9537

Szczegóły
Tytuł 9537
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9537 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9537 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9537 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Witold Horwath Seans w serii ukaza�y si�: Marek Bukowski Wys�annik szatana Joanna Rudnia�ska Miejsca Tomasz Mirkowicz Pielgrzymka do Ziemi �wi�tej Egiptu Ma�gorzata Saramonowicz Siostra Ma�gorzata Saramonowicz Lustra Gabriel Meretik Kryptonim "Luksemburg" Hanna Samso�i Pu�apka na motyla Marek �awrynowicz Kino "Szpak" Jerzy Sosnowski Apokryf Aglai Jerzy Sosnowski Linia nocna Krystyna Kofta Kr�tka historia Iwony Tramp Anna Bojarska List otwarty do kr�lowej Wiktorii Anna Bojarska Ja Mariusz Ziomecki Lato nie�miertelnych seans wydawnictwo W.W ...kt�rej nie zna nikt Z �yj�cych i umar�ych. Ja te� jeszcze nie znam. Lecz wiersz ro�nie na o�lep coraz wy�ej, mit Rozja�nia niesko�czona b�yskawica serca. Rafa� Wojaczek Przyszed�em dopiero na czwart� lekcj�; by� poniedzia�ek, dzie� tygodnia, kt�remu z humanitarnych wzgl�d�w powinno si� odj�� wszelkie godziny typu si�dma, �sma, dziewi�ta. G�owa pobolewa�a, niepok�j mo�ci� si� mi�dzy �ebrami -jak zwykle po sobocie u mnie i niedzielnej repecie u Kuby. "Je�li ju� za m�odu ma si� do zawodu predylekcj�, trzy lata przy windzie wystarczy�y pindzie na dyrekcj�" - by�o napisane na drzwiach kabiny, a odnosi�o si� do naszej dyrektor, pono� awansowanej na to stanowisko z prostej windziarki (zwa�ywszy na niekt�re jej cechy i wygl�d, nie by�o to ca�kiem wykluczone). W ksi��ce, kt�r� pod papierosa kartkowa�em, poeta zapowiada�, �e si� nied�ugo powiesi. Tak oto oczekiwa�em na dzwonek i zagwarantowane przez regulamin trzydzie�ci minut d�ugiej przerwy, podczas kt�rej m�ski kibel stawa� si� tym, czym by� w istocie - naszym klubem, gdzie przychodzili O'Brien, Kuba i inni i gdzie omawia�o si� wszystkie istotne - dzienne i nocne - sprawy. Istotne sprawy, istotni ludzie, klub-kibel i nasza kawiarenka na wprost szko�y, prywatki sobotnie, bryd�e niedzielne i kacowe. Dawni Rosjanie wierzyli, �e ziemia opiera si� na ilu� tam wielorybach, ja te� mia�em takie wieloryby, kt�re podpiera�y m�j dawny �wiat. - Ty nie pal, tylko le� do klasy. Kuba u�miecha si� w spos�b, kt�ry pozwala mi odgadn��, �e to jaka� sprawa damsko-m�ska; O'Brien ma min� tajemnicz�; Dziadek Zamszyc gra na organkach i jest najwyra�niej pod wra�eniem. Ale �aden nie zdradza mi, o co chodzi. - No, m�wi� ci, le�, bo jest na co popatrze�! A wi�c id�, przekraczam pr�g klasy i dostaj� si� w zasi�g jej wzroku. Bo niew�tpliwie ona pierwsza mnie zobaczy�a, siedz�c na parapecie okna i patrz�c w drzwi, przez kt�re wchodzili�my i wychodzili�my; zapami�tywa�a nas lub liczy�a, tak jak przed za�ni�ciem liczy si� barany. A istotnie sprawia�a wra�enie sennej. W u�amku sekundy udzieli�o mi si� to, z czym oni do mnie przyszli; zrozumia�em, �e rzeczywi�cie mogli mnie tylko wys�a�, bym zobaczy� sam. Po co ja zreszt� tak okr�nie obja�niam, kiedy sprawa jest prosta: w poniedzia�ek 22 wrze�nia 1975 o godzinie 10.45 ujrza�em dziewczyn�, kt�ra zakasowa�a i skasowa�a wszystkie, jakie kiedykolwiek przedtem i potem widzia�em; "w �yciu, filmie, na ok�adkach pism oraz kilkudziesi�ciu kana�ach TV" - to powiedzia� o niej kto� inny, wa�niejszy, a ja powtarzam za nim, wstawiaj�c moj� dat�. Przyle�li gapi� si� z innych klas. Zupe�nie bez �enady -jak kto�, kto os�upia� - stali i rozbierali j� wzrokiem. Z tych wrangler�w obcis�ych, z tej bluzki czarnej; w samych tylko, do ob��du i szpiku ko�ci rajcuj�cych butach j� zostawiali. Czy wiedzia�a, �e jest w tym momencie anga�owana przez m�odych i zdolnych re�yser�w do g��wnej roli w ich pornograficznych dobranockach? Musia�a wiedzie�. Podszed�em bli�ej, nawi�za�em kontakt wzrokowy i by�o tak, jakbym zagra� w szachy z Bobbym Fischerem. C�, s� ludzie, kt�rzy maj� pi�kne i wyraziste oczy, s� aktorzy, kt�rzy tylko samym wzrokiem umiej� gra�, i - jest ona, niew�tpliwa liderka tego klubu. -Rany, ale mam kaca - poskar�y�em si�, wzgl�dnie pochwali�em. i �eby ju� nie mia�a �adnych w�tpliwo�ci, kto tego kaca ma, niby podpis pod o�wiadczeniem doda�em swoje imi�. Tak wygl�da�o moje przedstawienie si�. Milcza�a, czyli jakby nie zareagowa�a, tak jak w dobrym tonie jest nie reagowa�, kiedy kto� beknie lub pierdnie, ale przem�wi� przecie� ten jej wzrok, i to zabola�o dotkliwiej ni� s�owa. -Sk�d przysz�a�? - spyta�em mimo to, marz�c, by sytuacja wypad�a z realnego bytu do z�ych sn�w, gdzie jej miejsce, moje za� miejsce by zn�w by�o tam w kiblu - z Kub�, O'Brienem, Zamszycem i dodaj�cym pewno�ci siebie papierosem. Spojrza�a za okno, w g�r�, wzrokiem pokazuj�c niebo. - Przylecia�am - powiedzia�a cicho, niby ma�o wa�ne sprostowanie, kt�rego mia�em prawo nie bra� pod uwag�. Ju�-ju� nabra�em przekonania, �e w niewybredny spos�b robi ze mnie idiot� - to� nadawa�em si� do tego w sam raz - kiedy, zupe�nie naturalnie, jakby dot�d dialog ani troch� nie kula�, wyja�ni�a, �e przylecia�a samolotem z Krakowa. - Mieszka�a� w Krakowie? - spyta�em. -Tak. - I przenios�a� si� do Warszawy? -Tak. Ju� nie by�o tragicznie, ale ci�gle nie potrafi�em znale�� wyj�cia z opresji i, co gorsza, wiedzia�em, �e ona wie. Wtedy zebra�em wszystkie si�y i - jakby ruszaj�c z posad bry�� �wiata - waln��em komplement. -Jeszcze nie s�ysza�em, �eby kto� tak fajnie wymawia� kr�tkie, jednosylabowe s�owo... Przel�k�em si�, �e nie zrozumie, wi�c resztk� tchu wyja�ni�em, �e mam na my�li s��wko "tak". Spojrza�a na mnie cieplej. -Tak? I roze�mia�a si� bezg�o�nie. Potem by� dzwonek, zam�t, Kuba, O'Brien wr�cili; ja w g�owie mia�em m�yn, oni o co� mnie pytali, pewnie o ni�, nie bardzo zrozumia�em i poszed�em na swoje miejsce, gdzie siedzia�em sam, na ko�cu rz�du, od �ciany. Z w�asnej woli rok temu, gdy zacz��em nauk� w og�lniaku, wybra�em tak� alienacj�; chodzi�o o to, �e tam mog�em czyta�; czyta�, by zosta� intelektualist�, bo po lekcjach ju� nie mia�em czasu na lektury. -Mog� z tob� usi���? - us�ysza�em jej g�os. Wtedy wszystkie dziewczyny m�wi�y do mnie per ty, ale spos�b, w jaki ona to zrobi�a, by� nieco inny. Ja wiem? Bardziej doros�y? Tykn�a mnie, a� mi si� zrobi�o gor�co i chyba nawet nie odpowiedzia�em, tylko jakim� - i to niezgrabnym -gestem udzieli�em jej przyzwolenia. - Mam na imi� Milena - szepn�a, bo ju� wszed� profesor i nale�a�o by� cicho. To znaczy jej jako nowej tak si� mog�o wydawa�, bo akurat profesor J. od niemieckiego wzbudza� zerowy respekt; nikt na jego lekcjach ciszy nie zachowywa�, panowa�o og�lne rozprz�enie i - tylko ja kiedy�, jeden jedyny, przeci�gn��em strun�; ma�y w�os, a sta�bym si� dla J. koz�em ofiarnym. Za wszystkie nasze dowcipy i jego upokorzenia. - Meine Tanie hat eine Nichte, die onanierte mit dem Lichte -powiedzia�em, gdy domaga� si� przyk�adu zdania z�o�one go, w czasie tera�niejszym. Rety, co si� dzia�o! Ten ma�y safandu�a prawie si�� wywl�k� mnie z klasy na korytarz, wrzeszcz�c, �e mam i�� do dyrektorki i nigdy ju� nie wraca�. Dyrektorka (ta od windy) nie zna�a niemieckiego, wi�c nie zrozumia�a istoty przewinienia i kto� jej musia� to nieszcz�sne zdanie przet�umaczy�. Ja chodzi�em z kwiatami, moja mama chodzi�a z kwiatami, wreszcie postawili mi tr�jk� ze sprawowania i na tydzie� zawiesili w prawach ucznia. Ale, jak powiadam, by�em wyj�tkiem, bo widocznie mimo wszystko przekroczy�em jak�� granic�. Inni umieli j� dostrzec, a i tak lekcje profesora przypomina�y prymitywny niemiecki kabaret. Taki z grub� Bert� i klepaniem w ty�ek. Lecz tego dnia by�o troch� inaczej i rzeczywi�cie do�� cicho, kiedy J. zwr�ci� si� do nowej uczennicy, cho�, rzecz jasna, to dla niej, nie dla niego taka cisza zapad�a; ona dla dziesi�ciu ch�opak�w i osiemnastu dziewczyn by�a interesuj�ca, a nie ten nieboraczek. Zacz�� od jakiego� prostego pytania, wie heiss� Du, czy co� w tym gu�cie; tak, to musia�a by� pro�ba o personalia, bo wtedy po raz pierwszy pad�o jej nazwisko - Hrabicz, przy czym "r" wym�wi�a jak Niemiec. Nie wiem, czy by� to dowcip, czy uzna�a, �e taka jej germanistyczna powinno��. Potem J. znowu o co� spyta�, Milena odpowiedzia�a, on zn�w i ona zn�w. Moja znajomo�� niemieckiego ko�czy�a si� gdzie� bardzo niedaleko za wie heisst Du, wi�c po chwili nic nie rozumia�em, poza tym, �e oni p�ynnie ze sob� rozmawiaj� i �e w kwestiach Mileny musi by� nawet jaki� polot i dowcip, skoro J. co rusz piskliwie chichocze. Domy�lam si�, �e gdyby m�g�, przekonwersowa�by z ni� ca�� lekcj�, zamiast wraca� do nas, nas znosi� i dr�e�, �e zn�w kt�ry� powie co� podobnego jak ja o tej siostrzenicy i �wieczce. Obce mi s� sentymenty Tuwima; gdy szko�� wspominam, �adna t�sknota nie wgryza si� w serce i nie mam oczu pe�nych �ez. Ale ten dzie�, ten konkretny dzie�, kiedy Milena Hrabicz przysz�a do naszej klasy, ch�tnie prze�y�bym jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze... A czy siebie z tego dnia r�wnie ch�tnie bym powt�rzy�? Mia�em wtedy szesna�cie lat i kilka miesi�cy, rok wcze�niej moi rodzice rozwiedli si�; mama cz�ciej bywa�a w Grenoble u francuskiego narzeczonego ni� w domu, by�em sam w ogromnym mieszkaniu, po��czonym z jej pracowni�. Nieprawda. Sam bywa�em rzadko. W moim pokoju - ponad dwadzie�cia metr�w kwadratowych, na �cianach napisy i bohomazy - non stop siedzieli jacy� ludzie. Pili wino, grali na gitarach, pod Deep Purple, Jimiego i Stones�w obmacywali panienki. Na moim tapczanie, na moim fotelu, na moich oczach. Wiedzia�em, �e to g�upia sytuacja tkwi� w k�cie i kibicowa�; �e oni si�� rzeczy musz� mnie lekcewa�y�. Ale co mia�em robi�? Wygoni� ich i skaza� si� na wy��czne towarzystwo babci, kt�ra wpada�a czasami zrobi� mi obiad. - Znalaz�by� sobie jaki� towar - m�wi� Kuba - bo to g�upio tak, �e my bara-bara, a ty siedzisz w k�cie i konia walisz. Nie wiem, komu mia�o by� bardziej g�upio, mnie, jemu czy tym dziewczynom; a co do konia, to myli� si�, bo cho� oczywi�cie robi�em te rzeczy, nigdy za podniet� nie s�u�y�y mi ich poczynania. Na taki seks patrzy�em r�wnie oboj�tnie jak na kopuluj�ce psy; zgoda, patrz�c na nich, cierpia�em, ale to nie by�y m�ki Tantala. Bole�niej ni� rubaszno�� Kuby dotkn�y mnie s�owa O'Briena. - Boj� si�, �eby� nie poczu� si� gorszy, bo to mog�oby popsu� nasz� przyja��. C�, przebola�bym jego ob�apianki z Lidk� Cz., bieda w tym, �e w innych dziedzinach te� mnie przewy�sza�; opowiem jeszcze o bliskim doskona�o�ci Michale OBrienie, moim przyjacielu. Nie mog�c prze�y� powt�rnie tego dnia, wracam przynajmniej pami�ci�. Ale niewiele ocala�o. Niewiele Mileny. Niemiecki by� przedostatni� lekcj�, potem tylko wf., dla ch�opc�w i dziewczyn osobno. I tyle. Gdzie� w kwadrans po uko�czeniu popisu przed J. Mile-na lekko tr�ci�a mnie w rami�. Chodzi�o jej o ksi��k�, kt�r� czyta�em pod pulpitem. Pokaza�em, wzi�a jak co� tak znajomego, �e a� w�asnego, przekartkowa�a, bez ceremonii zakre�li�a jaki� fragment flamastrem, odda�a. M�wi� do ciebie tak cicho, jakbym �wieci�, i kwitn� gwiazdy na ��ce mojej krwi - te dwa wersy uzna�a za w�a�ciwe zaznaczy�; dla mnie, dla siebie lub po prostu ot tak. Min�o kilka dni. Milena szybko opuszcza�a szko��, z nikim nie rozmawia�a, macha�a tylko d�oni�, �egnaj�c nas zbieraj�cych si� przed wymarszem do "Su�tanki". Wtedy wszyscy chodzili�my tam po lekcjach, to by� nasz drugi dom i pierwsza szko�a. Mija�a nas. Na chwil� przystawa�a, by zapi�� p�aszcz lub zapali� papierosa. Wtedy w�a�nie do nas macha�a. W sk�rzanym p�aszczu do kostek, oddalaj�ca si� w kierunku placu Unii. Co mog� wi�cej powiedzie�? Mia�em d�ugie w�osy, modn� kurtk� Wranglera, pada� deszcz, pewnie niecodziennie, ale zapami�ta�em z deszczem, i ju�. Kropla spadaj�ca na �ar gasi�a papierosa, Milena skr�ca�a w ulic� Boya i znika�a mi z oczu. I tak dalej, i tak dalej... Nie wsp�odczuwam z Tuwimem, gdy pisze o szkole, ale tego rodzaju nastroje - prosz� bardzo, tu on dla mnie mistrz. Wreszcie zdecydowa�em: pobieg�em za ni�. By�o �miesznie, gdy stara�em si� ukry� zadyszk�, sk�d, wcale nie bieg�em, szed�em sobie po prostu, przypadkowo w t� sam� stron�. Dziwny by� ten kierunek Mileny; przechodzi�a ulic� Wary�skiego i sz�a przez pole ku nowemu osiedlu. S�abo zna�em te okolice, cho� tyle lat mieszka�em o rzut kamieniem, i teraz mia�em k�opot, jakie k�amstwo wymy�li� -dok�d to ja mianowicie zmierzam, je�eli w tych obcych stronach jest mi z ni� po drodze. Wymy�li�em kino "Stolica". -Um�wi�e� si� z dziewczyn�? W jej tonie nie by�o nic zalotno-kpiarskiego. Sama rzeczowo��. Jakby pyta�a, czy id� do dentysty, lekarza, na dworzec. �ga� nie wypada�o, ale wysili�em si� na niedopowiedzenie; normalnie to ja si� umawiam z pi�cioma dziewczynami dziennie, a tylko dzisiaj wyj�tkowo nie mam ochoty - sugerowa�o chytrze moje "nie". Przez chwil� szli�my obok siebie w milczeniu. Zaskakuj�c� w centrum miasta poln� drog�. -To zabierz mnie... Nie zabrzmia�o wyzywaj�co, nawet chyba dos�ucha�em si� pro�by. I ona rzeczywi�cie prosi�a; dzi� dopiero, gdy odtwarzam w pami�ci jej g�os, s�ysz� w nim to, czego wtedy s�ysze� nie mog�em. Lub raczej zrozumie�, z prostej niewiedzy o �yciu i babach. By� to g�os osoby pewnej siebie, przekonanej, �e jej s�owa zawsze przynios� zamierzony rezultat, ale zarazem zm�czony i znudzony w�asn� permanentn� skuteczno�ci� i dlatego stonowany niby pro�ba. Podejrzewam, �e czarodzieje pos�uguj�cy si� w okre�lonych sytuacjach zawsze tym samym, wypr�bowanym zakl�ciem, tak w�a�nie je wypowiadaj�. Z dodatkiem nuty b�agalnej, nie �eby wspom�c si�� czar�w, lecz by nie klepa� tego nudnego, g�upiego hokus-pokus. "Wypowiem zakl�cie i b�dzie m�j". "Kolejny b�dzie m�j", trapi�a si� czarodziejka, ale niestety innych zakl�� nie zna�a. Dlatego musia�a zagada� o tym kinie. -Wed�ug ciebie by�am tak� znudzon� i zblazowan� dziwk�? - obruszy si� kilka miesi�cy p�niej. - A wi�c je�li chcesz wiedzie�, by�o dok�adnie odwrotnie. Zainteresowa�e� mnie. Tak, mo�liwe. By�em pewnie troch� inny, a odmienno�� zawsze ciekawi. Czyli - i moja racja, i jej. To krzepi�ce, �e racje nie musz� si� wyklucza�. Przystan�a przy pierwszym wie�owcu ulicy Batorego. - Poczekaj, zaraz wr�c�. Wtedy jeszcze nie chcia�a ujawni�, �e mieszka sama; by�em pierwszym, kt�ry to odkry�. Na dole wie�owca, w holu, sta� stolik i cztery �awki; wszystko mocno do pod�ogi przytwierdzone, by nikt nie ukrad�. Siad�em i zabra�em si� do palenia: wypali�em trzy papierosy, a jej nie by�o. Wtedy wsta�em i na umieszczonej w gablocie li�cie lokator�w poszuka�em nazwiska Hrabicz. Nikt taki tu nie mieszka�. -Mo�e starzy maj� inne nazwisko - domy�la� si� p�niej Kuba. (No tak, to si� zdarza, nie trzeba daleko szuka� - ja si� przecie� inaczej nazywam ni� mama.) Kuba �wietnie ta�czy�, dobrze opowiada� kawa�y i zawsze szuka� prostych rozwi�za�. Ponadto nosi� przyciemniane okulary, zalicza� mn�stwo dziewczyn i zna� si� na militariach. OBrien wysun�� hipotez�, �e Milena by� mo�e mieszka z jakim� facetem. Nam taka ewentualno�� nie mie�ci�a si� w g�owach, ale co tam nasze za�ciankowe czerepy przy jego g�owie mad� in UK. -Tam czternastoletnie dziewczyny uciekaj� z dom�w i zaczynaj� �y� na w�asny rachunek. She's leauing home -zacytowa�. - Nie ma dziennika w BBC, �eby kt�rej� nie szukali. Mawia� "tam", ale mia�o to brzmie� jak "u nas"; u nas w Londynie, gdzie Micha� OBrien.sp�dzi� kiedy� wakacje u rodziny ojca. Wysz�a z windy jak z garderoby, w obcis�ej sp�dnicy z wij�cym si� spiralnie wok� n�g wzorem i w kr�tkiej, do bioder kurtce a la lamparcie futerko. Wiedzia�em, �e to tandeta i bezgu�cie, wiedzia� o tym co trzeci kulturalniejszy przechodzie� i - podejrzewam - wiedzia�a ona sama. A jednak liczy�o si� ko�cowe saldo - dziesi�tki facet�w �lini�cych si� do ostrego makija�u i lamparciej imitacji, kt�rych nie odda�aby nawet za tytu� "Najlepiej ubranej kobiety roku" w jakim� presti�owym pi�mie. A zreszt�, czy ci kulturalni si� nie �lini�? Te� si� �lini� nie gorzej ni� ja, kiedy j� wychodz�c� z windy ujrza�em. -Przepraszam ci�, �e tyle to trwa�o. Przed blokiem wsun�a mi r�k� pod rami�. Nigdy jeszcze nie szed�em w ten spos�b z dziewczyn�, wi�c poczu�em si� niezgrabnie. - Ale ja, nim co� znajd�... Rozumiesz? - Rozumiem - potwierdzi�em troch� bez sensu. Chyba zareagowa�a jako� podobnie; jak podczas naszej pierwszej rozmowy w klasie, zreszt� nie wiem, bo nie widzia�em jej twarzy; w chwil� potem znienacka wtuli�a si� we mnie, biodrem w biodro, udem w udo, a ja, zelektryzowany takim niespodziewanym obrotem sprawy, us�ysza�em jej szept. -Lubi� rozumie� si� z ch�opakiem. Dotar�o do mnie, �e pachnie nie tylko jakimi�, na bank zagranicznymi, perfumami, ale przede wszystkim w�dk�. "Masz fart". M�j wewn�trzny Kuba roze�mia� si� i szturchn�� mnie w serce; "Po�ow� roboty zrobi�a za ciebie". Bo wed�ug Kuby g��wna trudno�� to panienk� spoi�, a potem to ju� z g�rki. Na seans o pi�tnastej sp�nili�my si�, by wi�c doczeka� nast�pnego, zabra�em j� do kawiarni. By�a wtedy w alei Niepodleg�o�ci taka ma�a, prywatna kawiarnia; trzy stoliki, kilkana�cie metr�w powierzchni; wi�cej prywaciarz nie mia� prawa posiada�. ��� oczywi�cie, to Milena mnie zabra�a. - Chod�my na jak�� kaw� - powiedzia�a, a ja tylko, jako warszawiak i to jeszcze z tych stron, wskaza�em lokal. Mia�o by� z g�rki, a by�o pod g�rk�. Przy stoliku zupe�nie zabrak�o mi konceptu, zaniem�wi�em i by jako� ten stan rzeczy usprawiedliwi�, uciek�em w smutek. Smutny facet zawsze wzrusza, pomy�la�em, a mo�e przypomnia�a mi si� czyja� m�dra rada. Patrz, dziewczyno, jak fatalnie trafi�a�, normalnie a� tryskam wigorem, bryluj�, szalej�, a tu cholera, taki dzie�. Wi�c pociesz mnie, wykonaj t� drug� po��wk� roboty, bo w takim smutku nie poradz�. Najdoskonalej smutny bywa� nasz ubieg�oroczny polonista (p�niej dowiedzia�em si�, �e chorowa� na bia�aczk�), wi�c jego wzi��em za wz�r. Tak jak on opiera�em brod� na d�oniach i bole�nie wgapia�em si� w jeden punkt; tak jak on m�wi�em ma�o i niech�tnym tonem; jak pi� kaw�, nie mia�em okazji podpatrzy�, ale domy�li�em si�, �e podnosi� fili�ank� do ust, jakby by�a z o�owiu, wi�c tak robi�em, no i mn�stwo pali�em, dos�ownie jednego po drugim. - Co ci jest? - spyta�a wreszcie. - Nic, nic - odpowiedzia�em, tak jak on na p� roku przed �mierci� prawdopodobnie odpowiada�. Milena u�miechn�a si�, przywo�a�a kelnerk�, by zam�wi� dwa koniaki; niestety, zgodnie z tre�ci� wypisan� na tekturowej tabliczce, w tym lokalu alkoholu nie prowadzono. -Jak ci si� to podoba? - spyta�a Milena. Jest pewna kategoria pieniaczy, g��wnie ludzi starszych, kt�rzy na ka�dym kroku wy�apuj� j�zykowe kurioza, by z oburzeniem je pi�tnowa�. To oni pisz� do gazet o upiorach dziennych w pralni, o zaj�ciach na �wietlicy, dzia�aniach w temacie itede, itepe. Ale �eby m�oda dziewczyna tak si� przej�a, �e opuszczono s�owo "sprzeda�y"? - Gdzie s� partnerzy - wyja�ni�a mi - to zawsze prowadzi ten silniejszy. - Alkohol ciebie prowadzi, nie na odwr�t. I natychmiast spyta�a, czy czyta�em Na pastw� p�omieni, a �ci�le, Set this house on fire, bo dopiero potem przet�umaczy�a. -Nie - odpowiedzia�em i na usprawiedliwienie zacz��em wymienia� inne tytu�y; ostatecznie przez tyle godzin lekcyjnych sporo lektur zaliczy�em. Milena s�ucha�a bez wi�kszego zainteresowania, po czym nagle spojrza�a na zegarek. Pomy�la�em nie bez podstaw, �e nudzi si� ze mn�, ale kontrola czasu mia�a inny cel. - S�uchaj, ten film sko�czy si� dopiero po si�dmej. - Jasne - potwierdzi�em. - Zacznie si� o w p� do sz�stej, doda� dwie godziny... - Bez sensu - skrzywi�a si� lekko, dopijaj�c kawy. -A zreszt�, by�am na tym w Krakowie. Ugryz�em si� w j�zyk, bo ju� mia�em powiedzie�, �e i ja go znam, a wtedy wysz�oby na jaw ca�e moje k�amstwo z kinem "Stolica", do kt�rego rzekomo szed�em, kiedy spotka�em Milen�. Chwil� milczeli�my. -Wiesz co, chod�my gdzie�, gdzie prowadz� alkohol. Najbli�ej prowadzili "Pod Dw�jk�", wi�c przeszli�my przez Pola Mokotowskie na plac Unii, ona nuci�a cicho jaki� sympatyczny kiczyk Middle of the Road, chyba "chirpy, chirpy, cheep, cheep", ja otoczy�em j� ramieniem i co� we mnie zacz�o �wieci�. By� 2 pa�dziernika 1975 roku - i moja faustowska chwila. Wybra�em stolik na uboczu, a i tak co rusz podchodzili na zmian� dwaj menele, by j� zaczepia�; by�a tym wyra�nie ubawiona, a co wi�cej, odnios�em wra�enie, �e zna ich j�zyk i �e na dowcipy i zaloty odpowiada w tym samym kodzie. W pierwszej chwili chcia�em j� wyprowadzi�, lecz to by� bardzo dziecinny odruch. Twarz Mileny, jej mimika, jej cia�o tworzy�y z zachowaniem tych facet�w ca�o��. Jedno bra�o si� z drugiego, jedno bez drugiego nie mog�o istnie�. Sprz�enie wrotne; i tylko taki g�wniarz jak ja m�g� wierzy�, �e to rozerwie. - Ile ty masz lat? - spyta�em, gdy kelner przyni�s� nam jarz�biak; dzi�ki s�usznemu wzrostowi nigdy nie mia�em k�opot�w z zakupem trunk�w w sklepach,ale wiedzia�em, �e tu, w restauracji, pos�dzenia o niepe�noletno�� oddali�a ode mnie Milena. To j� i kelner, i pijacy potraktowali jak doros��, a je�li by�a to jaka� �aska, jej cz�� sp�yn�a tak�e na mnie. - Siedemna�cie. Rok p�niej posz�am do szko�y. Przez moj� matk�, kt�ra zapomnia�a mnie zapisa�. Pomy�la�em, �e to dowcip, bo jak mo�na o czym� takim zapomnie�, i nie podj��em w�tku. -Dziewczyny, kt�re znam, ba�yby si� tu przyj��. Wskaza�em menela, kt�ry szarpa� si� w�a�nie z szatniarzem. By� podobny do ojca Kuby, dyrektora departamentu w Ministerstwie Zdrowia, kt�ry tak�e tu przychodzi� pochla�. -S�abo znasz dziewczyny; albo - nie te dziewczyny. Jestem my�lami przy Kubie, wi�c jej s�owa szczeg�lnie bol�. Jasne, nie znam dziewczyn, nie zazna�em seksu, siedzia�em tylko w fotelu i podgl�da�em, jak robi to on. - Co s�dzisz o Kubie? - Tym ch�opaku w ciemnych okularach? Tak, tym, kt�rego ojciec jest podobny do menela; tego, co j� przed chwil� ob�apia�, krew z krwi i ko�� z ko�ci wszystkich ob�apiaczy �wiata, a ona - ona po to istnieje, by by� ob�apian�, po to si� maluje tak jaskrawo, po to nosi t� wyzywaj�c� kurtk�. I lubi to, a przynajmniej udaje, �e lubi, jako �e lubi to gruby i spro�ny Kuba, a z nim ci wszyscy go�cie z "Pod Dw�jk�"; wsp�lna krew, wsp�lna ko��, wsp�lne gusta i ��ko wsp�lne, a mnie, kt�ry to wszystko poj��, ona ma czelno�� m�wi�, �e s�abo znam dziewczyny. Nim zd��y�a odpowiedzie�, co s�dzi o Kubie, ja - mniej wi�cej w takim porz�dku - to wszystko z siebie wyrzuci�em. -Jakiego� diab�a sobie zrobi�e� z tego Kuby. Jestem coraz mocniej zaprawiony. Knajpa jak autobus - zakr�ca, hamuje, w�asny g�os s�ysz� z oddalenia, m�wi� okropne rzeczy - szczero�� nawet przed samym sob� niestosowna - ona mnie ma jak �limaka bez skorupki, nie mog� si� ruszy�, �eby tamtemu zatka� mord�, on m�wi pochylony ku niej, a ja lec� za oparcie krzes�a., -Zbombardowa�e� si�, dzieciaku. Pami�tam, �e ubiera�a mnie w kurtk�, jak wariata w kaftan bezpiecze�stwa, szarpa�em si�, momentami mia�em wra�enie, �e jest z nami jeszcze kto� trzeci, chyba O'Brien. A potem s�ysza�em jaki� zupe�nie absurdalny dialog; Milena rozmawia�a z kim� na temat mnie nieobecnego, i nawet zastanawia�em si�, jak to mo�liwe, �e s�ysz�, cho� mnie tu nie ma. - Co, popi� narzeczony? - spyta� facet. - Jaki tam narzeczony! Kuzyn! Pierwszy raz w Warszawie, starzy spu�cili z oka i si� schla�... Po wszystkich knajpach musia�am go szuka�. - Dobrze, �e si� chocia� znalaz�. Bo teraz miasto nie za bardzo bezpieczne. - A to nie? Bandziorstwo takie, kurwa ich ma�, �e strach wyj�� na ulic�... Cholera, ale si� nas�ucham od ciotki. A to moja wina? Ja mu kaza�am chla�?! I tak dalej, i tak dalej na t� sam� nut�, bo jednak jestem tam, p�le�� na tylnym siedzeniu samochodu, chyba taks�wki; rozm�wca Mileny jest kierowc�. A ju� z ca�� pewno�ci� by�em potem - nie wiem, jak d�ugo potem. Na moim w�asnym ��ku le�a�em i w moim w�asnym pokoju, tyle �e okropnie ciemnym. W fotelu za� - w tym fotelu, kt�ry zajmowa�em podczas prywatek i z kt�rego mimo woli obserwowa�em Micha�a z Lidk�, Kub� z Sylwi� i Zamszyca z siostr� Lidki - siedzia�a teraz dziewczyna, sylwetka dziewczyny albo majak przysenny, albo Milena. -Co jest grane? Unios�em si� na �okciach, co jest wypr�bowanym sposobem na majaki, ale nie znikn�a, przeciwnie - jakby dla potwierdzenia swej realno�ci - zapali�a papierosa. P�omie� zapalniczki o�wietli� na moment jej oczy i nie mia�em ju� w�tpliwo�ci, �e to ona. -Teraz nic - odpowiedzia�a cicho - ale na mie�cie zrobi�e� taki cyrk, �e ju� ci� chcia�am zostawi�. - Ja? - zdziwi�em si� i przestraszy�em jak ka�dy pijaczek. -No ty, ty. Na postoju �aden taryfiarz nie chcia� ci� zabra�, dobrze, �e w ko�cu trafi� si� �epek. Wyja�ni�a, �e to w�a�nie z �epkiem prowadzi�a folklorystyczny dialog i �e facet pom�g� mnie nawet odstawi� na g�r�. -Lubi� mow� ludu pracuj�cego miast i wsi, w og�le konwersacje w obcych j�zykach. S�uchaj, czy masz jak�� kaw�, bo za chwil� Milenka ci zdechnie. Wsta�em, zapali�em �wiat�o i w jej spojrzeniu wyczyta�em, �e musz� wygl�da� koszmarnie. Odruchowo poprawi�em w�osy. - Przepraszam ci�, od rana nic nie jad�em i pewnie dlatego... Normalnie mam mocn� g�ow�. U�miechn�a si�. - Daj spok�j, mnie ju� nic nie zadziwi. Od dziecka chowam si� w�r�d alkoholik�w. W kuchni, gdzie odszukali�my i przyrz�dzali�my kaw�, rozwin�a temat. -Na�ogowo od kilkunastu lat pije moja stara i wszyscy kolejni wujkowie. Ju� ci m�wi�am, �e zapomnia�a mnie zapisa� do szko�y, i dopiero dziadek j� o�wieci�, �e chyba sko�czy�am osiem lat. A �eby by�o �mieszniej, wcale nie pochodz� z rodziny lump�w, przeciwnie, pani Danuta Hrabicz jest w Krakowie osob� znan� i cenion�. Czyta�e� mo�e Kultur� drugiej Polski? Z obrzydzeniem zaprzeczy�em. - A to w�a�nie dzie�o mojej starej. Porywaj�cy traktat o rozwoju socjalistycznej kultury masowej w warunkach nowo powstaj�cych osiedli. O ile wiem, dali jej za to co� ko�o pi�ciuset flaszek. Nie �miej si�, w moim domu to przelicznik. Wcale si� nie �mia�em, ale retoryczne "nie �miej si�" by�o po prostu w tek�cie i nie mog�o zosta� pomini�te. Po jakim� czasie zorientowa�em si�, �e Milena ma nawyk uk�adania w my�lach monolog�w. Na r�ne okazje; ten akurat by� o matce. - U ciebie te� nie za weso�o. Rozw�d, stara u kochanka we Francji. Musia�em jej to po pijanemu powiedzie�, podobnie jak adres, bo jak inaczej wiedzia�aby, gdzie mnie odstawi�. Ju� chcia�em jako� zaprotestowa�, �e tak obcesowo o mamie m�wi, gdy nagle zmieni�a ton: -Twoja stara to genialna kobieta, naprawd� genialna. W zesz�ym roku chodzi�am w Krakowie na jej wyk�ady. Co� sobie przypominam, rzeczywi�cie mama je�dzi�a kiedy� do Krakowa, a ja wtedy wypi�em z Kub� i Zamszycem cztery skrzynki �ywca. Ona wyk�ada�a, ja mia�em woln� chat� i chlanie, a Milena by�a jej s�uchaczk�. Ma�y ten �wiat. -Chwilami bardzo j� przypominasz... z wyrazu oczu i z u�miechu. M�wi to tak, �e balsam sp�ywa mi pod �ebra i u�mierza kacow� dr��czk�. Milena tak�e lekko dr�y, kul�c ramiona; nic dziwnego, godzina trzecia nad ranem, za chwil� zacznie �wita�. -Chod�my spa� - m�wi naturalnie, jakby�my byli ma� �e�stwem. - I tak pewnie nie zasn�, ale przynajmniej nie spadn� z krzes�a. Zn�w wi�c jeste�my w moim pokoju. Pyta mnie, czy nie u�ywam po�cieli, m�wi�, �e jak nie ma mamy, �pi� pod kocem, lekko si� u�miecha i godzi na koc, byle tylko znalaz�a si� dodatkowa poduszka. Znajduj� poduszk� i czuj�, �e wszystko, co robi�, i wszystko, co si� teraz dzieje, jest jakby pod gwarancj� jakiego� transu, kt�ry w ka�dej chwili mo�e si� przerwa�. Ale dobroczynny trans trwa i jak naturalnie powiedzia�a, by�my poszli spa�, tak teraz r�wnie naturalnie zdejmuje z siebie to wszystko, czym poruszy�a moje zmys�y, wysiadaj�c z windy; zmys�y czuj�, �e za moment swoje dostan�, �e nie by�y oszukane, i wobec tej prawdy popadaj� na chwil� w l�k, a wtedy Milena k�adzie mi d�o� na piersi i pyta, czemu si� nie rozbieram. - Pami�tasz, jak pierwszy raz si� kocha�e�? - zagaduje mnie doktor Alicja N., rentgenolog, kole�anka Kuby. - Pami�tam, jak si� nazywam, pami�tam dat� urodzenia itede. Jest takich kilka rzeczy, kt�rych si� nie zapomina, chyba �e w gr� wchodzi jaki� zesp� ubytkowy m�zgu. Czy dobrze m�wi�, pani doktor? Krzywi si�, powiada, �e nie lubi tego mojego stylu, ale mam to gdzie�, bo ja jej w ca�o�ci nie lubi�; bez wzgl�du na styl, kt�rego zreszt� u Alki nie mog� si� dopatrzy�. Przysz�a, le�y, nie chce si� ubra� i wyj��, przeszkadza mi pisa�. Jest marzec 1989 rok. Moja matka, wracaj�ca z Francji, ostrzega, bym uwa�a�. Ma namy�li Milen�. Pozna�a j� na pocz�tku listopada nad ranem, kiedy Lenka ("�adne zdrobnienie, wiesz?" "Nikt tak do ciebie nie m�wi�? Przecie� to si� samo narzuca". "Pod tym wzgl�dem jeste� pierwszy".) przyprowadzi�a mnie zdezorientowanego co do miejsca, czasu i w�asnej osoby. To by�a puenta naszego kolejnego dnia, rozpocz�tego tw�rczo, a nawet pa�stwowotw�rczo, na szkolnej akademii ku czci wiecznie �ywego faceta, a wi�c musia� to by� 7 listopada, gdy stali�my rozdzieleni co najmniej trzema rz�dami ludzi; ja obok Kuby, kt�ry szepta� mi do ucha, �e po akademii obowi�zkowo nale�y wpa�� do niego, bo starych nie ma, a trzeci i czwarty do bryd�a s�. Mnie strasznie chce si� pali�, bo nie zd��y�em przed szko��, a ta akademia wlecze si� i wlecze ju� drug� godzin�, Milena za� stoi pod �cian�, oparta o drabinki, bo gdzie�by jak nie na sali gimnastycznej taki sp�d, i ca�a na czarno -spodnie, bluzka, apaszka, wszystko w doskona�ej czerni, tylko jej twarz kredowobia�a, objaw nieprzespanej nocy, gruba warstwa pudru na�o�ona w ramach herkulesowej pracy o sz�stej rano przed lustrem, batalion kosmetyk�w, a potem cztery kawy z koniakiem, �eby doj�� do siebie i wyj�� z domu, i jeszcze dotrze� do szko�y. Stoi pod �cian� sali gimnastycznej, gdzie modl� si� do portretu wodza; obok Kajka, kt�ra jej co� opowiada, a Milena patrzy przed siebie, jakby j� pod t� �cian� postawili si�� i za kar�, a wszyscy zeszli si� tu nie chwale W�adimira Iljicza, lecz po to, �eby j� pot�pi�, ukara� za tryb �ycia, a osobliwie za minion� noc; tak w�a�nie patrzy, przywi�zana do pr�gierza, wzrokiem odpowiada mot�ochowi. Ironia, z�o��, a przede wszystkim przera�enie w oczach tej, kt�r� nazwa�em Lenk�. I z kt�r� by�em tamtej jesieni, cho� zupe�nie nie tak, jak moi kumple ze swoimi dziewczynami, po��czeni z nimi demonstracyjnie w pary, obejmuj�cy si� i ca�uj�cy, znosz�cy ich zazdro�� i reprymendy i - w wieku szesnastu lat - poznaj�cy przedsmak tych wszystkich obowi�zk�w, kt�re baba nak�ada na faceta za to, �e z nim sypia. A Milena nie mia�a wzgl�dem mnie �adnych oczekiwa�. - A, to ty - m�wi�a, podnosz�c s�uchawk�. Nie z niech�ci�, jak do kogo�, kto si� naprzykrza, lecz z pewnym zaskoczeniem, jakby o moim istnieniu zapomnia�a i dopiero m�j telefon u�wiadomi� jej na nowo, �e jestem. By�o tak, �e zostawia�a mnie w jakim� punkcie. "Teraz id� do O'Briena - m�wi�a - albo id� do domu". To zawsze niby wychodzi�o ode mnie, wspomina�em, �e chyba wpadn� do Micha�a lub �e jestem zm�czony, wi�c wr�c� do siebie. B�ka�em o tym jakby mimochodem, licz�c na to, �e co� mi zaproponuje w zamian; nie mija� jednak kwadrans, dochodzili�my do skrzy�owania z jak�� jej �cie�k� i moje s�owa stawa�y si� dla niej pretekstem. "No to id�, gdzie mia�e� i��". Wiedzia�em, �e cho�bym po�o�y� si� na chodniku, i tak b�d� zostawiony. Takie by�y regu�y i ja si� im podporz�dkowa�em. Bez ma�a zazdro�ci�em Micha�owi, gdy zwierzy� mi si�, �e sko�czy� z Lidk�. Bo moje zerwanie z Milen�by�oby czym� zupe�nie absurdalnym. Mog�em oczywi�cie powiedzie�, �e wi�cej si� nie zobaczymy, czy jak to si� tam w takich wypadkach m�wi, ale by�oby to co� podobnego, jakbym pr�bowa� zerwa� z ajentk� "Su�tanki" czy szkolnym szatniarzem. To ostatnia moja kawa u pani, ostatni raz otworzy� mi pan boks, �egnajcie! Oboje byli lud�mi �yczliwymi, pewnie zrobi�oby im si� troch� przykro. G��wnie dlatego, �e zwariowa�em - nie mo�na przecie� zrywa� wi�z�w, kt�rych nie ma. - Ty faktycznie z ni� tego?... - spyta� Kuba; w�a�nie po tej akademii u niego na bryd�u ja, Lenka, O'Brien, Kuba oczywi�cie i jeszcze kto�. - Tak pytasz, jakby� mi nie wierzy�. Bo mi nie wierzy�, a w�a�ciwie nie dowierza� w�asnym oczom. Ja, kt�remu jak dziecku t�umaczy�, co si� robi w kinie, a co w ta�cu, i ona, kt�ra wiedzia�a wszystko lepiej od samego mistrza. Ale widocznie tak si� sta�o i ju�, wyja�ni� sobie. -To ona ci�, stary, poderwa�a. No, przyznaj si�, �e to twoja pierwsza dupa. Patrzy� na mnie ciep�ym, krowim wzrokiem; dzi� jest lekarzem i chyba dobrze dzia�a na psychik� pacjent�w. -Ona troch� bawi si� tob�, rozumiesz? Nie miej �alu, �e ci szczerze m�wi�, co my�l�. I tak dalej, i tak dalej. Co mu mia�em powiedzie�? �e ca�y sens sprowadza si� do rozm�w. �e godzinami rozmawiamy, ale nie tak jak pary mi�dzy sob�, co cz�sto s�ysz�, bo stoliki w "Su�tance" okropnie �cie�nione; te ich rozmowy cz�owiekowi z zewn�trz mog� wydawa� si� idiotyczne, nasze za� nie. Inna rzecz, �e nie dajemy pods�uchiwaczom okazji i w "Su�tance" nie prowadzimy istotnych rozm�w, zreszt� Lenka "Su�tanki" nie lubi; szko�a wed�ug niej trwa swoje sze�� czy siedem godzin i chwatit, po choler� przed�u�a� t� atmosfer� w jakiej� kawiarni. Ale nasze rozmowy i ich rozmowy zupe�nie co innego o�ywia. Tam s�owa mog� by� g�upie, zdania �mieszne, wszystko kr�ci si� autotematycznie wok� nich samych i ich zwi�zku, ale oni m�wi� j�zykiem, kt�ry podarowa�o im uczucie, u nas za� uczucia nie ma, przynajmniej po stronie Lenki. - Du�o o niej wiem, Kuba, a chc� wiedzie� wi�cej, bo w tej dziewczynie jest jaki� blask, jaka� legenda. - Zakocha�e� si� po prostu. Rozmawiamy w kuchni, w du�ym pokoju. Lenka podesz�a do pianina i od niechcenia gra When the Saints go marching in, O'Brien wyskoczy� kupi� wino. - To tak bywa, kiedy facet pierwszy raz k�uje, a zw�aszcza tak� sztuk�. - My�l�, �e wulgaryzujesz. - Chc� ci tylko otworzy� oczy, �eby� nie pierdzieli� g�upot o blasku i legendzie. Zdolna jest. U�miechn�� si�, s�ysz�c �wi�tych. - Ma muzykalne paluszki. To by�a jaka� spro�na aluzja, jak zwykle u Kuby. - Wiesz, Kuba, my chyba jednak bardzo si� r�nimy. - Ty z Milen�? - Nie, ja z tob�. Ty jeste� konkretny, taki, nie obra� si�, biologiczny, zreszt� wybierasz si� na medycyn�. - I okay. I wcale nie chc� by� inny! To by�a pierwsza rozmowa tego rodzaju, gdy tak od serca gada�em z prymitywem. P�niej przysz�o mi si� przekona�, �e wszystkie prymitywy, oczywi�cie te �yczliwe - bo istniej� niestety tak�e nie�yczliwe - reaguj� podobnie. Wi�cej, to jest jakby ich ideologia: "Gdyby nie my, prymitywy, wy, zapatrzeni w gwiazdy, co rusz wdeptywaliby�cie w g�wno". Kuba by� z tych �agodnych, poczciwych prymityw�w, kt�rzy uwa�aj�, �e takich jak ja, podobnie jak starc�w, inwalid�w i kobiety w ci��y, nale�y wesprze� swoj� krzep�. -Pami�taj, �eby� nie zainwestowa� w ni� zbyt wiele. To ju� O'Brien. On tak�e mnie wspiera�; mo�e przede wszystkim on, lecz jego wsparcie nie by�o wsparciem prymitywa, lecz m�drca. -Zauwa�y�em, �e ona stara si� zburzy� tw�j �wiat, wzi�� ci� na wy��czn� w�asno��. To by�a poniek�d prawda, bo wed�ug Mileny to, co on nazwa� moim �wiatem, opiera�o si� na szwindlu. Przyjaciele oszukiwali mnie, bo mia�em woln� chat�, a tak naprawd� nie byli moimi przyjaci�mi i wr�cz mnie nie lubili. Lubi�a mnie tylko ona i na niej tylko mog�em polega� w my�l narzuconego mi przez ni� kontraktu i w zamian za uczucia, kt�rych ofiarowa� mi nie mog�a. -Kocham ci� - powiedzia�em kilka godzin po tym, jak mnie w moim mieszkaniu rozprawiczy�a. Pomilcza�a z zak�opotaniem, pog�aska�a mnie po g�owie i poradzi�a, �ebym si� ogarn��. Zorientowa�em si�, �e co� jest nie tak, i bezradny spyta�em wprost, co do mnie czuje. - Lubi� ci�, dobrze mi z tob� i - poca�owa�a mnie lekko w policzek - tak trzymajmy. - Nie kochasz mnie? Pami�tam, �e w tym momencie kto� na podw�rku trzepa� dywani miarowe, rozchodz�ce si� pog�osem uderzenia uczyni�y mi cisz� mi�dzy nami jeszcze przykrzejsz�. -Nie umiem si� tak zakocha� od pierwszego wejrzenia - powiedzia�a wreszcie. Ju� by�em bliski, by replikowa�, �e po tej nocy ��czy nas chyba co� wi�cej ni� wejrzenie, ale dotar�o do mnie, �e przecie� na tym w�a�nie polega� dowcip. -Kuba na ka�dym kroku ci� poni�a, Micha� zmusza, �eby� patrzy� w niego jak w obraz, ojciec ma �al, �e stan��e� po stronie matki, a dla matki jeste� zawad� w jej romansie z Francuzem. Na t� moj� okropn� sytuacj� jedynym lekarstwem mia�a by� Milena Hrabicz. Powiedzia�em jej to. -Uwa�aj, �eby lekarstwo nie okaza�o si� gorsze od choroby. - U�miechn�a si� po swojemu oczami, podobnie jak przy s�owach o pierwszym wejrzeniu. Dzi� wiem, �e jej dba�o�� o mnie, o moj� kondycj� psychiczn�, pomy�lno��, reputacj�, czy jak tam to "o mnie" rozpisa�, by�a normaln� trosk� dziewczyny o swojego faceta; tyle �e bardzo powierzchown�, skoro mia�a na g�owie jeszcze inne sprawy i innych facet�w. Micha� uwa�nie przygl�da si� Milenie, Kuba zdrzemn�� si� w fotelu z g�ow� raz na piersiach, raz na oparciu; kiedy g�owa si� przemieszcza�a, otwiera� usta i czka� albo strofowa� nas, �e gadamy g�upoty. Pami�tam, na �o�u �mierci jeszcze pami�ta� b�d� mieszkanie Kuby - sto metr�w kwadratowych i wszystko w amfiladzie, przedpok�j, jeden pok�j, drugi pok�j, du�y pok�j, pok�j Kuby i kuchnia. A �azienka i kibel na samym pocz�tku, wi�c je�li komu� zachcia�o si� rzyga�, musia� p�dzi� przez to wszystko, przez dywany, przez stylowe meble, przez wszelkie bogactwa pa�stwa dygnitarzostwa, a gdyby nie zd��y�, nie doni�s�, zgroza pomy�le�, afera wielka jak sam ministerialny gmach. Mnie si� to kiedy� przytrafi�o i musieli�my si� potem sk�ada� na fachowca, kt�ry specjalnym preparatem te dywany oczy�ci�. Ojciec Kuby w czasie wolnym od dygnitarzowania i chlania "Pod Dw�jk�" je�dzi� polowa�; razem z innymi, odpowiednimirang� towarzyszami, "na ��w, na ��w - na �owy, do zielonej d�browy, towarzyszu m�j". I st�d w najwi�kszym pokoju liczne wisia�y trofea, na czele z monstrualn� g�ow� dzika. - Oto g�owa przodka Kuby - powiedzia�a Milena, gdy tylko tam wesz�a, a potem, gdy przy bryd�u wy�o�y�a karty, a ja, ju� nie�le zamroczony, biedzi�em si�, by ugra� dwa kiery z jak�e s�uszn� kontr� O'Briena, podesz�a do dzika i wla�a mu w ryj szklank� wina. Oczywi�cie, wszystko znalaz�o si� na dywanie, Kuba rzuci� karty i si� w�ciek�. - Moja wina, �e tw�j przodek nie pije. Nie dziwota, �e jej potem nie lubi� i stara� si� moje uczucia do Mileny och�odzi�; ch�odzi�, ch�odzi�, a� zasn�� i sztafet� przej�� Micha�. -Mog� ci� o kilka rzeczy zapyta�? Mia�a wspania�e blond w�osy i potwornie, wr�cz obsesyjnie ba�a si�, by ich nie przypali�, gdy wi�c poda� jej ogie�, zarzuci�a za uszy i jeszcze przytrzymywa�a d�o�mi; dopiero po tych zabiegach, odpr�ona, skin�a g�ow�, �e mo�e. -Ile znasz j�zyk�w? - Angielski, niemiecki nie�le, s�abiej francuski, rosyjski tyle co w szkole, cho� w dzieci�stwie dobrze umia�am po rusku, bo moja babcia jest z Rosji. No i troch� uczy�am si� w�oskiego, hiszpa�skiego i esperanta. Ja na jej miejscu - pierwsza rzecz - spyta�bym, czemu go takie szczeg�y interesuj�, to o j�zykach obcych nijak si� nie mia�o do wcze�niejszej rozmowy, przerzutno�� tematyczna jak w domu wariat�w, ale Milena nie dziwi si�, nie pragnie wyja�nie�, ju� wyczu�a, �e ma to by� jaka� gra, i postanowi�a, �e do niej wejdzie. -A jakie� zainteresowania masz? Nale�ysz do jakiego� klubu, k�ka? Teraz nie mog�a ju� mie� cienia w�tpliwo�ci, �e robi sobie z niej jaja, a jednak spokojnie odpowiedzia�a. - Trenowa�am gimnastyk� artystyczn�, by�am nawet trzecia w kraju w grupie do dwunastu lat. A teraz g��wnie je�d�� w rajdach samochodowych. - Micha� by� trzeci w szachach - wtr�ci�em, ale O'Brien, kt�ry normalnie, gdyby tylko m�g�, nosi�by na piersiach tabliczk� z t� informacj� o sobie, teraz m�j komplement zignorowa�. - Umiesz prowadzi�? - Jezu, oczywi�cie, skoro je�d�� w rajdach. A potem chwil� patrzyli na siebie w milczeniu. O'Brien nape�ni� jej kieliszek, m�j tylko symbolicznie, bo ju� by�em prawie got�w, a on zna� mnie na wylot, wi�c natychmiast to spostrzeg�, potem zn�w popatrzy� na Milen� i u�miechn�� si� pod w�sem. Maj�c niespe�na siedemna�cie lat, nosi� ju� w�sy i brod� i by� dla mnie r�wnie doros�y jak m�j ojciec. To w�a�nie tego mojego stosunku do Micha�a Lenka nie mog�a �cierpie�. - Jeste� renesansowo doskona�a - powiedzia�. - Witku, gratuluj� ci pi�knej, m�drej i wszechstronnie utalentowanej przyjaci�ki. - A jakiego jeszcze ma przyjaciela - odpar�a b�yskawicznie. - Za dobrze temu Witkowi. O'Brien by� dot�d znawc� religii, polityki, szach�w oraz rocka. Polski Ko�ci� pozostaje praktycznie przedsoborowy, Amerykanie nie potrafi� r�wnowa�y� sowieckich wp�yw�w w krajach latynoskich, Spasskiego zgubi�a nieznajomo�� ko�c�wek, a grupa Yes to hochsztaplerka dla snob�w. Cz�sto pali� fajk�, eleganckim ruchem pociera� brod� i lubi� krytykowa�. Tak naprawd� dobre zdanie mia� tylko o sobie, w szczeg�lno�ci za� uwa�a� si� za osob� charyzmatyczn� i, co wi�cej, nie do ko�ca si� myli�. Teraz w swoje zainteresowania i wiedz� postanowi� w��czy� Milen� i krytykowa� j� jak Amerykan�w, Ko�ci�, Spasskiego i grup� Yes. Krytykowa�, wyszydza�, intrygowa� przeciw niej - to w�a�nie na bryd�u u Kuby si� zacz�o. A potem wsp�lnie zaprowadzili mnie, a raczej odnie�li do domu; w moim oknie pali�o si� �wiat�o, czyli mama by�a i nie spa�a; i wtedy O'Brien stch�rzy�. -Ja si� jego matce wol� nie pokazywa� na oczy. Zna� j� dobrze, a nawet czyni� wobec niej swoje czarnoksi�sko-charyzmatyczne praktyki. Chyba chcia� moj� matk� op�ta� tak jak mnie, w koszmarnych snach widzia�em go nawet zajmuj�cego miejsce ojca, a ona chyba rzeczywi�cie mia�a do niego s�abo��. -Tobie jako dziewczynie b�dzie zr�czniej. Oboje zdawali sobie spraw�, �e sam nie zdo�am wej�� po schodach i �e kt�re� musi wzi�� na siebie ten obciach, a ja prosi�em, �eby poszli oboje, albowiem ich kocham i bez nich zgin�. Sprzeczali si�, przekomarzali, w ko�cu Lenka zaproponowa�a rzut monet�. Nie pami�tam, co by�o dalej, ale musia�o pa�� na ni�, skoro rano mama m�wi�a o Milenie. -Do �witu gada�am z twoj� kole�ank�; wyobra� sobie, �e ona by�a w Krakowie moj� s�uchaczk�. Komplementuj�c Lenk�, �e bystra, �e s�ownictwo u niej jak rzadko w tym pokoleniu, na samym ko�cu dodaje, �e r�wnie� jest bardzo �adna, i chce wiedzie�, czy co� mnie z ni� ��czy. - Tak, to moja dziewczyna - odpowiadam troch� niepewnie; nie �ebym obawia� si� reprymendy, ale dlatego, �e sam do ko�ca nie wiem: moja, nie moja... Mamie jako� dziwnie zab�ys�y oczy i u�miechn�a si� w spos�b dla mnie nieczytelny. -Ciesz� si� - powiedzia�a, si�gaj�c po papierosa. - Ale uwa�aj, bo jest w niej co� takiego, co... I wzruszy�a ramionami, pokazuj�c, �e nie umie tego czego� po imieniu nazwa�. Moja matka, wtedy trzydzie�ci osiem lat, zdecydowanie jeszcze �adna, rze�biarka, malarka i scenografka teatralna, zrzeszona w ZPAP-ie, ZAiKS-ie, ZASP-ie i jeszcze pewnie gdzie�. Kilka wystaw zagranicznych, kilka nieostatnich krajowych nagr�d, dochody te� nieostatnie, rozw�dka przez niezgodno�� charakter�w, rzeczywi�cie - ojciec, docent fizyki, diametralnie inny, narzeczony w Grenoble. Bezpartyjna, nawet w lekkiej opozycji, ale niewierz�ca; zna osobi�cie Wajd�, Hasiora, Dud�-Gracza i innych tuz�w, debiut na fali pa�dziernikowej odwil�y. Alkohol uwa�a za co� normalnego, ale sama u�ywa z umiarem, mnie nie broni, bo jeszcze nie wie, ile pij� naprawd�. Bardzo mnie kocha, ale ma mn�stwo innych wa�nych spraw. I jak ka�da matka chcia�aby, �ebym mia� dziewczyn�, i nie chcia�a. Ostatnio bardziej chyba to pierwsze, jest bowiem pod wra�eniem historii syna swojej najbli�szej przyjaci�ki, kt�ry okaza� si� nagle peda�em. "Irka znalaz�a go w ��ku z jakim� doros�ym facetem" - powiedzia�a mi zaraz po tym, jak ta Irka sko�czy�a przez telefon si� jej wyp�akiwa�. C�, z dwojga z�ego mama wola�a znale�� mnie w ��ku z Milen� Hrabicz. Przez kilka dni nie przychodzi�a do szko�y, w ko�cu przes�a�a mi wiadomo�� przez Kajk�, �ebym by� po lekcjach przed jej blokiem na Batorego. Pami�tam, �e nie pada�o, nie by�o szaro ani zimno, ani w og�le listopadowo; wyszed�em ze szko�y w rozpi�tej kurtce. Kuba ci�gn�� mnie do "Su�tanki", bo z kim� um�wi� si� na kupno p�yt i chcia� mie� �wiadka transakcji; powiedzia�em, �e jestem ustawiony - tak si� wtedy m�wi�o: ustawiony - z Lenk�, wi�c zabra� Dziadka Zamszyca, a mnie pob�ogos�awi�, swym ulubionym spro�nym gestem, �ycz�c pomy�lno�ci i satysfakcji. Czeka�a przed blokiem te� tylko w d�insowej kurtce. -Ba�am si�, �e si� sp�ni�, dopiero wr�ci�am z zakup�w, chod�. Wtedy po raz pierwszy zobaczy�em jej mieszkanie, dwa pokoje ze �lep� kuchni�, prawie nieumeblowane, tylko wersalka, st�, fotel wyplatany rogo�a, ksi��ki w stertach na pod�odze, ciuchy na tych ksi��kach, �uszcz�ca si� tapeta. -No, co tak patrzysz? Burdel! Jeszcze nie dociera�o do mnie, �e mieszka tutaj sama. - Wynajmuj� to od takiej przyszywanej ciotki; wyjecha�a do Kanady i sprzeda�a dos�ownie wszystko. Jeste� g�odny? Kuchni� od pokoju oddziela�a szyba, wi�c widzia�em, z jak� niech�ci� i irytacj� robi obiad, a �ci�le jajecznic� z kie�bas�. -Najch�tniej jad�abym w jakiej� sto��wce, byle nie szkolnej, bo to mo�e przesada ogl�da� jeszcze przy stole te same g�by- Min� mia�a, jakby sma�y�a na patelni szczura. - A najgorsze, �e potem trzeba pozmywa�. Kilka dni temu wywali�am garnek do zsypu i kupi�am nowy. Zaofiarowa�em si�, �e ja pozmywam. Kuchnia by�a mniej wi�cej tak samo elegancka jak reszta; bez szafek, tylko st� i obudowa zlewu. Kurek kranu p�k� i skaleczy�em si� o ostr� kraw�d�. -To normalka. - Milena nak�ada jajecznic� na talerze. - Ja mam paluchy r�wno poci�te. - Dzi� pierwszy dzie� jestem naprawd� sama. Darek wyjecha� - powiedzia�a p�niej tonem, jakim zwykle m�wi si� o pogodzie, wczorajszym filmie czy innych trzecioplanowych sprawach. - Kumpel mojego brata - wyja�ni�a, cho� wcale nie spyta�em, kto to taki. Czy by�em zazdrosny? Nie wiem, pewnie mi�dzy innymi. Bo to by�a ca�a t�cza uczu�, cho� bez charakterystycznej dla prawdziwej t�czy harmonii; przewa�a�y �al i b�l, �e ona jest winna. I ten b�l z up�ywem czasu stanie si� b�lem po�ywnym; obudzi si� we mnie wyra�ny poci�g do tego, co ona robi i jak traktuje seks; rodzaj fascynacji, mo�e w�a�nie tego rodzaju, jak� odczuwa� Toulouse-Lautrec. Ja naprawd� tyle odczu� mia�em w zwi�zku z Milen�, tyle r�nych my�li -zale�nie od dnia, godziny, trze�wo�ci i nietrze�wo�ci, Polski, Ameryki i Anglii - �e i Lautrec by si� we mnie zmie�ci�, i kawaler de Grieux, i niejaki Herr Kurten, szerzej znany jako upi�r z Dusseldorfu. Wiem, �e przyprowadzi�a mnie tu, �eby nie by� sama, skoro tamten wyjecha�; kto� po kim� zawsze musia� by� w tym mieszkaniu, gdzie rzeczywi�cie w samotno�ci mo�na by�o zwariowa�. Czy istotnie dawa�o si� to sprowadzi� do jej formu�y, �e potrzebowa�a przyjaciela, nie wiem i mam wra�enie, �e przyjacielem bywa� po prostu ten, kto przyj�� regu�y kontraktu i nie wnosi� zastrze�e�, czyli by�em nim ja; i jako przyjacielowi opowiada�a o swoich krakowskich czasach. Prawie wcale nie znam Krakowa, by�em tam w �yciu g�ra dziesi�� razy, g��wnie przejazdem, a wydaje mi si�, �e znam miasto �wietnie, w�a�nie z opowie�ci Mileny. Jest m�j Krak�w wyobra�ony, m�j film o ulicach, mieszkaniach, kawiarniach, zdaje mi si�, �e po Krakowie chodz� ludzie, kt�rych bym natychmiast, ju� wysiadaj�c z poci�gu, rozpozna�. Jej wspomnienia s� moimi wspomnieniami. Tak, jakby podczas tych nocy, gdy s�ucha�em Mileny, nasze nici RNA, czy co tam wed�ug Hydena zawiaduje pami�ci�, splata�y si� w jeden k��b. Willa na Salwatorze, z kt�rej tarasu w pogodny dzie� wida� tatry. W dwudziestoleciu kupi� j� Jan Or�owski, dziadek Mileny; kupi� i nada� charakter. Meble, kt�rych ojcu Kuby �aden stolarz nie podrobi, a moja mama z �adnej zapad�ej dziury nie przywiezie; obrazy nie byle jakim nazwiskiem podpisane, w tym portret dziadka p�dzla jednego z tuz�w; na �cianach szable i pistolety przegrane do Or�owskiego w karty przez galicyjskich hrabi�w. A o wszystko dba niestrudzona, cho� ca�kiem ju� g�ucha Marianna, przyj�ta tam na s�u�b� w 1930 roku. Zestawiam z Salwatorem to okropne mieszkanie na Batorego i pytam, co j� sk�oni�o do takiej zmiany. - A co mi po domu, gdzie matka ci�gle nieprzytomna, a Krzysiek - chwil� poszuka�a s�owa - oddali� si�, zmieni�. Zreszt� teraz pewnie przez kilka lat Krzy�ka nie b�dzie. - Nie masz ojca? - Umar� przed moim urodzeniem. Wie o nim tyle, �e mia� na imi� Romuald i o�eni� si� z matk� w pi��dziesi�tym �smym roku, p�odz�c j�, a czteroletniemu Krzysztofowi, kt�rego ojciec by� NN, daj�c swoje nazwisko. Poza tym by� dla tej rodziny i dla samej Mileny niczym, drobnym epizodem w p�wiecznej historii domu, zapocz�tkowanej przez wielkiego protoplast� - Jana. -Ale pami�tam ca�� mas� p�niejszych facet�w mojej matki. Hrabiego nomen omen Si��-Potwornickiego, na kt�rego widok dostawa�am ze strachu drgawek, wi�c kiedy przychodzi�, stara w trosce o moje zdrowie trzyma�a mnie w ogrodzie; bez wzgl�du na pogod�, bo w ko�cu lepsze dla dziecka zapalenie p�uc ni� drgawki. U�miecha si�, ja nie do ko�ca wierz�, bo przecie� niemo�liwe, �eby kto� nazywa� si� Si�a-Potwornicki i jeszcze by� hrabi�, ale si� myl�; Milena dowodzi mi, �e w ich domu mo�liwe jest wszystko, i dalej prezentuje poczet kochank�w matki. - Po hrabi by� francuski komunista, kt�ry po polsku nauczy� si� m�wi� tylko "w�dka" i "kurwa ma�", a nast�pnie metaloplastyk, co przepi� sw�j warsztat, z rozpaczy zwariowa� i po nocach udawa� koguta. - Przepraszam, �e co?... - Mam wra�enie, �e nie dos�ysza�em. - Koguta udawa� - ci�gnie spokojnie. - I to tak g�o�no, �e nawet g�ucha Marianna s�ysza�a i dziwi�a si�, �e mo�na tak udatnie pia�, zupe�nie jak prawdziwy kogut. Jest ju� noc, zapomnia�em o Darku, zapomnia�em, �e um�wi�em si� o dwudziestej z O'Brienem i �e mimo wszystko mam jeszcze w�asny dom, do kt�rego powinienem dla przyzwoito�ci i