9055

Szczegóły
Tytuł 9055
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9055 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9055 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9055 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Arthur C. Clarke Przeoczenie To by� jeden z takich wypadk�w, za kt�re nikogo nie mo�na wini�. Richard Nelson kilkana�cie razy wchodzi� do wn�trza generatora, aby odczyta� temperatur� dla upewnienia si�, czy izolacja nie przepuszcza niesamowitego zimna p�ynnego helu. Uzwojenie stojana tego pierwszego w �wiecie generatora, opartego na zasadzie nadprzewodnictwa, zanurzono w p�ynnym helu i kilometry drutu mia�y teraz oporno�� tak ma��, �e nie da�a si� zmierzy� �adn� ze znanych cz�owiekowi metod. Nelson z zadowoleniem stwierdzi�, �e temperatura nie spad�a bardziej, ni� oczekiwano. Izolacja spe�nia�a swoje zadanie i obecnie mo�na by�o �mia�o spuszcza� rotor do generatora. Ten walec o ci�arze tysi�ca ton wisia� teraz pi�tna�cie metr�w nad g�ow� Nelsona jak element roboczy ogromnego m�ota spadowego. Zar�wno on, jak i wszyscy pozostali pracownicy elektrowni mieliby znacznie lepsze samopoczucie, gdyby rotor ju� znajdowa� si� na swoim miejscu i by� sprz�ony z wa�em turbiny. Nelson od�o�y� notatnik i zacz�� wchodzi� po drabinie. I wtedy w �rodku geometrycznym studzienki spotka� swe przeznaczenie. Od godziny stale ros�o obci��enie sieci elektrycznej, w miar� jak granica �wiat�a przesuwa�a si� po kontynencie. Kiedy ostatnie promienie s�o�ca znik�y z chmur, o�y�y lampy rt�ciowe, o�wietlaj�ce kilometry autostrad. Miliony �wietl�wek zap�on�y w miastach, a panie domu pow��cza�y kuchenki promieniowe, by przygotowa� wieczorny posi�ek. Wskaz�wki megawatomierzy ruszy�y w g�r� podzia�ki. By�o to normalne obci��enie, lecz na wzg�rzu o pi��set kilometr�w st�d po�piesznie uruchamiano gigantyczny analizator w oczekiwaniu, wzrostu promieniowania kosmicznego w zwi�zku z odkryciem przez astronom�w, zaledwie przed godzin�, jeszcze jednej supernowej w gwiazdozbiorze Kozioro�ca. Nied�ugo cewki jego magnes�w, z kt�rych ka�dy wa�y pi�� tysi�cy ton. zaczn� pobiera� ogromne ilo�ci pr�du z tyratronowych konwertor�w. P�tora tysi�ca kilometr�w na zach�d do najwi�kszego na tej p�kuli lotniska zbli�a�a si� mg�a. Teraz, kiedy samoloty mog�y l�dowa� za pomoc� w�asnych radar�w, nikt si� ni� za bardzo nie przejmowa�, ale zawsze przyjemniej jest co� widzie�. Wprowadzono wi�c do akcji gigantyczne urz�dzenia rozpraszaj�ce i niemal tysi�c megawat�w wypromieniowa�o w noc, koaguluj�c kropelki wody i wycinaj�c szerokie pasy w zwa�ach mg�y. W elektrowni znowu podskoczy�y wskaz�wki licznik�w i dy�urny in�ynier musia� w��czy� generatory rezerwowe. Pragn��, by jak najszybciej uruchomiono ten nowy zesp�, i w�wczas sko�cz� si� takie nerwowe godziny. Pomy�la�, �e z tym obci��eniem jeszcze sobie poradzi. P� godziny p�niej Biuro Meteorologiczne og�osi�o przez radio ostrze�enie przed zbli�aj�cym si� mrozem, nale�a�o wi�c oczekiwa�, �e w ci�gu sze��dziesi�ciu sekund zacznie dzia�a� milion grzejnik�w elektrycznych. Wskaz�wki licznik�w nie zatrzymuj�c si� przekroczy�y czerwon� kresk�. Z pot�nym trzaskiem wyskoczy�y trzy ogromne bezpieczniki. Powsta�e przy tym �uki zgas�y pod w�ciek�ym uderzeniem strumieni helu. Trzy bezpieczniki zadzia�a�y, ale czwarty zawi�d�. Grube miedziane pr�ty powoli zabarwia�y si� na wi�niowo. Powietrze wype�ni�a gryz�ca wo� pal�cej si� izolacji, a roztopiony metal spada� ci�kimi kroplami na posadzk�, natychmiast krzepn�c na betonowych p�ytach. Odpad�y ko�c�wki linii zasi�owej i przewody nagle obwis�y. Rozb�ysn�y i zgas�y zielone �uki p�on�cej miedzi, gdy obw�d zosta� przerwany. Uwolnione ko�ce ogromnych przewod�w przelecia�y kilka metr�w, zanim uderzy�y w le��ce pod nimi urz�dzenia. W u�amku sekundy stopi�y si� na ca�ej d�ugo�ci a� po nowy generator. Najpot�niejsze moce, jakie uda�o si� kiedykolwiek stworzy� cz�owiekowi, znalaz�y si� w stanie wojny w uzwojeniu generatora. Pr�d nie napotka� tam �adnego oporu, ale indukcyjno�� tych ogromnych zwoj�w op�ni�a moment najwi�kszego nat�enia. Pr�d r�s� do maksimum w pot�nym przyp�ywie, trwaj�cym kilka sekund. I w�a�nie w owej chwili Nelson dotar� do �rodka generatora. Pr�d stabilizowa� si�, w�ciekle oscyluj�c w coraz w�szym zakresie. Jednak nigdy si� nie ustali�, gdy� gdzie� zadzia�a�y urz�dzenia przeci��eniowe i obw�d, kt�ry nigdy nie powinien by� powsta�, zosta� przerwany. W ostatnim przed�miertnym spazmie, niemal r�wnie silnym jak pierwszy, pr�d szybko skona�. By�o po wszystkim. Kiedy w��czy�y si� �wiat�a awaryjne, pomocnik Nelsona podszed� do otworu komory rotora. Nie wiedzia�, co si� wydarzy�o, ale musia�o to by� co� powa�nego. Chyba tam, pi�tna�cie metr�w ni�ej. Nelson te� si� nad tym zastanawia. - Hej, Dick! - wykrzykn��. - Sko�czy�e� ju�? Sprawd�my lepiej, co si� sta�o. Nie by�o �adnej odpowiedzi. Pochyli� si� nad ziej�cym otworem i zajrza�. Bardzo s�abe o�wietlenie i cie� rotora nie, pozwala�y dostrzec dna. Pocz�tkowo komora wydawa�a si� pusta, ale to niemo�liwe - sam widzia�, jak Nelson wchodzi� tam kilka minut wcze�niej. Zawo�a� jeszcze raz. - Hej, Dick! Nic ci si� nie sta�o? I znowu nie by�o �adnej odpowiedzi. Teraz ju� zaniepokojony, pomocnik zacz�� schodzi� po drabinie. Znajdowa� si� w po�owie drogi, gdy jaki� dziwny odg�os, jakby p�k� balon, sprawi�, �e spojrza� przez rami� W d�. I wtedy dostrzeg� Nelsona, kt�ry le�a� w �rodku komory na prowizorycznej drewnianej pokrywie, os�aniaj�cej wa� turbiny! Nie porusza� si�, a jego cia�o by�o wygi�te pod bardzo dziwnym k�tem. Us�yszawszy otwieraj�ce si� drzwi, naczelny fizyk. Ralph Hughes, podni�s� wzrok znad swego zagraconego biurka. Po nocnych wydarzeniach wszystko powoli wraca�o do normy. Na szcz�cie awaria nie mia�a prawie �adnych skutk�w dla jego dzia�u, gdy� generator pozosta� nietkni�ty. Cieszy� si�, �e nie jest naczelnym in�ynierem - Murdock zapewne wci�� ton�� w papierach. My�l ta sprawi�a mu spor� satysfakcj�. - Cze��, doktorze - powita� przybysza. - Co ci� tu sprowadza? Jak si� czuje tw�j pacjent? Doktor Sanderson kr�tko skin�� g�ow�. - Za dzie�, dwa wyjdzie ze szpitala. W�a�nie o nim chcia�em z tob� porozmawia�. - Nie znam tego faceta... Nigdy nie zbli�am si� do zak�adu, chyba �e Zarz�d prosi mnie o to na kl�czkach. Ostatecznie to Murdock bierze pieni�dze za prowadzenie tego interesu. Sanderson u�miechn�� si� krzywo. Naczelny in�ynier i m�ody b�yskotliwy fizyk nie darzyli si� sympati�. Mieli zbyt r�ne charaktery i rywalizowali ze sob�, co jest nie do unikni�cia w kontaktach mi�dzy specjalist�-teoretykiem u cz�owiekiem czynu. - Uwa�am, �e to twoje podw�rko. W ka�dym razie nie moje. S�ysza�e�, co si� sta�o z Nelsonem? - By� wewn�trz mojego nowego generatora, kiedy nagle pojawi�a si� tam napi�cie, prawda? ... - Zgadza si�. Jego pomocnik znalaz� go w szoku po odci�ciu dop�ywu pr�du. - A co ta by� za szok? Mam nadziej�, �e pr�d go nie porazi�, bo uzwojenie jest, oczywi�cie, izolowane. Tak czy inaczej, domy�lam si�, �e znale�li go w samym �rodku komory. - To absolutna prawda. Nie wiemy, co si� wydarzy�o. Teraz ju� doszed� do siebie i wydaje si� zupe�nie normalny poza jedn� rzecz�. Doktor zawaha� si� na moment, jakby uwa�nie dobiera� s��w. - M�w�e! Nie trzymaj mnie w niepewno�ci! - Odszed�em od Nelsona dopiero, gdy stwierdzi�em, �e nie grozi mu �adne niebezpiecze�stwo, ale po godzinie zadzwoni�a prze�o�ona piel�gniarek, �e Nelson chce ze mn� pilnie porozmawia�. Kiedy wr�ci�em do szpitala, siedzia� w ��ku i patrzy� na gazet� z bardzo dziwnym wyrazem twarzy. Spyta�em go, o co chodzi. Odpar�: �Co� si� ze mn� sta�o, panie doktorze�. Powiedzia�em wi�c: �Oczywi�cie, ale za par� dni pan st�d wyjdzie�. Pokr�ci� g�ow� i zauwa�y�em w jego oczach niepok�j. Podni�s� gazet� i wskazuj�c na ni� rzek�: �Nic nie mog� przeczyta�. - Uzna�em, �e ma amnezj�, i pomy�la�em sobie: To ci dopiero k�opot! Ciekawe, czego jeszcze nie pami�ta! Nelson zapewne wyczyta� to z mojej twarzy, bo powiedzia�: �Ale� ja litery i s�owa pami�tam... tylko �e widz� je na odwr�t! Chyba co� musia�o si� sta� z moim wzrokiem�. Znowu podni�s� gazet� do oczu. �To wygl�da jak w lustrze� - rzek�. - Mog� panu przeliterowa� oddzielnie ka�de s�owo. M�g�by mi pan poda� lusterko? Chcia�em co� sprawdzi�. Poda�em. Przy�o�y� lusterko do gazety, spojrza� na jej odbicie i zacz�� na g�os czyta� z normaln� szybko�ci�. Ale tego mo�e nauczy� si� ka�dy - zecerzy musz� to umie�, �eby sk�ada� czcionki - wi�c nie zrobi�o to na mnie wra�enia. Z drugiej strony nie widzia�em powodu, dla kt�rego tak inteligentny facet jak Nelson chcia�by czym� takim imponowa�. Postanowi�em zatem potraktowa� rzecz z humorem uwa�aj�c, �e wskutek szoku co� mu si� w g�owie pokr�ci�o. By�em ca�kiem pewien, �e cierpi na jakie� urojenia, cho� wydawa� si� zupe�nie normalny. Po chwili od�o�y� gazet� i rzek�: �A wi�c, doktorze, co pan o tym s�dzi?� Nie mia�em poj�cia, co mu powiedzie�, aby go nie urazi�, wi�c si� wykr�ci�em i odpar�em: �My�l�, �e b�d� musia� przekaza� pana doktorowi Humphriesowi, kt�ry jest psychologiem. To nie moja dziedzina�. W�wczas us�ysza�em par� uwag o doktorze Humphriesie i jego testach na inteligencj�, z czego domy�li�em si�, �e Nelson mia� ju� z nim do czynienia. - Zgadza si�! - wtr�ci� Hughes. � Sekcja Psychologii magluje wszystkich kandydat�w do pracy w tej firmie. Mimo wszystko to zdumiewaj�ce, kogo oni przepuszczaj� - doda� w zamy�leniu. Doktor Sanderson u�miechn�� si� i podj�� przerwan� opowie��. - Wstawa�em do wyj�cia, gdy Nelson powiedzia�: �Och, by�bym zapomnia�. Spad�em chyba na praw� r�k�; zdaje mi si�, �e mam paskudnie zwichni�ty nadgarstek. �Obejrzymy go sobie� - rzek�em pochylaj�c si�. �To nie ten� - zaprotestowa� Nelson i wyci�gn�� lew� r�k�. Wci�� traktuj�c go z humorem odpar�em: �Niech i tak b�dzie, ale pan powiedzia� chyba praw�?� Nelson wygl�da� na zaskoczonego. �O co chodzi?� - zdziwi� si�. - �Przecie� to moja prawa r�ka. Mo�e i mam co� dziwnego z oczami, ale to wiem na pewno. Nosz� na niej obr�czk� i nie mog� zdj�� tego dra�stwa od pi�ciu lat�. Zbarania�em, bo, rozumiesz, on wyci�gn�� do mnie lew� i w�a�nie na niej mia� obr�czk�. Widzia�em, �e m�wi prawd�: t� obr�czk� trzeba by przeci��, �eby da�a si� zdj��. Zapyta�em wi�c: �Czy ma pan jakie� charakterystyczne blizny?� Odpar�; �Nie przypominam sobie� - �A mo�e jakie� plomby?� �Tak, par� by si� znalaz�o�. Siedzieli�my patrz�c na siebie w milczeniu, a tymczasem piel�gniarka posz�a po kart� Nelsona. Patrzyli�my na siebie, snuj�c fantastyczne domys�y, jak by napisano w powie�ci. Zaninr piel�gniarka wr�ci�a, wpad�em na �wietny pomys�. By� nieprawdopodobny, ale ca�a ta sprawa coraz bardziej przekracza�a granice zdrowego rozs�dku. Spyta�em Nelsona, czy m�g�bym zobaczy� zawarto�� jego kieszeni. I oto, co mi wr�czy�. Doktor Sanderson wyj�� gar�� monet i niewielki oprawiony w sk�r� kalendarzyk. Hughes natychmiast rozpozna� w nim �Kalendarzyk in�yniera elektryka� - mia� taki sam w kieszeni. Wzi�� go od doktora i otworzy� na chybi� trafi�, czuj�c si� troch� winny, jak ka�dy, kiedy wpadn� mu w r�ce czyje� notatki, a szczeg�lnie znajomego. A potem Ralph Hughes mia� wra�enie, �e �wiat si� zachwia� w posadach. Dotychczas troch� oboj�tnie s�ucha� doktora Sandersona, zastanawiaj�c si�, po co ten ca�y szum. Teraz jednak mia� w r�ku niezaprzeczalne dowody, kt�re ur�ga�y logice i wymaga�y skupienia. Nie m�g� bowiem odczyta� ani jednego s�owa z kalendarzyka Nelsona. Zar�wno druk, jak i pismo by�y odwr�cone, jakby odbite w lustrze. Dr Hughes wsta� z krzes�a i kilkakrotnie szybkim krokiem okr��y� pok�j. Go�� siedzia�, patrz�c na� w milczeniu. Podczas czwartego okr��enia Hughes zatrzyma� si� przy oknie i spojrza� na jezioro przeci�te ogromn� bia�� �cian� zapory. Chyba widok ten go uspokoi�, bo ponownie zwr�ci� si� do doktora Sandersona. - Chcesz, abym uwierzy�, �e lewa i prawa strona cia�a Nelsona w jaki� spos�b zamieni�y si� miejscami?. - Nie chc�, �eby� w cokolwiek wierzy�. Po prostu przedstawiam ci dowody. Je�eli mo�esz wyci�gn�� jakie� inne wnioski, z rozkosz� ich pos�ucham. Mog� tylko doda�, �e obejrza�em sobie uz�bienie Nelsona: wszystkie plomby przenios�y si� na drug� stron�. B�d� wdzi�czny, je�li mi to wyt�umaczysz. Te monety s� tak�e bardzo interesuj�ce. Hughes wzi�� je do r�ki. Zobaczy� w�r�d nich jednego z tych pi�knych nowych szyling�w, korony ze stopu berylowo-miedziowego, kilka pens�wek i p�pens�wk�. Przyj��by je bez wahania, gdyby wydano mu nimi reszt�. Nie bardziej spostrzegawczy od swego siedz�cego obok go�cia, nigdy nie zwr�ci� uwagi, w kt�r� stron� zwr�cony jest profil kr�lowej na monecie. Lecz litery... Hughes wyobra�a� sobie, jak� konsternacj� wzbudzi�yby te monety w mennicy. By�y tak samo odwr�cone jak ca�y kalendarzyk. Z zadumy wyrwa� go g�os doktora Sandersona. - Poprosi�em Nelsona, �eby nikomu o tym nie wspomina�. Pisz� na ten temat wyczerpuj�ce sprawozdanie, kt�re po opublikowaniu z pewno�ci� wzbudzi sensacj�. Chcemy jednak wiedzie�, jak do tego dosz�o. Poniewa� jeste� projektantem nowego urz�dzenia, przyszed�em do ciebie po rad�. Dr Hughes wydawa� si� go nie s�ysze�. Siedzia� za biurkiem z wyci�gni�tymi przed siebie r�kami, stykaj�c koniuszki ma�ych palc�w. Po raz pierwszy w �yciu zastanawia� si� nad r�nic� mi�dzy praw� stron� a lew�. Przez kilka dni doktor Sanderson nie wypuszcza� Nelsona ze szpitala i w tym czasie dok�adnie bada� swojego szczeg�lnego pacjenta, zbieraj�c materia�y do sprawozdania: Wed�ug tego, co uda�o mu si� stwierdzi�. Nelson by� ca�kiem normalny, poza t� inwersj�. Od nowa uczy� si� czyta� i robi� szybkie post�py, kiedy si� oswoi� z niezwyk�� sytuacj�.. Zapewne nigdy nie b�dzie u�ywa� narz�dzi tak samo jak przed wypadkiem i do ko�ca �ycia dla wszystkich pozostanie lewor�czny, co jednak w �aden spos�b nie powinno mu przeszkadza�. Sanderson przesta� docieka� przyczyn stanu Nelsona. Prawie nie zna� si� na elektryczno�ci - to dziedzina Hughesa. By� ca�kowicie przekonany, �e fizyk znajdzie odpowied� we w�a�ciwym czasie, co dotychczas zawsze mu si� udawa�o. Sp�ka nie jest instytucj� filantropijn� i mia�a wystarczaj�ce powody, by korzysta� z jego us�ug. Nowy generator, kt�ry zostanie uruchomiony w ci�gu tygodnia, to przecie� jego dzie�o, cho� w�a�ciwie, tylko w niewielkim stopniu zajmowa� si� szczeg�ami technicznymi. Sam Hughes nie by� pewien, czy znajdzie odpowied�. Ogrom problemu przera�a� go, poniewa� w przeciwie�stwie do Sandersona zdawa� sobie spraw�, �e wchodz� tutaj w gr� zupe�nie nowe obszary nauki. Wiedzia�, �e tylko w jeden spos�b jaki� przedmiot mo�e sta� si� swym lustrzanym odbiciem. Ale jak tu dowie�� tak fantastycznej teorii? Zebra� wszystkie dost�pne informacje o b��dzie, kt�ry spowodowa�, �e w owym wielkim urz�dzeniu pop�yn�� pr�d. Obliczenia pozwoli�y mu z grubsza okre�li� wielko�� pr�du p�yn�cego przez uzwojenie w ci�gu tych kilku sekund. Ale to przypomina�o raczej zgadywank�; najlepiej by�oby powt�rzy� do�wiadczenie i uzyska� dok�adne dane. Murdock musia�by mie� zabawn� min�, gdyby us�ysza� jego pytanie: �Czy nie ma pan nic przeciwko temu, �e wieczorem spowoduj� ca�kowite spi�cie na linii mi�dzy generatorem pierwszym a dziesi�tym?�. Nie, to zdecydowanie wykluczone. Szcz�liwie mia� jeszcze roboczy model urz�dzenia. Przeprowadzone na nim pr�by da�y jakie� poj�cie o polu wytworzonym w centrum generatora, ale jego wielko�ci le�a�y w sferze domys��w. Musia�y by� ogromne. Uzwojenie wytrzyma�o tylko cudem. Prawie przez miesi�c Hughes zmaga� si� z obliczeniami i przemierza� te obszary fizyki atomu, kt�re skrz�tnie omija� od uko�czenia uniwersytetu. Powstaj�ca w jego umy�le teoria zacz�a powoli uk�ada� si� w jedn� ca�o��. Cho� mia� jeszcze d�ugo czeka� na ostateczny dow�d, jednak wyra�nie widzia� prowadz�c� do� drog�. Za miesi�c dotrze do jej ko�ca. Tymczasem wielki generator, kt�ry poch�ania� jego my�li przez ostatni rok, wydawa� mu si� teraz b�ahy i ma�o wa�ny. Ledwie raczy� przyj�� gratulacje od koleg�w, kiedy urz�dzenie przesz�o ko�cowe pr�by i zacz�o zaopatrywa� sie� w miliony kilowat�w. Koledzy zapewne s�dzili, �e nieco zdziwacza�, ale i tak zawsze uwa�ali go za osob� troch� ekscentryczn�. Tego w�a�nie od niego oczekiwano - sp�ka by�aby rozczarowana, gdyby oswojony przez ni� geniusz pozbawiony by� dziwactw. Po dw�ch tygodniach zn�w przyszed� doktor Sanderson, �eby si� z nim zobaczy�. By� w grobowym nastroju. - Nelson ponownie jest w szpitalu - o�wiadczy�. - Myli�em si� m�wi�c, �e nic mu nie b�dzie. - Co mu jest? - spyta� zaskoczony Hughes. - Umiera z g�odu! - Umiera z g�odu? Co, u diab�a, chcesz przez to powiedzie�? Doktor Sanderson przysun�� krzes�o do biurka Hughesa i usiad�. - Przez par� tygodni nie zawraca�em ci g�owy - rozpocz�� - bo wiedzia�em, �e jeste� bardzo zaj�ty swoimi w�asnymi teoriami. Przez ca�y ten czas uwa�nie obserwowa�em Nelsona i pisa�em sprawozdanie. Pocz�tkowo, jak ci powiedzia�em� wydawa� si� absolutnie normalny. Nie mia�em w�tpliwo�ci, �e wszystko dobrze si� sko�czy. Potem zauwa�y�em, �e chudnie. Up�yn�� jaki� czas, p�ki nie nabra�em pewno�ci. P�niej zaobserwowa�em inne bardziej medyczne objawy. Zacz�� skar�y� si� na os�abienie i brak koncentracji. Wszystko wskazywa�o na niedob�r witamin. Poda�em mu specjalne koncentraty witaminowe, ale to nic nie pomog�o. Przyszed�em wi�c tutaj, �eby zn�w z tob� porozmawia�. Z pocz�tku Hughes by� zak�opotany, a potem si� zirytowa�. - Przecie�, do cholery, to ty jeste� lekarzem! - Tak, ale co� musz� mie� na poparcie moich domys��w. Jestem tylko nieznanym medykiem... nikt nie zechce mnie s�ucha�, a potem b�dzie za p�no. Nelson naprawd� umiera, a ja s�dz�, �e wiem dlaczego... Sir Robert pocz�tkowo si� opiera�, ale w ko�cu doktor Hughes, jak zawsze, postawi� na swoim. Cz�onkowie Zarz�du wci�� jeszcze schodzili si� do sali konferencyjnej, szemrz�c i narzekaj�c, �e tak nagle zwo�ano nadzwyczajne posiedzenie plenarne. Ich zaniepokojenie znacznie wzros�o, kiedy us�yszeli, �e b�dzie do nich przemawia� Hughes. Wszyscy wiedzieli, kim jest fizyk i jak� ma reputacj�, lecz on by� uczonym, oni za� lud�mi interesu. Co ma w zanadrzu sir Robert? Doktor Hughes - przyczyna ca�ego zamieszania - by� z�y na siebie, �e odczuwa trem�. Cz�onkowie zarz�du nie mieli u niego najlepszej opinii, ale sir Roberta szanowa�, ich wi�c nie musia� si� obawia�. Co prawda mogli go uwa�a� za szale�ca, ale przemawia�y za nim jego dotychczasowe osi�gni�cia. Szalony czy nie, dla nich przedstawia� sob� warto�� wielu tysi�cy funt�w szterling�w. Doktor Sanderson u�miechem doda� mu odwagi, kiedy wchodzi� do sali konferencyjnej. U�miech ten by� troch� blady, ale pom�g�. Sir Robert akurat ko�czy� m�wi�. Uni�s� okulary w sw�j charakterystyczny nerwowy spos�b i chrz�kn�� karc�co. Nie po raz pierwszy Hughes zastanawia� si�, jak �w na poz�r nie�mia�y cz�owiek panuje nad tak ogromnym imperium gospodarczym. - Pozw�lcie, panowie, przedstawi� sobie doktora Hugnesa. On wam sam... hm... wszystko wyja�ni. Prosi�em go, �eby nie wdawa� si� zbytnio w specjalistyczne szczeg�y. Mo�ecie mu przerwa�, je�li wzbije si� w niedost�pne rejony wy�szej matematyki. Doktor Hughes... Z pocz�tku powoli, a potem szybciej, kiedy zdoby� zaufanie audytorium, fizyk zacz�� snu� swoj� opowie��. Przy kalendarzyku Nelsona obecnych a� zatka�o z wra�enia, a odwr�cone monety okaza�y si� rzeczywi�cie fascynuj�cymi osobliwo�ciami. Hughes odczuwa� satysfakcj� widz�c, �e wzbudzi� zainteresowanie s�uchaczy. G��boko wci�gn�� powietrze i zrobi� to, czego si� tak obawia�, - Panowie zapewne s�yszeli, co si� sta�o z Nelsonem, ale to, co chc� wam powiedzie�, jest jeszcze bardziej zdumiewaj�ce. Prosz� o chwil� skupienia. Ze sto�u konferencyjnego podni�s� prostok�tn� kartk� papieru listowego, z�o�y� j� po przek�tnej i rozdar� wzd�u� zgi�cia. - Mamy oto dwa jednakowe tr�jk�ty prostok�tne. K�ad� je na stole... o, tak. Po�o�y� papierowe tr�jk�ty obok siebie na stole w ten spos�b, �e styka�y si� przeciwprostok�tnymi, tworz�c figur� w kszta�cie latawca. - Teraz, kiedy je tak u�o�y�em, jeden tr�jk�t jest lustrzanym odbiciem drugiego. Mo�na sobie wyobrazi�, �e p�aszczyzna lustra przechodzi przez przeciwprostok�tn�. Chcia�bym, �eby panowie zwr�cili na to szczeg�ln� uwag�. P�ki tr�jk�ty le�� na p�aszczy�nie sto�u, mog� dowolnie je przesuwa�, ale nigdy nie uda mi si� ustawi� ich tak, by dok�adnie si� pokrywa�y. Przypominaj� par� r�kawiczek, kt�re nie daj� si� zamieni�, cho� maj� identyczne wymiary. Przerwa�, by da� s�uchaczom czas na zrozumienie tego, co powiedzia�. Nie by�o �adnych uwag, m�wi� wi�c dalej. - A teraz, kiedy podnios� jeden z tr�jk�t�w, odwr�c� go w powietrzu i z powrotem po�o��, tr�jk�ty nie b�d� ju� swymi lustrzanymi odbiciami i stan� si� absolutnie identyczne... o, w ten spos�b. Zrobi�, co zapowiedzia�. - Wydaje si�, �e to bardzo proste, i w istocie tak jest. Ale pozwala nam zrozumie� jedn� bardzo wa�n� rzecz. Le��ce na stole tr�jk�ty to przedmioty p�askie, a zatem dwuwymiarowe. Aby uczyni� z nich lustrzane odbicia, musia�em jeden podnie�� i odwr�ci� w trzecim wymiarze. Czy panowie rozumiej�, do czego zmierzam? Rozejrza� si� wok� sto�u. Jeden czy dwu dyrektor�w powoli kiwa�o g�owami, a na ich twarzach �wita�o zrozumienie. - Podobnie dzieje si� z bry��, zatem cia�em tr�jwymiarowym, na przyk�ad z cz�owiekiem. Je�eli chcemy zamieni� takie cia�o w jego odpowiednik czy lustrzane odbicie, musimy je odwr�ci� w czwartym wymiarze... Powtarzam... w czwartym wymiarze. �Zaleg�a pe�na napi�cia cisza. Kto� kaszln��, lecz nerwowo, nie za� sceptycznie. - Geometria czterowymiarowa, jak panom wiadomo - bardzo by si� zdziwi�, gdyby wiedzieli - sta�a si� jednym z g��wnych narz�dzi matematyki jeszcze przed Einsteinem. Ale dotychczas by�a jedynie matematyczn�-fikcj�, kt�ra nie istnia�a w �wiecie fizycznym. Teraz okazuje si�, �e pr�d, o jakim przedtem nikt nie s�ysza�, o nat�eniu milion�w amper�w, kt�ry przez chwil� p�yn�� w uzwojeniu naszego generatora, musia� na u�amek sekundy stworzy� jakie� przej�cie do czwartego wymiaru, przej�cie dostatecznie du�e, by zmie�ci� si� w nim cz�owiek. Przeprowadzi�em pewne obliczenia, z kt�rych wynika, �e istotnie powsta�a �hiperprzestrze� o trzymetrowej kraw�dzi, a wi�c o obj�to�ci siedemdziesi�ciu metr�w o�mio�ciennych - nie sze�ciennych! Nelson znalaz� si� w tej przestrzeni. Nag�e za�amanie si� pola. kiedy pr�d przesta� p�yn��, spowodowa�o jej obr�t i Nelson zosta� odwr�cony. Musz� pan�w prosi� o przyj�cie tej teorii, �adne inne wyja�nienie bowiem nie znajduje potwierdzenia w faktach. Mam tutaj ca�� t� matematyk�, gdyby panowie chcieli si� z ni� zapozna�. Pomacha� kartkami przed cz�onkami Zarz�du tak, �eby zauwa�yli imponuj�cy szereg r�wna�. Jak, zawsze poskutkowa�o. Najwyra�niej stch�rzyli. Jedynie sekretarz. McPherson ulepiony by� z innej gliny. Mia� wykszta�cenie p�techniczne i w dalszym ci�gu czytywa� sporo literatury popularnonaukowej, czym lubi� si� popisywa� przy ka�dej sposobno�ci. Odznacza� si� jednak: inteligencj� i pa�a� ��dz� wiedzy. Cz�sto w godzinach pracy doktor Hughes dyskutowa� z nim o nowych teoriach naukowych. - M�wi pan, �e Nelson zosta� odwr�cony w czwartym wymiarze, ale z tego, co mi wiadomo, Einstein udowodni�, �e czwarty wymiar to czas. Hughes w duchu j�kn��. Spodziewa� si� tej dywersji.. - Mia�em na - my�li jeszcze jeden wymiar przestrzeni - wyja�ni� cierpliwie. - Rozumiem przez to wymiar, albo kierunek prostopad�y do naszych trzech normalnych wymiar�w. Mo�na go nazwa� czwartym wymiarem. Zwykle uwa�amy, �e przestrze� jest tr�jwymiarowa, a czas zwyczajowo nazywa si� czwartym wymiarem. Ale takie szufladkowanie jest arbitralne. Poniewa� ja proponuj� uzna�, �e przestrze� ma cztery wymiary, b�dziemy musieli czas nazwa� pi�tym. - Pi�� wymiar�w! Rany boskie!.- wyrwa�o si� komu� z ko�ca sto�u. Doktor Hughes nie m�g� odm�wi� sobie przyjemno�ci skorzystania z takiej okazji. - W fizyce subatomowej cz�sto postuluje si� wprowadzenie poj�cia �przestrzeni o kilku milionach wymiar�w� - powiedzia� spokojnie. Zaleg�a spowodowana oszo�omieniem cisza. Nawet McPherson straci� ochot� do dyskusji. - Teraz przejd� do drugiej cz�ci mojego wyst�pienia - ci�gn�� doktor Hughes. - W kilka tygodni po inwersji Nelsona stwierdzili�my, �e dzieje si� z nim co� niedobrego. Normalnie przyjmowa� pokarm, lecz zdawa� si� nie przyswaja� go nale�ycie. Wyja�nienia dostarczy� - nam doktor Sanderson i tutaj wkraczamy na teren chemii organicznej. Przepraszam, �e b�d� m�wi� stylem podr�cznikowym, ale wkr�tce panowie si� przekonaj�, jak - �ywotne znaczenie ma to dla sp�ki. Mo�e sprawi panom satysfakcj� fakt, �e nam wszystkim dziedzina ta jest w r�wnym stopniu nie znana. Nie by�o to ca�kowicie zgodne z prawd�, gdy� Hughes pami�ta� jeszcze chemi� fragmentarycznie. Ale powiedzia� tak, by doda� odwagi tym, co wszystko pozapominali. - Zwi�zki organiczne zbudowane s� z atom�w w�gla, tlenu i wodoru, po��czonych z innymi pierwiastkami, i tworz� skomplikowane struktury przestrzenne. Chemicy lubi� robi� ich modele z drutu i kolorowej, plasteliny. S� one cz�sto bardzo przyjemne dla oka i przypominaj� dzie�a sztuki. Ot� mo�e si� zdarzy�, �e dwa zwi�zki chemiczne o takiej samej liczbie atom�w b�d� wzajemnie wobec siebie lustrzanymi odbiciami. S� to tak zwane izomery przestrzenne, kt�re bardzo powszechnie wyst�puj� w cukrach. Por�wnuj�c ich moleku�y zauwa�ymy, �e maj� si� do siebie jak r�kawiczki z jednej pary. Tote� nazywaj� si� izomerami prawo - i lewoskr�tnymi. Mam nadziej�, �e to zupe�nie jasne. Niepewnie rozejrza� si� po twarzach s�uchaczy. Chyba jednak zrozumieli. - Izomery przestrzenne maj� niemal t� same w�asno�ci chemiczne - m�wi� dalej. - Istniej� mi�dzy nimi jednak pewne subtelne r�nice. Doktor Sanderson poinformowa� mnie, �e w ci�gu ostatnich kilku lat ustalono, i� w�asno�ci niekt�rych podstawowych sk�adnik�w od�ywczych, ��cznie, z now� klas� witamin odkrytych przez profesora Vamdenburga, zale�� od uk�adu ich atom�w w przestrzeni. Innymi s�owy, panowie, lewoskr�tne zwi�zki, na przyk�ad, mog� by� niezb�dne dla �ycia, prawoskr�tne za� mog� okaza� si� bez warto�ci. Dzieje si� tak, mimo �e maj� ten sam wz�r chemiczny. Teraz panowie zdaj� sobie spraw�, dlaczego inwersja Nelsona ma o wiele powa�niejsze konsekwencje, ni� pocz�tkowo s�dzili�my. To nie tylko sprawa nauczenia go od nowa sztuki czytania - gdyby jedynie o to chodzi�o, przypadek ten mo�na by uzna� za banalny, poza jego filozoficznym aspektem. Nelson w�a�ciwie umiera z g�odu w�r�d obfito�ci jedzenia, po prostu tylko dlatego, �e nie przyswaja pewnych znajduj�cych si� w pokarmie moleku�, tak jak nie spos�b w�o�y� prawej stopy do lewego buta. Doktor Sanderson przeprowadzi� pewien eksperyment, kt�ry potwierdzi� to przypuszczenie. Z ogromnymi trudno�ciami zdo�a� uzyska� izomery przestrzenne wielu wspomnianych witamin. Zsyntetyzowa� je sam profesor Vandenburg, dowiedziawszy si� o naszych k�opotach. Izomery te wyra�nie poprawi�y stan Nelsona. Hughes przerwa� i wyci�gn�� jakie� dokumenty. Postanowi� da� Cz�onkom zarz�du troch� czasu na przygotowanie si� do czekaj�cego ich wstrz�su. Sytuacja ta by�aby bardzo zabawna, gdyby w gr� nie wchodzi�o ludzkie �ycie. Zarz�d mia� otrzyma� cios w najczulsze miejsce. - Panowie zapewne zdaj� sobie spraw�, �e Nelson zosta�, je�li mo�na to tak nazwa�, poszkodowany w godzinach pracy, a wi�c sp�ka ma obowi�zek pokrycia wszelkich koszt�w, zwi�zanych z jego leczeniem. Wiemy ju�, jak mo�na go wyleczy�. Przypuszczam, �e dziwi pan�w, dlaczego zabra�em im tyle czasu, opowiadaj�c o tym wszystkim. Przyczyna jest bardzo prosta: produkcja niezb�dnych izomer�w przestrzennych jest niemal tak trudna jak ekstrakcja radu... a w niekt�rych wypadkach nawet jeszcze trudniejsza. Doktor Sanderson poinformowa� mnie, �e koszty utrzymania Nelsona przy �yciu wynios� oko�o pi�ciu tysi�cy funt�w dziennie. Na p� minuty zapad�a cisza, a potem wszyscy zacz�li m�wi� jeden przez drugiego. Sir Robert uderzy� w st� i wkr�tce zapanowa� spok�j. Zacz�a si� narada wojenna. Trzy godziny p�niej wyczerpany Hughes opu�ci� sal� konferencyjn� i uda� si� na poszukiwanie doktora Sandersona, kt�rego znalaz� zafrasowanego w jego gabinecie. - No i co postanowili? - spyta� lekarz. - To, czego si� najbardziej obawia�em. Chc�, �ebym dokona� reinwersji Nelsona. - A potrafisz to zrobi�? - Szczerze m�wi�c, nie wiem. Jedyne, co na pewno mog� zrobi�, to tylko jak najdok�adniej odtworzy� warunki, w kt�rych dosz�o do awarii. - By�y jakie� inne propozycje? - Sporo, ale przewa�nie idiotyczne. Najlepszy pomys� mia� McPherson: �eby wykorzysta� generator do inwersji normalnej1 �ywno�ci, by Nelson m�g� j� przyswaja�. Musia�em wi�c zwr�ci� jego uwag� na fakt, �e odstawienie takiego urz�dzenia i u�ycie do tego celu kosztowa�oby kilka milion�w rocznie i �e tak czy inaczej uzwojenie wytrzyma�oby zaledwie kilka takich operacji. No i propozycja ta upad�a. Potem sir Robert chcia� wiedzie�, czy m�g�by� zar�czy�, �e nie ma witamin: kt�re by� mo�e przeoczyli�my albo nie zosta�y jeszcze odkryte. Chodzi�o mu o to, �e pomimo naszej syntetycznej �ywno�ci i tak nie b�dziemy mogli utrzyma� Nelsona przy �yciu. - I co mu powiedzia�e�?� - Musia�em przyzna�, �e to mo�liwe. Tak wi�c sir Robert odb�dzie rozmow� z Nelsonem. Ma nadziej� go przekona�, by podj�� to ryzyko. Zaopiekuj� si� jego rodzin�, gdyby pr�ba sko�czy�a si� niepowodzeniem. Przez kilka chwil obaj milczeli. Pierwszy odezwa� si� doktor Sanderson. - Teraz chyba rozumiesz, jakie decyzje musi cz�sto podejmowa� chirurg - rzek�. Hughes pokiwa� g�ow�. - �adny gips, nie ma co. Absolutnie zdrowy cz�owiek, ale trzeba b�dzie wydawa� miliony rocznie, �eby utrzyma� go przy �yciu, a i to nie jest wcale takie pewne. Wiem, �e zarz�d my�li przede wszystkim o tym swoim bezcennym bilansie, ale ja nie widz� �adnej alternatywy. Nelson b�dzie musia� zaryzykowa�. - Czy mo�esz najpierw przeprowadzi� jakie� pr�by? - Wykluczone: Wyjmowanie rotora to powa�na operacja techniczna. B�dziemy musieli przeprowadzi� eksperyment napr�dce w czasie najmniejszego poboru mocy, a potem szybko wstawimy rotor na miejsce i we�miemy si� do sprz�tania ba�aganu po naszym sztucznie wywo�anym kr�tkim spi�ciu. Wszystko to trzeba zako�czy� przed szczytem. Biedny stary Murdock w�cieka si� jak diabli z tego powodu. - Wcale mu si� nie dziwi�. Kiedy to si� zacznie? - Na pewno nie w najbli�szych dniach. Je�li nawet Nelson si� zgodzi, musz� przygotowa� wszystkie swoje instrumenty,, Nikt nigdy si� nie dowie, co sir Robert powiedzia� Nelsonowi, w ci�gu tych godzin, kt�re sp�dzili razem. Przygotowania prowadzone przez doktora Hughesa przekroczy�y ju� p�metek, gdy zadzwoni� telefon i w s�uchawce zabrzmia� zm�czony g�os Starego. - Hughes? Prosz� przygotowa� swoj� aparatur�. Rozmawia�em z Murdockiem i ustalili�my, �e eksperyment odb�dzie si� w nocy z wtorku na �rod�. Zd��y pan? - Tak, sir. - Dobrze. Prosz� mnie zatem informowa� o post�pie przygotowa� codziennie po po�udniu, a� do wtorku. To wszystko. W ogromnej hali przyci�ga� wzrok pot�ny walec rotora, wisz�cy na wysoko�ci dziesi�ciu metr�w nad b�yszcz�c� pod�og� z plastiku. Niewielka grupa ludzi w milczeniu czeka�a cierpliwie na skraju ciemnej komory. Pl�tanina przewod�w bieg�a do aparatury doktora. Hughesa: uniwersalnych oscyloskop�w, megawatomierzy i mikrochronometr�w oraz do specjalnych przeka�nik�w, kt�re w odpowiedniej chwili mia�y zamkn�� obw�d., To by� najwi�kszy problem. Doktor Hughes nie wiedzia�, kiedy go nale�y zamkn��: czy w�wczas, gdy napi�cie jest najwi�ksze, czy przy jego warto�ci zerowej, a mo�e w jakim� innym punkcie sinusoidy? Wybra� najprostsze, a zarazem najbezpieczniejsze rozwi�zanie. Obw�d zostanie zamkni�ty przy zerowym napi�ciu, a jego przerwanie b�dzie zale�a�o od szybko�ci reakcji prze��cznik�w. Za dziesi�� minut rozpocznie si� nocna przerwa w pracy du�ych fabryk, zaopatrywanych w pr�d przez t� elektrowni�. Prognoza pogody by�a sprzyjaj�ca - obci��enie sieci utrzyma si� w normie do rana. Do tego czasu rotor musi wr�ci� na swoje miejsce, �eby generator na nowo podj�� prac�. Na szcz�cie jego oryginalna konstrukcja u�atwia�a demonta�, ale nale�a�o to robi� dok�adnie i nie by�o czasu do stracenia. Kiedy wszed� Nelson W towarzystwie sir Roberta i doktora Sandersona, by� bardzo blady. Hughes pomy�la�, �e wygl�da, jakby szed� na - �ci�cie. My�l t� uzna� jednak za cokolwiek niestosown� i po�piesznie odsun�� j� od siebie. - Mia� jeszcze akurat tyle czasu, by po raz ostatni - ca�kiem zreszt� niepotrzebnie - sprawdzi� instrumenty. Kiedy sko�czy�, us�ysza� cichy g�os sir Roberta: - Jeste�my gotowi, doktorze Hughes. Hughes troch� niepewnie zbli�y� si� do komory. Nelson ju� tam zszed� i zgodnie z instrukcj� sta� dok�adnie w samym �rodku z uniesion� w g�r� twarz�, kt�ra przypomina�a �wiec�c� w dole bia�� plam�. Doktor gestem doda� mu odwagi, a potem odwr�ci� si� i przy��czy� do grupki stoj�cej przy instrumentach. W��czy� oscyloskop i energicznie pokr�ci� ga�kami, p�ki nie uzyska� wyr�wnanego przebiegu fali g��wnej na ekranie. Potem dostroi� fazy: dwa �wiec�ce punkty sun�y ku sobie wzd�u� fali, a� zla�y si� w jej �rodku geometrycznym. Rzuci� kr�tkie spojrzenie na Murdocka, kt�ry z przej�ciem wpatrywa� si� w megawatomierz. In�ynier skin�� g�ow�. Modl�c si� w duchu, Hughes przycisn�� w��cznik. Przeka�nik cichutko stukn��. W u�amek sekundy p�niej, gdy trzasn�y pot�ne przewody w odleg�ej o sto metr�w rozdzielni, budynek jakby si� zako�ysa�. �wiat�a pociemnia�y i prawie zgas�y. I ju� by�o po wszystkim. Niemal z szybko�ci� eksplozji prze��czniki wyr�wna�y napi�cie. �wiat�a znowu poja�nia�y, a wskaz�wki megawatomierzy wr�ci�y do skali. Doktor Hughes zdziwi� si�, gdy zobaczy�, �e sir Robert, mimo swych sze��dziesi�ciu lat, ju� by� przy generatorze. Sta� na skraju g��bokiej komory, zagl�daj�c do jej wn�trza. Fizyk z wolna ruszy� w jego stron�. Nie �pieszy� si�, coraz bardziej ogarnia�y go bowiem z�e przeczucia. W wyobra�ni widzia� dziwnie pokr�conego Nelsona, jak le�y w �rodku komory i z wyrzutem patrzy na nich martwymi oczyma. Potem przysz�a jeszcze okropniejsza my�l. A mo�e pole zanik�o zbyt wcze�nie, zanim nast�pi�a ca�kowita inwersja? Za chwil� dowie si� najgorszego. Najwi�kszy wstrz�s wywo�uj� niespodzianki, gdy� umys� nie ma �adnych szans przygotowania obrony. Podchodz�c do generatora, doktor Hughes by� przygotowany prawie na wszystko. Prawie, ale niezupe�nie... Nie spodziewa� si�, �e komora b�dzie absolutnie pusta. Tego, co potem nast�pi�o, nigdy nie m�g� sobie dok�adnie przypomnie�. Zdaje si�, �e Murdock przej�� kierowanie operacj�. Powsta�o ogromne zamieszanie, a p�niej zaroi�o si� od mechanik�w na powr�t montuj�cych gigantyczny rotor. Sk�d� dobieg� go daleki g�os sir Roberta, kt�ry wci�� powtarza�: �A tak si� starali�my... a tak si� starali�my�. Musia� chyba co� na to odpowiedzie�, ale wszystko by�o jakby za mg��... O szarej godzinie, tu� przed �witem, Hughes obudzi� si� z niespokojnego snu. Przez ca�� noc m�czy�y go koszmary, pe�ne fantastycznych wizji wielowymiarowej geometrii przestrzennej. �ni�y mu si� jakie� dziwne �wiaty o ob��ka�czych kszta�tach, a tak�e przecinaj�ce si� p�aszczyzny, w�r�d kt�rych szamota� si� w ucieczce przed nie wiadomo czym. Widzia� we �nie Nelsona, jak zamkni�ty w pu�apce owych nieprawdopodobnych wymiar�w usi�uje si� do niego dosta�. Chwilami sam by� Nelsonem i w wyobra�ni widzia� wszech�wiat znany tamtemu, dziwnie zniekszta�cony i oddzielony niewidzialnymi �cianami. Koszmary te znik�y, kiedy z trudem uni�s� si� w ��ku. Przez chwil� siedzia�, trzymaj�c si� za g�ow�. My�la� coraz ja�niej. Wiedzia�, co si� dzieje - nie po raz pierwszy, ni st�d, ni zow�d, wpada� noc� na w�a�ciwe rozwi�zanie jakiego� skomplikowanego problemu. Brakowa�o mu tylko jednego elementu, �eby rozwi�zanie, kt�re przysz�o mu do g�owy, u�o�y�o si� w jedn� ca�o��. Tylko jeden element... i nagle go znalaz�. Opisuj�c wypadek, pomocnik Nelsona co� powiedzia�. W�wczas wydawa�o si� to b�ahostk�, kt�r� Hughes przypomnia� sobie dopiero teraz. - Kiedy zajrza�em do wn�trza generatora, zdawa�o mi si�, �e tam nikogo nie ma, wi�c zacz��em schodzi� po drabinie... Co za g�upota! Stary McPherson mia� jednak racj�, przynajmniej cz�ciowo! Pole obr�ci�o Nelsona w czwartym wymiarze przestrzeni, ale przy tym nast�pi�o r�wnie� przemieszczenie w czasie. Za pierwszym razem by�a to kwestia tylko kilku sekund, ale teraz warunki musia�y by� inne - pomimo wszystkich stara�. Istnia�o tak wiele nieznanych czynnik�w, �e doktor wi�kszo�� swych za�o�e� opar� na domys�ach. Nelsona nie by�o wewn�trz generatora pod koniec eksperymentu. Ale by�by. Hughes poczu�, �e ca�e cia�o oblewa mu zimny pot. Wyobrazi� sobie wiruj�cy tysi�ctonowy walec, obracany si�� pi��dziesi�ciu milion�w koni mechanicznych. A gdyby tak nagle co� zmaterializowa�o si� w przestrzeni, kt�r� ju� zajmowa�...? Hughes wyskoczy� z ��ka i chwyci� s�uchawk� telefonu po��czonego bezpo�rednio z elektrowni�. Nie ma czasu do stracenia - rotor musi by� natychmiast usuni�ty. Niech tam si� Murdock w�cieka. Nagle dom �agodnie si� zako�ysa� i zatrz�s� w posadach niczym grzechotka w r�ku �pi�cego dziecka. Z sufitu posypa� si� tynk, a �ciany, jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki, pokry�a sie� p�kni��. Lampa zamigota�a, rozb�ys�a nagle i zgas�a. Hughes odrzuci� stor� i spojrza� na g�r�. U podn�a Mount Perrin nie zobaczy� ju� elektrowni, ale widzia�, gdzie by�a: jej miejsce wyra�nie znaczy� ogromny s�up szcz�tk�w powoli wznosz�cych si� ku niebu w bladym �wietle poranka. Prze�o�y� Marek Cegie�a