8908

Szczegóły
Tytuł 8908
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8908 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8908 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8908 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jerzy Nowak Jak oszukano nar�d I. Oszustwo "okr�g�ego sto�u" Latem 1990 r. w Gda�sku z lubo�ci� opowiadano nast�puj�c� anegdot�. Do dzia�u informacji gda�skiego Zarz�du Regionu zadzwoni� jaki� Rosjanin i zapyta� po rosyjsku: - Czy to teatr? - Nie, to "Solidarno��" - us�ysza� w odpowiedzi. Bo�e, to ju� zagarn�li�cie wszystko! -j�kn�� Rosjanin. A by�o akurat odwrotnie. Po prawie roku rz�d�w Mazowieckiego stara nomenklatura trzyma�a si� mocno niemal wsz�dzie, od wojska i policji poprzez PAP i przewa�n� cz�� prasy - banki i obsad� kluczowych pozycji w resortach gospodarczych. Powszechne rozgoryczenie z powodu powolno�ci przemian najlepiej wyra�a� tekst powsta�ej w maju 1990 r. piosenki Jana Kaczmarka Sulej�wek: S�siedzi nasi rw� do przodu, jako� to sk�adnie] idzie im, a my jak ��w, jak paw narod�w w�r�d maruder�w wiedziem prym... To by�a inna "Solidarno��" Dlaczego polskie zmiany dekomunizacyjne okaza�y si� tak powolne i tak nik�e w odr�nieniu od s�siedniej Czechos�owacji, pomimo �e w Polsce przez lata by�a bez por�wnania wi�ksza ni� w Czechach opozycja antykomunistyczna? Pomimo �wietnej tradycji 16 miesi�cy "Solidarno�ci" w latach 1980-1981, kt�re wstrz�sn�y ca�ym �wiatem komunistycznym. I kolejne pytanie, dlaczego dzi� "Solidarno��" jako ruch tak mocno przygas�a, i dla jak�e wielu kojarzy si� z czym� wielce nieudanym, zaprzepaszczonym, niefortunnym, spychanym na margines? Jak dosz�o do takiej kompromitacji "Solidarno�ci" AD 2001? Aby to zrozumie� trzeba pami�ta� o Jednym fakcie zasadniczym. "Solidarno��" lat 1980-1981 by�a czym� zupe�nie innym ni� ruch, na jakim opar� si� "nasz rz�d" Tadeusza Mazowieckiego w 1989 roku. I czym� zupe�nie innym ni� ruch, kt�rego przedstawiciele przej�li ster rz�du w 1997 roku pod firm� AWS-u. W sierpniu 1980 r. "Solidarno��" by�a ruchem chrze�cija�sko-patriotycznym, kt�rego g��wn� si�� stanowili rozmodleni stoczniowcy w kaskach, strajkuj�cy w�r�d furkotu bia�o-czerwonych chor�giewek. Stoczniowcy wiedzieli czego chc� i �adne namowy KOR-owskich doradc�w nie mog�y sk�oni� ich do miarkowania ��da�. Lewicowa opozycja laicka nie mog�a zdoby� wi�kszego wp�ywu ani u nich, a ni u przewa�aj�cej cz�ci 10-milionowej "Solidarno�ci" z 1981 roku. Na jej pierwszym zje�dzie jesieni� 1981 roku wyra�nie dominowa�y pogl�dy nurtu patriotycznego, "prawdziwych Polak�w" jak zgry�liwie wspominali p�niej ich kosmopolityczni KOR-owscy oponenci spod znaku Michnika, Kuronia, Borusewicza czy Celi�skiego. Ku wzburzeniu ca�ej warszawskiej lewicowej "elitki" jej najwi�kszy guru - Bronis�aw Geremek fatalnie przegra� w wyborach na jesiennym zje�dzie "S" w 1981 r. Nie zdo�a� wej�� nawet do 100 osobowego sk�adu Krajowej Komisji Solidarno�ci. Adam Michnik z gorycz� wspomina�, �e nie opublikowa� ani jednego tekstu na �amach tygodnika "Solidarno��" w 1981 roku; nikt mu w�wczas nawet nie zaproponowa� wsp�pracy z tym g��wnym solidarno�ciowym periodykiem! W osiem lat p�niej, w 1989 roku, wszystko niebywale si� odmieni�o. Geremek by� g��wnym rozdaj�cym karty w Obywatelskim Klubie Parlamentarnym. Ateista i kosmopolita Michnik by� naczelnym redaktorem jedynej solidarno�ciowej gazety wydawanej w imieniu chrze�cija�skich i patriotycznych mas solidarno�ciowych. Dawna opozycyjna lewica laicka przej�a r�ne kluczowe pozycje w �rodowiskach rozpoczynaj�cych budow� zr�b�w III Rzeczypospolitej i zdominowa�a tzw. "nasz rz�d" Tadeusza Mazowieckiego. Patriotyczne i chrze�cija�skie kr�gi dawnej opozycji solidarno�ciowej zosta�y zmarginalizowane i zepchni�te w cie� katolewicowych sojusznik�w by�ych Korowc�w (g��wnie �rodowisk z "Tygodnika Powszechnego" i "Wi�zi"). Jak dosz�o do tak niebywa�ej ewolucji? Co umo�liwi�o przej�cie przez opozycyjn� lewic� laick� rz�du dusz w bastionach chrze�cija�skiej i patriotycznej "Solidarno�ci" w ci�gu o�miu lat rz�d�w Jaruzelskiego?. Kluczy do zrozumienia tej szokuj�cej ewolucji trzeba szuka� g��wnie w skutkach represji stanu wojennego i p�niejszej wyrafinowanej polityki ludzi Jaruzelskiego, starannie promuj�cych przer�nymi �rodkami najbardziej odpowiadaj�ce ich interesom �rodowiska opozycyjne. Represje stanu wojennego i p�niejszych lat rz�d�w jaruzelszczyzny odegra�y podstawow� rol� w z�amaniu kr�gos�upa opozycji, wytrzebienia jej najbardziej odwa�nych i nonkonformistycznych przedstawicieli. W 1990 roku m�wiono o oko�o 100 postaciach "Solidarno�ci" zamordowanych w okresie od grudnia 1981 roku; przypuszczalnie by�o ich znacznie wi�cej, cho� prawie nic o tym nie wiemy. Tak jak prawie nikt nie pami�ta o zamordowaniu ju� w kwietniu 1983 roku w sfingowanym wypadku samochodowym duchowego przyw�dcy pozna�skiej opozycji w czasie stanu wojennego - ojcu Honoriuszu Kowalczyku. Mordowanie najbardziej aktywnych ludzi zwi�zanych z "Solidarno�ci�" i zmasowane represje lub sankcje materialne wobec wielu tysi�cy innych zrobi�y swoje. Coraz wi�cej m�odych ludzi, najcz�ciej tych najbardziej radykalnych i bezkompromisowych emigrowa�o z Polski. W latach 1981-1989 opu�ci�o Polsk� ponad 800 tysi�cy os�b, g��wnie z m�odych pokole�. Znalaz�a si� w�r�d nich blisko czwarta cz�� Polak�w z wy�szym wykszta�ceniem. W wielu regionach "Solidarno��" zosta�a dos�ownie ogo�ocona z ludzi najbardziej dynamicznych i najbardziej wykszta�conych. Szczeg�lnie widoczne by�o to zw�aszcza na �l�sku. Ta emigracja setek tysi�cy m�odych Polak�w, nie chc�cych i�� na �aden uk�on wobec re�imu, fatalnie zaci��y�a na p�niejszym kszta�cie "Solidarno�ci". My�l�, �e mo�na ca�kowicie podpisa� si� pod opini� ksi�dza biskupa Edwarda Frankowskiego oceniaj�cego, i�: Gdy po stanie wojennym cz�� najwarto�ciowszych syn�w Polski musia�a wyemigrowa� z kraju, gdy ich zabrak�o, wtedy ekspartyjni, rzekomo "nawr�ceni", przyszli z pomoc� by�ej "komunie". Nazwali si� libera�ami, Europejczykami, ekspertami od przekszta�ce� ustrojowych. Jako tacy wcisn�li si� na czo�o rzekomej prawicy (bp. E. Frankowski, "Rekolekcje dla ludzi pracy", Toru� 1997, s. 67). Emigracja setek tysi�cy m�odych ludzi, szczeg�lnie mocno prze�ladowanych przez w�adze za swe nieprzejednanie, u�atwi�a stopniowe wzmacnianie wp�yw�w w podziemnej "Solidarno�ci" przez osoby wywodz�ce si� z kr�g�w tzw. opozycji laickiej, przewa�nie by�ych komunist�w (�rodowiska Geremka, Kuronia, Michnika, dawnego "czerwonego harcerstwa", "internacjona��w" w "pokoleniu 68" etc.). W walce o wp�ywy w podziemiu znale�li si� oni teraz w du�o korzystniejszej sytuacji ni� w otwartej rywalizacji na publicznych zebraniach i na zje�dzie "Solidarno�ci" w 1981 roku. Teraz nie liczy�y si� tak mocno argumenty trafiaj�ce do serc s�uchaczy, lecz nieformalne uk�ady i powi�zania, w kt�rych od dawna wyspecjalizowali si� michni-kowcy i ich zwolennicy z "warszawki" i "krak�wka". Na dodatek oni mieli najlepsze, wyrobione od dawna, kontakty na Zachodzie. Dzi�ki temu b�yskawicznie zmonopolizowali dostawy pieni�dzy z Zachodu (przede wszystkim dla "Mazowsza, kierowanego przez Bujaka), zmonopolizowali podziemne wydawnictwa zwi�zkowe i ich kolporta�. I oczywi�cie wykorzystali to do odpowiedniego nag�a�niania "swoich", w czym bardzo pomaga�a im od dawna zdominowana przez �ydowskich "Europejczyk�w" polska sekcja Radia Wolnej Europy i polska Sekcja BBC (kierowana przez kompana Michnika z marca 1968 r. Aleksandra Smolara). Peter Schweitzer w ksi��ce Yictory czyli zwyci�stwo. Tajna historia �wiata lat osiemdziesi�tych, CIA i "Solidarno��" (Warszawa 1994) pisze wiele i szczeg�owo o rozmiarach pomocy zachodniej dla solidarno�ciowego podziemia, i o tym, kto na niej najbardziej skorzysta� spo�r�d ludzi podziemia, akcentuje znaczenie w tej pomocy siatki Mossadu w Polsce (por. s. 102-103 wspomnianej ksi��ki etc.). Wp�ywy "internacjona��w" z "pokolenia 68" i �rodowisk post-KOR-owskich w nielegalnej "Solidarno�ci" jeszcze bardziej umocni�y si� dzi�ki niedemokratycznemu i nieformalnemu odtwarzaniu nowych w�adz "Solidarno�ci" w latach 1987-1988 i maksymalnemu zbli�eniu w owym czasie mi�dzy Wa��s� a Geremkiem i Michnikiem. Stopniowo dawni KOR-owcy zyskali nigdy przedtem nie posiadane na tak� skal� wp�ywy na r�ne decyzje nieformalnych w�adz "Solidarno�ci". Od po�owy lat 80. laiccy lewicowi opozycjoni�ci zacz�li odnawia� zadawnione bardzo szerokie kontakty z komunistycznymi "internacjona�ami" z ekipy Jaruzelskiego i Rakowskiego. B�d�c pierwszymi osobami z opozycji dogaduj�cymi si� z w�adzami "internacjona�owie" ze �rodowisk post-KOR-owskich wraz z pierwszymi przymiarkami do "okr�g�ego sto�u" postarali si� o maksymalne zmonopolizowanie dla siebie reprezentacji opozycji. W odr�nieniu od W�gier, gdzie dialog mi�dzy w�adz� a opozycj� toczy� si� przy pe�nej reprezentacji r�nych nurt�w opozycyjnych, w Polsce zatroszczono si� o maksymalne zmarginalizowanie przy "okr�g�ym stole" �rodowisk chrze�cija�sko-patriotycznych. Za to zmarginalizowanie niema�� odpowiedzialno�� ponosi Lech Wa��sa, kt�ry ca�kowicie zaakceptowa� metody doboru "sto�ownik�w", stosowane przez grup� Geremka. Jak�e k�amliwie brzmi� w tym kontek�cie uwagi Wa��sy w jego ksi��ce Droga do wolno�ci. 1985-1990. Decyduj�ce lata (Warszawa 1991, s. lii): Poza okr�g�ym sto�em znale�li si� ludzie z ugrupowa� ekstremalnych (ultrakomuni�ci, nacjonali�ci, sekciarze i tym podobni), kt�rzy programowo z nikim nie wchodz� w uk�ady. Ze strony komunistycznej bardzo zatroszczono si� o stworzenie "odpowiedniego" klimatu przed rozmowami "okr�g�ego sto�u", pokazanie, co grozi najbardziej nieprzejednanym opozycjonistom. Na kr�tko przed obradami "okr�g�ego sto�u" pod koniec stycznia 1989 roku dosz�o do zamordowania dw�ch duchownych bardzo mocno wspieraj�cych dzia�alno�� opozycyjn�: ksi�y Stefana Niedzielaka i Stanis�awa Suchowolca (ks. Niedzielak, by�y kap�an WiN by� m.in. tw�rc� Sanktuarium Polak�w Poleg�ych na Wschodzie, ks. Suchowo-lec wsp�dzia�a� z KPN-em). W czasie Magdalenki obie grupy lewicowych "sto�ownik�w" i rz�dow� grup� Rakowskiego-Kiszczaka i opozycyjna grup� Geremka-Michnika po��czy� wsp�lny strach przed oddaniem podstawowych decyzji w r�ce polskiego narodu, pos�dzanego przez nich o nacjonalizm, szowinizm i klerykalizm. Jaros�aw Kaczy�ski pisa� nie bez racji: L�k przed odrzuceniem ca�ego uk�adu peerelowskiego i przed pokazaniem przez Polak�w strasznej twarzy ciemnogrodu, ksenofobii i nacjonalizmu by� podstaw� my�lenia elity "okr�g�ego sto�u", wywodz�cej si� z opozycji wewn�trz systemowej (...). Wsp�lny strach sprzyja� tym silniejszemu scementowaniu interes�w "Europejczyk�w" z obu stron. Pocz�tkowo nie wtajemniczony w funkcjonowanie nowej sitwy partyjnej prominent Stanis�aw Ciosek nie m�g� ukry� swego zaskoczenia si�� kszta�tuj�cego si� �ydowskiego lobby. I nawet zwierzy� si� na ten temat ksi�dzu Alojzemu Orszuli-kowi w rozmowie z 17 marca 1989 r., komentuj�c przedziwne zbli�enie mi�dzy ministrem Urbanem a Michnikiem i to, �e: Zauwa�a si� tworzenie swoistego lobby �ydowskiego, kt�re �ywo interesuje si� pracami "okr�g�ego sto�u" (...) (cyt. za P. Raina: Rozmowy z w�adzami PRL. Arcybiskup D�browski, Warszawa 1995, t. 2, s. 440). "Jaka� cholerna lewica" Przewa�aj�ca cz�� �ydowskiego lobby spo�r�d dawnej laickiej opozycji by�a w r�wnej sumie, jak czo�owe postacie z kr�g�w komunistycznych zainteresowana w zastopowaniu autentycznej dekomunizacji i prawdziwego rozliczenia. Z bardzo r�nych powod�w, by przypomnie� cho�by casus Adama Michnika maj�cego w rodzinie komunistycznego zbrodniarza - Stefana Michnika. Wszystko to prowadzi�o do coraz lepszej magdalenkowej komitywy lider�w tzw. opozycji laickiej z przyw�dcami PZPR-u. Jaros�aw Kaczy�ski wspominaj�c zachowanie Adama Michnika i jego kompan�w z lewicowej elity "Solidarno�ci" przy "okr�g�ym stole" pisa�: Cz�� os�b, o kt�rych ju� m�wili�my, w odra�aj�cy spos�b fraternizowa�a si� z komunistami: pi�a mn�stwo w�dki, opowiada�a t�uste dowcipy, przywita�a si� i poklepywa�a. Nader wymowne pod tym wzgl�dem s� zdj�cia w ksi��ce gen. Kiszczaka: Genera� Kiszczak m�wi... prawie wszystko, zw�aszcza zdj�cie Michnika na rauszu, rado�nie wychylaj�cego kolejnego kielicha w towarzystwie Aleksandra Kwa�niewskiego et consortes. Jeden z czo�owych lider�w lewicy OKP, obecny lider Unii Pracy Ryszard Bugaj powiedzia� w grudniu "1990 roku podczas dyskusji w Pa�acu Staszica: (...) Nie zapomn�, jak podczas "okr�g�ego sto�u" minister Wilczek powiedzia� nam: " No, panowie, spodziewa�em si�, �e po waszej stronie spotkam ludzi uczciwej prawicy, a tu okazuje si�, �e to jaka� cholerna lewica jest (....)". W tym tak zaskakuj�cym dla ministra Wilczka zdominowaniu przez lewic� reprezentacji "Solidarno�ci" przy "okr�g�ym stole" nale�y szuka� klucza do zrozumienia ca�ej p�niejszej historii. Ju� wtedy bowiem zaznaczy�a si� ca�kowita dominacja "r�owych" (tj. "Europejczyk�w" z lewicy laickiej), g��wnie ludzi, kt�rzy tak jak profesor Bronis�aw Geremek byli przez wiele lat bardzo aktywnymi cz�onkami PZPR. Kto skorzysta� na "okr�g�ym stole"? Z perspektywy lat wida� tym wyra�niej, �e umowy "okr�g�ego sto�u", zapewniaj�ce komunistom du�o wi�kszy stan posiadania ni� wynika�o to z uk�adu si�, okaza�y si� bardzo niekorzystne dla opozycji i Narodu, wp�yn�y w decyduj�cy spos�b na ograniczony, bardzo u�omny charakter p�niejszych polskich przemian. Jak�e znamienne s� w tym wzgl�dzie wyznania biskupa �owickiego Alojzego Orszulika, kt�ry przed dziesi�ciu laty po�redniczy� w negocjacjach prowadz�cych do "okr�g�ego sto�u": To prawda, �e w wyniku rozm�w przy Okr�g�ym Stole dosz�o do przemian ustrojowych, politycznych i gospodarczych. Ale prosz� popatrze�: skorzystali g��wnie funkcjonariusze partii i aparatu ucisku. �aden z nich nie poni�s� odpowiedzialno�ci za zbrodnie systemu, za prze�ladowania, poni�anie wi�ni�w i internowanych. Naczelnicy wi�zie� z czas�w stanu wojennego nadal zajmuj� swe stanowiska. Dawni sekretarze chc� dzi� nadal by� przewodni� si�� narodu (cyt. za: Na "okr�g�ym stole" skorzystali komuni�ci, Rozmowa z ks. biskupem �owickim Alojzym Orszulikiem, "Nasza Polska" z 10 lutego 1999 r.). Biskup Orszulik przyzna�, �e pope�niono b��d w ocenie sytuacji, nie wiedz�c, �e Zwi�zek Radziecki (podobnie jak jego pa�stwa satelickie) stoi na "skraju upadku". Nawet publicysta "Gazety Wyborczej" Dawid Warszawski (Konstanty Gebert) musia� przyzna� po latach: Przeciwnicy kompromisu (...) mieli racj� w jednym kluczowym punkcie. Partia ju� nie mia�a k��w. Zwi�zek Radziecki upada�, pozycja przetargowa drugiej strony by�a marna. Wystarczy�oby troch� poczeka�, a niepodleg�o��, demokracja i w�adza same by nam wpad�y w r�ce w ten czy inny spos�b (...). Wydarzenia nast�pnych dw�ch lat pokaza�y z ca�� ostro�ci�, �e radyka�owie mieli racj�. Solidarno�ciowi okr�g�osto�owcy, kt�rych wizja bezpo�redniej przysz�o�ci mie�ci�a si� w ramach "Finlandii plus" po prostu mylili si� (...) (D. Warszawski Zwyci�zca nie bierze wszystkiego, "Gazeta Wyborcza" z 8 lutego 1999 r.). Tak naprawd�, to z um�w okr�g�osto�owych szczeg�lnie cieszy� si� m�g� �wczesny komunistyczny premier Mieczys�aw F. Rakowski, kt�ry odnotowywa� par� lat p�niej z satysfakcj� (w ksi��ce Jak to si� sta�o, Warszawa 1991, s. 209): "Okr�g�y St�" by� i pozostanie w historii polskiej my�li politycznej oryginalnym dzie�em polskiej lewicy (...). Realizacja planu Urbana Spos�b, w jaki komunistyczne w�adze przeprowadzi�y rozmowy "okr�g�ego sto�u" i p�niejszy kszta�t rzekomego "naszego rz�du" Tadeusza Mazowieckiego by�y faktycznym wcieleniem w �ycie du�o wcze�niejszych pomys��w Jerzego Urbana. Wyst�pi� on z nimi ju� 3 stycznia 1981 r. w tajnym li�cie do �wczesnego I sekretarza KC PZPR Stanis�awa Kani. W tym bardzo obszernym li�cie Urban bardzo krytycznie oceni� dotychczasow� taktyk� PZPR wobec presji solidarno�ciowych mas, jako polityk� wleczenia si� w ogonie wydarze�, to ust�powania, to opierania si� i m�wienia "nie", �eby jutro zn�w ust�powa�. Krytykowa� r�wnie� postaw� tych ludzi z w�adz, kt�rzy ust�puj�, godz� si� oddawa� krok po kroku w�adz�. Zdaniem Urbana, sama w�adza powinna przeprowadzi� spektakularn� operacj� polityczn� w wielkim stylu, urz�dzaj�c w Polsce odg�rnie "prze�om". Polega�by on na wci�gni�ciu solidarno�ciowej opozycji do udzia�u we w�adzy, powo�aniu koalicyjnego rz�du. To z kolei u�atwi�oby stopniowe rozmycie i os�abienie opozycji. Jak pisa� Urban: Wyobra�am to sobie jako stworzenie koalicyjnego rz�du z minimaln� wi�kszo�ci� PZPR-owc�w i to najbardziej strawnych dla spo�ecze�stwa, a z udzia�em reprezentatywnych katolik�w i umiarkowanych ludzi z kr�gu "Solidarno�ci" (...) trzeba urz�dzi� w Polsce prze�om (...). Istot� prze�omu by�oby oczywi�cie powo�anie koalicyjnego rz�du (...). Jestem cz�owiekiem skrajnie niech�tnym katolikom, ich programowi, wyobra�eniom -mentalno�ci, ale - co wygl�da na paradoks - w rz�dach koalicyjnych widz� najlepsz� szans� odrodzenia znaczenia i si�y PZPR, oczywi�cie PZPR bardzo zmodyfikowanej programowo i pod wzgl�dem stylu dzia�ania. W tej chwili PZPR d�wiga ca�� odpowiedzialno�� rz�dow�, a inne si�y, stoj�ce na zewn�trz, krytykuj� i naciskaj� swobodnie a nieodpowiedzialnie. Rz�d koalicyjny sprawi, �e cz�� tych si�, zbieraj�c poklask z tytu�u swej opozycyjnej pozycji, zacznie wsp�odpowiada�, wi�c zbiera� ci�gi od spo�ecze�stwa (...). Upadnie wi�c wyobra�enie, �e ci inni z ugrupowa� katolickich, z " Solidarno�ci" s� lepsi. Pogorszy si� ich pozycja wobec spo�ecze�stwa (...) (cyt. za tekstem listu Urbana do Kani drukowanym w podziemnym czasopi�mie "Most", nr 18 z 1988 r., a p�niej przedrukowanym w paryskiej "Kulturze", nr 501 z 1989 r. i "Polityce" z 22 lipca 1989 r.). Sam Urban odegra� zreszt� bardzo du�� rol� w zakulisowych rozmowach w Magdalence, kt�re prowadzono bardzo konsekwentnie i systematycznie wbrew k�amliwym zaprzeczeniom Tadeusza Mazowieckiego. Wtedy dosz�o do gor�czkowego odnowienia starej przyja�ni Michnika i Urbana, o kt�rej wspomina� Jacek Kuro� w ksi��ce "Wiara i wina". Ponowna magdalenkowa fraternizacja Michnika i Urbana sta�a si� okazj� do ich potajemnych rozm�w prowadzonych w dniach "okr�g�ego sto�u" w gabinetach Urz�du Rady Ministr�w. Jan Sk�rzy�ski w ksi��ce "Ugoda i rewolucja" (Warszawa 1955, s. 227-228) pisa�, �e poufny i owocny dialog Urbana i Michnika by� wyra�nie uzgadniany przez Urbana z gen. Jaruzelskim (Urban robi� notatki z rozm�w z Michnikiem i przedstawia� propozycje Michnika, wysuwane w imieniu opozycyjnych "sto�ownik�w", na bie��co konsultuj�c wszystko z gen. Jaruzelskim i wysuwaj�c ze swej strony odpowiednie propozycje w imieniu w�adzy). Szeroki og� Polak�w oczywi�cie nie mia� zielonego poj�cia o tego typu dogadywaniach si� i "torowaniach drogi dialogu". Gdy szeryf zawiera� ugod� z bandytami Dzi� coraz wyra�niej wida�, do jakiego stopnia ciche porozumienia "okr�g�osto�owe" w Magdalence by�y zaprzeczeniem idea��w "Solidarno�ci", o kt�re tak d�ugo i z takim po�wi�ceniem walczono od sierpnia 1980 roku. W czasie wybor�w 1989 roku w Polsce bardzo popularny by� plakat pokazuj�cy "Solidarno��" w roli szeryfa, kt�ry przychodzi "w samo po�udnie", by zrobi� porz�dek z szalej�cym bezprawiem. Narodowi obiecywano solennie zaprowadzenie sprawiedliwo�ci w Polsce i Nar�d w to uwierzy�. Szybko okaza�o si�, jak bardzo z�udna by�a to wiara. Nader celnie podsumowa� te iluzje publicysta Leszek B�dkowski na �amach tygodnika "Spotkanie" z 23 pa�dziernika 1991 r. pisz�c, �e: Opozycja i zwi�zek widzia�y siebie jako tego szeryfa, kt�ry w samo po�udnie kroczy �rodkiem ulicy. On w imieniu wszystkich i dla wszystkich zrobi w miasteczku porz�dek. Ale szeryf nie zamierza� 10 bra� ca�ej w�adzy w swoje r�ce. Przy Okr�g�ym Stole zawar� kompromis z band�, kt�ra dotychczas okupowa�a miasteczko. Fakty wskazuj� na zupe�n� nier�wnorz�dno�� "kompromisu" zawartego mi�dzy rz�dz�c� parti� komunistyczn� a opozycj� przy "okr�g�ym stole". Jacek Kuro�, jeden z przyw�dc�w lewicowej opozycji, u�y� przy "okr�g�ym stole" formu�y "wojna si� sko�czy�a". Par-tyjno-rz�dowi uczestnicy obrad natychmiast ochoczo mu przyklasn�li, w duchu my�l�c: Tak, wojna si� sko�czy�a, ale my zostajemy z lupami. Wezwanie do przebaczenia uraz, do "nie ogl�dania si� wstecz" by�y w gruncie rzeczy dogodniejsze dla strony komunistycznej, kt�ra zainicjowa�a wojn� z "Solidarno�ci�" i przy kt�rej zosta�a wi�kszo�� wojennych zdobyczy. Przypomn�, �e kompromis "okr�g�ego sto�u" doprowadzi� wprawdzie do ponownej legalizacji "Solidarno�ci", ale za cen� dostosowania jej statutu do uchwa� w�adz komunistycznych narzuconych w stanie wojennym. Nie oddano mienia zabranego "Solidarno�ci". Nie odzyskano te� mienia rozwi�zanych przez w�adze stowarzysze� tw�rczych ani Niezale�nego Zwi�zku Studenckiego. Publicysta Stefan Bratkowski w audycji dla Radia Wolna Europa z 21 listopada 1991 roku wykpiwa� "utyskiwania" na brak za�atwienia przy "okr�g�ym stole" takich spraw, jak zwrot mienia zagrabionego �rodowiskom tw�rczym. By lepiej uzasadni� rzekom� absurdalno�� tego typu ��da� pos�u�y� si� nast�puj�c� anegdot�. Opowiedzia�, jak to ojciec dziecka zadzwoni� do cz�owieka, kt�ry uratowa� je przed utoni�ciem: Pan uratowa� moje dziecko. A gdzie berecik? Anegdotka rzeczywi�cie bardzo pi�kna, tylko jako por�wnanie chybiona. Przy "okr�g�ym stole" opozycja nie mia�a do czynienia z przypadkowym uczciwym i szlachetnym przechodniem, kt�ry z ca�ym po�wi�ceniem uratowa� dziecko - "Solidarno��" z topieli. Mia�a do czynienia z i�cie przebieg�ym lisem, kt�ry najpierw to dziecko skrupulatnie obrobi� z szatek, a potem rzuci� do wody, by uton�o. A� do momentu, gdy naciskany z r�nych stron, oci�gaj�c si� ruszy�, by wyci�gn�� swoj� ofiar� z wody. A poza tym w 1989 roku utoni�cie bardziej grozi�o partyjnej stronie "okr�g�ego sto�u" ni� "Solidarno�ci". Przypomnijmy, �e PRL w 1989 roku prze�ywa�a prawdziw� katastrof� gospodarcz�, kt�ra zmusza�a w�adze do rozpaczliwego szukania porozumienia z opozycj�. Bardzo wymownie ilustruje to historia opowiedziana przez Jacka Kuronia. Przytoczy� on rozmow� z kierownikiem Wydzia�u Organizacyjnego KC PZPR Andrzejem Gdul� w dzie� po powstaniu rz�du Tadeusza Mazowieckiego. Gdula podszed� 11 do Kuronia, wyra�nie rozradowany, dos�ownie ca�y w skowronkach! powiedzia�: Przed chwil� dziennikarze francuscy pytali mnie, dlaczego jestem taki weso�y, kiedy w�a�nie oddali�my w�adz�. To ja im m�wi� - powiada Gdula - dlatego, �e wiem, w jakim stanie im ten ca�y interes zostawiamy. "Okr�g�osto�owe" porozumienia mia�y wielorakie negatywne skutki dla Polski. Uniemo�liwi�y przeprowadzenie rozliczenia ze zbrodniami komunizmu, lustracj� i dekomunizacj�, inauguruj�c polityk� "grubej kreski". Tworz�c klimat wybaczenia dla komunistycznych zbrodniarzy, porozumienia w Magdalence zada�y cios poczuciu moralnemu milion�w Polak�w. Jak�e s�usznie pi�tnowa� "ha�bi�cy kompromis" "okr�g�osto�owy" J�zef Maria Boche�ski stwierdzaj�c: (...) Odnosi si� nawet wra�enie, �e znaczna cz�� starszej inteligencji dotkni�ta jest zaraz� ugodowo�ci i brakiem pionu moralnego. To w�a�nie tacy ludzie obj�li w�adz� w Polsce (...) (por. "Tygodnik Solidarno��" z 25 pa�dziernika 1991 r.). Nader fatalne okaza�y si� dla Polski tak�e inne skutki porozumie� "okr�g�osto�owych" i ich konsekwentnego przestrzegania przez ludzi z dawnej opozycji w radykalnie zmienionej sytuacji. My�l� tu przede wszystkim o utrzymaniu przez komunist�w dominuj�cej pozycji w gospodarce i w mediach, kt�re stopniowo sta�y si� pierwsz� w�adz� w Polsce. Polityk brytyjski Joseph Chamberlain m�wi� niegdy� w kontek�cie carskiej Rosji: Je�� obiad razem z diab�em mo�na tylko wtedy, kiedy ma si� d�ug� �y�k�. Na pewno nie mo�na tego powiedzie� o polskiej lewicy opozycyjnej, kt�ra zasiad�a do "okr�g�ego sto�u" z komunistami zupe�nie nieprzygotowana do rozm�w, zw�aszcza gospodarczych. Przyznawa� to Stefan Bratkowski na �amach "�ycia Gospodarczego" z 1 sierpnia 1989 roku, pisz�c: Przez cztery lata grupa ekonomist�w, doradc�w "Solidarno�ci" (...) nie przygotowa�a programu gospodarczego opozycji. (...) W efekcie do Okr�g�ego Sto�u nasi ekonomi�ci zasiedli bez programu, w ostatniej chwili pichc�c na kolanach jakie� postulaty. W rezultacie tego zupe�nego nieprzygotowania opozycji umo�liwiono bezkarne przej�cie przez partyjn� nomenklatur� wielkiej cz�ci maj�tku narodowego na rzecz r�nego typu sp�ek nomenklaturowych. Banki by�y nadal zdominowane przez komunistycznych aparatczyk�w, na czele z by�ym cz�onkiem Biura Politycznego PZPR W�adys�awem Bak�, przez kilka lat po zmianach 1989 roku pe�ni�cym kluczow� funkcj� prezesa Narodowego Banku Polskiego. Ta dominuj�ca pozycja w bankach za�atwi�a komunistom odpowiednie "kredytowanie" swoich przedsi�biorc�w i firm nomenklaturowych. 12 Zmanipulowana "dru�yna Wa��sy" Bardzo wa�nym krokiem na drodze do zdominowania opozycji przez "Europejczyk�w" z tzw. lewicy laickiej by�o sformowanie odpowiedniego sk�adu wyborczego "dru�yny" Lecha Wa��sy. W tej sprawie od pocz�tku zderzy�y si� dwie koncepcje. Grupa na czele z Geremkiem i Michnikiem opowiada�a si� za jedn� list�, dobran� g��wnie w oparciu o dzia�aczy "Solidarno�ci" wchodz�cych do Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wa��sie, w kt�rym w�wczas wiedli prym ludzie z dawnej KOR-owskiej lewicy. Rzecznicy drugiej koncepcji postulowali uzupe�nienie listy o przedstawicieli innych ugrupowa� opozycyjnych, g��wnie opcji centroprawicowej i prawicowej. Chodzi�o tu m.in. o Chrze�cija�sk� Demokracj� z W�adys�awem Si�a-Nowickim, prof. Ryszardem Benderem i Wies�awem Chrzanowskim, �rodowisko "G�osu" Macierewicza, gda�ski Ruch M�odej Polski, krakowskie Towarzystwo Przemys�owe, Klub "Dziekani�". Ostatecznie zwyci�y�a koncepcja grupy doradc�w L. Wa��sy z lewicy laickiej (Geremek, Michnik, Kuro�, Wujec). Przeforsowali ide� p�j�cia do wybor�w g��wnie w oparciu o si�y opozycji zdominowane przez dawnych KOR-owc�w, kosztem rzeczywistej reprezentacji szerokiej gamy nurt�w opozycji. Powo�ana przez Komitet Obywatelski komisja ustalaj�ca list� kandydat�w do "dru�yny Wa��sy" odegra�a rol� superweryfikatora w stosunku do decyzji lokalnych komitet�w obywatelskich. Pierwsze skrzypce ponownie gra� tu Bronis�aw Geremek i inni "europejczycy". Energicznie pousuwano z list lokalnych niewygodnych dla "europejczyk�w" kandydat�w, nawet cho�by byli popierani przez lokalne komitety obywatelskie. Najwi�kszemu zdziesi�tkowaniu, na skutek nacisk�w centralnego "superweryfikatora", uleg�a reprezentacja chrze�cija�skiej demokracji. Odrzucono mi�dzy innymi kandydatury takich os�b, jak W�adys�aw Si�a-Nowicki, prof. Ryszard Bender czy Janusz Zab�ocki. Miejsce odrzucanych przedstawicieli prawicy i cen-troprawicy zajmowali na og� ludzie o pogl�dach zdecydowanie lewicowych. Jak wspomina� p�niej Jaros�aw Kaczy�ski w wywiadzie dla "Tygodnika Polskiego", Lech Wa��sa w rzeczywisto�ci tylko podpisywa� propozycje Geremka (...) dominuj�cym jednak kryterium by�a lewicowa przesz�o��. Lewicowa "selekcja do dru�yny Wa��sy" uniemo�liwi�a wej�cie do parlamentu wielu do�wiadczonych opozycyjnych polityk�w, kt�rzy mogliby wzbogaci� obrady prawdziwie niezale�nymi s�dami. Zamiast nich wesz�o do Sejmu niema�o postaci bezbarwnych, 13 nie maj�cych �adnych pogl�d�w. Cz�� z nich nigdy po wyborze nie "splami�a si�" wyst�pieniem parlamentarnym, zachowuj�c dostojne milczenie (vide np. aktor-senator Andrzej Szczepkowski). Tym �atwiej za to mo�na by�o nimi odg�rnie manipulowa� w imi� dominuj�cego klanu "europejczyk�w". II. Oszustwo "naszego rz�du" Katastrofa wyborcza komunist�w w dniu 4 czerwca 1989 r. mog�a sta� si� podstaw� do radykalnego przyspieszenia zmian na rzecz zdemokratyzowania kraju. Tak jak to nast�powa�o ju� w�wczas na W�grzech, gdzie 18 czerwca 1989 r. dokonano uroczystego pogrzebu zw�ok Imre Nagya, najs�ynniejszej ofiary kadarowskiego terroru i ustalono plan przeprowadzenia ca�kowicie wolnych wybor�w. U nas przyw�dcy opozycji, na czele z Lechem Wa��s�, usprawiedliwiali si� przed przyw�dcami PZPR ze swego zbyt wielkiego zwyci�stwa, a zw�aszcza wyci�cia w wyborach oficjalnej listy krajowej. Wa��sa uspokaja� partyjno-rz�dowych partner�w w tej sprawie, m�wi�c: Panowie, jest nam przykro, my b�dziemy si� teraz stara� to naprawi�. W�adze solidarno�ciowego Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego bez wahania zgodzi�y si� na wsparcie komunistycznych w�adz po fiasku listy krajowej. Za ich milcz�c� aprobat� komunistyczne w�adze mog�y wprowadzi� �ami�c� prawo nowelizacj� ordynacji wyborczej, co da�o stronie rz�dz�cej dodatkowych 33 pos��w. Kolejnym, skrajnym wr�cz ust�pstwem wobec komunist�w by�o uratowanie przez kierownictwo OKP w Sejmie kandydatury gen. Jaruzelskiego na prezydenta w sytuacji, gdy cz�� pos��w z SD i ZLS odm�wi�o g�osowania na t� kandydatur�. Dzi�ki odpowiednim zabiegom (wstrzymaniem si� od g�osu czy nawet g�osami za, kilkunastu pos��w z OKP) pomo�ono w przepchni�ciu kandydatury realizatora stanu wojennego dos�ownie jednym g�osem czy raczej po�ow� g�osu. Geremkowskie kierownictwo OKP konsekwentnie stawia�o na dogadywanie si� z Jaruzelskim i Rakowskim, kt�rzy tak d�ugo prowadzili wojn� z Narodem, zamiast porozumienia si� z prawdziwymi reformatorami partyjnymi typu odsuni�tego ju� w 1982 r. Tadeusza Fiszbacha. Dochodzi�o do zachowa� przypominaj�cych najbardziej absurdaln�, ponur� grotesk�. Bo jak inaczej wyt�umaczy� zachowanie lewicowego kierownictwa OKP, kt�re dobrowolnie wyrzeka�o si� 14 szans wsparcia roz�amu w PZPR - �e, pomimo pe�nego buty i manipulacji post�powania �wczesnego I sekretarza KC tej partii Mieczys�awa F. Rakowskiego. Z "Gazety Wyborczej" z 23 sierpnia 1989 r. dowiadujemy si�, �e oko�o 20 pos��w z PZPR postanowi�o wyst�pi� z klubu i stworzy� w�asny klub niezale�ny. I wtedy nast�pi�a rzecz wprost niebywa�a w swym absurdzie. Lewicowe kierownictwo OKP zamiast cieszy� si� z wyst�pienia tej grupy reformatorskich pos��w partyjnych, kt�ra os�abi�a si�� dotychczasowej partyjnej PZPR-owskiej w�adzy, wsparto wysi�ki dla spacyfikowania buntownik�w. Jak odnotowano w "Gazecie Wyborczej": W nocy ze �rody na czwartek odszczepie�c�w zacz�li namawia� do zmiany decyzji niekt�rzy pos�owie z OKP. Nowa koalicja ZSL, SD, OKP jest jeszcze krucha m�wiono - i mo�e to naruszy� ca�y uk�ad. Przypomnijmy, �e w innych krajach - na W�grzech, w Czechach, NRD opozycjoni�ci wspierali wszystko, co prowadzi�o do roz�am�w w partiach komunistycznych, widz�c w tym, co zrozumia�e, tym wi�ksz� szans� dla opozycji i narodu jako takiego. W Polsce Bronis�aw Geremek jeszcze jesieni� 1989 roku wyst�powa� z o�wiadczeniami wzmacniaj�cymi i podtrzymuj�cymi PZPR (!). W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 28-29 pa�dziernika 1989 r. Geremek stwierdzi� wprost: Bez wzgl�du na to, w jakiej sytuacji znajdzie si� partia, "Solidarno��" nie zamierza wst�powa� w konflikt z ni�. Solidarno�� jest zainteresowana tym, by PZPR nie znikn�a z areny politycznej. Nader wymowny by� spos�b, w jaki Geremek komentowa� fakt, �e ogromn� cz�� wszystkich stanowisk kierowniczych, prawie milion tych stanowisk piastowali ludzie z PZPR-u. Odpowiadaj�c na pytanie redaktorki z "Tygodnika Kulturalnego", czy te stanowiska maj� nadal pozosta� w r�kach PZPR -u ,Geremek stwierdzi�: Czystek nie powinno by�, bo to jest praktyka starego systemu, natomiast musi by� stosowane kryterium kompetencji. S�dz�, �e w ramach tego miliona stanowisk ogromn� cz�� (podkr. -J.R.N.) stanowi� ludzie kompetentni, kt�rzy potrafi� dzia�a� skutecznie, areszta musi przesta� sprawowa� swoje funkcje. Co prawda to prawda, ogromna cz�� tych ludzi dzia�a�a rzeczywi�cie "skutecznie", doprowadzaj�c Polsk� w 1989 roku do prawdziwej katastrofy gospodarczej. Naciski Nowaka-Jeziora�skiego Lewica OKP na czele z Geremkiem, Michnikiem i Kuroniem wyra�nie sterowa�a latem 1989 r. do utworzenia koalicyjnego rz�du z komunistami, przewodzonego przez Geremka. Plany te utr�ci�o 15 ostatecznie tylko wyst�pienie Wa��sy na rzecz koalicji "Solidarno�ci" z ZSL i SD i podj�cie przez Jaros�awa Kaczy�skiego rozm�w z przedstawicielami tych dw�ch partii. Wywo�a�o to gwa�towne protesty ca�ej lewicy OKP-owskiej. 16 sierpnia 1989 r. na posiedzeniu OKP Michnik wyst�pi� z prawdziw� jeremiad� ostrzegaj�c� przed skutkami pomini�cia PZPR przy tworzeniu nowego rz�du, wo�aj�c do Wa��sy: Ja si� boj�, Lechu, �e partia zepchni�ta do opozycji dostanie nagle kopyta i ruszy do przodu. I dlatego ja chc� si� ciebie spyta�... czy ty Lechu widzisz taki pomys�, �eby tych partyjnych tak samo w to w��czy� jako�... (...). Presje OKP-owskiej lewicy poskutkowa�y, tym bardziej �e zyska�a ona wsparcie wysuni�tego przez "Solidarno��" na premiera Tadeusza Mazowieckiego. Ten czo�owy przedstawiciel lewicy katolickiej by� ju� "ws�awiony" rozlicznymi przystosowaniami do w�adzy w przesz�o�ci (m.in. brutalnym atakiem na s�dzonego przez stalinowskie w�adze biskupa Kaczmarka w 1953 r.). Teraz zdecydowanie o�wiadczy�, �e optuje za rz�dem z udzia�em PZPR, bo nie uda si� rz�dzi� bez PZPR-u. Ma�o si� dzi� pami�ta, jak fataln� rol� wca�ej sprawie odegra� w�wczas r�wnie� Jan Nowak-Jezioranski, wspieraj�c i to z "bardzo" bliska, "nie" z oddali, opcj� popieraj�c� przyznanie PZPR-owi kluczowych pozycji w rz�dzie. Niegdy� odwa�ny "kurier z Warszawy", teraz dzia�a� jako "kurier z Waszyngtonu", reprezentuj�cy ko�a ameryka�skie, stawiaj�ce na dogadanie si� z komunistami. W tym duchu by�y one zreszt� nakierunkowane przez �wczesnego ambasadora ameryka�skiego w Warszawie Daviesa, starannie indoktrynowanego przez ludzi z geremkowskiej opozycji, jego g��wnych polskich "doradc�w". I tak zamyka�o si� ko�o. 7 wrze�nia 1989 roku Nowak-Jezioranski wyst�pi� na �amach "Gazety Wyborczej" z niemal zapomnianym dzi�, a jak�e niebywale szkodliwym w owym czasie wywiadem, zaleca� w nim wszystkim kieruj�cym polsk� polityk� by bez reszty podporz�dkowali si� wszystkim ograniczaj�cym polsk� suwerenno�� uzale�nieniom od ZSRR. Nowak-Jezioranski akcentowa� tam m.in.: Moim zdaniem, nieprzekraczaln� granic� jest przynale�no�� Polski do Uk�adu Warszawskiego, uszanowanie na terenie Polski interes�w radzieckiego bezpiecze�stwa, jak zachowania baz i zapewnienia praw tranzytowych oraz utrzymania kontroli przez parti�. Rosjanie mog� si� zgodzi� na rz�dy opozycji, ale nie pogodziliby si� z ca�kowit� utrat� przez parti� kontroli nad tym, co si� w Polsce dzieje (...) My�l� o wojsku, o sprawach wewn�trznych i o urz�dzie prezydenta, kt�ry mo�e przecie� rozwi�za� parlament i zdymisjonowa� rz�d. Gdyby Jaruzelski 16 nie zosta� wybrany prezydentem, w moim przekonaniu Rosjanie interweniowaliby wcze�niej czy p�niej. Dop�ki to minimum jest spe�nione i dop�ki rz�d panuje nad sytuacj� spo�eczn� nic wi�cej Rosjan nie obchodzi. Gdyby jednak dosz�o do ostateczno�ci nic nie powstrzyma�oby ich przed interwencj�. To straszenie Polak�w interwencj� rosyjsk� przez Nowaka-Jeziora�skiego by�o tym bardziej absurdalne w sytuacji, gdy ZSRR prze�ywa� coraz ci�szy kryzys gospodarczy, a zarazem wci�� p�aci� ogromne koszty uwik�ania w Afganistanie. Utworzony we wrze�niu 1989 r. rzekomo "nasz rz�d" na czele z Tadeuszem Mazowieckim, by� faktycznie rz�dem zdominowanym przez by�ych i aktualnych cz�onk�w PZPR. Nale��cy wci�� do PZPR prominenci partyjni mieli w swoich r�kach tak kluczowe resorty jak spraw wewn�trznych, MON, wsp�pracy gospodarczej z zagranic� czy ��czno�ci, wspierane przez prezydentur� gen. W. Jaruzelskiego. Poza kierowaniem tymi czterema tak wa�nymi resortami komuni�ci wyra�nie zdominowali r�wnie� stanowiska sekretarzy i podsekretarzy stanu w innych resortach. Wed�ug danych ze stycznia 1990 r. do PZPR nale�a�o 44 sekretarzy i podsekretarzy stanu, do PSL "Odrodzenie" 8, do SD - 3, przy 31 bezpartyjnych. W MON i w MSW zar�wno minister, jak i wszyscy trzej wiceministrowie nale�eli do PZPR. W Urz�dzie Rady Ministr�w, obok kieruj�cego resortem bezpartyjnego Jacka Ambroziaka, by� sekretarz stanu z PZPR i czterech komunistycznych sekretarzy stanu, obok czterech bezpartyjnych podsekretarzy (zob. szerzej uwagi na temat oszustwa "naszego rz�du" T. Mazowieckiego w wydanej w 2000 r. mojej ksi��ce "Spory wok� historii i wsp�czesno�ci". Planuj� r�wnie� podj�cie szerszej analizy historii tamtych lat w tomiku "Stracone lata 1989-1991"). III. Lech Wa��sa zwodzi sw�j ob�z wyborczy. Niewiele os�b g�osuj�cych w grudniu 1990 r. na Lecha Wa��s�, gromko obiecuj�cego radykalne przyspieszenie zmian w Polsce po rz�dach �pi�cego "��wia" T. Mazowieckiego, mog�o przypu�ci� jak niewiele w gruncie rzeczy si� zmieni po wyborach prezydenckich. Nawet w najgorszych snach nie wyobra�ano sobie, �e obdarzany tak wielkim zaufaniem obozu chrze�cija�sko-patriotycznego prezydent 17 Wa��sa ju� w zaledwie rok po swym triumfie wyborczym b�dzie zapewnia� (5 grudnia "1991 r.) na spotkaniu z klubem parlamentarnym Sojuszu Lewicy Demokratycznej: Je�li b�dzie trzeba, lewica b�dzie prezydentem, wiceprezydentem. Wa��sa jest z wami! Musimy dzia�a�, aby nie pope�nia� b��d�w. Czy g�osi�: Prezydent nie mo�e siedzie� grzecznie, bo mu wytn�, lewic�. Redaktor naczelny krakowskich "Arcan�w" Andrzej Nowak wspomina� w "Tygodniku Solidarno��" (nr 47 z 1995 r.), jak prezydent Wa��sa b�yskawicznie zawi�d� zaufanie swoich wyborc�w z 1990 r.: Powszechnie wiadomo by�o, �e wyborcy oczekuj� natychmiastowego rozwi�zania sejmu kontraktowego i budowania silnego obozu politycznego. Tymczasem dwa tygodnie po wyborach prezydent o�wiadczy�, �e nie rozwi��e parlamentu. �e b�dzie prezydentem wszystkich Polak�w- w takim sensie, �e b�dzie broni� lewicy ograniczonej przez ten wyb�r, �e b�dzie odbudowywa� si�� lewej nogi. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Les�aw Maleszka w tek�cie "Pochwa�a oszustwa" (nr z 18 wrze�nia 1997 r.) chwali� Wa��s� za to, �e dos�ownie nic nie zosta�o po jego zwyci�stwie wyborczym z obietnic sk�adanych w czasie kampanii wyborczej 1990 r. Jak pisa� Maleszka: Nic nie wysz�o z obiecanych stu milion�w (...) Wa��sa nie rozp�ta� te� �adnej fali czystek personalnych. Przeciwnie - broni� stabilno�ci kadr oficerskich w wojsku, a w starciu z rz�dem Olszewskiego otwarcie zamanifestowa� wrogo�� do radykalnych pomys��w dekomunizacyjnych i lustracyjnych. (...) Wa��sa popar� Balcerowicza przeciw w�asnym ekspertom. Dla ogromnej cz�ci g�osuj�cych w wyborach prezydenckich na Wa��s� obalenie rz�du Mazowieckiego oznacza�o r�wnie� natychmiastowe odej�cie Balcerowicza, kt�rego mia�a szczerze do�� przewa�aj�ca cz�� narodu. Zostawiaj�c Balcerowicza w rz�dzie na niezmiennej decyduj�cej pozycji, Wa��sa oszuka� ogromn� cz�� tych, kt�rzy go poparli w wyborach. Dobrze znaj�cy Wa��s� Donald Tusk, niegdy� wiceprzewodnicz�cy Unii Wolno�ci, twierdzi� na �amach "Tygodnika Powszechnego" z 23 pa�dziernika 1994 r., �e Wa��sa �wiadomie zmyli� wyborc�w co do swojej intencji wobec Balcerowicza w sytuacji, gdy niech�� do Mazowieckiego wynika�a z niech�ci do reform Balcerowicza. Wa��sa wyczuwa� ten problem i wygra� wybory przeciwko teamowi Mazowiecki-Balcerowicz po to, by tego� Balcerowicza utrzyma�. To by� przemy�lny plan. IV. Obiecanki postkomunist�w. Z�amane obietnice Kwa�niewskiego i SLD W czasie rz�d�w lewicowej koalicji 1993-1997 spo�ecze�stwo ju� raz mog�o si� przekona�, ile warto�ci maj� rozliczne szumne obietnice przyw�dc�w postkomunistycznych. Ton nadawa�y pod tym wzgl�dem s�awetne obietnice prezydenta-postkomunisty Aleksandra Kwa�niewskiego, kt�ry w czasie kampanii prezydenckiej tak hojnie obiecywa� mieszkania dla wszystkich m�odych Polak�w. Jak wiadomo, z realizacji obietnic niewiele wysz�o, bo stan budownictwa pod koniec rz�d�w lewicowej koalicji by� nadal fatalnie �a�osny. Warto przypomnie� r�wnie� najg�o�niejsze has�o kampanii prezydenckiej A. Kwa�niewskiego "Wybierzmy przysz�o��". Has�o pi�knie brzmi�ce, tylko nie dodaj�ce, w jak wielkim stopniu ta pi�kna przysz�o�� ma by� budowana przy ogromnych kosztach sp�at d�ug�w odziedziczonych po komunistycznej przesz�o�ci, czy "leczenia" r�nych patologicznych struktur w przemy�le i rolnictwie, odziedziczonych po komunistycznych rz�dach. "Gazeta Polska" dokona�a 10 listopada 1994 r. interesuj�cego przegl�du jak wygl�da�y "zmiany" w Polsce ju� po pierwszym roku rz�du lewicowej koalicji. Przypomniano jak to A. Kwa�niewski obiecywa�, i� b�dzie si� d��y� do szczeg�lnie pilnego "bardziej sprawiedliwego" ni� dotychczas roz�o�enia w spo�ecze�stwie koszt�w reformy rynkowej. Okaza�o si� za�, �e ju� w pierwszym roku rz�d�w lewicowej koalicji - w grudniu 1993 r. zwi�kszono podatek p�acony przez najubo�szych z 20 do 21 %. Nowy rz�d lewicowy od razu na wst�pie obiecywa� wzrost realnych wynagrodze� w sferze bud�etowej. Tymczasem po roku relacja p�ac w sferze bud�etowej w por�wnaniu do p�ac w sferze materialnej znacz�co pogorszy�a si�. Obiecywano reformowanie o�wiaty, a tymczasem przez ca�y okres rz�d�w koalicji lewicowej nie podj�to �adnych istotniejszych krok�w dla realizacji tego celu. Podobnie nie spe�niono obietnic zreformowania systemu finansowania opieki zdrowotnej. A. Kwa�niewski szumnie zapowiada�: Obca nam jest doktryna podzia�u �up�w mi�dzy wyborczymi zwyci�zcami, kt�rzy obdzielaj� swoich ludzi mo�liwie najwi�ksz� liczb� stanowisk partyjnych. Praktyka dowiod�a dok�adnie czego� wr�cz przeciwnego. Wymieniono wi�kszo�� wojewod�w i kurator�w o�wiaty, 19 przeprowadzono czystki w rozlicznych ministerstwach i bankach. Podejmowano setki decyzji odpowiedniego "premiowania" swoich zas�u�onych towarzyszy - vide awansowania zbankrutowanego Ireneusza Seku�y na stanowisko szefa G��wnego Urz�du Ce�, gdzie podj�� zreszt� fatalne z punktu widzenia skarbu pa�stwa decyzje. Przyk�ady mo�na by d�ugo mno�y�. Nie rozliczone komunistyczne zbrodnie Grubokreskowej polityce rz�d�w Mazowieckiego i Suchockiej, a niestety tak�e i �a�osnej, ma�o zdecydowanej polityce rz�du Buzka w tej sprawie, "zawdzi�czamy" nie wyja�nienie do ko�ca odpowiedzialno�ci konkretnych komunistycznych zbrodniarzy za krwawe st�umienie powstania robotniczego w Poznaniu, za masakr� robotnik�w Wybrze�a w 1970 r. (jak�e skandalicznie przeci�gany proces gen. W. Jaruzelskiego i jego towarzyszy), represje 1976 r. czy tak liczne przest�pstwa inspirator�w i wykonawc�w stanu wojennego. Jak z gorycz� m�wi� podczas uroczysto�ci 3 Maja 1999 r. ks. Biskup Kazimierz Ryczan: Nie ma spadkobierc�w PZPR, nie ma kolaborant�w, nie ma winnych za �mier� robotnik�w Poznania, Gda�ska, kopalni "Wujek". S� tylko chorzy dawni prominenci, kt�rzy uratowali kraj dzi�ki stanowi wojennemu. Etos Solidarno�ci zosta� na papierze i ta�mach magnetofonowych. Trwa za� walka o ko�� w�adzy. Nie wykryto r�wnie� i nie ukarano jak�e wielu "Nieznanych Sprawc�w" p�niejszych mord�w za rz�d�w Jaruzelskiego, od zniesienia stanu wojennego po rok 1989 r. Do�� przypomnie� cho�by fakt niewykrycia prawdziwych inicjator�w (na "g�rze") mordu na ks. J. Popie�uszce czy sprawc�w mord�w na ksi�ach Niedzielaku, Suchowolcu i Zychu w 1989 r., nie ukaranie sprawc�w mordu na Grzegorzu Przemyku. Ta bezkarno�� "Nieznanych Sprawc�w" doprowadzi�a do kolejnych, jak�e licznych, zab�jstw w okresie po 1989 r., czasami upozorowanych na tragiczne wypadki (jak �mier� prezesa NIK-u W. Pa�ko. Niewyja�nione pozosta�y rozliczne wypadki �mierci by�ych prominent�w komunistycznych, na czele z by�ym premierem P. Jaroszewiczem (kt�ry podobno pisa� bardzo niewygodne dla swych wielu by�ych towarzyszy pami�tniki), �mier� genera��w Fonkowicza, Dubickiego etc. Nigdy nie wykryto faktycznych sprawc�w zab�jstwa rzecznika ursuskiej "Solidarno�ci Krzepkowskiego ani faktycznej przyczyny �mierci nieugi�tego tropiciela afery FOZZ Fa�zmanna. Krzysztof K�kolewski pisa� w ksi��ce "Genera�owie gin� w czasie 20 pokoju" (Warszawa 2000, s. 188) o tym, jak to w jakim� dziwnym wypadku samochodowym zgin�� polski konsul w Chicago, kt�ry niebezpiecznie przybli�y� si� do spraw kredyt�w zaci�gni�tych przez PRL, a zatem i do kwestii FOZZ. Przebywaj�cy w Ameryce korespondent polskiej prasy Jacek Kalabi�ski zmar� w kwiecie wieku, gdy naruszy� milczenie o handlu broni�. Jednym z najbardziej skandalicznych zjawisk czas�w obecnych jest fakt, �e rozliczni byli stalinowscy prokuratorzy i s�dziowie, winni skazania na �mier� jak�e wielu polskich patriot�w w sfabrykowanych procesach, dot�d otrzymuj� wielomilionowe emerytury, si�gaj�ce niekiedy a� 4500 z�otych (45 milion�w starych z�otych), podczas gdy weterani walk o niepodleg�� Polsk� nieraz wegetuj� za 500-600 z� emerytury. Za rz�d�w AWS rozpocz�to wprawdzie odbieranie tych uprzywilejowanych emerytur by�ym stalinowskim mordercom s�dowym, ale dotkn�o to niestety tylko niewielkiego procentu spo�r�d paru tysi�cy by�ych stalinowskich s�dzi�w i prokurator�w. Czy w og�le mo�na by�o m�wi� o prawdziwym rozliczeniu, je�li nawet w otoczeniu prezydenta RP A. Kwa�niewskiego znalaz�o si� ca�e grono by�ych esbek�w? Dobrze poinformowany w tej sprawie tygodnik "Wprost", organ by�ego sekretarza KC PZPR Marka Kr�la, ujawni� 13 sierpnia 2000 r., �e w otoczeniu prezydenta RP (w Kancelarii Prezydenta lub w podleg�ym prezydentowi Biurze Bezpiecze�stwa Narodowego) znajduje si� wiele do�� szczeg�lnych "as�w atutowych" - by�ych wysokich oficer�w s�u�b specjalnych PRL. Chodzi�o tu m.in. o takie osoby, jak p�k Waldemar Mroziewicz, kt�ry �wiadczy� w obronie prezydenta (wg. A. Macierewicza, Mroziewicza zwolniono w 1992 r. z pracy pod zarzutem "wybi�rczego niszczenia akt"), Marek Dukaczewski z dawnych Wojskowych S�u�b Informacyjnych, podsekretarz stanu w BBN i pracuj�cy w Kancelarii Prezydenta. Przemilczane afery "lewicowc�w" "Dziwnym trafem" przez ca�e dziesi�ciolecie lat 90. nie zdobyto si� na rozliczenie �adnej z wielkich afer spowodowanych przez wp�ywowych aferzyst�w wywodz�cych si� z dawnych kr�g�w komunistycznych. Szczeg�lnie typowy pod tym wzgl�dem by� przyk�ad dzia�a� w sprawie najwi�kszej i najkosztowniejszej dla kraju afery po 1989 r. - FOZZ-u (Funduszu Obs�ugi Zad�u�enia Zagranicznego). Przypomnijmy, �e g��wnymi sprawcami tej afery byli finansi�ci wywodz�cy si� z komunistycznego aparatu gospodarczego, a win� za brak kontroli nad FOZZ-em ponosi� przede wszystkim minister 21 finans�w Leszek Balcerowicz. W�r�d nadzorc�w FOZZ-u byli m.in. tacy ludzie, jak p�niejszy minister w rz�dzie SLD-PSL Dariusz Rosati. Afer� FOZZ-u wykryto na pocz�tku lat 90. Okaza�o si�, �e Polska straci�a na niej ok. 100 mln dolar�w (wg "Polityki" z 23 grudnia 2000 r.). Przypomnijmy, �e o ca�ej operacji wykupu zad�u�enia, kt�ra nas tyle kosztowa�a, wiedzia�o tylko bardzo w�skie grono najwy�szych urz�dnik�w w ostatnim komunistycznym rz�dzie Mieczys�awa F. Rakowskiego (por. tekst Violetty Krasnowskiej: "Nietykalni", "Wprost" z 22 pa�dziernika 2000 r.). W�r�d oskar�onych za brak nadzoru nad FOZZ-em jest by�y wiceminister finans�w w rz�dzie Rakowskiego, p�niej zast�pca Balcerowicza - Janusz S. Dziwnym trafem dot�d nie zako�czono rozliczenia tej gigantycznej afery i mno�� si� teksty (cho�by wspomnianej Krasnowskiej) g�osz�ce, �e w ko�cu nikt nie poniesie odpowiedzialno�ci za ni�. Przypomnijmy, �e zrobiono ogromnie wiele dla zablokowania odkrycia fakt�w demaskuj�cych sprawc�w tej ogromnej afery, kompromituj�cej ludzi lewicy. Najpierw w tajemniczych okoliczno�ciach dosz�o do "zawa�u serca" najbardziej zas�u�onego w odkryciu afery Micha�a Faizmanna, pracownika izby skarbowej, delegowanego przez NIK do kontroli FOZZ-u, a nast�pnie od niej odsuni�tego. P�niej dosz�o do jeszcze bardziej tajemniczej �mierci, w "wypadku samochodowym" prezesa NIK-u Waleriana Pa�ko na kilka dni przed jego wyst�pieniem w Sejmie, w kt�rym mia� ods�oni� kulisy afery FOZZ. Jak przypominano w "Polityce" z 23 grudnia 2000 r., do dzisiaj nie wyja�niono do ko�ca okoliczno�ci tej kraksy. Wdowa po prezesie Pa�ko niejednokrotnie akcentowa�a, �e �mier� jej m�a nie nast�pi�a wcale na skutek "wypadku". M�wi�a o �ladach prochu znalezionych w baga�niku samochodu. Z kolei we "Wprost" z 19 listopada 2000 r. przypomniano, �e auto, kt�rym jecha� Pa�ko, rozpad�o si� na dwie cz�ci. Wkr�tce po wypadku policyjna agentura donios�a, �e w p�wiatku m�wiono o zamro�eniu cz�ci ramy samochodu s�u�bowego Pa�ki ciek�ym azotem. Warto przypomnie�, jaki by� tytu� ostatniego wywiadu z prezesem Pa�ko na kilka dni przed jego tajemniczym zgonem: Za du�o wiem. Dot�d nie ujawniono do ko�ca ca�ej prawdy o jak�e licznych podejrzanych interesach Ireneusza Seku�y, niegdy� jak�e wp�ywowego cz�onka ostatniego komunistycznego rz�du M.F. Rakowskiego (by� tam wicepremierem i przewodnicz�cym Komisji Ekonomicznej Rady Ministr�w). P�niej od pocz�tku we w�adzach SdRP, cz�onek Rady Naczelnej tej partii, pose� postkomunist�w do Sejmu, z ich por�ki prezes G��wnego 22 Urz�du Ce� w 1995 r. W tek�cie "Seku�a i inni" ("Nowe Pa�stwo" z 17 listopada 2000 r.) Dorota Kania pisa�a m.in.: Wiadomo, �e Ireneusz Seku�a by� dobrym znajomym nie tylko czo�owych dzia�aczy SLD. Zna� si� blisko z Bogus�awem Bagsikiem, by�ym szefem sp�ki ART-B, zna� maj�cego zwi�zki z gangsterami przedsi�biorc� Wies�awa Peciaka, pseudonim "Wicek" (...). Z danych operacyjnych policji wynika, �e Seku�a pozna� koleg�w z SLD ze swoimi przyjaci�mi z gangu pruszkowskiego. Dot�d nie wyja�niono, czy Seku�a pope�ni� samob�jstwo, czy kto� "pom�g�" w jego �mierci. Z�o�liwi powtarzali w tym kontek�cie uwag�, �e by�a to ju� druga pr�ba samob�jcza Seku�y. Za pierwsz� nie zastano go w domu! "�ycie" z 7 wrze�nia 2001 r. poda�o nieoficjaln� informacj� ze �ledztwa w sprawie �mierci Seku�y g�osz�c�, �e przed �mierci� Seku�� odwiedzili go�cie-partnerzy od interes�w, powi�zani z gangiem pruszkowskim. Niekt�rzy t�umaczyli nag�y zgon Seku�y jego brakiem pieni�dzy na natychmiastow� sp�at� d�ugu miliona dolar�w, kt�ry podobno zaci�gn�� u gangstera Pershinga (jego nast�pcy nie chcieli d�ugo czeka� na sp�at�). Dot�d nie wyja�niono w pe�ni rozmiar�w nadu�y� pope�nionych przez Seku��, m.in. umy�lnej niegospodarno�ci, gdy sta� na czele G��wnego Urz�du Ce�. Przypomnijmy, �e SLD-owcy w Sejmie uniemo�liwili w 1995 r. uchylenie Seku�� immunitetu poselskiego, cho� w tej sprawie wyst�pi� w 1995 r. jego kolega partyjny W�odzimierz Cimoszewicz, �wczesny prokurator generalny. Z wielkim op�nieniem w maju 2001 r. dosz�o do aresztowania zwi�zanego z kr�gami lewicy i podejrzanego o pope�nienie wielu przest�pstw gospodarczych by�ego senatora Aleksandra Gawronika. Ten by�y wsp�pracownik SB pocz�tek swej wielkiej "kariery" biznesmena zawdzi�cza� przekazaniu mu przez wicepremiera Seku�� odpowiednio wcze�niej info