9827

Szczegóły
Tytuł 9827
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9827 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9827 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9827 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

C. J�Cherry Forteca Or��w T�umaczy� Dariusz Kopoci�ski Fortres Of Eagles Wst�p Dawno temu, zanim jeszcze nasta�a era Ludzi, pewne miejsce o�nazwie Galasjen uros�o w�pot�g� i, czego dowodz� kroniki, niezmierzonym ziemiom narzuci�o sw� w�adz�. To w�a�nie z�owego miejsca i�owego czasu wywodzi� si� Mauryl Gestaurien. Stamt�d te� pochodzi� Hasufin Heltain, przypuszczalnie ksi��� w�r�d ludu Galasjen�w, a�bezspornie czarodziej, jakim r�wnie� by� Mauryl. Hasufin, nie stroni�c od magii ur�gaj�cej poj�ciom prawa, czasu i��mierci, posiad�by zapewne absolutn� w�adz�, gdyby nie przeciwstawi� mu si� Mauryl, wyruszaj�c w�podr� do krain dalekiej p�nocy, sk�d sprowadzi� pi�ciu obcych, aby mu pomogli. Byli to sihhijscy lordowie, a�pos�ugiwali si� nie czarami, tylko wrodzon� magi�. Rozgorza�a walka i�Hasufin przegra�. Razem z�nim pad� Galasjen - z�cytadeli tej wyodr�bni�a si� forteca nazwana w�p�niejszych wiekach Ynefel. Pi�ciu lord�w wraz ze swym potomstwem p�kr�l�w da�o pocz�tek dynastii, kt�rej w�adcy obrali na sw� twierdz� Ynefel, stolic� natomiast za�o�yli w�spokojnym, pozbawionym mur�w obronnych grodzie - w�Althalen. Podbili wprawdzie ziemie Ludzi, lecz pozwolili im �y� razem z�sob�. Nasta�a trwaj�ca stulecia z�ota epoka, kiedy to budowali, zdobywali wiedz�, a�ziemia p�yn�a miodem i�winem. Gdy jednak sihhijska krew zacz�a z�czasem rzedn��, a�p�kr�l Elfwyn zasiad� na tronie w�Althalen, narodzi� si� ksi���, a�potem zmar�, a�potem znowu �y�, co wzbudzi�o niepok�j czarodziej�w, tym bardziej �e jeden po drugim umierali pozostali ksi���ta. Takim oto sposobem Hasufin zdobywa� sobie potajemnie wp�ywy w�r�d �yj�cych, marz�c prawdopodobnie o�obj�ciu tronu po szlachetnym Elfwynie i�o wskrzeszeniu dynastii zaginionych Galasjen�w. Aby nie dopu�ci� do takiego rozwoju wydarze�, Mauryl stan�� na czele spisku czarodziej�w, maj�c za sprzymierze�ca g��wnodowodz�cego si� zbrojnych Elfwyna, lorda Ludzi, Selwyna Marhanena. On to po przej�ciu w�adzy pu�ci� z�dymem stolic� i�pozabija� wszystkich ostatnich potomk�w sihhijskiej krwi, jakich zdo�a� schwyta�. Niemniej krew przodk�w przetrwa�a gdzieniegdzie po�r�d amefi�skiego ch�opstwa, zachowa�a si� te� u�nielicznych potomk�w owego rodu na drugim brzegu rzeki Lenualim, w�dystrykcie Elwynoru. Elwynor odm�wi� wsparcia rebelii, a�lojalni Ludzie ustanowili lam rz�dy regencyjne z�nadziej�, �e w�przysz�o�ci zjawi si� cz�owiek, kt�ry prawnie obejmie tron i�zniszczy lorda Marhanena. Podobne nadzieje nie wydawa�y si� p�onne w�owych czasach, albowiem ka�dy w�odarz po drugiej stronie rzeki stara� si� przej�� w�adz� w�swoje r�ce. Tyle �e Selwyn prze�cign�� rywali w�okrucie�stwie, zapocz�tkowuj�c w�Guelessarze dynasti� Marhanen�w. Od tamtej pory ziemie na wsch�d, p�noc i�po�udnie od Amefel obj�o zasi�giem kr�lestwo o�nazwie Ylesuin. Inaieddrin, syn Selwyna, odziedziczy� w�adz� po ojcu. W�Elwynorze panowa� jako regent Uleman Syrillas. W�gruzach leg�a stara stolica w�Althalen, le��ca teraz w�obr�bie granic zacofanej prowincji Amefel, pogardzanej za nieprawowierne zapatrywania mieszka�c�w, oskar�anej o�gus�a i�czarne praktyki, kt�rych quinaltyni, cz�onkowie dominuj�cej w�Ylesuinie sekty, nie mogli �cierpie�. Mauryl nie uczestniczy� wszak�e w�porachunkach Ludzi. Nadano mu przydomek Tw�rcy Kr�l�w, cho� nie zamierza� wdawa� si� w�dysputy mi�dzy Lud�mi, opowiada� si� za kt�r�kolwiek ze stron czy wyst�powa� przeciwko roszczeniom Ulemana i�Selwyna, pragn�cych zjednoczy� kr�lestwo. Elwynimi za�o�yli stolic� w�Ilefinianie, natomiast kr�lowie z�linii Marhanen�w obrali siedzib� w�Guelemarze, mie�cie po�o�onym w�samym sercu prowincji Guelessar; Mauryl zamkn�� si� w�zrujnowanej cytadeli Ynefel, a�eby oddawa� si� tam rozmy�laniom, studiom b�d� czemukolwiek, czym m�g� zajmowa� si� czarodziej, kt�ry prze�y� dwie kolejne epoki �wiata. Selwyn przyzna� mu tytu� stra�nika Ynefel, lecz potem nikt ju� nie wiedzia�, co si� z�nim dzieje, aczkolwiek w�powszechnym mniemaniu �wiat Ludzi by� bezpieczniejszy, skoro bezbo�ny Mauryl siedzia� w�swojej wie�y i�powstrzymywa� wszelkie z�o przed wydostaniem si� z�owego miejsca. Tymczasem, wbrew pog�oskom, Mauryl nie by� nie�miertelny. Lata wyciska�y na nim swe pi�tno, godziny sp�dzone nad ksi��kami nie up�yn�y bez �ladu. A�przecie� jego wr�g, Hasufin Heltain, nie zosta� przegnany na zawsze. Pewnej wiosennej nocy w�kr�lestwie Inareddrina Marhanena, osaczony gro�bami Hasufina, b�d�c na granicy wyczerpania, Mauryl Gestaurien przeprowadzi� co�, o�czym z�g�ry wiedzia�, �e b�dzie jego ostatnim wielkim zakl�ciem, Wezwaniem, m�wi�c �ci�lej, a�tak�e Formowaniem. By� mo�e si� wystraszy�, by� mo�e zw�tpi� w�swe intencje. Oczekiwa� czego� straszniejszego ni� to, co ujrza� przed sob�. Ukaza� mu si� bowiem szarooki m�odzieniec, Tristen, nie posiadaj�cy nawet umiej�tno�ci bronienia w�asnej osoby... i�nie maj�cy zielonego poj�cia o�czarach. Niemniej ch�opiec przywyka� stopniowo do zwyczaj�w Mauryla, a�p�n� wiosn� myszkowa� ju� z�dzieci�c� ciekawo�ci� �wiata po starej fortecy Ynefel, ob�askawiaj�c go��bie z�poddasza, a�nawet badaj�c odgrodzone przepierzeniem kr�lestwo Sowy. Ynefel by�a osobliwym miejscem: z�jej mur�w spoziera�y twarze, kt�re czasem, nocn� por�, przy specyficznym o�wietleniu, zdawa�y si� o�ywa� i�rusza�. Tristen rzadko mia� sposobno�� przygl�da� si� temu zjawisku. Ka�dego wieczoru wypija� przyrz�dzony przez Mauryla nap�j i�zasypia� kamiennym snem... Ka�dego wieczoru, ale z�jednym wyj�tkiem. Owego wieczoru Tristen zacz�� pojmowa�, �e na �wiecie czai si� niebezpiecze�stwo. Owego wieczoru by� mo�e, tylko by� mo�e, Hasufin odnalaz� szczelin� w�dobrze sk�din�d chronionym murze. Pewnego dnia, wkr�tce potem, Hasufin wykorzysta� ten otw�r. I�ostatecznie Mauryl poni�s� pora�k�... r�wnie� wmurowany w�straszne �ciany. Tego� dnia Tristen zosta� pozbawiony wszystkiego i�pozostawiony na �asce �wiata, kt�rego wcze�niej nie widzia� ani sobie nie wyobra�a�. Pod przewodnictwem Sowy wyprawi� si� Drog� poprzez lasy Marny, maj�c do dyspozycji srebrne lusterko i�ksi��k�, kt�rej tre�ci nie umia� odczyta�. Nie zna� celu swojej w�dr�wki, pami�ta� jedynie o�s�owach przepowiedni Mauryla, a�wed�ug nich mia� kiedy� wst�pi� na t� Drog�. Po przybyciu do grodu Henas'amef, miasta sto�ecznego prowincji Amefel, wpad� w�r�ce ksi�cia Cefwyna, wicekr�la w�adaj�cego owymi niespokojnymi ziemiami. Cefwyn by� nast�pc� tronu Marhanen�w i�dzi�ki niemu w�a�nie Tristen pozna� nauki Emuina, niegdy� ucznia Mauryla. Niebawem Tristen do tego stopnia przerazi� nauczyciela, �e starzec, w�poszukiwaniu ustronnego zak�tka, opu�ci� w�po�piechu dw�r, uzmys�owiwszy sobie, co takiego uczyni� Mauryl i�jakim obci��y� ich wszystkich brzemieniem. �Zdob�d� jego mi�o�� - tak na odjezdnym doradzi� Cefwynowi, a�ten, znudzony, odosobniony pomi�dzy za�ciankowymi amefi�skimi lordami, zrozumia� wreszcie, �e podejmuje w�swych progach troch� niebezpiecznego go�cia... i�spr�bowa� okaza� przychylno�� dziwnemu m�odzie�cowi. Tym sposobem ksi���, nie maj�cy dot�d �adnego przyjaciela, odkry� jednego... dzi�ki czemu uratowa� �ycie. A�to dlatego, �e Hasufin Heltain, staro�ytny duch odpowiedzialny za zniszczenie Ynefel i�zgub� Mauryla, nie zdo�awszy opanowa� Tristena, nadszed�, by swymi podszeptami zdoby� sojusznik�w i�powr�ci� z�ich pomoc� do w�adzy. Szepta� wi�c do nieprzyjaci� regenta Elwynim�w, jak r�wnie� do lorda Amefel, gospodarza Cefwyna, Heryna Aswydda, w�kt�rego �y�ach tak�e p�yn�a sihhijska krew. Cefwyn zgin��by zapewne w�zasadzce, gdyby Tristen - kiedy najpierw dosiad� konia, a�p�niej poczu� miecz w�d�oni - nic odkry� w�sobie nieoczekiwanych talent�w. Przypuszczenia Cefwyna zacz�y zamienia� si� w�pewno��: istota Zawezwana przez Mauryla nie by�a bynajmniej ch�optasiem z�kuchennej umywalni Elfwyna, jak mawia� �artobliwie kapitan gwardii, �adnym te� p�kr�lem, ale jednym z�zaginionych sihhijskich lord�w, by� mo�e samym Barrakkethem, pierwszym i�najstraszniejszym. Tymczasem spisek ukartowany przez Hasufina dosi�gn�� kr�la i�zwabi� go w�potrzask. Cefwyn, ju� w�koronie, porachowa� si� ze zdrajc�, lordem Herynem. Zgin�� nie tylko kr�l z�linii Marhanen�w: Uleman z�Elwynoru os�ab� na staro��, rozgorza�y wi�c dysputy na temat sukcesji. Rebelianci zaszczuli regenta na �mier�, zap�dzaj�c si� za nim w�po�cigu a� na wrogie terytorium. Po �mierci regenta Cefwyn spotka� si� twarz� w�twarz z�Ninevrise, now� regentk� Elwynoru. I�od razu rozpozna� w�niej swoj� przysz�� narzeczon�. Tymczasem Orien, siostra lorda Heryna, nie zamierza�a pu�ci� p�azem �mierci brata ani odst�pi� Cefwyna cudzoziemce, przez co Hasufin zdoby� sojuszniczk� w�osobie obeznanej z�czarami i�rozw�cieczonej kobiety. Przeciwko obcej narzeczonej wyst�powa� tak�e brat Cefwyna. A�pewien elwynimski lord, maj�cy nadziej� po�lubi� c�rk� Ulemana i�obj�� w�adz� w�kr�lestwie, uleg� namowom tudzie� czarnym mocom. Fiaskiem zako�czy� si� zamach Orien na �ycie Cefwyna. Aby Ninevrise mog�a zasi��� na tronie swojego ojca i�zjednoczy� Ylesuin drog� ma��e�stwa, Cefwyn wezwa� na wojn� wszystkich lord�w po�udnia, uprzedzaj�c napa�� wrogich Elwynim�w. Przysz�o mu wszak�e stawi� czo�o czemu� wi�cej ni�li tylko dow�dcy rebeliant�w: ujrza� cie� rozsnuty wzd�u� granicy, z�ka�d� chwil� wi�kszy; cie� zrozumia�y dla Tristena, uwa�any przeze� za pot�n� gro�b�, kt�rej jednak Cefwyn nie by� w�stanie poj��. Cefwyn zd��a� dok�adnie tam, gdzie tego pragn�� �w cie�, tote� Tristen nie mia� wyboru, musia� przywdzia� zbroj� i�wraz z�armi� po�udniowego Ylesuinu uda� si� nad Lewenbrook. Z�si�ami rebeliant�w sprzymierzy�y si� ciemne moce - zdo�a�y ju� zniszczy� jednego z�marhane�skich kr�l�w, ojca Cefwyna, a�obecnie zamierza�y umie�ci� swego pionka na tronie nowego kr�lestwa. Jednak�e Tristen odnalaz� w�swojej ksi��ce prawid�a magii, w�asne dziedzictwo, kt�re mu dot�d umyka�o. Wyprawi� si� na wojn� jako lord Althalen i�Ynefel, pod sztandarem wykl�tym co prawda przez �wi�ty quinalt, lecz wzbudzaj�cym owacj� w�r�d amefi�skiego posp�lstwa. Na koniec, w�towarzystwie jednego tylko s�ugi, Uwena Lewen�ssona, ruszy�, by powstrzyma� cie� rozpostarty nad lasami Marny, w�chwili kiedy na prawo i�lewo padali ludzie, nie potrafi�c sprosta� sile, przed kt�r� �aden or� nie m�g� ich obroni�. Tristen w�ada� wszak�e mieczem z�wyrytymi na nim magicznymi s�owami �Prawdy� oraz �Iluzji�, rozdzielaj�c jedno od drugiego, wyst�puj�c z�t� broni� do walki z�Cieniem cieni. I�zosta� wtr�cony w�pomrok�, na zawsze - zdawa�oby si� - stracony dla Ludzi. Tyle �e w�obawie przed sw� moc�, gotow� urosn�� ponad miar�, zaw�adn�� nim i�zerwa� wi�zy ��cz�ce go ze �wiatem Ludzi, przekaza� druhowi, Uwenowi Lewen�ssonowi, szczeg�ln� w�adz� nad sob�. Zwyk�ego �o�nierza uczyni� swoim s�dzi�, kt�ry mia� zadecydowa�, czy zawezwa� go z�powrotem, czy te� pozwoli�, a�eby znikn�� ze swiatajako zbyt wielkie i�mroczne zagro�enie. Ostatecznie Uwen go wezwa�. KSI�GA PIERWSZA Rozdzia� pierwszy �cie�ka, wspinaj�c si� poprzez m�ody zagajnik ku szarym ska�om i�s�dziwym drzewom, przekszta�ci�a si� na koniec w�pust�, us�an� li��mi dr�k�. Kiedy Tristen �ci�gn�� cugle i�zeskoczy� z�siod�a, by zapa�� si� po kostki w�jesiennych li�ciach, na wzg�rzu panowa�a tak absolutna cisza, �e wydawa�o si�, i� s�ycha� g�o�ne uderzenia opadaj�cych listk�w... Kiedy Petelly szarpn�� za cugle, nie wytrzymuj�c d�u�ej dobrego zachowania, li�cie zachrz�ci�y i�zaszele�ci�y pod jego wielkimi kopytami. Nie dalej jak przed dwoma tygodniami zalesione szczyty wzg�rz Guelessaru po�yskiwa�y ponad polami jaskraw� czerwieni� i�s�oneczn� poz�ot�. W�ostatnich dniach jednak szalone wichry wyzu�y je z�kolor�w, czego rezultaty pi�trzy�y si� w�rowach i�wzd�u� dr�g pod op�otkami. Tutaj, na wzniesieniu, drzewa sta�y niemal nagie, bardziej nara�one na podmuchy od tych, co ros�y poni�ej. Prowadz�c za uzd� Petelly�ego, Tristen roztr�ca� butami br�zowoz�ote zwa�y. Wybra� si� na przeja�d�k� owego p�nojesiennego dnia w�pierwszym roku swego �ycia, a�zarazem w�pierwszym roku panowania kr�la Cefwyna. Na Wezwanie czarodzieja przyby� na �wiat upstrzony mi�kk�, rozszeptan� zieleni� wiosny, latem natomiast, w�czas obdarzonych pe�ni� g�os�w li�ci, ods�ania� tajniki �ycia Ludzi. Tej pierwszej jesieni osi�gn�� nareszcie dojrza�o��, wype�niwszy powinno�� poruczon� mu przez czarnoksi�nika Maury la, zamurowanego w�ruinach Ynefel. W�wirze straszliwej bitwy dochowa� przysi�gi danej kr�lowi, kt�ry nazwa� go najserdeczniejszym przyjacielem i�nada� mu honorowe tytu�y lorda stra�nika Ynefel oraz wielkiego marsza�ka Althalen - jakkolwiek ziemie darowane mu przez kr�la by�y opustosza�e, je�li nie liczy� cieni, mniej lub bardziej cichych i��agodnych. W�ada� jedynie myszami i�sowami, jak mawia� kapitan Jego Kr�lewskiej Mo�ci. Skoro wype�ni� polecenia Mauryla, jakie plany Cefwyn teraz z�nim wi�za�? Nie mia� najmniejszego poj�cia. Li�cie opad�e w�pierwszych dniach jesieni zamok�y na deszczu, jednak te naj�wie�sze, le��ce po wierzchu, pozostawia�y delikatny, szary kurz na butach Tristena, podczas gdy br�zowe, wilgotne g��bie zasp �w kurz �ciera�y. Pod nogami, wzburzone, ukazywa�y si� przer�ne barwy: ol�niewaj�ce ��cie, �ywe rubinowe czerwienic. Wypatrzy� szczeg�lnie du�y zesch�y li�� d�bu, podni�s� go na pami�tk� i�ni�s� w�r�ku, zd��aj�c do swego ulubionego punktu widokowego na skraju porastaj�cego wzg�rze lasu, gdzie opada� stromo os�oni�ty ga��ziami drzew klif; m�g� stamt�d swobodnie patrze� w�d� na okolic� i�dostrzec gwardzist�w, kt�rzy poni�ej, przy le�nym �r�de�ku, poili konie. Zanim jednak wyszed� na kraj lasu, poprzez ga��zie na prawo przedar� si� niespodziewany przeb�ysk s�o�ca. Gdy zerkn�� w�tamt� stron�, ujrza� w�dali trawiaste ��ki oraz szereg zwie�czonych drzewami pag�rk�w, maszeruj�cych na wsch�d niesko�czon� kolumn�. Po raz pierwszy ujrza� �w widok. Ze zdumieniem rozsuwa� ga��zki, by dotrze� do nowego punktu obserwacyjnego. Objawia�o mu si� - podobnie jak to zwykle czyni�y dziwne, nie znane wcze�niej zjawiska - i� ta osobliwa pustka w�lesie, owo ods�oni�cie si� niewidocznych wcze�niej wzg�rz, stanowi kolejny przejaw pory roku, jaka obecnie nasta�a. Szaro�� drzew w�tej magicznej chwili przywodzi�a na my�l wspomnienia (jak�e u�niego nieliczne) o�miejscu niemal zapomnianym, a�potem odgrzebanym z�pami�ci - nie, nie tutaj, ale tam. G��bokie knieje Marny, gdzie rozpocz�� sw�j �ywot, w�czasie wiosny cechowa�y si� podobn� szaro�ci�. Zdo�a� na chwilk� oszuka� serce prze�wiadczeniem, �e oto znalaz� si� wtedy i�tam, gdzie st�oczone g�sto drzewa Marny zagradza�y ciemnymi konarami drog� promieniom s�o�ca. Ale tutaj... tutaj i�teraz jasne guele�skie promienie z��atwo�ci� przebija�y si� do� mi�dzy ga��ziami, jak okiem si�gn�� oblewa�y wspania��, przeplatan� szarymi ni�mi poz�ot� pozosta�e wzg�rza, ��ki w�dolinach oraz mgliste, zaro�ni�te k�pami drzew szczyty. Rozradowany owym widokiem, zwr�ci� wolno�� trzymanemu li�ciowi, pozwalaj�c mu nacieszy� si� drugim, niespodziewanym �yciem - li�� sfrun�� i�osiad� ni�ej na stoku, przy upstrzonym porostami wyst�pie skalnym. Naraz, poderwany kolejnym podmuchem, wci�� niepokonany, rozpocz�� poznawanie zmienionego �wiata na skrzyd�ach tego samego wiatru, kt�ry niegdy� odebra� mu swobod�. Pozbywszy si� nurtuj�cych go jeszcze przed chwil� my�li, Tristen nagle zapragn��, by li�� m�g� dalej �y�, by pofrun�� do �r�de�ka i�zn�w sta� si� zielony. Zapragn��, a�eby ca�y las odzyska� utracon� ziele�, a�wiatr mrucza� tajemniczymi g�osami, jakie zapami�ta� ze swych pierwszych dni. Pragn�� r�wnie dobrze pozna� t� prowincj�, Guelessar, jak ongi� pozna� otoczenie Ynefel. Pragn�� tysi�ca rzeczy, lecz wszystkie wi�za�y si� z�niebezpiecze�stwem. Tymczasem Petelly drepta� w�obranym przez siebie kierunku, bez w�tpienia krusz�c pod kopytami mn�stwo ciekawych li�ci. Rozgrzebywa� nosem jesienne stosy, by wyw�szy� co� nadaj�cego si� do jedzenia. By� m�drym zwierz�ciem. W�gniadej sier�ci Petelly�ego przewa�a�y d�ugie w�osy, nadaj�c mu zwalisty kszta�t, jakiego wstydzi�yby si� szlachetne wierzchowce gwardii. Pozbawiona �agodnego obrysu szcz�ka, gruba i�masywna, obro�ni�ta by�a faluj�c� na wietrze br�dk�. Byd�o i�konie wypasane w�r�d ��k z�ka�dym dniem stawa�y si� bardziej kud�ate. Zdaniem gwardzist�w, sier�� zwierz�t i�rozwarte klucze ptactwa szybuj�cego po niebie wr�y�y nadej�cie srogiej zimy i�pierwsze opady �niegu jeszcze przed pe�ni� ksi�yca. Czelad� na s�u�bie u�kr�la, tkni�ta wida� podobnym przeczuciem, rozpakowywa�a do wywietrzenia pierzyny oraz we�niane ubrania. Tristen oczekiwa� tego wydarzenia z�mieszanin� ciekawo�ci i�niepokoju. S�ysza�, �e kiedy ju� �nieg rozpada si� na dobre, do ko�ca zimy b�dzie zalega� grub�, bia�� okryw�, przykryje pola i�u�pi drzewa. Nadchodz�ca zima mia�a by� por� zamykaj�c� pe�en cykl roku... Por� ostateczn�. B�d�c kim� nowym na ziemi, uwa�a� dawniej lato za dojrza�y i�naturalny stan �wiata. Ka�de wzg�rze postrzega� jako niewyczerpane �r�d�o objawiaj�cych si� sekret�w. A�potemjesien udowodni�a, �e nic nie trwa wiecznie. Wype�nia�a nozdrza gorzkim, zat�ch�ym zapachem opad�ych li�ci, cierpk� woni� zwini�tych w�str�ki listk�w wierzby, wiotkich i���tych po brzegach, za�cielaj�cych obrze�e tryskaj�cego u�st�p wzg�rza �r�d�a. Wreszcie ukaza�a mu ow� panoram� wzg�rz, ods�oni�a tajemnice wszystkich pag�rk�w Guelessaru. Co przyniesie mu zima? �nieg i�l�d, to oczywiste. Gdy ju� zrozumia�, i� rok wcale nie zamierza wyd�u�a� si� w�niesko�czono��, lecz zawraca ku pocz�tkowi, ujrza� ko�o zataczane przez �ycie, przywodz�ce na my�l konia w�biegu, kt�ry dostrzega swoj� niewol�, uwi�zany na sznurze i�skazany na wielokrotne powtarzanie tej samej drogi. Wszystko, co za sob� zostawi�, mog�o jeszcze powr�ci�. Wszystko, co uwa�a� za uko�czone, mog�o ulec rozpadowi. A�wiosny przywracaj�cej �wiatu �wie�o��... Wiosny rozbudzaj�cej u�wi�kszo�ci ludzi nadziej� na nowe �ycie... mia� powody si� l�ka�. Wr�ci� nad swoj� kraw�d�, nad brzeg ulubionego, niewielkiego klifu. Ogarn�� spojrzeniem czw�rk� po�yczonych od Cefwyna gwardzist�w oraz Uwena Lewen�ssona, siwow�osego �o�nierza, kt�rego kr�l wybra� mu na przyjacielajego nieod��cznego kompana i�doradc� w�tym �wiecie. Wiedzia�, �e je�li teraz nie zejdzie, b�d� zmuszeni wspina� si� z�mozo�em w�sk�, uci��liw� �cie�k�, aby go odszuka�. Wci�� jednak nie umia� uwolni� si� od obaw i�osobliwych my�li, jakie obudzi� w�nim �w niespodziewany widok ze szczytu wzg�rza. Wiedzia� przy tym, i� �o�nierze, ��cznie z�Uwenem, rzadko przepuszczaj� okazj� do odpoczynku i�pogaw�dki, kt�rej si� w�a�nie oddawali z�wielk� ochot�. A skoro tak, pozwoli� Petelly�emu szuka� zielonych przysmak�w, albowiem by� pewien, i� ko� nie zaw�druje daleko, a�nawet je�li tak si� stanie, Uwen z�apie go na dole. Wdar� si� mi�dzy chaszcze i�zacz�� brn�� w�r�d zaro�li porastaj�cych po�udniowozachodni stok wzg�rza. W�osy czepia�y si� krzak�w - w�osy czarne, g�ste i�d�ugie niczym grzywa Petelly�ego, a�obecnie, jak i�ona, pe�ne li�ci i�ga��zek. Nie sprawia� k�opot�w swoim opiekunom z�rozmys�em, pr�bowa� tylko do�cign�� wizj� amefi�skich wzg�rz, obraz i�wiedz� maj�ce dla� pewne trudne do okre�lenia znaczenie. Gdyby zdo�a� przynajmniej osi�gn�� �w punkt widokowy, zanim gwardzi�ci strac� cierpliwo��, gdyby zdo�a� pokona� jeszcze kawa�ek drogi, obej�� skalisty za�om wzg�rza - gdyby uda�o mu si� zdoby� pewno��, �e nie przebywa a� tak daleko od swoich pocz�tk�w, i�oznaczy� terytorium swych wspomnie� jako miejsce, nie stan �wiadomo�ci... W�wczas mia�by szans� wybiec marzeniami naprz�d, zamiast wraca� nieustannie w�my�lach do zab��kanych fragment�w dawnych wydarze�. Kto wie, czy po uporz�dkowaniu tej sprawy nie zacz��by postrzega� jasno i�wyra�nie czekaj�cej go przysz�o�ci, na razie przys�oni�tej szar� przestrzeni�... I prosz�: oto na zachodzie bieg� nowy �a�cuch pag�rk�w okrytych szarymi i�br�zowymi cieniami ogo�oconych konar�w, stanowi�cy w�jego wyobra�eniach sam kraniec Amefel. Gdy tak patrzy� w�dal podczas jednego z�ostatnich dni jesieni, oczyma duszy widzia� ca�� drog�, jak� do tej pory przemierzy�. Mo�liwe, �e oddawa� si� pr�nemu zaj�ciu. B�d� co b�d�, mia� przed sob� tylko pag�rki i�szare drzewa, widok nie r�ni�cy si� od innych ogl�danych z�tego miejsca. Tyle �e serce podsuwa�o mu obrazy faluj�cych wzg�rz, ziemi kojarz�cej si� z�latem i�niewinno�ci�; ziemi, kt�ra umo�liwi�a mu spotkanie z�Cefwynem i�nauczy�a go tak wiele, nie maj�c nic wsp�lnego z�t� jesieni�, tymi drzewami, tym wzniesieniem w�Guelessarze. Zawis� na moment, uczepiony grubej, niskiej ga��zi, daj�c si� smaga� ch�odnemu wiatrowi, przywodz�c przed oczy letnie pejza�e, wzdychaj�c i�my�l�c o�drodze dziel�cej go od wiosny, od Ynefel. S�ysza�, jak wody Leniialimu sk�adaj� poca�unek na fundamencie fortecy. Spogl�da� w�d� z�wysokiej wie�y Ynefel ponad wierzcho�kami drzew przygi�tych uderzeniami burzy. Obserwowa� Drog� znad na wp� zniszczonego dachu go��bnika, gdzie mieszka�a Sowa. Jak �ywe stan�y mu w�pami�ci w�skie, rozklekotane stopnie prowadz�ce do jego pokoju. Pomy�la� przelotnie o�ciep�ym i�przytulnym gabinecie z�kominkiem. O�ile� mniejszym miejscem by�a Ynefel od obwarowanego wysokimi murami Guelesfortu, a�nawet od Zeide w�Amefel, twierdzy g�ruj�cej nad Hena�amef i�daj�cej schronienie setkom ludzi. Otoczona lasami twierdza Mauryla by�a o�wiele, wiele mniejsza, o�wiele prostsza pod ka�dym wzgl�dem - wiedzia� o�tym teraz - a�jednak wype�nia�y j� rozliczne wspomnienia. Przypomina� sobie na przyk�ad w�drobnych szczeg�ach ka�de zakole s�oj�w wys�u�onego drewna parapetu w�swej sypialni. M�g� wygrzeba� z�zakamark�w pami�ci ka�dy detal i�skaz� rogowej szyby, na kt�rej deszcze i�b�yskawice wypisywa�y noc� tajemnicze wzory. Tak wi�c w�jego wspomnieniach Ynefel wydawa�a si� znacznie wi�ksza, jakby skutkiem nieznanego czaru zawiera�a wi�cej �ycia albo by�a bardziej materialna od zwyczajnych budynk�w. Rozmy�la� o�poddaszu - ach, o�tym poddaszu z�jedwabistym, szarobr�zowym kurzem, gdzie na krokwiach przysiada�y bezimienne go��bie - jak r�wnie� o�dniu, kiedy odkry� Sow�. Obecnie po Ynefel pozosta�y ruiny. Mauryl przepad�. Tristen po raz ostatni widzia� Sow� nad Lewenbrookiem, zanim upad�y sztandary, zanim tak wielu zgin�o. Tak�e owego dnia �wiat cechowa�a straszna obfito�� szczeg��w, ka�da ska�a i�ka�de drzewo przybra�o wyra�ny kontur. Ka�dy cie� o�y� i�spada� niczym atramentowa chmura na splecione w�boju oddzia�y. Pami�ta� ch��d i�ciemno�� tamtej godziny, i�cie� uzyskuj�cy widzialn� posta�. Wstrz�sn�� nim zimny dreszcz, znak dzia�aj�cej magii, i�poczu� - czy na pewno wspomina�? - gro�ne naruszenie czasu i�przestrzeni. Wtedy doszed� do wniosku, �e nie posun�� si� wcale naprz�d, ale cofn�� ku wspomnieniom, przed kt�rymi chcia� uciec. Zacz�� wraca� w�po�piechu po swoich �ladach, w�obu znaczeniach tego wyra�enia, uciekaj�c od tego widoku, pierzchaj�c od pozbawionego ochrony zachodu, z�powrotem do Petelly�ego. Gdy oddali� si� od zachodniego zbocza, os�ab� impuls nagl�cy do ucieczki. Przecie� to tylko stok wzg�rza w�Guelessarze - dozna� tak wielkiego uczucia ulgi, �e mia� ochot� �mia� si� z�w�asnych bezpodstawnych l�k�w. Zn�w by�a jesie�, widoczna w�r�d li�ci - przeciwny jej koniec, je�li wzi�� pod uwag� bitw� nad Lewenbrookiem. Gdy dotar� do konia, okaza�o si�, �e Petelly jest wolny od jakichkolwiek trosk... i�nawet nie przerwa� skubania trawy. A�zatem Tristen wykaza� si� kra�cow� bezmy�lno�ci�, ulegaj�c strachom. Roztrz�siony, poklepa� okryty ju� zimow� sier�ci� bok wierzchowca oraz pochwyci� lejce, by poprowadzi� Petelly�ego ku dr�ce, a�nast�pnie potulnie i�pos�usznie wr�ci� do gwardzist�w. Wszelako Petelly nie �pieszy� si� do odej�cia, zamiast tego ze stanowczym, wytr�caj�cym z�r�wnowagi potrz��ni�ciem cuglami zatrzyma� si� i�zni�y� �eb mi�dzy li�cie, pewien, i� wy w�cha� w�a�nie jaki� smako�yk. Aby si� z�nim nie szamota�, Tristen pozwoli� mu doko�czy� poszukiwania. Opodal, ca�kiem blisko, le�a�a nader osobliwa k�oda, pokryta p�atami aksamitnego grzyba. Oto ujawni�o si� le�ne cudo, nad podziw g�adkie: Tristen zapomnia� o�niepos�usznym koniu, przykl�kn�� i�dotkn�� aksamitnych p�at�w, nieoczekiwanie twardych i�opieraj�cych si� jego ciekawskim, nie odzianym w�r�kawiczk� palcom. Odpadaj�ce kawa�kami drewno by�o u�spodu szare i�zmursza�e, od dawna obumar�e. Porosty natomiast �y�y, nie dosi�ga�a ich �mier�. Czy� to nie cud? A mo�e wiosna, nie wychodz�c zimow� por� z�kryj�wki, chowa si� pod przykryciem �mierci, podobnie jak zwiastuny zimy skry�y ostatnie dni jesieni? Czy� nasiona przysz�ego �ycia nigdy nie umieraj�, tylko kr��� wraz z�kolejnymi cyklami p�r roku, i�czy� dlatego w�a�nie na �wiecie dziej� si� cuda? �r�d�o objawiaj�ce mu zwykle nowe rzeczy m�wi�o, �e owszem, tak, �ycie nie ca�kiem zanika. Nawet wobec zupe�nej ruiny i�nadchodz�cej zimy istnieje nadzieja. Nawet w�zbutwia�ej k�odzie rodz� si� cuda. Czy �w szczeg�lny, aksamitny, nadzwyczajny porost ma jakie� magiczne zdolno�ci? - zastanawia� si�, praktycznie podchodz�c do rzeczy. A�eby nie zmoczy� kolan, roz�o�y� p�aszcz na ziemi i�kucn��, chc�c przyjrze� si� szczeg�om. Czy spodoba�oby si� to te� Emuinowi? Nie zniszczy�by czego�, co jest dziwne i�cudowne, nawet gdyby Emuin nie znalaz� dla tego zastosowania, a�jednak wygl�da�o na to, �e owa rzecz mo�e wprawi� nawet czarodzieja w�zachwyt... i�nadaje si� do jakiego� u�ytku, gdy� granica przemiany i�odrastania prawdopodobnie wi�za�a si� z�pewn� moc�. Cz�sto przynosi� Emuinowi ptasie jajka, postr�cane przez wiatr, podobne do tego wyschni�tego, kt�re trzyma� teraz w�sakwie - razem z�dziwaczn� d�bow� naro�l�, zerwan� w�gaju podchodz�cym pod zagrody owiec w�Dury. Czy� naprawd� jeszcze chwil� temu obawia� si� widoku odleg�ych las�w? Nie czu� ju� strachu. Niekiedy wyra�nie dostrzega�, jak przeskakuje od powa�nych my�li do takich, kt�re inni ludzie uwa�aj� za b�ahe; podejrzewa� w�g��bi duszy, �e i�teraz to si� wydarzy�o, ale my�l nakazuj�ca mu ucieczk� min�a, a�widok, jaki j� przywo�a�, kry� si� za wzg�rzem. Gwardzi�ci nie zacz�li si� jeszcze na� gniewa�, a�tutaj, na szczycie, czu� si� bezpiecznie. Swoje dotychczasowe kr�tkie �ycie sp�dzi� u�boku czarodziej�w, kt�rzy wyznaj� z�regu�y odmienn� hierarchi� warto�ci i�przyk�adaj� inn� ni� zwyczajni ludzie wag� do dziwnych przedmiot�w. Ciekawe, czy ten grzyb r�s� tu ju� latem? Mo�e pojawi� si�, kiedy drzewo umar�o? A�mo�e pojawia� si� okresowo jako jedna z�wielu oznak nadchodz�cej zimy? T� kwesti� Tristen bardziej wola�by om�wi� z�Maurylem ni� z�Emuinem; ten pierwszy preferowa� bowiem dalekosi�ne pytania. Mauryl wszak�e przepad� razem z�Ynefel i�obecnie wszelkie podobne pytania, dotycz�ce naturalnego porz�dku rzeczy, musia�y pozosta� bez odpowiedzi. Emuin pr�dzej opowiedzia�by mu o�zastosowaniu grzyba, ni�li wyt�umaczy� jego zachowanie - je�li w�og�le raczy�by po�wi�ci� Tristenowi sw� uwag�. Nie, wspominanie przy nim o�tej sprawie nie mia�o sensu. Nie m�g� �adn� miar� poruszy� ca�o�ci zagadnienia, a�cz�ciowe rozwa�enie kwestii mija�oby si� z�celem. Tak czy inaczej, posiada� ptasie jajo, bardzo �adne, bia�e z�br�zowymi c�tkami; wiedzia�, �e przypadnie do gustu Emuinowi. Wsta�, szarpn�� za wodze Petelly�ego, szukaj�c tam przej�cia przez g�szcz bezlistnych ga��zi, gdzie zamierza� przedrze� si� na skr�ty. Nowa droga okaza�a si� jednak naje�ona cierniami. Zatrzyma� si� i�rozejrza� w�poszukiwaniu wyj�cia z�labiryntu. Og�lnie rzecz bior�c, �wiat zacz�� mu si� ostatnio wydawa� bardziej swojski, mniej za�miecony nowymi zjawiskami i�nieodgadni�tymi s�owami, tak �e w�ciasnej przestrzeni Guelesfortu ca�e dwa tygodnie mog�y up�yn�� bez odkrycia �adnej nowiny. Jednak�e poza obr�bem mur�w Tristen zbiera� cuda i�popada� w�k�opoty, na kt�re gwardzi�ci patrzyli z��yczliw� cierpliwo�ci�... Teraz by� mo�e popad� w�jeden z�nich. W�poszukiwaniu ciszy i�szumu drzew wspi�� si� na szczyt wzg�rza, gdzie chcia� si� odda� rozmy�laniom, nie zmuszony do wys�uchiwania ha�as�w pi�ciu ludzi i�koni. Gdy si� tak przedziera�, niezdecydowany co do wyboru dalszej drogi, odnosi� czasem wra�enie, �e s�yszy g�os Mauryla: �Ch�opcze! Ch�opcze, gdzie� ty si� podzia�? W�co si� wpakowa�e�?� Wiatr, z�ka�d� chwil� silniejszy, szepta� w�r�d suchych ga��zi. G�os wydawa� mu si� niezwykle sugestywny Jakby przebywa� chwilowo w�sekretnej kryj�wce, gdzie nie Mauryl by� zaginiony, ale on sam. Wystarczy�oby odwr�ci� g�ow�, by dojrze� stoj�cego za nim Mauryla, bia�obrodego starca z�rozwianymi na delikatnym wietrze w�osami, odzianego w�proste, br�zowe, zlewaj�ce si� z�jesienn� szaro�ci� drzew szaty, wspartego na lasce. �M�w, co znalaz�e�!� - rzek�by Mauryl, o�ile by�by, oczywi�cie, w�dobrym humorze. Potem obejrza�by k�od�, wyjawi� nazw� grzyba i�oceni�, czy warto go zabiera� w�kawa�kach do wie�y w�celu powi�kszenia bogatej kolekcji dziwnych i�ciekawych znalezisk. Do szat Mauryla, nigdy szykownych ani delikatnych, a�zawsze pokrytych kurzem starej fortecy, z�pewno�ci� czepia�yby si� przegni�e li�cie i�ziemia (zupe�nie jak teraz do p�aszcza Tristena). We w�osach czarodzieja osiad�oby nieeleganckie k��bowisko li�ci, oblicze za� przybra�o �w wyraz skupienia, jaki u�Mauryla odzwierciedla� nastr�j �yczliwo�ci. Petelly tr�ci� nosem rami� Tristena, kt�ry odetchn�� g��boko powietrzem nasyconym zapachami d�b�w, ziemi i�jesieni, przekonany teraz, �e Maurylaju� nie ma, nie ma go w�odleg�ej Ynefel, a�tym bardziej tu, na szczycie wzg�rza w�Guelessarze. Wiedzia� tak�e, i� sw� wycieczk� przed�u�y� ponad miar�: oznajmi�o mu to dzwonienie wspinaj�cych si� dr�k� ludzi i�koni. Gwardzist�w ogarn�� niepok�j albo powodowa�a nimi ciekawo��. Prowadz�c Petelly�ego ku �cie�ce na spotkanie z�gwardzistami, Tristen zauwa�y�, zafrasowany, �e szukaj� go wszyscy bez wyj�tku. Gdy wy�onili si� zza zakr�tu, na czele jecha� Uwen, zaraz za nim kolejno Lusin, Syllan, Aran i�Tawwys, wszyscy w�pe�nych zbrojach, podobnie jak on, rzeczjasna - no, mniej wi�cej. Pozwoli� Pctelly�emu d�wiga� sw�j miecz, przytroczony za siod�em, niemniej, za rad� Uwena, zawsze nosi� przy sobie sztylet, a�pod prosty, br�zowy p�aszcz i�sk�rzan� kamizel� z�polecenia kr�la i�kapitana wk�ada� kolczug�, nawet je�li uwa�a� za ma�o prawdopodobne, by wrogowie przeprawili si� przez Lenualim i�przew�drowali spory szmat Guelessaru, aby najecha� kr�lewskie tereny �owieckie i�wspi�� si� akurat na ten pag�rek. Po prawdzie, wi�kszo�� Ludzi wola�aby si� z�nim nie mierzy�, czy mia�by przy sobie ten miecz, czyby go nie mia�; podejrzewa�, i� kr�l przydzieli� mu gwardzist�w g��wnie po to, a�eby ostrzegali przed nim nie�wiadomych w�drowc�w, a�nie za�egnywali niebezpiecze�stwa. Gdy przedar� si� przez kolczaste zaro�la ostr�yn, nadjecha�a jego �wita, dzwoni�c, dysz�c, tupi�c i�pobrz�kuj�c - czterech �o�nierzy Kr�lewskiej Smoczej Gwardii, w�czerwonych barwach odr�niaj�cych ich od br�zowego odzienia jego oddanego s�ugi. Uwen mia� przypi�t� na wysoko�ci serca malutk� czarn� wst��k� z�god�em Althalen; tak� sam� nosi� Tristen. Pozostali, b�d�c na s�u�bie kr�la, paradowali w�czerwonych kamizelach z�naszytym z�ocistym smokiem Marhanen�w. - No i�c�e� tam znalaz�? - zapyta� Uwen, nie zsiadaj�c z�konia, �artobliwym tonem i�bez cienia wyrzutu, podczas gdy czterej gwardzi�ci wjechali mi�dzy drzewa, a�eby zawr�ci�, gdy� na w�skiej �cie�ce ledwie si� mie�ci� pojedynczy je�dziec. Ostatni z�konnych musia� wspi�� si� na strome zbocze. - Jak�e b�dzie, panie, wracamy? - pyta� dalej Uwen. - Tamoj na dole skr�ci� nam wypada, a�potem wzd�u� Cressitbrooku jecha�, je�li� inn� drog� wraca� sk�onny. Pora ju� p�na. - P�na - zgodzi� si� ze wstydem. Zobaczy�, jak gwardzi�ci rozgl�daj� si� bacznie w�poszukiwaniu osobliwo�ci: cieni, ch�odnych miejsc i�tym podobnych zjawisk, cz�stych w�jego towarzystwie. Dosiad� jednak bez s�owa Petelly�ego i�przejecha� przed nosem s�siedniego konia. Za nim nakr�ci� Uwen. Kr�lewscy gwardzi�ci zawr�cili mi�dzy drzewami i�do��czyli do dw�jki na przedzie. Gdy opuszczali wzg�rze, najzupe�niej naturalny wiatr wzbija� kurz i�zawiewa� li�cie na �cie�k�. Petelly ta�czy� i�podrygiwa�, pokonuj�c niematerialne przeszkody. Oddzia� jecha� do�� spiesznie, a�przez chwil� nawet p�dzi� w�bez�adzie w�d� szerokiego, zdradliwego �uku, gdzie ziemi� pokrywa�a gruba warstwa li�ci. Tristen i�jego kompani dobrze znali tutejsze dr�ki. Nie by�o tu wprawdzie wystaj�cych korzeni, kamieni ani do�k�w, lecz nie istnia�a tak�e �adna gro�ba, daj�ca podstaw� do po�piechu, wobec czego za �r�d�em, zwolniwszy bieg konia, Tristen przyj�� bardziej rozs�dne tempo. Wyskoczyli bezpiecznie na drog� okr��aj�c� podn�e wzg�rza, os�oni�t� z�obu stron przed przenikliwym wiatrem poro�ni�tymi lasem wzniesieniami. - �adnych Cieni? - zagadn�� Uwen, kiedy go dogoni�. - �adnych Cieni - zapewni� swego s�ug�. - Ani jednego. S�ucha�em na g�rze szumu wiatru. I�patrzy�em na wzg�rza. - Z�jakiego� powodu wola� nie przyznawa� si� do tego, �e spogl�da� w�stron� Amefel (ca�a ta sprawa dotyczy�a prawdopodobnie w�wi�kszym stopniu czarodziej�w ni� �o�nierzy). - By� tam grzyb, jakiego nigdy nie widzia�em. - Grzyb, powiadasz? - Na obumar�ym pniu. - Ju�ci, pe�no tam takich rzeczy. - Uwen odczuwa� chyba ulg� i�zarazem rozbawienie. Nawet nie my�la� zgadywa� nazwy owych porost�w ani ich w�a�ciwo�ci. - S� niejadalne, ja bym ich tam nie kosztowa�. Dawno si� sko�czy�y tegoroczne wysypy. - Ale wr�c� wiosn�? - Jak�e wiele rzeczy mia�o podobno wr�ci� na wiosn�. Niekt�re z�nich objawia�y mu si� ju� w�chwili zapytania, inne kry�y si� uparcie. - Lub na jesie�? - Ca�kiem sporo na wiosn� albo po deszczach. Ale na takich, co�e� je tam na g�rze zoczy�, nic a�nic si� nie znam. Wszelako kucharze jadalne grzyby na zim� w�kuchniach susz�, tedy spokojna g�owa, panie, zupy grzybowej nie braknie. Wczoraj s�ysza�em, jako kuchmistrz powiada�, i�e zupy takiej na do�ynki trza nagotowa� przez wzgl�d na Wasz� Mi�o��. Do do�ynek pozosta�y dwa dni. Zaprawd�, lubi� zup� grzybow� i�czu�by si�, podobnie jak wi�kszo��, szcz�liwy podczas zbli�aj�cych si� uroczysto�ci, gdyby tylko m�g� by� szcz�liwy tak�e w�innych aspektach i�gdyby wiedzia�, �e pozostali lordowie darz� go �yczliwo�ci�. Tymczasem by�o inaczej. W ka�dym razie w�tak pogodnym dniu cz�owiek nie powinien z�podobnych przyczyn ulega� melancholii. Uwen truchta� przy nim strzemi� w�strzemi�, dosiadaj�c Liss, swojej ulubionej klaczy. Obaj chwilowo milczeli. Ci�gle jechali przez lasy, cho� skr�cili ju� na drog� wzd�u� Cressitbrooku, kt�rego zakola obmywa�y podn�a pag�rk�w, gdzie drzewo wycinali jedynie kr�lewscy drwale, a�polowa� tylko kr�l lub jego przyjaciele. Nie musieli si� zbytnio spieszy�, jak powiedzia� Uwen, by przed zmrokiem dotrze� do Guelemary. Na nowo obranej drodze nie pojawi� si� po ostatnim deszczu �aden �lad konia czy cz�owieka, co znacznie zmniejsza�o prawdopodobie�stwo spotkania kogokolwiek. Je�d�cy zachowywali si� wi�c z�wi�ksz� swobod�, nie rozgl�dali si� tak bacznie woko�o i�rozmawiali na banalne tematy. Cz�sto napomykano o�do�ynkowych uroczysto�ciach, do kt�rych miasto przygotowywa�o si� ju� od wielu dni, wznosz�c stos pod i�cie gigantycznych rozmiar�w ognisko. Tristena otacza�y przyjazne g�osy, kt�rych s�ucha� beznami�tnie, patrz�c na wy�cie�an� li��mi drog� ponad dr��cymi, czarnymi na koniuszkach uszami Petelly�ego. A�by�y to uszy ruchliwe, reaguj�ce na ka�dy wybuch s;miechu i�ka�dy szept orze�wiaj�cego zachodniego wiatru. Rozdzia� drugi Le�a�o tu ca�e mn�stwo pere�. Cefwyn skrzywi� si�, nadepn�wszy na jedn� z�nich - mia� tylko nadziej�, �e nale�y do tych r�kaw�w, a�nie jest kt�r�� z�zab��kanych i�kosztownych ozd�b �lubnej korony, spoczywaj�cej na stole w�stercie wst��ek, odartej cz�ciowo ze swojego blasku. Stos granatowych aksamit�w i�szaroz�otych at�as�w wznosi� si� niczym �a�cuch g�rski na tle wysokich, jasnych okien dawnego skryptorium. Poprzez �rodkowe szybki z�bursztynowego szk�a wpada� do wn�trza snop z�ocistego �wiat�a, biegn�c w�owym kr�lestwie regentki i�jej dam dworu od wyszywaj�cych pokoj�wek do odleg�ych, zawalonych strz�pami materia��w sto��w. �lubne przymiarki Cefwyn znosi� w�podobnej sali, pe�nej czerwieni i�z�ota - barw Marhanen�w, u�o�onych w�skromniejszych stosach, chocia� pan m�ody by� kr�lem. Owa obfito�� tkanin wprawi�a go w�os�upienie; przysi�g�by, �e wzros�a o�po�ow�, odk�d zagl�da� tu po raz ostatni. Czy� naprawd� kilka sukni dla jednej szczup�ej kobiety wymaga a� takiej ilo�ci materia�u? A�s�dzi�, �e jest znawc� w�sprawach damskich przyodziewk�w... Jak tu w�noc po�lubn� odnale�� sw� wybrank� w�takim morzu szat? Trudno�ci nastr�cza�o ju� odnalezienie panny m�odej w�tym pomieszczeniu, pomi�dzy belami aksamitu, przeznaczonego, mo�na by mniema�, nie tylko dla regentki, ale i�dla innych dam dworu. Spo�r�d wszystkich dworek i�pokoj�wek tudzie� ramek z�wyszywankami, ustawionych jak najbli�ej wpadaj�cego przez okna �wiat�a, jedna niewiasta, nisko si� k�aniaj�c, wybieg�a wyratowa� uszkodzon� per��, podczas gdy druga, k�aniaj�c si� jeszcze ni�ej, wyrwa�a mu niemal spod n�g zagro�ony postaw at�asowej tkaniny. Gwa�townie sk�adane uk�ony kobiet, kt�re zauwa�a�y nagle jego obecno��, sprawia�y wra�enie, jakby przetacza� si� w�r�d nich niczym podmuch wichury po kwietnych rabatach. Skierowa� wzrok na grupk� os�b w�pobli�u najdalszego spo�r�d trzech Wysokich okien. Otoczona garstk� dworek i�przyobleczona osobliwie pofa�dowan� niebiesk� tkanin�, sta�a na �awie lady regentka Elwynoru, jego wybranka. Intryguj�ce, pomy�la�, spi�trzaj�c swoim nadej�ciem fal� powstaj�cych i�dygaj�cych kobiet. Sk�adanie uk�on�w i�r�wnoczesne przytrzymywanie fa�d�w nie zszytego aksamitu sz�o im do�� niepor�cznie. Na nic wszak si� zda�y te wysi�ki, poniewa� lady Ninevrise otrz�sn�a si� z�aksamit�w i�zst�pi�a w�morze szerokich, wytwornych sp�dnic dam dworu. Nie zwa�aj�c na obecno�� tak wielu �wiadk�w, poca�owa�a go niewinnie w�policzek, blisko ust. - Zamordowa�em per�� - o�wiadczy� pomi�dzy dwoma formalnymi poca�unkami. - Cho� los ten winien spotka� mego lorda kanclerza. - Ostatnie zdanie wypowiedzia� znacznie ciszej, odprowadzaj�c j� na bok wzd�u� u�o�onych pod oknami g�r niebieskiego aksamitu. - Ach, co ja z�nim mam. - Cz�owiek ten by� bezpo�rednim powodem jego gniewu, cechowa�a go wrodzona sk�onno�� do ci�g�ego powtarzania: �Tw�j �wi�tej pami�ci ojciec popiera� tak� polityk�...� Potem zwykle wylicza� dokonania ojca z�ostatnich dwunastu lat, mimo �e wiedzia�, i� Cefryn nie zgadza si� z�t� polityk�. Nie spos�b by�o wy�uszczy� ca�o�ci zagadnienia w�sali pe�nej pods�uchuj�cych c�rek i�si�str mo�nych lord�w (co wi�cej, lord�w z�p�nocy), z�kt�rych ka�dy bra� udzia� w�owych zmaganiach mi�dzy kr�lem a�dworem jego zmar�ego ojca. - C� on takiego zrobi�? - spyta�a Ninevrise. - Prosi�em o�wykaz danin �ci�ganych z�poszczeg�lnych wiosek, ale osobiste zajmowanie si� takimi sprawami �nie le�a�o w�gestii mojego ojca�. W�konsekwencji lord Brysaulin pos�a� wykaz lordowi Murandysowi, a�nie mojemu g��wnemu rachmistrzowi, �ami�c wydane przeze mnie zarz�dzenie. No, ale �kr�l, m�j ojciec� zawsze posy�a� go Murandysowi. Teraz lordowie, wiedz�c o�tym, co i�tak zamierza�em im powiedzie�, usi�uj� rzuca� mi k�ody pod nogi w�strachu, �e wszystko to wr�y jaki� nowy podatek. Postanowili, z�Murandysem na czele, sprzeciwi� si� wsp�lnie wszelkim nowym obci��eniom. To ju� nie jest zwyk�a niekompetencja, lecz zdrada! - Szczerze w�tpi�, by kto� tu post�powa� w�z�ej woli. - Ech, nie mam w�tpliwo�ci, �e rzeka toczy swe wody ustalonym korytem, starymi kana�ami. Ale to nie wszystko... - Podni�s� palec. - To jeszcze nie wszystko. Prosi�em te�, aby sprawozdania zawiera�y list� imion i�rodowod�w szacownych mieszka�c�w wiosek. Prosi�em o�spis woz�w, budynk�w, broni. Nic z�tego! W�jego raporcie brak jakichkolwiek imion, nie wspominaj�c ju� o�wykazie broni. Ale jesienne cenzusy i�spisy broni �nie le�a�y w�gestii mojego ojca�. Po dw�ch miesi�cach bada� i�rozsy�ania skryb�w na wszystkie strony, po �mudnych oczekiwaniach m�j lord kanclerz zdoby� dla mnie kompletn� list� p�l i�zawarto�ci spichlerzy z�dok�adno�ci� do po�owy miarki, a�tak�e wykaz byd�a i�owiec wszelkich rocznik�w. Ho, ho, tak kompletnych list nie dostawa� nawet m�j ojciec. C� jednak z�tego, skoro pomini�to uzbrojenie, t�umacz�c si� istnieniem pono� wci�� aktualnego spisu sprzed dw�ch lat. Poza tym �w gestii mojego ojca nie le�a�o� spisywanie imion i�obliczanie si�y rekrut�w przed nastaniem wiosny. Tym to sposobem wpisywanie w�rejestr ka�dego bez wzgl�du na wiek zwierza, wszystkich budynk�w i�spichlerzy sprawia wra�enie szacowania wielko�ci przysz�ych podatk�w! Wyra�ne zainteresowanie kr�la dochodami lord�w budzi w�nich niepok�j, boi czemu nie? A�ja sk�d mog� wiedzie�, czym oni rozporz�dzaj�, nie dysponuj�c �adnymi spisami? Czy Uta Uta�sson wci�� jest naczelnikiem wioski Magan w�Panysie, czy te� staruszek umar� latem, by przekaza� w�adz� swemu opiesza�emu i�tch�rzliwemu synowi, z�kt�rego marny b�dzie na wiosn� po�ytek, gdy lord Maudyn zacznie czyni� zaci�gi do wojska? Ojciec nigdy si� tym nie interesowa�. Ja jednak post�puj� za przyk�adem dziadka, a�skoro zapowiada si� wojna, uwa�am za stosowne pozna� znacz�cych ludzi w�wioskach, podobnie jak znam ich lord�w, albowiem jestem kr�lem i�musz� wiedzie�, na kogo mog� liczy� moi baronowie! My�l�, �e Korona winna si� interesowa�, jaki cz�owiek rz�dzi dan� wiosk� i�czy mo�na na nim polega�. Nie zamierzam sprawowa� rz�d�w, kieruj�c si� tym, co w�opinii lorda kanclerza uchodzi za..wygodne�, ani maj�c przeciwko sobie baron�w rozw�cieczonych podejrzeniami, jakie obudzi� w�nich lord kanclerz po�owicznym wype�nieniem moich rozkaz�w! No i���dam dok�adnego spisu woz�w z�uwzgl�dnieniem poszczeg�lnych ich rodzaj�w! Nie m�wi� do dziecka... ale do lady regentki z�Elwynoru, zza rzeki, sprawuj�cej w�adz� na mocy w�asnego prawa. W�por�wnaniu z�samolubn� guele�sk� opozycj�, zatwardzia�� wzgl�dem kr�lewskiej woli, lady regentka by�a spokojnym, s�odkim, pewnym i�nieugi�tym g�osem po jego stronie. - Pozw�l mu tylko zdoby� te spisy imion i�uzbrojenia wraz z�ca�� reszt�, panie, a�zobaczysz, �e to zatrze z�e wra�enie, jakie na tobie wywar�. - Niebawem spadnie �nieg i�b�dziemy rekrutowa� w�zamieciach! Do licha, czy to cz�owiek, czy mo�e zaspa �nie�na? - Wci�� mamy czas. Przynajmniej do��, by uzupe�ni� spisy. - Wykazem, kt�ry chcia�em sporz�dzi� bez zbytniego rozg�osu! Zamierza�em dzia�a� w�tajemnicy. S�uchaj, jed� ze mn�. Ucieknijmy do Marisalu i�zosta�my prostymi farmerami. Zawarty pakt zabrania� lady regentce instruowania go na temat sposobu prowadzenia rz�d�w w�Ylesuinie; kontrakt ma��e�ski precyzowa� r�wnie�, �e i�on nie b�dzie si� miesza� do jej panowania w�Elwynorze. Takie podw�jne w�adanie sprzymierzonymi kr�lestwami by�o szlachetnym pomys�em, je�li nie bra� pod uwag� nieco dra�liwego faktu, �e po�o�onej tu� za rzek� stolicy Elwynoru zagra�ali rebelianci. Jednak kochali si�... a�przynajmniej mieli nadziej� si� pokocha�: na tym wczesnym etapie byli sob� zaledwie beznadziejnie zauroczeni. S�u�ki i�damy dworu s�ucha�y z�powag�, w�wielkim skupieniu, na poz�r poch�oni�te szyciem; ich obecno�� w�zasi�gu s�uchu mia�a szans� wyj�� jej i�jemu na dobre, o�ile damy zanios� braciom i�ojcom plotki, �e kr�l nie zamierza wprowadza� nowych podatk�w, lord Brysaulin spartaczy� sprawozdania, a�chodzi�o g��wnie o�wozy i�rekrutacj� wie�niak�w. A je�eli dadz� popis nadzwyczajnej sprawno�ci w�przekazywaniu opowie�ci, no c�, kr�l wraz ze sw� narzeczon� mog� jeszcze cieszy� si� do�ynkowym piwem, nie b�d�c obiektem spisku, co najwy�ej znosz�c brz�czenie jakiej� z�gruntu fa�szywej i�najzupe�niej bezpodstawnej pog�oski, na przyk�ad o�powszechnej mobilizacji i�otwartej wojnie, kiedy spadn� pierwsze �niegi. Tymczasem wpatrzone we� szare oczy b�yszcza�y, chwa�a bogom, pe�nym zrozumieniem; dzi�ki takiemu wsparciu nie odchodzi� od zmys��w i�powstrzymywa� wrodzony temperament Marhanen�w - nie najlepsz� spo�r�d cech odziedziczonych po ojcu i�dziadku. Usta, kt�re pragn�� ca�owa�, przejawia�y sk�onno�� do ci�tego dowcipu, ale i�ona nie chcia�a folgowa� swoim przyzwyczajeniom w�obecno�ci tych�e c�rek baron�w: oboje w�tym momencie zachowywali si� przyk�adnie. Niechaj c�rki baron�w powiedz�, jak dyskretnie i�przyzwoicie post�powa�a regentka, doradzaj�c kr�lowi, nader ogl�dnie, rozwa�ne podej�cie do baron�w, a�szybko uro�nie w�ich oczach - przyzwoita, rozs�dna kobieta, nie zamierzaj�ca obj�� zwierzchnictwa nad guele�skimi damami i�ich tajnymi hierarchiami. No w�a�nie, niech wszyscy i�ka�dy z�osobna tak pomy�li. Tylko �eby nie zapomnie� o�ich chorobliwej zazdro�ci. Przechwyci� spojrzenie Artisane, c�rki Ryssanda, rzucone znad ramki z�wyszywank� - podlotek z�lisi� twarz� sp�sowia� i�pochyli� g�ow�. - Powinni�my poczeka� do wiosny, zanim zostaniemy farmerami - powiedzia�a Ninevrise z�powag�, na tyle cichym g�osem, by pods�uchuj�ce s�u��ce musia�y wyt�a� s�uch, chc�c us�ysze� ewentualne strz�py informacji na temat losu lorda Brysaulina. - Gdyby�my zim� przenie�li si� na farm�, g��d by nam zajrza� w�oczy. - To prawda - ust�pi�. - Pi�tna�cie dni - przypomnia�a. Tyle w�a�nie dzieli�o ich od �lubu, od dope�nienia zar�wno paktu, jak i�ma��e�skiej powinno�ci; uzyskanie b�ogos�awie�stwa kap�an�w mia�o usun�� ma��onk� kr�la poza zasi�g b�ahych plotek i�pozwoli� obojgu, kt�rzy p�on�li z���dzy wzajemnego dotykania, nie tylko muska� si� czubkami palc�w w�obliczu zawistnych (i odtr�conych) m�odych kobiet. A tymczasem poluj�cy na uchybienia, wertuj�cy ksi�gi legalistyczni kap�ani, jego najwi�ksze utrapienie, w�szyli wsz�dzie wok� Guelesfortu, z��czeni z�rozmaitymi rodami za pomoc� wi�z�w krwi b�d� pieni�dza. I�oto plany wojny, od pewnego czasu nieuchronnej, rozbija�y si� o�habit pewnego starca. - Niech bogowie sprawi�, by w�ci�gu tych pi�tnastu dni m�j kanclerz nie zosta� stracony. - Stary to cz�owiek. I�zacny. By� dla mnie mi�y. - Jest te� wierny. - Kr�lewski temperament Cefwyna ostyg� nieco na wspomnienie okazywanej mu pos�usznie �yczliwo�ci, kiedy na targanym rozterkami dworze z�ch�odem witano kr�la i�jego now� sojuszniczk�. Niemniej tli�y si� w�nim jeszcze resztki gniewu. Przecie� raporty nadal znajdowa�y si� w�niew�a�ciwych, wrogich r�kach. - Jako lord szambelan dobrze s�u�y� memu ojcu. Dobrze s�u�y� te� mi, p�ki nie wr�ci�em do Guelessaru... �wi�ci bogowie, w�niespokojnych czasach utrzymywa� porz�dek w�ca�ym kr�lestwie, dzi�ki inteligencji i�dobrej woli, za co winienem mu wdzi�czno��. Ale, na dobrych i��askawych bog�w, czemu� nie czyta do ko�ca rozkaz�w, kt�re mu posy�am? Pisuj� je prostym j�zykiem. No tak, przecie� ja dobrze znam pobudki tego cz�owieka. Za panowania mojego ojca, kiedy kr�g dzia�a� lorda nie wykracza� zwykle poza Guelessar, przed do�ynkami sumowano jedynie zebrane z�p�l plony. Nic dziwnego zatem, �e reszta Ylesuinu powinna zda� spraw� z�przebiegu �niw, a�nam wolno podda� inspekcji jeno spichlerze, a�nie wozy i��uki. Chc� wierzy� w�uczciwo�� Brysaulina, w�jego rozliczne zalety, ale mimo to, na bog�w, je�li przed zimowym przesileniem nie ka�� go powiesi�... - Spokojnie, spokojnie. - Po�o�y�a mu palec na podbr�dku, po czym szepn�a z�bliska: - Musisz si� uda� do Brysaulina i�jeszcze raz go pouczy�. Cierpliwo�ci. Zawsze jeste� cierpliwy. - Nazywam si� Marhanen! Nigdy nie jestem cierpliwy! Niechaj zaraza zdusi tego Brysaulina! Marz� o�inteligentnej rozmowie na tematy nie zwi�zane ze sk�adowaniem pik i�owsa. Zjesz dzi� ze mn� wieczerz� w�komnatach, w�gronie starych przyjaci�? Wezw� tak�e Tristena. Wyjecha� na przeja�d�k�. Sprowadz� go przed zachodem s�o�ca, nawet je�li trzeba b�dzie wys�a� po niego �o�nierzy. Z oczu Ninevrise znikn�a powaga, pojawi�y si� w�nich nagle weso�e b�yski; owe szare oczy, w�kt�rych czasem go�ci�y fio�kowe cienie, zaiskrzy�y si�, a�zaraz potem pogr��y�y w�zadumie - ujrza� je po raz pierwszy wymalowane na ko�ci s�oniowej i�od tamtej chwili nigdy ich nie zapomnia�. G�os regentki jeszcze przycich�, tak by opr�cz niego nikt jej nie m�g� us�ysze�. - Czy to ja mam by� dzisiaj �upem, czy te� b�dzie nim Tristen? Za tym �wi�tecznym nastrojem kryje si� chyba jaki� spisek. Chcesz kogo� podej��? - Droga pani! - Po�o�y� d�o� na piersi, tu� nad wyszytym z�ot� nici� smokiem Marhanen�w. - Czy�bym by� podejrzany? - Porachujmy: od �witu wda�e� si� w�o�ywion� dysput� z�kapitanem swej gwardii, potem z�patriarch� quinaltynow. Nast�pnie tw�j brat, diuk Guelessaru, a�tak�e jego kap�an. Dosz�o te� do ponownej rozmowy z�Idrysem, kapitanem Gwy wynem i�kapitanem Kerdinem. Pomijam krawca... - Twoi szpiedzy s� wsz�dzie! - Najpierw ka�esz mi si� schroni� w�siedlisku powodowanych ambicjami kobiet (a ka�da z�nich zamierza nam�wi� mnie do zwierze�), by potem si� dziwi�, �e wiem wszystko o�przedmiocie twoich pyta�, kt�ry pojecha� dzi� do Drysham... - Nad Cressitbrook. A�jednak nie wiesz wszystkiego. - ...razem z�eskort�. O�niego chodzi, prawda? Czy�by Trislen pope�ni� jakie� wykroczenie? - O�tym wieczorem - odpar� cicho, obrzucaj�c spojrzeniem oddalone od nich kobiety. - S�uchaj, czego ja si� tu dowiaduj�: stra�nik Ynefel wyruszy� na przeszpiegi. Prowadzi z�ko�mi, a�by� mo�e r�wnie� z�owcami, okropne i�nader przyd�ugie dyskusje. Jego ptaki oblatuj� kraj wzd�u� i�wszerz, ze wszystkich stron przynosz� mu wie�ci... - Te jego przekl�te go��bie �a�� po parapecie i�zbieraj� si� na