9810

Szczegóły
Tytuł 9810
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9810 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9810 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9810 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Czes�aw Chruszczewski Powt�rne stworzenie �wiata Rok wydania: DZIE� PIERWSZY Ilekro� pr�bowa� zrozumie�, by� przekonany, �e pr�ba powiedzie si�, �e zdo�a poj�� wszystko, to znaczy Istot� Wszechrzeczy, Sens Wszechbytu, a wi�c tak�e odgadnie tajemnice Cz�owieka. S�dzi�, �e wie, dok�d pod��a. Dzi�ki temu przekonaniu ze spokojem spogl�da� w przysz�o��, manifestuj�c przy lada okazji wyrozumia�o�� dla zdezorientowanych, zagubionych, l�kliwych i wiecznie rozdra�nionych. �Ten i �w - m�wi� - przeczuwa swoj� wielko��, tym wi�cej irytuje go bezradno�� i nieudolno�� innych. Jak d�ugo mo�na stawia� pierwsze kroki? Jak d�ugo mo�na tolerowa� w�asn� ignorancj�? To brakuje tchu, to trudno nad��y�, tego nie spos�b przeskoczy�, tamtego pokona�. Za ma�o wiedzy, si�, za wiele przeszk�d, za du�o rozleg�ych p�aszczyzn, bezkresnych przestrzeni, niebosi�nych szczyt�w, bezdennych przepa�ci, nieprzeniknionych ciemno�ci, o�lepiaj�cego �wiat�a�. A ja wiem, ju� wszystko wiem. Promie� S�o�ca przenikn�� przez szpar� w drzwiach. Po tamtej stronie drzwi niesko�czony �wiat mego istnienia. Jestem wszechobecny, od gwiazdy do gwiazdy, na miliardach planet, pod bilionami drzew. Oto siedz� na trawie, przygl�dam si� kwiatom, s�ysz� beztroski �miech dzieci, widz� barwy, widz� kszta�ty, dostrzegam tre��. Jestem wsz�dzie, pod ka�dym drzewem. �wiadomo�� tej wszechobecno�ci przynosi szczeg�lnie radosny spok�j. Jak to d�ugo potrwa? Jeszcze kilkana�cie sekund. Nie starcza si�, nie zdo�am przed�u�y� momentu ol�nienia. �wiat�o mknie z niewyobra�aln� szybko�ci�, gasn� s�o�ca, niczym reflektory w teatrze albo w cyrku po galowym przedstawieniu. Spektakl sko�czony, na widowni pozosta� jeden cz�owiek. Czy�by zasn��? Czy znu�y�o go ustawiczne wracanie do domu, do jednego z miliarda miliard�w dom�w? Czy�by pr�ba znowu nie powiod�a si�? Aster zdj�� he�m i powiedzia� do asystent�w: - Maksymalna koncentracja wyzwala natchnienie, to przypomina b�ysk �wiat�a, jak gdyby na u�amek sekundy rozwar�a si� brama, rozsun�a kurtyna. Ta maszyna - Aster po�o�y� praw� d�o� na pulpicie sterowni - ta genialna maszyna u�atwia nawi�zanie kontaktu z Kosmosem, usuwa zak��cenia, oczyszcza przestrze� mi�dzy Cz�owiekiem a Reszt�, przybli�a na mgnienie oka krajobraz Ca�o�ci. Dzi�ki tej maszynie Cz�owiek staje si� nadwra�liwy, ta maszyna czyni nasze zmys�y doskonalszymi, rozja�nia umys�. Oddycham pe�n� piersi�, bo zespoli�em si� wreszcie z Wszech�wiatem. Co za wspania�a jedno��! W tej samej chwili jestem �d�b�em trawy, psem merdaj�cym ogonem, p�acz�cym dzieckiem, rozbawion� dziewczyn�, kamieniem wyrzuconym z procy. Ale tym bole�niejszy b�dzie powr�t do siebie, bo ta maszyna - m�wi� Aster podnosz�c g�ow� - ten superm�zg, zajmuj�cy dwana�cie pi�ter Centrum Wiedzy o Kosmosie, ten diabelski komputer nie potrafi utrwali� tego b�ysku, tej wizji, nie umie zwolni� ruchu, nie mo�e zatrzyma� magicznej ta�my filmu, kt�ry przesuwa si� przed naszymi oczami. Szczeg�y zacieraj� si�, ogl�damy obrazy prze�wietlone, zamglone i szybko zanikaj�ce. - A co dzieje si� potem? - zapyta� najm�odszy asystent - to znaczy: Teraz? Co dzieje si� z tob�, z nami, gdy przemija ten szczeg�lny stan natchnienia, zwany przez niekt�rych objawieniem? - Zasypiamy - odpar� Aster - z wolna poczynamy zasypia�. - Zasypiamy z otwartymi oczami, rozmawiaj�c? - Chodz�c, walcz�c, biegaj�c, mi�uj�c, nienawidz�c? - dziwi� si� drugi nieco starszy asystent. - Ale� tak, ale� tak! - zawo�a� Aster. - Im szybszy ruch, im wi�ksze zaabsorbowanie �yciem, im aktywniejsze dzia�anie, tym g��bszy sen. Tylko cisza, absolutny spok�j zewn�trzny i wewn�trzny, umo�liwiaj� koncentracj�, wst�p do kr�tkotrwa�ego obudzenia. W�wczas, nie wiadomo po raz kt�ry, rozpoczyna si� pr�ba zrozumienia wszystkiego, usi�owanie rozszerzenia szpary w drzwiach wiod�cych do prawdy. Pr�by jak dot�d s� bezskuteczne. Jaka� zapora tkwi w naszych m�zgach. - Aster u�miechn�� si�. - Mimo wielowiekowej m�dro�ci ci�gle jeszcze jeste�my naiwni, jak dzieci. - Dzieci s� m�drzejsze od nas - stwierdzi� trzeci, najstarszy asystent. - Zadziwiaj�co m�dre - zgodzi� si� Aster - i naiwne. Posiadaj� zdumiewaj�c� intuicj�, zanikaj�c� w p�niejszych latach. Przerwano rozmow�, bo zap�on�y rubinowe �wiat�a na Wie�y Informacji s�siaduj�cej z Centrum. - Trzy czerwone - rzek� Aster. - Wa�na i pilna wiadomo��. - Na panoramicznym ekranie ukaza� si� G��wny Informator Celiusz, pozdrowi� Astera i oznajmi�: - Australijskie stacje obserwacyjne przekaza�y depesz�: - OD SZE�CIU GODZIN NAD WIELK� PUSTYNI� WIKTORII SZALEJE BURZA � EWA-KUOWANO MIASTO KOSMONAUT�W I WSZYSTKIE OBSERWATORIA ASTRONOMICZNE � PIORUNY ZNISZCZY�Y LINIE WYSOKIEGO NAPI�CIA I WYWO�A�Y LICZNE PO�ARY � HURAGAN ZWALI� MASZTY STACJI TELEWIZYJNYCH � ZAGRO�ONY RADIOTELESKOP NA G�RZE 1085 � ZAOBSERWOWANO DZIWNE ZJAWISKA � SZCZEGӣY PӏNIEJ � CZEKAM NA BEZPO�REDNIE PO��CZENIE Z ASTEREM � FLAMARIS � - ��czcie! - powiedzia� Aster. - Im szybciej, tym lepiej. Dlaczego to tak d�ugo trwa? - Burza magnetyczna nad Australi� - wyja�ni� pierwszy asystent. - Nie mo�emy nawi�za� ��czno�ci z satelit� kontaktowym. W�wczas Aster zwr�ci� si� do Wyroczni Cybernetycznej, zasilanej ekspertyzami �ywych specjalist�w. Pytanie sformu�owa� tak: - Co nale�y uczyni�, by nawi�za� kontakt z Australi�? Genialna maszyna odpowiedzia�a niemal bez namys�u: �Trzeba wykorzysta� rakiet� pocztow�. Pokona odleg�o�� dziesi�ciu tysi�cy kilometr�w w pi�tna�cie minut�. Wezwano generalnego pocztmistrza. - Rakieta mo�e zabra� trzy osoby - poinformowa� - niezbyt wielkie - doda� przygl�daj�c si� uwa�nie Asterowi. - Jak s�dzicie - Aster zwr�ci� si� do asystent�w - czy nie jestem zbyt wielki? - Niezbyt wysokiego wzrostu - stwierdzi� autorytatywnie pocztmistrz, pozbawiony zupe�nie poczucia humoru. Przywo�ano pilota. Po up�ywie kwadransa pocztowy pojazd �agodnie wyl�dowa� na p�aszczy�nie Ox w pobli�u Pierwszego Obserwatorium Flamarisa. Najm�drzejszy z astronom�w, zobaczywszy Astera, wzni�s� r�ce ku niebu i zawo�a�: - Spadasz, doprawdy, prosto z nieba! Zdo�ali�my przekaza� wiadomo�� o naszych k�opotach, nie mogli�my jednak zapobiec przerwaniu ��czno�ci. Nad Wielk� Pustyni� rozp�ta�o si� prawdziwe piek�o. - Co to znaczy �piek�o�? - zapyta� Aster sadowi�c si� w wygodnym fotelu na tarasie obserwatorium. - Konkretyzuj, je�li to mo�liwe. - Piek�o mira�y, piek�o l�ku, by nie powiedzie� histerii - Flamaris po�o�y� na stole kilka kartek. - Przeczytaj - zach�ca� - te zdumiewaj�ce listy napisali moi wsp�pracownicy, jeszcze wczoraj ludzie spokojni, rozs�dni, zr�wnowa�eni, mocni, a przede wszystkim m�drzy. - Australia to kontynent m�drc�w - stwierdzi� Aster. - Moi m�drcy nagle postradali rozum. Czytaj, prosz�. �Nareszcie prze�ama�em barier� - czyta� g�o�no Aster. - Jakie to proste, jak�e oczywiste. Patrz�c - nie widzia�em... My�l�c - nie mog�em zrozumie�.� Autor drugiego listu pisa�: �Gdy cz�owiek wychodzi z ciemno�ci w jasno�� - �lepnie. Nic nie widz�, ale to nie ma najmniejszego znaczenia, pod zamkni�tymi powiekami tyle obraz�w: stoj� na gigantycznej skorupie ��wia, pada zielony deszcz, z ka�dej kropli wyrastaj� p�omienne kwiaty. Kaskada promieni s�onecznych sp�ywa na ziemi�, s�ysz� muzyk�: monotonne, rytmiczne dudnienie b�bn�w, pogwizdywania piszcza�ek, stukot ko�atek, dzwony, dzwonki. Uciekam, boj� si�, niebo ciemnieje, widz�, znowu widz�, przed moimi oczami przesuwa si� potworna panorama niezliczonych pobojowisk, obok rycerza w czarno-z�otym pancerzu spoczywa wojownik w srebrnym skafandrze. W kraterach apokaliptyczne, martwe bestie i zdruzgotane machiny wojenne wszystkich czas�w...� Trzeci list by� bardzo lakoniczny: �Porywaj�cy ogrom, przecudowny bezkres. Odnalaz�em swoje miejsce w�r�d milion�w ognisk. Szuka�em tak daleko, a odnalaz�em tak blisko.� W nast�pnym li�cie m�ody uczony skar�y� si�: �Nie mog� opanowa� pot�guj�cego si� z ka�d� sekund� przera�enia. Kto� zapali� na niebie szmaragdowe s�o�ce, p�onie przez ca�� dob�, wypala m�zg, jak ocali� ostatnie, rozs�dne my�li. Zewsz�d otaczaj� mnie kuliste i owalne kszta�ty, wielkie, ci�kie, �wiat p�cznieje, c� to za obrzydliwe uczucie. Kto� zgasi� wreszcie s�o�ce, patrz� w bia�y, olbrzymi ksi�yc, jego tarcza zajmuje prawie ca�y firmament. Bezgraniczny smutek wype�nia moje serce, wznios�y smutek niesko�czono�ci, a potem bezgraniczny l�k. Tak bardzo chcia�bym zrozumie�. Czym�e jest moja wiedza wobec niezliczonych informacji ci�gle nap�ywaj�cych z Kosmosu. Przemawiaj� do mnie tyloma j�zykami, d�wi�kami, niezliczon� ilo�ci� barw, niewidzialne r�ce uk�adaj� kolorowe mozaiki, maluj� zachwycaj�ce krajobrazy dalekich planet. Widoki tych wspania�ych krain wyzwalaj� t�sknot�, kosmiczn� nostalgi� za ekstraktem pi�kna. Najwy�sza pora wyruszy� w podr�.� - I wyruszy�? - zapyta� Aster - W ka�dym b�d� razie znikn�� - odpar� wzburzony Flamaris. - Podobnie jak jego koledzy. Osiemnastu pracownik�w naukowych obserwatorium znikn�o w porannej mgle. - Kiedy rzeczywi�cie znikn�li? Kto pierwszy zauwa�y� ich nieobecno��? Opowiadaj, interesuj� mnie szczeg�y. - Szczeg�y! - astronom roze�mia� si�. - Nie znam �adnych szczeg��w. By� mglisty poranek, spacerowali po parku, widzia�em ich z tarasu. Porannym spacerem rozpoczynamy ka�dy dzie�, bez wzgl�du na pogod�. Szli g��wn� alej� - Flamaris podszed� do balustrady - kroczyli wolno w kilkuosobowych grupach �ywo o czym� rozprawiaj�c, mg�a g�stnia�a, przys�aniaj�c panoram� parku, potem zerwa� si� wiatr i mog�em znowu podziwia� eukaliptusy, park opustosza�. Pomy�la�em: Ludzie wr�cili do obserwatorium i rozpocz�li codzienn� prac�. Wezwa�em swojego zast�pc�, przybieg� lekko zadyszany i o�wiadczy�: �Elektroniczna aparatura odmawia pos�usze�stwa, nigdzie nie mog� znale�� naszych ludzi�. Tak - ko�czy� relacj� astronom - pozostawili bezsensowne listy i zdematerializowali si�. - Osiemna�cie list�w? - Nie, siedem. Jedenastu odesz�o bez s�owa po�egnania. - Mo�e nie zdawali sobie sprawy, �e odchodz�. Co uczyni�e� p�niej? - Wezwa�em doradc�w wyspecjalizowanych w badaniu niezwyk�ych zjawisk natury. Po prawie godzinnej debacie doszli do wniosku, �e rozwi�zanie zagadki nale�y powierzy� Nieomylnym Maszynom, lecz fenomeny te zaci�y si� kilka sekund po zaprogramowaniu problemu. W�wczas zwr�ci�em si� o pomoc do Sarmena, czuwaj�cego nad spokojem mieszka�c�w tego kontynentu. Nieoceniony Sarmen wprowadzi� do akcji dwa tysi�ce wspania�ych, elektronicznych rycerzy. Waleczne automaty natychmiast wyruszy�y w g��b pustyni i zgin�y na polu chwa�y w pierwszej bitwie z Niewiadomym - Flamaris umilk�. - M�w, bardzo prosz�, w jaki spos�b zgin�y maszyny? - Pos�uchajmy Sarmena - zaproponowa� astronom. - Oczekuje nas w sali wyk�adowej obserwatorium. Roboty przekaza�y seri� obraz�w z rekonesansu, warto zobaczy� ten film. Stra�nik po�udniowego kontynentu pozdrowi� Astera: - Nareszcie przyby�e�, czekali�my na ciebie. Postaram si� odpowiedzie� na wszystkie twoje pytania. Wmontowali�my kamery w he�my dow�dc�w oddzia��w, dok�adniej m�wi�c setnik�w - dwadzie�cia kamer, sterowanych przez centraln� stacj�, zainstalowan� na transporterze dow�dcy. O czwartej nad ranem oddzia�y opu�ci�y baz� i przedefilowa�y przed trybun�. Prezentowa�y si� dobrze, bardzo dobrze, zreszt� sami zobaczycie. Rozpocz�to wy�wietlanie filmu jednocze�nie na trzech ekranach, a Sarmen komentowa�: - Oddzia�y wkraczaj� na obszar dawnego poligonu rakietowego. Przed dwustu laty przeprowadzono tutaj do�wiadczenia z wojskowymi rakietami oraz obiektami kosmicznymi. Eksperymentowali specjali�ci z kraj�w tak zwanej brytyjskiej wsp�lnoty i zachodniej Europy. - Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? - zapyta� Flamaris. - Kt� to mo�e wiedzie� - odrzek� Sarmen. - Podzieli�em m�j korpus ekspedycyjny na dziesi�� grup, oddalonych od siebie o pi��set metr�w. - Doskonale radz� sobie z piaszczystym terenem - stwierdzi� Aster nie odrywaj�c wzroku od pierwszego ekranu. - Ich stopy mog� dostosowa� si� do ka�dego terenu, na powierzchni piaszczystej wyd�u�aj� si�, dzi�ki czemu nie grz�zn�, lecz sun� po piasku, jak na nartach. Na drugim ekranie widok z lotu ptaka, nad oddzia�ami unosz� si� trzy pojazdy. Te zdj�cia wykonano z wysoko�ci trzech tysi�cy metr�w. - Bardzo z�a widoczno�� - powiedzia� Flamaris. - To� to prawdziwy samum, chmury py�u unosz� si� nad pustyni�. - Na trzecim ekranie - m�wi� Sarmen - widzimy obrazy przekazywane przez kamer�, umieszczon� na transporterze. Ten w�z na g�sienicach wyprzedza� oddzia�y o trzy do czterech kilometr�w. W tej chwili zbli�a si� do wzniesienia 88, za sekund� zobaczycie kosmodrom. Aster przes�oni� usta lew� d�oni�. Flamaris, kt�ry dobrze zna� kreatora, wiedzia�, �e usi�uje on w ten spos�b ukry� przed oczami innych grymas twarzy. - Straszliwa burza - komentowa� dalej Sarmen, usi�uj�c nada� swojemu g�osowi naturalne brzmienie. - Wy�adowania elektryczne o niespotykanej sile zniszczy�y wyrzutnie, platformy, schrony dla obserwator�w. - Nawet tornado nie zdo�a zrujnowa� betonowych bunkr�w - odezwa� si� astronom. - To prawdziwy kataklizm, takie obrazy ogl�da si� po trz�sieniu ziemi. - Trz�sienie ziemi - powt�rzy� Aster wpatruj�c si� w ekran. - To nie by�o trz�sienie ziemi. Gruzy, same gruzy, przypominaj� najgorsze czasy, kiedy z nieba na ziemi� zrzucano tysi�ce bomb. Kto wyzwoli� tak potworn� si��? W kosmodrom. uderzy�a pi�� giganta, rozw�cieczony wielkolud kopni�ciem nogi rozwali� �elbetonowe konstrukcje, monstrualny smok stratowa� osad� kosmonaut�w, od �aru poczernia�y nawet kamienie, co z lud�mi? - Zd��yli uciec, wystartowali tu� przed katastrof�. Od nich dowiedzieli�my si�, �e nadchodzi koniec �wiata. - Kosmonauci m�wili o ko�cu �wiata? - zdziwi� si� kreator. - Czy�by strach mia� a� tak wielkie oczy? - O tak, byli bardzo przera�eni - przyzna� Flamaris. - Zdo�ano przestraszy� naszych najodwa�niejszych, by�em zdumiony i zaniepokojony. Be�kotali pojedyncze s�owa: �Koniec �wiata... giniemy... tajfun... nienawi��... zag�ada...� Wezwa�em lekarzy, u�pili biedak�w, odpoczywaj� teraz w klinice. - Zmieni�em szyk pojazd�w stratosferycznych - opowiada� Sarmen - lecia�y jeden nad drugim na wysoko�ci pi�ciu, dziesi�ciu i dwudziestu tysi�cy metr�w. Odebra�em pierwsze zdj�cia wspania�ej �awicy chmur, widocznej teraz na pierwszym ekranie, w chwil� p�niej drugi statek przekaza� obraz szerokiej, szkar�atnej smugi, kt�ra nieoczekiwanie wytrysn�a z naszej gwiazdy s�onecznej, takie przynajmniej odnie�li�my wra�enie. Po kilku sekundach run�� na ziemi� pojazd lec�cy najni�ej, a potem dwa pozosta�e. W tym czasie elektroniczni rycerze sun�li przez pustyni� w kierunku masywu g�r Musgrave. Transportery niwelowa�y drog� w�r�d wydm. - Ekrany ciemniej� - powiedzia� Aster. - Czy�by nadprogramowe za�mienie s�o�ca? - Burza piaskowa - odpar� Sarmen. - Wyda�em rozkaz: Stop i maszyny znieruchomia�y. Po kilkugodzinnym marszu nie zaobserwowa�y �adnych intruz�w, nie nawi�za�y z nikim kontaktu. Zamierza�em w�a�nie skierowa� dwie grupy w stron� jeziora Amadeus, gdy obrazy przekazywane przez kamery zb��kitnia�y nagle. Patrzcie uwa�nie! Za sekund� ujrzycie purpurow� smug�, o, jest! - Te straszliwe promienie zlikwidowa�y korpus ekspedycyjny - odgad� kreator. - Pogas�y wszystkie ekrany, nad polem bitwy zapad�a noc. - Tylko jeden o�lepiaj�cy b�ysk roz�wietli� ciemno�ci - rzek� Flamaris. - Wyszed�em na najwy�szy taras obserwatorium, podmuch gor�cego wichru sprawi�, �e pocz��em si� dusi�, upad�em, trac�c przytomno��. Uratowa� mnie Sarmen, kt�ry nadbieg� w por�, i na w�asnych r�kach wyni�s� z tarasu. Co o tym my�lisz? - zako�czy� Astronom. - W tej sali nie potrafi� si� skupi� - odpar� Aster. - Przejd�my do mniejszego, bardziej przytulnego pomieszczenia. - Do mojej biblioteki - zaproponowa� Flamaris. - Znakomity pomys�. Widok ksi��ek, stoj�cych w r�wnych rz�dach na rega�ach, uspokoi mnie. Biblioteka to bardzo dobre miejsce. Wielkie, stare ksi�gi sprzyjaj� medytacjom. Masz mo�e inkunabu�y? - Zaledwie dwa egzemplarze. - �wietnie, ch�tnie je zobacz�, najlepiej wypoczywam przy starych folia�ach - monologowa� kreator, pod��aj�c za Flamarisem po szerokich schodach wiod�cych do sanktuarium instytutu. �Pisana przed wiekami na cnym pergaminie przetrwa�a burz� wiek�w i chyba nie zginie.� - recytowa� kreator, jakby nic si� nie sta�o, jak gdyby najwa�niejsz� spraw� by�y w tej chwili stare, zacne ksi�gi. �Ju� nigdy, bo wszak nigdy nie zabraknie na Ziemi nami�tnych dusz, co d�o�mi niemal dr��cymi chwytaj� dzie�o ducha, ton� w jego tre�ci i - kszta�cie.� Dotarli do drugiego pi�tra, prowadzi� astronom, za nim szed� wolno kreator, m�wi�c: �Stara, szanowna, py�em siwa ksi�ga Cudownie Przesz�o�� z Obecno�ci� sprz�ga.� Wkroczyli do biblioteki, ciemnozielony dywan t�umi� kroki. Trzy �ciany zajmowa�y tysi�ce ksi��ek na p�kach od sufitu do pod�ogi. W czwartej �cianie by�o wielkie okno, za nim ko�ysa�y si� korony eukaliptus�w i akacji, nad nimi niebo bia�e jak mleko. Rozsiedli si� w g��bokich fotelach: Aster twarz� do okna, naprzeciw Flamarisa, z lewej strony kreatora skupiony Sarmen, odpowiedzialny za spok�j mieszka�c�w Terra Australis. Podano orze�wiaj�ce napoje. Aster zaspokoi� pragnienie, przy�o�y� zimne szk�o szklanki do policzka i zreasumowa�: - Zniszczono doszcz�tnie kosmodrom i osad� kosmonaut�w, nie wyrz�dzaj�c najmniejszej krzywdy ludziom. Nie tkni�to budynk�w trzech obserwatori�w i instytut�w naukowych, lecz osiemnastu naukowc�w znikn�o bez �ladu. Unicestwiono dwa tysi�ce robot�w, transportery, pojazdy stratosferyczne. Kto� wyzwoli� wysokie temperatury, wywo�a� burz� piaskow�, zniszczy� satelity kontaktowe. Aster zaduma� si�. Nikt nie przerywa� milczenia. Flamaris zwil�a� wysuszone gard�o, wzdycha� ci�ko i poci� si�. Sarmen skrzy�owa� r�ce na piersiach, oczekuj�c dalszego ci�gu. Wreszcie Aster przem�wi�: - Nieznane nam si�y, tak to na razie nazwijmy, oczyszczaj� teren. Z niewiadomych przyczyn wybrano pi�ty kontynent, a na kontynencie Wielk� Pustyni�. Czy znasz zasi�g tej niezrozumia�ej dzia�alno�ci? - zapyta� Sarmena. - Jak wielkie obszary s� zagro�one? - Obejmuj� terytorium Wielkiej Pustyni - odpar� Sarmen rozwijaj�c rulon mapy, dawnej Pustyni Wiktorii. - Czy rozszerzaj� si�? - Nie. Jak do tej pory nie rozszerzaj� si�. Sarmen po�o�y� map� na stole i nakre�li� ko�o o promieniu stu kilometr�w. - Oto teren zagro�ony - powiedzia�. - Od strony p�nocnej si�ga g�r Musgrave i startowej p�yty mi�dzyplanetarnych statk�w kosmicznych usytuowanej na po�udniu Pustyni Gibsona. Wschodnie granice wyznacza sie� kana��w od jeziora Eyre do G�r Mac Donnella, zachodni� po�udnik sto dwudziesty pi�ty, od p�nocy r�wnole�nik trzydziesty pierwszy. - Jakimi si�ami dysponujesz w Australii? - zapyta� Aster. - Sto tysi�cy elektronicznych obro�c�w czuwa nad spokojem tej cz�ci �wiata. - Ile czasu zajmie przetransportowanie armii do zagro�onego rejonu? - Pi�� do sze�ciu godzin. - Wydaj rozkaz, by natychmiast przyst�piono do akcji. Trzeba ten obszar otoczy�, wezwij eskadr� pojazd�w kosmicznych, musimy za wszelk� cen� zneutralizowa� dzia�anie bezwzgl�dnych niszczycieli. - Czy�by inwazja kosmicznych s�siad�w? - zatrwo�y� si� astronom - Agresja bezlitosnych istot? - W okresie ostatnich dwustu lat cz�owiek dotar� do peryferii Uk�adu S�onecznego. Za�o�yli�my tysi�ce baz naukowych na Ksi�ycu, Marsie, na Wenus, na satelitach Jowisza i Saturna. Wzniesiono miasta na wyspach zbudowanych na orbicie oko�oziemskiej, oczy�cili�my atmosfer� Ziemi, ludzie zabrali si� do generalnych porz�dk�w. Rozwi�zano pomy�lnie wiele problem�w gn�bi�cych wsp�czesn� cywilizacj�, dzisiejsze pokolenie nie zna nienawi�ci, dzi�ki czemu osi�ga coraz wy�szy stopie� doskona�o�ci. Nasz kolektywny Rozum rozpocz�� eksploracj� s�siednich uk�ad�w s�onecznych. By� mo�e, i� to kogo� zaniepokoi�o. Nie chc� fantazjowa�, powiadaj�: �Ludzie s� dzie�mi Wszech�wiata� gdy dzieci m�drz� si�, trzeba je skarci�. Dziecko m�drzejsze od rodzic�w, lub tak m�dre jak oni? Co z niego wyro�nie? - Ty �artujesz! - zawo�a� zgorszony Flamaris. - Szanuj� ci� i podziwiam, ale nie rozumiem twojego humoru. To nieludzkie. - Ano, sam widzisz, �e wyro�li�my ponad miar�. - Aster u�miechn�� si�. - �yjemy w takich czasach, kiedy ju� nie wystarczy by� tylko cz�owiekiem. Intermedium I Inna strefa, zupe�nie INNY �WIAT w innym uk�adzie s�onecznym. W innym wymiarze. Inne Istoty przekazuj� sobie informacje o najnowszych wydarzeniach na Ziemi: O - Jak zareagowali? X - Spontanicznie. Nie zastanawiaj�c si� wiele, wys�ali prymitywne, metalowe machiny zdalnie sterowane. O - Teren oczyszczony? X - Prawie. W pobli�u pojawi� si� kreator. O - Kto to jest kreator? X - Tw�rca, konstruktor, tytu� kreatora przyznaj� dziesi�ciu najwybitniejszym organizatorom �ycia na planecie. Ten zesp�l zajmuje si� tw�rczo�ci� uniwersaln�. Pod ich kierownictwem inni tworz� optymalne warunki dla ca�ej cywilizacji. O - Optymalne? X - Sprzyjaj�ce szybkiemu rozwojowi rozumu indywidualnego i planetarnego. Pr�buj� rozsun�� kurtyny, by spojrze� w g��b Kosmosu. Usi�uj� prze�ama� bariery we w�asnych umys�ach. Do dzia�a� korzystnych dla ca�ej ludzko�ci w��czyli wszystkich. Badaj�, analizuj�, stale rozszerzaj� granice poznania. S� nies�ychanie dociekliwi i wytrwali. O - Czy domy�laj� si� naszej obecno�ci? X - Od dawna teoretyzuj� na ten temat. O - Od jak dawna? X - Od kilku tysi�cy lat licz�c wed�ug czasu ziemskiego. Rok trwa tam trzysta sze��dziesi�t pi�� dni. O - Hipotezy, teorie, domys�y. Czy znaj� prawd�? X - Niekt�rzy przeczuwaj� prawd�. O - Czy w�r�d tych, kt�rzy przeczuwaj�, znajduje si� kreator? X - Tak, on wie bardzo du�o. To niemal idealnie zorganizowana struktura. M�dro�� plus intuicja. Wra�liwy, subtelny i jednocze�nie mocny. Nad wyraz przenikliwy. Wyj�tkowa zdolno�� koncentracji. Nieprzeci�tna inteligencja, absolutne opanowanie. Cieszy si� wielkim autorytetem. Silnie rozwini�te poczucie humoru. O - Co to znaczy �cieszy si�? X - Tych st�w w zdaniu: �Cieszy si� wielkim autorytetem� nie nale�y rozumie� dos�ownie. To idiomat. Kreator Aster ma wielki autorytet, szanuj� go, ceni�, licz� si� z jego opini�. O - Autorytet i poczucie humoru? X - Nie szukajmy zwi�zku mi�dzy autorytetem a humorem. O - Humor? Co wiemy o humorze? X - Czysto ludzkie zjawisko trudne do opanowania w innych uk�adach s�onecznych. Jeszcze nie wszyscy ludzie posiadaj� poczucie humoru. Jest to szczeg�lny dar, specjalna umiej�tno�� zachowania dystansu do siebie samego, do otoczenia, do �ycia, zdolno�� do �miechu... O - �miech? Gdakanie, nieartyku�owane d�wi�ki, nie mo�na tego spokojnie s�ucha�. X - Ludzie �miej� si� r�wnie� bezg�o�nie. Nie stawiajmy wszak�e znaku r�wno�ci mi�dzy humorem a �miechem. O - Czy kreator mo�e pokrzy�owa� nasze plany? X - Uczyni wszystko, by przeciwstawi� si� wszelkim dzia�aniom szkodliwym dla ludzi. O - Nie zdo�aj� nam przeszkodzi�. X - Nie zdo�aj�. O - Kim jest Flamaris? X - Genialny uczony, najwybitniejszy astronom. Wie sporo o Kosmosie, koordynuje prace obserwatori�w na Ziemi, na Ksi�ycu, na sztucznych satelitach. Autor kilkunastu rozpraw naukowych o kwazarach. O - Niebezpieczny? X - Przyjaciel i doradca naukowy kreatora. Pot�ny umy�l, wychowa� dwa pokolenia astronom�w. Wszechstronnie wykszta�cony. Napisa� dwie ksi��ki o filozofii kosmicznej. O - Wady, s�abo�ci? X - Astronom nieco porywczy, kreator bywa niekiedy sentymentalny. O - Ludzie s� s�abi. X - S�abi i jednocze�nie nies�ychanie silni. Mog� znie�� wiele trud�w, lecz ludzkie systemy nerwowe pozostawiaj� sporo do �yczenia. O - Konkretniej. X - Obserwujemy mieszka�c�w Ziemi od d�u�szego czasu, lecz obserwacje winny wzbogaci� do�wiadczenia, ekspertyzy, analizy, bezpo�rednie badania. O - Co wiemy o Sarmenie? X - Ekspert odpowiedzialny za spok�j kontynentu zwanego Australi�. Urodzony dow�dca, obro�ca ludzi przed wszelkimi niebezpiecze�stwami. Najm�odszy z tej tr�jcy. Energiczny, zawsze skupiony, elektronik pierwszego stopnia, steruje armi� machin jak dot�d bezwzgl�dnie mu pos�usznych. To cz�owiek z krwi i ko�ci, pewnie st�pa po Ziemi, bezkompromisowy w walce o spok�j Australii. O - M�wimy o trzech ludziach, a jak liczna jest rodzina cz�owiecza? X - Oko�o dwunastu miliard�w. O - Nieprawdopodobne. X - No c�, rozmna�aj� si� bez wi�kszych opor�w. O - Co wiemy o pozosta�ych jedenastu miliardach dziewi��set dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu tysi�cach dziewi��set dziewi��dziesi�ciu siedmiu? X - Dopiero poznajemy t� cywilizacj� tak niedawno odkryt�. O - Przyspieszy� badania. X - Przyspieszymy. O - Kontynuowa� akcj� na kontynencie australijskim. X - Kontynuujemy. O - Co uczynili�my z osiemnastoma naukowcami, kt�rzy znikn�li? X - Nic nie ginie w Kosmosie. Zostali przeniesieni do Naszego Wymiaru. O - Bezpo�redni kontakt umo�liwi nam rozwi�zanie najbardziej skomplikowanych problem�w. Warto zobaczy� z bliska te arcyinteresuj�ce struktury. X - Oto s�. Spaceruj� po r�wninie. O - Poruszaj� si� wolno, z godno�ci� t niew�tpliwym wdzi�kiem. Dlaczego jeden z nich skacze? Dziewi�tnasty, policzy�em uwa�nie. By�a mowa o osiemnastu. X - Dziewi�tnasty to kangur, zwierz�, kt�re przypadkowo zagarn�li�my razem z lud�mi. DZIE� DRUGI Powietrzna armada przewioz�a sto tysi�cy robot�w wyspecjalizowanych w obronie ludzi. Z p�nocy i po�udnia, ze wschodu i zachodu Australii mkn�y transportowe pojazdy wy�adowane po brzegi automatami. Sarmen dwoi� si� i troi�, by� wszechobecny. Ca�a operacja trwa�a trzy godziny. Armia elektronicznych �o�nierzy otacza�a ju� zagro�ony teren. Pu�k za pu�kiem zajmowa� wyznaczone pozycje, ruchem kierowali dow�dcy z woz�w sztabowych, nad kt�rymi unosi�y si� dwuosobowe pojazdy obserwacyjne. Trzeci� lini� tworzy�y transportery badaczy z Po�udniowej Grupy Analizator�w, zespo�y naukowc�w: chemik�w, fizyk�w, biolog�w i filozof�w. W akcji uczestniczyli przedstawiciele niemal wszystkich dziedzin nauki, znawcy nieba i ziemi, uczeni o �wiatowej s�awie. Oddano do ich dyspozycji ruchome laboratoria wyposa�one w uniwersaln� aparatur� badawcz�. Rozpocz�o obrady Kolegium Kreator�w, Aster uczestniczy� w tym spotkaniu �duchem� transtelewizyjnym. Zniszczone satelity stacjonarne zast�piono nowymi i do najodleglejszych zak�tk�w �wiata dociera� nieprzerwany strumie� informacji o wydarzeniach na Pi�tym Kontynencie. Aster pozdrowi� dziewi�ciu tw�rc�w i odpowiadaj�c na liczne pytania, m�wi�: - Zrzucili�my na zagro�ony teren sondy, im bli�ej centrum ko�a, tym wy�sza temperatura, w odleg�o�ci dziesi�ciu do dwunastu kilometr�w od obwodu ponad + 200�C. Prawdziwe piek�o. Nie umiemy wyja�ni� przyczyn tych zak��ce�. - Meteor? - podda� kreator Tiss. - Nie, nasi astronomowie uwa�nie obserwuj� niebo. Teleskopy zainstalowane na sztucznych satelitach i na Ksi�ycu, natychmiast sygnalizuj� pojawienie si� najdrobniejszych meteoryt�w. Prawdopodobnie wysokie temperatury wywo�a�a purpurowa smuga, kt�ra znikn�a po sze�ciu godzinach, niebo nad Wielk� Pustyni� jest czyste. - Sk�d waszym zdaniem wys�ano te gor�ce promienie? - Pocz�tkowo s�dzili�my, �e sp�ywaj� ze S�o�ca, bo w dniu poprzedzaj�cym australijski kataklizm dostrze�ono dwa rozb�yski s�oneczne, a w okresie wzmo�onej aktywno�ci naszej Gwiazdy w magnetosferze Ziemi pojawiaj� si� elektrony zorzowe. Jednak dok�adniejsze badania wykaza�y, �e �r�d�o promieni znajduje si� na Jowiszu. - Czerwona Plama - odgad� Tiss. - Tak - odpar� Aster. - Obserwatoria na satelitach Jowisza: Ganimed i Callisto przes�a�y interesuj�ce zdj�cia. Tu� przed burz�, kt�r� nieznane si�y rozp�ta�y nad pustyni�, z Czerwonej Plamy wytrysn�� szkar�atny strumie�. Wi�zka purpurowych promieni w ci�gu kilku sekund dotar�a do naszego globu i ugodzi�a w sam �rodek kosmodromu niszcz�c doszcz�tnie osiedle kosmonaut�w i platformy startowe. - Zadziwiaj�cy zbieg okoliczno�ci - odezwa� si� kreator Sett. - Niemal w tym samym czasie eskadra pojazd�w kosmicznych min�a planet� Jowisz w odleg�o�ci dwudziestu tysi�cy kilometr�w, a w godzin� p�niej wyl�dowa�a na niedawno odkrytej jedenastej planecie naszego Uk�adu S�onecznego. Odebrali�my dwie radiodepesze: GODZINA PI�TA CZASU ZIEMSKIEGO � L�DUJEMY NA ZIELONEJ R�WNINIE � WSPANIA�A RO�LINNO�� � ZA KILKA MINUT PRZEKA�EMY PIERWSZE OBRAZY � POZDROWIENIA DLA NAJBLI�SZYCH � Stacje satelitarne nie przes�a�y �adnych obraz�w, po up�ywie godziny nadszed� alarmuj�cy meldunek dow�dcy eskadry: STAN NAJWY�SZEGO ZAGRO�ENIA � POJAZDY REKONESANSOWE USZKODZONE � ZASYPIAMY ZASYPIAMY � - Zwi�zek mi�dzy wydarzeniami na Ziemi i w Kosmosie jest, moim zdaniem, oczywisty - zako�czy� Sett - Zniszczenie najwi�kszego kosmodromu op�ni wys�anie ekspedycji ratunkowej, tereny pustyni s� absolutnie niedost�pne dla ludzi i maszyn, ale zapomniano na szcz�cie o bazie statk�w mi�dzyplanetarnych na Ksi�ycu. Stamt�d wyruszy wkr�tce osiem bezza�ogowych pojazd�w kosmicznych. Najsprawniejsze maszyny uratuj� ludzi. - Czy zapomniano? - zastanowi� si� Aster. - Mo�e ONI po prostu nie wiedz� o tej bazie i nie doceniaj� mo�liwo�ci mieszka�c�w Ziemi? - ONI, ONI - rzek� Tiss, uczony przyjazny dla ca�ego �wiata i cz�sto manifestuj�cy sw�j sceptyczny dystans do Kosmosu. - Kto ICH widzia�? Sk�d ta pewno��, �e ONI istniej�? Jak�e ch�tnie obdarzamy inteligencj� istoty nieistniej�ce, lub raczej istniej�ce jedynie w naszej wyobra�ni. Jak te istoty wygl�daj�? Czy chodz� na g�owie, a my�l� nogami? A mo�e zion� ogniem z siedmiu smoczych pysk�w? Albo s� bli�niaczo podobne do ludzi, lecz rozumniejsze, bo dysponuj� zespo�owym nadrozumem i zmys�ami, o kt�rych nawet nie �ni�o si� przeci�tnemu cz�owiekowi. - Twoje �arty od�wie�aj� - Aster postanowi� wr�ci� do zasadniczego tematu: - Warto wszak�e u�wiadomi� sobie, �e kosmonautom zagra�a nieznane niebezpiecze�stwo na Jedenastej Planecie i �e niemal zr�wnano z ziemi� kosmodrom australijski. Ogl�dnie m�wi�c, nast�pi�a aktywizacja si� nieprzyjaznych dla nas, agresywnych i co najgorsze, nie mo�emy na razie odgadn�� przyczyn tej agresji. Centrum Wiedzy o Kosmosie kilkakrotnie ostrzega�o przed mo�liwo�ci� konfliktu kosmicznego. Stajemy si� coraz bardziej ekspansywni, penetrujemy Uk�ad S�oneczny, krok po kroku zbli�amy si� do Jowisza, bo ta planeta od dawna wzbudza niepok�j. Intensywne badania kosmiczne mog�y spowodowa� reakcj�, by nie powiedzie�, kontrakcj�. - Inne istoty zazdro�nie strzeg� tajemnic swoich �wiat�w - odezwa� si� znowu Tiss. - Zak��camy ICH spok�j, niedyskretni, agresywni, nienasyceni, natr�tni ludzie. D�ugo zapewne trwa�aby debata kreator�w, przemawia�o do tej pory zaledwie trzech m�drc�w, inni przys�uchiwali si� w milczeniu. Zgodnie ze zwyczajem ka�dy powinien wypowiedzie� swoj� opini�, lecz sygna� z bazy ksi�ycowej przerwa� dysput�. Dow�dca Mizar prosi� o rozmow�. - Pragn� poprowadzi� ekspedycj� ratunkow� - o�wiadczy� zdumionym i skonsternowanym tw�rcom. - Znam dobrze drog� do Jedenastej Planety, bra�em udzia� w trzech lotach, kt�re poprzedzi�y wypraw�. - Wiele lat pracowali�my nad stworzeniem maszyny uniwersalnej, prawie doskona�ej - m�wi� wyra�nie zdenerwowany Sett. - Tak, nad stworzeniem - zaakcentowa� - nie waham si� u�y� tego w�a�nie okre�lenia, czasownik �konstruowa� nie oddaje istoty rzeczy. Ludzie TWORZ�, maszyny konstruuj�, bo obdarzyli�my je tak� umiej�tno�ci�. Wbrew moim radom - Sett podni�s� g�os - wbrew opinii ekspert�w wys�ano w Kosmos dziesi�ciu ludzi. Zagra�a im teraz nieznane niebezpiecze�stwo. - Dlatego cz�owiek powinien wyruszy� razem z maszynami - Mizar nie ust�powa�. - Tam potrzebne b�d� intuicja ludzka i ludzka inteligencja, kt�rych nie zdo�ali�my jeszcze wmontowa� najsprawniejszym automatom. - A tobie zapomniano wmontowa� odrobin� skromno�ci - Aster roze�mia� si� i Mizar odpowiedzia� u�miechem. - Podejmijcie decyzj� - prosi� - za godzin� start. Moja obecno�� zwi�kszy szans� ocalenia kosmonaut�w. - Niech poprowadzi ekspedycj� - przem�wi� Aster. - Doskonale zdaje sobie spraw� z niebezpiecze�stwa. Znamy dobrze jego umiej�tno�ci i wol� walki, sam zg�osi� si�. Niewielu ludzi zdoby�oby si� na tak heroiczny czyn. - Po co nara�a� jeszcze jedno �ycie ludzkie, skoro maszyny mog� wykona� to zadanie? - upiera� si� Sett. - Stworzyli�my je, by s�u�y�y cz�owiekowi. S� naszymi zast�pcami do spraw szczeg�lnie niebezpiecznych, najsprawniejsze wyr�niamy tytu�em �Obro�c�w ludzi�. - G�osujemy - zaproponowa� Aster i doda�: - Nic nie zdo�a zast�pi� �ywego umys�u i ludzkiego serca. Kto popiera moj� propozycj�? Sze�ciu kreator�w podnios�o d�onie. Satelitarne stacje telewizyjne przes�a�y obraz uszcz�liwionego Mizara i zako�czy�y transmisj� Ksi�yc-Ziemia. Po up�ywie godziny pojazdy kosmiczne pomkn�y w kierunku Jedenastej Planety. Start dziewi�ciu statk�w z bazy ksi�ycowej nast�pi� o si�dmej rano wed�ug czasu ziemskiego. Mizar zameldowa�: - Stan liczebny maszyn: czterdziestu pi�ciu elektronicznych kosmonaut�w, stan liczebny ludzi: jeden dow�dca eskadry. Samopoczucie wszystkich - bardzo dobre. Pozdrowienia. Na Ziemi r�wnie� nie pr�nowano. Kreatorzy og�osili alarm dla pi�ciu kontynent�w. Do systemu totalnej obrony w��czono superm�zg z Centrum Wiedzy o Kosmosie, rozpocz�y intensywne dzia�ania terytorialne sztaby komputer�w wyspecjalizowanych w ochronie ludzkiego �ycia. Na najwy�szym tarasie obserwatorium Flamarisa wyl�dowa� wehiku� Sarmena. Stra�nik odpowiedzialny za spok�j Australii by� w dobrym humorze. Witaj�c si� z astronomem o�wiadczy�: - Jestem g�odny jak stado kangur�w. - Zas�u�y�e� na �niadanie. Jakie wiadomo�ci? Flamaris wprowadzi� go�cia do biblioteki, gdzie posila� si� kreator Aster. - Moje maszyny czuwaj� w dzie� i w nocy - informowa� Sarmen - nikt stamt�d nie przedostanie si� i nikt tam nie wejdzie. Ten zapach osza�amia, pozwolisz, �e usi�d� - usiad� przy stole i nie czekaj�c na zaproszenie, przysun�� p�misek do siebie. - To� to indyk! - zawo�a�. - Cudownie przyrumieniony indyk, nigdy nie chwali�e� si� swoim kucharzem. - Patrz�c w gwiazdy - rzek� rozbawiony Aster - nie zapomina o ziemskich sprawach. Zatrudni� kuchark� - instruktora komputer�w kuchennych. - Kruche, soczyste mi�so - rozczula� si� Sarmen pa�aszuj�c indyka. - Uca�uj mistrzyni�, nalej wina, musz� przep�uka� zakurzone gard�o, wiatr zmusi� mnie do po�kni�cia tony piasku pustynnego. - Wiatr? - zainteresowa� si� Flamaris nape�niaj�c kieliszki musuj�cym p�ynem. - Wiatr na pustyni? - Co w tym dziwnego? - Zapewne gor�cy podmuch? - Przeciwnie, zimny - Sarmen od�o�y� n� i widelec, odsun�� talerz. - Tak, bardzo zimny mimo wysokiej temperatury. - Sprawdza�e�? - Przed kilkoma godzinami. - Sprawd� teraz, to wa�ne. Sarmen wyszed�. Czekali na niego w milczeniu. �S�usznie powiadaj� znawcy problemu: �Flamaris to niezniszczalna struktura� - rozmy�la� Aster dyskretnie obserwuj�c astronoma spo�ywaj�cego indyka, kt�ry wzbudzi� zrozumia�y entuzjazm Sarmena. - Dawno nie jad�em tak kruchego i smacznego mi�sa - kreator u�miechn�� si�. - My�l� jednocze�nie o astronomie i o indyku, podziwiam obu, zadziwiaj�cy brak taktu. Astronom przekroczy� siedemdziesi�tk�, a wygl�da najwy�ej na pi��dziesi�t lat. Okr�g�a, rumiana twarz okolona ciemnym zarostem. Gdyby zgoli� brod�, by�by jeszcze m�odszy. W g�stej czuprynie ani jednego siwego w�osa. Dziesi�� lat przebywa� w orbitalnym mie�cie, kieruj�c najpierw budow� obserwatorium astronomicznego, a p�niej prac� zespo�u uczonych. W tym w�a�nie czasie potwierdzono istnienie dziesi�tej planety i odkryto jedenast�. Miasto satelitarne liczy�o pocz�tkowo dwadzie�cia tysi�cy mieszka�c�w, a po up�ywie pi�ciu lat - osiemdziesi�t. By�a to pierwsza wyspa skonstruowana przez ludzi w przestrzeni mi�dzyplanetarnej. Powsta�a w roku dwutysi�cznym. W pierwszej fazie uruchomiono sanatoria i instytuty naukowe. Pozornie nieuleczalni chorzy wracali tutaj do zdrowia, a uczeni znajdowali szczeg�lnie korzystne warunki do bada� Kosmosu. Pierwsze miasto orbitalne nazwano UTOPIA 2000. Dziesi�tki tysi�cy mieszka�c�w Ziemi regenerowa�o tu swoje si�y, atmosfera tej kolonii sprzyja�a rozwojowi intelektu. Wzmocnieniu si� witalnych towarzyszy�a aktywizacja umys��w. Flamaris odm�odnia� w cudownym mie�cie. Oto ca�a tajemnica jego wygl�du i godnej pozazdroszczenia kondycji.� Kreator westchn�� i wymieniwszy u�miech z astronomem zabra� si� na serio do indyka. - A ju� my�la�em, �e straci�e� apetyt - rzek� Flamaris. - Sarmen s�usznie chwali� indyka, a ty kontemplujesz krajobraz za oknami. - Uhm - wymrucza� w odpowiedzi Aster i na tym poprzesta�. Trudno konwersowa� z pe�nymi ustami. �Wspania�y cz�owiek - rozmy�la� astronom o swoim przyjacielu. - Autentyczny tw�rca, najzdolniejszy z kreator�w. Ile� on mo�e mie� lat? Najwy�ej pi��dziesi�t. A zatem najm�odszy z Dziesi�ciu. Lubi� go i szanuj�. Z wielk� �atwo�ci� nawi�zuje kontakt z lud�mi. Czaruje - jak m�wi� wsp�pracownicy Astera. Posiada szczeg�ln� zdolno�� przekonywania o s�uszno�ci swoich racji. Terra Australis wiele mu zawdzi�cza, przekszta�ci� ten kontynent w gigantyczny o�rodek wszechstronnych bada� Kosmosu. Ca�e swoje �ycie podporz�dkowa� jednemu celowi: bli�ej nieba. Cz�sto powtarza: �Ludzko�� przerwa�a opon� poczwarki, niebo jest przed ni��. To s�owa dziewi�tnastowiecznego pisarza. Jak�e si� nazywa�?� - Przypomnij mi nazwisko autora powie�ci utopijnej �W roku 2000�. - Bellamy - odpar� Aster. - Napisa� t� ksi��k� w 1880 roku. Sk�d to zainteresowanie tym cz�owiekiem? - Ch�tnie przypominasz jego s�owa: �Ludzko�� przerwa�a opon� poczwarki, niebo jest przed ni��. - Istotnie, w �adnej epoce nie brakowa�o genialnych wizjoner�w - m�wi� kreator wymachuj�c udkiem indyka. - W najlepszym razie tolerowano ich, w najgorszym palono na stosie. �Niezbadane s� wyroki nieba� - m�wili dobrze poinformowani. �Czy cz�owiek mo�e bezkarnie patrzy� w s�o�ce?� �Nie wolno rozdziera� kurtyny wieczystej tajemnicy�. �M�dro�� to przywilej wybranych, ca�a ludzko�� nigdy nie dost�pi tej �aski, zawsze pozostan� zast�py g�upc�w, �ycie bez idiot�w by�oby szare i nudne, kto w�wczas ceni�by rozumnych. Tylko na tle monstrualnej g�upoty mo�na dostrzec i doceni� wspania�e umys�y�. - A! - rzek� Flamaris i na tym poprzesta�, bo wr�ci� Sarmen. - Moja armia rozpocz�a wznoszenie muru - oznajmi� z trudem �api�c oddech. - Sto tysi�cy robot�w buduje dooko�a zagro�onego terenu �ciany z kamienia i stali, chocia� nikt nie wyda� takiego rozkazu. - Kto im dostarcza stal? - zapyta� Aster. - Zrywaj� szyny kolejowe, wysadzaj� mosty i niszcz� linie wysokiego napi�cia. - Nie umiesz ich powstrzyma�?! - Nie reaguj� na moje rozkazy. - Bunt elektronicznych �o�nierzy! - zawo�a� wzburzony Flamar�s. - Po raz pierwszy w historii naszej cywilizacji maszyny odm�wi�y pos�usze�stwa cz�owiekowi. Niebywa�e! - Co mam uczyni�? - Zachowaj spok�j - poradzi� Aster. - Jaki wyda�e� rozkaz robotom przed rozpocz�ciem akcji? - Otoczy� zagro�ony teren - odpar� Sarmen. - Nast�pnie dow�dcy poszczeg�lnych oddzia��w zaprogramowali w pami�ci maszyn szczeg�y. - �Otoczy� zagro�ony teren� - powt�rzy� kreator. - A je�li one zbyt dos�ownie zrozumia�y to polecenie, je�li sta�y si� nadgorliwe? - Zosta�y dok�adnie poinformowane i pouczone, w jaki spos�b nale�y przeprowadzi� akcj�. - Czy zawsze prawid�owo wykonywa�y rozkazy? - Zdarza�y si� drobne odchylenia, natychmiast korygowane przez regulatory. W tym wypadku wykaza�y w�asn�, niekontrolowan� inicjatyw�, zniszczy�y wiele kilometr�w tor�w kolejowych, zerwa�y cztery wielkie mosty, wywr�ci�y kilkadziesi�t stalowych maszt�w, przerywaj�c dostaw� pr�du. - Czy ktokolwiek inny mo�e zmieni� twoje rozkazy i wyda� odmienne polecenia? - dopytywa� si� Aster. - W Australii tylko ja steruj� elektroniczn� armi�. Wsp�pracuj� oczywi�cie ze sztabem, wa�niejsze decyzje konsultuj� z tob�. - A gdy ulegniesz wypadkowi, gdy zginiesz, co wtedy? - M�j pierwszy zast�pca otrzymuje klucze do szyfru, do has�a, bez kt�rego �aden robot nie wykona najmniejszego polecenia. - Wi�c kto� poda� has�o, kto� zna szyfr. - To po prostu niemo�liwe. - Czy dow�dcy zespo��w pr�bowali interweniowa�? - Tak, cz�� robot�w znieruchomia�a, reszta mozolnie buduje �ciany z kamieni i �elaza wok� zagro�onego obszaru. - Jaka cze��? - Zaledwie dwadzie�cia procent. - Dobre i to - ucieszy� si� Flamaris. - One wznosz�c ten mur przerywaj� jednocze�nie linie wysokiego napi�cia, utrudniaj� transport kolejowy, izoluj� Wielk� Pustyni� - m�wi� kreator. - Co powinni�my uczyni�, kiedy obro�cy �udzi zapominaj� o swoich obowi�zkach, gdy poczynaj� zagra�a� cz�owiekowi? - Wprowadzamy do akcji eskadr� pojazd�w interwencyjnych. Za�ogi tych statk�w sk�adaj� si� z kandydat�w na kosmonaut�w, odwa�ni, zdecydowani na wszystko m�odzi ludzie. - Ile czasu zajmie unieruchomienie stu tysi�cy robot�w? - Dwie, trzy minuty. - Po��cz mnie z g��wnym dow�dc� eskadry, rozka� robotom, by natychmiast przyst�pi�y do naprawy uszkodzonych tor�w, sprawd� po��czenia telewizyjne, utrzymuj ze mn� sta�� ��czno��. Sarmen wybieg� na taras, w chwil� p�niej jego pojazd, zatoczywszy ko�o nad obserwatorium, pomkn�� w stron� pustyni. - Zimny wiatr! - przypomnia� Flamaris. - Czy�by komu� zale�a�o na obni�eniu temperatury na zagro�onym terenie? - Nie potrafi� odpowiedzie� na to pytanie - przyzna� Aster. - Przejd�my do wie�y, b�d� m�wi� z szefem kosmonaut�w. - Zamierzam zwr�ci� si� do afryka�skiego centrum o przys�anie osiemnastu astronom�w. Sam nie zdo�am zast�pi� tych, kt�rzy zgin�li bez �ladu - o�wiadczy� astronom. Wjechali wind� na najwy�sze pi�tro. Poniewa� kreator milcza�, astronom powt�rzy�: - Bez �ladu. - Tak, rozumiem - przem�wi� Aster ujmuj�c przyjaciela pod rami�. Szli wolno s�onecznym korytarzem. - S�dzisz, �e zapomnia�em o osiemnastu ludziach. Szukamy ich i usi�ujemy zrozumie�, co sta�o si� z twoimi wsp�pracownikami. Specjalna ekipa zbada�a ka�de �d�b�o trawy w ogrodzie otaczaj�cym gmach obserwatorium, ka�dy kamie�. Pozostawili �lady swoich st�p na piaszczystych �cie�kach, w alei, lecz te �lady prowadz� donik�d. - Pozostawili siedem list�w - przypomnia� astronom. Stan�li przed szklan� tafl�. Flamaris zastuka� delikatnie i kryszta�owa kurtyna pomkn�a bezszelestnie w g�r�. - Zapuka�e� w um�wiony spos�b - powiedzia� Aster. - I sezam otworzy� si�. - Wst�p tylko dla rozumnych - odpar� z u�miechem astronom. - Rozwi�zywanie tajemnic Kosmosu wymaga spokoju. M�wi�e� o �ladach prowadz�cych donik�d. Szli przecie� w jakim� kierunku. - Spacerowali po �cie�kach i alejach okr��aj�c pot�ne eukaliptusy, raz jeden zboczyli z tej drogi, zatrzymali si� przy akacjach i znowu pocz�li kr��y�. A potem znikn�li, listy napisali przed spacerem. - Jeste�my na miejscu. - Astronom podszed� do pulpitu sterowni, w��czy� pr�d. - Mamy w�asn�, niezale�n� elektrowni�, energi� przekazuje satelita stacjonarny, utrzymujemy za�y�� znajomo�� ze S�o�cem. Teleskopy zawieszone w przestrzeni mi�dzyplanetarnej przesy�aj� tutaj obraz Kosmosu, prosto na ten sufit, dowolnie zmieniaj�cy k�t nachylenia, a tak�e kszta�t i rozmiary. - Okno na Wszech�wiat - rzek� kreator. - Bardzo trafne okre�lenie. - Flamaris zajrza� do s�siedniego pomieszczenia, pozdrowi� asystent�w manipuluj�cych przy teleskopie, zapyta�, czy zechc� mu pom�c w nawi�zaniu kontaktu z eskadr�. - Satelity telewizyjne - informowa� kreatora - umo�liwiaj� utrzymanie sta�ej ��czno�ci z obserwatoriami ziemskimi, a tak�e z o�rodkami astronomicznymi w miastach orbitalnych, z bazami na ksi�ycach Ziemi i naturalnych satelitach innych planet. - Twoja obecno�� dodaje nam odwagi. - Aster us�ysza� melodyjny g�os i odwr�ci� si�. - Astrobotanik Di - przedstawi� astronom. - Zaspa�a krytycznego dnia, dzi�ki czemu nie wysz�a z innymi do ogrodu. Jej brat Emilius, kosmobiolog przyjecha� dzisiaj. - Pierwsza kobieta, kt�r� spotykam na pi�tym kontynencie - po�ali� si� Aster. - Czyta�em o ruchach antyfeministycznych w odleg�ej przesz�o�ci. Sama my�l o niedocenianiu kobiet wywo�uje rozbawienie. Czy�by Australia by�a krain� kr�tkowzrocznych m�czyzn? Flamaris gwa�townie zaprzeczy�. - Cenimy kobiety, s� bardzo aktywne i rozwijaj� wszechstronn� dzia�alno��. - Przyjemnie s�ysze�, �e moja obecno�� dodaje odwagi - m�wi� kreator sadowi�c si� w fotelu pod ekranem. - Czego l�ka si� astrobotanik? - Nieznanego - odpar�a Di. - Walczymy z cieniem. - Cie� wiele m�g�by nam powiedzie�. Pr�bujemy broni� si� przed Niewiadomym. Obie strony stawiaj� pierwsze kroki. Zamigota�y �wiat�a pod ekranem. W chwil� p�niej pojawi�a si� barczysta posta� dow�dcy eskadry, Lonisa. - Gotowi do startu - zameldowa�. - Sto pojazd�w, trzystu ludzi. - Wejdziecie do akcji natychmiast po sko�czeniu tej rozmowy. Nad armi� robot�w trzeba rozpi�� elektromagnetyczny baldachim i wywo�a� silne zak��cenia w jonosferze - m�wi� wolno Aster. - Je�eli maszyny w dalszym ci�gu nie b�d� reagowa�y na rozkazy Sarmena, zniszczysz je. Czy s� pytania? - Nie, zrozumia�em. - Nie wy��czaj kamer. Chc� widzie� ca�� operacj�. Mo�e zmienimy taktyk�. - B�dziesz razem z nami - Lonis za�o�y� he�m. - Eskadra czeka na m�j sygna�. Sylwetka dow�dcy rozp�yn�a si� w b��kitnym tle. Kamery pokaza�y p�yt� startow� i odrywaj�ce si� od Ziemi rakiety. Intermedium II Inna strefa. Inne Istoty wymieniaj� my�li: O - Odpowiadaj� na nasze posuni�cia zgodnie z planem? X - Tak. Wysiali ekspedycj� ratunkow� na Jedenast� Planet�. Wprowadzili do obronnej akcji sto tysi�cy robot�w, a nast�pnie eskadr� pojazd�w sterowanych przez ludzi. O - Osiemdziesi�t tysi�cy robot�w. Co z pozosta�ymi? X - Jako� przeszkoda zablokowa�a wysiane fale. Impuls nie wywo�a� po��danej reakcji. O - Sprawdzi�, skorygowa�. Kto prowadzi ekspedycj� ratunkow�? X - Mizar, dow�dca bazy na Ksi�ycu. Uczestniczy� w lotach rekonesansowych, do�wiadczony kosmonauta. Heros. O - Co to znaczy? X - Bohater, cz�owiek oddany bez reszty idei s�u�enia w�asnej cywilizacji, b�dzie walczy� do ostatniego tchu i, je�li zajdzie potrzeba, odda �ycie. O - Im lepiej poznaj� ludzi, tym mniej ich rozumiem. Czy Mizar jest niebezpieczny? X - K�opotliwy. O - A te automaty? X - Podporz�dkuj� si� naszej woli. O - Ekspedycj� prowadzi Istota My�l�ca, �ywa struktura i elektroniczni kosmonauci. X - Dwie Istoty Inteligentne, druga to kobieta, maluje krajobrazy kosmiczne. Sko�czy�a Akademi� Sztuk Pi�knych, skry�a si� na statku dow�dcy. O - On o niczym nie wie. X - Wkr�tce dowie si�. O - Jak zareaguje? X - Postawiono go wobec faktu dokonanego, b�dzie w gruncie rzeczy zadowolony, to kobieta, m�oda kobieta. O - R�wnie� k�opotliwa? X - Raczej selektywna, nastrojona przychylnie do wszelkich rewelacji kosmicznych. Wybuja�a fantazja, niezaspokojona t�sknota za �Niewiadomoczym�, pragnienie silnych wra�e�. O - Co wiemy o kobiecie Di? X - Astrobotanik, ambitny naukowiec, zakochana w Kosmosie, �atwo poddaje si� zewn�trznym wp�ywom, znakomita stacja odbiorczo-nadawcza. O - Kto dowodzi eskadr� interwencyjn�? X - Lonis. Rwie si� do akcji. Urodzony wojownik. O - Trzystu ludzi zniszczy sto tysi�cy robot�w. X - Zgodnie z naszymi przewidywaniami. O - Coraz bardziej zaciera si� obraz osiemnastu ludzi? X - Po pewnym czasie znikn�, wracaj�c do swojego wymiaru, do swojej przestrzeni, do swojego czasu. O - Niewielka korzy��. X - Poznajemy ich wszechstronnie r�nymi metodami. O - Najbardziej owocne b�d� badania na Planecie Jedenastej. X - Wznosimy konstrukcje pomocnicze. O - Nie wolno zmarnotrawi� tej szansy. X - Nie zmarnujemy �adnej szansy. O - Jak zostanie przyj�ta ekspedycja ratunkowa? X - Go�cinnie. O - Kiedy nast�pi zako�czenie pierwszego etapu? X - Po zgromadzeniu na Wielkiej Pustyni odpowiedniej ilo�ci surowca. Dysponujemy wystarczaj�c� ilo�ci� skal i kamieni, zbieramy �elazo i wszelkie metale. O - Nie odgadn� przedwcze�nie naszych zamiar�w? X - M�zg ludzki posiada ogromne potencjalne mo�liwo�ci, przekraczaj� one potrzeby cz�owieka. Gdy we w�asn