8847
Szczegóły |
Tytuł |
8847 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8847 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8847 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8847 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W cyklu �wiat antyczny ukaza�y si�: I Staro�ytno�� bajeczna, II Grecja niepodleg�a, III Rzeczpospolita rzymska, IV Cesarstwo rzymskie.
Uwagi do wersji elektronicznej �Grecji niepodleg�ej�:
- Numeracja znajduje si� na g�rze strony.
- Numery stron w spisie tre�ci odpowiadaj� numerom stron w ksi��ce.
- Usuni�to ilustracje, kt�rych spis zamieszczono na ko�cu dokumentu.
- Usuni�to indeks nazw osobowych i geograficznych.
Tadeusz Zieli�ski
GRECJA NIEPODLEG�A
Wydawnictwo ��l�sk"
Do druku poda� oraz przedmow� opatrzy�
Aleksander Krawczuk
Spis tre�ci
Przedmowa 5
OKRES W�DR�WEK
1. W�dr�wka Doryjczyk�w 11
2. Kodros 15
3. Za�o�enie kolonii 18
4. Homer 21
5. Likurg 26
6. Hezjod 30
PELOPONEZ
7. Pierwsza wojna messe�ska (743-724) 37
8. Druga wojna messe�ska (685-668) 40
9. Hegemonia Sparty (wiek VII-VI) 45
10. Kypselos 48
11. Rz�dy Periandra (627-585) 52
12. Olimpia i jej igrzyska 60
ATENY
13. Kylon w Atenach 73
14. Solon prawodawca 77
15. Siedmiu m�drc�w 83
16. Krezus, kr�l Lidii 89
17. Poetka Safona 94
18. Ezop 101
TYRANIA W ATENACH
19. Tyran Pizystrat (560-527) 111
20. Pitagoras 117
21. �wi�ta Dionizosa 124
22. W�adczyni Aten 133
23. Pizystratydzi i Klejstenes (527-510) 141
24. Pindar 149
EPOKA CHWA�Y
25. Miltiades 161
26. Epicharm 169
27. Temistokles i Arystydes 177
28. Ajschylos 189
29. Wiek Peryklesa 198
30. Fidiasz i jego wsp�pracownicy 209
31. Sofokles 221
SCHY�EK
32. Sofi�ci 233
33. Wojna peloponeska (431-404) 241
34. Przechadzka po Atenach 250
35. Eurypides 262
36. Na wsi attyckiej 271
37. U garncarzy na Keramejkos 282
38. Arystofanes 292
39. Sokrates 303
KONIEC NIEPODLEG�O�CI
40. Druga hegemonia Sparty 313
41. Platon i Akademia 319
42. Skopas i Praksyteles 328
43. Mocarstwo macedo�skie 340
44. Isokrates i Arystoteles 359
Pos�owie 371
Pos�owie do drugiego wydania 373
�r�d�a ilustracji 375
Spis ilustracji
Przedmowa
Drugi tom cyklu �wiat antyczny Tadeusza Zieli�skiego nosi tytu� Grecja niepodleg�a, obejmuje bowiem dzieje Hellen�w i ich kultury od wieku XII do schy�ku wieku IV p.n.e. czyli od za�amania si� cywilizacji myke�skiej do wielkich podboj�w Aleksandra Wielkiego w��cznie.
By�a to epoka bujnego rozkwitu pa�stewek helle�skich zar�wno w Grecji w�a�ciwej, jak i u wielu wybrze�y Morza �r�dziemnego i Czarnego. Podkre�li� nale�y wyraz pa�stewek, nigdy bowiem w staro�ytno�ci nie wytworzy�a si� jednolita pa�stwowo�� Hellen�w, zawsze i przez wszystkie wieki istnia�o rozbicie polityczne. Grecja �wczesna to poj�cie wsp�lnoty j�zykowej, etnicznej, kulturalnej, a nigdy organizacyjnej. Dlatego mo�e w�a�ciwszy by�by tytu� Grecy niepodlegli, cho� do niego nie przywykli�my. Grecja staro�ytna nie jest r�wnie� poj�ciem terytorialnym.
Jakkolwiek istnia�y w pewnych okresach powa�ne zagro�enia wolno�ci Grek�w, zw�aszcza ze strony Pers�w i Kartagi�czyk�w, w zasadzie bywa�y one wsz�dzie odpierane szcz�liwie. Tote� prawdziwy gr�b wykopali swej niepodleg�o�ci sami Grecy. Zawini�a w szczeg�lno�ci d�uga, bratob�jcza wojna zwana peloponesk� oraz konflikty p�niejsze, b�d�ce jej polityczn� konsekwencj�. Os�abi�y one �wiat helle�ski i umo�liwi�y Macedo�czykom narzucenie mu supremacji, zw�aszcza po s�awnej bitwie pod Cheronej� w roku 338 p.n.e. Nale�y jednak zaznaczy� tu od razu, by ostrzec przed cz�stym a mylnym wyobra�eniem, �e pa�stewka Grecji w�a�ciwej zosta�y w�wczas ca�kowicie podporz�dkowane Macedonii i utraci�y wszelk� niezale�no��, formaln� i faktyczn�. Tak nie by�o. Poszczeg�lne pa�stewka zachowa�y nie tylko autonomi� formaln�, ale mog�y nadal prowadzi� w�asn� polityk� zewn�trzn�, cho� oczywi�cie musia�y w coraz wi�kszym stopniu liczy� si� z realiami �wczesnej sytuacji - czyli z wol� w�adc�w Macedonii.
6
S�ab�y jednak wyra�nie, politycznie, gospodarczo i kulturalnie, do czego ogromnie przyczyni�a si� masowa emigracja ludno�ci z ziem Grecji w�a�ciwej do krain Bliskiego Wschodu, kiedy otworzy�y si� one przed Hellenami w�a�nie w wyniku pochodu Aleksandra Wielkiego. A potem przyszli Rzymianie. St�umienie przez nich powstania i zdobycie Koryntu w roku 146 p.n.e. mo�na uwa�a� za rzeczywisty kres greckiej niepodleg�o�ci. By� to wi�c proces stopniowy i d�ugotrwa�y, trwaj�cy prawie dwa wieki, i nie nale�y zamyka� go ju� w czasach Filipa II i jego syna.
Podczas gdy tom pierwszy cyklu przedstawia�, g��wnie na podstawie mit�w w uj�ciu greckich dramaturg�w, jak Hellenowie wyobra�ali sobie swoj� przesz�o�� legendarn�, tom drugi opiera si� ju� na konkretnych faktach historycznych. Daje jednak nie tylko opis wydarze� politycznych, to jest wojen i przemian ustrojowych, ale m�wi r�wnie� - a mo�e nawet przede wszystkim - o kulturze, wierzeniach, obyczajach, �yciu codziennym. Ksi��ka wi�c Zieli�skiego r�ni si� i swoj� tematyk�, i sposobem uj�cia, i roz�o�eniem akcent�w, i wreszcie swobod� stylu od normalnego schematu podr�cznik�w. Sam autor zdawa� sobie z tego spraw�, bo te� to by�o jego celem i przedmiotem dumy - jak wynika z wypowiedzi Pos�owia.
Jest to jej wielka, nieprzemijaj�ca zaleta i warto��. Albowiem w�a�nie dzi�ki owym powi�zaniom spraw szeroko poj�tej kultury z tokiem wydarze�, ca�o�� nabiera szczeg�lnej wymowy. I cho� rzecz zwraca si� g��wnie do czytelnika m�odego lub mniej przygotowanego, nawet kto� nie�le obeznany z histori� staro�ytn� znajdzie tu dzi�ki samemu zestawieniu fakt�w z r�nych dziedzin �ycia materia� i podniet� do dalszych przemy�le�.
Dzi� mo�e kogo� razi� nieco egzaltowana stylistyka Zieli�skiego. Ale przecie� �wiadczy ona o emocjonalnym, bardzo osobistym stosunku autora do przedmiotu jego bada� i opowie�ci, do dziej�w i kultury �wiata antycznego. To prawda, �e obraz owego �wiata, kt�ry przekazuje nam Zieli�ski, jest upoetyczniony i upi�kszony, stonowane lub wr�cz przemilczane s� pewne jego mniej jasne strony, ale za to, i w�a�nie dzi�ki temu, bardziej przemawia on do wyobra�ni czytelnika, zw�aszcza m�odocianego, i w pe�nym blasku ukazuje to, co wa�ne, trwa�e, warto�ciowe.
Rzecz jednak pisana by�a p� wieku temu. Jest zrozumia�e, �e od tego czasu badania - jak w ka�dej dziedzinie nauki - posun�y si� naprz�d. Chodzi nie tylko o odkrycie nowych �r�de�, zw�aszcza skutkiem znalezisk archeologicznych i epigraficznych, ale r�wnie� o pog��bienie analizy materia�u ju� znanego i postawienie nowych pyta�. Wydawcy nie mog�, to oczywiste, zmienia� tekstu i formy j�zykowej ksi��ki - tym bardziej �e jest ona nie tylko �wiadectwem osobowo�ci autora, ale tak�e stanu wiedzy o �wiecie antycznym w pewnym okresie XX wieku i sposobu patrzenia na staro�ytno��.
7
Z drugiej wszak�e strony konieczne si� wyda�o poczynienie drobnych poprawek rzeczowych oraz j�zykowych tam, gdzie pomy�ka Zieli�skiego skutkiem tego, co zwa� si� zwyk�o �lapsus memoriae� lub �lapsus calami� (po�li�niecie si� pami�ci lub pi�ra) jest zupe�nie oczywista. Nieliczne miejsca przeredagowane w spos�b istotniejszy zosta�y zaznaczone w przypisach.?
Kto by za� pragn�� pog��bi� przekazane tu wiadomo�ci, znajdzie w j�zyku polskim trzy nowsze, dobre uj�cia:
P. Leveque, �wiat grecki, przek�. z francuskiego J. Olkiewicz, Warszawa 1973
N. G. L. Hammond, Dzieje Grecji, przek�. z angielskiego A. �widerk�wna, wyd. 2, Warszawa 1977.
R. Flaceliere, �ycie codzienne w Grecji za czas�w Peryklesa, przek�. z francuskiego Z. Bobowicz i J. Targalski, Warszawa 1985.
Aleksander Krawczuk
OKRES W�DR�WEK
1. W�dr�wka Doryjczyk�w
Wi�cej ni� tysi�c lat przed narodzeniem Chrystusa we wschodniej dzielnicy Grecji p�nocnej, tam gdzie g�ra Ojte zbli�a si� do morza, tworz�c przesmyk Termopil, zamieszkiwa�o bitne i dzielne plemi� Doryjczyk�w. W g�rskiej ojczystej krainie zrobi�o im si� zbyt ciasno, przedsi�wzi�li tedy nowych szuka� okolic.
S�yszeli, �e po�udniowy p�wysep Grecji - zwano go � wysp� Pelopsa�, czyli Peloponezem - obfituje w pastwiska g�rskie, w r�wniny urodzajne i w zamo�ne miasta. Kraj ten wprawdzie liczni zaludniali mieszka�cy: na po�udniu Achajo-wie, na p�nocy - Jo�czycy. Mniemali wszak�e Doryjczycy, �e ludy owe, otoczone dostatkiem, wyzby�y si� waleczno�ci, oni za�, w ub�stwie wyro�li, mocni s� cia�em i duchem, zdo�aj� przeto ziemi� ich podbi�.
O samej wyprawie wie�� niesie, co nast�puje.
Kr�lowie Doryjczyk�w byli to potomkowie Heraklesa; uwa�ali wi�c siebie za prawnych dziedzic�w Peloponezu - je�li nie ca�ego, to g��wnej jego cz�ci. Herakles bowiem - m�wili - by� prawnukiem Perseusza, kr�la Argosu; poniewa� za� w Peloponezie r�d Perseusza wygas�, przeto prawem dziedzictwa kraj ten powinien im przypa�� w udziale.
Jeszcze Hyllos, syn Heraklesa, zapyta� by� wyroczni w Delfach, zali pozwala mu Apollon przedsi�wzi�� wypraw� na Peloponez. B�g odpowiedzia�: �Czekajcie do trzeciego plonu�. Hyllos s�dzi�, �e b�g ma na my�li plon zbo�a; przeczekawszy tedy dwa lata, w trzecim roku ruszy� na Peloponez.
Czas by� sprzyjaj�cy: ludy Peloponezu wtenczas w�a�nie pod wodz� Agamemnona oblega�y Troj�; w kraju niezb�dna tylko pozostawa�a obrona. Ale Peloponez od Grecji pozosta�ej oddziela� Istmos, to za� mi�dzymorze, samo przez si� w�skie, by�o ponadto g�rzyste, tak �e tutaj szczup�a nawet za�oga wstrzyma� mog�a najsilniejsze wojsko.
12
Tutaj te� wojownicy peloponescy zagrodzili drog� Hyllosowi i Doryjczy-kom. Po wielu niepomy�lnych utarczkach Hyllos o�wiadczy� Peloponezyjczykom: �Niechaj najm�niejszy spo�r�d was stanie ze mn� do boju. Je�eli polegnie, b�dziecie musieli odda� swoj� ziemi� mnie i mojemu ludowi. Lecz je�li ja polegn�, Doryjczycy wr�c� do swej krainy, a Peloponez w waszych pozostanie r�kach�.
Wyst�pi� na b�j z Hyllosem w�dz z arkadyjskiego miasta Tegei, imieniem Echemos. Hyllos by� pewien zwyci�stwa: wszak b�g obieca� odda� Peloponez Doryjczykom, skoro trzeci dojrzeje plon. Nie spe�ni�a si� wszak�e jego nadzieja: w pojedynku, jaki si� wywi�za�, Echemos zabi� swego przeciwnika. Doryjczykom wypad�o si� cofn��.
Zacz�li wi�c szemra�: �Apollon nas oszuka��. Lecz rozwa�niejsi spo�r�d nich odrzekli: �Nie, my zrozumieli�my b��dnie jego s�owa. Nigdy nie m�wi jasno, ale te� i nie zataja prawdy, pozwala j� natomiast odgadn��. Obieca� nam Peloponez przy trzecim plonie; b�dzie to jednak nie plon zbo�a, ale plon ludzi. Pierwszy to ten, kt�ry wzrasta obecnie wraz z synem Hyllosa, naszym nowym kr�lem. Drugim b�dzie wnuk Hyllosa i jego pokolenie; prawnukowie za� Hyllosa i ci Doryjczycy, kt�rzy wraz z nim �y� b�d�, to b�dzie �w plon trzeci�.
13
Na nich to postanowiono czeka�.
Prawnuk�w Hyllosa by�o trzech: Temenos, Aristodemos i Kresfontes. Osi�gn�wszy wiek m�ski, przedsi�wzi�li wypraw� na Peloponez, naprz�d jednak udali si� do Delf z zapytaniem, w jaki spos�b poprowadzi� wojn�. Wyrocznia odpowiedzia�a: �Wybierzcie wodzem tr�jokiego�. Opuszczali �wi�tyni� zak�opotani: sk�d�e wynale�� mieli takiego potwora? Ale w tej w�a�nie chwili ujrzeli je�d�ca, kt�ry na mule o jednym oku zbli�a� si� do �wi�tyni. Domy�lili si�, �e jego to w�a�nie wskazywa� b�g. Okaza�o si�, �e je�dziec �w by� to Oksylos, kr�l Etolii: on tak�e szuka� dla swego ludu nowych krain. Dowiedziawszy si� o wyroczni boga, Oksylos zgodzi� si� by� wodzem, ale wyjedna� dla siebie udzia� przy podziale Peloponezu, a mianowicie g�rzyst� dzielnic� zachodni�, Elid�, kt�r� dwie przecinaj� rzeki: Alfejos i Penejos. Po czym rzek�: �Mi�dzymorzem przej�� nie spos�b. Ale w ojczy�nie mojej jest pewne miejsce, k�dy zatoka si� zw�a i brzeg p�nocny Peloponezu podchodzi zupe�nie blisko do po�udniowej kraw�dzi Grecji �rodkowej. G�ry s� tam poro�ni�te lasem; wybudujemy okr�ty i na nich przewieziemy wojsko na Peloponez.
Tak te� uczynili. Miejscowo�� za�, w kt�rej Doryjczycy zbudowali swe okr�ty, do czas�w najp�niejszych nazywa�a si� Naupaktos, tj. budowa statk�w.
Stolic� Peloponezu by� wtenczas Argos, w kt�rym panowa� kr�l Tisamenos, syn Orestesa, a wnuk Agamemnona. Wyprowadzi� on przeciw Doryjczykom si�y peloponeskie. Stoczono wielk� bitw�. Peloponezyjczycy zostali pokonani. Teraz mo�na by�o dzieli� kraj.
Spo�r�d jego dzielnic p�nocna i �rodkowa, g�sto pokryte g�rami, ma�o n�ci�y zdobywc�w. Zachodni�, Elid�, wedle umowy wypad�o ust�pi� Oksylosowi i jego Etolijczykom. Pozostawa�y dla trzech braci Heraklid�w trzy dzia�y: na wschodzie Argolida, ma�o urodzajna, ale z kr�lewskim grodem Argos, stolic� ca�ego Peloponezu; na po�udnio-wschodzie Lakonika, stanowi�ca dolin� Eurotasu, �y�niejsza, jakkolwiek niema�ej wymagaj�ca pracy; na koniec na po�udnio-zachodzie bujna Messenia, czyli dolina rzeki Pamisos.
Heraklidzi wznie�li trzy o�tarze ku czci Zeusa, swego naczelnika rodu, i wobec nich poprzysi�gli sobie pomoc w godzinach niedoli. Jeden z braci, Aristodemos, ju� wtenczas nie �y� i za jego nieletnich syn�w - bli�niak�w Eurystenesa i Proklesa - z�o�y� przysi�g� ich opiekun. Potem przyst�piono do podzia�u. Poniewa� jednak trzy cz�ci podbitej ziemi nier�wnej by�y warto�ci i wszyscy pragn�li otrzyma� bogat� Messeni�, postanowiono zda� spraw� na wol� bo��, kt�ra powinna by�a objawi� si� - tak wierzono w�wczas - w losowaniu.
14
Losowanie u staro�ytnych odbywa�o si� tak: do dzbana glinianego nalewano wody i w wod� t� ka�dy rzuca� los - kamyk. Potem wod� w dzbanie wprawiano w ruch i wylewano: czyj przy tym los wypad� pierwszy, ten stawa� si� pierwszym.
Jak ju� wiadomo, wszyscy mieli ochot� na urodzajn� Messeni�. Gdy jednak inni kornie czekali na objawienie woli bo�ej, Kresfontes uciek� si� do podst�pu: inni wrzucali do dzbana po kamyku, on za� wpu�ci� do� tward� grud� ziemi, kt�ra natychmiast rozpu�ci�a si� w wodzie. Pierwszy wypad� z dzbana los Temenosa - wzi�� wi�c Argolid�. Drugi - los Eurystenesa i Proklesa:
15
przys�dzono im Lakonik� ze stolic� jej, Spart�. Kresfontesowi pozosta�a w udziale Messenia.
Zacz�li wtedy kr�lowa� ka�dy w swej dzielnicy. Oto dlaczego do czas�w najp�niejszych w Sparcie bywa�o zawsze dw�ch kr�l�w: jeden z linii Euryste-nesa, drugi z linii Proklesa. Ale podst�p Kresfontesa wyszed� na jaw: nie wiadomo, czy sam si� z nim zdradzi�, czy te� wyjawi�a go wyrocznia, do�� �e dowiedzieli si� o nim potomni. Odt�d opinia oszusta bog�w zawis�a nad Kresfontesem i wszystkie dalsze nieszcz�cia jego rodu rozumiane by�y jako odkupienie owej zuchwa�ej pr�by sfa�szowania woli boskiej.
2. Kodros
Doryjczycy, kt�rzy poszli za Temenosem, j�li rozszerza� swe posiad�o�ci na p�noc od zdobytego przez si� kraju - Argolidy. Szczeg�lnie wa�ne by�o wzi�cie Koryntu na Istmie, maj�cego przystanie morskie w obu zatokach, Saro�skiej i Korynckiej. Nast�pnie zdobyli tak�e i Megar�, kt�ra wtenczas by�a do�� du�ym miastem, i st�d zacz�li zagra�a� Atenom.
Ateny by�y wtenczas jednym z drugorz�dnych miast Grecji; ich kraina nie s�yn�a z urodzajno�ci, a handlu morskiego nie uprawia�y. Ale mieszka�cy ich, zahartowani w �yciu surowym i ubogim, byli wytrwali i bitni, i ani my�leli oddawa� ziemi, kt�ra ich wykarmi�a i na kt�rej sta�y o�tarze ich bog�w. Obl�enie tedy si� przeci�ga�o. Doryjczycy wyprawili poselstwo do Delf, aby zapyta�, czy s�dzone im zdoby� Ateny. Wyrocznia odpowiedzia�a: �Tak, je�li nie zabijecie ich kr�la�. Kr�lem za� Aten by� wtenczas Kodros.
Dowiedziawszy si� o wyroczni, wodzowie doryccy wydali rozkaz swym wojownikom, aby szcz�dzili kr�la Aten. W Delfach atoli mieszka� niejaki Kleomantys; by� to proksenos?* ate�ski, tj. podejmowa� w swoim domu go�ci ate�skich, gdy przychodzili pyta� wyroczni; pe�ni� wi�c urz�d wysoce szanowny. Pos�yszawszy o wyroczni udzielonej Doryjczykom, Kleomantys przedar� si� skro� �a�cuch oblegaj�cych do Aten i doni�s� Kodrosowi o wyroku boga.
16
Wtenczas Kodros postanowi� po�wi�ci� si� w ofierze ojczy�nie. Powiadomiwszy swych bliskich o powzi�tym zamiarze, przebra� si� za �ebraka i wyszed� za wrota miejskie uzbrojony w motyk�, jakby dla zbierania chrustu. Natychmiast zbli�yli si� do� dwaj wojownicy doryccy i j�li go rozpytywa� o sprawy miejskie. Rzekomy �ebrak odpowiada� niech�tnie; tamci od pyta� przeszli do pogr�ek. Wszcz�� si� gor�cy sp�r, zako�czony tym, �e Kodros jednego z woj�w ubi� ciosem motyki, ale zaraz potem i sam poleg� z r�ki jego towarzysza.
Wkr�tce z bramy ate�skiej wysz�o poselstwo uroczyste z heroldem na czele. Poznawszy herolda po lasce z w�ykami, Doryjczycy zrozumieli, �e pos�owie w pokojowych przychodz� celach i �e rusza� ich nie mo�na. Ze czci� poprowadzono ich do namiotu wodz�w. Ci spytali pos��w, czego by sobie �yczyli, spodziewaj�c si�, �e zaczn� m�wi� o warunkach poddania obl�onego miasta. Ali�ci najstarszy pose� rzecze:
- Ate�czycy prosz�, zgodnie z obyczajem helle�skim, aby�cie wydali dla przyzwoitego pogrzebu zw�oki zabitego przez was, kr�la Kodrosa. Wodzowie os�upieli.
- Nikt z nas kr�la waszego nie zabija�.
Pos�owie opowiedzieli im tedy, jak si� rzecz sta�a. ��daniu ich, oczywi�cie, uczyniono zado��, wkr�tce za� Doryjczycy, zw�tpiwszy w mo�liwo�� zdobycia Aten, zwin�li obl�enie i wr�cili do swych siedzib.
17
Kodrosa pogrzebano z najwi�kszymi honorami. Zw�oki jego, umyte i namaszczone przez cz�onk�w rodziny, obleczono w szaty kr�lewskie i wystawiono na dwa dni w jego pa�acu: wszyscy Ate�czycy przyszli, aby po�egna� swego wybawc�, i przez ca�y czas nie umilk� p�acz pogrzebowy u jego �o�a. Najlepsi pie�niarze i pie�niarki po kolei czyn jego wys�awiali, przy czym obecni, uniesieni �alem, bili si� w piersi, rwali w�osy z g�owy i rozdrapywali a� do krwi swe policzki. Potem przy udziale ca�ego ludu wyniesiono zw�oki za wrota miejskie, zwane �Dypilo�skimi� (tj. podwojami); tu z�o�ono je w ziemi, usypano kurhan, na szczycie za� kurhanu postawiono kamienny pos�g syreny p�acz�cej, symbol wiekuistej �a�oby ludu. Sam kurhan obsiano �ytem, aby w ten spos�b da� pozna�, �e kiedy� i dusza pochowanego zmartwychwstanie do lepszego i wiecznego �ycia.
18
Nast�pnie postanowiono, aby miano kr�la, u�wi�cone bohatersk� ofiar� Kodrosa, odt�d nosi� jedynie ten z jego do�ywotnich nast�pc�w, kt�ry uosabia� gmin� przed obliczem bog�w. Obok niego postawiono wodza, dalej - zarz�dc� cywilnego, wreszcie - s�dziego. Wszyscy zwali si� archontami. Liczba ich wskutek komplikacji spraw s�dowych wzros�a zwolna do dziewi�ciu, przy czym urz�d archonta z do�ywotniego sta� si� jednoroczny. W taki spos�b rz�dy monarchiczne w Atenach stopniowo przeistoczy�y si� w arystokratyczne.
Nie zapomniano te� o Kleomantysie: jemu i jego potomkom ofiarowano najwy�szy zaszczyt, jakim rozporz�dza�o pa�stwo wobec najbardziej zas�u�onych obywateli - go�cin� publiczn� w tzw. Prytanejon, tj. w gmachu, gdzie zasiada�y w�adze miejskie.
3. Za�o�enie kolonii
Ale c� sta�o si� z dawnymi mieszka�cami Peloponezu, z Achajami oraz Jo�czykami? Cz�� ich pozosta�a w kraju, poddawszy si� w�adzy zwyci�zc�w; o tych powiemy p�niej. Ci wszak�e, kt�rzy kochali si� w wolno�ci, zabrali sw�j dobytek, co kto m�g�, i z �onami i dzie�mi wyszli przez Istmos. Jo�czycy znale�li przytu�ek u swych pobratymc�w w Attyce i Eubei, Achajowie za� zmieszali si� z ludno�ci� nadmorsk� Beocji i Tesalii i wesp� z ni� utworzyli plemi� zwane eolskim, tj. �pstrym�.
Lecz wtenczas na ziemiach, kt�re zamieszkali, zapanowa�a ciasnota, jednocze�nie za� b��kitne morze ze swymi niezliczonymi wyspami n�ci�o w dal, by nowych szuka� krain i nowego szcz�cia. Wyspy zaludniono. Nast�pnie zamajaczy�y wybrze�a l�d�w - Tracji na p�nocy, Azji na wschodzie. Eolowie zaj�li p�nocno-zachodni k�t Azji Mniejszej, tam, k�dy sta�a ongi zburzona Troja, wi�ksze jednak znaczenie posiad�y ich kolonie na przeciwleg�ej wyspie Lesbos. Jo�czycy bardziej upodobali sobie uj�cia wielkich rzek w Tracji, a tak�e w Azji Mniejszej, otwieraj�cych przed nimi drog� do handlu z dzikimi szczepami l�du. Szczeg�lnie rozkwit�y ich kolonie na �rodkowym wybrze�u Azji Mniejszej, kt�re od nich otrzyma�o nazw� Jonii - Milet, Efez i inne, wszystkich dwana�cie. Za Eolami ruszyli i Doryjczycy, gdy rozmno�yli si� tak bardzo, �e ziemi zdobytej na Peloponezie ju� im nie wystarcza�o. Poci�gn�li ku nie zaj�tym po�udniowo-zachodnim brzegom Azji Mniejszej, a tak�e ku przeciwleg�ej wyspie Rodos, opanowawszy po drodze Kret� oraz inne wyspy po�udniowe.
19
Ale przedsi�biorczych �eglarzy wabi�y te� morza zachodnie. Po przeciwnej stronie Morza Jo�skiego le�a�a Sycylia oraz Italia po�udniowa; niebawem i one zmuszone by�y przyj�� greckich kolonist�w. Na Sycylii za�o�ono Syrakuzy, w Italii po�udniowej - Tarent; by�y to wszak�e tylko kolonie najwa�niejsze po�r�d mn�stwa innych. Z kolei odkryto i morze, w kt�rym k�pa�o si� zachodnie wybrze�e Italii, tzw. Tyrre�skie. Tu, w �licznej okolicy zbudowano Neapol, Kyme i szereg innych miast. Na koniec przep�yn�li i Morze Tyrre�skie: na po�udniowym brzegu pi�knej Francji za�o�ono koloni� greck� Massali�, znan� dzisiaj pod imieniem Marsylii.
Gro�niejsze od innych m�rz by�o dla Grek�w Morze Czarne, kt�re aby u�askawi� jego pos�pnego boga, nazywano Pontos Euxinos, tj. �morzem go�cinnym�. Powoli jednak i z nim si� oswojono. Najlepiej poprowadzi� sprawy Milet: tam, gdzie ��czy si� Boh i Dniepr, za�o�y� koloni�,
20
kt�ra otrzyma�a nazw� Olbii, tj. �szcz�liwej�. Od niej staro�ytni mieszka�cy Ukrainy po�udniowej, Scytowie, nauczyli si� uprawy p�l i siewu zbo�a. Po Jo�czykach nadci�gn�li i Doryjczycy; Megara wyprawi�a nadmiar swych mieszka�c�w za Bosfor i ci za�o�yli miasto na p�nocnym brzegu Azji Mniejszej, kt�re nazwali wedle imienia swego bohatera plemiennego Heraklej�. �eglarze za� Heraklei zdobyli si� na odwag� przep�yni�cia przez Morze Czarne i utworzyli koloni� na po�udniowym brzegu Krymu - Chersonez. To ostatnie miasto zas�yn�o w dziejach Rusi Kijowskiej: istnia�o jeszcze w roku 988 po narodzeniu Chrystusa, kiedy to zdoby� je knia� W�odzimierz Kijowski. Stamt�d �wiat�o wiary Chrystusowej przenika�o na Ru�.
Zazwyczaj kolonie powstawa�y w spos�b nast�puj�cy. Gdy w jakimkolwiek mie�cie powstawa� nadmiar ludno�ci, wyprawiano poselstwo do Delf, aby spyta� Apollina, gdzie mo�na by za�o�y� koloni�. W Delfach nietrudno by�o otrzyma� wskazania, gdy� kap�ani w sta�ych pozostawali stosunkach z koloniami ju� istniej�cymi i dzi�ki temu wiedzieli, dok�d nale�y wyprawi� kolonist�w. Otrzymawszy odpowied�, kt�r� poczytywano za b�ogos�awie�stwo samego Apollina, koloni�ci udawali si� na okr�tach do miejscowo�ci obiecanej. Brali z sob� ogie�, zapalony na ognisku prytanejonu miasta macierzystego, kt�re odt�d stawa�o si� metropoli� (tj. miastem-macierz�) dla kolonii.
21
Po przybyciu do nowej miejscowo�ci cz�� ziemi wyznaczano pod �wi�tynie bog�w ojczystych, nie zapominaj�c o Apollinie. Ziemi� pozosta�� dzielono mi�dzy kolonist�w. Kolonia rz�dzi�a sama sob�, jednakowo� uwa�a�a siebie niejako za c�r� metropolii, ze czci� podejmowa�a jej obywateli, gdy ci przybywali do niej w go�cin�, �wiadczy�a jej pomoc w ci�kiej godzinie i sama w potrzebie na pomoc jej liczy�a.
4. Homer
Spo�r�d wszystkich kolonii za�o�onych przez Grek�w, do najwi�kszego rozkwitu dosz�y kolonie jo�skie na zachodnim wybrze�u Azji Mniejszej. Ich ziemia wprawdzie nie by�a du�a: ca�y zaj�ty przez nie obszar tworzy� w�sk� wst�g� nadmorsk�.
22
Wszelako po pierwsze, by�a to ziemia nader urodzajna; po wt�re za�, stosunki handlowe z ludami niegreckimi, zamieszkuj�cymi l�d, wzbogaca�y �mia�ych i przedsi�biorczych kolonist�w. Najpot�niejszym z lud�w tych byli Lidyjczycy, bezpo�redni Jo�czyk�w s�siad, kt�rego stolic� by�o Sardes nad rzek� Paktolos. �w Paktolos p�yn�� ze z�otono�nego Tmolosu, przeto w piasku swym zawiera� z�oto, a w�a�ciwie stop z�ota ze srebrem, kt�ry Grecy za osobny poczytywali metal i nazywali �elektronem�. W dalszym ci�gu opowiemy, w jaki spos�b owi Lidyjczycy stali si� nieprzyjaci�mi Grek�w i zho�dowali ich miasta; na razie utrzymywali z nimi stosunki przyjazne i nie zajmuj�c si� �eglug�, ch�tnie pozwalali, aby Jo�czycy na swych statkach dowozili im wszelkie towary zamorskie.
W taki spos�b miasta jo�skie oraz ich kr�lowie doszli do najwi�kszego w ca�ym �wiecie greckim bogactwa. Tu ze szczeg�lnym przepychem obchodzono �wi�ta ku czci bog�w; tu setki byk�w, owiec i k�z zabijano u o�tarzy, gdy nadchodzi�y uroczyste dni Apollina, czczonego w Milecie, lub Artemidy, wielbionej w Efezie. U Grek�w jednak�e sk�adanych w ofierze zwierz�t nie spalano w ca�o�ci na cze�� bog�w; bogom ofiarowano tylko cz�ci bioder i wn�trzno�ci, ca�� za� reszt� mi�sa przeznaczano na uczt� dla uczestnik�w ofiary. Ka�de �wi�to kojarzy�o si� przeto ze wspania�� biesiad�; go�cinno�� grecka rozkwita�a tu w ca�ej okaza�o�ci. Kr�lowie zapraszali i go�ci zaszczytnych z innych miast i swych krewnych oraz wielmo��w, a niekiedy i wszystkich obywateli.
Ale w�a�nie podczas uczty Grek nie umia� poprzestawa� tylko na jedzeniu, cho�by i zaprawionym rozmow�. Pragn�� czego� lepszego; t�skni� za czym� wy�szym, a�eby dzie� biesiady kr�lewskiej na czas d�ugi utrwali� si� w pami�ci. Kiedy ju� go�cie najedli si� do syta i w puchary nalano wina - zazwyczaj rozcie�czonego wod� - wtenczas na has�o dane przez kr�la, herold sadza� na krze�le zaszczytnym, u kolumny pa�acowej, najdro�szego go�cia - pie�niarza. Cz�stokro� bywa� to �lepiec, kt�rego Muza w zamian za utracony wzrok wynagrodzi�a d�wi�cznym g�osem i darem wieszczym, ale zawsze by� to tu�acz, dzi� goszcz�cy u jednego kr�la, a po dniach kilkunastu - u drugiego. Pie�niarz przebiera� palcami na prostej czterostrunnej lirze, a potem zwraca� si� do biesiadnik�w z pytaniem: - O czym�e chcecie, abym �piewa�? Kr�l, a czasem jaki� go�� dostojny, wskazywa� przedmiot pie�ni, zawsze z �ycia i dziej�w bohater�w: - Za�piewaj nam, jak Achajowie zdobyli Troj� za pomoc� konia drewnianego... Za�piewaj, jak Jazon posiad� z�ote runo... Za�piewaj o m�cze�skiej �mierci Heraklesa...
I pie�niarz zaczyna� sw� pie��. Zna� on na pami�� wiele tysi�cy wierszy, kt�rych cz�� poka�na bywa�a jego w�asnym dzie�em. Po kr�tkiej modlitwie do
23
Muzy, kt�ra darzy�a go natchnieniem, uderzaj�c w struny liry wyg�asza� �piewnie ca�e girlandy wierszy p�ynnych i majestatycznych, kt�re Grecy zwali heksametrami.
Najdawniejszego i najlepszego z owych pie�niarzy nazywali Grecy Homerem. Sk�d pie�niarz ten r�d sw�j wywodzi�, nie wiedziano dok�adnie i wiele p�niej toczono co do tego spor�w, jak �wiadcz� dwa ocala�e do naszych czas�w wiersze - tak�e heksametry:
Siedem grod�w sp�r toczy o korze� m�drego Homera...
mianowicie: Smyrna, Rodos, Kolofon, Salamina, Chios, Argos, Ateny (przy czym przez Salamin� rozumie� nale�y miasto na Cyprze, nie za� wsp�imienn� wysp� w Zatoce Saro�skiej).
Wie�� niesie, �e Homer by� �lepcem, lecz Muza pokocha�a go ponad wszystkich ludzi i natchn�a dwiema d�ugimi i pi�knymi pie�niami. Jedna opiewa�a gniew Achillesa pod Troj�,
24
druga - powr�t do ojczyzny Odyseusza po zdobyciu Troi. Pierwsza, Iliada, nie zawiera�a w sobie opowie�ci o ca�ej wojnie troja�skiej: pie�niarz opowiada� tylko, jak w samej pe�ni obl�enia Troi Achilles, uniesiony gniewem na wodza Agamemnona za doznan� zniewag�, opu�ci� plac walki, wskutek czego Hektor, kr�lewicz troja�ski, m�g� zabi� w pojedynku jego najdro�szego przyjaciela, Patroklosa; jak zrozpaczony t� strat� Achilles wr�ci� do boju i zabi� Hektora, lecz i tego gniewu po�a�owa�, gdy ojciec zabitego, kr�l Priam, wszed� noc� do jego namiotu i uprosi�, aby mu zw�oki syna wydano dla godnego pogrzebu.
Podobnie i drugi poemat, Odyseja, nie opiewa� ca�ego �ycia bohatera: pie�niarz opowiada� w nim, jak Odyseusz, pragn�c powr�ci� do kraju, zap�dzony by� przez wiatry na dalekie morze, przebywa� czas jaki� u ludo�erc�w, cyklop�w, u czarodziejki Kirke i w wielu innych miejscach, a nawet w krainie zmar�ych, i wreszcie odnalaz�szy drog� do domu, zasta� wiern� sw� �on� Penelope we w�adzy zuchwa�ych zalotnik�w, tak �e wypad�o mu w bitwie z nimi zdobywa� na nowo i �on�, i sw�j poha�biony dom.
Oto co opiewa� Homer wobec s�uchaczy za sto�em kr�lewskim w szcz�liwej Jonii. Pie�ni Iliady o bojach greckich heros�w hartowa�y ducha s�uchaczy na podobne boje z hordami barbarzy�c�w, niejednokrotnie zak��caj�cymi �ycie i spokojnej Lidii, i jej helle�skiego pobrze�a. Opowie�ci Odysei o bajecznych morzach i wyspach nieci�y ciekawo�� jo�skich �eglarzy i zach�ca�y ich do szukania w rzeczywisto�ci tych krain czarownych, kt�re �lepy pie�niarz ogl�da� tylko wzrokiem duszy - i mo�emy by� pewni, �e �mia�e wyprawy Jo�czyk�w na Morze Czarne i ku brzegom dalekiego Zachodu dokona�y si� g��wnie pod urokiem wiary, jak� obdarzali czarodziejskie opowie�ci Odysei. Wszelako Grecy nauczyli si� od Homera jeszcze jednej rzeczy i rzecz ta by�a wa�niejsza nad inne: by�a to mi�o�� i cze�� dla m�nego nieprzyjaciela.
Homer sam by� Grekiem, lecz to nie przeszkodzi�o mu odmalowa� kr�la troja�skiego Priama, jego �ony Hekabe, ich syna Hektora i synowej Andromachy w taki spos�b, �e wszyscy s�uchacze zmuszeni byli my�le� o nich z naj�ywszym wsp�czuciem. I gdy Achilles p�dzi swego wroga wok� mur�w troja�skich, Zeus, b�g najwy�szy, smuci si� sm�tkiem g��bokim wobec jego nieuchronnej �mierci i m�wi sam do siebie:
Biada mi! M�a, kt�rego mi�uj�, widz� me oczy,
Jak go w kr�g mur�w �cigaj� i serce me bole�� przenika.
A wi�c B�g jest jeden dla Grek�w i dla ich nieprzyjaci�, mi�uj�c ka�dego wedle jego zas�ug. Pogl�d taki nazywamy humanitarnym, tj. ludzkim. Homer by� mistrzem ludzko�ci dla Grek�w, a Grecy - dla nas.
25
Nied�ugotrwa�y by� splendor dwor�w kr�lewskich w Jonii. Zwolna i tutaj w�adza przesz�a z r�k kr�l�w w r�ce wielmo��w; rz�dy kr�lewskie ust�pi�y pola rz�dom mo�now�adztwa. W d�ugi czas potem i mo�now�adztwo ust�pi�o miejsca demokracji, czyli ludow�adztwu. Ale s�awa Homera trwa�a niepo�yta. Gdy przemin�y uczty kr�l�w i magnat�w, pie�niarzy zacz�to zaprasza� na �wi�ta wszechludowe, aby wsp�zawodnicz�c mi�dzy sob�, g�osili s�uchaczom pie�ni Homera; jak Achilles pokona� Hektora i jak ulitowa� si� doli jego starego ojca;
26
jak Odyseusz wzgardzi� gnu�n� szcz�liwo�ci� na wyspie bogini, by wr�ci� na kamienist� Itak�, do wiernej �ony swej Penelopy.
5. Likurg
�r�d zaj�tych przez Doryjczyk�w krain Peloponezu przewodnictwo, czyli po grecku hegemonia, nale�a�o do Argolidy, dawnego kr�lestwa Agamemnona. Jednakowo� kr�lowie Argolidy nie zdo�ali umocni� w niej swego w�adztwa: zbyt wiele w niej by�o du�ych miast, pragn�cych �y� samodzielnie i nie podlega� kr�lowi Argos. Na tym polega�a s�abo�� kr�lestwa Temenid�w. Oko�o czterech wiek�w piastowali oni hegemoni�, potem wszak�e - w VII wieku - postradali j� na zawsze.
Im g��biej upada� Argos, tym wy�ej d�wiga�a si� Lakonika, kr�lestwo Eurystenid�w i Proklid�w. Tu by�o jedno tylko miasto rz�dz�ce, Sparta; inne miasta, zamieszka�e przez pokonanych Achaj�w, podlega�y Sparcie. Ich obywatele - tzw. periojkowie, tj. �mieszka�cy okoliczni� - mogli �y� wolni, uprawia� handel i d��y� do bogactwa, ale w rz�dach kraju nie brali udzia�u. Znacznie gorsze by�o po�o�enie w�o�cian doliny Eurotasu, pochodz�cych ze szczepu pokonanego: poniewa� wszystk� ziemi� urodzajn� Doryjczycy sparta�scy zagarn�li dla siebie, przykuli do roli dawnych posiadaczy-w�o�cian i zmusili do pracy pa�szczy�nianej. Po grecku tych ch�op�w pa�szczy�nianych zwano helotami, tj. �zabranymi�.
Poza tym Doryjczycy sparta�scy, czyli spartiaci, jak z dum� siebie nazywali, zawdzi�czali pot�g� sw� surowym prawom. Prawa te przypisywali niejakiemu Likurgowi, kt�ry, jak mniemano, �y� w IX wieku. Nie by� kr�lem; by� tylko opiekunem nieletniego kr�la i w jego imieniu rz�dzi� pa�stwem. Widz�c, �e w Sparcie wiele dzieje si� nierz�du wskutek wsp�zawodnictwa bogatych obywateli, uda� si� Likurg do Delf, by wyjedna� dla siebie lask� bog�w i pomoc w wielkim dziele uporz�dkowania kraju ojczystego. Wkroczy� do �wi�tyni; nie sko�czy� jeszcze swej modlitwy, a ju� z g��bi niedost�pnej rozbrzmia� g�os Pytii:
Widz�, przychodzisz, Likurgu, do mego z�otego przybytku,
Mi�y Zeusowi i innym bogom, Olimpu mieszka�com.
Umys� m�j dwoi si� we mnie, czy bogiem ci� g�osi�, czy cz�ekiem.
Sk�aniam si� jednak ku temu, Likurgu, by nazwa� ci� bogiem.
Szukasz praw doskona�ych: osi�gniesz to, czego szukasz,
W takiej mierze ode mnie, jakiej ludzie nie maja.
28
D�ugo pozosta� Likurg w �wi�tyni, s�uchaj�c g�osu boga, kt�ry zwiastowa� mu prawa najdoskonalsze na �wiecie, po czym wr�ci� do Sparty.
Tam zamieszki wzmog�y si� jeszcze bardziej podczas jego nieobecno�ci; powitano go wi�c z rado�ci�, jako zwiastuna pokoju. Pierwsze jego ��danie polega�o na tym, aby Spartanie wybrali spo�r�d siebie dwudziestu o�miu najlepszych m��w, ka�dy maj�cy uko�czonych lat nie mniej ni� sze��dziesi�t: pospo�u z obu kr�lami - wszystkich wi�c razem trzydziestu - utworzyli tzw. geruzj�, tj. rad� starc�w. Geruzja odt�d mia�a rz�dzi� pa�stwem. Godno�� geronta by�a do�ywotnia; dopiero po jego �mierci wybierano nast�pc� i wyb�r taki stawa� si� wielkim zaszczytem i dla wybranego, i dla ca�ego jego rodu.
Najwa�niejsze sprawy kr�lowie na mocy orzeczenia geruzji przekazywali do decyzji zgromadzenia ludowego, w kt�rym udzia� brali wszyscy spartiaci maj�cy powy�ej trzydziestu lat (z wy��czeniem periojk�w, a tym bardziej helot�w). Zgromadzenie ludowe mog�o przyj�� lub uchyli� wniosek, ale nie mia�o prawa wprowadza� do� poprawek lub zast�powa� go innymi.
G��wna tedy w�adza spoczywa�a w r�kach nie kr�l�w i nie ludu, lecz trzydziestu m��w najlepszych. Dlatego to prawa Likurga nazywamy arystokratycznymi.
Ale to jeszcze nie wszystko. Likurg ograniczy� te� liczb� obywateli pe�noprawnych - tj. Spartan - do dziewi�ciu tysi�cy i podzieli� mi�dzy nimi ziemi� na zasadzie r�wno�ci, usuwaj�c w ten spos�b dawne r�nice posiadania, a jednocze�nie i d��no�� do bogacenia si� kosztem wsp�obywateli. Dzia�a� w tej sprawie zgodnie z przestrog�, jakiej w Delfach udzieli� mu b�g:
��dza bogactw - nic wi�cej - tw�, Sparto, stanie si� zgub�.
I cieszy�o si� serce prawodawcy, gdy pierwszej jesieni po podziale roli, przechadzaj�c si� po zagrodach, widzia� u wszystkich jednakowe zasoby zbo�a na klepisku: �Wszyscy Spartanie - m�wi� - s� jak bracia, kt�rzy mi�dzy siebie ojcowsk� podzielili ziemi�.
Aby dzie�o Likurga zyska�o trwa�o��, by�o po��dane, by r�wnie� w przysz�o�ci liczba obywateli nie przewy�sza�a, ale i nie by�a mniejsza od liczby nadzia��w, tj. dziewi�ciu tysi�cy. W tym celu wprowadzono przede wszystkim obowi�zek ma��e�stwa. Kawalerowie w podesz�ym wieku tracili honory, jakimi w Sparcie otaczano staro��, m�odsi nie byli obowi�zani ust�powa� im miejsca siedz�cego. Tak p�niej czcigodny, lecz bez�enny w�dz Derkilidas nie m�g� uzyska� od m�odszego obywatela, aby ten wsta� i ust�pi� mu swego miejsca: �I ty - odrzek� mu obywatel - nie zrodzi�e� tego, kt�ry m�g�by z czasem mnie t� sam� wy�wiadczy� cze��.
29
Z drugiej strony nie wychowywano wszystkich, kt�rzy przyszli na �wiat. Nowo narodzone niemowl�ta przynoszono do obejrzenia osobom wytrawnym; je�li niemowl� by�o dorodne, zwracano je rodzicom na wychowanie, je�li za� okazywa�o si� w�t�e, odnoszono je w pewien w�w�z Tajgetu, gdzie gin�o. Do siedmiu lat ch�opiec pozostawa� w rodzinie, lecz potem pa�stwo odbiera�o go rodzicom i wychowywa�o w trybie wojskowym pospo�u z r�wie�nikami, staraj�c si� wszelkimi sposoby rozwin�� w nim si�� i waleczno��. Dziewcz�ta zostawa�y w rodzinie, ale tak�e obowi�zane by�y chodzi� do osobnych, przeznaczonych dla siebie miejsc, aby tam �wiczy� si� w bieganiu, w walce, w miotaniu dyskiem i w��czni�.
Wszelako i po osi�gni�ciu wieku m�skiego Spartanie ma�o przebywali w rodzinie. Poniewa� roboty rolne wykonywali dla nich heloci, przeto wszystek czas wolny przeznaczali na �wiczenia wojenne. Ca�e miasto by�o jakby obozem wojskowym. Obiadowano pospo�u w tzw. syssitia (tj. sto�y wsp�lne): ka�dy Spartanin wnosi� sw�j udzia� chleba, sera itd. St� odznacza� si� prostot� i surowo�ci�. S�yn�a szczeg�lnie na ca�� Grecj� sparta�ska czernina. Przepis na t� zup� sparta�sk� nie zachowa� si�; wie�� tylko niesie, �e w czasach p�niejszych jaki� kr�l, amator sztuki kulinarnej, specjalnie dla przyrz�dzania owej zupy sprowadzi� sobie kuchmistrza ze Sparty. Zupa nie przypad�a mu wcale do smaku, gdy jednak wyrazi� kuchmistrzowi przygan�, ten odpar�: �To dlatego, �e nie wyk�pa�e� si� w Eurotasie�.
Kszta�cenie naukowe by�o pod�wczas dopiero w zarodzie. W Sparcie uczono dzieci czyta� i rachowa�, lecz sztuka pisania by�a rzadko�ci�. Nawet prawa nie by�y pisane: nazywano je �retrami� (tj. powiedzeniami) i przekazywano ustnie z pokolenia na pokolenie. W mowie uczono dzieci unika� gadulstwa. Zwi�z�y i trafny spos�b wyra�ania si� Spartan zas�yn�� na ca�� Grecj� pod mianem �lakonizmu�. Bardzo kochano si� w muzyce, zar�wno strunowej, jak i d�tej, a tak�e w ta�cach; korowody ku czci bog�w odbywa�y si� cz�sto i z du�� gorliwo�ci� obywateli.
Taki ustr�j zapewni� Likurg swemu krajowi. A�eby uczyni� go trwa�ym na wieki, zdecydowa� si� na rzecz nast�puj�c�. Rzek� obywatelom, �e ma da� im jeszcze jedno, ostatnie, wielkie przykazanie, ale w tym celu musi uda� si� do Delf i zasi�gn�� rady u boga; niechaj�e mu wi�c poprzysi�gn�, �e a� do jego powrotu niczego w ustawach nie zmieni�. Wszyscy z�o�yli ��dan� przysi�g�. Likurg oddali� si� i ju� nie powr�ci�. Aby wsp�obywatelom da� przyk�ad niez�omno�ci i umi�owania ojczyzny, zamorzy� si� g�odem: na tym w�a�nie polega�o jego ostatnie, wielkie przykazanie. Spartanie za� orzekli, �e dusza obywatela tak zas�u�onego i ofiarnego niezawodnie dost�pi�a chwa�y niebian; pod jego wezwaniem wznie�li �wi�tynie. Tak sprawdzi�o si� proroctwo Pytii.
30
6. Hezjod
Dzi�ki ustawom Likurga �ad prawny zapanowa� w Sparcie, w pozosta�ej atoli Grecji by�o do� jeszcze bardzo daleko. Wsz�dzie w�adza kr�lewska by�a usuwana - bez rozlewu krwi i g��bokich wstrz��nie�, w drodze stopniowego ograniczania jej zakresu. Ust�powa�a ona pola rz�dom wielmo��w, tj. bogatych ziemian. Lud wszak�e nie dozna� st�d ulgi; dola jego pogorszy�a si� jeszcze, gdy� ciemi�zc�w teraz by�o wi�cej ni� dawniej, a nie by�o u kogo o swoj� upomnie� si� krzywd�. Nie znaczy to, aby rz�dy mo�now�adc�w by�y zasadniczo z�e; mia�y one r�wnie� swe dobre, nawet �wietne strony, o kt�rych wypadnie jeszcze m�wi�. Ale wyst�pi�y one na jaw dopiero p�niej; tymczasem za� owo mo�now�adztwo, nie grzesz�c zbytnim wykszta�ceniem, nie rozumia�o tego, �e uciskaj�c lud, szkodzi samo sobie. A poniewa� samo tego nie rozumia�o, nale�a�o mu to powiedzie�.
W dawnym Izraelu by�o to zadaniem natchnionych od Boga prorok�w; prorocy tacy bywali tak�e w Grecji staro�ytnej, pojawili si� za� w tym w�a�nie czasie, o kt�rym m�wimy. Jednym z pierwszych i g��wnych by� Hezjod.
Ojciec jego by� rodem z Eolidy w Azji Mniejszej. Od dawna kwit�a tam poezja Homera; tam te� i on nauczy� si� jej j�zyka oraz sztuki uk�adania wierszy. Jako cz�owiek ubogi, zaj�� si� handlem morskim i uda�o mu si� na koniec zgromadzi� sum� pieni�dzy dostateczn�, aby naby� dzia�k� ziemi w Askrze, lichej wiosce w Beocji, u podn�a g�ry Helikonu. Beocja by� to kraj s�siaduj�cy z Attyk�; jej miasta zawar�y mi�dzy sob� zwi�zek, uznawszy za wsp�ln� stolic� Teby, lecz rz�dzi�y si� ka�de osobno i jak powiedzieli�my ju�, na zasadzie arystokratycznej.
W Askrze nasz kupiec umar�, zostawiaj�c po sobie dw�ch syn�w, Hezjoda i Persesa. Wypad�o im dzieli� si� ojcowizn�. Ale Perses by� przebieg�y: schlebiaj�c wielmo�om - �kr�lom�, jak ich zwano - uzyska� przyznanie jemu, Persesowi, wi�kszej cz�ci dziedzictwa. Wszelako krzywda brata nie przynios�a mu po�ytku; osi�gn�wszy pewien dostatek, poniecha� pracy, skutkiem czego zubo�a�. I oto jedna krzywda poci�gn�a za sob� drug�: z zazdro�ci� pocz�� spogl�da� na ziemi� brata i ponownie wkrad�szy si� w �ask� �kr�l�w� przekona� ich, aby tamtemu odebrali i przys�dzili jemu. Na w�asnej tedy sk�rze Hezjod pozna�, jak smakuje przemoc wielmo��w, s�dy krzywdz�ce i bezprawie. Ale czy� on tylko jeden by� w takim po�o�eniu? Nie, wsz�dzie cierpieli ludzie ubodzy, wsz�dzie mo�ni ur�gali s�abym. Dlaczego? Dlatego, �e ludzie nie wiedz�, na czym polega sens ich �ycia; dlatego, �e ludzie bogaci i mo�ni nie chc� zrozumie�, �e sami sobie wyrz�dzaj� krzywd�,
31
obra�aj�c sprawiedliwo�� i uciskaj�c lud. �wiadomo�� ta uczyni�a Hezjoda piewc� Sprawiedliwo�ci. Nie wzywa� do buntu, ale nawo�ywa� do poznania wielkich przykaza�, wszczepionych przez boga w serce cz�owieka.
Lecz w jaki spos�b Hezjod stal si� pie�niarzem?
J�zyka poezji i sztuki wierszowania, zda si�, nauczy� si� jeszcze od ojca. Ale oto razu pewnego, gdy pas� stada na Helikonie, dost�pi� widzenia, kt�re uczyni�o ze� proroka. Objawi�y mu si� Muzy, tj. nimfy gaj�w, Helikonu; zganiwszy poziomy, materialistyczny kierunek my�li Hezjoda i jego towarzyszy-pasterzy, rzek�y do niego:
Wiele klechd wie�ci� umiemy jedynie podobnych do prawdy; Skoro za� przyjdzie nam wola i prawd� te� wie�ci� umiemy.
I Hezjod powiedzia� sobie, �e klechd boginie nauczy�y niegdy� Homera, poet� Odysei, od niego za� ��daj�, aby zawsze w ich imieniu wie�ci� sam� tylko prawd�. I zacz�� zewsz�d gromadzi� prawd� - prastare podania o tym, jak powsta�o kr�lestwo bog�w, jak z boskiej Ziemi i Nieba (Uranosa) zrodzili si� Tytani i Tytanidy, jak z Tytana Kronosa i z Tytanidy Rei powsta� Zeus z bra�mi i siostrami; jak Zeus porazi� Tytan�w i na gruzach ich w�adzy za�o�y� kr�lestwo nowych bog�w... Czy znaczy to, �e i my tak�e w podaniach tych obowi�zani jeste�my uznawa� prawd�? Nie, rzecz jasna; dla nas jest to tylko przypowie�� o stopniowym powstawaniu �adu i umiaru z �ywio�owej burzy rozp�tanych pot�g. Lecz jest to przypowie�� wielka i g��boka, jakkolwiek trudna do poj�cia.
Tak powsta� pierwszy poemat Hezjoda, jego Teogonia, tj. pie�� o pochodzeniu bog�w. Lecz po nim obr�ci� si� od niebios ku ziemi, ku tej prawdzie, kt�ra �y� powinna po�r�d ludzi, je�eli ludzie nie chc� zgin�� od gniewu bo�ego i od w�asnej wzajemnej wrogo�ci. By�o to w�a�nie wtenczas, gdy brat jego Perses dzi�ki wyst�pnej pomocy �kr�l�w-darojad�w�, jak ich nazywa Hezjod, odebra� mu cz�� ojcowizny. A jednak Hezjod nie uczu� przeciwko bratu nienawi�ci; przeciwnie, ogarn�� go smutek i troska, �e brat wci�� uchyla si� od poznania konieczno�ci rzetelnej pracy, jako jedynego warunku uczciwego dostatku.
Jemu, ku poprawie, po�wi�ci� sw�j drugi, jeszcze ciekawszy poemat Prace i dni. Lecz my�la� nie tylko o nim: czy� tylko w nim jednym znalaz� zazdro�� i nienawi��? Nie, rozpowszechnione s� one wsz�dzie:
Garncarz dzi� nienawidzi garncarza i �ebrak �ebraka,
Cie�la cie�li zazdro�ci i pie�niarz te� pie�niarzowi.
32
Ka�dy stara si� podst�pnie przyw�aszczy� sobie k�s chleba nale��cy do bli�niego i wielmo�e, o w�asn� tylko dbaj�c korzy��, spokojnie patrz� na cudz� krzywd�.
S�ysz� wrzaw� na placu: to Prawd� �ciga sieroc� M��w moc darojad�w, czyni�ca krzywd� na wiecach; B��ka si� ona ze �zami po uroczyskach �miertelnych Szat� mglist� odziana i kl�ski ludziom przynosi.
S� to prawdziwie s�owa prorocze: gwa�cicielom nie ujdzie bezkarnie ur�gowisko ze Sprawiedliwo�ci; sami zbroj� przeciw sobie r�k�, kt�ra pr�dzej czy p�niej str�ci ich ze stok�w ich si�y.
Z�o knuje sam przeciw sobie, kto knuje z�o przeciw bli�nim;
Najbole�niej z�� rad� doradca sam op�akuje.
Niegodziwi s�dziowie wywo�uj� nie tylko nienawi�� u ludzi, ale i gniew bog�w: dla Hezjoda Sprawiedliwo�� nie jest poj�ciem oderwanym, ale bogini�.
�yje te� prawda wieczysta - Zeusowa to c�ra pot�na,
Czczona w bog�w rodzinie, co rz�dz� wynios�ym Olimpem.
Kto jej wyrz�dza zniewag�, fa�szywym krzywdz�c wyrokiem,
Wnet na tego przed tronem rodzica koronie si� chyl�c
Skar�y si� mow� �a�osn�, pi�tnuj�c jego nieprawo��!
I odpowiada lud za gwa�ty kr�l�w, co zdro�nie
S�d wymierzaj�c nieprawy, zbaczaj� z drogi godziwej.
Kr�le, strach przed ni� miejcie i z prostej �cie�y nie schod�cie!
Opami�tajcie si�! - wo�a� prorok do kr�l�w - i nie czy�cie wyrok�w nieprawych! Ale wo�a� te� i do ludu, wzywa� go do opami�tania, do niezaniedbywania pracy uczciwej dla zdro�nego zysku.
Mo�na i ca�� gromad� bez trudu popa�� w wyst�pek: Wszakci on go�ci w pobli�u, i droga do� prosta i g�adka. Ale przed Cnot� pot nie�miertelni stawili bogowie, Szlak do niej d�ugi i stromy, i zrazu wydaje si� trudny; Lecz gdy dojdziemy do szczytu, ujrzymy go r�wnym i g�adkim.
Cnota za� ludzka polega na tym, aby pracowa�, nie opuszczaj�c r�k:
Praca bo �adna nie ha�bi, lecz ha�bi jedynie bezczynno��.
I przy tym w oczach nie tylko ludzi, ale i bog�w:
Ten i bogom, i nam nienawistny, kto, stroni�c od pracy,
Sta� si� do trutnia podobny, co w wi�kszym �yje pr�niactwie,
Pszcz� zabiegliwych bez trosk nieustann� karmi si� prac�.
Praca czyni ci� owiec i wszelkich d�br posiadaczem,
Praca zjednywa ci tak�e i bog�w trwa�� przychylno��.
33
Wiele takich pi�knych poucze� w�o�y� Hezjod w sw�j poemat, ale nie tylko w nich odbi�a si� jego m�dro�� prorocza. Przeplata je �licznymi i pe�nymi g��bokiej tre�ci przypowie�ciami - o pi�ciu pokoleniach, o wykradzeniu ognia przez Prometeusza, o pierwszej kobiecie, Pandorze; zamieszcza tak�e wskazania praktyczne, dotycz�ce rob�t po�ytecznych - oracza, �eglarza i kupca.
Wszelako nie do�� by�o poemat stworzy�; trzeba by�o jeszcze zapozna� z nim ludzi. Papier pod�wczas nie by� jeszcze znany, ksi�g nie wydawano: pie�niarze mogli pami�� swoj� wspomaga� zapisanymi deszczu�kami cedrowymi, ale lud poznawa� to tylko, co podczas �wi�t ludowych �piewali pie�niarze. I oto Hezjod sta� si� pie�niarzem - pie�niarzem dla ludu; stara� si� wychowywa� lud w duchu sprawiedliwo�ci i umi�owania pracy, w�druj�c od wsi do wsi, od miasta do miasta. Aby dzie�a takiego dokona�, nie wystarcza jedno �ycie ludzkie. Kwitn�ca pora min�a i Hezjod ze smutkiem czu�, jak jego cia�o s�abnie pod uciskiem staro�ci, a zadanie wci�� niedope�nione, i tak wielu jeszcze w Grecji pozosta�o ludzi, kt�rzy zbawiennych s��w pie�ni nie s�yszeli. I wtenczas, jak wie�� niesie, b�g uczyni� cud i wr�ci� swemu prorokowi minion� m�odo��. Pe�en wdzi�czno�ci, Hezjod uda� si� do Delf i tu us�ysza� rad� Apollina: �strze� si� gaju Zeusa Nemejskiego�. Pie�niarz os�dzi�, �e wyrocznia m�wi o Nemei w Argolidzie, k�dy odbywa�y si� s�ynne igrzyska, i postanowi� jej nie odwiedza�, jakkolwiek �al mu by�o wyrzeka� si� sposobno�ci podzielenia si� pie�ni� z lud�mi, kt�rzy gromadzili si� tam ze wszystkich kra�c�w Hellady.
Wraz z m�odo�ci� wr�ci�a pie�niarzowi i dawna uroda: wprz�dy czarowa� on sw� pie�ni� ludzi statecznych, teraz za� i m�ode dziewcz�ta patrzy�y na� z zachwytem. I gdy �piewa� w Ojnoe Lokryjskiej, nie opodal Parnasu, jedna z jego m�odych s�uchaczek nie opar�a si� i posz�a za nim, uroczona jego nieodpartym s�owem.
Zawrzeli gniewem jej bracia: przypisuj�c to, co si� sta�o, z�ej woli pie�niarza, zaczaili si� na� w gaju przydro�nym i zabili go - �w za� gaj po�wi�cony by� Zeusowi Nemejskiemu, stanowi�c fili� tamtego gaju znamienitego w Argolidzie.
Zabitego wrzucili do morza. Lecz bogowie nie chcieli, aby ulubieniec ich spoczywa� w takiej mogile: z ich woli delfiny wynios�y go na brzeg ojczystej Beocji. Tam go rozpoznano, pogrzebano ze czci� w najbli�szym mie�cie, w beockim Orchomenos; z czasem za� drugi wielki poeta beocki, Pindar, uczci� gr�b swego rodaka nast�puj�cym dwuwierszem:
Dwakro� m�odo�ci u�y�e� i dwakro� zst�pi�e� do grobu,
O Hezjodzie, s�y�, wzorem m�dro�ci nam b�d�!
34
Lecz dzie�o Hezjoda nie zgin�o razem z nim. Zostawi� po sobie nie tylko oba wymienione poematy, ale i uczni�w; odt�d pie�niarze szko�y hezjodejskiej wsp�zawodniczyli z pie�niarzami homerydami na uroczysto�ciach wszech-helle�skich i podobnie jak tamci, nie poprzestawali na recytowaniu utwor�w swego mistrza. Jak homerydzi, na�laduj�c Iliad� i Odysej�, w form� pie�ni oblekali liczne podania o herosach czas�w bajecznych, tak uczniowie Hezjoda zamykali w wierszu rady, jak nale�y �y� i jak pracowa�, tworz�c obok heroicznego eposu homeryd�w - epos nowy, dydaktyczny. Nadesz�y potem inne czasy; pie�niarze jednej i drugiej szko�y wyga�li. Poematy uczni�w uton�y w niepami�ci, ale dzie�a mistrz�w przetrwa�y w �wiadomo�ci Hellen�w: z uroczysto�ci wszechludowych przesz�y do szk� i uchodzi� za nie og�adzonego ten, kto nie zna� na pami�� najcelniejszych ust�p�w i z Homera, i z Hezjoda.
Ale to, jak powtarzam, nast�pi�o p�niej. Tymczasem za�, w wiekach �smym, si�dmym, a tak�e i sz�stym, poematy rodzaju heroicznego i dydaktycznego szerokim morzem toczy�y si� po Grecji - wiele dziesi�tk�w poemat�w o wielu setkach tysi�cy wierszy. Nad wszystkimi za� tymi wierszami w niedosi�nej wysoko�ci b�yszcza�y imiona obu mistrz�w - Homera, piewcy dzielno�ci i s�awy, oraz Hezjoda, piewcy sprawiedliwo�ci i pracy.
PELOPONEZ
7. Pierwsza wojna messe�ska (743-724)
Pod wp�ywem praw Likurga wzm�g� si� wojowniczy duch Spartan i okrzep�a ich sp�jnia wewn�trzna. Nie mogli jednak zapobiec stopniowemu wzrostowi zaludnienia. Nadzia��w nie starcza�o; m�odsi bracia, pozbawieni praw obywatelskich warunkowanych nadzia�em, popadali w n�dz� i poniewierk�. Niejednokrotnie, poluj�c w lasach Tajgetu, z zazdro�ci� patrzyli z jego szczyt�w na roztaczaj�c� si� po drugiej stronie bujn� r�wnin� messe�ska, zamkni�t� z lewa b��kitn� zatok�, z innych za� stron �a�cuchami g�r, ton�c� w zieleni oliwek, winograd�w i morw. �Ziemia ta nale�a�aby do nas - powiadali - gdyby Kresfontes nie przyw�aszczy� jej sobie losem oszuka�czym�. W taki to spos�b wraz z zaludnieniem ros�a i zawistna niech�� do szcz�liwej s�siadki. Znalaz� si� wreszcie i pow�d - jeden z nieuniknionych spor�w pogranicznych -i wojsko sparta�skie wkroczy�o w kraj Messenii.
Stolic� Messenii by� w�wczas Steniklaros, po�o�ony w �rodkowej dolinie rzeki Pamisos. Po wielu niepomy�lnych utarczkach kr�l messe�ski Eufajos z rodu Kresfontyd�w przekona� si�, �e na r�wninie jego zast�py nie sprostaj� naporowi �elaznych szyk�w sparta�skic