837

Szczegóły
Tytuł 837
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

837 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 837 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

837 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

susan howatch. czekaj�ce piaski. urodzi�a si� w Anglii w roku 1940. Po uko�czeniu studi�w prawniczych na London University wyemigrowa�a w 1964 roku do Stan�w Zjednoczonych. Po jedenastu latach pobytu w Nowym Jorku przenios�a si� do Irlandii; od 1980 roku mieszka na sta�e w Wielkiej Brytanii. W latach sze��dziesi�tych napisa�a cykl kr�tkich powie�ci umiej�tnie ��cz�cych romans z intryg� kryminaln�, m.in. "The Dark Shore" ("Ciemny brzeg"), "The Waiting Sands" ("Czekaj�ce piaski"), "The Devil on Lammas Night". Saga "Pemnarric" wydana w 1971 roku przynios�a jej wielki sukces literacki i komercyjny, staj�c si� mi�dzynarodowym bestsellerem. Wielkim powodzeniem cieszy�y si� tak�e nast�pne powie�ci Howatch - "Cashelmara", "Bogaci s� r�ni", "Grzechy ojc�w", "Ko�o fortuny". W ostatnich latach spod pi�ra pisarki wysz�a seria ksi��ek, kt�rych fabu�a dotyczy wsp�czesnego ko�cio�a anglika�skiego: "Glittering Images", "Glamorous Powers", "Scandalous Risks", "Mystical Paths". Prolog Rachel ci�gle jeszcze my�la�a o Danielu. Stawa� jej przed oczami latem, kiedy z zamglonego nieba la� si� na miasto �ar, przywo�uj�cy wspomnienia innej ziemi, gdzie s�o�ce rzuca�o ch�odny blask, a morze wysy�a�o bia�e opary ku odleg�ym brzegom. Czasem przychodzi� jej na my�l w nocy, gdy budzi�a si� bez powodu i siada�a na ��ku, ws�uchuj�c si� w nerwowy rytm miasta, odleg�ego o tysi�ce kilometr�w od jej przesz�o�ci, kt�r� chcia�a wyrzuci� z pami�ci. My�la�a te� o Danielu, gdy wsp�lokatorki m�wi�y o mi�o�ci i szcz�liwie zako�czonych romansach. Zastanawia�a si� wtedy, dlaczego tak cz�sto wspomina tego m�czyzn�, cho� wie ju� na pewno, �e nigdy go nie kocha�a. Nie urodzi�a si� w Nowym Jorku, mieszka�a tu zaledwie od pi�ciu lat. Jej dom rodzinny znajdowa� si� w Anglii, w Surrey, nie opodal Londynu, gdzie przysz�a na �wiat jako dziecko niem�odego ju� ma��e�stwa. Poniewa� ojciec by� pastorem, przez pierwsze dwadzie�cia dwa lata swego �ycia porusza�a si� w uporz�dkowanym, staro�wieckim �wiatku wiejskiego probostwa. Chodzi�a do miejscowej szko�y, po czym podj�a nauk� w studium dla sekretarek, gdzie bez szczeg�lnego wysi�ku naby�a niezb�dne umiej�tno�ci, a nast�pnie wyjecha�a na p� roku do Genewy. Po powrocie zacz�a pracowa� w Londynie. �ycie Rachel toczy�o si� tym samym torem co i mn�stwa innych dziewcz�t. Mia�a kilka bliskich przyjaci�ek, dobrze czu�a si� w domu, latem podczas weekend�w ch�tnie gra�a w tenisa i og�lnie bior�c by�a zupe�nie zadowolona ze swego losu. Gdyby w�wczas kto� powiedzia� jej, �e kiedy� zechce zmieni� t� sytuacj� i wyjedzie za granic�, zdziwi�aby si�, a potem oburzy�a - �e te� co� takiego mog�o komu� przyj�� do g�owy! Jedynym barwnym, niezwyk�ym elementem tego absolutnie zwyczajnego �ycia by�a przyja�� z Rohanem Quistem. Cz�sto mia�a wra�enie, �e Rohan jest najtrwalszym sk�adnikiem codzienno�ci, w kt�rej jego obecno�� przez ca�e lata przeb�yskiwa�a jak kulka rt�ci �migaj�ca po ruchomych piaskach. Zawsze by� przy niej. Razem sp�dzili dzieci�stwo i pierwsz� m�odo��. W jej pami�ci przechowa�o si� wspomnienie, jak kurczowo trzyma si� podp�rek kojca, a Rohan p�dzi po podje�dzie na swym tr�jko�owym rowerku, by jej pokaza�, �e jest wolny i mo�e si� samodzielnie porusza�, podczas gdy ona tkwi w tym niemowl�cym wi�zieniu. Ale potem nauczy� j� je�dzi� na rowerku, prowadzi� za r�czk� do przedszkola, wci�ga� we wszystkie skomplikowane dzieci�ce zabawy, sprzysi�enia, uk�ady, kt�re wiod�y do przygody. "Rachel wcale nie jest za ma�a! - wrzasn�� kiedy� na cz�onk�w bandy, kt�rej przewodzi�. - Ona jest moj� przyjaci�k�!" Ci�gle ma go przed oczami - chudego, �ylastego o�miolatka o g�stych w�osach koloru s�omy i ogromnych, p�on�cych, szarych oczach. Rachel jest moj� przyjaci�k�... A Rohan by� dobrym przyjacielem. Gdy ju� oboje doro�li, d�ugo jeszcze s�u�y� jej swym m�skim ramieniem przy wszelkich okazjach towarzyskich; ma�ym, czerwonym volkswagenem zabiera� j� na wypady za miasto podczas weekend�w, zaprosi� tak�e na bal po majowych egzaminach w Cambridge, gdzie pozna�a wielu m�odych m�czyzn, w�r�d kt�rych mog�aby ewentualnie znale�� m�a. "Powiemy, �e jeste�my kuzynami - zarz�dzi� Rohan. - W ten spos�b nikomu nie przyjdzie do g�owy, �e mam do ciebie jakie� prawa". I tak si� te� sta�o. Rachel przeta�czy�a ca�� noc, wypi�a troch� zbyt du�o wina, a po �niadaniu w Grantchester, gdy by�a ju� ca�kiem skonana, Rohan nagle zmaterializowa� si� w �odzi na rzece i bezpiecznie odtransportowa� dziewczyn� do miasta. Naturalnie wybucha�y te� sprzeczki, okresami w og�le ze sob� nie rozmawiali. Rohan by� uczuciowym ekstrawertykiem, a kiedy mia� o co� �al, urz�dza� prawdziwy popis krasom�wstwa, Rachel za�, obdarzon� bardziej anglosaskim temperamentem, irytowa�y takie przedstawienia. Z�e nastroje jednak mija�y, s�owa sz�y w zapomnienie i przyja�� od�ywa�a na nowo, jak gdyby nic si� nie sta�o, a �ycie toczy�o si� normalnym trybem. Ale przybywa�o im lat i pewne pretensje Rohana stawa�y si� coraz wyrazistsze. - Dla ciebie wszystko gra - zaatakowa� Rachel kt�rego� dnia - ale to ja si� staram, ja ci� wsz�dzie zabieram i przedstawiam znajomym przystojniakom. A co� ty dla mnie zrobi�a? Pozna�a� mnie kiedy� z jak�� �adn� dziewczyn�? No, prosz�, odpowiedz. - Jak mo�esz tak m�wi�! - oburzy�a si� Rachel. - A moje kole�anki szkolne? Ci�gle ci� im przedstawiam! - Zupe�nie nie w moim typie! Ale powa�nie... - Helen jest bardzo �adna! - No tak - rzek� Rohan znudzonym tonem, kt�rego u�ywa�, gdy chcia� wyprowadzi� Rachel z r�wnowagi - ale z wyj�tkiem nieszcz�snej Helen zupe�nie nie s� poci�gaj�ce. - Sk�d mam wiedzie�, do cholery, kt�ra twoim zdaniem jest poci�gaj�ca? - Tylko prosz� ci�, nie klnij. Nie znosz�, jak kobiety przeklinaj�. - Jeste� nie do wytrzymania! - rozpiekli�a si� Rachel. - Absolutnie nie do zniesienia! Czu�a si� jednak winna. A p�niej, gdy na p� roku wyjecha�a za granic�, by uczy� si� francuskiego, pozna�a w Genewie Decim�, kt�ra by�a tak r�na od szkolnych kole�anek Rachel. Kiedy p�roczny pobyt dobieg� ko�ca, dziewcz�ta powr�ci�y razem do Anglii i Rachel przy pierwszej okazji przedstawi�a now� przyjaci�k� Rohanowi. Przed powrotem do rodzinnego domu w Szkocji Decima zatrzyma�a si� na par� dni u Rachel i ca�a tr�jka zaplanowa�a wsp�lny, fantastyczny weekend. - Zabawa b�dzie nie z tej ziemi - powiedzia� Rohan, a jego wysuni�ty podbr�dek �wiadczy�, �e stanowczo ma zamiar u�ywa� �ycia na ca�ego. - M�j kuzyn Charles przyje�d�a z Oksfordu, tak �e razem b�dzie nas czw�rka. Rachel, pami�tasz Charlesa, profesora historii �redniowiecznej? Pasowa�by do ciebie - zawsze powtarza�a�, �e lubisz starszych m�czyzn... tak, wszystko gra. Ty z Charlesem, Decima ze mn�. Decima i Charles pobrali si�, nim min�y cztery miesi�ce od owego weekendu. Gdy og�oszono zar�czyny, Rohan rzek� tylko: - No i dobrze. W gruncie rzeczy nie jest w moim typie, znacznie bardziej odpowiednia dla Charlesa. Na pewno b�d� bardzo szcz�liwi. Ciekawe, �e przez ca�y rok chc� mieszka� w Oksfordzie. Charles zazwyczaj sp�dza� letnie wakacje w Edynburgu. A Rachel powiedzia�a: - Mo�e zamieszkaj� w Ruthven. Ruthven... Nigdy tam nie by�a, lecz Decima tak cz�sto opowiada�a o swym rodzinnym domu, �e w wyobra�ni Rachel powsta� obraz rezydencji, do kt�rej nie wiedzie �adna droga. Tkwi�a mi�dzy g�rami i morzem, dzikim wybrze�em zachodniej Szkocji, dalekim, bezkresnym, nie tkni�tym przez czas. Nieraz my�la�a, jak mi�o by�oby odwiedzi� Decim�. Gdy przysz�o zaproszenie, ma��e�stwo Decimy z Charlesem trwa�o ju� dobrze ponad dwa lata. Rachel dawno pogodzi�a si� z my�l�, �e nigdy tam nie pojedzie, gdy� Decimie nie zale�a�o na utrzymywaniu z ni� kontaktu i korespondencja niebawem si� urwa�a. Rohan bez skrupu��w wprasza� si� od czasu do czasu do Ruthven, by przez par� dni �owi� ryby lub zapolowa� z kuzynem Charlesem, nie m�g� wi�c zrozumie�, dlaczego Rachel po prostu si� nie wybierze. Ona jednak by�a zbyt dumna - je�li Decima pragnie si� z ni� widzie�, niech przy�le li�cik, sama bowiem nie ma zamiaru pcha� si� tam, gdzie jej nie chc�. Wreszcie po dw�ch latach pojawi�a si� okazja, by Rachel odwiedzi�a Ruthven. Zbli�a� si� koniec lata, dziewczyna w�a�nie wr�ci�a z wakacji we Florencji i jeszcze nie podj�a pracy, tote� zaproszenie przysz�o w por�. Stempel pocztowy nosi� nazw� Kyle of Lochalsh, a adres niew�tpliwie zosta� napisany r�k� Decimy. Rachel rozerwa�a kopert� i z nadziej� na mi�e wie�ci zacz�a czyta�, lecz wkr�tce jej zapa� si� ulotni�; ogarn�o j� oszo�omienie, a potem wyra�ny niepok�j. "Najdro�sza Raye - pisa�a Decima - bardzo mi przykro, �e jestem tak beznadziejn� korespondentk�. Nie s�d�, prosz�, �e skoro niewiele pisz�, zupe�nie ci� zapomnia�am. My�la�am wiele o Tobie, zw�aszcza gdy stwierdzi�am, �e nie mam si� do kogo zwr�ci�. Bardzo mi zale�y, by� przyjecha�a do Ruthven na par� dni. Moje dwudzieste pierwsze urodziny przypadaj� w przysz�� niedziel� i by�oby mi du�o l�ej, je�li zosta�aby� po przyj�ciu urodzinowym, kt�re Charles wydaje dla mnie w sobot� wieczorem. Raye, przyjed�, prosz�. Mo�e panikuj� bez powodu, ale czu�abym si� znacznie mniej przera�ona, gdyby� by�a przy mnie w Ruthven w sobotni� noc. Nie mog� teraz wi�cej napisa�, bo w�a�nie wyje�d�am do Kyle of Lochalsh po Rohana, ale z ca�ego serca Ci� prosz�, przyjed�, gdy tylko b�dziesz mog�a. Wyja�ni� wszystko, kiedy si� zobaczymy, a na razie przesy�am gor�ce pozdrowienia. Decima" Cz�� 1.� Ruthven Rozdzia� 1 Decima Mannering jeszcze nie wys�a�a tak oczekiwanego przez Rachel zaproszenia - a mo�e nawet o tym nie pomy�la�a. Siedzia�a w sypialni przy oknie wychodz�cym na ocean i rozmy�la�a o swej przyjaci�ce. Rohan Quist mia� przyjecha� tego dnia do Ruthven na dwutygodniowe wakacje, a kiedy tylko pojawia� si� Rohan, Decimie natychmiast przychodzi�a na my�l Rachel. Ci dwoje wydawali si� nieroz��czni, jakby byli ma��e�stwem lub siostr� i bratem. A� dziw, �e mi�dzy kobiet� i m�czyzn�, kt�rzy znali si� od dziecka, nie nawi�za�a si� intymna za�y�o��. Ich znajomo�� nie sprawia�a wra�enia przypadkowej dzieci�cej przyja�ni, z kt�rej oboje dawno wyro�li. Byli prawie zawsze razem, lecz nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e nie ��czy ich �adna wi� seksualna. To naprawd� niezwyk�e. Jednak przypominaj�c sobie Rachel, stwierdzi�a, �e niczego innego nie nale�a�o si� spodziewa�. Ta dziewczyna ma tak niefortunny stosunek do m�czyzn - albo z miejsca ich odstrasza, albo ka�d� znajomo�� natychmiast odziera z erotycznej otoczki, robi�c wra�enie kobiety zimnej i zamkni�tej w sobie. Z ca�� pewno�ci� cierpi na kompleks ni�szo�ci, m�czyzna musi wi�c stale zapewnia� j� o swym zainteresowaniu i dawa� jej poczucie bezpiecze�stwa. W tych wymaganiach wznosi poprzeczk� tak wysoko, �e �aden adorator ju� tam nie si�ga. A mo�e nie chodzi tu o �aden kompleks ni�szo�ci Rachel jest po prostu staro�wiecka i oczekuje, �e kawalerowie jej serca b�d� rycerzami bez skazy, kt�rzy w l�ni�cych zbrojach zjawi� si� na bia�ych rumakach, by stara� si� o jej wzgl�dy. Biedna Rachel... Przypomnia�a sobie, jak po raz pierwszy spotka�a Rachel w Genewie. Dziewczyna mia�a na sobie bardzo angielski tweedowy kostium, nieco na ni� za du�y, a ciemne w�osy zaplecione w warkocze nosi�a upi�te na czubku g�owy. Dziwaczka - pomy�la�a Decima. Nawet do�� �adna. Raczej dla amatora. A� dziw, �e tak si� zaprzyja�ni�y, nie maj�c ze sob� nic wsp�lnego, lecz Decima z dala od ojca czu�a si� samotna i nieszcz�liwa, a Rachel, kt�ra po raz pierwszy rozsta�a si� z rodzicami, wydawa�a si� milsza i sympatyczniejsza ni� pozosta�e dziewcz�ta. Spokojny �wiat Rachel, ko�cz�cy si� na herbatkach na probostwie i tenisie podczas weekend�w, by� tak kra�cowo r�ny od kr�g�w, w kt�rych przebywa�a Decima! Obraca�a si� ona w najlepszych towarzystwach jako c�rka szkockiego arystokraty i w�oskiej ksi�niczki. Rodzice ju� dawno wzi�li rozw�d. Do czternastego roku �ycia Decim�, pozostaj�c� pod opiek� zwariowanej, beztroskiej matki, wo�ono po ca�ej Europie i dwukrotnie dooko�a �wiata, podczas gdy jej matka bawi�a si� w�r�d mi�dzynarodowej �mietanki towarzyskiej. A potem matka zmar�a z powodu za�ycia zbyt du�ej dawki pastylek nasennych, kt�re popi�a nadmiern� ilo�ci� alkoholu. Ojciec zabra� Decim� z tego �rodowiska kosmopolitycznej elity i wywi�z� na zachodnie wybrze�e Szkocji. Decima pokocha�a Ruthven od pierwszego wejrzenia. Ojciec obawia� si�, �e przyzwyczajona do wielkich miast mo�e nie cierpie� takiej dziury, lecz Decimie, odczuwaj�cej przesyt dotychczasowym �yciem, Ruthven wydawa�o si� bajk�, cudown� ucieczk� z tamtego �wiata, gdzie zmuszona by�a przygl�da� si�, jak jej matka goni za rozrywkami. To miejsce sta�o si� najdro�sze jej sercu. Ojciec by� zachwycony ma��e�stwem c�rki z Charlesem Manneringiem, profesorem z Oksfordu i autorem dwu ksi��ek z dziedziny historii �redniowiecznej. Od razu polubi� Charlesa i uczyni� go kuratorem Ruthven, na wypadek gdyby Decima mia�a odziedziczy� maj�tek jako osoba jeszcze niepe�noletnia. Do��czy� nawet klauzul� stanowi�c�, �e je�li Decima umrze przed uko�czeniem dwudziestego pierwszego roku �ycia, maj�tek przejdzie na jej dzieci, a gdyby by�a bezdzietna, otrzyma go Charles. Ale sta�oby si� tak jedynie w�wczas, gdyby Decima zmar�a przed osi�gni�ciem pe�noletno�ci. Z chwil� gdy sko�czy dwadzie�cia jeden lat, pe�nomocnictwo ustaje i maj�tek przechodzi ca�kowicie na jej w�asno��. Mo�e si� go pozby� b�d� zatrzyma�, wedle woli. Sam dom z powodu odludnego po�o�enia nie uzyska�by zbyt wysokiej ceny, lecz rosn�ce w obr�bie posiad�o�ci lasy, z kt�rych mo�na by�o pozyskiwa� drewno, przedstawia�y du�� warto��. Dzier�awi�a je Komisja Le�na, p�ac�c rocznie �adn� sumk�. Gdy ojciec Decimy zmar� w p� roku po jej �lubie, sta�a si� bogat� dziedziczk�. Mia�a w�wczas dziewi�tna�cie lat. Teraz liczy�a sobie lat dwadzie�cia jeden. Tego ranka d�ugo siedzia�a przy oknie i wpatruj�c si� w ciemne morze, rozmy�la�a o swych problemach. Trudno�ci rysowa�y si� w jej g�owie bardzo wyrazi�cie. Rzecz w tym, jak z nich wybrn��. Jakie� bardzo proste wyj�cie z pewno�ci� istnieje. Szkoda, �e Rohan nie mo�e jej pom�c, lecz przecie� to kuzyn Charlesa. Rohan... Rachel. Decima siedzia�a bez ruchu. Rozwi�zaniem mo�e by� przyjazd Rachel. Staro�wieckiej, solidnej Rachel, na kt�rej mo�na polega�. To jest my�l. Musi przyjecha�. Szybko przesz�a do ma�ego sekretarzyka w rogu pokoju, gdzie znalaz�a pi�ro i papier, po czym zape�ni�a stronic� drobnym, wyra�nym pismem. Charles Mannering siedzia� w swym gabinecie, kt�rego okna wychodzi�y na wschodnie pasmo g�r, i rozmy�la� o �onie. Na biurku przed nim sta�o �lubne zdj�cie Decimy; wzi�� je do r�ki i d�ugo si� wpatrywa�. A� trudno uwierzy�, �e ledwo dwa lata min�y od chwili, gdy ujrza� j� po raz pierwszy. Ale te� wiele si� wydarzy�o w tym czasie. Odchyli� si� w fotelu i przymkn�� na chwil� oczy. Ujrza� siebie w wieku trzydziestu sze�ciu lat: uczony ciesz�cy si� autorytetem w kr�gach intelektualist�w, kawaler, mieszkaj�cy w wygodnym apartamencie w Oksfordzie. Mia� w�wczas niemal wszystko, czego pragn��: sukcesy zawodowe, wolno�� osobist�, liczne grono przyjaci�. Marzy� jedynie o takiej sumie pieni�dzy, kt�ra pozwoli�aby mu na rezygnacj� z zaj�� dydaktycznych, poch�aniaj�cych mn�stwo czasu. Gdyby zyska� niezale�no�� finansow�, m�g�by podr�owa�, po�wi�ci� si� pracy naukowej oraz pisaniu ksi��ek. Ale nic nie jest doskona�e, a jemu i tak niezwykle si� szcz�ci�o. Nie mia� powod�w do narzeka�. A potem na kt�ry� weekend pojecha� do Londynu, gdzie zatrzyma� si� u kuzyn�w Quist�w; wtedy w�a�nie Rohan, z min� prestidigitatora wyci�gaj�cego z cylindra bia�e kr�liki, triumfalnie wprowadzi� dziewcz�ta. Mgli�cie pami�ta� Rachel z czas�w poprzedniej wizyty sprzed paru lat, lecz drugiej dziewczyny, o lekko sko�nych niebieskich oczach i jedwabistych czarnych w�osach, nigdy nie widzia�. By�a, naturalnie, bardzo m�oda. Nie trzeba dodawa�, �e m�czy�nie trzydziestosze�cioletniemu osiemnastolatka musia�a wydawa� si� dzieckiem. Ale ledwo zamieni� z ni� par� s��w, uderzy�o go jej do�wiadczenie �yciowe i wiedza, skryta w tych sko�nych, czujnych oczach. Dziewczyna sprawia�a wra�enie starszej, ni� wskazywa�by na to jej wiek. Zafascynowa�a Charlesa i wyra�nie go zaintrygowa�a. Zawsze poci�ga�y go starsze kobiety i nie zdarzy�o si� jeszcze, by poczu� cho� cie� zainteresowania dla istoty tak m�odej. Gdy nabra� pewno�ci, �e nie spotka si� z odmow�, zaproponowa� dziewczynie, by si� z nim przespa�a. Nigdy dot�d tak si� straszliwie nie przeliczy�. Przez jedn�, niezwykle niemi�� chwil� obawia� si�, �e zaprzepa�ci� wszelkie szanse u Decimy, lecz wkr�tce przebaczy�a mu i da�a do zrozumienia, �e ch�tnie b�dzie si� z nim widywa�. Ale jakiekolwiek odchylenia od tradycyjnej moralno�ci nie wchodzi�y w rachub�. Je�li tylko to go interesowa�o, m�g� wybi� j� sobie z g�owy. Charles, jak wi�kszo�� m�czyzn, by� przekonany, �e je�li si� postara, �adna kobieta mu si� nie oprze, tote� jego |amour |propre mocno ucierpia�a. W istocie by�a tak mocno poturbowana, �e gdy wr�ci� do Oksfordu, nie m�g� si� skupi� na pracy i zupe�nie nie by� w stanie sko�czy� swej ksi��ki, kt�rej bohaterem by� Ryszard Lwie Serce. Niebawem wys�a� list do Decimy i w odpowiedzi otrzyma� czaruj�co sformu�owane zaproszenie na weekend. Charles wszed� na pok�ad samolotu lec�cego do Inverness, gdy tylko zdo�a� wymota� si� z planu wyk�ad�w. Ruthven mu si� spodoba�o. Warunki by�y tam, rzecz jasna, prymitywne i do�� uci��liwe (nie istnia�a nawet droga do pobliskiego miasteczka), lecz w maj�tku mo�na by przyjemnie sp�dzi� wakacje, popracowa� nad ksi��k� lub skupi� si� na badaniach naukowych. Ojciec Decimy, zaledwie kilka lat starszy od Charlesa, sprawia� niezwykle sympatyczne wra�enie. By� zadowolony, gdy� w�a�nie przed�u�y� umow� z Komisj� Le�n� na dzier�aw� cz�ci swych ziem, dzi�ki czemu zapewni� sobie przyzwoity doch�d na par� najbli�szych lat. Drzewa to niez�a rzecz. Drewno jest cenne w dzisiejszych czasach. Odk�d wszed� w kontakt z Komisj� Le�n�, warto�� Ruthven wzros�a z ledwo dw�ch tysi�cy do ponad stu tysi�cy funt�w. - Dziwi� si�, �e nie chce pan tego sprzeda� - rzek� Charles, kt�ry uwa�a�, �e taki kapita� mo�na zainwestowa� znacznie rozs�dniej, mo�e kupuj�c will� w Costa Brava lub dom na Wyspach Kanaryjskich. - Ale, naturalnie - doda� taktownie - to pa�ski dom i ma dla pana wielk� warto�� emocjonaln�. - W�a�nie - przyzna� ojciec Decimy, zadowolony, �e go�� w pe�ni podziela jego uczucia. - Oboje z Decim� mamy do niego taki sam stosunek. - Doskonale pana rozumiem - stwierdzi� Charles, nie pojmuj�c tego ani w z�b. - Ca�kowicie si� z panem zgadzam. Z pewno�ci� Decima nie �ywi a� takiego przywi�zania do tej zbudowanej bez �adu i sk�adu, odludnej, wal�cej si� rudery, gdzie diabe� m�wi dobranoc! Decima, obracaj�ca si� w kr�gach mi�dzynarodowej �mietanki towarzyskiej, wykszta�cona w Pary�u, Rzymie i Genewie - w g�owie si� nie mie�ci, by trzyma�a si� tego zak�tka zachodniej Szkocji. Gdy odziedziczy maj�tek, na pewno zmieni zdanie i b�dzie chcia�a go sprzeda�. Ale nie zmieni�a. I to by�o takie zadziwiaj�ce. Ostro�nie od�o�y� jej fotografi� na biurko i ponownie wyjrza� przez okno na ponury �a�cuch g�r i wrzosowiska, rozci�gaj�ce si� a� do szk�ki le�nej. - Nigdy tego nie sprzedam - oznajmi�a mu prosto z mostu. - Wybij sobie z g�owy takie pomys�y. To jest m�j dom i na zawsze nim pozostanie. - Ale stoi na takim odludziu! - zaprotestowa�. - Jeste�my zupe�nie odci�ci od �wiata! Taka m�oda kobieta jak ty powinna podr�owa�, poznawa� interesuj�cych ludzi i... - W dzieci�stwie napodr�owa�am si� ju� na ca�e �ycie - odpar�a. - I dosy� mam tak zwanych interesuj�cych ludzi. Bo�e, chyba wystarczy mi tej towarzyskiej nudy w Oksfordzie, gdy musz� tam tkwi� przy tobie podczas roku akademickiego. Po kilku takich tygodniach powracam tu z ulg�. - Wiem, �e nie lubisz oksfordzkiego �ycia - odezwa� si� ostro�nie. - By�bym o niebo szcz�liwszy, gdybym nie musia� uzupe�nia� naszych dochod�w wyk�adami. Ale je�libym... je�li sprzeda�aby� Ruthven, mogliby�my te pieni�dze zainwestowa�, a wtedy rzuci�bym uniwersytet i osiedliliby�my si� w innej cz�ci Szkocji, gdzie� w pobli�u... - Nie sprzedam Ruthven tylko po to, by� m�g� si� wygodnie urz�dzi� do ko�ca �ycia - odrzek�a z pogard�. Jeszcze teraz rani�o go wspomnienie tonu jej g�osu. "Nie sprzedam Ruthven, by� m�g� si� wygodnie urz�dzi� do ko�ca �ycia". Jakby by� �igolakiem czy oportunist�, nie za� szanuj�cym si� Anglikiem o du�ym poczuciu godno�ci. Potem przez ca�y tydzie� nie odzywali si� do siebie, a Charles czu� si� nieszcz�liwy, nie m�g� pisa� ani czyta�, nie chcia�o mu si� nawet �owi� ryb w strumyku. Ale j� nic to nie obchodzi�o. Co dzie� je�dzi�a konno po wrzosowiskach, wskakiwa�a do lodowatego morza, gdy s�o�ce przygrza�o troch� mocniej ni� zwykle, a kiedy przysz�a pora, by zam�wi� miesi�czne zapasy, sama pop�yn�a ��dk� do Kyle of Lochalsh po zakupy. Charles bardzo wyra�nie pami�ta jej powr�t z miasta. Mia�a na sobie ciemnoniebieski sweter, kt�ry podkre�la� b��kit jej oczu, a krucze w�osy swobodnie unosi�y si� na wietrze. Nigdy nie wydawa�a mu si� tak pi�kna ani tak beznadziejnie niedost�pna. A kiedy zszed� na nabrze�e, by pom�c wy�adowa� zakupy, odezwa�a si� po raz pierwszy od czasu ich sprzeczki sprzed tygodnia. - Mam list do ciebie. Zaadresowany wspania�ym pismem gotyckim, ze stemplem z Cambridge. Tylko jedna osoba mog�a pisa� do niego w ten spos�b. Cho� Charles by� bardzo przygn�biony, zrobi�o mu si� przyjemnie. - Od kogo to? - spyta�a Decima. - Nigdy nie widzia�am tak niezwyk�ego pisma. - To od mojego by�ego studenta - odpar� mechanicznie. - Dosta� stypendium doktoranckie w Cambridge, zajmuje si� spo�eczno-ekonomiczn� sytuacj� klasztor�w w Anglii w Xiii wieku. M�wi�c to, rozerwa� kopert� i wyci�gn�� pojedyncz� kartk� papieru. "Drogi Charlesie - napisano starannie czarnym atramentem. - Przyje�d�amy niebawem z siostr� do Edynburga na festiwal - czy jest jaka� szansa, �e ci� tam spotkamy? A je�li nie b�dziesz w tym roku w Edynburgu, mo�e mogliby�my ci� odwiedzi�? Po festiwalu chcemy wraz z Rebecc� wynaj�� samoch�d i zwiedzi� kawa�ek Szkocji, tak �e mogliby�my podjecha� do Kyle of Lochalsh. Mamy nadziej�, �e nasza wizyta nie sprawi k�opotu tobie ani twojej �onie. Pisa�e� tak entuzjastyczne listy o Ruthven, �e bardzo pragn�liby�my je zobaczy�. Licz� zatem, �e wkr�tce si� spotkamy. Za��czam..." itd. - Jak si� nazywa? - spyta�a niedbale Decima. - Czy go znam? - Nie - odpar� Charles. - Opu�ci� Oksford, zanim si� spotkali�my. Ta scenka rozegra�a si� przed dwoma miesi�cami. Careyowie przebywali w Ruthven ju� od sze�ciu tygodni i nie zdradzali najmniejszej ch�ci do wyjazdu. Charles ci�gle siedzia� w gabinecie, rozmy�laj�c o przesz�o�ci. Wtem rozleg�o si� ciche pukanie do drzwi i po chwili do pokoju wsun�a si� m�oda, na oko dwudziestoczteroletnia kobieta. Zawaha�a si�, widz�c, �e gospodarz jest g��boko zatopiony w my�lach, lecz gdy spojrza� ku niej z u�miechem, podesz�a bli�ej. - Czy nie przeszkadzam? - Nie - odpar�, nadal si� u�miechaj�c. - Usi�d� i porozmawiaj ze mn� chwil�. Zastanawia�em si� w�a�nie, jak opisa� nami�tno�� kr�la Jana do m�odziutkiej Izabeli z Angoul�me nie sprawiaj�c wra�enia, �e tworz� �redniowieczn� wersj� Lolity. - �artujesz sobie ze mnie jak zwykle - powiedzia�a ze �miechem Rebecca. - Dlaczego tak uwa�asz? - Historycy twojej rangi nie zajmuj� si� obsesjami seksualnymi w�adc�w w �rednim wieku. Teraz on si� roze�mia�. - A jednak ta szczeg�lna fascynacja mia�a dalekosi�ne konsekwencje... Doprawdy, my�la� spogl�daj�c na ni�, c� to za niezwyk�a dziewczyna. Mo�e zbyt inteligentna jak na gust wi�kszo�ci m�czyzn, lecz jednak atrakcyjna w mroczny, subtelny, niezwyk�y spos�b... No i przyjemnie jest wreszcie porozmawia� z kobiet�, kt�ra doskonale wie, �e Izabela Kastylijska i Izabela z Angoul�me to bynajmniej nie jedna i ta sama osoba. Z jakich� powod�w pomy�la� o swym kuzynie. Mo�e Rebecca spodoba si� Rohanowi. Mia� jednak nadziej�, �e nie. Rohan jest zbyt ekstrawertycznym m�odym filistrem, by doceni� subtelne przymioty takiej niewiasty jak Rebecca Carey. - Widzia�a� rano Decim�? - zapyta�. - Chyba pami�ta, �e dzisiaj przyje�d�a m�j kuzyn Rohan. - Na pewno. M�wi�a, �e jedzie po niego po po�udniu do Kyle of Lochalsh. Zdaje si�, �e ma tam zrobi� jakie� zakupy. - Ach tak - rzek� Charles i leniwie zacz�� sobie wyobra�a�, jak sp�dzi d�ugie, spokojne popo�udnie w Ruthven... Gdy Rebecca opu�ci�a gabinet Charlesa, posz�a na g�r� do swojej sypialni i rzuci�a si� twarz� na ��ko, gor�czkowo mn�c poduszk� i przyciskaj�c j� do piersi. Ca�e jej cia�o dr�a�o, wstrz�sane milionem wibracji, tak �e po chwili nie mog�a ju� wyle�e� i wybieg�szy z domu, ruszy�a ku morzu. S�o�ce przygrzewa�o, wok� nie by�o �ywej duszy i gdyby nie zauwa�y�a ��dki przycumowanej do nabrze�a, mog�aby przypuszcza�, �e Decima i Daniel wyp�yn�li ju� do Kyle of Lochalsh. Charles bez w�tpienia przebywa� jeszcze w swym gabinecie, kt�rego okna wychodzi�y na wschodni� cz�� g�rskiego pasma. Gdy oddali�a si� ze dwie�cie metr�w od domu, opad�a na ziemi�, chroni�c si� od wiatru za ska��. Pomy�la�a, czyby nie p�j�� pop�ywa�; wiedzia�a, �e z pocz�tku zi�b b�dzie dotkliwy, lecz po chwili stanie si� zno�niejszy, a ona uwielbia walczy� z wysokimi falami, wal�cymi o brzeg opustosza�ej pla�y. W�a�nie zastanawia�a si�, czy nie wr�ci� do domu po r�cznik i kostium k�pielowy, gdy ujrza�a, �e przez piach brnie ku niej Daniel. Pr�cz niego nie mia�a innego rodze�stwa. Rodzice zmarli wkr�tce po jej urodzeniu, nie pami�ta�a ani ojca, ani matki, a tylko kuzyn�w, kt�rzy wychowali j� w Suffolk, ko�o Bury St Edmonds. Daniel by� jedynym bliskim krewnym, nic zatem dziwnego, �e tak pragn�a jego towarzystwa, a ��cz�ca ich wsp�lnota zainteresowa� dawa�a jej poczucie bezpiecze�stwa. Kiedy zacz�a dorasta�, �wiadomie si� na nim wzorowa�a, staraj�c si� dzieli� jego pasje i dotrzymywa� mu kroku w rozwoju intelektualnym i duchowym. Ch�tnie z ni� rozmawia�, a ona przy takich okazjach pragn�a jedynie okaza� si� godn� jego towarzystwa. Podziwia�a umys�owo�� brata tak dalece, �e pochlebia�o jej, gdy dzieli� si� swoimi przemy�leniami. W ko�cu by�a tylko jego m�odsz� siostr�. Cz�owiek mniejszego kalibru lekcewa�y�by j� lub traktowa� protekcjonalnie, lecz Daniel rozmawia� z ni� jak r�wny z r�wnym. W takich chwilach czu�a si� najwa�niejsz� osob� na �wiecie, zapomina�a nawet, �e jest chudym, bladym dziewcz�tkiem o nie�adnych rysach i umiarkowanych mo�liwo�ciach intelektualnych i �e nigdy nie b�dzie znakomito�ci�. Wy�adnia�a, gdy przesta�a ju� by� nastolatk�, zauwa�y�a nawet, �e zacz�li si� ni� interesowa� m�czy�ni, lecz nie mia�a cierpliwo�ci do nikogo mniej bystrego od siebie, tote� jej znajomo�ci nie trwa�y d�ugo. Charles jednak�e r�ni� si� od m�odzie�c�w, kt�rych odrzuca�a z pe�nym zniecierpliwienia rozczarowaniem - szybko u�wiadomi�a sobie, �e stanowi on nie tylko uosobienie inteligencji, lecz �e jest te� pierwszym m�czyzn�, kt�rego szczerze podziwia; naturalnie pr�cz Daniela, lecz Daniel jest tylko jej bratem. Czasami zastanawia�a si�, dlaczego Daniel dot�d si� nie o�eni�; mia� wiele okazji, lecz �adna kobieta nie potrafi�a na d�u�ej przyci�gn�� jego uwagi. Gdy nieco si� zbli�y�, wykrzykn�a do� s�owa powitania, Daniel za� uni�s� r�k�, by pozdrowi� siostr�, lecz odpowied� ulecia�a z wiatrem. Zobaczy�a, jak u�miecha si� i z rezygnacj� wzrusza ramionami, a ciemne oczy mru�y w blasku s�o�ca. R�ce niedbale wsuni�te do kieszeni spodni podkre�la�y jego swobodny spos�b bycia. Kiedy dotar� do siostry, spyta� j� swym cichym, spokojnym g�osem: - Wybierzesz si� z nami do Kyle of Lochalsh? Wyruszamy za dziesi�� minut. - Nie - odpar�a. - Niczego mi stamt�d nie potrzeba. Patrzy� na ni� przez chwil�, a� dziewczynie wyda�o si�, �e brat czyta w jej my�lach i wie dok�adnie, dlaczego nie chce z nim jecha�. Po chwili zapyta�: - Podoba ci si� tu, prawda? Szkoda, �e nie mo�esz wyj�� za Charlesa i zamieszka� z nim w Ruthven. - Ruthven nie jest w�asno�ci� Charlesa. - By�oby, gdyby Decima zmar�a przed osi�gni�ciem pe�noletno�ci. - Raczej nie umrze w ci�gu najbli�szych o�miu dni. A w�a�ciwie sk�d o tym wiesz? - zainteresowa�a si�. - Sama mi powiedzia�a - odpar�. - Na pewno nic nie chcesz z Kyle of Lochalsh? - Na pewno. Dzi�ki, Danny. - A wi�c zobaczymy si� p�niej - rzuci� i ruszy� ku nabrze�u. Spogl�daj�c w jego kierunku ujrza�a Decim�, kt�ra z koszykiem w r�ce wsiada�a do czekaj�cej na ni� motor�wki. Decima zawsze wygl�da�a szalenie elegancko. Tego popo�udnia mia�a na sobie ciemne spodnie i bladoniebieski golf. Daniel te� uzna�, �e Decima jest szykowna. Rebecca zwykle wiedzia�a, co Daniel s�dzi o kobietach. Ruszy�a z wolna ku domowi. S�o�ce schowa�o si�, wiedzia�a, �e najpi�kniejsze godziny dnia ju� min�y. Po raz pierwszy zastanowi�o j�, jaki te� mo�e by� �w m�ody kuzynek Charlesa, a potem Rohan Quist ca�kiem wylecia� jej z g�owy i przypomnia�a sobie o nim dopiero, gdy pojawi� si� w Ruthven par� godzin p�niej. Gdy przybyli na miejsce, Rohan popija� w�a�nie szkock� z wod� w pubie naprzeciwko przystani. Dotar� do miasteczka swym czerwonym volkswagenem godzin� wcze�niej, po pozbawionej wszelkich emocji je�dzie. Odstawi� samoch�d do gara�u i postanowi� co� wypi� dla zabicia czasu. Natychmiast rozpozna� motor�wk�, kt�ra przebija�a si� do nabrze�a mi�dzy �odziami rybackimi, i niemal w tej samej chwili dostrzeg� te� Decim� przy sterze, lecz ciemnow�osy m�czyzna w czarnej kurtce by� mu zupe�nie nie znany i absolutnie si� go nie spodziewa�. Rohana ogarn�o niewyt�umaczalne uczucie zazdro�ci. Przycumowali ��d� i wyszli na nabrze�e. M�czyzna nie by� tak wysoki, jak spodziewa� si� Rohan, lecz mia� szerok�, pot�n� klatk� piersiow�. Szczup�e cia�o Rohana napi�o si�, poczu� mrowienie na g�owie - gdyby by� psem, zje�y�aby mu si� sier�� na grzbiecie - a przecie� te reakcje pozbawione by�y wszelkiej logiki, jego nieufno�� nie mia�a �adnego uzasadnienia. M�czyzna tylko dotkn�� r�ki Decimy, nie ujmuj�c jej, po czym ruszyli wzd�u� nabrze�a. Rozmawiali. Rohan zobaczy�, �e Decima si� �mieje. Kim jest ten cz�owiek? Po paru minutach zbli�yli si� do pubu i weszli do �rodka, by poszuka� Rohana, kt�ry siedzia� jak przykuty do krzes�a. Przerazi�y go w�asne odczucia, poniewa� nigdy jeszcze czego� takiego nie dozna�. Przeszed� go dziwny dreszcz. - A, tu jeste�! - krzykn�a Decima. - G�uptasie, dlaczego nie zawo�a�e�, kiedy nas zobaczy�e�? Co s�ycha�? Bardzo dawno nie by�o ci� tutaj. - Zgadza si� - odpar�. Nie patrzy� jednak na ni�. Spogl�da� ponad ramieniem Decimy. Gdy odwr�ci�a si�, by przedstawi� sobie obu m�czyzn, nieznajomy spontanicznie zrobi� krok naprz�d i wyci�gn�� r�k�. - Jestem Daniel Carey - rzek� z nieoczekiwanie mi�ym u�miechem. - Witamy w Ruthven, panie Quist. Rozdzia� 2 Rachel przyby�a do Ruthven w czwartek. Kiedy wczesnym wieczorem wysiad�a w Kyle of Lochalsh, na ma�ej stacyjce czeka� ju� na ni� Rohan. Ubrany by� w dwa swetry, kurtk� i grube tweedowe spodnie, a mimo to wygl�da� na przemarzni�tego. - Decima zosta�a w �odzi, �eby unikn�� arktycznego wiatru - poinformowa� j�. - Mam nadziej�, �e wzi�a� ze sob� zimowe ubrania, bo inaczej zamarzniesz na �mier� w ci�gu doby. Pogoda zmieni�a si� wczoraj; nigdy w �yciu tak si� nie trz�s�em. To tw�j baga�? No dobrze, chod�my. Owszem, do wczoraj by�o ca�kiem ciep�o, a� tu nagle znad morza zacz�y nap�ywa� mg�y i temperatura spad�a chyba ze dwadzie�cia stopni. Moim zdaniem to wilgo�, a nie ch��d, wywo�uje takie uczucie zimna - przenika do ko�ci i trzyma, p�ki nie spr�bujesz si� jej pozby�... Podr� dobrze ci przesz�a? - Dosy� - odpar�a. Rohan wzi�� jej walizki w obie r�ce i wyszli ze stacji. Od razu poczuli wilgotny podmuch zimnego wiatru, kt�ry nadlecia� ku nim znad morza. - Nie mog� uwierzy�, �e Decima rzeczywi�cie tu mieszka - powiedzia�a Rachel, podnosz�c ko�nierz deszczowego p�aszcza. - W�a�nie Decima! Widz� j� tylko na tle eleganckiego, miejskiego towarzystwa. Wyobra�am sobie Charlesa jako ziemianina, ale Decima w roli wiejskiej gospodyni nie mie�ci si� w g�owie. - Tak? - odezwa� si� Rohan z umiarkowanym zainteresowaniem. - Ale to Charles �le si� tu czuje, a Decima ma si� �wietnie i bardzo jej odpowiada �ycie w Ruthven... ��d� jest po drugiej stronie przystani, widzisz kt�ra to? O tam, na pomo�cie sternika stoi Decima w niebieskiej kurtce. Niebawem doszli do nabrze�a. Rybacy wyci�gali sieci, bia�e mewy �miga�y w g�r�, unoszone pr�dami powietrznymi, s�ycha� by�o szum wody, celtyck� wymow� i od czasu do czasu dudnienie silnika. Rachel mia�a poczucie obco�ci, jakby podr�owa�a po egzotycznym kraju. Ten odleg�y zak�tek Wielkiej Brytanii m�g�by znajdowa� si� o tysi�ce kilometr�w od kraju, kt�ry zna�a: �agodnych, pokrytych zieleni� pag�rk�w Surrey, poro�ni�tych ko�ysz�cymi si� bukami oraz jaskrawymi krzewami janowca i rododendron�w. Jak�e by� daleki od wdzi�cznych domk�w, g�adkich szos i ekspresowych po��cze� z t�tni�c� �yciem metropoli�. A mo�e nie ma nic dziwnego w tym, �e Decima, nie Charles, czuje si� tu jak w domu? Decima, dzieci� Europy, nie dostrzega w tej okolicy nic obcego czy wrogiego, Charles natomiast zawsze b�dzie si� tu uwa�a� za Anglika na obcym terytorium; to intelektualista, t�skni�cy do wie� Oksfordu, wytw�r cywilizacji zmuszony do �ycia w barbarzy�skich warunkach. - Naprawd� Charles tak �le si� tu czuje? - spyta�a zaciekawiona. - No, mo�e troch� przesadzam, bo wiem, �e lubi �owi� ryby i ceni sobie spok�j do pracy, ale po jakim� czasie z ulg� wraca do Oksfordu. Rozumiem, w czym tkwi problem. To miejsce jest fantastyczne na wakacje, ale ugrz��� tu na dobre to ju� za wiele. Dlatego dziwi� si�, �e Careyowie jeszcze nie wyjechali. Stercz� w Ruthven ju� od sze�ciu tygodni. Nad ich g�owami mewa zaskrzecza�a i da�a nurka ku morzu. Na chwil� zza chmur b�ysn�o s�o�ce, a szary krajobraz rozja�ni� si�, jak gdyby w odpowiedzi, po czym zastyg�, gdy s�o�ce znowu si� schowa�o. - Kim s� Careyowie? - To Decima nie wspomnia�a w li�cie o ich wizycie? Co� podobnego! By�em pewien, �e ci o tym napisa�a. - Ale kim s�? Czy to jacy� znajomi Charlesa? - To zupe�nie niezwyk�a para, kochana R. Bardzo jestem ciekaw, co o nich powiesz. Rebecca Carey nale�y do tych upiornych intelektualistek, kt�re wszystko zbyt mocno prze�ywaj�. Jest to nieco denerwuj�ce. Najmniejsz� rzecz robi z takim przej�ciem, �e a� dech zapiera. - Wnosz� z tego, �e nie jest w twoim typie. - Mo�e gdyby mia�a cho� troch� poczucia humoru... ale niestety, wszystko bierze zbyt powa�nie, r�wnie� siebie. - Aha, czyli twoje �arty jej nie �miesz� - stwierdzi�a Rachel. - Ale� nie w tym rzecz! M�wi�em tylko... - Rozumiem. A jej m��? Czy r�wnie� wszystko tak silnie prze�ywa, i to na ponuro? - To jej brat, nie m��. Jest dawnym uczniem Charlesa, a obecnie pracuje naukowo w Cambridge. Rohan obserwowa� ��d�. Zauwa�y�, �e Decima spostrzeg�a ich i zacz�a macha�. - Ale nudy - rzek�a Rachel, z u�miechem wykonuj�c powitalny gest. - Co sk�oni�o Charlesa, by ich zaprosi�? O, nadchodzi Decima. Bo�e, jak �licznie wygl�da, a ja czuj� si� taka niechlujna i zmi�ta po podr�y... Decima wysiad�a ju� z �odzi i szybko si� ku nim zbli�a�a. Wiatr targa� jej czarne w�osy, kt�re odgarnia�a ze �miechem. Nie by�a umalowana, a dzi�ki paru tygodniom sp�dzonym w wilgotnym, g�rskim klimacie cer� mia�a nieskaziteln�, blad�, ale zdrow�. Na policzkach widnia� ledwie s�aby �lad r�u. Ubrana by�a w lu�ne spodnie i obszern� kurtk�, lecz mimo tego niezbyt efektownego stroju wygl�da�a pi�knie. - Raye! Jak mi�o ci� znowu widzie�! - Mia�a niski, mi�kki g�os, w kt�rym leciutko przebija� obcy akcent. Nie potrzebowa�a wielu s��w, by wyrazi� uczucia, kt�re pragn�a przekaza�. - Tak si� ciesz�, �e uda�o ci si� przyjecha�. Nie zdradza�a nerwowo�ci czy niepokoju, tak wyra�nych w po�piesznie wys�anym li�cie. Zachowywa�a si� jak dama, opanowana i zr�wnowa�ona. Mog�aby by� dojrza�� kobiet� ko�o trzydziestki, a nie dziewczyn�, kt�ra nie uko�czy�a dwudziestu jeden lat. - To dla mnie wielka frajda - odpar�a uprzejmie Rachel, pora�ona nagle bezmiarem swego kompleksu ni�szo�ci. - Nigdy jeszcze nie by�am w szkockich g�rach. - Wszyscy na pok�ad!- zawo�a� g�o�no Rohan, kt�ry wyczu� sztuczno�� w jej g�osie i natychmiast po�pieszy� na ratunek. - Nast�pna stacja: Ruthven. Zajmiesz si� sterem, Decimo? - Gdyby� ty przy nim stan��, niebawem osiedliby�my na mieli�nie - odpali�a dziewczyna i po�r�d og�lnego �miechu niezr�czna sytuacja posz�a w niepami��. - Nie zimno ci, Rachel? Chcesz si� schroni� przed wiatrem w kabinie? Musisz by� bardzo zm�czona po podr�y. Rachel zawaha�a si�, gdy� nie chcia�a sprawi� wra�enia osoby nietowarzyskiej, l�ka�a si� jednak lodowatego wiatru. Rohan przyszed� jej z pomoc�: - Zejd� po ciebie, gdy tylko b�dzie wida� Ruthven. Tymczasem posied� w kabinie, powygl�daj przez iluminatory i napij si� najlepszej whisky Decimy. - Racja - rzek�a Decima - zr�b jej drinka, Rohanie. Dam sobie tu rad�, pom� mi tylko odcumowa�. - Jasne, �e sobie poradzisz - powiedzia� z przekonaniem Rohan. - Decima steruje r�wnie dobrze, jak prowadzi samoch�d. Lepiej ni� wi�kszo�� m�czyzn. - Tylko Brytyjczyk mo�e powiedzie�, �e kobieta ma m�skie cechy i uwa�a� to za komplement - roze�mia�a si� Decima. - Najdro�sza Decimo - odpar� Rohan - tylko m�czyzna �lepy, g�uchy i niespe�na rozumu m�g�by pow�tpiewa� w twoj� kobieco��. Zaraz do ciebie przyjd�, Rachel. Zejd� do kabiny i czuj si� jak w domu. I tak te� zrobi�a. Kabina by�a ciep�a, przytulna, o dwu kojach, po jednej z ka�dej strony. Gdy przysiad�a na najbli�szej, nagle opad�o j� znu�enie i opar�szy si� o �cian�, przymkn�a na chwil� oczy, s�uchaj�c ryku zapuszczanych silnik�w. Dobieg� j� g�os Rohana, kt�ry co� krzycza�, potem us�ysza�a t�pe uderzenie o pok�ad, a� wreszcie stopniowo zacz�a odczuwa�, �e ��d� rusza, odp�ywa od nabrze�a i ko�ysz�c si�, sunie w morze. Unios�a si� i wyjrza�a przez iluminator. Wybrze�e oddala�o si�, a Kyle of Lochalsh wygl�da�o ju� tylko na zbieranin� szarych, kamiennych budowli, nad kt�rymi, w g��bi l�du, widnia� �a�cuch nagich i r�wnie szarych g�r. Us�ysza�a tupot n�g nad g�ow�. - Znalaz�a� ju� whisky? - zapyta� Rohan, za kt�rym do kabiny wtargn�a fala zimnego powietrza. - Napijesz si�, prawda? - Owszem, prosz�. - Patrzy�a, jak z szafki zawieszonej nad koj� wyci�ga butelk� i idzie na ruf� do male�kiej kuchenki, by przynie�� szklank� i troch� wody. Po chwili, gdy poczu�a, jak nap�j pali j� w gardle, zrobi�o si� jej lepiej. Znowu wyjrza�a przez iluminator. Teraz nie by�o wida� nic z wyj�tkiem skalistego wybrze�a, ponurych wrzosowisk i pag�rk�w w g��bi l�du. Znowu na chwil� wyjrza�o s�o�ce, a jego promienie po�o�y�y si� jasnymi plamami na mrocznej okolicy. - Jak dziwnie - odezwa�a si� Rachel - ani dom�w, ani drzew, ani �adnych dr�g. To a� denerwuj�ce. Widocznie jestem bardziej uzale�niona od cywilizacji, ni� mi si� wydawa�o. - Nie wiem, czy to uzale�nienie od cywilizacji. Ta sceneria przyt�acza r�wnie� samych g�rali. Przecie� ci�gn� na niziny i do miasta. Teraz rozumiesz, co ich st�d wygania. Wyobra� sobie, �e z uprawy tej ziemi musia�aby� zarobi� na �ycie. Nawet hodowcy owiec z okolic Ruthven wyw�drowali w ko�cu wraz ze swymi stadami na po�udnie. - A jednak w pewnym sensie jest tu bardzo pi�knie. - Niew�tpliwie - rzek� Rohan - ale na kr�tko. Wr�ci� do kuchenki, by wzi�� sobie drinka. Gdy pojawi� si� z powrotem, zrobi�a mu miejsce obok siebie na koi i zacz�a si� zastanawia�, jak to si� dzieje, �e ona, zawsze tak nie�mia�a w m�skim towarzystwie, przy Rohanie czuje si� zupe�nie swobodnie. - No a teraz opowiedz mi wszystko dok�adnie. Co si� tu dzieje? Wzruszy� ramionami. - Nic takiego. Par� razy poszed�em na ryby. Charles towarzyszy� mi tylko raz, ale jest tak poch�oni�ty pisaniem ksi��ki, �e chyba zrobi� to wy��cznie z uprzejmo�ci. - Je�dzisz konno z Decim�? - Nie - odpar�, poci�gaj�c �yk szkockiej. - Kilkakrotnie wybra�em si� sam i zagalopowa�em a� na piaski Cluny, cho� zupe�nie nie mia�em poj�cia, �e tak daleko si� zapu�ci�em. Na mi�o�� bosk�, Rachel, nie wybieraj si� na samotne przeja�d�ki. Je�li pojedziesz w g��b l�du, najprawdopodobniej zab��dzisz na wrzosowiskach, a je�eli skierujesz si� wzd�u� wybrze�a, wjedziesz wprost w niebezpieczne ruchome piaski. Nie zorientujesz si� nawet; gdzie ci� zanios�o, p�ki tw�j ko� nie zacznie grz�zn��. S� tak bia�e, wygl�daj� tak pi�knie i zach�caj�co, jak ka�dy odludny kawa�ek wybrze�a w tej okolicy. - Dlaczego Decima z tob� nie je�dzi? Pokaza�aby ci, gdzie jest niebezpiecznie. - Ostatnio konne przeja�d�ki jej nie bawi�. - Wi�c sp�dzasz tu wakacje samotnie - zadrwi�a. - Charles nie chce chodzi� z tob� na ryby, a Decima nie chce ci towarzyszy� konno. A Careyowie? - Nie �owi� ryb ani nie je�d�� na koniach. - Nie? Wi�c jak, na mi�o�� bosk�, przetrwali tu przez sze�� tygodni? - Rebecca p�ywa. - P�ywa? W tym klimacie? - Jeszcze niedawno by�o cieplej. A reszt� czasu sp�dza na lekturze Jeana Paula Sartre'a, wyobra�aj�c sobie, �e jest drug� Simone de Beauvoir. - A jej brat? - Daniel? Naprawd� nie wiem. Ma�o go widuj�. - Pocz�stowa� j� papierosem i poda� ogie�. - Zobacz�, jak Decima daje sobie rad� na pok�adzie - powiedzia�, wstaj�c nagle. - Jeste�my ju� chyba blisko Ruthven. Zaraz wr�c�. Zm�czona, przymkn�a na chwil� oczy, lecz niebawem us�ysza�a wo�anie Rohana. Podnios�a si� z wysi�kiem i posz�a na g�r�. Podmuch wiatru uderzy� dziewczyn� w twarz, gdy tylko wystawi�a g�ow� na pok�ad, skurczy�a si� wi�c, by nie dopu�ci� do siebie zimna. Morze stanowi�o faluj�c� szar� mas�, upstrzon� bia�ymi plamkami, a po bladoniebieskim niebie o rozmaitych odcieniach b��kitu p�dzi�y zwa�y burzowych chmur. Twarz stoj�cej przy sterze Decimy p�on�a, d�ugie w�osy unosi�y si� na wietrze, a skulony obok niej Rohan zawo�a� co�, co zgin�o w szumie silnika i ryku wichury. Gdy ��d� op�yn�a p�wysep, oczom Rachel, zwr�conej twarz� do wiatru, ukaza�o si� Ruthven. Wiatr rozpryskiwa� pian�, dziewczyna mia�a s�l na wargach i s�one kropelki w oczach; u dziobu �odzi unosi� si� przejrzysty welon rozpylonej wody. Przez t� przes�on� przeziera�y wie�e i strzeliste dachy Ruthven, szare mury wyra�nie rysowa�y si� na tle olbrzymich wrzosowisk, a za zabudowaniami, wdzieraj�c si� niemal w wybrze�e od po�udniowej i p�nocnej strony zatoki, wznosi�y si� g�ry, spowite faluj�c� mgie�k�. Decima nagle znalaz�a si� u boku Rachel; za sterem stan�� Rohan. - Czy� nie jest tu pi�knie? - odezwa�a si�, a jej oczy zap�on�y nami�tnym uczuciem. Rachel nie przypomina�a sobie, by przyjaci�ka takim wzrokiem kiedykolwiek obdarzy�a m�czyzn�. - Nie uwa�asz, �e to najwspanialsze miejsce na �wiecie? - A gdy po�o�y�a d�o� na ramieniu Rachel, dziewczyna poczu�a, jak przez te smuk�e palce przep�ywa nerwowa si�a, wibruj�ce tchnienie rado�ci. - To niezwyk�e, Decimo - us�ysza�a sw�j g�os. - Jeszcze czego� podobnego nie widzia�am. Krajobraz robi� pot�ne wra�enie, niemal przyt�acza�. Rachel nigdy chyba nie czu�a si� tak odci�ta od cywilizacji i nagle ogarn�� j� nieoczekiwany i absurdalny strach. Zesztywnia�a na chwil�, po czym wzi�a si� w gar��. Decima powr�ci�a do steru; zbli�ali si� ju� do brzegu i Rachel uda�o si� wy�uska� z mroku zarysy domu, nieregularne kszta�ty kamienia, z kt�rego zosta� zbudowany, puste, ciemne okna, do�� zaniedbany ogr�d. Dalej znajdowa�o si� molo z przystani� wio�larsk�, stajnie i przybud�wki. Po prawej krowa spokojnie skuba�a traw�, z ty�u sze�� ma�ych prosi�t swawoli�o za ogrodzeniem. W pobli�u frontowych drzwi wa��sa�y si� kury, a olbrzymi bernard, kt�ry drzema� na werandzie, okazuj�c ptactwu wynios�e lekcewa�enie, na d�wi�k motor�wki otworzy� oczy i truchcikiem podbieg� ku molu. Urok tej domowej atmosfery, odczuwalny w zbli�eniu, dziwnie uspokaja� po ogl�danym z oddali pe�nym dziko�ci krajobrazie. ��d� skr�ci�a ku nabrze�u, lekko go dotkn�a i zako�ysawszy si�, stan�a, gdy zamilk�y motory. Olbrzymi pies wyci�gn�� �ap� i pacn�� w burt�. - Ostro�nie, George - zawo�a�a Decima, kt�ra wyskoczy�a na molo i obr�ci�a si� ku Rachel, by jej pom�c. - Rohanie, dasz sobie rad� z tymi walizkami? O, idzie Charles, na pewno ci pomo�e. Rachel wygramoli�a si� na molo. Gdy znale�li si� ju� poza zasi�giem zimnego morskiego wiatru, wilgotne powietrze wyda�o si� przyjemnie ch�odne i �wie�e. G��boko zaczerpn�a oddechu, przymykaj�c oczy, a gdy znowu je otworzy�a, ujrza�a, �e przez piaski brnie ku nim m�� Decimy. Towarzyszy�a mu dziewczyna o ciemnych w�osach, ubrana w gruby zielony sweter i tweedow� sp�dnic�. - To Rebecca Carey - rzek�a niedbale Decima. - Chyba ci nie wspomnia�am, �e mamy w Ruthven go�ci. - Rohan mi powiedzia�. Bernard uni�s� si� z bezmiern� godno�ci�. Jego ogromne cielsko wype�ni�o ca�e molo. - Z drogi, George - dobieg� Rachel dobroduszny g�os Charlesa. - Grzeczny pies... O, Rachel, jak mi�o ci� znowu widzie�! Podr� dobrze ci przesz�a? Tak? To doskonale. Poznaj jednego z naszych go�ci. Rebecco, to Rachel Lord. Rachel - przedstawiam ci Rebecc� Carey. R�ka dziewczyny by�a mi�kka. Rachel uj�a j�, lecz zaraz pu�ci�a. - Bardzo mi mi�o - powiedzia�a uprzejmie. Co� zwr�ci�o uwag� bernarda. Ruszy� wi�c majestatycznie przez piaski, a jego ogon ko�ysa� si� z gracj�. - Pom�c ci z tymi walizkami, Rohanie? - ... wr�� do domu, dobrze? ... morze jest troch� wzburzone... Nie p�ywaj przy tych falach, Rebecco! Decimo czy... Wzd�u� brzegu pod��a� ku nim m�czyzna, kt�ry w�a�nie wyszed� z domu. Gdy dotar� do psa, lekko po�o�y� mu palec na �bie, a bernard uni�s� ku niemu oczy, z kt�rych mo�na by�o wyczyta�, �e ta pieszczota stanowi dla zwierz�cia niezwyk�e wyr�nienie. - T�dy, Rachel - rzek�a Decima, id�c wzd�u� mola. M�czyzna i pies razem dotarli do miejsca, gdzie zaczyna� si� piasek. Bernard porusza� si� z zadziwiaj�c� szybko�ci�, lecz bez wysi�ku. M�czyzna za�, cho� kroczy� wolno, sprawia� wra�enie, i� potraf dzia�a� b�yskawicznie. Ubrany by� w ciemny pulower i takie� spodnie; jego oczy i w�osy mia�y tak�e ciemny kolor. - A, tu jeste� - rozgleg� si� d�wi�czny g�os Decimy. - Zastanawia�am si�, dok�d poszed�e�. - Odwr�ci�a si� do Rachel, a oczy jej ja�nia�y niczym po�udniowe niebo w pe�ni lata. - Raye, to jest brat Rebecci - rzek�a. - Daniel Carey. Daniel ujrza� wysok�, szczup�� dziewczyn� o mi�kkich, kasztanowych w�osach, nie�mia�ym spojrzeniu i pe�nych, pi�knych ustach. Poniewa� by� bystrym obserwatorem, zauwa�y� od razu, �e jest �le ubrana: przeciwdeszczowy p�aszcz nie dodawa� jej uroku, a pantofle wysz�y z mody ju� przed paroma laty. U�miech mia�a niepewny, lecz pe�en ciep�a. Daniel wyczu� od razu, �e jest uczciwa i najmniejsza nieszczero�� wzbudzi�aby w niej niesmak. W zestawieniu z t� m�od� kobiet�, tak pe�n� prostoty, wystudiowana b�yskotliwo�� Decimy wydawa�a si� dziwnie sztuczna i zimna. To �wiadome prezentowanie doskona�o�ci by�o pozbawione tre�ci i w osobie postronnej nie wywo�ywa�o �adnych �ywszych uczu�. - Ma pani du�o baga�u, panno Lord? - zapyta� z uprzedzaj�c� grzeczno�ci�. - Mo�e pomog� przenie�� go do domu? - Charles i Rohan ju� si� tym zaj�li - rzek�a Decima, nim Rohan zd��y� si� odezwa�. - Wracaj z nami do domu, Danielu. Zapewne ton g�osu dziewczyny sprawi�, �e zapragn�� post�pi� wbrew jej sugestiom albo by� mo�e chcia� od niej uciec. Min�� ich wi�c i poszed� wzd�u� mola, rzucaj�c tylko przez rami�: - Sprawdz� na wszelki wypadek, czy wszystko jest w porz�dku. Bernard spokojnie powl�k� si� za nim, muskaj�c w przelocie ogonem p�aszcz Rachel. - George! - krzykn�a ostro Decima. Ale pies udawa�, �e nie s�yszy. - Nie mam poj�cia, dlaczego George tak ci� uwielbia, Danielu - odezwa� si� Charles, schodz�c z mola z jedn� z walizek Rachel. - W og�le nie zwracasz na niego uwagi. - Mo�na by pomy�le�, �e przemawia przez ciebie zazdro��, Charlesie - rzek� id�cy za nim Rohan. U�miecha� si�, lecz w jego oczach nie by�o weso�o�ci. - S�dzi�em, �e jeste� ponad to, przynajmniej je�eli idzie o rzeczy b�d�ce twoj� w�asno�ci�. Bo�e, pomy�la� Daniel, c� to za g�upiec. Ogarn�� go gniew. Ale Charles roze�mia� si�, g�uchy na wszelkie insynuacje i nie dostrzegaj�cy niemi�ych podtekst�w. - Z nikim bym si� nie wadzi� o psie uczucia! George jednak nigdy nie zachowywa� si� tak przyja�nie wobec obcego. Daniel musi mie� chyba jaki� specjalny spos�b na zwierz�ta. - Daniel ma sposoby na r�ne rzeczy - stwierdzi� Rohan Quist, lecz Charles tego nie us�ysza�, gdy� ruszy� ju� w stron� domu. Rebecca obr�ci�a si� na pi�cie. - Niby co to ma znaczy�? - Po prostu sk�ada ho�d moim licznym talentom - po�piesznie odrzek� Daniel, nim Quist zd��y� otworzy� usta. - Wracajmy do domu. Kiedy zeszli z mola, Rebecca zacz�a m�wi� co� do brata, lecz ten jednym ruchem r�ki uci�� jej wywody, a ona natychmiast zamilk�a. Doprawdy, pomy�la� rozdra�niony, Rebecca ostatnio sta�a si� nies�ychanie wra�liwa, co zaczyna by� niebezpieczne. Musi z ni� pom�wi�. Gdy dotarli do domu, Daniel uda� si� do saloniku, a pozostali m�czy�ni zanie�li tymczasem baga� na g�r�. Podszed� do kredensu, by zrobi� sobie drinka. W�a�nie ze szklaneczk� w r�ku zbli�y� si� do okna, gdy do pokoju wesz�a siostra. - Zamknij drzwi z �aski swojej Spe�ni�a jego pro�b�. - Danny... - Co si� z tob� dzieje? - zapyta� gniewnie. - Nie mog�a� zignorowa� Quista? W ten spos�b tylko idziesz mu na r�k�. - Ale Danny, kiedy powiedzia�... - Nie zwracaj na to uwagi. Spr�buj pomija� milczeniem wszelkie odzywki Quista, w kt�rych mog�aby kry� si� jaka� aluzja. - Ale... - Ten facet chce narozrabia� - wiesz o tym r�wnie dobrze jak ja. Po co mu to u�atwia�. - Ale� Danny, przypu��my, �e Charles... - Do diab�a z nim - zawo�a� Daniel i urwa� nagle, gdy� Charles wszed� do salonu. Tu� za nim zjawi� si� Quist. - Mo�e drinka? - zaproponowa� Daniel z najbardziej czaruj�cym ze swych u�miech�w. - Dzi�ki - rzek� Rohan. - Raczej nie. - A ty, Charlesie? Napijesz si� ze mn� szkockiej z lodem? - Ch�tnie - odpar� pogodnie Charles. - W�a�nie tego mi trzeba. - Usadowi� si� na krze�le, wyci�gaj�c nogi w kierunku kominka. Wygl�da� jak uosobienie spokoju i beztroski. - A ty, Rebecco? - zapyta�. - Nie napijesz si�? - Nie teraz, dzi�kuj�, Charlesie - odpar�a nieswoim g�osem, w kt�rym s�ycha� by�o napi�cie. Zapad�a cisza. Daniel prze�o�y� kostki lodu z kube�ka do szklaneczki i zamiesza� whisky starannie, bez �ladu nerwowo�ci. - Prosz� - rzek� wreszcie, odwracaj�c si� ku gospodarzowi. Przez ca�y ten czas zastanawia� si�, czy Charles rzeczywi�cie nie zdaje sobie sprawy ze stosunku, jaki ma do� Rohan, z nerwowo�ci Rebecci, z jeg