9262
Szczegóły |
Tytuł |
9262 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9262 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9262 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9262 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marina i Siergiej Diaczenko
Chutor
(Chutor)
Ten wiecz�r mia� posmak st�chlizny. G�stnia� pachn�cy zgnilizn� zmrok.
Silnik zgas� na �rodku wiejskiej drogi. W kabinie zawis�a cisza, lekko przyprawiona szmerem opon. Stary �alfa-romeo�, rocznik 1980, przejecha� si�� rozp�du kilkadziesi�t metr�w, trafi� ko�em w kolein� i stan��.
Do miejscowo�ci Smirnowo zosta�o pi�� kilometr�w. Misza wyszed� z samochodu, podpar� mask� �elaznym pr�tem, ostro�nie pomaca� przewody, porusza� klemy akumulator�w. Znowu siad� za kierownic� i znowu pr�bowa� zapali� silnik. Rozrusznik wyda� z siebie �titiktik�, ale silnik milcza�.
Szybko zapada� zmierzch. Misza wyci�gn�� lamp� na d�ugim kablu, ale wn�trzno�ci silnika nawet pod�wietlone wesolutkim bia�ym �wiat�em pozosta�y tak samo zagadkowe i ciemne.
- Lepiej by� si� st�d zabiera� � us�ysza� za plecami. G�os by� m�ody, nieprzyjemny. Czuj�c zimny dreszcz, Misza odwr�ci� si�.
Ch�opak pasowa� do swojego g�osu � zwalisty, kr�tko obci�ty, z szerok� jak polano szyj�.
- Czego� tu stan��?
- Samoch�d si� zepsu� � wyja�ni� Misza jak mo�na spokojnie i niezale�nie.
Ch�opak podszed� bli�ej i zajrza� pod podniesion� mask�. Nieoczekiwanie pokojowo zaproponowa�:
- Popcha� ci�?
Misza si� zgodzi�.
Ch�opak pcha� jak parow�z. Na �ywej sile alfa romeo przejecha� pi��set metr�w, potem droga zacz�a spada� w d� i samoch�d potoczy� si� sam.
Silnik milcza�. Ko�a podskakiwa�y na wybojach i g�rkach, rozp�d wygasa�, ale samoch�d jeszcze jecha�, gdy reflektory wychwyci�y z mroku ludzk� posta�. Misza instynktownie zahamowa�.
Dobrowolny pomocnik Miszy sta� teraz przed nim na poboczu, i w �aden spos�b nie mo�na by�o wyja�ni� jego pojawienia si� tutaj, skoro minut� temu pom�g� samochodowi rozp�dzi� si� z g�ry.
- No co, nie chce zapali�? � zapyta� ch�opak.
Misza obliza� suche wargi.
- Nie trzeba by�o po naszych drogach je�dzi� takim gruchotem � powiedzia� pouczaj�co ch�opak, i Misza, zapominaj�c o strachu, obrazi� si� � jak mo�na wyra�a� si� w ten spos�b o bordowym, jeszcze ca�kiem nie�le wygl�daj�cym �alfa romeo�.
- Chod�my � westchn�� ch�opak.
- Dok�d? � Misza chwyci� za klamk� drzwi, got�w w ka�dej chwili podnie�� szyb�.
- Zgas� � krzykn�� kto� za plecami Miszy. Misza odwr�ci� si�.
Zwalisty ch�opak bieg� do samochodu. By� dok�adn� kopi� pierwszego, a raczej ten drugi, napotkany na poboczu by� dok�adn� kopi� pomocnika Miszy. Michai� poczu� ogromn� ulg� � bli�niaki!�
- Chod�my do chutoru � rzek� ten stoj�cy przed samochodem.
- A po co? � Wymamrota� ten, kt�ry pcha� samoch�d. � Mo�e by do Smirnowo doci�gn��.
- Nie doci�gnie � zaprotestowa� pierwszy. � Chyba, �eby�my go do samego Smirnowa pchali.
Obaj popatrzyli na Misz�. Absolutnie identyczni, jak jedna rozdwojona istota.
***
Nad sto�em, w splotach winogron, �wieci�a �ar�wka a wok� niej unosi� si� ruchomy tren muszek, ciem, i innej lataj�cej �ywiny.
Gospodarz domu nazywa� si� Anatolij. Imienia odojcowskiego nie poda�, przeciwnie, prosi�, �eby nazywa� go �po prostu Tola�, ale na tak� poufa�o�� Miszy nie starczy�o �mia�o�ci. Tak zwany Tola by� m�czyzn� niem�odym, chudym, m�g� mie� ze dwa metry wzrostu. Na pos�pnej, ciemnej twarzy wida� by�o �lady dawnej w�adczo�ci. Tak zapewne wygl�daj� imperatorzy na wygnaniu, albo partyjni bossowie na emeryturze. W ka�dy razie imi� Tola pasowa�o mu mniej wi�cej tak, jak �yrafie r�owa kokarda.
Zwalistych bli�niak�w nazywano Wowa i Dima. Wbrew przypuszczeniom Miszy, nie byli oni synami gospodarza. Ani synami, ani krewnymi, a kim oni w og�le byli dla tego pos�pnego cz�owieka � niewiadomo. Mo�e to go�cie, a mo�e najemni pracownicy. Misza nie pr�bowa� docieka�.
Milcz�ca kobieta, Ina, nie by�a �on� gospodarza, ani te� przyjaci�k�. Ju� pr�dzej gospodyni�, ale w te stosunki Misza r�wnie� nie wnika�. Nie jego sprawa.
Gadatliwa kobieta, kt�ra przysz�a do chutoru ze Smirnowa, by�a tu oczekiwanym go�ciem, co w rozmowie zosta�o niejednokrotnie podkre�lone. Kobiet� zwali Prokofiewna, i by�a w tym towarzystwie nie tylko najstarsza, ale i najweselsza � okr�g�a, �wawa, z rumian� pomarszczon� twarz�. To w�a�nie ona, a nie gospodarz serdecznie wypytywa�a Misz� o jego podr�ne perypetie, cmoka�a j�zykiem, wsp�czuj�co kiwa�a g�ow�:
- No, no, zwyk�a sprawa, pogadam z ch�opami, u nas to s� tacy mechanizatorzy, �e na s�owo honoru nauczyli si� je�dzi�, a bo to albo oleju albo cz�ci nie ma, a pracowa� trzeba.
- Traktor to traktor � odezwa� si� Wowa (w niebliskiej podkoszulce). � A to alfa romeo.
- Co za r�nica? � Zdumia� si� Dima (w zielonej podkoszulce). � Wa�ne, �eby cz�owiek mia� do tego smyka�k�.
- Ja nie mam � wtr�ci� na wszelki wypadek Michai�.
- To po co by�o ryzykowa� i je�dzi� w pojedynk�? � Zapyta� Anatolij. Jego spos�b m�wienia bardzo r�ni� si� od mowy pozosta�ych � wypisz wymaluj partyjny boss, pomy�la� Misza.
- I tak mia�e� szcz�cie � powiedzia� Wowa, � �e ci w lesie nie zgas�. Nocowa�by� teraz pod sosn�.
- Racja � zgodzi� si� lekko Misza. � Przygoda.
I pomy�la�: uchowaj mnie Bo�e od takich przyg�d. I tak dobrze, �e bez Julki pojecha�em.
- P�jd� ju� � odezwa�a si� po chwili milczenia Prokofiewna. � P�no si� zrobi�o, Toleczka, za go�cin� dzi�kuj� A kiedy ty si� wreszcie do nas wybierzesz�
- Wybior� si� � obieca� Anatolij. Identycznym tonem Misza m�wi� przypadkowym znajomym: �Zdzwonimy siꅔ I wszyscy doskonale wiedzieli, �e nikt do nikogo nie zadzwoni.
Prokofiewna bokiem wysz�a zza sto�u � �awki by�y wkopane w ziemi�. Wowa i Dima zerwali si� jak na komend�, Anatolij wsta� i poszed� odprowadzi� kobiet� do furtki. Milcz�ca Ina zacz�a sprz�ta� ze sto�u.
- Jeszcze herbaty? � spyta�a.
- Aha � Misza pospiesznie kiwn�� g�ow�. � Tylko wyskocz� na minutk�
�cie�ka by�a w�ska, trawa rosn�ca przy niej pokryta ros�, wystarczy�o kilka razy zboczy� i ju� adidasy mokre, chlupi�.
- Wszystkiego dobrego, Prokofiewna � powiedzia� gospodarz od bramy. � Ma�ych pozdr�w.
- Wszystkiego dobrego, Tola. Dzi�kuj�.
- Sama wiesz, �e nie ma za co.
Prokofiewna chcia�a co� jeszcze doda�, zaj�kn�a si�, jakby si� zmiesza�a, wysz�a za bram�, i zacz�a i�� drog� w stron� wsi. Misza patrzy� w �lad za ni� ponad wysokim p�otem, zdumiony jej odwag�. Droga bieg�a przez las, pi�� kilometr�w, ciemno, noc� I �eby si� chocia� kt�ry� domy�li� i odprowadzi�!
Mimo woli wstrzymuj�c oddech, Misza poci�gn�� drewniane drzwiczki z serduszkiem.
Wtedy niebo zakrzycza�o.
Krzyk by� niczym ig�a i nabity na to lodowate ostrze, Misza na chwil� o�lep� i og�uch�. Bolesny skurcz skr�ci� mu �o��dek. Cud, �e trac�c r�wnowag�, Misza nie wpad� do do�u kloacznego.
Krzyk umilk�. Misza po omacku wyszed� wyg�dki.
Wracaj�c t� sam� w�sk� �cie�k�, kilka razy wszed� na traw� i adidasy oczywi�cie przemi�k�y. Jeszcze mu tylko przezi�bienia brakowa�o.
Przy stole siedzia� tylko Anatolij. Bli�niaki gdzie� znikli, Ina my�a naczynia. Fili�anka Miszy sta�a pe�na, herbata zd��y�a ju� ostygn��.
- Hej, co to za krzyk? � Zapyta� Misza nienaturalnie weso�ym tonem.
Ina nie odwr�ci�a si�, Anatolij wzruszy� ramionami:
- Pewnie ptak�
***
O �wicie Ina wsiad�a na rower i pojecha�a do wsi po chleb. Wowa i Dima malowali szop�, Anatolij siedzia� w domu. Na stole czeka�a na Misz� szklanka mleka, kawa�ek sera i pajda chleba. Misza zjad� �niadanie bez apetytu � noc by�a nerwowa, parna, pol�wka zapadni�ta, sny przychodzi�y niedobre.
Samoch�d dopchali i nawet wprowadzili za bram�. Misza grzeba� w nim ca�y ranek. Ani zapach lasu, ani pi�kna pogoda, ani malownicze gospodarstwo Anatolija nie mog�o poprawi� mu nastroju. Dlaczego samoch�d si� zepsu�, Misza nie zrozumia�, chocia� kilka godzin na przemian w�azi� pod mask�, to kartkowa� autorytatywn� ksi�g� �Samochody zagraniczne�.
Przed obiadem, gdy wyko�czony Michai� straci� ju� nadziej�, wr�ci�a Ina, zdecydowanie bez humoru.
- Co� si� sta�o?
Ina skin�a g�ow� i zawo�a�a w stron� otwartego okna na pierwszym pi�trze:
- Tola!
Gospodarz wysun�� si� po pas:
- Co?
- Prokofiewna mia�a zawa� � oznajmi�a zwyczajnym g�osem Ina. � Jutro pogrzeb.
Zza szopy wyszli identyczni Wowa i Dima w jednakowych bia�ych podkoszulkach. Jeden mia� w r�ku p�dzel malarski, a drugi wa�ek.
- Jak to tak? � Zapyta� nieszcz�liwy Misza. Od s��w Iny min�a ju� ca�a minuta i nadzieja, �e mo�e si� przes�ysza�, zgas�a.
- Ajajaj! � Powiedzia� kt�ry� z bli�niak�w, chyba Wowa. � Szkoda.
Anatolij, nie m�wi�c ani s�owa, opu�ci� rolet�. Po kilku sekundach jego wysoka posta� pojawi�a si� na progu.
- O kt�rej godzinie ma by� pogrzeb?
- O drugiej � odpar�a Ina.
- No tak � rzek� Anatolij.
Misza zatrzasn�� mask�, pocz�apa� do domu i siad� na brze�ku �awy.
- No tak � powt�rzy� Anatolij. � Rozmawia�a� z synow� o stypie?
- Tak � skin�a g�ow� Ina. � Jedzenia nie trzeba. Pieni�dze da�am.
- Chorowa�a? � Zapyta� bez sensu Misza.
Anatolij westchn��:
- Sk�d, zdrowa baba by�a, sam widzia�e�. �ycie to taka sztuka� Samoch�d zreperowa�e�?
- Nie � odpar� Misza cicho. � Nie mam poj�cia, co si� sta�o. Wszystko w porz�dku, a zapali� nie chce. My�la�em, �eby poprosi� o pomoc, no, jakiego� kierowc�, albo mechanizatora�
- Zorganizujemy ci mechanizatora. Dobrze, pora na obiad.
Usiedli przy stole. Pocz�tkowo rozmawiali o Prokofiewnie, jaka z niej by�a wspania�a kobieta, i jak jej krewni teraz b�d� dzieli� spadek. Okaza�o si�, �e m�odszy syn Prokofiewny trzeci miesi�c siedzi w wi�zieniu. Zbli�a� si� termin rozprawy s�dowej i wygl�da�o na to, �e ch�opakowi wlepi� najwy�szy wyrok � b�jka po pijanemu, i zab�jstwo. Z Prokofiewny rozmowa zesz�a na tematy gospodarcze, potem odzywali si� ju� coraz rzadziej, a pod koniec obiadu by�o ju� tylko s�ycha� brz�k widelc�w, oraz syk gotuj�cej si� w czajniku wody.
Misza goni� muchy, kr���ce nad sto�em i my�l�c t�po, �e jeszcze wczoraj wieczorem Prokofiewna siedzia�a tu, na tej �awce naprzeciwko i obieca�a pom�c Miszy z samochodem. I jeszcze my�la�, �e za wszelk� cen� trzeba si� dosta� do telefonu i zadzwoni� do Julki i mamy. Ukry� �przygody� ju� si� nie uda, b�d� na niego czeka� dzisiaj wieczorem. Niedobrze. I to z mamy sercem, z Julki fantazj��
Po obiedzie Anatolij nieoczekiwanie zawo�a� wszystkich do siebie. W jego pokoju sta� magnetowid �Panasonic�. Ustawili skrzypi�ce krzes�a, siedli przed ekranem i gospodarz wyci�gn�� ze starej komody kaset� z najnowszym ameryka�skim filmem gangsterskim. Miszy opad�a szcz�ka � film niedawno wyszed� na ekrany kin. Jakim cudem kaseta znalaz�a si� u Anatolija, mo�na si� by�o tylko domy�la�.
Bli�niaki ogl�dali film, prze�ywaj�c, jak dzieci, Ina oboj�tnie, gospodarza Misza nie widzia� � siedzia� za jego plecami. W ko�cu zosta�o jedynie dwoje porz�dnie wytarmoszonych bohater�w i na tle ich przeci�gaj�cego si� poca�unku zacz�y sun�� napisy ko�cowe.
- Ekstra � podsumowa� Dima.
Wowa przeci�gn�� si�, trzeszcz�c stawami. Misza przypomnia� sobie, gdzie jest i na duszy zrobi�o mu si� mrocznie.
- Dzi�kuj� � wsta�. � P�jd� do wsi, p�ki widno, mo�e si� z kim� dogadam w sprawie samochodu�
- Dzisiaj ju� nic z tego � Anatolij podci�gn�� rolet�, wpuszczaj�c do pokoju spokojne wieczorne s�o�ce. � Teraz wszyscy pij� za spok�j duszy.
- A� - tyle tylko m�g� powiedzie� Misza. � Ale musz� koniecznie zadzwoni�.
- Z poczty � rzek�a Ina. � Ale poczta do czwartej. Sp�ni�e� si�.
***
Wieczorem ni� tego ni z owego Misza przypomnia� sobie wczorajszy krzyk i przeszy� go dreszcz. Sta�, d�ugo patrz�c w ciemne niebo. Dok�adnie dob� temu Prokofiewna �egna�a si� z Anatolijem i sz�a drog� przez las. Mo�e Prokofiewna us�ysza�a w�a�nie TO i si� przestraszy�a? I umar�a na zawa�?
Szkoda mu by�o Prokofiewny� kt�r� widzia� raz jeden w �yciu. Wszystko jedno i tak szkoda.
Misza podszed� do samochodu, wsiad� i po�o�y� r�ce na kierownic�. Po chwili wahania przekr�ci� kluczyk. W g��bi ducha liczy� na cud � zaraz silnik ryknie i b�dzie mo�na jecha�. W�a�nie teraz, w nocy. Czu� si� tak, jakby ju� na zawsze ugrz�z� w tym malutkim le�nym chutorze.
Cudu nie by�o. Rozrusznik terkota�, silnik milcza�. Akumulator na�adowany, wszystko w porz�dku, samoch�d nie zapala. Nie trzeba by�o nazywa� samochodu �romeo�, to imi� przynosi nieszcz�cie.
Przed sam� przedni� szyb� przelecia� jaki� ptak. Misza zd��y� zobaczy� rozmazany ruch, us�ysze� �wist przecinanego powietrza�
Kilka sekund siedzia� nieruchomo, jakby czekaj�c na wczorajszy krzyk.
Nic. Cisza. Tylko szum sosen.
***
Nawet le��c w trumnie Prokofiewna wydawa�a si� weso�a. Rysunek zmarszczek na jej twarzy zastyg� w u�miechu. Na pewno by�a wspania�� kobiet�. Nie na darmo p�aka�a po niej ca�a wie�.
Zreszt�, �ca�a wie�� to najwy�ej sto os�b. Nie by�o w og�le ma�ych dzieci, najm�odsze w wieku szkolnym. Jedyny maluch okaza� si� by� cioteczn� wnuczk� Prokofiewny przywiezion� przez rodzic�w z okazji stypy.
Wie� p�aka� i pi�a, na podw�rzu sporego domu rz�dami sta�y zbite z desek sto�y. Misza zmusi� si� do napicia si� z m�tnej r�ni�tego kieliszka samogonu, potem wydosta� si� z p�acz�cej i �uj�cego t�umu, i pospieszy� na poczt�.
Ulice by�y puste, ani ludzi, ani ps�w ani zwierz�t. Doma �yli czerez odin, po�owa zia�a wybitymi oknami, w ogr�dku panowa� perz. Zakurzone pomieszczenie poczty by�o g�sto wype�nione brz�czeniem osowia�ych much, pachnia�o, wbrew oczekiwaniom Miszy, nie lakiem tylko starym tytoniem. �cianki z dykty jedynej kabiny telefonicznej ledwie si� trzyma�y.
Telefon najpierw milcza�, potem trzeszcza�, w ko�cu �askawie odezwa� si� w nim sygna�. Misza zamieraj�c ws�uchuj�c si� wykr�ci� numer � by� pewien, �e si� nie dodzwoni.
Julka odpowiedzia�a od razu. Za�mia�a si� i zap�aka�a prawie jednocze�nie tak jest, czekali na niego i nie doczeka�y si�. �Chwa�a Bogu, Chwa�a bogu� co z tob�? Gdzie jeste�? Zdrowy? Powiedz szczerze� Co? Co? Zgas�? No przecie� ci m�wili, ty nigdy nie s�uchasz� pieni�dze jeszcze masz? Co jesz? Powiedz przynajmniej, gdzie�e� ugrz�z� jak ci� stamt�d wyci�gn�慔
�nie trzeba! � Krzycza� Misza do s�uchawki, zdumiewaj�c ciekawsk� telefonistk�, kt�ra dla rozrywki pods�uchiwa�a rozmow�. � Nie martw si�, naprawie samoch�d i pojad� jutro! Urz�dzi�em si� tutaj� w jednej kwaterze� nie martw si� i mam� uspok�j ja nie wiem, czy uda mi si� jeszcze zadzwoni� Julka, wszystko w porz�dku, nie denerwujcie si�!
Chcia� co� jeszcze powiedzie�, ale po��czenie naturalnie zosta�o przerwane. Telefonistka patrzy�a na niego ze wsp�czuciem, zap�aci� i wyszed� na dw�r.
Michai� znalaz� gara�e i nawet dogada� si� z jakim� ch�opakiem w sprawie remontu samochodu, ale po chwili gdzie� przepad� i po p� godzinie znalaz� si� na stypie � �ju� Ciep�y�. Ze z�o�ci i rozczarowania Misza chcia� waln�� pi�ci� p�ot, ale jednak si� opami�ta� i nie uderzy�. Nie�adnie � stypa, ludzie s� smutni�
Znowu podano mu kieliszek. Zakrztusi� si�, dopi� z przymusem. Usiad� na podsuni�ty pniaczek i zacz�� s�ucha� rozm�w.
O zmar�ej ju� wszystko zosta�o powiedziane. Teraz gadali, co tam komu �lina na j�zyk przynios�a, ale najg�o�niej komentowanym wydarzeniem by� powr�t z wi�zienia jakiego� tam Igora. Misza skupi� si� i zrozumia�, �e mowa o marnotrawnym synu Prokofiewny, tym samym, kt�ry mia� dosta� wysoki wyrok i kt�rego nieoczekiwanie wypu�cili. Nie, nie na pogrzeb matki. Wypu�cili na dobre � sprawa zamkni�ta i rozprawy nie b�dzie. O i tak. A Prokofiewna nie do�y�a. Takie to �ycie, panie�
Misza siedzia�, powoli si� upijaj�c jednym kieliszkiem. Przypomnia�a mu si� noc, �cie�ka do wyg�dki, g�osy przy bramie, d�ugi cie� Anatolija i malutki, okr�g�y � Prokofiewny.
�Wszystkiego dobrego, Tola. Dzi�kujꅔ
Misza wzdrygn�� si�.
Anatolija z jego koszykarskim wzrostem trudno by�o straci� z oczu. O, w�a�nie wsta� zza sto�u, ale nie przeciska si� bokiem, tylko przeszed� przez �aw�. Ruszy� do wyj�cia, wysoki, nieco przygarbiony, jak zwykle pos�pny, i, jak si� wydawa�o Miszy, z�y.
Misza zauwa�y�, �e pijani w dym wie�niacy, rozst�powali si� przed Anatolijem, popatruj�c przy tym na niego z niezrozumia�ym wyrazem twarzy. Jakby z l�kiem, a niekt�rzy z jawn� nienawi�ci�.
Przez chwil� Michai� zastanawia� si�, czy nie zosta� na noc we wsi.
Wci�gn�� nosem zapach bimbru, pomy�la�, pomy�la�, westchn�� i powl�k� si� za Anatolijem.
***
Wieczorem studiowa� �Samochody zagraniczne� na ganku, przy �wietle �ar�wki, �wiec�cej przez sploty dzikiego wina.
Wowa i Dima o czym� nieg�o�no rozmawiali nieopodal i Misza zrozumia�, �e jeden uczy drugiego w szczeg�lny spos�b zawi�zywa� sznurowad�a. Bardzo d�ugie sznurowad�a, kt�re powinny wielokrotnie oplata� �ydk� �o, tak, sze�� krzy�y, rozumiesz?�
Dziwne ch�opaki� Misza potrz�sn�� g�ow�. Pr�bowa� si� skupi�, ale nie m�g�. Czu� ogarniaj�ce go uczucie beznadziei. To jasne, �e z tej przekl�tej ksi��ki niczego nie wyci�nie, trzeba szuka� znaj�cego si� na rzeczy cz�owieka. A on znowu straci� kolejny dzie�, godziny ci�gn� si� jak smo�a i znowu ma wra�enie, �e przyjdzie mu siedzie� pod t� �ar�wk� do samej �mierci�
Ina ju� spa�a. Tutaj k�adli si� wcze�nie spa� ju�, bli�niaki ju� zwin�li si� z ganku. Wowa my� z�by, grzechocz�c umywalk�, Dima rozwiesza� na sznurku koszule.
- S�uchaj, ch�opak, jak si� b�dziesz k�ad�, wy��cz �ar�wk� nad sto�em, dobra?
Misza kiwn�� g�ow�.
Pol�wk� ju� wcze�niej wystawi� do sadu, �eby przynajmniej nie m�czy� si� w zaduchu. A komary jako� zniesie, wysmaruje si� �Raidem� i prze�yje.
Do sto�u podszed� bezszelestnie Anatolij. Siad� naprzeciwko, zajrza� do roz�o�onej przez Michai�a ksi��ki i sceptycznie skrzywi� wargi.
- Dogada�e� si� z majstrem?
- Wszyscy pijani � powiedzia� Misza niech�tnie.
Anatolij wzruszy� ramionami.
- By� pow�d.
- Bardzo pana prosz� � Misza zaj�kn�� si�, - pan� no, pan tu wszystkich zna. Mo�e by mi pan� poradzi�, do kogo mam si� zwr�ci�?
Anatolij nic nie powiedzia�. Wyci�gn�� paczk� papieros�w, zaproponowa� Miszy, s�ysz�c odmow� zadowolony skin�� g�ow�. Zapali�, z��czy� na stole swoje d�ugie palce:
- Widzisz, moje rady nie s� tutaj w cenie. B�dziesz musia� sam poszuka�.
Misza przypomnia� sobie, jakimi spojrzeniami odprowadzali Anatolija wie�niacy.
Ale przecie� Prokofiewna chodzi�a do chutoru ch�tnie i cz�sto, i chyba przyja�ni�a si� z gospodarzem.
- Szkoda Prokofiewny � powiedzia� Anatolij, jakby czytaj�c w my�lach Michai�a.
- Jej syna wypu�cili z wi�zienia � rzek� Misza. � Mo�e ona za niego tak prze�ywa�a i dlatego dosta�a zawa�u? A syn, jak si� okaza�o, by� niewinny�
- Sk�d ci to przysz�o do g�owy? � Zdumia� si� Anatolij.
- No, przecie� go wypu�cili i spraw� zamkn�li�
Anatolij zaci�gn�� si� g��boko, podni�s� oczy do g�ry, strumieniem dymu rozp�dzi� stado owad�w wok� �ar�wki:
- Mo�e i tak. A Prokofiewny szkoda.
Zamilkli.
- Czy ja wam tu nie przeszkadzam? � Zapyta� Misza nie�mia�o. � Chcia�bym zap�aci� Za pobyt�
Anatolij poruszy� brwiami � nie ma o czym gada�.
- Utkwi�em tu na dobre. Je�li nie uda si� naprawi� samochodu � Nie mam poj�cia, co zrobi�. Zostawi� go nie mog�, z rok bym potem sp�aca�� Chyba, �eby na hol wzi��, ale kto si� zgodzi�
Urwa�.
- A wi�c tak � Anatolij wsta�. � Jutro z rana bierz rower Dimki, jed� na wie� i dogadaj si� z kim�. �mia�o mo�esz obieca� butelk� � mam. Naprawi� ci samoch�d i po k�opocie. A na przysz�o�� jed� poci�giem. Z twoim fartem� Jasne?
Misza u�miechn�� si� niepewnie.
W nocy �ni�a mu si� Julka.
***
Znalaz� we wsi pewnego Antonycza, majstra, o kt�rym wszyscy jednym g�osem twierdzili, �e jest �od �elaza�. Pewnie to jego mia�a na my�li nieboszczka Prokofiewna: �bez cz�ci, bez paliwa, na s�owo honoru�. Antonycz zgodzi� si� obejrze� samoch�d Miszy i za odpowiedni� zap�at� naprawi�.
Majster przyjecha� po dwunastej, na rowerze, przez z�by przywita� si� z Anatolijem i bez zb�dnych s��w wzi�� si� do pracy. Grzeba� w nim z godzin�, maca�, mierzy�, marszczy� zdumiony brwi. W ko�cu powiedzia�, wycieraj�c d�onie szmatk� i patrz�c w bok:
- Nie wiem, ch�opak, co z tym twoim w�zkiem. Gdyby to by� traktor � to bym naprawi�� A to zagraniczny.
- A� a na hol? � zapyta� zdeterminowany Misza. � Do miasta?
Majster pomy�la� chwil� i pokr�ci� g�ow�.
- Kto ci si� zgodzi?
Obejrza� si� i doda� p�g�osem:
- Zamiast si� m�czy�, popro� swojego gospodarza. Niech uruchomi.
- Przecie� nie umie � odpar� zaskoczony Misza. Anatolij nie raz m�wi�, �e z niego �aden mechanik.
- No, jak nie umie, to nie umie�
Antonycz chmurnie odm�wi� zap�aty, wskoczy� na rower i pojecha� z powrotem na wie�.
Misza pojecha� za nim. D�ugo je�dzi� po pustych uliczkach. W �aden spos�b nie m�g� znale�� poczty, a jak znalaz�, nie m�g� si� dodzwoni�. Jedyny telefon milcza� jak gr�b, telefonistka uczciwie si� stara�a, w ko�cu roz�o�y�a r�ce:
- Przyjd� jutro�
Wys�a� do domu telegram: �Ca�y zdrowy jeszcze zostaj� i poszed� studiowa� rozk�ad jazdy miejscowych autobus�w.
Autobus by� jeden i chodzi� zazwyczaj dwa razy dziennie, ale kasa by�a zamkni�ta, a siedz�ca na �awce babcia cierpliwe wyja�nia�a przyjezdnemu, �e jedyny autobus si� zepsu�, a kiedy zreperuj� � nie wiadomo. Misza pokr�ci� si� po uliczkach, staraj�c si� wypatrzy� u kogo� na podw�rku samoch�d i dogada� si� z gospodarzem � ale przewa�nie wida� by�o �winie, a kierowca jedynego rozwalaj�cego si� �Zaporo�ca� kategorycznie odm�wi� roli wo�nicy. Nawet za du�e, zdaniem Miszy, pieni�dze.
Na drodze do chutoru wymin�� go samoch�d � pierwszy samoch�d na trasie od kilku dni! Misza krzykn��, zamacha� r�kami i nacisn�� mocniej na peda�y, ale �mierdz�ca wywrotka pojecha�a dalej jakby nigdy nic, a rower wjecha� na wyb�j i ko�o wykrzywi�o si� w �semk�.
Michai� musia� si� potem usprawiedliwia� przed Dim�.
- B�dziesz jad� kolacj�? � spyta�a Ina.
Zgodzi� si� bez entuzjazmu.
Po wieczornej rosie Wowa i Dima kosili polan�. Misza rozmawia� z nimi, jak z jedn� osob�.
- Ch�opaki, nie chcecie sprzeda� roweru?
Jednakowi m�odzie�cy wymienili spojrzenia.
- Tak w og�le to nie handlujemy � powiedzia� pierwszy w zadumie.
- Chyba, �e w zamian za tw�j w�zek � u�miechn�� si� �obuzersko drugi.
- Przecie� on i tak nie je�dzi � oburzy� si� pierwszy.
- Za to jakie tam wygodne fotele � rozmarzy� si� drugi.
- Ja swojego nie dam � zas�pi� si� pierwszy.
- Rowery s� nam potrzebne � podsumowa� drugi.
I znowu zacz�li kosi�, jakby nie by�o �adnej rozmowy.
Misza wr�ci� do domu. Pokr�ci� si� wok� samochodu, siad� za kierownic�, zamkn�� oczy.
By� zm�czony.
A przecie� w sumie nic strasznego si� nie dzieje. Wprawdzie utkwi�, ale nie w �rodku lasu, nie na morzu, tylko w zwyk�ym domu. Prosz�, Anatolij ca�e �ycie tak mieszka i nawet nie wie, jaki to smutek � chutor, droga przez las, opustosza�a wie��
Zwyk�e, codzienne �ycie. A takie uczucie, jakby� ju� umar�.
Misza drgn��. Przypomnia�a mu si� Prokofiewna.
***
Spoceni Wowa i Dima milczeli wrogo przy stole, pewnie czuli si� winni i �eby unikn�� m�k sumienia, zrzucali win� z �chorej g�owy na zdrow�� czyli na pechow� g�ow� Miszy.
Zreszt�, bli�niaki szybko zjedli kolacj� i poszli do domu. Dlaczego oni prawie nie bywaj� we wsi, pomy�la� Misza. M�ode ch�opaki� A co z dziewczynami, ta�cami i innymi rzeczami?
- Tola � Misza po raz pierwszy zdecydowa� si� nazwa� gospodarza jego zdrobnia�ym imieniem. � Nie wiem, co mam robi�.
Anatolij szczepi� palce. Odchyli� si� na drewniane oparcie krzes�a, Ina w milczeniu wsta�a, zebra�a brudne naczynia na stos, nala�a do miski gor�cej wody.
- Co, spieszysz si� gdzie�?
- Tak i ju� si� sp�ni�em � przyzna� Misza. � Moja mama� ma k�opoty� z sercem. Ona� no, nie mo�na pozwoli� �eby� A one si� denerwuj�, ona i Julia, moja �ona.
- Jeste� �onaty? � zdumia� si� Anatolij.
- Tak � Misza zacz�� si� denerwowa�. � To znaczy� Mamy si� pobra� za dwa tygodnie, teraz ju� za p�tora. A samoch�d nie m�j. Zgodzi�em si� nim przejecha�.
- B��d � oznajmi� w zadumie Anatolij.
- Wiem! � przyzna� z gotowo�ci� Misza. � Wiem, �e zrobi�em b��d, ale on przecie� by� na chodzie! Zapala�, jak z�oto� A ja bardzo potrzebowa�em pieni�dzy.
Ina westchn�a g�o�no. Wzi�a z �awki r�cznik i posz�a do domu.
- A po co mnie przekonujesz? � zapyta� Anatolij po chwili milczenia. � Jak ja ci mog� pom�c? Wsiadaj w autobus, jed� do poci�gu, wyja�nij swoim najemcom, �e �romeo� wysiad�. Niech przyje�d�aj� i wezm� go na hol. U mnie nic nie ginie.
- Ale przecie� �lub� � powiedzia� beznadziejnie Misza.
Anatolij podni�s� twarz. Ostr�, nawet z��. Misza napi�� si�.
- �lub, ch�opcze, to nie pogrzeb. Mo�na prze�o�y�. Samoch�d nie dziecko, mo�na zostawi�. Wszystko mo�na. Prokofiewn� pami�tasz? Ba�a si�, �e nie do�yje dnia, kiedy Igorka z wi�zienia wypuszcz� � grozi�o mu dziewi�� lat. I pewnie by nie do�y�a� A wysz�o, �e i tak nie do�y�a. Ale j� mo�na zrozumie�. To matka. A ty� - urwa� i popatrzy� badawczo na Misz�.
Na jego twarzy spoczywa�a delikatna siateczka cieni � to muszki oblepi�y �ar�wk�.
Misza wyobrazi� sobie, jak mama odlicza do szklanki intensywnie pachn�ce krople. Trzydzie�ci� czterdzie�ci� i wypija jednym haustem. A przecie� w�a�ciwie nie ma si� czym denerwowa�. Jest doros�y, dodzwoni� si�, wys�a� telegram�
A �najemcy�� No, to jest prawdziwy k�opot. W �yciu nie zrozumiej�, �e to z�om, i ka�� mu buli� jak za zbo�e.
- Odda�bym wszystko, �eby tylko to dra�stwo wreszcie zapali�o � powiedzia� z nerwowym �mieszkiem. � Ca�a ta podr� od pocz�tku by�a pechowa � najpierw omal mnie nie okradli, potem omal nie oszukali, a na ko�cu tutaj utkwi�em�
- Wszystko? � Zapyta� po chwili przerwy Anatolij.
Wysoko w niebie szumia�y sosny. Na st� upad�a szara �ma z opalonymi skrzyd�ami.
- Dobrze � Anatolij westchn�� kr�tko i pstrykn�� pechow� �m� na ziemi�. � Dobrze. Mo�e masz racj�, takie g�upstwo� jaki� tam silnik, stary samoch�d. A dla ciebie to wa�ne� wa�ne?
Misza westchn��.
Anatolij szczepi� palce:
- Prokofiewn� przypili�o� mo�na powiedzie�, �e na twoich oczach� �eby wyci�gn�� syna z wi�zienia. Pi�� lat �ycia. I okaza�o si�, �e zosta�o jej mniej ni� pi�� lat. Odda�a wszystko, do ko�ca. Igor wr�ci�. Widzia�e� tego Igora?
Misza milcza�. �ar�wka ko�ysa�a si� lekko, bezkszta�tne cienie nadawa�y tej dziwnej rozmowie posmak nierealno�ci.
- Czy ten paskudny Igorek wart jest pi�ciu lat �ycia?
Misza milcza�.
- Pojedziesz autobusem, jak z�oto � powiedzia� w zadumie Anatolij.
Misza milcza�.
- Co, �e pieni�dze b�d� z ciebie wytrz�sa�? Po�yczysz, przyjedziesz, we�miecie w�zek na hol. �lub si� nie odb�dzie? No to przecie� ci� narzeczona nie rzuci, a jak rzuci, to znaczy, �e nie by�a warta zachodu. Matka si� denerwuje? Przecie� dzwoni�e�. Zdrowy z ciebie ch�opak, nie u�omek� A przy okazji, ile masz lat?
- Dwadzie�cia � odpar� Misza suchymi wargami.
- I zdaje ci si�, �e przed tob� ca�e �ycie? Niesko�czono��? Ile by� odda� ze swojego przysz�ego �ycia, tak bez zastanowienia?
- Pi�� lat? � zapyta� Misza i zamilk�. U�miechn�� si� niepewnie. � Za to, �eby w�zek zapali�? Pi�� lat?!
- Szkoda � Anatolij skin�� g�ow�. � Dobrze, pi�ciu lat ci szkoda. S�uszna decyzja� A miesi�c? Miesi�c �ycia? Tylko miesi�c?
Niewzruszony gospodarz pochyli� si� do przodu, oczy mu b�yszcza�y. W dodatku wariat, pomy�la� ze zm�czeniem Misza.
I przypomnia� sobie Prokofiewn�. I niezrozumia�y krzyk, ten sam, od kt�rego serce uciek�o mu w pi�ty. Poczu� ch��d.
- Nie ma sprawy � rzuci� niemal weso�o. � Miesi�ca mi nie szkoda. Ten staruszek, kt�rym b�d�, schorowany, rozbity� A mo�e � przeszed� go dreszcz, � mo�e nawet sparali�owany? Zb�dny miesi�c cierpie�
- Dure� � powiedzia� ostro Anatolij.
Wsta� i poszed� w stron� bramy.
Misza zosta� przy stole sam � jakby go opluto. Poczu� wstyd i wstr�t jak po paskudnym dowcipie. I tak� z�o�� na Anatolija, tak� z�o��, �e wsta�by i poszed�, gdzie oczy ponios�, t� sam� ciemn� drog�, kt�r� kilka dni temu odesz�a Prokofiewna�
Noc� przy�ni�a mu si� Julka.
***
Z pomoc� Wowy i Dimy wypchn�� samoch�d za bram�. Potem siad� za kierownic� i bli�niaki najpierw wepchn�li samoch�d na g�rk�, a potem zepchn�li na d�. G�rka by�a niezbyt stroma, ale d�uga, i samoch�d mia� szans� si� rozp�dzi�.
Ale nic z tego nie wysz�o. Silnik nie mia� zamiaru si� odezwa�, samoch�d d�ugo jecha� w martwej ciszy. Misza najpierw si� zdenerwowa�, potem uspokoi� i patrzy� na drog� przed sob�, powtarzaj�c pod nosem:
- Co ty mi robisz, stary gracie� Co ty mi, draniu, robisz�
�Romeo� zacz�� podskakiwa� na wybojach i Misza wyhamowa�.
Wr�ci� do punktu wyj�cia. Kilka dni temu cieszy� si�, �e samoch�d uda�o mu si� wepchn�� na podw�rze. A teraz sta� po �rodku wiejskiej drogi, po kt�rej prawie nic nie je�dzi.
Misza wyszed� z samochodu i przysiad� na poboczu.
Dzie� min�� mu na czekaniu. Przejecha�a cysterna, wzbijaj�c tumany py�u. Nie zatrzyma�a si� te� ci�ar�wka z krow� na pace, a oblepiony b�otem stary bobik zahamowa� widz�c rozpaczliwie gesty Miszy, ale pom�c nie m�g�. Kierowca zajrza� pod mask� i szybko si� wycofa�:
- Staro� I chyba akumulator wysiad��
�Bobik� bardzo si� spieszy� i m�g� odholowa� �romeo� tylko do chutoru. Bli�niaki w milczeniu otworzyli Miszy bram�.
Zapada� zmierzch.
Gdzie� w lesie zafurkota�y skrzyd�a. Krzykn�� ptak � daleko, ale g�o�no. Chyba kto� go z�apa�.
Anatolij siedzia� przy stole i pi�. Misza po raz pierwszy widzia� go przy butelce � nawet na pogrzebie Prokofiewny dwumetrowy gospodarz tylko zwil�a� usta.
- Siadaj� Nie b�j si�, nie b�d� ci� na si�� poi�. Kiepski bimber�
Misza siad� na brzegu �awki. Mdli�o go z g�odu. Na talerzu le�a�y u�o�one w wachlarz marynowane og�rki, plastry szynki i sera, kromki chleba.
- Jedz�
Zapewne powinien by� odm�wi�, ale nie m�g�.
- Dziwny z ciebie ch�opak � westchn�� Anatolij. � Beznadziejny. Prostej sprawy nie umiesz za�atwi�.
Misza wstrzyma� oddech i uda�o mu si� nie zakrztusi�. Starannie prze�u� w�dzon� szynk�.
- Obrzyd�e� mi, a wyp�dzi� ci� szkoda � wymamrota� Anatolij. � Dobra, oddawaj miesi�c �ycia. Zapali tw�j w�zek. No?
- Niech pan bierze � powiedzia� Misza, d�awi�c si� chlebem. � Nie szkoda mi.
Chcia� doda� �Pan te� mi obrzyd��, ale da� sobie spok�j.
Anatolij opu�ci� na st� ci�k� pi�� tak, �e podskoczy� talerz:
- Dobrze. Id�! Zapal!
Misza skrzywi� si�, ale wsta�, wsun�� r�ce w kieszenie i powl�k� si� do samochodu. Sam nie wiedzia�, po co. Szed� po ciemnym podw�rzu, po trawie, i po rosie, a� oblepione zaschni�tym b�otem adidasy zrobi�y si� ci�kie jak dwa wiadra wody
Krzykn�o niebo.
Znajoma lodowata ig�a naniza�a Misz� na siebie, bole�nie �cisn�� si� �o��dek i ch�opak zapragn�� posiedzie� d�u�sz� chwil� w krzaczkach. Potkn�� si� i upad� na d�onie.
Krzyk odszed�.
D�insy przemi�k�y, na szcz�cie tylko na kolanach. Zgrzytaj�c z�bami, Misza podni�s� ub�ocon� pi�� i pogrozi� nocnemu niebu. Diabelskie sowy�
�Alfa romeo� �wieci� si� w ciemno�ci. Misza bezszelestnie otworzy� drzwiczki, siad� za kierownic� i obj�� si� ramionami.
Automatycznie przekr�ci� klucz.
Tik-tik-tik� Trrr!
Silnik zapali�. Podskoczy�a kierownica, ca�y samoch�d zadygota�, domagaj�c si� ruchu, gazu, pr�dko�ci. R�ka Miszy z przera�eniem szarpn�� kluczyk z powrotem.
Silnik pos�usznie zamilk�. W �rodku �mierdzia�o spalinami.
Trz�s�c� si� r�k� Misza znowu przekr�ci� kluczyk, niczym m�ody w�amywacz, kt�ry po raz pierwszy idzie na robot�.
Silnik zaskoczy� w drugiej sekundzie. Pracowa�, zapraszaj�c w drog�, a Misza siedzia� za kierownic� i przez d�ugie dziesi�� minut czu� si� jak ch�opiec, kt�ry wygra� na loterii bilet do Pary�a.
Potem wyszed� na zewn�trz. Silnik pracowa�, samoch�d niecierpliwie wibrowa�.
Jak najszybciej zabra� sw�j plecak, wrzuci� na tylne siedzenie� nie czeka� do rana, wtedy przed po�udniem b�dzie ju� w domu�
Potkn�� si�. Zwolni� kroku. Chwiejnie wr�ci� do samochodu.
Silnik pracowa�.
Misza obejrza� si� na ko�ysz�c� si� w�r�d ga��zi jedyn� go�� �ar�wk�, na siedz�cego przy stole z desek wysokiego zgarbionego cz�owieka. Butelka m�tnego p�ynu przed nim by�a do po�owy opr�niona.
Wtedy przyszed� strach.
�Wyj�ca karetka pogotowia, p�ytki pod�ogi w szpitalu i rozgnieciona strzykawka. Ciemna ka�u�a. Kropl�wka, szary, pop�kany sufit. Koniec�
Silnik pracowa�.
- Zamknij si� wreszcie! � Misza przekr�ci� kluczyk. Zrobi�o si� tak cicho, �e s�ycha� by�o �a�osne brz�czenie komara pod przedni� szyb�, kt�ry wlecia� do samochodu i ju� naw�cha� si� spalin.
Misza przestraszy� si�, �e silnik umilk� na zawsze i cud umar�.
Znowu przekr�ci� kluczyk.
Tik-tik-tik. Trrr!
Misza przygryz� warg� i poszed� do domu.
Gdzie� w po�owie drogi pociemnia�o mu w oczach.
***
- Oddychaj g��boko � m�wi� Anatolij � i trzymaj wysoko g�ow�. I spokojnie posied�. O, tak.
Misza pi� lodowat� wod�, czuj�c, �e bol� go z�by. W wodzie p�ywa�o czterdzie�ci kropel waleriany.
- Nie ma potrzeby jecha� noc�. Wjedziesz w jaki� d�, rozbijesz rydwan do stanu z�omu� kt�ry i tak ju� jest z�omem. I nie bierz si� wi�cej za takie rzeczy.
Misza pos�usznie pokiwa� i w g�owie zakr�ci�o mu si� z now� si��.
Anatolij wzi�� od Miszy pust� szklank�. W ca�ym pokoju pachnia�o walerian�.
- A s� tacy, kt�rych to guzik obchodzi � powiedzia� cicho Anatolij. � �yli, �yli i umarli� Jeszcze jeste� m�ody. Wszystkiego si� chce. �ycia du�o � za�mia� si�. � Tak.
Misza prze�kn�� �lin�.
- Nie b�j si� � u�miechn�� si� Anatolij. � �artowa�em po pijanemu. A w twoim w�zku styki si� utleni�y� widocznie. Nie szarp si�. TERAZ ju� zawsze zapali.
Misza zacisn�� wargi.
Nie opuszcza� go strach.
***
Trzydzie�ci dni to przecie� nie trzydzie�ci lat, prawda? Misza wyjecha� o �wicie. �Romeo� zapali� od razu.
Wstawa�o s�o�ce. W uchylone okno dmucha� le�ny wiatr, nie znaj�cy spalin i do jego zapachu przy��cza�a si� upajaj�ca nuta �ywego, sprawnego samochodu.
Misza wyjecha� na szos� i wcisn�� peda� w pod�og�, rozkoszuj�c si� pr�dko�ci�. Ruchem dla samego ruchu.
A potem przestraszony przyhamowa�. Jecha� teraz wolniej, ochoczo przepuszczaj�c spiesz�cych si� kierowc�w, bez �alu odprowadzaj�c wzrokiem chwilowych zwyci�zc�w, kt�rzy dojad� do celu wcze�niej. Przynajmniej dzisiaj.
Misza za bardzo lubi� �ycie. Przynajmniej dzisiaj.
Jeszcze wczoraj czu� strach z powodu trzydziestu sprzedanych dni. Ale trzydzie�ci dni to nie trzydzie�ci lat�
W �yciu nie ma rzeczy, kt�rych nie mo�na naprawi�.
Trzeba tylko kiedy� wr�ci�.
t�. Ewa Sk�rska