8090
Szczegóły |
Tytuł |
8090 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8090 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8090 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8090 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CZARODZIEJSKI IMBRYCZEK
BA�NIE I LEGENDY JAPO�SKIE
WYDAWNICTWA �ALFA" � WARSZAWA 1986
MARIA JUSZKIEWICZOWA
CZARODZIEJSKI IMBRYCZEK
BA�NIE I LEGENDY JAPO�SKIE
Ilustracje i opracowanie graficzne Jacek Urba�ski
Redaktor El�bieta Luba�ska
Redaktor techniczny El�bieta Suchocka
Opracowano na podstawie publikacji Sp�dzielni Wydawniczej �Czytelnik"
COPYRIGHT BY WYDAWNICTWA �ALFA" WARSZAWA 1986
ISBN 83-7001-106-3
WYDAWNICTWA �ALFA" WARSZAWA 1986
Wydanie IV. Nak�ad 200. 000 + 200 egz.
Format 95 _* 200 mm.
Ark. wyd. 4,0. Ark. druk. 4,0.
Zak�ad Poligraficzny Wydawnictw �Alfa"
Zam. 3099/85 P-44
Cena z� 140,�
Musz� Warn powiedzie�, mali czytelnicy, �e wychowa�am si� od dziecka na Dalekim Wschodzie, a w samej Japonii mieszka�am oko�o pi�ciu lat. Mia�am wi�c mo�no�� przyjrze� si� dok�adnie �yciu ludu japo�skiego, pozna� jego ciekawe tradycje, zwyczaje i wierzenia. Wiele z nich znalaz�o odbicie w fantastycznych, uderzaj�cych sw� odr�bno�ci� ba�niach i legendach.
Przebywaj�c na wybrze�u Oceanu Wielkiego, nas�ucha�am si� takich opowie�ci od r�nych ludzi. Od starych rybak�w, wie�niaczek, przekupni�w... Ale najcieka-wiej potrafi� opowiada� s�dziwi bajarze, kt�rzy w�druj� z miejsca na miejsce, przygrywaj�c sobie na instrumencie podobnym do lutni.
Dawnych wojownik�w i rycerzy, szlachetnych i m�nych lub z�ych i okrutnych, pi�kne boginki, zwierz�ta przybieraj�ce czarodziejskie postacie � trzpio-towat� ma�pk�, m�drego borsuka czy skrz�tnego krabika � wielu bohater�w opowie�ci japo�skich znajdziecie w tej ksi��ce.
AUTORKA
CZARODZIEJSKI IMBRYCZEK
W ciemnym sosnowym lesie sta�a niegdy� drewniana �wi�tynia. Obok niej w ma�ym domku mieszka� bonza*, kt�ry odprawia� nabo�e�stwa i strzeg� �wi�tego przybytku. Po�r�d sprz�t�w nale��cych do �wi�tyni znajdowa� si� stary imbryk do zaparzania herbaty. Na poz�r naczynie to nie odznacza�o si� niczym szczeg�lnym: ot, imbryk, jakich wiele. Chodzi�y jednak s�uchy, �e posiada on w�a�ciwo�ci czarodziejskie, i pewnie dlatego nie u�ywano go do przyrz�dzania herbaty.
Pewnego dnia, kiedy bonza uk�ada� si� do zwyk�ej poobiedniej drzemki, zapragn�� napi� si� herbaty. Nie maj�c pod r�k� innego naczynia, si�gn�� po stary imbryk, nala� do niego wody i postawi� na piecyku wype�nionym �arz�cymi si� w�glami. Po chwili podszed�, aby zaparzy� herbat�, ale cofn�� si� przera�ony. Sta�a si� bowiem rzecz niezwyk�a. Tam gdzie by� dziobek imbryka, bonza zobaczy� kszta�tny �ebek borsuka o rozwartym pyszczku, na miejscu uszka imbryka stercza� puszysty ogonek. Bonza os�upia�. A imbryczkowi-borsukowi widocznie zrobi�o si� na piecyku gor�co, bo �ywo zeskoczy� na mat� i zacz�� w�szy� po k�tach. Kiedy mu si� to sprzykrzy�o,
* Bonza � kap�an lub mnich w Japonii. � 7 �
podszed� do bonzy. Nie mia� zapewne z�ych zamiar�w, bo weso�o kr�ci� ogonkiem, a ma�e oczka iskrzy�y mu si� przyja�nie. Ale bonza przestraszy� si� nie na �arty i zawo�a� rozpaczliwie:
� Ratunku!...
Na krzyk bonzy zbi-egli si� jego uczniowie, kt�rzy korzystaj�c z przerwy w nauce odpoczywali w ogrodzie. Nie wiedzieli, co si� sta�o, wi�c ka�dy porwa� co mia� pod r�k�. I oto naprzeciw borsuka stan�a zbrojna gromadka: jeden trzyma� miot��, drugi szczypce, inny �opat�, a nad nimi, niby chor�giew, powiewa�y bia�e spodenki na bambusowej tyczce, takiej, na jakich zazwyczaj w Japonii suszy si� bielizn�. Po�r�d zdumionych niezwyk�ym widokiem uczni�w znalaz� si� �mia�ek, kt�ry zawo�a� g�o�no:
� Skoro nicpo�-borsuk dosta� si� do �wi�tyni, trzeba go st�d wyp�dzi�!
Zapomnia� on, �e borsuk wcale nie jest z�ym stworzeniem, chocia� czasem lubi p�ata� ludziom figle.
Tak to imbryk, kt�ry tymczasem przyj�� sw� zwyk�� posta�, zosta� wyrzucony na �mietnik.
Kiedy bonza och�on�� z pierwszego wra�enia, zacz�� �a�owa�, �e pozwoli� uczniom wyrzuci� imbryk. Lepiej by by�o sprzeda� go mieszkaj�cemu w pobli�u staremu blacharzowi. Przyda�oby si� troch� grosza w skarbonce. A �e omy�ka by�a do naprawienia, wzi�wszy imbryk, wyszed� o zmierzchu z domu.
Blacharz, do kt�rego skierowa� si� chctwy bonza, by� niezamo�ny, ale uczciwy. Zarabia� niewiele, a rodzin� mia� liczn�, tote� ka�dy wydatek by� dla niego
� 8 �
przykrym ci�arem. Nie zachwyci� si� wi�c propozycj� bonzy, ale nie okaza� mu tego. D�ugo szpera� w swojej po�atanej sakiewce, a� wreszcie wydoby� kilka miedziak�w. W ten spos�b imbryk sta� si� w�asno�ci� ubogiego blacharza.
Zapad�a ciemna, g��boka noc. W domu blacharza wszyscy ju� twardo spali, kiedy staruszka obudzi� jaki� szmer. Przekonany, �e to ha�asuj� myszy albo szczury, zawo�a� sennie:
� Szszu... szszu... wstr�tne szkodniki! I by�by mo�e spa� dalej, lecz nagle co�
go musn�o po twarzy.
� To mi dopiero! � krzykn�� rozgniewany nie na �arty i zerwa� si� z pos�ania.
Zapali� lampk� i wzdrygn�� si� nie wierz�c w�asnym oczom. Kupiony wieczorem imbryk sta� przed nim w postaci borsuka. Blacharz nie by� tch�rzem, ale nie lubi� mie� do czynienia z duchami. Chwyci� wi�c pr�t, kt�ry mu si� nawin�� pod r�k�, i chcia� wystraszy� zwierz�tko. Ale borsuka ju� nie by�o � przed blacharzem znowu sta� zwyk�y, stary imbryk.
� Co za przywidzenie � przem�wi� staruszek przygl�daj�c mu si� z niedowierzaniem.
Nie dostrzeg�szy nic podejrzanego, zgasi� lampk� i zasn��. Reszta nocy up�yn�a spokojnie.
Nazajutrz blacharz opowiedzia� �onie o nocnym zdarzeniu i po wsp�lnej naradzie postanowi� zwr�ci� imbryk bonzie. Tego dnia jednak staruszek nie m�g� si� oderwa� od roboty, gdy� jakim� dziwnym trafem u wszystkich s�siad�w pop�ka�y imbryki.
� 10 �
\i
Nasta�a noc. I zn�w o p�nocy powt�rzy� si� dziwny ha�as.
� Je�li ci� nie oddam bonzie, to przynajmniej wyrzuc� z domu! � zawo�a� gniewnie blacharz i wyskoczy� z ��ka.
� Ach, nie wyrzucaj mnie! � odezwa� si� nagle imbryczek. � Jak widzisz, nie jestem zwyk�ym naczyniem i je�eli pos�uchasz mej rady, wiele na tym skorzystasz. Wiem, �e jeste� biedny i musisz utrzymywa� liczn� rodzin�, wi�c chcia�bym ci dopom�c. Zostaw swoj� robot� i chod� lepiej ze mn� w szeroki �wiat. Nie musisz si� o nic martwi�, we� tylko z sob� jakikolwiek instrument muzyczny.
S�owa te trafi�y do przekonania staruszkowi. Zabra� bambusowy flet, par� drobiazg�w w skromnym zawini�tku i wraz z imbrykiem ruszy� w drog�.
Wkr�tce blacharz i jego czarodziejski imbryczek zas�yn�li na ca�� Japoni�. Gromady ludzi zbiega�y si� zewsz�d, gdy imbryk puszcza� si� w tany i wyczynia� przedziwne sztuki, a blacharz przygrywa� mu na flecie. Bogaci ch�tnie zapraszali ich do siebie, a razu pewnego sam cesarz wezwa� blacharza, aby wraz z czarodziejskim imbrykiem wyst�pi� w jego pa�acu.
Staruszek nigdy nie marzy� o tak wielkim zaszczycie. Przepyszne szaty rodziny cesarskiej i dam dworu � barwne, bogato haftowane srebrem i z�otem � onie�miela�y go.
Cesarz z podziwem przygl�da� si� ta�com czarodziejskiego imbryczka i hojnie nagrodzi� blacharza. Poczciwy staruszek po�pieszy� zaraz do domu, gdzie z ut�sknieniem czeka�a na niego �ona i dzieci.
12
Odt�d rodzina blacharza nie zazna�a ju� biedy. �yli w dostatku, wspieraj�c ludzi ubogich, jakimi sami niegdy� byli. A sprawca ich szcz�cia � czarodziejski imbryczek sta� si� jakby cz�onkiem rodziny. Umieszczono go na honorowym miejscu, we wn�ce obok pos��ka Buddy.
','� Czarodziejski imbryczek
ZAJ�C
I KROKODYLE
Na wysepce przy brzegu wielkiej, szerokiej rzeki mieszka� kiedy� pewien zaj�c. Lubi� on bardzo dalekie w�dr�wki, nic wi�c dziwnego, �e kt�rego� dnia postanowi� uda� si� na przeciwleg�y brzeg rzeki.
Ale jak�e to zrobi�? Mostu �adnego nie wida�, nigdzie nawet marnego cz�enka. Przep�yn�� rzek�? Brr... woda taka mokra i �al futerka! A futerko mia� tak pi�kne i puszyste, �e ka�dy mu go zazdro�ci�.
Siedzi zaj�c i duma, a� tu naraz woda zaczyna si� pieni�. Wielkie ba�wany podnosz� si� w g�r�. Po chwili wy�azi na brzeg wysepki jaki� olbrzymi potw�r. �eb p�aski, paszcza wyd�u�ona i strasznie k�apie z�bami, a ogon taki d�ugi, d�ugi... Strach ogarn�� zaj�ca. Ju� chcia� ucieka�, gdy zauwa�y�, �e potw�r nawet nie patrzy w jego stron�. Ziewn�� tylko pot�nie i wyci�gn�� si� na piasku w pal�cych promieniach s�o�ca.
�Ach ju� wiem! Bierze k�piel s�oneczn�" � domy�li� si� zaj�c, bacznie �ledz�c ka�dy ruch straszyd�a.
I wtedy, ca�kiem niespodziewanie, przysz�o mu co� do g�owy.
�Nie b�d� sob�, je�li nie skorzystam z odwiedzin tego go�cia" � pomy�la� i z uciechy fikn�� dwa kozio�ki. Nast�pnie w weso�ych podskokach pod��y�
� 14 �
w stron� krokodyla, gdy� to on by� w�a�nie.
Mimo wszystko zaj�c nie bardzo mu ufa�, wi�c zatrzyma� si� w pewnej odleg�o�ci i pozdrowi� go uprzejmie. Krokodyl odpowiedzia� osobliwym powitaniem: zmru�y� lewe oko i zacz�� kr�ci� ogonem takiego m�ynka, �e doko�a powsta�a straszna kurzawa.
� Oj... oj... Jaki pi�kny ogon! � zachwyca� si� zaj�c, nieznacznie przecieraj�c �apk� oczy.
S�owa jego mile po�echta�y krokodyla, tak �e raczy� wda� si� z nim w rozmow�.
Po pewnym czasie zaj�c zdoby� si� na odwag�:
� Ty jeste� mieszka�cem rzeki, a ja wysepki. Jestem ogromnie ciekawy, kt�ry z nas ma wi�cej przyjaci�: ty czy ja? � I spojrza� na krokodyla spod oka.
� Ale� nie ma dw�ch zda� � zary-cza� na to krokodyl. � Oczywi�cie, �e ja mam wi�cej przyjaci� ni� ty.
� A to dlaczego? � spyta� niewinnie zaj�c.
� W�a�nie cho�by dlatego, �e ty jeste� mieszka�cem ma�ej wysepki, a do mnie nale�y wielkie kr�lestwo wodne! � mrukn�� dumnie krokodyl.
� A czy twoich przyjaci� jest tak wielu, �e potrafiliby�cie wszyscy razem stworzy� d�ugi most od jednego brzegu rzeki a� do drugiego? � wskaza� �apk� zaj�c.
� Ho!... ho!... ho!... � krokodyl a� zatrz�s� si� ze �miechu. � Jest ich o wiele wi�cej!
� Och, jak b�rdzo chcia�bym pozna� twoich przyjaci�! Nigdy jeszcze nie wi-
� 15 �
dzia�em tylu wspania�ych wielkich zwierz�t � westchn�� zaj�c.
� A wi�c dobrze. Uczyni� ci t� �ask�
� i krokodyl znikn�� pod wod�.
Nie up�yn�o wiele czasu, gdy rzeka zaroi�a si� od potwornych cielsk. Krokodyle du�e i ma�e ustawia�y si� szeregiem, tworz�c d�ugi, d�ugi most. Po chwili wyp�yn�� olbrzymi krokodyl i rykn��:
� Widzisz, jak wielu mam przyjaci�?
� O tak, przyjaci� masz wielu. Tak wielu, �e chyba nie podobna ich zliczy�
� odpowiedzia� chytrze zaj�c.
� Spr�buj policzy�, zaczekamy...
� Jeden, dwa, trzy, cztery!... � wo�a� g�o�no zaj�c, zr�cznie przeskakuj�c z grzbietu na grzbiet. Bieg� coraz dalej i dalej, a� znalaz� si� na przeciwleg�ym brzegu rzeki. Gdy poczu� pod �apkami twardy grunt, da� wielkiego susa i znik� w pobliskim lesie.
KAGUJA-HIME
W zamierzch�ych czasach �y� w Japonii pewien staruszek. Kt�rego� dnia, �cinaj�c w lesie bambus, zwr�ci� uwag� na jeden z p�d�w, dziwnie �wiec�cy tu� nad korzeniem. Zaciekawiony �ci�� go i znalaz� w �rodku prze�liczn� dziewczynk�, male�k� jak palec.
� Powiedz mi, kim jeste� i kto ci� uwi�zi� w tym wielkim bambusie? � spyta� staruszek, ostro�nie nios�c dziewczynk� na d�oni.
� Ach, lepiej o to nie pytaj. Na razie nie mog� ci wyjawi� mojej tajemnicy � szepn�o male�stwo. � Powiedz tylko, czy zgadzasz si�, bym pozosta�a przez pewien czas u ciebie?
Staruszek bardzo kocha� dzieci, ale sam ich nie mia�, wi�c ch�tnie przysta� na propozycj� dziewczynki. Zani�s� j� do domu i wychowywa� jak c�rk�, nazwawszy Kaguja-hime, czyli �wietlista Ksi�niczka.
Z czasem �wietlista wyros�a na dziewczyn� tak pi�kn�, �e wielu rycerzy i ksi���t przyje�d�a�o do niej w zaloty.
Ale �wietlista wcale nie my�la�a
o zam�zp�j�ciu.
Pewnego razu przybran� c�rk�:
� Powiedz mi, uporczywie wszystkim odmawiasz? Czy
staruszek zagadn�� dziecko, czemu tak
� 17 -
nie ma �adnego m�odzie�ca, kt�ry by�by godzien twojej r�ki?
� Mo�e i s� tacy � odrzek�a smutnie � ale nie wolno mi o tym nawet my�le�. Zreszt�, nie pytaj o to, ojcze. Czy� �le ci jest ze mn�?
Staruszek umilk� i nigdy ju� nie m�wi� o tym z przybran� c�rk�.
Ka�demu ze swych zalotnik�w �wietlista poleca�a spe�ni� jakie� �yczenie.
Pewnemu rycerzowi kaza�a przywie�� z Indii kamienny puchar, z kt�rego za �ycia pi� Budda, innego zn�w prosi�a o zdobycie futra z odpornych na ogie� sk�rek szczurzych, trzeci mia� odszuka� ro�lin� o korzeniach ze srebra, pniu z�otym, a li�ciach i owocach z drogocennych kamieni, strze�onych przez demony na g�rze Horai.
�aden z zalotnik�w nie potrafi� zdoby� tych dar�w. Rycerz, kt�ry mia� odnale�� cudown� ro�lin�, pr�bowa� podej�� �wietlist�, ofiarowuj�c jej specjalnie zrobion� ga��zk�. Ale i jemu nie uda�o si� nak�oni� serca przepi�knej dziewczyny.
Pewnego dnia do domu staruszka zawita� sam cesarz i poprosi� o r�k� �wietlistej. I on jednak spotka� si� z odmow�.
Rozgniewany monarcha kaza� swoim �o�nierzom porwa� dziewczyn�. Ale wtedy, spowit� ob�okami, promieniej�c� nieziemsk� pi�kno�ci�, uprowadzili j� do nieba bogowie.
Sko�czy� si� bowiem czas pokuty �wietlistej � boginki, uwi�zionej za swe winy w bambusie i skazanej na �ycie "w postaci ludzkiej.
� 18 �
MA�PKA I KRABIK
Dawno, dawno temu �y� sobie pewien krabik. Nie mieszka� on w piasku nad morzem, jak inne, zwyk�e kraby, lecz wybudowa� sobie domek i za�o�y� niewielki ogr�d. W ogr�dku zasia� kwiaty i wykopa� sadzawk�.
Aby nikt nie niszczy� ro�lin, otoczy� swoj� siedzib� �ywop�otem z kamelii i upl�t� ma�� furtk� z bambusa. Zawiesi� przy niej dzwoneczek i przymocowa� pod�u�n� deszczu�k� ze swym imieniem.
Krabik p�dzi� �ywot samotny, ale tak wzorowo prowadzi� swoje gospodarstwo, �e wkr�tce zas�yn�� na ca�� okolic�. Mia� pe�ne spichrze. Czego tam nie by�o! Woreczki z ry�em i kukurydz�, suszone rybki i zielone �abki, morskie robaczki, �limaki i wiele jeszcze podobnych smako�yk�w.
Krabik nie by� sk�py i ch�tnie dzieli� si� z ka�dym. Cieszy� si� bardzo, gdy m�g� komu� przyj�� z pomoc�. Jednak�e po�r�d obdarzanych przez niego zwierz�t bywa�y i takie, kt�re nie potrafi�y doceni� jego dobrego serca. Do tych niewdzi�cznik�w nale�a�a mi�dzy innymi pewna ma�pka, kt�ra cz�sto korzysta�a z dobrodziejstw krabika. By� to wielki pr�niak i brudas. Gdyby�cie zobaczyli jej chatk�! Stara, pokrzywiona, z dachem na wp� zapad�ym. A podw�rko? Jakby nigdy miot�y nie widzia�o.
� 20 -
Ma�pka ca�e dnie sp�dza�a poza domem w towarzystwie podobnych sobie leniuch�w. A kiedy poczu�a g��d, sz�a sobie podje�� do s�siad�w. Tak �y�a z dnia na dzie�, nie troszcz�c si� wcale o przysz�o��.
Pewnego popo�udnia krabik wybra� si� na d�u�szy spacer. Szed� powoli, a� tu nagle dostrzeg� na drodze kawa�ek ry�owego placka. Jako skrz�tny gospodarz podni�s� go natychmiast. W pewnej chwili zjawi�a si� przed nim ma�pka. By�a g�odna. Ch�tnie by co� zjad�a. A w�a�nie zauwa�y�a w kleszczach krabika kawa�ek placka. Pokr�ci�a si� doko�a i powiada:
� Czy wiesz, �e na le�nej dr�ce znalaz�am pestk� kaki*? Ch�tnie bym j� zamieni�a na placek ry�owy.
Krabik zgodzi� si�, a gdy wr�ci� do domu, zasadzi� pestk� w ogr�dku. Kt�rego� dnia spod ziemi wyjrza�a zielona ro�linka. Ros�a tak szybko, �e wkr�tce zamieni�a si� w drzewo o ga��ziach uginaj�cych si� od dojrza�ych, soczystych owoc�w.
Krabik jednak nie cieszy� si� z pi�knych kaki. Ca�ymi dniami siedzia� pod drzewem smutny i zamy�lony. Nie m�g� dosi�gn�� smacznych owoc�w, gdy� nie umia� wspi�� si� na drzewo. I by�by mo�e d�ugo jeszcze dr�czy� si� tak swoj� bezradno�ci�, ale pewnego ranka zadzwoni� kto� do jego furtki. By�a to ma�pka. Zapewne przysz�a z jak�� pro�b�, gdy� mink� mia�a pokorn� i �a�osn�. Zak�opotanie krabika nie usz�o jednak jej uwagi. Niby to wsp�czuj�c, spyta�a, co
* Kaki � ulubiony w Japonii i Korei owoc, przypominaj�cy brzoskwini�. Koloru z�otawego, mi��sz ma delikatny i s�odki.
� 22 �
mu dolega. Krabik opowiedzia� jej o swoim zmartwieniu.
� Ach, je�eli tylko o to chodzi � zawo�a�a � pomog� ci zaraz! � I nim si� gospodarz obejrza�, ju� by�a na drzewie.
Znikn�a w�r�d ga��zi, a na dole krabik d�ugo i cierpliwie czeka� na s�odkie kaki. Ale pr�cz pestek i niedojrza�ych owoc�w nic nie spad�o na ziemi�.
�To dopiero oszustka!" � pomy�la� zawiedziony krabik i krzykn�� rozgniewany:
� Je�eli natychmiast nie zejdziesz, zawo�am s�siad�w!
Ma�pka spiesznie zbieg�a z drzewa, a� owoce kt�rych nie zd��y�a zje��, posypa�y si� na ziemi�. Krabik zacz�� zbiera� je do koszyka.
Ma�pa, uciekaj�c, tak go jednak potr�ci�a, i� nieborak pad� jak nie�ywy. Zanim si� ockn�� i rozejrza� � niegodziwego go�cia ani kosza z owocami ju� nie by�o.
W�a�nie obok domu krabika przechodzili jego przyjaciele: pani trawa morska, pani pszczo�a, pan mo�dzierz do t�uczenia ry�u i pan kasztan. Zdziwili si� bardzo, �e u gospodarnego stworzonka furtka na o�cie� otwarta, a kiedy si� zatrzymali, pos�yszeli z g��bi ogrodu �a�osne j�ki.
� Czy�by krabikowi sta�o si� co� z�ego?! � zawo�a�a trawa morska i wszyscy naraz pobiegli w stron�, sk�d dochodzi� g�os. Wsp�lnymi si�ami zanie�li krabika do domu i z�o�yli na mi�kkim pos�aniu z zielonego mchu.
Krabik opowiedzia� im, co zasz�o, i zasn�� zm�czony. Przyjaciele postanowili ukara� ma�pk�, kt�rej zuchwa�o�� przekroczy�a ju� wszelkie granice.
� 24 �
Udali si� wi�c do jej brzydkiego domku, a czekaj�c na ni�, pochowali si�, (jdzie kto m�g�. Kasztan wtoczy� si� do glinianego piecyka i zagrzeba� w popiele, pszczo�a schowa�a si� na dnie fili�anki, trawa morska znalaz�a kryj�wk� pod /�amanym stolikiem, a mo�dzierz przyczai� si� pod �cian�.
Nied�ugo czekali na gospodyni�. Wkr�tce wr�ci�a do domu z imbrykiem pe�nym wody. Ale zaledwie zacz�a roznieca� ogie�, kasztan p�k� z hukiem, a� popi� rozsypa� si� na wszystkie strony. Nie zd��y�a przetrze� oczu, gdy z fili�anki wylecia�a pszczo�a z gro�nym brz�czeniem. Spod stolika wype�z�a trawa morska i niby w�� oplata�a jej �apy. Mo�dzierz mocno stukaj�c narobi� wiele ha�asu. Przestraszona ma�pka uciek�a z chatki. Przyjaciele za� powr�cili do krabika, kt�ry przez wdzi�czno�� przygarn�� ich do siebie.
Odt�d pani trawa morska, pani pszczo�a, pan mo�dzierz i pan kasztan zamieszkali razem z krabikiem.
A co si� sta�o z ma�pk�? Czy zacz�a wreszcie pracowa� uczciwie? Bajka m�wi tylko, �e od tej pory nikt ju� nie widzia� jej w tamtych stronach.
3 � Czarodziejski imbryczek
S�O�CE
CZY SZCZUR?
W pobli�u ch�opskiego spichrza, po�r�d p�l ry�owych, mieszka�a szczurza rodzina. By�y to szczury bardzo zamo�ne i cieszy�y si� wielkim powa�aniem nie tylko w�r�d najbli�szych s�siad�w, ale i w dalszej okolicy.
Aczkolwiek rodzina ta op�ywa�a w dostatki, mia�a jedno wielkie zmartwienie. Szczur i szczurowa od dawna nade wszystko pragn�li c�rki, a tymczasem � jakby na z�o�� � rodzili im si� sami synowie.
Stracili ju� nadziej�, �e w ich bogatej posiad�o�ci pojawi si� kiedy� ma�a szczur�wna. Starzeli si� oboje. Na grzbiecie szczurowej ukaza�o si� srebrzyste pasmo, a szczurowi ca�y pyszczek pobiela�.
Widocznie jednak bogowie opiekuj�cy si� szczurzym rodem ulitowali si� nad strapionymi rodzicami, gdy� wreszcie urodzi�a im si� c�reczka. Ach, jakie� to by�o prze�liczne stworzenie! Zgrabne, o sier�ci po�yskuj�cej jak jedwab, o oczkach iskrz�cych w ciemno�ci jak dwa rubiny.
Kiedy c�rka doros�a, zacz�y si� k�opoty z wyszukaniem dla niej m�a. By�a bowiem tak m�dra, �e rodzice postanowili wyda� j� za m�� tylko za wszechw�adnego mocarza.
� Nie ma godniejszego ma��onka dla
� 26 �
waszej c�rki nad samo s�o�ce � rzek� pewnego razu stary szczur, ich najbli�szy s�siad. � Ono jest bowiem najpot�niejsze.
� Ach, s�o�ce, tylko s�o�ce mo�e zosta� m�em naszej �licznotki! � rado�nie zapiszczeli szczur i szczurowa i natychmiast udali si� w drog�.
S�o�ce zdziwi�o si� ogromnie, gdy pozna�o cel dalekiej w�dr�wki szczur�w. Podzi�kowa�o im grzecznie, ale odrzek�o, �e jest na �wiecie kto� pot�niejszy od niego.
� Kt� mo�e by� pot�niejszy od ciebie? � zapyta�y zdumione szczury.
Ale nim s�o�ce zd��y�o odpowiedzie�, ni st�d, ni zow�d przes�oni�y je k��biaste czarne chmury. Na ziemi zrobi�o si� szaro i smutno.
Przestraszone szczury nie wiedzia�y, co pocz��. Nagle spoza ci�kich zwa��w chmur us�ysza�y s�aby g�os s�o�ca:
� Oto przekona�y�cie si�, �e chmury maj� wi�ksz� ode mnie w�adz�. �aden z moich promieni nie mo�e przebi� ani rozproszy� ciemno�ci.
Wtedy szczury uda�y si� do chmur. Us�yszawszy ich propozycj�, chmury odrzek�y smutnie:
� Mylicie si� bardzo, s�dz�c, �e jeste�my najpot�niejsze na �wiecie. Prawda, potrafimy przes�oni� s�o�ce, ale jeste�my bezsilne wobec wiatru.
Nagle, jakby na potwierdzenie tych s��w, zerwa� si� wiatr, rozp�dzi� chmury i omal nie przewr�ci� zdziwionych szczur�w. Jedna z chmur, gnana wiatrem, zd��y�a jeszcze zawo�a�:
� Udajcie si� lepiej do niego! � I znik�a.
� 28 �
G��boki, pe�en szacunku uk�on z�o�y�y szczury przed obliczem wiatru. Oznajmi�y, i� pragn� odda� mu za �on� sw� pi�kn� c�rk�, gdy� uwa�aj� go za najpot�niejszego na �wiecie.
Westchn�� wiatr, a� drzewa w pobli�u ugi�y si� do samej ziemi, i odpowiedzia�:
� Bardzo bym chcia� by� tak pot�ny, lecz niestety... Widzicie ten mur otaczaj�cy ogr�d? My�licie mo�e, i� potrafi� go przenikn�� i przewia� na wskro�?... Mur jest pot�niejszy ode mnie � doda� po chwili.
Wtedy szczury stan�y przed murem i zapyta�y, czy nie zechcia�by po�lubi� ich c�rki.
� Zaszczyt mi przynosi wasza propozycja � odrzek� mur. � Ale pomy�lcie tylko: nie jestem wcale pot�niejszy od waszych braci. Sp�jrzcie � oto dzi� w nocy podkopa� mnie jaki� szczur. Radz� wam, wydajcie lepiej c�rk� za szczura!
Zwierz�tka w zadumie poskroba�y si� �apkami po pyszczkach, a po chwili zawo�a�y rado�nie:
� Masz s�uszno��, murze, szczur jest najpot�niejszy na �wiecie!
Wkr�tce rodzice wydali sw� c�rk� za pewnego m�odego szczura. I nie po�a�owali tego. By�a ona szcz�liwa, maj�c m�a ze szczurzego rodu.
MOMO-TARO
Dawno, dawno temu �y�o sobie w Japonii dwoje staruszk�w. W ich ma�ej, ubogiej chatce nigdy nie rozbrzmiewa� �miech dzieci�cy, gdy� bogowie nie okazali im swej �aski i odm�wili upragnionego potomstwa.
Pewnego ranka staruszek uda� si� do lasu po chrust, a jego �ona posz�a nad rzek� pra� bielizn�. Nagle po�rodku wody ukaza�a si� niesiona pr�dem wielka brzoskwinia. Kobieta u�ama�a z nadbrze�nego krzewu ga��� i przyci�gn�a ni� pi�kny owoc. Potem troskliwie zanios�a go do domu.
Gdy staruszek wr�ci� na obiad, po�o�y�a przed nim brzoskwini� i opowiedzia�a, jak j� znalaz�a.
� Nigdy jeszcze nie widzia�em tak pi�knego owocu! � zawo�a� staruszek z zachwytem.
Po spo�yciu skromnego posi�ku poprosi� �on� o n�.
� Musimy spr�bowa�, jak smakuje ta wspania�a brzoskwinia.
Zaledwie jednak rozkroi� owoc na po�ow�, zobaczy� w �rodku ma�ego, �licznego ch�opczyka. Uradowani staruszkowie zaj�li si� nim troskliwie i pokochali jak w�asne dziecko. Nadali mu imi� Momo-taro, co znaczy Brzoskwiniowy Ch�opiec.
Momo-taro r�s� i m�nia� z dnia na
� 30 �
dzie�. Wkr�tce te� zas�yn�� z niezwyk�ej si�y i odwagi.
Pewnego dnia ch�opiec o�wiadczy� swoim przybranym rodzicom, �e wybiera si� na wysp� diab��w, Oni-gasima, kt�re by�y prawdziw� udr�k� dla ludno�ci. Dniem i noc� niepokoi�y mieszka�c�w kraju, wykradaj�c im, co tylko mieli cenniejszego.
� Chc� ukara�, te niegodziwe istoty za wszystkie krzywdy, jakie wyrz�dzi�y ludziom � powiedzia� Momo-taro.
Matka da�a mu na drog� kluski z prosa, od ojca dosta� miecz ostry.
Po�egnawszy si� z rodzicami, Momo--taro wyruszy� w drog�. Szed� i szed�, a� napotka� psa.
� Dok�d idziesz? � zapyta� pies ch�opca.
� Na wysp� diab��w.
� A co niesiesz w woreczku?
� Kluski z prosa � odpar� Momo-taro.
� Jak mi dasz jedn�, p�jd� z tob�. Momo-taro rzuci� psu klusk� i poszli
dalej razem.
Nie upyn�o wiele czasu, gdy zobaczyli ma�pk�.
� Dok�d idziesz? � zwr�ci�a si� ma�pka do ch�opca.
� Na wysp� diab��w.
� A co masz w woreczku?
� Kluski z prosa.
� Daj mi jedn�, to p�jd� razem z tob�.
Ch�opiec da� klusk� ma�pie i poszli dalej ju� we troje.
Szli tak i szli, a� tu nagle co� nad nimi zaszumia�o, zatrzepota�o i po chwili osiad� na ziemi wspania�y ba�ant.
� Dok�d idziesz? � zapyta� ch�opca.
� Na wysp� diab��w.
� A co tam masz w woreczku?
� Kluski z prosa.
� Gdyby� mi da� jedn�, polecia�bym z tob�.
Momo-taro nie po�a�owa� i da� ba�antowi klusk�.
Ruszyli dalej razem: Momo-taro, pies i ma�pa, a nad nimi lecia� ba�ant.
Po d�ugiej, d�ugiej w�dr�wce znale�li si� na wyspie diab��w. Przed nimi czernia� warowny zamek, brama by�a zamkni�ta.
� Jak�e tu wej��? � zastanawia� si� zmartwiony Momo-taro, a� nagle ma�pka zapiszcza�a:
� S�uchajcie!... S�uchajcie! Wdrapi� si� na mur, otworz� wam bram�. � I nie zwlekaj�c zacz�a pi�� si� w g�r� jak po drabinie.
Pies, waruj�cy u n�g ch�opca, a� dr�a� ca�y. Pilno mu by�o stoczy� walk� z diab�ami. Ba�ant, siedz�c na ramieniu Momo-taro, rozgl�da� si� doko�a, czy gdzie� w pobli�u nie czai si� wr�g. Wkr�tce ma�pka otworzy�a bram� i wszyscy troje wpadli na dziedziniec. Oczom ich ukaza� si� straszny widok � wsz�dzie k��bi�y si� gromady diab��w.
Pierwszy rzuci� si� na nie ba�ant, silnie �opoc�c skrzyd�ami i dziobi�c, gdzie popad�o. Za nim w podskokach p�dzi�a ma�pa z wielkim krzykiem i pies gro�nie szczerz�cy z�by. Momo-taro wyci�gn�� z pochwy miecz ostry i �mia�o zaatakowa� potwory. By�o ich wiele, lecz okaza�y si� tch�rzliwe. Nawet sam diabli genera� zmyka�, a� si� kurzy�o.
Kiedy diab�y zosta�y ju� pokonane,
"" Ol
� 33 �
Momo-taro rozkaza� im wynie�� z piwnic zamkowych wszystkie skarby. Bij�c nieustannie pok�ony, diab�y wy�adowa�y po brzegi wielki dwuko�owy w�z i Momo-taro triumfalnie opu�ci� bramy zamczyska.
Kiedy wracali do domu, pies i ma�pa ci�gn�y w�z, ch�opiec go popycha�, a pi�kny z�ocisty ba�ant lecia� w g�rze nad nimi.
Tak to dzielny Momo-taro uwolni� sw� krain� od z�ych diab��w, a zrabowane przez nie skarby rozda� biednym ludziom.
CH�OPIEC Z URASIMA
Za panowania cesarza Juriaku na jednej z wysp japo�skich w wiosce Urasima mieszka� ubogi rybak z �on� i jedynym ukochanym synem.
Ch�opiec ten, imieniem Taro, silny, odwa�ny i m�dry, z biegiem lat sta� si� podpor� staro�ci rodzic�w.
Cz�sto wraz z ojcem wyp�ywa� �owi� ryby na otwartym morzu, a wkr�tce ca�kowicie zast�pi� go w pracy.
Kiedy�, p�n� jesieni�, gdy na wysmuk�ych klonach poczerwienia�y i rozz�oci�y si� li�cie, Taro jak zwykle samotnie uda� si� na po��w, aby powr�ci� przy blasku pochodni.
Dnia tego jednak nie mia� szcz�cia. Za ka�dym razem, gdy zanurza� sie� w wodn� otch�a�, wyci�ga� tylko mech i brunatne wodorosty. W pewnej chwili wy�owi� du�ego ��wia, ale wnet zwr�ci� mu wolno��, bo ��w w Japonii jest zwierz�ciem czczonym i nikt go bezmy�lnie nie krzywdzi.
Taro nie chcia� wraca� do domu z pustymi sieciami, p�yn�� wi�c coraz dalej. Nagle zerwa� si� silny wiatr. Fale pi�trzy�y si� w ogromne szare g�ry, to zn�w opada�y z hukiem, tworz�c g��bokie otch�anie, jakby chcia�y poch�on�� ��dk� m�odego rybaka. Lecz Taro zr�cznie wyp�ywa� z przepa�ci i wznosi� si� na grzbiety ba�wan�w. Po d�ugiej walce
� 35 �
z �ywio�em, kiedy zw�tpi� ju� w swoje si�y, wezwa� pomocy boga morskiego Riudzin. W�wczas spod spienionych fal wyp�yn�a na tarczy ��wia pi�kna dziewczyna. Wyci�gn�a ku ch�opcu r�ce i przem�wi�a w te s�owa:
� Jestem c�rk� boga morza. Twoja dzielno�� podoba mi si�, m�odzie�cze. Zawioz� ci� do ojca. W naszej krainie zaznasz prawdziwego szcz�cia.
Zaledwie to powiedzia�a, Taro oczarowany jej g�osem post�pi� krok naprz�d i wraz z pi�kn� dziewczyn�, na grzbiecie ��wia pogr��y� si� w falach. Po jakim� czasie znale�li si� na dnie, przed zamkiem morskiego boga, gdzie mieli zamieszka� na zawsze.
D�ugo, d�ugo przebywa� m�ody rybak w podwodnym kr�lestwie, otaczany wspania�ym przepychem i mi�o�ci� c�rki boga morza. Nigdy jednak nie zazna� pe�nego szcz�cia, bo nieustannie i coraz silniej t�skni� do swych starych, ubogich rodzic�w.
Pewnego razu poprosi� ukochan�, aby mu pozwoli�a chocia� na jeden dzie� powr�ci� na ziemi�, zobaczy� si� z ojcem i matk�. Kr�lewna zasmuci�a si� g��boko. Pokocha�a bowiem rybaka tak bardzo, �e �al jej by�o rozsta� si� z nim nawet na chwil�.
Nie mog�a jednak odm�wi� swej zgody. Przy po�egnaniu poda�a mu ma�� szkatu�k�.
� Zaklinam ci� na wszystko, nie otwieraj jej, kiedy b�dziesz na ziemi � b�aga�a. � Nie m�g�by� ju� nigdy powr�ci� do mnie.
Taro przyrzek� ukochanej, �e spe�ni jej �yczenie.
36
��w, na kt�rym przyby� do morskiego kr�lestwa, wyni�s� go zn�w na �wiat�o dzienne...
Te same g�ry i lasy, ten sam brzeg zas�any bursztynowym piaskiem.
Lecz gdzie rodzinna wioska? Gdzie� chatka jego ojca? Wszystko to znik�o jak sen...
Chodz�c bez celu po wybrze�u morskim, Taro dostrzeg� starego rybaka, zbieraj�cego muszle i kraby. Zbli�y� si� ku niemu i zapyta�:
� Czy nie wiesz, gdzie s� moi rodzice?
Staruszkowi dziwne si� wyda�o to.pytanie. Bacznie "przygl�daj�c si� nieznajomemu, odpowiedzia� po chwili namys�u:
� Ludzie, o kt�rych pytasz, zmarli ju� bardzo dawno, przed czterystu chyba laty. Ale na wyspie jeszcze dot�d kr��� wie�ci, �e zmarli ze smutku i zgryzoty, gdy� ich jedyny syn zgin�� podczas burzy na morzu.
� A wi�c moi rodzice nie �yj�! � zawo�a� Taro w rozpaczy, nie mog�c si� pogodzi� z my�l�, �e nie zobaczy ich ju� nigdy wi�cej.
Nagle wzrok jego pad� na szkatu�k�, kt�r� dosta� przy po�egnaniu od ukochanej. Kurczowo uchwyci� si� my�li, �e mo�e ona zawiera w sobie tajemnic� jego roz��ki z rodzicami.
Ostro�nie podni�s� wieczko i natychmiast srebrzysty ob�oczek pop�yn�� ku krainie boga m�rz. Taro z j�kiem upad� na ziemi�. Na jego pi�knej m�odej twarzy nagle pojawi�y si� g��bokie bruzdy, czarne w�osy przypr�szy� szron siwizny. Po chwili si�y opu�ci�y go zupe�nie i zmar� w g��bokiej staro�ci.
� 38 �
��**
gm
Pami�� o ch�opcu z Urasima, kt�ry tak kocha� rodzic�w, �e wyrzek� si� dla nich w�asnego szcz�cia, przetrwa�a nie tylko w�r�d mieszka�c�w wyspy, ale i w ca�ej Japonii.
DEMONY
I CHYTRY S�SIAD
Na skraju wioski, po�r�d �yznych p�l ry�owych, granicz�cych z g�stym czarnym lasem, sta�a bambusowa chatka, kryta s�omian� strzech�.
�y� w niej stary drwal � niegdy� cz�owiek pogodny i weso�y, lubiany przez wszystkich mieszka�c�w wioski.
Od wielu lat jednak staruszek unika� ludzi i kry� si� w lesie, szukaj�c samotnych ustroni. Mia� bowiem olbrzymi� naro�l na prawym policzku i nie chcia� jej widokiem razi� s�siad�w.
Pewnego dnia, kiedy drwal �cina� drzewo w lesie, zaj�ty prac� nie zauwa�y�, jak chmury zaci�gn�y niebo i doko�a zrobi�o si� ciemno. Nagle zerwa� si� wicher i pierwsze wielkie krople ulewy spad�y na ziemi�. Staruszek ukry� si� w dziupli drzewa, kt�rego szerokie ga��zie rozpo�ciera�y si� nad polan�.
Ulewa trwa�a d�ugo i znu�ony drwal zasn�� wreszcie w swoim przygodnym schronieniu. Kiedy si� zbudzi�, by�a ju� noc. Deszcz przesta� pada�, gwiazdy zab�ys�y na niebie, nad wierzcho�kami drzew jasno �wieci� ksi�yc.
Nagle do uszu drwala dosz�y d�wi�ki weso�ej muzyki. Nie, to nie by� sen. W takt przedziwnej, urzekaj�cej melodii w barwnym korowodzie ta�czy�y na polanie wok� drzewa demony. Noc sta�a si� kolorowa � czerwona, niebieska,
� 41 �
3 w ta�cu przesuwa�y si� przed oczyma staruszka potworne g�owy � jednookie, bezuste, rogate. Drwal ogromnie si� przerazi�, ale boj�c si� poruszy�, jednocze�nie coraz bardziej poddawa� si� zachwytowi.
Staruszek kocha� muzyk� i taniec, tote� zapominaj�c o strachu, bezwiednie wysun�� si� z dziupli i przy��czy� do korowodu.
Tak ta�czyli razem a� do �witu. Zaniepokojone nastaj�c� jasno�ci� demony przyja�nie po�egna�y drwala prosz�c, aby zn�w przyszed� je odwiedzi�. Dawno ju� nie widzia�y tak weso�ego i �adnie ta�cz�cego cz�owieka.
� Czy tylko dotrzymasz swej obietnicy? � zapyta� jeden z nich z pow�tpiewaniem.
Aby si� upewni�, i� drwal przyjdzie nast�pnej nocy, po naradzie z innymi demonami odj�� mu naro�l z prawego policzka i zabra� jako zastaw.
Nim pierwszy promie� s�o�ca roz�wietli� le�n� g�stwin�, demony znik�y bez �ladu. Staruszek pozosta� sam w lesie. Nie czu� �adnego b�lu w policzku, kt�ry by� zdrowy i g�adki jak niegdy�.
S�o�ce jasno �wieci�o na niebie, gdy uszcz�liwiony drwal wraca� do wioski. Po raz pierwszy od wielu lat nie kry� si� przed lud�mi, kt�rzy cieszyli si� widz�c go uleczonym i zdrowym.
Niedaleko chatki drwala mieszka� pewien wie�niak, kt�ry mia� podobn� naro�l na lewym policzku. Kiedy pos�ysza�, �e jego s�siad �atwo pozby� si� przykrego guza i �e demony prosi�y go, by je *n�w odwiedzi� � nic nikomu nie m�wi�c, postanowi� ubiec staruszka. Gdy
� 42 �
zmrok spowi� ziemi�, uda� si� do lasu na tajemnicz� polank�. Usiad� pod wielkim drzewem i czeka�. O p�nocy pojawi�y si� nagle demony i rozpocz�y sw�j taniec. Wie�niak przy��czy� si� do nich, wci�� my�l�c o tym, jak chytrze pozb�dzie si� naro�li. Nie potrafi� jednak opanowa� strachu i ta�czy� tak brzydko, �e wzbudzi� w demonach tylko niech��.
Nie chc�c ju�, by do nich przychodzi�, postanowi�y zwr�ci� mu zastaw. Nim zd��y� cokolwiek powiedzie�, prawy jego policzek ozdobi�a naro�l s�siada, a ta�cz�ce demony znikn�y w jednej chwili.
FUDZI-SAN
I TSUKUBA-JAMA
Dawno, bardzo dawno temu zdarzy�o si� pewnego razu, �e na ziemi� japo�sk� zst�pi� jeden z bog�w pod postaci� starego pielgrzyma. D�ugo przemierza� kraj, nie mog�c wyj�� z podziwu, �e jest tak pi�kny i bogaty. Zachwyca� si� b��kitem wielkiego oceanu, upaja� zapachem sosnowych las�w, zgrzybia�� r�k� pie�ci� kwiaty chryzantem i w my�lach chwali� sw�j nar�d za wytrwa�o�� w pracy.
By� cichy wiecz�r sierpniowy. S�o�ce dobiega�o kresu swej ca�odziennej w�dr�wki, zabarwiaj�c szkar�atem ob�oki, kiedy b�g' zatrzyma� si� u st�p g�ry Fudzi. D�uga droga znu�y�a staruszka, zapragn�� wypoczynku.
Zwr�ci� si� wi�c do g�ry, prosz�c o nocleg. Skrzywi�a si� na to Fudzi-san.
� Niemo�liwe! Mam pok�j male�ki, sama ledwie, ledwie si� w nim mieszcz�. A zreszt� ty� taki obdarty i brudny! Boj� si�, �e poplamisz moje nowe, czyste maty � odpowiedzia�a pogardliwie. A �e w�drowiec wci�� sta� i jakby na co� czeka�, krzykn�a rozgniewana: � Id��e sobie precz, brudasie! Jutro mamy wielkie �wi�to, i bez ciebie do�� jest w domu roboty.
� Taka� go�cinna, Fudzi-san? Dobrze, p�jd� sobie, ale pami�taj, �e tego po�a�ujesz.
� Wcale si� nie boj� twoich pogr�-
45
�ek! � zuchwale odrzek�a g�ra. � Ma�o to si� tu w��czy takich jak ty �ebrak�w! � mrukn�a jeszcze, rada, �e tak �atwo pozby�a si� nieproszonego go�cia.
� Hej, wiatry, moje wierne s�ugi! Sp�d�cie chmury nad niegodziw� Fudzi--san! Niech �nieg pokryje j� bia�ym ca�unem, a mr�z niech j� chwyci w ostre szpony. Niech zginie ka�dy, kto odwa�y si� wej�� na t� g�r� przekl�t�... � rozleg� si� gniewny g�os boga.
Zahucza�y wichry, sk��bi�y si� z�owrogie chmury. Rozszala�a si� �nie�na zawieja. A wszystko, co dot�d �y�o na szczycie g�ry i u�miecha�o si� do s�o�ca, nagle zamar�o zwarzone lodowatym tchnieniem.
Fudzi-san zrozumia�a sw�j b��d. Ale na pr�no j�cza�a �a�o�nie i b�aga�a
0 przebaczenie. B�g by� nieub�agany
1 twardy w swych postanowieniach. Nie zwa�aj�c na jej rozpaczliwe wo�ania, ruszy� prosto przed siebie i znik� w jednym z w�woz�w.
Zbli�a�a si� p�noc, gdy zatrzyma� si� w skalistej okolicy. Czarne zwa�y chmur pos�pnie zwisa�y nad pustkowiem, a zimny deszcz siek� kamienist� ziemi�, tu i �wdzie tylko poros�� suchymi badylami. Na zboczu g�ry Tsukuba sta�a ma�a skromna chatka. Przez okiennic� s�czy�o si� �wiat�o. B�g zapuka� do okienka.
� Kto tam? � odezwa� si� g�os ze �rodka.
� Ubogi pielgrzym prosi o nocleg.
� Wejd�, wejd�! � i w tej chwili uchyli�y si� drzwi.
Tsukuba-jama ofiarowa�a go�ciowi najlepszy k�cik w swej izdebce.
� 46 �
� A mo�e jeste� g�odny? W�a�nie upiek�am placki z m�ki ry�owej. Jutro mamy wielkie �wi�to. Smaczne s�, spr�buj! � zach�ca�a.
� Dzi�kuj� ci serdecznie. Nie jestem g�odny. Chcia�bym si� tylko przespa� po uci��liwej drodze...
Nazajutrz, gdy Tsukuba-jama si� zbudzi�a, spostrzeg�a, �e go�cia nie ma ju� w chatce. Pr�dko wyjrza�a na �wiat. Staruszka nigdzie w pobli�u nie by�o. Powita�o j� czyste, pachn�ce powietrze, jasne s�o�ce i �agodny wiatr. Doko�a rozkwita�y barwne krzewy i kwiaty, soczy�cie zieleni�y si� drzewa. Zewsz�d �pieszyli podr�ni, zachwyceni �agodnym klimatem okolic g�ry Tsukuba i pi�knym krajobrazem. Ws�uchiwali si� w szczebiot ptak�w, podziwiali roje niezliczonych motyli i w duchu b�ogos�awili ten pi�kny zak�tek, gdzie mogli odpocz�� strudzeni prac� lub znu�eni w�dr�wk�.
Tsukuba-jama zrozumia�a, �e biedny pielgrzym by� bogiem i obdarzy�j� hojnie. Ale za co? � zastanawia�a si� poczciwa g�ra. Przecie� nie za to, �e przygarn�a go na noc. Wszak ka�dy, b�d�c na jej miejscu, tak by uczyni�. I dziwi�a si� Tsukuba-jama, czemu g�ra Fudzi nagle pokry�a si� �niegiem. Ale chyba nigdy tego si� nie dowie, gdy� Fudzi-san g��boko chowa sw� tajemnic�.
Min�y tysi�ce lat, a szczyt Fudzi-san pokryty jest wiecznym �niegiem. Kiedy g�ra nie mo�e ju� znie�� wyrzut�w sumienia, wzdycha g��boko i ci�ko, a� ziemia dr�y i doko�a rozlega si� g�uchy pomruk.
� 48 �
ALEJA
MATSUDAIRA
MASATSUNA
Dawno, dawno temu mieszka� w Nikko pewien daimio* imieniem Matsudaira Masatsuna. Nie by� on bogaty, ale duma nie pozwoli�a mu nigdy, nawet w najwi�kszej potrzebie, zwr�ci� si� do nikogo o pomoc.
Razu pewnego przyst�piono do budowy �wi�tyni w okolicach Nikko. Wybrano niewielki plac, do kt�rego prowadzi� szeroki go�ciniec. Gdy pos�yszeli
0 tym daimiowie, po�pieszyli z hojnymi darami. Niezliczone pos��ki b�stw, latarnie kamienne i dzwony wype�nia�y w�zki, kt�re d�ugim szeregiem dzie�
1 noc toczy�y si� drog�. Niejeden z mo�nych pan�w pyszni� si�, �e dzi�ki bogatym darom imi� jego na zawsze zostanie w pami�ci potomnych.
Tylko Matsudaira nie m�g� nic ofiarowa�, tote� bogaci ksi���ta spogl�dali na� z pogard� i odwracali si� od niego nawet wtedy, gdy kornie kl�cza� u kamiennych prog�w �wi�tyni. Daimio cierpia� nad tym bardzo i szuka� pociechy " w modlitwie.
Pewnego dnia postanowi� p�j�� w �wiat szeroki i porzuci� na zawsze rodzinne strony. Wszed� na wzg�rze, aby ostatnim spojrzeniem po�egna� Nikko i jego pi�kne okolice. Nagle wzrok jego
Daimio � ksi���.
5 � Czarodziejski imbryczek
49 �
pad� na go�ciniec roj�cy si� od ludzi. Szli zm�czeni i wyczerpani d�ug� pielgrzymk�. S�o�ce pra�y�o niemi�osiernie, a doko�a nie by�o ani skrawka cienia.
I wtedy pewna my�l przysz�a daimiowi do g�owy. Ju� nast�pnego dnia przyst�pi� do pracy. Wczesnym rankiem znosi� z s�siednich g�r ma�e drzewka krypto-merii i sadzi� je po obu stronach szerokiego go�ci�ca.
Mo�ni ksi���ta �miali si� i drwili z jego pracy twierdz�c, �e jest ca�kiem zbyteczna.
Up�ywa�y lata. G�owa Matsudaira Ma-satsuna pokry�a si� siwizn�, policzki zapad�y, oczy straci�y blask, a on wci�� sadzi� i sadzi� drzewka.
Kt�rego� dnia, gdy ju� wi�ksza cz�� drogi os�oni�ta zosta�a zbawiennym cieniem, znaleziono daimia martwego u st�p ma�ej, dopiero posadzonej kryp-tomerii. Pochowano go w ziemi nale��cej do �wi�tyni.
Min�o trzysta lat. Po�ar kilkakrotnie trawi� �wi�tyni�, zniszczeniu uleg�y dary bogatych daimi�w. Jedynie aleja Matsudaira Masatsuna przetrwa�a wieki.
Co roku "niezliczone t�umy pielgrzym�w z ca�ej Japonii d���, by podziwia� wspania�� alej�, ci�gn�c� si� na przestrzeni trzydziestu pi�ciu kilometr�w, i uczci� pami�� daimia, kt�ry d�ug� i mozoln� prac� wystawi� sobie ten �ywy pomnik.
SIWY KO�
W Krainie Wschodz�cego S�o�ca, w Japonii, ko� by� powszechnie czczonym zwierz�ciem. Przy �wi�tyniach, za drewnianym ogrodzeniem, nieraz mo�na by�o zobaczy� bia�ego konia lub przynajmniej jego drewniany pos�g, pomalowany na bia�o i przystrojony kwiatami, papierowymi wst�gami przez pielgrzym�w sk�adaj�cych ofiary! Wn�trze �wi�tyni cz�sto ozdabiano malowid�ami przedstawiaj�cymi rumaki. Zwyczaj ten powsta� w bardzo dawnych czasach, kiedy w Japonii rozpowszechniona by�a wiara w duchy � karni. Rokrocznie w okre�lony dzie� wyznawcy religii shinto obchodzili �wi�to oczyszczenia � Harai. Tego dnia od wczesnego ranka t�umnie spieszyli do �wi�tyni, gdzie zwierzali koniowi swe troski, zmartwienia i zanosili pro�by, bij�c g��bokie pok�ony. W skromnej ofierze sk�adali mu wi�zki i nar�cza siana. Ko� by� dla Japo�czyk�w symbolem czysto�ci i szlachetno�ci. Ma on czu�y s�uch, d�ugie uszy i dobr� pami��, potrafi wi�c wys�ucha� wiernych, zapami�ta� wszystko, co do niego m�wi�.
Zdarzy�o si� raz, �e Kose-no Kanaoka, s�ynny malarz japo�ski IX wieku, kt�ry szczeg�lnie lubi� malowa� konie, ofiarowa� pewnej �wi�tyni jedno ze swych cennych malowide�. Siwy rumak na obrazie by� tak pi�kny, �e sprawia� wra-
� 51 �
�eni� �ywego. T�umy wiernych �ci�ga�y do �wi�tego przybytku, by podziwia� wspania�e zwierz�.
Po jakim� czasie, kiedy min�y pierwsze zachwyty i ludzie rzadziej ju� zagl�dali do �wi�tyni, zauwa�ono, �e kto� po nocach niszczy pola i ogrody. Wie�niacy postanowili schwyta� nieznanego szkodnika. Jak�e wielkie by�o ich zdziwienie, gdy pewnej nocy ujrzeli na ��kach siwego konia, niezwykle podobnego do rumaka na obrazie Kose-no. Zacz�li go �ciga�, ale silne i zwinne zwierz� z �atwo�ci� przesadza�o najwy�sze �ywop�oty. Ju�-ju� mieli mu zarzuci� p�tl� na szyj�, kiedy ko� wymkn�� si� zr�cznie i pop�dzi� przed siebie. Innej nocy, gdy wie�niacy zawzi�cie �cigali rumaka, ku zdziwieniu wszystkich ostatkiem si� schroni� si� w murach �wi�tyni. Ludzie pobiegli za nim, lecz nigdzie go nie znale�li. Zawiedzeni, chcieli ju� si� rozej��, gdy nagle jeden z nich, przechodz�c obok obrazu Kose-no, zawo�a�:
� Sp�jrzcie, ko� Kanaoki ledwie dyszy ze zm�czenia i ca�y jest pokryty pian�!
Wie�niacy zgromadzili si� doko�a i po chwili kt�ry� z nich powiedzia�:
� Jak mo�na by�o, maluj�c obraz, nie uwi�za� siwego rumaka! Nic dziwnego, �e nocami zrywa si� z p��tna i hasa po naszych polach.
Przyni�s� sk�dsi� wiadro z farb� i jednym poci�gni�ciem p�dzla namalowa� postronek. W ten spos�b rumak zosta� uwi�zany do drzewa na obrazie.
Od tego czasu siwy ko� nigdy ju� nie zrywa� si� z p��tna i nie wyrz�dza� szk�d wie�niakom.
t
O CH�OPCU KT�RY LUBI� MALOWA� KOTY
W jednej z wiosek japo�skich mieszka� pewien ubogi rolnik. Mia� on du�o dzieci. Wszystkie, jak mog�y, pomaga�y mu w pracy. Dziewczynki gospodarowa�y razem z matk�, starszy syn sadzi� z ojcem ry�, tylko najm�odszy ci�gle przesiadywa� w domu i czyta� ksi��ki. By� on m�dry, najm�drzejszy spo�r�d dzieci w ca�ej wiosce. Rodzice zastanawiali si�, czy nie nale�a�oby go odda� na nauk� do znajomego bonzy. Kt�rego� dnia ojciec zaprowadzi� syna do pobliskiej �wi�tyni. Stary bonza przypatrzy� si� ch�opcu, porozmawia� z nim, a �e malec wyda� mu si� roztropny, przyj�� go do siebie.
Up�yn�� miesi�c i drugi... Ch�opiec uczy� si� dobrze i wykazywa� niezwyk�e zdolno�ci. Jedn� mia� tylko wad�: nade wszystko lubi� malowa� koty. Gdy oddawa� si� temu ukochanemu zaj�ciu, zapomina�, gdzie i na czym maluje. Malowa� na �cianach i kolumnach �wi�tego przybytku, nawet na ksi�gach, z kt�rych si� uczy�. Kiedy nauczyciel robi� mu wym�wki, ch�opiec przyrzeka�, �e ju� si� poprawi.
Pewnego razu namalowa� par� kot�w na ulubionym parawanie bonzy. Staruszek rozgniewa� si� na dobre. Przywo�a� do siebie ucznia i rzek� ostro:
� Widz�, �e nie ma na ciebie rady.
- 54 �
Zabieraj swoje rzeczy i wyno� si� ze �wi�tyni.
Zrozpaczony ch�opiec zarzuci� na plecy tobo�ek i pow�drowa� przed siebie. Do domu ba� si� wr�ci�. Gdyby ojciec dowiedzia� si�, co si� sta�o, srodze by go ukara�.
Szed� wi�c pogr��ony w smutku i rozmy�la� nad swoim losem. Mija� pola ry�owe, wzg�rza herbaciane i g��bokie w�wozy.
Zapad�a ju� noc, ksi�yc wyjrza� spoza chmur i zab�ys�o kilka gwiazd na niebie, kiedy ch�opiec zatrzyma� si� w sosnowym lesie przed bram� du�ej �wi�tyni.
�Mo�e tutaj mnie przyjm�!" � pomy�la� nie wiedz�c, �e �wi�tynia ta od dawna by�a opuszczona.
Zapuka� raz, drugi... Nikt si� nie odezwa�.
�Jak mocno �pi�!" � zdziwi� si� ch�opiec. Poczeka� jeszcze chwil� i pchn�� drzwi, kt�re ust�pi�y bez wi�kszego oporu.
Gdy wszed� do �rodka, jeszcze bardziej si� zdziwi� nie dostrzeg�szy ani jednej �ywej istoty, cho� na ma�ym stoliku pali�a si� oliwna lampka.
� Z pewno�ci� bonzowie poszli dok�d� � powiedzia� g�o�no. � Zaczekam na nich.
By� strudzony drog� i pragn�� odpocz��. Rozejrza� si� doko�a. W jednym z k�t�w zobaczy� bia�y parawan. Zapo-� minaj�c o zm�czeniu, zawo�a� rado�nie:
� Jak to dobrze! Mog� tu malowa� koty!
Czym pr�dzej wyj�� z zawini�tka p�dzel, pude�ko z tuszem i zabra� si� do pracy. Na parawanie jeden za drugim
pojawia�y si� koty, du�e i ma�e, ka�dy w innej pozie.
� Do��, na dzisiaj wystarczy. � Zm�czony i senny ch�opiec chcia� si� po�o�y� obok parawanu, lecz nagle poczu� si� w �wi�tyni dziwnie nieswojo. Popatrzy� woko�o, szukaj�c jakiego� k�cika, i dostrzeg� boczne drzwiczki. Uchyli� je i znalaz� si� w ma�ym schowku.
O p�nocy zbudzi� go nag�y ha�as. �wi�tynia zatrz�s�a si� od dzikich pisk�w, bieganiny i szurgotu. Przestraszony ch�opiec nie mia� odwagi nawet si� poruszy�. Och, jak bardzo w tej chwili zapragn�� znale�� si� w domu, blisko ojca i matki, ukochanych si�str i braci...
Gdy zapia� pierwszy kur, w �wi�tyni zapad�a cisza. Ch�opiec jednak nie m�g� ju� zasn��. Rankiem, wyszed�szy ze swego schowka, przerazi� si� ogromnie. Na pod�odze le�a� niezwykle wielki, martwy szczur.
�Kt� go zabi�? � zdziwi� si� ch�opiec. � Przecie� opr�cz mnie nikogo tutaj nie by�o..."
Ale gdy spojrza� na parawan, nie m�g� pozna� swojego wczorajszego malowid�a. Koty pozmienia�y miejsca i wygl�da�y jakby po ci�kiej walce. Na pyszczkach mia�y nawet �lady krwi. Ch�opiec domy�li� si�, �e to widocznie one dokona�y bohaterskiego czynu, zagryzaj�c potwornego szczura.
Tak to ma�y ch�opiec razem ze swoimi kotami na zawsze uwolni� �wi�tyni� od z�ego demona.
Up�yn�o wiele lat... Ch�opiec �w sta� si� s�awnym malarzem. Jego koty mo�na i dzisiaj podziwia� w Krainie Wschodz�cego S�o�ca.
� 56 �
� 57 �
ZWIERCIAD�O Z MATSUJAMA
W niepozornej mie�cinie Matsujama mieszka� pewien rycerz imieniem Hoitsu wraz z pi�kn�, m�od� �on� i ma�� c�reczk�.
Zdarzy�o si� razu pewnego, �e rycerz �w musia� uda� si� do stolicy. Czeka�a go d�uga, niebezpieczna droga i rozstanie z najbli�szymi.
M�oda Japonka l�ka�a si� bardzo o m�a. Ona sama nigdy nie wyje�d�a�a poza mury miasteczka. W g��bi duszy cieszy�a si� jednak, �e jej pan i w�adca zobaczy stolic�, gdzie mieszka sam cesarz.
Mija�y tygodnie i miesi�ce. Matka i c�reczka z wielk� niecierpliwo�ci� czeka�y na powr�t Hoitsu. Wreszcie nadszed� ten szcz�liwy dzie�. W bambusowym domku zapanowa�a rado��, wszyscy zn�w byli razem.
Rycerz opowiada� o podr�y i o przepychu, jaki widzia� w Kioto. O pi�knych pa�acach cesarza i bogatych pan�w, o wspania�ych �wi�tyniach i ogrodach,
0 sklepach pe�nych rozmaitych towar�w. � Przywioz�em wam ze stolicy upominki � powiedzia� wyjmuj�c z torby podr�nej kilka pi�knych lalek w dworskich strojach oraz okr�g�e pude�ko.
�ona jego ostro�nie unios�a wieczko
1 wyj�a ze �rodka tarcz� z br�zu. Z jednej strony zdobi�a j� p�askorze�ba
� 58 �
fA
przedstawiaj�ca ptaszka na ga��zce wi�niowego drzewa, z drugiej powierzchnia by�a g�adka i b�yszcz�ca.
� W stolicy ludzie nazywaj� ten przedmiot zwierciad�em. Sp�jrz w nie i powiedz, co widzisz � rzek� Hoitsu do �ony.
W g�adkiej powierzchni m�oda kobieta ujrza�a prze�liczn� twarz, radosne oczy i usta odpowiadaj�ce u�miechem na jej u�miech.
� C� widzisz? � powt�rzy� m��, dumny z wra�enia, jakie sprawi� jego podarek.
� Widz�... widz� �adn�, m�od� kobiet�... Patrz! Jak ona spogl�da na mnie, porusza ustami! Nawet kimono ma takie samo jak ja.
� Jest to twoje w�asne odbicie � wyja�ni� Hoitsu.
Od tego dnia kobieta przez pewien czas nie rozstawa�a si� ze zwierciad�em. Potem jednak obawiaj�c si� je uszkodzi�, schowa�a drogocenny podarek w�r�d swoich kosztowno�ci.
Mija�y lata... Szcz�liwi rodzice z dum� spogl�dali na dorastaj�c� c�rk�, kt�ra stawa�a si� coraz podobniejsza do matki.
Pewnego dnia wielkie nieszcz�cie spad�o na kochaj�c� si� rodzin�. �ona rycerza ci�ko zaniemog�a. Dzie� i noc czuwa�a c�rka przy �o�u chorej. Nie pomaga�a ani troskliwa opieka, ani mi�o�� m�a i dziecka. Coraz szybciej zbli�a� si� koniec.
� C�reczko droga! � przem�wi�a kt�rego� wieczoru matka. � Przyrzeknij, �e gdy dusza moja uleci w za�wiaty, codziennie spojrzysz w zwierciad�o. B�dzie ci si� zdawa�o, �e jestem z wami. �
60
Z tymi s�owy wr�czy�a dziewczynie okr�g�e niewielkie pude�ko.
C�rka ze �zami przyrzek�a spe�ni� jej � �yczenie. Wkr�tce chora umar�a. Od tej pory, codziennie rano i wieczorem, dziewczynka d�ugo wpatrywa�a si� w zwierciad�o. Za ka�dym razem widzia�a twarz ukochanej matki, nie bladej i wychudzonej, jak podczas choroby, lecz zdrowej i zawsze u�miechni�tej.
Po kilku latach Hoitsu o�eni� si� po raz drugi. Macocha nie by�a dobra dla swej pasierbicy. O byle co gniewa�a si� na dziewczynk� i zap�dza�a j� do najci�szych domowych zaj��. W czasie posi�ku dawa�a jej najgorsze k�ski. Ojciec, dbaj�c o spok�j w domu, ulega� z�ej kobiecie i nawet nie broni� swej c�rki przed macoch�.
Biedna sierota, kryj�c si� przed nimi w oddalonej komnatce, co dzie� szuka�a pociechy w odbiciu swej matki � w zwierciadle.
Kt�rego� dnia Hoitsu za namow� �ony skarci� swoj� c�rk�, �e unika rodzic�w.
Dziewczynka, kl�cz�c przed ojcem, opowiedzia�a szczerze, i� w zwierciadle ukazuje si� jej twarz ukochanej matki. Powt�rzy�a mu ostatnie s�owa zmar�ej i dan� jej obietnic�.
Hoitsu ze �zami w oczach u�ciska� c�rk� � istotnie, jak dwie krople wody podobna by�a do jego pierwszej �ony.
Macocha, kt�ra s�ysza�a wyznanie dziewczynki, wzruszona jej wielk� mi�o�ci� do matki, sta�a si� dla niej odt�d wyrozumialsza i lepsza.
6 � Czarodziejski imbryczek
KARP
DAJE PRZYK�AD
WYTRWA�O�CI
�y� niegdy� w Kioto znakomity malarz Marujama Okio, kt�ry ju� za �ycia osi�gn�� wielk� s�aw�. Jego pi�kne krajobrazy zdoby�y mu tylu wielbicieli i uczni�w, �e za�o�y� w�asn� szko��.
Do grona jego uczni�w nale�a� tak�e Nagasawa Rosetsu. Malowa� z zami�owaniem, by� zdolny, lecz niecierpliwy i roztargniony. Podczas gdy jego r�wie�nicy dawno ju� uko�czyli szko�� i stali si� samodzielnymi malarzami, Rosetsu robi� niewielkie post�py.
Wreszcie wyczerpa�a si� cierpliwo�� Marujama Okio. Kt�rego� dnia o�wiadczy� uczniowi:
� Je�eli nie b�dziesz si� stara�, usun� ci� na zawsze z mojej szko�y!
Przygn�biony Rosetsu wybieg� z pracowni i ruszy� przed siebie. D�ugo b��dzi� w g��bokiej zadumie po polach przysypanych �niegie