8141

Szczegóły
Tytuł 8141
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8141 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8141 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8141 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

COLIN FORBES STACJA NR 5 Prze�o�y�a: Agnieszka Ciep�owska Tytu� orygina�u: STATION TARGET-5 Data wydania polskiego: 1991 r. Data pierwszego wydania oryginalnego: 1991 r. Gambit otwieraj�cy PAROW�Z Pi�tek, 18 lutego 1972,24.00 Nawet w roku 1972, kt�ry trudno by�oby uzna� za rok pokoju, nie nale�a�o do wydarze� codziennych zatrzymywanie poci�gu ekspresowego w �rodku nocy na ca�kowitym pustkowiu oraz wywlekanie z niego pasa�era przez uzbrojonych m�czyzn. Zw�aszcza, �e by� to ekspres ameryka�ski. Takie szokuj�ce do�wiadczenie by�o z pewno�ci� ostatni� rzecz�, kt�rej m�g�by si� spodziewa� Keith Beaumont, odpoczywaj�cy na ��ku w wagonie sypialnym Florida Express. Po pierwsze poci�g sk�adaj�cy si� z trzydziestu dw�ch wagon�w p�dzi� z hukiem przez Po�udniow� i P�nocn� Karolin� z pr�dko�ci� ponad dziewi��dziesi�t mil na godzin�, a na zewn�trz lutowa burza w�ciekle atakowa�a zas�oni�te okna, a po drugie � do nast�pnego postoju przewidzianego rozk�adem jazdy pozosta�y jeszcze dwie godziny. Przy oknach szczelnie zamkni�tych przed zacinaj�cym deszczem i centralnym ogrzewaniu, nastawionym na B�g wie ile stopni, w wagonie by�o gor�co, parno i duszno � tak gor�co, �e ros�y Anglik mia� k�opoty z za�ni�ciem. Uni�s� si� na �okciu i popatrzy� na zegarek. Dochodzi�a p�noc. Opad� z powrotem na poduszk�, splecione d�onie pod�o�y� pod masywny kark i rozmy�la� z otwartymi oczami, ukryty za zapi�t� na suwak zas�on� oddzielaj�c� go od korytarza. Nad ranem powinien by� w Miami � tysi�ce mil od Grenlandii, od kierowania w�r�d wyj�cej zamieci zaprz�giem przera�onych ps�w, od popychania po ruchomym lodzie �lizgaj�cych si� sanek, a nade wszystko � daleko od wiecznych ciemno�ci i zimna parali�uj�cego m�zg. I jakie to cudowne uczucie by� znowu suchym; Beaumont mocno przycisn�� do skraju ��ka stopy w skarpetkach i rozkoszowa� si� ciep�em. * * * Dw�ch uzbrojonych m�czyzn, stoj�cych dwadzie�cia mil przed poci�giem p�dz�cym przez burzliw� noc, nie by�o ani w cz�ci tak suchych. Kulili si� w stru- gach ulewnego deszczu. Pod sk�pym daszkiem stacji, zapomnianej przez Boga i ludzi w samym �rodku pustkowia, czekali na poci�g, kt�ry wed�ug rozk�adu nie powinien zatrzyma� si� w ci�gu najbli�szych dw�ch godzin. Jednak sygna�y �wietlne zosta�y ju� zmienione, a operator wielkiego dieslowskiego silnika ci�gn�cego d�ugi, d�ugi poci�g, ostrze�ony przed niebezpiecze�stwem, ju� pewnie uruchomi� masywne hamulce. � Na Boga, mam nadziej�, �e on tam jest � wymamrota� jeden z m�czyzn w p�aszczu przeciwdeszczowym, zaciskaj�c w z�bach rozmok�ego papierosa. � Jest � zapewni� kompana czterdziestolatek, widocznie szef. � Wyci�gniemy go stamt�d. � To mo�e by� trudne... � Mamy gwarancj�, �e nie b�dzie � starszy m�czyzna wyci�gn�� z kieszeni colta kaliber 45, sprawdzi� b�benek i schowa� bro� na powr�t. � I nie zapomnij, Jo, �e to ma wygl�da� naturalnie, bardzo naturalnie. O nieca�e dwadzie�cia mil dalej maszynista prowadz�cy Florida Express z niepokojem wpatrywa� si� w noc. Semafor, kt�ry w�a�nie min��, nakazywa� mu zredukowanie pr�dko�ci, ale przecie� nast�pna stacja b�dzie dopiero za dwie godziny. Co si� wi�c, do diab�a, dzia�o? Zmniejszy� szybko��, wciskaj�c wolno wielkie hamulce. Deszcz uderza� d�wi�cz�cymi m�oteczkami w stalow� obudow� kabiny, strugi piany odrywa�y si� od dachu i gin�y w ciemno�ci. Kolejny sygna� b�ysn�� obok. Czerwony: niebezpiecze�stwo, stop. Co si� dzieje, do cholery? Nacisn�� hamulce mocniej. Znajdowali si� w pobli�u Cedar Falls, stacji, kt�ra nie by�a przewidziana w rozk�adzie jazdy. Dwie minuty p�niej poci�g zatrzyma� si� przy akompaniamencie hucz�cego grzmotu pioruna; deszcz ch�osta� �ciany wagon�w. W chwili, gdy poci�g znieruchomia�, Beaumont wygl�da� na u�pionego; le�a� za zas�on� z r�kami splecionymi na prze�cieradle. Kiedy otwarto szarpni�ciem suwak, mia� zamkni�te oczy. Cz�owiek w kapeluszu z rozmi�k�ym rondem przyjrza� mu si� i por�wna� z fotografi�, kt�r� trzyma� w lewym r�ku. � To on, Jo � powiedzia� cicho. Beaumont otworzy� oczy i ujrza� wylot lufy colta kaliber 45. � Zabieraj to � mrukn��. � Mo�e wystrzeli�, r�ka ci si� trz�sie. Otwieraj�c oczy Beaumont automatycznie zarejestrowa� kilka szczeg��w: kompletnie przemoczony p�aszcz przeciwdeszczowy m�czyzny z rewolwerem, par� unosz�c� si� z jego r�kaw�w, przestrach na twarzy pasa�era zajmuj�cego ��ko po przeciwnej stronie korytarza oraz drugiego m�czyzn� w nieprzemakalnym p�aszczu stoj�cego nieco dalej, zjedna r�k� w kieszeni. Starszy Amerykanin, kt�ry najwyra�niej dotkliwie odczuwa� wysok� temperatur� panuj�c� w wagonie � o czym �wiadczy�o jego spocone czo�o � odezwa� si� bez �ladu emocji w g�osie. � Ubieraj si�, wysiadasz z poci�gu. � A kim ty, do diab�a, jeste�? � spyta� Beaumont. Zm�czony, wyczerpany podr� z Grenlandii do Waszyngtonu spokojnie ocenia� swoje szans�. Szybki ostry cios, kt�ry wytr�ci rewolwer z r�ki m�czyzny, potem kolano w pachwin�... Nie, to zbyt niebezpieczne dla innych pasa�er�w. � Dixon, z FBI � warkn�� m�czyzna ze spoconym czo�em. � I pospiesz si�. Ten poci�g nie b�dzie sta� ca�� noc. � Nie musi. Je�eli o mnie chodzi, mo�e rusza� nawet zaraz. Ze mn� w �rodku. Pope�niacie grub� pomy�k�. Jestem Brytyjczykiem... � Beaumont si�gn�� po kurtk� zawieszon� na haczyku. � Uwa�aj... � ostrzeg� Dixon. Anglik spojrza� na niego ponad pot�nym ramieniem w taki spos�b, �e Di-xon poczu� si� nieswojo. � Na lito�� bosk�, usi�uj� pokaza� panu paszport � zadudni�. Ostro�nie wyj�� dokument z wewn�trznej kieszeni kurtki i poda� go Di- xonowi. Amerykanin wprawnie otworzy� paszport jedn� r�k�, przegl�da� go przez chwil�, po czym wr�czy� swojemu kompanowi. � Fa�szywy jak cholera, Jo. Beaumont bez komentarza odsun�� koce; okaza�o si�, �e jest kompletnie ubrany, nie mia� na sobie tylko krawata, kurtki i but�w. Gdy stan��, Dixon odsun�� si� nieco i obserwowa� go uwa�nie. Keith Beaumont mia� trzydzie�ci dwa lata, sze�� st�p i dwa cale wzrostu, szerokie ramiona i wa�y� niemal dwie�cie funt�w. Nie zrobi�o to na Dixonie wi�kszego wra�enia. Przygl�da� si�, jak Anglik spokojnie wk�ada ubranie: wielki, powolny nied�wied�. Po minucie spojrza� na zegarek. � Pospiesz si� � powt�rzy�. Mia� racj�: to jest cz�owiek bez refleksu. � Odwal si�. Pasa�er zajmuj�cy przeciwleg�e ��ko otrz�sn�� si� z szoku. � Nazywam si� Andrew Phillipson, jestem z Minneapolis � poinformowa� Dixona jednym tchem. � Ten facet powiedzia�, �e wraca z Grenlandii. Grenlandii! Tam, gdzie wsz�dzie jest l�d! My�la�em, �e to zabawne... � Za chwil� ju� go tu nie b�dzie � przerwa� mu Dixon � b�dzie pan m�g� dalej spa�. � Popatrzy� na Beaumonta, kt�ry sko�czy� si� ubiera�. � To tw�j baga�? Dobrze. Teraz oprzyj obie r�ce na ��ku, jedna przy drugiej � da� si� s�ysze� nik�y brz�k metalu, gdy towarzysz Dixona wyjmowa� r�k� z kieszeni. Beaumont potrz�sn�� pot�n� g�ow� pokryt� g�stymi ciemnymi w�osami i u�miechn�� si� ponuro. � A... tw�j przyjaciel chcia�by za�o�y� mi kajdanki? S�uchaj Dixon, nie �artuj�, wi�c lepiej dobrze si� zastan�w, zanim zdecydujesz: pozwolisz mi wyj�� bez tego �elastwa, czy wolicie mnie zastrzeli�? Ruszyli korytarzem, Beaumont ze swobodnymi r�koma; pierwszy szed� Jo, nios�c walizk� Anglika, Dixon zabezpiecza� ty�y. Zas�ony oddzielaj�ce poszczeg�lne ��ka od korytarza odchyla�y si�, a pasa�erowie zerkali na niewielk� procesj�. 6 Za Dixonem rozleg� si� tupot nagich st�p goni�cego ich Phillipsona. � Kim jest ten facet? � wykrzykn�� podniecony. � Rozmawia� ze mn�, wi�c mo�e m�g�bym pom�c... � Zwia� z wariatkowa � uci�� Dixon. Beaumont potkn�� si� pokonuj�c strome schodki na ko�cu wagonu, wtuli� g�ow� w ramiona. Wielki, zaspany i niezdarny, oceni� go Dixon. U podn�a schodk�w Beaumont zatrzyma� si� na torze, by zapi�� p�aszcz i nasun�� kapelusz g��biej na uszy. Stacja Cedar Falls sk�ada�a si� z jednego niewielkiego parterowego budynku umieszczonego na skraju lasu i z bocznego wyj�cia prowadz�cego na przebiegaj�c� obok szos�. Beaumont zauwa�y� to wszystko w �wietle b�yskawicy, rejestruj�c r�wnocze�nie � zanim strugi siek�cego deszczu przemoczy�y go do nitki � obraz drzew chylonych wiatrem na po�udnie. Kilka jard�w dalej kto� z obs�ugi poci�gu obserwowa� ich z mieszanin� przestrachu i ciekawo�ci na twarzy. Inny urz�dnik kolei sta� pod daszkiem stacji. Dixon zszed� ze schodk�w i szturchn�� Beaumonta coltem. � Naprz�d. Do wyj�cia. Ruszyli. Drugi Amerykanin w dalszym ci�gu szed� na przedzie nios�c walizk� Beaumonta. Kolejny b�ysk rozdar� ciemno�ci, ale jedynie o�lepi� id�cych: to kolejarz stoj�cy pod daszkiem zrobi� Beaumontowi zdj�cie polaroidem. � Jo � zawo�a� Dixon � odbierz mu to zdj�cie. Jo wyprzedzi� ich kieruj�c si� ku budynkowi stacji, podczas gdy Beaumont, ci�ko st�paj�c, nadal pod��a� w kierunku furtki. Nast�pna b�yskawica ukaza�a jego oczom samoch�d stoj�cy przed wyj�ciem. Du�y, czerwony i na oko drogi samoch�d. Krople deszczu odbija�y si� od dachu. Beaumont opu�ci� ramiona jeszcze ni�ej, skupi� si� na tym, by nie zmieni� kroku, nie da� po sobie nic pozna�. Teraz mia� ju� pewno�� � ci m�czy�ni nie byli agentami FBI. Min�li wyj�cie i pogr��yli si� w ciemno�ci, oddalaj�c si� od zamazanych �wiate� poci�gu, od ludzi. Kroczyli przez ka�u�e b�otnistej wody. Z bliska samoch�d wydawa� si� jeszcze wi�kszy i jeszcze dro�szy. Za kierownic� siedzia� trzeci m�czyzna. Obr�cony ku nim obserwowa�, jak si� zbli�aj�. Dixon otworzy� przed Beaumontem tylne drzwi, a ten przystan��, szperaj�c po kieszeniach p�aszcza. P�aszcza, kt�ry Dixon dok�adnie przeszuka�, zanim pozwoli� mu go w�o�y�. Wyci�gaj�c paczk� papieros�w Beaumont wskaza� g�ow� wn�trze samochodu. � W porz�dku, Dixon � poinformowa� go uprzejmie. � Powiedziano mi o wszystkim. Pojad� z wami. Stoj�c obok na wp� otwartych drzwi os�oni� d�oni� p�omyk zapa�ki. Amerykanin zawaha� si�, zdezorientowany nag�� zmian� sytuacji. W nast�pnej chwili zrewidowa� wszystkie swoje spostrze�enia na temat niezdarno�ci wielkiego Anglika, ale by�o ju� za p�no. Beaumont ca�� si�� swego wielkiego cia�a napar� na drzwi samochodu, przycinaj�c nimi d�o� i rami� Dixona. To by�o przemy�lane ryzyko, dok�adnie skalkulowane. W najgorszym przy- padku rewolwer wypali�by nieszkodliwie wewn�trz samochodu. W najlepszym powinien upa�� w b�oto przez szpar� mi�dzy ram� karoserii i nie domkni�tymi drzwiami. Beaumont schyli� si� tak szybko, �e Dixon dostrzeg� ten ruch jedynie w postaci rozmazanej plamy, nast�pnie wyprostowa�, ju� z coltem w r�ku, otworzy� drzwi na o�cie� i wepchn�� kontuzjowanego Dixona na tylne siedzenie, twarz� do do�u. Wycelowa� colta w faceta za kierownic�, kt�ry przez ten czas nie zd��y� si� nawet poruszy�. � Spokojnie, synku � ostrzeg� go. � Chyba wiesz, �e taka rzecz mo�e zrobi� kuku? W lusterku widzia�, jak od strony furtki zbli�a si� do nich Jo, ci�gle z walizk� w r�ku. Nie spuszczaj�c oka z kierowcy, wyda� polecenie, na tyle dono�nie, by Jo m�g� je bez trudu us�ysze�. � St�j i nie ruszaj si�, je�li chcesz, �eby twoi koledzy jeszcze troch� po�yli... � Na Boga, jeste�my z FBI � odezwa� si� cz�owiek za kierownic� g�osem pe�nym napi�cia. � To prawda, Beaumont � Dixon rozp�aszczony na tylnym siedzeniu z trudem wydobywa� s�owa, trzymaj�c si� za prawy nadgarstek. � Udowodnij to � warkn�� Anglik. � Trzymaj t� walizk�! Obiema r�kami! � krzykn�� do Jo, obserwuj�c trzeciego Amerykanina we wstecznym lusterku. Dixon powt�rzy� niedawne przedstawienie Beaumonta wyci�gaj�c dokument palcami lewej r�ki. � Dajcie mi troch� �wiat�a, �ebym m�g� to obejrze� � zgrzytn�� Beaumont. Obserwowa� uwa�nie, jak m�czyzna za kierownic� naciska prze��cznik, potem rzuci� szybkie spojrzenie na odznak�. � Fa�szywa jak cholera � oceni� cynicznie. � Za to mo�e si� pan znale�� za kratkami � poinformowa� go sucho kierowca. � Pod jakim zarzutem? � zainteresowa� si� Beaumont. � Op�r w�adzy federalnej... � Federalna bzdura! � Beaumont zmierzy� ponurym spojrzeniem m�czyzn� na przednim siedzeniu. � �adujecie si� do poci�gu i budzicie mnie spluw� mi�dzy oczami. Nie pokazujecie nawet kawa�ka cholernej odznaki... � Musia�o tak by�, Beaumont � odezwa� si� Dixon znu�ony. � To musia�o wygl�da� naturalnie. � Jeszcze nie sko�czy�em i jeszcze mnie nie przekonali�cie. Od kiedy to FBI je�dzi sobie samochodem marki Lincoln Continental? Czy�by�cie nagle wszyscy stali si� milionerami? � Czy nazwisko genera� Lemuel Quincey Dawes co� panu m�wi? � zapyta� Dixon. � Czy mog� panu pokaza� co� jeszcze? � Zdaje si�, �e widzia�em to nazwisko w gazecie � odpar� ch�odno Beaumont, nadal celuj�c w kierowc� i zmuszaj�c Jo, by sta� z obiema r�kami kurczowo zaci�ni�tymi na walizce. � Mo�esz mi co� pokaza�. Je�li b�dziesz ostro�ny. 8 Owo co� by�o zwini�t� kartk� papieru. Roz�o�ona i przytrzymana pod �wiat�o przez Dixona, okaza�a si� kr�tkim listem pisanym dziwacznymi bazgro�ami, kt�re Beaumont rozpozna� bez trudu. Keith, mamy krytyczn� sytuacj�, naprawd� fataln�. Potrzebuj� ci� szybko z powrotem w Waszyngtonie. W ramach osobistej przys�ugi. Tw�j Lemuel. � Skurczybyk � powiedzia� kr�tko Beaumont. � Nigdzie si� st�d nie ruszam. Poza tym, �e wejd� do samochodu, bo mam dosy� mokni�cia na deszczu. � Wgramoli� si� na tylne siedzenie i wygodnie rozpar� na sk�rzanym obiciu. Dixon podni�s� si� i usiad�, nadal �ciskaj�c praw� d�o�. � Czy pan sobie czego nie uszkodzi�? � zapyta� Anglik. Patrzy� na Amerykanina za kierownic�, kt�ry by� ca�y czas wykr�cony w ich stron� i przygl�da� si� Beaumontowi jak rze�nik zar�ni�tej zwierzynie, kt�r� ma w�a�nie �wiartowa�. � Skr�ci pan sobie kark � zauwa�y�. � Mia�bym ochot� skr�ci� pa�ski � wycedzi� zimno kierowca. � Dobrze ju�, dobrze, Fred � zirytowa� si� Dixon. � Ale wie pan, Beaumont, podj�� pan du�e ryzyko... � Ryzyko? � wybuchn�� Anglik. � Budzicie mnie luf� rewolweru w chwili, gdy zupe�nie nie mam refleksu... � W takim razie mam nadziej�, �e nie znajd� si� w pobli�u, kiedy b�dzie pan w pe�ni si� � stwierdzi� ponuro Dixon, rozcieraj�c przegub. � I mog� panu wyja�ni� spraw� lincolna continentala. M�j samoch�d zepsu� si� w drodze z lotniska i ten by� jedynym, jaki mogli�my sobie szybko po�yczy�. � Siedz�cy na przednim siedzeniu Fred, kt�ry wreszcie odwr�ci� si� plecami do Beaumonta, w��czy� silnik. � Mo�esz to wy��czy� � warkn�� Beaumont. � Nigdzie nie jedziemy. � Wy��cz silnik, Fred � zgodzi� si� zn�kany Dixon. � Nigdzie nie jedziemy. Na razie � doda�. � Niech pan pos�ucha, Beaumont � zacz�� spokojnie � to by�a dla nas bardzo nieprzyjemna noc, nawet zanim spotkali�my pana. Musieli�my lecie� z Waszyngtonu przez obszar burzy elektrycznej, dzisiejszej nocy nie ma ruchu powietrznego... � Wiem � wtr�ci� szorstko Beaumont, przypalaj�c nast�pnego papierosa. � Mia�em lecie� samolotem do samego Miami, ale powiedziano mi, �e wszystkie maszyny stoj� na ziemi. Dlatego musia�em jecha� poci�giem. � Przeszli�my przez piek�o usi�uj�c dotrze� w por� na lotnisko � ci�gn�� Di-xon � potem musieli�my znale�� samoch�d i zd��y� tutaj, �eby zatrzyma� ekspres. W�a�nie tak bardzo potrzebny jest pan z powrotem w Waszyngtonie. I jeszcze jedno: w ci�gu pi�ciu lat kursowania Florida Express nie zdarzy�o si�, by ten poci�g mia� nieprzewidziany post�j przed p�noc�. � Wszystkim nam zdarzaj� si� nieprzewidziane postoje � odpar� Beaumont. � Jak mnie teraz. A co to by� za tekst o uciekinierze z wariatkowa? � Takie zabezpieczenie � westchn�� Dixon. � Ta sprawa musi by� os�oni�ta ca�kowit� tajemnic�. Pasa�erowie b�d� przekonani, �e wyprowadzili�my z poci�gu jakiego� przest�pc�. To na wypadek, gdyby kto� taki jak ten wygadany Phil-lipson zdecydowa� si� zawiadomi� pras�. A poci�g ci�gle stoi � doda� Dixon po chwili. � To pa�ski problem. Co to za sprawa, �e wymaga ca�kowitej tajemnicy? Notatka Dawesa m�wi mi mniej ni� nic. � Nie wiem nic na ten temat... � Dobranoc! � Beaumont otworzy� drzwi, ale zaraz zatrzasn�� je z powrotem, bo Dixon powiedzia� co� jeszcze. � Wiemy, �e sp�dzi� pan dwa lata w Arktyce, �e w�a�nie jecha� pan na urlop, a ja mam panu powiedzie� w ostateczno�ci, �e Sam Grayson i Horst Langer zgodzili si� pom�c. Domy�lam si�, �e pan zna tych ludzi. Beaumont wyprostowa� si� na siedzeniu i utkwi� wzrok w strugach deszczu �ciekaj�cych po przedniej szybie. Dixon przygl�da� mu si� z zaciekawieniem, przesuwaj�c spojrzenie z kr�tkiego nosa poprzez zaci�ni�te usta do linii szcz�ki wyra�aj�cej energi� i determinacj�. Jedynie oczy zak��ca�y harmoni� tej twarzy, pomy�la�, ogromne br�zowe oczy, kt�re patrzy�y na cz�owieka bez zmru�enia, sprawiaj�c wra�enie, �e spogl�daj� w g��b duszy. Anglik �ci�gn�� ociekaj�cy wod� p�aszcz, zwr�ci� pot�n� g�ow� w kierunku Dixona i u�miechn�� si� ponuro. � Mieli�cie trudny lot? � zapyta�. � Wszyscy byli�my chorzy. � To przykre. Obawiam si�, �e b�dziecie chorowali raz jeszcze. Wiele przeszed�em z Graysonem i Langerem, wi�c chyba musz� wr�ci� do Waszyngtonu. Pu��cie wreszcie ten poci�g. A potem szybko zawie�cie mnie na lotnisko. Wszystko wskazuje na to, �e Dawes ma drobne k�opoty. � Po namy�le schowa� colta. * * * O trzeciej nad ranem w sobot�, 19 lutego, ostatnie pi�tro budynku National Security Agency w Waszyngtonie ci�gle jeszcze zalane by�o rz�sistym �wiat�em. NSA, znacznie mniej znana szerokim masom ni� CIA, jest jedn� z najbardziej skutecznych organizacji wywiadowczych na �wiecie, mi�dzy innymi dlatego, �e wyniki dzia�ania tej struktury nie s� tak og�lnie znane jak osi�gni�cia jej bardziej popularnego odpowiednika. Poza tym, wi�ksz� cz�� pieni�dzy wydaje bardziej efektywnie. 10 Genera� Dawes by� niewysokim, mocno zbudowanym m�czyzn� w wieku pi��dziesi�ciu trzech lat i wygl�da� jak szef sp�ki. Nosi� dobrze skrojone, dyskretnie szare garnitury, kocha� tropikalne ro�liny i nienawidzi� zimna. Prawdopodobnie dlatego w�a�nie wyznaczono go do nadzorowania operacji przeprowadzanych w strefie arktycznej. O trzeciej nad ranem, dziewi�tnastego lutego, kr��y� po pokoju du�ymi krokami, ubrany w koszulk� z kr�tkimi r�kawami i spocony, bo temperatura panuj�ca w pomieszczeniu � utrzymywana na sta�ym poziomie przez wymy�lny system kontrolny � wynosi�a osiemdziesi�t trzy stopnie. Osiemdziesi�t trzy stopnie by�y niezb�dne dla utrzymania przy �yciu tropikalnych ro�lin zdobi�cych girlandami jego biuro. Z tego powodu niekt�rzy jego pracownicy nazywali ten pok�j d�ungl�. � Beaumont w�a�nie wyl�dowa�. Wioz� go z lotniska, generale... Jerry Adams, asystent Dawesa, zakry� d�oni� tub� telefonu. � Samolot by� bliski katastrofy, niewiele brakowa�o, by rozbi� si� w czasie l�dowania, ale Beau- montowi nic si� nie sta�o. Ma pan jakie� specjalne polecenia? Samoch�d, kt�ry go tu wiezie, jest wyposa�ony w radio... � Po prostu niech go tu przywioz�. Szybko! � M�g�by najpierw wst�pi� do hotelu, od�wie�y� si� � naciska� Adams. � Da�oby nam to nieco czasu, �eby jeszcze raz om�wi�... � Porwali�my go z ekspresu � burkn�� Dawes. � Znam go. Ju� teraz na pewno nie robi nic innego, tylko pr�buje odgadn�� powody. I tak trudno nam b�dzie go przekona�. Je�eli pozwolimy mu zatrzyma� si� na chwil� i damy mu czas do my�lenia, b�dzie jeszcze trudniej. Tym razem mam zamiar wpakowa� go w to wszystko tak szybko, �eby nie zd��y� pomy�le�, wi�c przywie�cie go tutaj! Adams, szczup�y, trzydziestopi�cioletni m�czyzna z twarz� intelektualisty, uni�s� ciemne brwi w niemej dezaprobacie i wyda� instrukcje. Od�o�y� s�uchawk� i przetar� okulary bez oprawek. � W dalszym ci�gu nie rozumiem, dlaczego potrzebujemy tego Anglika. Z tego, jak si� rozwijaj� wydarzenia, widz�, �e mamy do czynienia z zupe�nie prost� operacj� i mo�emy przeprowadzi� j� z pomoc� naszych ch�opc�w. Jak tylko dowiemy si�, �e Gorow wyruszy� do Target-51, wy�lemy samolot, kt�ry we�mie go na pok�ad i zabierze stamt�d... � Prost�? � Dawes doko�czy� energicznym krokiem jeszcze jedno okr��enie i usadowi� si� za szerokim pustym biurkiem. � Prost�? � powt�rzy� mi�kko. � Tak samo prost� jak skakanie z budynku linii PAN AM. I tak samo bezpieczn�. � Przy odrobinie szcz�cia mo�e to by� przyjemna wycieczka... � Odrobinie szcz�cia? � g�os Dawesa by� zwodniczo spokojny. � Mo�e i masz racj�, Adams � ci�gn�� dobrotliwym tonem. � Spodziewamy si�, �e Amerykanie nazywaj� wielkie lodowe wyspy arktyczne �Targets". T-l (Target-1) pierwsza rozpoznana wyspa lodowa zosta�a zauwa�ona przez oficera obs�uguj�cego radar Superfortecy kanadyjskiego wybrze�a arktycznego w dniu 14 sierpnia 1946 r. 11 dotrze do nas bardzo wa�ny Rosjanin. By� mo�e najwa�niejszy Rosjanin, jaki kiedykolwiek opu�ci� Zwi�zek Radziecki. Zgodzisz si� ze mn�? � To prawda � potwierdzi� naiwnie Adams. � �eby do nas dotrze�, b�dzie musia� pokona� pewn� tras� � kontynuowa� Dawes tym samym tonem. � Wystartuje z radzieckiej bazy na wyspie lodowej � Biegun P�nocny 172 i b�dzie si� kierowa� do naszej najbli�szej stacji badawczej � Target-5, kt�ra w tym momencie przypadkiem dryfuje dwadzie�cia pi�� mil na zach�d od radzieckiej wyspy. Jak dot�d w bazie Target-5 znajduj� si� trzy osoby � trzech profesor�w oczekuj�cych na ewakuacj�, zanim wyspa przestanie istnie�. Nad��asz za mn�? � zapyta�. � Ca�y czas, sir... � �aden z trzech profesor�w na Target-5 nie ma najmniejszego poj�cia o tym, co si� b�dzie dzia�o; �e wkr�tce Gorow wyruszy w ich stron� poprzez p�ywaj�ce pole lodowe. � Dawes m�wi� teraz szybciej, hipnotyzuj�c Adamsa niebieskimi oczyma. � Nie mo�emy im o niczym powiedzie�, poniewa� �aden z nich nie dysponuje klauzul� dost�pu... � Mo�e mogliby�my przekaza� im jak�� wiadomo�� przez radio � zasugerowa� Adams. � Da� do zrozumienia... � O Bo�e! Da� do zrozumienia! O tym, kiedy Gorow wyruszy, dowiemy si� w ostatniej chwili. Nie mog� tam wys�a� samolotu pe�nego ludzi zbyt wcze�nie, bo to zaalarmuje Rosjan. Mogliby zamkn�� baz�, co oznacza, �e zamkn�liby w niej r�wnie� Gorowa. Ca�y problem polega na tym, �e �ycie na Target-5 musi wygl�da� zupe�nie normalnie i cholernie spokojnie. � W dalszym ci�gu nie widz� tu roli dla Beaumonta. Dawes, zanim odpowiedzia�, uwa�nie przyjrza� si� Adamsowi. W wieku trzydziestu pi�ciu lat Jerry Adams mia� wi�cej akademickiego przygotowania do tego rodzaju pracy, ni� Dawes m�g� sobie wyobrazi�. P�ynnie w�ada� sze�cioma j�zykami, w tym rosyjskim i serbsko-chorwackim. By� ekspertem od przekaz�w szyfrowych, specjalist� w dziedzinie radiokomunikacji i mia� opini� jednego z sze�ciu najlepszych �ledczych na terenie Stan�w Zjednoczonych. Brakowa�o mu tylko jednej umiej�tno�ci przydatnej w pracy dotycz�cej strefy arktycznej: jedyny l�d, jaki widzia�, to kostki w mikserze do drink�w. � Mg�a � powiedzia� Dawes. � Mg�a? � Wyobra�my sobie, �e Target-5 zostanie odci�ta od �wiata przez mg�� � zasugerowa� Dawes z nut� uporu w g�osie. � Jak si� tam dostaniemy, �eby zabra� Gorowa? Nie mo�emy lecie�, nie mo�emy przep�yn�� przez gruby l�d pola. � 2Wszystkie wa�niejsze radzieckie bazy p�ywaj�ce rozmieszczone w strefie arktycznej s� oznaczone nazw� Biegun P�nocny i odpowiednim numerem. Swoj� drog�, bazy nazwane w ten spos�b mog� w rzeczywisto�ci dryfowa� nawet setki mil od samego p�nocnego pola podbiegunowego 12 Mo�emy tam dotrze� tylko na piechot�, z saniami po lodzie. I dlatego mo�emy potrzebowa� Beaumonta. � Jest naszym zabezpieczeniem? � Tak. � Dawes rzuci� spojrzenie w kierunku zamkni�tych drzwi swego biura, jak gdyby w ka�dej chwili spodziewa� si� zobaczy� w nich Beaumonta. � Jedyny problem w tym, �e on nie wie, i� sprowadzili�my go na wszelki wypadek. I ja mu tego nie powiem. A�eby uspokoi� tw�j wzburzony umys�, podam ci list� jego kwalifikacji... � Nie mamy nikogo innego, kto m�g�by poje�dzi� na sankach po polu lodowym? � spyta� Adams z niedowierzaniem w g�osie. � To na pewno do�� prosta umiej�tno��? � Czasami zastanawiam si�, dlaczego zatrudni�em akurat ciebie � powiedzia� Dawes z prawdziwym zdumieniem. � Jazda sankami po polu lodowym jest najbardziej twardym i najtrudniejszym zaj�ciem na ziemi. � Wsta� i podszed� szybko do ogromnej �ciennej mapy. � Chod� tutaj, naucz� ci� czego�, o czym zapomnieli powiedzie� ci w Harvardzie. Przyjrza� si� uwa�nie mapie strefy arktycznej. U g�ry zaznaczono wybrze�e Zwi�zku Radzieckiego z Murma�skiem i Leningradem po prawej. �rodek mapy zajmowa�o pole podbiegunowe ze Spitsbergenem, Grenlandi� i nakre�lonymi poni�ej liniami wybrze�y Kanady oraz Alaski. Marker oznaczaj�cy aktualn� pozycj� Target- 5 znajdowa� si� bardzo nisko, przypi�ty tu� nad Iceberg Alley � niebezpiecznym kana�em mi�dzy Grenlandi� a Spitsbergenem, pe�nym ruchomego lodu. � Target-5 dryfuje w tej chwili w odleg�o�ci stu dwudziestu mil od wybrze�y Grenlandii � powiedzia� cicho Dawes. � Dwadzie�cia pi�� mil dalej na wsch�d znajduje si� radziecka baza, Biegun P�nocny 17, sk�d wyruszy Gorow. Ka�dego dnia dwie p�yty lodu unosz�ce te bazy zbli�aj� si� razem z ca�ym p�ywaj�cym polem lodowym do Iceberg Alley. Beaumont nazywa to miejsce najniebezpieczniejszym na �wiecie, a ja si� z nim zgadzam. � Jakie on ma kwalifikacje? � naciska� Adams. � Niezwyk�e. Jego matka by�a Kanadyjk�, ojciec Brytyjczykiem � zgin�� w czasie wojny. Teraz oboje ju� nie �yj�. Beaumont trafi� do Kanady jako dziecko, w 1943 roku i znalaz� si� w kompleksie kopalni miedzi w Coppermine na kra�cach Arktyki. Dorasta� w�r�d lod�w. Tam, gdzie rodz� si� lodowe wyspy, gdy p�ka l�d na kanadyjskich mieliznach. W 1952 wys�ano go z powrotem do Wielkiej Brytanii, aby m�g� uzupe�ni� wykszta�cenie i tam zainteresowa� si� lotnictwem. O�eni� si� w 1965 roku � maj�c dwadzie�cia pi�� lat � i w trzy tygodnie po �lubie straci� �on� w wypadku samochodowym spowodowanym przez pijanego kierowc�, kt�ry uciek� z miejsca zdarzenia. � To straszne � powiedzia� Adams p�g�osem. � Owszem, dla tego pijanego zab�jcy r�wnie�. Odszukano go i postawiono w stan oskar�enia, a Beaumont by� na sali podczas procesu w Londynie. Zanim 13 wyprowadzili s�dzonego z �awy dla �wiadk�w, Beaumont dopad� go i na wp� udusi�. Sko�czy�o si� to dla niego wyrokiem w zawieszeniu. Wr�ci� prosto do Kanady. � To by�o siedem lat temu? � obliczy� Adams. � Dobrze wiedzie�, �e umiesz dodawa� � skomentowa� t� uwag� Dawes. � Od tamtej pory sp�dzi� wi�kszo�� czasu w Arktyce � cz�ciowo pracuj�c dla Arctic Research Laboratory w Point Barrow, cz�ciowo dla nas. To on jest tym cz�owiekiem, kt�ry dostarczy� nam wszystkie dane na temat nowego radzieckiego �mig�owca, niszczyciela �odzi podwodnych, kiedy taki po raz pierwszy pokaza� si� w rejonie Arktyki. � Dawes szuka� w pami�ci. � Dysponuje najwy�szym stopniem klauzuli dost�pu i m�wi p�ynnie po rosyjsku. A je�eli ci to nie wystarcza, jest jeszcze sprawa operacji �Spitsbergen". � Co to takiego, sir? � No, prosz�, utajnienie naszej dzia�alno�ci musi by� lepsze, ni� s�dzi�em � skonstatowa� Dawes z ch�odnym u�miechem. � Ale ty by�e� w tym czasie w Saj- gonie. W zesz�ym roku trzech m�czyzn zosta�o wys�anych na pole lodowe, aby udowodni�, �e mo�na dokona� czego�, co uwa�ali�my za niewykonalne: przebyli z saniami ca�� drog� z Grenlandii na Spitsbergen. Nie by�o o tym wydarzeniu ani s�owa w gazetach, poniewa� mia�o ono implikacje militarne. Ci m�czy�ni to Sam Grayson i Horst Langer, kt�rzy teraz czekaj� w Thule. Ich przyw�dc� by� Beaumont. � To brzmi rzeczywi�cie interesuj�co � przyzna� Adams. � Ale b�dziemy potrzebowali jego udzia�u jedynie w�wczas, gdyby na Target-5 spad�a g�sta mg�a? � Dok�adnie tak! Ca�y k�opot w tym, �e Beaumont wr�ci na Grenlandi� tylko w przypadku, gdy powiem mu, �e jedzie tam, by odebra� Michai�a Gorowa... � Ostatnie prognozy meteorologiczne przewiduj� dobre warunki atmosferyczne nad ca�ym tym terenem � zaprotestowa� Adams. � I dlatego poka�� mu m�j najnowszy raport o stanie pogody. � Dawes wr�ci� do biurka i wyci�gn�� papier zadrukowany maszynowym pismem; poda� go Adamsowi. � Ten cz�owiek sp�dzi� w Arktyce dwa fatalne lata i diabelnie trudno b�dzie przekona� go, �eby tam wr�ci�. Niewielkie oszustwo troch� nam pomo�e. Adams utkwi� wzrok w kawa�ku papieru. By�a to oficjalna prognoza meteorologiczna sprzed o�miu godzin. Warunki atmosferyczne w s�siedztwie Target-5 pogarszaj� si� raptownie. G�sta mg�a. Widoczno�� zero. Temperatura minus czterdzie�ci pi�� stopni poni�ej zera. Spodziewane pogorszenie pogody. Adams spojrza� znad raportu. � Co b�dzie, kiedy si� dowie, �e zrobili�my z niego idiot�? 14 � W�cieknie si�. Ale mam nadziej�, �e w�wczas b�dzie ju� w Thule, na Grenlandii. � Dawes wyj�� z pude�ka kr�tkie, grube cygaro i umie�ci� je w ustach nie zapalaj�c. Od miesi�ca pr�bowa� rzuci� palenie i, jak dot�d, uda�o mu si� wytrzyma� bez tytoniu przez dwa tygodnie. � S�ysza�e� co� o szpiegu w Thule? � zapyta� zdawkowo. � Nie � Adams wyprostowa� si� w krze�le. � O co chodzi? � Jeden ze zwiadowc�w FBI, Callard, zawiadomi� mnie o nim jakie� dwie godziny temu � Dawes zdmuchn�� zapa�k�, kt�r� przed chwil� nie�wiadomie zapali� i wykrzywi� twarz w grymasie. � Wygl�da na to, �e radziecki agent przez ponad dwa lata przesy�a� informacje swoim ludziom. Na razie znamy tylko jego pseudonim: Krokodyl, ale wkr�tce spodziewamy si� go zidentyfikowa�. � To mo�e narazi� na niepowodzenie ca�� operacj� � powiedzia� wolno Adams. � Nie s�dz�. Mam zamiar ostrzec Beaumonta, �eby kontaktowa� si� wy��cznie z szefem tamtejszej s�u�by bezpiecze�stwa Tillotsonem. � Dawes zerkn�� na zegarek. � Beaumont b�dzie tu lada chwila, wi�c pilnuj si�, Adams. * * * Ksi�yc zawieszony wysoko w przestworzach roz�wietla� czer� b�yszcz�c� gwiazdami rozpi�tymi nad polarnym pakiem w konstelacj� Wielkiej Nied�wiedzicy. Target-5 tkwi�a uwi�ziona w szczypi�cym mrozie d�ugiej nocy. Sto dwadzie�cia mil na wsch�d od wybrze�y Grenlandii i tylko dwadzie�cia pi�� mil na zach�d od radzieckiej wyspy lodowej Biegun P�nocny 17, Target-5 trwa�a obl�ona przez mia�d��ce j�, napieraj�ce na jej kraw�dzie miliony ton ruchomego lodu, zgrzytaj�cego i dudni�cego, pr�buj�cego skruszy� wysp� w pu�apce stalowego u�cisku. Pak lodowy atakowa� wysp� od trzydziestu lat, od czasu, gdy w 1942 roku wyodr�bni�a si� z lodu szelfowego u kanadyjskich wybrze�y i rozpocz�a orbitowanie wok� pomocnego pola podbiegunowego. Jednak do tej pory nie zdo�a� wyrz�dzi� jej �adnej szkody, poniewa� zrodzi� si� ze s�onej wody, zamarzni�tej wody morskiej. Masywne urwisko, p�askowy� o �rednicy jednej mili by� bardziej wytrzyma�y. Target-5 powsta�a z lodu s�odkowodnego, kt�ry jest twardszy ni� jego s�ony odpowiednik. I mia�a d�ugi rodow�d. Przez setki lat na kra�cach kanadyjskiego wybrze�a powstawa�a lodowa ska�a budowana powolnymi p�ywami lodowc�w schodz�cych do zamarzni�tego morza. Poziom za poziomem, urwisko ros�o tak d�ugo, a� osi�gn�o g��boko�� dwustu st�p. Target-5 by�a fragmentem tej lodowej 15 ska�y � na mil� szerokim � kt�ry oddzieli� si� i odp�yn�� z lodem biegunowym przed trzydziestu laty. W�a�nie zaczyna�a czwarte dziesi�ciolecie orbitowania wok� bieguna, zbli�a�a si� po raz kolejny do kanadyjskich wybrze�y Arktyki, gdy zosta�a porwana przez Pr�d Wschodniogrenlandzki. Wielka p�yta lodu pod��y�a na po�udnie dalej ni� kiedykolwiek. W nied�ugim czasie dotar�a do kana�u mi�dzy Grenlandi� i Spitsbergenem i wkr�tce znalaz�a si� w punkcie, z kt�rego nie by�o ju� odwrotu; dlatego p�yn�a dalej na po�udnie zamiast na wsch�d. Na po�udnie, w kierunku Iceberg Alley. * * * W odleg�ym Waszyngtonie Dawes ci�gle jeszcze czeka� na Beaumonta. W tym czasie doktor Matthew Conway, pi��dziesi�cioletni szef Target-5 wyszed� z g��wnego baraku, �eby ustali� po�o�enie gwiazd przy pomocy sekstansu. Conway, zazwyczaj spokojny i pogodny, tym razem rozk�adaj�c instrument by� wyra�nie rozdra�niony, a fakt, �e tu� za drzwiami do��czy� do niego drugi m�czyzna, zdecydowanie nie poprawi� mu nastroju. Jeff Rickard, trzydziestodwuletni radiooperator pospiesznie zatrzasn�� za sob� drzwi, by nie och�adza� wn�trza. � Dzieje si� co�, Matt? � zapyta�. � Jasne � odpar� Conway z wymuszonym humorem. � W�a�nie przejecha� autobus do Omaha. � Jezu, gdyby to by�a prawda! Chodzi�o mi o to, czy wida� Rosjan. � Wiem, o co ci chodzi�o. Stali po�rodku mi�dzy dwunastoma barakami o p�askich dachach stanowi�cymi stacj� badawcz� umiejscowion� w centrum wyspy. Po dw�ch stronach w�skiej, wydeptanej w �niegu uliczki, sze�� barak�w spogl�da�o na sze�� pozosta�ych, a z dachu ostatniego k�u� roz�wietlone ksi�ycowym blaskiem niebo maszt radiostacji. Dalej, w odleg�o�ci nie wi�kszej ni� p� mili, wsz�dzie dooko�a, by� ich wr�g � polarny ruchomy l�d � skrzecz�cy i dudni�cy jak przera�aj�co wielka bestia wij�ca si� w b�lach. Przypomina�o im to, �e l�d jest jak �ywy, �e porusza si� ci�gle, nacieraj�c na niewysokie ju� kraw�dzie wyspy opieraj�ce si� jego atakom. Da� si� s�ysze� nowy d�wi�k: kr�tka eksplozja, jak wystrza� z karabinu. � Co to by�o, do diab�a? � szepn�� Rickard. � Wy�ama� si� kawa�ek lodu � odpar� ze znu�eniem Conway. � Wr�� do Sondeborga, Jeff, dobrze? Chcia�bym to sko�czy�. � Znowu jest w jednym z tych swoich nastroj�w. My�l�, �e to si� pogarsza, Matt. 16 Conway, z twarz� odwr�con� od Rickarda, zacisn�� usta, usi�uj�c skupi� si� na pomiarach gwiazd, Sondeborg, dwudziestosze�cioletni i najm�odszy z trzech m�czyzn, by� na skraju za�amania nerwowego. Powodem by�o, oczywi�cie, odosobnienie, a tak�e fakt, �e ich pobyt na wyspie mia� si� ku ko�cowi. W ci�gu dwunastu dni powinien si� zjawi� samolot, by ewakuowa� ich z tej zagubionej wyspy i teraz godziny, a nawet minuty, wlok�y si� jak lata. Baza otoczona by�a ze wszystkich stron przez g�adki �nie�ny p�askowy� podchodz�cy a� do �cian urwiska. Ze wszystkich stron � za wyj�tkiem po�udnia, gdzie widnia�o niewielkie wzg�rze wyniesione jakie� czterdzie�ci st�p ponad poziom p�askowy�u. W�a�nie tu, setki mil od najbli�szego brzegu, tkwi� pag�rek upstrzony wielkimi, pokrytymi �niegiem okr�glakami, od�amkami prawdziwej ska�y; niekt�re z nich mia�y rozmiary niewielkiego bungalowu. Wiele wiek�w temu przyw�drowa�y we wn�trzu lodowca na teren kanadyjskiego lodu szelfowego i kiedy olbrzymia p�yta podzieli�a si� na mniejsze, wzg�rze pop�yn�o na jednej z nich. Drzwi za Conwayem otwarto ponownie. Poczu�, �e zaczyna, traci� cierpliwo��. Podszed� do niego Sondeborg. To stawa�o si� trudne do zniesienia: nikt nie chcia� zosta� sam, nawet we wn�trzu ciep�ego baraku, ale kiedy znajdowali si� wszyscy razem, �cierali si� ze sob� jak l�d mia�d��cy urwiste brzegi wyspy. � Zamknij drzwi, Harvey � powiedzia� Conway i przycisn�� oko do instrumentu. Za nim trzasn�y drzwi. � Rosjanie ju� uciekli! � g�os Sondeborga dr�a�, bliski histerii. � Maj� wi�cej rozumu ni� my. Ewakuowali t� swoj� cholern� baz�, kiedy jeszcze by� czas. Dlaczego do diab�a nie wezwiemy samolotu przez radio? Wszystko spakowane... � Dosy�! � Conway opu�ci� sekstans i obr�ci� si� twarz� do Sondeborga. � Wszystko ju� spakowane, a ty ci�gle nie doko�czy�e� do�wiadcze�... � Do cholery z do�wiadczeniami! � wybuchn�� Sondeborg. � Tutaj co� podejrzanie �mierdzi... � Siedzisz na Target-5 ju� jedena�cie miesi�cy � przerwa� mu Conway. � To ci�gle jest to samo miejsce. � To nie jest to samo miejsce � Sondeborg cofn�� si� gwa�townie. � Jeste�my na skraju Iceberg Alley... � Wr�� do baraku i zr�b kawy � mrukn�� Conway. � Wszystkim nam przyda si� co� gor�cego. Sondeborg wpad� do wn�trza jak burza, trzaskaj�c drzwiami. � Lepiej id� z nim, Jeff � poradzi� Conway � wiesz, jaki jest, kiedy si� go zostawi samemu sobie. Potem m�g�by� spr�bowa� jeszcze raz po��czy� si� z Thule. Chcia�bym im poda� nasze najnowsze po�o�enie. � Spr�buj� � g�os Rickarda pe�en by� zw�tpienia. � Ostatnio mia�em k�opoty z po��czeniem. Obawiam si�, �e mo�emy by� ju� zupe�nie odci�ci. To mo�e oznacza� zmian� pogody. 17 Conway sko�czy� pomiary i zmarszczy� brwi. Wzmianka o k�opotach z nawi�zaniem ��czno�ci radiowej � albo braku ��czno�ci w og�le � martwi�a go bardziej, ni� to po sobie pokazywa�. Z�o�y� sekstans i przystan�� na chwil� przed wej�ciem do baraku, badaj�c wzrokiem znajom� pustk� zamarzni�tego morza i bezkresnego lodu. Czu� niepok�j, a nie m�g� znale�� jego przyczyny. * * * W biurze Dawesa panowa� tropikalny upa� i ogromne napi�cie. Upa� i napi�cie, kt�re wywo�a�y pot na twarzach trzech m�czyzn. Napi�cie wprowadzi� Beaumont. Ubrany w koszulk� z kr�tkimi r�kawami usiad� i po�o�y� r�ce na szerokich kolanach, wpatruj�c si� w Dawesa. � W porz�dku. Naszkicowa�e� mi obraz ca�ej sprawy. A teraz, dlaczego ten Rosjanin, Michai� Gorow, jest tak cholernie wa�ny? � Wszystko, co musi pan wiedzie� to to, �e jest wa�ny � wtr�ci� si� Adams. � Szczeg�y obj�te s� �cis�� tajemnic�. Beaumont obejrza� si�, pos�a� asystentowi ponure spojrzenie, nast�pnie odwr�ci� si� zn�w w stron� Dawesa, kt�ry szybko odpowiedzia�. � Michai� Gorow jest oceanografem numer jeden Zwi�zku Radzieckiego. Osobi�cie nadzorowa� instalowanie systemu Sous and Caesar3 na dnie morskim wzd�u� wybrze�y Arktyki. B�dzie mia� ze sob� �mapy Katarzyny" � komplet odbitek dotycz�cych tego systemu, kt�ry naprowadza ich �odzie podwodne pod lodami Arktyki do naszych wybrze�y. Czy to ci co� m�wi? � To by znaczy�o, �e Gorow jest naprawd� wa�ny. � Z tymi mapami w r�ku mogliby�my rozpracowa� ca�y radziecki system obronny i wyprzedzi� ich o dziesi�� lat � ci�gn�� z zapa�em Dawes � a nawet wi�cej: kiedy prezydent uda si� w maju do Moskwy z �mapami Katarzyny" w kieszeni, b�dzie m�g� prowadzi� rozmowy z pozycji si�y. To jest w�a�nie do tego stopnia wa�ne, Keith. I dlatego potrzebuj� ci� na Grenlandii... � Zaraz, zaraz, jeszcze nie zgodzi�em si� nigdzie jecha� � Beaumont wsta� i przeszed� przez pok�j, by spojrze� z bliska na rozwieszon� na �cianie map�. Jak na cz�owieka tak ogromnej postury porusza� si� z niespodziewan� zwinno�ci�. � Ten statek, �Elroy" � wskaza� marker u do�u mapy. � Czy to lodo�amacz, bli�niak �Exodusa"? 3Sous and Caesar � ameryka�ski termin na oznaczenie podwodnej sieci boi radiowych i so-narowych, kt�re prowadz� lodzie podwodne przewidzianym kursem na du�ych g��boko�ciach pod lodem polarnym 18 � Tak. Aktualnie wraca do Milwaukee po roku sp�dzonym na wodach Arktyki. � Mog� za��da�, �eby� go zawr�ci� i wys�a� z powrotem na pole lodowe... � Zdaje si� pan zapomina�, �e to my planujemy t� operacj�, Beaumont � w g�osie Adamsa brzmia�o oburzenie. Anglik odwr�ci� si� powoli i patrzy�. Pod wp�ywem tego wzroku Adams poczu� si� niewyra�nie. Wreszcie Beaumont zdecydowa� si� przem�wi�. � Mo�e mia�by pan ochot� wybra� si� ze mn�? Przez ruchomy l�d. � Ponownie zwr�ci� si� do Dawesa. � To jeden wielki bajzel. I nie podoba mi si� to, co m�wi�e� 0 szpiegu w Thule. Musz� najpierw znale�� si� tam, zabra� Graysona, Langera 1 sprz�t, zanim polecimy do Curtis Field. � D�gn�� palcem lotnisko znajduj�ce si� na mapie najbli�ej Target-5. � Wi�c ten szpieg jest niebezpieczny. � Callard, facet z FBI, powiedzia� mi, �e powinni rozszyfrowa� Krokodyla w ci�gu kilku godzin. Wszelkie wcze�niejsze instrukcje mo�emy przesy�a� drog� radiow� bezpo�rednio do Tilotsona, on jest tam szefem bezpiecze�stwa. � Ci�gle mi si� to nie podoba. Poka� mi jeszcze raz t� prognoz� pogody. Dawes z kamienn� twarz� poda� mu sfa�szowany raport. Adams z uwag� studiowa� kszta�t swoich paznokci. Beaumont przeczyta� prognoz� i potrz�sn�� g�ow�. � To oznacza, �e b�dziemy musieli z Curtis Field polecie� na sam skraj waru mg�y. Potem na saniach dotrzemy do Target-5, je�eli j� kiedykolwiek znajdziemy. Zabierzemy Gorowa, zak�adaj�c, �e on w og�le tam dobrnie przez dwadzie�cia pi�� mil ruchomego lodu. Potem musimy jeszcze wr�ci�, pokonuj�c sto dwadzie�cia mil lodu, najprawdopodobniej z lud�mi radzieckiej s�u�by bezpiecze�stwa depcz�cymi nam po pi�tach... � Mogliby�my wzi�� was na pok�ad samolotu, gdy tylko wyjdziecie z zasi�gu mg�y � zasugerowa� Adams. � Mogliby�cie � zgodzi� si� Beaumont � gdyby�cie kiedykolwiek nas znale�li, co wam si� nie uda. Czy ma pan jakiekolwiek poj�cie o tym, co znaczy pr�bowa� znale�� czterech m�czyzn i dwie pary sanek z powietrza o tej porze roku? Nie, na pewno pan nie ma... � Zdarza si� jednak, �e ludzie ratowani s� przez pomoc z powietrza � upiera� si� Adams. � Tak jest � burkn�� Beaumont. � Zdarza si�. Nie wie pan tylko, �e zazwyczaj zdarza si� to przypadkiem. Za�oga samolotu, kt�ra nikogo nie szuka, nagle kogo� znajduje. Nie podoba mi si� r�wnie� to � kontynuowa� � �e ci�gle jeszcze nie wiemy, kiedy on si� zjawi. � Machn�� prognoz� pogody w kierunku Dawesa. � Wy�lij piln� wiadomo�� do �Elroya". Ma natychmiast zawr�ci� i skierowa� si� na pomoc, w stron� pola lodowego. Tu b�dzie miejsce spotkania � Beaumont wyj�� o��wek i narysowa� na �ciennej mapie gruby krzy�. � Ale� to w g��bi lodu � zaprotestowa� Adams. 19 � Dlatego statek musi utorowa� sobie drog�. Chc� by� na pok�adzie samolotu lec�cego na Grenlandi� w ci�gu dw�ch godzin � zwr�ci� si� do Dawesa � potrzebna mi szybka maszyna, kt�ra mo�e pokona� t� tras� bez mi�dzyl�dowania � Czeka na ciebie boeing � powiedzia� Dawes. Beaumont uni�s� brew. � By�e� pewien swego, prawda? Ameryka�ska organizacja! Czasami troch� mnie przera�a. Teraz przejd�my do sprawy Michai�a Gorowa. Kiedy ma si� pojawi�? Adams zacz�� m�wi� kompetentnym tonem. � Czekamy na cz�owieka, kt�ry wr�ci do Helsinek z Leningradu. Mia� on nawi�za� kontakt z krewnym Michai�a Gorowa i dowiedzie� si�, kiedy oceanograf opu�ci Biegun P�nocny 17. Jeste�my pewni, �e b�dzie to mia�o miejsce w ci�gu najbli�szych dni. A po powrocie naszego wys�annika poznamy dok�adn� dat�. � A je�li za�o�ymy, �e on nigdy nie opu�ci Leningradu? � zapyta� Beaumont. � Powinno mu si� to uda� � odpar� Adams z prze�wiadczeniem. � Nigdy jeszcze nie by� za �elazn� Kurtyn�, miedzy innymi dlatego powierzono mu to zadanie. To do�wiadczony agent. Gdy dotrze do Helsinek, uda si� wprost do naszej ambasady i prze�le nam wiadomo��. � Wszystko zale�y od jednego cz�owieka w Rosji � stwierdzi� ponuro Beaumont. � Jednego z najlepszych � zapewni� go Adams. � Najp�niej do godziny pierwszej naszego czasu w niedziel� w nocy, b�dziemy wszystko wiedzieli. Gdy tylko otrzymamy informacj�, przeka�emy j� do Curtis Field. � Adams by� nastawiony bardzo optymistycznie. -Nie musi si� pan niczego obawia�. Przekona si� pan. To b�dzie zupe�nie prosta operacja. � Nie b�dzie � mrukn�� Beaumont. � To pierwsza i jedyna rzecz, jak� mog� przewidzie�: to nie b�dzie prosta operacja. Pi�tek, 18 lutego Na Newskim Prospekcie w Leningradzie, dok�adnie pi�� minut po godzinie trzeciej po po�udniu, 18 lutego zgin�� cz�owiek. Kiedy w Leningradzie wybija trzecia po po�udniu, w Waszyngtonie jest zaledwie si�dma rano. Beaumont jeszcze nie wsiad� do Florida Express, z kt�rego mia� by� tak bezceremonialnie wyci�gni�ty dopiero siedemna�cie godzin p�niej. Ale by�a ju� prawie trzecia, gdy ameryka�ski turysta, Harvey Winthrop, schodzi� ostro�nie na ulic� z pi�ciu oblodzonych stopni hotelu �Europa"' Wysoki m�czyzna o poci�g�ej twarzy, w wieku trzydziestu o�miu lat � Winthrop � wed�ug paszportu by� pisarzem, ale nie pisarstwo by�o mu w g�owie, gdy sprawdzi� godzin� na r�cznym zegarku i opu�ci� hotel �Europa". Za pi�� trzecia. Stan�wszy na ulicy zwr�ci� si� w lewo i brn�c przez �nieg skierowa� si� w stron� Newskiego Prospektu. Nad nim spuchni�te niebo grozi�o znowu opadami �niegu, wok� widnia�o zaledwie kilka ludzkich sylwetek. W tej strefie geograficznej, tak daleko wysuni�tej na p�noc, najp�niej za trzydzie�ci minut b�dzie zupe�nie ciemno. Istotnie, uliczne lampy by�y ju� zapalone, ich �wiat�o uk�ada�o na �niegu zadziwiaj�ce refleksy, gdy Winthrop dotar� do Newskiego Prospektu i rozejrza� si�, uwa�nie lustruj�c obie strony szerokiej ulicy. Sprawia� wra�enie cz�owieka, kt�ry nie jest pewien, kiedy mo�e przej�� przez jezdni�, ale w rzeczywisto�ci obserwowa� trzy zaparkowane w pewnej odleg�o�ci samochody. * * * Madame Vollin � opiekunki Inturistu, kt�ra od pi�ciu dni dotrzymywa�a mu towarzystwa podczas ka�dej wyprawy do Ermita�u, nigdzie nie by�o wida�. Nie siedzia�a w �adnym z zaparkowanych samochod�w, ani nie spoziera�a zza �adnej ze s�abo o�wietlonych sklepowych wystaw. Widocznie bez podejrze� przyj�a jego decyzj�, �e dzi� nie b�d� szli do Ermita�u, poniewa� jest zbyt zm�czony, �eby ogl�da� kolejne dzie�a Rubensa. Zawaha� si� przez chwil�, czekaj�c, a� przejedzie 21 trolejbus i ponownie sprawdzi� okolic�. W odleg�ym ko�cu niemal wyludnionej alei zza rogu wypad� m�ody cz�owiek w sk�rzanej kurtce, wbi� kluczyk w zamek w drzwiach samochodu, otworzy� je i czeka�, a� do��czy do niego dziewczyna. Rudow�osa mia�a na sobie obcis�y mi-ni- p�aszczyk. Gdy tylko dopad�a ch�opaka, zacz�a ok�ada� go pi�ciami. Winth-rop u�miechn�� si� s�abo, kiedy trolejbus mija� go bucz�c i wzniecaj�c b��kitne iskry na oblodzonych drutach trakcji. Nawet Rosjanie mieli problemy z m�odzie��, szczeg�lnie je�li by�y to dzieci wysoko postawionych cz�onk�w partii. Zacz�� przechodzi� na drug� stron�. Nie przypadkiem Winthrop m�g� by� wzi�ty za Rosjanina; mia� na sobie futro, futrzan� czap� i buty do kolan, kupione w GUM-ie trzy dni po przyje�dzie. � Nie s�dzi�em, �e tu jest a� tak zimno � wyja�ni� Madame Vollin. Kiedy przeszed� na drug� stron� alei i mija� ci�gle k��c�c� si� m�od� par�, sprawdzi�, kt�ra godzina. Za dwie minuty trzecia. Dwie minuty, by dotrze� na miejsce spotkania, kt�re ju� widzia�: niewielki, okolony drzewami skwerek. Winthrop brn�� mozolnie alej�. Z r�kami w r�kawiczkach wbitymi g��boko w kieszenie, z katalogiem sztuki wetkni�tym pod rami�, szed� do Ermita�u w Pa�acu Zimowym t� sam� drog�, kt�r� pokonywa� przez pi�� poprzednich dni z Madame Vollin u boku. Skwerek by� coraz bli�ej. Winthrop widzia� pomnik Lenina po drugiej stronie trawnika i nieco dalej niewysok� kr�p� posta�. Kto� skr�ci� z alei i w�a�nie wszed� na skwerek. Czy to by� marynarz? Winthrop r�wnie� dotar� na teren ziele�ca. Nigdy przedtem nie spotka� Piotra Gorowa, brata oceanografa Michai�a Goro-wa i dlatego wyt�a� wzrok, usi�uj�c dostrzec trzy wa�ne szczeg�y, zanim tamten zbli�y si� do niego. Wojskowy okr�g�y brezentowy worek, niesiony pod pach� zamiast przerzucony przez rami�, jak zazwyczaj robi� to radzieccy marynarze. Zgadza si�. Czerwony szalik na szyi. Zgadza si�. Pozosta� jeszcze trzeci szczeg�, trudny do sprawdzenia w gasn�cym �wietle dnia. Winthrop utrzymywa� wolny, niedba�y krok. Trzeci szczeg�, to guzik. Jedyny jasny guzik na samej g�rze p�aszcza. Pozosta�e powinny by� w ciemnym kolorze. Jezu, zupe�nie nie m�g� go dojrze�. W dodatku na drugim ko�cu skweru pojawi� si� milicjant i ruszy� w �lad za marynarzem. Serce Winthropa zabi�o mocniej, ale w dalszym ci�gu szed� tym samym krokiem. Sta�o si�. Nieprzewidziany czynnik zrujnowa� wszystkie plany, uniemo�liwi� kontakt. Winthrop czu� nerwowe mrowienie na plecach. Czy policjant �ledzi� Gorowa? Nic na to nie wskazywa�o. Wszystko odbywa�o si� zbyt otwarcie. We� si� w gar��, cz�owieku! Helsinki, Finlandia � bezpiecze�stwo � s� tylko sto mil st�d. Ta my�l niewiele pomaga�a, gdy Harvey Winthrop zbli�a� si� do id�cego w jego stron� marynarza. R�wnie dobrze m�g�by si� znajdowa� w Kijowie, w sercu Ukrainy, sk�d w�a�nie przyjecha� Gorow po spotkaniu ze swoim bratem Michai�em. Z ka�d� minut� zapada� coraz g�ciej szy mrok. Marynarz zbli�a� si�, za nim 22 szed� milicjant w granatowym p�aszczu, ci�gle w tej samej odleg�o�ci oko�o pi��dziesi�ciu jard�w. Czy to zn�w przypadek, �e milicjant szed� takim samym spacerowym krokiem jak Piotr Gorow? Je�eli to by� Gorow. Winthrop ci�gle nie m�g� dojrze� guzika. Widzia� ju� czerwon� opask� na milicyjnej czapce z daszkiem, ale nie widzia� cholernego guzika. Marynarz � m�czyzna, przed trzydziestk� � patrzy� prosto przed siebie, a Winthrop mia� wra�enie, �e dostrzeg� st�a�e mi�nie jego szcz�k znamionuj�ce najwy�sze napi�cie. Biedaczysko, musi by� bliski za�amania. Nie by� przygotowany do znoszenia tego rodzaju presji. Wreszcie Winthrop ujrza� ja�niejszy guzik na samej g�rze p�aszcza. Winthrop po�lizgn�� si� przed samym frontem pomnika Lenina, tu� obok marynarza, za kt�rym w odleg�o�ci pi��dziesi�ciu jard�w posuwa� si� milicjant. Przewracaj�c si� Amerykanin wypu�ci� spod pachy kolorowy katalog, kt�ry otworzy� si� na reprodukcji obrazu Rubensa, ciemniej�cej na �niegu jak krwawa plama. Katalog by� elementem identyfikacyjnym. W najbardziej naturalny na �wiecie spos�b marynarz zatrzyma� si� i, podczas gdy Winthrop pr�bowa� stan�� na nogi, powiedzia� szybko i cicho po rosyjsku: � Wyrusza 20 lutego do ameryka�skiej stacji badawczej Target numer 5... 20 lutego... � powt�rzy� dat� jeszcze ciszej i Winthrop zorientowa� si�, i� Rosjanin obawia� si� dw�ch mo�liwo�ci: �e Amerykanin nie dos�yszy decyduj�cej daty oraz �e mo�e us�ysze� j� milicjant. Winthrop zdo�a� si� podnie�� i otrzepywa� �nieg z p�aszcza. Marynarz wzruszy� ramionami, jakby na znak, �e ludziom ci�gle zdarzaj� si� ma�e nieszcz�cia w tak� pogod� i ruszy� swoj� drog� przez skwer w kierunku Newskiego Prospektu i dalej do dok�w w dole. Winthrop podni�s� katalog, spr�bowa� i��, ale mocno utyka�, wi�c opar� si� o ogrodzenie pomnika. Milicjant podszed� do niego i zapyta� po rosyjsku: � Mo�e pan i��? Daleko pan idzie? � Wszystko w porz�dku. Chyba tylko skr�ci�em nog� w kostce, ale wszystko w porz�dku. � Winthrop celowo odpar� po angielsku. Nikt nie wie, �e rozumie cho� s�owo z j�zyka rosyjskiego. Nikt, opr�cz Gorowa, kt�ry zd��y� ju� opu�ci� skwerek. Milicjant przygl�da� mu si� b