804
Szczegóły |
Tytuł |
804 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
804 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 804 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
804 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ken Follet
Noc nad oceanem
Wydawnictwo "Amber" Sp. z o.o.
Warszawa 1993
Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik
Wydanie drugie
Wydawnictwo "Amber" Sp. z o.o
Warszawa 1993
Na dysku pisa�: Franciszek Kwiatkowski
Rozdzia� 1
By� to najbardziej romantyczny samolot, jaki kiedykolwiek
zbudowano.
Tego dnia Anglia wypowiedzia�a Hitlerowi wojn�. O wp� do
pierwszej w po�udnie Tom Luther sta� na nabrze�u w Southampton i
wpatrywa� si� w niebo, czekaj�c z napi�ciem i niepokojem na
pojawienie si� samolotu. Mrucza� bez przerwy kilka pierwszych
takt�w Koncertu cesarskiego Beethovena, podnios�ych i
wojowniczych.
Otacza� go t�um ciekawskich - wyposa�onych w lornetki entuzjast�w
lotnictwa, ma�ych ch�opc�w i zwyczajnych gapi�w. Luther wiedzia�,
�e Clipper b�dzie wodowa� przy nabrze�u w Southampton ju� po raz
dziewi�ty, lecz mimo to urok nowo�ci jeszcze nie min��. Samolot
by� tak fascynuj�cy, tak niezwyk�y, �e ludzie t�oczyli si�, by go
zobaczy� nawet w dniu, kiedy ich ojczyzna przyst�pi�a do wojny.
Przy tym samym nabrze�u sta�y dwa wspania�e oceaniczne liniowce,
wznosz�ce si� wysoko ponad g�owami t�umu, ale p�ywaj�ce hotele
straci�y ju� wiele ze swego czaru. Wszyscy wpatrywali si� w niebo.
Jednak mimo nastroju oczekiwania widzowie m�wili o wojnie. Dzieci
by�y podniecone jej perspektyw�, m�czy�ni z m�drymi minami
rozmawiali przyciszonymi g�osami o czo�gach i artylerii, kobiety
wygl�da�y na mocno zaniepokojone. Luther by� Amerykaninem i mia�
nadziej�, �e jego kraj b�dzie trzyma� si� od tego z daleka. Ta
wojna w najmniejszym stopniu nie dotyczy�a Ameryki. O nazistach
mo�na by�o powiedzie� przynajmniej tyle dobrego, �e ostro wzi�li
si� za komunist�w.
Luther by� w�a�cicielem prz�dzalni produkuj�cych we�niane tkaniny
i w swoim czasie mia� z komunistami wiele problem�w. Znalaz� si�
na ich �asce, a oni o ma�o go nie zrujnowali. Wci�� jeszcze nosi�
w sercu g��bok� uraz�. Najpierw ojciec, prowadz�cy sklep z m�sk�
odzie��, zosta� zniszczony przez �ydowskich konkurent�w, a zaraz
potem prz�dzalnie Luthera stan�y przed widmem bankructwa, za
kt�re odpowiedzialni byliby komuni�ci, w wi�kszo�ci r�wnie� �ydzi!
Wtedy jednak Luther spotka� Raya Patriarc� i jego �ycie uleg�o
ca�kowitej odmianie. Ludzie Patriarki wiedzieli, jak sobie radzi�
z komunistami. Wydarzy�o si� kilka wypadk�w. Jaki� gor�cog�owy
agitator nieopatrznie wsadzi� r�k� mi�dzy krosna. Jeden z
aktywist�w zwi�zkowych zgin�� na ulicy, potr�cony przez nie
zidentyfikowany samoch�d. Dwaj robotnicy najg�o�niej narzekaj�cy
na �amanie przepis�w bezpiecze�stwa pracy wdali si� w barze w
awantur� i wyl�dowali w szpitalu. Pracownica, kt�ra pozwa�a do
s�du zarz�d firmy, wycofa�a skarg�, kiedy jej dom sp�on�� do
fundament�w. Po kilku tygodniach zapanowa� ca�kowity spok�j.
Patriarca doszed� do tego samego wniosku co Hitler: jedyna metoda
post�powania z komunistami polega�a na tym, by rozgniata� ich jak
karaluchy. Luther tupn�� nog�, wci�� mrucz�c Beethovena.
Od usytuowanego po drugiej stronie uj�cia rzeki Hythe doku,
nale��cego do Imperial Airways i przeznaczonego specjalnie dla
�odzi lataj�cych, odbi�a motor�wka i przep�yn�a kilka razy wzd�u�
toru wodnego, sprawdzaj�c, czy nie unosz� si� tam jakie�
niebezpieczne dla woduj�cego samolotu przedmioty. T�um zareagowa�
niecierpliwym pomrukiem; samolot musia� by� ju� niedaleko.
Pierwszy dostrzeg� go ma�y ch�opiec w wielkich nowych butach. Nie
mia� lornetki, ale jego jedenastoletnie oczy okaza�y si� lepsze od
soczewek.
- Leci! - krzykn�� piskliwym g�osem. - Tam, ju� nadlatuje!
Jego wyci�gni�ta r�ka wskazywa�a na po�udniowy zach�d. Wszyscy
spojrzeli w tamt� stron�. W pierwszej chwili Luther zobaczy� tylko
niewyra�ny kszta�t, r�wnie dobrze m�g� to by� du�y ptak, lecz
wkr�tce lataj�cy obiekt ur�s� i przez t�um przebieg� kolejny
pomruk, kiedy ludzie informowali si� nawzajem, �e ch�opiec mia�
racj�.
Wszyscy u�ywali nazwy Clipper, lecz w gruncie rzeczy by� to boeing
B - 314. Linie Pan American zam�wi�y u Boeinga samolot zdolny do
przewo�enia przez Atlantyk pasa�er�w w niezwyk�ym luksusie i oto,
co otrzyma�y: ogromny, majestatyczny, niewiarygodnie pot�ny
lataj�cy pa�ac. Dostarczono sze�� egzemplarzy, zakontraktowano za�
jeszcze dalszych sze��. Pod wzgl�dem komfortu i elegancji
dor�wnywa�y one bajkowym liniowcom cumuj�cym w Southampton, o ile
jednak statki potrzebowa�y na przebycie oceanu czterech do pi�ciu
dni, to Clipper pokonywa� t� sam� tras� w ci�gu dwudziestu pi�ciu,
a najdalej trzydziestu godzin.
Wygl�da jak skrzydlaty wieloryb, pomy�la� Luther, kiedy samolot
znalaz� si� nieco bli�ej. Mia� zaokr�glony wielorybi pysk, masywne
cielsko i zadarty ku g�rze ty�, zwie�czony dwiema stercz�cymi
wysoko ogonowymi p�etwami. Wielkie silniki zainstalowano w
skrzyd�ach, poni�ej znajdowa�y si� kr�tkie stabilizatory maj�ce na
celu utrzymywanie maszyny w r�wnowadze, kiedy znajdowa�a si� w
wodzie. Sp�d samolotu wygl�da� niemal identycznie jak dno szybkiej
�odzi.
Niebawem Luther dostrzeg� dwa nier�wne rz�dy du�ych prostok�tnych
okien dolnego i g�rnego pok�adu. R�wno tydzie� wcze�niej
przylecia� do Anglii w�a�nie Clipperem, wiedzia� wi�c, jak wygl�da
wn�trze maszyny. Na g�rnym pok�adzie znajdowa�a si� kabina
pilot�w, pomieszczenie nawigacyjne i przedzia�y baga�owe, dolny
za� by� przeznaczony dla pasa�er�w. Podzielono go na kilka kabin
wyposa�onych w obszerne fotele. W porze posi�k�w usytuowana
centralnie kabina, pe�ni�ca funkcj� salonu, zamienia�a si� w
jadalni�, noc� natomiast rozk�adane fotele przeistacza�y si� w
��ka.
Uczyniono wszystko, by odgrodzi� pasa�er�w od �wiata i zjawisk
atmosferycznych, wyst�puj�cych za oknami samolotu. Wsz�dzie by�y
grube dywany i mi�kka tapicerka, utrzymane w koj�cych barwach i
o�wietlone �agodnym, uspokajaj�cym �wiat�em. Gruba warstwa
materia�u izolacyjnego sprawia�a, �e ryk pot�nych silnik�w
s�yszano jedynie jako odleg�y, dyskretny pomruk. Kapitan roztacza�
wok� siebie spokojn� aur� fachowo�ci, za�oga znakomicie
prezentowa�a si� w mundurach Pan American Airways, stewardzi
stanowili uosobienie troskliwo�ci, zaspokajaj�c ka�de �yczenie
pasa�er�w. Podczas ca�ego lotu podawano na zam�wienie jedzenie i
picie, wszystko pojawia�o si� jak za dotkni�ciem czarodziejskiej
r�d�ki dok�adnie wtedy, kiedy powinno - wieczorem os�oni�te
dyskretnymi parawanikami ��ka, rano �wie�e truskawki na
�niadanie. Zewn�trzny �wiat wydawa� si� dziwnie nierealny, jak
film odtwarzany na zas�aniaj�cych okna ekranach. Prawdziwy
wszech�wiat zdawa� si� zamkni�ty we wn�trzu samolotu.
Rzecz jasna, za taki luksus trzeba by�o odpowiednio zap�aci�.
Bilet w obie strony kosztowa� 675 dolar�w, czyli tyle, co p�
ma�ego domu. W�r�d pasa�er�w znajdowa�y si� koronowane g�owy,
gwiazdy filmowe, prezesi wielkich koncern�w i prezydenci ma�ych
kraj�w.
Tom Luther nie nale�a� do �adnej z tych grup. Co prawda by�
bogaty, lecz musia� ci�ko zapracowa� na swoje pieni�dze i w
normalnych warunkach z pewno�ci� nie wydawa�by ich na takie
zbytki. Musia� jednak dok�adnie pozna� wn�trze samolotu, gdy�
poproszono go o wy�wiadczenie przys�ugi pewnemu bardzo pot�nemu
cz�owiekowi. Nie czeka�a go za to �adna finansowa gratyfikacja,
lecz zaskarbienie sobie przychylno�ci takiego cz�owieka by�o warte
wi�cej ni� jakakolwiek suma pieni�dzy.
Poza tym, ca�a impreza mog�a jeszcze zosta� odwo�ana. Luther
czeka� na wiadomo�� potwierdzaj�c�, �e ma przyst�pi� do dzia�ania.
Po�owa jego duszy nie mog�a si� doczeka� tej chwili, druga po�owa
za� wola�aby, aby ten moment nigdy nie nadszed�.
Samolot schodzi� pod do�� ostrym k�tem, z opuszczonym ogonem i
zadartym w g�r� dziobem. Po raz kolejny Luthera zdumia�y ogromne
rozmiary maszyny: wiedzia�, �e liczy 32 metry d�ugo�ci i ma
skrzyd�a o rozpi�to�ci 46 metr�w, ale te dane by�y tylko martwymi
liczbami, dop�ki nie ujrza�o si� kolosa na w�asne oczy.
Przez chwil� widzowie odnie�li wra�enie, �e samolot nie tyle zni�a
lot, co spada jak kamie�, i �e za chwil� r�bnie w wod� i
b�yskawicznie p�jdzie na dno. Zaraz potem jednak zawis� tu� nad
powierzchni� wody, jakby podtrzymywany niewidocznym, napi�tym do
granic wytrzyma�o�ci drutem, zawadzaj�c spodem kad�uba o szczyty
niewielkich fal i rozbryzguj�c je w pieniste pi�ropusze. Kilka
sekund p�niej ogromna maszyna osun�a si� w spokojne wody uj�cia
rzeki.
Zmniejszaj�c stopniowo pr�dko�� wycina�a w zielonej toni g��bok�
bia�� bruzd�, ci�gn�c za sob� dwie bli�niacze fontanny wodnego
py�u. Lutherowi nasun�o si� por�wnanie z kaczorem l�duj�cym na
powierzchni jeziora z szeroko rozpostartymi skrzyd�ami i
wystawionymi przed siebie �apami. Kad�ub osun�� si� ni�ej,
strzeli�y jeszcze okazalsze fontanny, potem za� wielkie cielsko
zacz�o pochyla� si� do przodu, zanurzaj�c coraz wi�ksz� cz��
swego wielorybiego brzucha. Kiedy wreszcie dzi�b zetkn�� si� z
wod�, pr�dko�� spad�a raptownie, fontanny zamieni�y si� w wysokie
rozbryzgi i samolot po�eglowa� po powierzchni wody niczym statek,
tak spokojnie i dostojnie, jakby nigdy nie odwa�y� si� rzuci�
wyzwania wysokiemu niebu.
Dopiero teraz Luther u�wiadomi� sobie, �e wstrzyma� oddech.
Wypu�ci� go z dono�nym, przepe�nionym ulg� westchnieniem i zacz��
znowu mrucze� pod nosem.
Maszyna skierowa�a si� w stron� swego miejsca postojowego. Tam
w�a�nie Luther opu�ci� j� tydzie� temu. Dok stanowi� specjaln�,
przypominaj�c� nieco tratw� konstrukcj� o dw�ch pomostach. Ju� za
kilka minut zostan� rzucone cumy, za�oga zaczepi je o specjalne
pacho�ki umieszczone z przodu i z ty�u samolotu, po czym lataj�ca
��d� zostanie wci�gni�ta ty�em mi�dzy pomosty. Wkr�tce potem
pasa�erowie wyjd� na szerok� p�aszczyzn� stabilizatora, sk�d
przedostan� si� na pomost, a stamt�d po metalowym trapie na sta�y
l�d.
Luther odwr�ci� si�, by odej��, lecz natychmiast zatrzyma� si�
gwa�townie. Tu� za jego plecami sta� cz�owiek, kt�rego wcze�niej
nie zauwa�y�: m�czyzna mniej wi�cej jego wzrostu, ubrany w
ciemnoszary garnitur i melonik, niczym urz�dnik udaj�cy si�
w�a�nie do biura. Luther min��by go, gdyby nie to, �e spojrza� na
jego twarz. To nie by�a twarz urz�dnika. M�czyzna mia� wysokie
czo�o, jasnob��kitne oczy, wyd�u�on� szcz�k� i w�skie, okrutne
usta. By� starszy od Luthera - wygl�da� na czterdziestk� - mia�
szerokie ramiona i sprawia� wra�enie bardzo silnego. Przystojny,
lecz zarazem niebezpieczny. Wpatrywa� si� Lutherowi prosto w oczy.
Luther przesta� mrucze�.
- Jestem Henry Faber - przedstawi� si� m�czyzna.
- Tom Luther.
- Mam dla pana wiadomo��.
Lutherowi zabi�o �ywiej serce. Mimo to ukry� podniecenie i
powiedzia� r�wnie zwi�le jak starszy m�czyzna:
- To dobrze. S�ucham pana.
- Cz�owiek, kt�rym pan tak bardzo si� interesuje, odleci w �rod�
tym samolotem do Nowego Jorku.
- Jest pan tego pewien?
M�czyzna spojrza� ostro na Luthera i nie odpowiedzia�.
Tom Luther skin�� powa�nie g�ow�. A wi�c sprawa jednak jest
aktualna. Przynajmniej sko�czy�a si� niepewno��.
- Dzi�kuj� panu.
- Jest jeszcze druga cz�� wiadomo�ci.
- S�ucham.
- Brzmi nast�puj�co: Nie spraw nam zawodu.
Luther wzi�� g��boki wdech.
- Prosz� im powiedzie�, �e mog� si� nie obawia� - odpar� z
pewno�ci� siebie, cho� jej w istocie nie odczuwa�. - Facet opu�ci
Southampton, ale nigdy nie dotrze do Nowego Jorku.
Imperial Airways mia�y specjalne stanowisko obs�ugi �odzi
lataj�cych po drugiej stronie uj�cia rzeki, dok�adnie naprzeciwko
nabrze�y portu Southampton. Przegl�du Clippera dokonywali
miejscowi mechanicy pod kierunkiem in�yniera pok�adowego. Podczas
tego lotu funkcj� t� pe�ni� Eddie Deakin.
By�o to powa�ne zadanie, ale mieli na nie a� trzy dni. Po
wysadzeniu pasa�er�w w doku numer 108 Clipper zosta� przeholowany
na drug� stron� rzeki, ustawiony w wodzie na ruchomej platformie,
a nast�pnie wyci�gni�ty po pochylni na suchy l�d. W ogromnym
zielonym hangarze wygl�da� jak wieloryb usadowiony w w�zku dla
niemowl�t.
Transatlantycki lot oznacza� dla silnik�w mordercz� pr�b�. Podczas
przelotu najd�u�szego odcinka, z Nowej Fundlandii do Irlandii,
samolot przebywa� w powietrzu nieprzerwanie przez dziewi�� godzin
(w drodze powrotnej, lec�c pod wiatr, na pokonanie tej samej trasy
potrzebowa� szesna�cie i p� godziny). Minuta za minut� p�yn�o
paliwo, mi�dzy elektrodami �wiec zap�onowych przeskakiwa�y iskry,
czterna�cie t�ok�w w ka�dym z czterech silnik�w porusza�o si�
niezmordowanie w g�r� i d�, a ponad czterometrowe �mig�a
przedziera�y si� niestrudzenie przez chmury, deszcz i nawa�nice.
Dla Eddiego na tym w�a�nie polega�a romantyka zawodu in�yniera.
By�o cudowne i zdumiewaj�ce, �e ludzie skonstruowali silniki
mog�ce pracowa� niezawodnie przez tyle godzin. Istnia�o przecie�
tak wiele rzeczy, kt�re mog�y zawie��, tyle ruchomych cz�ci
musia�o zosta� wytworzonych z nies�ychan� precyzj� i po��czonych
bezb��dnie w ca�o��, by nie odm�wi� pos�usze�stwa ani przez u�amek
sekundy, nios�c ponad czterdziestotonowego kolosa na odleg�o��
wielu tysi�cy kilometr�w.
W �rod� rano Clipper b�dzie got�w, aby odby� kolejn� tak� podr�.
Rozdzia� 2
W cudown�, p�nojesienn� niedziel�, s�oneczn� i bardzo ciep��,
Anglia wypowiedzia�a Niemcom wojn�.
Na kilka minut przedtem, nim radio poda�o wiadomo�� o
przyst�pieniu przez Wielk� Brytani� do wojny, Margaret Oxenford
sta�a przed rozleg��, wzniesion� z ceg�y rezydencj� stanowi�c� jej
rodzinny dom, poc�c si� nieco w p�aszczu i kapeluszu, potwornie
w�ciek�a poniewa� zmuszono j�, by posz�a do ko�cio�a. Na drugim
ko�cu wsi samotny ko�cielny dzwon zawodzi� wci�� sw� monotonn�
pie��.
Margaret nienawidzi�a ko�cio�a, lecz ojciec zmusza� j� do
ucz�szczania na msze, mimo �e mia�a ju� dziewi�tna�cie lat i by�a
wystarczaj�co doros�a, by wyrobi� sobie w�asne zdanie na temat
religii. Jaki� rok temu zebra�a si� na odwag� i spr�bowa�a
powiedzie� mu, �e nie ma zamiaru bra� udzia�u w nabo�e�stwach, ale
on nawet nie chcia� jej s�ucha�.
- Czy nie s�dzisz, �e to hipokryzja chodzi� do ko�cio�a, mimo �e
nie wierzy si� w Boga? - zapyta�a Margaret.
- Nie b�d� �mieszna - odpar� ojciec.
Upokorzona i zdenerwowana o�wiadczy�a matce, �e po osi�gni�ciu
pe�noletno�ci nigdy nie przekroczy progu �adnej �wi�tyni.
- O tym zadecyduje tw�j m��, moja droga - us�ysza�a w odpowiedzi.
Z punktu widzenia rodzic�w dyskusja zosta�a w ten spos�b
zako�czona, lecz od tamtej pory Margaret w ka�dy niedzielny
poranek wr�cz nie posiada�a si� ze z�o�ci.
Z domu wyszli jej siostra i brat. Elizabeth mia�a dwadzie�cia
jeden lat, by�a wysoka, niezgrabna i niezbyt �adna. Dawniej obie
siostry zna�y wszystkie swoje sekrety. Jako dziewczynki przebywa�y
bez przerwy w swoim towarzystwie, poniewa� nigdy nie ucz�szcza�y
do szko�y, otrzymuj�c powierzchowne wykszta�cenie w domu, od
guwernantek i prywatnych nauczycieli. Jednak ostatnio oddali�y si�
nieco od siebie. Dorastaj�ca Elizabeth przej�a sztywny,
tradycyjny system warto�ci rodzic�w, staj�c si� ultrakonserwatywn�
rojalistk�, g�uch� na nowe idee i wrogo nastawion� do wszelkich
zmian. Margaret wybra�a odmienn� �cie�k�. By�a feministk� i
socjalistk�, interesowa�a si� jazzem, kubizmem i awangardow�
poezj�. Elizabeth uwa�a�a, �e ulegaj�c wp�ywowi radykalnych
ideologii Margaret post�pi�a nielojalnie wobec rodziny. Margaret z
kolei bardzo irytowa�a g�upota siostry, przede wszystkim jednak
odczuwa�a smutek i �al spowodowany tym, �e przesta�y by� bliskimi
przyjaci�kami. Teraz nie mia�a ju� �adnej przyjaci�ki.
Percy mia� czterna�cie lat. Nie by� ani zwolennikiem, ani
przeciwnikiem radykalnych pogl�d�w, lecz mia� naturaln� sk�onno��
do przekory i sympatyzowa� z buntowniczym nastawieniem Margaret.
Cierpi�c wsp�lnie pod tyra�skimi rz�dami ojca podtrzymywali si�
wzajemnie na duchu. Margaret bardzo kocha�a swego m�odszego brata.
W chwil� potem przed dom wyszli tak�e matka i ojciec. Ojciec
za�o�y� obrzydliwie pstrokaty, pomara�czowo - zielony krawat. By�
w�a�ciwie daltonist�, wi�c zapewne krawat kupi�a mu matka. Mia�a
rude w�osy, oczy koloru morskiej wody, bladokremow� cer� i by�o
jej bardzo do twarzy w pomara�czowym i zielonym, ale przy
czarnych, siwiej�cych w�osach ojca i jego zaczerwienionej sk�rze
krawat w tych kolorach wygl�da� jak ostrze�enie przed czym� bardzo
niebezpiecznym.
Elizabeth, ze swoimi czarnymi w�osami i nieregularnymi rysami
twarzy, przypomina�a ojca, Margaret z kolei by�a podobna do matki;
wst��ka do w�os�w w kolorze krawata ojca sprawi�aby jej wielk�
przyjemno��. Percy zmienia� si� tak szybko, �e na razie nikt nie
potrafi� powiedzie�, do kogo jest podobny.
Ruszyli na piechot� d�ug� alejk� prowadz�c� do bramy i
zaczynaj�cej si� tu� za ogrodzeniem wsi. Do ojca nale�a�a
wi�kszo�� budynk�w i ca�a ziemia uprawna w promieniu wielu
kilometr�w. On sam nie uczyni� nic, �eby zdoby� to bogactwo; seria
ma��e�stw na pocz�tku dziewi�tnastego wieku doprowadzi�a do
po��czenia posiad�o�ci trzech najzamo�niejszych rodzin w okolicy,
powsta�y za� w ten spos�b ogromny maj�tek by� przekazywany w
nietkni�tym stanie z pokolenia na pokolenie.
Przeszli g��wn� ulic� wioski i dotarli do otoczonego rozleg�ym
trawnikiem ko�cio�a. Wkroczyli do �rodka niczym procesja: na
przedzie ojciec i matka, potem Margaret i Elizabeth, na ko�cu
Percy. Kiedy rodzina Oxenford sz�a w kierunku swojej �awki,
wie�niacy zgromadzeni w �wi�tyni k�aniali si� nisko, zamo�niejsi
farmerzy - wszyscy dzier�awili ziemi� ojca - pochylali z
szacunkiem g�owy, natomiast przedstawiciele klasy �redniej, to
znaczy doktor Rowan, pu�kownik Smythe i sir Alfred, u�miechali si�
uprzejmie. Za ka�dym razem, kiedy odbywa� si� ten �a�osny feudalny
rytua�, Margaret rumieni�a si� ze wstydu. Przecie� podobno wszyscy
ludzie s� r�wni wobec Boga, prawda? Mia�a ochot� krzykn��: "M�j
ojciec nie jest lepszy od nikogo z was, a na pewno gorszy ni�
wi�kszo�� tu zgromadzonych!" Pewnego dnia by� mo�e uda jej si�
zdoby� na odwag�. Gdyby urz�dzi�a scen� w ko�ciele, chyba nie
musia�aby ju� tu wi�cej przychodzi�. Na razie jednak za bardzo
ba�a si� reakcji ojca.
- �adny krawat, tato! - powiedzia� Percy dono�nym scenicznym
szeptem dok�adnie w chwili, kiedy zasiadali w �awce i oczy
wszystkich wiernych by�y zwr�cone w ich stron�. Margaret
powstrzyma�a si� od g�o�nego �miechu, ale zacz�a cicho chichota�
jak szalona. Wraz z Percym usiedli szybko w �awce i schowali
twarze w d�oniach, udaj�c, �e si� modl�, a� atak min��. Margaret
od razu poczu�a si� znacznie lepiej.
Pastor wyg�osi� kazanie o synu marnotrawnym. Margaret pomy�la�a,
�e g�upi stary osio� m�g�by wybra� temat, kt�ry w tych dniach
znacznie bardziej wszystkich interesowa�, to znaczy
prawdopodobie�stwo wybuchu wojny. Premier przedstawi� Hitlerowi
ultimatum, kt�re F�hrer zignorowa�, w zwi�zku z czym w ka�dej
chwili spodziewano si� wypowiedzenia wojny.
Margaret ba�a si� wojny. Ch�opiec, kt�rego kocha�a, zgin�� podczas
wojny domowej w Hiszpanii. Od tego wydarzenia min�� ju� ponad rok,
lecz ona w dalszym ci�gu p�aka�a czasem po nocach. Dla niej wojna
oznacza�a, �e tysi�ce dziewcz�t zaznaj� tego samego b�lu co ona.
Ta my�l by�a dla niej niemal nie do zniesienia.
Mimo to cz�ci� duszy pragn�a wojny. Przez lata odczuwa�a ogromny
wstyd z powodu tch�rzostwa okazanego przez Wielk� Brytani� podczas
wydarze� w Hiszpanii. Jej ojczyzna przygl�da�a si� bezczynnie, jak
wybrany przez nar�d, socjalistyczny rz�d by� obalany przez band�
zbrodniarzy uzbrojonych przez Hitlera i Mussoliniego. Setki
idealistycznie nastawionych m�odych m�czyzn z ca�ej Europy
przyby�o do Hiszpanii, by walczy� o demokracj�. Brakowa�o im
jednak broni, demokratyczne rz�dy za� odm�wi�y im poparcia, w
zwi�zku z czym m�odzi ideali�ci stracili �ycie, natomiast ludzie
tacy jak Margaret odczuwali bezsiln� w�ciek�o�� i wstyd. Je�eli
Anglia przeciwstawi�aby si� teraz faszystom, ona mog�aby znowu by�
dumna ze swojego kraju.
Istnia� jeszcze jeden pow�d, dla kt�rego jej serce bi�o �ywiej na
my�l o wojnie. Z ca�� pewno�ci� oznacza�oby to koniec
ograniczonego, st�amszonego �ycia, jakie musia�a prowadzi� pod
kuratel� rodzic�w. Czu�a si� znudzona, zm�czona i sfrustrowana ich
monotonnymi obyczajami i bezsensownym �yciem towarzyskim. T�skni�a
za wolno�ci� i �yciem na w�asn� r�k�, lecz zrealizowanie tych
marze� wydawa�o si� niemo�liwe; by�a niepe�noletnia, nie
dysponowa�a w�asnymi pieni�dzmi i nie mia�a �adnych po�ytecznych
umiej�tno�ci. Pociesza�a si�, �e podczas wojny wszystko b�dzie
wygl�da�o inaczej.
Czyta�a z fascynacj� o kobietach, kt�re w czasie ostatniej wojny
zak�ada�y spodnie i sz�y pracowa� w fabrykach. Obecnie w armii,
marynarce wojennej i si�ach powietrznych istnia�y tak�e oddzia�y
kobiece. Margaret marzy�a o tym, by wst�pi� do Pomocniczej Obrony
Terytorialnej, utworzonej w�a�nie z my�l� o kobietach. Jedn� z
niewielu praktycznych umiej�tno�ci, jakie posiada�a, by�a
umiej�tno�� prowadzenia pojazd�w mechanicznych. Digby, szofer
ojca, nauczy� j� je�dzi� rolls-royce'em, Ian za� - ch�opak,
kt�ry zgin�� - pozwala� jej czasem prowadzi� motocykl. Da�aby
sobie rad� nawet z motor�wk�, gdy� ojciec trzyma� w Nicei ma�y
jacht. W Pomocniczej Obronie Terytorialnej na pewno potrzebowano
kierowc�w ambulans�w i ��cznik�w na motocyklach. Widzia�a siebie w
mundurze i he�mie, mkn�c� pe�nym gazem z jednego pola bitwy na
drugie, z bardzo wa�nymi meldunkami w torbie i fotografi� Iana w
kieszeni wojskowej bluzy. Mia�a niezachwian� pewno��, i�
dowiod�aby swojej odwagi, oczywi�cie pod warunkiem, �e dano by jej
szans�.
P�niej okaza�o si�, �e wojna zosta�a wypowiedziana w�a�nie
podczas mszy. O jedenastej dwadzie�cia osiem, czyli dok�adnie w
�rodku kazania, og�oszono nawet alarm przeciwlotniczy, ale
ostrze�enie nie dotar�o do ich wsi, a poza tym alarm i tak okaza�
si� fa�szywy. Tak wi�c rodzina Oxenford wr�ci�a do domu
nie�wiadoma faktu, �e znajduje si� w stanie wojny z Niemcami.
Percy chcia� wzi�� strzelb� i zapolowa� na kr�liki. Strzela�
umieli wszyscy; by�a to ulubiona rodzinna rozrywka, chwilami
przeradzaj�ca si� niemal w obsesj�. Jednak, ma si� rozumie�,
ojciec zabroni� mu tego kategorycznie, gdy� w niedziel� nie mo�na
by�o polowa�. Percy skrzywi� si�, ale pos�ucha�. Pomimo
buntowniczej �y�ki by� jeszcze za m�ody, �eby otwarcie
przeciwstawi� si� ojcu.
Margaret uwielbia�a figle brata. Stanowi�y jedyny promyk s�o�ca w
pochmurnej rzeczywisto�ci jej �ycia. Cz�sto �a�owa�a, �e nie
potrafi przedrze�nia� ojca i wy�miewa� go za jego plecami tak jak
Percy, ale zbytnio si� wszystkim przejmowa�a, by umie� z tego
�artowa�.
W domu ze zdumieniem ujrzeli bosonog� pokoj�wk� podlewaj�c�
kwiatki w holu. Ojciec nawet jej nie pozna�.
- Kim jeste�? - zapyta� nagle.
- Nazywa si� Jenkins - wyja�ni�a mu matka swoim �agodnym g�osem z
ameryka�skim akcentem. - Zacz�a u nas pracowa� w tym tygodniu.
Dziewczyna dygn�a nisko.
- A co si� sta�o z jej butami, do stu diab��w? - pyta� dalej
ojciec.
Przez twarz pokoj�wki przemkn�� wyraz podejrzliwo�ci.
- To m�ody lord Isley, wasza lordowska mo�� - wyja�ni�a, rzucaj�c
oskar�ycielskie spojrzenie na Percy'ego. Jego oficjalny tytu�
brzmia� lord Isley. - Powiedzia� mi, �e w niedziel� wszystkie
pokoj�wki musz� chodzi� na bosaka, �eby okaza� szacunek waszym
lordowskim mo�ciom.
Matka westchn�a g�o�no, ojciec chrz�kn�� gniewnie, a Margaret nie
mog�a powstrzyma� kolejnej fali chichot�w. To by� ulubiony dowcip
Percy'ego: informowanie nowo przyj�tej s�u�by o rzekomych
obyczajach panuj�cych w domu. Poniewa� potrafi� opowiada� z
kamienn� twarz� nawet najbardziej niestworzone historie, a rodzina
mia�a opini� do�� ekscentrycznej, zwykle wierzono mu bez
zastrze�e�.
Margaret cz�sto bawi�y jego �arty, lecz tym razem zrobi�o jej si�
�al biednej, wystrychni�tej na dudka pokoj�wki, stoj�cej na bosaka
w holu.
- Id� do siebie i za�� pantofle - poleci�a jej matka.
- I nigdy nie wierz lordowi Isley - doda�a Margaret.
Kiedy zdj�wszy nakrycia g�owy weszli do salonu, Margaret
poci�gn�a brata za w�osy i sykn�a:
- To by�o paskudne, Percy.
Percy tylko si� u�miechn��. Kiedy� powiedzia� pastorowi, �e ojciec
zmar� w nocy na atak serca. Prawda wysz�a na jaw dopiero wtedy,
kiedy ca�a wie� zjawi�a si� na nabo�e�stwo �a�obne.
Ojciec w��czy� radio i w�a�nie wtedy dowiedzieli si�, �e Wielka
Brytania wypowiedzia�a wojn� Niemcom.
Margaret poczu�a w piersi niezmierne zadowolenie podobne troch� do
tego, jakie towarzyszy�o jej wtedy, gdy jecha�a zbyt szybko
samochodem lub wspina�a si� na wysokie drzewo. A wi�c koniec z
dr�cz�cymi j� bez ko�ca rozwa�aniami; nadchodzi� czas tragedii i
�a�oby, b�lu i rozpaczy, lecz ko�ci zosta�y rzucone i ju� nic nie
mo�na by�o na to poradzi�. Pozostawa�o tylko jedno: walczy�. Na t�
my�l jej serce zacz�o uderza� w �ywszym tempie. Wszystko si�
zmieni. Towarzyskie konwenanse zostan� zapomniane, kobiety w��cz�
si� do walki, run� bariery klasowe, ca�y nar�d po��czy wysi�ki, by
broni� ojczyzny. Margaret niemal czu�a w powietrzu zapach
zbli�aj�cej si� wolno�ci. Wreszcie b�dzie mog�a otwarcie wyst�pi�
przeciwko faszystom, przeciw tym samym ludziom, kt�rzy zabili
biednego Iana i tysi�ce innych wspania�ych, m�odych m�czyzn. Nie
by�a m�ciwa, ale kiedy my�la�a o walce z nazistami, czu�a, jak
ogarnia j� ��dza zemsty. By�o to zupe�nie nowe, niepokoj�ce i
zarazem nadzwyczaj podniecaj�ce uczucie.
Ojciec zareagowa� na t� wiadomo�� wybuchem w�ciek�o�ci. By� do��
korpulentny i mia� czerwon� cer�, wi�c kiedy si� zdenerwowa�,
wygl�da� tak, jakby mia� za chwil� eksplodowa�.
- Przekl�ty Chamberlain! - rykn��. - Niech szlag trafi tego
cholernego typa!
- Algernonie, prosz�... - odezwa�a si� mama z przygan� w g�osie.
Ojciec nale�a� do za�o�ycieli Brytyjskiego Zwi�zku Faszyst�w.
W tamtych czasach by� zupe�nie innym cz�owiekiem: nie tylko
m�odszym, ale tak�e szczuplejszym, bardziej przystojnym i nie tak
�atwo wpadaj�cym w gniew. Zniewala� ludzi swoim wdzi�kiem i
zyskiwa� ich lojalno��. Napisa� kontrowersyjn� ksi��k� pod tytu�em
"Miesza�cy, czyli o niebezpiecze�stwie ska�enia ras". Opisywa� w
niej trwaj�cy po dzi� dzie� upadek cywilizacji, kt�ry zacz�� si�
wtedy, kiedy biali ludzie pocz�li p�odzi� potomstwo z �ydami,
Azjatami, mieszka�cami Orientu, a nawet Murzynami. Korespondowa� z
Adolfem Hitlerem, kt�rego uwa�a� za najwi�kszego m�a stanu od
czas�w Napoleona. W domu co weekend odbywa�y si� wystawne
przyj�cia, w kt�rych uczestniczyli politycy, zagraniczni
dyplomaci, a jeden jedyny, niezapomniany raz nawet sam kr�l.
Dyskusje ci�gn�y si� do p�nej nocy, z piwnicy coraz to
przynoszono nowe butelki brandy, lokaje za� ziewali i nudzili si�
w holu. Przez ca�y okres Wielkiego Kryzysu ojciec czeka� na to, by
kraj wezwa� go na pomoc w godzinie pr�by i postawi� na czele rz�du
odrodzenia narodowego. Jednak takie wezwanie nigdy nie nadesz�o.
Przyj�cia stawa�y si� rzadsze i coraz mniej liczne, czo�owe
osobisto�ci, kt�re jeszcze niedawno na nich bywa�y, dystansowa�y
si� publicznie od Zwi�zku Faszyst�w, ojciec za� przeistacza� si� w
zgorzknia�ego, rozczarowanego cz�owieka. Jego osobisty urok
znikn�� wraz z pewno�ci� siebie, znakomita prezencja uleg�a
niszczycielskiemu wp�ywowi zaniedbania, nudy i alkoholu. A
inteligentny nigdy tak naprawd� nie by�; Margaret przeczyta�a
kiedy� ksi��k� ojca i stwierdzi�a ze zdumieniem, i� nie tylko
opiera si� na b��dnych za�o�eniach, ale jest wr�cz g�upia.
W ostatnich latach pogl�dy ojca skoncentrowa�y si� w�a�ciwie na
jednym obsesyjnym pomy�le: Wielka Brytania i Niemcy powinny
wsp�lnie wyst�pi� przeciwko Zwi�zkowi Sowieckiemu. Propagowa� t�
ide� w artyku�ach i listach do gazet, a tak�e przy zdarzaj�cych
si� coraz rzadziej okazjach, kiedy by� zapraszany do wzi�cia
udzia�u w politycznych spotkaniach i dyskusjach. Trzyma� si� jej
kurczowo, mimo �e rozw�j wydarze� w Europie czyni� j� coraz mniej
realn�. Wraz z pocz�tkiem wojny mi�dzy Angli� i Niemcami jego
nadzieje zosta�y ostatecznie przekre�lone, ale Margaret, w�r�d
k��bi�cych si� w jej sercu uczu�, nie mog�a doszuka� si� �alu i
wsp�czucia dla ojca.
- Wielka Brytania i Niemcy zniszcz� si� nawzajem, pozostawiaj�c
Europ� ateistycznemu komunizmowi!
Wzmianka o ateizmie przypomnia�a Margaret, �e rodzina zmusza j� do
chodzenia do ko�cio�a.
- Mnie to nie przeszkadza - o�wiadczy�a. - Ja te� jestem ateistk�.
- To niemo�liwe, kochanie - odpar�a matka. - Przecie� nale�ysz do
Ko�cio�a anglika�skiego.
Margaret parskn�a �miechem.
- Jak mo�esz si� �mia�? - zapyta�a z oburzeniem Elizabeth, sama
bliska �ez. - Przecie� to tragedia!
Elizabeth by�a wielk� zwolenniczk� nazist�w. Zna�a niemiecki - obie
zna�y ten j�zyk, dzi�ki niemieckiej guwernantce, kt�ra przebywa�a
w ich domu nieco d�u�ej od pozosta�ych - odwiedzi�a kilkakrotnie
Berlin, a dwa razy nawet jad�a obiad z F�hrerem. Margaret
podejrzewa�a, �e nazi�ci to snoby lubi�ce wygrzewa� si� w blasku
aprobaty przedstawicieli angielskiej arystokracji.
- Najwy�sza pora, �eby�my wreszcie przeciwstawili si� tym
bandytom! - oznajmi�a stanowczo.
- To nie bandyci, tylko dumni, silni, czystej krwi aryjczycy
- odpar�a wynio�le Elizabeth. - Nale�y jedynie rozpacza�, �e nasz
kraj znalaz� si� z nimi w stanie wojny. Ojciec ma racj�: biali
ludzie wyr�n� si� nawzajem, a na �wiecie zostan� sami miesza�cy i
�ydzi.
Margaret nie mog�a spokojnie s�ucha� tych bredni.
- Nie widz� w �ydach nic z�ego!
- Oczywi�cie, �e nie - zgodzi� si� ojciec, po czym doda�, unosz�c
w g�r� palec: - Pod warunkiem, �e siedz� na swoim miejscu.
- Kt�re w waszym... w waszym faszystowskim systemie jest pod
podkutym obcasem! - Niewiele brakowa�o, a powiedzia�aby "w waszym
ohydnym systemie", ale w ostatniej chwili przestraszy�a si� i
ugryz�a w j�zyk. Lepiej nie denerwowa� ojca ponad miar�.
- Natomiast w waszym bolszewickim systemie �ydzi rz�dz�
wszystkimi! - zripostowa�a Elizabeth.
- Nie jestem zwolenniczk� bolszewik�w, tylko socjalistk�.
- To niemo�liwe, kochanie - wtr�ci� si� Percy, na�laduj�c akcent
matki. - Przecie� nale�ysz do Ko�cio�a anglika�skiego.
Mimo zdenerwowania Margaret ponownie parskn�a �miechem, co znowu
rozgniewa�o jej siostr�.
- Po prostu chcesz zniszczy� wszystko co pi�kne i czyste, �eby
potem m�c �mia� si� na gruzach!
Ten zarzut w�a�ciwie nie by� wart odpowiedzi, ale Margaret
zale�a�o na tym, by wy�o�y� do ko�ca swoje racje.
- W ka�dym razie, zgadzam si� z tob� co do Neville'a Chamberlaina
- powiedzia�a, zwracaj�c si� do ojca. - Pozwalaj�c faszystom na
zaj�cie Hiszpanii znacznie pogorszy� nasz� sytuacj� strategiczn�.
Teraz mamy nieprzyjaciela nie tylko na Zachodzie, ale i na
Wschodzie.
- To nieprawda, �e Chamberlain pozwoli� faszystom na zaj�cie
Hiszpanii - odpar� ojciec. - Wielka Brytania zawar�a wcze�niej z
Niemcami, W�ochami i Francj� pakt o nieinterwencji. Po prostu
dotrzymali�my s�owa.
By�a to hipokryzja, o czym on doskonale wiedzia�. Margaret a�
zarumieni�a si� z oburzenia.
- Dotrzymali�my s�owa, podczas gdy W�osi i Niemcy z�amali swoje!
Dzi�ki temu faszy�ci mieli bro�, a demokraci tylko bohater�w!
Zapad�o niezr�czne milczenie. Wreszcie przerwa�a je matka.
- Naprawd� ogromnie mi przykro z powodu �mierci Iana, kochanie,
ale ten ch�opiec wywiera� na ciebie bardzo z�y wp�yw.
Nagle Margaret zapragn�a wybuchn�� p�aczem.
Ian Rochdale by� czym� najlepszym, co przydarzy�o si� jej w �yciu,
i rana spowodowana jego �mierci� wci�� jeszcze nie chcia�a si�
zagoi�.
Przez wiele lat ucz�szcza�a na bale w towarzystwie pustog�owych
ch�opc�w ze �mietanki towarzyskiej, potrafi�cych my�le� wy��cznie
o piciu i polowaniu, coraz bardziej zrozpaczona, poniewa� nie
zdarzy�o si� jej jeszcze spotka� r�wie�nika, kt�ry wzbudzi�by jej
zainteresowanie. Ian pojawi� si� w jej �yciu jak �wiat�o rozs�dku;
odk�d go zabrak�o, �y�a w ci�g�ym mroku.
By� wtedy na ostatnim roku studi�w w Oksfordzie. Margaret z
rado�ci� wst�pi�aby na uniwersytet, ale nie mia�a na to �adnych
szans, poniewa� nigdy nie chodzi�a do �adnej szko�y. Mimo to wiele
czyta�a - g��wnie dlatego, �e nie mia�a nic innego do roboty - i
ogromnie si� ucieszy�a, kiedy spotka�a kogo� podobnego do niej,
kto lubi� rozmawia� o ideach. By� jedynym m�czyzn�, jakiego
zna�a, kt�ry wyja�niaj�c co� nie traktowa� jej z wynios��
pob�a�liwo�ci�. Mia� ch�odny, analityczny umys�, w dyskusji
cechowa�a go niesko�czona cierpliwo�� i by� ca�kowicie pozbawiony
intelektualnej pr�no�ci - nigdy nie udawa�, �e co� rozumie, je�li
sprawy mia�y si� dok�adnie na odwr�t. Zachwyci�a si� nim od samego
pocz�tku.
Przez d�ugi czas nie my�la�a o swoim uczuciu jako o mi�o�ci.
Jednak pewnego dnia Ian wyzna�, szukaj�c d�ugo odpowiednich s��w i
j�kaj�c si� w niezwyk�y dla siebie spos�b:
- Zdaje si�... Zdaje mi si�, �e... �e zakocha�em si� w tobie. Czy
to wszystko zepsuje?
Dopiero wtedy u�wiadomi�a sobie z rado�ci�, �e ona te� go kocha.
Odmieni� jej �ycie, zupe�nie jakby przenios�a si� do obcego kraju,
gdzie wszystko by�o inne: krajobraz, pogoda, ludzie, jedzenie.
Wszystko to bardzo si� jej podoba�o. Ograniczenia i niedogodno�ci
zwi�zane z konieczno�ci� mieszkania z rodzicami zacz�y wydawa�
si� b�ahe i ma�o istotne.
Rozja�nia� jej �ycie nawet po tym, jak wst�pi� do Brygady
Mi�dzynarodowej i pojecha� do Hiszpanii, by walczy� po stronie
legalnego rz�du przeciwko faszystowskim rebeliantom. By�a z niego
dumna, poniewa� mia� odwag� broni� swych przekona� i by� got�w
zaryzykowa� �ycie w obronie sprawy, w kt�r� wierzy�. Od czasu do
czasu dostawa�a od niego listy. Raz przys�a� jej wiersz. Potem
nadesz�a wiadomo��, �e zgin�� rozerwany na strz�py przez pocisk
artyleryjski, i Margaret by�a przekonana, i� jej �ycie r�wnie�
dobieg�o kresu.
- Wywiera� na mnie z�y wp�yw... - powt�rzy�a z gorycz�.
- Oczywi�cie. Dlatego �e nauczy� mnie, by nie wierzy� �lepo w
dogmaty, demaskowa� k�amstwa, nienawidzi� ignorancji i brzydzi�
si� hipokryzj�. W rezultacie nie nadaj� si� do �ycia w
cywilizowanym spo�ecze�stwie.
Ojciec, matka i Elizabeth zacz�li m�wi� niemal jednocze�nie, po
czym umilkli, poniewa� nie spos�b by�o zrozumie� �adnego z nich. W
ciszy, kt�ra zapad�a, ostro i wyra�nie zabrzmia�y s�owa Percy'ego:
- Wracaj�c do �yd�w... W jednej z tych starych walizek ze
Stamford, kt�re le�� w piwnicy, znalaz�em do�� dziwn� fotografi�.
- W Stamford, w stanie Connecticut, mieszka�a rodzina matki. Percy
wyj�� z kieszeni na piersi wymi�te, zblak�e zdj�cie. - Zdaje si�,
�e mia�em praprababk�, kt�ra nazywa�a si� Ruth Glencarry, prawda?
- Owszem - potwierdzi�a matka. - To mama mojej mamy. Dlaczego
pytasz, kochanie? Co tam znalaz�e�?
Percy poda� fotografi� ojcu. Wszyscy zgromadzili si� wok� niego,
aby na ni� spojrze�. Przedstawia�a uliczn� scenk� z jakiego�
ameryka�skiego miasta, prawdopodobnie Nowego Jorku, sprzed mniej
wi�cej siedemdziesi�ciu lat. Na pierwszym planie znajdowa� si�
oko�o trzydziestoletni �yd z czarn� brod�, ubrany w prosty roboczy
str�j i w kapeluszu na g�owie. Sta� obok w�zka z zainstalowanym
ko�em szlifierskim, na w�zku za� wisia�a tabliczka z wyra�nym
napisem: Reuben Fishbein - Szlifierz". Obok m�czyzny sta�a
dziesi�cioletnia dziewczynka w lichej bawe�nianej sukience i
ci�kich buciorach.
- Co to ma by�, Percy? - zapyta� ojciec. - Kim s� ci odra�aj�cy
ludzie?
- Sp�jrz na odwrotn� stron�.
Ojciec odwr�ci� zdj�cie. Z ty�u fotografii znajdowa� si� podpis:
"Ruthie Glencarry, z domu Fishbein, lat 10".
Margaret spojrza�a na ojca. By� wstrz��ni�ty.
- To ciekawe, �e dziadek mamy o�eni� si� z c�rk� �ydowskiego
szlifierza, ale podobno w Ameryce cz�sto zdarzaj� si� takie rzeczy
- zauwa�y� Percy.
- Niemo�liwe! - wykrztusi� ojciec dr��cym g�osem, ale Margaret
domy�la�a si�, �e w g��bi duszy uwa�a�, i� jest to jak najbardziej
prawdopodobne.
- Tak czy inaczej - ci�gn�� Percy pogodnym tonem - �ydowskie
pochodzenie dziedziczy si� w linii �e�skiej, wi�c skoro babka
mojej matki by�a �yd�wk�, to ja te� jestem �ydem.
Ojciec zblad� jak �ciana, matka natomiast zmarszczy�a lekko brwi.
- Mam nadziej�, �e Niemcy nie wygraj� wojny - doda� Percy. - Nie
pozwoliliby mi chodzi� do kina, a mama musia�aby naszy� ��te
gwiazdy na wieczorowe suknie.
To wszystko wygl�da�o zbyt pi�knie, �eby mog�o by� prawdziwe.
Margaret przyjrza�a si� dok�adnie s�owom napisanym na odwrocie
zdj�cia... i wreszcie zrozumia�a, o co chodzi.
- To tw�j charakter pisma, Percy! - wykrzykn�a.
- Sk�d�e znowu! - zaprzeczy� brat.
Teraz jednak wszyscy przekonali si�, �e mia�a racj�. Margaret
wybuchn�a radosnym �miechem; Percy znalaz� gdzie� zdj�cie
przedstawiaj�ce jak�� �ydowsk� dziewczynk� i sfa�szowa� podpis, by
nabra� ojca. Nic dziwnego, �e ojciec da� si� oszuka�. Chyba
najwi�kszym koszmarem, jaki dr�czy ka�dego faszyst�, jest to, i�
mog�oby si� okaza�, �e on sam pod wzgl�dem rasowym nie jest
czystego pochodzenia. Dobrze mu tak.
- Ha! - prychn�� pogardliwie ojciec i rzuci� fotografi� na st�.
- No wiesz, Percy! - powiedzia�a matka oburzonym tonem.
Na pewno by si� na tym nie sko�czy�o, gdyby nie to, �e w�a�nie w
tej chwili otworzy�y si� drzwi i Bates, choleryczny g��wny lokaj,
oznajmi�:
- Podano drugie �niadanie, wasze lordowskie mo�cie!
Przeszli na drug� stron� holu, do ma�ej jadalni. Jak zwykle w
niedziele drugie �niadanie sk�ada�o si� z zanadto wysma�onego
befsztyka. Matka dosta�a sa�atk�; nie jada�a gotowanych i
sma�onych potraw, wierz�c, �e wysoka temperatura pozbawia je
wszelkich warto�ci od�ywczych.
Ojciec odm�wi� modlitw� i usiedli do sto�u. Bates poda� matce
w�dzonego �ososia. Wed�ug jej teorii potrawy w�dzone, marynowane
lub konserwowane w jaki� inny spos�b nadawa�y si� do spo�ycia.
- Sprawa jest jasna - o�wiadczy�a matka, na�o�ywszy sobie na
talerz porcj� �ososia. Powiedzia�a to takim tonem, jakby by�a
nieco za�enowana, �e zawraca innym g�ow� tak oczywistymi
kwestiami. - Musimy przenie�� si� do Ameryki i tam zaczeka�, a� ta
g�upia wojna dobiegnie ko�ca.
Zamilkli zdumieni. Pierwsza odezwa�a si� Margaret.
- Nie! - wykrzykn�a z oburzeniem.
- Wydaje mi si�, �e mieli�my ju� do�� k��tni jak na jeden dzie� -
odpar�a matka. - Pozw�l, �eby�my przynajmniej spo�yli posi�ek w
spokoju i harmonii.
- Nie! - powt�rzy�a Margaret. By�a tak wstrz��ni�ta, �e z trudem
znajdowa�a odpowiednie s�owa. - Nie mo�ecie... nie wolno wam tego
zrobi�! To jest... To jest... - Chcia�a zarzuci� im zdrad� i
tch�rzostwo, da� g�o�no wyraz swemu oburzeniu, ale s�owa nie mog�y
przecisn�� si� jej przez gard�o. - To nieprzyzwoite!
Nawet tego by�o zbyt wiele.
- Je�eli nie potrafisz utrzyma� j�zyka za z�bami, b�dzie chyba
lepiej, je�li nas opu�cisz - powiedzia� ojciec.
Margaret przycisn�a serwetk� do ust, by st�umi� rozpaczliwy
szloch, po czym odepchn�a krzes�o, wsta�a i wybieg�a z pokoju.
Planowali to od wielu miesi�cy, rzecz jasna.
Percy przyszed� p�niej do pokoju Margaret i zaznajomi� j� ze
wszystkimi szczeg�ami. Dom mia� zosta� zamkni�ty, meble okryte
pokrowcami, s�u�ba zwolniona. Maj�tek pozostanie w r�kach
zarz�dcy, kt�ry zajmie si� tak�e zbieraniem op�at dzier�awnych.
Pieni�dze b�d� gromadzone w banku. W zwi�zku z obowi�zuj�cymi
podczas wojny przepisami finansowymi nie b�dzie mo�na przes�a� ich
do Ameryki. Konie zostan� sprzedane, dywany zwini�te i obsypane
proszkiem przeciwko molom, srebra zamkni�te na cztery spusty.
Elizabeth, Margaret i Percy mogli zabra� po jednej walizce.
Pozosta�a cz�� dobytku ma by� przewieziona przez firm� zajmuj�c�
si� przeprowadzkami. Ojciec zarezerwowa� dla nich miejsca na
pok�adzie Clippera linii Pan American, odlatuj�cego w �rod� z
Southampton.
Percy'ego ogarn�o niesamowite podniecenie. Lecia� ju� samolotem
dwa lub trzy razy, ale Clipper to by�o co� zupe�nie innego.
Maszyna by�a ogromna i nieprawdopodobnie luksusowa; kilka tygodni
temu, kiedy rozpocz�a regularne loty, gazety opisywa�y j� z
najdrobniejszymi szczeg�ami. Podr� do Nowego Jorku trwa�a
dwadzie�cia dziewi�� godzin, w nocy za�, nad oceanem, pasa�erowie
k�adli si� do ��ek.
Margaret dosz�a do wniosku, �e jest w tym co� typowego: nawet ich
ucieczka odb�dzie si� w luksusowych warunkach, mimo �e
pozostaj�cych w kraju rodak�w b�d� czeka�y niewygody i
niebezpiecze�stwa wojny.
Percy wyszed�, by spakowa� swoj� walizk�, Margaret za� po�o�y�a
si� na ��ku i wpatrzy�a w sufit - gorzko rozczarowana i kipi�ca
w�ciek�o�ci� p�aka�a bezsilnie, wiedz�c, �e nie jest w stanie
uczyni� nic, �eby pokierowa� swoim losem.
Nie wychodzi�a z pokoju a� do wieczora.
W poniedzia�ek rano, kiedy jeszcze le�a�a w ��ku, przysz�a do
niej matka. Margaret usiad�a w po�cieli i obrzuci�a j�
nieprzyjaznym spojrzeniem, matka natomiast zaj�a miejsce na
sto�eczku przed toaletk� i spojrza�a na odbicie c�rki w lustrze.
- Prosz� ci�, nie sprzeciwiaj si� ojcu w tej sprawie -
powiedzia�a.
Margaret u�wiadomi�a sobie, �e matka jest bardzo zdenerwowana. W
innych okoliczno�ciach z pewno�ci� odnios�aby si� do niej nieco
�agodniej, lecz tym razem zbyt mocno zaanga�owa�a si� w spraw�, by
cho� zmieni� ton g�osu.
- To tch�rzostwo! - wybuchn�a.
Matka zblad�a.
- Nie uwa�am, �eby�my post�powali jak tch�rze.
- Uciekacie z kraju w chwili, kiedy wybucha wojna!
- Nie mamy wyboru. Musimy wyjecha�.
- Dlaczego? - zapyta�a ze zdumieniem Margaret.
Matka odwr�ci�a si� od lustra i spojrza�a bezpo�rednio na ni�.
- Dlatego, �e je�li tego nie zrobimy, tw�j ojciec znajdzie si� w
wi�zieniu.
Zupe�nie j� to oszo�omi�o.
- Jak to? Przecie� to nie przest�pstwo, �e jest si� faszyst�!
- Obowi�zuj� prawa stanu wyj�tkowego. Zreszt�, jakie to ma
znaczenie? Ostrzeg� nas jeden z przyjaci� z Ministerstwa Spraw
Wewn�trznych. Ojciec zostanie aresztowany, je�eli do ko�ca
tygodnia nie opu�ci Wielkiej Brytanii.
Margaret nie mog�a uwierzy�, �e istniej� ludzie, kt�rzy chc�
zamkn�� jej ojca w wi�zieniu jak pospolitego z�odzieja. Nagle
zrobi�o si� jej bardzo g�upio; do tej pory nie zastanawia�a si�
nad tym, jak wielkie zmiany poczyni wojna w dotychczasowym
normalnym �yciu.
- Mimo to nie pozwalaj� nam zabra� ze sob� naszych pieni�dzy -
doda�a matka z gorycz�. - To typowo brytyjski spos�b pojmowania
zasad fair play.
Pieni�dze stanowi�y w tej chwili dla Margaret najmniejszy problem.
Wa�y�o si� ca�e jej �ycie. Poczu�a nag�y przyp�yw odwagi i
postanowi�a wyzna� matce prawd�. Wzi�a g��boki oddech i
powiedzia�a, zanim zd��y�a si� rozmy�li�:
- Mamo, ja nie chc� lecie� z wami.
Matka nie okaza�a zdziwienia. Niewykluczone, �e spodziewa�a si�
czego� w tym rodzaju.
- Musisz, kochanie - powiedzia�a spokojnym, zr�wnowa�onym tonem,
jakiego u�ywa�a zawsze wtedy, gdy stara�a si� unikn�� sprzeczki.
- Mnie nie zamkn� do wi�zienia. Mog� mieszka� u ciotki Marthy albo
kuzynki Catherine. Nie porozmawia�aby� o tym z ojcem?
- Urodzi�am ci� w b�lu i cierpieniu, i nie pozwol� ci ryzykowa�
�ycia tak d�ugo, jak d�ugo mam co� do powiedzenia na ten temat!
- odpar�a matka z niezwyk�� dla niej stanowczo�ci�.
Margaret potrzebowa�a troch� czasu, by och�on�� po tym
nieoczekiwanym wybuchu.
- Ja te� powinnam mie� co� do powiedzenia na ten temat
- zaprotestowa�a wreszcie. - To przecie� moje �ycie!
Matka westchn�a ci�ko, po czym wr�ci�a do swego zwyk�ego,
powolnego sposobu m�wienia.
- To, co my�limy ty albo ja, nie ma najmniejszego znaczenia.
Ojciec nie pozwoli ci zosta�, bez wzgl�du na wszystko, co powiemy.
Uleg�o�� matki podzia�a�a na Margaret jak p�achta na byka.
- Poprosz� go o to wprost.
- Wola�abym, �eby� tego nie robi�a. - W g�osie matki pojawi�a si�
b�agalna nuta. - I tak prze�ywa ci�kie dni. Wiesz przecie�, �e
bardzo kocha Angli�. W innych okoliczno�ciach ju� dawno
zadzwoni�by do Ministerstwa Wojny z pro�b� o jaki� przydzia�. Ta
sytuacja �amie mu serce.
- A co z moim sercem?
- Dla ciebie to co� zupe�nie innego. Jeste� m�oda, masz przed sob�
ca�e �ycie. Dla niego dzisiejszy dzie� oznacza kres wszelkich
marze�.
- To nie moja wina, �e jest faszyst� - odpar�a ostro Margaret.
Matka wsta�a z miejsca.
- Mia�am nadziej�, �e oka�esz wi�cej serca - powiedzia�a cicho, po
czym wysz�a z pokoju.
Margaret dr�czy�o poczucie winy, ale jednocze�nie odczuwa�a
ogromny niesmak. To nie by�o w porz�dku! Ojciec odnosi� si�
krytycznie do wszystkich jej opinii od chwili, kiedy zacz�a je
samodzielnie formu�owa�, a teraz, kiedy bieg wydarze� dowi�d�
jednoznacznie, �e to on nie mia� racji, wymagano od niej, by
okaza�a mu wsp�czucie!
Westchn�a g��boko. Matka by�a pi�kna, ekscentryczna i tajemnicza,
bogata i obdarzona siln� wol�. Ekscentryczno�� wyp�ywa�a z silnej
woli pozbawionej ukierunkowuj�cego dzia�ania wykszta�cenia:
przyjmowa�a bez zastrze�e� wszystkie, nawet najdziksze pomys�y,
gdy� najzwyczajniej w �wiecie nie dysponowa�a wiedz�, kt�ra
pozwoli�aby jej odr�ni� to, co m�dre, od tego, co bezsensowne.
Tajemniczo�� natomiast mia�a zneutralizowa� m�sk� dominacj�.
Poniewa� nie mog�a otwarcie przeciwstawi� si� m�owi, jedynym
sposobem na unikni�cie jego kurateli by�o udawanie, �e go nie
rozumie. Margaret kocha�a matk� i odnosi�a si� z �yczliw�
tolerancj� do jej nieszkodliwych dziwactw, ale powzi�a mocne
postanowienie, �e nigdy nie b�dzie taka jak ona, pomimo ca�ego
fizycznego podobie�stwa. Skoro inni odmawiaj� jej wykszta�cenia,
zdob�dzie je sama, i pr�dzej zostanie star� pann�, ni� wyjdzie za
m�� za jakiego� wieprza, kt�ry b�dzie sobie wyobra�a�, �e mo�e ni�
pomiata� jak jak�� nierozgarni�t� pokoj�wk�.
Czasem �a�owa�a, �e stosunki mi�dzy ni� a matk� nie u�o�y�y si�
inaczej. Mog�aby w�wczas jej ufa�, oczekiwa� od niej wsp�czucia i
rady. By�yby sojuszniczkami walcz�cymi rami� w rami� o wolno�� w
�wiecie, kt�ry chcia� je traktowa� wy��cznie jako ozdoby. Jednak
matka zrezygnowa�a z walki ju� bardzo dawno temu, teraz za�
pragn�a, by jej c�rka uczyni�a to samo. Margaret nie mia�a
najmniejszego zamiaru tego zrobi�. Zawsze b�dzie sob�. Ale jak to
osi�gn��?
Przez ca�y poniedzia�ek w og�le nie mia�a apetytu. Wypi�a
natomiast mn�stwo fili�anek herbaty, podczas gdy s�u�ba zajmowa�a
si� porz�dkowaniem domu. We wtorek, kiedy matka zorientowa�a si�,
�e Margaret nie ma zamiaru si� spakowa�, kaza�a zrobi� to za ni�
nowej pokoj�wce. Rzecz jasna Jenkins nie mia�a poj�cia, co powinna
zapakowa�, w zwi�zku z czym Margaret musia�a jej pom�c. Tak wi�c w
ko�cu matka postawi�a na swoim, jak zwykle.
- Masz pecha, �e wyje�d�amy w tydzie� po tym, jak przyj�to ci� do
pracy - powiedzia�a do pokoj�wki.
- I tak pracy b�dzie po uszy, panienko - odpar�a dziewczyna. - Tata
m�wi, �e w wojn� nigdy nie ma bezrobocia.
- A co b�dziesz robi�a? P�jdziesz do fabryki?
- Wst�pi� do armii. S�ysza�am w radiu, �e wczoraj do Pomocniczej
Obrony Terytorialnej przyj�li siedemna�cie tysi�cy kobiet. Przed
wszystkimi biurami rekrutacyjnymi stoj� d�ugie kolejki. Widzia�am
zdj�cie w gazecie.
- W takim razie, masz szcz�cie - stwierdzi�a z przygn�bieniem
Margaret. - Ja b�d� sta�a w kolejce do samolotu, kt�ry zabierze
mnie do Ameryki.
- Musi panienka robi� to, co ka�e pan markiz.
- A co powiedzia� tw�j ojciec, kiedy dowiedzia� si�, �e chcesz
wst�pi� do wojska?
- Nic mu nie powiem. Po prostu zaci�gn� si� i ju�.
- A je�eli zabierze ci� do domu?
- Nie mo�e tego zrobi�. Mam ju� osiemna�cie lat. Rodzice nie maj�
nic do gadania, oczywi�cie je�eli ma si� wystarczaj�co du�o lat.
- Jeste� tego pewna? - zapyta�a Margaret ze zdziwieniem.
- Oczywi�cie. Wszyscy o tym wiedz�.
- Ja nie wiedzia�am - mrukn�a Margaret.
Jenkins znios�a spakowan� walizk� na d�, do holu. Wyjazd zosta�
zaplanowany na �rod� rano. Zobaczywszy ustawione jedna za drug�
walizki Margaret u�wiadomi�a sobie, �e je�li szybko nie podejmie
jakiej� decyzji, to ju� wkr�tce naprawd� znajdzie si� w
Connecticut gdzie sp�dzi ca�� wojn�. Nie zwa�aj�c na pro�b� matki
musia�a jednak stan�� twarz� w twarz z ojcem.
Na sam� my�l o tym poczu�a dreszcze. Wr�ci�a do swego pokoju, by
uspokoi� nerwy i przygotowa� plan post�powania. Przede wszystkim
musi zachowa� spok�j. �zy na pewno ojca nie porusz�, a gniew tylko
sk�oni�by go do jeszcze wi�kszego uporu. Powinna sprawia� wra�enie
osoby rozs�dnej, odpowiedzialnej i dojrza�ej. Nie wolno jej wda�
si� w k��tni�, gdy� to go rozz�o�ci, a wtedy ona przestraszy si� i
nie b�dzie w stanie doko�czy� rozmowy.
Od czego powinna zacz��? "Wydaje mi si�, �e mam prawo zabra� g�os
w sprawie mojej przysz�o�ci."
Nie, to do niczego. Us�yszy w odpowiedzi: "Ja jestem
odpowiedzialny za ciebie, wi�c ja b�d� podejmowa� wszelkie
decyzje."
Mo�e wi�c: "Czy mog� porozmawia� z tob� o moim wyje�dzie do
Ameryki?"
Odpowied� brzmia�aby najprawdopodobniej: "Nie ma o czym
rozmawia�."
Nie, pocz�tek musi by� tak niewinny, �eby ojciec nie mia� �adnego
pretekstu, by nakaza� jej milczenie. Uzna�a, �e najlepsze b�dzie:
"Czy mog� zapyta� ci� o co�?" Ojciec musi odpowiedzie� na to
twierdz�co.
A co potem? W jaki spos�b ma przej�� do sedna sprawy, nie
wywo�uj�c jednego z jego okropnych atak�w gniewu? Mo�e powie co�
takiego: "Zdaje si�, �e podczas ostatniej wojny s�u�y�e� w wojsku,
prawda?" Wiedzia�a, �e bra� udzia� w walkach we Francji. Zaraz
potem doda: "Mama te� chyba co� wtedy robi�a?" Zna�a odpowied�
tak�e na to pytanie; matka zg�osi�a si� jako piel�gniarka -
ochotniczka i opiekowa�a si� w Londynie ranny