kiedy u�wiadomi�a sobie, �e wysi�ki jej i wielu innych os�b s� bezskuteczne. Ze statku tymczasem nadchodzi�y gro�ne wie�ci: pono� uciekinierzy woleli raczej pope�ni� zbiorowe samob�jstwo, ani�eli wraca� do kraju, z kt�rego przybyli. Wreszcie Francja, Anglia, Holandia i Belgia mi�osiernie zgodzi�y si� przyj�� wygna�c�w, nie oznacza�o to wszak�e ko�ca bitwy pomi�dzy Armandem a Liane. Po raz pierwszy w �yciu Liane by�a rozczarowana w�asn� ojczyzn�; jej furia nie zna�a granic i jakkolwiek Armand podziela� uczucia �ony, utrzymywa� z uporem, �e istniej� wa�ne powody, dla kt�rych Roosevelt odm�wi� przyj�cia �yd�w. To, �e Armand by� got�w zaakceptowa� decyzj� prezydenta, jeszcze bardziej pot�gowa�o gniew Liane. Czu�a si� zdradzona przez rodak�w. Ameryka by�a krain� obfito�ci, ojczyzn� ludzi dzielnych, krajem wolnych - jak�e m�g� Armand usprawiedliwia� fakt, �e nie przyj�a wygna�c�w? Nie by�a to kwestia os�du, jak usi�owa� wyja�ni� jej Armand, lecz akceptacji zasady, �e s� takie chwile, kiedy rz�d musi podejmowa� bezwzgl�dne decyzje. Liczy�o si� za� to, �e uciekinierzy byli bezpieczni. Liane potrzebowa�a wielu dni, aby si� uspokoi�, jednak�e ju� po tym wszystkim, na jakim� damskim przyj�ciu, wda�a si� z pierwsz� dam� Stan�w Zjednoczonych w d�ug� i niemal wrog� dyskusj�. Pani Roosevelt rozumia�a gniew Liane, j� bowiem te� wprawia� w rozpacz los pasa�er�w "St. Louis", ale by�a bezradna, poniewa� nic nie mog�a uczyni�, by nak�oni� m�a do zmiany decyzji. Stany Zjednoczone musia�y przestrzega� limit�w imigracyjnych, a dziewi�ciuset trzydziestu siedmiu niemieckich �yd�w przekracza�o limit przewidziany na ca�y ten rok. Pani Roosevelt przypomnia�a rozm�wczyni, �e wszystko dla uciekinier�w sko�czy�o si� dobrze, niemniej by�o to wydarzenie, kt�re u�wiadomi�o Liane groz� po�o�enia ludzi w Europie: nagle w pe�ni poj�a, co dzieje si� z dala od spokojnego �ycia wype�nionego waszyngto�skimi przyj�ciami dyplomatycznymi, tote� tym ch�tniej wyje�d�a�a do Francji. - Nie jest ci przykro, �e zn�w b�dziesz musia�a opu�ci� kraj, kochanie? - Incydent z "St. Louis" dawno ju� poszed� w niepami�� i teraz Armand z czu�o�ci� przygl�da� si� �onie ponad sto�em. Pokr�ci�a g�ow�. - Chc� wiedzie�, co si� dzieje w Europie, Armandzie. Zdaje mi si�, �e taka jestem tutaj oddalona od wszystkiego... - U�miechn�a si�, czuj�c do� mi�o�� wi�ksz� ni� kiedykolwiek dot�d. Sp�dzili ze sob� dziesi�� niezwykle szcz�liwych lat. - Naprawd� s�dzisz, �e niebawem wybuchnie wojna? - Tak, ale nie w twoim kraju, kochanie. Zawsze jej przypomina�, �e jest Amerykank�, zawsze dba�, aby nie przej�a bez reszty jego pogl�d�w. Mia�a w ko�cu w�asn� osobowo��, a zatem i prawo do w�asnych zapatrywa� oraz poczucia przynale�no�ci narodowej, kt�re zreszt� nigdy nie wesz�y w konflikt z jego uczuciami. Od czasu do czasu wybucha� wprawdzie gwa�towny sp�r, eksplozja niezgody, skoro jednak zdawa�o si� to pomaga� w utrzymaniu w zdrowiu ich zwi�zku, nie mia� nic przeciwko temu. Szanowa� jej pogl�dy tak samo jak swoje, podziwiaj�c przy tym gorliwo��, z jak� stawa�a w obronie wszystkiego, co uznawa�a za wa�ne. By�a siln� kobiet� o umys�owo�ci godnej najwy�szego podziwu. Obdarza� j� szacunkiem, odk�d si� poznali w San Francisco - Liane mia�a w�wczas zaledwie pi�tna�cie lat i by�a zaiste czarodziejsk� dziewczyn�, o niemal nieziemskiej, eterycznej i z�ocistej urodzie, a przy tym, po tylu latach samotnego �ycia u boku ojca, Harrisona Crocketta, nad wiek wykszta�con� i m�dr�. Armand wci�� pami�ta� ich pierwsze spotkanie, kiedy w bia�ej letniej sukience i wielkim s�omkowym kapeluszu, nic nie m�wi�c, przys�uchuj�c si� tylko doros�ym, p�yn�a przez ogrody konsulatu w San Francisco. Potem z nie�mia�ym u�miechem zwr�ci�a si� do niego i w nienagannej francuszczy�nie powiedzia�a co� na temat r�. By�a przedmiotem bezkresnej dumy swojego ojca. Armand u�miechn�� si� na odleg�e wspomnienie tego cz�owieka. Harrison Crockett, magnat �eglugowy, by� kim� naprawd� niezwyk�ym: surowy, a jednocze�nie �agodny, pe�en arystokratycznego dostoje�stwa, z zagadkow� obsesj� za wszelk� cen� broni� swojej prywatno�ci i zawsze robi� wszystko, �eby ustrzec jedyn� c�rk� przed �wiatem. Niew�tpliwie potrafi� zrobi� ze swojego �ycia w�a�ciwy u�ytek. Poznali si� wkr�tce po przybyciu Armanda do San Francisco, na koszmarnej kolacji, kt�r� wyda� poprzedni konsul przed wyjazdem do Bejrutu. Armand wiedzia� wprawdzie, i� Crockett zosta� zaproszony, ale - jak zreszt� wszyscy inni go�cie - wcale nie oczekiwa�, �e si� pojawi. Harrison Crockett na og� skrywa� si� za murami swojej eleganckiej ceglanej fortecy na Broadwayu, z kt�rej okien roztacza� si� widok na zatok�. Jego brat George zdradza� du�o wi�ksze sk�onno�ci towarzyskie i by� jednym z najch�tniej przyjmowanych kawaler�w w San Francisco, nie tyle zreszt� z powodu swojego uroku, co z racji pokrewie�stwa z tak wielk� fortun�. A jednak ku og�lnemu zdumieniu Harrison przyby� na tamt� kolacj�. M�wi� niewiele i wyszed� wcze�nie, przedtem jednak oczarowa� Odile, �on� Armanda. W efekcie upar�a si�, aby zaprosi� go wraz z c�rk� na herbat�. Harrison niemal bez przerwy opowiada� Odile o dziewczynie i zdawa�o si�, �e szczeg�lny zachwyt budzi w nim jej francuszczyzna. Na koniec z dumnym u�miechem o�wiadczy�, �e jego c�rka jest istot� zupe�nie wyj�tkow�. Kiedy Odile przekazywa�a ten komentarz Armandowi, oboje si� u�miechn�li: - A wi�c ma przynajmniej jedn� s�abostk�, bo poza tym wygl�da na dok�adnie tak bezwzgl�dnego, za jakiego uchodzi. Odile jednak odnios�a odmienne wra�enie. - Chyba si� mylisz, Armandzie. Moim zdaniem jest bardzo samotny i ma absolutnego bzika na punkcie c�rki. Odile w�a�ciwie nie min�a si� z prawd�. Nieco p�niej us�yszeli opowie�� o tym, jak Crockett straci� �on�, pi�kn� dziewi�tnastoletni� dziewczyn�, kt�r� wr�cz czci�. Zawsze bez reszty go poch�ania�o imperium �eglugowe, lecz kiedy w ko�cu po�wi�ci� nieco uwagi sprawie ma��e�stwa, dokona� w�a�ciwego wyboru. Arabella Dillingham Crockett by�a r�wnie b�yskotliwa co pi�kna. Wyda�a wraz z m�em kilka najbardziej pami�tnych bal�w w dziejach miasta. Przez pa�ac, kt�ry dla niej zbudowa�, p�yn�a na kszta�t bajkowej ksi�niczki; nosi�a rubiny, kt�re sprowadzi� dla niej ze Wschodu, brylanty niemal rozmiaru jajek, na z�otych puklach za� tiary wykonane specjalnie dla niej u Cartiera. Ich pierwsze dziecko zapowiadano z takim samym podnieceniem jak wt�re nadej�cie Chrystusa, mimo jednak akuszerki sprowadzonej z Anglii i dw�ch po�o�nych ze Wschodu, Arabella umar�a w po�ogu, pozostawiaj�c owdowia�ego m�a z niemowl�ciem - bli�niaczo do niej podobn� dziewczynk�, kt�r� Harrison natychmiast zacz�� darzy� tak� sam� czci� jak zmar�� �on�. Przez pierwszych dziesi�� lat po �mierci Arabelli Harrison nie opuszcza� domu, bywaj�c tylko w biurze. Crockett Shipping by�a jedn� z najwi�kszych linii �eglugowych w Stanach, jej statki zawija�y z towarami do niemal wszystkich port�w Dalekiego Wschodu. Crockett mia� r�wnie� dwa przepi�kne liniowce, kt�re wozi�y pasa�er�w na Hawaje i do Japonii, jego mniejsze statki pasa�erskie kursowa�y za� regularnie wzd�u� wybrze�y Ameryki Po�udniowej i zachodniego wybrze�a Stan�w Zjednoczonych, przynosz�c niewyobra�alne zyski. Zainteresowania Harrisona Crocketta ogranicza�y si� do jego statk�w i c�rki. Cz�sto widywa� si� z bratem, skoro razem kierowali imperium, ale przez dziesi�� lat prawie nie spotyka� si� ze starymi przyjaci�mi. Po tych dziesi�ciu latach zabra� Liane do Europy na wakacje, pokaza� jej wszystkie cuda Pary�a, Berlina, Rzymu i Wenecji, a kiedy wr�cili pod koniec lata, zn�w znalaz� w swoim �yciu miejsce dla przyjaci�. Min�a wprawdzie bezpowrotnie epoka wspania�ych przyj�� w pa�acu na Broadwayu, ale Crockett zacz�� sobie u�wiadamia�, jak samotne jest jego dziecko i jak bardzo potrzebuje towarzystwa. Powoli zacz�� wi�c uchyla� swoich drzwi. Dzia�ania, kt�re podj�� w zwi�zku z t� zmian� sposobu �ycia, koncentrowa�y si� jednak niemal wy��cznie na c�rce - dla niej by�y wi�c spektakle lalkowe, wizyty w teatrach, wypady nad jezioro Tahoe, gdzie kupi� pi�kny letni dom... Crockett �y� tylko po to, �eby sprawia� przyjemno�� Liane Alexandrze Arabelli, chroni� j� i ho�ubi�. Imiona odziedziczy�a po zmar�ych babkach i matce - trzech pi�kno�ciach, kt�re ju� przemin�y - i w jaki� spos�b zdo�a�a po��czy� w sobie czar i pi�kno wszystkich trzech. Ludzie, kt�rym dane by�o j� pozna�, wpadali w zachwyt. Otaczaj�cy Liane przepych nie wywar� na ni� �adnego ujemnego wp�ywu: by�a prosta, bezpo�rednia, spokojna i m�dra nad wiek, skoro przez tak wiele lat zasiada�a samotnie do kolacji z ojcem, czasem tak�e z wujkiem, i mia�a okazj� s�ucha�, jak omawiaj� interesy, wyja�niaj� jej niuanse bran�y �eglugowej, polityk� kraj�w, gdzie zawija�y ich statki. W istocie by�a szcz�liwsza z ojcem ni� z innymi dzie�mi, a kiedy nieco podros�a, towarzyszy�a mu wsz�dzie, a� wreszcie pewnego wiosennego dnia roku 1922 przybyli na herbat� do konsulatu francuskiego. De Villiersowie zakochali si� w niej od pierwszego wejrzenia i w rezultacie pomi�dzy nimi a Crockettami zrodzi�a si� wi�, kt�ra w ci�gu trzech lat sta�a si� nierozerwalna. Podr�owali we czw�rk�, Armand i Odile odwiedzali posiad�o�� nad jeziorem Tahoe, w towarzystwie Liane p�ywali statkami Crocketta na Hawaje, a w ko�cu Odile zabra�a nawet Liane do Francji. Sta�a si� dla dziewczyny niemal matk�. Harrison patrzy� z rado�ci�, jak jego c�rka promienieje szcz�ciem i rozkwita dojrza�o�ci� u boku kobiety, kt�r� sam szanowa� i lubi�. Liane mia�a w�wczas prawie osiemna�cie lat. Nast�pnej jesieni, kiedy Liane podj�a studia w Mills College, Odile zapad�a na zdrowiu: narzeka�a na nieustanny b�l w plecach, brak apetytu, cz�ste gor�czki, a w ko�cu dokuczliwy kaszel, kt�ry nie chcia� ust�pi� przez kilka miesi�cy. Zrazu lekarze utrzymywali z uporem, �e nie potrafi� znale�� przyczyny tego stanu rzeczy i spokojnie sugerowali Armandowi, i� Odile jest po prostu chora na nostalgi� i by� mo�e powinien w zwi�zku z tym pomy�le� o wyprawieniu jej do Francji. Tyle �e tego rodzaju wapory zupe�nie nie pasowa�y do Odile, Armand zatem nak�oni� �on�, �eby a� do skutku odwiedza�a po kolei wszystkich lekarzy w mie�cie. Chcia� te�, by pojecha�a do Nowego Jorku, do specjalisty rekomendowanego przez Harrisona, lecz zanim dosz�o do zaplanowanej podr�y, sta�o si� oczywiste, �e Odile jest zbyt chora, aby si� w ni� wybra�. Wtedy to, po kr�tkiej operacji, dowiedzieli si� w ko�cu, �e Odile de Villiers ma raka z licznymi przerzutami. Lekarze zszyli j� i przekazali Armandowi smutn� wiadomo��, kt�r� nazajutrz podzieli� si� z Harrisonem Crockettem. - Nie mog� bez niej �y�, Harry... Nie mog�... - Armand zdj�ty zgroz� patrzy� niewidz�cym wzrokiem. Harrison z oczyma szkl�cymi si� od �ez powoli skin�� g�ow�. A� za dobrze pami�ta� w�asny b�l sprzed osiemnastu lat. Jak na ironi� Armand by� teraz w tym samym wieku co Harrison, kiedy straci� Arabell�: mia� czterdzie�ci trzy lata. De Villiersowie byli jednak ma��e�stwem od dwudziestu lat, dlatego te� my�l o �yciu bez Odile by�a dla Armanda nie do zniesienia. W przeciwie�stwie do Crockett�w nie mieli dzieci. Od pocz�tku pragn�li mie� dwoje albo troje, lecz Odile nigdy nie zdo�a�a zaj�� w ci���. Ju� dawno pogodzili si� z tym, �e na zawsze pozostan� bezdzietni. Armand wyzna� kiedy� Odile, i� nawet woli tak� sytuacj�, bo nie musia� z nikim rywalizowa� o jej uwag� i przez ca�e dwadzie�cia lat panowa�a w ich stadle atmosfera miodowego miesi�ca. A teraz nagle ca�y �wiat Armanda obraca� si� w ruin�. Armand za wszelk� cen� stara� si� nie dopu�ci� do tego, aby Odile pozna�a prawd� o stanie swojego zdrowia, ona jednak szybko poj�a, i� ma raka, i zrozumia�a, �e koniec jest bliski. W marcu umar�a w ramionach Armanda. Tego popo�udnia odwiedzi�a j� Liane, przynosz�c bukiet ��tych r�. Przesiadywa�a przy �o�u chorej ca�ymi godzinami, bardziej dla pociechy, jak� dawa�o jej towarzystwo Odile, ni�li dla tej, kt�rej sama mog�a udzieli�. Odile roztacza�a wok� siebie atmosfer� niemal �wi�tej rezygnacji i za wszelk� cen� stara�a si� ofiarowa� Liane po�egnalny dar swojej mi�o�ci i czu�o�ci. Kiedy dziewczyna zatrzyma�a si� na chwil� w drzwiach, usi�uj�c powstrzyma� �kania, kt�re zawsze opada�y j� natychmiast po wyj�ciu z domu de Villiers�w, Odile spojrza�a na ni� wzrokiem, z kt�rego bi�a si�a. - Zajmij si� Armandem, kiedy mnie ju� nie b�dzie, Liane. Tak wspaniale troszczy�a� si� o ojca... - Odile dobrze pozna�a Harrisona i wiedzia�a, �e to Liane nie dopu�ci�a do tego, aby zoboj�tnia� i zgorzknia�. Mia�a w sobie t� tajemnicz� �agodno��, kt�ra by�a w stanie zmi�kczy� ka�de serce. - Armand ci� kocha - powiedzia�a z u�miechem - i kiedy odejd�, b�dzie bardzo potrzebowa� ciebie i twojego ojca. M�wi�a o swojej �mierci, jak gdyby by�a to z dawna zaplanowana podr�. Liane usi�owa�a nie dopuszcza� do siebie prawdy o stanie kobiety, kt�r� tak pokocha�a, Odile jednak doskonale zdawa�a sobie z niego spraw� i chcia�a, aby tej prawdzie stawili czo�o wszyscy, w szczeg�lno�ci jej m�� i Liane. Chcia�a, �eby byli przygotowani. Armand pr�bowa� uciec przed t� straszn� �wiadomo�ci�, rozprawiaj�c bez ko�ca o podr�ach nad morze, do Biarritz, kt�re tak lubili w m�odo�ci, o rejsie jachtem wzd�u� wybrze�y Francji, kt�ry mogliby podj�� przysz�ego lata, o kolejnej podr�y na Hawaje na jednym ze statk�w Crocketta. Ale Odile uparcie zmusza�a najbli�szych, aby szykowali si� do tego, co niebawem mia�o nadej�� i czego ona by�a ci�gle �wiadoma. To sta�o si� noc� po ostatniej wizycie Liane. Odile upiera�a si�, �eby pochowano j� w Stanach, �eby nie wysy�ano jej zw�ok do Francji. Nie chcia�a, by Armand sam podejmowa� t� straszn� podr�. Jej rodzice nie �yli, jego zreszt� te�. Odchodzi�a bez �alu, wyj�wszy mo�e �wiadomo��, �e gdyby mieli dzieci, Armand m�g�by znale�� w nich podpor�. A tak - ca�� wiar� pok�ada�a w Liane. Pierwsze miesi�ce by�y dla Armanda koszmarne. Zdo�a� wytrwa� w pracy, ale na niewiele wi�cej ponad to by�o go sta�. Mimo straty, jaka go dotkn�a, oczekiwano po nim - przynajmniej w pewnym stopniu - i� nadal b�dzie podejmowa� odwiedzaj�cych San Francisco dygnitarzy dyskretnymi dyplomatycznymi kolacyjkami. Wszystko przygotowywa�a dla niego Liane, w taki sam spos�b jak niegdy� dla ojca. Tego lata Harrison Crockett prawie nie widywa� jej nad jeziorem Tahoe, odm�wi�a r�wnie� zaproponowanej wycieczki do Francji. Zwi�zana obietnic�, kt�rej za wszelk� cen� zamierza�a dotrzyma�, mia�a do spe�nienia misj�, i to misj� b�d�c� dla dziewi�tnastoletniej dziewczyny ci�kim brzemieniem. Przez pewien czas Harrison zastanawia� si�, czy z jej prac� i wysi�kami nie wi��e si� co� wi�cej. Kiedy jednak zdo�a� si� przyjrze� Liane bli�ej, zyska� pewno��, �e si� myli. I na sw�j spos�b wiedzia�, �e to, co Liane robi dla Armanda, pozwala jej upora� si� z w�asnym poczuciem straty. �mier� Odile by�a dla niej straszliwym ciosem. Nie znaj�c nigdy w�asnej matki, pragn�a w duchu blisko�ci kobiety, z kt�rej bra�aby przyk�ad, kogo�, z kim mog�aby rozmawia� w taki spos�b, w jaki nie mog�a rozmawia� z ojcem, wujem czy przyjaci�mi. Kiedy by�a dzieckiem, mia�a guwernantki, kucharki i s�u��ce, bardzo jednak niewielu przyjaci�, kobiety za�, z kt�rymi w ci�gu wszystkich tych lat spotyka� si� Harrison, nigdy nie widzia�y wn�trza jego domu ani nie pozna�y jego dziecka, poniewa� t� sfer� swej dzia�alno�ci stara� si� utrzymywa� jak najdalej od Liane. A zatem dopiero Odile wype�ni�a pustk� w �yciu dziewczyny, by potem odej��, czyni�c t� pustk� zn�w otch�ann�, pozostawiaj�c t�py b�l, kt�ry zdawa� si� nie ust�powa� nawet na chwil�. Wyj�tkiem by�y momenty, kiedy Liane robi�a co� dla Armanda. By� to z jej perspektywy jakby spos�b przywo�ywania do siebie Odile. Do samego ko�ca lata Armand i Liane w pewnym sensie �yli w ci�g�ym szoku, a� pewnego dnia, niemal p� roku po �mierci Odile, kiedy siedzieli w ogrodzie konsulatu, spogl�daj�c na r�e i rozmawiaj�c o niej, u�wiadomili sobie, �e ta pogaw�dka nie wywo�uje ju� �ez. Armand opowiedzia� nawet zabawn� anegdot� o Odile, Liane za� wybuchn�a �miechem. Przetrwali. Pomagaj�c sobie wzajemnie, przeszli przez najwi�kszy b�l. Armand wyci�gn�� r�k�, uj�� i przytrzyma� d�ugie delikatne palce Liane. Potem w jego oczach zaszkli�y si� �zy. - Dzi�kuj� ci, Liane. - Za co? - zdziwi�a si�, cho� doskonale wiedzia�a, za co jej dzi�kuje. - Nie b�d� niem�dry. - Nie jestem. Jestem ci natomiast bardzo wdzi�czny. - Byli�my sobie nawzajem potrzebni przez te sze�� miesi�cy - powiedzia�a otwarcie i bezpo�rednio, nie cofaj�c d�oni. - �ycie bez niej b�dzie zupe�nie inne... - doda�a, chocia� ju� by�o inne, i to dla obojga. Armand skin�� g�ow�, rozmy�laj�c o minionym p�roczu. - B�dzie inne - przyzna�. Potem, przed powrotem na uniwersytet, Liane pojecha�a na dwa tygodnie do Tahoe, gdzie ojciec powita� j� z uczuciem ogromnej ulgi. Wci�� bardzo si� o ni� niepokoi�, martwi�o go, �e Liane nie odst�puje Armanda. Dobrze wiedzia�, i� przypomina to nieustanne po�wi�cenie, kt�re jemu niegdy� okazywa�a, a przecie� Odile de Villiers ju� dawno go przekona�a, �e opieka nad samotnym m�czyzn� nie jest jedyn� rozrywk�, kt�rej potrzebuje Liane. By�a m�od� dziewczyn� i wiele j� w �yciu czeka�o. Rok wcze�niej zaplanowano dla niej debiut towarzyski, lecz kiedy Odile zachorowa�a, Liane za��da�a zmiany plan�w. Harrison ponownie podni�s� t� spraw� w Tahoe, t�umacz�c c�rce, �e trwa w �a�obie dostatecznie d�ugo i �e przyj�cia dla debiutantek dobrze jej zrobi�, ona za� powtarza�a z uporem, �e uwa�a je za g�upie i �e trwonienie takich pieni�dzy na stroje, przyj�cia i ta�ce jest czystym bezsensem. Harrison spogl�da� na ni� ze zdumieniem. By�a jedn� z najbogatszych dziewcz�t w Kalifornii, dziedziczk� linii �eglugowych Crocketta, wydawa�o mu si� zatem czym� niezwyk�ym, i� my�l o wydatkach w og�le przychodzi jej do g�owy. Od pa�dziernika, kiedy to wr�ci�a do szko�y, rzadziej mog�a pomaga� Armandowi w urz�dzaniu kolacji, ale Armand sta� ju� wtedy mocno na nogach. Chocia� nadal bole�nie odczuwa� brak Odile, z czego zwierzy� si� Harrisonowi podczas lunchu w klubie, doskonale dawa� sobie rad�. - Nie b�d� ci� ok�amywa�, Armandzie - rzek� w�wczas Harrison, spogl�daj�c ponad kraw�dzi� lampki Haut-Brion rocznik 27. - B�dziesz to odczuwa� przez bardzo d�ugi czas. Zawsze. Ale nie w taki spos�b jak na pocz�tku. Ulotnie, przez chwil�... Wspomnisz jakie� zapami�tane s�owo, jej sukienk�... perfumy... Ale nie b�dziesz budzi� si� co rano z uczuciem, �e pier� przygniata ci stufuntowy ci�ar, jak by�o w pierwszych dniach czy miesi�cach. - Kiedy dopija� wino i czeka�, a� kelner ponownie nape�ni jego kieliszek, ujrza� to wszystko z wyrazisto�ci� a� bolesn�. - Dzi�ki Bogu, ju� nigdy nie b�dziesz do�wiadcza� takiej udr�ki. - Bez twojej c�rki by�bym zgubiony. - Armand u�miechn�� si� �agodnie. Nie widzia� sposobu, �eby odp�aci� t� dobro� czy cho�by uzmys�owi� przyjacielowi, jak bardzo pomog�o mu jego dziecko i jak jest mu drogie. - Kocha�a was oboje nad �ycie, Armandzie, i to pomog�o jej pogodzi� si� z my�l� o utracie Odile. Harrison by� cz�owiekiem m�drym, przenikliwym i ju� w�wczas, wcze�niej nawet ni� Armand, co� przeczuwa�. Nic jednak nie powiedzia�. Odnosi� wra�enie, �e �adne z nich nie wie, jak bardzo s� sobie nawzajem potrzebni, z Odile czy bez niej. W ci�gu tego p�rocza co� si� mi�dzy nimi zrodzi�o, po��czy�a ich jakby tajemna wi�, bez s��w jedno odgadywa�o potrzeby drugiego. Zauwa�y� to, kiedy Armand wpad� do Tahoe na weekend, ale wtedy te� nic nie powiedzia�. Mia� �wiadomo��, �e jego przeczucia oboje przepe�ni�yby l�kiem - w szczeg�lno�ci Armanda, kt�ry m�g�by uzna�, �e w pewien spos�b zdradza Odile. - Czy Liane jest bardzo podniecona perspektyw� przyj��? - Armanda bawi�a ekscytacja, kt�r� Harrison okazywa�, gdy by�a o tym mowa. Wiedzia�, i� Liane w gruncie rzeczy nie jest w najmniejszym stopniu zainteresowana owym rytua�em, kt�remu postanowi�a si� podda� tylko po to, �eby sprawi� przyjemno�� ojcu i spe�ni� jego oczekiwania. Przede wszystkim by�a pos�uszna, co Armand ocenia� z uznaniem. Nie by�o to pos�usze�stwo �lepe; wynika�o jedynie z szacunku dla uczu� innych ludzi, w tym wypadku - uczu� ojca. Liane wola�aby nie bywa� w og�le, lecz zarazem zdawa�a sobie spraw�, i� ojciec by�by takim stanem rzeczy gorzko rozczarowany, a zatem ulega�a mu w tej kwestii. - Przed Liane oczywi�cie si� do tego nie przyznam - westchn�� Harrison i rozpar� si� wygodnie na krze�le - ale mam �wiadomo��, �e ona ju� z tego wszystkiego wyros�a... Nagle wyda�a mu si� znacznie bardziej dojrza�a ni� przeci�tna dziewi�tnastolatka. W ci�gu minionego roku �ycie zmusi�o j� do nag�ego przej�cia w doros�o��, musia�a my�le� i zachowywa� si� jak dojrza�a kobieta. Trudno wi�c by�o teraz wyobrazi� j� sobie, jak w towarzystwie rozchichotanych dziewcz�t udaje si� na pierwszy w �yciu bal. W dniu balu przewidywania Harrisona potwierdzi�y si� w pe�ni. Inne dziewcz�ta wyst�pi�y zarumienione, podenerwowane, przestraszone i rozdygotane z ekscytacji, Liane za�, wsparta na ramieniu ojca, sun�c powoli w bia�ej, obszytej gronostajem at�asowej sukni i w koronie z�ocistych w�os�w uj�tych w ma�y koszyczek splecionych pere�, wygl�da�a po prostu jak kr�lowa krocz�ca pod rami� z wybrankiem. Kiedy Armand obserwowa� j� z dr�eniem w sercu, w jej b��kitnych oczach rozta�czy� si� p�omie�. Przyj�cie, kt�re dla Liane wyda� Harrison, by�o najbardziej osza�amiaj�ce ze wszystkich. Odby�o si� w pa�acu przy Market Street, a limuzyny z umundurowanymi szoferami za kierownic� wje�d�a�y wprost na dziedziniec. Wynaj�to dwie orkiestry, szampana sprowadzono z Francji. - Dzisiejszego wieczoru, moja ma�a przyjaci�ko, wygl�dasz po prostu jak kr�lowa - rzek� Armand, gdy z Liane w wolnym walcu kr��yli po sali. Armand by� go�ciem Harrisona, Liane za� towarzyszy� syn jednego z najstarszych przyjaci� ojca, m�odzieniec, kt�rego uzna�a jednak za g�upiego i nudnego, z rado�ci� przyjmuj�c mo�liwo�� zmiany partnera. - Czuj� si� w tej sukni troch� g�upio - odpar�a z u�miechem. Przez chwil� zn�w wydawa�o si�, �e ma pi�tna�cie lat, i nagle, z bolesnym uk�uciem w sercu, Armand zat�skni� za Odile. Zapragn��, aby i ona zobaczy�a Liane, aby podzieli�a z nimi t� chwil�, pi�a szampana... Chwila jednak min�a i Armand ponownie zwr�ci� uwag� na Liane. - Mi�e przyj�cie, prawda? Tatu� zada� sobie tyle trudu... - U�y�a takich w�a�nie s��w, lecz by�o oczywiste, �e my�li: "wyda� tyle pieni�dzy". Ta kwestia zawsze j� po trosze irytowa�a, budz�c lekkie poczucie winy. Ale z drugiej strony ojciec wspiera� r�wnie� rozmaite szlachetne cele, je�li zatem ca�a ta impreza sprawia mu przyjemno��, to dlaczego nie... - Dobrze si� bawisz, Armandzie? - Najlepiej w tej w�a�nie chwili - odpar� z galanteri� najprzedniejszego gatunku, a Liane si� roze�mia�a, ubawiona nietypowym dla niego zachowaniem. Zwykle traktowa� j� jak dziecko albo, w najlepszym razie, jak m�odsz� siostr� czy ukochan� siostrzenic�. - To stwierdzenie zupe�nie nie w twoim stylu. - Och, czy�by? Co w�a�ciwie chcesz przez to powiedzie�? Czy zwykle zachowuj� si� wobec ciebie grubia�sko? - Nie, zwykle m�wisz mi, �e nie wyda�am lokajowi w�a�ciwego kompletu sztu�c�w do ryb... albo �e limoges to wino zbyt formalne jak na lunch... albo... - Przesta�. Nie mog� tego s�ucha�. Naprawd� m�wi� ci takie rzeczy? - Ostatnio nie i musz� przyzna�, �e troch� mi tego brak. Jak dajesz sobie rad�? - Ostatnimi czasy znacznie gorzej ni� kiedy�. Teraz nawet nikt nie ma poj�cia, co mam na my�li m�wi�c "limoges", no a przy tobie... Przebieg rozmowy sk�oni� go do zadumy. To, co opisywa�a Liane, wygl�da�o jak codzienny obraz �ycia starego ma��e�stwa... ale to przecie� niemo�liwe, �eby zachowywa� si� wobec niej w taki spos�b!!! A mo�e jednak? Czy a� do tego stopnia przywyk� do wszechwiedzy Odile, �e po prostu oczekiwa� po Liane, i� automatycznie zajmie jej miejsce? Nie, to chyba niemo�liwe, �eby wykaza� si� tak ca�kowitym brakiem wra�liwo�ci. A przynajmniej dziwne. Lecz jeszcze bardziej zdumiewa�o go, i� Liane rzeczywi�cie robi�a to wszystko przez owe miesi�ce. Nagle z jeszcze wi�ksz� moc� u�wiadomi� sobie, jak straszliwie za ni� t�skni, odk�d wr�ci�a do szko�y, przy czym nie t�skni� za Liane jako znawczyni� rocznik�w limoges, lecz za Liane, z kt�r� po prostu uwielbia� rozmawia� na przyj�ciach, podczas lunchu, przez telefon... - Grosik za twoje my�li - dra�ni�a si� z nim Liane. Armandowi w�asne d�onie, spoczywaj�ce na jej smuk�ej kibici, nagle wyda�y si� niezgrabne. - My�la�em o tym, �e masz ca�kowit� s�uszno��. By�em grubia�ski. - Nie b�d� �mieszny. Nied�ugo wr�c� i zn�w b�d� ci pomaga�. Niech tylko w przysz�ym tygodniu sko�cz� si� te debiutanckie idiotyzmy. - Czy nie masz do roboty nic lepszego? - spyta� Armand, wyra�nie zaskoczony. Pod drzwiami tak pi�knej dziewczyny musia� si� t�oczy� przynajmniej tuzin adorator�w. - �adnych ch�opc�w, �adnych wielkich mi�o�ci? - Chyba jestem na to niewra�liwa. - Och, to intryguj�ca refleksja. Czy�by� przyj�a jak�� szczepionk�? Orkiestra zacz�a gra� inny utw�r, oni jednak pozostali na parkiecie, obserwowani przez Harrisona Crocketta, kt�ry wcale nie by� niezadowolony z tego, co zauwa�y�. - Prosz� mi powiedzie� co� wi�cej o tej pani fascynuj�cej niewra�liwo�ci, panno Crockett - poprosi� Armand. Znowu zacz�li ta�czy�. - Chyba zbyt d�ugo �y�am tylko z ojcem - odpar�a rzeczowo. - Wiem, jacy s� m�czy�ni. Armand roze�mia� si� g�o�no. - To szokuj�ce wyznanie. - Nie, wcale nie - zawt�rowa�a mu �miechem Liane. - Chcia�am po prostu powiedzie�, �e wiem, co to znaczy prowadzi� dom, podawa� kaw�, chodzi� na paluszkach, kiedy pan i w�adca w z�ym nastroju wraca z biura. Po takim do�wiadczeniu trudno traktowa� powa�nie kt�regokolwiek z tych niedorostk�w, tak pe�nych romantyzmu i absurdalnych pomys��w. Na og� nie maj� zielonego poj�cia, o czym m�wi�, w �yciu nie przeczytali gazety, nie wiedz�, jaka jest r�nica pomi�dzy Tybetem a Timbuktu. A za dziesi�� lat b�d� wraca� z biur tak samo niezno�ni jak tatu� i w dok�adnie ten sam spos�b b�d� warcze� na swoje �ony. Trudno si� wi�c nie �mia�, s�uchaj�c ich romantycznej paplaniny, ot co. Wiem, jak to b�dzie p�niej. - Podkre�li�a swoj� pewno�� rzeczowym u�miechem. - Masz s�uszno��, przesz�a� zbyt wiele. By�o mu naprawd� przykro. Pami�ta� t� ca�� romantyczn� "paplanin�", kt�r� serwowa� Odile, kiedy mia�a dwadzie�cia jeden, on za� dwadzie�cia trzy lata. Wierzyli w�wczas w ka�de z wypowiedzianych s��w i nosili je w sobie przez bardzo d�ugi czas, zabierali je do surowych koszmarnych kraj�w, mieli przy sobie podczas rozczarowa� i wojen. �yj�c u boku ojca, Liane straci�a wa�n� cz�stk� m�odo�ci, ale na pewno nadejdzie taka chwila, kiedy pojawi si� kto� - mo�e nie tak m�ody jak jej koledzy - w kim Liane si� zakocha, uczucie za� sprawi, �e strac� znaczenie jakiekolwiek narzekania przy porannej kawie. - A teraz o czym my�lisz? - �e pewnego dnia si� zakochasz i to wszystko si� zmieni. - Mo�e... - odpar�a, lecz sprawia�a wra�enie osoby nie przekonanej i nie przywi�zuj�cej zreszt� do tej kwestii wi�kszej wagi. Taniec si� sko�czy� i Armand odprowadzi� j� do przyjaci�. W ci�gu tych tygodni jej towarzyskiego debiutu co� si� jednak pomi�dzy nimi zmieni�o. Kiedy Armand zobaczy� Liane ponownie, nagle wyda�a mu si� bardziej kobieca; nie m�g� tego zrozumie�, ale potrafi� dostrzec - inne panny spotykane na przyj�ciach by�y bez wyj�tku bardzo dziewcz�ce, niemal dziecinne jeszcze. W por�wnaniu z nimi Liane sprawia�a wra�enie doros�ej. Nagle stwierdzi�, �e czuje si� w jej towarzystwie niezr�cznie, nie tak swobodnie jak niegdy�. Od dawna uwa�a� j� za sta�y element swojego �ycia, ale postrzega� w niej jedynie czaruj�ce dziecko. I w dwudzieste urodziny tego "czaruj�cego dziecka" zobaczy� raptem dojrza�� kobiet� - w be�owej sukni z mory, w aureoli z�otych w�os�w, posy�aj�c� mu u�miech fio�kowych oczu. Urodziny Liane wyprawiono tu� przed wakacjami i Armand niemal z ulg� przyj�� jej wyjazd nad jezioro Tahoe na letnie miesi�ce. W konsulacie radzi� sobie sam, nie chcia� ju� wykorzystywa� Liane. Widywa� j� tylko na przyj�ciach wydawanych przez Harrisona, co nie zdarza�o si� zbyt cz�sto. Mobilizuj�c ca�� si�� woli, Armand zdo�a� utrzyma� si� z dala od Tahoe a� do ko�ca lata, kiedy to Harrison zdecydowanie ju� poprosi� go o przyjazd na weekend w Dniu Pracy. Armand ujrzawszy ponownie Liane, w pe�ni u�wiadomi� sobie to, o czym Harrison wiedzia� ju� od dawna - �e jest gor�co zakochany w dziewczynie, kt�r� zna� niemal od dziecka. Od �mierci Odile up�yn�o p�tora roku i chocia� straszliwie za ni� t�skni�, Liane wdziera�a si� coraz g��biej w jego my�li. Z�apa� si� na tym, �e wpatruje si� w ni� nieustannie, a kiedy zata�czyli w ciep�� letni� noc, szybko odprowadzi� j� do sto�u, jak gdyby przebywanie w jej pobli�u sprawia�o mu niezno�ny b�l i podsuwa�o zarazem nieodpart� pokus�, by wzi�� j� w ramiona. Liane, nie�wiadoma tych emocji, uk�ada�a si� w pobli�u Armanda na pla�y, wyci�gaj�c na le�aku czy piasku swoje smuk�e zmys�owe cia�o. Papla�a jak w dawnych czasach, opowiada�a zabawne historyjki i by�a bardziej czaruj�ca ni� kiedykolwiek dot�d. Jednak�e w miar� jak weekend zbli�a� si� ku ko�cowi, zacz�a wyczuwa� nastr�j Armanda, przechwytywa� skierowane na siebie spojrzenia, a w�wczas cich�a, jak gdyby rzucono na ni� to samo zakl�cie. Kiedy wszyscy wr�cili do miasta, Liane za� do college'u, Armand walczy� ze sob� przez kilka tygodni, wreszcie, nie mog�c znie�� d�u�ej udr�ki, zadzwoni� do Liane, r�wnocze�nie gromi�c si� srodze za ten czyn. Dzwoni� w�a�ciwie tylko po to, �eby zapyta�, jak si� miewa, lecz us�yszawszy jej dziwnie zgaszony g�os, zaniepokoi� si�, czy przypadkiem nie sta�o si� co� z�ego. - Ale� nic si� nie sta�o - zapewni�a go �agodnie, odczuwaj�c jednak co�, co nie do ko�ca rozumia�a i z czym nie bardzo umia�a si� upora�. Mia�a poczucie winy wobec Odile, lecz nie potrafi�a porozmawia� nawet z ojcem o sprzecznych uczuciach, kt�re ni� miota�y. Zakochiwa�a si� w Armandzie r�wnie rozpaczliwie, jak on zakochiwa� si� w niej. Mia� czterdzie�ci pi�� lat, podczas gdy ona jeszcze nie sko�czy�a dwudziestu jeden. By� wdowcem po kobiecie, kt�r� kocha�a i g��boko szanowa�a. Poza tym wci�� pami�ta�a jej ostatnie s�owa: "Zajmij si� Armandem, Liane... B�dzie ci� potrzebowa�..." Tyle �e nie potrzebowa� jej ju� tak bardzo. Zreszt� Odile na pewno nie przewidywa�a takiej realizacji swojej pro�by. Nast�pne trzy miesi�ce by�y okresem pe�nym udr�ki. Liane z najwy�szym trudem koncentrowa�a uwag� na studiach, Armand za� niekiedy odnosi� wra�enie, �e oszaleje przy biurku. Spotkali si� ponownie na bo�onarodzeniowym przyj�ciu wydanym przez Harrisona i tu� po Nowym Roku obydwoje dali za wygran�. Armand zabra� j� pewnego wieczoru na kolacj�, a potem rozgor�czkowany, spi�ty powiedzia� Liane, co wobec niej czuje. I z oszo�omieniem stwierdzi�, �e jej uczucia eksploduj� z r�wn� moc�. Zacz�li si� widywa� w ka�dy weekend, szukaj�c cichych lokalik�w na uboczu, aby nie sta� si� przedmiotem plotek ca�ego miasta. Na koniec Liane opowiedzia�a o wszystkim ojcu, spodziewaj�c si� z jego strony oporu, mo�e nawet gniewu. Harrison tymczasem przyj�� zwierzenia c�rki z zadowoleniem i uczuciem ulgi. - Zastanawia�em si�, kiedy wreszcie u�wiadomicie sobie to, o czym ja wiem od dw�ch lat - rzek� rozpromieniony, patrz�c na c�rk�. - Wiedzia�e�? Ale sk�d? Przecie� ja... przecie� my nie... - Jestem po prostu bystrzejszy, ot co. Ogromnie by� rad, �e przebieg�o to w taki w�a�nie spos�b. Obydwoje - rzec mo�na - sondowali swoje uczucia z ostro�no�ci� i szacunkiem dla przesz�o�ci. Zdawa� sobie spraw�, i� ani jedno, ani drugie nie traktuje sprawy lekko, ponadto nie budzi�a w nim niepokoju nawet r�nica wieku. Liane by�a niezwyk�� m�od� kobiet� i Harrison nie wyobra�a� sobie, �e mog�aby zazna� szcz�cia z m�czyzn� b�d�cym jej r�wie�nikiem. Z jej za� punktu widzenia r�nica dwudziestu czterech lat w og�le nic nie znaczy�a i chocia� na pocz�tku Armand wyra�a� w zwi�zku z t� kwesti� pewne obawy, teraz nie przejmowa� si� ju� podobnymi b�ahostkami. Uwielbia� Liane. Czu� si� jak nowo narodzony i pospiesznie zaproponowa� ma��e�stwo. W dzie� dwudziestych pierwszych urodzin Liane oznajmili o swoich zar�czynach. Harrison wyda� wspania�e przyj�cie, �ycie smakowa�o jak sen i by�o tak a� do chwili, gdy dwa tygodnie p�niej Armand otrzyma� wiadomo��, �e jego misja w San Francisco dobiega ko�ca. Przenoszono go do Wiednia jako ambasadora. Czy chcia� tego, czy te� nie, musia� jecha�. Rozwa�yli z Liane mo�liwo�� wzi�cia �lubu wcze�niej, lecz na to nie wyrazi� zgody Harrison, kt�ry stanowczo upiera� si�, aby jego c�rka najpierw sko�czy�a studia. Oznacza�o to, �e b�d� musieli poczeka� jeszcze rok. Liane by�a za�amana, aczkolwiek nie zamierza�a sprzeciwia� si� ojcu. Wsp�lnie z Armandem uznali zatem, ze jako� prze�yj� ten rok, odwiedzaj�c si� przy ka�dej okazji i codziennie pisz�c do siebie listy. By� to rok trudny dla nich obojga, ale jako� zdo�ali go przetrwa� i 14 lipca 1929 roku zawarli zwi�zek ma��e�ski w starym ko�ciele �wi�tej Marii w San Francisco. Gazety bez wahania nada�y tej imprezie tytu� �lubu roku. Potem pojechali do Europy: najpierw w Wenecji sp�dzili miesi�c miodowy, kt�ry min�� im bardzo szybko, po czym wr�cili do Wiednia, gdzie Liane obj�a obowi�zki pani ambasadorowej. Wcieli�a si� w t� rol� z niezwyk�� �atwo�ci�, tak �e pomoc, kt�rej usi�owa� udzieli� jej Armand, praktycznie by�a zb�dna. Po wszystkich latach prze�ytych z ojcem i tych sze�ciu miesi�cach po �mierci Odile sp�dzonych u boku Armanda Liane wiedzia�a, co ma robi�. Podczas pierwszego p�rocza ich pobytu w Wiedniu Harrison przyje�d�a� dwukrotnie - co prawda nie prowadzi� w Europie �adnych interes�w, ale t�skni� za c�rk� i nie m�g� d�ugo bez niej wytrzyma�. Za jego drugiej bytno�ci Liane zdecydowa�a nie ukrywa� ju� przed nim prawdy i wyzna�a, �e nast�pnego lata urodzi dziecko. Harrison wpad� w przera�enie, co zreszt� Liane dok�adnie przewidzia�a i o czym uprzedza�a m�a. Sugerowa� Armandowi, �e powinna pojecha� do Stan�w, mie� do dyspozycji najlepszych lekarzy, pozostawa� w ��ku, a poza tym... Prze�ladowa�y go wspomnienia matki Liane, b�lu, kt�rego zazna� po jej �mierci. Ton�� niemal we �zach, kiedy wraca� do Stan�w, i odt�d Liane musia�a pisa� do niego codziennie zapewniaj�c, �e wszystko idzie dobrze. W maju przyjecha� na sze�� tygodni przed planowanym rozwi�zaniem i swoimi nie skrywanymi obawami doprowadzi� de Villiers�w niemal do szale�stwa. Liane nie mia�a jednak serca odsy�a� go do Stan�w. Kiedy zacz�� si� por�d, Armand m�g� jedynie uspokaja� Harrisona i wynajdowa� mu zaj�cia. Na szcz�cie dziecko przysz�o na �wiat szybko: t�u�ciutka dziewczynka o anielskim wygl�dzie, z kosmykami jasnych w�os�w, pe�nymi policzkami i ma�ymi usteczkami, przypominaj�cymi p�k r�y. Kiedy trzy godziny po narodzinach, kt�re nast�pi�y o 17.45 w wiede�skim szpitalu, Harrison odwiedzi� Liane, zasta� j� roze�mian�, syt� po niedawno zjedzonym obiedzie. Wygl�da�a, jakby to popo�udnie sp�dzi�a z przyjaci�mi w operze. Nie m�g� uwierzy� w�asnym oczom... Tak samo zreszt� jak Armand, kt�ry spogl�da� na �on� takim wzrokiem, jakby o w�asnych si�ach dokona�a wyczynu na miar� wszech czas�w. Kocha� Liane nad �ycie i dzi�kowa� Bogu za t� istotk�, o kt�rej nie marzy� nawet w snach. Zupe�nie oszala� na punkcie dziecka, a kiedy dwa lata p�niej w Londynie przysz�a na �wiat ich druga c�rka, by� r�wnie podniecony jak poprzednio. Tym razem przekonali Harrisona, �e mo�e poczeka� w San Francisco, obiecuj�c, i� zadepeszuj� do� natychmiast po narodzinach dziecka. Pierworodn� nazwali Marie-Ange Odile. Nad imionami zastanawiali si� z wielk� powag� i na d�ugo przed przyj�ciem c�rki na �wiat, a decyzj�, z kt�rej Odile na pewno by�aby zadowolona, podj�li jednomy�lnie. Drugie dziecko - ku bezgranicznej uciesze Harrisona - zosta�o nazwane Elisabeth Liane Crockett. Kiedy przyjecha� do Londynu na chrzest, wpatrywa� si� w niemowl� z takim uwielbieniem, �e sta�o si� to p�niej dla Liane pretekstem do �art�w. Zauwa�y�a jednak, �e ojciec nie wygl�da najlepiej. Mia� sze��dziesi�t osiem lat, zdrowie zawsze mu dot�d dopisywa�o, ale teraz sprawia� wra�enie starszego ni� w rzeczywisto�ci i kiedy Liane odprowadza�a go na statek, ogarn�� j� niepok�j. Wspomnia�a o tym Armandowi, jego wszak�e bez reszty akurat poch�ania�y trudne dyplomatyczne negocjacje z Austriakami i Anglikami; p�niej zreszt� prze�ladowa�o go poczucie winy, i� nie zwr�ci� na jej s�owa wi�kszej uwagi, Harrison Crockett zmar� bowiem na atak serca w drodze powrotnej. Na pogrzeb do San Francisco Liane polecia�a bez dzieci, a kiedy sta�a nad trumn� ojca, u�wiadomi�a sobie, jak wielk� ponios�a strat�, pojmuj�c zarazem, i� �ycie nie b�dzie teraz takie samo. Jej wuj George przygotowywa� si� ju� do przeprowadzki do domu Harrisona i zaj�cia jego miejsca w Crockett Shipping. Liane by�a wi�c rada, i� nie mieszka w San Francisco i nie b�dzie musia�a widzie� tych zmian, nie mog�aby bowiem znie�� sytuacji, w kt�rej nieokrzesany stary kawaler zaczyna �y� �yciem jej ojca i wywraca do g�ry nogami dawne obyczaje. Po tygodniu opu�ci�a San Francisco ogarni�ta tak� rozpacz�, jak� odczuwa�a po �mierci Odile. Dzi�kowa�a Bogu, �e wraca do domu, do Armanda, do swoich dzieci i obowi�zk�w ambasadorowej. Odt�d os�ab�a zreszt� wi� ��cz�ca j� z ojczyzn�, bo gwarantem owej wi�zi by� jej ojciec, kt�rego nagle zabrak�o. Dysponowa�a odziedziczon� po nim fortun�, ale w gruncie rzeczy liczy�y si� tylko jej c�rki, m�� i �ycie po�r�d nich... Dwa lata p�niej Armand zosta� mianowany ambasadorem w Waszyngtonie. By� to czas ekscytuj�cy dla obojga, zdominowany perspektyw� obj�cia wa�nego stanowiska przez Armanda i przyj�cia na siebie wielkiej odpowiedzialno�ci przez Liane. Jedyny cie� na ich �wczesnym �yciu po�o�y�a tylko wkr�tce po przyje�dzie do Stan�w strata kolejnego dziecka, tym razem ch�opczyka - Liane mia�a za sob� trudny rejs, ponadto �le znosi�a ci��� od samego pocz�tku. Mimo to lata sp�dzone w Waszyngtonie by�y okresem wspominanym przez oboje z sympati�: wystawne przyj�cia w ambasadzie, osza�amiaj�ce wieczory sp�dzane w towarzystwie g��w pa�stw, wizyty w Bia�ym Domu, znajomo�ci z rosn�cym gronem wybitnych polityk�w. �ycie wiedli w�wczas nad wyraz ciekawe, poznawali fascynuj�cych ludzi. Trudno by�o uwierzy�, i� oto waszyngto�skie lata rzeczywi�cie dobiegaj� kresu. Tak oni, jak ich c�rki b�d� t�skni� za przyjaci�mi. Marie-Ange i Elisabeth, teraz dziewi�cio- i siedmioletnia, zna�y tylko szko�y w Waszyngtonie; Armand wcze�niej ju� podj�� ustalenia zwi�zane z nauk� w Pary�u, ale mimo �e dziewczynki doskonale m�wi�y po francusku, przeprowadzka oznacza�a dla nich ogromn� zmian�. B�g jeden raczy wiedzie�, co w zwi�zku z mo�liwo�ci� wybuchu wojny przyniesie przysz�o��. Armand omawia� ju� by� t� kwesti� z Liane i postanowi�, �e gdyby cokolwiek si� sta�o, wy�le wszystkie trzy do Stan�w. Mog�yby zamieszka� z wujem w San Francisco, w dawnym domu ojca, i Armand mia�by przynajmniej pewno��, �e s� tam bezpieczne. Co prawda jego zdaniem jeszcze przez jaki� czas nic nie zagra�a�o pokojowi we Francji, ale te� nie spos�b by�o okre�li�, kiedy sytuacja ulegnie zmianie. Teraz musia� przygotowa� ambasad� dla nast�pcy, ponownie zatem skupi� uwag� na pracy, czyli na dokumentach pi�trz�cych si� na biurku. Dochodzi�a ju� prawie dziesi�ta wiecz�r, kiedy zn�w uni�s� g�ow�. Wsta� i przeci�gn�� si�. Ostatnimi czasy czu� si� bardzo staro, cho� wszelkie jego uwagi na ten temat spotyka�y si� z nami�tnymi protestami Liane. Mia� jednak za sob� pi��dziesi�t sze�� lat bardzo aktywnego �ycia. Zamkn�� za sob� drzwi gabinetu, powiedzia� "dobranoc" dw�m stra�nikom czuwaj�cym w holu, potem na ty�ach budynku wsun�� klucz do zamka windy, kt�ra ��czy�a biuro z prywatnym mieszkaniem, i ze znu�onym u�miechem wszed� do �rodka. Chocia� min�o tyle lat, powr�t po ci�kim dniu do domu i do Liane niezmiennie pozostawa� tak samo cudowny jak na pocz�tku. By�a �on�, kt�ra uszcz�liwi�aby ka�dego m�czyzn� - pe�n� po�wi�cenia i zrozumienia, cierpliw�, weso�� i kochaj�c�. Winda zatrzyma�a si� na trzecim pi�trze i Armand wszed� do marmurowego holu; wiod�y z niego drzwi do gabinetu pana domu, wielkiego obitego boazeri� salonu oraz do jadalni, sk�d nozdrzy Armanda doszed� s�aby zapach jakiej� apetycznej potrawy przyrz�dzanej w kuchni po�o�onej w g��bi mieszkania. A kiedy podni�s� wzrok na marmurowe schody prowadz�ce na pi�tro, dostrzeg� Liane - wci�� tak samo pi�kn� jak przed dziesi�ciu laty. Jej r�wno przyci�te jasne w�osy �agodnie k�ad�y si� na ramionach, pod b��kitnymi oczyma nie rysowa�a si� �adna zmarszczka, a sk�ra by�a tak �wie�a jak przy ich pierwszym spotkaniu, kiedy Liane liczy�a zaledwie pi�tna�cie lat. By�a wyj�tkow� pi�kno�ci� i Armand delektowa� si� ka�d� sp�dzon� z ni� chwil�, chocia� ostatnimi czasy z powodu nadmiaru zaj�� owe chwile stawa�y si� coraz rzadsze. Liane zbieg�a po schodach i zarzuci�a mu r�ce na szyj�. - Cze��, kochanie. Jak ci min�� dzie�?... A mo�e nie powinnam o to pyta�? - Armand u�miechn�� si�, dumny z niej i wci�� dumny z tego, �e do niego nale�y. By�a rzadkim, naprawd� rzadkim klejnotem. - Chyba prawie sko�czy�am pakowanie. Nie poznasz naszej sypialni, jak tam p�jdziesz. - A ciebie w niej znajd�?