9149

Szczegóły
Tytuł 9149
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9149 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9149 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9149 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anatolij Dnieprow Twarz� do �ciany Promie� komory dwadzie�cia metr�w, promie� komory sto siedemdziesi�t metr�w... Trzysta pi��dziesi�t metr�w, tysi�c czterysta metr�w... - Co za monstra! Ile� czasu i mr�wczej pracy poch�ania�a budowa takich akcelerator�w-dinozaur�w! Ogl�da�em schematy i zdj�cia� starych akcelerator�w cz�stek elementarnych i za ka�dym razem z politowaniem i wsp�czuciem my�la�em o ludziach, kt�rzy do poznania struktury materii dochodzili tak wyboist� drog�. W nauce jest zreszt� tak zawsze. Ujrzawszy pierwszy niezgrabny model radioodbiornika u�miechamy si� pob�a�liwie nie my�l�c o tym, �e bez tego pionierskiego aparatu nie by�oby miniaturowej kruszynki, kt�ra teraz �piewa w zegarku elektronicznym na mojej r�ce. Uczeni tamtych czas�w byli prawdziwie dumni ze swych dzie�. Tony metalu i imponuj�co geometryczne wymiary urz�dze� by�y dla nich dowodem dojrza�o�ci naukowej wykonawc�w i konstruktor�w. - �mieszne, prawda? - powiedzia� Walentin Kamienin, pochylaj�c si� nad schematem synchrofazotronu na sto miliard�w elektronowolt�w. - Ani troch�. Bez tych urz�dze� nigdy by si� nie narodzi� pomys� doktora Gromowa. W�a�nie dzi�ki nim odkryte zosta�y cz�stki o ujemnej energii, kt�re wykorzysta� Grom�w. - Cz�stki o ujemnej energii by�y teoretycznie znane ju� dawno. Trzeba by�o tylko dobrze pomy�le�... Walentin zawsze twierdzi�, �e �trzeba by�o tylko dobrze pomy�le�, a ca�a nasza wsp�czesna cywilizacja by�aby stworzona jeszcze w epoce kamiennej. - Wiesz, czym zajmowa�em si� przez ostatni rok? - Czym? - spyta� Walentin bez specjalnego zainteresowania. - Przejrza�em czasopisma z zakresu fizyki teoretycznej z ostatniego �wier�wiecza. Okaza�o si�, �e dziewi��dziesi�t dziewi�� procent zamieszczonych w nich artyku��w to najczystsza fantastyka naukowa, fantastyka, kt�rej fizycy tak nie lubi� i kt�r� tak krytykuj�. Walentin spojrza� na mnie ze zdumieniem. - Tak, tak. Najprawdziwsza fantastyka naukowa, tyle �e zamaskowana matematycznymi wzorami i r�wnaniami. Ka�dy artyku� to wymy�lony przez teoretyka model zjawiska fizycznego. Opracowuje go matematycznie, otrzymuj�c r�norakie wyniki... i tak dalej. Ka�dy z nich uwa�a si� za reprezentanta nauki �cis�ej, gdy� fantazjuje u�ywaj�c aparatu matematycznego. Ale przecie� ze wszystkich teoretyk�w, kt�rzy rozpatruj� to samo zjawisko, tylko jeden b�dzie mia� racj�, a pozostali to zwykli fanta�ci. - Ciekawe! - Walentin u�miechn�� si�. - Ale do czego w�a�ciwie zmierzasz? - Do tego, �e teoretyk mo�e dowie�� na papierze wszystkiego, czego tylko zechce. Ale to za ma�o. Jego przepowiednia musi si� sprawdza�. Trzeba by�o na przyk�ad nie tylko przepowiedzie�, ale i znale�� cz�stki do ujemnej energii. Zeszli�my do szybu, gdzie nasi koledzy ko�czyli monta� akceleratora na dziesi�� tysi�cy miliard�w elektronowolt�w. W por�wnaniu z dinozaurami by�o to malutkie urz�dzenie, stoj�ce po�rodku okr�g�ej wybetonowanej sali. Zako�czona ostrym szpicem wtryskiwacza grafitowa dysza skierowana by�a na grub� �cian�, za kt�r� rozpo�ciera�a si� warstwa ziemi. - Jak� we�miemy tarcz�? - zapyta�em profesora Gromowa. - Klasyczn�. Parafin�. - Dlaczego? - Zobaczymy, jak b�d� si� rozprasza�y elektrony na elektronach. Ciekawe, czy elektron ma struktur� wewn�trzn�. Obliczy�em sobie z grubsza w pami�ci, jaka do tego potrzebna jest energia, i zrobi�o mi si� nieswojo. - Ch�opcy! Nasza maszyna zadzia�a i za kilka milion�w lat gdzie� w gwiazdozbiorze Herkulesa astronomowie z nieznanej planety zarejestruj� pojawienie si� karla-supernowej! Powiedziawszy to, nasz technik pr�niowy Feliks Krym�w zeskoczy� z komory na pod�og� i wycieraj�c gaz� r�ce podszed� do Gromowa. - Aleksieju Jefimowiczu, czy to mo�liwe? Profesor Grom�w w zamy�leniu pokr�ci� przecz�co g�ow�. - Sk�d ta pewno��? Przecie� nikt jeszcze nie pr�bowa� przenikn�� w przestrze� o wymiarach liniowych mniejszych ni� kwant! - B�dziemy zwi�ksza� energi� cz�steczek stopniowo. A propos, jak dzia�a system p�ynnej regulacji energii?, - Znakomicie. Ale sk�d pan b�dzie wiedzia�, gdzie nale�y si� zatrzyma�? Boja sobie tego nie wyobra�am. Powiedzmy szczerze: pracujemy metod� pr�b i b��d�w. A kto wie, do czego mog� doprowadzi� nasze b��dy. Grom�w w milczeniu opu�ci� szyb. Nawet jemu po tej rozmowie zrobi�o wyra�nie nieswojo. A potem rzuci� nieostro�nie: - Fizycy j�drowi to nar�d ryzykant�w. Ta romantyka ryzyka nie wywo�a�a najmniejszego entuzjazmu w m�ody pracownikach laboratorium. Wi�cej nawet, jeden z nas, Wo�odia Szarkoy nast�pnego dnia z�o�y� podanie o zwolnienie �w zwi�zku z przej�ciem do innej pracy�. - Nie chc� mie� nic wsp�lnego z wasz� diabelsk� kuchni�. Wybuchajcie sobie sami, je�li chcecie. Nie urz�dzili�my mu �adnych uroczystych po�egna�, poniewa� by� zwyk�ym tch�rzem. Od wielu lat fizycy przenikaj� coraz g��biej w samo serce materii i zatrzymanie si� w p� drogi oznacza�oby haniebn� kapitulacj�. A po jego odej�ciu wszyscy stali�my si� powa�ni, skoncentrowani jak alpini�ci id�cy po w�skiej, �liskiej p�ce nad przepa�ci�. Dlatego w�a�nie Walentin Kamienin uparcie rozwi�zywa� swoje r�wnania, staraj�c si� znale�� optymalne warurtki, Feliks, jak m�wi�, ��ciera� ze �ciany komory pr�niowej wszystkie zb�dne atomy�, Halina Samoj�owa i Fiodor Z�otow codziennie raz po raz sprawdzali niezawodno�� systemu kierowania i blokady, nazywaj�c swoj� skrupulatn� prac� �gimnastyk� porann��, ja za� dok�adnie przegl�da�em opisy do�wiadcze�, wykonanych na starych akceleratorach, staraj�c si� wykry� cho�by cie� zagro�enia. Czy ono w og�le istnia�o? Wydawa�o mi si�, �e tak... Ze wzrostem energii cz�steczek ros�a law inowo liczba antycz�steczek, rodz�cych si� na tarczy. Ich dematerializacji towarzyszy�o gwa�towne wydzielanie si� ogromnych ilo�ci energii. Jakby przy�pieszone do potwornej energii elektrony i protony ��obi�y niewidzialn� �cian� i odrywa�y od niej kawa�ki pot�nego materia�u wybuchowego. Mo�e ta niewidzialna �ciana to w�a�nie anty�wiat? W miar� zbli�ania si� monta�u akceleratora ku ko�cowi przestali�my niemal ze sob�, rozmawia�. Wszyscy zamkn�li si� w sobie, staraj�c si� odgadn�� rezultat do�wiadczenia. Tylko Feliks ci�gle doskwiera� nam swoimi �arcikami: - Ch�opcy, nie b�d�cie tacy pos�pni! Wszystko dokona si� w ci�gu u�amka mikrosekundy. Uczucie strachu iv cz�owieku powstaje minimum po jednej dziesi�tej sekundy, a b�lu po pi�ciu! dziesi�tych. Oznacza to, �e je�li si� co� stanie, i tak nie zd��ycie niczego poczu�. Hala, czy ty si� bardzo rozz�o�cisz, je�li kto� ciebie uszczypnie w nos, a ty to poczujesz dopiero za dziesi�� lat? - Znowu �artujesz? Lepiej w��cz jeszcze raz p�ynn� regulacj�! - Aha, boicie si�, atlasi! Herkulesy my�li. Mam was wszystkich w gar�ci! A nu� niechc�cy si� pomyl� i maszyna da od razu ca�e dziesi�� tysi�cy miliard�w? To dopiero b�dzie fajerwerk! Punktualnie o pi�tej Feliks szed� na basen pop�ywa�, a my zostawali�my, �eby jeszcze raz sprawdzi� dzia�anie wszystkich system�w konstrukcji. W dniu pr�by zebrali�my si� w laboratorium wok� profesora Gromowa. On sam kilka razy w��czy� i wy��czy� przeka�nik elektronowy, sprawdzi� aparatur� pomiarow� i blokad�, po czym powedzia� z westchnieniem: - Mo�na zaczyna�. Powiedzia� to takim tonem, �e dla wszystkich sta�o si� jasne: nie mamy ju� odwrotu. Trzeba zaczyna�. Musimy koniecznie przej�� przez to do�wiadczenie. Je�li my tego nie uczynimy - zrobi� to za nas inni. Ka�dy z nas poczu� to nagle z ca�� ostro�ci� - taka ju� jest logika bada� naukowych... Siedli�my na swoich miejscach wzd�u� g��wnego pulpitu rozdzielczego. - Pami�tacie instrukcj� komisji Akademii Nauk? - zapyta� profesor Grom�w. - Tak. - Powt�rz� jeszcze raz: Je�li strumie� antycz�steczek przekroczy dziesi�� do pi�tej na sekund� na centymetr kwadratowy, przerywamy do�wiadczenie. Dotyczy to przede wszystkim pana, Wiktorze - zwr�ci� si� do mnie - pan uwa�a na licznik scyntylescencji i na komor� p�cherzykow�. Skin��em g�ow�. - Zaczynamy. Rozp�dzanie elektron�w zacz�o si� od stu miliard�w elektronowolt�w. Transformatory mocy znajdowa�y si� poza dyspozytorni�, dlatego nie s�yszeli�my zwyk�ego w podobnych wypadkach szumu. W miar� przyrostu energii co dziesi�� miliard�w cicho szcz�ka�y prze��czniki. Przy pi�ciuset GeV drgn�a strza�ka licznika mezon�w, potem poruszy�y si� wska�niki ilo�ci rodz�cych si� hiperon�w, nied�ugo zacz�a migota� neon�wka liczniku antycz�steczek. - Zacz�o si� - wyszepta�em. Grom�w zastyg� przy energometrze. - Co tak powoli, Feliksie?! - wykrzykn�� z rozdra�nieniem, - Przecie� ten przedzia� energii zosta� ju� dawno zbadany. Nic ciekawego tu nie ma. Niech pan da od razu tysi�c GeV. - Niech si� dzieje co chce! - powiedzia� Feliks i przeskoczy� od razu przez kilkaset miliard�w elektronowolt�w. - Stop! - rozkaza� Grom�w. - Wiktorze, co u pana? - Sto czterdzie�ci antycz�steczek na sekund�. - Dobrze. Idziemy dalej. Tylko p�ynnie. Zwi�kszajcie energi� jak najp�ynniej. To ju� by� nie znany przedzia�. Tysi�c pi��set... Tysi�c pi��set dwadzie�cia... dwadzie�cia pi��... - Wiktorze, prosz� stale podawa� wskazania! - Dwie�cie pi�� na sekund�... Dwie�cie dziesi��... Oho, pojawi�y si� antyhiperony! - Ile? - Na razie... Na razie tylko czterdzie�ci, czterdzie�ci siedem! - Stop! Przyrz�dy zamar�y na wskazywanych liczbach. - Jaka energia? - ochryple zapyta� Walentin. - Tysi�c sze��set czterdzie�ci GeV... No i co, �yjemy? Grom�w obszed� wszystkie przyrz�dy, po czym znowu zatrzyma� si� przy energometrze i powiedzia�: - Idziemy dalej, Feliksie. Tylko prosz� bez �art�w. Ostatnia zarejestrowana wielko�� potoku antycz�steczek wynosi�a tysi�c osiemset dziewi��dziesi�t. Potem rozleg� si� g�o�ny szcz�k prze��cznika blokady i strza�ki wska�nik�w powoli zacz�y zbli�a� si� do zera. Akcelerator si� wy��czy�. - Co si� dzieje? Grom�w zacz�� nerwowo zaciera� r�ce. - Co si� sta�o, Aleksieju Jefimowiczu? Grom�w pochyli� si� nad metalow� siatk� zakrywaj�c� prze��cznik blokady i wycedzi� przez z�by: - Nie mam poj�cia... Dziwne... Zacznijmy jeszcze raz, od pocz�tku. Feliks przekr�ci� ga�k� regulatora dop�ywu energii na sto GeV i w��czy� moc. Ale aparat nie zadzia�a�, cho� blokada by�a wy��czona. - Wygl�da na to, �e akcelerator si� zepsu�. W�o�yli�my skafandry ochronne i po kilku minutach wszyscy byli�my ju� na dnie szybu. Jasne lampy o�wietla�y zewsz�d czarn� bry�� akceleratora. Jego ostry dzi�b, otoczony ze wszystkich stron kamerami i licznikami, urywa� si� przed betonow� �cian�. Wszystko wygl�da�o tak, jak przed godzin�. Nie czekaj�c na rozkaz, Feliks odkr�ci� boczne �ruby i zdj�� os�on�. - Tu wszystko w porz�dku. Pr�nia dziesi�� do minus trzynastej... Kilka razy obeszli�my woko�o gro�n� maszyn�, staraj�c si� wykry� cho�by najdrobniejsz� usterk� w jej konstrukcji. - A mo�e to... - zacz�� ju� Grom�w, lecz przerwa� mu g�os Haliny Samoj�owej, pochylaj�cej si� nad dysz� wtryskiwacza: - Mam, mam! Patrzcie! To, co zobaczy�em, przyprawi�o mnie o dreszcze. Na ko�cu wypolerowanego grafitowego sto�ka wisia�a wielka czarna kropla. Zastyg�a Jakby na cieniutkiej niteczce, nie zd��ywszy oderwa� si� i spa��. Nigdy dot�d nie widzia�em stopionego grafitu. - Zdumiewaj�ce - wyszepta� profesor Grom�w. - To co� nowego. D�ugo milczeli�my, patrz�c na b�yszcz�cy skrzep, zwisaj�cy z ko�ca dyszy. W ko�cu nie wytrzyma�em i spyta�em: - No i co zrobimy? Grom�w spojrza� na mnie ze zdziwieniem: - Jak to co? Powt�rzymy do�wiadczenie. Szybko wymie�cie dysz� i wtryskiwacz. Dok�adnie w ten sam spos�b zepsuli�my tego dnia jeszcze trzy dysze. Wszystkie zaczyna�y si� topi� przy energii tysi�c dziewi��set miliard�w elektron owolt�w... - Gdyby� tak doci�gn�� do dw�ch tysi�cy miliard�w... - szepta� marzycielsko Feliks. - Ciekawe, jak wygl�da stop z betonu, stali, niklu, kwarcu, ceramiki i grafitu? Profesor Grom�w spojrza� na niego surowo: - Zabroni�em panu dowcipkowa�, panie Feliksie. Niech pan tu wstawi kamer� telewizyjn�. Wznowili�my do�wiadczenia dopiero po dwu dniach. Nie przewidywali�my wcze�niej mo�liwo�ci umieszczenia w szybie kamery telewizyjnej, gdy� nikt z nas nie spodziewa� si� jakichkolwiek efekt�w wizualnych. Przez te dwie doby porz�dnie si� napracowali�my, ustawiaj�c kamer� tak, �eby mo�na by�o obserwowa�, co dzieje si� wok� dyszy, kiedy energia cz�steczek osi�ga wielko�� krytyczn�. W czasie nast�pnego do�wiadczenia Feliks przeskoczy� ca�y zakres niskich, �rednich i wysokich energii i zacz�� od razu od tysi�ca GeV. W miar� jak strza�ka energometru zbli�a�a si� do dwu tysi�cy, na monitorze zacz�� pojawia� si� zdumiewaj�cy obraz. Najpierw na ko�cu dyszy ukaza�a si� malutka iskra, jak przy wy�adowaniu elektrycznym. Iskra stawa�a si� coraz ja�niejsza, a� zap�on�a jak �uk Volty. �wieci�a tak silnie, �e - jak zwykle przy przekazywaniu obrazu jasnych �r�de� �wiat�a - na ekranie powsta�a wok� niej czarna aureola, zas�aniaj�ca wszystkie szczeg�y obrazu. �eby j� usun��, profesor Grom�w kaza� ustawi� przed obiektywem kamery g�sty neutralny filtr �wietlny. Zdarzy�o si� to, kiedy zacz�li�my dziesi�te z kolei do�wiadczenie. W k�cie dyspozytorni, ko�o prze��cznika blokady, le�a� ju� ca�y stos nadtopionych grafitowych dysz. Nigdy nie zapomn� widoku, jaki ujrzeli�my na ekranie monitora w czasie tego eksperymentu. - Zwr��cie uwag� - wyszepta� Grom�w - czarna aureola wok� �uku nie znik�a! - Na odwr�t, zrobi�a si� wyra�niejsza i nawet... Patrzcie, patrzcie! Kamienin obj�� r�kami ekran, po czym podni�s� d�o� i dr��cym palcem przejecha� po ciemnoszarym paseczku, przecinaj�cym jak �rednica czarn� plam� wok� migocz�cego p�omienia. Z pocz�tku nikt nic nie rozumia�. Potem Feliks wykrzykn��: - Dziura! � co� w dziurze... - Nie, to nie dziura! To lustro! W nim odbija si� dysza i... W tej chwili zn�w zadzia�a�a blokada i wszystko znik�o. Spojrzeli�my po sobie z niedowierzaniem. Czy to mo�liwe? Czy�by to by�o w�a�nie to �okno�, o kt�rym tyle pisali fanta�ci? Nawet Grom�w by� blady i wzruszony, lecz pierwszy wzi�� si� w gar��. - Trzeba zbudowa� wtryskiwacz i dysz� z trudniej topliwego materia�u. Niezb�dne jest te� sfilmowanie wszystkiego, co zachodzi na ekranie monitora. Jeszcze dwa dni min�y na gor�czkowych przygotowaniach do kolejnego do�wiadczenia. Teraz dysza, z kt�rej by�y wyrzucane cz�steczki, zosta�a wykonana ze specjalnie trudno topliwego stopu. Przed ekranem zjawi� si� wielozdj�ciowy aparat filmowy z czu�� kontrastow� b�on�. Kamera zosta�a ustawiona w ten spos�b, �e jej obiektyw skierowany by� na dysz� akceleratora i jej najbli�sze s�siedztwo. Termin kolejnego do�wiadczenia zosta� wyznaczony na wczesny ranek, - a w poprzedzaj�cy je wiecz�r pozosta�em w laboratorium sam, pod pretekstem, �e chc� raz jeszcze sprawdzi� schemat urz�dzenia. Kiedy wszyscy si� rozeszli, zszed�em do szybu. Martwa cisza, ukrywaj�ca tajemnice natury. Fantastyczna armata, wycelowana w pust� przestrze�. Czy to nie tu rozgrywa si� dramat mi�dzy przestrzeni�, kt�r� przywykli�my wyobra�a� sobie jako pustk�, a cz�steczkami materii, przeszywaj�cymi j� z fantastyczn� szybko�ci�? Czy ta pozornie pusta przestrze� nie oka�e si� ow� �cian�, za kt�r� ukryty jest inny �wiat, podobny do naszego, lecz dla nas nieosi�galny? Czy nie balansujemy teraz na kraw�dzi przepa�ci, usi�uj�c otworzy� drzwi do tego tajemniczego, zamkni�tego �wiata? Antycz�steczki... Sk�d si� one bior�? Na czym polega tajemnica ich powstawania? Sk�d przenikaj� do naszego �wiata? Czy nie stamt�d? Stoj�c twarz� do �ciany z betonu, za kt�r� rozpo�ciera�y si� dziesi�tki kilometr�w ziemi, pr�bowa�em wyobrazi� sobie, co si� w�a�ciwie dzieje. Je�ti wierzy� teorii, to mo�e w�a�nie teraz, dok�adnie w tej samej chwili, tam stoi cz�owiek dok�adnie taki sam jak ja i my�li o tym samym? A mo�e ten cz�owiek i ja stanowimy jedn� ca�o��?... My�l ta przej�a mnie tak� zgroz�, �e ju� chcia�em opu�ci� szyb - i w tym momencie dozna�em ol�nienia. Zastanowiwszy si�, doszed�em do wniosku, �e jest to jedyne prawid�owe rozwi�zanie. Wzi��em arkusz papieru i napisa�em na nim kilka s��w... - Zaczynamy. Dajcie od razu tysi�c sze��set miliard�w - zarz�dzi� profesor Grom�w cicho, lecz triumfalnie. W dyspozytorni pogaszone by�y wszystkie �wiat�a i tylko b�yszcz�cy ekran i lampki sygna�owe na urz�dzeniach rozprasza�y g�st� mg��. Zaszumia�a cicho kamera, przepuszczaj�c przez obiektyw tysi�ce kadr�w na sekund�. - Pojawi�a si� iskra - wyszepta�em. - Dalej. Tu ju� nie ma nic ciekawego. Aha, oto i aureola. Wielko�� energii zbli�a�a si� do tysi�ca dziewi�ciuset GeV. Na ko�cu dyszy b�yszcza� olbrzymi �uk, ale metal wytrzymywa�. Aureola rozszerzy�a si� na tyle, �e mo�na by�o spojrze� w jej g��b. I to, co tam zobaczyli�my, wywo�a�o w�r�d nas pop�och. Tam, w czarnej pustce, odbija�a si� dysza naszego akceleratora... Ostry koniec dyszy naszego aparatu styka� si� z ostrym ko�cem dyszy jego odbicia w ciemno�ci, a w punkcie ich styku szala� p�omie�... - Zwi�kszy� energi�! - ledwie s�yszalnym g�osem przykaza� Grom�w. Bardziej poczu�em ni� zobaczy�em, �e Feliks przekr�ci� ga�k� zaledwie o u�amek stopnia. Ale to wystarczy�o, �eby czarna aureola wok� p�omienia rozszerzy�a si� tyle, �e ukaza�a si� w niej nie tylko dysza, lecz i ca�y akcelerator - dok�adna kopia tego, kt�ry sta� u nas w szybie... Sta�o si� to tak nagle, a� krzykn��em. - �mia�o, �mia�o! - gor�czkowo szepta� Grom�w. - Bo i ta dysza si� roztopi! No, nie b�jcie si�!. Feliks ostro przekr�ci� ga�k� regulatora. Na mgnienie czarna aureola wok� p�omienia rozszerzy�a si� na ca�� �cian� i ujrzeli�my w niej, jak w olbrzymim lustrze, nasz szyb, jasne lampy elektryczne na �cianach, ca�y akcelerator, kable i uchodz�ce ku g�rze spiralne schody, prowadz�ce na podest przed wind�. Zobaczyli�my ca�y �wiat, odbity w wyrwie, przebitej w pustej przestrzeni przez cz�steczki, p�dz�ce z szybko�ci� �wiat�a... - Oto i okno w anty�wiat... - szepta� zachwycony Walentin - A na granicy materia naszego �wiata anihiluje z antyma... Nie zd��y� doko�czy� zdania. Ekran jasno rozb�ysn�� i prze��cznik blokady zadzia�a� z og�uszaj�cym grzmotem. D�ug� chwil� stali�my w bezruchu, wstrz��ni�ci tym, co widzieli�my. - Chyba �yjemy... - wymamrota� Feliks, lecz ju� nie tak weso�o, jak zwykle. - Spr�bujemy jeszcze? - Nie - sprzeciwi� si� Grom�w. - Najpierw obejrzymy film. Rzucaj�c film na wielki ekran mogli�my obejrze� w najdrobniejszych szczeg�ach wszystko, co dzia�o si� w szybie w czasie po�wiadczenia. Ujrzeli�my teraz, �e promie� czarnej aureoli dooko�a centrum anihilacji nie by� sta�y. Okno w nic to rozszerza�o si�, to zw�a�o w takt migotania p�omieni. Przy wzro�cie dop�ywu energii jego brzegi ko�ysa�y si�. Potem zobaczyli�my, jak przy kolejnym wzro�cie aureola, jak przes�ona jakiego� gigantycznego obiektywu, gwa�townie rozszerzy�a si� we wszystkich kierunkach, ods�aniaj�c �ciany laboratorium. Trwa�o to tylko moment. Nagle rozb�ysn�� p�omie� i ekran zape�ni�y bryzgi topi�cego si� metalu. - Chwileczk�, cofnijcie film o siedemset tysi�cy klatek! - rozleg� si� przera�ony g�os Gromowa. Czeka�em, wstrzymuj�c oddech. Feliks przewija� ta�m�... Na ekranie zn�w pojawi�o si� lustrzane odbicie naszego laboratorium. - Zatrzymajcie film. Tak. Teraz patrzcie uwa�nie. Na przeciwleg�ej �cianie wida� co� bia�ego... - Grom�w podni�s� si� i podszed� pod sam ekran. - To papier... Arkusz papieru z jakim� napisem... Jaki� plakat czy co� w tym rodzaju. Nie przypominam sobie, �eby�my tam rozwieszali jakie� plakaty. Panie Feliksie, prosz� zrobi� wi�ksze zbli�enie. Jeszcze jeszcze... Serce wali�o mi jak m�otem. Nareszcie bia�y pas zaj�� ca�y ekran. Teraz ju� wszyscy widzieli�my, �e na papierze by� niezrozumia�y napis. Grom�w przy�o�y� do ekranu arkusz papieru i skopiowa� napis o��wkiem. Feliks zapali� lamp� i wszyscy skupili�my si� wok� profesora, �eby przeczyta� w sto�ku �wiat�a odbity w lustrze tekst: Nie przekraczajcie progu dwu tysi�cy miliard�w elektronowolt�w. W przeciwnym wypadku powstanie nowa gwiazda. Grom�w kilka sekund sta� nieruchomo, po czym pobieg� do szybu. Rzucili�my si� za nim, ale on zatrzyma� si� przy luku wej�ciowym jak wryty: - Cofnijcie si�, tam wszystko p�onie! By� to najzwyklejszy ziemski po�ar, ugaszony najzwyklejsz� wod�. Kiedy dym si� rozwia�, zszed�em na d� w kombinezonie i z latark� w r�ce. Cz�api�c po wodzie, obejrza�em pogorzelisko. Sw�d palony gumy i zw�glonych smar�w by� nie do wytrzymania. �ciany by�y zakopcone, z sufitu zwisa�y porwane przewody. A pod samymi schodami na powierzchni wody p�ywa� poczernia�y strz�p spalonego papieru. Ostro�nie wzi��em go w r�ce i zacz��em z ca�ej si�y rozciera�, zmieniaj�c go w czarny proszek. Przez chwil� z ca�� ostro�ci� czu�ej ze zupe�nie blisko to samo robi inny cz�owiek. Szybkim ruchem podnios�em latarni� nad g�ow� i dok�adnie obejrza�em szyb. Nikogo, pusto, tylko zakopcone �ciany. Mo�e ten drugi cz�owiek to te� ja? Na g�rze czeka� na mnie, u�miechaj�c si� kwa�na Walentin Kamieniu. - Mo�esz nam pogratulowa�, mam na my�li ciebie siebie Feliksa profesora Gromowa i ca�e nasze laboratorium. - Pogratulowa�?... Czego? - Ostatniego eksperymentu w fizyce j�drowej. - Dlaczego ostatniego? - Przyrz�dy zarejestrowa�y, �e potok antycz�steczek przekroczy� wymienion� w instrukcji Akademii Nauk liczb� o ca�y rz�d wielko�ci Zabrania si� prowadzenia dalszych do�wiadcze� w tym kierunku. - A co z oknem w anty�wiat? - Trzeba szuka� okr�nej drogi. Prosta droga jest niebezpieczna...