881

Szczegóły
Tytuł 881
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

881 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 881 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

881 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Sebastian Labo Zamach na Papie�a w �wietle Fatimy i w cieniu jednej rewolucji Pro Fratribus - Rzym Przepisa�a Marianna �ydek Drogim rodzicom z wyrazami wdzi�czno�ci Wprowadzenie Ksi��ka ta, wydana najpierw w j�zyku niemieckim, by�a pierwsz� publikacj� o zamachu na Papie�a Jana Paw�a II. W mi�dzyczasie ukaza�y si� w r�nych j�zykach inne ksi��ki po�wi�cone temu tematowi. Tym niemniej praca ta pozosta�a jedyn�, kt�ra przedstawia tragedi� z 13 maja 1981 r. "w �wietle Fatimy", to znaczy w �wietle przepowiedni, jakie Matka Bo�a przekaza�a 65 lat temu trojgu pastuszkom. W jednej z nich Matka Bo�a uprzedza�a, �e "Ojciec �wi�ty wiele b�dzie musia� wycierpie�". By� mo�e wr�cz konieczny by� ten krwawy zamach, by wstrz�sn�� sumieniami ludzkimi i przypomnie� chrze�cijanom, �e nale�y odnie�� si� z pe�n� powag� do objawie� ma�ej Hiacynty, kt�rej ukaza�a si� "bia�a posta� z plamami krwi na placu �w. Piotra". Widzenie Hiacynty sta�o si� bolesn� rzeczywisto�ci�. Jedynie cud zdo�a� uratowa� Jana Paw�a II, gdy dosi�gn�� go cios �mierciono�nej r�ki. Diabelska pr�ba zamordowania Namiestnika Chrystusowego w jego w�asnym domu, podczas gdy pe�ni� on s�u�b� Pasterza i Ojca, nast�pi�a dok�adnie tego samego dnia w 64 lata po pierwszym ukazaniu si� "Bia�ej Pani" w Cova da Iria. Sam Papie� podkre�li� w swej homilii w Fatimie ten tajemniczy zbieg okoliczno�ci: "...Przybywam wi�c tutaj w dniu dzisiejszym, gdy� w�a�nie w tym dniu ubieg�ego roku, na placu �w. Piotra w Rzymie, zosta� dokonany zamach na �ycie papie�a, co zbieg�o si� w tajemniczy spos�b z dat� pierwszego objawienia w Fatimie, kt�re mia�o miejsce w dniu 13 maja 1917 r. Daty te spotka�y si� ze sob� w taki spos�b, �e musia�em odczu�, i� jestem tutaj przedziwnie wezwany. I oto dzisiaj przybywam. Przybywam po to, a�eby na tym miejscu, kt�re, jak si� wydaje, zosta�o szczeg�lnie wybrane przez Matk� Boga, dzi�kowa� Bo�ej Opatrzno�ci..." S�owami tymi Jan Pawe� II sam potwierdzi� �cis�� zbie�no�� mi�dzy zamachem a Fatim�, zbie�no��, kt�ra jest g��wn� tez� niniejszej ksi��ki. Autor jej, Ojciec Sebastian Labo TJ, m�j wsp�pracownik, wyzna� mi rok temu, jak wielka by�a jego rado��, gdy us�ysza�, �e Papie� zapowiedzia� sw� podr� do Fatimy. Wydanie w�oskie poszerzone zosta�o o rozdzia� po�wi�cony wizycie Jana Paw�a II w Fatimie i zawiera ponadto zasadnicz� my�l jego homilii oraz akt zawierzenia �wiata Matce Bo�ej z Fatimy. Czytelnik b�dzie mia� dzi�ki temu mo�no�� zaznajomienia si� z homili� Ojca �wi�tego oraz przemy�lenia jej g��bokiej perspektywy i aktualno�ci. Trudno o zachowanie oboj�tno�ci wobec tego tekstu. Lecz chrze�cijanin winien r�wnie� zada� sobie pytanie: co chcia� nam oznajmi� B�g, dopuszczaj�c "dramat na placu �w. Piotra?" Odpowiedzi na to udziela w�a�nie or�dzia z Fatimy. Apel Matki Bo�ej objawia nam mi�osierdzie Boga. Wizyta Jana Paw�a II w Fatimie by�a nie tylko wyrazem wdzi�czno�ci w stosunku do Tej, kt�ra ocali�a mu �ycie, lecz r�wnie� okazj� dla ludzi, zw�aszcza dla chrze�cijan, by odpowiedzieli bezzw�ocznie na apel Matki Bo�ej, wzywaj�cej do modlitwy, pokuty i �ycia godnego chrze�cijan. Ja sam nie mam w�tpliwo�ci, �e od tej odpowiedzi na przes�anie z Fatimy zale�y dzi� pok�j na �wiecie i mo�liwo�� naszego prze�ycia. Ksi��ka ta ma na celu sk�oni� do refleksji i czyn�w, kt�re doprowadzi�yby do pojednania z Bogiem i z bli�nim, warunku koniecznego dla sprawiedliwego, sta�ego i niewzruszonego pokoju. Rzym, 25.III.1983 �wi�to Zwiastowania i dzie� otwarcia Nadzwyczajnego Roku �wi�tego Pawe� Hnilica, Biskup tytularny Rusado Przedmowa Habent sua fata libelli I ksi��ki maj� sw�j los Niewiele miesi�cy po zamachu na Papie�a Jana Paw�a II w dniu 13 maja 1981 r. kilkakrotnie zapytywa�em "mego" ksi�garza, czy nie posiada jakiej� ksi��ki po�wi�conej temu dramatycznemu wydarzeniu. Za ka�dym razem odpowiedzi� by�o suche "nie". By�em tak poruszony, �e postanowi�em napisa� t� ksi��k�, kt�ra w rok po ukazaniu si� w wydaniu niemieckim ujrza�a �wiat�o dzienne w j�zyku w�oskim. Ksi��ka tematycznie podzielona jest na dwie cz�ci. Pierwsza z nich obejmuje 12 rozdzia��w o chrakterze przewa�nie dokumentarnym: sytuacja i atmosfera na placu �w. Piotra tu� przed zamachem i po zamachu do godziny dwunastej w nocy, kr�tki przegl�d natychmiastowych reakcji we W�oszech, w Polsce i innych krajach, �yczenia powrotu do zdrowia od chrze�cijan i os�b innych wyzna�, polityk�w, dzieci, m�odzie�y, ludzi starszych i chorych, jako �e dziesi�tki tysi�cy os�b w o�wiadczeniach publicznych, telegramach i listach przes�anych Ojcu �wi�temu da�y wyraz swemu oburzeniu i nadziei oraz zapewnia�y o modlitwie o jego wyzdrowienie. Analiza reakcji mi�dzynarodowej prasy na zamach uzupe�nia ten przegl�d. Dzia�alno�� Papie�a przebywaj�cego w szpitalu i pr�ba odpowiedzi na og�lnie stawiane pytanie, jak mog�o si� to wszystko wydarzy�, zamykaj� pierwsz� cz��. Nie chcia�em jednak ograniczy� si� do samej dokumentacji i w zwi�zku z tym w drugiej cz�ci dokona�em pr�by wyja�nienia ukrytego sensu zamachu. Je�li bowiem nawet jeden w�os nie spada z g�owy, o ile nie jest to wol� Boga, je�li to wszystko, co dzieje si�, cho�by by�o bolesne, nast�puje za pozwoleniem Boskim i jest przez Boga zamierzone dla naszego ostatecznego dobra, to mo�na, a nawet trzeba zastanowi� si� nad tym, co chcia� On nam oznajmi� pozwalaj�c na dokonanie zamachu przeciwko Namiestnikowi Chrystusowemu. "Madonna z Fatimy uratowa�a Papie�a". Zdanie to zosta�o wypowiedziane przez wielu na placu �w. Piotra i w innych miejscach, kiedy Papie�, pomimo utraty ogromnej ilo�ci krwi, nie zmar� na miejscu zamachu. "Jedna r�ka wymierzy�a bro�, a druga zmieni�a kierunek kuli" - zauwa�y� sze�� miesi�cy p�niej sam Papie�. Czy dramat na placu �w. Piotra ma jaki� zwi�zek z objawieniami w Fatimie i z Wielk� Rewolucj� Pa�dziernikow� z 1917 r.? Odpowied� na to pytanie jest g��wnym celem ksi��ki. Wizyta Jana Paw�a II w Fatimie potwierdzi�a moje przekonanie, �e istnieje �cis�y zwi�zek mi�dzy tymi wydarzeniami. Koblencja - Rzym, 2.II.1983, �wi�to Ofiarowania Pana Jezusa. O. Sebastian Labo SJ Autor I. �roda, 13 maja 1981: tragedia na placu �w. Piotra "Nie mo�na wyrazi� tego s�owami, trzeba by�o to zobaczy�!" - powiedzia� kardyna� Pragi, Frantisek Tomasek, jeden z nielicznych biskup�w obecnych na audiencji owego popo�udnia w �rod�. Kt� m�g�by pomy�le�, �e w dwadzie�cia minut po pojawieniu si� Ojca �wi�tego na placu �w. Piotra, w otoczeniu 40 tysi�cy pielgrzym�w, jeden z nich wzniesie r�k� nie po to, by powita� Namiestnika Chrystusowego lub poprosi� go o udzielenie b�ogos�awie�stwa, lecz po to, by odda� do� strza�! W kilka dni p�niej kardyna� Tomasek opisa� w Radio Watyka�skim w j�zyku czeskim, jako naoczny �wiadek, dramat z 13 maja. Jest to osobiste �wiadectwo biskupa, kt�ry pozna� Karola Wojty�� dwadzie�cia lat temu podczas II Soboru Watyka�skiego i nast�pnie pozostawa� w bardzo �cis�ym kontakcie z biskupem Krakowa: z oczywistych powod�w - blisko�ci geograficznej oraz wsp�lnych problem�w zwi�zanych z ateistycznym ustrojem panuj�cym zar�wno w Polsce, jak i w Czecho - S�owacji. *** 13 maja po po�udniu t�um zgromadzony przed Bazylik� �w. Piotra oczekiwa� z rado�ci� pojawienia si� Ojca �wi�tego. Wszystko odbywa�o si� jak zwykle. Oczekiwanie stawa�o si� coraz gor�tsze, jak wskazywa�a na to reakcja grupy m�odzie�y skanduj�cej s�owa powitania. Dzwony wybi�y godzin� pi�t� - znak, �e zbli�a�a si� upragniona chwila. Nagle z t�umu wznosz� si� okrzyki entuzjazmu: zbli�a� si�, stoj�c w d�ipie, Ojciec �wi�ty. Rozsy�a powitalne znaki we wszystkie strony, b�ogos�awi, �ciska niezliczon� ilo�� r�k, ojcowski u�miech ani na chwil� nie opuszcza jego ust. W chwili, gdy wci�� u�miechni�ty zwraca on jednemu z pielgrzym�w pe�n� rado�ci c�reczk� po u�ci�ni�ciu jej i pob�ogos�awieniu nast�puje co� tak nieoczekiwanego jak grom z jasnego nieba. S�ycha� strza�y, polski kap�an, Stanis�aw Dziwisz, osobisty sekretarz Papie�a i kamerdyner Angelo Gugel podtrzymuj� padaj�cego Ojca �wi�tego, podczas gdy jego bia�a szata zabarwia si� krwi�. Nie spos�b opisa� og�lnego zaskoczenia, trzeba by�o to ogl�da�. D�ip Papie�a z ogromn� szybko�ci� p�dzi w kierunku Bazyliki, przed kt�r� w czasie audiencji stoj� zawsze karetki pogotowia ratunkowego. Jan Pawe� II zostaje umieszczony w jednej z nich. Wyrusza ona natychmiast do kliniki Agostino Gemelli. Nikt z obecnych nie jest w stanie powstrzyma� �ez. S�ycha� szlochy, ale przede wszystkim modlitwy, modlitwa bowiem dodaje �wiat�a i si�y w najtrudniejszych chwilach. O godzinie 18 Ojciec �wi�ty znajduje si� ju� na stole operacyjnym. Straci� tyle krwi, �e trzeba dostarczy� mu przy pomocy transfuzji 3 litry nowej krwi. Stwierdza si� gro�n� ran� od broni palnej w jamie brzusznej oraz dwie l�ejsze rany na prawym ramieniu i na palcu wskazuj�cym lewej r�ki; nie zosta� na szcz�cie, uszkodzony �aden organ wa�ny dla �ycia. Operacja zako�czy�a si� oko�o godziny 23.30, po czym przeniesiono Ojca �wi�tego na oddzia� reanimacji. W czwartek, w pi�tek i w sobot� w pokoju jego zosta�a odprawiona msza �w., podczas kt�rej Papie� przyst�pi� do komunii �w. Z nieustaj�cej modlitwy czerpa� wielki spok�j wewn�trzny. Ju� w niedziel� zdo�a� on, siedz�c na ��ku, koncelebrowa� msz� �w. wraz ze swymi dwoma sekretarzami osobistymi. Kontynuuje sw� prac� apostolsk�, zjednoczony z Chrystusem w modlitwie, akceptuj�c cierpienie w ��czno�ci z Maryj� Matk�: ta postawa pomaga mu najbardziej w urzeczywistnieniu jego motta - "Totus Tuus". Cyniczny zamachowiec, dwudziestotrzyletni Mehemet Ali Agca, po zamachu pr�bowa� ucieczki, ale zosta� zatrzymany przez policj�. Interpol posiada jego �yciorys: dwa lata temu Agca grozi� zamordowaniem Papie�a, podczas wizyty Ojca �wi�tego w Turcji. W Rzymie zatrzyma� si� w hotelu w pobli�u Watykanu i stamt�d wiele razy telefonowa� za granic�. Policja odkry�a te� �e mia� przy sobie poka�n� sum� pieni�dzy. Jego cz�ste podr�e po Europie, liczne kontakty oraz spora suma pieni�na, jak� dysponowa�, nigdzie nie pracuj�c, wskazuj� na to, �e akcja jego by�a zamierzona i zaplanowana. Poza Ojcem �wi�tym zranione zosta�y dwie kobiety, kt�re znajdowa�y si� w pobli�u. Jedna z nich, Amerykanka odnios�a ci�kie obra�enia. Wstrz�saj�cym jest fakt, �e w naszym spo�ecze�stwie, kt�re chlubi si� przynale�no�ci� do epoki o wysokim stopniu rozwoju kultury i techniki, istnieje jednocze�nie tego rodzaju "d�ungla": jest to rak moralny, kt�ry powinien by� usuni�ty wraz z korzeniami. Ojciec �wi�ty widzi w zamachowcu biednego wykoleje�ca i w sercu swym wybacza mu to, co uczyni�. Dramat 13 maja jest apelem do ca�ego obecnego spo�ecze�stwa, by dokona�o powa�nego rachunku sumienia wo�aniem o ratunek (S.O.S.), sygna�em alarmowym dla ca�ego �wiata, a zw�aszcza dla rz�d�w: "uczy�cie natychmiast wszystko, co niezb�dne, by przedsi�wzi�� zasadnicze �rodki dla przeciwdzia�ania gwa�towi, dla uniemo�liwienia zwyci�stwa d�ungli nienawi�ci i mordu nad cywilizacj� zrozumienia, wzajemnej pomocy i mi�o�ci. Starajcie si� o poszanowanie we wszystkich krajach godno�ci cz�owieka, wcielaj�c w �ycie wszystkie jego fundamentalne prawa". W�a�nie obecny Papie� g�osi nieustannie t� konieczno�� we wszystkich swoich wypowiedziach, tak w Rzymie, jak podczas zagranicznych podr�y. Jednocze�nie zwraca on uwag� na fakt, �e poszanowanie wolno�ci religijnej jest zasadnicz� gwarancj� poszanowania wszystkich innych praw cz�owieka. Prawd� jest to, co wypisa�a m�odzie� na transparentach niesionych podczas pochodu przez ca�y Rzym "Chrystus lub �mier�": albo Chrystus, �ycie i zbawienie, ocalenie ludzkiej godno�ci, godno�ci rodziny i ma��e�stwa, narodu i ca�ej spo�eczno�ci ludzkiej, albo zguba, zniszczenie, upadek i �mier�! My za� chcemy �y� �yciem pe�nym i szcz�liwym i to nie tylko podczas naszego kr�tkiego istnienia tu, na ziemi, lecz zw�aszcza po �mierci, w wiecznym �yciu Jedynie Chrystus mo�e nam oznajmi�: "Ja przyszed�em po to, aby mia�y �ycie i mia�y je w obfito�ci" (J 10, 10)... "Ja jestem drog� i prawd� i �yciem" (J. 14, 6). Dlatego te� ka�dy z nas powinien umacnia� sw�j zwi�zek z Chrystusem w �yciu osobistym, w ma��e�stwie, w rodzinie, w miejscu pracy, w codziennych stosunkach z innymi, zawsze i wsz�dzie. W chwili obecnej wspominajmy w szczeg�lny spos�b w modlitwach naszych Ojca �wi�tego, by zdo�a� on jak najszybciej powr�ci� do tej wielkiej misji, kt�ra mu zosta�a poruczona nie tylko dla dobra ludu Bo�ego w Ko�ciele, lecz dla ca�ej ludzkiej wsp�lnoty. Powtarzajmy z naciskiem s�owa modlitwy: "Zosta� z nami, gdy� ma si� ku wieczorowi..." (�k 24, 29). Plac �wi�tego Piotra i klinika Gemelli po zamachu Pocz�tkowo jedynie pielgrzymi stoj�cy w pobli�u Papie�a zdali sobie spraw�, z trwog� i przera�eniem, z dramatycznego zamachu, gdy zobaczyli, jak Ojciec �wi�ty z wyrazem cierpienia na twarzy pad� w ramiona sekretarza, ksi�dza Dziwisza. Pozosta�ym pielgrzymom wydawa�o si�, �e strza�y wywo�ane s� przez sztuczne ognie. Stado go��bi wzbi�o si� w powietrze. Nikt nie przypuszcza�, �e ptaki te, symbolizuj�ce pok�j, ulatuj� tym razem, by schroni� si� w niebie. Dopiero kiedy us�yszano pierwsze wycie syreny i d�ip z Papie�em, podtrzymywanym przez jego pomocnik�w, pod��y� z du�� szybko�ci� w kierunku Watykanu, plac ogarn�o przera�enie i nast�pi�o grobowe milczenie, przerywane jedynie krzykami dw�ch ranionych kobiet. Jedna z nich, pochodz�ca z Jamajki, zachowywa�a spok�j; druga, przyby�a z Chicago, krzycza�a g�o�no z b�lu. By�a to kobieta polskiego pochodzenia i to r�wnie�, jak Papie�, z Wadowic. Ona te� zosta�a ci�ko ranna. Wkr�tce kobiety te umieszczono w karetkach pogotowia, kt�re zawioz�y je do szpitala Ducha �wi�tego, odleg�ego o 500 metr�w. Na plac powr�ci�o milczenie przerywane jedynie p�aczem i szlochami, p�aka�y te� dzieci przestraszone tym, co si� sta�o. Z�o, kt�re chcia�o zgasi� �ycie herolda mi�o�ci, dobra i pokoju, ukaza�o przez chwil� swoje potworne oblicze i pozostawi�o po sobie echo przera�enia. Tylko na chwil�, dzi�ki Bogu. Padaj� pierwsze pytania: "Czy Papie� �yje?", "Kto strzela�?". Atmosfera jest napi�ta do maksimum, ale czterdzie�ci tysi�cy pielgrzym�w, za wyj�tkiem nielicznych, nie daje oznak paniki. Na podium, na wprost mikrofonu, do kt�rego mia� przemawia� Papie�, staje jezuita ks. Kazimierz Przydatek, od 1975 kierownik o�rodka polskich pielgrzym�w w Rzymie, znany zar�wno w Polsce, jak i we W�oszech ze swojej dzia�alno�ci szczeg�lnie na rzecz p�tnik�w. G�osem g��bokim i pe�nym przej�cia intonuje wpierw "In nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti", a nast�pnie "Pater Noster" i "Ave Maria". Napi�cie znajduje w�a�ciwe uj�cie, odpowiadaj� tysi�ce pielgrzym�w, odmawiany jest pierwszy R�aniec za rannego Papie�a. Po ka�dym dziesi�tku rozlega si� polska pie��: o jakie� pi��dziesi�t krok�w od mikrofonu zgromadzi�a si� setka rodak�w Karola Wojty�y, przyby�ych ze wszystkich stron Polski, by jak w ka�d� �rod� powita� ze szczeg�ln� rado�ci� "swego" Papie�a, u�cisn�� mu r�k� i z�o�y� skromne dary przywiezione z ojczyzny. S� od�wi�tnie ubrani, przed rozpocz�ciem audiencji �piewali, klaskali w d�onie, powiewali bia�o-czerwonymi sztandarami. Teraz b�l i smutek zaj�y miejsce ich wcze�niejszej rado�ci i entuzjazmu. Jedna z grup przyby�a z Cz�stochowy, z biskupem Stefanem Bare�� na czele: mia�a ona z�o�y� Papie�owi w darze ogromny obraz Matki Boskiej Jasnog�rskiej. Czy Papie� b�dzie jeszcze m�g� sta� si� jego w�a�cicielem? Dwoje ludzi przenosi obraz na podium i umieszcza na tronie Papie�a, inni pielgrzymi sk�adaj� tam r�e. Czarna Madonna zajmuje miejsce tego, kt�ry ofiarowa� si� Jej jako "Totus Tuus", gdy tymczasem lekarze walcz� ze �mierci� o jego �ycie, a ca�y �wiat oczekuje z zapartym tchem wyniku tej walki. Powoli modlitwa przynosi spok�j i nadziej� t�umowi zgromadzonemu na placu. Kiedy kap�an, po trzeciej dziesi�tce r�a�ca, intonuje polski hymn pokutny "Ludu m�j, ludu, c�em ci uczyni�?", nikt z Polak�w nie mo�e powstrzyma� si� od p�aczu, inni te� intuicyjnie pojmuj� jego tre�� i s� nim poruszeni. Wkr�tce po godzinie 18 nadchodzi z kliniki Gemelli pierwsza wiadomo��, kt�r� ksi�dz Kazimierz przekazuje modl�cym si� przez mikrofon: "Ojciec �wi�ty zosta� ci�ko raniony w brzuch od wystrza�u z broni palnej. Dwie pozosta�e rany nie gro�� powa�nymi konsekwencjami. Par� minut przed godzin� 18 lekarze rozpocz�li operacj�, Ojciec �wi�ty wcze�niej wyspowiada� si� i otrzyma� ostatnie namaszczenie". T�um wzdycha z ulg�: Papie� �yje! Nast�pnie jedni do drugich zwracaj� si� z zapytaniem, pe�ni zaniepokojenia: "Ale czy to prze�yje?". T�um trwa w modlitwie, nad placem unosi si� lekki wiatr, powoli robi si� ciemno. Polski ksi�dz modli si� ju� od przesz�o godziny wraz z pielgrzymami w miejscu, sk�d mia� przemawia� Papie� podczas audiencji. Nast�pnie do��cza si� do� w�oski kap�an i modlitwy wraz ze �piewami kontynuowane s� w j�zyku w�oskim. Na miejscu, w kt�rym dokonany zosta� zbrodniczy zamach, kto� z�o�y� kwiaty w formie krzy�a, niekt�rzy z obecnych zapalaj� �wiece. Oko�o godziny 19 nadchodzi z kliniki Gemelli nowa wiadomo��. T�um przyjmuje j� z ulg�: nie zosta� uszkodzony �aden z narz�d�w wa�nych dla �ycia. P�niej lekarze o�wiadcz�, �e by� to prawdziwy cud, gdy� jedna z trzech kul przeszy�a cia�o dotykaj�c aorty. Lekarze z kliniki w dalszym ci�gu walcz� gor�czkowo, by ocali� �ycie Papie�a. Ordynator kliniki chirurgicznej, znany profesor Castiglioni, znajdowa� si� na kongresie w Mediolanie: o godzinie 18.40 by� ju� na pok�adzie samolotu lec�cego do Rzymu. O 20.50 rozchodzi si� pog�oska, �e zabieg chirurgiczny zmierza ku ko�cowi, tymczasem lekarze maj� jeszcze wiele do zrobienia. O godzinie 21 przewodnictwo wieczornej modlitwie na placu �w. Piotra obejmuj� m�odzi ludzie z Akcji Katolickiej. Wzywaj� ca�� m�odzie� Wiecznego Miasta do modlitwy za jej "szczerego przyjaciela i przyw�dc� duchowego", Jana Paw�a II. Pod kolumnad� Berniniego trwa ci�g�y ruch pojedynczych os�b i grup. O godzinie 23.25 ko�czy si� z pomy�lnym wynikiem zabieg operacyjny. Trwa� on pi�� d�ugich godzin, podczas kt�rych toczy�a si� walka ze �mierci� o uratowanie tego niezwyk�ego pacjenta. Jan Pawe� II zostaje przeniesiony z sali operacyjnej na oddzia� reanimacji. Pi�� minut p�niej profesor Castiglioni informuje dziennikarzy o pomy�lnym zako�czeniu operacji, przeprowadzonej pod kierunkiem profesora Crucittiego. Ale przysz�o�� wci�� jeszcze nie przedstawia si� jasno, nie ma �adnej pewno�ci, pozostaje tylko nadzieja. Lekarze uczynili wszystko, co by�o w ich mocy, obecnie nale�y jedynie czeka�. Oko�o godziny 12 na placu �w. Piotra pojawia si� nowa wiadomo��: pacjent Karol Wojty�a przebudzi� si� z narkozy. Modlitwa z b�agalnej przechodzi w dzi�kczynn�. Osiemdziesi�cioletni prezydent W�och, Sandro Pertini, przyby� do szpitala wkr�tce po rozpocz�ciu zabiegu i nalega�, �e chce pozosta� a� do jego zako�czenia. Dopiero wtedy, gdy lekarze zapewnili go, �e wszystko uk�ada si� pomy�lnie i �e b�dzie m�g� wkr�tce zobaczy� Papie�a, zgodzi� si� na opuszczenie szpitala. Kiedy operacja zosta�a zako�czona i Papie� przebudzi� si� z narkozy, Pertini uda� si� znowu do szpitala, by z�o�y� pierwsz� wizyt� Janowi Paw�owi II. Dotkn�� lekko jego r�ki, a Papie� zdo�a� jedynie odpowiedzie� mu szeptem: "Dzi�kuj�, Panie Prezydencie" i odp�aci� u�miechem za ten wyraz solidarno�ci. Dwie osobisto�ci wsp�tworz�ce nasz� histori� - by�a to scena wzruszaj�ca. Zm�czony, lecz pokrzepiony nadziej� prezydent W�och opuszcza poliklinik� po�o�on� w rzymskiej dzielnicy Monte Mario, by powr�ci� tam jeszcze wielokrotnie w nast�pnych dniach. Ma�e grupy i pojedy�cze osoby sp�dzaj� ca�� t� noc na placu �w. Piotra, modl�c si� i komentuj�c to, co zasz�o. Wiadomo ju�, �e zamachowiec nie jest W�ochem, lecz tureckim terroryst� uprzednio skazanym na �mier� za pope�nienie morderstwa w swoim kraju. Zdo�a� on p�niej zbiec z wi�zienia w tajemniczych okoliczno�ciach po to, by zamordowa� Papie�a. Po oddaniu strza��w pr�bowa� uciec, lecz pewnej silnej fizycznie zakonnicy z Bergamo uda�o si� przytrzyma� go mocnym uchwytem r�ki. W pierwszym momencie wzburzony t�um chcia� go zlinczowa�, ale zosta�o to uniemo�liwione przez policj�. "M�dlmy si� i za tego nieszcz�snego" - rozleg� si� czyj� g�os w�r�d nocy i wzburzone rozmowy na temat cz�owieka, kt�ry zamierza� zamordowa� Zast�pc� Chrystusa, zamieni�y si� w modlitw� za niego. Ogromny plac przedstawia� tej nocy wyj�tkowy widok. Jeden z dziennikarzy z "L'Osservatore Romano", Giuseppe Planelli, znaj�cy dobrze plac �w. Piotra, opisa� wra�enia tej nocy. Rzymianie mogli zaznajomi� si� z nimi, nast�pnego ranka, w wydaniu "nadzwyczajnym" jeszcze pachn�cym drukarsk� farb�. Na dziennikarzu szczeg�lne wra�enie wywar�o pi�� os�b. "Wybi�a p�noc, a Maria wci�� jeszcze jest na placu �w. Piotra wraz z grup� os�b o podkr��onych oczach, modl�cych si� w miejscu, gdzie Papie� obsun�� si� w ramiona swego sekretarza. Pomi�dzy postrz�pionymi chmurami pojawia si� i zanika pierwszy p�ksi�yc, o�wietlaj�c smugami bariery, krzes�a i podium ustawione tak, jak sta�y w oczekiwaniu na audiencj�. Fontanny zamilk�y. Ci�ar�wka przedsi�biorstwa oczyszczania miasta, wierna swemu zadaniu, kr��y po placu. Maria nie ma okre�lonego wieku, ani zawodu. Jest po prostu kobiet�, kt�ra modli si�, gdy Papie� cierpi. Na jednej z barier zaimprowizowa�a co� w rodzaju o�tarzyka: portret Jana Paw�a II i dwie fosforyzuj�ce �wieczki. Maria nie opu�ci�a do tej pory ani jednej audiencji. By�a obecna przy ka�dym wje�dzie i wyje�dzie Papie�a z Watykanu i do Watykanu. Zmieszana z t�umem, Maria u�miecha�a si� i oklaskiwa�a przejazd Ojca �wi�tego, po czym wraca�a zadowolona do domu. A teraz, kiedy Papie� znajduje si� poza Watykanem, zn�w czeka na niego. Luigi jest mechanikiem, o czym �wiadczy jego kombinezon ca�y poplamiony olejem oraz klucz angielski, wysuwaj�cy si� z kieszeni. Przeje�d�a� ulic� Conciliazione (wiod�c� do placu �w. Piotra - przyp. t�um.), kiedy przy �wiat�ach ujrza� niespodziewanie dwa, trzy p�dz�ce samochody policji, us�ysza� wycie syren i zobaczy� t�um faluj�cy na placu. Opowiada, �e kiedy dotar� tam na swoim motocyklu, ujrza� jakiego� ksi�dza wst�puj�cego na podium i ze wzruszeniem oznajmiaj�cego: "Papie� zosta� raniony". I zobaczy�, �e t�um ani nie krzycza� ani nie przeklina�, lecz odmawia� "Ojcze nasz". Luigi nie jest cz�owiekiem �atwych wzrusze�. Jest robotnikiem z odciskami na r�kach. Jest tu ju� od sze�ciu godzin. Z dok�adno�ci� przyzwyczajenia za�o�y� �a�cuch z zamkiem na motocykl, usiad� przy Marii i zacz�� �piewa�. Maria intonuje stare hymny, kt�rych nie zna ju� nikt poza Luigim, chocia� i on nie pami�ta wielu s��w i stara si� to nadrobi� nat�aj�c g�os. Salvatore jest policjantem. Nie jest jednym z tych, kt�rzy p�dz� przy pe�nym wyciu syreny. Salvatore chodzi pieszo. Jest to ju� osoba w pewnym wieku. Od przesz�o roku pe�ni wraz z koleg� stra� nocn� na placu �w. Piotra. Jak wszyscy policjanci, Salvatore trzyma pistolet przy pasie, ale wyznaje, �e nigdy jeszcze nie mia� go w u�yciu. Wpatruje si� w miejsce, z kt�rego wystrzeli� ten szalony cz�owiek i potrz�sa g�ow�. "To musi by� szaleniec, nieszcz�sny szaleniec. Tylko ten, kto jest szalony, strzela". Salvatore, jest uosobieniem prawa, porz�dku. Nie mo�e zrozumie� bezsensownego gwa�tu i przemocy. Co noc wpatruje si� w okno na trzecim pi�trze i st�d zna ca�y rozk�ad dnia Papie�a. Wie, �e kiedy �wiat�o ga�nie, Papie� udaje si� na spoczynek. Chwali si� przed �on�, �e zna wszystkie przyzwyczajenia papieskie. Wie, kiedy Papie� ma du�o pracy i kiedy jest zm�czony i wcze�niej gasi �wiat�o. Jest dumny z tego, �e potrafi utrzyma� spok�j na placu, podczas, gdy Papie� wypoczywa. Tego wieczoru Salvatore nie jest w stanie pozna� swego placu, takie na nim zamieszanie i niepok�j. Patrzy w ciemne okno i potrz�sa g�ow�. Vito jest ateist�, m�wi o tym bez ogr�dek. I dodaje: "Jak si� to dzieje, �e B�g pozwala na to, co si� sta�o? Jak�e� mo�e tolerowa� strza�y przeciwko Papie�owi? Czy domaga si� ofiary? Czy ma ni� by� a� sam Papie�?". Simone jest wierz�cy. Jest on ch�opakiem, jak si� to m�wi, zaanga�owanym i udziela odpowiedzi, kt�re jego samego przerastaj�: "Swego syna przeznaczy� On na ofiar�". Vito i Simone pozostaj� w milczeniu. By� mo�e my�l� o sobie samych, a by� mo�e o tajemnicy, kt�ra ich otacza, podczas gdy Maria intonuje "Christus vincit", a Luigi stara si� jej wt�rowa�, ale poniewa� nie zna s��w powtarza bez ustanku: Chrystus, Chrystus. I jest to pi�kna modlitwa". II. Rzym i W�ochy w obliczu tragedii Po up�ywie zaledwie paru minut od zamachu Wiecznym Miastem i W�ochami wstrz�sn�a fala b�lu, zaskoczenia, niedowierzania i poruszenia. Znalaz�y si� r�wnie� osoby, kt�re przyklasn�y zamachowi na Jana Paw�a II: w odleg�o�ci ponad kilometra od placu �w. Piotra odbywa�a si� demonstracja na rzecz legalizacji prawa do przerywania ci��y. Uczestniczy�o w niej oko�o trzech tysi�cy os�b. Gdy przysz�a wiadomo�� o tym, co si� wydarzy�o, niejedna z tych os�b zacz�a klaska� w d�onie. By� to jednak incydent marginesowy, pozostaj�cy w absolutnej sprzeczno�ci z tym, co czu�a przewa�aj�ca cz�� rzymian i W�och�w w zwi�zku z pope�nionym �wi�tokradztwem. W odpowiedzi na apel biskup�w i kap�an�w, wierni Rzymu i ca�ych W�och udali si� owej nocy t�umnie do ko�cio��w, by wzi�� udzia� we Mszy �w., w b�agalnych modlitwach, w adoracji, aby osobi�cie prosi� Boga o uratowanie i przeb�aga� Matk� Bo��. W�oski Episkopat zwr�ci� si� do wiernych z nast�puj�cym apelem: "Szalony i �wi�tokradczy cios zamachowca zosta� wymierzony przeciwko Ojcu �wi�temu w chwili, gdy wype�nia� swoje pos�annictwo mi�o�ci, g�osi� pe�n� �wiat�a Nauk� w obronie cz�owieka i dawa� osobiste �wiadectwo apostolskie. Biskupi, kap�ani, zakonnicy, zakonnice i wierni w�oskiej wsp�lnoty ko�cielnej ��cz� si� wraz z ca�ym Ko�cio�em w gor�cej i b�agalnej synowskiej modlitwie o zdrowie dla najukocha�szego pasterza Jana Paw�a II. B�agaj� oni Pana Jezusa, by zachowa� swego Zast�pc� na ziemi dla dobra wierz�cych i ca�ej ludzko�ci oraz zwracaj� si� do Boga pe�nego mi�osierdzia o nawr�cenie serc, pos�usze�stwo wobec wiary, o pok�j i zgod� w spo�ecznym wsp�yciu naszego kraju oraz o braterstwo narod�w". Rzymianie s� razem z Papie�em sympati� i modlitw�, jakimi go darz�. Owej nocy modlitwa �ywi nadziej�, umacnia si� przekonanie i pewno��, �e to, co si� wydarzy�o po po�udniu, stanie si� wkr�tce jedynie dalekim wspomnieniem. W Bazylice �w. Wawrzy�ca odprawiana jest Msza o powr�t Papie�a do zdrowia. Parafia �w. Saby na Awentynie, w kt�rej Papie� z�o�y� duszpastersk� wizyt� prawie miesi�c wcze�niej, zebra�a wiernych na wiecz�r modlitwy. Osoby w r�nym wieku i z r�nych warstw spo�ecznych przyby�y, by b�aga� Boga o wyzdrowienie Papie�a, aby m�g� on powr�ci� do swej pasterskiej nauki i prowadzi� Ko�ci� po drodze wskazanej przez Chrystusa. W�r�d parafian znajdowali si� r�wnie� cz�onkowie pobliskiego Papieskiego Kolegium Polskiego, w kt�rym arcybiskup Krakowa zatrzymywa� si� wielokrotnie podczas swoich pobyt�w w Rzymie. Z r�nych rzymskich parafii na plac �w. Piotra schodz� si� wci�� wierni, aby modli� si�, a tak�e, by� mo�e, od naocznych �wiadk�w zaj�cia dowiedzie� si� nowych szczeg��w. Owego wieczora kardyna� wikariusz Ugo Poletti wezwa� na nast�pny dzie� ludno�� do godzinnej modlitwy na miejscu zamachu: "Zwracam si� do ca�ej ludno�ci Rzymu, do wszystkich chrze�cijan, wyra�aj�c w imieniu wszystkich nasz� rozpacz, b�l i niepok�j. Dzi�ki Bogu wiadomo�ci o Ojcu �wi�tym dodaj� nam nadziei, �e wkr�tce Pan zechce przywr�ci� go ca�kowicie do zdrowia. Zwracam si� z wezwaniem do ludno�ci Rzymu: jutro wieczorem, w czwartek 14 maja o godzinie 21, na placu �w. Piotra, w tym samym miejscu, gdzie Papie� zosta� ranny, odm�wimy wsp�lnie R�aniec. Pragn� aby wszyscy, kt�rzy kochaj� Papie�a, przybyli - w miar� swych mo�liwo�ci - na plac �w. Piotra, by da� wyraz swej mi�o�ci, swemu przywi�zaniu do niego i by zwr�ci� si� z b�aganiem o jak najpr�dsze ujrzenie go z powrotem w�r�d nas". Podobnie dzia�o si� w du�ych miastach, a nawet w ma�ych miejscowo�ciach. T�umy, poruszone niewiarygodn� wiadomo�ci�, w modlitwie szuka�y ukojenia i poczucia pewno�ci. Arcybiskup Turynu, kardyna� Ballestrero, przewodnicz�cy w�oskiego Episkopatu, wezwa� wiernych do wzi�cia udzia�u w nabo�e�stwie w katedrze o godzinie 21; w kazaniu swym wypowiedzia� m.in.: "Godny pot�pienia czyn skierowany przeciwko osobie Papie�a Jana Paw�a II nape�nia przera�eniem, zdaje mi si�, nie tylko ludzi wierz�cych, ale wszystkich ludzi dobrej woli... To tragiczne wydarzenie, wobec kt�rego w obecnej chwili zachowujemy milczenie, zdaje si� zobowi�zywa� nas do refleksji, opartej na wierze i na najwy�szych warto�ciach ludzkich, aby�my wszyscy zdo�ali sta� si� lepsi i gor�cej wierz�cy". Na placu �w. Marka, w sercu Weneckiej Laguny, ponad sze�� tysi�cy m�odych ludzi modli�o si� i �piewa�o przez przesz�o dwie godziny, by da� wyraz mi�o�ci do Papie�a. We Florencji ponad pi�� tysi�cy os�b zgromadzi�o si� na godzin� 19, a�eby demonstrowa� przeciwko prawu do przerywania ci��y. Do zebranych mia�a przemawia� Matka Teresa z Kalkuty. Tymczasem z radia dowiedzieli si� o zamachu. Matka Teresa zaintonowa�a "Ojcze nasz" i po odm�wieniu R�a�ca uda�a si� na czele t�umu do pobliskiego ko�cio�a Bellariva, by wzi�� udzia� we Mszy o powr�t Papie�a do zdrowia. Arcybiskup Florencji kardyna� Benelli, zwracaj�c si� do wiernych wype�niaj�cych ko�ci� i przyleg�y plac, powiedzia� w swym kazaniu: "Bo�e, zmi�uj si� nad nami! Serce nasze pe�ne jest smutku i b�lu z powodu ran zadanych Papie�owi oraz ca�ej wsp�lnocie ko�cielnej, gdy� jest on Namiestnikiem Chrystusa. Lecz w zamachowcu ukrywa si� te� jaka� cz�� nas. Kto z nas mo�e powiedzie�, �e wolny jest od stosowania jakiejkolwiek formy gwa�tu? To, co zdarzy�o si� na placu �w. Piotra, jest w�a�nie tego rezultatem. A Chrystus m�wi nam, �e nie przyszed� po to, by pot�pia� lecz by kocha� i uzdrawia�. My chcemy oprze� nasze �ycie na mi�o�ci, b�d�cej miar�, pod�ug kt�rej b�dziemy s�dzeni". Arcybiskup Bari, Magrassi, odprawia� owego 13 maja msz� pontyfikaln� w zwi�zku z zako�czeniem �wi�ta translacji ko�ci �w. Miko�aja. Gdy otrzyma� wiadomo�� o zamachu, natychmiast podzieli� si� ni� z wiernymi i, rezygnuj�c z wyg�oszenia kazania, modli� si� za Papie�a nast�puj�cymi s�owami: "Gwa�t, kt�ry dzi� wstrz�sa �wiatem, jest owocem post�puj�cego rozk�adu warto�ci ludzkich oraz dechrystianizacji, prowadz�cej do deptania �ycia ludzkiego. Ko�ci� mimo wszystko nigdy nie straci odwagi, by nadal g�osi� prawd� �adna przemoc nigdy nie zdo�a zamkn�� nam ust". Arcybiskup Syrakuz, Lauricella, dowiedzia� si� o zamachu w chwili, gdy odprawia� Msz� �w. w sanktuarium "Madonny �ez". Wyra�nie poruszony, wezwa� wiernych do modlitwy za Papie�a: "Jest on m�czennikiem wiary, �wiadkiem prawdy, wzorem chrze�cija�skiej odwagi". We wszystkich ko�cio�ach miasta wierni skupili si� w modlitwie o powr�t Papie�a do zdrowia. *** 14 maja w ca�ych W�oszech, w katedrach i w ma�ych ko�ci�kach, odby�y si� nabo�e�stwa w intencji szybkiego powrotu Papie�a do pe�nego zdrowia. Arcybiskup Mediolanu z okazji tej wypowiedzia� nast�puj�ce s�owa do pi�ciu tysi�cy wiernych przyby�ych do Katedry: "Kiedy propaganda, kt�ra, jak okre�li� to Jan Pawe� II, przyw�aszcza sobie niemal niepostrze�enie ludzk� �wiadomo�� i, usadowiwszy si� w niej, umacnia przekonanie, �e prawo r�wnoznaczne jest z si��, kiedy niekt�re formy gwa�tu otrzymuj� miano post�pu i wychwalane s� jako takie pod niebiosy, kiedy powstaje obawa, �e Papie� stanowi zagro�enie dla pokojowego wsp�ycia i pragnie si� wyciszenia g�osu tych wszystkich, kt�rzy zanim stan� si� pos�uszni ludziom, winni okaza� pos�usze�stwo Bogu w�wczas jest si� uprawnionym do zadania pytania: jaka jest konsekwencja w postawach os�b, kt�re nie dalej jak wczoraj ucieka�y si� do obelg i szyderstwa, a dzisiaj sk�adaj� wyrazy g��bokiego poruszenia". By�a to wyra�na aluzja do ohydnej kampanii lansowanej przeciwko Papie�owi przez zwolennik�w przerywania ci��y i do ich p�niejszych pe�nych skwapliwo�ci i pot�pienia o�wiadcze�. Nast�pnie arcybiskup Martini doda�: "Niech gorycz obecnych godzin sk�oni nas do zadumy i dopomo�e nam wszystkim w zrozumieniu, �e jedynie g��boka mi�o�� ludzko�ci i ka�dego ludzkiego stworzenia le�a�a u podstaw wszystkich wypowiedzi i czyn�w Papie�a". Kardyna� Genui, Siri, odbywaj�cy pielgrzymk� do sanktuarium "Madonna della Guardia", w ten spos�b skomentowa� zamach: "Papie� wiedzia� o tym, �e czyha�o na� wielkie niebezpiecze�stwo i akceptowa� je. Oznaki solidarno�ci, kt�re nap�ywaj� ze wszystkich stron, dowodz�, �e w �wiecie tym jest jeszcze co� dobrego. Wzywam wiernych mej diecezji do modlitwy, by Papie� pozosta� przy �yciu". S�owa kardyna�a Pomy, arcybiskupa Bolonii: "Zosta� wymierzony cios w Papie�a jako duchow� g�ow� Ko�cio�a. I zosta� on wymierzony w jego w�asnym domu w pobli�u Bazyliki, kt�ra upami�tnia m�cze�stwo Piotra". I zapytuj�c siebie samego, jak mog�o si� to wydarzy�, doda�: "Pytanie to jest na ustach wszystkich, przy og�lnie przygn�biaj�cej nas sytuacji... Gdy� w okresie zupe�nie niedawnym wzmo�ono ataki na osob� Ojca �wi�tego i na stowarzyszenia ko�cielne, jak gdyby by�y one przyczyn� cywilizacyjnego zacofania, a nadu�yciem g�oszenie pos�ania ewangelicznego, i jego zasadniczych tre�ci". Kardyna� Neapolu, Ursi, przyjaciel kardyna�a Wojty�y, o�wiadczy�: "Tragiczny zamach na osob� Papie�a uderza w nas katolik�w i we wszystkich ludzi posiadaj�cych poczucie cz�owiecze�stwa. Zwracam si� do wiernych o wytrwanie w modlitwie. Oby krew przelana przez Jana Paw�a II powstrzyma�a krwaw� orgi� na ca�ym �wiecie i da�a pojednanie i powszechne braterstwo". Nie tylko biskupi i kardyna�owie, lecz r�wnie� politycy i m�owie stanu wyrazili w dniu zamachu publicznie swoje poruszenie. Oto o�wiadczenie z�o�one o godzinie 20 przez Prezydenta W�och, Pertiniego: - "Zamach, kt�rego ofiar� sta� si� Papie� jest godn� pot�pienia zbrodni�, szczytem nikczemno�ci i upodlenia. Wyra�am oburzenie, poruszenie i b�l ca�ego narodu w�oskiego, bez r�nic ideologicznych i religijnych, oraz sk�adam jak najgor�tsze �yczenia szybkiego powrotu do zdrowia Waszej �wi�tobliwo�ci, z kt�rym w g��bi mego serca jak nigdy dot�d czuj� si� blisko zwi�zany w tych godzinach cierpienia". Plac �w. Piotra 14 maja wieczorem R�wnie� wierni Wiecznego Miasta zbiegli si� do ko�cio��w, zw�aszcza do bazyliki �w. Piotra, by modli� si� za swego "drogiego Papie�a". Wielu z nich ze smutkiem przygl�da�o si� miejscu, w kt�rym nast�pi� zamach. O godz. 21, w odpowiedzi na wezwanie kardyna�a Polettiego, na placu Piotrowym zebra�o si� od 60 do 70 tysi�cy os�b, nie tylko katolicy i wierz�cy. By� to bez w�tpienia najbardziej imponuj�cy przejaw mi�o�ci w stosunku do �miertelnie ranionego Papie�a. Ju� przed godzin� 21 reflektory o�wietlaj�ce plac pozwala�y dojrze� tysi�ce m�czyzn, kobiet, dzieci, ludzi starszych, m�odzie�y, zakonnic, zakonnik�w i ksi�y. W pierwszym rz�dzie byli kardyna�owie i biskupi oraz dwaj osobi�ci sekretarze Papie�a. Zabra� g�os kardyna� Poletti: "Chrze�cija�ska spo�eczno�� Rzymu, dobry i prawdziwy lud Rzymu, zbiera si� na modlitw� za Papie�a, swego biskupa, w chwili, kt�ra wydaje si� by� czarn�, cho� jest ona jasna, jak ma�o kt�ra w historii papiestwa". Wezwa� on do modlitwy za zdrowie Papie�a, o jego szybki powr�t do wiernych; do wzniesienia b�aga� "o naprawienie tego szalonego czynu, kt�ry dokonany na �wi�tej osobie Papie�a, dokonany zosta� na Bogu, kt�rego on reprezentuje, przeciwko ludzko�ci kochanej przez niego jak przez ojca, przeciwko warto�ciom duchowym, moralnym i spo�ecznym, kt�re w Papie�u koncentruj� si� i znajduj� sw�j wyraz. Niech b�dzie to modlitwa mi�o�ci i przebaczenia nie tylko dla zamachowca, lecz r�wnie� dla wszystkich tych, kt�rzy podobnie jak on uciekaj� si� do u�ycia gwa�tu i nie wiedz�, co czyni�". Jedynie mi�o�� mo�e zwyci�y� "nienawi�� i frenezj� �mierci", mi�o�� pe�na mi�osierdzia Chrystusa wybaczaj�cego w�asnym zab�jcom. "Powiedzia�em to - doda� kardyna� - dla okre�lenia atmosfery modlitwy, ciep�a rodzinnego, uczuciowego uczestnictwa, g��bokiego b�lu i mi�o�ci naszego spotkania". Po z�o�eniu podzi�kowania tym wszystkim, kt�rzy we W�oszech wzi�li duchowo udzia� w modlitwie, zako�czy�: "Papie� jest tu! Papie� jest obecny! Wiemy, �e jest on tu wraz ze sw� wiar�, odwag�, mi�o�ci� do Boga i do cz�owieka, ze swymi my�lami. Gdy� on wie o naszym spotkaniu i nawet dzisiaj przes�a� mi podzi�kowanie za nie... Jego zdrowie tak silnie wystawione na pr�b�, wzbudza w nas jednak przekonanie i nadziej�, �e wkr�tce ujrzymy go mi�dzy nami, dzi�ki pomocy Bo�ej". Te ostatnie s�owa spotka�y si� z burzliwymi oklaskami. W momencie tym wia� zimny wiatr i cho� wiele os�b w t�umie by�o lekko ubranych, wewn�trzny ogie� i p�omie� nadziei, rado�ci, �e Papie� ma powr�ci� zdrowy, rozgrzewa�y wszystkich. "I nasza ufno�� jest tak wielka, �e o�miel� si� powiedzie�, i� ju� teraz sk�adamy za ni� dzi�ki Panu" powiedzia� jeszcze kardyna�, po czym rozpocz�� R�aniec, wzywaj�c do zadumy nad "bolesnymi tajemnicami, kt�re pomog� nam zrozumie� g��bokie, pozytywne i uniwersalne warto�ci m�ki Jezusa, dzi� objawiaj�cej si� nam w m�ce Papie�a, Ko�cio�a, ca�ej ludzko�ci". W ten spos�b odm�wiona zosta�a modlitwa, kt�r� Ojciec �wi�ty tyle razy poleca� wiernym. Przed przyst�pieniem do odmawiania ka�dego nast�pnego dziesi�tka kardyna� zach�ca� do kr�tkiej zadumy: Chrystus pe�en niepokoju, sam jeden w Ogrodzie Oliwnym, biczowanie, kt�re wci�� jeszcze n�ka Chrystusa w Ko�ciele, Chrystusa oczernionego i prze�ladowanego oraz napadni�tego i zniewa�anego w osobie Jego Namiestnika, Ecce Homo, kt�ry jest w ka�dym, kto cierpi... "Nie ma wi�kszej mi�o�ci od tej, kt�r� daje ten, kto ofiarowuje swoje �ycie dla przyjaci�: Jezus jest przyjacielem wszystkich, r�wnie� z�ych i niegodziwych... i wybacza. Obecnie daje tego �wiadectwo w postaci zamachu... Maryjo, Matko, nie opuszczaj Papie�a, kt�ry zw�aszcza teraz jest ca�y Tw�j". Po zako�czeniu R�a�ca kilku m�odych ludzi odm�wi�o na g�os modlitwy o powr�t Papie�a do zdrowia i o jego jak najszybszy powr�t do dzia�alno�ci na rzecz jedno�ci chrze�cijan, ustanowienia pokoju na �wiecie i przezwyci�enia gwa�tu. Modlono si� r�wnie� za zamachowca. Nast�pnie podszed� do mikrofonu metropolita prawos�awny Meliton, specjalny wys�annik ekumenicznego patriarchy Konstantynopola, Dimitriosa I i zm�wi� w j�zyku greckim modlitw� za Papie�a. Nast�pnego dnia metropolita uda� si� do Polikliniki Gemelli, by osobi�cie dowiedzie� si� o stanie zdrowia Papie�a. Zapisa� on nast�puj�ce s�owa w ksi�dze zwiedzaj�cych: W imieniu Jego �wi�tobliwo�ci Ekumenicznego Patriarchy Dimitriosa I, wyra�am pe�ny udzia� w b�lu Jego �wi�tobliwo�ci Papie�a Jana Paw�a II i �wi�tego Ko�cio�a rzymsko-katolickiego. M�dlmy si�, by Pan przywr�ci� jak najszybciej Ko�cio�owi i �wiatu Jego �wi�tobliwo�� w pe�nym zdrowiu". Nast�pnie po skupieniu si� w milcz�cej modlitwie poprosi� towarzysz�cych mu W�och�w o zm�wienie wraz z nim "Kyrie eleison" i z�o�y� im �yczenia, by mogli oni wszyscy ujrze� jak najpr�dzej Papie�a opuszczaj�cego ten szpital". P�nym wieczorem, kiedy by�o ju� po wszystkim, spotka�em na placu Piotrowym znajomych i przyjaci�, a w�r�d nich ksi�dza Edwarda - polskiego kap�ana pracuj�cego w Kurii. Ksi�dz Edward zna Papie�a od lat, kiedy by� on biskupem sufraganem, i Papie� r�wnie� go zna i czasem zaprasza do swego sto�u. Przywitali�my si� w milczeniu, staraj�c si� wzajemnie podtrzyma� w nadziei, �e Papie� powr�ci do zdrowia. Nast�pnie ks. Edward zacz�� wspomina� nasze spotkanie we wrze�niu 1979 w obecno�ci ojc�w Kazimierza i Olka: omawiali�my wtedy przepowiednie o maj�cej wkr�tce nast�pi� gwa�townej �mierci Papie�a i ja, po chwili milczenia, odwa�y�em si� powiedzie� moim polskim przyjacio�om. III. Reakcje w Polsce Zamach wstrz�sn�� naturalnie najbardziej Polakami w ojczy�nie i na �wiecie. Wykazali oni najwi�ksz� solidarno�� z ci�ko rannym Papie�em. Jan Pawe� II jest nie tylko g�ow� Ko�cio�a Katolickiego, wobec kt�rego Polska jest od tysi�ca lat "semper fidelis". Jest on r�wnie� dla Polak�w krwi� z ich krwi i sercem z ich serc, pocz�wszy od 16 pa�dziernika 1978 roku sta� si� ich bohaterem narodowym, ich wsparciem moralnym, obro�c� na forum mi�dzynarodowym tego ruchu odnowy, kt�ry wci�ga ca�y kraj i stanowi zapowied� egzystencji godnej cz�owieka - b�dzie on m�g� by� zrealizowany, je�li mu nie przeszkodz� postronne interesy i nie dojdzie do skutku zbrojna interwencja (Autor pisa� ten tekst dwa miesi�ce przed dat� 13.12.1981 r.). Jednak r�wnie� i w tym przypadku idee inspiruj�ce odnow� nie b�d� mog�y zgin��. To w�a�nie Papie�, podczas swej podr�y do ojczyzny w czerwcu 1979 roku, wzywa� Polak�w do niepoddawania si� zniech�ceniu i rezygnacji, do krzewienia jedno�ci i solidarno�ci. Ta podr� i te natchnione apele przyczyni�y si� niema�o do wydarze� lata 1980 r., kt�re postawi�y Polsk� w centrum uwagi �wiata i sama nazwa "Solidarno��" odwo�uje si� do tych apeli, jak stwierdzi� Lech Wa��sa. Polacy w diasporze, rozproszeni po ca�ym �wiecie, zdobyli wi�kszy kredyt: w Stanach Zjednoczonych, we Francji, w Brazylii, w Australii i tak�e w ZSRR, gdziekolwiek si� znajduj�, s� dumni ze swego wielkiego Rodaka. W dzie� poprzedzaj�cy zamach Polacy byli szczeg�lnie zaniepokojeni z powodu choroby ich prymasa, kardyna�a Wyszy�skiego, kt�ry by� powszechnie nazywany "ojcem ojczyzny", jego godziny wydawa�y si� policzone. W tej smutnej atmosferze wiadomo�� o zamachu na Karola Wojty�� uderzy�a jak grom. "W Polsce stan�y zegary" - napisa� pewien dziennik, a inny: "Ca�a Polska p�acze". Kraj uleg� wstrz�sowi jak �aden inny. Radio i telewizja zmieni�y si� nie do poznania: przerwa�y programy i spikerzy za�amanym g�osem i ze �zami w oczach informowali o zamachu, przeznaczaj�c wiele czasu na to, co zdarzy�o si� w Rzymie i nadaj�c muzyk� powa�n�. Wszystkie programy rozrywkowe w kinach, teatrach i telewizji zosta�y odwo�ane na okres trzech dni. Polacy widzieli w tym "�wi�ty obowi�zek". Telewizja polska zaskoczy�a rzecz� nigdy nie ogl�dan�: po pierwszych wie�ciach z Rzymu, oko�o 19, na ekranie pojawi� si� rzecznik prasowy Episkopatu ks. Orszulik, kt�ry odczyta� deklaracj� i wezwa� do odprawiania nabo�e�stw we wszystkich ko�cio�ach Polski o wyzdrowienie Papie�a. Nast�pnie wezwa� do modlitwy za kardyna�a Wyszy�skiego, bardzo chorego, kt�remu nie chciano zakomunikowa� wiadomo�ci o zamachu; kiedy to nast�pi�o, zamkn�� on oczy i pogr��y� si� w g��bokiej modlitwie. Ks. Orszulik udzieli� agencji prasowej PAP nast�puj�cej deklaracji: "Episkopat razem z ca�� ludno�ci� jest g��boko poruszony wiadomo�ci� o zamachu na �ycie Jego �wi�tobliwo�ci Jana Paw�a II. Brak nam s��w dla pot�pienia zbrodniczej akcji. Ca�y Ko�ci� polski modli si� o szybkie wyzdrowienie Papie�a i o jego szybki powr�t do s�u�by Ko�cio�owi w Stolicy Apostolskiej". Radio i telewizja nadawa�y wci�� wiadomo�ci z Rzymu i programy specjalne po�wi�cone osobie Karola Wojty�y. W ten spos�b Polacy mogli obejrze� po raz pierwszy film nakr�cony dwa lata temu o Papie�u Karolu Wojtyle, pielgrzymie w swej ojczy�nie. Jak�e radosne wspomnienie z historycznej wizyty, jak�e smutne dzisiaj my�li i bolesne wra�enia! W przerwach telewizja wci�� pokazywa�a plac �w. Piotra i polskich pielgrzym�w, modl�cych si� tam i �piewaj�cych, smutnych, ale zarazem pe�nych nadziei, jak� daje modlitwa. Tak�e w Polsce wiele os�b �ywi nadziej�, pomimo powszechnego b�lu i trudnych chwil. Na kr�tko przed p�noc� na ekranie telewizji wyst�pi� w czasie dyskusji filozof i teolog J�zef Tischner, przyjaciel i by�y kolega Karola Wojty�y. Jest on przede wszystkim popularny w�r�d m�odzie�y z powodu swej "teologii nadziei" i jest znany w Polsce a tak�e poza jej granicami jako teoretyk "Solidarno�ci". Jego s�owa u wielu ludzi budz� nadziej� na powr�t Papie�a do zdrowia: "Oczywi�cie chodzi o sytuacj� niezmiernie powa�n�. Trudno w tej chwili zebra� i sformu�owa� my�li i uczucia. Jestem jednak przekonany, �e by zrozumie� to, co si� zdarzy�o, nale�y widzie� Karola Wojty�� w �wietle tej ksi�gi, kt�ra go uformowa�a, a mianowicie w �wietle Ewangelii. Tam gdzie Jezus rozmawia z Pi�atem, jest napisane: "Ja si� na to narodzi�em i na to przyszed�em na �wiat, aby da� �wiadectwo prawdzie" (J 18, 37). Tragedia polega na tym, �e pewne prawdy staj� si� jasne dla wszystkich tylko je�li s� przypiecz�towane krwi�, i to jest tak�e owocem tego, co si� zdarzy�o. Zachodzi jeszcze inna okoliczno��, kt�r� nale�y uwzgl�dni�, je�li chce si� zrozumie� ten zamach. Temu, kto pyta: kto i dlaczego tego dokona�: s�dz�, �e Papie� zacytowa�by inny ust�p z tej samej Ksi�gi, o ile ju� tego nie uczyni� a mianowicie: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedz�, co czyni�" (�k 23, 34). Tragiczne jest tak�e to, �e nie wiedz�, co czyni�! Z�o jest banalne, poniewa� ten, kto je czyni, nie wie, co robi. Trzeba jeszcze przypomnie� my�l �w. Augustyna, kt�ry prze�ywa� tragiczn� histori� �wczesnego �wiata, postawi� pytanie o przyczyny z�a i sformu�owa� nast�puj�c� odpowied�: B�g dopuszcza z�o, by osi�gn�� ze� wi�ksze dobro dla �wiata. Cud boski, cud stworzenia polega bowiem na tym, �e B�g potrafi osi�gn�� dobro ze z�a. Co czuj�? �ywi� nadziej�, �e Papie� wr�ci, jakim by� przedtem, ale powr�ci on do �wiata, kt�ry nie jest ju� tym, czym by� przedtem". Warszawa O godz. 18, a wi�c niemal zaraz po nadej�ciu wie�ci z Rzymu, we wszystkich ko�cio�ach stolicy rozpocz�to odprawianie Mszy �wi�tej za Papie�a. Oko�o p�nocy, w ko�ciele jezuit�w, odprawiano msz� �w. za Papie�a i Kardyna�a Prymasa, zam�wion� przez kierownictwo "Solidarno�ci" wiejskiej. Przed obrazem Matki Boskiej jezuici umie�cili t� fotografi� Papie�a, kt�ra by�a wystawiona dwa lata wcze�niej w czasie wizyty papieskiej, a wierni przynosili tam kwiaty i pozostawali przez ca�� noc pogr��eni w modlitwie i rozmy�laniu. W ko�ciele mo�na by�o zauwa�y� osoby, kt�re od lat nie ucz�szcza�y na nabo�e�stwa. Pewien kap�an opowiedzia� mi o wizycie pary ma��e�skiej: m��, ateista, w ostatnim czasie my�la� o Bogu, ale dopiero dramat na placu �w. Piotra przyprowadzi� go do wiary. Ko�ci� akademicki stanowi przede wszystkim miejsce spotka� m�odzie�y warszawskiej. W czerwcu 1979 r. Jan Pawe� II odprawi� tam msz� �w. dla m�odzie�y i wraz z m�odzie��. W tej godzinie m�odzie� chcia�a tu wspomnie� w modlitwie swego duchowego ojca i mistrza. W czwartek 14 maja tysi�ce wiernych wype�ni�y ko�cio�y, b�agaj�c Boga o �ask� dla Papie�a i dla kardyna�a Prymasa. O godz. 13 odby�a si� uroczysta koncelebra w Katedrze �w. Jana, ale najpierw biskupi, kap�ani i wierni wys�uchali w ciszy i powszechnym wzruszeniu nagrane kazanie chorego Prymasa. Umieraj�cy kardyna� jeszcze raz zwr�ci� si� do swego ludu jako mi�uj�cy ojciec, pomniejszaj�c w�asne b�le i cierpienia w obliczu tego, co zdarzy�o si� w Rzymie: "Umi�owani Biskupi, Drodzy Dziekani, Prezbiterzy, Ludu Bo�y Ko�cio�a �wi�tego w Ojczy�nie! Bolesne zdarzenia, kt�re wstrz�sn�y sumieniem ca�ego �wiata, od chwili gdy strza�y ugodzi�y w G�ow� Ko�cio�a Chrystusowego, s� przyczyn� tak wielkich przemieszcze� w naszych osobistych uczuciach i prze�yciach, �e uwa�amy je dzisiaj za niezwykle drobne i skromne w por�wnaniu z tym, co dotkn��o Ojca �wi�tego, tego niezmordowanego Aposto�a pokoju i mi�o�ci w ca�ym �wiecie. Dotyka to zarazem jak�� bolesn� czarn� plam� kultur� �wiatow�, kt�ra nie umie zabezpieczy� Aposto�a powszechnego �adu, pokoju i mi�o�ci, sprawiaj�c, �e ludzie wsp�cze�ni czuj� si� zaniepokojeni o bezpiecze�stwo �wiata. Znamy wszyscy podejmowane niezwyk�e trudy G�owy Ko�cio�a. Jan Pawe� II stan�� na czele najwi�kszych herold�w pokoju i mi�o�ci. Widocznie ta praca, tak przecie� b�ogos�awiona, przeszkadza mocarzom ciemno�ci, skoro skierowali przeciwko Ojcu �wi�temu tak bolesne ciosy. Ale czym�e s� one w por�wnaniu z t� wielk� bole�ci�, kt�r� prze�ywa dzi� Rodzina ludzka. Ca�� nadziej� ��czy przecie� ona z b�ogos�awion� prac� Ojca �wi�tego. Dzisiaj pozostaje nam jedno: wszystkie nasze cierpienia i udr�ki starajmy si� do��czy� do tej wielkiej m�ki �wiata. Na pewno i Ojciec �wi�ty tak to prze�ywa sk�adaj�c swoje osobiste cierpienie w d�onie Matki Ko�cio�a. Tej, kt�rej zawierzy� si� na Jasnej G�rze. To jest Jego najwa�niejsze dzie�o. W por�wnaniu z tym wielkim dzie�em, wszystkie nasze osobiste cierpienia staj� si� maluczkie. I dlatego, Najmilsi, i ja, dotkni�ty obecnie najrozmaitszymi moimi dolegliwo�ciami fizycznymi, musz� uwa�a� je za skromne i ma�e w por�wnaniu z tym, co dotkn�o G�ow� Ko�cio�a. I dlatego prosz� Was, aby te heroiczne modlitwy, kt�re zanosili�cie w mojej intencji na Jasnej G�rze, w �wi�tyniach warszawskich i diecezjalnych