9355
Szczegóły |
Tytuł |
9355 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9355 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9355 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9355 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ALISTAIR MACLEAN
SIMON GANDOLFI
Z�ota Dziewczyna
Tytu� orygina�u Golden Girl
Prze�o�y�: JULIUSZ Garztecki
1992
Podzi�kowania
Chocia� czytelnikom, kt�rzy odwiedzili Belize, geografia kraju mo�e wyda� si� znajoma, Republika Belpan jest tworem czystej wyobra�ni. Topograficzne podobie�stwa mi�dzy wymy�lonym i realnym s� czysto przypadkowe lub wynikaj� z ub�stwa wyobra�ni; tak�e wszystkie postacie tej ksi��ki s� fikcyjne. Podkre�lam to, poniewa� zosta�a ona napisana w Belize.
Belize jest krajem godnym zazdro�ci z powodu jego wolno�ci rasowej, spo�ecznej i politycznej, jak r�wnie� z powodu pi�kna jego rafy barierowej i lasu deszczowego. Spo�r�d wielu Belizan, kt�rzy okazali mi go�cinno��, chcia�bym specjalnie podzi�kowa� Lucy i Mickowi Flemingom, jak r�wnie� ich personelowi w Chaa Creek, za zapewnienie mi najznakomitszego studia. Gdzie� indziej na �wiecie m�g�bym ogl�da� i s�ucha� ponad stu r�nych gatunk�w ptak�w z komfortowej werandy przed moim pokojem lub powoli wios�uj�c w d� rzeki, o brzegach poro�ni�tych deszczowym lasem?
Pete Hendrik le�a� u�piony na nadmuchiwanym materacu za kokpitem. Ockn�� si� na d�wi�k budzika. Oba silniki pracowa�y r�wnym rytmem. Cho� budzik nastawi� osobi�cie, sprawdzi� te� godzin� na swym lotniczym zegarku. Opar�szy si� na �okciu, spojrza� przez otwarte drzwi kokpitu. �adnych zmian na niebie; b�yszcz�ce gwiazdy, jasny ksi�yc, pogoda bezchmurna. Prognoza okaza�a si� prawid�owa.
Pete zacz�� sw� karier� zawodow� jako drugi pilot transportowc�w Air Force w Korei. Teraz wozi� kokain� z Kolumbii do Stan�w. Nie lubi� jej. Zawsze uwa�a� si� za amatora mocnych trunk�w i zawsze nim by�. Nigdy bez przerwy i nigdy w taki spos�b, aby to wp�ywa�o na jego zdolno�� pilotowania. Ale uwielbia� balangi. Gdyby nie one, m�g�by lata� w s�u�bie kt�rej� z solidnych firm - Delta, TWA - i przychodzi� do pracy w eleganckim niebieskim mundurze ze z�otymi galonami na czapce. Ale solidne firmy nie op�aci�yby koszt�w jego �on. Pete by� sze�� razy �onaty i mia� jedena�cioro dzieci - od czterolatka w przedszkolu a� po trzydziestosze�cioletniego prawnika, zatrudnionego w Biurze Obro�c�w z Urz�du w Nebraska City. �ony by�y tym, co wysysa�o pieni�dze Pete'a i spowodowa�o, �e lata� dla kolumbijskiego Kartelu Kokainowego - �ony i pieriestrojka.
W okresie pomi�dzy prac� dla lotnictwa wojskowego i dla Kartelu, lata� g��wnie dla Air America i innych linii, kt�re by�y przykrywk� dla dzia�a� CIA; ostatnio do Hondurasu i z powrotem, dokonuj�c zrzut�w dla nikaragua�skich Contras. Z powodu pieriestrojki utraci� t� prac�, a grozi�o te�, �e po�owa CIA stanie si� zb�dna. Wysz�a z mody zar�wno konfrontacja, jak ludzie, kt�rzy z niej �yli.
Mia� sze��dziesi�t jeden lat; zbyt wiele, by sypia� skulonym na nadmuchiwanym materacu - uzna� Pete podnosz�c si� i pr�buj�c rozgimnastykowa� zesztywnia�e ramiona. Nape�ni� dwa kubki kaw� z termosu, czarn� z podw�jnym cukrem. Przecisn�wszy si� przez drzwi do kokpitu, najpierw sprawdzi� odczyt na przyrz�dach, a dopiero potem wcisn�� si� na fotel pilota. Zu�ycie paliwa czterna�cie galon�w, kurs 358, wysoko�� pi��set, ci�nienie oleju czterdzie�ci pi��, obroty dwa tysi�ce czterysta, przypuszczalny czas l�dowania - wszystko w najlepszym porz�dku. Paliwa wystarczy jeszcze na godzin� i dziesi�� minut lotu, ale tak w�a�nie by�o planowane. Zadowolony z wynik�w, wr�czy� kubek kawy m�odemu drugiemu pilotowi.
Pete uwa�a� szczup�ego, ciemnosk�rego i m�odego drugiego pilota za lotnika amatora, a w my�li nazywa� go Dzieciakiem. Dzieciak potrafi� utrzyma� si� na za�o�onej wysoko�ci i kursie, ale Pete nie zaryzykowa�by �ycia, powierzaj�c mu l�dowanie w ciemno�ci na nieznanym pasie, oznakowanym �wiat�ami, b�yskaj�cymi tylko na par� sekund. Dla Pete'a takie l�dowania by�y po prostu sposobem na �ycie.
Nie mia� poj�cia, jak Dzieciak dosta� si� do tej roboty. Owszem, lubi� prochy i by� mo�e by� winien pieni�dze komu� z ulicy albo jeszcze wy�ej w hierarchii. Mo�e te� zwyczajnie chcia� zgromadzi� kapita�. Pete'a to nie obchodzi�o. Sam zgodzi� si� na jeden kurs, dwadzie�cia tysi�cy dolar�w. To wystarczy jego sz�stej �onie na zap�acenie hipoteki w�asno�ciowej mieszkania na Florydzie. A potem b�dzie musia� ju� tylko zarabia� na utrzymanie ich ch�opca - dzi�ki Bogu, �e mieli tylko jednego. I �adnych �on wi�cej. Dla numeru sze�� by� za stary - w ka�dym razie to, a nie jego balangi, okre�li�a jako pow�d wyrzucenia go za drzwi.
Pete nie lubi� kokainy i nie lubi� Kolumbijczyk�w. Je�li co� spieprzy�e�, linie lotnicze, nawet Air America, wyrzuca�y ci� na pysk. Kolumbijczycy odstrzeliwali ci �eb albo wsadzali n� w plecy. Ale, sprawdzaj�c map� lotnicz�, musia� przyzna� w my�li, �e dzia�ali sprawnie. Za�aduj pi��set galon�w paliwa, na ca�ej trasie przez Meksyk le� nisko, aby g�ry zas�ania�y ci� przed radarem, wywal koks z �adowni nad pustyni� w Teksasie, zawr�� do Belpan na tankowanie, a stamt�d prosto do Kolumbii. Trzydzie�ci sze�� godzin i dwadzie�cia patyk�w. Szybkie pieni�dze.
Pete nigdy nie by� w Belpan. Tego rodzaju kraj mo�na by�o odwiedzi� tylko przez pomy�k�. Stumilowy, w�ski pasek nad oceanem, w wi�kszo�ci bagnisty; �a�cuch g�rski odcinaj�cy pasek od zaplecza Ameryki �rodkowej oraz �a�cuch piaszczystych wysepek, os�oni�tych raf� koralow�. Pete nie m�g� sobie przypomnie� pod jak� nazw�, ale w ka�dym razie do pocz�tku lat sze��dziesi�tych, Belpan nale�a�o do Brytyjczyk�w. A potem si� go pozbyli. Celem lotu Pete'a by� prywatny pas startowy na jednej z wysepek, planowany czas przylotu godzina 00.25. Jedno niebieskie �wiat�o w punkcie przyziemienia, trzy czerwone na ko�cu pasa. Na podej�ciu do l�dowania �adnych drzew, mo�e wi�c lecie� tu� nad powierzchni� morza. Pe�nia ksi�yca. Bez wiatru. Bez k�opot�w.
Dzieciak pokaza� w d� na k�p� palm stoj�cych przy smudze piasku i z wielk� pewno�ci� siebie tkn�� palcem w map� lotnicz�. Pete ani mu nie uwierzy�, ani nie zaprzeczy�. Daleko w przodzie i na zach�d widzia� rozrzucone �wiat�a czego�, co musia�o by� Belpan City.
W Belpan nigdzie indziej nie by�o tyle �wiate�. Pod nimi wida� by�o nieregularn� lini� piany na skraju rafy. Za dziesi�� minut znajd� si� nad wysepk� San Paul, a po dalszych pi�ciu zapali si� niebieskie �wiat�o. Jedno okr��enie, i l�duj - tak brzmia�y instrukcje Pete'a. Je�li nie liczy� zdarzaj�cych si� od czasu do czasu sza�as�w rybackich, San Paul by�o pierwsz� zamieszkan� wysp� na ich trasie przelotu: p� tuzina hotelik�w z elektryczno�ci� z w�asnych generator�w oraz jakie� pi��dziesi�t dom�w. Poniewa� hotele wy��cza�y generatory o p�nocy, przy odrobinie szcz�cia oka�e si�, �e wszyscy s� ju� w ��kach.
Pete po raz ostatni spr�bowa� rozgimnastykowa� zesztywnia�e ramiona, po czym zapi�� pasy i si�gn�� po okulary. Nie zada� sobie trudu powiedzenia czegokolwiek Dzieciakowi, wystarczy�o, �e kiwn�� mu g�ow� i przej�� stery. W chwili gdy doko�czy� kawy i poczu�, jak reaguje samolot, wysepka San Paul le�a�a przed nimi, odrobin� na lewo. Na pla�� wyci�gni�to kilka skiff�w z przyczepnymi silnikami, okrytymi przed nocn� ros�. By�y te� tam �wiat�a i t�umek ta�cz�cych. Wygl�da�o to na lubiane przez Pete'a swobodne przyj�cie. Gdyby on tam by� i us�ysza� samolot, nisko lec�cy w stron� wyspy Canaka, trudno by�oby mu oprze� si� ch�ci porwania skiffa i pomkni�cia za nim, by sprawdzi�, co robi samolot o tak p�nej porze. Ale Pete wiedzia�, �e je�li kt�rykolwiek z bawi�cych si� pop�ynie na Canaka, wedle wszelkich oznak zostanie tam zastrzelony.
Do niego samego strzelano wi�cej razy, ni� chcia�o mu si� liczy�, ze swej strony te� si� nastrzela�, ale zawsze w warunkach wojennych. Zabi� jakiego� na p� pijanego dzieciaka z powodu �adunku kokainy, to nie by�o co�, co Pete...
Z drewnianego budynku hotelowego na San Paul rozbrzmiewa�a ku czci pe�ni Ksi�yca muzyka reggae. San Paul by�o najwi�ksz� z tamtejszych wysp. Wiatr ucich� i pojawi�a si� plaga Karaib�w: chmura male�kich moskit�w. W gwarze Belpan nazywano je "niewidymki" i nie by�a dla nich �adn� przeszkod� siatka przeciw moskitom.
Poniewa� zapowiada�a si� bezsenna noc, hotelarz rozpali� ognisko ze skorup orzech�w kokosowych i przypieka� nad �arem langusty. Wi�kszo�� jego go�ci stanowili studenci ameryka�skich college'�w lub �wie�o upieczeni absolwenci. G��wn� atrakcj� Belpan jest rafa; natomiast prymitywne wyposa�enie hoteli odstrasza rodzic�w m�odych turyst�w. Rum kosztuje dolara butelka, a bia�y rum zmieszany p� na p� ze �wie�o wyci�ni�tym sokiem pomara�czowym jest napojem narodowym. Gonjos z Prowincji Po�udniowej na sta�ym l�dzie uprawiaj� marihuan�. S� potomkami zbieg�ych niewolnik�w; �cigaj� si� na �aglowych d�ubankach, ta�cz� przez wi�kszo�� nocy i z rado�ci� pozostawiaj� zajmowanie si� polityk� Latynosom i Kreolom.
Z�ota Dziewczyna, pi��dziesi�ciostopowy katamaran z o�aglowaniem, sta�a na kotwicy po zawietrznej stronie rafy, o p� mili stamt�d. Jej smuk�e, lakierowane kad�uby ledwie by�y widoczne z pla�y. Czternastostopowy, nadmuchiwany szary ponton Zodiak umocowany by� link� do rufy katamaranu, a z tylnych �urawik�w zwisa� purpurowy motocykl BMW R100 GS Enduro.
Z�ota Dziewczyna zosta�a zaprojektowana i zbudowana przez stoczni� jachtow� Rod MacAlpine-Downey z prasowanej na zimno sklejki okr�towej, jako wy�cigowy statek I pe�nomorski. Szybko�� katamaran�w jest wynikiem ich lekko�ci; zw�aszcza dziobom, by unikn�� nurkowania, dobry konstruktor stara si� zapewni� szczeg�ln� lekko��. Na Z�otej Dziewczynie pok�ad �redni�wki, ��cz�cej oba kad�uby, ko�czy� si� o trzy stopy przed centraln� nadbud�wk�. Od tego miejsca a� do dziob�w kad�uby po��czone by�y sieci� z calowych ta�m nylonowych.
Le�a� na niej, wygodnie rozwalony, m�czyzna, przygl�daj�c si� zabawie na pla�y przez lornetk� Zeissa. Urodzi� si� jako Patrick Mahoney. Mia� te� inne nazwiska, ale prawdziwego nie m�g� nigdy ju� u�y�, poniewa� narazi�oby to �ycie innych ludzi. Patrick Mahoney zosta� zastrzelony w zasadzce w South Armagh - tak w ka�dym razie donios�y gazety, wraz ze zdj�ciami z jego pogrzebu na cmentarzu Shannon. Pada� w�wczas taki deszcz, �e twarze �a�obnik�w by�y ledwie widoczne w szarym, zimowym �wietle, a do tego na wp� ukryte w podniesionych ko�nierzach p�aszczy i nisko opuszczonych dla ochrony przed z�� pogod�, ociekaj�cych wod� rondach kapeluszy.
W Belpan znany by� jako Trent, to nazwisko uzna� za wygodne. Liczy� sobie lat trzydzie�ci pi��; ubrany by� w ciemnoniebieskie bawe�niane spodnie od pi�amy i tego samego koloru podkoszulek. Mia� czarne w�osy, d�ugie i lekko sfalowane, oraz kr�tk� g�st� brod� - nawet wyszkolony obserwator mia�by trudno�ci z opisaniem rys�w jego twarzy. Oczy mia� ciemne, prawie czarne; cia�o elastyczne, z siln� muskulatur�. Mo�e w niezbyt stosowny spos�b przyozdobi� szyj� obro�� z prawdziwych, czerwonych korali. Katamaran zakotwiczy� tak daleko od brzegu, by uchroni� si� przed "niewidymkami".
Nad raf� przela�a si� niedu�a fala, �agodnie ko�ysz�c wielkim katamaranem. Cofaj�c si�, woda wysysa�a koral, a jej siorbanie i ch�eptanie przypomnia�o Trentowi, jak jego irlandzki dziadek ssa� sw�j p�kwaterek guinnessa, ukrywszy bezpiecznie sztuczn� szcz�k� w kieszeni kamizelki, obok ci�kiego, z�otego zegarka i srebrnego scyzoryka. Szcz�ka by�a �le dopasowana.
Warkot samolotu odwr�ci� uwag� Trenta od pla�y. Samolot zbli�a� si� z po�udnia, nisko, kursem r�wnoleg�ym do wybrze�a. Trent wiedzia�, �e nie ma linii z nocnymi lotami do Belpan City. Zaintrygowany wspi�� si� na maszt.
Z wysoko�ci siedemdziesi�ciu st�p powinien ujrze� �wiat�a pozycyjne maszyny. Z samolotami by� dobrze obeznany. W przesz�o�ci wyczekiwa� na trawiastych pasach w ciemno�ci, staraj�c si� us�ysze� pomimo ryku silnik�w, czy nie nadci�ga gro�ba w postaci m�czyzn i nag�ego �wiat�a reflektora, kt�ry mia� go uczyni� widocznym w celowniku ka�asznikowa.
Zbli�aj�cy si� samolot by� dwusilnikowy, lecia� powoli. Trent wyobrazi� sobie map�. Jedyny pas na wybrze�u, poza lotniskiem Belpan City, zosta� zbudowany na wyspie Canaka o pi�� mil od San Paul przez ameryka�skiego miliardera, w�a�ciciela firmy kosmetycznej. Mieszka� tutaj co roku przez dwa tygodnie, w wielkim bia�ym bungalowie, postawionym od strony rafy. Prezydent mia� ma�y drewniany domek rekreacyjny przy pla�y. W Anglii nazwano by go domkiem z �aski kr�lewskiej, gdyby miliarder wyst�powa� w roli kr�lowej brytyjskiej.
Zsun�wszy si� z masztu, Trent przedosta� si� do schowka na �agle, umieszczonego w przedniej cz�ci lewego kad�uba. Wszystkie foki mia� tam zwini�te i umocowane w przewi�zkach. Wybra� lekki latacz i wci�gn�� go a� na sam top masztu, gdzie zawis� w swym oplocie jak d�uga, bia�a kie�basa na tle nocnego nieba.
Aby jeszcze bardziej zmniejszy� obci��enie dziob�w, Trent u�ywa� do kotwiczenia nylonowej cumki, z ledwie paroma metrami �a�cucha przy samej kotwicy dla zabezpieczenia przed przetarciem oraz przyci�ni�cia �apy kotwicy p�asko do dna morskiego, by pazury �atwiej si� w nim zag��bi�y. Dla unikni�cia brz�ku �a�cucha, Trent wci�ga� cum� tak d�ugo, a� pokaza�y si� pierwsze ogniwa. Przymocowa� koniec �a�cucha do cumy pontonu, odszaklowa� �a�cuch od linki nylonowej i pozwoli� zodiakowi oddryfowa�.
Ostre szarpni�cie za lin�, biegn�c� od dolnego liku �agla a� do kokpitu, uwolni�o latacz z przewi�zu. Latacz jest drugi po spinakerze co do wielko�ci i lekko�ci w ca�ym o�aglowaniu jachtu. Poza raf� i po wyj�ciu spod os�ony wyspy, Trent znalaz� akurat tyle wiatru, ile potrzeba by�o, aby wype�ni� �agiel. Katamaran nabiera� szybko�ci, a Trent s�ucha� cichego plusku, dochodz�cego od dziob�w unosz�cych si� nad powierzchni� wody. Z uniesionymi mieczami Z�ota Dziewczyna mia�a zanurzenie dw�ch st�p. Pomi�dzy dotychczasowym kotwicowiskiem i Canaka nie by�o raf tak bliskich powierzchni, nie musia� wi�c zagl�da� do mapy. Podw�jny rumpel umocowa� ta�mami z gumy g�bczastej, pozwalaj�c Z�otej Dziewczynie �eglowa� swobodnie, sam za� zn�w wspi�� si� na maszt.
Samolot zrobi� pe�ne okr��enie i znowu znalaz� si� na poprzednim kursie. Trent us�ysza�, �e pilot przymyka przepustnic� silnika dok�adnie w chwili, gdy maszyna znalaz�a si� nad wysp�. W tym momencie ujrza� tak�e, a przynajmniej tak mu si� wyda�o, b�ysk trzech czerwonych �wiate� na Canaka. A potem b�ysn�o bia�e �wiat�o tak jaskrawe, �e nawet z odleg�o�ci czterech mil prawie o�lepi�o Trenta. Silniki samolotu zgas�y. Rozleg�a si� seria uderze� i trzask�w, jakby ci�ki m�czyzna, potkn�wszy si� na nasypie kolejowym, spad� na warstw� suchych ga��zi i starych puszek.
Aby zminimalizowa� op�r powietrza, fa�y do podnoszenia �agli bieg�y na Z�otej Dziewczynie wewn�trz aluminiowego masztu, a ko�o topu znajdowa�y si� ma�e drzwiczki kontrolne. Trent otworzy� je, zahaczy� palcem o nawoskowan� link� i wyci�gn�� walthera PPK z dwoma zapasowymi magazynkami, zapakowanego do polietylenowej torebki.
Przebywszy po�ow� drogi od kotwicowiska do Canaka, us�ysza�, jak w stron� sta�ego l�du ucieka z wyspy pe�nym gazem motor�wka.
Dotarcie do wysepki zaj�o mu godzin�. Zrzuci� �agiel, za burt� na rufie opu�ci� ma�� kotwic� zawo�n�, bardzo ostro�nie, by nie plusn�a zanurzaj�c si� w wodzie; poluzowa� cum� rufow� i trzymaj�c na kotwiczce skierowa� Z�ot� Dziewczyn� na pla��, tak aby dzioby ledwie dotkn�y piasku. Wyskoczy� za burt�, przeci�gn�� cum� za pie� palmy na brzegu, wr�ci� na pok�ad i odbi� katamaranem na dziesi�� st�p od pla�y.
Obawia� si�, �e poczuje smr�d benzyny. Rzeczywi�cie by�, ale bardzo s�aby. Samolot musia� lecie� na resztkach paliwa. Na otwartej przestrzeni, zw�aszcza w nocy, Trent by� bardzo ostro�ny. Pobieg� cichym truchtem pod os�on� palm wzd�u� pasa startowego, z waltherem w d�oni, gotow� do zapalenia siln� latark� i miniaturowym aparatem fotograficznym w kieszeni.
Samolot le�a� na drugim ko�cu pasa, z dziobem wbitym mi�dzy dwa drzewa. Skrzyd�a le�a�y z ty�u, oderwane uderzeniem o pnie, co wyhamowa�o szybko�� maszyny i utrzyma�o kad�ub w pozycji poziomej - pilot albo mia� wielkie szcz�cie, albo by� niezwykle sprawny. A mo�e jedno i drugie, pomy�la� Trent.
Odczeka� jeszcze pi�� minut w cieniu, nas�uchuj�c, z pistoletem opuszczonym wzd�u� boku. Potem obszed� samolot od przodu i ujrza� pilota - ciemny kszta�t za roztrzaskanym wiatrochronem. Drzwi w prawej burcie, prowadz�ce do kabiny towarowej, by�y otwarte. Wspi�� si� do �rodka.
Wi�kszo�� przestrzeni od drzwi do ogona zajmowa� zbiornik paliwa. Od niego w stron� dzioba bieg� pr�t z �ebr�wki, do kt�rego przymocowano szereg stalowych pojemnik�w, dwukrotnie wi�kszych od butli spr�onego powietrza, u�ywanych przy nurkowaniu z akwalungiem. Przez za�cielaj�ce pok�ad szcz�tki Trent pobrn�� do kokpitu. W jego drzwiach le�a� w ka�u�y krwi m�ody, ciemnow�osy m�czyzna, zapewne drugi pilot. W �wietle latarki Trent dostrzeg� od�amek szk�a, wbity g��boko w szyj� m�odzie�ca. Szk�o przeci�o t�tnic�.
Si�a bezw�adno�ci cisn�a pilota do przodu, na dr��ek sterowy; ciemi� mia� roztrzaskane od zderzenia z wiatrochronem. U�o�ywszy cia�o na fotelu, Trent znowu zapali� latark� i w jej �wietle ujrza� szerok�, mi�sist� twarz z nieco obwis�ymi policzkami, zmia�d�onym nosem i oczami wyblak�ymi od s�o�ca i u�ywania alkoholu. Kr�tko przyci�te w�osy zalane by�y krzepn�c� krwi�. Awanturnik z bar�w - pomy�la� Trent, zobaczywszy pokryte bliznami knykcie d�oni - po sze��dziesi�tce, zbyt stary do takiej roli. Zna� tego cz�owieka - nie osobi�cie, ale jako typ: jeden z Byczych Starych Ch�op�w. Piloci w s�u�bie towarzystw naftowych, w aerofoto, pracuj�cy dla Air America lub zatrudniani w male�kich, p�oficjalnych operacjach, jakie umia�y sobie wyduma� najpaskudniejsze z wydzia��w CIA. �ycie Trenta bardzo cz�sto zale�a�o od wsp�pracy z nimi, a z tych do�wiadcze� wyni�s� przekonanie, �e Bycze Stare Ch�opy nie staj� si� Byczymi Starymi Ch�opami praktykuj�c nocne l�dowania z odpi�tymi pasami bezpiecze�stwa.
Pochyliwszy si� nad nieboszczykiem o�wietli� latark� rozbity wiatrochron. W miejscu w kt�re pilot uderzy� g�ow�, obluzowa� si� ma�y kawa�ek szk�a. Trent otworzy� sw�j n� bosma�ski i wywa�y� od�amki z oprawy, uwa�aj�c, by nie zabrudzi� ich krwi�. Do jednego z nich przylepi� si� p�atek czego� srebrnoszarego. Trent wytar� n� do czysta, zeskroba� p�atek, znalaz� tablic� nawigacyjn� pilota i potar� p�atek o czyste miejsce na mapie. Zostawi� szar� kresk�. Kieszenie pilota by�y puste, a w kokpicie nie by�o innych dokument�w, ni� mapy lotnicze po�udniowych Stan�w Zjednoczonych, Meksyku i Ameryki �rodkowej.
Drugi pilot r�wnie� mia� puste kieszenie. Trent przyjrza� si� uwa�niej ranie jego gard�a. Sfotografowa� obu nieboszczyk�w, a potem przecisn�� si� na powr�t do �adowni i zbada� stalowe pojemniki. By�o ich pi�tna�cie, wszystkie z przykr�canymi pokrywami i wa��ce po jakie� dwadzie�cia kilo. Trent otworzy� jeden, zanurzy� zwil�ony palec w bia�ym krystalicznym proszku wewn�trz i potar� nim dzi�s�o. Natychmiastowa utrata czucia w tym miejscu oraz smak wystarczy�y mu w zupe�no�ci. Pi�� kilogram�w stali, reszta kokaina. Pi�tna�cie razy pi�tna�cie, dwie�cie dwadzie�cia pi�� kilo. Trzy i p� miliona dolar�w w hurcie, trzyna�cie po podzieleniu na gramy i w sprzeda�y ulicznej. Trent zamkn�� pojemnik i podkoszulkiem wytar� swe odciski palc�w.
Zeskoczywszy na ziemi� obejrza� piasek w poszukiwaniu �lad�w st�p. By�y jego w�asne, wyra�ne, i to wszystko. Z pistoletem gotowym do strza�u zanurzy� si� na sto jard�w mi�dzy drzewa, robi�c ko�o. Wreszcie natrafi� na �lady, kt�rych oczekiwa�. Jeden cz�owiek, mocno obci��ony, dwukrotnie przeszed� z pla�y i z powrotem. �lady rozdziela�y si� o jakie� pi��dziesi�t jard�w od samolotu. Trent poszed� wzd�u� lewego. Ko�czy� si� w g��bi l�du o sto jard�w od ko�ca pasa startowego. Cofn�wszy si�, pod��y� prawym odga��zieniem. To samo, z jedyn� r�nic�, �e ko�czy�y si� w�r�d drzew w odleg�o�ci sze��dziesi�ciu
Trenta ogarn�a zimna, przejmuj�ca w�ciek�o��. Poszed� �rodkiem pasa, szukaj�c �lad�w po�lizgu w miejscu, gdzie samolot zetkn�� si� z ziemi�. Zmierzy� krokami odleg�o�� od �lad�w do pla�y. Sto pi�tna�cie jard�w, l�dowanie bliskie doskona�o�ci, jak przysta�o na �ab�dzi �piew Byczego Starego Ch�opa.
W osiemna�cie minut p�niej Trent podni�s� kotwic�, zrzuci� i zwin�� �agiel, i w�o�y� walthera z powrotem do skrytki.
Z kokpitu prowadzi�a zej�ci�wka do wielkiej, jasnej i przewiewnej nadbud�wki na pok�adzie �redni�wki. Na prawo od schodk�w sta� st� z mapami morskimi. Przedni� cz�� salonu wype�nia�a ogromna, p�ksi�ycowata kanapa z szaroniebieskim obiciem, otaczaj�ca st� jadalny z politurowanego mahoniu, przymocowany do gniazda masztu. Z salonu prowadzi�y schody do wn�trza ka�dego z kad�ub�w, gdzie mie�ci�y si� dziobowe i rufowe kabiny, ka�da z dwiema kojami, umywalk� i osobn� toalet�. Kabiny prawego kad�uba rozdziela� dobrze zaopatrzony kambuz. Symetrycznie, w lewym kad�ubie, znajdowa� si� prysznic, wielki zlewozmywak, warsztat i magazyn sprz�tu fotograficznego. Trent wywo�a� i porobi� odbitki z filmu zrobionego wewn�trz samolotu. Potem wyci�gn�� �piw�r na pok�ad.
Obudzi� go ryk zbli�aj�cego si� pi��dziesi�ciokonnego silnika przyczepnego Johnstona. Do Belpan importowano silniki Johnston, Mercury i Yamaha, a Trent szybko nauczy� si� je odr�nia� po odg�osie rur wydechowych.
Otworzy� jedno oko i zaraz je przymru�y�, spojrzawszy na s�o�ce, wznosz�ce si� nad cienk� warstw� porannej mgie�ki, stoj�c� nad stalowob��kitnym Morzem Karaibskim. Od strony s�o�ca pojawi� si� dwudziestostopowy, bia�y, bezpok�adowy skiff do po�owu langust. Sternik zakr�ci� ko�em sterowym i skiff zako�czy� �lizg, przysuwaj�c si� burt� do Z�otej Dziewczyny. Jego fala rufowa, trafiwszy mi�dzy kad�uby katamaranu, wyprysn�a w g�r�, zalewaj�c Trenta i jego �piw�r.
Sternik chwyci� za reling Z�otej Dziewczyny, utrzymuj�c skiff z dala od niepokalanego lakieru katamaranu. By� to mniej wi�cej dwudziestopi�cioletni Latynos, niski, muskularny, ze sklepion� klatk� piersiow� nurka. Codzienne przebywanie na s�o�cu spali�o jego sk�r� prawie do czerni, a s�l morska wybieli�a ko�ce jego ciemnych w�os�w na blond. B�yszcz�ce czarne oczy i szeroki u�miech wskazywa�y, �e by� zadowolony z siebie, zachwycony ca�ym �wiatem i tym wszystkim, co mu mo�e przynie�� przewidywalna przysz�o��.
Trent zazdro�ci� m�odemu marynarzowi jego pewno�ci siebie. Otar�szy s�l z oczu, odezwa� si� po hiszpa�sku:
- Carlos, pewnego dnia wpadniesz na mnie od strony s�o�ca, a ja ci odstrzel� �eb.
Trent m�wi� z kastylijskim akcentem i nieco zbyt precyzyjnie, bior�c pod uwag�, �e jego g�os dochodzi� ze �piwora o pi�tej rano, w pewnym oddaleniu od wybrze�a Ameryki �rodkowej.
Marynarz nazwa� go maricon i o�wiadczy�:
- Vega, zarobimy sobie na �niadanie...
Maj�c roz�o�one na dnie oceanu dwie�cie pu�apek na langusty, Carlos zarabia� o wiele wi�cej ni� koszt �niadania. Wydatki mia� minimalne: samochodu nie posiada�, bo na San Paul nie by�o szosy, a gdyby nawet by�a, to nie mia�by dok�d ni� pojecha�. Nowe d�insy, jedne szorty, kilka podkoszulk�w - i to wszystko na ca�e sze�� miesi�cy sezonu po�ow�w. By� w�a�cicielem dw�ch mieszka� w�asno�ciowych w Miami i w po�owie zap�aci� ju� za trzecie. Trent, nurkuj�c swobodnie, pom�g� mu opr�nia� pu�apki - podnoszenie ich zabra�oby dwa razy tyle czasu. O dziesi�tej sko�czyli robot�. Trent chcia� ponownie rzuci� okiem na Canaka przy �wietle dziennym, ale nie chcia� te� zwraca� na siebie uwagi, podp�ywaj�c tam Z�ot� Dziewczyn�. Wobec tego poprosi� o wypo�yczenie skiffa, obiecuj�c go odstawi� do nabrze�a Sp�dzielni Rybackiej.
Gdy Carlos wy�adowywa� tam langusty, Trent przespacerowa� si� do baru Jimmy'ego, gdzie spotykali si� wszyscy na San Paul. Po drodze musia� obej�� czterech m�odych Amerykan�w, siedz�cych po�rodku �cie�ki i, jak si� zdawa�o, dyskutuj�cych, co zrobi� z reszt� dnia.
Jimmy, Kreol po pi��dziesi�tce, zaczyna� ty� z braku wysi�ku fizycznego. Po�owy langust dostarczy�y mu �rodk�w na wybudowanie baru i restauracji, a nad hangarem na �odzie nadbudowa� dziesi�� pokoi z �azienkami, kt�re nawet od czasu do czasu dzia�a�y. Zar�wno bar, jak restauracja prosperowa�y, a Jimmy sprowadzi� ze Stan�w odtwarzacz video, na kt�rym pokazywa� filmy fabularne - pirackie kopie, przegrywane przez te�ciow� kuzyna, kt�ra wysz�a za m�� za lekarza i mieszka�a w po�udniowej Kalifornii. Z honorari�w za t� czynno�� te�ciowa op�aca�a swe bryd�owe przegrane.
Doszed�szy do �redniego wieku, Jimmy zmieni� zainteresowania z wyspiarskiego przedsi�biorcy na pla�owego filozofa. Trent znalaz� go siedz�cego na le�aku pod palm�, przed frontem baru. Nieco wcze�niej Jimmy zacz�� zwija� papierosa z zawarto�ci le��cego mu na kolanach kapciucha, w kt�rym jednak nie by�o tytoniu. Przylizawszy cztery bibu�ki z podgumowanym brzegiem po��czy� je w ca�o��, ale nast�pnie albo wyczerpa� ca�� energi�, albo przeszkodzi�a mu w dalszych czynno�ciach nowa my�l. My�lenie by�o g��wnym zaj�ciem Jimmy'ego. Ca�� reszt� zajmowa�a si� jego �ona i czworo dzieci.
Trent przysiad�, opar�szy si� plecami o �cian�, i zacz�� czeka�, a� Jimmy powr�ci stamt�d, gdzie w tej chwili przebywa�. Wreszcie Jimmy odezwa� si�.
- S�ysza�e�, �e tej nocy na Canaka rozbi� si� samolot? Powiedzieli o tym w radiu o dziewi�tej.
Trent odpar�, �e �owi� na oceanie.
- A co z�owi�e�? - spyta� Jimmy.
- Wyci�gali�my langusty z m�odym Carlosem - odpar� Trent.
Jimmy straci� zainteresowanie t� spraw�. Na wyspie San Paul langusty by�y ta�sze od kurzych jaj i znacznie �atwiej by�o na nie trafi�.
- Trent, m�j ch�opcze, je�li trafi� si� okonie morskie, to je przynie�.
Trent obieca�, �e tak zrobi. Ryby �owione kusz� dla restauracji Jimmy odlicza� z jego rachunku barowego.
Jimmy pokaza� palcem na drewniane molo.
- Prezydent �owi tam ryby. Cholerny matros zapomnia�, co mia� go zabra�.
Trent spyta�, czy prezydent ma odp�yn�� na wysp� Canaka i Kreol potwierdzi� skinieniem g�owy.
- M�g�bym go zawie�� skiffem m�odego Carlosa - powiedzia� Trent.
Jimmy z roztargnieniem pomaca� trawk� w swym kapciuchu. A potem potrz�sn�� g�ow�, jakby ogania� si� przed muchami.
- Trent, m�j ch�opcze, no nie wim, ale ten tam cz�owiek powiada, �e prezydent w�cha si� z Colombianos. - Podni�s� le��c� na piasku gazet� i cisn�� Trentowi na kolana. By� to Belpan Independent, cztery strony zamazanego druku, ale i tak najlepsza gazeta w Belpan. Ona i Belpan Times. Trent s�ysza�, �e w ostatnich dw�ch miesi�cach obie zmieni�y w�a�cicieli. Przeczyta� artyku�, kt�ry nale�a� do klasyki rodzaju: najpierw obel�ywe przypuszczenia, rozbudowane nast�pnie w oskar�e nie, �e prezydent jest na li�cie p�ac kolumbijskich handlarzy kokain�, pozwalaj�c im na tankowanie paliwa na pasach startowych w d�ungli Belpan i na g��wnej szosie.
W zesz�ym tygodniu dwusilnikowy de havilland otter, wy�adowany kokain�, zwali� si� do przepustu podczas nocnego l�dowania na nie uko�czonym odcinku nowej szosy, biegn�cej przez nie zaludnion�, p�nocn� cz�� kraju. A obecna, kolejna katastrofa na wyspie Canaka doleje oliwy do ognia w chwili, gdy Belpan zbli�a si� do wybor�w parlamentarnych i prezydenckich.
Trent zwr�ci� gazet� Jimmy'emu i pow�drowa� w stron� przystani. Czterech m�odych Amerykan�w siedz�cych na �cie�ce zmieni�o si� w pi�ciu, przesun�li si� te� o par� jard�w, by pozosta� w cieniu.
Jeden z nich powiedzia� "cze��", co Trent uzna� za mniej wi�cej stosowne.
Prezydent Republiki Belpan zbli�a� si� do siedemdziesi�tki. Kreol, ze znacznie wi�ksz� domieszk� krwi czarnej ni� bia�ej, by� wysokiego wzrostu i szczup�y, cho� z male�kim brzuszkiem, siwow�osy i �ysiej�cy na czubku g�owy. Nosi� d�ugie spodnie khaki, tak� sam� koszul�, okr�g�e okulary w stalowej oprawce i niebieskie p��cienne pantofle bez sznurowade�. �owi� ryby na w�dk� z w��kna w�glowego, zarzucaj�c muszk� lekko jak pi�rko na nieruchom� wod�, z kt�rej wystawa�y czarnymi tr�jk�tami p�etwy ogonowe ryb, p�yn�cych przez p�ycizn�. Trent pomy�la�, �e starszy pan wygl�da na zmartwionego; ale mog�o go martwi� to, �e ryby nie dawa�y si� z�owi� lub �e jego marynarz zapomnia� go zabra�.
Trent uzna�, �e Belpan jest jedynym krajem na �wiecie, gdzie osobisty marynarz prezydenta mo�e o nim zapomnie�. By� to te� jedyny znany mu kraj, kt�rego prezydent m�g� �owi� ryby z ko�ca publicznego molo lub chodzi� po trotuarach stolicy w poszukiwaniu taks�wki, bez goryla z ochrony osobistej.
M�oda kobieta - starsza nastolatka lub m�oda dwudziestolatka - siedzia�a na molo przygl�daj�c si�. Z ja�niejsz� cer� ni� prezydent, mia�a tak� sam� jak on szczup�� budow�, cho� bez jego brzuszka. Wargi mia�a pe�ne i pi�knie wykrojone, oczy ogromne. Bujne w�osy, zaczesane w kopiast� fryzur� afro i podwi�zane z�o�on� czerwon� apaszk�; a do tego d�insy z obci�tymi nogawkami i opalacz w kolorze apaszki. Patrzy�a na prezydenta takim wzrokiem, jakby by� on najwspanialszym cz�owiekiem na �wiecie, a jego obrona nale�a�a do jej obowi�zk�w.
Trent przeszed� spacerkiem wzd�u� molo i uk�oni� si�.
- Dzie� dobry, panie prezydencie.
Starszy pan obejrza� si� zdziwiony, prawdopodobnie tym, �e rozpozna� go cudzoziemiec
- Trent, sir. Jimmy z baru powiedzia� mi, �e mo�e pan potrzebowa� podwiezienia na wysp� Canaka.
- Jest pan Anglikiem...
- Brytyjczykiem, sir - sprostowa� Trent.
Starszy pan odpowiedzia� u�miechem ciep�ym, mi�ym i pe�nym zrozumienia, przypominaj�c Trentowi jego w�asnego ojca. Napi�cie, kt�re najpierw wyczu� u prezydenta, rozproszy�o si�.
- Celt?
- Tak, sir.
- My tak�e stanowimy wielk� mieszank� rasow�, mister Trent. - Starszy pan skierowa� wzrok w stron� dziew czyny. - Moja wnuczka studiuje politologi� i ekonomik� w Londy�skiej Szkole Ekonomicznej. Ach - przerwa� ujrzawszy trzydziestostopow�, b��kitn� motor�wk�, op�ywaj�c� przyl�dek. - Z op�nieniem, lecz nie zapomniany. Serdeczne dzi�ki za ofiarowan� mi pomoc...
Trent podejrzewa�, �e starszemu panu potrzeba o wiele wi�kszej pomocy, ni� oferta ze strony biura po�rednictwa pracy co do nowego marynarza osobistego...
Dwudziestomilowy pas szykownych hoteli, nocnych klub�w, restauracji, dom�w z w�asno�ciowymi mieszkaniami oraz prywatnych rezydencji - jednym s�owem Cancun w prowincji Quintana Roo, Meksyk, z punktu widzenia turystyki by� najbardziej odleg�ym miejscem od wysepek Belpan. P�yn�cy stamt�d Z�ot� Dziewczyn� Trent napotka� niemal idealny wiatr i takie� morze. Przy �redniej szybko�ci trzynastu w�z��w podr� zabra�a mu dwadzie�cia cztery godziny. Przycumowawszy pewnie katamaran w przystani, Trent wy�adowa� swoje BMW na nabrze�e, a potem kupi� niedzielny numer New York Timesa i znalaz� uliczn� kafejk�, gdzie podawano �wie�o mielon� kaw�.
Zerkaj�c znad gazety zauwa�y� id�cego w jego kierunku przez promenad� wysokiego, szczup�ego m�czyzn� z szerokimi barami, ubranego w p�owy p��cienny garnitur. Na szyi mia� zawi�zany krawat Klubu Krykietowego Marylebone MCC - Marylebone Cricket Club, ekskluzywny klub, uznawany za najwy�szy autorytet w tym sporcie. Na g�owie nosi� panam�, obuty za� by� w wypucowane do po�ysku br�zowe pantofle, wygl�daj�ce jak szyte na miar�. Przez chwil� mierzy� Trenta spojrzeniem ch�odnych, szarych oczu - w rzeczywisto�ci a� wyblak�ych. Twarz pasowa�a do oczu: g�ste szpakowate brwi, nad kr�tko przyci�tym w�sem blade, zaci�ni�te nozdrza, twarde usta i kwadratowy podbr�dek. Wszystko to w nieodparty spos�b ujawnia�o, �e w�a�ciciel twarzy reprezentuje mieszanin� absolutnej pewno�ci swej pozycji spo�ecznej z niezachwianym poczuciem w�adzy, w�a�ciwym brytyjskim oficerom gwardii lub kawalerii, z urodzenia i zawodu przyzwyczajonym do natychmiastowego i �lepego pos�usze�stwa. Jako syn swego ojca, Trent przez ca�e dzieci�stwo odczuwa� �agodn� pogard�, kt�r� darzyli go tacy ludzie. Z�o�ywszy gazet� Trent przeszed� na drug� stron� promenady i skr�ci� w pierwsz� ulic� na prawo. Wychodzi�a na dwujezdniow� arteri�, prowadz�c� z Cancun przez most na sta�y l�d meksyka�ski. S�o�ce pra�y�o czarn� asfaltow� powierzchni�, a jego �ar �ama� �wiat�o w migocz�ce fale. Dla pieszych by�o zbyt gor�co, nawet samochod�w by�o niewiele. Zarz�d Autostrad posadzi� akacje wzd�u� centralnego trawnika i po obu stronach arterii. Niekt�re z drzew usch�y, jeszcze wi�cej objad�y kozy. Pozosta�e przy �yciu skar�owacia�y i nie dawa�y do�� cienia, nawet jak na potrzeby twardych ch�op�w Maj�w, poszukuj�cych miejsca na sjest�. Skr�ciwszy teraz w lewo, Trent zobaczy�, �e cz�owiek w p��ciennym garniturze zbli�a si� po drugiej stronie podw�jnej jezdni. Fale gor�ca przeci�y Anglika w pasie na p�, tak �e wygl�da�o, jak gdyby jego nogi kroczy�y dumnie i niezale�nie od g�rnej po�owy cia�a. Trent nie spuszcza� go z oczu. Cz�owiek zawr�ci� i przeszed� na jego stron�, a� skr�ci� w boczn� ulic� w kierunku promenady. Trent przy�pieszy� kroku, skierowawszy si� w t� sam� ulic�. Anglik obejrza� si� przez rami�, Trent upu�ci� gazet�. Schyliwszy si�, by j� podnie��, zauwa�y�, jak Anglik wchodzi przez boczne wej�cie do hotelu Rena Victoria - dwunastopi�trowej, betonowej wie�y w kolorze pastelowego r�u, tanio wybudowanej, z my�l� o zbiorowych wycieczkach, kt�re tu mia�y ko�czy� swe trasy. Farb� do fasady te� kupiono tanio.
Wr�ciwszy na promenad�, Trent wszed� do hotelu g��wnym wej�ciem. Z trzech wind dzia�a�a tylko jedna. Pojecha� ni� do baru na szczycie budynku i u sennego barmana zam�wi� piwo Corona.
W dziesi�� minut p�niej zjecha� na trzecie pi�tro, nast�pnie schodami dla s�u�by zszed� na pierwsze. Szczup�y Meksykanin w czerwonym podkoszulku pracowicie pokrywa� bia�� farb� �cian� podestu. W g��bi korytarza silniej zbudowany Meksykanin, tym razem w podkoszulku zielonym, kl�cza� ko�o skrzynki narz�dziowej, ze �rubokr�tem w r�ku, udaj�c, �e co� majstruje przy gniazdku elektrycznym. Gdyby chcia� rzuci� �rubokr�t i si�gn�� po pistolet w skrzynce, Trent zd��y�by wsadzi� mu trzy pociski w czaszk�. Trent zastanawia� si�, gdzie Anglik ich wynalaz�. Jak wi�kszo�� urz�dnik�w wywiadu, kt�rych zna�, cz�owiek ten musia� by� na�ogowym czytelnikiem powie�ci Johna le Carre i lubowa� si� w teatralnych efektach pracy tajnego agenta. Trent nie potrafi� oprze� si� pokusie strzelenia do Meksykanina z dw�ch palc�w, ten za� obdarzy� go szerokim u�miechem i wzruszeniem ramion. Agent zdmuchn�� rzekomy dym z ko�c�w palc�w i poszed� korytarzem do pokoju 111. Drzwi nie by�y zamkni�te.
Pu�kownik Smith, dyrektor nowej jednostki antyterrorystycznej, powo�anej przez Wsp�lnot� Europejsk�, sta� o stop� od okna, wygl�daj�c przez siatkowe firanki, kt�re dzi�ki ca�ym latom zaniedba� i sk�pstwa dym tytoniowy zabarwi� na ��tawy br�z. Rzuciwszy Trentowi spojrzenie przez rami�, wskaza� gestem jeden z dw�ch foteli, krytych kremowo��tym plastykiem, ustawionych po dw�ch stronach stolika do kawy.
Takim samym pop�kanym i od�a��cym plastykiem pokryto biurko oraz co�, co w planie dekoratora by�o zapewne zaznaczone jako damska toaletka. Zapadni�te, podw�jne ��ko przykryto brudn� bia�� kap�, dywan by� z przeplecionego metalow� nitk� draylonu w szkock� krat�, w trzech odcieniach br�zu. W powietrzu unosi� si� zastarza�y zapach tanich kosmetyk�w i dymu tytoniowego.
W swym garniturze z Savile Row [Savile Row - ulica w Londynie, przy kt�rej znajduj� si� najwytworniejsze zak�ady krawieckie; tradycyjny synonim kosztownej elegancji] i krawacie MCC pu�kownik wygl�da� tak nie na miejscu, jak cz�onek Ku Klux Klanu w bia�ym cha�acie i kapturze, przywo�uj�cy gestem taks�wk� na rogu ulicy w Harlemie. Trent wiedzia�, �e wszystko to jest zamierzone i obliczone, by irytowa�. W pierwszych latach swej s�u�by d�ugo zastanawia� si� nad przyczynami, by wreszcie doj�� do wniosku, �e takie w�a�nie wra�enie pu�kownik chcia� wywiera�. By� bowiem mistrzem manipulowania emocjami innych ludzi. Trent zna� go przez ca�e �ycie, a w jego londy�skim domu mieszka� od czasu, gdy mia� dwana�cie lat. Ojciec Trenta i pu�kownik Smith s�u�yli w tym samym pu�ku kawalerii - pu�kownik z wyr�nieniem, natomiast Trent senior zmuszony zosta� do z�o�enia pro�by o dymisj�, gdy odkryto powa�ne, cho� nieudolnie dokonane, manko w kasie jego szwadronu - pu�ki kawaleryjskie nie lubi� skandali.
- Uwa�asz wi�c, �e odkry�e� co� z�ego - powiedzia� pu�kownik tonem spokojnym i pozbawionym jakichkolwiek emocji, pr�cz prawie niedostrzegalnego znudzenia - cechy znamionuj�cej ludzi nieustannie d�wigaj�cych odpowiedzialno�� za bezpiecze�stwo wsp�obywateli. Wszystkie problemy, trafiaj�ce na biurko pu�kownika Smitha, by�y z�e, r�ni�y si� tylko stopniem zagro�enia.
- By� mo�e to nie nasza sprawa - zacz�� ostro�nie Trent. - Belpan znajduje si� w ameryka�skiej strefie interes�w, a rzecz dotyczy narkotyk�w... albo te� ma wygl�da�, jakby dotyczy�a narkotyk�w.
Czeka� na odpowied� pu�kownika, ale ten po prostu kontynuowa� przygl�danie si� ulicy. Jego milczenie by�o gr�, jak� prowadzi� z podw�adnymi - o tym Trent wiedzia� od dawna.
- Najpierw samolot l�duje na szosie p�noc-po�udnie. �aden z przepust�w nie zosta� jeszcze zasypany. Obaj piloci martwi, i sto kilo kokainy na pok�adzie. - Przemytnicy marihuany mogli pogr��y� si� zbyt g��boko we w�asnym �wiecie narkotycznych sn�w, aby sprawdzi� stan szosy, ale handel kokain� by� w r�kach zawodowc�w. - Obejrza�em to miejsce - kontynuowa� Trent. - Przepust ma pi�tna�cie st�p g��boko�ci. Pionowe �ciany. Nie mieli �adnych szans.
Cho� ocenia� sam siebie, jako cz�owieka o nader �ywej wyobra�ni, Trentowi nie uda�o si� wymy�li� pretekstu dla odwiedzenia kostnicy, gdzie le�a�y cia�a.
- A potem samolot wioz�cy kokain� l�duje na jednej z wysepek, gdzie prezydent ma domek pla�owy. Pas startowy ma dostateczn� d�ugo��, ale �wiat�a l�dowania by�y umieszczone o sto jard�w od jego pocz�tku, a ko�cowe o sze��dziesi�t jard�w za daleko, w�r�d drzew. Pilot rozpoczyna przyziemienie i kto� o�lepia go pot�nym reflektorem. On by� prawdziwym zawodowcem. - Trent po�o�y� na stoliku zdj�cie, kt�re zrobi� pilotowi. - Ame rykanie b�d� go mieli w kartotekach. Jakim� sposobem trafi� samolotem mi�dzy dwa drzewa. Skrzyd�a go wyhamowa�y, wi�c prze�y�. Podobnie drugi pilot.
- Wstrz�saj�ce. - Pu�kownik wygl�da� na tak wstrz��ni�tego, jak rze�nik, kt�remu zaproponowano pude�ko st�ch�ych dorszy.
Znowu gra, pomy�la� Trent. Na pocz�tku ich wsp�pracy zachowanie pu�kownika robi�o na nim wra�enie. Teraz mia� to w nosie.
- Je�li to by�o zamierzone, wykonano b�yskotliwie. W�tpi�, czy by� nawet og�uszony.
Trent opisa� przebieg wydarze�. Pilot zda� sobie spraw�, �e zosta� wystawiony, i tak d�ugo, jak siedzi w samolocie, jest �atwym celem. O�lepiony �wiat�em reflektora, nie mia� wiele szans, by rzuci� si� do ucieczki. A ucieczka by�a jego jedyn� szans�. Gdy zeskoczy� na ziemi�, kto� zmia�d�y� mu czaszk� o�owian� rurk�.
- By� bardzo do�wiadczonym cz�owiekiem. Jednym z Byczych Starych Ch�op�w - powiedzia� Trent, przez chwil� nie potrafi�c opanowa� z�o�ci. Szybko potrz�sn�� g�ow�, by zapomnie� natr�tny widok. Pu�kownik pochodzi� z twardej szko�y, gdzie emocje nale�a�y do bezu�ytecznych i niebezpiecznych luksus�w, szkodliwych z punktu widzenia skuteczno�ci dzia�a�, i z tego powodu by�y absolutnie zakazane.
Morderca u�y� tej samej rurki, by rozbi� wiatrochron.
- Znalaz�em p�atek o�owiu na szkle. Kimkolwiek by�, poder�n�� tak�e gard�o drugiemu pilotowi i wepchn�� w ran� od�amek szk�a. Zawodowiec. Wszystko bardzo proste, ale wystarczaj�ce dla zmylenia lokalnej policji.
- Czy ich poinformowa�e�? - Pu�kownik zachowywa� si� odrobin� zbyt niedbale, jak gdyby raczej zainteresowany ni� zaniepokojony, pomy�la� Trent.
Teraz Trent ze swej strony odegra� scenk� milczenia. Pu�kownik podszed� do sto�u i wzi�� fotografi�. Trent uzna�, �e wygra� jeden punkt.
- Oczywi�cie tego nie zrobi�e�. - Pu�kownik wsun�� fotografi� do sk�rzanego portfela i powr�ci� do obserwowania ulicy. - Co masz jeszcze?
Trent wzruszy� ramionami.
- Takie dziury jak Belpan s� wszystkie jednakowe. Ka�dy wracaj�cy do domu dzieciak z dyplomem z literatury zak�ada gazet�. Ale s� dwie mniej wi�cej powa�ne. Ostatnio zmieni�y w�a�cicieli i oskar�aj� rz�d, �e jest wmieszany w handel narkotykami.
Trent przerwa�. Pu�kownik nie pochwala� mieszania si� do cudzych spraw, ale tym razem nie by�o innego wyboru.
- Tam na wyspach trudno mie� kontakty - podj�� Trent. - Wobec tego pop�yn��em do Belpan City i po prosi�em przyjaciela, �eby co� sprawdzi�. Temat zosta� podj�ty przez Washington Post. New York Times uczyni�
podobnie, stawiano te� pytania w Izbie Reprezentant�w. - Dla Trenta wszystko by�o jasne. - Kto� przygotowuje scenariusz.
Pu�kownik Smith odwr�ci� si� twarz� do niego. W k�cikach jego ust pojawi� si� krzywy u�mieszek, kt�remu jednak przeczy� nag�y wyraz zm�czenia w oczach. To zm�czenie wyda�o si� Trentowi podejrzane. Ulic� z ha�asem przemkn�a ci�ar�wka. Czekaj�c, a� jej d�wi�k ucichnie, pu�kownik z wewn�trznej kieszeni wyj�� p�ask�, z�ot� papiero�nic�, z niej za� owalnego papierosa "Abdullah". Zapali� go pasuj�c� do papiero�nicy zapalniczk�. Papiero�nica by�a prezentem od ojca Trenta. Jej wydobycie by�o dla niego przypomnieniem - nawet je�li za�o�y�, �e nie�wiadomym - i� pu�kownikowi zawdzi�cza� ocalenie ojca przed s�dem wojennym, przez sw�j udzia� w dochodzeniu i wp�acenie brakuj�cych fundusz�w. "Cholerny g�upiec poszed�by do wi�zienia - powiedzia� pu�kownik Trentowi w roku, w kt�rym ten zda� matur�. - Wstrz�s zabi�by twoj� matk�". Zamiast tego zgin�a w trzy tygodnie po �mierci m�a w katastrofie samochodowej. Pu�kownik Smith zatrzasn�� papiero�nic�.
- Czemu nie uj��e� tego na pi�mie?
Trent przypomnia� sobie pilota - Byczego Starego Ch�opa, kt�remu wn�trzno�ci skr�ci�y si� ze strachu, gdy o�lepi� go reflektor, a umys�em wstrz�sn�o zaskoczenie, kiedy w��czywszy �wiat�a l�dowania wbi� samolot pomi�dzy drzewa. Bezsilna w�ciek�o�� na my�l, �e zosta� wystawiony, nie rozumiej�c czemu, i brak czasu na zrobienie czegokolwiek innego ni� wyskoczenie z maszyny. Przy �wiadomo�ci, �e wydostanie si� z niej i tak mu nie pomo�e. Nic nie widz�c w nocnych ciemno�ciach, wiedz�c, �e kto� tam na niego czeka i nie chc�c tego wiedzie�. Jeszcze nie utraciwszy nadziei, cho� zrozumia�, �e �adnej nadziei ju� nie ma.
Trent zastanawia� si�, co by pomy�la� pu�kownik o czo�owym swym agencie, kt�ry stan�� po stronie przemytnika kokainy. Je�li w og�le jeszcze jest czo�owym agentem? A mo�e zosta� wys�any na zielon� trawk�? Czy pu�kownik uwa�a�, �e Trent wypali� si� przez trzy lata �ycia w podziemiu w Irlandii - wypalany w �rodku codziennym strachem, gdy krok po kroku pozyskiwa� zaufanie kom�rki terroryst�w, a� wreszcie jego odwaga za�ama�a si� w zasadzce?
- Siedem miesi�cy na Karaibach i tytu� w�asno�ci pi��dziesi�ciostopowego katamaranu to kupa pieni�dzy, jak na stworzenie nowej to�samo�ci - powiedzia� Trent.
- Czy to jest za�alenie?
- Nazwijmy to podejrzeniem.
- Zawsze by�e� podejrzliwy, nawet jako ma�y ch�opiec - odpar� ch�odno pu�kownik. A po chwili, jakby przysz�o mu co� nowego do g�owy, doda�: - Czemu, do diab�a, musisz nosi� te cholerne koraliki wok� szyi?
Trent prze�y� dzi�ki swej podejrzliwo�ci. Prze�y� te� dzi�ki no�owi do rzucania, przymocowanemu za pomoc� koralik�w mi�dzy �opatkami. Nie m�g� pozby� si� wyobra�enia o�lepionego i spanikowanego pilota, jego skoku z samolotu. Nie m�g� te� pozby� si� my�li o podobie�stwie mi�dzy �mierci� pilota i tym, jak sam zosta� zdradzony w Irlandii.
- Czterech ludzi zosta�o zabitych przez zawodowca. Mnie p�aci si� za ryzyko. Utrzymywanie mnie w pe�nej nie�wiadomo�ci jest oczywist� g�upot�.
Pu�kownik kr�tko parskn�� w udawanym rozbawieniu.
- Tu i �wdzie zacierali�my tw�j trop - przyzna�.
Wi�c o to chodzi�o! Trent ju� my�la�, �e jest wolny od strachu, kt�ry by� jego nieod��cznym towarzyszem ostatniego roku pobytu w Irlandii. Strachu, �e nie ma nikogo, komu m�g�by ufa� lub oprze� si� na nim; strachu, �e zosta� z�o�ony w ofierze wy�szemu dobru, w kt�re ju� przesta� wierzy�. Wiedzia�, �e �w strach i utrata wiary zrobi�y z niego cz�owieka zb�dnego. I tak strach karmi� si� sam sob� - strach, �e zosta� wystawiony, poniewa� sta� si� zb�dny.
- Przyn�ta. - Jego u�miech by� niedba�y i sztuczny, wyraz rozbawienia w oczach by� drwin� zar�wno z pu�kownika, jak z samego siebie. Wiedzia�, �e dobrze to zagra� i otrzyma� nagrod� w postaci ledwie wyczuwalnego odcienia irytacji w g�osie pu�kownika.
- Je�li sprawia ci przyjemno�� my�lenie o sobie, jako o robaku.
Pu�kownik Smith zdusi� papierosa w stoj�cej na toaletce popielniczce reklamowej piwa Corona. Nast�pnie, podj�wszy decyzj�, zwr�ci� si� do Trenta, po raz pierwszy tego dnia patrz�c mu prosto w oczy.
- Mieli�my troch� nadziei, �e kto� zaproponuje ci ma�y przemyt broni. �e przyjmiesz ich propozycj�. Upewnij si�, �e dobrze ci zap�ac�. I pami�taj - ostrzeg� - �e b�dziesz musia� wyliczy� si� z pieni�dzy.
Czego nie by� w stanie zrobi� ojciec Trenta. Punkt dla pu�kownika, pomy�la� Trent, gdy ten spojrza� na zegarek.
- Oczekuj� przybycia Amerykanina. B�dziesz z nim pracowa�. Amerykanie s� dobrzy... bardzo dobrzy - powt�rzy� z naciskiem pu�kownik, odpieraj�c z g�ry zarzut, �e naturalne uprzedzenie wobec nouveau riche g��wnego udzia�owca Paktu Atlantyckiego mog�o w jakikolwiek spos�b wp�yn�� na jego ocen�. Nale�a� bowiem do tej generacji pracownik�w brytyjskich s�u�b wywiadowczych, kt�ra nigdy nie wybaczy�a Amerykanom wyrugowania ich z konkurencji po aferze Philby'ego. Ale pu�kownika nigdy nie odepchni�to. Wr�cz przeciwnie, jego bliskie powi�zania z Langley [Langley - siedziba CIA.] sta�y si� dla niego podstaw� w�asnej pot�gi. Trent za�, do chwili otrzymania przydzia�u w Irlandii, by� czynnym narz�dziem tych stosunk�w. Ale nabra� powa�nych w�tpliwo�ci co do tej sprawy, jeszcze przed swym zadaniem w Irlandii.
- Chcia�bym mie� nieco wi�cej informacji.
- Do diab�a, ja sam nie mam �adnych - warkn�� pu�kownik, nagle daj�c upust z�o�ci. - To nie nasza operacja. Cholerni Komisarze Wsp�lnoty Europejskiej. Robimy komu� przys�ug�. - Wbi� d�onie do kieszeni, jakby chcia� si� powstrzyma� przed uduszeniem kogo�. By� zbyt stary, by s�u�y� nowym panom; popatrzy� wi�c gro�nie na Trenta, jak gdyby ten by� winien, �e zmuszono go do ho�du lennego nowym panom: Wsp�lnocie Europejskiej, pokoleniu Trenta, Paneuropejczykom. - Przemyt broni mo�e mie�, a mo�e nie mie� zwi�zku... informacje s� z innego �r�d�a - doda�, na chwil� ujawniaj�c Trentowi komplikacje, wynikaj�ce z pracy pod now�, mo�e nawet sprzeczn� co do interes�w flag�. - Zachowaj to dla siebie. Meldunki sk�adasz bezpo�rednio Amerykaninowi i nikomu innemu. Facet nazywa si� Caspar... ohydne imi�. By� kiedy� w Agencji. Obecnie jest w DEA [Agencja - CIA. DEA - Drug Enforcement Agency - s�u�ba do walki z narkotykami, USA.]
Trent mia� nadziej�, �e jego przeniesienie do jednostki WE b�dzie ko�cem bezpo�redniego powi�zania z Amerykanami. Zacz�y nap�ywa� do niego wspomnienia zada�, jakie dla nich wykonywa� z rozkazu pu�kownika. Mokre roboty - tak Amerykanie je nazywali. Mokre od krwi.
Ale gdy raz si� w to wlaz�o, nie by�o drogi odwrotu - a przynajmniej takiej drogi nie znalaz�. Przyjaci� mia�o si� tylko w �wiecie podziemnym, poniewa� tylko oni wiedzieli i rozumieli, co robisz. Tylko z nimi mog�e� podzieli� si� swymi odczuciami i do�wiadczeniami, a bez nich by�e� skazany na izolacj�.
A ponad wszystko by� d�u�nikiem pu�kownika. Pu�kownik ocali� jego ojca od wi�zienia, a matk� od towarzyskiego piek�a, do kt�rego wtr�ci�oby j� ma��e�stwo ze zwyk�ym kryminalist�.
Przed ich spotkaniem pu�kownik sporz�dzi� sobie wykres jego my�li i reakcji tak dok�adnie, jak Trent wykre�la� na mapie kurs przez rafy koralowe, nim podni�s� kotwic�.
Trent zdawa� sobie z tego spraw�, ale teraz istnia� te� g��bszy poziom jego my�lenia, ukryty przed prze�o�onym; my�li, kt�re musia�y pozostawa� ukryte. U�miechn�� si� tak leniwie, jak kt�rykolwiek z wczasowicz�w w Cancun, umawiaj�cy si� na randk�.
- Z Casparem mam si� spotka� tutaj?
- Dalej na po�udnie - odpar� pu�kownik. - W Bacalar. Restauracja zwana Cenote Azul. Zjesz tam jutro lunch, a potem udasz si� do fortu. Zwiedza�. Caspar b�dzie tam o trzeciej.
To jest plus, pomy�la� Trent. Spotkanie z kimkolwiek w Cancun, w towarzystwie pu�kownika i z dwoma b�aznami za drzwiami jako ochron�, by�oby r�wnie tajne, jak nadanie o tym wiadomo�ci w dzienniku Radia Moskwa dla zagranicy.
W przesz�o�ci pu�kownik cz�sto u�ywa� Trenta jako przyn�ty. Tej roli Trent nie lubi�, bo wydarzenia toczy�y si� w�wczas poza jego wp�ywem. Ale w poprzednich wypadkach wiedzia�, kogo lub co ma z�apa�. Jad�c swym BMW z Cancun na po�udnie do Bacalar by� nieszcz�liwy.
Bacalar po�o�one jest o trzysta sze��dziesi�t kilometr�w od Cancun, droga prosta jak strza�a, z krzakami po obu stronach. Pr�cz odga��zie� do Chichen-Itza i Merida, jedyne odchodz�ce od niej przecznice ko�czy�y si� �lepo przy takim czy innym k�pielisku morskim, sfinansowanym przez optymistycznych inwestor�w - optymistycznych, bior�c pod uwag� talent Meksykan do wyw�aszczania. �ledzenie Trenta przez kogo� jad�cego z przodu czy z ty�u by�oby tak �atwe, jak pod��anie za s�oniem, wo��cym na grzbiecie dzieci wok� ma�ego, miejskiego zoo.
Jednym z fenomen�w pasa nadbrze�nego prowincji Quintana Roo s� jaskinie, wydr��one w mi�kkim wapieniu s�cz�c� si� przez tysi�clecia wod�. Sklepienia niekt�rych z nich pozapada�y si�, tworz�c jeziora i stawy niezwyk�ej przezroczysto�ci, kt�rych g��biny zabarwia�o na �ywy b��kit siarczanu miedzi odbijaj�ce si� w wapiennej wodzie niebo.
Zgodnie ze sw� nazw� restauracja Cenote Azul sta�a w Bacalar nad brzegiem jednego z takich staw�w. Sto�y z surowego drewna ocienia�o kilka drzew, rosn�cych poprzez lu�n� strzech�. Krzes�a by�y r�wnie szorstkie, jak sto�y, natomiast menu stanowi�a mieszanina wszystkiego, co po�awia si� w morzu, z r�norodn� dziczyzn�, kt�ra wywo�a�aby ataki nienawi�ci i zgrozy u ka�dego sk�onnego do fanatyzmu i braku rozs�dku dzia�acza ochrony przyrody z Pierwszego �wiata.
Tego rodzaju dzia�aczy Trent spotyka� w Belpan, gdzie zamieszkiwali na sta�e. Wielu z nich korzysta�o ze stypendi�w, pozwalaj�cych im na prowadzenie �ycia na poziomie dost�pnym jedynie bardzo nielicznym Belpa�czykom. Ich widocznym celem by�o zamkni�cie miejscowej ludno�ci w zoo, gdzie m�czyzn by wykastrowano, a kobiety wy-sterylizowano, przekszta�caj�c w ten spos�b Belpan w raj dla eko