9018
Szczegóły |
Tytuł |
9018 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9018 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9018 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9018 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J.M.
COETZEE
WIEK.
�ELAZA
PRZEK�AD
ANNA MYS�OWSKA
WYDAWNICTWO
ZNAK
KRAK�W 2004
Tytu� orygina�u
Age oflron
� J.M. Coetzee 1990. Ali rights reserved.
By arrangement with Peter Lampack, Inc.
551 Fifth Avenue, Suit� 1613
New York, NY 10176-0187 USA
Opracowanie graficzne Witold Siemaszkiewicz
Fotografia na ok�adce
Copyright � 2002-2004 Veer Incorporated
Ali rights reserved
Fotografia Autora na czwartej stronie ok�adki Jerry Bauer
Opieka redakcyjna Barbara Grzemowska
Adiustacja Urszula Horecka
Korekta
Katarzyna Onderka Barbara Po�niak
�amanie Irena Jagocha
Copyright � for the Polish translation by Anna Mys�owska ISBN 83-240-0473-4
Zam�wienia: Dzia� Handlowy, 30-105 Krak�w, ul. Ko�ciuszki 37
Bezp�atna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej ksi�garni intemetowej: www.znak.com.pl
Rozdzia� I
Obok gara�u jest alejka, zapewne j� pami�tasz, bawi�a� si� tam czasem z innymi dzie�mi. Obecnie miejsce to jest opuszczone, wymar�e, nic si� tam nie dzieje, s� tylko sterty butwiej�cych li�ci, kt�re przywiewa wiatr.
Wczoraj przy ko�cu tej alejki natkn�am si� na sza�as sklecony z kartonowych pude� i plastikowych p�acht, wewn�trz le�a� zwini�ty w k��bek cz�owiek. By� to m�czyzna, kt�rego rozpozna�am: widywa�am go w�r�d przechodni�w. Wysoki, szczup�y, o bladej cerze i ko�skich zepsutych z�bach, ubrany w workowaty garnitur i kapelusz z powyginanym rondem. Spa� teraz w tym kapeluszu, rondo pod�o�y� pod ucho. N�dzarz, jeden z tych biedak�w, kt�rzy si� wa��saj� po parkingach na Mili Street, prosz�c wychodz�cych ze sklep�w o ja�mu�n�, pij� pod wiaduktami, zak�szaj�c konserwami z wyrzuconych puszek. Jeden z bezdomnych, dla kt�rych sierpie�, miesi�c pory deszczowej, jest miesi�cem najgorszym. �pi w tym swoim sza�asie, nogi ma wyci�gni�te sztywno jak u marionetki, usta rozdziawione. Zalatuje od niego przykry zapach moczu, s�odkiego wina, zat�ch�ej wilgoci ubrania i czego� jeszcze. Brudas.
Sta�am przez chwil�, przygl�daj�c mu si�, czu�am ci�gn�cy od niego smr�d. Go��, kt�ry sam si� do mnie wprosi� w ten szczeg�lny dzie�, najwa�niejszy ze wszystkich.
Tego dnia doktor Syfret mia� dla mnie wiadomo��. Nie by�a dobra, chodzi�o o mnie, dotyczy�a tylko mnie, nie mo�na jej by�o odrzuci�. Nale�a�o wzi�� j� w ramiona, przytuli� do piersi i zabra� do domu bez potrz�sania g�ow�, bez �ez. - Dzi�kuj�, panie doktorze - powiedzia�am. - Dzi�kuj� panu za szczero��. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - odpar�. - Razem si� tym zajmiemy. Jednak za zas�on� tego przyjacielskiego zobowi�zania dostrzeg�am, �e si� wycofuje. Sauve qui peut (Ratuj si�, kto mo�e). Obowi�zuje go solidarno�� z �ywymi, nie z umieraj�cymi.
Dr�enie zacz�o si� dopiero, kiedy wysiad�am z samochodu. Zanim sko�czy�am zamyka� gara�, dr�a�am ju� na ca�ym ciele i �eby si� uspokoi�, musia�am zacisn�� z�by i mocno uchwyci� torebk�. W�a�nie wtedy zobaczy�am te pud�a i tego cz�owieka.
- Co pan tu robi? - zapyta�am, nie powstrzymuj�c irytacji. - Nie mo�e pan tu zosta�, musi pan odej��.
Nie poruszy� si�. Le��c w tym swoim sza�asie, patrzy� w g�r� i przygl�da� si� moim ciep�ym zimowym po�czochom, niebieskiej kurtce, sp�dnicy, kt�ra nigdy nie uk�ada�a si� jak trzeba, siwym kr�tko przyci�tym w�osom, przez kt�re prze�witywa�a r�owa jak u dziecka sk�ra starej kobiety.
Wreszcie podci�gn�� nogi i podni�s� si� niespiesznie. Bez s�owa stan�� odwr�cony do mnie plecami, wyprostowa� i strzepn�� czarn� plastikow� p�acht�, z�o�y� j� na p�, potem we czworo, wreszcie w �semk�. Wydoby� torb� (z napisem Air Canada) i zaci�gn�� zamek b�yskawiczny. Stan�am z boku. Zostawiaj�c pud�a, pust� butelk� i od�r moczu, spokojnie odszed�. Widzia�am, jak poprawia� spodnie, ci�gle mu opada�y. Czeka�am chwil�, aby si� upewni�, czy na pewno sobie poszed�, i us�ysza�am, �e chowa p�acht� po drugiej stronie �ywop�otu.
Tak wi�c dwa wydarzenia w ci�gu godziny: z l�kiem od dawna oczekiwana wiadomo�� i to spotkanie, jakby zapowied� innej. Pierwszy z ptak�w �ywi�cych si� padlin�, bystrych, nieomylnych. Jak d�ugo zdo�am si� przed nimi broni�? Padlino�ercy Kapsztadu, kt�rych liczba nigdy nie maleje. Obdartusy, chodz�cy na bosaka, nie czuj� ch�odu. �pi� pod go�ym niebem, a nie zazi�biaj� si�. G�oduj�, a nie s�abn�. Rozgrzewa ich alkohol. Pal�cy p�yn zabija zarazki i wszelkie infekcje. Zbieraj� resztki po przyj�ciach. Muchy szybkoskrzyd�e, szklistookie, brutalni drapie�cy. Prze�yj� mnie.
Wolnym krokiem wesz�am do pustego domu, w kt�rym zamiera ka�de echo, gdzie �lady st�p na pod�odze s� nik�e i ledwo widoczne! Jak�e zapragn�am, �eby� by�a ze mn�, obj�a mnie, doda�a otuchy! Zacz�am pojmowa� istotny sens u�cisku. Przygarniaj�c do serca, chcemy, �eby i nas kto� serdecznie otoczy� ramieniem. Przytulamy dzieci, �eby w przysz�o�ci w chwili naszego przemijania obj�y nas ich r�ce i przenios�y w inny byt. Czu�am to, tul�c ci� do piersi, zawsze. Rodzimy dzieci, �eby si� potem z serdeczn� macierzy�sk� trosk� nami opiekowa�y. To s� s�owa prawdy, szczerej prawdy, wypowiedziane przez matk�: od tej chwili, a� do mego ko�ca - wi�cej ich ode mnie nie us�yszysz. Tak, tak, jak ja za tob� zat�skni�am! Za tym, bym mog�a p�j�� do twojego pokoiku na g�rze, przysi��� na ��ku, przegar-nia� palcami twoje w�osy, bym mog�a szepn�� ci do ucha �Czas wstawa�!", tak jak to robi�am, kiedy chodzi�a� do szko�y. A kiedy obr�ci�aby� si� do mnie zar�owiona, rozgrzana snem, z oddechem pachn�cym mlekiem, obj�abym ci� ramionami, �eby us�ysze� twoje �Wielki buziak dla mamy". Kry�o si� w tej pieszczocie dziecka nigdy nie wypowiedziane g�o�no przekonanie, �e mama
nie powinna by� smutna, bo przecie� nigdy nie umrze, bo b�dzie �y�a w tobie.
�y�! Ty jeste� moim �yciem; kocham ci� tak, jak kocham samo �ycie. Rano, kiedy wychodz� z domu, zwil�am palec i trzymam w g�rze, wystawiaj�c go na wiatr. Kiedy poczuj� ch��d od strony p�nocno-zachodniej, twojej strony �wiata, d�ugo stoj� w skupieniu, ch�on�c zapach wiatru w nadziei, �e przez dziesi�� tysi�cy mil l�d�w i m�rz jego podmuch przyniesie mi zapach mleka, jaki si� mo�e jeszcze zachowa� w fa�dce na twojej szyi.
Od dzi� moim �wi�tym obowi�zkiem b�dzie oprze� si� pokusie obarczania tak�e ciebie moj� �mierci�. Kochaj�c ci�, kochaj�c �ycie, musz� wybaczy� mu i odej�� bez �alu. Uzna� �mier� za swoj�, wy��cznie swoj� w�asno��.
Do kogo zatem pisz�? Odpowiem ci: do ciebie, ale w innym wymiarze; do siebie; do ciebie we mnie.
Ca�e popo�udnie pr�bowa�am czym� si� zaj��, robi�am porz�dki w szufladach, jedne papiery uk�ada�am, inne wyrzuca�am. O zmierzchu znowu wysz�am z domu. Za gara�em sta�a buda, tak samo jak przedtem starannie okryta czarn� plastikow� p�acht�. Wewn�trz le�a� ten sam m�czyzna, nogi podkulone, obok pies, kt�ry postawi� uszy i macha� ogonem. Szkocki owczarek, m�ody, troch� wi�kszy od szczeniaka, czarny z bia�ymi �atami.
- Tylko �adnego ognia - powiedzia�am. - Rozumie pan? Ani ognia, ani ba�aganu.
Usiad�, rozcieraj�c go�e stopy i kostki, i rozgl�da� si� wok�, jakby nie zdaj�c sobie sprawy, gdzie si� znajduje. Ko�ska ogorza�a twarz z podpuchni�tymi oczami alkoholika. Niezdrowy blask zielonych oczu.
- Mo�e chcia�by pan co� zje��? - zapyta�am. Poszed� za mn� do kuchni, pies trzyma� si� jego kolan,
czekali, a� zrobi� kanapk�. Ugryz� k�s, ale jak gdyby za-
pomniawszy o �uciu, sta� oparty o framug� drzwi z pe�nymi ustami, s�o�ce �wieci�o mu prosto w bezmy�lne oczy, pies cicho skomla�. - Musz� posprz�ta� - powiedzia�am zniecierpliwiona i ruszy�am, �eby zamkn�� drzwi. Wyszed� bez szemrania; ale nie dotar� jeszcze do zakr�tu, a ju� ujrza�am, jak wyrzuca kanapk�, za kt�r� ochoczo skoczy� psiak.
W czasach twojego dzieci�stwa nie by�o tu wielu bezdomnych. Ale teraz s� cz�ci� naszej rzeczywisto�ci. Czy si� ich boj�? W�a�ciwie nie. Troch� �ebrz�, troch� kradn�, pij�, s� brudni, ha�a�liwi, i tyle. Boj� si� natomiast w��cz�cych si� gang�w ch�opc�w o ponurych ordynarnych twarzach, drapie�nych jak rekiny, nad kt�rymi ju� wisi cie� wi�zienia gotowego ich zamkn��. Dzieci o sponiewieranym dzieci�stwie, zmarnowanej szansie zaznania �wiata, duchowego rozwoju. Ich m�zgi, narz�dzia poznania �wiata, pozbawione wra�liwo�ci nie pracuj�. �yj�cy na drugim biegunie ich biali kuzyni, coraz bardziej izoluj�c si� pod ochronnym kloszem, s� tak�e oci�ali umys�owo. Lekcje jazdy konnej, lekcje ta�ca, p�ywania, gra w krykieta na trawniku, dni up�ywaj�ce w obwiedzionych �ywop�otami ogrodach strze�onych przez buldogi. Dzieci rajskiej krainy, dzieci o blond w�osach, niewinnym wyrazie twarzyczek, delikatne jak amorki. Ich rezydencje to czy�ciec jeszcze nienarodzonych, ich niewinno�� jest niewinno�ci� pszczelich larw, t�u�ciutkich, bielutkich, nurzaj�cych si� w miodzie, przez cienk� sk�rk� wch�aniaj�cych s�odycz. Rozleniwione, rozpieszczone, oderwane od rzeczywisto�ci.
Dlaczego da�am temu cz�owiekowi jedzenie? Z tych samych pobudek nakarmi�abym jego psa (z pewno�ci� ukradzionego, jestem przekonana), gdyby przybieg� i prosi�. Tobie te� dawa�am piersi. Mie� tyle i m�c dawa� z te-
go innym, czy mo�na pragn�� czego� wi�cej? Nawet w starczym wieku, mimo wyniszczonych cia�, pr�buje si� z nich wycisn�� ostatni� kropl�. Niestrudzeni b�d� nadal . dawa�, �ywi�. Chytry by� ten zamys� �mierci, �eby na pierwszy cios wybra� moj� pier�.
Rano, kiedy mu przynios�am kaw�, zasta�am go oddaj�cego mocz do rynsztoka, zupe�nie si� nie zawstydzi�.
- Mo�e chcia�by� mie� jak�� prac�, czym� si� zaj��? -zapyta�am. - Mia�abym dla ciebie mn�stwo roboty.
Milcza�, ale trzymaj�c kubek obiema r�kami, wypi� kaw�.
- Marnujesz swoje �ycie - odezwa�am si�. - Ju� nie jeste� dzieckiem. Jak mo�esz �y� w ten spos�b? Nic nie robi� przez ca�y dzie�, oszukuj�c kogo si� da. Zupe�nie tego nie pojmuj�.
Doprawdy, nie mog� tego zrozumie�. Ogarnia mnie wr�cz zniech�cenie. To marnotrawstwo czasu, godzenie si� na taki upadek.
Nagle zrobi� co�, co mnie zaszokowa�o. Patrz�c mi hardo w oczy, zreszt� pierwszy raz spojrza� wprost na mnie, charkn�� i splun�� g�st� ��t� plwocin� z br�zowym kawowym nalotem tu� obok mojej nogi. Potem cisn�� we mnie kubkiem i odszed� wolnym krokiem.
W rzeczy samej, pomy�la�am wstrz��ni�ta, co oznacza ta scena mi�dzy nami? Splun�� nie na mnie, ale przede mn�, �ebym mog�a t� plwocin� zobaczy� i os�dzi�. Pewnie by�a odpowiedzi�, kt�ra pad�a z jego ust jeszcze ciep�ych w chwili, kiedy splun��. Niew�tpliwie zast�pi�a s�owo, by�a jego bezd�wi�czn� form�. Najpierw spojrzenie, nast�pnie pogardliwe spluni�cie. Co wyra�a�o to spojrzenie? Brak szacunku. Spojrzenie m�czyzny na kobiet� tak star�, �e mog�aby by� jego matk�. Wi�c we� t� kaw�.
10
Nie spa� w alejce ostatniej nocy. Znikn�y tak�e pud�a. Ale szperaj�c w pobli�u, natrafi�am na torb� z napisem Air Canada w drewutni. Zobaczy�am te� miejsce, kt�re sobie przygotowa�, niedbale rozgarniaj�c r�ne rupiecie i wi�zki drewna. Wi�c ju� wiem, �e zamierza wr�ci�.
Zapisa�am sze�� kartek, opowiadaj�c ci ca�y czas o cz�owieku, kt�rego nigdy nie spotka�a� i nie spotkasz. Dlaczego
0 nim pisz�? Poniewa� to on istnieje, nie ja. W sposobie, w jaki na mnie patrzy, widz� siebie, mog� to uj�� w s�owa. W przeciwnym razie czym by�by ten list, je�li nie jeremiad� bardziej lub mniej �a�osn� na przemian? Kiedy pisz� o nim, pisz� o sobie samej. Kiedy pisz� o jego psie, pisz� o sobie, kiedy pisz� o domu, tak�e pisz� o sobie. Cz�owiek, dom, pies - niewa�ne, kt�re z tych s��w, za ich po�rednictwem wyci�gam do ciebie r�k�. W innej sytuacji niepotrzebne by mi by�y s�owa. Po prostu stan�abym w twoich drzwiach
1 powiedzia�a: �przysz�am ci� odwiedzi�", i to by�by koniec s��w, obj�yby�my si� ramionami. Ale w tych warunkach, b�d�c w innym kraju, na ostatnim etapie mojego �ycia musz� si� z tob� porozumiewa� za pomoc� s��w; dzie� po dniu przeistaczam si� w s�owa, kt�rymi zape�niam kartki, zawijaj�c je jak cukierki, cukierki dla mojej c�rki, na rocznic� jej urodzin. Te s�owa to cz�stki mojego cia�a, c�rka je kiedy� odpakuje, przeniknie ich tre�� i zrozumie. Zgodnie z napisami przyklejanymi na butelkach: krople sporz�dzone wed�ug tradycyjnej metody starszego pokolenia, produkowane i butelkowane z mi�o�ci�. Mi�o�ci�, dla kt�rej nie ma alternatywy, je�li j� czujemy do tych, kt�rym si� oddajemy bez reszty, na po�arcie albo odrzucenie.
Chocia� pada�o przez ca�e popo�udnie, dopiero o zmroku us�ysza�am skrzypienie furtki i, po chwili, odg�os psich �ap na werandzie.
11
Ogl�da�am telewizj�. Jeden z plemienia ministers i on-derministers przemawia� do narodu. Wsta�am, zawsze to robi�, kiedy oni co� m�wi�, jest to moja metoda zachowania, na ile tylko mog�, szacunku dla samej siebie (kto wybra�by pozycj� siedz�c� przed plutonem egzekucyjnym?). Ons buig nie voor dreigemente nie, pad�y s�owa: nie uginamy si� przed pogr�kami. Jedno z wielu przem�wie�.
Firanki za moimi plecami by�y rozsuni�te. W pewnej chwili zda�am sobie spraw�, �e m�czyzna, kt�rego imienia nawet nie znam, patrzy przez szyb� ponad moim ramieniem w ekran telewizora; podkr�ci�am ga�k�, wzmacniaj�c g�os, �eby m�g� s�ysze� je�li nie poszczeg�lne s�owa, to przynajmniej melodi� powolnych wojowniczych rytm�w j�zyka Afrykaner�w z jej cichn�c� kadencj� przypominaj�c� odg�os wbijania pala w ziemi�. S�uchali�my razem, uderzenie po uderzeniu. Ha�ba �ycia, jakie prze�ywa jednostka pod ich rz�dami. Wystarczy roz�o�y� gazet� albo w��czy� telewizor, �eby poczu�, jak nas zmuszaj� do pozycji kl�cz�cej i sikaj� na nas. Ha�b� jest �y� pod rz�dami tych prze�adowanych �o��dk�w i pe�nych p�cherzy. �Wasze dni s� policzone", mia�am kiedy� zwyczaj mamrota� pod adresem tych, kt�rzy, okazuje si�, prze�yj� mnie.
Wybra�am si� na zakupy i podczas otwierania bramy gara�u dosta�am nag�ego ataku. B�l rzuci� si� na mnie jak w�ciek�y pies, zatapiaj�c z�by w moich plecach. Nie mog�c si� poruszy�, zawo�a�am o pomoc. Wtedy nie wiadomo sk�d zjawi� si� ten cz�owiek i pom�g� mi jako� doj�� do domu.
Po�o�y�am si� na tapczanie na lewym boku, w jedynej mo�liwej pozycji. On czeka�. - Usi�d� - powiedzia�am.
12
Usiad�, b�l zacz�� ust�powa�. - Choruj� na raka - wyja�ni�am. - S� przerzuty do ko�ci. St�d te b�le.
Nie jestem pewna, czy zrozumia�.
D�uga cisza. Nagle odezwa� si�: - To du�y dom. Mog�aby pani zrobi� z niego pensjonat.
Zm�czona machn�am r�k�.
- Mog�aby pani wynajmowa� pokoje studentom - ci�gn�� nieust�pliwie.
Ziewn�am i szybko zas�oni�am usta, czuj�c, �e mi spada proteza. Kiedy� zaczerwieni�abym si�, dzi� ju� nie.
- Mam kobiet�, kt�ra mi pomaga w prowadzeniu domu - powiedzia�am. Da�am jej urlop do ko�ca miesi�ca, pojecha�a odwiedzi� rodzin�. Masz jak�� rodzin�?
Ciekawe wyra�enie: mie� rodzin�. Czy ja mam rodzin�? Czy wy jeste�cie moj� rodzin�? Nie s�dz�. Prawdopodobnie tylko o Florence mo�na powiedzie�, �e ma rodzin�.
Nie odpowiedzia�. Jest w jego zachowaniu co� dziecinnego. A przecie� ani nie ma dzieci, ani w przesz�o�ci nie mia� dzieci�stwa. Twarz ma blad�, ko�cist�. I tak jak nie mo�na sobie wyobrazi� w�a, kt�ry nie mia�by starej g�owy, podobnie jest z nim, nie spos�b dopatrzy� si� w jego twarzy cech dzieci�cych. Zielone oczy, oczy zwierz�cia, czy mo�na sobie wyobrazi� dziecko z takimi oczami?
- Z m�em rozsta�am si� dawno temu - powiedzia�am. - Ju� nie �yje. Mam c�rk� w Ameryce. Wyjecha�a w 1976, nie wr�ci�a. Wysz�a za Amerykanina. Maj� dwoje dzieci.
C�rka. Cia�o i krew z mojego cia�a. Ty. Wyj�� paczk� papieros�w. - Prosz� ci�, nie pal w domu - powiedzia�am.
- Na czym polega twoja niepe�nosprawno��? - zapyta�am. - M�wisz, �e dostajesz rent� inwalidzk�.
13
Wyci�gn�� praw� r�k�. Wystawa� tylko kciuk i palec wskazuj�cy, trzy pozosta�e by�y przykurczone.
- Nie mog� nimi porusza� - oznajmi�. Patrzyli�my na jego d�o�, na trzy zakrzywione palce
z brudnymi paznokciami. Nie by�a to d�o�, kt�r� mog�abym nazwa� stwardnia�� od pracy.
- Czy to z powodu wypadku?
Kiwn�� g�ow� w spos�b, kt�ry niczego nie wyja�nia�.
- B�d� ci p�aci� za strzy�enie trawnika - powiedzia�am.
Przez godzin�, u�ywaj�c no�yc do �ywop�otu, przycina� niezdarnie traw�, kt�ra miejscami si�ga�a ju� do kolan. Kiedy uprz�tn�� kilkumetrowy skrawek, zrezygnowa�. - To nie dla mnie robota - o�wiadczy�. Zap�aci�am mu za t� godzin�. Kiedy wychodzi�, potr�ci� misk� kota, zabryzguj�c ca�� werand�.
Kr�tko m�wi�c, wi�cej z nim k�opotu ni� pociechy. Ale to nie ja go wybiera�am, to on wybra� mnie. Chocia� mo�e raczej wypatrzy� ten dom jako dom bez psa. Dom z kotami.
Koty s� wytr�cone z r�wnowagi przez tych nieproszonych go�ci. Wystarczy, �e wychyl� pyszczki na zewn�trz, a ju� pies rzuca si� ku nim rado�nie. Ale one s� zirytowane i natychmiast zaszywaj� si� gdzie� w domu. Dzisiaj nie chc� nic je��. S�dz�c, �e grymasz�, gdy� da�am im jedzenie prosto z lod�wki, dola�am troch� gor�cej wody i zmiesza�am j� z pachn�c� mi�sn� karm� (co to mo�e by� za mi�so? z foki? z wieloryba?). Jednak ci�gle nie chcia�y patrze� na misk�, kr���c dooko�a i poruszaj�c zadartymi ogonami. - No, jedzcie! - zach�ca�am, podsuwaj�c im misk�. Du�y kocur podni�s� �apk�, jakby si� broni�c przed moim dotkni�ciem. Wtedy straci�am panowanie nad sob�. - Id�cie do diab�a! - krzykn�am i z w�ciek�o�ci� cisn�am widelec w ich stron�. - Mam do�� karmienia was, jestem
14
tym �miertelnie zm�czona! Us�ysza�am we w�asnym g�osie obcy ton, granicz�cy z szale�stwem, u�wiadomi�am to sobie z rado�ci�. Koniec z dobroci� dla ludzi, koniec z dobroci� dla kot�w! - Wyno�cie si� do diab�a! - jeszcze raz krzykn�am na ca�y g�os. Ucieka�y, a� s�ycha� by�o skrobanie pazurk�w po linoleum.
Kogo to obchodzi? Kiedy wpadam w taki nastr�j, mog�abym po�o�y� d�o� na desce do krajania chleba i bez wahania j� odci��. Co mnie obchodzi cia�o, kt�re mnie zawiod�o? Patrz� na swoj� d�o� i widz� w niej tylko narz�dzie, hak, przyrz�d do chwytania r�nych przedmiot�w. Albo nogi, te ci�kie niezdarne s�upy, dlaczego mam je wsz�dzie wlec z sob�? Co noc bra� je do ��ka i razem z r�kami przykrywa� zmi�t� po�ciel�, naci�gaj�c pled jak najwy�ej, po szyj�, a potem le�e� w tym ba�aganie i bez ko�ca czeka� na sen? To samo z brzuchem, z jego g�uchym bulgotaniem, i biciem serca, buch, buch. Dlaczego? Czego ode mnie chc�?
Chorujemy przed �mierci� po to, by�my mogli odwykn�� od w�asnego cia�a. Mleko, nasz od�ywczy pokarm, staje si� wodniste i kwa�ne, zanika w piersi, zaczynamy niecierpliwie d��y� do samotnego �ycia. Czy jednak to pierwsze �ycie, �ycie na ziemi, na jej powierzchni - b�dzie, lub czy mo�e si� kiedykolwiek sta�, zno�niejsze? Niezale�nie od wszystkich przygn�biaj�cych zdarze�, rozpaczy czy szale�stw, nie potrafi� si� wyzwoli� z mi�o�ci do niego.
B�l nie ust�powa�, wzi�am dwie pigu�ki przepisane przez doktora Syfreta i po�o�y�am si� na tapczanie. Kilka godzin p�niej obudzi�am si� p�przytomna i zzi�bni�ta. Krok po kroku dowlok�am si� na g�r� i nie rozbieraj�c si�, pad�am na ��ko.
15
W �rodku nocy wyczulam czyj�� obecno�� w pokoju, m�g� to by� tylko on. Czy jest jeszcze, czy to tylko smr�d po nim? Po chwili zapach si� ulotni�.
Us�ysza�am skrzypienie na pode�cie. Wchodzi do gabinetu, pomy�la�am. Teraz zapala �wiat�o. Pr�bowa�am sobie przypomnie�, czy w�r�d papier�w na biurku s� jakie� prywatne pisma, jednak mia�am zbyt wielki zam�t w g�owie. Pomy�la�am, �e ju� podszed� do p�ek z ksi��kami, przegl�da p�k� za p�k�, pr�buj�c zachowa� porz�dek, patrzy na stosy starych magazyn�w. Teraz przygl�da si� obrazom na �cianie albo bezszelestnie wysuwa szuflady z biurka. G�rna, pe�na list�w, rachunk�w, od-dartych znaczk�w pocztowych, fotografii, nie interesuje go. Ale w dolnej jest pude�ko po cygarach pe�ne monet: pensy, drachy, centymy, szylingi. D�o� z przykurczonymi palcami zanurza si� w pude�ku, wyci�ga dwie monety pi�ciopesetowe, kt�re dzi�ki wielko�ci mog� uj�� za ran-dy, i chowa do kieszeni.
Nie jest anio�em, to pewne. Raczej insektem poszukuj�cym okruch�w jedzenia, wychodz�cym zza boazerii, kiedy dom jest pogr��ony w ciemno�ci.
S�ysza�am, jak na ko�cu podestu pr�buje otworzy� dwoje zamkni�tych na klucz drzwi. Tam s� tylko rupiecie, mia�am ochot� mu podszepn��, rupiecie i pami�tki przesz�o�ci, ale na powr�t mg�a przes�oni�a mi �wiadomo��.
Ca�y dzie� sp�dzi�am w ��ku. Bez energii, bez apetytu. Czyta�am To�stoja. Nie t� s�ynn� histori� o umieraniu na raka, kt�r� znam a� za dobrze, ale histori� anio�a, kt�ry zamieszka� z szewcem. Czy jest jaka� szansa, �ebym ja tak�e wybra�a si� na Mili Street i znalaz�a dla siebie anio�a, kt�rego mog�abym przyprowadzi� do domu, �eby si� mn� opiekowa�? Nie widz� takiej mo�liwo�ci. Zapewne
16
gdzie� na prowincji znalaz�oby si� jednego czy dw�ch ludzi podpieraj�cych kamienie milowe w s�onecznym skwarze, kt�rzy drzemi�c, czekaj� na �askawy u�miech losu. Mo�e znalaz�oby si� kogo� w obozach dla osadnik�w. Ale nie na Mili Street i nie na przedmie�ciach. Przedmie�ciach opuszczonych przez anio�y. Kiedy kto� obcy w �achmanach puka do drzwi, jest to zawsze bezdomny albo alkoholik czy inny straceniec. A przecie� wszyscy na dnie serca marzymy o w�asnym domu, kt�ry jak w opowiadaniu To�stoja rozbrzmiewa�by anielskim �piewem!
Dom jest zm�czony czekaniem na ten dzie�, zm�czony walk� o przetrwanie. Deski pod�ogowe straci�y sw� elastyczno��. Izolacja przewod�w elektrycznych kruszy si�, rury wodoci�gowe zatyka warstwa osadu. Rynny si� wyginaj� w miejscach, gdzie zardzewia�e �ruby nie trzymaj� si� zmursza�ego drewna. Dach�wki s� ci�kie od zarastaj�cego je mchu. Dom zbudowany solidnie, ale bez mi�o�ci, zimny, obcy, gotowy na swe ostateczne unicestwienie. Jego �cian nawet afryka�skiemu s�o�cu nie udawa�o si� ogrza�, jak gdyby ceg�y wyrabiane r�kami skaza�c�w promieniowa�y nieugi�tym rozgoryczeniem.
Ubieg�ego lata, kiedy robotnicy wymieniali kanalizacj�, obserwowa�am ich przy wykopywaniu starych rur. Kopali ziemi� na g��boko�� dw�ch metr�w, wyrzucaj�c na powierzchni� zdeformowane ceg�y, zardzewia�e �elastwo, nawet podkow�. Nie by�o tylko ludzkich ko�ci. Miejsce bez �lad�w bytno�ci cz�owieka nie interesuje ani duch�w, ani anio��w.
Ten list nie jest obna�aniem w�asnej duszy. Ods�ania pewne prawdy, ale nie s� to prawdy mojego serca.
Rano, poniewa� samoch�d nie dawa� si� uruchomi�, musia�am poprosi� tego cz�owieka, mojego lokatora, �eby
17
go popchn��. Pchn�� mocno w d� podjazdu. - Teraz! -krzykn��, uderzaj�c w dach. Silnik zaskoczy�. Skr�ci�am, wje�d�aj�c na drog�, ale po kilku metrach pod wp�ywem jakiego� impulsu zatrzyma�am si�. - Musz� pojecha� do Fish Hoek - zawo�a�am przez chmur� dymu. - Chcesz pojecha� ze mn�?
Ruszyli�my, pies na tylnym siedzeniu zielonego hill-mana, kt�rego chyba pami�tasz z dzieci�stwa. Przez d�u�szy czas nie rozmawiali�my. Min�li�my szpital, uniwersytet, pa�ac biskupi, pies opar� �apy na moim ramieniu, wystawiaj�c pysk na p�d powietrza. Z trudem powoli wjechali�my na Wynberg Hill. Po drugiej stronie wzg�rza, na stromo opadaj�cej szosie wy��czy�am silnik i zje�d�a�am na luzie. Jechali�my coraz szybciej, tak szybko, �e kierownica zacz�a drga� mi w r�kach. Pies skomla� z podniecenia. U�miecha�am si�, przymkn�am oczy.
U st�p wzniesienia, kiedy zacz�am zwalnia�, spojrza�am ukradkiem na swojego pasa�era. Siedzia� swobodnie, ca�kiem spokojny. Poczciwiec! pomy�la�am.
- Kiedy by�am dzieckiem - odezwa�am si� - lubi�am zje�d�a� w d� rowerem bez hamulc�w. Rower nale�a� do mojego starszego brata, kt�ry mnie jeszcze do tego zach�ca�. By�am zupe�nie pozbawiona strachu. Dzieci nie mog� sobie wyobrazi�, co to znaczy umrze�. Nie przychodzi im w og�le do g�owy, �e nie b�d� �y� wiecznie.
Potrafi�am zje�d�a� rowerem brata z g�r jeszcze bardziej stromych od tej. Im szybciej jecha�am, tym bardziej by�am rozochocona. Dr�a�am z podniecenia, jakbym mia�a wyskoczy� ze sk�ry. Chyba tak si� musi czu� motyl, kiedy si� wyzwala, jak gdyby rodzi si� o w�asnych si�ach.
Takim starym samochodem jak ten ci�gle jeszcze mo�na zje�d�a� z wy��czonym silnikiem. W samochodach nowoczesnych, kiedy si� wy��cza motor, kierownica automa-
18
tycznie si� blokuje. Pewnie o tym wiesz. Ludzie cz�sto pope�niaj� b��d, zapominaj�c o tym, i nie potrafi� utrzyma� samochodu na szosie. Bywa, �e zje�d�aj� na pobocze albo prosto do morza.
Do morza. Szamotanie si� z zablokowan� kierownic�, kiedy samoch�d zanurza si� w bulgocz�cej, migotliwej od blasku s�o�ca morskiej kipieli. Czy to naprawd� si� zdarza? Czy przytrafia si� to wielu kierowcom? Gdybym w sobotnie popo�udnie stan�a na szczycie Chapman's Peak, czy zobaczy�abym ich, kobiety i m�czyzn, g�st� ci�b� w powietrzu jak komary odlatuj�ce w sw�j ostatni lot?
- Chcia�abym ci opowiedzie� pewn� histori� - powiedzia�am. � Kiedy moja matka by�a jeszcze dzieckiem, we wczesnych latach naszego wieku, rodzina mia�a zwyczaj wyje�d�a� na �wi�ta Bo�ego Narodzenia nad morze. By�o to jeszcze w epoce ci�kich woz�w z bud� i wo�em w zaprz�gu. Musieli tym wozem przejecha� ca�� tras� od Uniondale do zatoki Plettenberg u uj�cia rzeki Piesangs, sto mil drogi, kt�ra im mia�a zaj�� sama nie wiem ile dni. W czasie podr�y zatrzymywali si� na wypoczynek, gdzie� w pobli�u traktu.
Na jednym z postoj�w roz�o�yli si� na prze��czy. Dziadkowie spali na wozie, a moja matka i reszta dzieci na swoich pos�aniach pod wozem. No wi�c - tu si� zaczyna ta historia - moja matka le�a�a otulona derkami, obok niej �pi�cy bracia i siostry. Le��c, przygl�da�a si� gwiazdom. W miar� patrzenia zacz�a odnosi� wra�enie, �e gwiazdy si� poruszaj�, a mo�e powoli, bardzo powoli poruszaj� si� ko�a? Pomy�la�a: co ja mam robi�? Co, je�li w�z zacznie si� toczy�? Czy powinnam zawo�a� i ostrzec wszystkich? Co b�dzie, je�li ja b�d� le�e� cicho, a w�z nabierze szybko�ci i stoczy si� ze zbocza g�ry razem z moimi rodzicami? A je�li sobie to tylko wyobra�am?
19
D�awi�c si� ze strachu, z bij�cym sercem le�a�a, obserwuj�c gwiazdy, przygl�daj�c si�, jak si� ruszaj�, zastanawiaj�c si�. Powinnam? Czy powinnam? Nas�uchiwa�a skrzypni�cia, pierwszego skrzypni�cia. W ko�cu zasn�a. Mia�a sny wype�nione scenami �mierci. Ale rano, kiedy si� wy�oni�a ze swych sn�w, by�o jasno i spokojnie. Na jawie wszystko znalaz�a na swoim miejscu - by� w�z, ona sama, byli rodzice.
Najwy�szy czas, �eby teraz i on co� powiedzia�, o g�rach, samochodach czy rowerach, albo o sobie czy swoim dzieci�stwie. Ale on uparcie milcza�.
- Nie powiedzia�a nikomu o tym, co si� zdarzy�o w nocy - podj�am moj� historyjk�. - Pewnie czeka�a na mnie z tym wspomnieniem. Opowiada�a mi je wiele razy, w r�nych wersjach. Zawsze jednak byli w drodze do Piesangs. Co za urocza nazwa! By�am przekonana, �e musi to by� najpi�kniejsze miejsce na �wiecie. Kilka lat po �mierci mamy pojecha�am nad zatok� Plettenberg i po raz pierwszy zobaczy�am Piesangs. Nie by�a to w og�le rzeka, lecz po prostu zaro�ni�ta trzcin� struga, wieczorem komary, na parkingu dla przyczep kempingowych rozwrzeszcza-ne dzieciaki i otyli m�czy�ni w szortach i na bosaka opiekaj�cy kie�baski nad gazowymi kuchenkami. Z pewno�ci� nie by� to raj ani miejsce, do kt�rego rok po roku kto� chcia�by podr�owa� przez g�ry i doliny.
Jazda drog� pod g�r� Boyes Drive by�a ci�ka, wymaga�a wiele od silnika, kt�ry jednak by� ju� stary jak Rosynant. Mocno trzyma�am kierownic�, naciskaj�c gaz do deski.
Na Muizenbergu, wzniesieniu, z kt�rego mo�na by�o zobaczy� �uk zatoki False, zaparkowa�am samoch�d i zgasi�am silnik. Pies zacz�� skomle�. Wypu�cili�my go. Obw�chiwa� kraw�niki, krzaki, za�atwi� si�, skr�powani obserwowali�my go w milczeniu.
20
Przem�wi�. - Jedzie pani z�� drog� - powiedzia�. -Trzeba by�o jecha� do�em.
Nie da�am pozna� po sobie, �e si� zawstydzi�am. Zawsze chcia�am uchodzi� za osob� my�l�c�. Obecnie, wobec gro��cej mi niemocy, bardziej ni� kiedykolwiek.
- Pochodzisz z Kapsztadu? - zapyta�am. -Tak.
- Mieszkasz tu od urodzenia?
Troch� si� odsun��. Dwa pytania to o jedno za du�o.
Przybrze�na fala, cudownie prosta, d�uga mo�e na sto metr�w, toczy�a si� ku brzegowi, na jej grzbiecie p�dzi�a �lizgiem samotna przykucni�ta posta� na desce surfingowej. Po drugiej stronie zatoki wznosi�y si� niebieskim wyra�nym pasmem g�ry Hottentots Holland. Uzmys�owi�am sobie g��d, g��d, jaki czuj� moje oczy, taki g��d, �e nawet nie chce mi si� ich mru�y�. Te morza, te g�ry, chcia�abym odcisn�� ich widok w pami�ci tak mocno, �eby towarzyszy� mi wsz�dzie, gdziekolwiek si� znajd�. Czuj� nigdy nie zaspokojon� mi�o�� do �wiata.
Chmara wr�bli obsiad�a krzaki wok� nas, kiedy ju� wymuska�y pi�rka, odlecia�y. Surfer dobi� do brzegu i zacz�� brn�� przez piach w g�r� pla�y. Nagle poczu�am w oczach �zy. To dlatego, �e nie mruga�am, powiedzia�am sobie. Ale prawda by�a taka, �e p�aka�am. Pochylona nad kierownic� podda�am si� nastrojowi, z pocz�tku p�aka�am p�aczem cichym, st�umionym, by nagle wybuchn�� spazmatycznym �kaniem zapieraj�cym oddech i rozdzieraj�cym serce. - Bardzo przepraszam - powiedzia�am, chwytaj�c powietrze. Kiedy si� uspokoi�am, doda�am: -Przepraszam, nie wiem, co mi si� sta�o.
Mog�am sobie nie zawraca� g�owy przeprosinami. Sprawia� wra�enie, jakby niczego nie zauwa�y�.
21
Wytar�am oczy, wydmucha�am nos. �Jedziemy? � zagadn�am.
Otworzy� drzwi i gwizdn�� przeci�gle. Pies wskoczy� do �rodka. Pos�uszny pies, niew�tpliwie ukradziony z dobrego domu.
Samoch�d oczywi�cie ustawiony by� w z�ej pozycji.
- Niech pani ruszy na wstecznym - powiedzia�. Zwolni�am r�czny hamulec i cofn�am troch�. Samoch�d zatrz�s� si� i stan��.
- Nigdy nie zapala� na wstecznym - wyja�ni�am.
- Niech pani zawr�ci - komenderowa� jak m��, kt�ry daje �onie lekcje prowadzenia samochodu.
Cofn�am jeszcze troch�, nast�pnie zacz�am skr�ca�, �eby przejecha� na drug� stron� drogi. Nagle du�y bia�y mercedes jak strza�a przemkn�� na sygnale tu� obok mnie. - Nie zauwa�y�am go - wykrztusi�am.
- Niech pani jedzie! - krzykn��.
Ze zdumieniem popatrzy�am na tego obcego mi cz�owieka, kt�ry na mnie krzyczy. - Niech pani jedzie! - hukn�� jeszcze raz, patrz�c na mnie.
Silnik zaskoczy�. Ruszy�am z powrotem w martwej ciszy. Na rogu Mili Street poprosi�, �ebym zatrzyma�a samoch�d, chcia� wysi���.
Najgorszy smr�d wydzielaj� jego buty i stopy. Potrzebne mu s� nowe buty. Potrzebna k�piel. Powinien si� k�pa� codziennie. Potrzebna mu bielizna, ��ko, dach nad g�ow�, trzy posi�ki dziennie, konto bankowe. Za du�o, by mu to wszystko da�, za du�o dla kogo�, kto, m�wi�c prawd�, sam ma ochot� korzysta� z rodzinnego spadku i �y� w dobrobycie.
P�nym popo�udniem wr�ci�. Postanowi�am zapomnie� o tym, co zasz�o, i oprowadzi�am go po ogrodzie, pokazuj�c, jakie zabiegi s� potrzebne. - Na przy-
22
k�ad przycinanie - powiedzia�am. - Znasz si� na przycinaniu?
Potrz�sn�� g�ow� przecz�co. Nie, nie wie, jak przycina�. Albo mu si� nie chce.
W dolnym rogu, najbardziej zaro�ni�tym, bujne pn�cza pokry�y star� d�bow� �awk� i klatk� na kr�liki. - To wszystko powinno by� uprz�tni�te - powiedzia�am.
Podni�s� p�at splecionych ga��zek pn�czy. Na dnie klatki le�a� stos wyschni�tych ko�ci, w�r�d nich idealnie zachowany szkielet m�odego kr�lika z szyj� wygi�t� do ty�u w ostatnim paroksyzmie b�lu.
- Te kr�liki - powiedzia�am - nale�a�y do syna mojej s�u��cej. By�y to jego ulubione zwierz�tka, pozwoli�am mu trzyma� je tutaj. Potem mia� swoje r�ne k�opoty, zapomnia� o nich i pad�y z g�odu. Le�a�am wtedy w szpitalu i nic o tym nie wiedzia�am. Ogromnie by�am przygn�biona, kiedy po powrocie ze szpitala dowiedzia�am si�, co si� dzia�o na ko�cu ogrodu, jakie m�czarnie przechodzi�y te stworzenia. �ywe istoty, kt�re nie mog� m�wi�, a nawet krzycze�.
Spadaj�ce z drzew owoce guawy, podziurawione jak sito przez robaki, tworz� pod drzewem cuchn�cy dywan. - Chcia�abym - westchn�am - �eby te drzewa przesta�y ju� owocowa�, ale nic z tego.
Id�cy za nami pies bez wi�kszego zainteresowania obw�chiwa� klatk�. Du�o czasu up�yn�o, odk�d zwierz�ta pad�y, ich zapach ulotni� si� bez �ladu.
- W ka�dym razie r�b, co mo�esz, ale trzeba przywr�ci� wsz�dzie porz�dek - powiedzia�am. - Tak, �eby ogr�d kompletnie nie zdzicza�.
- Dlaczego? - zapyta�.
- Bo taka ju� jestem - odpar�am. - Poniewa� nie mam zamiaru zostawi� po sobie ba�aganu.
23
Wzruszy� ramionami, u�miechaj�c si� pod nosem.
- Je�eli chcesz, �ebym ci p�aci�a, musisz na to zapracowa� - o�wiadczy�am. - Nie dam ci pieni�dzy za darmo.
Przez reszt� popo�udnia pracowa�, wycinaj�c pn�cza i traw�, od czasu do czasu odpoczywa�, gapi�c si� w przestrze� i udaj�c, �e nie zauwa�a mnie w oknie na pi�trze. O pi�tej wr�czy�am mu zap�at�. - Widz�, �e nie jeste� ogrodnikiem - powiedzia�am - i nie mam zamiaru przemieni� ci� w kogo�, kim nie jeste�. Nie mo�emy jednak kierowa� si� w post�powaniu tylko lito�ci�.
Wzi�� banknoty, zwin�� je, w�o�y� do kieszeni, przez ca�y czas patrz�c w bok, tak jakby nie chcia� patrze� na mnie, i powiedzia� cicho: - Dlaczego?
- Poniewa� na to nie zas�ugujesz.
Na co on, ci�gle z tym ironicznym u�mieszkiem: -Zas�uguj�... Kto w og�le zas�uguje na cokolwiek?
Kto zas�uguje na cokolwiek? W porywie w�ciek�o�ci cisn�am w niego portmonetk�. Wi�c jakie s� twoje zasady? Bra�? Bra�, co tylko chcesz? Masz, bierz!
Z ca�ym spokojem opr�ni� portmonetk�, mia�am w niej jakie� trzydzie�ci rand�w i kilka monet, po czym odda� mi j� i odszed� z psem weso�o biegn�cym u nogi. Za p� godziny by� z powrotem, us�ysza�am brz�k butelek.
Znalaz� gdzie� dla siebie materac, jeden z tych zwijanych w rolk�, jakie ludzie zabieraj� z sob� na pla��. Na tym ma�ym legowisku, w�r�d kurzu i ba�aganu panuj�cego w drewutni, ze �wieczk� przy g�owie i psem przy nogach le�a�, pal�c papierosa.
- Chc�, �eby� mi zwr�ci� pieni�dze - powiedzia�am.
Si�gn�� do kieszeni i poda� mi kilka banknot�w. Zabra�am je. Nie by�y to wszystkie pieni�dze, ale to nie mia�o znaczenia.
24
- Je�li masz jakie� potrzeby, mo�esz mnie poprosi� -o�wiadczy�am - nie jestem sk�pa. I uwa�aj z t� �wiec�. Nie chc� tu po�aru.
Odwr�ci�am si� i wysz�am. Jednak za chwil� by�am z powrotem.
- M�wi�e� mi - zacz�am - �e powinnam przekszta�ci� m�j dom w pensjonat. C�, s� lepsze pomys�y, kt�re mo�na by zrealizowa�. Mog�abym go przemieni� w raj dla �ebrak�w. Mog�abym prowadzi� kuchni� wydaj�c� zup�, urz�dzi� wielk� sypialni�. Ale nie robi� tego. Dlaczego? Poniewa� duch mi�osierdzia zanikn�� w tym kraju. Poniewa� ci, kt�rzy si� po nie zg�aszaj�, jednocze�nie gardz� nim, natomiast ci, kt�rzy ofiarowuj� pomoc, robi� to z niech�ci�. Jaki sens ma mi�osierdzie, je�li nie przebywa drogi od serca do serca? Jak sobie wyobra�asz mi�osierdzie? Co to jest? Zupa? Pieni�dze? Mi�osierdzie, s�owo kojarz�ce si� z sercem. Otrzymywa� jest tak samo trudno jak dawa�. Wymaga takiego samego samozaparcia. Chcia�abym, �eby� to zrozumia�. Chcia�abym, �eby� si� czym� zainteresowa�, nauczy� czego�, zamiast tak le�e� jak obibok.
To k�amstwo: charity, caritas nie ma nic wsp�lnego z heart, sercem. Ale czy ma jakie� znaczenie to, �e moje kazanie opieram na fa�szywej etymologii? On ledwo s�ucha, kiedy do niego co� m�wi�. By� mo�e, pomimo tych bystrych oczu ptaka jest bardziej przyt�piony alkoholem, ni� mi si� zdaje. Zreszt� mo�e go to nie obchodzi. Obchodzi, oto istotny sens mi�osierdzia. Licz� na jego opiek�, na to, �e go w pewnym stopniu obchodz�, ale myl� si�. Jego w og�le nic nie obchodzi. Czy nim si� kto� opiekuje, czy to on si� kim� opiekuje.
Odk�d �ycie w tym kraju upodobni�o si� do �ycia na pok�adzie ton�cego statku, jednego z tych starych liniow-
25
c�w z ponurym, pijanym kapitanem, gburowat� za�og� i przeciekaj�cymi �odziami ratunkowymi, trzymam przy ��ku radio, kt�re �apie kr�tkie fale. S�ycha� przewa�nie gadanin�, ale je�li cierpliwie pr�bowa�, o dziwnych porach nocy mo�na z�apa� stacje ciekawsze, kt�re nadaj� muzyk�. G�os to cichnie, to si� wzmacnia, wczoraj w nocy s�ysza�am - sk�d? z Helsinek? z Wysp Cooka? hymny r�nych narod�w, muzyk� sfer, muzyk�, kt�ra opu�ci�a nas przed laty, a teraz wraca odbita od gwiazd, odmieniona, delikatna, daj�c �wiadectwo prawdzie, �e wszystkie d�wi�ki powsta�e na ziemi wracaj� wzbogacone. Zamkni�ty wszech�wiat, sklepiony na kszta�t jajka, zamykaj�cy nas w sobie.
Le�a�am w ciemno�ci nocy, s�uchaj�c tej muzyki gwiazd, trzask�w i szumu, kt�re towarzyszy�y jej, b�d�c jak gdyby py�em meteor�w. U�miecha�am si� z sercem przepe�nionym wdzi�czno�ci� za t� dobr� nowin� z przestworzy. Jedyna granica, kt�rej nie mo�na zamkn��, pomy�la�am, granica w g�rze mi�dzy Republik� Po�udniowej Afryki a mocarstwem niebios, do kt�rego czeka mnie podr�. Gdzie nie trzeba si� stara� o paszport.
Wci�� pod wra�eniem muzyki (by� to, zdaje si�, Stock-hausen) usiad�am po po�udniu do fortepianu i przegrywa�am utwory zapami�tane z dawnych lat, preludia Chopina, potem walce Brahmsa z katalog�w Novella i Auge-nera, papier nutowy by� ju� postrz�piony, poplamiony i wysuszony na pieprz. Gra�am tak samo �le jak zawsze i jak p� wieku temu b��dnie odczytywa�am akordy, myl�c palcowanie, teraz palcami zgrubia�ymi i sztywnymi jak ko��, wi�c ju� bez nadziei na ich usprawnienie. (Pami�tam, �e archeolodzy ceni� ko�ci zniekszta�cone przez choroby albo roz�upane grotami strza�, ko�ci naznaczone histori� epoki jeszcze przedhistorycznej).
26
Kiedy mnie ju� zm�czy�a s�odycz walc�w Brahmsa, zamkn�am oczy i zaj�am si� akordami, przebieraj�c palcami w poszukiwaniu akordu, kt�ry kiedy�, natrafiwszy na niego, uzna�am za sw�j. By�o naszym zwyczajem za tamtych dni nazywa� przypadkowe brzmienie jakiego� akordu akordem w�asnego serca. (M�wi� o czasach sprzed twojego urodzenia, kiedy id�c ulic� w gor�ce sobotnie popo�udnie, mo�na by�o us�ysze� cichy, ale wyra�ny d�wi�k dochodz�cy z salon�w mijanych dom�w, w kt�rych c�rki w�a�cicieli przebiera�y palcami, pr�buj�c znale�� w r�nych tonacjach upragniony romantyczny, ci�gle niedaj�cy si� uchwyci� akord. By� to czas oczarowa�, smutku i tajemniczo�ci. Czas niewinno�ci!)
Jerusaleml Nuci�am, wybieraj�c akordy, kt�rych s�ucha�am, jeszcze siedz�c na kolanach babci. ,Jind was Je-rusalem y-builded hereV
W ko�cu wr�ci�am do Bacha, gra�am niewprawnie, powtarza�am ci�gle od pocz�tku pierwsz� fug�. D�wi�k by� do�� s�aby, linia melodyczna niewyra�na, ale od czasu do czasu po kilku taktach wy�ania�a si� istota rzeczy, prawdziwa muzyka, kt�ra nie popada w zapomnienie, jest niezawodna, przynosi ukojenie.
Gra�am dla w�asnej przyjemno�ci. Ale w pewnym momencie zaskrzypia�a deska i jaki� cie� przesun�� si� za stor�, wi�c si� domy�li�am, �e to on stoi za oknem i s�ucha.
Zagra�am wi�c Bacha jeszcze raz, dla niego, jak mog�am najlepiej. Kiedy wybrzmia� ostatni takt, zamkn�am nuty i siedzia�am z r�kami na kolanach, wpatruj�c si� w owalny portret na ok�adce, w twarz z obwis�ymi policzkami, uprzejmym u�miechem i podpuchni�tymi oczami. Wielki duch, pomy�la�am, ale w jakiej nieoczekiwanej �wi�tyni! Gdzie ten duch teraz przebywa? W echu mojego niedoskona�ego recitalu nikn�cym w eterze?
27
W moim rozta�czonym muzyk� sercu? Czy dotar� tak�e do serca tego m�czyzny w wymi�tych i opadaj�cych spodniach pods�uchuj�cego pod oknem? Czy nasze oba serca, symbole mi�o�ci, po��czy� na t� kr�tk� chwil� s�ab� nici� d�wi�ku?
Zadzwoni� telefon. Nieznajoma kobieta mieszkaj�ca w kt�rym� z dom�w po drugiej stronie ulicy ostrzega�a mnie, �e wypatrzy�a w moim ogrodzie jakiego� w��cz�g�.
- To nie jest w��cz�ga - powiedzia�am. - To jest cz�owiek, kt�ry u mnie pracuje.
Mam zamiar nie odbiera� telefonu. Nie ma nikogo, z kim chcia�abym rozmawia� z wyj�tkiem ciebie i grubego m�czyzny na obrazie, grubego m�czyzny w niebie, ale my�l�, �e �adne z was nie zadzwoni.
Niebo. Wyobra�am sobie niebo jako hotelowy westybul z wysokim sufitem i systemem g�o�nik�w, z kt�rych �agodnie rozbrzmiewaj� d�wi�ki Kunst der Fug�. Gdzie mo�na siedzie� w g��bokim sk�rzanym fotelu i nie odczuwa� �adnych b�l�w. Westybul zape�niony jest starymi lud�mi drzemi�cymi, s�uchaj�cymi muzyki, podczas gdy ich dusze snuj� si� przed nimi niczym wyziewy. Westybul jest zat�oczony duszami. Czy s� ubrane? Tak, s� ubrane, ale nic nie trzymaj� w r�kach. Jest to miejsce, do kt�rego nie przynosi si� nic pr�cz ubrania, kt�re jest abstraktem utkanym ze wspomnie�, jakie ka�dy nosi w sobie. Miejsce, w kt�rym nic si� nie dzieje. Dworzec kolejowy, ko�cowa stacja poci�g�w. S�uchaj�c niebia�skiej, nieustaj�co brzmi�cej muzyki, na nic si� nie czeka, leniwie przewracaj�c kartki magazynu wspomnie�.
Czy istotnie mo�na usi��� w takim fotelu i s�ucha� muzyki, nie przejmuj�c si� domem zamkni�tym na klucz i pogr��onym w ciemno�ciach ani g�odnymi kotami naje�onymi ze z�o�ci i kr���cymi po ogrodzie w poszuki-
28
waniu jedzenia? To jednak musi by� mo�liwe, bo po c� istnia�by raj. Ale umieranie bez pozostawienia nast�pcy jest - wybacz, �e to m�wi� - czym� nienaturalnym. Dla spokoju ducha chcemy wiedzie�, kto przyjdzie po nas, czyja obecno�� zape�ni pokoje, kt�re kiedy� by�y naszym domem.
My�l� o tych opuszczonych wiejskich domach, obok kt�rych przeje�d�a�am w Karoo i na zachodnim wybrze�u, kt�rych w�a�ciciele przed laty uciekli do miasta, zostawiaj�c fronty zabite deskami i bramy zamkni�te na klucz. Dzi� pranie �opocze na sznurze, dym leci z komina, dzieci bawi� si� przed domem, machaj�c r�czkami do przeje�d�aj�cych samochod�w. Ziemia wraca w r�ce prawowitych dziedzic�w, kt�rzy spokojnie oznajmiaj� swoje przybycie. Wzi�ta si��, eksploatowana, spl�drowana, zniszczona, zosta�a opuszczona, kiedy sta�a si� ja�owa. Kochana przez zdobywc�w tylko w czasie rozkwitu a wi�c, w ocenie historii, nie do�� kochana.
Otwieraj� ci d�o�, kiedy si� t o zdarzy, �eby si� upewni�, czy nie pr�bujesz czego� z sob� zabra�. Kamyka. Pi�rka. Nasionka gorczycy pod paznokciem.
To przypomina podsumowanie, zawi�y rachunek, d�ugie stronice, odejmowanie za odejmowaniem, dzielenie za dzieleniem, dop�ki si� nie zakr�ci w g�owie. Ka�dego dnia pr�buj� od pocz�tku, w sercu iskra nadziei, �e w tym jednym przypadku, moim przypadku, mo�e zachodzi jaka� pomy�ka. Ale ka�dego dnia staj� przed t� sam� �lep� �cian�: �mier�, zapomnienie. Doktor Syfret w swoim gabinecie: Musimy spojrze� prawdzie w oczy. To znaczy musimy stan�� twarz� do �ciany. Ale nie on, tylko ja.
My�l� o wi�niach stoj�cych na brzegu rowu, do kt�rego wpadn� ich cia�a. Staraj� si� ub�aga� pluton egzekucyjny, p�acz�, �artuj�, proponuj� �ap�wk�, ofiarowuj�
29
wszystko, co maj�, zdejmuj� pier�cionki z palc�w, w�asne ubrania. �o�nierze reaguj� �miechem. Wiedz�, �e i tak wezm� wszystko, nawet z�ote z�by.
Nie �wiadomo�� rzeczywisto�ci, ale bolesny wstrz�s przenika mnie, kiedy znienacka op�tuje mnie wizja tego domu, opustosza�ego, ze s�o�cem wlewaj�cym si� przez okna na puste ��ko, albo wizja zatoki False z niebieskim niebem, dziewiczej, teraz opuszczonej - kiedy �wiat, w kt�rym obecnie sp�dzam swoje �ycie, w pe�ni si� objawi�, stwierdzi�am, �e do niego nie przynale��. Moje �ycie, dzie� za dniem, to by�o odwracanie oczu, za�enowanie. �mier� jest ostatni� prawd�, jaka pozosta�a. Nie mog� znie�� my�li o niej. W ka�dej chwili, kiedy zastanawiam si� nad czym� innym, na chwil� zapominaj�c o �mierci, oddalam si� od prawdy.
Pr�buj� zasn��. Wyciszam pami��, zaczyna sp�ywa� na mnie spok�j. Zapadam si�, czuj�, jak si� zapadam, witaj, s�odki �nie. Wtem, ju� na granicy niepami�ci, co� wy�ania si� ze �wiadomo�ci i wytr�ca ze snu, tym czym� mo�e by� tylko l�k. Otrz�sam si� z niego, udaje mi si� uwolni�. Budz� si� w swoim pokoju, swoim ��ku, wszystko w porz�dku. Mucha siada mi na policzku. Czy�ci si�. Rusza na poszukiwania, przechodzi przez moje oko, otwarte oko. Chc� mrugn��, odp�dzi� j�, ale nie mog�. Okiem, kt�re jest moje i nie moje, wpatruj� si� w ni�. Li�e si�, je�li to odpowiednie s�owo. Nie widz� nic w tym brzuchatym kszta�cie, co przypomina�oby twarz. Ale ona ci�gle siedzi na mnie, jest tutaj, spaceruje po mnie �mia�o, stw�r z innego �wiata.
Innym razem, jest druga po po�udniu, le�� na tapczanie czy ��ku, staram si� nie porusza�, najgorszy jest b�l w biodrze. Wyobra�nia przywo�uje Esther Williams, pulchne dziewcz�ta w barwnych kwiecistych kostiumach
30
k�pielowych, bez wysi�ku p�ywaj�ce stylem grzbietowym na faluj�cej powierzchni wody koloru b��kitnego nieba, wszystkie roze�miane, roz�piewane. Brzd�kanie niewidocznych gitar, z ust dziewcz�t podkre�lonych �yw� szkar�atn� szmink� s�ycha� s�owa piosenki. Co one �piewaj�? S�o�ce... zachodzi... �egnaj... Tahiti. Budzi si� we mnie t�sknota za starym niemym kinem Savoy, z biletami za jedno- lub czteropens�wk� w walucie wycofanej z obiegu, przetopionej z wyj�tkiem kilku le��cych w szufladzie mojego biurka farthing�w z podobizn� Jerzego VI, dobrego kr�la j�ka�y, po jednej i par� s�owik�w po drugiej stronie. S�owiki. Nigdy nie s�ysza�am �piewu s�owika i ju� nigdy nie us�ysz�. Przygarniam swoj� t�sknot�, przygarniam sw�j �al, kr�la, p�ywaj�ce dziewcz�ta, przygarniam wszystko, co zajmuje moj� wyobra�ni�.
Bywa, �e wstaj� i nastawiam telewizor. Na jednym kanale futbol, na innym Murzyn z Bibli� w r�kach wyg�asza kazanie w j�zyku, kt�rego nawet nie potrafi� nazwa�. I to maj� by� drzwi, kt�re otwieram na �wiat, �eby mie� z nim kontakt. Przypomina to zagl�danie w g��b rury.
Trzy lata temu by�o u mnie w�amanie (mo�e pami�tasz, pisa�am ci o tym). W�amywacze zabrali z sob� tyle �upu, ile mogli unie��, ale zanim wyszli, wywalili z ka�dej szuflady ca�� jej zawarto��, poci�li materace, porozbijali sto�owe naczynia, pot�ukli butelki, wszystko, co by�o w spi�arni, zrzucili na pod�og�.
- Dlaczego to robi�? - zdumiona zapyta�am detektywa. - Co im z tego przyjdzie?
- Tacy ju� s� - odpowiedzia�. - Zwierz�ta.
Po tym wydarzeniu na wszystkie okna za�o�y�am kraty. Montowa� je korpulentny Indus. Kiedy ju� przykr�ci� wszystkie kraty do framug, �ebek ka�dej �ruby wype�ni� klejem. W ten spos�b nie mo�na ich b�dzie odkr�ci�,
31
wyt�umaczy� mi. Wychodz�c, poklepa� mnie po r�ce i powiedzia�: - Teraz jeste� bezpieczna.
Teraz jeste� bezpieczna. To s�owa dozorcy w zoo, kiedy zamyka na noc pewnego ptaka, kt�ry nie ma skrzyde� i jest wobec tego zupe�nie bezradny. To dodo, ostatnia samica, stara, ju� nie sk�ada jaj. Teraz jeste� bezpieczna. Zamkni�ta, podczas gdy g�odne drapie�niki kr��� na zewn�trz w poszukiwaniu czego� do zjedzenia. A dodo dr�y w swoim gnie�dzie, �pi�c z jednym okiem otwartym, i wita �wit wycie�czona. Ale bezpieczna, bezpieczna w klatce, kraty nienaruszone, przewody w komplecie: telefoniczne, �eby mog�a krzycze� na pomoc w �miertelnym niebezpiecze�stwie, telewizyjne, przez kt�re dochodz� �wiat�a z ca�ego �wiata, przew�d anteny telewizyjnej, kt�ra wychwytuje muzyk� gwiazd.
Telewizja. Dlaczego j� ogl�dam? Ka�dego wieczoru parada polityk�w. Wystarczy, �e zobacz� te ci�kie, t�pe twarze, kt�re tak dobrze znam od dzieci�stwa, �eby mi si� robi�o niedobrze i zbiera�o na md�o�ci. �obuzy z ostatnich szkolnych �awek, chudzi, gamoniowaci, teraz ju� doro�li m�czy�ni pchaj�cy si� do rz�dzenia krajem. Ze swoimi ojcami i matkami, ciotkami i wujami, bra�mi i siostrami tworz� zgraj�, chmar� szara�czy, plag� niszcz�c� kraj, chorobliwie witalni, korzystaj�cy bez umiaru z czego si� da. Ze wstr�tem i przera�eniem jednak ich ogl�dam. Dlaczego ich wpuszczam do domu? Czy dlatego, �e panowanie rodziny szerszeni jest rzeczywisto�ci� Afryki Po�udniowej i ta oczywisto�� sprawia, �e wszystko si� we mnie przewraca? Praworz�dno�ci� ju� sobie d�u�ej nie zawracaj� g�owy. Zatracili te� poczucie zdrowego rozs�dku.
Tym, co poch�ania ich ca�kowicie, jest w�adza, w�adza a� do ot�pienia. Dobre jedzenie i gadanie, korzystanie z �ycia, czekanie. Flegmatyczne rozmowy z pe�nym brzu-
32
chem. Siedzenie wok� sto�u, dyskutowanie napuszonym stylem, wydawanie dekret�w, kt�re s� jak uderzenia m�ota: �mier�, �mier�, �mier�. Nie przejmuj� si� smrodkiem, maj� ci�kie powieki i �wi�skie oczka, sprytne sprytem wielu ch�opskich pokole�. Zmawiaj� si� jedni przeciw drugim powolnymi knowaniami ch�op�w, kt�re wymagaj� dziesi�cioleci, zanim si� skonkretyzuj�. Nowi Afry-kanerzy, brzuchaci, o mocnych szcz�kach, m�czy�ni na swoich urz�dowych sto�kach. Gn�bi� wszystkich, ich si�� jest ich waga. Ich pot�ne bycze j�dra gniot� �ony, w dzieciach gasz� samodzielno�� i ich zainteresowania. We w�asnych umys�ach nie maj� ju� �ladu �ywszej inteligencji. S� zgnu�nia�e i ci�kostrawne jak krwawa kiszka.
A te ich obwieszczenia niezmiennie niedorzeczne, ci�gle takie same. Za prawdziwy wyczyn mo�na uzna� to, �e po latach etymologicznych roztrz�sa� nad ka�dym s�owem z g�upoty uczynili cnot�.
Wprawia� w os�upienie: znieczuli�, og�uszy�, sparali�owa� zdumieniem, oszo�omi�. Ot�pienie: zamroczenie, apatia, odr�twienie umys�u. Od �aci�skiego s�owa stupere, os�upia�y, zdumiony. Stopniowanie: g�upi, oszo�omiony, zaszokowany, wprawiony w os�upienie, skamienia�y. Ostateczn� konkluzj� jest niezmiennie zamiana ludzi w kamienie.
Podobni do ptak�w czujnie �ledz�cych w�e, obserwujemy uwa�nie, w czym rzecz, sk�d nam grozi �miertelne niebezpiecze�stwo. Fascynacja, ho�d, jaki sk�adamy naszej zag�adzie. Zbieramy si� mi�dzy �sm� a dziewi�t�, kiedy oni si� nam pokazuj�. Rytualna manifestacja podobna do procesji biskup�w w mitrach w czasie wojny genera�a Franco. Demonstracja �mierci, widowisko naszej zag�ady. �Viva la muerte!" krzycz�, gro��. �mier� m�odym, �mier� �yciu. Dzikusy po�eraj�ce w�asne potomstwo. Wojna burska.
33
Wmawiam sobie, �e tropi� nie tyle samo k�amstwo, ile le��c� za nim przestrze�, gdzie powinna by� prawda. Ale czy to istotnie prawda?
Drzema�am (ci�gle opisuj� ci, co dzia�o si� wczoraj), czyta�am, znowu popad�am w drzemk�. Zrobi�am sobie herbaty, nastawi�am p�yt�. Takt za taktem rozlega�y si� Wariacje Goldbergowskie. Podesz�am do okna. By�o prawie ciemno. Pod �cian� gara�u siedzia� w kucki ten m�czyzna, pali� papierosa. Mo�e mnie dostrzeg�, mo�e nie. S�uchali�my razem.
Pomy�la�am, �e on t� chwil� odczuwa tak, jak gdyby�my si� kochali.
Mimo �e my�l ta przysz�a instynktownie i mimo �e nape�ni�a mnie odraz�, przyj�am j� ze spokojem. On i ja, pier� przy piersi, oczy zamkni�te, idziemy razem star� alejk�. Niezwyk�a para! Zupe�nie jak gdyby�my podr�owali autokarem na Sycylii st�oczeni twarz� przy twarzy, cia�o przy ciele, w�r�d nieznajomych wsp�pasa�er�w. Kto wie, czy nie tak b�dzie to wygl�da�o w �yciu pozagrobowym. �e nie b�dzie westybulu z klubowymi fotelami i muzyk�, ale wielki autokar w drodze znik�d donik�d. Miejsca tylko stoj�ce, w niesko�czono��, wci�� na nogach, obcy sobie ludzie przyci�ni�ci jedni do drugich. Powietrze st�ch�e, ci�kie, wype�nione westchnieniami i szmerem g�os�w, przepraszam, przepraszam. Rozwi�z�e przyp