9669
Szczegóły |
Tytuł |
9669 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9669 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9669 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9669 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERIH KO�
SPRAWA HRABAKA
prze�o�y�a Magdalena Petry�ska
I
W toku rekonstrukcji powa�nego i dla wi�kszo�ci jego uczestnik�w fatalnego wyda-
rzenia, o kt�rym b�dzie mowa w tym sprawozdaniu, nie mo�na by�o dok�adnie
ustali�
wszystkich szczeg��w ani przebada� do ko�ca okoliczno�ci. Mimo wszelkich
wysi�k�w, aby
doj�� w �ledztwie do pe�nej, a przynajmniej wzgl�dnej, tak zwanej s�dowej
prawdy, niekt�re
momenty wskutek rozwoju sytuacji pozosta�y nie wyja�nione, wi�c na podstawie
tego, co
odkryto albo znano ju� dawniej, trzeba je by�o p�niej odtwarza�. Podobnie jak
przy konser-
wacji uszkodzonych dzie� sztuki wszystko, co mia�o zwi�zek z tym wydarzeniem,
uwa�nie
i cierpliwie zbierano, uk�adano w ca�o��, spodziewaj�c si�, �e w ten spos�b w
polu widzenia
obserwator�w, szczeg�lnie tych, kt�rzy b�d� patrze� na rzecz z pewnego dystansu,
fragmenty
te stopi� si� w jednolity obraz, w kt�rym szwy stan� si� niewidoczne i znikn�
bia�e, puste
miejsca.
Zazwyczaj znamy koniec i rezultat wi�kszo�ci wydarze�, nawet tych
najwa�niejszych,
historycznych, podczas gdy ich pocz�tku i przyczyny zaledwie si� domy�lamy. W
sprawie,
o kt�r� chodzi, jest odwrotnie. Koniec jest dos�ownie spowity prochem i dymem
nag�ych,
dramatycznych i nieprzewidzianych wypadk�w, a pocz�tek - przynajmniej na
pierwszy rzut
oka - zwyczajny, prosty, jasny. W pi�tek trzynastego wrze�nia, mi�dzy �sm�
trzydzie�ci
a dziewi�t�, monter i jednocze�nie kto� w rodzaju gospodarza budynku G��wnego
Instytutu
Spraw Og�lnych, Svetislav Hrabak, stan�� w drzwiach sekretariatu Dyrektora
Naczelnego
w swoim niebieskim kombinezonie roboczym, w kt�rym zwykle widywano go w gmachu,
umazany olejem i sadz�, z ogromnym kluczem francuskim niby pa�eczk� sztafetow� w
r�ku.
Sekretarka dyrektora w�a�nie przygotowywa�a sobie kaw�.
- �wietnie, �e�cie zajrzeli - przywita�a go. - To warzysz dyrektor zgubi� gdzie�
klucz
od biurka i nie mo�e otworzy� szuflady. Zreperujecie to od r�ki?
- Czy towarzysz dyrektor jest u siebie?
- Nie. Mo�ecie spokojnie wej��, na pewno nie przyjdzie, p�ki nie sko�czycie
roboty.
Majster wyda� si� sekretarce zamy�lony, a mo�e roztargniony, w ka�dym razie na
pewno mniej uprzejmy ni� zwykle. Pocz�stowa�a go kaw�.
Przyj�� zaproszenie, poprawi� krzywo zawieszony powszechnie obowi�zuj�cy portret
i wysmarowany olejem, ubrudzony sadz� usiad� w fotelu.
Najwyra�niej nigdzie si� nie spieszy�. Siorba� kaw�, a niecierpliwa sekretarka
ju� si�
skarci�a w my�lach za to zaproszenie. Badana na okoliczno�� owej wizyty nie
mog�a sobie
przypomnie�, o czym rozmawiali, W ka�dym razie o jakich� niewa�nych sprawach
natury
osobistej. Mniej wi�cej: �Co nowego?�, �Macie du�o roboty?�, �Co s�ycha�,
majstrze,
z waszym mieszkaniem?�, �Jak si� czuje rodzina?�, i jeszcze par� s��w o
niekt�rych urz�dni-
kach G��wnego Instytutu, ale oczywi�cie o tych ni�szych, ze szczebla Hrabaka.
Potem prze-
szli do gabinetu Dyrektora Naczelnego.
Majster ze zr�czno�ci� magika wyci�gn�� narz�dzia z g��bokich kieszeni
kombinezo-
nu, jakby wyjmowa� z nich kr�liki i go��bie. Z zegarmistrzowsk� dok�adno�ci�,
uwa�nie
i cierpliwie majstrowa� chwil� przy zaniku, a sekretarka twierdzi�a p�niej, �e
przez ca�y czas
sta�a przy nim, chocia� wiedzia�a, �e Naczelny w tej cz�ci biurka trzyma tylko
niewa�ne
drobiazgi osobiste, potrzebne cz�owiekowi, dla kt�rego biuro jest im domem. Nie
pami�ta�a,
czy kto� telefonowa� do miej w tym czasie ani czy wychodzi�a cho�by na mement do
swojego
pokoju. Przes�uchiwana przez pracownik�w Kom�rki Specjalnej by�a tak
przestraszona
i zdenerwowana, �e trudno by�o oczekiwa�, by mog�a sobie przypomnie� wszystkie
szczeg�y
spotkania z tak ma�a wa�nym i nic nie znacz�cym cz�owiekiem, jakim by� dla niej
Hrabak.
Broni�c si�, powodowana raczej instynktem ni� rzeczywist� potrzeb�, uparcie
twierdzi�a jed-
nak, �e ani na chwil� nie opuszcza�a pokoju i �e je�li nawet kto� do niej
dzwoni�, mog�a ode-
bra� telefon w gabinecie dyrektora albo sama stamt�d zadzwoni�. By�o ko�o wp�
do dziesi�-
tej, kiedy Hrabak wepchn�wszy: �Nie ma towarzysza dyrektora�, zdecydowa� si�
wreszcie
odej��, a ona wr�ci�a do swojej ziemnej pracy.
Portier instytutu (ten od g��wnego wej�cia) tak�e potwierdzi�, �e owego dnia
majster
przez jaki� czas przebywa� w gabinecie Dyrektora Naczelnego. Co prawda, nie
widzia� go tam
na w�asne oczy, jako �e nie mo�e w czasie pracy odej�� ze swego posterunku, ale
powiedzia�a
mu o tym sekretarka dyrektora, kiedy zadzwoni� do niej w poszukiwaniu Hrabaka,
a potwierdzi� sam Hrabak, kiedy go wreszcie odnalaz� i skontaktowa� z
robotnikami
z przedsi�biorstwa, kt�re w�a�nie tego dnia - pechowego pi�tku, trzynastego dnia
miesi�ca -
rozpocz�o przebudow� budynku, przede wszystkim fundament�w i pomieszcze�
piwnicz-
nych. Przypomina sobie, �e przy tej okazji Hrabak poprosi�, aby zawiadomi� go
natychmiast,
gdy nadejdzie towarzysz Naczelny, bo ma mu co� pilnego do zakomunikowania, o
czym por-
tier zapomnia� albo czego celowo nie zrobi�, uwa�aj�c za nieistotne to, co
monter Hrabak ma
do powiedzenia akurat Dyrektorowi Naczelnemu G��wnego Instytutu Spraw Og�lnych,
towa-
rzyszowi Stojanowi Pleciaszowi, i tylko jemu osobi�cie.
Trzy dni p�niej, to znaczy szesnastego wrze�nia, Hrabak pojawi� si� znowu
w gabinecie dyrektora. I tym razem nie zapowiedziany, nie wzywany i nie
oczekiwany. Ju�
od drzwi spyta�, czy dyrektor zadowolony jest z roboty, jak� dla niego wykona�,
i czy nie
trzeba mu jeszcze czego�.
- Wszystko jest w najlepszym porz�dku - przekonywa�a go sekretarka i dalej
stuka�a
w maszyn� nie patrz�c na niego, ale Hrabak nie da� si� zby�.
- Czy Naczelny jest u siebie? - spyta�, a kiedy odpowiedzia�a twierdz�co, chcia�
si�
jeszcze dowiedzie�, czy kto� u niego jest.
Odpar�a, �e nie ma nikogo, ale dyrektor zaj�ty jest przegl�daniem materia��w na
ju-
trzejsze posiedzenie, na co majster westchn��: �Szkoda!� i oci�gaj�c si�,
niezdecydowanie
zamkn�� za sob� drzwi.
Ale ju� w �rod�, prawie o tej samej godzinie, zn�w by� na miejscu, tym razem
jednak
od razu i stanowczo za��da�, aby sekretarka zameldowa�a go dyrektorowi.
Spojrza�a na niego, jakby pope�ni� �wi�tokradztwo.
- Co wam do g�owy przychodzi, majstrze, zast�pc�w tylko patrze�, naczelnicy wy-
dzia��w czekaj� ju� dwa dni, �e nie wspomn� o referentach i innych za pisanych
interesan-
tach. Po co wam dyrektor? Chodzi o mieszkanie? O pensj�? O przegrupowanie?
Hrabak wyja�ni�, �e w og�le nie chodzi o niego. Istniej� pewne wa�ne sprawy
s�u�-
bowe, o kt�rych musi porozmawia� w�a�nie z Dyrektorem Naczelnym. Poradzi�a mu,
�eby
zg�osi� si� do referenta, w kt�rego gestii s� sprawy zwi�zane z konserwacj�
budynku, a mo�e
nawet do naczelnika Wydzia�u Og�lnego, osobi�cie, je�li naprawd� sprawa jest tak
wa�na
i pilna, Hrabak jednak nawet po tej odpowiedzi zwleka� jeszcze chwil�,
przest�powa� z nogi
na nog�, co sprowokowa�o sekretark� do zwr�cenia mu uwagi, �e towarzysz Naczelny
ma
mn�stwo innych, wa�niejszych i bardziej odpowiedzialnych spraw, �e nie ma
obowi�zku
zajmowa� si� jeszcze problemami o�wietlenia, sieci wodoci�gowej, ogrzewania i -
kanaliza-
cji.
- Na Boga, towarzyszu Hrabak, co si� z wami dzieje! Je�eli naczelnik nie b�dzie
m�g�
sam za�atwi� waszej sprawy, on wie najlepiej, u kogo szuka� pomocy. Naczelnego
na pewno
nie b�dzie niepokoi� takimi g�upstwami.
To wreszcie wystarczy�o.
- W porz�dku! - odwr�ci� si� Hrabak od drzwi. - Tylko �eby si� p�niej nie
okaza�o,
�e nie m�wi�em wam i nie ostrzega�em w por�.
Sekretarka wr�ci�a do maszyny i nie s�ysza�a, czy Hrabak m�wi� co� jeszcze, albo
te�
to, co powiedzia�, nie dotar�o do jej �wiadomo�ci.
�ledztwo wykaza�o, �e Hrabak rzeczywi�cie zameldowa� si� jeszcze tego samego
dnia
u zast�pcy Dyrektora Naczelnego, potem w kancelarii naczelnika Wydzia�u
Og�lnego, sk�d,
nie wys�uchawszy majstra, skierowano go do referenta socjalnego, do kt�rego
Hrabak nie
poszed� ani wtedy, ani p�niej. Uda�o mu si� jednak nazajutrz podej�� do
Dyrektora Naczel-
nego w momencie, kiedy ten wchodzi� do budynku. Dop�dzi� go przed drzwiami windy
i pom�g� je otworzy�.
- Zaci�y si�, a na pi�trze trudno si� otwieraj� - powiedzia�, wcisn�� si� do
kabiny, ale
pomi�dzy nim, a Naczelnym stan�� korpulentny facet z obstawy dyrektora,
zadzieraj�c nosa,
jakby Hrabak przeszkadza� mu i �mierdzia�. Dopiero kiedy wjechali na pi�tro i
przy wycho-
dzeniu znalaz� si� twarz� w twarz z Naczelnym, majster u�miechn�� si� i zapyta�:
- Towarzyszu dyrektorze, czy m�g�bym z wami porozmawia�? Kr�ciutko, mam tylko
par� s��w do powiedzenia.
- Oczywi�cie, majstrze. Wst�pcie, kiedy b�d� wolny - powiedzia� Naczelny i
spiesznie
przeszed�szy korytarz znikn�� za drzwiami swego gabinetu.
Powo�uj�c si� na t� obietnic� majster p�niej kilkakrotnie zagl�da� do
dyrektora.
- A ten co tutaj wci�� naprawia? - zapyta� Na czelny sekretark�, kiedy znowu
zasta�
w jej pokoju Hrabaka i prawie si� o niego otar�. W owej chwili w gabinecie
opr�cz zast�pcy
znajdowa� si� jeszcze naczelnik Dzia�u Personalnego. I sekretarka, odwracaj�c
si� ku niemu,
niesk�adnie wyja�ni�a, �e ju� kilka razy usi�owa�a wyprosi� majstra i przem�wi�
mu do rozu-
mu, ale wci�� j� zanudza, uparcie twierdz�c, �e ma co� wa�nego do
zakomunikowania same-
mu Na czelnemu, i powo�uje si� przy tym na jego obietnic�, �e go przyjmie, jak
tylko b�dzie
wolny. Pleciasz nie m�g� sobie tego przypomnie�, a sekretarka i naczelnik nie
potrafili mu
powiedzie�, czego majster od niego chce.
- W porz�dku - uci�� rozmow� dyrektor. - Ma my teraz wa�niejsze i pilniejsze
pro-
blemy. Zbadajcie jednak, co to za cz�owiek, dowiedzcie si�, czego chce, i
ewentualnie poin-
formujcie minie o tym. Nie musz� chyba rozmawia� osobi�cie z kilkuset
robotnikami, kiedy
tylko przyjdzie im na to ochota.
By� to wyrzut skierowany tak�e do owych dw�ch wy�szych urz�dnik�w instytutu.
Kiedy wyszli z gabinetu, w poczekalni nie zastali ju� majstra. Na schodach
pierwszy zast�pca
mimochodem rzek� do naczelnika:
- Przejrzyj, prosz�, akta tego majstra i dowiedz si�, czego chce. �eby�my go
wreszcie
mieli z g�owy.
II
Tymczasem okaza�o si�, �e akt nie ma. I chocia� szukali dok�adnie, nigdzie nie
mogli
ich znale��. Nawet numeru, pod kt�rym powinny by� wpisane w ewidencji na dow�d,
�e kie-
dykolwiek istnia�y. Dwaj referenci Dzia�u Personalnego nie mogli tego poj��:
doskonale
znaj� cz�owieka, od lat widuj� go w instytucie, wszyscy w budynku nazywaj� go
�majstrem
Svet��, ka�dego pierwszego kasa wyp�aca mu na nazwisko Svetislav Hrabak, wysoko
kwali-
fikowany majster G��wnego Instytutu Spraw Og�lnych, pobory wed�ug jedenastej
grupy, ale
i to, jak stwierdzono, na podstawie �sytuacji zastanej�, to znaczy od czasu
kiedy przed dzie-
si�ciu laty instytut otrzyma� ten gmach i przej�� od swoich poprzednik�w
personel zobowi�-
zuj�c si� do jego utrzymywania. Prawdopodobnie jakie� dane o Hrabaku musia�y
istnie�
w archiwum by�ego Ministerstwa Handlu, kt�re to archiwum otrzyma� w spadku
G��wny In-
stytut, ale uleg�o ono w swoim czasie zniszczeniu, a wraz z nim i te akta, je�li
wtedy istnia�y,
bo nie ma o nich wzmianki w zachowanych protoko�ach.
- �adnie - powiedzia� naczelnik. - Jakby cz�owiek by� szpilk�, kt�ra mo�e
znikn�� bez
�ladu. Zinwentaryzowali�my wszystkie popielniczki i spluwaczki, przeliczamy je i
spisujemy
co roku, a tutaj, �e tak powiem, pod naszym nosem, �yje cz�owiek, kt�rego nie ma
w �adnych
ewidencjach. Nie�le by�my wygl�da�, gdyby si� to roznios�o, a wszystko wskazuje,
�e tak si�
stanie, bo interesuje si� nim sam Dyrektor Naczelny. Zreszt� zobaczymy, co
wiedz� o nim
nasi s�siedzi, lepiej obeznani z tego rodzaju sprawami.
Przycisn�� guzik specjalnego telefonu d kiedy odezwa� si� szef Kom�rki
Specjalnej,
poprosi� go, �eby do niego wst�pi�.
Nie zosta�o zanotowane, o czym rozprawiali, ale mo�na si� domy�li�, jaki by�
temat
ich rozmowy, bo szef Kom�rki Specjalnej, gdy tylko wr�ci� do swego gabinetu,
za��da�, by
przyniesiono mu akta Svetislava Hrabaka.
- Majstra Svety? - zdziwili si� jego podw�adni i wzruszaj�c ramionami udali si�
na ich
poszukiwanie. Potrwa�o to d�u�ej, ni� my�leli, i o wiele d�u�ej, ni� mog�a
znie�� niecierpliwa
natura ich szefa.
Ponagla� ich dwukrotnie. Odpowiadali: �Ju�, ju�, zaraz idziemy�. Potem: �Gdzie�
si�
zapodzia�y, we mo�emy ich znale��. Wreszcie: �Po co to wam, szefie? Dobrze
znamy maj-
stra Svet�, jest w tym budynku, mo�na powiedzie�, od chwili jego wybudowania�.
Przyszli
wreszcie w zakurzonych ubraniach, aby mu oznajmi�, �e akt nie ma. Nigdy nie
istnia�y albo
kiedy� po�yczano je komu� i nie zosta�y zwr�cone, a mo�e usuni�to je lub nawet
skradziono.
Szef Kom�rki Specjalnej by� cz�owiekiem nerwowym. Natychmiast zacz�� si� w�cie-
ka� i wali� w st�.
- Jak to mo�liwe, �eby nie istnia�y �adne, nawet najbardziej podstawowe dane
o majstrze, skoro sprawdzamy ka�d� osob� wchodz�c� do budynku, nawet tych,
kt�rzy przy-
chodz� s�u�bowo i o kt�rych bardzo dobrze wiemy, kim s�. A teraz prosz�, okazuje
si�, �e
nigdzie nie ma ani s�owa o cz�owieku, kt�ry prze bywa w tym gmachu d�u�ej ni�
inni, mo�na
powiedzie�, �e wita tutaj �wit i zmierzch, o cz�owieku, dla kt�rego jako
montera, instalatora
i �lusarza dost�pne s� wszystkie dzia�y, wszystkie urz�dzenia i instalacje,
szafy, szuflady,
archiwa i kartoteki, dokumentacje, sprawozdania i plany. Mo�e w nocy otworzy�,
sfotogra-
fowa� i wynie�� wszystko, co mu potrzebne i c od niego za��daj�, i kto wie, co
ju� zd��y�
zrobi�, jak� szkod� wyrz�dzi� instytutowi, a mo�e to on sam usun�� swoje akta z
Dzia�u Per-
sonalnego i ze specjalnego �ci�le tajnego archiwum. �atwo nam zrozumie�, �e
wcze�niej tego
braku nie zauwa�ono, ci z Dzia�u Personalnego to przecie�, jak wiadomo,
zasuszone muchy
kancelaryjne, kt�re po ca�ych dniach drzemi� nad swoimi papierami (tutaj szef
u�y� mocnego,
niecenzuralnego wyra�enia), a do w�asnych archiw�w zagl�daj� tylko dwa razy do
roku, przy
okazji przeszeregowa�, nagr�d i przenoszenia pracownik�w na emerytur�. Ale
dokumenty
specjalne to �ywy materia� i stale trzeba je mie� przed oczyma, piel�gnowa�,
pilnowa�
i uzupe�nia�. Polityka przecie� zmienia sw�j bieg, to niespokojna, wzburzona,
m�tna rzeka,
w kt�rej r�ne ryby p�ywaj� i do kt�rej z r�nych stron zarzuca si� w�dki i
przyn�ty. Wiemy,
co m�wi� pracownicy w swoich pokojach, otwieramy i czytamy nawet prywatn�
korespon-
dencj�, pods�uchujemy i zapisujemy wypowiedzi i opinie urz�dnik�w. A gdzie jest
to wszyst-
ko, je�li idzie o Hrabaka? Zadajmy wi�c sobie pytanie, jak wygl�daj� akta
innych, o wiele
mniej wa�nych pracownik�w. Nie ma sensu usprawiedliwia� si�, �e Hrabak to tylko
ma�a
�rubka w pa�stwowej i spo�ecznej maszynie. Dobrze wierny, �e takie �rubki, je�li
wpadn�
mi�dzy tryby, mog� zatrzyma� i zniszczy� ca�� maszyn�, a nie trzeba chyba
wymienia� wy-
padk�w, kt�re to ilustruj�, podaje si� je jako przyk�ady na ni�szych kursach dla
pracownik�w
s�u�by bezpiecze�stwa. Czy ten tak zwany �szary cz�owiek� nie m�g� zainstalowa�
aparat�w
pods�uchowych we wszystkich pokojach, nawet w tym, w kt�rym teraz rozmawiamy?
Czy nie
m�g� pod�o�y� bomby pod fundamenty budynku, �eby nas wszystkich wysadzi� w
powietrze?
Albo zagra�a� nietykalno�ci cielesnej Dyrektora Naczelnego czy kt�rego� z
wy�szych dostoj-
nik�w pa�stwowych, kiedy tutaj przychodz�?
Postawieni twarz� w twarz z takimi zarzutami, pracownicy kom�rki bronili si� tak
jak
ci, kt�rym sami przy innych okazjach wytykali nieostro�no�� i brak czujno�ci.
Uwa�ali, �e
nie trzeba tak przesadza�, i byli zdania, �e Dzia� Personalny specjalnie wywo�a�
panik�, bo
chce przerzuci� na innych robot� i wykr�ci� si� od odpowiedzialno�ci za w�asne
niedbalstwo.
Co mianowicie mo�na mie� za z�e temu Svecie, kt�rego wszyscy znaj� jako
spokojnego,
uczciwego robotnika, skromnego, cichego cz�owieka i �wiadomego pracownika? Czy
kiedy-
kolwiek sta�o si� co�, od kiedy tu pracuje? Je�eliby mia� z�e zamiary, nie
musia� czeka� okr�-
g�ych dwadzie�cia lat. Budynek nie wylecia� w wietrze i nikogo w nim nie zabito,
a gdyby
prowadzi� jak�� wrog� dzia�alno��, musiano by j� zauwa�y� przez tyle lat.
Przyznaj�, prawda,
�e jest przeoczeniem to, i� Hrabak nie figuruje w �adnej ewidencji i �e nie ma
�adnych da-
nych o nim, ale poniewa� sprawa jest tak prosta, to, co zosta�o zaniedbane,
mo�na szybko
w ci�gu paru dni uzupe�ni�.
- Mam nadziej�. Zreszt� zobaczymy - powiedzia� uspokojony szef, a kiedy zosta�
sam
ze swoim zast�pc�, rozmawiali jaki� czas o pracy s�u�by bezpiecze�stwa w
budynku, o jej
stosunku do Dzia�u Personalnego, a tak�e o pewnych koniecznych zmianach
organizacyjnych,
jakich w zwi�zku z zaistnia�ym wypadkiem nale�a�oby natychmiast dokona�. Potem
szef we-
zwa� maszynistk� i podyktowa� jej nast�puj�cy tekst od razu na czysto:
�Svetislav Hrabak, monter w G��wnym Instytucie Spraw Og�lnych, zosta� w ostatnim
czasie kilkakrotnie zauwa�ony w pobli�u gabinetu Dyrektora Naczelnego. Zagl�da
nie wzy-
wany do pokoju sekretarki, jakoby po to, by zaproponowa� swoje us�ugi i
skontrolowa� in-
stalacje, a przy okazji rozpytuje, kiedy przyjdzie dyrektor, gdzie si�
zatrzyma�, czy ma du�o
pracy, czy wyznaczy� jak�� wa�n� konferencj�, a nawet w jakim jest humorze.
Uda�o mu si�
w pewnej chwili zbli�y� do samego dyrektora, ale dzi�ki interwencji pracownika
naszej ko-
m�rki przez ca�y czas trzyma i� go na dystans. Przy tej i wielu innych okazjach
wzmianko-
wany Hrabak m�wi�, �e nie chce niczego dla siebie, �e pragnie tylko
zakomunikowa� towa-
rzyszowi Dyrektorowi Naczelnemu co� bardzo wa�nego i pilnego, nie zdradzaj�c
jednak
przed nikim swojej sprawy, co sk�oni�o towarzysza dyrektora do za��dania od
Dzia�u Perso-
nalnego informacji, kim jest ten cz�owiek i czego w�a�ciwie od niego chce.
Poniewa� w toku
post�powania okaza�o si�, �e Dzia� Personalny nie dysponuje �adnymi danymi o nim
i - ze
wzgl�du na struktur� i metody pracy tego dzia�u - nie ma nadziei, �eby je w
przyzwoitym
terminie m�g� przygotowa�, ca�a sprawa z dniem dzisiejszym przekazana zostaje
naszej ko-
m�rce.
W zwi�zku z tym poleca si� odpowiednim referentom, aby w mo�liwie najkr�tszym
czasie zgromadzili poszukiwane dane oraz aby maj�c na wzgl�dzie ca�okszta�t
dzia�alno�ci
s�u�bowej Hrabaka i jego �ycie prywatne strzegli interesu publicznego,
bezpiecze�stwa po-
szczeg�lnych dzia��w i os�b na wysokich stanowiskach w hierarchii pa�stwowej.
Belgrad, dnia tego i tego, Szef Kom�rki Specjalnej...�
III
Na zebraniu, kt�re odby�o si� tego samego dnia, szef pos�uguj�c si� le��cymi
przed
nim notatkami wyda� referentom instrukcje i odpowiednie polecenia:
1. Natychmiast za�o�y� akta Svestislava Hrabaka, wysoko kwalifikowanego majstra
w naszym instytucie.
2. Za�o�y� odpowiedni� kartotek� z fotografi�, odciskami palc�w i danymi
personal-
nymi.
3. Zgromadzone dane tego samego dnia wpisywa� do akt i kartoteki, a o wykonanej
pracy zawiadamia� osobi�cie szefa kom�rki, a� do otrzymania dalszych dyspozycji.
4. Traktowa� zadanie jako bardzo pilne i �ci�le tajne. Dla przyspieszenia akcji
z upowa�nienia szefa kom�rki korzysta� ze wszystkich dost�pnych �rodk�w
technicznych
i zaanga�owa� wszystkich po��danych wsp�pracownik�w Kom�rki Specjalnej G��wnego
Instytutu, a w razie potrzeby tak�e pracownik�w zewn�trznego sektora
bezpiecze�stwa
i instytucji pokrewnych.
5. Wyja�ni� pilnie nast�puj�ce punkty:
a) Dane osobiste: gdzie i kiedy urodzony, narodowo�� i pochodzenie spo�eczne
jego
i najbli�szych krewnych. Sytuacja rodzinna i, je�eli jest �onaty, narodowo�� i
pochodzenie
spo�eczne �ony i jej rodziny.
b) Polityczne, spo�eczne i religijne i przekonania jego, jego rodziny i kr�gu
ludzi,
z kt�rymi utrzymuje bliskie i przyjacielskie kontakty.
c) Postawa i dzia�alno�� podczas wojny: Czy uczestniczy� w niej i po czyjej
stronie?
d) Czy ma krewnych za granic�, czy wyje�d�a� do obcych kraj�w i w jakim kierunku
(Wsch�d, Zach�d?), czy utrzymuje tutaj kontakty z cudzoziemcami, g��w nie
z przedstawicielami misji zagranicznych?
e) �ycie osobiste: Czy ma jakie� na�ogi? Czy pije? Gra w karty? Utrzymuje
stosunki
z kobietami?
f) Stan maj�tkowy: Dochody i sytuacja mieszkaniowa.
g) Dzia�alno�� polityczna i spo�eczna: Czy jest aktywny w organizacjach
politycz-
nych, spo�ecznych i sportowych i kt�rego klubu jest kibicem?
h) Czy ma kontakty ze znanymi osobisto�ciami na kierowniczych stanowiskach
w naszym pa�stwie i jakie jest jego zdanie o nich i naszym systemie spo�ecznym?
W celu pomy�lnego wykonania zada� zapewniono wystarczaj�ce �rodki finansowe.
Pieni�dze b�dzie mo�na podj�� za godzin� w kasie specjalnej, jednorazowo w
wysoko�ci
najwy�ej dziesi�ciu tysi�cy starych dinar�w, za normalnym pokwitowaniem, bez
uprzedniego
zatwierdzenia przez odpowiednich zwierzchnik�w. Wi�ksze sumy tylko z ich
podpisem. Po-
trzebne �rodki techniczne mo�na pobra� w zwyk�ym miejscu, zgodnie z regulaminem
kom�r-
ki. Szef osobi�cie b�dzie prowadzi� �ledztwo i dawa� nowe instrukcje na
podstawie osi�gni�-
tych wynik�w. A teraz - do roboty!
Zebranie prowadzono w surowym, prawie wojskowym tonie. Nie by�o �adnych pyta�
ani dyskusji, a prawdziwa rozmowa zacz�a si� dopiero po wyj�ciu z pokoju szefa.
Na koryta-
rzu funkcjonariusze spotkali Svet� Hrabaka. Ukaza� si� nagle zza zakr�tu,
wygl�da�o na to, �e
to on ich �ledzi. Nie zd��yli nawet po�apa� si� i przywita� go, jak to robili
dawniej. Przeszed�
w swoim niebieskim kombinezonie roboczym, jaki� bardziej samotny, wa�niejszy i
wy�szy,
a na pewno bardziej niezwyk�y ni� dawniej. Przystan�li i obejrzeli si� za nim.
IV
Pierwsze informacje, jakie jeszcze tego samego dnia dotar�y do szefa, stanowi�y
po-
wa�n� niespodziank� i od razu, z miejsca skomplikowa�y �ledztwo, uczyni�y je
bardziej za-
gmatwanym, ale i ciekawszym, wzbudzaj�c zainteresowanie tych, kt�rzy je
prowadzili; po-
czuli si� mniej wi�cej jak my�liwi, kt�rzy i po d�ugim i daremnym tropieniu
nagle odnajduj�
niechybny znak, �e zwierz t�dy przeszed�. Szef Kom�rki Specjalnej z kartk� w
r�ce pospie-
szy� do naczelnika Dzia�u Personalnego, kt�ry sta� wy�ej od niego w hierarchii.
Na kartce by�o napisane:
�Svetoslav (Svetislav - Sveta) Hrabak, urodzony 1906 r. Hradec Kralove,
Czechos�o-
wacja�.
Spojrzeli na siebie w milczeniu. Okaza�o si�, �e majster nie nazywa si� nawet
Sveta,
jak zwykli zwraca� si� do niego w instytucie, i �e k�amliwie si� przedstawiaj�c
latami �y�
tutaj pod cudzym imieniem. Urodzi� si� poza tym za granic�, a to znaczy, �e jest
obcego po-
chodzenia, co tak�e przemilcza� i o czym w instytucie nikt nie by� powiadomiony.
- Prosz� - powiedzia� naczelnik po d�u�szej przerwie. - Sprawdzamy pochodzenie
ka�dego pracownika i Dzia� Personalny natychmiast usuwa z instytutu tych, co do
kt�rych
zosta�o stwierdzone, �e maj�. jakakolwiek zwi�zek z zagranic�. A teraz si�
okazuje, �e przez
ten ca�y czas, latami, i to w takim miejscu w budynku trzymamy nie sprawdzonego,
obcego
cz�owieka, i na dodatek jeszcze wysoko kwalifikowanego specjalist� od otwierania
szuflad,
kas, drzwi i zamk�w. Nie rozumiem po prostu, jak mog�o si� zdarzy� tak powa�ne
przeocze-
nie nam, a tym bardziej waszej Kom�rce Specjalnej, kt�ra jest powo�ana do
zajmowania si�
w�a�nie takimi sprawami i chronienia nas przed takimi w�a�nie lud�mi. Nale�a�oby
wyci�gn��
z tego nauczk�! Tymczasem, aby nie nara�a� si� na dalsze ryzyko, my�l�, �e
by�oby najlepiej
natychmiast go zwolni� albo wynale�� mu jakie� inne obowi�zki poza nasz�
instytucj�, a w
ka�dym razie zabroni� mu wst�pu do budynku.
Szef Kom�rki Specjalnej uwa�a� jednak, �e nale�y wybra� inn� drog�. Takie post�-
powanie upewni�oby Hrabaka, �e maj� co do niego podejrzenia, a nawet �e jest pod
obserwa-
cj�, a to tylko utrudni�oby albo wr�cz uniemo�liwi�o dalsze prowadzenie
�ledztwa. Je�eli maj-
ster swobodnie kr�ci� si� tutaj tyle lat, mo�e bez wi�kszej szkody robi� to
jeszcze przez dwa,
trzy tygodnie. O wiele wa�niejsze jest ustalenie, kim on w�a�ciwie jest, i skoro
naprawd� pra-
cuje dla kogo�, z�apanie go - je�li to mo�liwe - na gor�cym uczynku i wykrycie
wszystkich
jego kontakt�w zewn�trznych i tych, kt�re ewentualnie nawi�za� w instytucie. W
tym celu,
zdaniem szefa, by�oby bardziej wskazane w�a�nie teraz okazywa� Hrabakowi wi�ksze
zaufa-
nie, przynajmniej pozornie, i po�wi�ci� mu wi�cej uwagi, a na �rodki represji,
zwolnienie lub
zmian� miejsca pracy, aresztowanie i wreszcie wyrok, b�dzie p�niej
wystarczaj�co du�o
czasu. Z tych wzgl�d�w wydaje mu si�, �e o wiele lepiej by�oby w tych dniach
przeszerego-
wa� Hrabaka, da� mu podwy�k�, co nie by�oby niezwyk�e ani rzucaj�ce si� w oczy,
ponie-
wa�, jak stwierdzono kontroluj�c listy p�ac, do tej pory by� pomijany, zw�aszcza
w por�wnaniu z r�wnorz�dnymi sobie pracownikami. Szef przychodz�c tutaj mia�
zamiar to
w�a�nie zaproponowa� kierownictwu Dzia�u Personalnego. W rezultacie Hrabak
poczuje si�
pewniej i bezpieczniej, a Kom�rka Specjalna b�dzie mia�a u�atwion� prac�.
Zreszt� na razie
idzie nie�le, ju� s� pierwsze rezultaty. Akurat przed chwil�, kiedy
przygotowywa� si�, �eby
przyj�� tutaj, jego ludzie dali mu zna�, �e maj� jeszcze wiele wa�niejszych i
ciekawszych
informacji, kt�rych jednak nie mogli mu przekaza� telefonicznie. Jak tylko
przyjmie ich
i wys�ucha meldunk�w, natychmiast zawiadomi Dzia� Personalny.
Porozumieli si�, ustalili metody post�powania i szef Kom�rki Specjalnej
zadowolony
wr�ci� do swego pokoju. Jego osi�gni�cie by�o co prawda ma�ym zwyci�stwem, ale
zrealizo-
wanym na dw�ch frontach. Po pierwsze - sprawa Hrabaka od samego pocz�tku okaza�a
si�
interesuj�ca i mo�na powiedzie� wystarczaj�co wa�na, �eby si� ni� zaj��, po
drugie - Dzia�
Personalny, zmuszony do wycofania si�, z konieczno�ci przyj�� argumentacj� i
plany szefa,
a godz�c si� na podwy�szenie pensji cz�owiekowi, kt�ry sam wpad� w zasadzk�,
zwi�za� so-
bie r�ce i z g�ry zaprzepa�ci� szans� wykorzystania sprawy Hrabaka przeciw
Kom�rce Spe-
cjalnej, straci� te� okazj� do krytykowania metod jej pracy.
Dwaj ludzie szefa czekali ju� w gabinecie z wiadomo�ciami, kt�re chcieli mu
przeka-
za�. W p�aszczach, z kapeluszami w r�kach, wygl�dali godnie i oficjalnie, jakby
si� bardzo
nam�czyli zdobywaniem danych. Szef i tak wiedzia�, �e jeden w Centralnym Biurze
Ewiden-
cyjnym przepisa� to, co znalaz� w kartotece Hrabaka, a drugi tylko odwiedzi�
jego mieszkanie.
Skoroszyt na nowe, �wie�o za�o�one akta Hrabaka le�a� ju� na biurku szefa,
oznaczo-
no go du�ymi czarnymi literami �SH�, co w przysz�o�ci mia�o by� szyfrem
prowadzonej ak-
cji. Na drukowanym formularzu wpisano pierwsze ustalone dane, a w lewym g�rnym
rogu
przyklejono fotografi� Hrabaka z m�odych lat: ostry nos, wydatna grdyka, kr�tko
ostrzy�one
w�osy - na chybcika zrobiona reprodukcja tej, kt�r� znaleziono w Centralnym
Biurze Ewiden-
cyjnym. Ni�ej, w specjalnym kwadracie, odci�ni�te by�y jego palce, jakby przed
chwil� z�apa�
zat�uszczon� montersk� r�k� bia�� kartk� poni�ej zdj�cia.
W poszczeg�lnych rubrykach wpisano:
�Svetoslav (Svetislav - Sveta) Maksymilian Hrabak, urodzony 15 maja 1906 r.
w K�niggratz (dzi� Hradec Kralove) Austro-W�gry (obecnie Czechos�owacka
Republika So-
cjalistyczna), z ojca Maksymiliana Franciszka i matki Stefanii z domu Sztrobol.
Uko�czy�
cztery klasy szko�y podstawowej i dwa lata terminowa� w r�nych miejscowo�ciach,
gdzie
zatrzymywa�a si� jego rodzina: w O�omu�cu, Mariborze, Zagrzebiu, Rijece i
wreszcie
w Osijeku. Jako podopieczny towarzystwa dobroczynnego �Gospodarka� wyuczy� si�
rze-
mios�a hydraulika w przedsi�biorstwie �Avala� w Belgradzie i uzyska� prawa
czeladnika
w 1926 roku. Kart� majstra wyda�y mu w roku 1932 tak�e �wczesne w�adze miejskie
w Belgradzie pod numerem 345/34, na podstawie celuj�co zdanego egzaminu przed
komisj�
Izby Rzemie�lniczej, a tytu� wysoko kwalifikowanego majstra w specjalno�ci
montera uzy-
ska� 7 lutego 1936 roku na mocy decyzji Izby Rzemie�lniczej w Belgradzie pod
numerem
862/40. Od roku 1936 by� monterem i dozorc� budynku �Igejot� (Izby Gospodarczej
Jugo-
s�awii), ulica Kneza Milosa 8, wtedy zamieszka�y tam�e, a od 1 maja 1941 roku na
ulicy Po-
�e�kiej 32, w podw�rzu, drugie drzwi na lewo, gdzie i teraz mieszka.
�onaty, pierwszy raz (1930) z niejak� Mirell�, Mir� Gladich (albo Gladi�), o
kt�rej
obecnie brak bli�szych danych; drugi raz (1950) z Erzsebet, Erzsik�, z domu
Molnar, znacz-
nie m�odsz� od niego (1928) by�� sprz�taczk�, obecnie gospodyni� domow� na ulicy
Po�e�-
kiej 32.
Dzieci z pierwszego ma��e�stwa: Ivan, urodzony 1934, �lusarz maszynowy
w �Mikronie� w Belgradzie, �onaty, ma dwoje dzieci, mieszka w Zemunae,
Fruskogorski put
18; Aleksandar (Aca), urodzony w Belgradzie 1936, pi�karz w klubie sportowym
�Crvena
Zvezda�, lewe skrzyd�o, zamieszka�y na Terazijach 24/11; z drugiego ma��e�stwa z
Erzsik�
Molnar: Ivana, urodzona w Belgradzie 1950, mieszka jeszcze z rodzicami.
Wed�ug dotychczasowych bada� innej bli�szej rodziny w Belgradzie nie ma�.
Danych, jakie zdoby� drugi urz�dnik, nie mo�na by�o zmie�ci� w rubrykach
formula-
rza, napisano je na maszynie i do��czono do akt Hrabaka. Oto ich tre��:
�Svetislav Hrabak, hydraulik G��wnego Instytutu Spraw Og�lnych, mieszka na ulicy
Po�eskiej 32, dzielnica Savski Venac. Pod numerem tym znajduje si� parterowy
zielony dom
z dwoma oknami od frontu i dwoma w�szymi w �cianie bocznej, zas�oni�tymi
bia�ymi, czy-
stymi firaneczkami. Mieszka w nim niejaki Aca Dimi�, emerytowany majster, tak�e
hydrau-
lik, z �on�, bezdzietni. Podw�rze jest cz�ciowo wy�o�one ceg�ami, pozosta�y
kawa�ek to
ogr�dek z orzechem, morel�, �liw�, kwiatami i drewnian� furtk� ze zwyk�ym
zardzewia�ym
zamkiem, kt�rej nie zamyka si� nawet na noc. Mieszkanie Hrabaka znajduje si� na
podw�rzu
ko�o studni i ubikacji w zniszczonym ni�szym budyneczku, kt�ry zosta� zbudowany
z materia�u pochodz�cego z rozbi�rki, prawdopodobnie z przeznaczeniem na
sk�adzik albo
pomieszczenie dla s�u�by. Jest tam pok�j i kuchnia, do kt�rej wchodzi si� wprost
z podw�rza,
drzwi s� do po�owy oszklone, okno na wysoko�ci metra od ziemi. Na prawo, w tym
samym
budyneczku, ma pok�j Milena Oklobd�ija, osoba samotna, kucharka w restauracji
�Lovac�
przy dworcu kolejowym. Niezam�na i bezdzietna. Na podw�rzu znajduje si� te�
drewniana
szopa, kt�rej Dimi� i Hrabak u�ywaj� jako sk�adziku i warsztatu. Na lewo od
wej�cia z ulicy
jest drewniana buda dla psa, kt�rego w dzie� trzymaj� na �a�cuchu, a noc�
wypuszczaj� na
podw�rze (wilczur, mieszaniec, kt�ry szczeka i prawdopodobnie gryzie). Przy domu
Hrabaka
znajduje si� r�wnie� go��bnik z go��biami, Hrabak zajmuje si� nimi w wolnych
chwilach.
Drewniany p�ot, na prawo i lewo od furtki, jest w z�ym stanie, nadgni�y i
zniszczony,
i prawdopodobnie da si� w nim usun�� desk� zwyczajnie, r�k�. S�siednie domy, pod
nume-
rami 30 i 34, tak�e s� parterowe, z ogr�dkami i przybud�wkami w podw�rzu, a dane
o ich
lokatorach zostan� zebrane dodatkowo w razie potrzeby.
W�a�ciciel domu i podw�rza, emerytowany rzemie�lnik Dimi�, jest nierozmownym
i ponurym cz�owiekiem. Podczas obchodu domu zastano go na podw�rzu przed
warsztatem,
ubranego w niebieskie robocze spodnie, koszulk� w bia�o-niebieskie paski i
wyt�uszczon�
czapk�. Wysmarowany sadz� pracowa� przy spawarce. Jest �redniego wzrostu, t�gi i
oci�a�y,
prawie szerszy ni� d�u�szy, ma szpakowate w�osy i przystrzy�one, siwiej�ce,
szczotkowate
w�siki. �ony jego nie widziano, le�y podobno chora na reumatyzm.
Lokatorka Milena Oklobd�ija wi�ksz� cz�� dnia sp�dza w pracy, wraca do domu
p�nym wieczorem, a wcze�nie rano wychodzi. W niedziel� r�wnie�. Wed�ug naszych
infor-
macji ma oko�o czterdziestu lat, jest mocnej budowy, m�ski typ. Pochodzi z Liki,
niezam�na
i, o ile wiadomo, bezdzietna.
Erzsika Hrabak, �ona Svetislava Hrabaka, oko�o trzydziestu pi�ciu lat, zdrowa,
wy-
gl�daj�ca m�odo, rozmowna i �ywa. Ca�ymi dniami ma w��czone radio, a drzwi do
kuchni
otwarte, kiedy jest �adna pogoda. Zakupy robi na rogu Po�e�kiej i Mostarskiej w
sklepie firmy
�Vracara�. C�rki Ivany tak�e nie widziano. Najbli�sz� gospod� jest �Mostar�,
Hrabak chodzi
tam w sobot� po po�udniu i w niedziel� rano�.
V
Przez nast�pne dwa dni nie wp�yn�y �adne nowe dane. Prawdopodobnie zbierano je
i sprawdzano, bo wkr�tce, dziewi�tnastego wrze�nia, w��czono do akt ca�y plik.
Przez ten
czas w osobnej teczce nazwanej �Dziennikiem� zapisano par� kr�tkich uwag, z
kt�rych wy-
nika, �e Hrabak przez ten czas by� pod obserwacj�. ��cznie z zebranymi
dokumentami, opi-
niami, za�wiadczeniami i fotografiami te dzienne sprawozdania b�d� stanowi�
wi�ksz� cz��
akt Hrabaka, kt�re pod koniec sprawy si�gn� kilku tysi�cy stron, jak mo�na
wnioskowa�
z paginacji tych, kt�re si� zachowa�y.
W�r�d dokument�w zebranych w ci�gu pierwszych dni najbardziej godna uwagi jest
fotokopia �wiadectwa chrztu Hrabaka, wydanego przez proboszcza z Hradca Kralove.
Wy-
stawione jest ono w dw�ch j�zykach, oficjalnym niemieckim i rodzimym czeskim,
napisane
ozdobnym pismem kaligraficznym. W g�rnym prawym rogu przylepiono czarno-��te
znacz-
ki skarbowe, ostemplowane piecz�ci� cesarsko-kr�lewskiej monarchii austro-
w�gierskiej, a w
dole obok podpisu proboszcza znajduj� si� jeszcze nazwiska �wiadk�w, kt�rych
podpisy s�
ledwie czytelne. Atrament wyblak�, a dokument, cz�sto sk�adany, na �rodku zosta�
podle-
piony przezroczyst� ta�m�.
Nast�pny dokument - �wiadectwo z czwartej klasy szko�y podstawowej wydane
w Osijeku - wykazuje, �e Hrabak nie by� zbyt dobrym uczniem. Ze wszystkich
przedmiot�w,
opr�cz religii, mia� dw�je, z gimnastyki by� jednak �celuj�cy� i, o dziwo, ze
sprawowania
�wzorowy�. �wiadectwo szko�y wieczorowej, tak zwanej �terminatorskiej�, wydane
w Belgradzie jest podobnej tre�ci, z t� tylko r�nic�, �e Hrabak okaza� si�
�wietny
z przedmiot�w zawodowych, z kt�rych mia� stopnie bardzo dobre. Egzamin na
czeladnika
zda� z najwy�sz� ocen�, tak samo jak egzamin mistrzowski, i zosta� wysoko
kwalifikowanym
specjalist�. Fotokopia �wiadectwa �lubu wykazuje, �e jego �ona Erzsika jest
prawie
o dwadzie�cia pi�� lat m�odsza, a ma��e�stwo zosta�o zawarte w urz�dzie na
Zemunie.
Za��czono tak�e fotografie, jakie uda�o si� zdoby� w tak kr�tkim czasie. Nie ma
ich
zbyt wiele; Hrabak, jak nale�y przypuszcza�, nie mia� specjalnych ambicji, je�li
chodzi
o w�asny wygl�d. Wszystkie trzy - tyle ich znaleziono w archiwach - s� ma�ego
formatu, na
wszystkich zosta� utrwalony w pozie sztywnej jak u fotografa na odpu�cie, w
ciemnej od-
�wi�tnej marynarce, w krawacie i bia�ym ko�nierzyku. Na pierwszej mia� jeszcze
w�sy i o
wiele bujniejsz� czupryn�; teraz zgoli� w�sy, a w�osy mu si� przerzedzi�y i
przylgn�y do
czo�a. Ale twarz niewiele si� zmieni�a: zawsze prawie bez wyrazu, jasnoszare
oczy, spiczasty,
na czubku jakby troch� sp�aszczony nos, od kt�rego dwie g��bokie bruzdy biegn�
do k�cik�w
ust i dalej, a� ku brodzie.
W�adze wojskowe dysponowa�y tylko dokumentem powo�ania do wojska, Hrabak nie
mia� wy�szego stopnia i nie figurowa� w ewidencji specjalnej. W Komitecie
Miejskim znale-
ziono �yciorys majstra, w kt�rym on sam m�wi� o sobie najwi�cej i najlepiej.
�Jestem pochodzenia robotniczego - pisa� Hrabak nad�aman� stal�wk�, kt�ra pod
jego
ci�k�, nie nawyk�� do pi�ra r�k� drobnymi kropelkami spryska�a ca�� stron�
formularza. -
Ojciec m�j by� metalowcem, maszynist� w r�nych przedsi�biorstwach. Pracowa� w
Hradcu
Kralove i w browarze pilzne�skim, jako motorniczy w Pradze i O�omu�cu, a
poniewa� jako
uczestnik strajku zosta� bez pracy, przyjecha� z zespo�em kulturalno-rozrywkowym
i ca�� ro-
dzin� do Belgradu i tu pozosta�, po pewnym czasie znalaz�szy prac� w browarze
Bajlona�.
Z tego, co Hrabak pisa� o sobie i rodzinie, wynika�o, �e stary Maksim (tak
Hrabak na-
zywa swego ojca Maksymiliana) by� socjalist�, zwi�zanym z przedwojennym ruchem
robot-
niczym w naszym mie�cie, i a� do pierwszej wojny �wiatowej by� cz�onkiem
orkiestry d�tej
w browarze Bajlona (klarnet i tr�ba). Po wybuchu wojny i zdobyciu Belgradu
przymusowo
zmobilizowany i karnie wys�any na front, zbieg� w 1917 roku do Rosjan, przeszed�
do bol-
szewik�w i ju� w nast�pnym roku zgin�� jako �o�nierz Armii Czerwonej. Matka
Hrabaka po-
chodzi�a z czeskich Sudet�w, ale poniewa� zmar�a, kiedy by� jeszcze dzieckiem,
wie o niej
bardzo niewiele. Mia� siostr� przyrodni� (prawdopodobnie z jednej matki - uwaga
wywia-
dowcy), o kt�rej nic nie m�wi, i dw�ch starszych braci, kt�rzy zgin�li podczas
wojny albo te�
od tamtego czasu Hrabak straci� z nimi kontakt. Jeden wyjecha� do pracy do
Belgii, stamt�d
chyba do Ameryki, potem wszelki �lad po nim zagin��. Drugi by� robotnikiem
(rusznikarzem)
w Kragujevacu i wedle wszelkiego prawdo podobie�stwa podczas niemieckich �apanek
i egzekucji w 1941 roku zosta� rozstrzelany lub aresztowany i wy wieziony do
obozu
w Niemczech. �aden z braci, o ile Hrabakowi wiadomo, nie by� �onaty i nie mia�
dzieci.
Po uzyskaniu kwalifikacji montera Hrabak w�drowa� jaki� czas po kraju, by� za
grani-
c�, pracowa� w r�nych miejscowo�ciach - �na Saksach�, jak si� wtedy m�wi�o -
�eby jeszcze
to i owo zobaczy� i nauczy� si� czego�, zanim si� osiedli. Zamieszka� na sta�e w
Belgradzie
i tu natychmiast zatrudniono go w wodoci�gach miejskich. Potem, kiedy zbudowano
pa�ac
�Igejot� (dzisiejszy gmach G��wnego Instytutu), poniewa� nie mia� mieszkania,
przyj�� posa-
d� dozorcy
1instalatora i w tym charakterze, z kr�tk� przerw�, pozosta� a� do dnia
dzisiejszego.
Podczas wojny by� zwi�zany z ruchem narodowowyzwole�czym, kt�re mu pomaga� w
miar�
swoich mo�liwo�ci. Dwa razy by� aresztowany, ale w obydwu przypadkach zwolniony
na
interwencj� dyrektora �Igejotu�, osobisto�ci wysoko postawionej tak�e podczas
okupacji.
W willi dyrektora na Dedinju zajmowa� si� konserwacj� centralnego ogrzewania.
O�eni� si�
pierwszy raz przed wojn�, jeszcze jako m�ody ch�opak, i to w Trie�cie, gdzie
zatrzyma� si� na
kr�tko ze swoj� grup�, jego �ona zgin�a w pierwszych dniach wojny podczas
bombardowa-
nia, zostawiaj�c go z ma�ymi dzie�mi. Poniewa� by�o mu trudno zajmowa� si� nimi,
o�eni�
si� powt�rnie, tym razem z Erzsik� Molnar, sprz�taczk� z tej samej instytucji.
Maj� c�reczk�
Ivan�, niestety s�abego zdrowia. Najstarszy syn Ivan wyuczy� si� zawodu montera,
kt�ry, jak
Hrabak pami�ta, wykonywali wszyscy w jego rodzinie, usamodzielni� si� i
wyprowadzi�
z domu; m�odszy chodzi jeszcze do szko�y, ale nauka idzie mu do�� ci�ko, wi�c
jego te� ma
zamiar pos�a� do terminu.
Nigdy nie by� s�dzony ani karany, a w pracy kilkakrotnie otrzyma� pochwa��.
Zgodnie
z �wczesnym zwyczajem dokument ko�czy� si� has�em: ��mier� faszyzmowi, wolno��
dla
mas!� Belgrad, w kwietniu 1951 r.
VI
Szef Kom�rki Specjalnej (w dalszym ci�gu niniejszego sprawozdania nazwanej Ka-
esem) uwa�nie przegl�da� zebrane materia�y, podkre�la� miejsca, kt�re wyda�y mu
si� wa�ne
dla �ledztwa, a na kartce le��cej na boku notowa� dalsze polecenia i pomys�y
nast�pnych,
bezpo�rednich zada�.
Czerwonym o��wkiem podkre�li� w �wiadectwie chrztu nast�puj�ce s�owa: �Hradec
Kralove, Czechos�owacja�, �proboszcz�, i jeden niemiecki wyraz z powodu obcej
pisowni.
W wyci�gu z ksi��eczki wojskowej - zapis, �e Hrabak przed wojn� s�u�y� w
kolumnie samo-
chodowej gwardii kr�lewskiej. W �wiadectwie �lubu z drugiego ma��e�stwa (bo
tylko to
znaleziono) - nazwisko panie�skie �ony, Molnar, po prostu dla jego obcego
brzmienia, nazwi-
ska dw�ch �wiadk�w, Aleksandra (Acy) Dimicia i Kirila Arsovskiego, �eby
sprawdzi�, kim
s�, a tak�e daty urodzenia Hrabaka i jego �ony, aby wykaza� du�� r�nic� wieku.
Najwi�cej
czerwonych podkre�le� by�o w �yciorysie Hrabaka. Przy informacji, �e stary
Maksim, ojciec
Hrabaka, by� socjalist�, szef wstawi� w nawiasie s�owo: �socjaldemokrata�,
podkre�lone
i zaopatrzone w trzy wykrzykniki. Podw�jn� lini� podkre�li�, �e jeden z jego
braci przebywa�
w Belgii albo w Ameryce, a drugi mo�e, je�li prze�y�, zosta� w Niemczech. �e
podczas wojny
na interwencj� by�ego dyrektora �Igejotu� zwolniono Hrabaka z wi�zienia i �e
jego pierwsza
�ona prawdopodobnie by�a z pochodzenia W�oszk� lub Niemk�, a przy o�wiadczeniu,
�e nie
utrzymuje �adnych kontakt�w z przyrodni� siostr�, narysowa� du�y znak zapytania.
W formularzu o danych personalnych podkre�li�, �e syn Hrabaka jest pa�karzem, a
w raporcie
z miejsca zamieszkania, opr�cz nazwiska niezam�nej Mileny Oklobd�iji, to, �e
�ona Hraba-
ka jest kobiet� rozmown�, �e furtka od ulicy nie zamyka si� nawet na noc oraz �e
deski p�otu
dadz� si� �atwo usun��.
Jak na pi�� dni - tyle trwa�o �ledztwo - nie by�o tego ma�o. Maj�c tak� solidn�
pod-
staw� mo�na by�o ruszy� dalej z nadziej� na powodzenie. Szef zatelefonowa� do
sekretarki,
�eby wezwa�a referent�w.
Nie podnosz�c si� z miejsca i prawie na nich nie patrz�c przegl�da� papiery na
biurku.
- Porz�dek dzienny zebrania: sprawa Hrabaka - zakomunikowa� i zacz�� czyta� mo-
notonnie, opuszczaj�c fragmenty, kt�re wydawa�y mu si� niewa�ne, komentuj�c to,
co chcia�
podkre�li�. - Urodzony w Czechos�owacji, prawdopodobnie teraz tak�e utrzymuje
kontakty
z rodzin� stamt�d i przedstawicielstwem tego kraju w Belgradzie. Po ojcu z
pochodzenia
Czech, po matce Niemiec, nie wiemy tylko, ze wschodniej czy z zachodniej strony.
Jednego
brata ma w Belgii lub Ameryce, drugiego B�g wie gdzie, siostr� przyrodni� mo�e
we W�o-
szech. Jego �ona jest W�gierk�, a syn pi�karzem, kosmopolit�, kt�ry ze swoim
klubem spor-
towym objecha� p� �wiata. Jak wi�c widzicie, wok� tego waszego �majstra
Svety�, jak go
czule nazywacie, zebra�o si� prawie tyle rozmaitych ludzi co wok� ONZ-u. W
wojsku s�u�y�
ni mniej, ni wi�cej, tylko w gwardii kr�lewskiej, jako zaufany cz�owiek re�imu
zosta� przy-
j�ty na dozorc� do �Igejotu�, nie bra� udzia�u w wojnie narodowowyzwole�czej,
ale utrzy-
mywa� bliskie i przyjazne kontakty ze swoim by�ym dyrektorem; by� co prawda
wzi�ty do
obozu na Banjicy, ale zwolniono go, prawdopodobnie po podpisaniu zgody na
wsp�prac�
z w�adzami okupacyjnymi i policj�. Na dobitk�, z nieznanych przyczyn, kt�re
dopiero trzeba
wyja�ni�, ukrywa� przed nami swoje prawdziwe imi�, a w dokumentach i �yciorysie
upi�k-
szy� w�asn� przesz�o�� i pochodzenie. I tak dalej, �e nie wspomn� o innych
podejrzeniach,
kt�re zrodzi�y si� w nas na podstawie pierwszych, jeszcze stereotypowych
i powierzchownych wywiad�w. Jak wi�c widzicie, tak zwany ma�y, szary cz�owiek,
je�li mu
si� przyjrze� uwa�nie przez lup�, okazuje si� znacznie bardziej skomplikowany,
ni� to si�
wydaje na pierwszy rzut oka, mniej wi�cej jak kropla wody, w kt�rej pod
mikroskopem od-
krywamy ca�y �wiat �ywych istnie� walcz�cych w niej o byt.
Dlatego te�, niezale�nie od ewentualnych uwag i zarzut�w, jakie mog� nas spotka�
w instytucie, zw�aszcza ze strony urz�dnik�w, a nawet kierownictwa Dzia�u
Personalnego,
nale�y dalej prowadzi� �ledztwo pe�n� par� wed�ug poprzednich wskaz�wek, a
szczeg�ln�
uwag� zwr�ci� na okoliczno�ci zaznaczone lub podkre�lone czerwonym o��wkiem
w dotychczas zebranych materia�ach. Oddzielnie przebada� kontakty i znajomo�ci
Hrabaka
w instytucie i w innych �rodowiskach, w kt�rych si� obraca. Zaobserwowa� jego
zwyczaje:
Czym si� zajmuje w domu, czy zachodzi do lokali, czy uprawia hazard, czy gra w
totka albo
na wy�cigach, czy gra w szachy, karty lub domino, z kim, o alkohol czy o
pieni�dze? Czy
�yje w zgodzie z �on�? Czy jest zazdrosny i czy ma do tego powody? Czy utrzymuje
kontakty
z innymi kobietami i jak uk�adaj� si� jego stosunki z dzie�mi? Czy wystarcza mu
pensja i czy
ma jakie� uboczne zarobki i prace zlecone? Dla kogo je wykonuje, z jakiego
materia�u, za
jakie wynagrodzenie i czy przy tej okazji odwiedza cudze mieszkania? Jaki ma
stosunek do
pieni�dzy, czy jest rozrzutny, czy oszcz�dny, czy ma ksi��eczk� oszcz�dno�ciow�
i na jak�
sum�? Czy interesuje si� polityk� zagraniczn� i problemami gospodarczymi, jaka
jest jego
�wiadomo�� narodowa i stosunek do innych narodowo�ci i mniejszo�ci narodowych?
Czy
kupuje gazety, co w nich czyta i czy dyskutuje z kim� na ten temat? Jakie jest
jego zdanie
o naszej sytuacji wewn�trznej, zw�aszcza o towarzyszu Pleciaszu i G��wnym
Instytucie? Co
my�li o naszych dostojnikach pa�stwowych, organizacjach spo�ecznych i rz�dzie?
Wreszcie
czy ma jakie� uprzedzenia religijne, narodowo�ciowe lub rasowe? Szczeg�lnie
zbada�, jaki
jest jego stosunek do Kaesu. Czy dawniej wykazywa� ch�� wsp�pracy, spo�ecznie
lub za ja-
k�� nagrod�, i czy teraz by�by sk�onny z nami wsp�pracowa�?
Natychmiast przyst�pi� do wykonywania zada�, atakuj�c na ca�ym froncie, a spraw�
uwa�a� za wa�n� i piln�.
VII
G��wna cz�� akt, tak zwany �Dziennik� p�cznia� z ka�dym dniem jak kobieta
w zaawansowanej ci��y. Tworzy�y go numerowane karty z bloku technicznego, na
kt�rych
naklejano kartki z obserwacjami wywiadowc�w w kolejno�ci ich dostarczania, jedna
pod
drug�. Tak wi�c ludzie �ledz�cy Hrabaka mogli dzia�a� niezale�nie od siebie, a
r�wnocze�nie
kontrolowa�, co tymczasem wykryli lub ustalili ich koledzy, nie trac�c czasu na
zb�dne spo-
tkania i konferencje. By�a to praktyczna i przejrzysta metoda, kt�r� wprowadzi�
szef Kaesu
i kt�r� szczyci� si�, jakby sam j� wynalaz�. Czytanie tych notatek wymaga�o co
prawda czasu,
powtarza�y si� i by�y zbyt obszerne, ale szef podkre�la� wa�niejsze miejsca i
zwraca� na nie
uwag�, tworz�c w ten spos�b swego rodzaju wersj� skr�con�, a na marginesach
zapisywa�
uwagi i polecenia uzupe�niaj�ce. �eby zna� �r�d�a, z kt�rych pochodz�
poszczeg�lne notatki,
wywiadowcy podpisywali je szyfrem lub inicja�ami. W osobnych teczkach,
stanowi�cych
niezale�ne ca�o�ci, zebrano notatki i dokumenty dotycz�ce os�b, kt�re
utrzymywa�y kontakty
z Hrabakiem i tak�e by�y pod obserwacj�, w�r�d nich przede wszystkim jego �ona,
synowie
i s�siedzi.
Sporz�dzono i do��czono do akt odpis legitymacji partyjnej Hrabaka, �wiadcz�cy
o tym, �e regularnie p�aci� sk�adki, ale te najni�sze, odpowiednie do wysoko�ci
jego pensji;
wyci�g z legitymacji Zwi�zku Socjalist�w, kt�ra nie zawiera�a nic
nadzwyczajnego, a tak�e
kopie dw�ch obci��e� pobor�w - raty za maszyn� do szycia, kt�re ju� ko�czy�
sp�aca�, i za
telewizor. Za��czono r�wnie� za�wiadczenie z Kasy Po�yczkowej G��wnego
Instytutu, �e jest
�yrantem portiera, Kirila Arsovskiego, i Ljubicy (Buby) Oprecznik, maszynistki z
Dzia�u Per-
sonalnego. Na dw�ch ostatnich dokumentach r�ka szefa wpisa�a uwag�: �Obserwowa�
ich na
razie, zw�aszcza maszynistk�, ze wzgl�du ma charakter jej pracy, i natychmiast
przenie�� j�
na wszelki wypadek do innego dzia�u, a w razie potrzeby za�o�y� dla obojga
osobne teczki
w aktach Hrabaka�.
W�r�d dokument�w znalaz�y si� jeszcze poufne zawiadomienia Banku Narodowego
i Kasy Oszcz�dno�ci, z kt�rych wynika�o, �e stan ksi��eczki Hrabaka wynosi
trzydzie�ci
sze�� tysi�cy starych dinar�w, a konto dewizowe - zero. Sytuacja finansowa
Hrabaka - je�eli
nie trzyma� pieni�dzy gdzie indziej - nie by�a zbyt r�owa. Dla lepszego
rozeznania jednak
r�ka szefa zapisa�a i na tych dokumentach uwag�: �Poprosi� o informacje o
dotychczasowych
wp�atach i wyp�atach, aby przekona� si�, kiedy i ile wp�aca� oraz w jakich
okresach pobiera�
i wydawa� pieni�dze�.
Ostatni z dokument�w nosi� do�� �wie�� dat�, by� to odpis decyzji Dzia�u
Personalne-
go G��wnego Instytutu, na mocy kt�rej, Svetislav (a nie Svetoslav!) Hrabak,
dotychczas za-
trudniony w tej instytucji i zaszeregowany do siedemnastej grupy siatki p�ac, z
pensj�
w wysoko�ci trzydzie�ci sze�� tysi�cy starych dinar�w na podstawie decyzji
naczelnika,
w oparciu o dziesi�� zacytowanych przepis�w organ�w Republiki i
og�lnopa�stwowych, zo-
staje przeniesiony do nast�pnej, szesnastej grupy, z pensj� wy�sz� o dwa
tysi�ce, z wa�no�ci�
od pierwszego stycznia bie��cego roku. W obszernej motywacji, kt�ra zaj�a p�
kartki, scha-
rakteryzowano dotychczasowy przebieg pracy Hrabaka, a dokument opatrzono
piecz�ci� in-
stytutu, podpisem naczelnika i akceptacj� Dyrektora Naczelnego, Pleciasza.
Naczelnik Dzia�u Personalnego oczywi�cie nie by� g�upcem. Dopilnowa�, aby Hraba-
kowi nie da� ani grosza wi�cej, ni� mu si� prawnie nale�y, a w��czaj�c w ca��
spraw� Dy-
rektora Naczelnego zabezpieczy� si� przed ewentualnymi zarzutami. Wiedzia�, �e
ten doku-
ment wejdzie do tajnych akt i jeszcze tego samego dnia znajdzie si� na biurku
szefa Kaesu.
By� wi�c ostro�ny.
VIII
Pierwsz� dat� w �Dzienniku� by� 22 wrze�nia. Zanotowano pod ni�:
,.Sveta Hrabak przyszed� do pracy punktualnie, jak zwykle za dziesi�� si�dma.
Przy-
wita� si� w drzwiach z portierem Arsovskim i zapyta�, co nowego. Kiedy tamten mu
odpo-
wiedzia�, �e o niczym nie wie, �e nie s�ucha� radia i nie czyta� gazet, Hrabak
rzuci� nast�pne
pytanie: �A w budynku wszystko w porz�dku?�, na co portier odpar�, �e tak i �e
by�by szcz�-
�liwy, gdyby m�g� to powiedzie� o swoim domu. Jest dopiero po�owa miesi�ca, a on
ju�
przejad� pensj� i nie wie, sk�d by tu po�yczy� pieni�dzy. ��atwo wam, majstrom -
powie-
dzia�. -