8659

Szczegóły
Tytuł 8659
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8659 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8659 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8659 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Lyal Watson - Biologia �mierci WST�P DO WYDANIA PIERWSZEGO Kiedy by�em dziesi�cioletnim ch�opcem wybra�em si� do po�o�onego niedaleko naszego domu w�wozu. Stoj�c na jego .skalistej kraw�dzi mo�na by�o wywo�a� cudowne echo. Zdoby�em si� na odwag� i krzykn��em najg�o�niej, jak tylko potrafi�em, najbardziej wulgarne i zakazane s�owo, jakie w�wczas zna�em. Dzisiaj, przesz�o �wier� wieku p�niej, nie pami�tam nawet, co to by�o za s�owo. Jednak�e nigdy nie zapomn� tego, co w�wczas czu�em. Pisanie ksi��ki o �mierci wywo�uje u mnie podobne wra�enie. Na ka�dym kroku zdradzamy nasz niezdecydowany stosunek do kwestii �ycia i �mierci. Ta ostatnia nadal pozostaje k�opotliwym tematem. Z jednej strony grzebiemy naszych zmar�ych, staraj�c si� ich pocieszy�, przeb�aga� czy te� odwr�ci� od siebie ich gniew, a z drugiej � malujemy im twarze, usi�uj�c rozpaczliwie wykrzesa� na nich ostatni� iskr� �ycia. Ambiwalentny charakter tej postawy przejawia si� nieomal we wszystkich dziedzinach �ycia. Uwa�amy, �e nauka i medycyna pozwoli�y nam w ko�cu zapanowa� nad �mierci�, lecz w rzeczywisto�ci nadal wierzymy, �e nikt z nas nie potrafi od�o�y� daty tego ostatecznego spotkania w Hadesie. Opowie�� o wr�bicie Kalchasie, kt�ry umar� ze �miechu na my�l o tym, �e prze�y� wyznaczon� sobie godzin� �mierci, nadal zawiera nieuchronn� prawd�. We wrze�niu 1973 roku, w Oa-kland w Kalifornii, orzeczono �mier� Samuela Moore'a na skutek postrza�u w g�ow�. Bij�ce nadal serce ofiary usuni�to i przetransportowano helikopterem do Stanford, gdzie przeszczepiono je potem innemu pacjentowi. Kiedy w miesi�c p�niej Andrew Lyons stan�� przed s�dem, obro�ca domaga� si�, aby oskar�enie o morderstwo zamieniono na napad z broni� w r�ku, poniewa� jego klient nie m�g� zabi� swej ofiary, skoro serce jej bi�o nadal. Kwestia ta rozwi�za�a si� w ko�cu sama, gdy wspomniane serce ostatecznie przesta�o bi�. Pozosta�y jednak w�tpliwo�ci dotycz�ce w�a�ciwego sprawcy tego morderstwa � czy by� nim zamachowiec, czy te� raczej chirurg dokonuj�cy przeszczepu? Dwuznaczno�� ta jest dla mnie, jako biologa, wr�cz �enuj�ca. By� mo�e moja postawa wyda si� nieco staro�wiecka, niemniej uwa�am, �e przedstawiciele nauki powinni o �yciu wiedzie� znacznie wi�cej, zar�wno o jego pocz�tkach, jak i ko�cu. St�d te� ta ksi��ka. Podejrzewam, ze moja argumentacja zawiera wiele b��d�w logicznych i merytorycznych, jednak�e nie przejmuj� si� tym bardzo, gdy� zadaniem ksi��ki winno by� stymulowanie dalszej dyskusji. Dok�adnie dwa lata temu zebra�em worek lu�nych biologicznych ciekawostek, kt�re u�o�one ra�eni stanowi� obiektywn� histori� naturaln� zjawisk paranormalnych. Stara�em si� nie wytycza� sobie �adnych sztucznych granic w prezentowaniu tego materia�u, jednak�e spogl�daj�c wstecz dostrzegam, gdzie pod�wiadomie wytyczy�em je sobie. �Supernature" by�a moj� Ksi�g� �ycia, niniejsza pozycja stanowi niejako jej kontynuacj� i jest Ksi�g� o �mierci i o tym co Po �yciu. Zaczynam j� od zarysowania najbardziej podstawowego dylematu w tej dziedzinie, jaki wynika z naszej nieumiej�tno�ci dok�adnego rozr�nienia �ycia i �mierci. Po rozwik�aniu tego problemu okazuje si�, �e otwiera on jedynie drog� do szeregu innych, budz�cych w�tpliwo�ci zagadnie�, kt�rych poprzednio nie chcia�em zauwa�y�. Ksi��ka ta nie jest odpowiedzi� ani nawet pytaniem. Jest jedynie pr�b� ustalenia jakiej� solidnej bazy naukowej, kt�ra mog�aby pom�c w formu�owaniu odpowiednich pyta�. Kiedy ze znajomymi interesuj�cymi si� okultyzmem rozmawiam na temat reinkarnacji albo o cia�ach astralnych, ka�dy z nich kiwa potakuj�co g�ow�. Kiedy nalegam i domagam si� wyja�nienia tych zjawisk, ludzie ci stwierdzaj� jedynie, �e taka w�a�nie jest natura rzeczy. By� mo�e maj� racj�, dlatego zazdroszcz� im zdolno�ci przyjmowania wszystkiego na wiar�. Nie potrafi� jednak funkcjonowa� w taki spos�b. Obarczony ci�arem dziesi�ciu lat kszta�cenia w naukach �cis�ych, odczuwam potrzeb� znalezienia jakiego� sposobu pogodzenia naukowych docieka� z mistyczn� rewelacj�. Zaczynam powoli zdawa� sobie spraw� z tego, �e metody naukowe maj� swoje granice i niemo�liwa jest obserwacja rzeczywisto�ci bez jednoczesnego przekszta�cania jej w trakcie tego procesu. Obserwacja jest jednocze�nie modyfikacj�, a opis i zrozumienie danego zjawiska oznacza zarazem jego radykaln� zmian�. Fizycy atomowi akceptuj� obecnie fakt, �e niemo�no�� zmierzenia czegokolwiek wcale nie jest podstaw� do kwestionowania istnienia tego czego�. Zgadzam si� z t� postaw� i � je�li to konieczne � jestem gotowy porzuci� od czasu do czasu tradycyjn� lini� naukowej analizy. Najcz�ciej post�powanie takie prowadzi mnie bezpo�rednio do punktu, z kt�rego moi znajomi mistycy startowali od samego pocz�tku. W przeciwie�stwie do nich zdaj� sobie jednak spraw� z tego, na jakim gruncie stoj�, gdy� potrafi� popatrze� za siebie i prze�ledzi� kolejne kroki, kt�re mnie tu doprowadzi�y. A zatem tym, kt�rym trudno zaakceptowa� mo�liwo�� istnienia innych rzeczywisto�ci, ofiarowuj� t� niedoskona�� map� drogi wiod�cej do owego przera�aj�cego kresu. Mam nadziej�, �e podobnie jak ja odkryj�, i� �mier� mo�e by� niekiedy pomostem �ycia. PRZEDMOWA AUTORA DO WYDANIA DRUGIEGO Ksi��k� t� napisa�em w 1974 roku. Powodem tego by�o za�enowanie, kt�re odczuwa�em jako biolog. Wynika�o ono z niemo�no�ci precyzyjnego zdefiniowania stan�w �ycia i �mierci. W 1976 roku, podczas konferencji Kr�lewskich Akademii Medycznych, sporz�dzono list� objaw�w maj�cych pom�c w identyfikacji momentu �mierci. Zainteresowanie t� kwesti� wywo�ane zosta�o nag�ym post�pem w chirurgii przeszczep�w. Ostatecznie ustalono zesp� kryteri�w charakterystycznych dla ��mierci m�zgu", kt�re pozwala�yby lekarzom na orzeczenie �mierci pacjenta, pomimo i� serce jego nadal bi�o. Obecnie, ponad dziesi�� lat p�niej, jeste�my w przededniu pierwszego udanego przeszczepu m�zgu, tote� zwi�zane z tym problemy chirurgiczno-etyczne znowu wymagaj� stosownej uwagi. Krytycy nowych przepis�w oskar�aj� lekarzy, zdecydowanych na ratowanie �ycia swych pacjent�w, o �mordowanie" dawc�w, kt�rzy by� mo�e nie przekroczyli jeszcze og�lnie przyj�tego progu �mierci. Sp�r prawno-medyczny trwa nadal, lecz nawet gdyby zaprzestano jakichkolwiek przeszczep�w, to i tak decyzje o charakterze ostatecznym musz� by� podejmowane w chwilach wy��czania coraz to bardziej skomplikowanych urz�dze� podtrzymuj�cych sztucznie �ycie pacjent�w. Obecnie oko�o dziesi�ciu tysi�cy Amerykan�w znajduj�cych si� w stanie �pi�czki jest w taki spos�b utrzymywanych przy �yciu, oczekuj�c na wyrok s�du w ich sprawie. Osobi�cie uwa�am, �e wsp�czesny zam�t w tej dziedzinie jest r�wnie �enuj�cy jak ten sprzed trzynastu lat. Dlatego te� ciesz� si� z mo�liwo�ci ponownego podj�cia owego tematu w skorygowanym wydaniu ksi��kowym. Pozostaj� nadal w przekonaniu, i� korzenie dylematu tkwi� w naszej niech�ci do uznania faktu, i� pod wzgl�dem biologicznym rozgraniczanie �ycia i �mierci � na jakimkolwiek poziomie � nie ma sensu. �mier� nie ma rzeczywisto�ci klinicznej ani logicznej. Jest cz�ci� cyklu �ycia, cz�sto bywa czasowa, a niekiedy nawet uleczalna. Mam wi�c nadziej�, �e ta �wiadomo�� b�dzie podstaw� lepszego, bardziej zr�wnowa�onego rozumienia zdumiewaj�cego procesu. Wstecz / Spis tre�ci / Dalej CZʌ� PIERWSZA CIA�O B��d Romea � jak wiadomo uzna� on Juli� za nie�yw� � nie nale�y wcale do rzadko�ci i nie jest tylko przywilejem szale�czo zakochanych kochank�w z Werony. Pope�niali go nawet najs�ynniejsi specjali�ci w dziedzinie anatomii. W po�owie XVI wieku, b�d�c u szczytu swej kariery, Andreas Vesalius dokonywa� w�a�nie sekcji zw�ok hiszpa�skiego szlachcica, kiedy cia�o jego nagle o�y�o.211 Okaleczony Don powr�ci� ca�kowicie do zdrowia, ale Vesaliusa oddano pod s�d Inkwizycji, kt�ry za t� pomy�k� skaza� go na kar� �mierci. Po jakim� czasie m�wiono, �e sam Wielki Inkwizytor odzyska� przytomno�� na stole operacyjnym innego adepta anatomii, lecz tym razem pomy�k� odkryto za p�no.263 Inni mieli wi�cej szcz�cia. Ksi�dz Schwartz, jeden z pierwszych misjonarzy na Bliskim Wschodzie, powsta� z martwych w Delhi na d�wi�k swego ulubionego hymnu. Parafianie oddaj�cy ostatni� pos�ug� zmar�emu zorientowali si�, �e pope�nili b��d, pos�yszawszy g�os z trumny, kt�ry przy��czy� si� do ch�ru.101 Nicephorus Glycas, grecko-prawos�awny biskup z Lesbos, wywo�a� podobn� konsternacj� w�r�d swoich wiernych. Po dw�ch dniach le�enia na katafalku w ko�ciele w Methymni, w pe�nym episkopalnym ubiorze liturgicznym, usiad� nagle jak na metropolitalnym tronie, spojrza� na szereg zaskoczonych �a�obnik�w i domaga� si� wyja�nienia powod�w, dla kt�rych mu si� tak przygl�daj�.293 Podobne doniesienia znajdujemy w �Dialogach" Platona, w ��ywotach" Plutarcha oraz u Pliniusza Starszego, nie jest to zatem jedynie pomy�ka historyczna. W 1964 roku zosta�a przerwana sekcja zw�ok w nowojorskiej kostnicy przy pierwszym naci�ciu skalpelem, po kt�rym pacjent poderwa� si� nagle i z�apa� chirurga za gard�o. Doktor przyp�aci� swoj� pomy�k� �yciem: zmar� na skutek odniesionego w tym momencie szoku. Termin �autopsja" oznacza dos�ownie �widzie� na w�asne oczy", lecz w niekt�rych przypadkach tak trudno wyda� nieomylne orzeczenie �mierci, i� w wi�kszo�ci kraj�w obowi�zuje zakaz pospiesznego grzebania zmar�ych. W�oski poeta Francesco Petrarka le�a� w Ferrarze rzekomo martwy przez 24 godziny i pochowano by go po up�ywie wyznaczonego przez lokalne w�adze czasu, czyli w zaledwie cztery godziny p�niej, gdyby nag�a zmiana temperatury nie sprawi�a, �e usiad� nagle na ��ku. Zwr�ci� w�wczas uwag� s�u��cym na panuj�cy w pokoju przeci�g. �y� jeszcze trzydzie�ci lat, w trakcie kt�rych powsta�a cz�� jego najs�awniejszych sonet�w.198 W niekt�rych krajach kostnice wyposa�one zosta�y nawet � na wszelki wypadek � w poczekalnie. W Monachium znajduje si� olbrzymi gotycki budynek, w kt�rym k�adziono niegdy� zmar�ych w d�ugich rz�dach, ��cz�c ich ze sob� sznurami wiod�cymi do dzwonu w g��wnym pomieszczeniu dozorcy. Widocznie zak��cano mu sen na tyle cz�sto, �e takie urz�dzenie warte by�o zachodu. Oczywi�cie, cia�o nie mo�e le�e� zbyt d�ugo bez poch�wku, tote� od dawna pr�bowano wynale�� r�ne testy w celu unikni�cia pomy�ek. Jednym z najstarszych by�o przyk�adanie zapalonego sto�ka do r�nych cz�ci cia�a, zgodnie ze s�usznym za�o�eniem, i� po ustaniu cyrkulacji krwi nie powinny pojawi� si� na sk�rze p�cherze. Metoda ta okaza�a si� niezwykle przydatna w przypadku Luigi Vittoria, karabiniera na s�u�bie u papie�a Piusa IX. W Rzymskim Szpitalu uznano by go ju� za zmar�ego na astm�, gdyby drugi, bardziej sceptyczny lekarz nie przy�o�y� do jego twarzy p�omienia. Luigi wzdrygn�� si� i odzyska� przytomno��. Potem podj�� ponownie sw� s�u�b� w Watykanie, lecz do ko�ca �ycia nosi� na twarzy �memento mori" w postaci blizny po oparzeniu trzeciego stopnia na nosie.198 Doktor Icard z Marsylii zaproponowa� bardziej nowoczesn� wersj� tego testu. Wstrzykiwa� mianowicie rozcie�czony roztw�r fluoresceiny, kt�ra powoduje okresowe, zielone zabarwienie rog�wki oka u �yj�cych pacjent�w, lecz nie wywo�uje �adnych zmian ju� po ich �mierci. W Stanach Zjednoczonych do rozstrzygania w�tpliwo�ci u�ywano atropiny, powoduj�cej u �yj�cych rozszerzenie �renicy oka. W Wielkiej Brytanii lekarze eksperymentuj� obecnie z prostym, sk�adanym kardiografem, kt�ry rejestruje nawet najs�absz� dzia�alno�� serca. Kiedy 26 lutego 1970 roku zastosowano po raz pierwszy to nowe urz�dzenie w kostnicy w Sheffield, wykryto przy jego pomocy �lady �ycia u dwudziestotrzyletniej dziewczyny, kt�r� uprzednio uznano za zmar�� na skutek przedawkowania narkotyk�w.298 Istnieje du�o godnych zaufania test�w, lecz problem polega na tym, �e negatywny wynik nie ma w�a�ciwie �adnego znaczenia. W samej Anglii tymczasem ponad sze��set tysi�cy ludzi umiera rocznie bez przeprowadzenia jakichkolwiek test�w potwierdzaj�cych faktyczny zgon. Istnieje wi�c du�e prawdopodobie�stwo, �e nawet w krajach, takich jak Anglia, gdzie �mier� musi by� oficjalnie po�wiadczona i rejestrowana, znaczna ilo�� ludzi mo�e by� grzebana przedwcze�nie. Wed�ug jednej z hipotez liczba ta wynosi w Anglii i Walii a� 2700 os�b rocznie, lecz nale�y tu zaznaczy�, �e takiego oszacowania dokonano z ko�cem XIX wieku, kiedy strach przed pochowaniem �ywcem si�ga� szczyt�w. Powie�ciopisarz angielski William Wilkie Collins mia� zwyczaj zostawia� co wiecz�r przy ��ku notatk�, wymieniaj�c w niej odpowiednie �rodki ostro�no�ci, kt�re miano by zastosowa� przed uznaniem go za zmar�ego. Hans Christian Andersen nigdy nie wychodzi� z domu bez podobnej informacji w kieszeni. Pu�kownik Korpusu Medycznego Armii Stan�w Zjednoczonych Edward Vollum zaproponowa�, aby ka�dy, kogo chowaj� bez balsamowania, posiada� w zasi�gu r�ki butelk� chloroformu. Ksi��� Karnice-Karnicki, szambelan na dworze cara Aleksandra III, wynalaz� bardziej humanitarne urz�dzenie. Sk�ada�o si� ono z rury wiod�cej z trumny do pude�ka na powierzchni, kt�rego nie mo�na by�o otworzy� z zewn�trz, lecz kt�re otwiera�o si� natychmiast przy pierwszych oznakach �ycia wewn�trz, umo�liwiaj�c dop�yw �wie�ego powietrza. Wysuwa�a si� te� z niego tyczka zako�czona chor�giewk�, uruchamiany by� dzwonek i zapala�o si� �wiat�o sygnalizuj�c potrzeb� wezwania pomocy. Ksi��� zamierza� produkowa� te maszyny na sprzeda� dla cmentarzy, kt�re u�ycza�yby je �wie�o pochowanym zmar�ym na pr�bny okres czternastu dni.101 Powodem tej paniki by�a, jak si� zdaje, dzia�alno�� grupy zawodowych porywaczy cia�, zwanych Lud�mi Zmartwychwstania. Ci przedsi�biorczy przest�pcy wykopywali w Anglii �wie�o pochowane trupy i sprzedawali je towarzystwu medycznemu Barber Surgeons Company, kt�re oficjalnie otrzymywa�o rocznie tylko cztery cia�a, tote� p�aci�o najwy�sze ceny za dodatkowych osobnik�w bez �adnych k�opotliwych pyta�. Handel ten wyszed� na jaw w 1824 roku, kiedy John Macintyre, uznany uprzednio za zmar�ego i pochowany na cmentarzu parafialnym w miejscowo�ci, z kt�rej pochodzi�, obudzi� si� nagle na stole w prosektorium londy�skiej szko�y medycznej, gdy n� instruktora naci�� mu pier�.77 Po przeprowadzeniu �ledztwa zacz�to na cmentarzach ustawia� stra�e dla upewnienia si�, �e �wie�o pogrzebani pozostan� na swoim miejscu, lecz wkr�tce dowiedziano si� o kilku nast�pnych przedwczesnych pogrzebach. W 1856 roku odkryto mogi�� cz�owieka, z kt�rej dobywa�o si� stukanie, jednak�e uzyskanie zezwolenia od ksi�dza i policji na otwarcie trumny trwa�o tak d�ugo, �e zanim ekipa ratownicza zdo�a�a to uczyni�, mieszkaniec jej by� ju� faktycznie martwy. O tym, �e pochowano go �ywcem, �wiadczy�y �lady samopogryzienia na r�kach i ramionach nieszcz�nika.107 W 1893 roku, na wiadomo�� o ha�asie dobiegaj�cym z jednego z grob�w, postanowiono ekshumowa� z niego m�od� kobiet�, kt�ra najwidoczniej zmar�a w ostatnich miesi�cach ci��y. Znaleziono j� w odzie�y zakrwawionej i poszarpanej wskutek szale�czego wysi�ku uwolnienia si� z trumny, podczas kt�rego dosz�o r�wnie� do narodzin dziecka. Niestety, walka ta zako�czy�a si� �mierci� obojga przez uduszenie. W czasach wojny i zarazy, kiedy tysi�ce cia� trzeba by�o jak najszybciej pochowa�, wiele os�b zosta�o pogrzebanych �ywcem. Kiedy wiedza medyczna by�a szcz�tkowa albo wr�cz nie istnia�a, takie rzeczy musia�y zdarza� si� cz�sto. Wydawa�oby si� wi�c, i� dzisiaj � kiedy orzeczenia zgonu wydaje dy�uruj�cy lekarz, a pogrzeby organizowane s� przez profesjonalne zak�ady pogrzebowe � pomy�ki tego typu powinny by� niemo�liwe. A jednak 11 grudnia 1963 roku, kiedy Elsie Waring zas�ab�a w swym domu w Londynie i zosta�a odwieziona do szpitala w Willesden, trzech lekarzy orzek�o jej zgon. Wszelako w dziesi�� godzin p�niej, kiedy wk�adano j� do trumny w publicznej kostnicy w Kilburn, pani Waring westchn�a g��boko i ponownie zacz�a oddycha�.294 Podobne pomy�ki pope�niane s� nieustannie i zdarza� si� b�d� nadal, poniewa� r�nice pomi�dzy �yciem a �mierci� zaciera nasza obecna nieumiej�tno�� precyzyjnego zdefiniowania tych stan�w. W pierwszej cz�ci mniejszej pracy postaram si� zatem przeanalizowa� nasze pogl�dy na �ycie i �mier�, przedstawiaj�c je z pewnej biologicznej perspektywy. Wstecz / Spis tre�ci / Dalej ROZDZIA� I �YCIE l GENEZA �MIERCI Otwieraj�c oczy w �onie matki dziecko nie widzi nic. W macicy panuje ciemno��, bowiem ta odrobina �wiat�a, kt�ra przedostaje si� przez rozci�gni�t� matczyn� sk�r�, szybko zostaje rozproszona w owodniowym p�ynie. Podczas ostatnich czterech miesi�cy ci��y pomarszczona twarzyczka dziecka wpatruje si� w p�ynny mrok, nie widz�c nic i niewiele s�ysz�c, ale jego r�czki zaczynaj� ju� odkrywa� �wiat. Palce s� w�wczas w pe�ni uformowane i ka�dy z nich wyposa�ony jest w ca�kowity, miniaturowy paznokie�. Dziecko zgina je i rozprostowuje, usi�uj�c pochwyci� lub dotkn�� �ciany macicy. Jedn� z pierwszych rzeczy, jak� napotyka, s� d�ugie, mi�kkie i jedwabiste w�osy pokrywaj�ce jego w�asne ramiona i n�ki. Dziecko rozkoszuje si� tym ow�osieniem, g�aszcze je i oplataj�c si� nim �wiczy w ten spos�b chwyt, kt�ry niegdy� pozwala� odleg�ym jego przodkom trzyma� si� w�ochatej piersi matki, gdy ta ucieka�a wierzcho�kami drzew przed niebezpiecze�stwem. Pod koniec ci��y w�osy te zanikaj� jednak bez �ladu i zast�puje je kr�tki, mi�kki puszek, z kt�rym rodzi si� ka�de ludzkie niemowl�. Czas, jaki sp�dzamy w �onie matki, nie przebiega nam wy��cznie na wzro�cie. �mier� wyst�puje tam tak�e. Kom�rki zarodka dziel� si� i rosn� oraz grupuj� w znacz�ce szeregi, lecz niekt�re z nich maj� tylko charakter chwilowy, niczym organiczne duchy �migaj�ce przez wspomnienia ewolucji w poszukiwaniu w�a�ciwego wzoru. Skrzela, ogony oraz ow�osienie cia�a musz� ulec likwidacji, gdy� nie pe�ni� ju� wi�cej �adnej przydatnej funkcji. Cz�ci naszego cia�a zaczynaj� umiera� na d�ugo przed naszym narodzeniem. Kom�rki i tkanki nast�puj� jedne po drugich w dynamicznym, nieprzerwanym procesie, w kt�rym �mier� i �ycie s� tak wzajemnie uzale�nione, �e trudno jest uchwyci� istniej�c� pomi�dzy nimi r�nic�. �mier� stanowi niezb�dn� cz�� ju� rodz�cego si� �ycia, a jednak pomija si� j� milczeniem i nie wspomina si� o niej nawet w podstawowych podr�cznikach biologii. Wi�kszo�� biolog�w na propozycj� zdefiniowania �mierci odpowiedzia�aby, i� jest to �stan pozbawiony �ycia". Natomiast definicji �ycia znalaz�oby si� nieomal tyle, ilu praktykuj�cych biolog�w. Ale mimo i� �ycie powsta�o z materii nieo�ywionej, bardzo niewiele z jego opis�w zawiera terminy negatywne, zazwyczaj przypisywane �mierci. Uprzedzenie to wydaje si� zaskakuj�ce, gdy� �mier� jest w kosmosie naturalnym stanem r�wnowagi, do kt�rego d��y wszelkie �ycie, je�li nic z zewn�trz nie zostanie dodane, by je podtrzyma�. Greckie i niemieckie s�owa oznaczaj�ce ��ycie" podkre�laj� ten jego charakter o wiele wyra�niej, ni� ich ekwiwalent w j�zyku angielskim. Na og� jeste�my przychylnie nastawieni do �ycia. W sensie ewolucyjnym sk�onno�� ta jest pozytywna i u�yteczna, gdy� sprzyja walce o utrzymanie si� przy nim. Nie pomaga nam to jednak w zrozumieniu skomplikowanego zwi�zku istniej�cego mi�dzy �yciem a �mierci�, utrudniaj�c obiektywn� analiz� tej ostatniej. Jeden z psycholog�w zajmuj�cych si� badaniami nad �mierci� przyzna�, i� nazbyt cz�sto ko�czy�y si� one wnioskiem, �e �obserwowa� jedynie, jak jego w�asny umys� pomyka� w�r�d zakamark�w ciemno�ci.141 By� mo�e naukowe uj�cia tego tematu wymaga�yby sprowadzenia biologii, ci�gle jeszcze protestuj�cej przeciwko uto�samianiu jej z nauk� o �yciu, do poziomu, na kt�rym zajmuje si� ona �yciem w jego najprostszej postaci, tak�e �yciem w�tpliwym, kiedy trudno rozr�ni� pomi�dzy tym, co jeszcze �ywe, a tym, co ju� martwe. Biolodzy molekularni maj� dzi� dost�p do coraz to bardziej wyszukanych elektronicznych urz�dze�, wspomagaj�cych nasz� zdolno�� widzenia. Przy odpowiednim powi�kszeniu oczywisty staje si� fakt, i� zasadniczo nie ma kra�cowego rozdzia�u mi�dzy materi� �yw� a martw�. W miar� gromadzenia wiadomo�ci o strukturze i zachowaniu moleku� dochodzimy do wniosku, i� organizmy �ywe naj�atwiej zdefiniowa� jako materi� martw�, zorganizowan� w specyficzny i zr�nicowany spos�b. Obecne badania koncentruj� si� w�a�nie na tej r�norodno�ci i wykazuj�, i� w wi�kszo�ci jest to kwestia odpowiedniej gradacji. W przyrodzie obecne s� bowiem wszystkie mo�liwe szczeble organizacji po�redniej mi�dzy tym, co jeszcze uwa�amy za �martwe", a tym, co ju� zdefiniowaliby�my jako ��ywe", i niemo�liwe jest wyznaczenie punktu w jakimkolwiek miejscu tej skali, od kt�rego definitywnie mia�oby si� zaczyna� �ycie. Materia organiczna jest tworzywem, z kt�rego organizuje si� �ycie. Sk�ada si� ona ze zwi�zk�w w�gla. Spo�r�d setki znanych nam obecnie pierwiastk�w w�giel jest o tyle wyj�tkowy, i� jego atomy maj� zdolno�� ��czenia si� w wielkie konglomeraty (tysi�ce atom�w), zwane makrocz�steczkami. Najpopularniejsze z nich to bia�ka, kt�re stanowi� oko�o po�ow� suchej wagi ka�dego z organizm�w �ywych. Cia�o ludzkie zawiera oko�o stu tysi�cy r�nych zwi�zk�w bia�ka, co nie jest �adnym specjalnym wyr�nieniem. Bia�ka s� bowiem podstaw� wszelkiego �ycia. W tak zr�nicowanych organizmach, jak ssaki i ro�liny, identyczne nieomal bia�ka wsp�pracuj� ze sob�, kontroluj�c pr�dko�� reakcji chemicznych oraz dzia�aj�c jako regulatory wszelkich proces�w wzrostu. Z kolei wszystkie te bia�ka formowane s� pod czujnym okiem jednej ma�ej grupy pokrewnych makrocz�steczek, kt�re przenosz� schemat tej organizacji z jednego pokolenia na drugie. Wszystkie organizmy �ywe, bez wzgl�du na r�nice w ich budowie i zachowaniu, s� identyczne na tym fundamentalnym poziomie. Zosta�y one powo�ane do �ycia w podobny spos�b i opieraj� si� na tych samych procesach chemicznych, s�u��cych utrzymaniu niezale�nej egzystencji oraz procesu reprodukcji. Wszystkie formy �ycia posiadaj� r�wnie� czynnik limituj�cy. Wykonywanie wszystkich tych podstawowych czynno�ci wymaga du�ej liczby olbrzymich cz�steczek, kt�re musz� pomie�ci� si� w jednym pojemniku. Potrzebny jest zatem pewien minimalny obszar. Wed�ug oblicze�, dolna granica fizycznej wielko�ci jakiegokolwiek niezale�nie funkcjonuj�cego organizmu wynosi � w �rednicy � oko�o pi�ciu tysi�cy angstrem�w. Oznacza to, i� na szeroko�ci paznokcia mog�oby si� pomie�ci� oko�o dwudziestu tysi�cy takich struktur u�o�onych jedna obok drugiej. Ograniczenie to mog�oby zatem sugerowa�, i� mo�na zdefiniowa� �mier� jako co�, co jest mniejsze od owych pi�ciu tysi�cy jednostek angstrema. W dolnych regionach tego kontinuum �ycia i �mierci unosz� si� jednak liczne istoty, kt�rych wielko�� si�ga po�owy albo wr�cz jednej pi��dziesi�tej tej krytycznej wielko�ci, a kt�re mimo to wykazuj� wiele cech charakterystycznych dla �ycia. Ci niefortunni �dysydenci" to wirusy, kt�re dostarczaj� istotnych informacji niezb�dnych do w�a�ciwego oszacowania �mierci. Wirusy zdolne s� do mno�enia si�, ale w tym celu musz� uzupe�nia� swe chemiczne braki, na co pozwoli im wtargni�cie do kom�rek bardziej typowego organizmu. Zajmuj� w nim w�wczas biologiczne ta�my fabryczne i zmieniaj� produkcj� normalnych dla kom�rki �ywiciela substancji na produkcj� nowych wirus�w. Argumentowano zatem, i� owa zale�no�� od innej formy �ycia uniemo�liwia uznanie wirusa za �ywy organizm. Wszelako z wyj�tkiem zielonych ro�lin bardzo niewiele jest stworze�, kt�re nie �ywi�yby si� innymi formami �ycia. Nie jest to zatem podstawa do dyskwalifikacji wirus�w. Dzi�ki swej zdolno�ci do mno�enia si�, wirusy zbli�aj� si� bardziej do organizm�w �ywych ni� czerwone cia�ka naszej w�asnej krwi. W jednej kropelce krwi znajduje si� do pi�ciu milion�w kom�rek, kt�re zawieraj� hemoglobin� i transportuj� z p�uc tlen do wszystkich cz�ci cia�a. Podczas swego rozwoju utraci�y one jednak j�dro i w zwi�zku z tym sta�y si� ca�kowicie niezdolne do reprodukcji. Nie oznacza to jednak wcale, i� s� one przez to kom�rkami martwymi. Bezp�odne osoby czy te� mu�y nie s� skazane na �mier� jedynie dlatego, �e nie mog� si� rozmna�a�. Istniej� zatem r�ne poziomy �mierci i czerwone cia�ka krwi uwa�a si� za bardziej �ywe ni� martwe ze wzgl�du na ich z�o�on� struktur� wewn�trzn�. Zosta�y one zorganizowane w�a�nie w ten �specyficzny i zr�nicowany spos�b". W 1935 roku Wendell Stanley z Instytutu Rockefellera w Nowym Jorku odkry�, i� mo�na zag�ci� sok z zaka�onych ro�lin tytoniu i wyodr�bni� z niego mozaikowatego wirusa tytoniowego w krystalicznej postaci.128 Kryszta�y tego w�a�nie wirusa s� d�ugie i cienkie, pozornie nie r�ni� si� niczym od kryszta��w czysto chemicznych zwi�zk�w. Mo�na je pokruszy� i sproszkowa� oraz trzyma� w szklanej prob�wce jak ka�d� inn� substancj� organiczn�, na przyk�ad cukier. Zar�wno kryszta�y cukru, jak i kryszta�y wirusa mo�na te� sprowokowa� do ponownego wzrostu. Sproszkowany wirus zaszczepiony na �ywych ro�linach natychmiast przechodzi w roztw�r i zaczyna �erowa� na kom�rkach li�ci, uruchamiaj�c produkcj� nast�pnych wirus�w. Sproszkowany cukier wymaga jednak nieco innego potraktowania. Konieczne jest sporz�dzenie w tym celu skoncentrowanego roztworu cukru oraz trzymanie go w odpowiedniej temperaturze. Nast�pnie roztw�r ten powinno si� albo zasili� kryszta�ami cukru, albo te� pozostawi� samemu sobie tak d�ugo, dop�ki cz�steczki cukru nie zaczn� tworzy� odpowiedniej struktury. Struktura ta powi�ksza si� potem i p�ka w okre�lony spos�b, tworz�c dwa identyczne kryszta�y. W obu przypadkach nast�pi� proces reprodukcji. Istnieje jednak�e zasadnicza r�nica w sposobie jego organizacji. Wi�kszo�� substancji organicznych nie tworzy �atwo kryszta��w, chyba �e wyst�puj� one w czystym, wysoko st�onym roztworze. Kryszta�y mog� formowa� si� jedynie z identycznych cz�steczek (st�d te� konieczno�� zachowania ich absolutnej czysto�ci), kt�re wzajemnie si� przyci�gaj� i uk�adaj� w regularny i powtarzaj�cy si� wz�r. Na samym pocz�tku w taki w�a�nie spos�b powsta�y kryszta�y wirusa i cukru. Kiedy oba kryszta�y uleg�y sproszkowaniu i zniszczeniu, mo�na by�o przywr�ci� cukier do krystalicznej postaci tylko poprzez rozpuszczenie go w wodzie i ogrzanie w celu uzyskania krytycznego poziomu st�enia. Po zako�czeniu tego procesu ilo�� cukru nie uleg�a zmianie. Natomiast sproszkowany wirus po rozpuszczeniu si� w kom�rce �ywiciela prowokuje jednak biochemiczn� reakcj�, w wyniku kt�rej nie tylko wydziela si� ciep�o, ale r�wnie� nast�puje masowe rozmna�anie si� wirusowego materia�u. Cukier wchodzi tu w zamkni�t� termostatyczn� reakcj�. Wirus natomiast wywo�uje otwarty termodynamiczny proces, w kt�rym nast�puje wymiana materii z otoczeniem. Jest to istotna r�nica pomi�dzy organizmami �ywymi a nieo�ywion� materi� organiczn�. Obie substancje podlegaj� tym samym podstawowym fizyczno-chemicznym prawom, cho� w zasadniczo odmienny spos�b. I tym si� r�ni� mi�dzy sob�. Materia �ywa tak jest zorganizowana, �e musi pobiera� energi� z otoczenia dla zachowania swego status quo. Materia nieo�ywiona natomiast ulega po prostu dezorganizacji. Je�li jednak twierdzi kto�, �e tematyka kryszta��w jest zbyt odleg�a biologii i nie ma �adnego zwi�zku z kwesti� �ycia i �mierci, to niech spojrzy tylko na wierzchni� stron� w�asnej d�oni. Wszystkie kom�rki tworz�ce powierzchni� sk�ry s� przezroczystymi kryszta�ami zespojonymi ze sob� cienk� warstw� olejku. Kom�rki te, wype�nione keratyn�, s� twarde, a wed�ug wi�kszo�ci definicji � martwe. Wkr�tce te� zostaj� zrzucone i znikaj� wraz z pozosta�� rzesz� pi�ciuset miliard�w kom�rek, jakie tracimy dziennie. Jednak�e zanim to nast�pi, pokrywaj� one powierzchni� ca�ego cia�a niczym plastikowa zbroja, zaprojektowana specjalnie w celu ochrony znajduj�cych si� pod spodem delikatnych tkanek. Ca�kowicie �ywe kom�rki nie mog� bowiem prze�y�, wystawione na dzia�alno�� powietrza. Z kolei chroni�ce je kom�rki krystaliczne wcale nie zostaj� u�miercane bezlito�nie przez wypychaj�cych je na powierzchni� zmiennik�w. Kom�rki te same pope�niaj� samob�jstwo. Du�o wcze�niej, zanim dostan� si� na powierzchni�, zaczynaj� produkowa� w��knist� keratyn�, a� wreszcie ca�e ich cia�o wype�ni si� t� rogow� substancj�. Z ca�� pewno�ci� nie mog� si� ju� wtedy rozmna�a�, ale przecie� z ca�� pewno�ci� zawieraj� wysoce zorganizowan� materi�, rozmieszczon� w okre�lonym miejscu i w okre�lonym czasie. Czy wobec tego mo�na uzna� kom�rki sk�ry za martwe? Je�li tak, to nasze cia�a s� dos�ownie pokryte �mierci�. Nie ma na nich ani jednej �ywej kom�rki, a jednak nasi znajomi, chocia� widz� tylko pokrywaj�c� nas �mier�, uparcie uwa�aj� nas za �ywych. Przyznajmy im wi�c racj�, gdy� coraz bardziej oczywistym staje si� fakt, �e istniej� r�ne gradacje �mierci. Jak si� zatem wydaje, najbardziej prawid�ow� klasyfikacj� materii �ywej uzyskamy wtedy, kiedy po��czymy �ycie i �mier�. Dziwne zachowanie wirus�w wykazuje bowiem ponad wszelk� w�tpliwo��, i� stare, biegunowo przeciwne definicje s� ca�kowicie niewystarczaj�ce. �ycie polega na �mierci. Wszyscy zawdzi�czamy swe istnienie nie tylko kom�rkom, kt�re oddzielaj� nas od �wiata zewn�trznego, lecz r�wnie� ca�ym armiom innych kom�rek, kt�re regularnie po�wi�caj� swe �ycie w wewn�trznych bojach staczanych ku wi�kszej chwale ca�ego organizmu. Na ka�de tysi�c czerwonych kom�rek w naszej krwi przypada jedna, nieco wi�ksza i przezroczysta kom�rka wyposa�ona w j�dro. Ta bia�a kom�rka posiada zdolno�� poruszania si� niczym ameba, tote� wraz z innymi pokrewnymi sobie towarzyszkami pe�za wzd�u� �cian naczy� krwiono�nych, zamiast da� si� ponosi� p�yn�cemu �rodkiem pr�dowi osocza, nios�cego czerwone kom�rki do okre�lonych miejsc ich przeznaczenia. Bia�e cia�ka krwi u�ywaj� naczy� krwiono�nych jedynie jako �rodka transportu i w razie potrzeby przenikaj� przez �ciany w�oskowatych naczy� krwiono�nych do wszystkich otaczaj�cych je tkanek. Zawsze stoj� w pogotowiu i natychmiast gromadz� si� w miejscu infekcji lub obra�enia, nacieraj�c na wdzieraj�ce si� tam bakterie i bior�c je w niewol� po ca�kowitym otoczeniu naje�d�c�w. Jedno bia�e cia�ko potrafi uwi�zi� i ostatecznie przetrawi� a� dwadzie�cia bakterii. Walka ta jednak nie jest bynajmniej jednostronna. Bia�e cia�ka cz�sto umieraj� w wyniku zatrucia bakteryjnymi toksynami. Ropa, kt�ra ukazuje si� w miejscu konfliktu, jest wi�c nagromadzeniem owych martwych bia�ych cia�ek krwi. Organizmy nasze potrzebuj� tych wszystko�ernych wojownik�w, kt�rzy nie tylko stawiaj� czo�a najazdom bakterii, lecz r�wnie� wch�aniaj� zanieczyszczenia przedostaj�ce si� do p�uc, rozpuszczaj� od�amki z�amanych ko�ci oraz z zasady atakuj� wszystko, co obce dla organizmu. Posiadanie zbyt ma�ej ilo�ci tych kom�rek mog�oby si� zako�czy� nieszcz�ciem, lecz demokracja organizmu by�aby r�wnie powa�nie zagro�ona przez zbyt liczn� ich armi�. Nadprodukcja bia�ych cia�ek krwi prowadzi bowiem do bia�aczki. W normalnych warunkach zachowywana jest r�wnowaga. Cia�o unika szkodliwego przeludnienia, r�wnowa��c produkcj� nowych kom�rek ze �miertelno�ci� starych. Nie oznacza to wcale, i� musz� one oczekiwa� na �mier� swoich poprzednik�w, gdy� czas ten jest w du�ym stopniu ustalony z g�ry. Codziennie cz�� naszego cia�a obumiera, aby pozosta�a jego reszta mog�a �y�. Obumieraniem tym nie rz�dzi przypadek, ani te� nie jest ono procesem opartym na konkurencji, w wyniku kt�rej prze�ywaj� jedynie najbardziej dostosowane osobniki. �mier� zatem zaprogramowana jest niejako przez samo �ycie, bo organizmy �ywe nie mog�yby przetrwa�, gdyby okre�lone ich cz�ci nie obumiera�y wed�ug pewnego harmonogramu. Dw�ch ameryka�skich embriolog�w zademonstrowa�o kiedy� ten fakt w bardzo starannie przeprowadzonym do�wiadczeniu na rozwijaj�cych si� kurcz�tach.235 Wykazali oni, �e skrzyd�a drobiu nigdy nie by�yby funkcjonalne, gdyby okre�lone kom�rki mezodermiczne nie obumiera�y w odpowiednim czasie, to znaczy w zacz�tku skrzyde� zarodka, pozwalaj�c w ten spos�b innym kom�rkom rozwin�� si� we w�a�ciwe mi�nie umo�liwiaj�ce lot. �mier� tych kom�rek jest zatem nieod��czn� cz�ci� rozwoju wszystkich lataj�cych ptak�w. Podobny proces zamachu z premedytacj� nast�puje w rozwoju �ab. Kijanki �yj� w wodzie, gdzie pocz�tkowo �ywi� si� wodnymi ro�linami i poruszaj� si� za pomoc� faluj�cych ruch�w muskularnego ogona. W miar� rozwoju jad�ospis ich ulega jednak zmianie i obejmuje �limaki oraz robaki. Stopniowo kijanki zbli�aj� si� coraz bardziej do brzeg�w zbiornik�w wodnych, znajduj�c tam wi�ksz� r�norodno�� �ywno�ci w postaci owad�w. W czternastym tygodniu �ycia pojawiaj� si� u kijanek nogi i m�ode �abki udaj� si� w�wczas na suche grunty, gdzie ogony s� im jedynie zawad�. W tym stadium rozwoju ogon stopniowo zanika. Zostaje on strawiony od wewn�trz przez specjalne ruchome kom�rki, kt�re zachowuj� si� podobnie jak bia�e cia�ka krwi w momencie ataku bakterii, z t� jednak r�nic�, i� dzia�anie ich ma charakter kanibalistyczny. Dzi�ki temu samounicestwieniu �ycie mo�e toczy� si� nadal. S� to przyk�ady wspomagania �ycia przez �mier� w obr�bie jednego organizmu. Wszelako o wiele bardziej znany wyda� si� mo�e proces, w kt�rym �mier� utrzymuje konieczn� r�wnowag�, nie dopuszczaj�c do niepohamowanego rozwoju danej populacji. �mier� jest wtedy czynnikiem powstrzymuj�cym rozmna�aj�ce si� najszybciej osobniki od zaw�adni�cia ca�ym �wiatem. Jedna ma�a, niewidoczna bakteria by�aby w stanie w ci�gu kilku godzin wyprodukowa� mas� r�wn� wadze jednego cz�owieka, a ka�da uncja ziemi zawiera sto milion�w takich potencjalnych �praojc�w". W niespe�na dwa dni ca�a powierzchnia ziemi mog�aby zosta� pokryta wielkimi, �mierdz�cymi wydmami r�nokolorowych bakterii. Pozostawione samym sobie pierwotniaki osi�gn�yby podobne rezultaty w czterdzie�ci osiem dni, mucha domowa potrzebowa�aby na to czterech lat. S�oniom natomiast zmia�d�enie nas zaj�oby ca�e stulecie.159 Na szcz�cie wzrost populacji u wielu gatunk�w podlega procesowi samoregulacji. Klasycznym przyk�adem botanicznego nast�pstwa jest ro�lina dobrze rozwijaj�ca si� na gruncie z ma�� zawarto�ci� azotu. B�dzie ona bujnie rosn�� na otwartej przestrzeni i w miar� swego wzrostu oddawa� azot ziemi. W�asne jej powodzenie zniszczy zatem warunki, kt�re to powodzenie pocz�tkowo umo�liwi�y. Na gatunki pozbawione tego rodzaju samokontroli czekaj� drapie�niki, gotowe do pobierania nale�nego im haraczu. �ycie �ywi si� �yciem i w ten spos�b tworzy si� pewien cykliczny efekt, w kt�rym atomy tworz�ce jak�� okre�lon� cz�� �ywej materii mog� w niesko�czono�� przechodzi� z jednej �ywej formy w drug�. Ro�lina zielona czerpie �ycie z ziemi, wody i energii s�onecznej. Potrafi ona pobiera� potrzebne jej surowce bezpo�rednio z materii nieo�ywionej. Ro�lina ta jednak zostaje potem zjedzona przez g�sienic�, kt�ra z kolei zostaje schwytana przez przelatuj�c� jask�k�. Ta zn�w pada potem ofiar� jastrz�bia, kt�ry ostatecznie zamarza na �mier� i zostaje zjedzony przez chrz�szcza grabarza � i tak dalej. Atomy raz pochwycone w sie� �ywej materii zdaj� si� by� usidlone w niej przez pewn� organiczn� si�� rozp�du, kt�ra niesie je przez niezliczone cykle �yciowe trwaj�ce nieraz setki lat. Wydaje si� zatem, �e sam kontakt �ycia z materi� nieo�ywion� nadaje jej jak�� mistyczn� w�asno��, a wcielona w �yw� kom�rk� materia ta ulega kolejnym zmianom, kt�re jej ponowne wcielenie czyni� jeszcze bardziej prawdopodobnym. Zobaczymy p�niej, i� zmiana taka mo�e by� nawet wymierna. Biofizyk Joseph Hoffman nazywa ten nieprzerwany proces �atomowym wirem �ycia" i wskazuje na fakt, i� wi�kszo�� �ywno�ci, kt�r� spo�ywamy, by�a niedawno cz�ci� innego �ywego stworzenia, a wzrost ro�lin przy�piesza z kolei obecno�� �ywej ongi� materii, nawet je�li � tak jak w przypadku popio�u drzewnego � zosta�a ona spopielona.220 Zmiana, jak� wywo�uje �ycie w materii, jest wi�c nie tylko natury czysto chemicznej. Ponownie stajemy zatem w obliczu kwestii stopniowania �mierci. Szcz�tki organizm�w �ywych ci�gle jeszcze zawieraj� �lady �ycia i by� mo�e powinny by� traktowane jako jego cz��. Ka�dy najdrobniejszy nawet kawa�ek materia�u organicznego by� kiedy� uformowany przez �ycie i wiele jego fragment�w nadal nosi �lady tego do�wiadczenia. Pr�chnic� uznaje si� � zgodnie z wszelkimi tradycyjnymi definicjami -za substancj� martw�, a jednak wyra�nie r�ni si� ona od ska�, kt�re pokrywa. Hoffman sugeruje, i� �stworzenia �ywe wiedz� znacznie wi�cej, ni�by si� wydawa�o", a drzewo wydaje nasiona �wierz�c", �e nie padn� jedynie na go�� ska��. W �wietle znanych nam zwi�zk�w, istniej�cych pomi�dzy pojedynczymi ro�linami a inn� �yw� materi�, trudno nie zgodzi� si� z Hoffmanem, �e sie� �ycia powinna by� zarzucona na tyle szeroko, aby mo�na by�o obj�� r�wnie� i to, co od pewnego czasu uwa�ane jest za �martwe". Obszar graniczny pomi�dzy materi� organiczn� a nieorganiczn� zajmuj� wysoce �obrotne" bakterie. W przeciwie�stwie do osobliwych wirus�w organizmy te stanowi� faktyczny pomost ��cz�cy materi� o�ywion� z nieo�ywion�. Bakterie s� niew�tpliwie istotami �ywymi i chocia� rozwijaj� si� najlepiej w ciep�ym i wilgotnym �rodowisku, to jednak zasi�g ich wyst�powania jest bardzo szeroki. Wiele z nich potrafi utrzyma� si� przy �yciu bez tlenu, niekt�re �yj� w wodzie o temperaturze bliskiej wrzenia, a wi�kszo�� znosi w niesko�czono�� temperatury znacznie poni�ej zera. Niekt�re bakterie fotosyntetyzuj�ce pobieraj� energi�, podobnie jak ro�liny, bezpo�rednio ze s�onecznego �wiat�a. Reszta wymaga jednak po�ywienia organicznego. Wywo�uj� one w tym celu proces rozk�adu, w kt�rym z�o�one zwi�zki organiczne ulegaj� dekompozycji lub mineralizacji na proste nieorganiczne substancje chemiczne. Bakterie pobieraj� w�wczas to, co jest im niezb�dne, a reszt� wydalaj�. Wiele z tych zwi�zk�w nie wyst�puje w przyrodzie samorzutnie, tote� gdyby nie udzia� bakterii, pozosta�yby na zawsze zamkni�te w formach nieprzyst�pnych dla innych �ywych stworze� i wszelkie �ycie musia�oby wkr�tce zagin��. Bakterie zdaj� si� by� wr�cz nie�miertelne. Po osi�gni�ciu optymalnej wielko�ci, co mo�e trwa� zaledwie dwadzie�cia minut, dziel� si�, a nast�pnie dwa nowo powsta�e organizmy od�ywiaj� si�, rosn� i ponownie ulegaj� podzia�owi. W idealnych warunkach, w kt�rych �adna z bakterii nie pad�aby ofiar� wirus�w czy te� bia�ych cia�ek krwi, mog�yby �y� wiecznie: Nie znaj� one �mierci ze staro�ci i nie wyst�puj� w postaci martwej, chyba �e ulegaj� one celowemu zniszczeniu. Dla tych najprostszych zbior�w �ywej materii, zamkni�tej w obr�bie jednej kom�rki, �mier� jest poj�ciem bezsensownym. Wygl�da na to, i� ewolucja uczyni�a tu wielki krok od ca�kowicie martwej materii nieorganicznej ku wiecznie replikuj�cemu si� �yciu. Skomplikowany i elastyczny stosunek pomi�dzy �yciem a �mierci� wydaje si� by� udoskonaleniem, dodanym z jakiego� powodu p�niej. Wi�kszo�� organizm�w prostych, sk�adaj�cych si� z pojedynczych kom�rek, rozmna�a si� podobnie jak bakterie przez dwucz�onowy podzia�. To znaczy � kom�rka macierzysta dzieli si� na dwie kom�rki pochodne, zawieraj�ce mniej wi�cej po�ow� pierwotnego materia�u. Je�eli dana kom�rka posiada j�dro, to ono najpierw podlega podzia�owi, a to w tym celu, aby ka�da kom�rka pochodna otrzyma�a r�wn� cz�� materia�u genetycznego. Je�li natomiast kom�rka ta zawiera struktury nieparzyste, jak w przypadku pojedynczej gardzieli u ma�ej, pantofelkowatej bakterii Pammedum, to jedna z kom�rek pochodnych otrzymuje t� struktur� w ca�o�ci, a druga musi j� sobie wyprodukowa� na podstawie instrukcji zawartych w przynale�nej jej cz�ci j�dra. Paso�ytnicze pierwotniaki, takie jak Plasmodium, �yj�ce w p�ynach cia�a swego �ywiciela, s� nie tylko chronione przed surowymi warunkami zewn�trznego �rodowiska, lecz r�wnie� otoczone zewsz�d obfito�ci� po�ywienia, kt�re wch�aniaj� poprzez w�asne �cianki kom�rkowe. W tych idealnych warunkach rozmna�anie zachodzi wi�c bardzo szybko. Dwucz�onowy podzia� jest w tej sytuacji zbyt powolny i wobec tego organizmy te zastosowa�y podzia� wielokrotny. Ot� j�dro kom�rki rozszczepia si� na wiele cz�ci, kt�re zostaj� otoczone przez drobne kawa�ki protoplazmy tworz�ce potem odr�bne kom�rki. Malaryczn� gor�czk� wywo�uje w�a�nie takie nag�e rozmno�enie si� i pojawienie we krwi bilion�w drobnych paso�yt�w. Dzi�ki zatem podzia�owi zar�wno Paramecium, jak i Plasmodium ciesz� si� tego samego rodzaju nie�mierteln� ci�g�o�ci� co bakterie. Na wy�szym szczeblu drabiny ewolucyjnej znajduje si� wiele innych nie�miertelnik�w. Jednym z nich jest ma�y jamoch�on � Hydra, nosz�cy imi� mitycznego potwora, jako �e posiada on zdolno�� do produkowania nowej g�owy lub wr�cz do p�czkowania ca�kowicie odr�bnych osobnik�w z bok�w swego cia�a. Tak�e Planaria potrafi tworzy� kompletne osobniki ze swego korpusu, je�li go poci�� na kawa�ki, co dla innych gatunk�w z pewno�ci� okaza�oby si� fatalne. Odci�te rami� rozgwiazdy potrafi odrodzi� cztery pozosta�e brakuj�ce ko�czyny i nast�pnie funkcjonowa� jako w pe�ni samodzielny organizm. Reprodukcja tego typu jest niew�tpliwie u�yteczna dla danego organizmu w sytuacjach, kiedy szybkie rozmna�anie jest niezb�dne czy te� konieczne. Jednak�e tkwi w tym r�wnie� pewien haczyk. Ka�da nowa kom�rka pochodna i ka�dy nowy p�czek produkuje potomstwo b�d�ce identyczn� kopi� rodzic�w. Nie by�oby w tym nic z�ego, gdyby warunki zewn�trzne nie podlega�y �adnym przemianom. Wszelako w naszym dynamicznym systemie przewag� osi�gaj� te organizmy, kt�re potrafi� si� przeistacza�, aby dotrzyma� kroku zmianom zachodz�cym w ich �rodowisku. �ycie znalaz�o zreszt� rozwi�zanie dylematu tworz�c p�e�. Kiedy bowiem wi�kszo�� bakterii zaj�ta by�a podzia�em, cz�� z nich zacz�a eksperymenty z bezpo�redni� wymian� materia�u genetycznego pomi�dzy dwoma nienaruszonymi osobnikami. Joshua Lederberg z Columbia University wykaza� w 1947 roku, i� pospolita pa�eczka okr�nicy, Escherichiacoli, kt�rej nosicielami jeste�my wszyscy bez wyj�tku, wyst�puje czasami w dw�ch formach posiadaj�cych podstawowe cechy �e�skie i m�skie. Od czasu do czasu wyd�u�ona kom�rka rodzaju m�skiego zbli�a si� do pulchniejszej i bardziej zaokr�glonej kom�rki �e�skiej, po czym wysuwa kr�tk� tub�, kt�r� wpycha w �cian� kom�rki �e�skiej, wstrzykuj�c w ten spos�b materia� genetyczny. Proces takiego przelewu trwa oko�o dw�ch godzin, co oznacza, �e parz�ce si� bakterie �yj� sze�ciokrotnie d�u�ej ni� pokolenie bezp�ciowe. Zdaje si�, �e jest to ca�kiem przyjemny spos�b na przed�u�anie �ycia. Istota tego przelewu genetycznego polega na tym, i� kom�rki wyprodukowane potem przez �e�sk� bakteri� b�d� posiada�y zar�wno cechy m�skie, jak i �e�skie. Po raz pierwszy zatem w historii ewolucji potomstwo posiada dwoje rodzic�w i r�ni si� od nich obojga. Korzy�ci adaptacyjne takiego rozwoju s� spore, tote� od tego momentu rozmna�anie p�ciowe zacz�o odgrywa� coraz to powa�niejsz� rol� w �yciu wszystkich organizm�w. Przez pewien czas wsp�istnia�o ono z bezp�ciowymi sposobami podzia�u i p�czkowania, wyst�puj�c na przemian w kolejnych pokoleniach; w ko�cu jednak korzy�ci wynikaj�ce z rozmna�ania seksualnego przewa�y�y i powsta�y organizmy ca�kowicie p�ciowe. Oznacza�o to, i� wszelkie organizmy musia�y mie� od tego momentu albo p�e� m�sk�, albo �e�sk� i mog�y rozmna�a� si� tylko dzi�ki oddaniu ma�ej cz�ci swego cia�a wsp�lnocie, z kt�rej powstawa�y nowe osobniki. Po raz pierwszy te� uzyska�y okre�lony cykl �yciowy. Rodzi�y si�, wzrasta�y, osi�ga�y dojrza�o��, po czym rozmna�a�y si� i w przeciwie�stwie do bakterii, kt�re po ka�dym podziale zaczyna�y ten proces od nowa, starza�y si� i umiera�y. �mier� jest wi�c cen�, jak� musieli�my zap�aci� za seks. Jako rekompensat� za utrat� nie�miertelno�ci organizmy te uzyska�y indywidualno��. Od istnienia b�d�cego zaledwie chwilow� faz� w niesko�czonym procesie przesz�y one w stan, w kt�rym funkcjonuj� jako odosobnione jednostki o w�asnych, indywidualnych charakterach. Je�li wi�c o bakteriach mo�na by�o powiedzie� tyle tylko, i� proces ich rozwoju zosta� przerwany, to w odniesieniu do �wiata owad�w podobne zjawisko nale�a�o skwitowa� stwierdzeniem, �e pasikonik zdech�. Pojawienie si� jednostek umo�liwi�o odej�cie od generalnych konstatacji �mierci do konkretnego opisu tego, kto umar�. Jednak�e w efekcie powsta� nowy problem. Stwierdzili�my wcze�niej, �e dany organizm jest nadal uwa�any za �ywy, nawet je�li niekt�re jego kom�rki s� martwe. Za�o�yli�my nawet, �e owe martwe kom�rki mog� by� s�usznie uznane za �ywe, gdy� ci�gle jeszcze odgrywaj� rol� w utrzymaniu przy �yciu organizmu jako ca�o�ci. Je�li dane osobniki nale�� do �ci�le powi�zanej spo�eczno�ci, mo�na je r�wnie� traktowa� na tej samej zasadzie. Zoolog Claiborne Jones uwa�a, i� nie jest mo�liwe sformu�owanie zadowalaj�cej definicji zar�wno jednostki, jak i ca�ego gatunku. Sugeruje on na przyk�ad, �e pszczo�a nie jest wcale organizmem, ale ca�kowicie sztucznym poj�ciem.131 Jego zdaniem rol� organizmu pe�ni ca�y r�j. Czy zatem � je�li to prawda � w przypadku zabicia pszczo�y-robotnicy mamy do czynienia z jej �mierci�, czy te� raczej z utrat� jednego z element�w roju? Istnieje wiele powod�w, dla kt�rych mo�na uzna� roje pszcz� i gniazda termit�w za odr�bne organizmy. Pojedyncze pszczo�y-robotnice oraz termity s� bezp�odne i podobnie jak czerwone cia�ka krwi nie potrafi� si� rozmna�a�. W rzeczywisto�ci pe�ni� one funkcje go�c�