8489
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 8489 |
Rozszerzenie: |
8489 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 8489 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8489 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
8489 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Emma Bull
Wojna o d�b
@@Przedmowa
@@MAGIC, SEX AND ROCK�N�ROLL
C�, faktem jest, �e rozpoczynanie ksi��ki od zwalenia na g��wnego bohatera wszystkich mo�liwych k�opot�w, plag i nieszcz�� nie jest metod� specjalnie odkrywcz� i oryginalno�ci� nie tchnie bynajmniej. Nie jest, szczerze powiedzmy, jakim� supernowatorskim pisarskim modus operandi. Niemniej jednak wszyscy tak robi�. Metoda ma bowiem jedn�, ale za to wielk� zalet�: sprawdza si�. Dzia�a niezawodnie.
Dzia�a te� w Wojnie o d�b, ksi��ce autorstwa Emmy Bull. Bohaterka, Eddi McCandry, gitarzystka i wokalistka rockowa, w pierwszym rozdziale zrywa � i to ze sporym hukiem � ze swym boyfriendem, r�wnie� rockmanem. Jak r�wnie� nieodpowiedzialnym dupkiem i sukinsynem. A �e dupek i sukinsyn grup� rockow� kieruje, grupa � o trudno wymawialnej nazwie InKline Plain � rozpada si� w diab�y. W rezultacie Eddi McCandry staje przed perspektyw� �ycia z socjalu. Gdy wzi�wszy gitar� pod pach� w�druje w stron� domu nocnymi ulicami rodzinnego Minneapolis, zostaje napadni�ta. Napastnikami s� glaistig i phouka. Nie m�wcie mi, �e nie wiecie, kim � lub czym � s� glaistig i phouka. Nie wiecie? To wam powiem.
Glaistig to wodniczka o proweniencji szkocko-iryjskiej, widywana zawsze w pobli�u w�d, zmiennokszta�tna, zwykle pod postaci� z�otow�osej dziewczyny niezwyk�ej urody, ale... o ko�lich nogach, kt�re jednak na szcz�cie pilnie skrywa pod pow��czystym zielonym p�aszczem. Wabi m�czyzn do ta�ca, w ta�cu wysysa ich krew. Przyjazna jest natomiast dla dzieci, os�b starszych i kobiet w ci��y.
Irlandzki phouka lub phooka (w Walii bwca lub pwca) to rodzaj kobolda-polimorfa, wyst�puj�cego najcz�ciej w postaci ludzkiej, ale potrafi�cego na zawo�anie przybra� posta� czarnego psa, konia, koz�a lub or�a. Lubi wodzi� ludzi na manowce � zw�aszcza tak, by zszed�szy ze s�usznej drogi, wpadli w bagnisko, albowiem uwielbia patrze� na taplaj�cych si� w b�ocie. Potrafi pom�c w gospodarstwie, umie jednak � gdy go urazi� � nie�le dokuczy�. Nienawidzi abstynent�w, i s�usznie, niepij�cym nie mo�na ufa�.
Powy�sze opisy pochodz� ze �r�de� klasycznych. Glaistig i phouka u Emmy Bull, kt�re, jak si� wy�ej rzek�o, napadaj� na Eddi McCandry, s� �autorskie�. Czyli nietypowe.
Nietypowe phouka i glaistig wspaniale kontrapunktuj� dzie� Eddi McCandry. Oznajmiaj� jej oto, �e zosta�a wybrana. Cho� mo�e s�owa �powo�ana do s�u�by� bardziej pasuj�. A mo�e �wzi�ta w rekruty� by�yby jeszcze trafniejsze. Eddi dowiaduje si� oto, �e b�dzie musia�a wzi�� czynny udzia� w wojnie, jak� w jej rodzimym Minneapolis zamierzaj� stoczy� mieszka�cy Faerie, Zaczarowanej Krainy. Jasny Dw�r zamierza oto zetrze� si� bitewnie z Mrocznym Dworem. Eddi, kt�rej osoba dla konfliktu ma � jak twierdzi phouka � ogromne znaczenie, ma walczy� po stronie Jasnego Dworu. Aby ustrzec j� przed wra�ymi zakusami Mrocznego Dworu, musi by� pilnie strze�ona i chroniona. Jej bodyguardem ma by� w�a�nie phouka � na zmian� ciemnow�osy cz�owiek i czarny pies, w ludzkiej postaci (ha, ha) wyszczekany do a� czaruj�cej, acz niekiedy trudnej do zniesienia impertynencji. Do czasu rozpocz�cia batalii phouka nie odst�pi Eddi na krok. Nawet w jej mieszkaniu. I w sypialni.
Nie m�wcie mi, �e nie wiecie, co to s� Jasny i Mroczny Dw�r. Hmm... No, dobrze.
Zaczarowany Lud, mieszka�cy Faerie, elfy, wr�ki, feys, fairies i jak ich tam jeszcze zwa�, podzieleni s� w mitologii anglosasko-celtyckiej na dwa Dwory: Seelie Court i Unseelie Court. W przek�adzie Wojny o d�b u�yto polskich nazw �Jasny� i �Mroczny�, do�� trafnych, cho� tak naprawd� maj�ce proweniencj� sakso�sk� s�owa �seelie � unseelie� (obecne niemieckie Seele, dusza) bli�sze s� znaczeniu �dobroduszny � nie dobroduszny� wzgl�dnie �duchowo dobrze � lub �le � usposobiony�. R�nica tkwi w stosunku danego Dworu do nas, czyli do ludzi �miertelnych. Jasny Dw�r, Seelie Court, cho� wcale taki znowu dobroduszny, uprzedzaj�co mi�y i �yczliwy ludziom nie jest, to przynajmniej nie wy�azi ze sk�ry, by powa�nie zaszkodzi�, i nie znajduje w tym perwersyjnej rozkoszy. Mroczny Dw�r wprost przeciwnie: wy�azi i znajduje. Okazji do skrzywdzenia cz�owieka nie przepu�ci nigdy. Jest zdecydowanie wrogi.
Jasny Dw�r to dobre elfy, nimfy, wodniczki, puki, brownies (w przek�adzie: br�zowe skrzaty). Mroczny Dw�r to Czarne Elfy czyli drowy, Czarne Krasnoludy czyli duergary, gobliny, mordercze Czerwone K�obuki (redcaps), bogarty i bugi (bugbears, bug-a-boos, bogey-beasts).
Co jednak, zapyta kto�, owe Dwory, owe elfy, skrzaty, gobliny i bugi, owe glaistigi, owe phouki robi� w Minneapolis? Czy w og�le maj� prawo tam si� znajdowa�?
Ano maj�. Bo Wojna o d�b Emmy Bull, ksi��ka, kt�r� w�a�nie, Szanowny Czytelniku, czytasz, to tak zwana urban fantasy.
Urban fantasy (wymawia si� �erben�), to jeden z subgatunk�w naszego ulubionego, jak�e bogatego gatunku literackiego. Mianem urban fantasy okre�lamy utwory utrzymane w poetyce pikarejsko-wielkomiejskich ballad, krzy�uj�ce i godz�ce atmosfery krymina��w Chandlera z tymi rodem z West Side Story i z tymi z Pulp Fiction, tymi z ballad Leonarda Cohena i Stinga z tymi z tekst�w i muzyki Marka Knopflera, Kurta Cobaina i Sida Viciousa. Utwory, w kt�rych magia w�r�d kwadrofonicznego �omotu rock and rolla i ryku harley�w wkracza do betonowo-asfaltowo-neonowej d�ungli naszych miast. Magia wkracza. Wraz z ni� wkraczaj� mieszka�cy magicznych krain. Najcz�ciej po to, by cholernie narozrabia�.
Za klasyk� urban fantasy i jedn� z lepszych ksi��ek tego subgatunku uwa�a si� napisan� w roku 1983 Winter�s Tale Marka Helprina, ksi��k� przez wielu lokowan� na listach najlepszej fantasy wszech czas�w. Najwybitniejszym za� chyba w tej chwili autorem urban fantasy jest Kanadyjczyk Charles de Lint, autor takich ksi��ek, jak Mulengro, Memory & Dream, Trader, Someplace to be Flying, Forests of the Heart oraz zbior�w opowiada� Dreams Underfoot, The Ivory and the Horn i Moonlight and Vines. W�r�d ksi��ek de Linta warta zauwa�enia jest dylogia �Jack of Kinrowan� (Jack the Giant Killer i Drink Down the Moon), oparta na podobnym do Emmy Bull pomy�le � walce toczonej przez mieszka�c�w Faerie o panowanie nad terytoriami ��miertelnik�w�.
Mocny konkurent dla de Linta ro�nie w osobie Neila Gaimana � po Nigdzieb�d�, a zw�aszcza po Ameryka�skich bogach wida�, �e Gaiman b�dzie si� w urban fantasy specjalizowa�. Z pewno�ci� godnym polecenia jest te� na tym polu Tim Powers z trylogi� Ostatnia odzywka, Data wa�no�ci i Earthquake Weather. Inni godni wymienienia autorzy genre�u (i ich dzie�a) to Steven Brust (Agyar i The Gypsy), Kara Dalkey (Steel Rose), Pamela Dean (Tam Lin), Tom Deitz (The Gryphon King), Rosemary Edghill (cykl �Twelve Treasures�), Suzy McKee Charnas (cykl �Sorcery Hall�), Barbara Hambly (cykl �Darkmage�), Tanya Huff (Brama mroku i kr�g �wiat�a), Mercedes Lackey (cykl �Szalony Bard�), Megan Lindholm (The Wizard of the Pigeons), Jane Lindskold (Brother to Dragons, Companion to Owls), Diana L. Paxson (Brisingamen), Mark Shepherd (Elvendude), Josepha Sherman (Son of Darkness) i Lewis Shiner (Mgnienia). Warte jest zaiste zauwa�enia, �e a� troje spo�r�d wy�ej wymienionych autor�w (Steven Brust, Kara Dalkey i Pamela Dean) zosta�o wymienionych w �Podzi�kowaniach� na wst�pie do Wojny o d�b Emmy Bull. Ksi��ki, o kt�rej tu piszemy, b�d�cej ju� r�wnie� jedn� z klasycznych pozycji subgatunku.
***
Emma Bull, rocznik 1954, pochodzi z po�udniowej Kalifornii. Ucz�szcza�a do Beloit College, studiuj�c angielski. Przeprowadziwszy si� do Minneapolis, pracowa�a jako niezale�na dziennikarka. Wraz z m�em, Willem Shetterly, za�o�y�a wydawnictwo SteelDragon Press, wydaj�ce g��wnie komiksy.
Wydana w roku 1987 Wojna o d�b jest pierwsz� ksi��k� Emmy. Otrzyma�a nagrod� magazynu �Locus� za najlepszy debiut roku. Drug� jej ksi��k�, tym razem dla odmiany science fiction, by� Falcon (1989), po niej, w roku 1994, powsta�y: Double Feature (zbiorek opowiada� napisany pospo�u z m�em, Willem Shetterly), The Princess and the Lord of Night (obrazkowa ksi��eczka dla dzieci) oraz Finder, powie�� dziej�ca si� w �wiecie cyklu �Borderlands�. W 1991 powsta�a Bone Dance, mroczna, postnuklearna SF. Ksi��k� wr�cz obsypano nominacjami do presti�owych nagr�d: Nebuli, Hugo, World Fantasy Award i Nagrody im. Philipa K. Dicka. Cho� �adnej z nagr�d Bone Dance w ko�cowym efekcie nie zdoby�a, sam fakt nominowania ugruntowa� pozycj� Emmy Bull w fantastycznym panteonie. Rok 1997 przyni�s� Freedom and Necessity, fantasy historyczn� napisan� przez Emm� wsp�lnie ze Stevenem Brustem, koleg� nie tylko po pi�rze, ale i �po wio�le� � oboje grali na gitarach w psychodelicznym jazz-bandzie o nazwie Cats Laughing. Kto zacznie czyta� Wojn� o d�b, z miejsca pojmie, �e na rocku Emma Bull si� zna, i to nie z ksi��ek. Niegdy� gra�a i �piewa�a w Cats Laughing. Obecnie gra i �piewa w grupie rockowej Flash Girls. Pisywa�a i pisuje teksty piosenek.
Teraz, jak wie�� przez Internet niesie, spod pi�ra Emmy rodzi si� powie�� o tytule Territory. Nic bli�szego o niej nie wiem.
W opowiadaniach Emma Bull dorobek ma niewielki � pisa�a do �Sword and Sorceress�, cyklicznej antologii redagowanej przez �wi�tej pami�ci Marion Zimmer Bradley, pisa�a do robionej wraz z m�em Willem Shetterly cyklicznej antologii �Liavek�, mutacji s�ynnego �Thieves World�, pisywa�a do �Borderlands�, shared world stworzonego i redagowanego przez Terri Windling i Marka Alana Arnolda. W magicznym �wiecie Borderlands jam j� pozna� w�a�nie, w antologii �Bordertown�, w wielce sympatycznym i �adnie napisanym opowiadaniu �Danceland�.
***
To, �e Emma Bull jest muzykiem, czuje si� w ka�dym niemal zdaniu ksi��ki. Chodzi nie tylko o to, �e wszystko kr�ci si� tu wok� rock and rolla, �e du�o tu zgrabnego rockowego wokalu, �e wszyscy niemal protagoni�ci s� muzykami i operuj� rockma�skim �argonem. Rzecz te� nie w tym � a przynajmniej nie tylko w tym, �e muzyce i muzykowaniu przypisano w fabule rol� absolutnie kluczow�. Chodzi o to, �e ta ksi��ka � ca�a � po prostu t�tni muzyk�. �e s�yszy si�, czytaj�c, nabijany przez werbel erotyzuj�cy rytm, ten, �e zacytuj� Emm�, distant growl of thunder, odleg�y pomruk burzy, mnie przywodz�cy na my�l Joe Cockera i �Summer in the city�.
But at the night is a different world
Go out, go out and find girl
Come on, come on, and dance all night
Despite the heat it�ll be all right...
Tak, tak... Magic, sex and rock�n�roll...
***
Obecnie Emma Bull i Will Shetterly mieszkaj� w Arizonie, w miejscowo�ci Bisbee, niedaleko Tucson, a jeszcze bli�ej Tombstone, tak, tak, w�a�nie tego znanego z western�w. Z tego, co wiem, nie maj� koni. Z pewno�ci� jednak maj� koty, bo je uwielbiaj�. Przedtem, gdy mieszkali w Minneapolis, mieli dwa. Jeden mia� na imi� Chaos, a drugi Uraz M�zgu.
Andrzej Sapkowski
@@Podzi�kowania
Sp�nione Stevenowi Brustowi, Nate�owi Bucklinowi, Karze Dalkey, Pameli Dean, Pat Wrede, Cynowi Hortonowi i Lois Bujold; oni zawsze chcieli wiedzie�, co si� nast�pnie wydarzy. Dzi�kuj� r�wnie� Terri, kt�ra uwa�a�a, �e ta ksi��ka to dobry pomys�; Curtowi Quinerowi i Floydowi Hendersonowi, motocyklowym guru; Pameli i Lyndzie za ciasteczka; Valowi za pociech� i gro�by; Mike�owi za instrumenty klawiszowe, a Knut-Koupee za gitary.
Za �piew i taniec: Boiled in Lead, Summer of Love, Tetes Noires, Curtiss A., Rue Nouveau, Pauli Alexander, Prince and the Revolution, First Avenue, Seventh Street Entry i Uptown Bar.
Ale przede wszystkim Willowi za ca�okszta�t.
@@T� ksi��k� dedykuj� mojej matce,
@@kt�ra od razu wiedzia�a, jak wa�ni s� Beatlesi,
@@i mojemu ojcu, kt�ry nigdy nie skar�y� si� na ha�as.
@@PROLOG
Nicollet Mall wije si� przez Minneapolis niczym betonowy kana�. Za dnia p�ynie tu strumie� ludzi, tworz�c wiry w drzwiach biurowc�w i dom�w towarowych. Na ka�dym rogu rycz� du�e czerwono-bia�e autobusy miejskie. Transparenty z og�oszeniami o wystawie w muzeum, zawieszone mi�dzy s�upami latarni o wielu okr�g�ych kloszach, �opocz� na wietrze. Kilkupoziomowe skrzy�owania wie�cz� kryte wiadukty ze stali i szk�a; one r�wnie� pe�ne s� ludzi, kolor�w, ruchu.
Ale p�n� noc� Nicollet Mall zmienia si�.
Kule ulicznych latami przypominaj� teraz miriady ksi�yc�w, a �wiat�a na pustych przystankach autobusowych wygl�daj� jak mg�awice. Mall biegnie przez wymar�� o tej porze dzielnic� handlow� niczym srebrny zamek b�yskawiczny naszyty na ciemny patchworkowy p�aszcz. Ha�as dobiegaj�cy z Hannepin Avenue, kt�ra znajduje si� jedn� przecznic� dalej, brzmi jak zgrzyt �usek kosmicznego smoka o kamie�.
Niedaleko po�udniowego kra�ca Mall, przed Orchestra Hall, rozci�ga si� Peavey Plaza z migotliw� sadzawk� i wod� sp�ywaj�c� kaskad� z wysokich chromowych cylindr�w do labiryntu kamiennych blok�w i kolumn. Nazwanie tego fontann� jest niezbyt stosowne. W blasku ksi�yca czer�, srebro, szaro�� i biel tworz� zwodnicz� gr� cieni i kontrast�w.
W t� noc po Peavey Plaza nios�y si� jakie� g�osy. Jeden przypomina� szmer fontanny; czasami by� sycz�cy, czasami podobny do d�wi�ku ma�ego dzwoneczka. Drugi by� g��boki i chropowaty; taki sam g�os m�g�by mie� beton, gdyby o�y�.
� Powiedz, co znalaz�e� � za��da� pierwszy g�os.
� Kobiet�, kt�ra chyba b�dzie odpowiednia.
� Jeste� naszymi oczami i nogami, psie. � Wodny g�os zasycza�, jakby kropla wody spad�a na gor�c� patelni�. � Ale to nie powinno przeszkadza� twojemu j�zykowi. M�w!
Najpierw rozleg� si� niski, warcz�cy �miech, a po nim s�owa:
� Ona tworzy muzyk�, kt�ra porusza serce i cia�o. Kiedy� natychmiast by�my j� znale�li, ale teraz od �atwego �ycia obrastamy t�uszczem i stajemy si� zbyt powolni.
Woda zabulgota�a gniewnie, na co drugi rozm�wca znowu si� za�mia� i doda�:
� Ona jest jak kwitn�cy mech, delikatna, ale odporna na mr�z i deptanie. Jej w�osy s� koloru li�ci wi�zu tu� przed opadni�ciem, a oczy szare jak burza, kt�ra je str�ca z drzew. Wydaje si� dostatecznie silna i s�dz�, �e jest tak�e bystra. Czy mam j� przyprowadzi�?
� A m�g�by�?
� Chyba tak. Ale powinni�my raczej zada� sobie pytanie, czy ona zrobi to, czego od niej oczekujemy.
�miech wodnej istoty by� jak b�bnienie deszczu o szyb�.
� Maj�c przeciwko sobie ca�y Dw�r? Zrobi wszystko, co trzeba, psie. Oczywi�cie je�li nam si� spodoba. Ale biada jej, je�li odm�wi.
� W porz�dku � rzek� cicho chropowaty g�os.
@@Rozdzia� pierwszy
@@KOLEJNA MAGICZNA CHWILA W SHOW-BIZNESIE
Bar Uniwersytecki wcale nie znajdowa� si� blisko uniwersytetu, a jego klientel� nie byli studenci, tylko robotnicy, kt�rzy w dzie� pracowali przy ta�mach monta�owych i w magazynach, a wieczorami oddawali si� niewyszukanym rozrywkom. Ma�y, zadymiony klub szczyci� si� wypo�yczon� szaf� graj�c� i dwoma starymi automatami do gier. Tej nocy wyst�powa� tam zesp� o najcz�ciej w Minneapolis przekr�canej nazwie � InKline Plain. Jego cz�onkowie grali ze znu�eniem i determinacj�. Si� dodawa�a im obietnica pi��dziesi�ciu dolar�w na g�ow� za dwa koncerty. Takiej sumy nie zarobili przez ca�y poprzedni tydzie�.
Eddi McCandry wbija�a ponure spojrzenie w czerwono-czarn� tapet�. Ba�a si�, �e stojak na gitar� zaraz spadnie i zrobi komu� krzywd�. Sprz�t ledwo si� mie�ci� na ma�ej scenie. Dobrze, �e przed dwoma tygodniami z zespo�u odszed� klawiszowiec, bo dla niego nie wystarczy�oby ju� miejsca.
Pierwsza wi�zanka melodii, wykonywana przy niemal pustej sali, wypad�a kiepsko. Dwie nast�pne okaza�y si� jeszcze gorsze. By�o tu du�o fan�w country prosz�cych o ulubione kawa�ki. Oczywi�cie Stuart jako lider zespo�u spe�nia� wszystkie �yczenia, ale gra� fatalnie, zapomina� s��w i nie ukrywa�, �e nie zale�y mu na publiczno�ci. Nie nadawali si� do tego lokalu.
� Ta robota to by� kiepski pomys� � orzek�a Eddi.
Jej towarzyszka pokiwa�a g�ow�.
� Im wi�cej razy to powtarzasz, tym m�drzej brzmi� twoje s�owa.
Carla DiAmato, perkusistka o bujnych czarnych w�osach i poczernionych na wyst�p oczach, wygl�da�a w Barze Uniwersyteckim tak egzotycznie jak tygrys.
� Jeszcze m�drzej by�oby powiedzie� to Stuartowi � stwierdzi�a Eddi. � Najlepiej, zanim przyj�� t� robot�.
� Przecie� nie mog�a� wiedzie�.
� Mog�am. Wystarczy si� rozejrze�.
Carla westchn�a.
� Pewnie zaraz us�ysz� tekst: �Ten zesp� cuchnie zdech�ym szczurem�.
� Bo tak jest.
� Wiem. Dlaczego nie odejdziesz?
Eddi spojrza�a na przyjaci�k�, potem na swoj� szklank� i wreszcie na sufit.
� A ty?
� Bo to jednak jest sta�a praca. � Carla milcza�a przez chwil�, po czym doda�a: � A przynajmniej by�a.
� Hmmm. Ty nawet nie masz takiej wym�wki jak ja.
� Chodzi ci o to, �e nie sypiam ze Stuartem?
Eddi westchn�a.
� W�a�nie.
� Czasami niepotrzebnie przyjmuj� swoje szcz�cie za rzecz oczywist�. No, p�jd� wyp�oszy� karaluchy z b�bna.
� Powodzenia. Ja te� id�.
By�a ju� prawie na scenie, kiedy Stuart Kline chwyci� j� za rami�. Twarz mia� czerwon�, a w�osy w po�owie rozczochrane, w po�owie przyklapni�te.
� Jeste� pijany, Stu � powiedzia�a Eddi �agodnym tonem, kt�ry j� sam� zaskoczy�.
� Pieprz� to. � Rozdra�nienie wykrzywi�o jego rysy m�skiego modela.
Eddi powinna by� z�a albo zawstydzona, ale czu�a jedynie lekkie zdziwienie. Pomy�le�, �e kiedy� go kocha�am.
� Wolisz �atwiejsze kawa�ki w tym zestawie? � spyta�a.
� Pieprz� to. Odczep si�, nic mi nie jest.
Eddi wzruszy�a ramionami.
� Jak uwa�asz.
Stuart �cisn�� jej r�k�.
� Hej, chc�, �eby� by�a milsza dla kierownictwa tego klubu.
� Co?
� Nie patrz tak na mnie. Po prostu flirtuj. Zr�b to dla zespo�u.
Mia�a ochot� uszczypn�� go w nos, by zobaczy� jego u�miech, ale wiedzia�a, �e takie gesty ju� go nie bawi�.
� Nie za�atwia si� koncert�w, wysy�aj�c gitarzystk�, �eby kokietowa�a mened�er�w. Trzeba po prostu gra� dobr� muzyk� taneczn�.
� Ja gram dobr� muzyk� taneczn�.
� Same zgrane na �mier� kawa�ki. Przez ca�y wiecz�r ludzie zagl�daj� do �rodka, s�uchaj� po�owy utworu i odchodz�. Chcesz si� za�o�y�?
� O co?
� �e ten mi�y cz�owiek przy barze powie nam, �eby�my jutro nie wracali.
� Niech ci� diabli! � wybuchn�� Stuart. � Czy to moja wina?
Eddi zamruga�a.
� Wkurzy�a� go, tak? Musisz by� tak� j�dz�?
Przez chwil� my�la�a, �eby co� odparowa�, ale w jej gardle wezbra� tylko �miech. Os�upienie, kt�re odmalowa�o si� na twarzy Stuarta, jeszcze bardziej j� rozbawi�o. W ko�cu cmokn�a go w brod� i u�miechn�a si� szeroko.
� Musisz rosn�� tam, gdzie ci� zasadzono, skarbie.
Wskoczy�a na scen�, wzi�a ze stojaka rickenbackera w kolorze czerwonej szminki i przerzuci�a pasek przez rami�. Nad talerzami perkusji skrzy�owa�a wzrok z Carl�.
� Dale ju� wr�ci� z przerwy?
Perkusistka pokr�ci�a g�ow� i z sykiem wci�gn�a powietrze przez z�by.
� Jest na parkingu.
� A niech to! Ca�a lewa strona sceny jest w odmiennym stanie �wiadomo�ci. U��my list� utwor�w.
� Ju� j� mamy.
� Przygotujmy now�. Je�li maj� nas powiesi�, lepiej niech to zrobi� za Prince�a i Pink Floyd.
� Ale Stuart...
Eddi u�miechn�a si�.
� Chc� opu�ci� ten zesp� w pe�ni chwa�y.
Carla wytrzeszczy�a oczy.
� Ty... Jezu! No dobrze, r�bmy t� list�. Mo�e Chuck Berry?
� Tak. Przynajmniej poka�emy tej spelunie, �e flirtujemy z nowoczesn� muzyk�, co?
W ci�gu kilku radosnych minut u�o�y�y program wyst�pu. W�a�nie ko�czy�y, gdy zjawi� si� Stuart i zmierzy� je podejrzliwym wzrokiem. Nast�pnie si�gn�� po gitar� i zacz�� improwizowa�, bardziej po to, jak przypuszcza�a Eddi, �eby popisa� si� przed publiczno�ci� elektronicznymi efektami specjalnymi, ni� �eby stwierdzi�, �e wszystko dzia�a.
Dale, basista, bez po�piechu wszed� na scen�. Mia� b�ogi wyraz twarzy. By� ca�kiem w porz�dku, ale poniewa� lubi� muzyk� country, a nienawidzi� rock�n�rolla, w czasie przerw pociesza� si� trawk�. Eddi podkr�ci�a basy na swoim wzmacniaczu, �eby zag�uszy� koleg�, gdyby okaza� si� zbyt zamroczony.
Carla patrzy�a na ni�, czekaj�c na sygna�. Stuart i Dale te� byli gotowi.
� Odliczaj � powiedzia�a Eddi do przyjaci�ki.
Kline spiorunowa� j� wzrokiem, ale na znak Carli zacz�li prawie jednocze�nie gra�.
�Runaway� Del Shannona, cho� w troch� zmienionej wersji, by� dostatecznie znany, �eby przyci�gn�� ludzi na parkiet, a osobliwa aran�acja ukrywa�a wi�kszo�� b��d�w. Eddi i Carla wykonywa�y improwizowane �e�skie ch�rki. Dale wygl�da� na oszo�omionego. Przy �In a Different Light� The Bangles Stuart spos�pnia�, co Eddi wcze�niej przewidzia�a. W nast�pnej piosence, starym przeboju The Eagles, m�g� wreszcie po�piewa� i zepsu� par� gitarowych riff�w.
Nieliczni s�uchacze chyba wyczuli w zespole nag�y przyp�yw entuzjazmu, bo po raz pierwszy tego wieczoru zlitowali si� nad nim i w ko�cu zacz�li ta�czy�. Eddi mia�a nadziej�, �e jeszcze nie jest za p�no, by zrobi� dobre wra�enie na kierowniku, cho� zbytnio si� nie �udzi�a.
Carla ustawi�a automat perkusyjny na szybki rytm, taki sam wybija�a na wielkim b�bnie. Go�cie zostali na parkiecie, czekaj�c na kolejny utw�r. Gdy Eddi cicho odliczy�a do zera, Dale poprowadzi� troch� za �atw� do przewidzenia lini� basu. Stuart pos�a� jej nieodgadnione spojrzenie, a kiedy rozleg� si� przenikliwy d�wi�k jego stratocastera, Eddi chwyci�a mikrofon i zacz�a �piewa�:
M�wi�e�, �e jestem �adna,
Ale nie wierzy�am w twoje s�owa.
�licznotki, dla kt�rych mnie zostawi�e�,
Wygl�daj� tak samo jak ty.
Brzydcy ludzie brzydko post�puj�...
I ty mi m�wisz, co mam robi�?
We� moj� twarz
Mo�esz j� mie� przez tydzie�.
We� moj� twarz
Czy m�j nos nie jest zgrabny?
We� moj� twarz
Widzisz, jak ludzie na ciebie patrz�?
We� moj� twarz
Widzisz, ile ona mo�e zdzia�a�?
Ludzie nadal ta�czyli. Grupa nareszcie sprawia�a wra�enie zgranej. Eddi czu�a si� tak, jakby sama tego dokona�a jednym ruchem czarodziejskiej r�d�ki.
Nagle zobaczy�a stoj�cego na skraju parkietu m�czyzn�. Jego cera o orzechowym zabarwieniu wydawa�a si� zbyt ciemna dla jego rys�w twarzy. Nieznajomy mia� g�adko zaczesane do ty�u w�osy, nie licz�c kilku kosmyk�w opadaj�cych na czo�o, du�e i lekko sko�ne oczy pod �ukami g�stych brwi, w�ski i nieco orli nos. Ubrany by� w d�ugi czarny p�aszcz z podniesionym ko�nierzem i l�ni�cy bia�y szal, w kt�rym odbija�y si� �wiat�a sceny. �mia�o odwzajemni� jej spojrzenie i u�miechn�� si� szeroko.
Eddi mocniej �cisn�a mikrofon, zrobi�a krok w stron� m�czyzny, bo tylko na tyle wystarczy�o jej miejsca, i za�piewa�a ostatni� zwrotk�.
Widzia�am, jak odwracasz wzrok,
Kiedy na ciebie patrz�.
M�wisz, �e ci� przera�am...
To zrozumia�a reakcja.
Dlaczego ludzie mieliby patrze� na ciebie,
Skoro mog� podziwia� mnie?
Nieznajomy utkwi� w niej wyzywaj�ce spojrzenie, od kt�rego przesz�o j� mrowie, a w jego sko�nych oczach zapali�y si� �wiate�ka w kolorach, kt�rych nie by�o nigdzie na sali. Ostatni refren Eddi skierowa�a do ta�cz�cych.
Niemal �a�owa�a, �e perkusistka g�adko przesz�a do nast�pnej piosenki. Sama ledwie zd��y�a z pierwszym akordem. K�tem oka dostrzeg�a mars na twarzy Stuarta.
Chcia�a zako�czy� wyst�p czym� mocnym i porywaj�cym, co spodoba�oby si� publiczno�ci. Carla wybra�a �Cheap Sunglases� ZZ Top. W po�owie utworu, po�r�d deszczu iskier i smrodu spalenizny, wysiad� stary wzmacniacz.
G�os Stuarta zosta� zag�uszony przez gitary i perkusj�. Kline, kt�ry zwykle nie najlepiej radzi� sobie z przeciwno�ciami, straci� panowanie nad sob�. Przerzuci� pas nad g�ow� i rzuci� instrument na deski sceny. Z jego przedwzmacniacza wydoby�o si� bolesne wycie.
Bas zagra� ca�� seri� fa�szywych nut i umilk�. Eddi uzna�a, �e Dale ma racj�. Przez Stuarta nie da si� z wdzi�kiem doko�czy� tego numeru. Mimo to dumnie zwie�czy�a ostatnie takty ozdobnikiem, a Carla z idealnym wyczuciem wspomog�a j�.
Ta�cz�cy opu�cili parkiet, pozostali go�cie dopili drinki i zacz�li wk�ada� kurtki. Eddi wykona�a sceniczny uk�on. K�tem oka dostrzeg�a, �e m�czyzna w czarnym p�aszczu zmierza do drzwi.
Stuart z pos�pn� min� od��czy� swoj� gitar� od wzmacniacza i zwin�� kable, a Eddi zaj�a si� w�asnym sprz�tem. Zobaczy�a, �e w ich stron� zmierza kierownik klubu.
� Ty jeste� liderem? � zapyta�.
� Tak � odpar� Kline. � A o co chodzi?
Zaraz nas wyleje, pomy�la�a Eddi. Stuart m�g�by jeszcze uratowa� ich sk�r�, gdyby by� mi�y i ugodowy. Wiedzia�a jednak, �e nie zdob�dzie si� na to. Za chwil� kierownik powie mu, co zrobi� z zespo�em, a Stuart, zamiast grzecznie podzi�kowa� za rad�, ka�e mu zachowa� te m�dro�ci dla siebie.
A gdyby m�g�, ca�� win� najch�tniej zwali�by na ni�. No c�, niech robi, co chce. Schowa�a gitar� do futera�u i ruszy�a za kablem do gniazdka.
� Jeste� pewna? � us�ysza�a za sob� g�os Carli.
� Tak. Pom�c ci?
Przyjaci�ka by�a blada i zm�czona.
� Mo�esz spakowa� elektronik�.
Eddi skin�a g�ow� i zacz�a od��cza� automat perkusyjny.
� Dobrze si� spisa�a�, dziecino. Nawet na ko�cu, kiedy wszystko si� schrzani�o.
Carla u�miechn�a si�.
� Trzeba umie� efektownie odej��.
Stuart i kierownik klubu zacz�li przekrzykiwa� si� przy barze.
� Zam�wi�em pi�� cholernych wyst�p�w! � wrzeszcza� mened�er. � A wy, do ci�kiej cholery, zerwali�cie umow�!
Carla spojrza�a na Eddi.
� Czy to znaczy, �e nie dostaniemy zap�aty?
Eddi rozejrza�a si� za Dale�em, ciekawa, jak przyjmie nowin�, ale nigdzie go nie dostrzeg�a.
� My�lisz, �e w twoim wozie zmie�ci si� r�wnie� m�j sprz�t?
Carla u�miechn�a si�.
� W Titanicu? Nawet nie b�d� musia�a sk�ada� siedze�.
Musia�y jednak je z�o�y�, ale wszystko si� zmie�ci�o: b�bny, automat perkusyjny, gitara Eddi i jej fender. Stuart i kierownik klubu nie zwracali na nie uwagi, cho� trzy razy przechodzi�y obok nich ob�adowane instrumentami.
Gdy Carla rusza�a z parkingu, Eddi dostrzeg�a Dale�a. Opiera� si� o ty� swojego zardzewia�ego dodge�a i pali�.
� Zaczekaj! � krzykn�a, wyskoczy�a z samochodu i podbieg�a do basisty. � Hej, Dale!
� Eddi? Stuart nadal robi swoje.
� Czyli co?
Dale wzruszy� ramionami i zaci�gn�� si� skr�tem.
� No wiesz, �wiruje � rzuci� ochryp�ym g�osem, wydmucha� dym i poda� jej papierosa.
Eddi pokr�ci�a g�ow�.
� Nie s�dzi�am, �e zauwa�y�e�...
� W ostatnim miesi�cu by�o tak �le, �e trudno by�o nie zauwa�y�. � U�miechn�� si� ze smutkiem, patrz�c na czubki swoich kowbojskich but�w. � A wi�c jedziesz?
� Tak. To znaczy opuszczam zesp�.
� W�a�nie to mia�em na my�li.
� Chcia�am si� po�egna�. B�d� za tob� t�skni�. � Eddi u�wiadomi�a sobie ze zdziwieniem, �e to prawda.
Dale u�miechn�� si� do trzymanego w r�ce skr�ta.
� Mo�e ja te� dam sobie spok�j z graniem. M�j przyjaciel ma farm� za Shakopee. M�wi, �e mog� zatrzyma� si� u niego. Hoduje kozy i pszczo�y... Cholerne dziwactwo. � Nagle spojrza� na ni� ca�kiem przytomnie, a z jego g�osu znikn�a senno��. � Wiesz, jeste� naprawd� dobra. Nie lubi� takiej muzyki, ale ty jeste� dobra.
Eddi nie wiedzia�a, co odpowiedzie�, wi�c tylko go u�ciska�a i szepn�a:
� �egnaj, Dale.
I wr�ci�a biegiem do samochodu.
Carla skr�ci�a na szos� nr 35. Eddi odwr�ci�a si� i przez tyln� szyb� popatrzy�a na obraz Minneapolis na tle nieba. Bia�e �wiat�o opasywa�o szczyt budynku IDS i odbija�o si� od pobliskiego wie�owca z niebieskiego szk�a. Zegar na starym gmachu s�du wyr�nia� si� czerwieni� wskaz�wek. Rzeka l�ni�a niczym czarna lakierowana sk�ra, a biegn�ce nad szos� wiadukty kolejowe ja�nia�y jak na filmie.
� Uwielbiam ten widok � powiedzia�a Eddi z westchnieniem. � Nawet Metrodome wygl�da st�d nie�le, jak grzyb fosforyzuj�cy w ciemno�ci.
� O rany, ale ty jeste� sentymentalna � stwierdzi�a Carla.
Eddi odwr�ci�a si� do przedniej szyby.
� My�lisz, �e dobrze robi�?
� Chodzi ci o rzucenie Wybitnej Osobowo�ci?
Eddi spojrza�a na ni� zaskoczona.
� No wiesz, do tego nie potrzeba wielkiej dedukcji. Nie mo�esz opu�ci� InKline Plain i pozosta� w przyja�ni ze Stu. To niemo�liwe. Tak wi�c odej�cie z grupy oznacza zerwanie z panem Ziemniaczanym �bem.
� To naprawd� �adny ziemniak.
� No c�, zesp� pewnie si� rozpadnie.
Eddi wzruszy�a ramionami.
� Stu mo�e mnie kim� zast�pi�.
� A mnie?
� Ty te� odchodzisz?
� Nie zamierzam s�ucha�, jak Stuart j�czy. � Ton Carli by� podejrzanie nonszalancki. Eddi zerkn�a na ni� z ukosa. � No dobrze. Wrzeszcza�by co� o sukach i zdrajczyniach, ja bym mu na to odpowiedzia�a, �e jest zerem i nie zas�u�y� na ciebie, a w ko�cu i tak bym odesz�a. Dlaczego wi�c nie teraz?
Eddi tr�ci�a j� lekko w rami�.
� Jeste� prawdziw� kumpelk�.
� Jasne. W takim razie za�� zesp�l, w kt�rym b�d� mog�a b�bni� na perkusji.
� Mo�esz gra� z ka�dym.
� Nie chc� gra� z byle kim. Nie chc� wyl�dowa� z takimi �achmytami jak Stuart.
Z gwa�townym szarpni�ciem i piskiem opon zatrzyma�y si� na podje�dzie przed barem Chester. Nawet w ciemno�ci jego pseudotudorowska architektura wygl�da�a dziwacznie. Jak we wszystkich ca�onocnych barach, tu te� panowa� t�ok, tak �e musia�y chwil� poczeka� na stolik. Kiedy wreszcie go dosta�y, zam�wi�y kaw� i herbat�.
� Wi�c za�o�ysz w�asn� grup�?
Eddi zgarbi�a si� na krze�le.
� O Bo�e, Carla, to taki beznadziejny spos�b zarabiania na �ycie. Harujesz, harujesz i ko�czysz w Dew Drop Inn, gdzie faceci ta�cz� z r�kami w tylnych kieszeniach spodni swoich dziewczyn.
� Wi�c nie zak�adaj takiego zespo�u.
� A jaki?
Carla z wielkim skupieniem zanurzy�a torebk� herbaty we wrz�tku.
� Orygina�y, same nowe kawa�ki najwy�szej pr�by � powiedzia�a w ko�cu. � Wyst�py tylko w dobrych klubach.
Eddi wytrzeszczy�a oczy.
� Mo�e powinnam od razu p�j�� do Control Data i z�o�y� podanie o stanowisko prezesa zarz�du.
Carla spojrza�a za okno.
� Pos�uchaj. Nie zajdziesz na szczyt, graj�c w spelunkach. To �lepy zau�ek. Mo�esz co najwy�ej zosta� najlepsz� na �wiecie klezmerk�.
Eddi westchn�a.
� Nie chc� �adnego zespo�u. Chc� by� normaln� osob�.
Ciemne oczy Carli zrobi�y si� okr�g�e jak spodki.
� To do ciebie niepodobne zbacza� z raz obranej drogi.
Eddi u�miechn�a si� blado.
Carla wzruszy�a ramionami, a nast�pnie potrz�sn�a g�ow�, jakby op�dza�a si� od smutku.
� Daj sobie troch� czasu. Ju� nie pami�tasz, jakie to okropne by� normalnym.
� Nie takie okropne jak granie w InKline Plain.
� Gorsze � zapewni�a Carla z powag�. � Ka�� ci ca�y dzie� siedzie� przy biurku i je�� p�czki z automatu, a� ty�ek robi ci si� p�aski od tego siedzenia.
� Z tak� prac� bym sobie poradzi�a.
� Je�li b�dziesz ci�ko pracowa�, dostaniesz najwy�ej awans na skautk�. � Carla odstawi�a kubek. � Chod�my.
Na zewn�trz wia� silny wiatr, ale nie czu�o si� w nim zimowego ch�odu. By� wilgotny i ni�s� ze sob� powiew szale�stwa, od kt�rego w Eddi a� wzburzy�a si� krew. Raptem nasz�a j� ochota, �eby pu�ci� si� p�dem przed siebie, krzycze�, zrobi� co� g�upiego...
� Dobrze si� czujesz? � G�os Carli przywo�a� j� do rzeczywisto�ci. � Je�li nie wsi�dziesz, pojad� bez ciebie.
Eddi z przyjemno�ci� pobieg�a do samochodu. Wiatr szarpa� jej w�osy.
� Opu�� szyby.
� Zwariowa�a�? Zamarzniemy.
W miar� jak zbli�a�y si� do centrum, Eddi czu�a, �e opuszcza j� ten wczesnowiosenny nastr�j. Znowu s�ysza�a zgrzyty i skrzypienie samochodu, czu�a smr�d niedopa�k�w, starego winylu i spalonego oleju, a tak�e zm�czenie we wszystkich mi�niach i ko�ciach.
Co powinnam zrobi�? Co mog� zrobi�? Powiedzia�a Carli, �e wreszcie chce �y� normalnie, ale przecie� nie by�a przystosowana do zwyczajnego �ycia. Raz przyj�a posad� nocnego str�a; od czwartej po po�udniu do p�nocy pilnowa�a pustej fabryki. Co noc jej wyobra�nia zaludnia�a si� cieniami w�amywaczy i podpalaczy. Po tygodniu zwolni�a si�. Nie nadawa�a si� na sekretark�, bo za wolno pisa�a na maszynie. Wszystko robi�a za wolno, z wyj�tkiem gry na gitarze.
Nie wyklucza�a normalnego zwi�zku. Uwa�a�a si� za ca�kiem inteligentn� i atrakcyjn�, cho� nie pi�kn�: blondynka o szarych oczach, wyrazistych rysach i jasnej cerze, niewysoka, szczup�a. Potrafi�a dobrze si� ubra�. Ale nie wiedzia�a, gdzie szuka� m�czyzn, kt�rzy nie byliby... muzykami.
� Jeste� bardzo milcz�ca � stwierdzi�a Carla.
� Ja... Chyba zaczynam rozumie� konsekwencje mojej decyzji.
� A wi�c tch�rzysz?
� Nie, ale... Mo�esz zadzwoni� do mnie jutro? Oko�o drugiej? O pierwszej chyba zatelefonuj� do Stu i mu powiem.
� I b�dziesz potrzebowa�a kogo�, kto ci� zapewni, �e wszystko dobrze si� sko�czy.
Eddi u�miechn�a si� z zak�opotaniem.
� Pewnie sama te� by�a� w takiej sytuacji.
� Ka�dy kiedy� by�, przynajmniej raz w �yciu. Nie r�b sobie wyrzut�w.
Na skrzy�owaniu Washington i Hannepin, gdzie Carla powinna skr�ci� w labirynt jednokierunkowych ulic prowadz�cych do mieszkania Eddi, zapali�o si� czerwone �wiat�o.
� Wysad� mnie tutaj � powiedzia�a nagle Eddi.
� Dlaczego?
� Chc� si� przej��. Taka �adna dzisiaj noc.
Przyjaci�ka os�upia�a.
� Jest lodowato. I jeszcze kto� ci� zamorduje.
� Za d�ugo mieszka�a� nad jeziorami. My�lisz, �e wsz�dzie, gdzie domy maj� wi�cej ni� trzy pi�tra, jest pe�no narkoman�w.
� I mam racj�. A poza tym, co z twoim wios�em i reszt� rzeczy?
To prawda. Nie mo�e d�wiga� gitary i wzmacniacza przez czterna�cie przecznic. Gdy opad�a zrezygnowana na siedzenie pasa�era, Carla powiedzia�a:
� Wiem, wiem. �Mog�aby� je wzi�� do siebie, zatarga� na g�r� po schodach, a jutro znie�� z powrotem, kiedy b�dziesz do mnie jecha�a, �eby pocieszy� po zerwaniu z ch�opakiem�. Jasne, Ed, od czego s� przyjaciele?
Eddi zachichota�a.
� Gdyby� przesta�a chodzi� na msze, zosta�aby� wspania�� �ydowsk� matk�. � Nachyli�a si� i u�ciska�a Carl�.
� Jezu, wysi�dziesz wreszcie? �wiat�a zmieni�y si� ju� dwa razy! � Eddi wyskoczy�a na chodnik i trzasn�a drzwiczkami, a Carla zawo�a�a przez uchylone okno: � Zadzwoni� o drugiej!
� Dzi�kuj�!
Samoch�d odjecha� z warkotem i pobrz�kiwaniem, a Eddi ruszy�a wzd�u� z�ocisto-szarego skrzyd�a biblioteki w stron� Nicollet Mall.
Nastr�j, kt�ry j� ogarn�� na parkingu, nie chcia� ju� wr�ci�. Eddi pokr�ci�a g�ow� i przyspieszy�a. Mia�a nadziej�, �e ruch odp�dzi t� melancholi�. Rytm w�asnych krok�w nasun�� jej na my�l kilkana�cie r�nych piosenek. Zacz�a cicho nuci� jedn� z nich. Po chwili u�wiadomi�a sobie, �e to piosenka Kate Bush �Cloudbusting�.
Nagle zobaczy�a jak�� posta� stoj�c� na przystanku autobusowym po drugiej stronie ulicy.
S�dz�c po sylwetce, by� to m�czyzna w d�ugim, dopasowanym p�aszczu i kapeluszu z szerokim rondem. Nie poruszy� si�, nawet nie odwr�ci� g�owy, �eby na ni� spojrze�, ale raptem wyobrazi�a sobie, �e on na ni� czeka.
Musisz podle si� czu�, dziewczyno, skoro my�lisz, �e ka�dy nieszcz�nik, kt�ry przegapi� autobus, czyha na ciebie, skarci�a si� w duchu. Mimo to obecno�� tego cz�owieka nie dawa�a jej spokoju. Bo przecie� trzecia nad ranem to dziwna pora, aby stercze� na przystanku w mie�cie, w kt�rym autobusy przestaj� kursowa� o w p� do pierwszej.
Gdy przeci�a pust� ulic�, us�ysza�a z ty�u stukot but�w. To nie fair, pomy�la�a z gniewem i przyspieszy�a. Tylko tego mi brakowa�o, akurat dzisiaj. W pewnym momencie us�ysza�a cichy �miech; dobiega� z odleg�o�ci p� przecznicy. Maszerowa�a coraz bardziej nerwowo, bliska paniki.
Na po�udnie od biur zak�adu energetycznego skr�ci�a w kierunku Hannepin Avenue. Je�li na ulicach Minneapolis byli jeszcze jacy� ludzie, to w�a�nie na Hannepin. M�g� tam te� przeje�d�a� w�z patrolowy...
Kroki ucich�y.
No widzisz? Facet po prostu szed� Nicollet. Zaraz...
Raptem z bocznej uliczki wyszed� na sztywnych �apach wielki czarny pies. Jego obna�one z�by l�ni�y, a oczy jarzy�y si� czerwono. Si�ga� jej do pasa. Kiedy cofn�a si� o krok, zawarcza� gro�nie i skoczy�. Eddi odwr�ci�a si� i pobieg�a w jedyn� mo�liw� stron�: z powrotem ku Nicollet Mall.
Dopad�a do najbli�szej latarni, schowa�a si� za ni� i ostro�nie wyjrza�a. Psa nigdzie nie by�o, za to po drugiej stronie ulicy, w cieniu bramy, zobaczy�a posta� w kapeluszu i d�ugim p�aszczu. M�czyzna odrzuci� g�ow� do ty�u i Eddi us�ysza�a jego �miech. Gdy �wiat�o lampy pad�o na jego twarz i szyj�, dostrzeg�a bia�y szalik, ciemn� sk�r� i sko�ne, b�yszcz�ce oczy. To by� tajemniczy nieznajomy z Baru Uniwersyteckiego. Rzuci�a si� do ucieczki.
Kroki za ni� nie cich�y, cho� bieg�a coraz szybciej. Gdy znowu spr�bowa�a skr�ci� ku Hannepin, ze zjazdu na podziemny parking wyskoczy� na ni� czarny pies o jarz�cych si� czerwonych oczach.
To jakie� szale�stwo, pomy�la�a ze �miertelnym spokojem. Bandyci i w�ciek�e psy. Chyba trafi�am do filmu Vincenta Price�a. A gdzie zombie?
Biegn�c dalej Nicollet zastanawia�a si�, sk�d ten cz�owiek wiedzia�, �e b�dzie sz�a do domu na piechot�, i czy to mo�e by� to samo zwierz�. Oddech pali� j� w gardle, k�u�o j� w boku. Jej bieg coraz bardziej przypomina� szybkie ku�tykanie.
Dotar�a prawie do ko�ca Mall. Dwie przecznice dalej sta�y dwa hotele: Holiday Inn i Hyatt. Mog�aby pop�dzi� do kt�rego� z nich i ukry� si� w holu pe�nym �wiat�a i go�c�w, a recepcjonista wezwa�by policj�. Chwiejnym krokiem ruszy�a w stron� Peavey Plaza i Orchestra Hall.
Nagle z cienia znowu wypad� ogromny czarny pies. Chyba jednak ten sam. Nie mo�e by� dw�ch identycznych. �eb mia� nisko opuszczony, a futro zje�one i l�ni�ce metalicznie w blasku latarni. Warcza�, zag�uszaj�c szum fontanny na Peavey Plaza. Dlaczego to cholerne bydl� zagradza mi drog�? Kiedy mnie wyprzedzi�o? Ruszy�a mi�dzy otaczaj�ce plac betonowe pojemniki na ro�liny. Od hoteli zdawa�o si� j� dzieli� wiele mil. Musi zgubi� prze�ladowc�w w�r�d ozdobnych kolumn, kamiennych blok�w, sadzawek i kaskad, musi uciec na drug� stron� labiryntu.
Pies uni�s� �eb i zawy�. W tym momencie Eddi przypomnia�a sobie m�czyzn� i jego �miech. Rzuci�a si� w d� po schodach.
Nagle us�ysza�a za sob� kroki i poczu�a, �e kto� dotyka jej ramienia. Odwr�ci�a si� w biegu i w tym momencie nie trafi�a nog� na nast�pny stopie�. Zanim run�a w d�, zobaczy�a jeszcze m�czyzn� w czarnym p�aszczu. Wyci�ga� do niej r�k� i mia� szeroko otwarte, przera�one oczy.
B�l przy�mi� strach, a ciemno�� u�mierzy�a b�l.
@@Rozdzia� drugi
@@KTO TO MO�E BY�?
Us�ysza�a szum wody i jakie� dwa g�osy. W normalnych okoliczno�ciach pomy�la�aby, �e to woda kapie z nie dokr�conego kranu albo s�siedzi k��c� si� za �cian�.
� Dure�! � w�cieka� si� g�os przypominaj�cy rozszala�� rzek�. � Sko�czony dure�!
� Uwa�aj na sw�j j�zyk, kochanie, bo ci go odgryz�. � Ten g�os by� g��boki, futrzasty; mimo gro�by wyra�nie pobrzmiewa� w nim �miech.
Potem rozleg�o si� drapanie jakby psich pazur�w. Co� jej to przypomina�o. Ale co?
� Mog�e� j� zabi�!
� Zadziwiasz mnie. Przecie� wszyscy �miertelnicy s� tacy sami, prawda?
� Ale czas ucieka.
� Tak, oczywi�cie, czas. Je�li jest ranna, to nie przeze mnie. Z�agodzi�em jej upadek, jak tylko si� da�o.
Bola�a j� g�owa. Pod policzkiem czu�a co� twardego i zimnego. Beton? Rozmowa dw�ch g�os�w wydawa�a si� ca�kiem logiczna, zupe�nie nie jak we �nie.
� A je�li ludzie znajd� j� tutaj?
� Z pewno�ci� nie pomy�l� o nas! Po prostu uznaj�, �e za du�o wypi�a i spad�a ze schod�w.
W tym momencie Eddi przypomnia�a sobie upadek... i wcze�niejsz� ucieczk�. Rozpaczliwie zapragn�a otrz�sn�� si� z letargu, otworzy� oczy i wsta�. Uchyli�a powieki, lecz zobaczy�a tylko nieokre�lony czarny kszta�t na tle szaro�ci i poruszaj�c� si� wod�...
� Ale widzia�a� j�, glaistig? � zapyta� g��boki g�os. � Bieg�a jak sarna.
� Nic mnie nie obchodz� twoje rozrywki, ty g�upi phouka! Tak ci si� spodoba�o to twoje zadanie, �e chcia�by� je wykonywa� w niesko�czono��?
Odpowiedzi� by�o jedynie g�uche warczenie.
� A wi�c mam racj�? � zaszemra�a woda. � Sprawia ci przyjemno�� �ycie w brudzie i smrodzie? Patrzenie, co zrobili z nasz� ziemi�? � G�os raptem sta� si� cichy i zimny jak �nieg. � Bycie pieskiem jakiego� cz�owieka?
Ostre warkni�cie, pe�ne w�ciek�o�ci, skutecznie rozbudzi�o Eddi. Unios�a g�ow� i rozejrza�a si� wok�.
Nad ni� sta� czarny pies. Przednia �apa, znajduj�ca si� tu� przy jej twarzy, by�a du�a jak jej d�o�, a l�ni�ce czarne pazury by�y wielko�ci dziobu papugi. Zwierz� mia�o obna�one z�by i zje�on� na grzbiecie sier��. Warcza�o na fontann�.
Eddi odwr�ci�a bol�c� g�ow�. Nie, nie na fontann�, tylko na s�up wody w kszta�cie wysokiej, smuk�ej kobiety, kt�ra zdawa�a si� wyrasta� z sadzawki. Jej d�uga suknia wygl�da�a niczym po�yskliwa kaskada o zielonkawej barwie, rozlewaj�ca si� na powierzchni wody. Jej si�gaj�ce st�p w�osy by�y p�ynne i �nie�nobia�e, a twarz i ramiona srebrzyste jak ksi�ycowa po�wiata.
Istota przenios�a wzrok na Eddi i u�miechn�a si�, a ona przypomnia�a sobie, jak w dzieci�stwie wpad�a do zimnej wody, gdy p�k� pod ni� l�d.
� �yje � wyszepta�a zjawa.
� Kim jeste�? � Eddi opar�a si� na �okciu i skrzywi�a z b�lu. � Zawo�am gliniarzy.
Kobieta za�mia�a si� perli�cie i uk�oni�a.
� Zr�b to � przem�wi� tu� obok niej g��boki g�os.
Eddi odwr�ci�a si� i zobaczy�a wpatrzone w siebie czerwone oczy, wilcze z�by i poruszaj�cy si� mi�dzy nimi j�zyk. O rany! Gadaj�cy pies!
� Wezwij policjant�w � rzek�o zwierz�, groteskowo wykrzywiaj�c wargi. � Ale co im powiesz, jak przyjd� i zobacz� tylko psa i pust� sadzawk�? � Wskaza� �bem na fontann�.
Kobieta zanurzy�a si� w wodzie... albo si� w ni� zmieni�a. Jeszcze przez chwil� jej oczy l�ni�y w blasku ksi�yca, a potem i one znikn�y.
Eddi d�wign�a si� na kolana, chc�c odej��, ale pies chwyci� j� za rami�. Znieruchomia�a, gdy poczu�a przez kurtk� jego d�ugie z�by.
� Zosta� tutaj, dop�ki nie pozwolimy ci odej�� � powiedzia�.
� Dlaczego mia�abym zosta�, skoro mog� was sp�oszy�, wzywaj�c policj�?
� Nie mo�esz. Je�li to zrobisz, glaistig... � w tym momencie kobieta wynurzy�a si� z pluskiem z wody i potrz�sn�a w�osami � ...stanie si� fontann�, a ja bezpa�skim psem. My�lisz, �e uwierz�, gdy o�wiadczysz, �e jeste� prze�ladowana, i za��dasz, �eby ci� pilnowali dzie� i noc? A my i tak w ko�cu ci� dopadniemy. B�d� rozs�dna i nie odwlekaj tego, co nieuniknione.
Eddi zerwa�a si� z ziemi i rzuci�a w stron� schod�w. W oczach pociemnia�o jej od zbyt gwa�townego ruchu, ale bieg�a dalej. Tym razem zamierza�a albo uciec temu cholernemu psu, albo pozwoli� mu, �eby skoczy� jej do gard�a. Wyci�gn�a r�k� i namaca�a por�cz...
Nagle czyje� silne ramiona zamkn�y si� wok� niej i przycisn�y jej r�ce do bok�w. Eddi kopn�a i chyba w co� trafi�a, gdy� us�ysza�a syk b�lu. Napastnik obr�ci� j� do siebie.
To by� m�czyzna, kt�ry �ciga� j� na Nicollet Mall, a wcze�niej obserwowa� w Barze Uniwersyteckim. W �wietle latarni zobaczy�a jego zaci�ni�te szcz�ki i zmierzwione na czole w�osy. Jego oczy by�y ukryte w cieniu. Nie mia�a nawet czasu zastanawia� si�, sk�d si� tu wzi��.
� Chcesz, �ebym do reszty straci� cierpliwo��, ty niem�dra dziewczyno?
Te s�owa wydobywa�y si� z ludzkich ust, ale g�os bez w�tpienia nale�a� do czarnego psa. Widz�c jej os�upia�� min�, nieznajomy obna�y� z�by i z jego gard�a wydoby�o si� g�uche warczenie. Eddi nerwowo prze�kn�a �lin� i zamkn�a oczy.
Jego cichy �miech sk�oni� j� do uchylenia powiek.
� Czy to mo�liwe? � rzek� m�czyzna z przekornym u�miechem. � Patrzysz spokojnie, jak glaistig rozp�ywa si� w fontannie, a kiedy ja zmieniam si� z psa w cz�owieka, raptem opuszcza ci� odwaga!
W�ciek�o�� wzi�a g�r� nad jej strachem.
� Pu�� mnie! � za��da�a Eddi stanowczym tonem, po czym szarpni�ciem uwolni�a si� z jego u�cisku.
� Naprawd� nie chc� ci zrobi� krzywdy.
� I pewnie dlatego zepchn��e� mnie ze schod�w.
� Nie zepchn��em � o�wiadczy� nieznajomy z irytacj�. � Sama spad�a�.
Wyci�gn�� r�k�, ale jej zimny wzrok sprawi�, �e szybko j� opu�ci�. Eddi ruszy�a z powrotem w stron� sadzawki.
� Czego chcesz? � zapyta�a srebrzystej istoty.
Z bliska jej twarz o ostrych, poci�g�ych rysach, oblana blaskiem ksi�yca, wcale nie by�a taka pi�kna.
� �eby� nam s�u�y�a.
� W jaki spos�b?
Nimfa u�miechn�a si� s�odko i zarazem okrutnie, pokazuj�c przy tym drobne, ostre kie�ki. Przecie� wampiry nie lubi� wody, pomy�la�a Eddi z przera�eniem.
� B�dziesz robi� to, co ci ka�emy, cz�owiecze dziecko. Czy nie na tym w�a�nie polega niewolnictwo?
� Glaistig! � warkn�� jej towarzysz.
� Nie podno� na mnie g�osu � odpowiedzia�a kobieta wynios�ym tonem.
� Podni�s�bym nog�, gdyby� by�a warta takiego wysi�ku. Daj spok�j. Je�li b�dziesz j� dra�ni�, nauczy si� gry��. � Zbli�y� si� do sadzawki i zadar� g�ow�, �eby spojrze� nimfie w oczy. By� niewiele wy�szy od Eddi, ale jego gro�ny wygl�d sprawia�, �e wydawa� si� znacznie pot�niejszy. � Uwa�am, �e nic si� nie stanie, je�li jej powiesz, czego od niej chcemy.
� A je�li to si� jej nie spodoba?
� Wtedy splunie ci w twarz, a ty b�dziesz mog�a j� utopi�. To dopiero frajda, co?
� Na pewno nie zada�abym sobie tyle trudu.
Wodna kobieta skierowa�a teraz wzrok na dziewczyn� i skin�a g�ow� z aprobat�. Nagle Eddi zachwyci�a si� urod� tej srebrzystej nimfy. Gdzie� znikn�o okrucie�stwo, kt�re wcze�niej dostrzega�a w jej rysach.
� Wybacz � powiedzia�a bogini. W jej g�osie, nadal ch�odnym, pobrzmiewa�y teraz echa prastarych rzek. � B�dziemy ci� dobrze traktowa�, ale nie zadr�czaj nas pytaniami. Nasze troski s� wi�ksze ni� twoje i nie jeste� w stanie ich poj��.
Eddi nie mog�a zgodzi� si� z tym ostatnim stwierdzeniem... Ale ju� po chwili dosz�a do wniosku, �e powinna spe�ni� polecenia tych wspania�ych i szlachetnych istot.
Nimfa i m�czyzna wpatrywali si� w ni� intensywnie, jakby czekali na jej odpowied�. Eddi czu�a, �e jaka� si�a ci�gnie w d� jej brod�... ale w ko�cu pokr�ci�a g�ow�, cho� sama nie wiedzia�a, dlaczego.
� Jeste� g�upi� ma�� besti� � powiedzia�a wodna istota i doda�a ze spokojn� pewno�ci� siebie: � I zrobisz to, co ci ka�emy.
Czy to jest zwyk�y spos�b m�wienia tych wspania�ych i szlachetnych istot? � pomy�la�a Eddi. Poczu�a si� tak, jakby nagle wytrze�wia�a; glaistig znowu by�a chuda i wied�mowata.
� Do�� tego. � Spojrza�a ze znu�eniem na swoich prze�ladowc�w. � M�wcie, o co wam chodzi.
Oboje milczeli przez d�u�sz� chwil�.
� No, psie � odezwa�a si� wreszcie kobieta, cho� patrzy�a na Eddi � wybra�e� dobrze i zarazem �le. Ona naprawd� jest silniejsza, ni� si� wydaje, cho�, na d�b i jesion, nie potrafi� stwierdzi�, co w niej siedzi. Sam widzia�e�, �e uwolni�a si� od czaru tak, jakby rozerwa�a sie�. Czeka ci� nie�atwe zadanie.
M�czyzna spojrza� na glaistig z takim wyrazem twarzy, jakby mia� du�o do powiedzenia, a jednocze�nie nie m�g� wyrazi� swojej opinii.
� Eddi McCandry, Jasny Dw�r rusza na wojn� i potrzebuje krwi �miertelnika, �eby m�c pokona� swoich wrog�w.
Po plecach Eddi przebieg� zimny dreszcz.
� To jakie� bzdury � wykrztusi�a.
M�czyzna zamrucza� co� pod nosem.
� Zaczn� od samego pocz�tku. My nie jeste�my lud�mi.
Eddi roze�mia�a si�. Oczywi�cie, �e nie s� lud�mi. �aden cz�owiek nie mo�e dowolnie zmienia� swojej postaci. Wola�abym jednak, �eby nie okazali si� wilko�akami albo wampirami. Wyobrazi�a sobie, jak przez roz�a��ce si� szwy �wiata przeciskaj� si� straszne i jednocze�nie �mieszne istoty. Cho� nie by� to przyjemny widok, spowodowa� atak weso�o�ci.
� Wi�c kim jeste�cie? � spyta�a.
� Mamy wiele imion � odpar�a wodna kobieta. � Szarzy S�siedzi, Dobrzy Ludzie, Obcy, Jasny Lud...
� Ma�y Ludek... � dorzuci� m�czyzna.
� Krasnoludki, wr�ki � podpowiedzia�a Eddi ze zd�awionym �miechem.
I przerazi�a si�, �e z zemsty odebrali jej s�uch, bo po tych s�owach zapad�a ca�kowita cisza.
� Gdyby�my zjawili si� tu po to, �eby wy�wiadczy� wam przys�ug�, takie nazwy skutecznie by nas odstraszy�y � warkn�� m�czyzna. � U�yj ich jeszcze raz, a po�a�ujesz.
� Ale przecie� w�a�nie tym jeste�cie � pr�bowa�a broni� si� Eddi. Przenios�a wzrok na nimf�. � Prawda?
Chude, bia�e d�onie o d�ugich paznokciach unios�y si� i zwr�ci�y wn�trzem ku g�rz