9226

Szczegóły
Tytuł 9226
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9226 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9226 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9226 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Edward Guziakiewicz RANDKA i inne opowiadania ISBN 83-910-197-8-0 All rights reserved RANDKA CYNTHIA SESJA POPRAWKOWA CUD PRZEMIANY RECEPTA NA SUKCES W G�RACH DO SIEGO ROKU! LINIA OBRONY KULIG SONATA KSIʯYCOWA RANDKA Ch�opiec , z kt�rym Nina um�wi�a si� do kina, nie pojawi� si� na czas, a na jej poci�g�ej twarzy rysowa�y si� oznaki niezadowolenia. Burza wisia�a w powietrzu. Ku jej rozgoryczeniu punktualno�� nie okaza�a si� jego cnot�. Setny raz zerkn�a na fantazyjnie zawieszony na szyi male�ki z�oty zegarek z mi�ym dla oka wyko�czeniem koperty. Nerwowo obraca�a go w palcach, rzucaj�c sp�oszone spojrzenia na wszystkie strony. � Co za �ajdak, dziesi�� po pi�tej � szepn�a do rozbieganych my�li. Wst�powa�a kiedy� z ojcem do butik�w przy ruchliwej handlowej ulicy i spodoba�o si� jej to cudo. Nie by�o bublem i uda�o jej si� nam�wi� starego, �eby je kupi�. Tatko miewa� gest, zw�aszcza gdy trafia�o si� na jego doskona�y humor i z regu�y nie odmawia� � z elegancj� wydobywa� �wiec�cy nowo�ci� portfel ze sk�ry aligatora, p�ac�c bez s�owa. Przy wi�kszych zakupach pos�ugiwa� si� kart� kredytow�. Przejrza�a si� dyskretnie w du�ym lustrze w holu � najpierw z profilu, zwracaj�c uwag� na fryzur� i obcis�� sp�dniczk�, a potem en face. Wygl�dowi nie mog�a nic zarzuci�. Trafi�a na film dla facet�w, a oczekuj�cy na rozpocz�cie seansu m�czy�ni sm�tnie si� za ni� ogl�dali � jakby w nadziei, �e stoj�ca samotnie �licznotka jest do wzi�cia i �e nie spodziewa si� szumnego nadej�cia �adnego udzielnego ksi�cia. Dba�a o siebie, wiedz�c, �e to w �yciu procentuje. Nogi mia�a zgrabne, przepada�a za �adnymi rzeczami i �wietnie si� prezentowa�a w ciuchach, na kt�re si� decydowa�a, ignoruj�c skrywane zazdrosne spojrzenia kole�anek ze szko�y. Nie dziwi�a si� im, podobnie jak nie dziwi�a si� adoruj�cym j� ch�opakom. Umia�a by� w centrum uwagi. Tak ju� do tego przywyk�a, �e w�a�ciwie czu�aby si� odrobin� nieswojo, gdyby do domu musia�a wraca� samiu�ka jak palec, pozbawiona towarzysz�cej jej �wity. Ten podlec r�ni� si� jednak od otaczaj�cych j� m�okos�w. Wystaj�c w holu i wygl�daj�c przez zaszklon� �cian� na uroczy wewn�trzny dziedziniec z tryskaj�c� fontann� i egzotycznymi ro�linkami, a potem stercz�c z niepokojem na ucz�szczanej ulicy przed g��wnym wej�ciem do kina, u�wiadomi�a sobie ze zgroz�, �e wreszcie widzi t� r�nic�. Unios�a brwi ze zdziwieniem, uzmys�awiaj�c sobie, jakie to oczywiste. W przeciwie�stwie do dryblas�w z jej szkolnej paczki, czy do innych facet�w, kt�rzy pr�bowali j� podrywa�, Szymon nigdy nie okazywa�, �e si� ni� interesuje. Gdy j� widzia�, m�wi� �cze��!�, i na tym si� ko�czy�o, a to ona wysz�a z inicjatyw�. Najpierw ha�a�liwie kr�ci�a si� wok� niego, chc�c przyci�gn�� jego uwag�, wreszcie po kilku zdawkowych rozmowach nam�wi�a go na kino. Jako� si� nie rwa� do tego, skr�ca� si� i krzywi�, zas�aniaj�c si� lekcjami do odrobienia, ale mimo to do�� szybko si� zgodzi�, no i najbezczelniej w �wiecie si� nie pojawi�. Nie zdoby� si� nawet, palant, na to, �eby wykr�ci� jej numer i przez kom�rk� odwo�a� spotkanie. � Wredny cham, �winia i �ajdak � jak �mija sykn�a po nosem. Odnosi� si� do niej, dra�, tak jak ona do swoich adorator�w, lekcewa��c i okazuj�c, �e ma j� za nic � jakby od niej w�a�nie si� tego nauczy�. Dochodzi�a siedemnasta pi�tna�cie. Wykrzywi�a usta w podk�wk�, bole�nie prze�ywaj�c to poni�enie. Nie by�o zas�u�one. Z miejskiego autobusu, kt�ry przyhamowa� na przystanku po drugiej stronie ulicy, wysypa�o si� kilku pasa�er�w, a dziewczynie zabi�o mocniej serce. Starszej pani w finezyjnym szarym kapelusiku asystowa� zm�czony wy�ysia�y m�czyzna, targaj�cy torb� z zakupami. Potem wypad�o si� kilku malc�w z tornistrami. Po Szymonie nie by�o jednak �ladu. Zerkn�a jeszcze raz na �ciskany niczym talizman zegarek, z rozpacz� g��wkuj�c nad tym, czy seans ju� trwa, czy jeszcze czekaj� z rozpocz�ciem. Ch�opak nie powinien by� jej tak podle traktowa�, gdy� k��ci�o si� to z dobrymi manierami i zasadami savoir-vivre�u. Pomy�la�a, �e si� rozp�acze. C� by�a winna temu, �e g�rowa�a nad innymi laskami urod�? Czy to by� wystarczaj�cy pow�d, �eby str�ca� j� z piedesta�u? Pi�kniejsza p�e� posiada�a odwiecznie zwyczajowe przywileje. Facetowi nie wypada�o sp�nia� si�, nie dotrzymywa� danego lasce s�owa, czy nie przychodzi� na um�wione spotkanie, natomiast m�odej kobiecie uchodzi�o to wszystko, a nawet by�o jej z tym do twarzy. Obrzuci�a karc�cym spojrzeniem starszego m�czyzn� ze smycz� w r�ku, kt�ry wyprowadzi� na spacer dokazuj�cego boksera. Czworon�g podskoczy� do niej i usi�owa� j� lizn��. Potem zrezygnowana podrepta�a do holu. Rozpocz�� si� ju� seans i ostatni ch�tni znikli we wn�trzu sali. Odziana w uniform bileterka zasun�a ci�k� bordow� kotar�. � Decyduje si� pani?! � pulchniutka blondyneczka wyjrza�a zza okienka, chc�c ju� widocznie zako�czy� prac� i zamkn�� kas�. Zachowywa�a si� jak kretynka. W�a�ciwie powinna by�a ju� dawno odej��, gdy� przesz�a jej ochota na ogl�danie jakiego� idiotycznego filmu, na kt�ry pcha�y si� same samce. Pomy�la�a, �e wr�ci do domu, wyryczy si� w wy�o�onej zielonymi kafelkami �azience, a p�niej si�gnie po jakie� durne romansid�o. A mo�e wybierze si� z kole�ankami do kr�gielni. Jaki� cichutki g�osik zdawa� si� jednak podtrzymywa� j� na duchu, podpowiadaj�c, �e z p� minuty mo�e jeszcze poczeka�. Wpad� w ostatniej chwili, spocony i zdyszany. Nie m�g� z�apa� tchu. Zabawnie stercza� mu kosmyk na czubku g�owy. Mia� na sobie nowe d�insy w dosy� modnym kroju i bawe�nian� bluzk� z napisem po angielsku. � Przepraszam ci� � rzuci�. � Ju� my�la�em, �e ciebie nie b�dzie. � Usi�owa� si� u�miechn��, ale wysz�o mu to blado, wi�c szybko podszed� do kasy. Wiernie ruszy�a za nim. � Dwa bilety, gdzie� w po�owie sali � cisn�� do kasjerki. � Wybacz, ale nie s�dzi�em � zwr�ci� si� znowu do Niny � �e mi tak d�ugo zejdzie w kolegiacie... Zatka�o j� na amen. Ch�opak nie udawa�. Mia�a ochot� wykr�ci� mu jaki� z�o�liwy numer, na przyk�ad lodowato oznajmi�, �e rezygnuje z filmu, bo rozbola�a j� g�owa, lecz nagle opu�ci� j� koncept. � Gdzie? � wyduka�a z autentycznym zdumieniem. � Co ty pieprzysz? � Nie pojmowa�a, jak mo�na tu� przed randk� pcha� si� do ko�cio�a. � Nie wiedzia�a�, �e jestem lektorem? By�a msza dla m�odzie�y � poda� kasjerce banknot i przyj�� reszt�. � Trwa�a d�u�ej ni� przewidzia�em. � Nie licz�c, schowa� do portmonetki. � Wchodzimy?! � wskaza� r�k� oszklone drzwi, trzymaj�c dwa bilety. To sta�o si� tak nagle, �e rozpierzch�y jej si� my�li. Kiedy ju� zasiedli w fotelach, doprowadzeni po ciemku przez bileterk� z latark�, pr�bowa�a sobie pouk�ada� w g�owie te rewelacje. Nie nale�a�a do os�b, dla kt�rych religia by co� znaczy�a, raczej nie chadza�a do ko�cio�a, uznaj�c, �e tam jest nudno, a jej rodzice byli niewierz�cy. Mia�a wi�c prawo czu� si� zaskoczon�. Nie s�dzi�a, �e jej serce wybierze ch�opaka, kt�ry dobrze si� czuje blisko o�tarza. Usadowi�a si� wygodniej. �Za blisko!� � pomy�la�a. Wierci�a si�, nieuwa�nie �ledz�c akcj� filmu, kt�ry on ogl�da� z wypiekami na twarzy. Wraca�y jej przed oczy rauty, na kt�re zachodzili do jej ojca, uznanego ginekologa, koledzy z pobliskiego szpitala. Kt�rego� dnia jeden z nich za�artowa� przy niej, �e ci pobo�ni, religijni, klepi�cy r�aniec i �piewaj�cy staromodne pie�ni, s� gatunkiem na wymarciu, czy tego chc�, czy nie. �mia�a si� do rozpuku. � Gatunek na wymarciu? � z cicha rzek�a do siebie, jako� nie mog�c ulokowa� Szymona po tamtej stronie linii frontu. Przypomnia�a jej si� babcia, kt�ra od dawna nie �y�a. Wczesnymi rankami wymyka�a si� z domu, by p�j�� do kolegiaty. Potem odprowadza�a Nin� do przedszkola i robi�a zakupy na obiad. Ojciec twierdzi�, �e religia jest wyschni�t� ga��zi� na drzewie post�pu i �e nale�y godzi� si� na jej odci�cie. � Gatunek na wymarciu � powt�rzy�a do swoich my�li. Musia�a sobie z tym jako� poradzi�, bo nie znosi�a pyta�, na kt�re nie zna�a odpowiedzi, wi�c kiedy wychodzili z kina, rzuci�a bez �enady: � Wiesz, Szymonie, �e ja nie chodz� do ko�cio�a!.. Pomy�la�a sobie, �e trudno by jej by�o wcieli� si� w rol� osoby ze skruch� kl�cz�cej przy konfesjonale czy �piewaj�cej nieszpory lub gorzkie �ale. � S�ysza�em, �e nie chodzisz � odpowiedzia�. W�o�y� r�ce do kieszeni d�ins�w. Nie by� wcale zaskoczony tym, co mu oznajmi�a. Szli razem przez zielone planty w stron� przystanku tramwajowego. Zapad� ju� zmierzch i po obu stronach wyasfaltowanej alejki �wieci�y si� blade latarnie. Pachnia� bez. Jaka� para zapami�tale ca�owa�a si� w p�mroku. � I nie przeszkadza ci to? � usi�owa�a go wybada�. Ugryz�a si� prawie natychmiast w j�zyk, uznaj�c, �e nieco przeholowa�a. Liczy�y si� podteksty. Takie pytania by�y dobre przed �lubem, a nie na pierwszej randce. � No, w sensie towarzyskim... � szybko doda�a. Przez chwil� si� namy�la�. � W�a�ciwie to nie przeszkadza � odrzek�. � Przecie� ka�dy cz�owiek jest stworzony przez Boga � usi�owa� jej przedstawi� sw�j wysoce teologiczny punkt widzenia � ma woln� wol�, a w zwi�zku z tym pe�ne prawo do samodzielnych wybor�w, za kt�re bierze odpowiedzialno��. � Nawet dobrze mu to sz�o. � Mo�e opowiedzie� si� za Bogiem, mo�e te� uk�ada� sobie �ycie bez Niego. I nie wolno nikogo � kontynuowa� � pot�pia� za to, �e nie wierzy. Nie �yjemy w epoce konkwistador�w. Nie ka�dy przecie� posiada �ask� wiary... Te ostatnie s�owa jako� dziwnie zaakcentowa�. Pewnie chcia� jeszcze co� doda�, ale zrezygnowa�. Rozstali si� na przystanku. Jecha� innym tramwajem ni� ona i pierwszy wskoczy� do o�wietlonego wn�trza. Zobaczy�a, jak kasowa� bilet. Zosta�a jeszcze minut�, �api�c nast�pny. Ustawi�a si� przy oknie, obrzucaj�c pogardliwym spojrzeniem chwiej�cego si� na nogach osobnika, kt�ry zbyt natarczywie jej si� przygl�da�. Czu�a si� troch� przybita. Szymon mimowolnie tr�ci� jak�� ukryt� strun�, kt�ra w niej zad�wi�cza�a wspomnieniami z dzieci�stwa. � Ach, moja biedna babcia � szepn�a. � �arliwie si� modli�a, �eby tatko si� nawr�ci�. Tramwaj ruszy�, przyspieszaj�c, a rytm, wybijany przez ko�a tocz�ce si� po szynach, zacz�� si� ��czy� z dwoma z pozoru oderwanymi od siebie s�owami. Podchwyci�a je, cicho powtarzaj�c: � Przy-go-da wia-ry. Przy-go-da wia-ry. Przygoda wiary! Dopiero gdy wysiada�a z tramwaju, dotar� do niej ich pe�ny sens. CYNTHIA Stali obok siebie, przygl�daj�c si� w milczeniu wisz�cej w holu tablicy og�osze�; on � wysoki i szczup�y, z czupryn� stargan� deszczem i wiatrem, przywo�uj�c� na my�l zapomniane ptasie gniazdo, rzadko si�ga� po grzebie� i Cynthia czasem �artowa�a, �e przyda�oby mu si� raczej zgrzeb�o; ona � tak�e szczup�a lecz odrobin� ni�sza. Uosabia�a ten typ pi�kna, kt�ry jej znajomym nieodmiennie si� kojarzy� z rozkrzyczanymi wyborami na naj�adniejsz� z kobiet. Niczego jej sylwetce i buzi nie mo�na by�o zarzuci�. Nosi�a proste skromne sukienki i nie poprawia�a swej urody, bo natura hojnie j� wyposa�y�a. Sasza ruchem g�owy wskaza� przypi�t� pinesk� nieforemn� kartk�, na kt�rej jaki� kamienicznik proponowa� stancj� parze studenckiej, zaznaczaj�c, �e musi by� bez dziecka. Cynthia skrzywi�a si�, widz�c cen�. Pomy�la�a, �e ludzie nie maj� serca ani krzty lito�ci. Sk�d wzi�� tyle kasy, gdy si� nie pracuje? Obrzuci�a wzrokiem ch�opaka, kt�ry za kilka tygodni mia� zosta� jej m�em. � Nie ma co tu stercze� i wlepia� ga�y � rzek�a. � I tak niczego nie znajdziemy. Zeszli po schodkach do mieszcz�cej si� w podziemiach kawiarenki. Usiad�a i obejrza�a zakurzone stopy. Zbli�y�a si� dziewczyna w bia�ym wykrochmalonym fartuszku i Sasza zam�wi� dwie butelki coca-coli. Cynthia wyj�a napocz�t� paczk� papieros�w i plastikow� zapalniczk�. Jak na zawo�anie mign�a przed ni� scena, kt�ra mimo i� tego nie oczekiwa�a wyj�tkowo dobrze zapisa�a si� jej w pami�ci. Za pe�ni�cym rol� katedry roz�o�ystym masywnym biurkiem siedzia� kamieniem wyk�adowca psychologii, cierpliwie obja�niaj�cy zawi�o�ci mechanizm�w powstawania na�og�w i uzale�nie�. Ca�y jego wsparty aparatem naukowym wymy�lny wyw�d w�a�ciwie jej nie przekonywa�, a dopiero rzucona mimochodem uwaga, �e niedosz�a m�atka powinna rzuci� palenie dwa lata przed spodziewanym zaj�ciem w ci���, jako� do niej trafi�a. W jej psychice dosz�o do nieoczekiwanej asocjacji, kt�rej pod�o�a nie umia�a dociec. Schowa�a papierosy z powrotem do torebki. Za�o�y�a nog� na nog� i starannie obci�gn�a sukienk�. Ten nawyk rozumia�a mo�e nawet lepiej ni� inne kobiety. Nie wiadomo bowiem dlaczego m�czy�ni � zw�aszcza dobrze ustawieni i przy szmalu � uwa�ali, �e dziewczyna z jej klas� jest towarem, kt�ry mo�na naby�. Chodzi�a do liceum, a dyrektor szko�y przyzywa� j� do sekretariatu, ilekro� spodziewa� si� wizyty kogo� z urz�du miasta lub z kuratorium. Zleca� jej jakie� drobne biurowe prace, najcz�ciej bez znaczenia. Stwarza�a dobre wra�enie i odwraca�a uwag� wchodz�cych do gabinetu pan�w od spraw, kt�rymi mieli si� zajmowa�. Sekretarka posy�a�a zwykle wtedy przez ni� dokumenty, o kt�re dyrektor upomina� si� przez intercom. Jego go�cie ciekawie na ni� zezowali i czu�a, �e najch�tniej zatrzymaliby j� d�u�ej. Popad�a w zadum�. Rzadko kiedy zaczepiaj�cy j� trze�wi lub pijani faceci pami�tali o tym, �e pod nieco zmys�ow� powierzchowno�ci� kryje si� wra�liwy �wiat. C� mia�y z nim wsp�lnego ich wulgarne propozycje? Szybko si� nauczy�a, �e nie powinna zwraca� na siebie uwagi. Oczywi�cie, musia�a by� grzeczna. U�miecha�a si� zwykle ujmuj�co i cierpliwie wys�uchiwa�a swoich rozm�wc�w, nawet je�li paplali bez sensu. Saszka by� zupe�nie inny i nie obawia�a si�, �e zechce j� wykorzysta�. Spojrza�a na ch�opaka, kt�ry by� r�wnie� zm�czony kolejn� eskapad� po mie�cie. Kiedy rozpoczyna�a studia na uniwersytecie, zafascynowana nowym �rodowiskiem nie zwraca�a na niego uwagi. By� dzieci�cy i gapowaty, za� jej urod� komentowa� nieco ironicznie. �Mon Dieu, jaka� ty pi�kna!� � szepta� jej do ucha, wystaj�c za ni� w kolejce po obiad w sto��wce akademickiej, albo ci�gn�c za ni� jak cie�, gdy wychodzili z sali po zaj�ciach. Czasami odprowadza� j� do przystanku autobusowego przy alejach i sk�ada� jej zabawn� propozycj�. Rzuca�: �Czy m�g�bym odnie�� tw�j tornister do domu?� Je�eli nie mia�a ochoty, by towarzyszy� jej do akademika, odpowiada�a w podobnym �artobliwym tonie: �Nie zaczepiaj, ch�opcze, starszych pa�!� Albo gdy by�a w z�ym humorze: �Sp�ywaj, malcze do mamy, niech ci utrze nosa!� Wtedy wiedzia�, �e chce by� sama. Dziewczyna w bia�ym fartuszku postawi�a przed nimi dwie butelki z sycz�cym napojem i Cynthia obliza�a wargi. Sasza leniwym gestem si�gn�� po wisz�c� na szyi na sk�rzanym pasku portmonetk�. Rzemie� by� w jednym miejscu naderwany. Mimo upa�u, mia� na sobie gruby sweter z owczej we�ny z szeroko rozci�gni�tym dekoltem, ods�aniaj�cym opalenizn�. �A w domu posprz�tane?� � chichotliwie podpowiedzia�a mu w my�lach, widz�c, �e si� krzywi. Dziewczyna nie poda�a szklanek. Zna�a jego przekomiczne odzywki. � A w domu posprz�tane? � zaczepnie rzuci� do m�odej kelnerki. � Co?! � zdziwi�a si�, bior�c od niego wymi�toszony banknot. � Szklanki! � wyja�ni�, mierz�c j� od st�p do g��w, jakby widzia� jakie� monstrum. Zmiesza�a si�, a na jej twarz wype�z� rumieniec. � Zaraz przynios�. Jej stosunek do Saszy zmieni� si� dopiero w czasie wakacji. Wybrali si� na ob�z na Mazury. Jeziora nie by�y wielkie, trasa bieg�a zakolami, a g�sto poro�ni�te bliskie brzegi kry�y wodny korytarz. Sprz�t mieli nie najgorszy, trafi�a si� im niczego sobie �agl�wka, wi�c ch�opak m�g� pokaza�, co potrafi. Okaza�o si�, �e doskonale zna si� na �eglowaniu. Nie by�a obyta ze sportami wodnymi, przeto od razu zrobi� na niej wra�enie. Rzuca� fachowymi terminami, sprawnie wydawa� polecenia za�odze i pewnie sterowa� �odzi�, zgrabnie wymijaj�c wodne przeszkody. W�a�ciwie nie tylko j� zachwyci� i ca�a grupa pozostawa�a pod jego urokiem. Wieczorami przy wyrzucaj�cym w niebo snopy iskier ognisku barwnie opowiada� o wyczynach na morzu. Wspomina� z szacunkiem ojca, kt�ry ju� jako malca wtajemniczy� go w arkana sztuki �eglarskiej. Bractwo s�ucha�o z zapartym tchem. Siedz�c u jego boku i wpatruj�c si� w pokryte miliardami gwiazd niebo, czu�a, �e przenosi si� w jaki� czarowny i niemal ba�niowy �wiat. To nie by� ten sam Sasza. Nad�sana kelnerka przynios�a dwie czyste szklanki z grubego szk�a i ch�opak rozla� nap�j. Pi�a z rozkosz�, uzmys�awiaj�c sobie, �e dot�d nie jad�a obiadu. Oboje niczego nie jedli. Blisko trzy godziny szwendali si� po mie�cie z wymi�toszonym planem ulic w r�kach, rozgl�daj�c si� za stancj� na przysz�y rok akademicki. Odmawiano im lub dyktowano wyg�rowane ceny. Jeden z w�a�cicieli za��da� zaraz na wst�pie odpisu aktu ma��e�stwa, nie chc�c wcze�niej o niczym innym rozmawia�. Cynthii wyda�o si� to obcesowe, ale do zniesienia, jednak Sasza nie wytrzyma� i z rozmachem wyszed�, trzaskaj�c drzwiami. Troch� �a�owa�a, bo willa by�a niebrzydka, starannie wyko�czona i otacza� j� du�y zadbany ogr�d, kt�ry oddziela�y od ulicy przyci�ty �ywop�ot i metalowe ogrodzenie z misternie wykut� bramk�. Po obozie na Mazurach zacz�li si� cz�ciej spotyka�. Przychodzi� do niej do akademika, targaj�c ze sob� opas�y podr�cznik lub skrypt, ustawia� krzes�o przy oknie, sadowi� si� i wlepia� oczy w otwarte stronice. Kr�powa�y go wsp�lokatorki. Wizyty ch�opca im raczej nie przeszkadza�y, a zgodnie z niepisanym prawem akademika ulatnia�y si� zazwyczaj po chwili rozmowy, pozostawiaj�c go z Cynthi� sam na sam. Dziewczyna przekona�a si�, �e Sasza jest bardzo nie�mia�y. Poza tym widzia�a w nim same zalety. By� do niej troch� podobny. Straci� ojca. Ten zgin�� w katastrofie lotniczej w drodze na sympozjum, w czasie kt�rego mia� wyg�osi� referat po�wi�cony sprawom morza. Ona za� straci�a matk�. Mia�a jeszcze m�odsz� siostr�, z kt�r� si� dobrze rozumia�a. Natalia, r�wnie urodziwa jak Cynthia, zwi�za�a si� z grup� charyzmatyk�w i pod ich wp�ywem bardzo si� zmieni�a. Po �mierci matki wi�cej ze sob� przebywa�y i tamta opowiada�a jej o w�o�eniu r�k i darze j�zyk�w, o nawr�ceniu si� i o duchowym �yciu w Bogu. Cynthi� to nawet poci�ga�o � czu�a, �e z religijno�ci� siostry wi��� si� jakie� serdeczno�� i ciep�o � ale pod tym wzgl�dem d�ugo pozostawa�a pod wp�ywem matki i przej�a w�a�ciwie jej tradycjonalizm. Obawia�a si� nag�ych zmian i wstrz�s�w w �yciu wewn�trznym. �Niedziela jest od tego � uczy�a je mama � aby p�j�� do ko�cio�a, a na co dzie� trzeba przestrzega� przykaza�!�. By�o to dla Cynthii proste i jasne credo. � Mo�e... zjemy po ciastku? � ch�opiec przerwa� milczenie. Powr�ci�a do rzeczywisto�ci, odrywaj�c si� od wspomnie�. Skin�a g�ow�. Sasza przywo�a� dziewczyn�. Podesz�a zaraz, zatrzymuj�c si� w milczeniu. � Dwie krem�wki? � zwr�ci� si� pytaj�co do Cynthii. Ta si�gn�a machinalnie do swej sk�rzanej torby, szukaj�c papieros�w. Trzyma�a przez moment w r�ku zapalniczk�. � Nie ma ju� � kelnerka uprzedzi�a odpowied�. � To przynie�, co jest � zdecydowa� po chwili wahania. Westchn�a i odsun�a torb�. Dosz�a do wniosku, �e nie powinna nosi� z sob� papieros�w. Opar�a si� wygodnie i wr�ci�a do wspomnie�. Po sesji zimowej, kt�ra posz�a jej g�adko, nabra�a przekonania, �e kogo� lepszego od Saszy ju� nie znajdzie. By� delikatny i mi�y, a poza tym nie mia� w sobie niczego z tej przykrej dla niej obcesowo�ci m�czyzn, kt�rzy jej si� narzucali. �Taka przyja�� zdarza si� raz na tysi�c...� � m�wi�y kole�anki z pokoju. �Nie masz co si� waha�, ch�opak jest naprawd� z klas�, tak jak ty!� � dodawa�y, nie kryj�c zazdro�ci. K�opoty jednak dopiero j� czeka�y i pojawi�y si�, gdy zdecydowa�a si� urzeczywistni� sw�j zamiar. Sasza by� wniebowzi�ty i przyni�s� jej ogromny bukiet czerwonych r�. By� marzec i kwiaty drogo kosztowa�y. �Niewa�ne!� � m�wi�. �Jeste� cudown�, najcudowniejsz� w �wiecie istot�!� � szepta� jej do ucha. Jednak i on sam odczu� skutki tej �yciowej decyzji. Nie mieli szmalu. Na bie��ce potrzeby im wystarcza�o. Wiosn� z�o�yli podanie o ma��e�ski akademik, ale wiedzieli, �e szansa za�apania si� na oddzielny pok�j jest nik�a, bowiem ch�tnych nie brakowa�o. A gdzie suknia �lubna i garnitur, a obr�czki?.. Jako� ju� udobruchana kelnerka poda�a im ciastka � o dziwo, znalaz�y si� jeszcze krem�wki � i Cynthia zerkaj�c na ni� pomy�la�a, �e Saszy nie mo�na nie lubi�, nawet je�li popisuje si� swymi �numerami�. Ten mrukn�� co� �askawie i zabra� si� gorliwie do zawarto�ci talerzyka. Zrobi�a to samo. Krem�wka poprawi�a jej samopoczucie, a po dwudziestu minutach wyszli z kawiarenki w du�o lepszym nastroju. Na dziedzi�cu panowa� jeszcze ruch i wszystkie �awki by�y zaj�te. Mru�yli oczy, o�lepieni s�o�cem i rozgl�dali si� dooko�a. Skr�cili w prawo, udaj�c si� bocznym wej�ciem na podjazd, kt�ry doprowadzi� ich przed ko�ci� akademicki. Tam Cynthia zdecydowa�a si� zatrzyma�. � Wiesz, co? Wejd�my do �rodka � zaproponowa�a z ledwo uchwytnym wahaniem. Bez s�owa skin�� g�ow�. Rzadko si� jej przeciwstawia�. W ko�ciele panowa� tajemniczy p�mrok i Cynthia ukl�kn�a, wpatruj�c si� w znacz�c� si� na �cianie prezbiterium posta� Chrystusa. Jej ch�opiec pozosta� daleko z ty�u. Przez kilka minut si� modli�a, a potem powoli podnios�a si� z kl�czek. Wyszli z ko�cio�a i rozejrza�a si� za metalowym koszem na �mieci. Wrzuci�a do niego wyj�t� z torby paczk� papieros�w, a Sasza przyjrza� si� jej niebotycznie zdziwiony. Nie rzek� nic. Nast�pnie niespiesznie poszli obsadzon� krzewami alejk�, kieruj�c si� w stron� poczty. SESJA POPRAWKOWA Lekkie podmuchy wiatru porusza�y kartkami skryptu. Od przesz�o godziny wyci�gni�ty jak d�ugi le�a� na g�stej trawie w parku saskim, skryty przed oczami przechodni�w. Os�ania�y go porastaj�ce ten zak�tek krzewy akacji i jesionu. Nieopodal dokazywa�y dzieciaki, rzucaj�ce kr���cym po stawie �ab�dziom paluszki, frytki i suche ciastka. Bachor�w by�o sporo i nie umia� si� ich doliczy�. Wystaj�cy na wygi�tym w �uk mostku malec usi�owa� podzieli� si� z dostojnie sun�cym bia�ym ptakiem napocz�tym gofrem ze �mietan�. C zerwono-pomara�czowy dzi�b zdobi�a czarna nasadowa naro�l. Ch�opczyk zach�caj�co w ystawi� r�czk� mi�dzy pr�ty, g�o�no przyzywaj�c uskrzydlonego go�cia. Micha� skrzywi� si� ze zniech�ceniem, gdy� nie w g�owie mu by�y takie popisy, a mimo, �e mocno przygrzewa�o wrze�niowe s�o�ce, nie opuszcza�y go pos�pne my�li. Rok w rok z�ote br�zy jesieni dotkliwie unaocznia�y mu, �e nie mo�na bez ko�ca zach�ystywa� si� wolno�ci�. Finiszowa�o upalne lato z szale�czymi wyprawami w zalesione g�ry i z maniackim wylegiwaniem si� nad wod�. Mia� jeszcze zamiar wybra� si� z plecakiem w Bieszczady, ale fatalnie oblany egzamin w�yna� si� w jego wakacyjne plany szczerz�c� k�y sesj� poprawkow�. Musia� gni� w mie�cie, poniewiera� si� na przygodnej stancji i wkuwa�. C� biedakowi pozosta�o? Mozolnie kartkowa� skrypt, nadziany � jak mawia� profesor � tajemn� wiedz� z rajskiego drzewa poznania dobra i z�a, a w czasie powt�rki chodzi�y mu po g�owie jego niekt�re dowcipy, kt�rymi ubarwia� wyk�ady. Nie by�y �mieszne, ale zwykle ha�a�liwie si� �miali, a ka�da kr�tka przerwa ich cieszy�a, pozwala�a bowiem odpocz�� �ciskaj�cej d�ugopis zm�czonej r�ce. Obla�, bo niefrasobliwie licz�c na �ut szcz�cia zwolni� si� z obowi�zku przeczytania lektur. Profesor by� w czasie egzaminu na tyle pomys�owy, by z nieskrywan� powag� zapyta� go o nieistniej�c� ksi��k�. Rzuci� z g�owy fikcyjnego autora i r�wnie fikcyjny tytu� � a on, cymba�, da� si� na ten perfidny chwyt nabra�. Zamiast uczciwie powiedzie�, �e jej nigdy nie widzia� na oczy, pocz�� j� nieudolnie streszcza�, pos�uguj�c si� frazesami. By� to z gruntu fa�szywy krok, zgubny w skutkach. Jak si� potem okaza�o, tytu� by� tematem rozprawy, na kt�r� jeszcze �aden z potencjalnych doktorant�w si� nie po�akomi�. Wylecia� z egzaminu z wymalowan� czarnym atramentem dw�jk� w indeksie, a przy okazji us�ysza� dowcip z d�ug� brod�. �Wie pan, co to jest egzamin? � pyta� profesor. � To rozmowa dw�ch uczonych. A co si� stanie � zn�w pyta� � gdy jeden z nich oka�e si� ma�o inteligentny? To ten drugi bierze indeks i wychodzi! � Pokr�ci� z zawodem g�ow�. � Niestety, tym razem pan si� nie popisa�!� Musia� wi�c przerwa� ob�z w�drowny i wr�ci� do niechcianego skryptu. Wybra� i przeczyta� kilka spo�r�d zadanych lektur, ale z reszty zrezygnowa�, wychodz�c z za�o�enia, �e profesor nie powt�rzy tego samego pod�ego chwytu. Dzieciaki odbieg�y znad stawu, porzucaj�c sielskie �ab�dzie. Patrzy�, jak p�dz� w kierunku zielonego kiosku, w kt�rym oferowano frytki i napoje ch�odz�ce. Nagle przysz�a mu na my�l Sonia i obla�a go fala nie tak odleg�ych wspomnie�. Znale�li wsp�lny j�zyk i wydawa�o mu si�, �e wyniknie z tego co� powa�niejszego. Sporo ze sob� przegadali, rankami pospo�u pakowali plecaki, a wieczorami przy ognisku wysiadywali obok siebie omal si� nie przytulaj�c. By�a mi��, weso�� i roze�mian� blondyneczk�. Kiedy jednak�e opuszcza� g�ry i �egna� si� w Rabce z w�druj�c� z nim grup�, jego miejsce przy niej zaj�� rudy Irek z piegowat� twarz�, ch�opak z drugiego planu. J�ka� si�, ale dziewczyny go lubi�y. Stali tu� przy sobie i machali do niego, gdy zabieraj�cy go pekaes rusza� z przystanku. Z b�lem serca �egna� zalesione Gorce. Malcy powr�cili. Znowu si� zabrali do dokarmiania bia�ych ptak�w, jednak�e syte �ab�dzie niech�tnie podp�ywa�y do brzegu, majestatycznie trwaj�c na �rodku stawu i czyszcz�c dziobami bia�e pi�ra. Ignorowa�y intruz�w. Niewielu znajomych spotyka� na uczelni i czu� si� co nieco osamotniony. Rankami chadza� na Msze �wi�te do ko�cio�a akademickiego. Wpatrywa� si� w posta� r�wnie osamotnionego Chrystusa z szeroko rozpartymi ramionami, tworz�c� jedyny wyra�ny akcent na wysokiej �cianie bia�ego prezbiterium. Odprawiaj�cy przy g��wnym o�tarzu kap�an nawi�za� w jednej z homilii do tego rozwi�zania plastycznego. �W �wiecie sztuki � t�umaczy� � nie brakuje miejsca dla oryginalnych ci�� i my�lowych skr�t�w!� Kontempluj�cy t� rze�b� mogli dostrzec tak ukrzy�owanie jak zmartwychwstanie, tak przemienienie na g�rze jak wniebowst�pienie. Chrystus ni to si� unosi�, wst�puj�c do nieba, ni to pozostawa� na krzy�u, kt�rego ramiona by�y niewidoczne, jak gdyby zawieszony w pr�ni. �Sztuka � cichym g�osem wyja�nia� celebrans � zazwyczaj wspiera teologi�; uczy bowiem spogl�dania na tajemnice wiary, na wydarzenia zbawcze, z r�nych nietypowych punkt�w widzenia, ujmowania ich w jakim� szczeg�lnym i oryginalnym aspekcie, odpowiadaj�cym wra�liwo�ci tw�rcy, wra�liwo�ci cz�owieka wierz�cego...� Micha� zaduma� si� nad tymi odkrywczymi my�lami. Pow�tpiewa� w to, czy artysta musi by� wierz�cy i uto�samia� si� z przes�aniem dzie�a. Mo�na by�o przecie� malowa�, rze�bi�, pisa� i komponowa�, zachowuj�c ch�odny dystans i posi�kuj�c si� beznami�tnie przyj�tymi za�o�eniami formalnymi. W�a�nie to mu wbija� do g�owy tato, sam malarz, zwracaj�cy mu uwag� na niekiedy lekcewa�one sprawy warsztatowe. W mieszkaniu wisia�y jego liczne p��tna, cho� gustowa� r�wnie� w akwareli. Kiedy� Micha� odkry� w szufladzie starego biurka kilkana�cie szkic�w w�glem, kt�re przedstawia�y go jako przedszkolnego brzd�ca przy zabawie. Dzieciaki narobi�y ha�asu. Jeden z ma�ych �obuz�w ciska� w �ab�dzie kamykami, chc�c je zmusi� do tego, by podp�yn�y do brzegu. Bia�y ptak roz�o�y� szeroko skrzyd�a. Na szcz�cie � jak Micha� zauwa�y� � kto� z czuwaj�cych doros�ych interweniowa�. Dopiero teraz uzmys�owi� sobie, �e widok, kt�ry ma przed sob�, pewnie natchn��by jego ojca. Gdyby usun�� z t�a � duma� � stare, odrapane kamienice lub nada� im wdzi�czny stylowy wygl�d, powsta�by mi�y dla oka pejza�. �wiat dawa�o si� poprawia�. Westchn��, przeganiaj�c rozpraszaj�ce go my�li i przewr�ci� kartk� skryptu. Mia� p�j�� w �lady taty, ale mama by�a temu przeciwna. �Do�� jednego przekl�tego artysty w domu!� � gdera�a. Nie mia�a gdzie pochowa� obci�gni�tych p��tnem ram, kt�rych wsz�dzie by�o pe�no. Micha� usi�owa� malowa� i pono� nawet mu to wychodzi�o, jednak �yczenie matki by�o �wi�te. Rozsta� si� z palet� i p�dzlami, aby odda� si� po�yteczniejszym zaj�ciom. Kartkowa� stronice i czu�, i� budzi si� w nim �al, �e nie poszed� w �yciu w t� stron�, w kt�r� chcia� i �e nie m�g� wybra� tego, co go naprawd� poci�ga�o. Bunt w nim narasta�. Z niesmakiem zamkn�� skrypt i zabra� si� do szkicowania bia�ego ptaka. � Jezioro �ab�dzie � mrukn��, maj�c w uszach nastrojow� melodi� z baletu Piotra Czajkowskiego. Zaraz jednak porzuci� ten temat, poddaj�c si� nag�emu natchnieniu. Rysowa� ko�ski ogon, potem buzi� z zadartym noskiem i roze�miane oczy. Uprzytomni� sobie, �e ociera� si� o t� dziewczyn�. �Gdzie j� widzia�em? � waha� si� przez chwil�. � A, ju� wiem!� Kryj�c twarz w d�oniach, kl�cza�a w ko�ciele za ostatnim rz�dem krzese�. Po Mszy �wi�tej plotkowa�a z kole�ank�, a gdy je mija�, obrzuci�a go spod d�ugich rz�s zaciekawionym spojrzeniem. Wsta� i rozprostowa� ramiona, a� strzeli�o w ko�ciach. Nale�a�o wraca�. Spojrza� na wygniecion� traw�, a potem na s�o�ce, kt�re ju� nisko opad�o. Robi�o si� ch�odno. Wmieszany w t�um przechodni�w kroczy� Krakowskim Przedmie�ciem i przysz�o mu tam do g�owy, �e powinien by� zdecydowa� si� na histori� sztuki. Oczyma wyobra�ni ujrza� siebie w roli studenta tego kierunku, oddaj�cego si� z pasj� arcyciekawym wyk�adom i pasjonuj�cym �wiczeniom. Wst�pi� do baru i zam�wi� du�� porcj� frytek. Potem przez zabrudzon� szyb� gapi� si� na ruchliw� jezdni�, medytuj�c bez po�piechu nad sob�. �w ksi�dz, kt�ry odprawia� Msze �wi�te w ko�ciele akademickim, zdawa� si� rozumie� artyst�w. M�wi� o przewodniej roli pi�kna, o tym, �e jest ono syntez� tego, co dobre i prawdziwe, �e B�g jest uosobieniem pi�kna, a z tw�rczo�ci� artystyczn� wi��e si� swoisty profetyzm. Mo�e w szczeg�ach z nim si� nie zgadza�, ale jednak idea i wymowa jego homilii by�y mu bliskie; czu�, �e s�owa kap�ana s� pe�ne ciep�a i jakiego� blasku... Odsun�� pusty talerz i popad� w niemal metafizyczn� zadum�. Wydawa�o mu si�, �e t�umi� w sobie drugie �ja�, kt�re budzi�o si� samo do �ycia ze stanu d�ugotrwa�ego u�pienia. By� mo�e, podczas porannych Mszy �wi�tych w ciszy akademickiego ko�cio�a, w kt�rym odbija�y si� echem kroki nielicznych wchodz�cych, jaka� mimowolnie wykrzesana iskra zamieni�a si� w nim w p�omie�? Wsta�, zap�aci� i wyszed� z baru. Wykoncypowa�, �e powinien przy jakiej� okazji pogaw�dzi� z owym celebruj�cym liturgie kap�anem na zajmuj�ce go tematy. Nie zna� jego nazwiska. Skr�ci� w Szopena, kieruj�c si� w stron� biblioteki, bo chcia� jeszcze przekartkowa� to i owo. Przy katalogach mign�a mu buzia nieznajomej z ko�cio�a. Ujrza� j� znowu w g��wnej czytelni, pochylon� nad ksi��kami. Odda� wype�nione rewersy za kontuar i cichutko przysiad� na krze�le, czekaj�c na zam�wione woluminy. Chwil� si� przygl�da� jej ko�skiemu ogonowi, a potem szybko si� zdecydowa�. Rysowa� pewnie i z sercem, zapominaj�c o ca�ym bo�ym �wiecie. Nie przyuwa�y�, �e w mi�dzyczasie zapali�o si� �wiate�ko z jego numerem � znak, �e ksi��ki dotar�y ju� z magazynu. Krad� czas przeznaczony na lektur�. Wreszcie sko�czy�, a portretowana laska wygl�da�a jak �ywa. Ju� w czasie szkicowania przyszed� mu do g�owy przezabawny pomys�. Wsta�, wzi�� rysunek i podszed� do nieznajomej, us�u�nie k�ad�c przed ni� �wie�o powsta�e dzie�o. Potem zn�w skromnie przysiad� przy swoim stoliku. Dziewczyna obejrza�a si�, a ko�ski ogon rado�nie pofrun��. Raz i drugi si� u�miechn�a i zrobi�a do niego perskie oko. By�a ukontentowana. Sprawi� jej ogromn� przyjemno��. CUD PRZEMIANY Nie nale�a�a do dziewczyn, kt�re biega�y od poniedzia�ku do soboty do ko�cio�a, za� wszystkich wikarych w parafii zna�y z imienia i nazwiska. Lekcje religii j� potwornie nudzi�y i kryj�c si� za plecami koleg�w sennie ziewa�a, jak wybawienia wyczekuj�c dzwonka. Wprawdzie raz lub dwa w miesi�cu bywa�a z musu na Mszy �wi�tej w farze, jednak nie porusza�o jej to, co dzia�o si� przy barokowym o�tarzu. Krytycznym okiem ocenia�a chybione kreacje starszych dam i nieco bardziej udane m�odych m�atek, wreszcie podpatrywa�a laski w swoim wieku, daremnie usi�uj�c dociec, dlaczego g�upie garn� si� do �wi�tyni i pchaj� do prezbiterium, by tam �piewa�. Przest�powa�a z nogi na nog�, ogl�daj�c swe stylowe pantofle na obcasie, natomiast w zimie zgrabne sk�rzane kozaczki, i dyskretnie zezuj�c na zegarek. Przedk�ada�a nad ten dra�ni�cy obowi�zek s�odk� samotno�� w niedzielne przedpo�udnia, zajmuj�cy babski serial w telewizji lub romantyczn� powie�� ze �zaw� fabu��. Ko�czy� si� goni�cy ostatkami zimy marzec, a z Niedziel� Palmow� rozpocz�� si� Wielki Tydzie�. S�o�ce mocniej przygrzewa�o, drzewa okry�y si� �wie�� zieleni� i w coraz cieplejsze popo�udnia uwielbia�a w��czy� si� po nieodleg�ym parku, w kt�rym a� roi�o si� od wiewi�rek. Naprawiony rower g�rski czeka� w piwnicy, wi�c mog�a liczy� na rych�e wypady za miasto, a co najwa�niejsze mia�a troch� uzbieranej kasy na wiosenne ciuchy. Nadchodzi� wi�c ca�kiem zno�ny okres, jednak p�ki co jednak musia�a jako� przebrn�� przez t� niechcian� Wielkanoc. W�a�nie to sobie z odraz� uprzytomni�a, przeci�gaj�c si� na nakrytej we�nian� kap� wersalce i ze zniecierpliwieniem odk�adaj�c ksi��k�, nad kt�r� si� pochyla�a. � Dzi� czwartek � wyszepta�a. � Jeszcze cztery dni i po krzyku. Mama zastrzeg�a sobie, �e w sobot� kochana c�reczka potruchta do ko�cio�a ze �wi�conym i nie mog�a si� od tego wykr�ci�, bowiem od pewnych decyzji nie by�o odwo�ania. Robi�a to zreszt� co roku i ju� si� do tego przyzwyczai�a. Koszyczek sta� w kuchni, wyj�ty z pawlacza i odkurzony, za� chusteczka z wyhaftowanymi motywami paschalnymi i napisem �Weso�ego Alleluja� le�a�a w szafie wykrochmalona. Pisanki mama krasi�a sama i Judyta na szcz�cie nie musia�a papra� sobie r�k farbuj�cymi ekstraktami. Czasami tylko tar�a chrzan, p�ac�c za to cen� za�zawionych oczu, ale to ostatnie przymusowe zaj�cie jako� znosi�a. Znu�y�a si� troch� �Dam� kameliow�� Aleksandra Dumasa, powie�ci� w sam raz na te nudne dni, i wspieraj�c si� na �okciu, zacz�a medytowa�. Nie pojmowa�a, po co wok� tych idiotycznych �wi�t robi si� tyle ha�asu. Zerwa�a si� , s�ysz�c dzwonek u drzwi i szybko pobieg�a otworzy�. M�odziutki listonosz z czarnym w�sikiem pod nosem trzyma� w r�ku wiadomo��. Musia�a z�o�y� podpis na pokwitowaniu i omal si� przy tym z wra�enia nie zarumieni�a. Telegram wywo�a� zamieszanie, w tre�ci by� nijaki, ale trudno si� by�o innego spodziewa�. Babcia zaniemog�a i w zwi�zku z tym wzywano je obie z mam�, aby bezzw�ocznie pofatygowa�y si� na wie�. Wujek, kt�rego nazwisko widnia�o u do�u, wspomina� co� o po�egnaniu, wi�c domy�li�y si�, �e sytuacja jest powa�na � c�, babcia nie by�a m�odziutka. Przejmuj�ca si� byle czym matka musia�a to odchorowa�. Utkn�a wieczorem w kuchni, oddaj�c si� w samotno�ci przegl�daniu zakurzonych fotografii. Judyta krzywi�a si� w duchu. Jej nadzieje na spokojne �wi�ta ulotni�y si� bez �ladu, czego nie uwzgl�dni�a w swoich wcze�niejszych rachubach. Chc�c nie chc�c nast�pnego dnia pojecha�y. Babcia jednak wyzion�a ducha wczesnym rankiem i nie zd��y�y si� z ni� po�egna�. W kalendarzu by� Wielki Pi�tek, dzie� nad wyraz nastrajaj�cy do smutku, a tego mieli tutaj ponad miar�. Przy zw�okach czuwa�o kilka kobiet i pali�y si� ��te �wiece, a w steranych prac� r�kach zmar�ej widnia� drewniany r�aniec. W pokoju panowa� p�mrok, bo zgodnie z tradycj� okna zakryto. Matka p�aka�a, przyk�adaj�c do oczu kolejn� batystow� chusteczk�. Sp�dzi�y na wsi popo�udnie w panuj�cej tam atmosferze przygn�bienia, za� wieczorem wys�ano je do nieodleg�ego ko�cio�a. Tam jednak te� by�o zimno, ponuro i ciemno, a tylko przy okrytym fioletowym ca�unem wystawionym krzy�u tli�y si� w�t�e �wiece. Judyta ukry�a si� pod ch�rem, nie maj�c ochoty zbli�a� si� do krucyfiksu. Ci�gn�a si� adoracja i pobo�ni mieszka�cy okolicznych si� przykl�kali przed Ukrzy�owanym, ca�uj�c Jego rany. Czynili to z nabo�nym skupieniem, ze czci� i z powag�, a nawet ze �zami w oczach, jakby marna gipsowa figurka mia�a co� wsp�lnego z prawdziwym Jezusem, tym z krwi i ko�ci, kt�ry kiedy� �y� w Palestynie. Podnios�a si� wreszcie z trudem, nogi jej nieco zdr�twia�y, postanowi�a bowiem, �e wbrew sobie zado��uczyni nonsensownej tradycji. Figura obna�onego i poranionego Zbawiciela zdawa�a si� j� milcz�co przyzywa�. G��wkowa�a, jak sobie z tym poradzi�, by nie zrobi� z siebie po�miewiska i szybko obmy�li�a strategi�. Nale�a�o podej�� od w�a�ciwej strony, ukl�kn�� na prawe, potem na lewe kolano i niziutko si� pochyli�. Podeszli wiekiem i zniedo��niali wie�niacy ci�ko si� podpierali, nieudolnie dopomagaj�c sobie r�kami, ali�ci baletnicy jak ona nie wypada�o tak si� kompromitowa�. Kiedy ca�owa�a przebite gwo�dziami zimne stopy gipsowego Jezusa, przesun�a si� przed ni� zapomniana scena z dzieci�stwa. Wtedy jeszcze zdrowa i krzepka babcia my�a jej nogi na podw�rku w ma�ej zielonej miednicy. �wieci�o z�ote s�o�ce, rycza�y krowy na pastwisku za stodo��, skomla� �asz�cy si� szczeniak i gdaka�y kury. I wo�a�a: �Widzisz, Judytko, jakie ty masz �liczne n�ki?� Spoczywa�a na niskim zydlu do dojenia kr�w i niewymownie szcz�liwa zanosi�a si� perlistym �miechem. Teraz za� poczu�a nag�y skurcz w gardle. Gdy podnios�a si� wreszcie z kl�czek, nie umia�a ukry� �ci�gni�tej spazmem i zalanej �zami twarzy. Nikt si� jej nie przygl�da� i szybko wtuli�a si� w najciemniejszy k�t. Po powrocie czuwa�a w pokoju, w kt�rym le�a�a babcia. W mi�dzyczasie zm�czone �yciem cia�o zmar�ej przeniesiono do sosnowej trumny, a ksi�dz w kom�y i stule poprowadzi� modlitwy. P�niej w �lad za nim krewni i s�siedzi rozeszli si� do dom�w i zrobi�o si� pusto. W p�mroku sycza�y p�omyki pal�cych si� �wiec. Bez l�ku zbli�y�a si� do zw�ok. Uca�owa�a poorane zmarszczkami i naznaczone bliznami strasz�ce cmentarnym ch�odem r�ce. Znowu trysn�y jej z oczu �zy. Czu�a, �e co� dziwnego z ni� si� dzieje, co� wielkiego, czego nie pojmuje, ale co jest dla niej niezwykle wa�ne. P�acz sprawia�, �e wraca�y jak �ywe pokryte patyn� czasu sceny z najm�odszych lat, szloch wydobywa� je na �wiat�o dzienne, a �zy je obmywa�y. Jak�e si� myli�a co do siebie i co do kolein �ycia! W pokoiku na poddaszu, kt�ry dziwnie zmala�, gdy mieszka�a z mam� w mie�cie, umy�a twarz w zimnej wodzie, ch�odz�c spuchni�te policzki i oczy. Obejrza�a si� w lustrze, nie mog�c siebie pozna�. Oblicze w odbiciu zdawa�o si� nale�e� do kogo� innego, kto w jednej chwili poj�� sekret najg��bszego cierpienia. Wygl�da�a okropnie i gdyby mia�a si� komu� ze znajomych pokaza�, nie uratowa�by jej przed wsp�czuciem nawet najlepszy makija�. Rankiem po skromnym wiejskim �niadaniu wraca�y do miasta. Pogrzeb zaplanowano dopiero po Wielkanocy i nie by�o powodu, aby �wi�teczne dni marnotrawi� na wsi. Musia�y odpocz�� � i tak si� przecie� do�� nap�aka�y. Siedzia�y samiutkie w pustym ko�ysz�cym si� przedziale, a za nie umytym oknem przesuwa�y si� podobne do siebie pola, ��ki i drogi. Ko�a wagonu wystukiwa�y monotonny rytm � taki sam, jak w zegarku � za� zm�czona czuwaniem matka przymkn�a oczy. Judyta ukradkiem zezowa�a na jej blad� i wymizerowan� twarz, instynktownie doszukuj�c si� w niej rys�w babci, potem w�asnych, by wreszcie w d�ugim jak w�� ci�gu skojarze� dotrze� do nieostrych rys�w ojca. W pustce po zgonie bliskiej osoby i silnym traumatycznym prze�yciu zacz�a czu�, jak bardzo jej go brakuje. Wprawdzie nie wyzion�� ducha jak babcia, wszelako jednak odszed�, tajemniczo znikn�� z jej m�odego �ycia i w jego tch�rzliwej kapitulacji by�o co� z op�akiwanego zgonu. Medytowa�a nad tym, a chocia� nie studiowa�a psychologii po d�u�szym namy�le poj�a, �e znaczy si� jaki� tajemny zwi�zek mi�dzy jej stosunkiem do Boga a stosunkiem do ojca. Zachowany w pami�ci portret by� niepe�ny, groteskowo przerysowany i brakowa�o w nim s�onecznych chwil z czas�w, kiedy male�k� Judytk� z rado�ci� bra� na r�ce i unosi� do g�ry. Tamten tata zza mglistej zas�ony lat by� prawdziwy. Nie zagl�da� do kieliszka i w napadach sza�u nie bi� mamy. Wytar�a oczy wymi�t� chusteczk�. Udr�czona matka przysn�a, kryj�c twarz w zimowym palcie i nie chcia�a jej obudzi�. Uprzytomni�a sobie, �e skoro zdarzy� si� cud, a Ukrzy�owany w cichym wielkopi�tkowym rendez-vous udzieli� jej niezwyk�ej �aski, musi teraz uczyni� wszystko, aby odzyska� ojca. Ko�a wagonu cierpliwie postukiwa�y, zdaj�c si� przyznawa� jej niejak� racj�. Winna odszuka� go � przemy�liwa�a � pojedna� si� i sprawi�, �eby na powr�t sta� si� tak bliskim jak dawno temu. Wiedzia�a, �e temu podo�a. Przymkn�a oczy, roni�c kolejn� �z�. Czu�a, �e Ukrzy�owany j� w tym wesprze. RECEPTA NA SUKCES Siedzia�a na perskim dywanie z podwini�tymi nogami i medytowa�a nad tym, co w natchnieniu przy pe�ni ksi�yca wymy�li�a. Pomys�, �eby zacz�� chodzi� z Sebastianem, zakie�kowa� w jej g�owie w�a�ciwie ju� wcze�niej, co najmniej przed tygodniem, albo przed dwoma � ale dopiero tej nocy, podczas kt�rej czu�a si� Juli�, oczekuj�c� ukochanego na balkonie, skrystalizowa� si� i nabra� barw. Sebastian by� ch�opcem jak z bajki i mia� w sobie co� z udzielnego ksi�cia � niezale�ny i pow�ci�gliwy, �wiadomy tego, co sob� reprezentuje, i spogl�daj�cy na koleg�w nieco z g�ry. U jego boku, w czasie przerw mi�dzy lekcjami, gdy zaczepia�a go ze �miechem ze sw� szkoln� przyjaci�k� Liz�, czu�a si� jak prawdziwa aktorka, nieomal gwiazda, kt�r� obsadzono g��wn� rol� w g�o�nym romansie filmowym. Wprawdzie wiedzia�a, �e ch�opak ma dziewczyn�, kt�rej nie odst�puje, ale nie wydawa�o jej si� to przeszkod�. Takie pokonywa�a bez wysi�ku i z gracj�. Zdecydowanie g�rowa�a nad Aldon�, kt�ra by�a dosy� nisk� i raczej niepozorn� brunetk�. Sama mia�a pi�kne i d�ugie blond w�osy, niebieskie oczy, zgrabn� sylwetk�, sto siedemdziesi�t trzy centymetry wzrostu � i nie by�o w�tpliwo�ci, �e w przysz�o�ci zostanie modelk�. Podnios�a si� z dywanu i za�o�y�a zakupion� przed kilkoma dniami sukienk�. Przejrza�a si� w lustrze. Policzki mia�a �liczne i dba�a o to, by nie przesadza� z kosmetykami. Nie u�ywa�a rzucaj�cych si� w oczy pudr�w i szminek, cieni do powiek i tusz�w do rz�s. By�a zbyt �adna, by poprawia� urod�. Zaczesa�a w�osy, mierz�c klipsy i wybieraj�c ze starej cepeliowskiej skrzyneczki bransolet� i broszk�. Zerkn�a mimochodem na zegar, wisz�cy nad ��kiem. Do wieczora mia�a jeszcze sporo czasu, ale nie szkodzi�o podda� si� wcze�niej pr�bie generalnej. Po raz pierwszy um�wi�a si� z Sebastianem � i przygotowywa�a si� do spotkania z biciem serca. Po kobiecemu czu�a, �e w pe�ni panuje nad sytuacj�. Wiedzia�a, �e musi si� jej powie��, a jak�kolwiek pora�k� zdecydowanie wyklucza�a. Czeka� przed metalow� bramk� z r�kami w kieszeniach, pozuj�cy na znudzonego. Ubrany by� nieco nonszalancko, ale starannie. Wygl�da� troch� lepiej ni� w szkole, do kt�rej przychodzi� cz�sto w wytartych d�insach, bawe�nianych bluzach i obci�gni�tych swetrach. Do jedwabnej koszuli za�o�y� krawat. Cmokn�a go w policzek, jak mog�a najdelikatniej, i musn�a cia�em, niczym le�na nimfa. Rozsiewa�a zapach drogich perfum. By�a ukontentowana. Wszystko dzia�o si� wed�ug dopracowanego starannie scenariusza, nad kt�rym duma�a kilka wieczor�w i nocy. Ten musia� by� realizowany stopniowo, punkt po punkcie, scena po scenie, bez �adnych potkni�� i re�yserskich wpadek. Nie rozstrzygn�a jeszcze tego, czy zwi��e si� z ch�opakiem na sta�e, czy nie, ale id�c przez park, przy widocznym na niebie ksi�ycu, dochodzi�a do wniosku, �e raczej wybierze pierwsz� opcj�. M�g�by przecie� zosta� jej m�em i �licznie razem wygl�daliby przy o�tarzu: ona w �lubnej sukni z d�ugim trenem, on w bia�ym garniturze. Przechadzk� po parku uzna�a za udan�, bowiem ch�opak wyzna�, �e zerwa� z Aldon�, i �e go nic wi�cej z ni� nie ��czy. Przyj�a to jako co� oczywistego i nale�nego. Z kim jak z kim � my�la�a � ale z ni�, Magdalen�, Aldona nie mog�a si� mierzy�. I by�a skazana na przegran�. Poszli do kina i w czasie projekcji trzymali si� za r�ce. Sebastian mia� ciep�e i mocne d�onie. Film nale�a� do ckliwych i romantycznych, ale nie przejmowa�a si� akcj�, tocz�c� si� na ekranie. Duma�a nad sob� i by�a raczej zadowolona z tego, �e jej zamiary si� ziszczaj�. Mie�ci�o si� jeszcze w planie mi�e rozstanie po powrocie z kina. Ksi�yc �wieci�, u�miechaj�c si� do zakochanych, a s�owik w ogrodzie, ukryty w krzewach, koncertowa� bez umiaru. S�odki zapach kwiat�w wywo�ywa� zawr�t g�owy. Mieli si� ju� po�egna�, i poda�a ch�opakowi d�o� do uca�owania, ale ten � o zgrozo � nie mia� wcale ochoty odchodzi�. Zachowa� si� tak, jakby co� mu si� jeszcze nale�a�o, przyci�gn�� j� nagle do siebie, obj�� i pr�bowa� poca�owa�. Tego nie by�o w scenariuszu. Poczu�a na swych wargach jego usta i usi�owa�a wyrwa� si� z u�cisku, ale to nie by�o �atwe. Ch�opak by� zbyt silny, by mog�a mu si� oprze�. Wreszcie wyrwa�a si� jako�, lecz omal go przy tym nie podrapa�a. Rozeszli si� wi�c zagniewani. Nast�pnego dnia podczas szkolnych przerw traktowa� j� z ostentacyjnym ch�odem, jakby nie by�o �adnej r�nicy mi�dzy ni� a powietrzem. L�ka�a si�, czy z�ym trafem nie sta�a si� przypadkiem niewidzialn�, ale przecie� inni j� widzieli. Co wi�cej, podchodzili do niej i zagadywali. Liza pocz�stowa�a j� soczystym jab�kiem, a Agata radzi�a si� w zwi�zku z planowan� prywatk�. Sebastian wystawa� przy ko�cu korytarza w towarzystwie Aldony, z kt�r� � jak si� mog�a naocznie przekona� � bynajmniej nie zerwa�. To by�o ponad jej si�y. Przemog�a si� jako� i w czasie ostatniej przerwy podesz�a do niego, u�miechaj�c si� �yczliwie. Akurat w pobli�u nie by�o Aldony. � Siema � rzek�a ciep�o. � Wygl�da na to, �e po wczorajszej randce pogniewa�e� si� na mnie. Je�li co� schrzani�am, to przepraszam! Nie pomog�o. Spojrza� na ni� z gniewem, jak na intruza. � Po co si� ze mn� umawia�a� � wyrzuci� z siebie � skoro chcesz gra� rol� zakonnicy? Wydaje ci si�, �e trafi�a� na idiot�, kt�rym b�dziesz manipulowa�? Nie daj� si� nabiera� na takie chwyty! Zamurowa�o j� na amen. Poczu�a, �e nogi jej zmi�k�y, a kto� z�y i zepsuty rzuci� mi�dzy nich niby w ba�ni zaczarowan� wst��k�, kt�ra natychmiast zamieni�a si� w szerok� rzek�. � Nie gra�am �adnej roli... � pr�bowa�a oponowa�, ale bez wcze�niejszej wiary w siebie. � Naprawd� ci�!.. � wyrzek�a impulsywnie, wszak�e nie doko�czy�a. Czarowne s�owo �kocham� nie chcia�o jej przej�� przez usta, bo zupe�nie nie pasowa�o do tej zwariowanej sytuacji, w kt�rej si� niespodziewanie znalaz�a. � Naprawd�, co?! � z�owrogo zapyta�, podwijaj�c r�kawy u koszuli. � Odpowiem ci szczerze. Chcia�a� utrze� nosa Aldonie. I tyle!.. Odwr�ci�a si� na pi�cie i szybko odesz�a, nie chc�c, aby kr�c�cy si� w pobli�u byli �wiadkami jej totalnej kl�ski. By�a zdruzgotana. Zwolni�a si� z ostatniej lekcji i za�amana powlok�a si� do domu, a wieczorem wyp�aka�a w puchow� poduszk� morze �ez. Nie s�dzi�a, �e udaj�cy si� na pierwsz� randk� ch�opak mo�e spodziewa� si� tak wiele. Nie do��, �e posun�� si� za daleko, to jeszcze bezczelnie si� obrazi�. �Jeste� chamem, �wini� i pod�ym prymitywem!� � powtarza�a w my�lach, obrzucaj�c go karczemnymi wyzwiskami. A gdy si� ju� wyp�aka�a i podda�a go z zamkni�tymi oczami najokrutniejszym torturom, zacz�a si� ch�odno zastanawia� nad tym, gdzie pope�ni�a b��d. Gdzie by� pies pogrzebany? Musia�a zmieni� sw�j scenariusz, albo przynajmniej go poprawi�. Umy�a zap�akane policzki i otworzy�a drzwi na balkon. Ksi�yc znowu �wieci�, a s�owik, kt�ry na dobre zadomowi� si� w ogrodzie, nie przestawa� popisywa� si� mi�osnymi trelami � jakby bra� udzia� w ptasim majowym konkursie na najlepszego i najbardziej zalotnego tenora. Chwil� sta�a, ch�on�c d�wi�ki nocy i nosz�c si� z absurdaln� nadziej�, �e dra� pojawi si� przed bram� i wszystko, co powiedzia�, odwo�a, a potem kornie pocz�apa�a do pokoju taty. Papcio wypoczywa� w salonie na wersalce przy w��czonym telewizorze i przegl�da� gazet� sportow�. Jak zwykle marszczy� brwi, a na jego czole rysowa�y si� dwie bruzdy. Mia� przy sobie tabele rozgrywek pi�karskich. Odsun�a lamp� nocn�, tak aby �wiat�o nie razi�o jej oczu i przysiad�a przy nim, bior�c sobie ozdobn� poduszeczk� na kolana. Westchn�� ci�ko, sk�adaj�c zadrukowane stronice i zdj�� okulary. � O czym chcesz pogada�? � zapyta�, u�miechaj�c si� do c�rki. Bardzo kocha� jedynaczk�. � O ch�opcu, z kt�rym pr�bowa�am chodzi� � odrzek�a z powag�, nerwowo tr�c palcami po zadartym nosku i z lekka si� p�oni�c. � Wola�abym z tob� o tym porozmawia�, bo lepiej od mamy znasz si� na m�skiej psychice. A Sebastian... to prawdziwy m�czyzna! Ponownie si� u�miechn��, jakby to naiwne wyznanie z czym� zabawnym mu si� skojarzy�o. Mo�e przypomnia�a mu si� durna i chmurna m�odo��? Wzi�� c�rk� pod brod�. � Pewnie si� do ciebie dobiera�, ale mu nie wysz�o i w rezultacie si� obrazi�... Z wra�enia omal si� nie podnios�a, a przez u�amek sekundy wydawa�o si� jej, �e rozmawia z jasnowidzem. � Dok�adnie tak by�o � potwierdzi�a, cho� przysz�o jej to z pewnym trudem. Pokiwa� z namys�em g�ow�. Od dawna znaczy�a si� na niej siwizna. � Nie widz� w tym niczego dziwnego � wyja�ni� ze spokojem. � Ch�opacy lubi� sprawdza