8452

Szczegóły
Tytuł 8452
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8452 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8452 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8452 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Powie�ci Roberta Ludluma w Wydawnictwie Amber DOKUMENT MATLOCKA DROGA DO OMAHA DZIEDZICTWO SCARLATTICH ILUZJA SKORPIONA KL�TWA PROMETEUSZA KRUCJATA BOURNE'A MANUSKRYPT CHANCELLORA MOZAIKA PARSIFALA PAKT HOLCROFTA PLAN IKAR PROGRAM HADES PROTOKӣ SIGMY PRZESY�KA Z SALONIK PRZYMIERZE KASANDRY SPADKOBIERCY MATARESE'A SPISEK AKWITANII STRA�NICY APOKALIPSY TESTAMENT MATARESE'A TO�SAMO�� BOURNE'A TRANSAKCJA RHINEMANNA TREVAYNE ULTIMATUM BOURNE'A WEEKEND Z OSTERMANEM ZEW HALIDONU ROBERT LUDLUM SPATKOBIERCY MATARESE'A Przek�ad ANDRZEJ LESZCZY�SKI Amber Tytu� ory gina�u THE MATARESE COUNTDOWN Redaktorzy serii MA�GORZATA CEBO-FONIOK, ZBIGNIEW FONIOK Redakcja stylIstyczna: MAGDALENA MAKOWSKA Ilustracja na ok�adce JON BANKS Opracowanie graficzne ok�adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER Wydawnictwo Amber zaprasza na stron� Internetu http://www.amber.sm.pl Copyright (c) 1997 by Robert Ludlum. All rights reserved. For the Polish edition Copyright (c) 2003 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-241-0255-8 Dedykuj� Karen - " Suzie " Jej �miech odegna� panuj�cy smutek i �ycie zn�w zape�ni�o si� rado�ci� Prolog W g��bi czelabi�skich las�w, tysi�c czterysta pi��dziesi�t kilometr�w drog� powietrzn� od Moskwy, stoi domek my�liwski, niegdy� jedno z ulubionych miejsc wypoczynku przedstawicieli najwy�szych w�adz Zwi�zku Radzieckiego. Z daczy korzystano przez okr�g�y rok, wiosn� i latem odwiedzali j� mi�o�nicy le�nej ciszy i dzikich kwiat�w bujnie zakwitaj�cych na brzegach g�rskiego jeziora, jesieni� i zim� go�ci�a amator�w polowa�. Po upadku dyktatury Komitetu Centralnego nowe w�adze postanowi�y udzieli� w daczy schronienia rodzinie najbardziej szanowanego radzieckiego naukowca, fizyka j�drowego, Dymitra Junewicza, kt�ry pad� ofiar� brutalnego zamachu terrorystycznego. Bandyci dzia�ali bezwzgl�dnie i wci�gn�li profesora w zasadzk� prawdopodobnie z tego powodu, �e chcia� udost�pni� sw� wiedz� ca�emu �wiatu. Nikt jednak nie wiedzia�, sk�d pochodzili, ale mimo oczywistych implikacji �mierciono�nej dziedziny, jak� reprezentowa� Junewicz, odrzucano raczej mo�liwo��, by zamach zorganizowa� jeden z tych kraj�w, w kt�re wycelowane by�y rosyjskie rakiety Na ��ku w daczy - ustawionym na wprost wychodz�cego na p�noc okna, z widokiem na drzewa przysypane wczesnym �niegiem - le�a�a siwa zasuszona staruszka. �wiat za szyb� dziwnie upodobni� si� do niej, by� r�wnie blady i pomarszczony, chocia� kojarzy� si� z lekkim, od�wie�aj�cym mrozem, a �niegowe poduchy wyginaj�ce ga��zie drzew ku ziemi niemal o�lepia�y nieskaziteln� biel�. Staruszka z wysi�kiem unios�a r�k�, si�gn�a po mosi�ny dzwonek le��cy na nocnym stoliku i potrz�sn�a nim lekko Minut� p�niej w drzwiach stan�a silnie zbudowana kobieta o ciemnoblond w�osach i b�yszcz�cych, rozbieganych oczach - Wzywa�a� mnie, babciu? - zapyta�a - Wybacz, moje dziecko, �e nie daj� ci spokoju - Nie jestem ju� dzieckiem. Poza tym dobrze wiesz, �e zrobi�abym dla ciebie wszystko. Babciu, Mo�e przynie�� ci herbaty? 7 - Nie. Potrzebuj� ksi�dza... wszystko jedno, jakiego wyznania. Tak d�ugo nie wolno nam by�o z nimi rozmawia�... - Powinna� si� raczej dobrze naje��, babciu. - M�j Bo�e, m�wisz jak tw�j dziadek. On te� si� wiecznie sprzeciwia�, anali zowa� ka�de s�owo... - Ja niczego nie musz� analizowa� - przerwa�a jej Anastazja So�atow. - Ja dasz jak wr�belek. - Na pewno? Wr�ble ka�dego dnia zjadaj�pewnie tyle, ile same wa��... Mniej sza z tym. Gdzie jest tw�j m��? - Wybra� si� na polowanie. Uzna�, �e �atwo b�dzie wytropi� sarn� na �wie�ym �niegu. - Boj� si�, �eby nie odstrzeli� sobie stopy. Zreszt� dziczyzna nam niepotrzeb na. Dostawy z Moskwy s� wystarczaj�ce - oceni�a staruszka. - Bo i tak powinno by� - oznajmi�a stanowczo Anastazja. - Nie s�dz�, moja droga. Gdyby nie to, �e ci z Moskwy si� przerazili... - Co m�wisz, babciu? - Przyprowad� mi ksi�dza, moje dziecko. Mam ju� dziewi��dziesi�t siedem lat i komu� wreszcie musz� wyzna� prawd�. Tylko si� pospiesz. Zaledwie odziany na czarno diakon stan�� przy ��ku, natychmiast rozpozna� objawy. Styka� si� z nimi a� za cz�sto. Staruszka umiera�a. Oddycha�a bardzo p�ytko, z widocznym trudem. - Mog� przyj�� twoje wyznanie, c�rko - zacz�� podnios�ym tonem. - Nie chodzi o moje, g�upcze - sykn�a Maria Jurska. - Tamtego dnia... by�o wi�cej �niegu, my�liwi poszli w las ze strzelbami przewieszonymi przez ramio na. .. On zgin�� takiego samego pi�knego dnia jak dzisiaj, rozszarpany na strz�py przez rozw�cieczonego rannego nied�wiedzia, kt�rego wyprowadzili na �cie�k� szale�cy... - Tak, wiem, Mario. Wszyscy s�yszeli�my o twojej bolesnej stracie. - Najpierw m�wili, �e to Amerykanie, p�niej �e zamach zorganizowali mo skiewscy przeciwnicy Dymitra, ci �a�o�ni karierowicze... Ale to nieprawda. - Min�o ju� wiele lat, Mario. Uspok�j si�. Teraz Pan czeka, �eby ci� przyj�� do swego stada i zes�a� wieczysty pok�j... - G�wno prawda!... Musz� to wyzna�. Dowiedzia�am si� p�niej... Telefony z ca�ego �wiata, nigdy nic na pi�mie, tylko te z�owieszcze s�owa... �e ani ja, ani moje dzieci i wnuki, nigdy nie zobaczymy wi�cej s�o�ca, je�li komukolwiek wy jawi�, co powiedzia� mi m��... - Co ci powiedzia�, Mario? - Brak mi powietrza, ojcze... Za oknem szybko si� �ciemnia... - Co ci m�� powiedzia�? - To pot�ga o wiele gro�niejsza od tych, jakie rz�dz� wszystkimi �cieraj�cy mi si� si�ami na �wiecie... - C� to za pot�ga? 8 - Matarezowcy... Wys�a�cy szatana... G�owa staruszki opad�a bezsilnie na poduszk�. Maria Jurska wyzion�a ducha. Olbrzymi, po�yskliwie bia�y, czterdziestopi�ciometrowy jacht dryfowa� u wej�cia do przystani w Estepona, mie�cie le��cym na p�nocnych kra�cach hiszpa�skiego Costa del Soi, istnego raju dla emerytowanych finansist�w z ca�ego �wiata. W luksusowej kajucie kapita�skiej na obitym aksamitem fotelu siedzia� wychudzony starzec, a s�u��cy i przyjaciel zarazem, kt�ry prawie od dwudziestu lat wiernie mu towarzyszy�, usuwa� resztki zarostu z brody w�a�ciciela jachtu przed czekaj�c� go najwa�niejsz� konferencj� w �yciu. Starzec przekroczy� ju� dziewi��dziesi�tk�, cho� jego dok�adnego wieku nie zna� nikt, ale wi�kszo�� tych lat sp�dzi� w�r�d usi�uj�cych mu dor�wna� znacznie m�odszych m�czyzn. Jego przebogatym do�wiadczeniem mo�na by obdzieli� paru biznesmen�w, tote� za �adn� cen� nie chcia� pokaza� po sobie starczej s�abo�ci, kt�ra postawi�aby go w niekorzystnym po�o�eniu. Trzy operacje plastyczne upodobni�y jego twarz do nieprzeniknionej maski, ale on si� tylko cieszy�, ilekro� budzi�o to zmieszanie na obliczach konkurent�w, gotowych przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji wyszarpa� dla siebie przynajmniej kawa�ek jego finansowego imperium. Dla niego to imperium nie mia�o ju� �adnego znaczenia, by�o papierowym kolosem o warto�ci siedmiu miliard�w dolar�w, powsta�ym wskutek dzia�alno�ci dawno zapomnianej organizacji - tajemnego przymierza powo�anego wok� szczytnej idei, ale przekszta�conego w niszczycielski satanistyczny zwi�zek przez ludzi, kt�rzy nie mieli w sercach ani krzty dobroci i kt�rym nie przy�wieca�y �adne wy�sze cele. - I jak wygl�dam, Antoine? - Wspaniale, monsieur - odpar� s�u��cy. Sko�czy� delikatnie wklepywa� w sk�r� p�yn po goleniu i zdj�� serwetk� zakrywaj�c� eleganck� marynark�, bia�� koszul� oraz pr��kowany krawat. - Chyba jednak nie prezentuj� si� najlepiej - mrukn�� starzec, spogl�daj�c na siebie krytycznym wzrokiem. - Ale� sk�d�e. W ko�cu to pan wydaje polecenia i wszyscy musz� zrozumie�, �e nie zniesie pan �adnej krytyki. - Masz racj�, stary przyjacielu. Nie mo�e by� �adnego sprzeciwu. Zamierzam poleci� wszystkim radom nadzorczym, aby jak najszybciej rozpocz�to przygotowa nia do ca�kowitej destrukturyzacji. Pragn� odpowiednio wynagrodzi� ludzi, kt�rzy po�wi�cili sw�j czas i energi� w gruncie rzeczy ca�kiem obcej im dzia�alno�ci. - Znajd� si� jednak tacy, kt�rzy nie zaakceptuj� twoich instrukcji, mon ami Ren�. - Oho! Je�li zaczynasz mi m�wi� po imieniu, to znaczy, �e chcesz udzieli� jakich� rad. Obaj za�miali si� cicho, po czym starzec doda�: - Prawd� m�wi�c, Antoine, ju� dawno powinienem by� ci� umie�ci� w kt�rym� zarz�dzie. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek twoje rady nie by�y trafne. 9 - Udzielam ich tylko wtedy, kiedy chce mnie pan wys�ucha� i gdy dobrze znam okoliczno�ci. Nigdy si� nie wtr�ca�em do negocjacji handlowych, bo w nich w og�le si� nie orientuj� - Za to doskonale znasz si� na ludziach, prawda? - Powiedzmy, �e chc� ci� os�ania�, Ren� Chod�, pomog� ci si� przesi��� na w�zek - Nie, Antoine �adnego w�zka We� mnie pod r�k� i razem wkroczymy na spotkanie. Nawiasem m�wi�c, co chcia�e� da� do zrozumienia, twierdz�c, �e b�d� tacy, kt�rzy nie zaakceptuj� moich polece�? Naprawd� chc� wszystkich wynagrodzi�, b�d� mogli si� wygodnie urz�dzi� - Czuwanie nad bezpiecze�stwem to nie to samo, co czynne zaanga�owanie, mon ami Robotnicy b�d� ci wdzi�czni, ale kadra kierownicza poczuje si� oszu kana. W ko�cu chcesz tych ludzi pozbawi� wp�yw�w, odsun�� od w�adzy. B�d� ostro�ny, Rene. Uczestnicy dzisiejszego spotkania nale�� do tej w�a�nie grupy Du�a, cho� nisko sklepiona sala jadalna przypomina�a pomniejszon� replik� wn�trza znanej paryskiej restauracji. Impresjonistyczne freski na �cianach przedstawia�y sielankowe sceny znad Sekwany, �uk Triumfalny, wie�� Eiffla i inne obiekty francuskiej stolicy. Wok� okr�g�ego mahoniowego sto�u sta�o pi�� krzese�, z czego cztery by�y zaj�te. Przed m�czyznami w eleganckich ciemnych garniturach sta�y butelki z wod� Evian, a obok popielniczek le�a�y paczki gauloise'�w. Tylko dwie zosta�y otwarte, dwaj pozostali uczestnicy spotkania odsun�li je wraz z popielniczkami na �rodek sto�u. Starzec wszed� do sali chwiejnym krokiem, podtrzymywany przez s�u��cego, dobrze znanego wszystkim z poprzednich zebra�. Wymieniono zdawkowe powitania. Wiekowy przewodnicz�cy zaj�� wolne miejsce przy stole, natomiast s�u��cy przysun�� sobie dodatkowe krzes�o i usiad� pod �cian�, za plecami swego pana. Nikt si� nie sprzeciwia� jego obecno�ci, kt�ra niejako sta�a si� tradycj� tych zebra�, Zreszt� nikt nawet nie �mia� czegokolwiek krytykowa�. - Ciesz� si�, �e widz� znowu wszystkich moich prawnik�w Paryskiego l' a- vocat, ein Rechtsanwalt z Berlina, mio awocato z Rzymu i, oczywi�cie, radc� z Waszyngtonu - Wok� sto�u ponownie rozleg�y si� s�owa powitania. Starzec kontynuowa�. - Widz� po waszych minach, �e nie jeste�cie zachwyceni powodem naszego spotkania. Szkoda. Chc� jednak zaznaczy�, �e moje polecenia zostan� wykonane, czy si� wam to podoba, czy nie. - Je�li pan pozwoli, Herr Mouchistme - wtr�ci� Niemiec - otrzymali�my pa� skie zakodowane instrukcje, kt�re spoczywaj� teraz w naszych teczkach. M�wi�c szczerze, jeste�my poruszeni. Przecie� pan nie tylko chce sprzeda� jednocze�nie wszystkie swoje przedsi�biorstwa, spieni�y� ca�y maj�tek, ale... - Pomniejszaj�c go zarazem o do�� wyg�rowane op�aty za wasze us�ugi - przerwa� mu Ren� Mouchistme stanowczym, w�adczym tonem. - Doceniamy twoj� hojno��, Ren�, ale martwi nas co innego - odpar� szybko Amerykanin - Trzeba wzi�� pod uwag� konsekwencje takiej decyzji, poruszenie na gie�dach, spadek cen akcji. B�dziemy musieli odpowiedzie� na wiele pyta�, Wszcz�te zostan� dochodzenia. Zostaniemy skompromitowani! 10 - Bzdura. Ka�dy z was wype�ni jedynie polecenia Renego Pieire'a Mouchistme, wy��cznego w�a�ciciela tych przedsi�biorstw. Je�li odm�wicie, zostanie cie natychmiast zwolnieni. Najwy�sza pora ujawni� �wiatu prawd�, panowie, A za wyjawienie prawdy nic wam nie grozi. - Ale� moimgnore! - wykrzykn�� adwokat z W�och - Chce pan sprzeda� przedsi�biorstwa poni�ej ich warto�ci rynkowej! Dlaczego? Rozdaje pan miliony dolar�w pono� na cele charytatywne jakim� podejrzanym typkom, kt�re nie po trafi� odr�ni� lira od marki! Co si� sta�o? Zmieni� si� pan w socjalist� pragn�ce go ulepsza� �wiat kosztem ufaj�cych panu tysi�cy ludzi? - W �adnym wypadku. Wszyscy realizujemyjednak co�, co powsta�o na d�u go przed pa�skim narodzeniem, a mianowicie ide� wielkiego padrone, barona Matarese'a - Kogo? - zdziwi� si� Francuz. - Chyba ju� gdzie� s�ysza�em to nazwisko, mein Herr - mrukn�� Niemiec - Z niczym mi si� jednak nie kojarzy. - Wcale mnie to nie dziwi. - Mouchistine zerkn�� przez rami� na swego s�u ��cego - Jeste�cie tylko punktami zaczepienia wielkiej sieci paj�czej, tkanej od �rodka ku brzegom. Waszym zadaniem by�o wy��cznie nadanie wiarygodno�ci poczynaniom organizacji, poniewa� nale�ycie do wielkiej prawniczej machiny. Twierdzicie teraz, �e rozdaj� miliony r�nym nieudacznikom. A sk�d, waszym zdaniem, wzi�o si� to bogactwo? Stali�my si� chciwi ponad wszelk� miar�. - Nie masz prawa tego robi�, Mouchistine! - wrzasn�� Amerykanin, podry waj�c si� z krzes�a. - B�d� musia� odpowiada� przed komisj� kongresow�! - Ja tak�e! Bundestag na pewno podejmie wnikliwe �ledztwo! - doda� roz w�cieczony Rechtsannalt. - Nie zamierzam odpowiada� przed Izb� Deputowanych! - zawt�rowa� im Francuz. - Przekonam znajomych z Palermo, by odwiedli pana od tego pomys�u - rzek� z�owieszczo adwokat z Rzymu. - Trzeba stanowczo nauczy� pana rozumu! - Czemu nie spr�bujesz tego sam? Boisz si� schorowanego starca? W�och z w�ciek�o�ci� poderwa� si� na nogi i si�gn�� za po�� marynarki, ale nie zdo�a� niczego wyj��. Rozleg� si� cichy �wist. Kula z zaopatrzonego w t�umik pistoletu Antoine'a trafi�a go w skro� i adwokat run�� na pok�ad. Krew pociek�a po parkiecie. - Zwariowa�e�' - wrzasn�� Niemiec - On chcia� ci tylko pokaza� wycinek z gazety, w kt�rym dziennikarze ujawniaj� powi�zania twoich przedsi�biorstw z mafi�. Wiemy, �e to prawda. Jeste� potworem! - Czy�by� zapomnia� o O�wi�cimiu i Dachau? - Nie by�o mnie wtedy na �wiecie! - Warto jednak zna� histori�. Co m�wi�e�, Antoine? - To by�a obrona konieczna, monsieur. Jestem wsp�pracownikiem Surete i sporz�dz� odpowiedni raport. On si�ga� po bro�. - Jasna cholera! - hukn�� adwokat z Waszyngtonu. - Chcesz nas wszystkich wyko�czy�, sukinsynu! 11 - Nieprawda. Zorganizowa�em to spotkanie, �eby si� upewni�, i� �ci�le wy pe�nicie moje polecenia. - Nie mo�emy ich wype�ni�! Na mi�o�� bosk�, czy tego nie rozumiesz? Dla ka�dego z nas oznacza to koniec kariery! - Dla jednego on ju� nadszed�, ale z �atwo�ci� pozb�dziemy si� cia�a. Nakar mimy nim ryby. - Postrada�e� zmys�y! - Wszyscy powariowali�my Na pocz�tku... Nie! Antoine! Bulaje! Za szybami pojawi�y si� nagle maski p�etwonurk�w. Brz�kn�o rozbijane szk�o, Zaterkota�y automaty. Do �rodka posypa� si� grad kul. Antoine, cho� trafiony w rami�, rzuci� si� w stron� Mouchistine'a. �ci�gn�� go z krzes�a na pod�og� i zawl�k� pod os�on� wyst�pu �ciany, Ale by�o za p�no. Jego pan i wieloletni przyjaciel dosta� paroma kulami w pier�. Nie by�o szans, �eby go uratowa�. -Ren�, Ren�... - szepn�� s�u��cy- Oddychaj g��boko. Oni ju� odp�yn�li. Zabior� ci� do szpitala. - Nie, Antoine. Za p�no... - Mouchistine zakrztusi� si� krwi�. - Na szcz� �cie te hieny spotka� taki sam koniec, jak mnie. Nie �a�uj�. D�ugo �y�em w grze chu, ale umieram, odegnawszy diab�a... Mo�e gdzie� tam b�dzie si� to liczy�o... - O czym ty m�wisz, mon ami, Najdro�szy przyjacielu? - Odszukaj Beowulfa Agate'a. - Kogo? - Pytaj w Waszyngtonie, Tam musz� wiedzie�, gdzie on jest. Wasyl Tale- niekow zosta� zabity, lecz Agate �yje. On zna ca�� prawd�. - Jak� prawd�, przyjacielu? - O matarezowcach. Oni wr�cili. Dowiedzieli si� o naszym spotkaniu, mu sieli z�ama� szyfry. Tylko im mog�o zale�e� na tym, by mi przeszkodzi�... Te raz ty musisz przeszkodzi� im. - Jak? - W�� w to ca�e serce i dusz�. Wkr�tce z�o rozpanoszy si� wsz�dzie. To z�o, kt�rego nadej�cie zapowiedzia� arcyksi��� piekie�... Przekupione dobro na us�ugach Szatana. - To jaka� bzdura. Nie jestem znawc� Biblii. - Niewa�ne - z trudem wychrypia� konaj�cy Mouchistine. - Idea�y tworz� znacznie trwalsze pomniki od ko�cio��w. W cieniu kamieni trwaj� tysi�clecia . - O czym ty m�wisz, do pioruna?! - Odszukaj Beowulfa Agate'a. On jest kluczem. Ren� Mouchistine szarpn�� si� spazmatycznie, lecz zaraz zwiotcza�. Ty� jego g�owy stukn�� o deski pok�adu. Antoine odnosi� jednak wra�enie, �e ostatnie s�owa starca, kt�rego �ycie wype�nia�y tajemnice, odbijaj� si� jeszcze echem od �cian sali: "Matarezowcy... Wcielenie diab�a... ". I P� roku p�niej Po�r�d skalistych korsyka�skich wzg�rz otaczaj�cych Porto Vecchio nad Morzem Tyrre�skim sta�y ruiny niegdy� imponuj�cej, magnackiej posiad�o�ci. Zewn�trzne mury z kamienia, nadzwyczaj solidne, by�y prawie nietkni�te, ale ca�a wewn�trzna struktura znikn�a, przed dziesi�tkami lat strawiona po�arem. Tego popo�udnia na niebie k��bi�y si� burzowe chmury, wzd�u� wybrze�a od strony Bonifaccio nadci�ga� dokuczliwy, p�nojesienny sztorm. Ulewa by�a nieunikniona, ju� wkr�tce ledwie widoczne, zaro�ni�te chwastami �cie�ki wok� ruin mia�y si� zamieni� w trudne do pokonania, b�otniste strumyki. - Proponuj�, �eby�my si� pospieszyli,padrone - rzek� silnie zbudowany Kor sykanin w grubej kurtce z kapturem. - Droga na lotnisko Senetosa jest bardzo z�a, trudno j� pokona� w czasie burzy. Pos�ugiwa� si� angielskim z bardzo wyra�nym francuskim akcentem. - Senetosa mo�e poczeka� - odpar� szczuplejszy m�czyzna w p�aszczu prze ciwdeszczowym, kt�rego akcent zdradza� holenderskie pochodzenie. - Wszystko musi zaczeka�, a� za�atwi� tu swoje sprawy. Je�li mo�esz, poka� mi plan p� nocnej cz�ci maj�tku. Korsykanin si�gn�� za pazuch� i wyci�gn�� z�o�ony arkusz grubego papieru. Poda� go przybyszowi z Amsterdamu, a ten szybko roz�o�y� plan, rozpostar� go na murze z polnych kamieni i zacz�� uwa�nie ogl�da�. Kilkakrotnie podnosi� g�ow� i szacowa� wzrokiem obszar budz�cy jego zainteresowanie. Zacz�o pada�, pocz�tkowa m�awka szybko przybiera�a na sile. - T�dy, padrone - zawo�a� przewodnik z Bonifaccio, wskazuj�c �ukowato sklepiony otw�r w murze. By�o to prawdopodobnie wej�cie do nie istniej�cego od dawna ogrodu. Brama mia�a niewiele ponad metr szeroko�ci, za to co najmniej dwa metry d�ugo�ci, tote� bardziej przypomina�a tunel. Ze wszystkich stron kamienny mur porasta�a 13 dzika winoro�l, dodatkowo nasilaj�c niesamowite wra�enie. W ka�dym razie pod sklepieniem mo�na si� by�o ochroni� przed deszczem. "Padrone" zanurkowa� w p�mrok i pospiesznie rozpostar� plan na g�stwinie suchych p�d�w dzikiego wina. Po chwili wyj�� z kieszeni p�aszcza czerwony marker i du�ym k�kiem zaznaczy� fragment maj�tku. - Ten teren - rzek� dono�nie, �eby przekrzycze� coraz g�o�niejszy szum ule wy. - trzeba odgrodzi� sznurami, zabezpieczy�, aby nikt tam nie wszed� i niczego nie rusza�. Jasne? - Tak zrobimy, je�li pan sobie tego �yczy. Prosz� tylko zwr�ci� uwag�, pa drone, �e to do�� du�y obszar, co najmniej czterdzie�ci hektar�w. - Zrobisz tak, jak powiedzia�em. M�j wys�annik b�dzie regularnie kontrolo wa� stan rob�t, ka�� mu sprawdza� zabezpieczenia. - To nie b�dzie potrzebne, prosz� pana. Wykonam wszystkie polecenia. - Doskonale. - A reszta terenu, grande signore? - M�wili�my ju� o tym w Senetosa. Wszystko musi si� precyzyjnie zgadza� z oryginalnymi planami zarejestrowanymi w Bastn dwie�cie lat temu, a raczej z ta nowsz� wersj�, uaktualnion� w latach trzydziestych. Wszelkie materia�y b�d� wam dowozi� moje statki i samoloty z Marsylii. Dosta�e� zastrze�one numery prywat nego telefonu i telefaksu. Zr�b dok�adnie to, o co ci� prosz�, czego ��dam, a b� dziesz bogatym cz�owiekiem i zapewnisz sobie spokojn� staro��. - Jestem zaszczycony, �e wybra� pan w�a�nie mnie,padrone. - I rozumiesz, �e trzeba zachowa� �cis�� tajemnic�? - Naturalmente, padrone! Jest pan ekscentrycznym i niezwykle bogatym Ba- warczykiem, kt�ry postanowi� sp�dzi� reszt� �ycia w�r�d przepi�knych wzg�rz Porto Vecchio. Wszyscy ju� o tym gadaj�. - �wietnie. - Niepokoi mnie jednak, grande signore, �e gdy zatrzymali�my si� w wiosce, przyci�gn�� pan uwag� tej staruszki prowadz�cej gospod�. Prawd� powiedziaw szy, w kuchni pad�a na kolana i g�o�no dzi�kowa�a opatrzno�ci za pa�ski powr�t. - Co takiego? - Jak pan zapewne pami�ta, d�ugo nie przynoszono nam zam�wionych da�, po szed�em wi�c do cucma. Zasta�em kobiet� na kl�czkach, zalan� �zami i modl�c� si� na g�os. Oznajmi�a, �e pozna�a pana po rysach twarzy, po wyrazie oczu. Kilka razy po wt�rzy�a "wr�ci� Barone di Matarese" - W ustach Korsykanina, zgodnie z tutejsz� wymow�, nazwisko zabrzmia�o bardziej jak "Mataresa" - Dzi�kowa�a za to Bogu, bo pa�ski powr�t ma oznacza�, �e okoliczne wioski znowu zaznaj� szcz�cia i dostatku. - Musisz o tym zdarzeniu jak najszybciej zapomnie�. Zrozumia�e�? - Oczywi�cie, prosz� pana. Niczego nie s�ysza�em. - A co si� tyczy rekonstrukcji, trzeba zako�czy� prace w ci�gu p� roku. Na niczym nie oszcz�dza�. - Zrobi� wszystko, co w mojej mocy. - Je�li ta moc oka�e si� niewystarczaj�ca, w og�le nie b�dziesz mia� staro�ci, ani biednej, ani bogatej Capisce? 14 - Ma si� rozumie�, padrone - mrukn�� Korsykanin, prze�ykaj�c �lin�. - Wracaj�c do tej kobiety z gospody... - Tak!? - Zabij j�. Po sze�ciu miesi�cach i dw�ch tygodniach niecierpliwych oczekiwa� mo�na by�o wreszcie obejrze� odrestaurowany dw�r rodziny Matarese. Sprawia� imponuj�ce wra�enie, gdy� zapewni�y to miliony dolar�w w�o�one w budow�. Wielki dom wraz z olbrzymi� sal� balow� zosta� z pietyzmem odtworzony na podstawie pierwotnych plan�w, pochodz�cych jeszcze z osiemnastego wieku. Jedynie zamiast ci�kich kandelabr�w powieszono �yrandole, pojawi�y si� te� elementy wsp�czesne: krany z bie��c� wod�, toalety, klimatyzatory i gniazdka sieci elektrycznej. Teren zosta� oczyszczony z chwast�w, wok� budynku rozci�ga�y si� teraz wypiel�gnowane trawniki, zapewniaj�ce mn�stwo miejsca do spacer�w oraz gry w krokieta. Alejk� dojazdow� prowadz�c� od drogi do Senetosa wybrukowano, po zmroku o�wietla�y j� niskie latarnie, a go�ci wysiadaj�cych z samochod�w na marmurowych stopniach przed g��wnym wej�ciem witali nienagannie ubrani lokaje. Nikt jednak nie wiedzia�, �e rekrutowali si� om spo�r�d najlepszych ochroniarzy, z kt�rych ka�dy mia� za sob� s�u�b� w oddzia�ach komandos�w z r�nych kraj�w. Ka�dy by� te� wyposa�ony w miniaturowy elektroniczny skaner, potrafi�cy wykry� w promieniu trzech metr�w nie tylko bro�, ale r�wnie� aparat fotograficzny czy dyktafon. Stra�nicy mogli wi�c bez trudu ujawni� tego typu przedmioty, nie zbli�aj�c si� zanadto do kontrolowanej osoby. Otrzymali �cis�e rozkazy. Gdyby ktokolwiek przywi�z� ze sob� jedn� z tych rzeczy, mia� zosta� obezw�adniony i si�� zaci�gni�ty do wydzielonego pokoju przes�ucha�, gdzie musia�by odpowiedzie� na szereg pyta�. Gdyby za�jego odpowiedzi nie by�y zadowalaj�ce, nale�a�o wykorzysta� zgromadzone tam urz�dzenia, g��wnie elektryczne, w celu uzyskania bardziej satysfakcjonuj�cych zezna�. Od�ywaj�ca idea Matarese'a powraca�a wraz z ca�� sw� w�tpliw� chwa�� i moc�. O zmierzchu, kiedy szczyty wzg�rz nad Porto Vecchio rozpali� blask zachodz�cego s�o�ca, przed dom zajecha�y pierwsze limuzyny. Lokaje we frakach z salonu Armaniego us�u�nie pomagali go�ciom wysi���, dyskretnie obmacuj�c przy tym ich wierzchnie okrycia. W sumie zjawi�o si� siedem os�b, a ka�da z nich przyjecha�a nieproporcjonalnie wielk� limuzyn�. Sze�ciu m�czyzn i jedna kobieta pochodzi�o z bardzo r�nych kraj�w, przedzia� wieku si�ga� od trzydziestu prawie do sze��dziesi�ciu lat, a jedyn� wsp�ln� cech� by�o niezmierzone wr�cz bogactwo. Wprowadzano ich kolejno do g��wnego holu, sk�d indywidualni stra�nicy zabierali go�ci do sali balowej. Po�rodku sta� tu d�ugi st� z miejscami przygotowanymi dla siedmiu os�b i oznaczonymi kartkami z nazwiskami. Cztery krzes�a po prawej stronie i trzy po lewej sta�y od siebie w odleg�o�ci co najmniej p�tora metra. �sme krzes�o znajdowa�o si� u szczytu sto�u, obok niewielkiej m�wnicy. Dwaj kelnerzy w liberiach pospiesznie zebrali zam�wienia na koktajle. 15 W delikatnych kryszta�owych miseczkach po�rodku sto�u czeka�y porcje najlepszego rosyjskiego kawioru. Sal� wype�nia�y �ciszone d�wi�ki fugi Bacha. Z wyra�nym oci�ganiem podj�to lu�ne rozmowy, nikt bowiem nie zna� powodu, dla kt�rego zorganizowano to dziwne przyj�cie. Szybko si� jednak okaza�o, �e jest jeszcze jeden element wsp�lny: wszyscy go�cie znali zar�wno angielski, jak i francuski, cho� po paru minutach rozmawiano ju� wy��cznie po angielsku, jako �e dwaj przybysze z Ameryki do�� niech�tnie pos�ugiwali si� francuskim. Niemniej ograniczono si� do wymiany zdawkowych uprzejmo�ci, naj�wie�szych informacji o wsp�lnych znajomych czy komentarzy dotycz�cych pogody w Saint Tropez, Hongkongu, na Bahamach b�d� Hawajach. Nikt nie mia� odwagi wypowiedzie� na g�os dr�cz�cego wszystkich pytania: Po co nas tu �ci�gni�to? Ca�a si�demka sprawia�a wra�enie lekko przestraszonej. Ka�dy mia� zreszt� ku temu swoje powody, poniewa� przesz�o�� sze�ciu m�czyzn i jednej kobiety by�a o wiele bogatsza, ni� mo�na by s�dzi� na podstawie ich obecnego statusu. Niespodziewanie muzyka umilk�a Blask �yrandoli przygas�, a snop �wiat�a z ma�ego punktowego reflektora umieszczonego na galerii pad� na m�wnic� u szczytu sto�u. Z bocznego przej�cia w alkowie wy�oni� si� szczup�y m�czyzna z Amsterdamu, bez po�piechu wszed� w kr�g �wiat�a i stan�� na m�wnicy. Mia� dosy� pospolite rysy i blad� cer�, ale jego oczy natychmiast przykuwa�y uwag�. P�on�y �ywym blaskiem i wielk� pewno�ci� siebie, kiedy gospodarz z pietyzmem kierowa� spojrzenie na kolejnego go�cia i wita� go uprzejmym skinieniem g�owy. - Bardzo dzi�kuj�, �e wszyscy pa�stwo przyj�li moje zaproszenie - zacz�� tonem, przypominaj�cym dziwn� mieszanin� lodu i �aru. - Mam nadziej�, i� wa runki podr�y nie odbiega�y zanadto od tych, do jakich pa�stwo przywykli? Odpowiedzia�y mu pomruki pe�ne aprobaty, cho� nie by�o w nich ani cienia entuzjazmu. - Zdaj� sobie spraw� - ci�gn�� Holender - �e wprowadzi�em zamieszanie w pa� stwa �ycie, zar�wno prywatne, jak i zawodowe, ale nie mia�em innego wyj�cia. - Ma je pan teraz - przerwa�a mu stanowczo jedyna kobieta na sali. Nale�a�a do najm�odszych, gdy� ledwie przekroczy�a trzydziestk�. By�a ubrana w drog�, eleganck� czarn� garsonk�, a na szyi nosi�a sznur pere� wart co najmniej pi��dzie si�t tysi�cy dolar�w. - Skoro ju� tu jeste�my, to mo�e pan wreszcie zdradzi, o co chodzi? - Prosz� wybaczy�, madam Wiem, �e wybiera�a si� pani w�a�nie na Rancho Mirage w Palm Springs, na potajemn� randk� z obecnym wsp�lnikiem pani m�a w zdzierczej firmie brokerskiej. Jestem jednak pewien, �e pani nieobecno�� nie wywo�a wi�kszego zamieszania, gdy� w og�le nie by�oby tej sp�ki, gdyby jej pani w ca�o�ci nie sfinansowa�a. - Wypraszam sobie! - B�d� wdzi�czny, je�li od�o�y pani to wypraszanie na p�niej. - Co do mnie - odezwa� si� �ysiej�cy Portugalczyk w �rednim wieku - przy jecha�em tylko dlatego, �e pa�skie zaproszenie sugerowa�o wyra�nie, i� znajd� si� w powa�nych k�opotach, je�li go nie przyjm�. Pa�ska ukryta aluzja nie usz�a mojej uwagi. 16 - Oczywi�cie, w depeszy celowo wymieni�em nazw� Azor�w. Skoro to nie wystarczy, dodam teraz, �e pa�skie konsorcjum jest do g��bi skorumpowane, a ujawnienie finansowych powi�za� z w�adzami lizbo�skimi sko�czy�oby si� afe r� kryminaln�. Bo ten, kto kontroluje Azory, nie tylko mo�e dyktowa� i tak wyg� rowane ceny po��cze� lotniczych, lecz tak�e narzuca� wysoko�� op�at dla milio n�w turyst�w ka�dego roku odwiedzaj�cych wyspy. Rzek�bym, �e to prawdziwie mistrzowska intryga. Wok� sto�u rozleg�y si� pe�ne oburzenia g�osy. ju� te dwa przyk�ady wystarczy�y, aby ka�dy z siedmiu go�ci nabra� uzasadnionych podejrze� co do realno�ci gro�by ujawnienia niezgodnej z prawem dzia�alno�ci, kt�r� wszyscy zebrani w maj�tku nieopodal Porto Vecchio mieli na sumieniu. - Do��! - uci�� stanowczo gospodarz. - Mylicie si� co do celu tego spotka nia. To prawda, �e wiem o was znacznie wi�cej, niz wy sami chcieliby�cie si� do tego przyzna� Ale wynika to ze spu�cizny, dziedzictwa kt�re jest tak�e udzia �em ka�dego z was. Wszyscy jeste�my potomkami Matarese'a, dzi�ki jego orga nizacji mo�ecie si� teraz cieszy� swoim bogactwem. Siedmioro go�ci przez chwil� spogl�da�o na siebie w os�upieniu, jakby sparali�owanych my�l� o istnieniu nie znanych dot�d, ��cz�cych ich wi�z�w. - To nazwisko nic mi nie m�wi, nigdy si� z nim nie zetkn��em - rzek� Anglik z nienagannym akcentem londy�skich rzemie�lnik�w z Savile Row, a po namy�le doda� - Nie przypominam sobie te�, abym je s�ysza� od mojej �ony lub dzieci. - Po co do tego wraca�? - spyta� Francuz. - Matarese od dawna nie �yje, ludzie o nim zapomnieli. Zreszt� takich wspomnie� nie nale�y wyci�ga� zza grobu. - Ale wy �yjecie, prawda? - odpar� pytaniem Holender. - I raczej nie wyci� gn��em was zza grobu. Bogactwo ka�dego z was osi�gn�o taki poziom, �e mo�e by� podstaw� wyrabiania finansowych wp�yw�w w polityce A wszelkie korpora cje i sp�ki, kt�rymi kierujecie, czy to jawnie, czy potajemnie, stanowi� sedno filozofii Matarese'a. Dlatego w�a�nie wybra�em was siedmioro do wykonania te stamentu barona. - Jakiego zn�w testamentu, do diab�a? - zdziwi� si� jeden z Amerykan�w, m�wi�cy z wyra�nym akcentem po�udniowca. - Czy�by by� pan adwokatem, wykonawc� ostatniej woli? - Niestety, nie. Ale rozkwit pa�skiej sieci dom�w gry nad Missisipi ka�e mi s�dzi�, �e to pan jest wytrawnym znawc� prawa. - Je�li mamy si� pos�ugiwa� niedom�wieniami... - Jakiego testamentu?! -przerwa� mu drugi Amerykanin. - Nazwisko Mata rese^ ani razu si� nie pojawia w oficjalnych dokumentach zwi�zanych z maj�tka mi ziemskimi mojej rodziny. - By�bym zdumiony, gdyby tak by�o. W ko�cu pan tak�e jest prawnikiem, jednym z najs�ynniejszych bosto�skich adwokat�w Na wydziale prawa Harvardu. uzyska� pan dyplom z wyr�nieniem. Jednocze�nie jest pan starszym wsp�lni kiem �ap�wkarskiej firmy, �eruj�cej na konieczno�ci ci�g�ego �agodzenia spor�w mi�dzy w�adzami federalnymi i stanowymi, kt�re przecie� s� wybierane w wybo rach powszechnych. Jestem pe�en podziwu dla pa�skich umiej�tno�ci. 17 - Nie zdo�a pan dowie�� ani jednego z tych oskar�e�. - Niech pan nie kusi losu, mecenasie, bo jeszcze by pan przegra�. Powta rzam, �e nie zaprosi�em was wszystkich do Porto Vecchio tylko po to, by si� teraz chwali� wynikami moich skromnych dochodze�, cho� przyznaj�, �e nie s� one bez znaczenia. Kiedy� nazywano to metod� kija i marchewki... Pozw�lcie, �e najpierw si� przedstawi�. Nazywam si� Jan van der Meer Matareisen, co, jak s�dz�, powinno wam sporo wyja�ni�. Jestem w prostej linii potomkiem barona Matarese'a, a �ci�lej m�wi�c, jego wnukiem. By� mo�e wiecie o tym, �e wszel kie zwi�zki mi�osne barona trzymane by�y w �cis�ej tajemnicy, obejmuj�cej tak �e ewentualne potomstwo, kt�re przychodzi�o z nich na �wiat. Nie znaczy to jednak, �e ten wielki cz�owiek w og�l� si� nie troszczy� o swoje dzieci. Wr�cz przeciwnie. Oddawa� je na wychowanie najlepszym szlacheckim rodom we W�oszech, Francji, Anglii, Portugalii, Ameryce, a tak�e, czego jestem dowo dem, w Holandii. Go�cie s�uchali w os�upieniu Ukradkiem tylko zerkali na siebie, a w ich spojrzeniach pojawia�y si� b�yski zaciekawienia. Chyba przeczuwali, �e oto za chwil� ujawniona zostanie przed nimi wielka tajemnica. - Jak mamy to rozumie�, do cholery?! - wychrypia� pot�nie zbudowany Amerykanin z Luizjany. - Wykrztu� to wreszcie, ch�opcze! - Popieram - wtr�ci� londy�czyk. - Wyk�adaj kaw� na �aw�, stary. - S�dz�, �e cz�� z was ju� si� domy�la prawdy - odpar� Matareisen, u�mie chaj�c si� ironicznie. - Wi�c prosz� potwierdzi� te podejrzenia - rzek� przedsi�biorca z Lizbony. - Ju� to czyni�. Podobnie jak ja, jeste�cie wszyscy potomkami jego dzieci. Stanowimy produkt tych samych l�d�wi, jak uj��by to dawny angielski bard. W �y �ach ka�dego z was, bez wyj�tku, p�ynie krew barona Matarese'a. Zrobi� si� zgie�k Wok� sto�u. pada�y zdania w rodzaju "S�yszeli�my o baronie, ale nigdy o czym� podobnym!" albo "To niedorzeczno��! Moja rodzina w�asnymi si�ami dorobi�a si� maj�tku!" czy te� "Sp�jrzcie na mnie! Jestem naturaln� blondynk�, trudno si� doszuka� cho�by �ladu urody �r�dziemnomorskiej!". Protesty przybiera�y na sile, go�ciom niemal brakowa�o ju� tchu. Wreszcie stoj�cy w kr�gu �wiat�a Matareisen podni�s� r�k� i powoli zapad�a cisza. - Mog� kolejno odpowiedzie� na wasze zarzuty, je�li tylko zechcecie mnie wys�ucha� - powiedzia� spokojnie. - Baron lubi� zaspokaja� swe ��dze, kt�rych zreszt� mia� wiele. Wasze babki sprowadzano do tutejszego dworu niczym na�o� nice z haremu arabskiego szejka. Niemniej �adna kobieta nie przyby�a tu wbrew swej woli, poniewa� Matarese cieszy� si� opini� hojnego i opieku�czego pana. Ale w �wietle prawa ko�cielnego tylko ja jestem jego prawowitym potomkiem, gdy� baron po�lubi� moj� babk�. - Kim wi�c my jeste�my, do cholery?! - hukn�� Amerykanin z Nowego Orle anu. - B�kartami? Wnukami podrzutk�w? - Czy kiedykolwiek doskwiera�a panu bieda? Czy brakowa�o panu pieni�dzy na nauk� b�d� p�niejsze inwestycje? - No, nie... Tego nie mog� powiedzie�. 18 A pa�ska babka by�a, i nadal jest, kobiet� niezwyk�ej urody, modelk�, kt�rej zdi�cia zdobi�y ok�adki takich czasopism jak "Vogue" czy "Vanity Fair". Zgadza si�? - Owszem, chocia� ona bardzo nie lubi rozmawia� o swojej karierze. _ Nie musia�a jej robi�. Szybko wysz�a za urz�dnika z firmy ubezpieczeniowej, a ta w kr�tkim czasie rozwin�a si� tak, �e jej m�z zosta� wybrany prezesem zarz�du. - Zatem nie chodzi ju� o nasze podejrzenia - wtr�ci� grzmi�cym g�osem ad wokat z Bostonu. - Utrzymuje pan wprost, �e wszyscy jeste�my ze sob� spokrew nieni! Ma pan na tojakies dowody?! - W p�nocno-wschodnim kra�cu tutejszego maj�tku, dwa metry pod ziemi�, znajduje si� male�ka piwniczka, gdzie przechowywane by�y zawini�te w perga min dokumenty. A� pi�� miesi�cy zaj�o mi ich odnalezienie. W tych�e dokumen tach zosta�y spisane kraje oraz nazwiska rodzin opiekuj�cych si� dzie�mi barona. Jak w wielu innych sprawach, Matarese dba� o najdrobniejsze szczeg�y... Ma pan racj�, przyjacielu z Bostonu Wszyscy jeste�my ze sob� spokrewnieni. Jeste �my kuzynami, czy nam si� to podoba, czy nie. Razem tworzymy grono spadko bierc�w Matarese'a. - Nies�ychane - sykn�� Anglik, jakby nie m�g� z�apa� tchu. - M�j Bo�e! - szepn�� Amerykanin z Po�udnia. - To po prostu �mieszne! - krzykn�a blondynka z Los Angeles. - Powiem wi�cej, to wprost komiczne - odezwa� si� rzymianin, kardyna� w stroju s�u�by watyka�skiej. - Zgadzam si� - przytakn�� Matareisen. - I cieszy mnie, �e dostrzega ojciec ukryt� ironi� tej sytuacji. To przecie� pan, kardynale, jeden z ulubie�c�w Jego �wi� tobliwo�ci, za swoje grzeszki znalaz� si� ostatnio w nie�askach ca�ego Kolegium. - Naszym g��wnym celemjest wprowadzenie Ko�cio�a w dwudziesty pierw szy wiek. Nie zamierzam si� przed nikim usprawiedliwia�. - Czy� jednak nie jest prawd�, �e po�ycza� pan sobie spore sumy z r�nych kont bankowych Watykanu? - Kierowa�em tylko przep�ywem pieni�dzy. Nie czerpa�em z tego �adnych osobistych korzy�ci. - Je�li mog� wierzy� moim informatorom, to wcale nie jest takie oczywiste. We�my cho�by ten dworek nad jeziorem Como. - Nale�y do mojego bratanka. - Czyli syna z drugiego ma��e�stwa brata, bo pierwsze zosta�o przez pana w tajemnicy bezprawnie anulowane. Zostawmy to jednak. Naprawd� nie chcia� bym nikogo z was stawia� w k�opotliwej sytuacji. W ko�cu jeste�my jedn� rodzi n�. Zaprosi�em was tu, poniewa� wszyscy macie sporo na sumieniu, co zreszt� mo�na r�wnie� powiedzie� o mnie. I skoro ja jestem w stanie udowodni� wam winy, tak samo mo�e to zrobi� kto� inny. To tylko kwestia czasu i czyjego� zainte resowania. Mam racj�? - M�wisz strasznie du�o, w gruncie rzeczy nie si�gaj�c do konkret�w - ode zwa� si� wyra�nie zaciekawiony Amerykanin z Po�udnia. - Dalej,ch�opcze Zdrad�, co masz w kalendarzu. 19 - W kalendarzu... To mi si� podoba. Ten zwrot, je�li si� nie myl�, pochodzi z �argonu handlowego. Wszak ma pan tytu� doktora w dziedzinie zarz�dzania i ad ministracji. - Nie mylisz si�. M�g�by� mnie zaliczy� do przemys�owc�w i by�by� bliski prawdy, ale to nie oznacza, �e jestem g�upcem. Do czego wi�c zmierzasz? - Ju� m�wi�. Ot� w moim kalendarzu... w naszym kalendarzu jest wpis, �e nadesz�a pora zebra� owoce wizjonerskiego przedsi�wzi�cia naszego wsp�lnego dziada, Guillame'a de Matarese'a. Wszyscy wpatrywali si� uwa�nie w Holendra. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e mimo pewnej rezerwy go�cie s� zaciekawieni, je�li nawet nie zaintrygowani przebiegiem tego spotkania. - Wygl�da na to, �e jest pan znacznie lepiej od nas zaznajomiony z owym wizjonerskim przedsi�wzi�ciem. Prosimy o wyja�nienia -powiedzia�a wytworna blondynka ju� o wiele �agodniejszym tonem. - Jak wam doskonale wiadomo, mi�dzynarodowe finanse s� obecnie zinte growane w skali globalnej. Ka�da zmiana kursu dolara ameryka�skiego natych miast rzutuje na kursy niemieckiej marki, funta brytyjskiego, japo�skiego jena i wszelkich innych walut, co z kolei odbija si� na cenach r�norodnych papier�w warto�ciowych. - To oczywiste, Herr Matareisen - odezwa� si� po raz pierwszy ostatni m� czyzna po prawej stronie sto�u, Niemiec. - Domy�lam si�, �e wi�kszo�� z nas czerpie wymierne korzy�ci z tych ci�g�ych fluktuacji kurs�w. - Ale czasem z tej samej przyczyny ponosi r�wnie� straty, prawda? - Nieznaczne w por�wnaniu z zyskami. To samo m�j kuzyn z Ameryki m�g�by powiedzie� o dochodach z prowadzenia kasyna w por�wnaniu ze strata mi poszczeg�lnych graczy. - Doskonale to uj��e�, kuzynie. - Zdaje si�, �e odbiegamy od tematu -zauwa�y� kwa�no Anglik. -Do rzeczy. Co zatem ma pan w kalendarzu? - Kontrola �wiatowych rynk�w, narzucenie dyscypliny mi�dzynarodowej fi- nansjerze... Taki by� g��wny cel wizjonera znanego wam jako baron Matarese. Chcia� skupi� pieni�dze w r�kach ludzi, kt�rzy b�d� umieli je odpowiednio wy korzysta�, a nie rz�d�w potrafi�cych jedynie trwoni� fundusze i nawzajem na puszcza� na siebie ludzi. �wiat jest w stanie ci�g�ej wojny, bezustannych zmaga� ekonomicznych, w kt�rych nie ma dot�d zwyci�zc�w. Nie zapominajcie, �e kto kontroluje gospodark� danego kraju, ten jednocze�nie sprawuje w�adz�. - I chce pan powiedzie� - zacz�� Portugalczyk, pochylaj�c si� ni�ej nad sto�em. - Tak. - odpar� szybko Holender. - My mo�emy tego dokona�. ��czna war to�� naszych maj�tk�w przekracza bilion dolar�w, a te gigantyczne fundusze s� wystarczaj�co rozlokowane geograficznie, by�my mogli wp�ywa� na w�adze w poszczeg�lnych krajach. Co wi�cej, owe wp�ywy mog� si� rozprzestrzenia� r�wnie b�yskawicznie, jak milionowe fundusze przelewane drog� telegraficzn� z jednego lokalnego rynku na drugi. Gdyby�my skoordynowali nasze poczynania, 20 byliby�my w stanie doprowadzi� do ekonomicznego chaosu, pomna�aj�c zarazem tak indywidualne, jak i wsp�lne zyski. Bomba! - wykrzykn�� przedsi�biorca z Nowego Orleanu - Nigdy nie przegrywa ten, kto rozdaje karty! - Zdarzaj� si� jednak wyj�tki - odpar� wnuk barona Matarese'a. - Jak ju� powiedzia�em na pocz�tku, wybra�em w�a�nie was, poniewa� uzna�em, �e macie wystarczaj�co wiele do ukrycia, by�cie stali si� podatni na tak zwan� metod� kija i marchewki. Musiciejednak wiedzie�, �e nie jeste�my w komplecie. Trzy osoby, dw�ch m�czyzn i jedna kobieta, jako ze odnalaz�em dziesi�cioro nie�lubnych wnucz�t barona, rozdaj�ce zapewne znacznie wi�ksze sumy, ni� mnie kiedykol wiek uda�oby si� zgromadzi�, stanowczo odm�wi�y udzia�u w rozmowach, gro ��c zarazem, �e ujawni� ca�emu �wiatu istnienie spisku, je�li potomkowie Mata- rese'a zdecyduj� si� podj�� wsp�lne dzia�ania. I tak oto przeszli�my od spraw zasadniczych, og�lnych, do personalnych, czyli owych trzech nadzwyczaj wp�y wowych os�b, kt�re s� w stanie nas zniszczy�. Zatem to my pierwsi powinni�my je unieszkodliwi�. I musicie si� do tego wszyscy przy�o�y�. Podsumowuj�c, panie i panowie, nale�y wpierw usun�� z drogi zaciek�ych wrog�w, zanim poczynimy pierwsze kroki do naszego wsp�lnego celu. Trzeba ich jednak zlikwidowa� tak, aby na �adne z nas nie pad� nawet cie� podejrzenia. Mieli�my jeszcze jednego przeciwnika, nie po��czonego z nami wi�zami krwi, lecz na tyle pot�nego, �e m�g� nam zaszkodzi� ju� przy pierwszych pr�bach koordynowania poczyna�. Zosta� wyeliminowany, ale jest jeszcze wspomnianych wcze�niej troje. Tylko oni mog� nam stan�� na drodze. Czy mam teraz przej�� do konkret�w? A mo�e jest w�r�d was kto�, kto chcia�by natychmiast wyj�� z tej sali? - Nie wiem, sk�d si� bierze u mnie przeczucie, �e gdybym w tej chwili wysz�a, nawet nie dotar�abym do drogi prowadz�cej do Senetosa - mrukn�a kobieta. - Odda�a to pani znacznie lepiej, madam, ni� gdybym ja musia� szuka� odpo wiednich s��w. - S�uchamy dalej, Matareisen Wizjonerstwo to moja specjalno�� - rzek� �mia�o kardyna�. - S�u�� uprzejmie, ojcze - odpar� z u�miechem Holender. - Ot� mamy ju� harmonogram dzia�a�, inaczej m�wi�c, grafik. Za kilka miesi�cy pocz�tek nowe go roku. To nasz ostateczny termin przej�cia globalnej kontroli i realizacji testa mentu Matarese'a. II The Hamptons, Nowy Jork, 28 sierpnia P�nocne wybrze�e Long Island jest oddalone tylko o jak�� godzin� lotu od Manhattanu, cho� zale�y to jeszcze od typu maszyny lataj�cej. S�ynne "Hamps" na zawsze b�dzie si� kojarzy�o jako miejsce akcji powie�ci Francisa Scotta Fitz- geralda, a ju� z pewno�ci� ta jego cz��, kt�rej mieszka�cy podr�uj� wy��cznie drog� powietrzn�. Ow� dzielnic� rozpieszczonych bogaczy tworz� obszerne dwory, starannie wypiel�gnowane trawniki, po�yskuj�ce lazurowo baseny k�pielowe, korty tenisowe oraz d�ugie szeregi angielskich ogrod�w o charakterystycznie przycinanych �ywop�otach, osza�amiaj�ce bogactwem kwiecia w blasku letniego s�o�ca. Ale jej ekskluzywny charakter, tak znamienny dla minionych dziesi�cioleci, zanikn�� z powodu szybko rosn�cych dochod�w przedstawicieli wsp�czesnej biurokracji. �ydzi, W�osi czy wyniesieni do rangi idoli czarnosk�rzy oraz Latynosi, kt�rym dawniej zabraniano tutaj wst�pu, dzi� w�adaj� p�nocn� cz�ci� wyspy, �yj�c w zgodzie i harmonii z ci�gle zaszokowanymi potomkami starych, anglosaskich, protestanckich rod�w. Nic tak jak pieni�dze nie zr�wnuje ludzi. Nawet najtwardsze zasady cz�onkostwa rozmaitych klub�w musz� ust�pi� pod naporem nowych kandydat�w, skoro ich hojne dary - przyjmowane nie tylko z wdzi�czno�ci�, lecz i entuzjazmem -mog� pos�u�y� dla wsp�lnego dobra ca�ego klanu. Jay Gatsby b�dzie �y� wiecznie, czy to z Daisy, czy bez niej - jak i bez Nicka, sumienia naszych czas�w. Mecz polo na terenie Klubu My�liwskiego Green Meadow nabiera� rumie�c�w. Gracze i kuce ociekali ju� potem, kopyta zapami�tale ry�y ziemi�, malety ze �wistem rozcina�y powietrze, lecz zdumiewaj�co bia�a pi�eczka z niezwyk�ym uporem podskakiwa�a po trawie, to przemykaj�c mi�dzy nogami koni, to zn�w wiruj�c jak oszala�a po chybionym uderzeniu. Nagle kt�ry� z je�d�c�w wrzasn�� 22 przera�liwie. Ju� wcze�niej w ferworze walki zgubi� kask, a teraz z twarz� zalan� krwi� i rozp�atan� czaszk� zwali� si� na ziemi�. Usta�a pogo� za pi�k�. Gracze zeskakiwali z siode� i biegli w stron� le��cego bez ruchu m�czyzny. By� w�r�d nich lekarz, argenty�ski chirurg, kt�ry bezpardonowo rozepchn�� t�ocz�cych si� koleg�w i przykl�kn�� obok zakrwawionego nieszcz�nika. Po chwili uni�s� g�ow�, potoczy� spojrzeniem dooko�a i rzek� cicho: - On nie �yje. - Jak to si� mog�o sta�? - zapyta� zdumiony kapitan dru�yny czerwonych, w kt�rej gra� tak�e zabity. - Uderzenie drewnian� malet� mog�oby go najwy�ej og�uszy�... ka�dy z nas tego kiedy� do�wiadczy�... ale �eby rozp�ata�o mu czasz k�?! Na mi�o�� bosk�... - To nie by�o uderzenie malet�- oznajmi� lekarz. - Czaszk� zgruchota�o mu co� twardszego, �elaznego b�d� o�owianego. Rozmawiali w przej�ciu olbrzymiej stajni z dwoma policjantami patrolu, czekaj�c na przyjazd ambulansu ze szpitala Oyster Harbor. - Konieczna jest sekcja zw�ok, a szczeg�lnie dok�adne ogl�dziny miejsca p�k ni�cia czaszki - doda� Argenty�czyk, zwracaj�c si� do policjanta. - Prosz� to za znaczy� w swoim raporcie. - Tak, rozumiem. - Co chcesz przez to powiedzie�, Luis? - zapyta� kt�ry� z graczy. - To chyba oczywiste - odpar� dow�dca patrolu, zapisuj�c co� w notesie. - Doktor sugeruje, �e to wcale nie by� wypadek. Zgadza si�? - Wola�bym si� nie wypowiada� na ten temat. Jestem tylko internist�, a nie kryminologiem. Przedstawiam swoje wnioski z pobie�nych ogl�dzin. - Jak si� nazywa� denat? Czy mieszka� w tej okolicy b�d� mia� tu jakich� krew nych? - zapyta� policjant, zerkaj�c na koleg� i ruchem g�owy wskazuj�c mu notes. - Giancarlo Tremonte - odpar� m�ody blondyn z arystokratycznym za�piewem. - S�ysza�em ju� gdzie� to nazwisko - mrukn�� dow�dca patrolu. - To bardzo prawdopodobne. Rodzina Tremonte z Mediolanu i okolic jeziora Como jest szeroko znana. Prowadz� rozleg�e interesy we W�oszech i Francji, po dobnie jak i tu, w naszym kraju. - Chodzi�o mi konkretnie o tego Giancarla - rzek� policjant, nie podnosz�c g�owy znad notesu. - Ostatnio sporo pisali o nim w gazetach - odpar� kapitan dru�yny czerwo nych. - Nie zawsze przedstawiano go w najlepszym �wietle, ale mo�e mi pan wie rzy�, �e cieszy� si� doskona�� reputacj�. - Wi�c dlaczego tak cz�sto o nim pisali? - zdziwi� si� drugi gliniarz. - Zapewne z powodu jego niezwyk�ego bogactwa, dzi�ki kt�remu nale�a� do wielu organizacji spo�ecznych i charytatywnych. Poza tym lubi� przebywa� w towarzystwie kobiet. - Przerwa� na chwil�, spogl�daj�c z ukosa na sporz�dzaj�cego notatki poli cjanta. - Nie musz� chyba t�umaczy�, i� to �aden grzech, tyle �e przyci�ga uwag� Drukowych dziennikarzy. Poza tym nikt z nas nie wybiera sobie pochodzenia. 23 - To prawda. Mog� si� zatem domy�la� odpowiedzi na pierwsze pytanie. Za bity by� kawalerem, a je�li na terenie klubu przebywa�a jego bliska przyjaci�ka, to z pewno�ci� ju� jej tu nie ma, umkn�a przed w�cibskimi brukowymi dzienni karzami. Mam racj�? - Nie zaprzecz�. - A wi�c sprawa jasna, panie... Przepraszam, jak si� pan nazywa? - Albion, Geoffrey Albion. Mam domek letniskowy w Guli Bay, nad sam� pla��. Nic mi te� nie wiadomo, aby Giancarlo mia� w tej okolicy jakich� krew nych. Zdaje si�, �e przylecia� do Ameryki tylko na pewien czas, aby nadzorowa� rodzinne interesy w Stanach. Kiedy wynaj�� tutejsz� posiad�o�� Wellstone'�w, ma si� rozumie�, z rado�ci� przyj�li�my go do naszego klubu. Jest... by� bardzo utalentowanym graczem w polo... Czy mogliby panowie ju� zabra� st�d zw�oki? - Na razie je tylko przykryjemy. Musimy zaczeka� na przyjazd ekipy docho dzeniowej i koronera. W tej chwili nie wolno tam niczego rusza�. - Czy to znaczy, �e b�dzie tak le�a� na trawie, wystawiony na widok gapi�w? - zapyta� Albion. - Obawiam si�, i� nie mog� na to przysta�. Powsta�o wystarczaj� co wiele zamieszania, kiedy panowie odgrodzili ta�mami miejsce wypadku. - Wykonujemy swoje obowi�zki, prosz� pana - oznajmi� dow�dca patrolu, chowaj�c notatnik do kieszeni. - Inspektorzy towarzystw ubezpieczeniowych s� bardzo dociekliwi, zw�aszcza w wypadkach powa�nych uszkodze� cia�a b�d� �mierci. B�d� chcieli dokona� ogl�dzin tamtej cz�ci pola. - Je�li ju� o tym mowa - wtr�ci� drugi policjant - musimy zebra� malety za wodnik�w obu dru�yn, wszystkich graczy, kt�rzy w chwili wypadku brali udzia� w rozgrywce. - Wisz� tam, na �cianie - odrzek� m�wi�cy lekko przez nos blondyn. Wskaza� dwa d�ugie wieszaki przymocowane do pobliskiej �ciany stajni, z kt� rych malety zwiesza�y si� szeregami niczym narz�dzia ogrodnicze. - Wszystkie u�ywane dzi� malety wisz� na czerwonym wieszaku, pierwszym od lewej - doda�. - Co prawda, obs�uga niedawno my�a je pod szlauchem, ale s� do pan�w dyspozycji. - Obs�uga je my�a? - policjant znowu si�gn�� po notatnik. - Owszem. Po ka�dym meczu sp�ukuje si� z nich ziemi� i b�oto, �eby nie na- brudzi� w stajni. Nawet skapuje z nich jeszcze woda. - Tak, widz� - rzek� cicho gliniarz. - S� sp�ukiwane tylko wod� z w�a, bez u�ycia detergent�w? - Zgadza si�, chocia� powinno si� go stosowa� - wtr�ci� kolejny z graczy, sm�tnie kiwaj�c g�ow�. - Chwileczk�! - Policjant szybko podszed� do wieszak�w i zacz�� si� przy gl�da� wisz�cym maletom. - Ile powinno by� umytych malet na czerwonym wie szaku? - Mo�na obliczy� - rzek� Albion w zamy�leniu. - W meczu bierze udzia� o�miu zawodnik�w, po czterech z ka�dej dru�yny, nie zapominajmy jednak o graczach rezerwowych i zapasowych maletach. Ale te, kt�re nie by�y dzisiaj u�ywane, po winny mie� ��te pokrowce na g�owicach. Zreszt� obs�uga wyja�ni to lepiej. 24 - M�wi pan o tych pokrowcach? - zaciekawi� si� gliniarz, wskazuj�c jaskra- wo��ty plastikowy woreczek os�aniaj�cy g�owic� kija. - Pewnie. Chyba sam pan widzi, �e nie jest zielony. - Oczywi�cie, panie Albion. I pokrowce z wisz�cych tu malet w og�le nie by�y zdejmowane dzisiejszego popo�udnia? - A po co kto� mia�by je zdejmowa�? - Powinien pan raczej zapyta�, kto mimo wszystko je zdj��, poniewa� brakuje dw�ch spo�r�d zapasowych malet. S�ynny turniej tenisowy w Monte Carlo przyci�gn�� na trybuny kilkana�cie gwiazd filmu i telewizji, g��wnie ameryka�skich i brytyjskich, z rozmaitych powod�w obracaj�cych si� w�a�nie teraz w r�nych kr�gach europejskich - po�r�d bogatych Grek�w powi�zanych z rodzin� kr�lewsk�, niemieckich przemys�owc�w, garstki francuskich pisarzy o przebrzmia�ej s�awie czy te� wynios�ych Hiszpan�w o w�tpliwym szlachectwie, lecz z uporem tytu�uj�cych si� donami. Nie mia�o to jednak wi�kszego znaczenia wobec liczby ekstrawaganckich nocnych atrakcji, kt�rych uczestnicy prze�ywali chwile triumfu w blasku jupiter�w ekip telewizyjnych, a poniewa� za wszystko p�acono z kasy dworu ksi���cego w Monako, go�cie ochoczo korzystali zar�wno z rozrywek, jak i darmowej reklamy. Gigantyczny bufet zorganizowano pod go�ym niebem, na dziedzi�cu pa�acu g�ruj�cego nad portem. Orkiestra zaskakiwa�a wszystkich, co kilka minut diametralnie odmieniaj�c brzmienie i przechodz�c na przyk�ad od s�ynnej arii operowej do ckliwej ballad