8230
Szczegóły |
Tytuł |
8230 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8230 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8230 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8230 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DAN MILLMAN
DROGA MI�UJ�CEGO POK�J WOJOWNIKA
(Way of the Peaceful Warrior / wyd. orygin. 1994)
SPIS TRE�CI:
Przedmowa
Stacja benzynowa przy Rainbow's End
Ksi�ga Pierwsza: WIATR ZMIAN
1. Powiew magii
2. Sie� iluzji
3. Uwalniaj�ce ci�cie
Ksi�ga Druga: TRENING WOJOWNIKA
4. Ostrzenie miecza
5. G�rska �cie�ka
6. Niewyobra�alna przyjemno��
Ksi�ga Trzecia: SZCZʌCIE BEZ POWODU
7. Ostateczne poszukiwanie
8. Brama otwiera si�
Epilog: �MIECH NA WIETRZE
Najwi�kszemu Wojownikowi Pokoju,
kt�rego Sokrates jest tylko migocz�cym odbiciem -
Kt�ry nie ma imienia i jednocze�nie ma ich wiele
i Kt�ry jest �r�d�em nas wszystkich.
DAN MILLMAN
Podzi�kowania
Staro�ytne powiedzenie m�wi: �Nie mamy przyjaci� i nie mamy wrog�w. Mamy
jedynie nauczycieli." W moim �yciu mia�em szcz�cie
pozna� wielu nauczycieli i przewodnik�w, z kt�rych ka�dy na sw�j w�asny spos�b
przyczyni� si� do napisania tej ksi��ki.
Mi�o�� moich rodzic�w, Vivian i Hermana Millman�w, i ich wiara we mnie da�y mi
odwag�, aby wkroczy� na Drog�.
Moja pierwsza redaktorka, Janice Gallagher, zadawa�a pytania i podsuwa�a
sugestie pomocne w nadaniu ostatecznego kszta�tu tej
ksi��ce.
Dzi�kuj� szczeg�lnie Halowi Kramerowi, kt�remu niezawodny instynkt wydawcy kaza�
podj�� ryzyko wydania tej ksi��ki.
W ko�cu wyra�am ogromn� wdzi�czno�� Joy � mojej �onie, towarzyszce, przyjaci�ce
i nauczycielce, kt�ra przez ca�y czas wspiera�a
mojego ducha.
I, oczywi�cie, Sokratesowi!
Przedmowa
Na pocz�tku grudnia 1966, podczas trzeciego roku moich studi�w na Uniwersytecie
Kalifornijskim w Berkeley prze�y�em seri�
niesamowitych wydarze�. Wszystko to zacz�o si� dwadzie�cia po trzeciej nad
ranem na czynnej przez ca�� dob� stacji benzynowej.
W�wczas to po raz pierwszy natkn��em si� na Sokratesa. (Nie poda� swojego
prawdziwego nazwiska, lecz ja, po sp�dzeniu z nim kilku
godzin owej nocy, pod wp�ywem impulsu nazwa�em go imieniem staro�ytnego
greckiego m�drca. Spodoba�o mu si� to imi�, wi�c tak
ju� zosta�o.) To przypadkowe spotkanie i wszystkie zdarzenia, kt�re po nim
nast�pi�y, ca�kowicie odmieni�y moje �ycie.
Lata poprzedzaj�ce rok 1966 by�y dla mnie czasem radosnym. Wzrasta�em w
bezpiecznym �rodowisku, wychowywany przez
kochaj�cych rodzic�w. Dzi�ki temu mog�em p�niej w Londynie zdoby� Mistrzostwo
�wiata w gimnastyce akrobatycznej, podr�owa�
po ca�ej Europie i otrzymywa� liczne dowody uznania. �ycie przynosi�o mi
nagrody, lecz nie dawa�o ani trwa�ego spokoju, ani
satysfakcji.
Teraz wiem, �e w pewnym sensie, przez wszystkie te lata spa�em i tylko �ni�em,
�e �yj� na jawie � do czasu spotkania Sokratesa, kt�ry
zosta� moim mentorem i przyjacielem. Zawsze s�dzi�em, �e mam prawo do �ycia
pe�nego rado�ci i m�dro�ci, i �e z czasem
automatycznie zostan� nimi obdarowany. Nigdy jednak nie podejrzewa�em, �e b�d�
musia� nauczy� si� jak �y� � �e istniej� pewne
szczeg�lne dziedziny i sposoby widzenia �wiata, kt�re trzeba pozna�, zanim
b�dzie mo�na przebudzi� si� do prostego, szcz�liwego i
nieskomplikowanego �ycia.
Sokrates pokaza� mi b��dy w moim podej�ciu do �ycia, przeciwstawiaj�c je swojej
drodze � Drodze Mi�uj�cego Pok�j Wojownika.
Nieustannie �artowa� sobie z mojego powa�nego, pe�nego trosk i problem�w �ycia.
Robi� to tak d�ugo, a� zacz��em widzie� �wiat jego
oczami � oczami m�dro�ci, wsp�czucia i humoru. Nie podda� si�, dop�ki nie
odkry�em, co znaczy �y� jak wojownik.
Cz�sto przesiadywa�em z nim do rana, s�uchaj�c go, dyskutuj�c z nim i � wbrew
sobie � wt�ruj�c mu �miechem. Ksi��ka ta, cho�
opisuje moj� w�asn� histori�, jest powie�ci�. Cz�owiek, kt�rego nazwa�em
Sokratesem, istnia� naprawd�. Mia� jednak taki spos�b
stapiania si� ze �wiatem, �e czasem trudno by�o powiedzie� kiedy odszed� i kiedy
na jego miejscu pojawili si� inni nauczyciele i zacz�y
si� inne do�wiadczenia w �yciu. Pozwoli�em sobie na swobod� w przedstawianiu
dialog�w i kolejno�ci zdarze�. Pos�u�y�em si� te� w
opowie�ci anegdotami i metaforami, aby podkre�li� te lekcje, kt�re Sokrates
chcia� przekaza�.
�ycie nie jest spraw� prywatn�. Historia �ycia cz�owieka i lekcje z niej
wynikaj�ce s� u�yteczne tylko wtedy, kiedy dzieli si� je z
innymi. Dlatego te� zdecydowa�em si� uczci� mojego nauczyciela i podzieli� si� z
Wami jego przenikliw� m�dro�ci� i humorem.
Wojownicy, wojownicy, tak siebie nazywamy. Walczymy o doskona�� cnot�, o to, co
wielkie, o najwy�sz� m�dro��, dlatego nazywamy
siebie wojownikami, Aunguttara Nikaya.
Stacja benzynowa przy Rainbow's End
Rozpoczynam �ycie, pomy�la�em, machaj�c na po�egnanie matce i ojcu, gdy ruszy�em
sprzed domu niezawodnym, starym valiantem.
Wn�trze wyblak�ego, bia�ego samochodu wypchane by�o ca�ym moim dobytkiem
przygotowanym na pierwszy rok studi�w. Czu�em si�
silny, niezale�ny, gotowy na wszystko.
Pod�piewuj�c sobie w rytm muzyki p�yn�cej z radia, mkn��em na p�noc
autostradami Los Angeles, potem przeci��em Grapevine i
wjecha�em na drog� nr 99, kt�ra z kolei poprowadzi�a mnie przez zielone rolnicze
r�wniny, rozci�gaj�ce si� a� do podn�y g�r San
Gabriel.
Tu� przed zmrokiem, gdy kr�tymi drogami zje�d�a�em ze wzg�rz Oakland, ujrza�em
skrz�c� si� zatok� San Francisco. Moje
podniecenie ros�o w miar� jak zbli�a�em si� do miasteczka uniwersyteckiego w
Berkeley.
Znalaz�em dom akademicki, rozpakowa�em si� i stan��em na chwil� przed oknem, by
popatrze� na most Golden Gate i migocz�ce w
ciemno�ci �wiat�a San Francisco.
Pi�� minut p�niej spacerowa�em ju� po Telegraph Avenue, ogl�da�em wystawy
sklepowe i oddycha�em �wie�ym powietrzem
P�nocnej Kalifornii, rozkoszuj�c si� zapachami p�yn�cymi z ma�ych kawiarenek.
Oczarowany, do p�nej nocy przechadza�em si� po
malowniczych alejkach miasteczka uniwersyteckiego.
Nast�pnego ranka, zaraz po �niadaniu, zszed�em na sal� gimnastyczn� Harmona.
Mia�em tam trenowa� sze�� razy w tygodniu, �wiczy�
mi�nie, robi� salta i poci� si� ca�ymi godzinami w po�cigu za marzeniami o
mistrzostwie.
Min�y zaledwie dwa dni, a ju� ton��em w morzu ludzi, referat�w i rozk�ad�w
zaj��. Kolejne miesi�ce by�y do siebie podobne, mija�y i
zmienia�y si� niezauwa�alnie, jak �agodne kalifornijskie pory roku. Na wyk�adach
ledwie wytrzymywa�em, za to na sali gimnastycznej �
rozkwita�em. Kiedy� pewien przyjaciel powiedzia� mi, �e jestem urodzonym
akrobat�. Niew�tpliwie wygl�da�em na takiego: r�wno
obci�te, kr�tkie, ciemne w�osy, wysmuk�e, muskularne cia�o. Zawsze mia�em
sk�onno�ci do akrobacji, ju� jako dziecko lubi�em bawi�
si� balansuj�c na granicy l�ku. Sala gimnastyczna sta�a si� moim sanktuarium, w
kt�rym doznawa�em dreszczu emocji i najwy�szej
satysfakcji, w kt�rym podejmowa�em nieustanne wyzwanie.
W ci�gu dw�ch lat jako reprezentant Federacji Gimnastycznej Stan�w Zjednoczonych
by�em w Niemczech, Francji i Anglii. Zdoby�em
Mistrzostwo �wiata w �wiczeniach na batucie. Moje trofea gimnastyczne pi�trzy�y
si� w k�cie pokoju. Moje zdj�cie pojawia�o si� w
Daily Califomian tak cz�sto, �e ludzie zacz�li rozpoznawa� mnie na ulicy, a moja
s�awa wci�� ros�a. Kobiety u�miecha�y si� do mnie.
Susie, powabna, zawsze s�odka przyjaci�ka o kr�tkich blond w�osach i u�miechu
jak z reklamy pasty do z�b�w coraz cz�ciej sk�ada�a
mi mi�osne wizyty. Nawet na studiach wszystko sz�o dobrze! Czu�em, �e �wiat le�y
u mych st�p.
Mimo to, wczesn� jesieni� 1966, podczas trzeciego roku studi�w, zacz�o pojawia�
si� co� ciemnego i nieuchwytnego. By�o to w
okresie, gdy ju� wynios�em si� z akademika i wynajmowa�em ma�� kawalerk� na
ty�ach domu w�a�ciciela posesji. Ju� wtedy, pomimo
wszystkich moich osi�gni��, czu�em rosn�c� melancholi�. Wkr�tce w snach pojawi�y
si� koszmary. Niemal co noc budzi�em si� zlany
potem. Prawie zawsze sen by� taki sam:
Id� ciemn� ulic�. Nade mn� w szarej, k��bi�cej si� mgle, majacz� wysokie budynki
bez drzwi i okien.
W moim kierunku zmierza ogromna, spowita w czer� posta�. Raczej czuj�, ni� widz�
przera�aj�ce widmo: w �miertelnej ciszy patrzy na
mnie po�yskuj�ca bia�a czaszka z czarnymi oczodo�ami. Ko�cisty palec wskazuje na
mnie. Widmo przywo�uje mnie bia�� szponiast�
d�oni�. Dr�� ze strachu.
Zza przera�aj�cej, zakapturzonej postaci wy�ania si� siwy starzec. Ma spokojn�,
g�adk� twarz. Porusza si� bezszelestnie. Czuj�, �e jest
dla mnie jedyn� szans� ucieczki przed upiorem. Starzec posiada moc, by mnie
uratowa�, lecz ani on mnie nie widzi, ani ja nie mog� go
zawo�a�.
�mier� w czarnym kapturze drwi z mojego strachu. Obraca si� w kierunku siwego
m�czyzny, lecz on �mieje si� jej w twarz. Patrz�
oszo�omiony. �mier� w�ciekle si�ga po niego. Starzec chwyta upiora za peleryn�,
podrzuca w g�r� i ciska go w moj� stron�.
Nagle Kostucha znika. M�czyzna o l�ni�cych, bia�ych w�osach patrzy na mnie i
wyci�ga r�ce w ge�cie powitania. Podchodz� do niego,
potem �wchodz�" prosto w niego i rozpuszczam si� w jego ciele. Gdy spogl�dam na
siebie, widz� �e okrywa mnie czarna szata. Unosz�
r�ce i widz� bia�e, s�kate d�onie ko�ciotrupa, sk�adaj�ce si� do modlitwy.
Zwykle po takim �nie budzi�em si� z krzykiem.
Pewnej nocy, na pocz�tku grudnia, le�a�em w ��ku i s�ucha�em jak �wiszcz� wiatr
przeciskaj�cy si� przez szpark� w oknie. Nie mog�em
zasn��, wi�c wsta�em, wci�gn��em na siebie wyp�owia�e Lewisy, koszulk�, buty
oraz kurtk� i wyszed�em. By�o pi�� po trzeciej nad
ranem.
W��czy�em si� bez celu wdychaj�c wilgotne, ch�odne powietrze. Spogl�da�em na
rozgwie�d�one niebo i ws�uchiwa�em si� w nieliczne
d�wi�ki dobiegaj�ce z cichych ulic. Ch��d sprawi�, �e poczu�em g��d, wi�c
skierowa�em si� ku czynnej tak�e w nocy stacji benzynowej,
�eby kupi� troch� ciasteczek i co� do picia. Szed�em szybko przez miasteczko z
r�koma w kieszeniach. Po drodze mija�em u�pione
domy, a� dotar�em do o�wietlonej stacji. By�a to jasna, roz�wietlona oaza w
ciemnym pustkowiu zamkni�tych bar�w, sklep�w i kin.
Obszed�em gara� przylegaj�cy do stacji i prawie wpad�em na cz�owieka, kt�ry
siedzia� w ciemno�ci na krze�le opartym o pokryt�
czerwonymi kafelkami �cian� budynku. Cofn��em si� przestraszony. M�czyzna mia�
na sobie czerwon�, we�nian� czapk�, szare
sztruksowe spodnie, bia�e skarpety i japonki. Wygl�da�o na to, �e czu� si�
zupe�nie dobrze w lekkiej wiatr�wce, mimo �e termometr na
�cianie nad jego g�ow� wskazywa� trzy stopnie.
Nie patrz�c na mnie m�czyzna powiedzia� silnym, niemal melodyjnym g�osem:
� Wybacz, �e ci� przestraszy�em.
� Och, hm, w porz�dku. Czy dostan� wod� sodow�, szefie?
� Jest tylko sok owocowy. I nie nazywaj mnie �szefem"!
Odwr�ci� si� w moim kierunku i z p�u�miechem zdj�� czapk� odkrywaj�c l�ni�ce,
siwe w�osy. Roze�mia� si�.
Ten �miech! Przez chwil� wpatrywa�em si� w niego t�pym wzrokiem. To by� starzec
z mojego snu! Wysoki, szczup�y, pi��dziesi�cio-, a
mo�e sze��dziesi�cioletni, o siwych w�osach i jasnej, bez zmarszczek twarzy.
M�czyzna roze�mia� si� ponownie. Pomimo zmieszania
jakie mnie ogarn�o, znalaz�em jako� drog� do drzwi z napisem �Biuro" i pchn��em
je. Poczu�em jakby w tym samym momencie
otworzy�y si� inne drzwi prowadz�ce w zupe�nie inny wymiar. Dr��c osun��em si�
na star� sof�. Zastanawia�em si�, co te� mog�oby
przez te drzwi wtargn�� w m�j pouk�adany �wiat. Przera�enie, jakie czu�em,
zmieszane by�o z dziwn� fascynacj�, kt�rej nie potrafi�em
poj��. Siedzia�em tak i oddycha�em p�ytko, pr�buj�c odzyska� utracone poczucie
rzeczywisto�ci.
Rozejrza�em si� po kantorze. Jak�e bardzo pomieszczenie to r�ni�o si� od
sterylno�ci i wyposa�enia innych stacji benzynowych. Sofa,
na kt�rej siedzia�em, przykryta by�a kolorowym, cho� wyp�owia�ym meksyka�skim
kocem. Po mojej lewej stronie, tu� przy wyj�ciu,
sta�a szafka ze starannie roz�o�onymi pomocami turystycznymi: mapami,
bezpiecznikami, okularami przeciws�onecznymi, itd. Za
ma�ym ciemnobr�zowym biurkiem z drewna orzechowego sta�o krzes�o wy�cie�ane
brunatnym sztruksem. Drzwi z napisem
�Pomieszczenie prywatne" strzeg� pojemnik z wod� mineraln�. Tu� obok mnie
znajdowa�y si� drugie drzwi, kt�re prowadzi�y do gara�u.
Najbardziej uderza�a domowa atmosfera panuj�ca w tym pomieszczeniu. Na pod�odze
le�a� d�ugi jasno��ty dywan, ko�cz�cy si� tu�
przed wycieraczk� przy wej�ciu. Kilka pejza�y dodawa�o barwy niedawno malowanym,
bia�ym �cianom. Delikatna po�wiata �arz�cych
si� lampek dzia�a�a na mnie uspokajaj�co. Jej kontrast z jaskrawym o�wietleniem
jarzeniowym na zewn�trz by� ogromny. Lecz przede
wszystkim ten pok�j dawa� poczucie ciep�a, bezpiecze�stwa i �adu.
Sk�d mog�em wtedy przypuszcza�, �e b�dzie to miejsce niebywa�ych przyg�d, magii,
strachu i romantycznych prze�y�? W�wczas
pomy�la�em jedynie, �e przyda�by si� tu kominek.
Wkr�tce m�j oddech uspokoi� si�, a my�li, cho� jeszcze nie ucich�y zupe�nie,
przesta�y przynajmniej wirowa�. Pomy�la�em, �e
podobie�stwo siwego m�czyzny do cz�owieka ze snu bez w�tpienia jest
przypadkowe. Z westchnieniem wsta�em, zapi��em kurtk� i
wyszed�em na ch�odne powietrze.
Starszy m�czyzna siedzia� w tym samym miejscu, co poprzednio. Gdy przechodzi�em
obok niego, raz jeszcze rzuci�em ukradkowe
spojrzenie na jego twarz. Moj� uwag� przyku� b�ysk w jego oczach. Mia� takie
oczy, jakich nigdy jeszcze nie widzia�em. W pierwszej
chwili wydawa�o mi si�, �e by�y pe�ne �ez gotowych zaraz pop�yn��. Potem �zy
zmieni�y si� w migotanie, tak jakby oczy odbija�y
�wiat�o gwiazd. Spojrzenie to wci�ga�o mnie coraz g��biej, a� same gwiazdy sta�y
si� odbiciem jego oczu. Na chwil� straci�em poczucie
czasu, nie widz�c nic opr�cz tych nieust�pliwych, ciekawskich oczu dziecka.
Nie wiem jak d�ugo tam sta�em. Mo�e trwa�o to tylko par� sekund, a mo�e par�
minut. Mog�o te� trwa� d�u�ej. Z przera�eniem zacz��em
u�wiadamia� sobie, gdzie jestem. Czu�em si� zupe�nie wytr�cony z r�wnowagi.
Mrucz�c pod nosem �dobranoc", po�piesznie skr�ci�em
za r�g budynku.
Gdy doszed�em do kraw�nika, zatrzyma�em si�. Czu�em mrowienie na karku.
Wiedzia�em, �e starzec patrzy na mnie. Odwr�ci�em
g�ow�. Nie mog�o min�� wi�cej ni� pi�tna�cie sekund. On tam by�, sta� na dachu z
za�o�onymi r�koma, wpatruj�c si� w rozgwie�d�one
niebo! Spojrza�em na puste krzes�o ci�gle oparte o �cian�, potem jeszcze raz w
g�r�. To niemo�liwe! Nawet gdybym zobaczy�, �e
starzec zmienia ko�o w bajkowym powozie z dyni zaprz�onym w gigantyczne myszy,
nie by�bym bardziej zaskoczony.
W ciszy nocnej, stoj�c z zadart� g�ow�, wpatrywa�em si� w jego wysmuk��
sylwetk�, imponuj�c� nawet z tej odleg�o�ci. S�ysza�em
gwiazdy dzwoni�ce jak dzwonki na wietrze. Nagle m�czyzna poruszy� g�ow� i
spojrza� mi prosto w oczy. Znajdowa� si� oko�o
dwudziestu metr�w ode mnie, a ja niemal czu�em jego oddech na swojej twarzy.
Dr�a�em, lecz nie z zimna. Te drzwi, za kt�rymi
rzeczywisto�� zamienia si� w sen, otworzy�y si� ponownie.
Wpatrywa�em si� w niego.
� Tak? � spyta� � Mog� ci w czym� pom�c? (Prorocze s�owa!)
� Przepraszam, ale...
� Przeprosiny przyj�te � u�miechn�� si�.
Czu�em, �e si� czerwieni�. Zaczyna�o mnie to irytowa�. Gra� ze mn� w jak�� gr�,
kt�rej regu� nie zna�em.
� W porz�dku. Jak pan wszed� na dach?
� Wszed�em na dach? � spyta� niewinnie i ze zdziwieniem.
� Tak. Jak pan przeni�s� si� z tego krzes�a � wskaza�em r�k� � na dach w nieca�e
dwadzie�cia sekund? Siedzia� pan oparty o �cian�, o
tam. Odwr�ci�em si�, podszed�em do rogu, a pan...
� Dok�adnie wiem, co ja robi�em � zapewni� dono�nym g�osem. � Nie trzeba mi tego
opisywa�. Pytanie brzmi, czy ty wiesz, co robi�e�?
� Oczywi�cie, �e wiem, co robi�em!
Teraz by�em ju� z�y. Nie by�em dzieckiem, kt�re mo�na poucza�! Ale rozpaczliwie
chcia�em odkry� sztuczk� starca.
� Czy m�g�by mi pan powiedzie�, jak pan wszed� na dach? � poprosi�em grzecznie,
t�umi�c z�o��.
Starzec w milczeniu po prostu patrzy� na mnie z g�ry, a� poczu�em dreszcz
przebiegaj�cy po plecach.
� Po drabinie � odpowiedzia� w ko�cu. � Stoi z ty�u budynku. Potem ignoruj�c
mnie, ponownie skierowa� wzrok ku niebu. Poszed�em
szybko na ty� budynku. Rzeczywi�cie, sta�a tam stara drabina, oparta krzywo o
�cian�. Ale szczyt drabiny ko�czy� si� przynajmniej
p�tora metra przed skrajem dachu. Nawet je�li starzec pos�u�y� si� ni� � co
by�o bardzo w�tpliwe � nie t�umaczy�o to faktu wspi�cia si�
tam w par� sekund.
Nagle w ciemno�ci co� dotkn�o mojego ramienia. Wystraszony, odwr�ci�em si�
gwa�townie. Zobaczy�em jego r�k�. W jaki� spos�b
starzec zszed� z dachu i podszed� mnie od ty�u. Wtedy odgad�em jedyne mo�liwe
rozwi�zanie. Mia� brata bli�niaka! Bez w�tpienia robili
sobie zabaw� strasz�c niewinnych go�ci. Natychmiast mu to zarzuci�em.
� W porz�dku, szanowny panie, gdzie tw�j brat bli�niak? Nie pozwol� robi� z
siebie durnia.
Zmarszczy� lekko brwi, po czym rykn�� �miechem. Tak! Da� si� z�apa�. Mia�em
racj�! Nakry�em go. Ale jego odpowied� zupe�nie zbi�a
mnie z tropu.
� Czy my�lisz, �e gdybym mia� brata bli�niaka, to traci�bym czas na stanie tutaj
i rozmow� z �durniem"?
Za�mia� si� ponownie i odszed� w stron� gara�u, pozostawiaj�c mnie z szeroko
otwartymi ustami. Nie mog�em uwierzy�, �e ten facet by�
a� tak bezczelny.
Poszed�em szybko za nim. Wszed� do gara�u i zacz�� majstrowa� przy ga�niku pod
mask� starego, zielonego Forda pickupa.
� A wi�c jestem g�upcem, tak? � powiedzia�em bardziej wojowniczo, ni�
zamierza�em.
� Wszyscy jeste�my g�upcami � odpowiedzia�. � Jednak tylko niewielu o tym wie.
Reszta nie jest tego �wiadoma. Wydaje si�, �e
nale�ysz do tej drugiej grupy. M�g�by� mi poda� ten ma�y klucz?
Wr�czy�em mu ten przekl�ty klucz i zacz��em si� zbiera� do wyj�cia. Ale przed
odej�ciem musia�em si� dowiedzie�.
� Prosz�, powiedz mi, w jaki spos�b wszed�e� na dach tak szybko. Naprawd� jestem
ciekaw.
� �wiat jest zagadk� � powiedzia� wr�czaj�c mi z powrotem klucz � Nie ma
potrzeby doszukiwa� si� sensu. B�d� teraz potrzebowa�
m�otka i �rubokr�tu, s� tam � wskaza� na p�k� wisz�c� za mn�.
Sfrustrowany, obserwowa�em go przez chwil�, zastanawiaj�c si�, jak wyci�gn�� od
niego to, co chcia�em wiedzie�. On jednak nie
zwraca� na mnie uwagi. W ko�cu zrezygnowa�em i ruszy�em w kierunku drzwi.
� Nie odchod� � us�ysza�em.
Nie prosi�. Nie rozkazywa�. By�o to rzeczowe stwierdzenie. Spojrza�em na niego.
Mia� �agodne oczy.
� Dlaczego mia�bym zosta�?
� Mog� ci si� przyda� � powiedzia�, wyci�gaj�c zr�cznie ga�nik niczym chirurg
podczas transplantacji serca. Po�o�y� go ostro�nie i
zwr�ci� si� twarz� do mnie.
Wpatrywa�em si� w niego.
Trzymaj � powiedzia� wr�czaj�c mi ga�nik. � Rozkr�� go i wsad� cz�ci do tej
puszki, �eby namok�y. Odwr�ci to twoj� uwag� od pyta�.
Moje zak�opotanie przesz�o w �miech. Ten stary potrafi� by� impertynencki, ale
potrafi� te� by� interesuj�cy. Zdecydowa�em, �e b�d�
uprzejmy.
� Mam na imi� Dan � powiedzia�em wyci�gaj�c do niego r�k� i u�miechaj�c si�
nieszczerze. � A jak tobie na imi�?
W mojej wyci�gni�tej d�oni umie�ci� �rubokr�t.
� Moje imi� nie ma znaczenia, tak samo jak i twoje. Istotne jest to, co le�y
poza imionami i pytaniami. A wi�c b�dziesz potrzebowa�
�rubokr�tu, �eby rozebra� ten ga�nik � wskaza�.
� Nic nie le�y poza pytaniami � powiedzia�em. � A jednym z nich jest: w jaki
spos�b wlecia�e� na ten dach?
� Nie wlecia�em, wskoczy�em � odpowiedzia� z twarz� pokerzysty. To �adna
magiczna sztuczka, wi�c nie r�b sobie nadziei. Chocia�,
by� mo�e w twoim przypadku, b�d� musia� wykona� par� bardzo trudnych sztuczek.
Wygl�da na to, �e trzeba b�dzie zmieni� os�a w
cz�owieka.
� Za kogo si�, do diab�a, uwa�asz, m�wi�c mi takie rzeczy?
� Jestem wojownikiem! � odpar�. � Poza tym, to kim jestem zale�y od tego, kim ty
chcia�by�, �ebym by�.
� Nie mo�esz po prostu odpowiedzie� na zwyk�e pytanie? Z nienawi�ci�
zaatakowa�em ga�nik.
� Zadaj jakie�, a ja spr�buj� � powiedzia� u�miechaj�c si� niewinnie.
�rubokr�t wy�lizgn�� mi si� z r�ki kalecz�c palec.
� Do diab�a! � wrzasn��em i poszed�em przemy� ran� nad zlewem.
Starzec wr�czy� mi opatrunek. Postanowi�em by� cierpliwy.
� A wi�c w porz�dku. Oto proste pytanie: Jak mo�esz mi si� przyda�?
� Ju� ci si� przyda�em � odpowiedzia�, wskazuj�c banda� na moim palcu.
Mia�em tego dosy�.
� S�uchaj, nie mam zamiaru traci� tu wi�cej czasu. Musz� troch� pospa�.
Od�o�y�em ga�nik szykuj�c si� do wyj�cia.
� Sk�d wiesz, �e nie spa�e� przez ca�e swoje �ycie? Sk�d wiesz, �e teraz nie
�pisz? � zacz�� z b�yskiem w oku.
� Jak wolisz � by�em zbyt zm�czony, aby si� sprzecza�. � Jeszcze tylko jedna
sprawa, zanim odejd�. Czy powiesz mi, jak dokona�e� tej
swojej sztuczki?
Podszed� do mnie i mocno u�cisn�� mi r�k�.
� Jutro, Dan, jutro.
U�miechn�� si� ciep�o i natychmiast ca�y m�j l�k i zak�opotanie znikn�y.
Poczu�em mrowienie w ramieniu, w barku, a potem w ca�ym
ciele.
� Mi�o by�o znowu ciebie zobaczy� � doda�.
� Co masz na my�li m�wi�c �znowu" � zacz��em i po�apa�em si�. � Wiem, jutro,
jutro.
Obaj roze�miali�my si�. Podszed�em do drzwi i zatrzyma�em si�. Spojrza�em na
niego.
� Do widzenia, Sokratesie � powiedzia�em.
Spojrza� na mnie zdziwiony i dobrodusznie wzruszy� ramionami. My�l�, �e
spodoba�o mu si� to imi�. Wyszed�em, nie m�wi�c ju� ani
s�owa.
Przespa�em wyk�ad o �smej rano. Ale na popo�udniowym treningu by�em ju� ca�kiem
rozbudzony i gotowy do pracy.
Razem z Rickiem, Sidem i innymi kolegami z grupy, przebiegli�my schody w g�r� i
w d�, a potem spoceni i zdyszani, le�eli�my na
pod�odze, rozci�gaj�c mi�nie n�g, bark�w i plec�w. Zazwyczaj nie rozmawia�em
podczas tego rytua�u, ale dzi� mia�em ochot�
opowiedzie� im o tym, co zdarzy�o si� zesz�ej nocy.
� Wczoraj w nocy na stacji benzynowej spotka�em niezwyk�ego faceta.
I tylko tyle potrafi�em powiedzie�.
Moi przyjaciele byli bardziej zaj�ci b�lem n�g przy rozci�ganiu, ni� s�uchaniem
moich historyjek.
Rozgrzali�my si� szybko robi�c kilka pompek w staniu na r�kach, troch�
przysiad�w i podci�gni�� n�g, po czym zacz�li�my sesj�
akrobatyczn�. Przez ca�y czas, gdy raz za razem �miga�em w powietrzu, robi�em
obroty na wysokim dr��ku, przemachy no�ycowe na
koniu z ��kami i gdy zmaga�em si� z now�, m�cz�c� seri� �wicze� na k�kach,
my�la�em o tajemniczych wyczynach cz�owieka, kt�rego
nazwa�em �Sokratesem". Moje zranione uczucia sprawia�y, �e odsuwa�em my�li o
nim, jednak potrzeba odkrycia kim by� ten
zagadkowy osobnik by�a silniejsza.
Po kolacji szybko przejrza�em tematy z historii i psychologii, napisa�em na
brudno prac� z angielskiego i wybieg�em z mieszkania. By�a
dwudziesta trzecia. W miar� jak zbli�a�em si� do stacji, zacz�y ogarnia� mnie
w�tpliwo�ci. Czy on naprawd� chcia� si� znowu ze mn�
spotka�? Co m�g�bym powiedzie�, �eby mu zaimponowa� i przedstawi� si� jako kto�
bardzo inteligentny?
By� na miejscu. Sta� w drzwiach. Uk�oni� si� i ruchem r�ki zaprosi� mnie do
kantoru.
� Zdejmij, prosz�, buty. To taki m�j zwyczaj.
Usiad�em na sofie i postawi�em buty w pobli�u, na wypadek gdybym chcia� si�
szybko wynie��. Wci�� nie ufa�em temu tajemniczemu
obcemu.
Na zewn�trz zaczyna�o pada�. Kolorowe i ciep�e wn�trze przyjemnie kontrastowa�o
z ciemno�ci� nocy i ponurymi chmurami. Poczu�em
si� swobodnie.
� Wiesz, Sokratesie, mam wra�enie jakbym spotka� ci� ju� wcze�niej �
powiedzia�em odchylaj�c si� do ty�u.
� Spotka�e� � odpowiedzia�, ponownie otwieraj�c w moim umy�le drzwi, za kt�rymi
sny i rzeczywisto�� stawa�y si� jednym.
Zamy�li�em si�.
� Och, Sokratesie, miewam taki sen, w kt�rym si� pojawiasz. Obserwowa�em go
uwa�nie, ale jego twarz nie zdradza�a niczego
szczeg�lnego.
� Bywam w snach wielu ludzi, tak zreszt�, jak i ty. Opowiedz mi o swoim �nie �
u�miechn�� si�.
� Opowiedzia�em mu ze szczeg�ami wszystko, co pami�ta�em. Kiedy przera�aj�ce
sceny pojawi�y si� w moim umy�le, pok�j jakby
pociemnia�, a znany mi �wiat zacz�� si� oddala�.
� Tak, to bardzo dobry sen � powiedzia�, kiedy sko�czy�em.
Zanim zd��y�em spyta�, co mia� na my�li, dwukrotnie zadzwoni� dzwonek. Sokrates
w�o�y� poncho i wyszed� na zewn�trz, w mokr�
noc. Obserwowa�em go wygl�daj�c przez okno.
Panowa� du�y ruch � gor�czka pi�tkowego wieczoru. Wszystkim si� spieszy�o.
Klienci podje�d�ali jeden za drugim. Czu�em si� g�upio
siedz�c tak bezczynnie, wi�c wyszed�em, �eby mu pom�c, ale on zdawa� si� mnie
nie zauwa�a�.
Powita�a mnie nie ko�cz�ca si� kolejka samochod�w: dwukolorowych, czerwonych,
zielonych, czarnych, kabriolet�w, furgonetek i
woz�w sportowych. Nastroje klient�w by�y tak r�ne, jak ich samochody. Chyba
tylko jedna lub dwie osoby zna�y Sokratesa, ale wielu
ludzi zerka�o na niego powt�rnie, jakby zauwa�aj�c w nim co� dziwnego, ale
trudnego do okre�lenia.
Obs�ugiwali�my klient�w. Niekt�rzy z nich byli skorzy do zabawy, �miali si�
g�o�no i puszczali radio na ca�y regulator. Sokrates �mia�
si� razem z nimi. Paru ponurych klient�w by�o szczeg�lnie niesympatycznych, lecz
Sokrates traktowa� wszystkich jednakowo uprzejmie
� jak gdyby ka�dy by� jego osobistym go�ciem.
Po p�nocy klienci pojawiali si� rzadziej. Po godzinach wype�nionych ochryp�ymi
g�osami, ha�asem i ruchem, zimne powietrze
wydawa�o si� trwa� w nienaturalnym bezruchu. Gdy weszli�my do kantoru, Sokrates
podzi�kowa� mi za pomoc. Wzruszy�em
ramionami, ale by�o mi mi�o, �e to zauwa�y�. Pierwszy raz od d�ugiego czasu
komu� pomog�em.
Kiedy znale�li�my si� w ciep�ym kantorze, przypomnia�em sobie nasz�
niedoko�czon� rozmow�. Gdy tylko opad�em na sof�, zacz��em
m�wi�.
� Sokratesie, mam par� pyta�.
Wzni�s� r�ce w ge�cie modlitwy, patrz�c w kierunku sufitu, jakby prosz�c o
boskie przewodnictwo lub anielsk� cierpliwo��.
� Jakie � westchn�� � s� te twoje pytania?
� Dobrze. Nadal chc� wiedzie� jak przenios�e� si� wtedy na dach i dlaczego
powiedzia�e�: �Mi�o mi znowu ciebie widzie�." Chc� te�
wiedzie�, co mog� zrobi� dla ciebie i w czym ty mo�esz mi by� pomocny. I chc�
wiedzie� ile masz lat.
� Zacznijmy wi�c od najprostszego. Mam dziewi��dziesi�t sze�� lat wed�ug twojego
czasu.
Nie mia� dziewi��dziesi�ciu sze�ciu lat. Mo�e pi��dziesi�t sze��, a co najwy�ej
sze��dziesi�t sze��. Siedemdziesi�t sze��, to jeszcze
mo�liwe, cho� by�oby zdumiewaj�ce. Ale dziewi��dziesi�t sze��? K�ama� � ale po
co mia�by to robi�? Musia�em si� te� czego�
dowiedzie� o tej drugiej sprawie, kt�ra mu si� wymkn�a.
� Sokratesie, co masz na my�li m�wi�c �twojego czasu"? �yjesz w Czasie
Wschodnim, a mo�e jeste� � �artowa�em s�abo � z kosmosu?
� Czy� ka�dy z nas nie jest stamt�d? � odpowiedzia� pytaniem. Ju� wcze�niej
zacz��em bra� pod uwag� tak� mo�liwo��.
� Nadal jednak chcia�bym wiedzie�, co mo�emy dla siebie nawzajem zrobi�.
� Po prostu: ja nie mam nic przeciwko temu, aby mie� ostatniego ju� ucznia, a
tobie, rzecz jasna, przyda�by si� nauczyciel.
� Mam dosy� nauczycieli � powiedzia�em chyba zbyt szybko.
� Och, naprawd�? � przerwa�. � To, czy masz odpowiedniego nauczyciela, czy te�
nie, zale�y od tego, czego chcesz si� nauczy�. �
Sokrates wsta� lekko z krzes�a i podszed� do drzwi. � Chod� ze mn�. Chc� ci co�
pokaza�.
Podeszli�my do miejsca, sk�d mogli�my spojrze� w d� alei na migocz�c� neonami
dzielnic� handlow�, i dalej, na �wiat�a San
Francisco.
� Ten �wiat � powiedzia� Sokrates przesuwaj�c r�k� wzd�u� horyzontu � jest
szko��, Dan. �ycie jest jedynym prawdziwym
nauczycielem. Oferuje wiele do�wiadcze�, lecz gdyby samo do�wiadczenie
przynosi�o m�dro�� i spe�nienie, wtedy wszyscy starsi ludzie
byliby szcz�liwymi, o�wieconymi mistrzami. Tymczasem lekcje do�wiadczenia s�
ukryte. Mog� pom�c ci uczy� si� z do�wiadcze�,
aby� m�g� ujrze� �wiat wyra�nie. Jasno�� jest czym�, czego w�a�nie teraz
rozpaczliwie potrzebujesz. Twoja intuicja m�wi ci, �e to
prawda, ale tw�j umys� si� buntuje. Do�wiadczy�e� wiele, ale nauczy�e� si� ma�o.
� Nie wiem, czy tak jest, Sokratesie, to znaczy, nie posuwa�bym si� a� tak
daleko.
� Nie, Dan, nie wiesz jeszcze o tym, ale b�dziesz wiedzia�. I zajdziesz daleko,
a nawet jeszcze dalej. Zapewniam ci�.
Wr�cili�my do kantoru w chwili, gdy podjecha�a l�ni�ca, czerwona toyota.
Sokrates podj�� rozmow� otwieraj�c zbiornik paliwa.
� Jak wi�kszo�� ludzi nauczy�e� si� zbiera� informacje spoza siebie, z ksi��ek,
gazet, od ekspert�w � wetkn�� dysz� w�a do zbiornika.
� Tak jak ten samoch�d, otwierasz si� i pozwalasz faktom wlewa� si�. Czasami
informacja jest wysoko, a czasem niskooktanowa.
Nabywasz swoj� wiedz� po aktualnej cenie, tak jak kupujesz benzyn�.
� Hej, dzi�ki za przypomnienie. Termin zap�aty za nast�pny semestr mija za dwa
dni!
Sokrates tylko kiwn�� g�ow� i dalej nape�nia� paliwem zbiornik samochodu
klienta. Cho� zbiornik by� ju� nape�niony, Sokrates nadal
pompowa� benzyn�, a� paliwo zacz�o przelewa� si� i wycieka� na ziemi�. Struga
benzyny pop�yn�a wzd�u� chodnika.
� Sokratesie! Zbiornik jest pe�en. Uwa�aj co robisz!
Nie zwracaj�c na mnie uwagi, pozwoli� benzynie p�yn��.
� Dan, przepe�niasz si� informacjami tak samo jak ten zbiornik � m�wi�. � Jeste�
pe�en bezu�ytecznej wiedzy. Masz w sobie wiele
fakt�w i opinii, jednak�e o sobie samym wiesz ma�o. Zanim zaczniesz si� uczy�,
b�dziesz musia� najpierw opr�ni� sw�j zbiornik.
U�miechn�� si� do mnie, mrugn�� i wy��czy� pomp�.
� M�g�by� posprz�ta� ten ba�agan? � zapyta�.
Odnios�em wra�enie, �e mia� na my�li co� wi�cej ni� rozlan� benzyn�. Po�piesznie
zmy�em chodnik wod�. Sokrates wzi�� od kierowcy
pieni�dze i z u�miechem wyda� mu reszt�. Wr�cili�my do kantoru i rozsiedli�my
si� wygodnie.
� Co zamierzasz robi�? Chcesz nape�nia� mnie swoimi faktami? � naje�y�em si�.
� Nie, nie zamierzam obci��a� ci� jeszcze wi�ksz� ilo�ci� fakt�w. Zamierzam
pokaza� ci �m�dro�� cia�a". Wszystko to, czego mo�esz
kiedykolwiek potrzebowa�, jest w tobie. Tajemnice wszech�wiata odci�ni�te s� w
kom�rkach twojego cia�a. Ale ty nie dozna�e� takiej
wewn�trznej wizji � nie wiesz, jak s�ucha� w�asnego cia�a. Uciekasz si� jedynie
do czytania ksi��ek i s�uchania ekspert�w, i masz
nadziej�, �e maj� racj�. Kiedy poznasz m�dro�� cia�a, b�dziesz Nauczycielem
po�r�d nauczycieli.
Z trudem powstrzymywa�em z�o�liwy u�mieszek. Ten pracownik stacji benzynowej
oskar�a� moich profesor�w o ignorancj� i
sugerowa�, �e moja akademicka edukacja nie ma sensu!
� Och, jasne, Sokratesie, wiem o co ci chodzi, z t� �m�dro�ci� cia�a", ale nie
kupuj� tego.
� Rozumiesz wiele rzeczy � powoli pokr�ci� g�ow� � ale praktycznie nie
u�wiadamiasz sobie niczego.
� A to co ma znaczy�?
� Rozumienie jest jednop�aszczyznowe. Jest to pojmowanie intelektem. Prowadzi do
wiedzy, jak� teraz posiadasz. Z kolei
u�wiadamianie sobie jest tr�jp�aszczyznowe. Jest r�wnoczesnym zrozumieniem
�ca�ym cia�em" � g�ow�, sercem i zmys�ami. Zdobywa
si� je tylko poprzez czyste do�wiadczenie.
� Nadal nie wiem o co ci chodzi.
� Pami�tasz kiedy po raz pierwszy nauczy�e� si� prowadzi� samoch�d? Przedtem,
gdy by�e� pasa�erem, jedynie rozumia�e� jak si�
prowadzi samoch�d. Ale u�wiadomi�e� to sobie dopiero wtedy, kiedy zrobi�e� to po
raz pierwszy.
� Zgadza si�! � powiedzia�em � Pami�tam to uczucie. A wi�c o to ci chodzi!
� W�a�nie! Ten przyk�ad idealnie opisuje do�wiadczenie u�wiadomienia sobie
czego�. Pewnego dnia powiesz to samo o swoim �yciu.
Przez moment siedzia�em cicho.
� Nadal mi nie wyja�ni�e� co to jest ta �m�dro�� cia�a" � paln��em.
� Cho� ze mn� � skin�� na mnie Sokrates zmierzaj�c w kierunku drzwi z napisem
�Pomieszczenie prywatne".
Wewn�trz panowa�a ca�kowita ciemno��. Nieco si� przestraszy�em, lecz po chwili
l�k ust�pi� miejsca ciekawo�ci. Mia�em pozna�
pierwszy prawdziwy sekret: m�dro�� cia�a.
Rozb�ys�o �wiat�o. Byli�my w toalecie, a Sokrates sika� g�o�no do muszli
klozetowej.
� To � powiedzia� dumnie � jest m�dro�� cia�a.
Jego �miech odbija� si� echem od wy�o�onych kafelkami �cian. Wyszed�em, usiad�em
na sofie i wlepi�em wzrok w dywan.
� Sokratesie, ci�gle chc� wiedzie�... � zacz��em m�wi�, gdy wr�ci� z �azienki.
� Je�eli zamierzasz nazywa� mnie Sokratesem � przerwa� � to przynajmniej uszanuj
to imi�, pozw�l czasem mi zadawa� pytania i
odpowiedz na nie. Co ty na to?
� W porz�dku! � odpowiedzia�em � Zada�e� w�a�nie pytanie, a ja na nie
odpowiedzia�em. Teraz moja kolej. Chc� wiedzie�, co to za trik
owo latanie zesz�ej nocy...
� Uparciuch z ciebie, co?
� Zgadza si�. Bez uporu nie by�bym dzisiaj tu, gdzie jestem. To kolejne pytanie,
na kt�re dosta�e� prost� odpowied�. Czy teraz mo�emy
zaj�� si� moimi pytaniami?
� A gdzie w�a�ciwie jeste� dzisiaj, teraz? � zapyta� ignoruj�c mnie.
Z ochot� zacz��em mu opowiada� o sobie. Jednak zauwa�y�em, �e znowu odszed�em od
interesuj�cych mnie pyta�. Mimo to,
opowiedzia�em o swojej dalszej i bli�szej przesz�o�ci i o moich
niewyt�umaczalnych depresjach. S�ucha� cierpliwie, w skupieniu, jakby
mia� do dyspozycji bezmiar wolnego czasu. Zanim sko�czy�em, min�o par� godzin.
� Bardzo dobrze � powiedzia�. � Ale nadal nie odpowiedzia�e� mi gdzie jeste�.
� Owszem, powiedzia�em, pami�tasz? Powiedzia�em ci, jak doszed�em do miejsca, w
kt�rym dzisiaj jestem: ci�k� prac�.
� Gdzie jeste�?
� Co znaczy, gdzie jestem?
� Gdzie jeste�? � powt�rzy� �agodnie.
� Tutaj.
� Gdzie jest tutaj?
� W tym kantorze, na tej stacji benzynowej! � zaczyna�a mnie niecierpliwi� ta
zabawa.
� Gdzie jest ta stacja?
� W Berkeley.
� Gdzie jest Berkeley?
� W Kalifornii.
� Gdzie jest Kalifornia?
� W Stanach Zjednoczonych.
� Gdzie s� Stany Zjednoczone?
� Na jednym z kontynent�w p�kuli zachodniej. Sokrates, ja...
� Gdzie s� kontynenty?
� Na Ziemi � westchn��em. � Sko�czy�e�?
� Gdzie jest Ziemia?
� W Systemie S�onecznym. Trzecia planeta od S�o�ca. S�o�ce jest ma�� gwiazd� w
galaktyce zwanej Drog� Mleczn�, zgadza si�?
� Gdzie jest Droga Mleczna?
� O, bracie � westchn��em niecierpliwie, wznosz�c oczy ku niebu. � We
Wszech�wiecie.
Usiad�em g��biej i skrzy�owa�em r�ce na piersiach na znak, �e sko�czy�em.
� A gdzie � Sokrates u�miechn�� si� � jest Wszech�wiat?
� Wszech�wiat jest, hm, s� teorie o tym, jak jest zbudowany...
� Nie o to pyta�em. Gdzie on jest?
� Nie wiem. Jak mam ci na to odpowiedzie�?
� I o to chodzi. Nie potrafisz odpowiedzie� na to pytanie i nigdy nie b�dziesz
potrafi�. Tego nie mo�na wiedzie�. Nie masz poj�cia, gdzie
jest Wszech�wiat, a tym samym nie wiesz, gdzie jeste�. W rzeczywisto�ci nie
wiesz, gdzie jest cokolwiek, ani te� nie wiesz, co czym jest
lub sk�d si� wzi�o. To tajemnica. Moja ignorancja, Dan, bazuje na zrozumieniu
tego faktu. Natomiast twoje rozumienie bazuje na
ignorancji. Ja jestem durniem z poczuciem humoru, ty jeste� powa�nym os�em.
� S�uchaj � powiedzia�em � s� pewne rzeczy, kt�re powiniene� o mnie wiedzie�. Po
pierwsze: jestem ju� w pewnym sensie
wojownikiem. Jestem, mianowicie, cholernie dobrym gimnastykiem.
Aby podkre�li� to, co w�a�nie powiedzia�em i pokaza� mu, �e potrafi� by�
spontaniczny, zerwa�em si� z sofy i wykona�em salto w ty� z
pozycji stoj�cej, z wdzi�kiem l�duj�c na dywanie.
� Hej! � powiedzia� � to wspania�e. Zr�b to jeszcze raz!
� Dobra. To nie jest a� takie nadzwyczajne. W�a�ciwie to dla mnie drobnostka.
Stara�em si� jak mog�em, �eby to nie brzmia�o protekcjonalnie, ale nie by�em w
stanie powstrzyma� dumnego u�miechu. Przywyk�em do
pokazywania podobnych sztuczek dzieciakom na pla�y i w parku. One te� zawsze
chcia�y widzie� to jeszcze raz.
� W porz�dku, Sokratesie, patrz uwa�nie.
Poderwa�em cia�o w g�r� i mia�em w�a�nie wykona� obr�t, kiedy kto� lub co�
podrzuci�o mnie w powietrze. Wyl�dowa�em biodrem na
sofie. Meksyka�ski koc le��cy na oparciu sofy zawin�� si� wok� mnie i zakry�
ca�kowicie. Szybko wystawi�em spod niego g�ow� i
spojrza�em na Sokratesa. Nadal siedzia� na swoim krze�le w przeciwleg�ym rogu
pokoju, cztery metry ode mnie i u�miecha� si� figlarnie.
� Jak to zrobi�e�? � by�em zupe�nie zmieszany, a on patrzy� na mnie niewinnym
wzrokiem.
� Podoba� ci si� lot? � zapyta�. � Chcesz to zobaczy� jeszcze raz? � doda�. �
Chyba nie martwi ci� ten ma�y po�lizg, Dan? Nawet taki
wielki wojownik jak ty mo�e czasem zosta� o�mieszony.
Wsta�em oszo�omiony i poprawi�em koc uk�adaj�c go po staremu. Musia�em zrobi�
co� z r�koma. Potrzebowa�em czasu na
zastanowienie. Jak on to zrobi�? Kolejne pytanie, kt�re pozostanie bez
odpowiedzi.
Sokrates wyszed� cicho, by zatankowa� p�ci�ar�wk� pe�n� domowego dobytku.
Kolejny podr�nik, kt�remu ten cz�owiek doda otuchy
w jego w�dr�wce, pomy�la�em. Potem zamkn��em oczy i rozwa�a�em wyczyny
Sokratesa, kt�re z pozoru zaprzecza�y prawom natury, a
przynajmniej zdrowemu rozs�dkowi.
� Mia�by� ochot� pozna� par� tajemnic? � Nawet nie us�ysza�em jak wszed�.
Siedzia� ze skrzy�owanymi nogami na swoim krze�le.
Ja r�wnie� skrzy�owa�em nogi i pochyli�em si� do przodu, pragn�c us�ysze� co�
jeszcze. �le oceniwszy mi�kko�� sofy wychyli�em si�
troch� za bardzo i straci�em r�wnowag�. Zanim zdo�a�em uwolni� nogi, le�a�em jak
d�ugi na dywanie.
Sokrates wybuchn�� �miechem. Wsta�em szybko i usiad�em sztywno. Za to on na
widok mojej kamiennej twarzy nie posiada� si� z
rado�ci. Przyzwyczajony raczej do aplauzu ni� wy�miewania, czuj�c wstyd i
w�ciek�o��, zerwa�em si� na r�wne nogi. Sokrates
momentalnie spowa�nia�. Jego twarz i g�os tchn�y autorytetem.
� Siadaj � rozkaza� wskazuj�c na sof�. Usiad�em. � Pyta�em ci�, czy chcesz
pozna� pewn� tajemnic�.
� Chc� � t� o dachach.
� Ty wybierasz czy chcesz pozna� tajemnic�, czy te� nie. Ja wybieram, co to za
tajemnica.
� Dlaczego zawsze mam stosowa� si� do twoich regu�?
� Bo to moja stacja � powiedzia� Sokrates przesadnie opryskliwie, prawdopodobnie
nadal pokpiwaj�c sobie ze mnie. � Teraz uwa�aj. A
nawiasem m�wi�c, czy siedzisz wygodnie i, hm... stabilnie? � mrugn�� do mnie.
Zacisn��em tylko z�by.
� Dan, s� miejsca, kt�re chcia�bym ci pokaza� i historie, kt�re chcia�bym
opowiedzie�. Mam tajemnice do ujawnienia. Ale zanim
zaczniemy t� podr� razem, musisz zrozumie�, �e warto�� tajemnicy le�y nie w
tym, co wiesz, ale w tym, co z tym zrobisz.
Wzi�� z p�ki stary s�ownik i trzyma� go przed sob� w powietrzu.
� U�ywaj wiedzy jakiej tylko chcesz, ale dostrzegaj jej ograniczenia. Sama
wiedza nie wystarcza � nie ma w niej serca. �adna ilo��
wiedzy nigdy nie nakarmi, nie nasyci twojego ducha. Nie przyniesie ci
najwy�szego szcz�cia ani spokoju. �ycie wymaga czego� wi�cej
ni� tylko samej wiedzy � wymaga intensywnych uczu� i ci�g�ej energii. By wiedza
o�y�a, trzeba w�a�ciwego dzia�ania.
� Wiem o tym, Sokratesie.
� To jest w�a�nie tw�j problem � wiesz, ale nie dzia�asz. Nie jeste�
wojownikiem.
� Sokratesie, po prostu nie mog� w to uwierzy�. Wiem, �e gdy rzeczywi�cie ro�nie
napi�cie, potrafi� czasami dzia�a� jak wojownik �
powiniene� zobaczy� mnie na sali gimnastycznej!
� Przyznaj�, by� mo�e rzeczywi�cie czasami osi�gasz stan umys�u wojownika �
jeste� wtedy zdecydowany, gi�tki, pewny i wolny od
w�tpliwo�ci. Potrafisz uczyni� cia�o cia�em wojownika: gibkim, pr�nym,
wra�liwym, wype�nionym energi�. W rzadkich momentach
mo�esz nawet mie� serce wojownika, kochaj�c wszystko i wszystkich, kt�rzy
pojawi� si� przy tobie. Ale te cechy s� w tobie podzielone.
Brak ci integracji. Moim zadaniem jest posk�ada� ci� od nowa.
� Sokratesie, zaczekaj chwilk�, do cholery. Cho� nie w�tpi�, �e posiadasz jakie�
niezwyk�e talenty i lubisz otacza� si� aur�
tajemniczo�ci, nie widz� w jaki spos�b ty mia�by� niby posk�ada� mnie z
powrotem. Sp�jrzmy na sytuacj�: Ja jestem studentem
uniwersytetu, a ty � mechanikiem samochodowym. Ja jestem mistrzem �wiata, ty �
majstrujesz w gara�u, robisz herbat� i czekasz, a�
przyjdzie jaki� biedny dure�, kt�rego m�g�by� nastraszy�. Mo�e to ja m�g�bym
pom�c tobie posk�ada� si� od nowa.
Nie za bardzo wiedzia�em, co m�wi�, ale czu�em si� dobrze.
Sokrates �mia� si� tylko i potrz�sa� g�ow�, jakby nie ca�kiem wierzy� w to, co
m�wi�. Potem podszed� do mnie i ukl�kn�� przede mn�.
� Ty chcesz posk�ada� mnie od nowa? � zapyta�. � By� mo�e pewnego dnia b�dziesz
mia� t� szans�. Ale na razie, powiniene� zrozumie�
r�nic� pomi�dzy nami. � Szturchn�� mnie w �ebra, potem szturchn�� mnie jeszcze
raz i jeszcze, m�wi�c: � Wojownik dzia�a...
� Do diab�a, przesta�! � wrzasn��em. � Dzia�asz mi na nerwy!
� ...a g�upiec tylko reaguje.
� Wi�c dobrze. Czego oczekujesz?
� Szturcham ciebie, a ty si� irytujesz. Obra�am ci�, a ty unosisz si� dum� i
reagujesz gniewem. Ja �lizgam si� na sk�rce od banana, a...
Zrobi� dwa kroki do ty�u i po�lizgn�� si� l�duj�c z �oskotem na dywanie. Nie
mog�c si� powstrzyma�, rykn��em �miechem. Usiad� na
pod�odze i zwr�ci� si� w moj� stron�.
� Twoje uczucia i reakcje, Dan � doda� na koniec � s� automatyczne i �atwe do
przewidzenia. Moje takie nie s�. Ja swoje �ycie tworz�
spontanicznie, twoje �ycie jest uwarunkowane twoj� przesz�o�ci�.
� Sk�d mo�esz wiedzie� a� tyle o mnie, o mojej przesz�o�ci?
� Poniewa� obserwuj� ci� od lat.
� Pewnie, �e tak � powiedzia�em, czekaj�c na �art. �art nie nast�pi�.
Zrobi�o si� p�no, a ja mia�em tak wiele do przemy�lenia. Czu�em, �e to nowe
wyzwanie przyt�acza mnie. Nie by�em pewien, czy mu
podo�am. Sokrates wszed�, wytar� r�ce i nape�ni� sw�j kubek wod� mineraln�.
� Musz� ju� i�� � powiedzia�em, kiedy powoli pi�. � Jest p�no, a musz� jeszcze
przygotowa� si� do wa�nych zaj��.
Sokrates milcza�. Wsta�em i za�o�y�em kurtk�. Dopiero gdy by�em ju� przy
drzwiach, przem�wi� powoli i uwa�nie. Ka�de s�owo by�o
jak delikatne uderzenie w policzek.
� Je�eli chcesz mie� cho� szans�, by zosta� wojownikiem, to lepiej raz jeszcze
rozwa� swoje �wa�no�ci". W tym momencie masz
inteligencj� os�a. Tw�j duch to kupa sentymentalnych bzdur. Rzeczywi�cie, masz
mn�stwo wa�nej pracy do zrobienia, ale w innej klasie
ni� to sobie wyobra�asz.
Wbi�em wzrok w pod�og�. Potem przelotnie spojrza�em na jego twarz, ale nie by�em
w stanie popatrze� mu prosto w oczy. Odwr�ci�em
g�ow�.
� Aby prze�y� lekcje, kt�re ci� czekaj� � kontynuowa� � b�dziesz potrzebowa� o
wiele wi�cej energii ni� kiedykolwiek wcze�niej.
Musisz oczy�ci� cia�o z napi�cia, uwolni� umys� z zasta�ej wiedzy i otworzy�
serce na energie prawdziwych uczu�.
� Sokratesie, pozw�l �e przedstawi� ci m�j rozk�ad zaj��. Chc� aby� zrozumia�,
jak bardzo jestem zaj�ty. Chcia�bym odwiedza� ci�
cz�sto, ale mam tak ma�o wolnego czasu.
Popatrzy� na mnie smutnym wzrokiem.
� Masz nawet mniej czasu ni� m�g�by� to sobie wyobrazi�.
� Co masz na my�li? � a� mi zapar�o dech w piersiach.
� To nie ma teraz znaczenia � powiedzia�. � M�w dalej.
� Dobra, mam swoje cele. Chc� by� mistrzem w gimnastyce. Chc�, �eby m�j zesp�
zdoby� mistrzostwo kraju. Chc� sko�czy� szko�� z
dobrymi wynikami, a to oznacza du�o ksi��ek, kt�re trzeba przeczyta� i r�wnie
du�o prac, kt�re trzeba napisa�. A ty w zamian za to
oferujesz mi przesiadywanie przez p� nocy na stacji benzynowej i s�uchanie �
mam nadziej�, �e si� nie obrazisz � bardzo dziwnego
faceta, kt�ry usi�uje wci�gn�� mnie w sw�j �wiat fantazji. To szale�stwo!
� Tak � u�miechn�� si� smutno. � To szale�stwo.
Sokrates usiad� g��boko w swoim krze�le i spu�ci� wzrok. M�j umys� sprzeciwia�
si� tej grze. Oburza�a mnie jego poza bezradnego
starca, a jednocze�nie moje serce lgn�o do tego starego ekscentryka, kt�ry
twierdzi�, �e jest jakim� tam �wojownikiem". Zdj��em kurtk�,
�ci�gn��em buty i znowu usiad�em. Przypomnia�a mi si� historia, kt�r� us�ysza�em
kiedy� od mojego dziadka:
W zamku na wysokim wzg�rzu, z kt�rego rozci�ga� si� widok na ca�� krain�,
mieszka� kr�l, kt�rego wszyscy kochali. By� tak lubiany,
�e ludzie z pobliskiego miasta codziennie przynosili mu dary, a jego urodziny
obchodzono rado�nie w ca�ym kr�lestwie. Ludzie kochali
go za jego m�dro�� i sprawiedliwo��.
Pewnego razu miasto spotka�a tragedia. �r�d�o wody zosta�o zatrute i wszyscy
m�czy�ni, kobiety i dzieci, kt�rzy si� z niego napili �
oszaleli. Jedynie kr�l, kt�ry mia� w�asne �r�d�o, pozosta� zdrowy.
Wkr�tce potem ludzie z miasta zacz�li m�wi� o tym jak �dziwnie" zachowuje si�
ich kr�l. M�wiono, �e jego s�dy s� z�e, a m�dro��
fa�szywa. Wielu nawet posun�o si� tak daleko, �e zacz�li twierdzi�, i� kr�l
oszala�. Wkr�tce te� przesta� by� popularny. Ludzie przestali
przynosi� mu prezenty i obchodzi� jego urodziny.
Samotny kr�l, wysoko na wzg�rzu, pozostawa� bez �adnych przyjaci�. Pewnego dnia
postanowi� opu�ci� wzg�rze i odwiedzi� miasto.
Dzie� by� ciep�y, wi�c napi� si� wody z miejskiej fontanny.
Tego wieczoru odby�a si� wielka uroczysto��. Wszyscy ludzie cieszyli si�,
poniewa� ich ukochany kr�l �odzyska� rozum".
Zda�em sobie spraw�, �e szalony �wiat, o kt�rym m�wi� Sokrates, to nie by� wcale
jego �wiat, lecz m�j. By�em got�w do wyj�cia.
Wsta�em.
� Sokratesie � spyta�em � powiedzia�e�, �ebym s�ucha� g�osu w�asnego cia�a i nie
uzale�nia� si� od tego co pisz� czy m�wi� inni ludzie.
Wobec tego, dlaczego mia�bym siedzie� cicho i s�ucha� tego, co ty mi m�wisz?
� Bardzo dobre pytanie � odpowiedzia�. � Jest na to r�wnie dobra odpowied�. Po
pierwsze, przekazuj� ci tylko w�asne do�wiadczenie.
Nie przedstawiam abstrakcyjnych teorii, kt�re przeczyta�em w ksi��kach lub
zas�ysza�em od jakiego� eksperta. Jestem tym, kt�ry
naprawd� zna swoje cia�o oraz sw�j umys� i dlatego znam r�wnie� cia�a i umys�y
innych ludzi. Poza tym � u�miechn�� si� � sk�d wiesz,
�e nie jestem g�osem twojego cia�a, kt�re przemawia do ciebie przeze mnie?
Odwr�ci� si� do swojego biurka i wzi�� w r�ce jakie� papiery. Tego wieczoru
by�em ju� wolny i mog�em odej��. Z g�ow� pe�n�
k��bi�cych si� my�li zanurzy�em si� w noc.
Przez kilka kolejnych dni by�em przygn�biony. Przy tym cz�owieku czu�em si�
s�aby i nie do�� dobry. By�em na niego z�y za spos�b w
jaki mnie traktowa�. Przez ca�y czas zdawa� si� nie docenia� mnie. A przecie�
nie by�em dzieckiem! Dlaczego mia�bym gra� rol� os�a
przesiaduj�c na stacji benzynowej � my�la�em � podczas gdy tu, w moim
kr�lestwie, jestem podziwiany i szanowany?
Trenowa�em z wi�ksz� zawzi�to�ci� ni� zwykle. Moje cia�o p�on�o
rozgor�czkowane, gdy raz za razem �miga�em w powietrzu i
zmaga�em si� z �wiczeniami. Jednak przynosi�o mi to mniej satysfakcji ni�
przedtem. Za ka�dym razem, kiedy uczy�em si� nowego
ruchu lub gdy chwalono mnie, przypomina�em sobie jak zosta�em wyrzucony w
powietrze i ci�ni�ty na sof� przez tego starca.
Hal, m�j trener, martwi�c si� o mnie, zacz�� si� dopytywa�, czy co� jest ze mn�
nie tak. Zapewnia�em go, �e wszystko jest w porz�dku.
Ale nie by�o. Nie mia�em ju� ochoty na �arty z ch�opakami z zespo�u. By�em
rozbity.
Wkr�tce Zakapturzona Kostucha ponownie pojawi�a si� w moim �nie. Tym razem
jednak by�a pewna r�nica. Sokrates przebrany w
ponury str�j �mierci rechocz�c wymierzy� we mnie pistolet i wystrzeli�
chor�giewk� z okrzykiem: �Bang!" Obudzi�em si� tym razem
chichocz�c, zamiast j�cze� jak poprzednio.
Nast�pnego dnia znalaz�em w skrzynce pocztowej kartk�. Zawiera�a jedynie napis:
��ci�le tajne sekrety dachowe." Gdy tej nocy
Sokrates przyby� na stacj�, czeka�em ju� na niego siedz�c na stopniach.
Przyszed�em wcze�niej, �eby wypyta� o niego pracownik�w
dziennej zmiany. Chcia�em pozna� jego prawdziwe imi� i mo�e nawet ustali� gdzie
mieszka, ale oni nic o nim nie wiedzieli.
� Kogo to obchodzi � ziewn�� jeden z nich. � To tylko jaki� stary dziwak, kt�ry
lubi nocne zmiany.
Sokrates zdj�� wiatr�wk�.
� No i co � zaatakowa�em. � Powiesz mi w ko�cu jak dosta�e� si� na dach?
� Powiem. My�l�, �e jeste� got�w, �eby to us�ysze� � powiedzia� powa�nie. � W
staro�ytnej Japonii istnia�a elitarna grupa wojownik�w-
zab�jc�w.
Wym�wi� ostatnie s�owo sycz�cym szeptem, sprawiaj�c, �e w jednej chwili zda�em
sobie spraw� z mroku i ciszy czaj�cej si� na
zewn�trz. Znowu poczu�em dreszcz na karku.
� Wojownicy ci � kontynuowa� � nazywali si� ninja. Otacza�y ich pe�ne grozy
legendy i straszna reputacja. M�wiono, �e potrafi�
zamienia� si� w zwierz�ta, m�wiono nawet, �e potrafi� lata� � oczywi�cie jedynie
na kr�tkie dystanse.
� Oczywi�cie � zgodzi�em si�, czuj�c lodowaty podmuch wiatru otwieraj�cy na
o�cie� drzwi do �wiata snu. Zastanawia�em si� co knuje
Sokrates, kiedy ten skin�� na mnie i poprowadzi� do gara�u, w kt�rym pracowa�
nad japo�skim wozem sportowym.
� Trzeba wymieni� �wiece � powiedzia� Sokrates nurkuj�c pod l�ni�c� mask�.
� Dobra, ale co z dachem? � ponagla�em.
� Dojd� do tego za moment, jak tylko wymieni� te �wiece. Cierpliwo�ci. To co
chc� ci powiedzie� warte jest czekania, wierz mi.
Usiad�em bawi�c si� drewnianym m�otkiem le��cym na stole. Z k�ta dobieg� mnie
g�os Sokratesa.
� Wiesz, to bardzo zabawna praca, je�li naprawd� wykonujesz j� uwa�nie.
Dla niego, by� mo�e, rzeczywi�cie by�a zabawna.
Nagle po�o�y� �wiece, podbieg� do wy��cznika �wiat�a i przekr�ci� go. Zapad�a
ciemno�� tak ca�kowita, �e nie widzia�em nawet
w�asnych r�k. Zacz��em denerwowa� si�. Nigdy nie wiedzia�em co Sokrates zrobi, a
po tym ca�ym gadaniu o ninja...
� Sokratesie?! Sokratesie?!
� Gdzie jeste�? � wykrzykn�� tu� spoza mnie. Odwr�ci�em si� gwa�townie i wpad�em
na mask� samochodu.
� N...n...nie nie wiem! � wyj�ka�em.
� Absolutna prawda � powiedzia� w��czaj�c �wiat�o. � Widz�, �e robisz si� coraz
m�drzejszy � powiedzia� wyszczerzaj�c w u�miechu
wszystkie z�by.
Pokr�ci�em g�ow� na jego dziwactwa i ulokowa�em si� na zderzaku zerkaj�c pod
otwart� mask�, by zobaczy�, kt�rych cz�ci brakuje.
� Sokratesie, m�g�by� przesta� b�aznowa� i �ruszy�" z tematem? On tymczasem
zr�cznie zamocowa� nowe �wiece, sprawdzi� zaciski i
kontynuowa� opowie��:
� Owi ninja nie byli adeptami magii. Ich sekretem by� najbardziej intensywny
trening, tak fizyczny, jak i umys�owy, jaki tylko cz�owiek
mo�e sobie wyobrazi�.
� Sokratesie, dok�d to wszystko prowadzi?
� Aby zobaczy�, dok�d co� prowadzi, najlepiej jest poczeka� do ko�ca �