9842
Szczegóły |
Tytuł |
9842 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9842 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9842 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9842 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KOLONIA KARNA
In der Strafkolonie
FRANZ � KAFKA
Jest to szczeg�lny aparat � powiedzia� oficer do podr�nego-badacza ...
pr�cz oficera i podr�nego by� tylko skazaniec ...
by� jeszcze tak�e �o�nierz, trzymaj�cy ci�ki �a�cuch...
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Jest to szczeg�lny aparat � powiedzia� oficer do podr�nego-badacza i jak gdyby z pewnym zdumieniem spojrza� na dobrze mu przecie� znany przyrz�d. Zdawa�o si�, �e podr�ny jedynie z grzeczno�ci przyj�� zaproszenie komendanta, kt�ry go wezwa� do asystowania przy egzekucji �o�nierza skazanego za niepos�usze�stwo i obraz� zwierzchnika. Co prawda, tak�e w kolonii karnej nie bardzo interesowano si� t� egzekucj�. W ka�dym razie tutaj, w ma�ej dolinie g��bokiej, piaszczystej i zewsz�d zamkni�tej niczym nie poro�ni�tymi stokami, pr�cz oficera i podr�nego by� tylko skazaniec, t�py m�czyzna o szerokich szcz�kach, zaniedbanych w�osach i zmi�tej twarzy. By� jeszcze tak�e �o�nierz, trzymaj�cy ci�ki �a�cuch, z kt�rego zwisa�y ma�e �a�cuchy, a te z kolei tak�e mi�dzy sob� by�y po��czone specjalnymi �a�cuchami. Kr�powa�y one kostki n�g, przeguby r�k, a tak�e szyj� skaza�ca. Skazaniec wygl�da� zreszt� pos�usznie jak pies i zdawa�o si�, �e mo�na by mu pozwoli� spokojnie biega� po stokach, a na pocz�tku egzekucji wystarczy�oby gwizdn��, �eby przyszed�. Podr�ny niewiele uwagi po�wi�ca� aparatowi i przechadza� si� tam i z powrotem poza plecami skaza�ca, niemal widocznie my�l�c o czym innym, podczas gdy oficer zajmowa� si� ostatnimi przygotowaniami. To wpe�za� pod aparat, g��boko wbudowany w ziemi�, to zn�w wchodzi� na drabin�, by sprawdzi� jego g�rne cz�ci. By�y to prace, kt�re w�a�ciwie mo�na by�o powierzy� maszyni�cie, ale oficer dokonywa� ich z wielkim zapa�em, czy to dlatego, �e by� szczeg�lnym zwolennikiem tego aparatu, czy �e z innych wzgl�d�w nie mo�na by�o nikomu innemu powierzy� tej pracy.
� Teraz jest wszystko gotowe! � zawo�a� wreszcie i zszed� z drabiny.
By� niezwykle zm�czony, oddycha� z szeroko otwartymi ustami, a za ko�nierz munduru zatkni�te mia� dwie delikatne damskie chusteczki do nosa.
� Te mundury s� jednak za ci�kie, jak na kraje podzwrotnikowe � powiedzia� podr�ny, zamiast, jak tego oczekiwa� oficer, zainteresowa� si� aparatem.
� Zapewne � odpar� oficer, myj�c zabrudzone oliw� i smarem r�ce w przygotowanym kuble z wod� � ale one oznaczaj� ojczyzn�; nie chcemy straci� z my�li ojczyzny. Ale niech pan teraz spojrzy na ten aparat � doda� zaraz, osuszy� r�ce r�cznikiem i r�wnocze�nie wskaza� na przyrz�d. � Dotychczas potrzebna by�a jeszcze praca r�k, ale odt�d aparat pracuje zupe�nie sam.
Podr�ny skin�� g�ow� i poszed� za oficerem. Ten za� pr�bowa� zabezpieczy� si� na wszelki wypadek, m�wi� wi�c:
� Zdarzaj� si� naturalnie uszkodzenia; co prawda mam nadziej�, �e dzisiaj ich nie b�dzie, ale zawsze trzeba si� z nimi liczy�. Aparat powinien by� w ruchu przez dwana�cie godzin bez przerwy. Je�li nawet trafiaj� si� defekty, to s� one ca�kiem drobne i natychmiast si� je naprawia.
� Czy nie zeche pan usi���? � zapyta� w ko�cu, ze stosu trzcinowych krzese� wyci�gn�� jedno i ofiarowa� je podr�nemu; ten nie m�g� odm�wi�.
Siedzia� teraz nad brzegiem wykopu, rzuci� we� przelotne spojrzenie. Wykop nie by� bardzo g��boki. Po jednej jego stronie wygrzebana ziemia pi�trzy�a si� w wa�, po drugiej stronie sta� aparat.
� Nie wiem � rzek� oficer � czy komendant obja�nia� ju� panu aparat.
Podr�ny zrobi� nieokre�lony ruch r�k�; oficer niczego wi�cej nie pragn��, gdy� m�g� teraz sam udzieli� obja�nie�.
� Aparat ten � powiedzia� i uj�� r�koje�� korby, na kt�rej si� opar� � jest wynalazkiem naszego poprzedniego komendanta.
� Aparat ten � powiedzia� i uj�� r�koje�� korby, na kt�rej si� opar�
� jest wynalazkiem naszego poprzedniego komendanta.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Wsp�pracowa�em ju� przy najwcze�niejszych jego pr�bach, bra�em tak�e udzia� we wszystkich pracach a� do jego uko�czenia. Zas�uga dokonania wynalazku przypada zreszt� wy��cznie naszemu poprzedniemu komendantowi. Czy s�ysza� pan o nim? Nie? A wi�c nie przesadz�, je�li powiem, �e urz�dzenie ca�ej kolonii karnej jest jego dzie�em. My, jego przyjaciele, wiedzieli�my ju� w chwili jego �mierci, �e urz�dzenie kolonii jest dzie�em na tyle sko�czonym w sobie, �e jego nast�pca, cho�by mia� w g�owie tysi�c nowych plan�w, nie b�dzie m�g� � przynajmniej w ci�gu wielu lat � zmieni� nic ze starego. I nasza przepowiednia si� spe�ni�a; nowy komendant musia� to uzna�. Szkoda, �e nie zna� pan poprzedniego komendanta! Ale � przerwa� sobie oficer � ja tu gadam, a jego aparat stoi oto przed nami.. Sk�ada si� on, jak pan widzi, z trzech cz�ci. Dla ka�dej z tych cz�ci z biegiem czasu powsta�y popularne swojskie okre�lenia. Dolna cz�� nazywa si� "��kiem", g�rna � "rysownikiem", a ta tutaj �rodkowa, wisz�ca cz�� nazywa si� "bron�".
Aparat k�ada si�, jak pan widzi, z trzech cz�ci.
Dla ka�dej z tych cz�ci z biegiem czasu powsta�y popularne swojskie okre�lenia.
Dolna cz�� nazywa si� "��kiem", g�rna � "rysownikiem",
a ta tutaj �rodkowa, wisz�ca cz�� nazywa si� "bron�".
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
� Bron�? � spyta� podr�ny.
Nie s�ucha� do�� uwa�nie, s�o�ce operowa�o zbyt silnie w nie ocienionej dolinie, trudno by�o zebra� my�li. Tym bardziej godny podziwu wydawa� mu si� oficer, kt�ry w ciasnej, paradnej, obci��onej epoletami i obwieszonej sznurami �o�nierskiej kurtce tak gorliwie wyk�ada� swoj� rzecz, a opr�cz tego, podczas gdy m�wi�, jeszcze tu i tam �rubokr�tem dokr�ca� jak�� �rub�. W podobnym usposobieniu jak podr�ny zdawa� si� by� �o�nierz. Owin�� sobie �a�cuch skaza�ca wok� obu przegub�w; r�k� opar� si� na karabinie, zwiesi� g�ow� i nic go nie obchodzi�o. Podr�ny nie dziwi� si� temu, poniewa� oficer m�wi� po francusku, a z pewno�ci� ani �o�nierz, ani skazaniec nie znali francuskiego. Tym bardziej by�o zastanawiaj�ce, �e skazaniec stara� si� jednak zrozumie� wyja�nienia oficera. Z pewnego rodzaju ospa�� wytrwa�o�ci� kierowa� zawsze wzrok w to miejsce, kt�re w�a�nie oficer wskazywa�, a kiedy teraz podr�ny przerwa� oficerowi pytaniem, i on tak�e, podobnie jak oficer, spojrza� na podr�nego.
� Tak, bron� � odpar� oficer. � To odpowiednia nazwa. Ig�y s� umieszczone jak w bronie, a tak�e ca�o�� porusza si� jak brona, cho� tylko w jednym miejscu i o wiele kunsztowniej. Zreszt� zaraz pan to zrozumie. Tutaj, na ��ku, k�adzie si� skaza�ca. Chcia�bym najpierw opisa� aparat, a dopiero potem pokaza� sam� procedur�. B�dzie pan j� m�g� p�niej lepiej �ledzi�. Zreszt� ko�o z�bate w rysowniku zbyt si� ju� star�o i bardzo skrzypi, kiedy jest w ruchu; zaledwie mo�na si� wtedy porozumie�; niestety bardzo trudno tu dosta� cz�ci zapasowe. � A wi�c tutaj, jak powiedzia�em, jest ��ko. Jest ono ca�kowicie i dok�adnie pokryte warstw� waty; dowie si� pan jeszcze, w jakim celu. Na owej wacie k�adzie si� skaza�ca na brzuchu, oczywi�cie nagiego; tutaj s� rzemienie, aby go przytroczy� za r�ce, za nogi i za szyj�. Tu u w�zg�owia ��ka, gdzie, jak powiedzia�em, cz�owiek k�adzie si� najpierw twarz�, znajduje si� �w ma�y klin filcowy, kt�ry z �atwo�ci� mo�na tak wyregulowa�, aby wepchn�� go cz�owiekowi wprost w usta. A to w tym celu, aby przeszkodzi� krzykom i rozgryzieniu j�zyka. Naturalnie cz�owiek musi ten filc wzi�� w usta, gdy� inaczej rzemie�, przytrzymuj�cy szyj�, z�amie mu kark.
Ko�o z�bate w rysowniku zbyt si� ju� star�o i bardzo skrzypi, kiedy jest w ruchu...
Na owej wacie k�adzie si� skaza�ca na brzuchu, oczywi�cie nagiego ...
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
� To jest wata? � spyta� podr�ny i pochyli� si� do przodu.
� Tak, na pewno � odpar� oficer ze �miechem � niech pan sam dotknie. � Uj�� r�k� podr�nego i przeci�gn�� j� po ��ku. � Jest to wata specjalnie spreparowana, dlatego wygl�da tak nie do poznania; b�d� jeszcze m�wi� o jej przeznaczeniu.
Podr�ny zainteresowa� si� ju� nieco aparatem; trzymaj�c d�o� nad oczami dla ochrony przed s�o�cem, spojrza� w g�r� na aparat. By�a to du�a budowla. ��ko i rysownik posiada�y jednakowe wymiary i wygl�da�y jak dwie ciemne skrzynie. Rysownik wznosi� si� mniej wi�cej dwa metry ponad ��kiem; oba przyrz�dy by�y na kraw�dziach po��czone czterema mosi�nymi sztabami, kt�re niemal iskrzy�y si� w s�o�cu. Pomi�dzy skrzyniami na stalowej ta�mie wisia�a brona.
Oficer ledwie zwr�ci� uwag� na poprzedni� oboj�tno�� podr�nego, teraz jednak pochwyci� jego budz�ce si� zainteresowanie; dlatego przerywa� swoje wyja�nienia, aby zostawi� podr�nemu czas na spokojn� obserwacj�. Skazaniec na�ladowa� podr�nego; poniewa� nie m�g� os�oni� oczu d�oni�, mruga� ku g�rze nie os�oni�tymi.
� A wi�c tutaj le�y cz�owiek � rzek� podr�ny, odchyli� si� w krze�le i skrzy�owa� nogi.
� Tak � odpowiedzia� oficer, odsun�� czapk� nieco do ty�u i przeci�gn�� d�oni� po gor�cej twarzy. � Teraz niech pan pos�ucha. Zar�wno ��ko, jak i rysownik posiadaj� swoje w�asne baterie elektryczne; ��ko potrzebuje jej dla siebie, rysownik dla brony. Skoro tylko cz�owiek zostanie przytroczony, wprawia si� ��ko w ruch. Drobnymi, bardzo szybkimi ruchami drga ono r�wnocze�nie na boki oraz wprz�d i w ty�. Podobne aparaty widzia� pan mo�e w zak�adach leczniczych; tylko �e przy naszym ��ku wszystkie ruchy s� dok�adnie obliczone; mianowicie musz� one by� dok�adnie zestrojone z ruchami brony. W�a�nie tej bronie pozostawia si� samo wykonanie wyroku.
� Jak�e wi�c brzmi wyrok? � zapyta� podr�ny.
� Tego pan tak�e nie wie? � zdumia� si� oficer i przygryz� wargi. � Prosz�, mi wybaczy�, je�eli moje wyja�nienia s� nieuporz�dkowane; bardzo przepraszam. Dawniej mianowicie zwyk� by� obja�nia� sam komendant; ale nowy komendant zwolni� si� z tego zaszczytnego obowi�zku; �e jednak nawet tak dostojnego go�cia � podr�ny obiema r�kami pr�bowa� broni� si� przed tymi wyrazami czci, lecz oficer obstawa� przy nich � �e nawet tak dostojnego go�cia nie poinformowa� o formie naszego wyroku, to ju� jest co� nowego, co � mia� ju� na wargach przekle�stwo, opanowa� si� jednak i rzek� tylko: � Nie powiadomiono mnie o tym, nie moja wi�c wina. Zreszt�, owszem, jestem w stanie jak najlepiej obja�ni� nasze sposoby wykonywania wyroku, gdy� nosz� tutaj � uderzy� si� po g�rnej kieszeni kurtki � odr�czne rysunki poprzedniego komendanta.
� Odr�czne rysunki samego komendanta? � spyta� podr�ny. � Czy�by on wszystko ��czy� w swej osobie? Czy�by by� �o�nierzem, s�dzi�, konstruktorem, chemikiem, rysownikiem?
� Odr�czne rysunki samego komendanta? � spyta� podr�ny.
� Czy�by on wszystko ��czy� w swej osobie? ...
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
� Tak jest � odpar� oficer kiwaj�c g�ow� z nieruchomym, zamy�lonym spojrzeniem. Nast�pnie krytycznie spojrza� na swoje r�ce; wyda�y mu si� nie do�� czyste, aby dotyka� rysunk�w; poszed� wi�c do kub�a i umy� je raz jeszcze. Potem wyci�gn�� ma�� sk�rzan� teczk� i powiedzia�:
� Nasz wyrok nie jest ci�ki. Za pomoc� brony nale�y skaza�cowi wypisa� na ciele nakaz, kt�ry przekroczy�. Temu skaza�cowi na przyk�ad � oficer wskaza� na m�czyzn� � wypisze si� na na ciele: "Szanuj swego zwierzchnika!"
Podr�ny przelotnie spojrza� na skazanego. Gdy oficer na niego wskazywa�, trzyma� on g�ow� pochylon� i zdawa� si� ze wszystkich si� nat�a� s�uch, aby si� czego� dowiedzie�. Ale ruchy jego nabrzmia�ych, zaci�ni�tych warg wyra�nie wskazywa�y, �e nic nie m�g� zrozumie�. Podr�ny chcia� pyta� o rozmaite rzeczy, ale na widok tego cz�owieka zapyta� tylko:
� Czy on zna sw�j wyrok?
� Nie � odpowiedzia� oficer i chcia� zaraz dalej ci�gn�� obja�nienia, lecz podr�ny mu przerwa�:
� On nie zna swego w�asnego wyroku?
� Nie � odpar� znowu oficer i zatrzyma� si� na chwil�, jak gdyby pragn�� us�ysze� od podr�nego bli�sze uzasadnienie jego pytania, po czym rzek�: � Zawiadamianie go o wyroku by�oby niepotrzebne. Pozna go przecie� na w�asnym ciele.
Podr�ny chcia� ju� zamilkn��, gdy uczu�, �e skazaniec wlepia w niego wzrok, jak gdyby pyta�, czy pochwala on opisane post�powanie. Dlatego podr�ny, kt�ry ju� opar� si� w krze�le, znowu pochyli� si� do przodu i zapyta� jeszcze:
� Ale on chyba wie o tym, �e w og�le zosta� skazany?
� Tak�e nie � odrzek� oficer i u�miechn�� si� do podr�nego, jak gdyby oczekiwa� od niego jeszcze jakich� osobliwych wynurze�.
� Nie � powiedzia� podr�ny i przeci�gn�� d�oni� po czole � a wi�c ten cz�owiek nie wie nawet jeszcze teraz, jak przyj�to jego obron�?
� Nie dano mu �adnej sposobno�ci obrony � powiedzia� oficer i spojrza� w bok, jakby przemawia� do samego siebie i nie chcia� zawstydza� podr�nego opowiadaniem tych oczywistych dla niego rzeczy.
� Ale� on mia� przecie� chyba mo�no�� obrony � powiedzia� podr�ny i wsta� z krzes�a.
Oficer pozna�, i� grozi mu niebezpiecze�stwo wstrzymania na d�u�ej obja�nie�; podszed� wi�c do podr�nego, uwiesi� si� u jego ramienia, wskaza� r�k� na skaza�ca, kt�ry teraz, gdy tak wyra�nie zwr�cono na niego uwag�, stan�� wyprostowany � tak�e �o�nierz przyci�gn�� �a�cuch � i powiedzia�:
� Tutaj, w karnej kolonii, ja zosta�em ustanowiony s�dzi�. ...
Podstawowa zasada, wed�ug kt�rej wydaj� orzeczenia, brzmi: wina jest zawsze niew�tpliwa. ...
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
� Rzecz ma si� w spos�b nast�puj�cy. Tutaj, w karnej kolonii, ja zosta�em ustanowiony s�dzi�. Mimo mego m�odego wieku. Gdy� we wszystkich sprawach karnych ja tak�e sta�em u boku poprzedniego komendanta, a zarazem najlepiej znam aparat. Podstawowa zasada, wed�ug kt�rej wydaj� orzeczenia, brzmi: wina jest zawsze niew�tpliwa. Inne s�dy mog� nie wyznawa� tej zasady, gdy� sk�adaj� si� one z wielu g��w oraz maj� nad sob� s�dy wy�sze. Tutaj jest inaczej lub przynajmniej by�o inaczej za czas�w poprzedniego komendanta. Nowy okaza� ju� zreszt� ch�� mieszania si� do moich orzecze�, ale dotychczas uda�o mi si� przed tym obroni� i tak�e dalej mi si� b�dzie udawa�o. � Pan chcia�, aby obja�ni� panu ten wypadek; jest on r�wnie prosty jak wszystkie. Dzi� rano pewien kapitan z�o�y� doniesienie, �e ten cz�owiek, kt�ry zosta� mu przydzielony jako ordynans i sypia pod jego drzwiami, zaspa�. Jego obowi�zkiem jest mianowicie wstawa� przy uderzeniu ka�dej godziny i salutowa� przed drzwiami kapitana. Obowi�zek, rzecz jasna, nie ci�ki, a konieczny, gdy� �w cz�owiek powinien by� zawsze rze�ki, tak do czuwania, jak i do us�ugi. Wczorajszej nocy kapitan chcia� sprawdzi�, czy ordynans wype�nia sw�j obowi�zek. Z uderzeniem drugiej godziny otworzy� drzwi i znalaz� go skulonego we �nie. Poszed� po pejcz i uderzy� go w twarz. Zamiast teraz wsta� i prosi� o przebaczenie, ten cz�owiek chwyci� swego pana za nogi, potrz�sn�� nim i zawo�a�: � Odrzu� pejcz, bo ci� po�r�! � Oto jest tre�� sprawy. Kapitan przyszed� do mnie przed godzin�, spisa�em jego zeznania i od razu wyda�em wyrok. Potem kaza�em na�o�y� temu cz�owiekowi �a�cuchy. Wszystko to by�o bardzo proste. Gdybym tego cz�owieka najpierw wezwa� i wybada�, powsta�oby tylko zamieszanie. On by k�ama�, a gdyby mi si� uda�o zbi� te k�amstwa, zast�pi�by je nowymi k�amstwami, i tak dalej. Ale teraz go trzymam i ju� go nie puszcz�. Czy ju� wszystko jasne? � Ale czas mija, egzekucja powinna si� ju� zacz��, a ja nie sko�czy�em jeszcze obja�nia� aparatu.
Zmusi� podr�nego do zaj�cia krzes�a, zn�w podszed� do aparatu i zacz��:
� Jak pan widzi, kszta�t brony odpowiada kszta�towi cz�owieka; tutaj jest brona dla tu�owia, a tutaj s� brony dla n�g. Dla g�owy przeznaczone jest tylko to ma�e ostrze. Czy to dla pana jasne? � Nachyli� si� przyja�nie ku podr�nemu, gotowy do najbardziej wyczerpuj�cych obja�nie�.
Podr�ny ze zmarszczonym czo�em ogl�da� bron�. Nie zadowoli�y go informacje na temat post�powania s�dowego. Wci�� musia� sobie powtarza�, �e idzie tu o karn� koloni�, �e konieczne s� tutaj specjalne przepisy i �e musi si� a� do ko�ca post�powa� po wojskowemu. Ale poza tym pok�ada� pewne nadzieje w osobie nowego komendanta, kt�ry widocznie, chocia� powoli, mia� zamiar wprowadzi� nowe post�powanie, tylko �e nie mo�e ono trafi� do ograniczonej g�owy tego oficera. Ten bieg my�li sk�oni� podr�nego do pytania:
� Czy komendant b�dzie obecny przy egzekucji?
� To nie jest pewne � odpar� oficer, bole�nie dotkni�ty tym obcesowym pytaniem, a jego przyjazna mina zgorzknia�a.
� W�a�nie dlatego musimy si� po�pieszy�. A nawet, cho� z przykro�ci�, b�d� musia� skr�ci� moje obja�nienia. Ale jutro, gdy aparat zostanie oczyszczony � gdy� jego jedynym b��dem jest to, �e tak bardzo si� zanieczyszcza � m�g�bym dodatkowo udzieli� bli�szych wyja�nie�. Teraz wi�c tylko najniezb�dniejsze. � Gdy cz�owiek le�y na ��ku, a ono zosta�o ju� wprawione w drgaj�cy ruch, brona opada na cia�o. Sama ustawia si� w ten spos�b, �e ledwie tylko dotyka cia�a ostrzami; gdy osi�gnie si� to ustawienie, ta oto stalowa lina natychmiast napr�a si� jak sztaba. I teraz zaczyna si� zabawa. Nie wtajemniczony nie widzi z zewn�trz �adnej r�nicy pomi�dzy karami. Wydaje si�, �e brona pracuje jednakowo. Drgaj�c, zag��bia ona swoje ostrza w cia�o, kt�re ponadto drga wraz z ��kiem. Aby za� umo�liwi� ka�demu kontrol� wykonania wyroku, brona zosta�a zbudowana ze szk�a. Spowodowa�o to pewne trudno�ci techniczne w zwi�zku z umocowaniem w niej igie�, ale po wielu pr�bach to si� uda�o. Nie cofn�li�my si�, jak pan widzi, przed �adnym trudem. A teraz ka�dy mo�e widzie� poprzez szk�o, jak powstaje napis na ciele. Czy zechce pan podej�� bli�ej i obejrze� sobie ig�y?
Gdy cz�owiek le�y na ��ku, a ono zosta�o ju� wprawione w drgaj�cy ruch, brona opada na cia�o.
Sama ustawia si� w ten spos�b, �e ledwie tylko dotyka cia�a ostrzami. ...
I teraz zaczyna si� zabawa. ... Drgaj�c, zag��bia ona swoje ostrza w cia�o, kt�re ponadto drga wraz z ��kiem.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Podr�ny podni�s� si� z wolna, podszed� i nachyli� si� nad bron�.
� Widzi pan � m�wi� oficer � dwojakie ig�y w wielorakim ustawieniu. Ka�da d�uga ma obok siebie jedn� kr�tk�. D�uga mianowicie pisze, a z kr�tkiej tryska woda, kt�ra zmywa krew, aby zachowa� pismo w sta�ej czysto�ci. Woda z krwi� zostaje nast�pnie skierowana tutaj do ma�ych rynien i sp�ywa w ko�cu do tej rynny g��wnej, kt�rej rura odp�ywowa prowadzi do wykopu.
Oficer dok�adnie pokazywa� palcem drog�, jak� woda z krwi� musi przeby�. Gdy obiema r�kami uchwyci� wprost wylot rury odp�ywowej, aby to mo�liwie najbardziej unaoczni�, podr�ny podni�s� g�ow� i macaj�c r�k� za sob�, chcia� wr�ci� na krzes�o. Wtedy zobaczy� ku swemu przera�eniu, �e podobnie jak on sam, r�wnie� skazaniec skorzysta� z zaproszenia oficera, aby obejrze� z bliska urz�dzenie brony. Szarpn�� nieco �a�cuchem zaspanego �o�nierza i tak�e pochyli� si� nad szk�em. Wida� by�o, jak niepewnymi oczyma szuka� tego, co w�a�nie ogl�dali obaj panowie, ale nie udawa�o mu si� to, gdy� brakowa�o mu obja�nie�. Nachyla� si� tu i �wdzie. Wci�� na nowo przebiega� wzrokiem po szkle. Podr�ny chcia� go odp�dzi�, gdy� to, co czyni�, by�o prawdopodobnie karalne. Ale oficer zatrzyma� podr�nego silnie jedn� r�k�, a w drug� uj�� grudk� ziemi z wa�u i rzuci� ni� w �o�nierza. Ten gwa�townie otwar� oczy, zobaczy�, na co skazaniec si� odwa�y�, upu�ci� karabin, zarpar� si� obcasami w ziemi�, odci�gn�� skaza�ca do ty�u, a� ten upad�, i patrza� na niego z g�ry, jak obraca� si� i dzwoni� �a�cuchami.
� Pom� mu wsta�! � krzykn�� oficer, gdy� zauwa�y�, �e skazaniec odci�ga� zbytnio uwag� podr�nego. Podr�ny odwr�ci� si� nawet od brony, wcale si� o ni� nie troszcz�c, lecz pragn�� tylko stwierdzi�, co si� dzieje ze skaza�cem.
� Obchod� si� z nim ostro�nie! � krzykn�� znowu oficer. Obieg� naoko�o aparat, sam uj�� skaza�ca pod ramiona i z pomoc� �o�nierza postawi� go na �lizgaj�cych si� co chwila stopach.
� Teraz wiem ju� wszystko � powiedzia� podr�ny, gdy oficer zn�w do niego powr�ci�.
� Z wyj�tkiem rzeczy najwa�niejszej � odpar� tamten, uj�� podr�nego za rami� i wskaza� w g�r�. � Tam, w rysowniku, jest zesp� k� z�batych, kt�re reguluj� ruch brony, a zesp� ten nastawia si� odpowiednio do wykresu, na kt�ry opiewa wyrok. Wykorzystuj� jeszcze wykresy poprzedniego komendanta. Oto one � wyci�gn�� kilka kartek ze sk�rzanej teczki. � Niestety, nie mog� da� ich panu do r�ki, s� najdro�sz� rzecz�, jak� posiadam. Niech pan usi�dzie, poka�� je panu z tej odleg�o�ci, tak �e b�dzie pan m�g� wszystko dobrze obejrze�.
Tam, w rysowniku, jest zesp� k� z�batych, kt�re reguluj� ruch brony,
a zesp� ten nastawia si� odpowiednio do wykresu, na kt�ry opiewa wyrok.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Pokaza� pierwsz� kartk�. Podr�ny ch�tnie wyrzek�by kilka s��w uznania, ale zobaczy� tylko labirynt linii, wielokrotnie krzy�uj�cych si� nawzajem i tak g�sto pokrywaj�cych papier, �e z trudem tylko mo�na by�o rozpozna� mi�dzy nimi bia�e, puste miejsca.
� Prosz� czyta� � powiedzia� oficer.
� Nie potrafi� � odpar� podr�ny.
� Przecie� to wyra�ne � rzek� oficer.
� To bardzo kunsztowne � odpowiedzia� podr�ny wymijaj�co � ale nie umiem tego odcyfrowa�.
� Tak � rzek� oficer, roze�mia� si� i schowa� teczk� z powrotem � to nie jest kaligrafia dla szkolnych dzieci. To trzeba d�ugo studiowa�. I pan na pewno w ko�cu by si� w tym rozezna�. To pismo oczywi�cie nie mo�e by� proste; nie powinno ono zabija� natychmiast, lecz przeci�tnie dopiero w ci�gu dwunastu godzin; na sz�st� godzin� oblicza si� punkt zwrotny. W�a�ciwe pismo musi wi�c otacza� wiele, wiele ozdobnik�w; prawdziwe pismo otacza cia�o tylko w�skim paskiem; reszta tu�owia przeznaczona jest na ozdobniki. Czy potrafi pan teraz oceni� prac� brony i ca�ego aparatu? Niech pan tylko spojrzy!
To pismo oczywi�cie nie mo�e by� proste; nie powinno ono zabija� natychmiast,
lecz przeci�tnie dopiero w ci�gu dwunastu godzin;
na sz�st� godzin� oblicza si� punkt zwrotny.
W�a�ciwe pismo musi wi�c otacza� wiele, wiele ozdobnik�w;
prawdziwe pismo otacza cia�o tylko w�skim paskiem;
reszta tu�owia przeznaczona jest na ozdobniki.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Wskoczy� na drabin�, zakr�ci� ko�em, zawo�a� z g�ry: � Uwaga, prosz� odej�� na bok! � i wszystko ruszy�o. Gdyby ko�o nie skrzypia�o, by�oby to wspania�e. Oficer, jakby zaskoczony t� wad� ko�a, pogrozi� mu pi�ci�, nast�pnie, usprawiedliwiaj�c si�, roz�o�y� r�ce w stron� podr�nego i szybko zlaz� z drabiny, aby z do�u obserwowa� ruch aparatu. Co� by�o jeszcze nie w porz�dku, co tylko on zauwa�y�; wlaz� z powrotem na g�r�, wsadzi� obie r�ce do wn�trza rysownika, potem, aby szybciej znale�� si� na dole, zamiast skorzysta� z drabiny, ze�lizgn�� si� po jednej ze sztab i nat�aj�c g�os, aby by� zrozumianym w tym �oskocie, krzykn�� podr�nemu do ucha:
� Pojmuje pan dzia�anie? Brona zaczyna pisa�; kiedy z pierwszym napisem na grzbiecie cz�owieka jest ju� gotowa, zwija si� warstwa waty i powoli obraca cia�o na bok, aby dostarczy� bronie nowego miejsca. Tymczasem miejsca z wyrytym a� do krwi pismem k�ad� si� na wacie, kt�ra dzi�ki specjalnemu spreparowaniu natychmiast tamuje krwawienie, co pozwala na dalsze pog��bianie pisma. Te tutaj haczyki na kraw�dzi brony oddzieraj� nast�pnie, przy dalszym obrocie cia�a, wat� z ran, ciskaj� j� do wykopu i brona zn�w ma robot�. Tak pisze ona coraz g��biej w ci�gu dwunastu godzin. Przez piewsze sze�� godzin skazaniec �yje niemal tak jak dawniej, cierpi tylko z powodu b�lu. Po dw�ch godzinach odejmuje si� filc, gdy� cz�owiek nie ma ju� si�y krzycze�. Do tej tutaj elektrycznie ogrzewanej miski u wezg�owia wlewa si� ciep�� papk� z ry�u, z kt�rej cz�owiek, o ile ma ochot�, mo�e wzi�� tyle, ile zaczerpnie j�zykiem. Ka�dy korzysta z tej sposobno�ci. Ja wiem, �e ka�dy, a mam du�e do�wiadczenie. Dopiero oko�o sz�stej godziny nie znajduje ju� skazaniec przyjemno�ci w jedzeniu. Zazwyczaj kl�kam wtedy tutaj na dole i obserwuj� to zjawisko. Cz�owiek rzadko po�yka ostatni k�s, obraca go tylko w ustach i wypluwa do wykopu. Musz� si� w�wczas uchyli�, inaczej trafi�by mnie w twarz. Ale jak�e spokojny staje si� cz�owiek wtedy, oko�o sz�stej godziny! Najg�upszy przychodzi do rozumu. Zaczyna si� to ko�o oczu: st�d si� rozszerza. Widok ten m�g�by sk�oni� do po�o�enia si� samemu pod bron�. Dalej nic si� nie dzieje, cz�owiek zaczyna tylko odcyfrowywa� pismo, otwiera usta, jak gdyby nas�uchiwa�. Widzia� pan, �e nie jest �atwo odczyta� to pismo oczyma; ale nasz cz�owiek odcyfrowuje je swymi ranami. Jest to zreszt� du�a praca. Do jej wykonania potrzebuje on sze�ciu godzin. Potem jednak brona przek�uwa go ca�kowicie i rzuca go do wykopu, gdzie z pluskiem pada na wod� z krwi� i wat�. W�wczas wymiar sprawiedliwo�ci dobieg� ko�ca, a my, ja i �o�nierz, zagrzebujemy cz�owieka.
Widzia� pan, �e nie jest �atwo odczyta� to pismo oczyma;
ale nasz cz�owiek odcyfrowuje je swymi ranami.
Jest to zreszt� du�a praca. Do jej wykonania potrzebuje on sze�ciu godzin.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Podr�ny nachyli� ucho do oficera i z r�kami w kieszeniach surduta przypatrywa� si� pracy maszyny. Tak�e skazaniec si� jej przygl�da�, jednak bez zrozumienia. Nachyli� si� nieco i �ledzi� chwiej�ce si� ig�y, gdy �o�nierz, na znak oficera, przeci�� mu z ty�u no�em koszul� i spodnie, tak �e z niego opad�y; skazaniec usi�owa� pochwyci� spadaj�c� odzie�, by okry� sw� nago��, ale �o�nierz podni�s� go w g�r� i strz�sn�� z niego ostatnie szmaty.
Tak�e skazaniec si� jej przygl�da�, jednak bez zrozumienia.
Nachyli� si� nieco i �ledzi� chwiej�ce si� ig�y,
gdy �o�nierz, na znak oficera, przeci�� mu z ty�u no�em koszul� i spodnie, tak �e z niego opad�y;
skazaniec usi�owa� pochwyci� spadaj�c� odzie�, by okry� sw� nago�� ...
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Oficer zatrzyma� maszyn� i w zapad�ej teraz ciszy u�o�ono skaza�ca pod bron�. Zdj�to mu �a�cuchy, a zamiast nich umocowano rzemienie; skaza�cowi wyda�o si� to w pierwszej chwili niemal ulg�. A teraz brona opu�ci�a si� jeszcze nieco ni�ej, gdy� by� to chudy cz�owiek. Gdy ostrza go dotkn�y, przez jego sk�r� przebieg� dreszcz; podczas gdy �o�nierz zaj�ty by� jego praw� r�k�, wyci�gn�� on sam lew� w nie oznaczonym kierunku; by� to jednak kierunek, w kt�rym sta� po�dr�ny. Oficer bez przerwy patrza� z boku na podr�nego, pr�buj�c odczyta� z jego twarzy wra�enie, jakie robi na nim egzekucja, kt�r� mu dopiero co, przynajmniej powierzchownie, opisa�.
Rzemie� przeznaczany dla przegubu r�ki, p�k�; prawdopodobnie �o�nierz zaci�gn�� go zbyt mocno. Oficer musia� pom�c, �o�nierz pokazywa� mu urwany kawa�ek. Oficer podszed� ku niemu i rzek� zwracaj�c twarz do podr�nego:
� Maszyna jest bardzo skomplikowana, tu i �wdzie musi co� rwa� si� lub p�ka�; nie powinno to jednak wypacza� og�lnego s�du o niej. Rzemie� mo�na zreszt� natychmiast zast�pi�, u�yj� w tym celu �a�cucha; ucierpi przez to co prawda delikatno�� drga� u prawego ramienia. � I zak�adaj�c �a�cuchy m�wi� jeszcze: � �rodki potrzebne dla utrzymania maszyny s� teraz bardzo ograniczone. Za czas�w poprzedniego komendanta korzysta�em swobodnie z kasy przeznaczonej tylko na ten cel. By� tutaj magazyn, w kt�rym przechowywano wszelkie mo�liwe cz�ci zast�pcze. Przyznaj�, �e dopuszcza�em si� przy tym niemal marnotrawstwa, oczywi�cie dawniej, a nie teraz, jak twierdzi nowy komendant, kt�remu wszystko s�u�y jako pretekst do zwalczania dawnych urz�dze�. Teraz sam zarz�dza kas� przeznaczon� na utrzymanie maszyny, a je�li posy�am po nowy rzemie�, ��da zerwanego jako dowodu, nowy przychodzi dopiero po dziesi�ciu dniach, jest ju� jednak w gorszym gatunku i nie na wiele si� przydaje. Ale jak ja mam tymczasem obs�ugiwa� maszyn� bez rzemieni, to nikogo nie obchodzi.
Podr�ny rozwa�a�: wtr�ca� si� energicznie w cudze sprawy, to zawsze budzi w�tpliwo�ci. On sam nie by� ani obywatelem karnej kolonii, ani obywatelem pa�stwa, do kt�rego ona nale�a�a. Gdyby chcia� pot�pi� lub zgo�a pr�bowa� wstrzyma� egzekucj�, mogliby mu powiedzie�: "Jeste� obcy, sied� cicho." Nie m�g�by na to nic odpowiedzie�, lecz tylko doda�, �e w tym wypadku, on sam nie rozumie swego post�powania, gdy� podr�uje jedynie po to, aby obserwowa�, a w �adnym razie nie po to, aby cokolwiek zmienia� w obcych procedurach s�dowych. Ale tutaj sytuacja a� prowokowa�a do tego. Niesprawiedliwo�� post�powania i nieludzko�� egzekucji nie ulega�a w�tpliwo�ci. Nikt nie m�g� zarzuci� podr�nemu jakiejkolwiek stronniczno�ci, gdy� skazaniec by� mu obcy, nie by� jego rodakiem ani nawet cz�owiekiem wzbudzaj�cym wsp�czucie. A sam podr�ny mia� rekomendacje wy�szych urz�d�w, by� tutaj przyjmowany z najwi�ksz� uprzejmo�ci�, a to, �e zaproszono go na egzekucj�, mog�o nawet oznacza�, �e pragnie si� us�ysze� o niej jego opini�. By�o to tym prawdopodobniejsze, �e komendant, jak to teraz najwyra�niej us�ysza�, nie by� zwolennikiem tego post�powania, a w stosunku do oficera zachowywa� si� niemal wrogo.
Wtem us�ysza� podr�ny, �e oficer krzykn�� z w�ciek�o�ci. Za�o�y� w�a�nie skaza�cowi, nie bez trudu, filcowy klin w usta, gdy skazaniec, nie mog�c opanowa� podra�nienia, zamkn�� oczy i zwymiotowa�. Oficer szybko poderwa� go znad klina i chcia� odwr�ci� mu g�ow� nad wykop; by�o jednak za p�no, nieczysto�ci sp�ywa�y ju� po maszynie.
� Wszystko to wina komendanta! � krzycza� oficer i rzuca� si� nieprzytomnie przy mosi�nych sztabach. � Maszyna zagnojona jak stajnia! � Dr��cymi r�kami pokazywa� podr�nemu, co si� sta�o. � Tak jakbym godzinami nie pr�bowa� t�umaczy� komendantowi, �e w dniu przed egzekucj� nie nale�y wydawa� �adnego jedzenia! Ale nowe, �agodne kierownictwo jest innego zdania. Zanim cz�owieka odprowadz�, damy komendanta napychaj� go s�odyczami! Po dziurki od nosa. Przez ca�e �ycie �ywi� si� �mierdz�c� ryb�, a teraz musi je�� s�odycze! Zreszt�, niechby nawet, nie mia�bym nic przeciw temu, ale dlaczego nie mo�na naby� nowego filcu, o kt�ry prosz� od kwarta�u. Jak�e mo�na bez wstr�tu bra� do ust ten filc, kt�ry ponad stu ludzi ssa�o i gryz�o w agonii? Skazaniec po�o�y� g�ow� i wygl�da� spokojnie, �o�nierz zaj�ty by� czyszczeniem maszyny koszul� skaza�ca. Oficer podszed� do podr�nego, kt�ry jakby co� przeczuwaj�c odst�pi� krok w ty�, lecz oficer uj�� go pod r�k� i odci�gn�� na bok.
� Pragn� powiedzie� panu kilka s��w w zaufaniu � rzek� � czy mog�?
� Oczywi�cie � odpar� podr�ny i s�ucha� z opuszczonymi oczami.
� Ten spos�b dokonywania strace�, kt�ry ma pan teraz sposobno�� podziwia�, nie ma ju� obecnie w naszej kolonii �adnego otwartego zwolennika. Ja jestem jego jedynym rzecznikiem, a r�wnocze�nie jedynym obro�c� spu�cizny starego komendanta. O dalszym rozwini�ciu procedury nie mog� nawet my�le�, zu�ywam wszystkie swe si�y, aby utrzyma� to, co istnieje. Dop�ki stary komendant �y�, kolonia by�a pe�na jego zwolennik�w; co do mnie, posiadam cz�ciowo si�� argumentacji starego komendanta, ale zupe�nie brak mi jego w�adzy; z tego powodu stronnicy jego poukrywali si�, jest ich jeszcze wielu, ale �aden si� do tego nie przyznaje. Gdyby pan dzisiaj, a wi�c w dniu strace�, poszed� do herbaciarni i pos�ucha�, co ludzie m�wi�, us�ysza�by pan zapewne tylko dwuznaczne wypowiedzi. S� to sami zwolennicy, ale pod obecnym komendantem i przy jego obecnych pogl�dach dla mnie zupe�nie bezu�yteczni. A teraz pytam pana: Czy z powodu tego komendanta i pa�, kt�re wywieraj� na niego wp�yw, ma to dzie�o �ycia � wskaza� na maszyn� � ulec zniszczeniu? Czy mo�na do tego dopu�ci�? Nawet je�eli jest si� obcym i tylko przez par� dni przebywa si� na naszej wyspie? A nie ma czasu do stracenia, ju� si� co� przygotowuje przeciwko memu wymiarowi sprawiedliwo�ci; w komendanturze odbywaj� si� ju� narady, do kt�rych nie jestem dopuszczany; nawet pa�ska dzisiejsza wizyta wydaje mi si� znamienna dla ca�ej sytuacji; tch�rzliwie posy�a si� naprz�d pana, obcego. Jak�e inaczej wygl�da�a dawniej egzekucja! Ju� na dzie� przed straceniem ca�a dolina by�a pe�na ludzi; wszyscy przychodzili tylko po to, aby si� przypatrzy�; wczesnym rankiem zjawia� si� komendant ze swymi damami, fanfary budzi�y ca�y plac obozowy; ja sk�ada�em meldunek �e wszystko jest gotowe; towarzystwo, w kt�rym nie mog�o zabrakn�� �adnego wysokiego urz�dnika, ustawia�o si� wok� maszyny; ten stos trzcinowych krzese� jest mizern� pozosta�o�ci� z owych czas�w. �wie�o wyczyszczona maszyna b�yszcza�a, niemal do ka�dej egzekucji bra�em nowe cz�ci zast�pcze. Pod spojrzeniem setek oczu � wszyscy widzowie, a� tam, do wzg�rz stali na czubkach palc�w � komendant sam uk�ada� skaza�ca pod bron�. Czynno��, kt�r� dzisiaj o�miela si� wykonywa� zwyk�y �o�nierz, nale�a�a dawniej do mnie, przewodnicz�cego s�du i by�a czynno�ci� zaszczytn�. I teraz zaczyna�a si� egzekucja! �aden fa�szywy ton nie zak��ca� pracy maszyny. Wielu nawet ju� nie patrzy�o, lecz le�a�o w piasku z zamkni�tymi oczami. Wszyscy wiedzieli: Teraz staje si� zado�� sprawiedliwo�ci. W ciszy s�ycha� by�o tylko wzdychanie skaza�ca, st�umione przez filc. Dzi� nie udaje si� ju� nawet maszynie wycisn�� ze skaza�ca silniejszego westchnienia, kt�rego filc nie m�g�by st�umi�; ale w�wczas pisz�ce ig�y wydziela�y gryz�cy p�yn, kt�rego dzi� ju� nie wolno u�ywa�. No, a potem nadchodzi�a sz�sta godzina! Nie mo�na by�o zaspokoi� pr�b tych wszystkich, kt�rzy chcieli przygl�da� si� z bliska. Komendant w swojej m�dro�ci rozkazywa�, aby przede wszystkim uwzgl�dni� pro�by dzieci; ja z racji mojego zawodu zawsze mog�em sta� blisko; cz�sto te� na prawym i lewym ramieniu piastowa�em dwoje ma�ych dzieci. Jak�e nas przejmowa� wyraz zmiany na um�czonej twarzy, jak�e mieni�y si� nasze policzki w blasku osi�gni�tej nareszcie, a ju� przemijaj�cej sprawiedliwo�ci! C� to by�y za czasy, kolego!
Jak�e inaczej wygl�da�a dawniej egzekucja!
Ju� na dzie� przed straceniem ca�a dolina by�a pe�na ludzi;
wszyscy przychodzili tylko po to, aby si� przypatrzy�;
wczesnym rankiem zjawia� si� komendant ze swymi damami,
fanfary budzi�y ca�y plac obozowy;
ja sk�ada�em meldunek �e wszystko jest gotowe.
Rys. � Andrzej P�oski, 2003.
Oficer zapomnia� widocznie, kto przed nim stoi; obj�� podr�nego i po�o�y� mu g�ow� na ramieniu. Podr�ny by� bardzo zak�opotany, niecierpliwie spogl�da� ponad g�ow� oficera. �o�nierz sko�czy� ju� czy�ci� maszyn� i teraz jeszcze wyla� z puszki papk� ry�ow� do miski. Zaledwie zauwa�y� to skazaniec, kt�ry ju� bodaj ca�kiem przyszed� do siebie, zacz�� ch�epta� papk� j�zykiem. �o�nierz go odpycha�, gdy� papka by�a przeznaczona na p�niej. W ka�dym razie by�o te� rzecz� nieprzyzwoit�, �e �o�nierz brudnymi r�kami si�ga� do miski i jad� z niej na oczach �akomego skaza�ca.
Oficer szybko si� opanowa�.
� Nie chcia�em pana wzrusza� � powiedzia�. � Wiem, �e nie mo�na dzi� da� poj�cia o tamtych czasach. Zreszt� maszyna opracuje jeszcze i dzia�a za siebie. Ona dzia�a za siebie, nawet cho� sama ju� tylko stoi w tej dolinie. A cia�o wci�� jeszcze spada w ko�cu niepoj�cie mi�kkim ruchem w g��b wykopu, cho� nie gromadz� si� wok� niego jak muchy setki ludzi, tak jak dawniej. Niegdy� musieli�my zbudowa� nad wykopem siln� barier�; ju� dawno j� zwalono.
Podr�ny chcia� odwr�ci� twarz od oficera i spojrza� naoko�o bez celu. Oficer s�dzi�, �e ogl�da on pustk� doliny; dlatego uj�� go za r�ce, obr�ci� si� wok� niego, by uchwyci� jego wzrok i zapyta�:
� Widzi pan t� ha�b�?
Ale podr�ny milcza�.
Oficer odst�pi� od niego na chwil�; z rozstawionymi nogami, z r�kami opartymi na biodrach, sta� spokojnie i patrzy� w ziemi�. Potem zach�caj�co u�miechn�� si� do podr�nego i rzek�:
� Wczoraj, gdy komendant pana zaprasza�, znajdowa�em si� w pobli�u. S�ysza�em zaproszenie. Znam komendanta. Natychmiast zrozumia�em, co pragnie przez to zaproszenie osi�gn��. Mimo, �e ma do�� w�adzy, aby wyst�pi� przeciwko mnie, nie ma na to jeszcze odwagi; ale chce mnie podda� pa�skiej opinii; opinii powa�nego cudzoziemca. Dobrze to sobie obmy�li�: jest pan drugi dzie� na wyspie, nie zna� pan starego komendanta ani kr�gu jego my�li, pa�skie europejskie pogl�dy s� pe�ne uprzedze�, by� mo�e jest pan zasadniczym przeciwnikiem kary �mierci w og�le, a tego rodzaju maszynowego sposobu przeprowadzania strace� w szczeg�lno�ci, widzi pan ponadto, jak smutno odbywa si� takie stracenie bez udzia�u publiczno�ci, na nieco ju� uszkodzonej maszynie � czy� bior�c to wszystko pod uwag� (tak my�li komendant) nie by�oby ca�kiem mo�liwe, �e nie uzna pan mego post�powania za s�uszne? A je�li nie uzna go pan za s�uszne (wci�� m�wi� po my�li komendanta), nie b�dzie pan tego przemilcza�, gdy� z pewno�ci� ma pan zaufanie do swych wielokro� sprawdzonych przekona�. Owszem, widzia� pan wiele osobliwo�ci u wielu narod�w i nauczy� si� pan je szanowa�, dlatego te� nie b�dzie si� pan prawdopodobnie wypowiada� przeciw temu post�powaniu z ca�� si��, jak by to pan zapewne uczyni� w swojej ojczy�nie.
Ale komendant wcale tego nie potrzebuje. Wystarczy mu jedno ulotne, nieogl�dne s�owo. Nie musi ono nawet odpowiada� pa�skiemu przekonaniu, niech tylko wyda si� zgodne z jego �yczeniem. Jestem pewien, �e b�dzie pana wypytywa� z ca�� przbieg�o�ci�. A jego damy b�d� siedzie� naoko�o i nadstawia� uszu. Powie pan na przyk�ad: "U nas post�powanie s�dowe wygl�da inaczej" albo: "U nas przes�uchuje si� oskar�onego przed wyrokiem" albo: "U nas tortury istnia�y tylko w �redniowieczu." Wszystko to s� uwagi r�wnie s�uszne, jak panu wydaj� si� oczywiste, niewinne uwagi, kt�re nie dotycz� mego post�powania. Ale jak je przyjmie komendant? Widz� go, tego zacnego komendanta, jak natychmiast odsuwa krzes�o na bok i �pieszy na balkon, widz� jego damy, jak p�yn� za nim, s�ysz� jego g�os � damy nazywaj� go grzmi�cym � i oto, co m�wi: "Wielki badacz z Zachodu powo�any do bada� nad post�powaniem s�dowym we wszystkich krajach, powiedzia� w�a�nie, �e nasza stara procedura jest nieludzka. Po tej opinii, wyra�onej przez tak� osobisto��, nie mog� naturalnie tolerowa� d�u�ej takiej procedury. A zatem z dniem dzisiejszym rozkazuj�" � i tak dalej. Pan chce wtr�ci�; �e nie powiedzia� pan tego, co on rozg�asza, �e nie nazwa� pan mego post�powania nieludzkim, przeciwnie, �e w swyim najg��bszym przekonaniu uwa�a pan je za najbardziej ludzkie i najbardziej godne cz�owieka, �e podziwia pan r�wnie� nasz� maszyneri� � ale jest ju� za p�no; nie wchodzi pan nawet na balkon, kt�ry jest ju� pe�en dam; chce pan zwr�ci� na siebie uwag�; chce pan krzycze�, ale damska r�czka zamyka panu usta � a ja, wraz z dzie�em dawnego komendanta, jestem zgubiony.
Podr�ny musia� st�umi� u�miech; a wi�c tak �atwe by�o zadanie, kt�re on uwa�a� za tak trudne. Odpowiedzia� wymijaj�co:
� Pan przecenia m�j wp�yw; komendant przeczyta� moje pismo polecaj�ce i wie, �e nie jestem �adnym znawc� post�powania s�dowego. Gdybym wyrazi� swoje zdanie, by�oby to zdanie cz�owieka prywatnego, znacz�ce nie wi�cej ni� zdanie kogokolwiek innego, a w ka�dym razie o wiele mniej znacz�ce ni� zdanie komendanta, kt�ry w tej karnej kolonii posiada, jak widz�, prawa bardzo rozleg�e.
Je�li jego opinia o tej procedurze jest tak stanowcza, jak pan s�dzi, wtedy � obawiam si� � nadchodzi koniec tej procedury, bez mojej skromnej pomocy.
Czy oficer to ju� zrozumia�? Nie, jeszcze nie zrozumia�. �ywo potrz�sn�� g�ow�, zerkn�� w ty� na skaza�ca i �o�nierza, kt�rzy wzdrygn�li si� i poniechali ry�u, podszed� ca�kiem blisko do podr�nego, nie spojrza� mu w twarz, lecz gdzie� na surdut i rzek� ciszej ni� poprzednio:
� Pan nie zna komendanta; jest pan wobec niego i wobec nas wszystkich � prosz� mi wybaczy� wyra�enie � nieco naiwny; niech mi pan wierzy, pa�skiego wp�ywu nie mo�na oceni� do�� wysoko. By�em szcz�liwy, gdy us�ysza�em, �e pan sam ma by� obecny przy egzekucji. To zarz�dzenie komendanta mia�o we mnie ugodzi�, ale ja obracam je na swoj� korzy��. Nie zwiedziony fa�szywymi podszeptami i pogardliwymi spojrzeniami � czego przy udziale liczniejszej publiczno�ci nie m�g�by pan unikn�� � wys�ucha� pan moich obja�nie�, obejrza� pan maszyn� i mo�e pan teraz ze zrozumieniem przyjrze� si� egzekucji. Pa�ska opinia ju� si� zapewne umocni�a; je�eli istniej� jeszcze ma�e w�tpliwo�ci, rozproszy je widok egzekucji. I teraz przedstawiam panu m� pro�b�, niech mi pan pomo�e przeciwko komendantowi!
Podr�ny nie pozwoli� mu dalej m�wi�.
� Jak�e ja mog� � wykrzykn�� � to jest zupe�nie niemo�liwe! Mog� panu r�wnie ma�o pom�c, jak zaszkodzi�.
� Pan to mo�e � rzek� oficer. Podr�ny z pewn� obaw� ujrza�, �e oficer zacisn�� pi�ci. � Pan to mo�e � powt�rzy� oficer z jeszcze wi�kszym naciskiem. � Mam pewien plan, kt�ry musi si� uda�. Pan s�dzi, �e pa�ski wp�yw nie wystarcza. Ja wiem, �e wystarcza. Ale przyjmuj�c, �e pan ma s�uszno��, to czy� dla utrzymania tej procedury nie nale�y koniecznie pr�bowa� wszystkiego, nawet o ile to mo�liwe � rzeczy niewystarczaj�cych? Wi�c niech pan pos�ucha mojego planu. Dla jego przeprowadzenia trzeba przede wszystkim, aby pan dzisiaj w kolonii zechcia� si� wstrzyma� z pa�sk� opini� o procedurze. Je�li nikt pana wprost nie zapyta, nie wolno si� panu w �adnym wypadku wypowiada�; jednak�e pa�skie o�wiadczenie musz� by� kr�tkie i stanowcze; powinno by� wida�, �e ci�ko jest panu o tym m�wi�, �e jest pan rozgoryczony, �e gdyby pan mia� by� szczery, musia�by pan wybuchn�� przekle�stwami. Nie ��dam, aby pan k�ama�, w �adnym razie; powinien pan tylko odpowiada� kr�tko, na przyk�ad: "Tak, widzia�em egzekucj�", albo: "Tak, wys�ucha�em wszystkich obja�nie�." Tylko tyle, nic wi�cej. Powod�w do zgorzknienia, kt�re u pana winno by� widoczne, jest dosy�, cho�by nie by�y one po my�li komendanta. On naturalnie zrozumie to ca�kowicie b��dnie i wyt�umaczy sobie po swojej my�li. Na tym opiera si� m�j plan. Jutro odbywa si� w komendanturze pod przewodnictwem komendanta wielkie posiedzenie wszystkich wy�szych urz�dnik�w zarz�du. Naturalnie komendant wpad� na my�l, aby z takich posiedze� robi� widowisko. Zbudowano galeri�, kt�ra jest stale pe�na widz�w. Zmuszony jestem bra� udzia� w tych naradach, cho� otrz�sam si� ze wstr�tu. Ot� pan w ka�dym razie z pewno�ci� zostanie zaproszony na posiedzenie; je�li dzisiaj zachowa si� pan zgodnie z moim planem, wygl�da� b�dzie, �e zaproszenie jest pana usilnym �yczeniem. Gdyby pan jednak z jakiej� nie wyja�nionej przyczyny mimo wszystko nie zosta� zaproszony, musi pan zaproszenia za��da�; nie ulega w�tpliwo�ci, �e je pan otrzyma. A wi�c siedzi pan jutro razem z damami w lo�y komendanta. On, cz�sto spogl�daj�c w g�r�, upewnia si�, �e pan tam jest. Po rozmaitych oboj�tnych, �miesznych punktach obrad, obliczonych tylko na widz�w � przewa�nie s� to prace nad budow� portu, wiecznie te prace nad budow� portu! � zaczyna si� wreszcie m�wi� o post�powaniu s�dowym. Gdyby ze strony komendanta do tego nie dosz�o, albo nie dosz�o do�� szybko, ju� ja si� o to postaram. Wstan� i z�o�� meldunek o dzisiejszej egzekucji. Tylko ten meldunek, ca�kiem kr�tko. Nie ma tam wprawdzie zwyczaju sk�adania takich meldunk�w, zrobi� to jednak. Komendant dzi�kuje mi, jak zwykle, z uprzejmym u�miechem i teraz nie mo�e si� ju� cofn��, korzysta z dobrej sposobno�ci. "Z�o�ono w�a�nie � tak mniej wi�cej powie � z�o�ono w�a�nie meldunek o egzekucji. Do tego meldunku chcia�bym tylko doda�, �e w�a�nie przy tej egzekucji obecny by� wielki badacz, o kt�rego wizycie, tak niezwykle dla naszej kolonii zaszczytnej, wszyscy pa�stwo wiecie. Jego obecno�� podnosi tak�e znaczenie naszego dzisiejszego posiedzenia. Czy nie zechcemy wi�c zada� temu wielkiemu badaczowi pytania, w jaki spos�b os�dza on egzekucj� dokonan� wed�ug starej metody i post�powanie s�dowe, kt�re j� poprzedza?" Naturalnie wsz�dzie oklaski, powszechna aprobata, ja zachowuj� si� najg�o�niej. Komendant k�ania si� przed panem i m�wi: "A wi�c w imieniu wszystkich stawiam to pytanie." I teraz podchodzi pan do balustrady. W spos�b dla wszystkich widoczny k�adzie pan na niej r�ce, inaczej ujm� je damy i b�d� si� bawi� palcami. I teraz w ko�cu pan ma g�os. Nie wiem, jak wytrzymam napi�cie godzin poprzedzaj�cych t� chwil�. W swej mowie nie potrzebuje pan nak�ada� sobie �adnych hamulc�w, niech pan podniesie prawdziwy alarm, niech si� pan pochyli nad balustrad�, niech pan ryczy, ale� tak, niech pan wyryczy komendantowi swoje zdanie, swoje niezachwiane zdanie. Ale mo�e nie chce pan tego, mo�e nie zgadza si� to z pa�skim charakterem, mo�e w pa�skiej ojczy�nie zachowuj� si� w takiej sytuacji inaczej, nic nie szkodzi, to tak�e zupe�nie wystarczy: niech pan wcale nie wstaje, niech pan powie tylko kilka s��w, niech pan je wyszepce, tak aby us�yszeli je tylko siedz�cy pod panem urz�dnicy, to wystarczy. Nie musi pan wcale sam m�wi� o braku zainteresowania egzekucj�, o skrzypi�cym kole, o zerwanym rzemieniu, o wstr�tnym filcu, nie, wszystko to ja ju� bior� na siebie, i niech mi pan wierzy, je�li moja mowa nie wyp�dzi go z sali, to zmusi go do tego, �e padnie na kolana, �e b�dzie musia� wyzna�: "Stary komendancie, schylam si� przed tob� w pok�onie." Oto m�j plan; czy zechce mi pan pom�c w jego wykonaniu? Ale� oczywi�cie, zechce pan, wi�cej, musi pan!
Tu oficer uj�� podr�nego za oba ramiona i ci�ko oddychaj�c spojrza� mu w twarz. Ostatnie zdania krzycza� tak g�o�no, �e zwr�ci�o to nawet uwag� �o�nierza i skaza�ca; mimo �e nic nie mogli zrozmie�, przerwali jedzenie i �uj�c patrzyli w stron� podr�nego.
Odpowied�, kt�rej musia� udzieli�, by�a dla podr�nego od samego pocz�tklu niew�tpliwa; za wiele w swym �yciu do�wiadczy�, by tutaj m�g� si� waha�; by� z gruntu uczciwy i nie ulega� trwodze. Mimo to teraz, w olbliczu �o�nierza i skaza�ca, zwleka� przez kr�tk� jak oddech chwil�. Lecz wreszcie odpowiedzia� tak, jak musia�:
� Nie.
Oficer wielekro� zamruga� powiekami, ale nie spu�ci� z niego wzroku.
� Czy chce pan wyja�nie�? � zapyta� podr�ny.
Oficer w milczeniu skin�� g�ow�.
� Jestem przeciwnikiem tej procedury powiedzia� podr�ny. Zanim jeszcze okaza� mi pan zaufanie � zaufania tego naturalnie w �adnych okoliczno�ciach nie nadu�yj� � zastanawia�em si� ju�, czy mia�bym prawo wyst�pi� przeciw tej procedurze i czy moje wyst�pienie mog�oby mie� cho�by ma�e widoki powodzenia. Przy tym by�o dla mnie jasne, do kogo musia�bym si� najpierw zwr�ci�: naturalnie do komendanta. Pan mi to jeszcze bardziej u�wiadomi�, jakkolwiek nie pan utwierdzi� mnie dopiero w tym postanowieniu. Przeciwnie, rozumiem pa�skie uczciwe przekonanie, cho� nie mo�e mnie ono odwie�� z mej drogi.
Oficer wci�� milcz�c zwr�ci� si� do maszyny, uj�� jedn� z mosi�nych sztab, a potem, odchyliwszy si� nieco w ty�, spojrza� w g�r� na rysownik, jak gdyby sprawdza�, czy wszystko jest w porz�dku. Wydawa�o si�, �e �o�nierz i skazaniec zaprzyja�nili si� z sob�; skazaniec, cho� mocno skr�powany, da� znak �o�nierzowi, �o�nierz nachyli� si� ku niemu i skaaniec co� mu szepn��, a �o�nierz kiwn�� g�ow�.
Podr�ny podszed� do oficera i powiedzia�:
� Nie wie pan jeszcze, co chc� uczyni�. Wyjawi� wprawdzie komendantowi m�j pogl�d na procedur�, ale nie na posiedzeniu, lecz w cztery oczy; nie pozostan� tu te� tak d�ugo, �ebym m�g� wsta� wezwany na jakieko�wiek posiedzenie; ju� jutro rano odjad� albo przynajmniej zaokr�tuj� si�.
Zdawa�o si�, jak gdyby oficer nie s�ucha�.
� A wi�c procedura pana nie przekona�a � rzek� do siebie i u�miechn�� si�, tak jak starzec u�miecha si� nad g�upot� dziecka, a poza u�miechem ukrywa swe w�asne, prawdziwe my�li. � A wi�c nadszed� czas � powiedzia� w ko�cu i spojrza� nagle na podr�nego jasnymi oczami, w kt�rych wida� by�o jakie� wezwanie, jaki� apel.
� Na co nadszed� czas? � niespokojnie zapyta� podr�ny, lecz nie otrzyma� odpowiedzi.
� Jeste� wolny � powiedzia� oficer do skaza�ca w jego j�zyku. Ten z pocz�tku nie uwierzy�. � No, jeste� wolny � rzek� oficer.
Twarz skaza�ca po raz pierwszy naprawd� si� o�ywi�a. Czy to by�a prawda? Czy by� to tylko przemijaj�cy kaprys oficera? Czy ten obcy podr�ny wyjedna� mu �ask�? Co to by�o? � zdawa�a si� pyta� jego twarz. Ale nied�ugo. Cokolwiek to by� mog�o, chcia�, je�li m�g�, naprawd� by� wolnym i pocz�� si� szarpa�, o ile pozwala�a na to brona.
� Zrywasz mi rzemienie � krzykn�� oficer. � Uspok�j si�! Ju� ci� puszczamy! � i razem z �o�nierzem, kt�remu da� znak, zabra� si� do pracy. Skazaniec cicho, bez s��w, �mia� si� przed siebie, zwraca� twarz to na lewo do oficera, to ma prawo do �o�nierza, nie zapomina� tal�e o podr�nym.
� Wyci�gnij go � rozkaza� oficer �o�nierzowi. Ze wzgl�du na bron� nale�a�o przy tym zachowa� pewn� ostro�no��. Z powodu swojej niecierpliwo�ci skazaniec mia� ju� kilka ma�ych, szarpanych ran na plecach. Ale od tej chwili oficer prawie si� o niego nie troszczy�. Podszed� do podr�nego, wyj�� znowu ma�� sk�rzan�, teczk�, przerzuca� w niej kartki, wyci�gn�� wreszcie t�, kt�rej szuka�, i pokaza� j� podr�nemu.
� Niech pan czyta � powiedzia�.
� Nie umiem � odpar� podr�ny. � Powiedzia�em ju�, �e nie umiem odczytywa� tych kartek.
� Niech pan jednak dok�adnie obejrzy kartk� � rzek� oficer i stan�� obok podr�nego, aby czyta� razem z nim. Gdy i to nie pomog�o, aby u�atwi� podr�nemu czytanie, zacz�� wodzi� ma�ym palcem bardzo wysoko nad papierem, jak gdyby w �adnym wypadku nie mo�na by�o dotkn�� kartki. Podr�ny, aby przynajmniej w ten spos�b okaza� si� grzecznym wobec oficera, tak�e zadawa� sobie trud, ale beskutecznie. Oficer zacz�� wi�c sylabizowa� napis, a potem raz jeszcze p�ynnie go odczyta�.
� To znaczy: "B�d� sprawiedliwy!" � rzek�. � Teraz umie pan ju� chyba przeczyta�.
Podr�ny tak nisko pochyli� si� nad papierem, �e oficer w obawie przed dotkni�ciem odsun�� go dalej; podr�ny wprawdzie nic ju� nie powiedzia�, ale by�o jasne, �e wci�� jeszcze nie potrafi przeczyta�.
� To znaczy: "B�d� sprawiedliwy" � raz jeszcze powiedzia� oficer.
� By� mo�e � odpar� podr�ny. � Wierz�, �e jest to tutaj napisane.
� Wi�c dobrze � rzek� oficer, przynajmniej cz�ciowo zadowolony, i wst�pi� z kartk� na drabin�; z najwi�ksz� ostro�no�ci� umie�ci� kartk� w rysowniku i zdawa�o si�, �e gruntownie przestawi� zesp� z�batych k�; by�a to bardzo �mudna praca, trzeba by�o zaj�� si� tak�e ca�kiem ma�ymi k�kami, niekiedy g�owa oficera zupe�nie znika�a w rysowniku, tak dok�adnie musia� bada� mechanizm.
Podr�ny z do�u bez przerwy �ledzi� t� prac�, szyja mu zdr�twia�a, a oczy bola�y od s�onecznego blasku, kt�rym obsypane by�o niebo. �o�nierz i skazaniec zaj�ci byli tylko sami sob�. �o�nierz ko�cem bagnetu wyci�gn�� koszul� i spodnie skaza�ca, kt�re le�a�y ju� w