8039
Szczegóły |
Tytuł |
8039 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8039 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8039 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8039 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Daria Doncowa
�ONA MOJEGO MʯA
Z rosyjskiego prze�o�y�a Ewa Niepok�lczycka
�wiat Ksi��ki
Tytu� orygina�u �ENA MOJEGO MUZA
Projekt ok�adki Ma�gorzata Karkowska
Zdj�cia na ok�adce Flash Press Media
Redaktor prowadz�cy Tomasz Jendryczko
Redakcja Ewa RojewskaOlejarczuk
Redakcja techniczna Katarzyna Krznoczyk
Korekta Jadwiga Piller-Rosenberg
Copyright C by EKSMO Agency Inc.
All rights reserved
Copyright � for the Polish translation by Ewa Niepok�lczycka, 2004
�wiat Ksi��ki
Warszawa 2004
Bertelsmann Media, sp. z o.o.
ul. Roso�a 10, 02-786 Warszawa
Sk�ad i �amanie Plus 2
Druk i oprawa Wroc�awska Drukarnia Naukowa
ISBN 83-7391-409-9 Nr 4654
Rozdzia� 1
Sz�am przez ciemny las. Droga wi�a si� mi�dzy mokrymi pniami drzew, a� raptem skr�ci�a ostro w lewo i pojawi� si� przede mn� do�� rozleg�y wiejski cmentarz. M�tny ksi�yc, kt�ry wymskn�� si� na chwil� zza chmury, wychwyci� z ciemno�ci stare nagrobki i krzy�e. �elazna brama, szarpana wiatrem, skrzypia�a przera�liwie.
Zwolni�am, czuj�c na grzbiecie ciarki. Ale jedyne, co mog�am zrobi�, to i�� dalej. By�o zupe�nie ciemno, nogi �lizga�y si� na gliniastym gruncie, gdzie� w oddali zahuka�a sowa. By�am ledwo �ywa z przera�enia.
- Dasza. - G�os dochodzi� jakby spod ziemi. - Daszutka, chod� tutaj.
Ca�kiem og�upia�a, ruszy�am w tamt� stron�.
- Tutaj, tutaj - nawo�ywa� g�os - szybciej.
Wreszcie, brn�c z trudem w grz�skim b�ocie, dotar�am do �wie�o wykopanego do�u, zapewne czyjego� przysz�ego grobu, i zajrza�am do �rodka.
Na dnie le�a� w ka�u�y m�j by�y m�� Maksym Pola�ski, ubrany, nie wiedzie� czemu, w sukienk�.
- Dario, pom� - wyszepta� i wyci�gn�� r�ce do g�ry. Ot�pia�a, patrzy�am, jak jego przedramiona staj� si� coraz
d�u�sze i d�o� si�ga ju� prawie skraju mogi�y...
Lodowata obr�cz �cisn�a mi serce, nogi zacz�y si� trz��� jak galareta, a z gard�a wyrwa� mi si� nieludzki skowyt.
Nagle wszystko znikn�o, us�ysza�am leciutkie posapywanie, a po chwili mi�kka, ciep�a szmatka musn�a moj� twarz. Otworzy�am oczy, cia�o jakby bez mojego udzia�u usiad�o na ��ku.
Na po�cieli, zawzi�cie machaj�c ogonem, wierci� si� pitbull
Bundy. Us�yszawszy zapewne, �e pani drze si� jak op�tana, wskoczy� na ��ko i zacz�� liza� mnie po twarzy.
- Dzi�kuj�, malutki - wybe�kota�am. - �eby� wiedzia�, jaki koszmar mi si� przy�ni�!
Budzik wskazywa� �sm� rano, co dla mnie by�o por� barbarzy�sk�. Otworzy�am szuflad�, wymaca�am ulubione gauloise'y i �ypi�c na boki, zapali�am. I syn, i c�rka, i synowa kategorycznie zabraniaj� mi pali� w ��ku. Ale moja sypialnia znajduje si� na pierwszym pi�trze w prawym skrzydle domu, a ich pokoje - w lewym. Nie poczuj�. Zreszt� musz� si� uspokoi� po tym koszmarze.
Wygrzeba�am si� spod ciep�ej puchowej ko�dry i podesz�am do okna. W naszym ogrodzie wszystko kwit�o bujnym czerwcowym kwieciem. Niebo bezchmurne, s�onko ju� przygrzewa. Zapowiada si� pi�kny dzie�.
Straszny sen nie dawa� mi jednak spokoju. Absolutnie nie wierz� w te wszelkie brednie o przeczuciach, ale przecie� mnie si� nic nigdy nie �ni. A ju� zw�aszcza Maksym.
Maksym Pola�ski by� drugim z moich czterech m��w, prze�yli�my razem ledwie dwa lata. W tamtych odleg�ych czasach Maksym by� podobny do Jesienina - jasny u�miech, p�owe w�osy. Charakter mia� anielski. Nigdy si� nie denerwowa�, jad�, co mu dano, nie przeszkadza� mu brak czystych koszul i skarpetek, nie pi� i prawie zawsze by� w �wietnym nastroju. Mogli�my wi�c �y� dalej w pe�nej b�ogo�ci, ale przecie� nawet na S�o�cu s� plamy. A Maksym mia� dwie - patologiczn�, nieprzezwyci�on� s�abo�� do p�ci pi�knej i drog� mam� Nin� Andriejewn�.
No c�, mo�e bym i przywyk�a w ko�cu do nieko�cz�cej si� procesji coraz to nowych kochanek, cho�, oczywi�cie, widok m�a, wracaj�cego oko�o pierwszej w nocy z rozbieganymi oczkami, do przyjemno�ci nie nale�a�.
- Dusik - kaja� si� ma��onek, ca�uj�c mnie w czo�o. - Dusik, kocham ci� nade wszystko, a reszta to by�o tylko tak, dla natchnienia.
I szybko p�dzi� do �azienki w ob�oku obcych perfum. K�opot w tym, �e Maks by� podobny do Jesienina nie tylko z urody, tworzy� r�wnie� wiersze i nawet wyda� kilka tomik�w. Poetycka natura domaga�a si� ustawicznego nawo�enia, st�d niezliczone
romanse i mi�osne awantury. Ale je�li z batalionami dam serca mog�abym si� pogodzi�, to przed ukochan� te�ciow� spasowa�am.
Do tej pory pami�tam jej pierwsz� wizyt� u mnie. Mieszka�am wtedy w Miedwiedkowie, w dw�ch pokojach z male�k� kuchni�.
Nina Andriejewna zdj�a buty, poda�a Maksowi p�aszcz i rado�nie zwr�ci�a si� do przysz�ej synowej:
- Jak u was mi�o! Podoba mi si�, gdy ludzie nie uganiaj� si� za luksusem i wygod�, nie robi� z mieszkania fetysza, ale po prostu �yj� sobie skromnie jak wszyscy.
A� mn� rzuci�o. Wczoraj trzy godziny sprz�ta�am jak szalona, �eby przypodoba� si� przysz�ej te�ciowej. Ta usiad�a przy stole i zacz�a si� rozp�ywa� nad pocz�stunkiem:
- Torcik! Wspaniale, dawno nie jad�am gotowych wypiek�w. Ju� mi si� znudzi�y te domowe piero�ki, kulebiaki, jakie mi podtykaj�, gdziekolwiek jestem zaproszona. A u was kupne, jak mi�o. Masz racj�, kochanie, nie daj z siebie zrobi� kury domowej.
- Ale�, mamo - wtr�ci� Maks.
- Sied� cicho - skarci�a go droga te�ciowa. - Nie pozwol� obra�a� Daszy, zawsze stan� po jej stronie, nawet je�li troszeczk� nie ma racji.
No w�a�nie! Po �lubie przeprowadzi�am si� z moim synkiem Arkadym do ogromnego generalskiego mieszkania na ulicy Woronowa. I potoczy�o si� �ycie rodzinne, kt�re sko�czy�o si� po dw�ch latach, kiedy z Kieszk� zwiali�my z powrotem do Miedwiedkowa.
Czmychn�li�my o jedenastej wieczorem, wykorzystuj�c dogodny moment, gdy Nina Andriejewna posz�a spa�, a Maks zabawia� si� gdzie� z kolejn� dam�. Ja wzi�am niewielk� walizk� ze skromnym dobytkiem, a zasapany Kieszka d�wiga� w koszyku du�ego, ci�kiego kota Sebastiana. Nie ro�cili�my sobie �adnych pretensji do jakiego� wsp�lnego maj�tku, zale�a�o nam tylko na kocie.
Nina Andriejewna dzwoni�a p�niej do mnie przez kilka miesi�cy, namawia�a do powrotu. Ale po jakim� czasie Maks o�eni� si� z Lu�k� i kontakty si� urwa�y. Cho� musz� przyzna�,
�e by�y ma��onek nigdy nie zapomina z�o�y� mi �ycze� na urodziny, na Nowy Rok i Dzie� Kobiet. Bogiem a prawd�, jest ca�kiem mi�y, ale zdecydowanie lepiej by� jego znajom� ni� �on�. Owin�am si� w szlafrok i pocz�apa�am na d� do jadalni. Ile to min�o od rozwodu z Pola�skim? Strach powiedzie�! Ludzie a� tak d�ugo nie �yj�! A przez te wszystkie lata wszyscy�my prze�yli przedziwne metamorfozy.
W po�owie lat osiemdziesi�tych moja przyjaci�ka Nataszka po rozwodzie wyl�dowa�a dos�ownie na ulicy. Pracowa�y�my wtedy na politechnice. Ja wt�acza�am do t�pych g��w student�w pocz�tki gramatyki francuskiej, a Natalia by�a laborantk�. Biedactwo, przez kilka nocy spa�a w pracy na roz�o�onej kanapce. Gdy si� o tym dowiedzia�am, natychmiast zabra�am j� do siebie. I tak oto zamieszkali�my wszyscy razem - Nataszka, Arkady, moja c�rka Masza, wielce rasowy pies Snapik, kotka Kleopatra, �winka morska Patryk, chomik Foma i moja skromna osoba. Je�� chcieli wszyscy, a zw�aszcza Foma, kt�ry wszczyna� awantur� w swojej klatce, je�li nie podano mu na czas kolacji. Zarabia�y�my obie, je�li dobrze pami�tam, dwie�cie rubli, dlatego wieczorami gania�am na korepetycje i wyci�ga�am z tego p�tora rubla za godzin�.
I pewnie by�my tak wegetowa�y, gdyby na pocz�tku roku tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego Natalia nie pozna�a pewnego Francuza i nie wysz�a za niego za m��. Z n�dzarki sta�a si� baronow� McMayer. Naturalnie, ca�a rodzinka przenios�a si� do Pary�a. Ale szcz�cie przyjaci�ki nie trwa�o d�ugo. Jeana McMayera, m�a Natalii, zamordowano, a ona w jednej chwili przeistoczy�a si� w osza�amiaj�co bogat� wdow�. Jej w�asno�ci� sta�o si� �wietnie prosperuj�ce przedsi�biorstwo, wielki maj�tek, kolekcja unikatowych obraz�w i dom na przedmie�ciach Pary�a.
Tak oto zamieszkali�my w stolicy mody. Ale nostalgia to �miertelna choroba i zacz�li�my �ama� sobie g�ow�, co by tu wykombinowa�, �eby mieszka� i we Francji, i w Rosji...
Traf chcia�, �e akurat wtedy zacz�y si� w Rosji przemiany. Zezwolono nam na podw�jne obywatelstwo. �y� nie umiera�! Ka�de z nas ma teraz dwa paszporty, czerwony - rosyjski, i niebieski - francuski. Kryzysy ekonomiczne te� nam niestraszne -
kapita�y pozostaj� we Francji, a w Rosji mamy tylko konto, na kt�re wp�ywaj� nam pieni�dze. I tak sobie mieszkamy - p� roku tu, p� roku we Francji, dwa domy, dwa kraje.
Dom mamy teraz okaza�y. Jednopi�trowa murowana willa w osiedlu �o�kino, dwadzie�cia pokoi, cho� nie jest to wcale tak du�o, gdy si� uwzgl�dni,liczb� domownik�w.
A jest to liczba poka�na. M�j starszy syn Arkady, jego �ona Ola i bli�niaki - Anka i Wa�ka. Nast�pnie trzynastoletnia Marusia, ja i Nataszka. Na parterze urz�duj�: gosposia Irka, kucharka Katia i niania Serafina Iwanowna. Po bezkresnych korytarzach snuje si� gromadka zwierzak�w: pitbull Bundy, rottweiler Snap, pudliczka Cherry, angielski mops Hootch, kotki Kleopatra i Fifina, jorkszyrska terierka Julie. Czasami do��czaj� do nich zwiewaj�ce z klatek morskie �winki Maurice, Justyna i Patryk oraz papuga Koko. Mamy te� cz�sto go�ci -rodzin� i przyjaci� z r�nych stron Rosji. Bior�c to wszystko pod uwag�, mo�na powiedzie�, �e dwadzie�cia pokoi to w�a�ciwie za ma�o.
Wzbogaciwszy si� tak nieoczekiwanie, za jednym zamachem zmienili�my si� w �nowych Rosjan", cho� ze starymi nawykami. Nadal staramy si� pracowa� i uczy�. Arkaszka sko�czy� prawo i jest adwokatem. Olga, na kt�r� w domu wo�amy Kicia, zg��bia j�zyki obce, Mania jest jeszcze w liceum, ale r�wnolegle ucz�szcza na zaj�cia w Instytucie Weterynarii, bo zamierza zosta� �psim lekarzem". Poza tym maluje okropne obrazy, kt�re nie wiedzie� czemu s� rozchwytywane. Natalia wzi�a si� do pisania, produkuje romanse. Ku mojemu os�upieniu, wydaj� je w jakich� szalonych nak�adach.
Zako�czywszy kolejne arcydzie�o, przyjaci�ka przynosi mi r�kopis, a ja, zgrzytaj�c z�bami, czytam Nami�tno�� pod ksi�ycem albo jakiego� innego Tajemniczego kochanka. Nienawidz� takiej literatury! Ca�ym sercem oddana jestem wy��cznie krymina�om. Zdarzy�o si� nawet kilka razy, �e musia�am sama rozwik�a� jakie� zagmatwane sprawy. Najch�tniej zosta�abym prywatnym detektywem.
W domu wszyscy poza mn� wstaj� wcze�nie. Dlatego gdy o p� do dziewi�tej wesz�am do jadalni, zasta�am tylko Kiesz�, kt�ry w po�piechu �yka� porann� kaw�. Kicia i Maszka ju�
pojecha�y do szko�y. Nataszka wyjecha�a wczoraj do Pary�a. Spod drzwi jej gabinetu niemi�osiernie wia�o.
- Mama? - zdziwi� si� m�j syn. - Co si� sta�o? Jeste� chora? Dlaczego si� tak zerwa�a�?
Wzruszy�am ramionami.
- Ju� si� wyspa�am, a poza tym mam parszywy nastr�j.
I wtedy zadzwoni� telefon, w dodatku nie kom�rka Arkaszki, ale stacjonarny. Te� co�, komu strzeli�o do g�owy, �eby dzwoni� o takiej porze?
- Dasza - us�ysza�am - poznajesz?
Masz babo placek! Niczym dalszy ci�g snu, ze s�uchawki dobiega� gor�czkowy g�os Maksyma:
- Daria, pom�! Tylko do ciebie mog� si� zwr�ci�. Prosz�, nie opuszczaj mamy, zosta�a ca�kiem sama. Bardzo jej ci�ko! B�d� cz�owiekiem, zajmij si� staruszk�!
Po��czenie zosta�o przerwane. Patrzy�am w os�upieniu na aparat. Czy�bym nadal �ni�a, czy te� Maks naprawd� zadzwoni�?
- Co si� sta�o? - zapyta� zdumiony Kiesza.
- Pami�tasz Maksa Pola�skiego?
- Drugiego m�a? Do�� m�tnie. Opowiedzia�am mu o �nie i telefonie.
- O kurcz�! - Synek parskn�� �miechem. - Pewnie strzeli� sobie g��bszego i plecie g�upoty.
Strzeli� g��bszego?! We wtorek, o p� do dziewi�tej rano?! Je�li dobrze pami�tam, Maks nie lubi� w�dki. Chocia�, ludzie si� zmieniaj�. Ale co to znaczy, �e Nina Andriejewna jest ca�kiem sama? A Weronika, si�dma �ona Maksyma? Byli ma��e�stwem od pi�ciu lat i �yli chyba ca�kiem zgodnie. Co tam si� sta�o?
Z�apa�am telefon i wygrzebuj�c z zakamark�w pami�ci numer, zadzwoni�am na ulic� Woronowa. D�ugo nikt nie odbiera�, wreszcie z oddali zaszele�ci� dr��cy g�os staruszki:
- Halo?
- Poprosz� z Nin� Andriejewn�.
- S�ucham.
Zbarania�am. Moja by�a te�ciowa przez ca�e �ycie m�wi�a tonem dziarskim, niczym pionierka na zbi�rce. Dalsi znajomi, dzwoni�c, cz�sto m�wili: �Dziewczynko, popro� mam�".
- Nino Andriejewno, tu Dasza, by�a �ona Maksa. Co si� u was sta�o?
Zapad�a cisza. Wreszcie boja�liwy g�osik zaszele�ci�:
- Daszuta, straszna bieda, nieszcz�cie, tragedia.
- Ale co si� sta�o?
- Maks jest w wi�zieniu.
- Co takiego? A gdzie Weronika?
Te�ciowa chwil� milcza�a, wreszcie zacz�a p�aka�, a ja spo�r�d �ka� wy�owi�am nieprawdopodobn� informacj�:
- Nika zosta�a zastrzelona...
- Kto j� zastrzeli�?
- Maks.
O ma�o nie spad�am z krzes�a. Te�ciowa zanosi�a si� p�aczem, kompletnie nic nie mog�am zrozumie�.
Od�o�y�am s�uchawk� i zacz�am si� miota� po pokoju. Natychmiast jad� do Pola�skich.
Rozdzia� 2
Do domu przy ulicy Woronowa dotar�am oko�o dziesi�tej. Dawno nie by�am w tej okolicy, ale sze�ciopi�trowy budynek z kolumnami wcale si� nie zmieni�. No, mo�e o tyle, �e teraz by� pomalowany na szaro, a na fasadzie przyby�o kilka tablic pami�tkowych. Budynek nale�a� do Ministerstwa Obrony i na ka�dym pi�trze mieszka�o po trzech genera��w, a gdzieniegdzie nawet marsza�ek.
Wielki marmurowy hol, stare�ka winda - to wszystko od razu przywo�a�o niezbyt mi�e wspomnienia. Oto drzwi z numerem 7. Nacisn�am dzwonek. W �rodku panowa�a martwa cisza. Dopiero po chwili szcz�kn�� �a�cuch, drzwi si� uchyli�y. Na progu pojawi�a si� nieznajoma siwow�osa staruszka w niezbyt czystym szlafroku. Zmierzwione, najwyra�niej dawno niemyte w�osy, bose nogi. C� to za dziwol�g i gdzie jest Nina Andriejewna?
- Dasze�ko - wyszepta�a staruszka - nic si� nie zmieni�a�, nadal pi�kna. A u mnie takie nieszcz�cie!
Patrzy�am na ni� os�upia�a. To jest moja te�ciowa?! Bo�e,
przecie� dawniej nigdy nie wychodzi�a z sypialni bez lekkiego makija�u i nieuczesana. Kiedy przesz�a tak� metamorfoz�? W ubieg�ym roku spotka�y�my si� przypadkiem w teatrze, wygl�da�a wspaniale: elegancka, prosta jak trzcina, jak zwykle w pantoflach na obcasie.
Szuraj�c zdeptanymi kapciami, poprowadzi�a mnie w g��b ogromnego mieszkania. Ponownie os�upia�am. Nie pozosta�o nic, co przypomina�oby wielkie sze�ciopokojowe mieszkanie, w kt�rym toczy�o si� nasze wsp�lne �ycie rodzinne. Przeprowadzono kapitalny remont. Poczernia�� pod�og� wy�o�ono ozdobnym parkietem, �ciany pomalowano na bia�o, zamiast drzwi wybito �uki. Mi�dzy kuchni� i �wczesnym pokojem Arkaszki wyburzono �cian�, przez co kuchnia mia�a teraz ponad trzydzie�ci metr�w. Wsz�dzie dywany, lustra, br�zy i sk�rzane meble. Ciekawe, sk�d Maks mia� pieni�dze?
Je�li dobrze pami�tam, wcze�niej m�j ma��onek nie chcia� i nie umia� zarabia�.
Nina Andriejewna zabrz�cza�a czajnikiem. - Pewnie masz ochot� na kaw�? Niestety, sko�czy�a mi si� zreszt� herbata i cukier te�.
Usiad�a na taborecie, podpar�a pomarszczony policzek wychudzon� d�oni� i rozp�aka�a si� �a�o�nie. Serce mi si� �cisn�o. Tak skomli na mrozie ma�a bezdomna psina, podkulaj�c marzn�ce �apki. Wcze�niej nigdy nie widzia�am, by te�ciowa p�aka�a. Podesz�am do lod�wki i otworzy�am drzwiczki. Na g�rnej p�ce tkwi� samotnie p�litrowy kartonik kefiru, i to bv�o wszystko.
- Czy dowiem si� wreszcie, co tu si� sta�o?
Nina Andriejewna wytar�a nos �cierk� i opowiedzia�a mi nieprawdopodobn� histori�.
Ot� na pocz�tku lat dziewi��dziesi�tych Maksym zmieni� si� nie do poznania. Dawniej ca�ymi dniami wylegiwa� si� w ��ku, pisa� wierszyki, a teraz nagle gor�czkowo zacz�� szuka� pracy. W ogniu rozbuchanych cen stopnia�y wszystkie oszcz�dno�ci, jakie zgromadzi� zapobiegliwy ojciec genera�. Sto osiemdziesi�t tysi�cy rubli na ksi��eczce oszcz�dno�ciowej zacz�o gwa�townie traci� na warto�ci. Za komunist�w taka suma wystarczy�aby na trzy �ycia, dlatego Maksym m�g� sobie wybra�
zaw�d poety. Ale w tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tym drugim roku �yli ju� tylko z groszowej emerytury matki. Nie nawykli do odmawiania sobie czegokolwiek, wydawali pieni�dze, ledwo odeszli od bankowego okienka. Potem zacz�li wyprzedawa� rzeczy. �ycie pokaza�o z�by. Najpierw odesz�a do innego �ona Maksyma Lena, potem sko�czy�y si� precjoza matki. A� wreszcie dosz�o do tego, �e Nina Andriejewna zacz�a zbiera� butelki.
Tego ju� Maks nie m�g� �cierpie�. Matk� ub�stwia�. My�la�, deliberowa� i postanowi� zaj�� si� biznesem. Po kilku bezsennych nocach obmy�li� wreszcie, co to b�dzie.
W Moskwie w tym czasie w og�le nie mo�na by�o kupi� jajek. Ludzie przynosili sobie w prezencie po jajeczku. Zreszt�, brakowa�o wszystkiego. To w�a�nie wtedy powsta� �art: �Je�li, b�d�c z wizyt�, umy�e� r�ce myd�em, to herbat� wypij bez cukru". Na dobr� spraw� mo�na wi�c by�o handlowa� czymkolwiek. Ale Maks zapali� si� do kurzych jaj.
Na pocz�tek po�yczy� od kolegi samoch�d, pojecha� do Glebowa, gdzie znajdowa�a si� kurza ferma, i przywi�z� tysi�c jaj kupionych po cenie hurtowej. Nast�pnego dnia stan�� przy wej�ciu do metra i sprzeda� je w ci�gu... dwudziestu minut. Dalej wszystko potoczy�o si� jak w bajce. Kupi� dwa tysi�ce, trzy tysi�ce, cztery tysi�ce... Interes si� rozkr�ci�. To nie znaczy, �e zawsze sz�o g�adko. Kilka razy nachodzili go bandyci i milicjanci. Ale Maks odkry� w sobie prawdziwy talent kupca i dyplomaty. W roku dziewi��dziesi�tym pi�tym interes kr�ci� si� ju� bez zak��ce�. Spokoju strzeg�a sowicie op�acana �czapa". Milicja te� dostawa�a swoj� dol�. Maks zatrudni� sprzedawc�w, g��wnie pracuj�ce na czarno Ukrainki i Bia�orusinki, a jeszcze p�niej otworzy� biuro i zmonopolizowa� rynek. Obecnie w Moskwie ani jedno jajko nie mo�e by� sprzedane albo kupione z pomini�ciem Maksa. Kilkakrotnie si� zdarzy�o, �e konkurenci usi�owali sprowadzi� do Moskwy jajka z Polski, ale kiepsko si� to dla nich sko�czy�o. Odwiedzi�y ich dzielne chwaty i po prostu zrobi�y jajecznic� z �lewego" towaru, nie omieszkawszy przy tym pogrozi� palcem. Kolejnych ch�tnych nie by�o.
Pewnie gdyby zamiast jajek Maks wzi�� si� do benzyny lub w�dki, nie posz�oby mu tak g�adko. To zbyt �akomy k�sek. Ale
jaja! W �wiatku przest�pczym uwa�ano, �e to towar niepowa�ny, wr�cz �mieszny. A do tego zbyt k�opotliwy - szybko si� psuje, �atwo t�ucze, cz�sto jest zapaskudzony. W�r�d handlarzy i kryminalist�w Pola�ski zyska� przydomek ��tko.
W tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tym pi�tym roku by� ju� cz�owiekiem bogatym, ze wszystkimi zewn�trznymi oznakami dostatku: kosztowny d�ip, dom w Podmoskowiu, telefon kom�rkowy, z�oty �a�cuch na szyi i drogi zegarek. Dwa razy do roku je�dzi� na urlop do Tajlandii i na Bahamy, zawsze zabiera� matk�. Nina Andriejewna znowu by�a obwieszona bi�uteri�. W mieszkaniu przeprowadzono generalny remont, zmieniaj�c ciemne, zapuszczone pokoje we wspania�e salony.
W listopadzie tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego czwartego roku Maks by� przewodnicz�cym jury w konkursie pi�kno�ci. Pola�ski jest prawdziwym psem na baby, tote� parada prawie go�ych �licznotek stanowi�a dla niego prawdziw� uczt�. Zwyci�zczyni, Weronika Miedwiediewa, odbieraj�c z jego r�k nagrod�, szepn�a: - Uwielbiam pana.
Pola�ski stopi� si� jak mas�o. Pi�kno�� wpatrywa�a si� w niego wielkimi piwnymi oczyma, skromnie trzepocz�c rz�sami. Z bliska by�a jeszcze �adniejsza. Naturalnie, Maks zaprosi� �misk�" do restauracji. W styczniu tysi�c dziewi��set dziewi��dziesi�tego pi�tego wyprawili huczne wesele.
Weronika marzy�a o karierze artystycznej, dlatego latem Maks zasponsorowa� film fabularny pod tytu�em �ab�dzi �piew. Nie by�o to bynajmniej wydarzenie artystyczne, ale umiej�tnie posmarowani krytycy wysma�yli liczne przychylne artyku�y o odtw�rczyni g��wnej roli. W konsekwencji Weronika zosta�a obsadzona w serialu telewizyjnym Nasi przyjaciele. Tego nudziarstwa nie da�o si� ogl�da�, ale za to pani Pola�ska przez prawie dwa miesi�ce pojawia�a si� codziennie na ekranie, pracowicie odgrywaj�c niewinn� panienk�, na kt�r� spada�y wszelkie mo�liwe nieszcz�cia. Gdy serial si� sko�czy�, Weronika za��da�a, by nazywano j� Nicolett�. Kompletnie przewr�ci�o jej si� w g�owie. Wieczory i noce sp�dza�a na nieko�cz�cych si� balangach, by�a bohaterk� g�o�nych skandali, cz�sto upija�a si� jak bela. I tak oto �aktorka" nareszcie zyska�a popularno��.
bulwar�wki ze smakiem opisywa�y jej rozliczne osi�gni�cia. A to Pola�ska podpali�a obrus w restauracji, gdy odkry�a, �e zawy�ono jej rachunek, a to z maksymaln� pr�dko�ci� gna�a Szos� Mi�sk�, uciekaj�c przed drog�wk�, to zn�w pojawi�a si� na przyj�ciu w czarnej sukni, z przodu pod sam� szyj�, z ty�u praktycznie nieistniej�c�. Zreszt�, trudno wymieni� wszystkie jej wybryki.
Nie wiem, jaki by� stosunek Maksa do wyskok�w �ony, ale Nina Andriejewna m�wi�a o synowej, krzywi�c ze wstr�tem usta:
- Kompletnie szurni�ta. Bardzo �adna, twarz madonny, ale na tym koniec. Gdyby� pos�ucha�a, jak kl�a! Bez przerwy pali�a jakie� �mierdz�ce papierosy, mnie nazywa�a Ninel. Wyobra� sobie, dwudziestego trzeciego lutego przyszed� do nas Oleg Siergiejewicz, bo by�a rocznica �mierci ojca. Weronika pi�a z nim �eb w �eb, ale to stary pierwszy odpad�.
Parskn�am �miechem. Przed laty dzielny genera� Kowtun bez mrugni�cia okiem wlewa� w siebie p�tora litra w�dki. Teraz obni�y� zapewne poprzeczk�, ale wci�� jeszcze poczyna� sobie dziarsko. A tu nagle Weronika! Wyobra�am sobie, jak si� stary zawstydzi�.
- Co ci� tak roz�mieszy�o? - skarci�a mnie w�adczo te�ciowa. Przebudzi�a si� w niej na chwil� dawna Nina Andriejewna. -Przecie� wiesz, jak si� odnosz� do �on Maksyma - wszystko im wybaczam i zawsze staj� po ich stronie. Ale Nika jest po prostu z piek�a rodem. Nie rozumiem, dlaczego to ma��e�stwo tak d�ugo trwa�o.
Pod koniec dziewi��dziesi�tego �smego roku Pola�ski mia� najwyra�niej po dziurki w nosie niezliczonych skandali i atak�w histerii, bo znalaz� sobie kochank�. Ju� wcze�niej zdarza�y mu si� romanse, ch�op po prostu nie potrafi� �y� bez bab. Ale tym razem by�o to prawdziwe uczucie. Studentka trzeciego roku Instytutu Mechaniczno-Matematycznego, zaledwie dwudziestoletnia Jana Soko�owa. Maksa zawsze ci�gn�o do ma�olatek. Weronika w�a�nie zacz�a zdj�cia do kolejnego filmu, wi�c ma��onek wpad� w now� mi�o�� jak �liwka w kompot. Studentka by�a ca�kowitym przeciwie�stwem Niki - cicha, spokojna, m�dra i roztropna. Niestety, z wygl�du umi�owana Maksa
przypomina�a zabiedzon� myszk�. Szare w�oski, oczka bez blasku, blade policzki i usta. Najwyra�niej Maksowi przejad�y si� s�odycze, jego organizm za�yczy� sobie czego� cierpkiego.
Do tragedii dosz�o w pierwszych dniach czerwca. Pi�tego wieczorem Weronika nieoczekiwanie zosta�a w domu. Ma�o tego, przynios�a wielki tort i zaprosi�a te�ciow� na herbatk�. Nina Andriejewna, ub�stwiaj�ca ciasto, poch�on�a ogromn� porcj� i niebawem ogarn�a j� nieprzezwyci�ona senno��. Po�o�y�a si� do ��ka, nie czekaj�c nawet na ulubion� audycj� telewizyjn� Wriemia. Maks jakoby uczestniczy� w jakiej� naradzie.
Obudzi�a si� p�no, oko�o dwunastej, i czuj�c potworny b�l g�owy, posz�a do kuchni. Pocz�tkowo my�la�a, �e w domu nikogo nie ma. Ale w holu spostrzeg�a torebk� Weroniki, jej p�aszcz i rozrzucone na pod�odze buty. Drzwi do sypialni synowej by�y otwarte. Zajrza�a do pokoju i stwierdzi�a, �e Nika spokojnie �pi, przykryta a� po czubek g�owy. Z ��ka zwisa�a jej go�a noga. Nie by�o w tym nic szczeg�lnego. Synowa cz�sto balowa�a do rana i potem odsypia�a. W kuchni na stole Nina Andriejewna znalaz�a popielniczk� pe�n� niedopa�k�w marlboro, pomy�la�a wi�c, �e Maks nocowa� w domu.
Wyrzuci�a pety i zacz�a si� krz�ta� po domu. Wtedy zadzwoni� telefon. To by� re�yser Motylew, w�ciek�y jak sto diab��w, bo od po�udnia czeka� na Nike na planie zdj�ciowym. Nina Andriejewna zawo�a�a synow�, ale ta nie odpowiedzia�a.
Troch� zaniepokojona, wesz�a do jej pokoju i krzykn�a:
- Nicoletta, wstawaj!
Weronika, kt�ra zazwyczaj budzi�a si� na brz�czenie muchy, tym razem ani drgn�a. Te�ciowa, ju� z�a, podbieg�a do ��ka i zerwa�a koc. To, co zobaczy�a, wry�o jej si� w pami�� na ca�e �ycie.
Od jedwabnej czarnej pow�oczki odcina�y si� kr�tkie rude kosmyki. Przed kilkoma dniami Weronika obci�a pi�kne jasne loki i przefarbowa�a si� na kolor w�ciek�ego lisa. Teraz jednak w�osy wyda�y si� Ninie Andriejewnie szkar�atne. Bo te� by�y ciemnoczerwone, jako �e zamiast pi�knej twarzy widnia�a krwawa miazga. Wszystko by�o zalane krwi� - po�ciel, koc, przezroczysta nocna koszulka. Brunatna skorupa pokrywa�a szyj� i pier� nieszcz�snej dziewczyny.
Nina Andriejewna zdr�twia�a ze zgrozy, �ciskaj�c s�uchawk� telefonu, z kt�rej dobiega� zagniewany g�os Motylewa. I wtedy trzasn�y drzwi wej�ciowe i zjawi� si� rozpromieniony Maks. Pod pach� trzyma� wielkie pud�o wi�ni w czekoladzie. Ra�nym krokiem wszed� do sypialni �ony i... zemdla�. Bieg�y zbiera� potem po ca�ej pod�odze rozsypane czekoladki.
Zmobilizowawszy reszt� rozs�dku, Nina Andriejewna zadzwoni�a po pogotowie. Lekarz popatrzy� z odraz� na to, co zosta�o z pi�knej Weroniki, i natychmiast wezwa� milicj�. Wkr�tce przyby�a grupa dochodzeniowa. Bezlitosna machina �ledcza zacz�a si� kr�ci�. Natychmiast aresztowano Maksa pod zarzutem zab�jstwa. Zawie�li biedaka do wi�zienia na Butyrkach. W kilka dni p�niej, martwi�c si� o matk�, jakim� cudem zdo�a� do mnie zadzwoni�.
Przez tych par� dni po aresztowaniu syna Nina Andriejewna postarza�a si� o dwadzie�cia lat. W dodatku zosta�a bez grosza, bo wszystkie konta natychmiast zablokowano. Starych przyjaci� Maks pogubi� w drodze do sukcesu, a nowi, us�yszawszy o perypetiach ��tka, woleli zapomnie� jego numer telefonu.
- Trzeba wynaj�� adwokata - zdecydowa�am.
- Dziewczyno - chlipn�a te�ciowa - to nie ma sensu. On zabi� t� biedaczk�.
- Sk�d ta pewno��?
- Wielu �wiadk�w utrzymuje, �e widzieli, jak Maksym wraca� do domu oko�o dwunastej. Widzia�a go windziarka, dwoje s�siad�w. Wprawdzie on si� zarzeka, �e nie nocowa� w domu, pl�t� co� o tym, �e zasn�� kamiennym snem w biurze, ale to takie nieprzekonuj�ce. Poza tym widzia�am niedopa�ki, a marlboro pali tylko on.
- M�wi�a pani milicjantom o popielniczce?
- Nie.
- �wietnie, o jedn� poszlak� mniej, ale i tak potrzebny jest adwokat - powt�rzy�am.
Nina Andriejewna patrzy�a na mnie z nadziej�. Musia�am zacz�� energicznie dzia�a�.
Zacz�am od zakup�w w najbli�szym supermarkecie i po brzegi wype�ni�am jedzeniem lod�wk� te�ciowej. Nast�pnie,
poleciwszy, �eby czeka�a na wiadomo�ci ode mnie, pojecha�am do domu. Nale�a�o w��czy� w to Arkadego. Po drodze, naturalnie, utkn�am w korku. Stoj�c w kilometrowym sznurze samochod�w na Sadowym Kolcu, nie mog�am si� uwolni� od my�li: po co Maks mia�by zabija� Weronik�?
By�a jego si�dm� �on�. Z poprzednimi rozwi�d� si� spokojnie, co wi�cej, potrafi� pozosta� z nimi w przyjacielskich stosunkach. Nigdy nie by� chciwy ani ma�ostkowy i ch�tnie pomaga� swoim �by�ym". Na przyk�ad, kiedy pod koniec maja tysi�c dziewi��set osiemdziesi�tego trzeciego roku z�ama�am nog�, a Natasza zachorowa�a na odr�, Pola�scy wzi�li Arkaszk� na ca�e lato do siebie na dacz�. Nina Andriejewna zajmowa�a si� ch�opcem przez trzy miesi�ce i ani razu nie poskar�y�a si� na jego psoty. Warto doda�, �e w tym czasie byli�my z Maksem dawno po rozwodzie, a Arkady nie jest jego synem.
Co jeszcze? No c�, Maks zapami�tale kocha kobiety. Ka�d�, niechby nawet by�a brzydka jak nieszcz�cie, obsypuje absolutnie szczerymi komplementami. M�odziutkie uwielbia, damami w �rednim wieku si� zachwyca, a staruszek potrafi s�ucha� godzinami z ogromnym szacunkiem. W �aden spos�b nie mo�na wyprowadzi� go z r�wnowagi.
Nale�y do tej rzadkiej kategorii m�czyzn, kt�rzy dostrzegaj� kolor sukni i odcie� szminki. Wieczorem potrafi dziesi�� minut majstrowa� przy zas�onkach, bo fa�dy musz� si� uk�ada� pi�knie. Nie ma mowy, by cukiernica nie sta�a po�rodku sto�u, a r�czniki w �azience u�o�ono nie pod linijk�. Widok rajstop pozostawionych na ��ku rani go do �ywego. Organicznie nie znosi wyszczerbionych naczy� i pomi�tych �cierek. Przez ca�e �ycie otacza si� pi�knymi przedmiotami. Nie do pomy�lenia, by wypi� herbat� z fajansowego kubka albo zjad� kartofle prosto z patelni!
Maks by nigdy nie strzeli� �onie w twarz. Za�atwi�by spraw� w typowy dla siebie spos�b - da�by pieni�dze, kupi� mieszkanie... Ale przypu��my, �e jednak postanowi� j� zabi�! Chwyci�by pistolet? Nigdy w �yciu! Raczej by otru�, potem starannie u�o�y� na ��ku, przykry� narzut�, wyr�wna� fa�dki... Musi by� �adnie. I jeszcze co�. M�j ma��onek nie znosi widoku krwi. Dlatego zawsze u�ywa� elektrycznej maszynki,
�eby, bro� Bo�e, si� nie zaci��. Kiedy� Kiesza rozbi� sobie kolano i Maks zemdla�.
I taki cz�owiek mia�by strzeli� prosto w twarz �pi�cej �onie o anielskiej urodzie? A potem naci�gn�� byle jak koc na buchaj�c� krwi� ran� i odej��? Nie uwierz� w to za nic na �wiecie. Co� tu nie gra.
Rozdzia� 3
Gdy wreszcie dotar�am do domu, Arkaszka siedzia� przy komputerze. Niedawno uko�czy� aplikantur� i nade wszystko pragn�� si� dorwa� do jakiej� ciekawej sprawy. Ale nie mia� szcz�cia. Wszystkie mniej lub bardziej obiecuj�ce przypadki przechwytywali jego koledzy po fachu. Kiesza za�apa� na razie tylko dw�ch klient�w. Jeden sprzedawa� przeterminowan� margaryn� jako najwy�szej jako�ci mas�o, drugi ukrad� samoch�d na w�asnym podw�rzu i usi�owa� sprzeda� t� bryk� s�siadowi z nast�pnej klatki schodowej. Sam Perry Mason by spasowa�, broni�c takich durni�w! Przez ostatnie dwa miesi�ce biedny ch�opak siedzia� w kancelarii, odpowiadaj�c na rozmaite pytania interesant�w. �al mi go by�o serdecznie, bo klienci z prawdziwego zdarzenia mu si� nie trafiali.
- S�uchaj - rzuci�am si� na niego - wynajmuj� ci� na obro�c�. Arkaszka odsun�� si� od komputera i prychn��:
- Rozbi�a� cudzy samoch�d, gdy parkowa�a� swoje volvo? Dy�urne �arty domownik�w na temat moich w�tpliwych
umiej�tno�ci jako kierowcy wychodzi�y mi ju� bokiem. Usiad�am i opowiedzia�am, co si� sta�o. Arkaszka przycich� i popad� w zadum�.
Nast�pnego dnia z samego rana przyst�pili�my do dzia�ania. Najpierw wp�acili�my w kasie kancelarii odpowiedni� sum�, po czym Arkady uda� si� do s�dziego �ledczego, �eby si� zapozna� ze spraw�. Ja pojecha�am na Butyrki. Musia�am uzyska� widzenie, �eby porozmawia� z Maksem.
Wi�zienie �ledcze nr 2, popularnie zwane Butyrkami, znajduje si� przy ulicy Nowos�obodzkiej. Ponury budynek ukryto przed oczami przechodni�w w podw�rzu jasnoceglanego domu.
By�am tu ju� kilka razy, a nawet przyczyni�am si� do ucieczki wi�nia, dlatego �wietnie zna�am tutejsze porz�dki.
W suterenie t�oczy�o si� z pi��dziesi�t os�b. Do �rodka wpuszczano po dwadzie�cia. Widzenie trwa�o godzin�. Na dzisiaj ju� miejsc nie by�o, zreszt� na jutro i na pi�tek te�. S�ucha�am w milczeniu rozgdakanych kobiet, a potem wysz�am do przedsionka, gdzie k��bi� si� t�um z ogromnymi torbami. Zszed�szy cztery stopnie w d�, znalaz�am si� w innej suterenie. Tu by�o ciszej, bo przyjmowano jedynie paczki, i ju� wiedzia�am, co nale�y zrobi�.
Zbli�y�am si� do jednego z otwartych okienek i odczekawszy, a� kolejna spocona babina odda kie�bas� i suchary, wsun�am za kratk� dow�d. Pyzata blondynka warkn�a na mnie niczym owczarek:
- Co mi tu dow�d wpychasz? Tu tylko �ywno��, id� do pierwszego okienka.
- Sp�jrz na specjalne zezwolenie - mrukn�am, zas�aniaj�c sob� okienko.
Baba otworzy�a dow�d, zgarn�a sto dolar�w i burkn�a:
- No, to czego chcesz? Szampon przekaza�, golark�?
- Nie. Dam drugie tyle, je�li wepchniesz mnie do kolejki na dwunast�.
- Nazwisko, imi�, imi� ojca, rok urodzenia - powiedzia�a rzeczowo.
- Maksym Andriejewicz Pola�ski, tysi�c dziewi��set pi��dziesi�ty dziewi�ty rok.
- Sala obok.
Posz�am tam. Punktualnie o dwunastej otworzy�y si� metalowe drzwi i gruby babiszon zacz�� wyczytywa� nazwiska. Moje by�o ostatnie.
- No? - odezwa�a si� konwojentka, gdy podesz�am.
Kolejny zielony papierek znikn�� w kieszeni bluzy, i ruszy�am po schodach na g�r�. Zaprowadzono mnie wraz z pozosta�ymi kobietami do w�skiego d�ugiego pokoju, przegrodzonego brudn� szyb�. Po tamtej stronie ju� siedzieli wi�niowie. Kobiety rzuci�y si�, �eby odnale�� swoich. Sz�am wzd�u� szyby, a� dostrzeg�am wychud�ego i zmienionego Maksa.
- Uwaga, wszyscy!
Baby przesta�y trajkota� i odwr�ci�y si� do drzwi. Na progu objawi�o si� wielkie ch�opisko z czerwon� g�b�. Rozpi�ty ko�nierzyk ods�ania� koszul� w paski.
- Do�� tego jazgotu, obywatelki, na widzonko macie dzisiaj czterdzie�ci pi�� minut.
- Dlaczego, synku? - zacz�y zawodzi�, bo w odr�nieniu ode mnie sta�y w kolejce kilka dni. - Nale�y si� godzina.
- Obiad mamy - o�wiadczy� klawisz. - Te� chcemy je��.
- Kochany - j�cza�y baby - wymy�l co�, pom�! Nie wyganiaj nas wcze�niej.
- Wykorzystujecie moje dobre serce - westchn�� facet. -Niech wam b�dzie. Teraz was zamkn�, a potem wr�c�. Tylko �eby mi tu by�o cicho!
- B�dzie, b�dzie, dzi�kujemy! - rozleg�o si� ze wszystkich stron.
Stra�nik prychn�� i wyszed�. Szcz�kn�� zamek. Chwyci�am s�uchawk�:
- Maks!
- Witaj, Daszutko - odezwa� si� Pola�ski apatycznie. - Co ci� tu sprowadza?
- S�uchaj uwa�nie. Nin� Andriejewn� si� zajm�, zrobi� jej zakupy, dam pieni�dze. Tobie przy�l� paczk�. Przyjdzie do ciebie adwokat. Znasz go dobrze, to m�j syn Arkady.
- Kiesza? - zdumia� si� m�j by�y. - Przecie� to jeszcze dzieciak!
Przemilcza�am to. Co za sens u�wiadamia� mu, �e �dzieciakowi" stukn�o dwadzie�cia sze�� lat.
- Przepraszam - odezwa� si� kto� za moimi plecami. Odwr�ci�am si�. Za mn� sta�a jaka� kobieta.
- Prosz� mnie tu wpu�ci�.
- Dlaczego? - spyta�am zdziwiona. - To m�j krewny.
- Tu jest dziurka - odpar�a - a w moim boksie nie ma.
- Dziurka?
- A, pani tu pierwszy raz - domy�li�a si�. - Pani patrzy.
Dziubn�a palcem w ma�� szczelin�, a zaraz potem bez najmniejszego skr�powania podci�gn�a bluzk� i z ogromnego stanika wyci�gn�a cienk� rurk� i plastikow� paczuszk� wype�nion� bezbarwnym p�ynem. Jeden koniec rurki wsun�a
w szczelin�, drugi do paczuszki. Przyssa� si� do niej momentalnie jaki� osobnik, bardziej podobny do zwierz�cia ni� do cz�owieka. P�ynu w paczuszce zacz�o szybko ubywa�.
- Co to jest? - zdziwi�am si�, widz�c, jak osobnik zach�annie �yka.
- W�dka - odrzek�a baba spokojnie. - Trzeba czym� biedaka pocieszy�. A pani niech przez ten czas zwija banknoty w rulonik, �eby je przepchn�� przez szczelin�.
Po paru minutach ch�opina odpad� od s�omki niczym syta pluskwa, a ja zacz�am przepycha� dolary dla Maksa. Wreszcie wszystko si� uspokoi�o.
- S�uchaj, powiedz mi szczerze, zabi�e� Weronik�? Maksym milcza�.
- No, odezwij si�!
- Nie, ani mi to przez my�l nie przesz�o. Przyznaj�, chcia�em si� rozwie��. Ale tej nocy nawet nie by�o mnie w domu.
- A gdzie spa�e�?
- Ano, w�a�nie...
Okaza�o si�, �e oko�o si�dmej wieczorem do biura zadzwoni�a jaka� kobieta i zaproponowa�a bajeczny interes. Chcia�a si� pozby� jaj po �miesznie niskiej cenie. Maks zosta� d�u�ej, �eby na ni� poczeka�. Sekretark�, pi��dziesi�ciotrzyletni� Tamar� Paw�own�, zwolni� do domu. Nieznajoma pojawi�a si�
o p� do dziewi�tej. Najpierw m�wi�a, �e jest dyrektorem nowej fermy kurzej pod Moskw�. Przedstawi�a si� jako Raisa Ku�akowa. Do�� apetyczna ognista brunetka w kwiecie wieku. Biust, najwyra�niej rozmiaru pi��, opi�ty jaskrawozielonym T-shirtem z elastycznej dzianiny, pe�ne usta u�miechni�te kusz�co. A co najwa�niejsze, pon�tna pani dyrektor gotowa by�a zby� jaja za jakie� �mieszne grosze. Rzecz jasna, Maks natychmiast roztoczy� ca�y sw�j urok. Wszyscy pracownicy poszli ju� do domu, wi�c osobi�cie zaparzy� kaw�.
Brunetka, kryguj�c si�, zacz�a popija� aromatyczny p�yn
i chwil� p�niej wyla�a go sobie na jaskrawo��t� sp�dnic�. Maksym skwapliwie pobieg� do �azienki i przyni�s� mokry r�cznik, �eby zetrze� fusy. Paniusia z grupsza wytar�a plam� i spokojnie sko�czyli kaw�. A potem sta�o si� co� dziwnego. Przed oczami ��tka zacz�y lata� czarne muszki, ogarn�a go
przemo�na senno��, ziewanie rozdziera�o mu usta. Dama westchn�a i o�wiadczy�a:
- P�no ju�, musz� si� zbiera�.
Wsta�a. Maks pr�bowa� powiedzie�, �e j� podwiezie, ale j�zyk odm�wi� mu pos�usze�stwa. Wi�cej niczego nie pami�ta.
O dziesi�tej rano obudzi�a go Tamara Paw�owna, kt�ra przysz�a do pracy. Do�� sceptycznie wys�ucha�a relacji o wizycie tajemniczej paniusi. Maks, zupe�nie nie pojmuj�c, jak m�g� tak nagle zasn��, pospieszy� do domu. Po drodze wst�pi� do sklepu i kupi� bombonierk� ulubionych czekoladek Niny Andriejewny. Matka zawsze mia�a mu za z�e, je�li nocowa� poza domem, nie uprzedzaj�c jej o tym. Wi�c synek postanowi� si� podliza�. I to wszystko. Nic wi�cej nie mia� do powiedzenia. Pi�� dni po aresztowaniu Maksa milicjanci obszukali mieszkanie i w sypialni znale�li pod materacem nowiutk� berett�. Odcisk�w palc�w nie odkryto, ale kul�, kt�ra zabi�a Weronik�, wystrzelono w�a�nie z tej broni. Wytrzeszczy�am oczy.
- Co? Pistolet? Maksym potwierdzi�.
- Ja sam nic z tego nie rozumiem. Daszka, s�owo honoru, nie zastrzeli�em jej. W ostateczno�ci bym otru� albo udusi�. Nawet nie wiem, co trzeba nacisn��, nigdy w �yciu nie mia�em w r�kach pistoletu!
Szcz�kn�y drzwi i zn�w pojawi� si� w nich pyzaty stra�nik.
- No, obywatelki, ko�czymy! Maks przycisn�� czo�o do szyby.
- Dasza, to nie ja! Jak mam� kocham! Pom� mi, to nie ja! W tym momencie wy��czono telefony.
Maks nadal rusza� ustami, ale ju� niczego nie s�ysza�am. To by�o okropne. Od razu przypomnia� mi si� m�j dziwaczny
sen.
�Pom�, pom�!" - krzycza� bezd�wi�cznie Maksym. Usta mu dr�a�y, po policzkach p�yn�y �zy. Z ca�ej si�y r�bn�� pi�ci� w rozdzielaj�c� nas szyb�. Za jego plecami natychmiast pojawili si� stra�nicy. Chwycili go i powlekli w g��b pomieszczenia. A �e wszystko odbywa�o si� bez g�osu, wygl�da�o jeszcze bardziej groteskowo. Przez chwil� czu�am si� tak, jakbym ogl�da�a
g�upawy film i kto� wy��czy� foni�. Ale to nie by� wydumany thriller, tylko okropna rzeczywisto��.
Kobiety otoczy�y mnie w milczeniu, kt�ra� poklepa�a po ramieniu, inna �cisn�a za r�k�, jeszcze inna poda�a papierosa
- No, dobrze - westchn�a najstarsza z nich - dawajcie po dziesi�� rubli.
- Po co? - zdziwi�am si�.
- Jeste� tu wida� pierwszy raz, wi�c si� ucz - powiedzia�a m�oda Ormianka. - Teraz zbierzemy dwie�cie rubli i zostawimy przy okienku.
- I co dalej?
- Ty wyjdziesz i powiesz: �Synku, tu kto� zostawi� pieni�dze.
- Czy to konieczne?
- Oczywi�cie - wyja�nia�a cierpliwie �nauczycielka", prostuj�c i uk�adaj�c zmi�te banknoty. - Pani musi si� do nich zwraca� �synku", a oni b�d� m�wi� �obywatelko". Natomiast gdy stoi pani z nami w kolejce, to co innego. Jestem m�odsza od pani prawda? Czyli musi pani zwraca� si� do mnie �c�reczko" a do ch�opaka w moim wieku �synku". Do swoich r�wie�nik�w nale�y m�wi� �siostro", �bracie", a do starszych �mateczko" Ja b�d� pani� nazywa�a �mamulk�". Tak tu si� poznaje swoich
Po�o�y�a banknoty na pod�odze i ruszy�a do wyj�cia, a ja potulnie stan�am na ko�cu. Odczekawszy, a� wszystkie kobiety dotr� do schod�w, zrobi�am min� idiotki i wydusi�am z siebie:
- Hej, synku...
- Co tam, obywatelko?
- Sp�jrz, kochaneczku, kto� zgubi� pieni�dze!
- Prosz� si� tym nie k�opota� - uspokoi� mnie klawisz podnosz�c zmi�toszone banknoty - zaraz je zanios� do biura rzeczy znalezionych i na pewno je zwr�cimy.
Pogwizduj�c weso�o, wszed� na g�r� po �elaznych schodkach, a ja ruszy�am w przeciwnym kierunku. Przy wyj�ciu odebra�am sw�j dow�d i p�przytomna wypad�am na gwarn� ulic� Nowos�obodzk�. Mijali mnie weseli ludzie, ubrani w letnie kolorowe stroje. Wielu z nich jad�o lody, bo robi�o si� coraz cieplej. T�um spokojnie mija� bram�, skrywaj�c� wej�cie do wi�zienia. Tu� obok by� dom towarowy. Wesz�am do d�ugiego jak
kiszka sklepu przemys�owego i zagapi�am si� na szczoteczki do z�b�w. W g�owie mia�am m�tlik. Biedny Maks! Siedzi w celi, gdzie st�oczono stu dwudziestu ch�opa, je jak�� brej�. Westchn�am ci�ko. Nie, nie mog� tak odej��. Musz� mu zanie�� co� do jedzenia.
Wypali�am papierosa i wr�ci�am do wi�zienia. W sali, gdzie przyjmowano paczki, k��bi� si� zbity t�um. Rozgor�czkowani, zgrzani ludzie taszczyli ci�kie torby. W k�cie sta�a kobieta z zeszytem i zapisywa�a na list� chc�cych przekaza� lekarstwa. Pokr�ciwszy si� z dziesi�� minut w�r�d towarzyszy niedoli, dowiedzia�am si� wielu ciekawych rzeczy. Paczk� �ywno�ciow� przyjmowano raz na miesi�c, maksymalna waga - trzydzie�ci kilogram�w. Mo�na by�o do niej do��czy�: skarpety, slipy, myd�o, misk�, �y�k�, kapcie... Zapisa� si� trzeba tydzie� wcze�niej, a potem dwa razy dziennie odhacza� si� na li�cie. Sp�nionych na wyczytywanie bezlito�nie wykre�lano. Mo�na przekaza� te� lekarstwa, ale wy��cznie rosyjskie. Dla przesy�ek medycznych istnia�a oddzielna kolejka, te� wed�ug listy. Wielu wi�niom przynoszono wiadro, misk� i telewizor. Na te przedmioty -oczywi�cie za specjalnym zezwoleniem naczelnika wi�zienia -te� by�a, a jak�e, oddzielna kolejka. Produkty spo�ywcze nale�a�o rozwin��, powk�ada� do przezroczystych torebek. Co jeszcze? Aha, sypkiego cukru nie wolno, za to cukier w kostkach bez ogranicze�, myd�o - owszem, szampon - wykluczone, papier toaletowy - nie wolno, zeszyty szkolne - ile dusza zapragnie.
Nie mam w�tpliwo�ci, �e wszystkie te przepisy wymy�lili ludzie, chc�cy wyci�gn�� pieni�dze od krewnych osadzonych. Tak czy owak, zamierza�am zap�aci� paniusi w okienku, �eby bez k�opotu przekaza� paczk�.
Nagle m�j wzrok zahaczy� o tablic� �Opiekun spo�eczny". Zaciekawiona, wesz�am do niewielkiego wydzielonego pomieszczenia i odkry�am tam... sklep. Dwie mi�o u�miechni�te dziewczyny - co za kontrast z pozosta�ymi pracownikami -i g�ry towar�w. Ale ceny! P�tora raza wy�sze ni� w mie�cie. Za to gdy tu kupuje si� niezb�dne rzeczy, nie trzeba ju� ich przepakowywa� ani sta� w kolejce. W dodatku mi�e sprzedawczynie przymkn�y oko na to, �e wszystko, co kupi�am, wa�y�o czterdzie�ci kilogram�w.
- Prosz� si� nie denerwowa�. - Dziewczyna machn�a r�k�. -Nikt nie b�dzie tego wa�y�, je�li jest op�acone.
Zacz�am wype�nia� druczek.
- Niech pani napisze na odwrocie kilka s��w - poradzi�a mi -dla podtrzymania na duchu.
Naskrobawszy kilka zdawkowych s��w, wyci�gn�am portmonetk� i zap�aci�am za wszystko sum�, za kt�r� przeci�tna rodzina spokojnie prze�y�aby dwa miesi�ce. Potem wr�ci�am do sali i ze wsp�czuciem popatrzy�am na um�czonych ludzi, rozk�adaj�cych na stolikach �obna�one" produkty.
No c�, bogatemu �atwiej i na wolno�ci, i w wi�zieniu.
Rozdzia� 4
W domu zjawi�am si� dopiero ko�o czwartej.
- Fuj! - prychn�a Kicia, krzywi�c zgrabny nosek. - Czym tak cuchniesz?
Wi�zieniem, chcia�am powiedzie�, ale ugryz�am si� w j�zyk. Po co straszy� synow�.
- Powiesz, gdzie by�a�? - nie ust�powa�a Olga.
Szcz�liwie w tym momencie otworzy�y si� drzwi i na progu stan�a zarumieniona Marusia. Za ni� czai� si� niepewnie Bundy.
- Widzieli�cie takiego g�upka? - zapiszcza�a. Popatrzyli�my na masywnego psa, kt�ry wyra�nie si�
trz�s�.
- Znowu go koty przegna�y z ogrodu. - Marusia parskn�a �miechem. - On si� ich �miertelnie boi.
Nasza �kolekcja" ps�w zacz�a si� od pitbulla Bundy'ego i rottweilera Snapa. Te gro�ne psy kupili�my specjalnie do obrony. Ale jako szczeniaki obydwa przypomina�y zachwycaj�ce pluszowe maskotki, kt�re nieustannie pie�cili i domownicy, i go�cie. I oto rezultat. Gro�ne z wygl�du psy uwielbia�y wszystkich! Wynaj�ty psi instruktor okaza� si� bezradny.
- Pierwszy raz widz� takie psy - o�wiadczy�. - Wspaniale wykonuj� wszystkie komendy z wyj�tkiem �Bierz!". Z nich ju� si� nie da zrobi� ostrych ps�w.
Tak wi�c Snap i Bundy ograniczaj� swoj� dzia�alno�� g��wnie do jedzenia. Nieustannie co� �r� i nie s� bynajmniej wybredne: zupa, kasza, mi�so, chipsy, orzechy, og�rki kwaszone. Jaki� czas p�niej znajomy poprosi� nas, by�my chwilowo zaopiekowali si� jego pudelk� Cherry, ale zapomnia� j� odebra�.
Nast�pny by� angielski mops Hootch, ale jego histori� opowiem kiedy indziej. Jako ostatnia zjawi�a si� jorkszyrska terierka Julie razem ze swoj� w�a�cicielk�, niani� bli�niak�w, Serafim� Iwanown�. Gdybym mia�a sporz�dzi� tablic� hierarchiczn� naszych zwierz�t, to na wierzcho�ku bezapelacyjnie usadowi�yby si� kotki - tr�jbarwna Kleopatra i bia�a Fifina. Psy podporz�dkowuj� si� im z ca�� pokor�. Bundy za� poszed� jeszcze dalej - odwa�ny pitbull z z�bami jak rekin na wszelki wypadek boi si� wszystkich kot�w. A do naszego ogrodu cz�sto zagl�daj� bezdomne dachowce w poszukiwaniu po�ywienia. Je�li Snap, Cherry, Julie i Hootchu� udaj�, �e nie dostrzegaj� nieproszonych go�ci, to Bundy zapiera si� przy progu i odmawia wyj�cia na zewn�trz. Tylne �apy zaczynaj� mu si� trz���, pysk przybiera g�upkowaty wygl�d. Co prawda, z r�wnym przera�eniem pies reaguje na w��czony odkurzacz, m�ynek do kawy czy wiatraczek.
- Klepcia, Fifa - krzykn�a Mania - przyb��dy w ogrodzie!
Kotki smyrgn�y na dw�r. Oto kto wy�ywa si� na bezczelnych natr�tach. Za oknem rozleg�o si� syczenie, przera�liwe wycie, wreszcie zduszone miauczenie. W ci�gu dw�ch minut nieproszeni go�cie wynie�li si� jak niepyszni. A domowniczki, dumnie unosz�c puszyste ogony, przemaszerowa�y do holu.
- Mo�esz ju� wyj��, dziwol�gu - burkn�a Marusia. Bundy, rozgl�daj�c si� l�kliwie, podrepta� do ogrodu.
- No i prosz�, a tu si� m�wi, �e pitbulle s� krwio�ercze. Nasz zemdla�by na widok kotka - zakpi�a Ola.
Arkaszka pojawi� si� dopiero oko�o si�dmej. Ponura mina nie wr�y�a niczego dobrego.
- No i co?! - rzuci�am si� na �Perry'ego Masona".
- Jedynym wyj�ciem dla niego jest przyznanie si�, �e dokona� zab�jstwa w afekcie.
- Uwa�asz, �e to on?
- Nie, Duch �wi�ty - zdenerwowa� si� Arkaszka.
- Ale Maks przysi�ga, �e...
- Matka - westchn�� Kieszka ze znu�eniem - ka�dy przest�pca zapewnia, �e jest niewinny jak dzieci�! Ale s� pewne granice. W tym przypadku zaprzeczanie czemukolwiek jest g�upot�!
Okaza�o si�, �e oko�o p�nocy Maks wr�ci� do domu. Widzia�a go s�siadka z parteru, Anna Michaj�owna. Noc by�a parna, kobieta nie mog�a zasn�� i pali�a papierosa na �awce przed domem. Towarzyszy�a jej Natasza Simonowa z mieszkania numer dwadzie�cia dwa, kt�ra wyprowadzi�a swojego psa. Obie utrzymuj�, �e Maksym przyjecha� d�ipem, zaparkowa� i wszed� do bramy. Mijaj�c obie panie, uk�oni� si� uprzejmie, a nawet rzuci� kilka s��w na temat m�cz�cego upa�u. Wykluczone, by si� pomyli�y, bo obie �wietnie znaj� Pola�skich. Nie min�o pi�tna�cie minut, gdy Maks wyskoczy� z bramy jak oszala�y. P�dem min�� gaw�dz�ce kobiety, wskoczy� do d�ipa i odjecha�. Natasza dostrzeg�a na jego spodniach du�e ciemne plamy.
Podczas rewizji na dnie wielkiego kosza na brudn� bielizn� milicjanci znale�li spodnie koloru be�owego, zachlapane krwi�. Maks si� zarzeka�, �e dawno nie nosi� tych spodni, ale grupa krwi zgadza�a si� z grup� krwi ofiary i ponad wszelk� w�tpliwo�� by�a to krew Weroniki Miedwiediewej. Co wi�cej, sekretarka Tamara Paw�owna zezna�a, �e jej szef wieczorem okropnie pok��ci� si� z �on�. Nie omieszka�a te� wspomnie� o romansie Pola�skiego z m�od� studentk�. Tak wi�c oficerowie operacyjni zrobili to, co wydawa�o si� oczywiste: aresztowali Maksa pod zarzutem morderstwa.
Milcza�am. Tyle dowod�w! Co za kretyn! Ucieka� na oczach gadatliwych s�siadek. Nie m�g� si� wymkn�� tylnym wyj�ciem? Dom przy Woronowa zbudowano w ko�cu lat trzydziestych. Z kuchni by�o wyj�cie na schody dla s�u�by. Swego czasu, gdy Nina Andriejewna wysy�a�a mnie na bazar, musia�am wraca� z kartoflami w�a�nie przez kuchni�, �eby nie nabrudzi� w holu. Maks te� dosy� cz�sto korzysta� z tych schod�w, gdy chcia� si� przemkn�� po kryjomu. Drzwi wyj�ciowe od tej strony prowadz� na ma�e obskurne podw�rko, stoj� tam pojemniki na �mieci. W takim miejscu raczej nikt nie spaceruje. Dlaczego nie ucieka� t�dy?
I dlaczego zatrzyma� tak obci��aj�cy dow�d jak zakrwawione spodnie? Przecie� a� si� prosi�o, by wyrzuci� je jak najdalej od domu, uprzednio poci�wszy dla pewno�ci na strz�py? A ju� zupe�nym idiotyzmem by�o ukrycie beretty. M�g� j� utopi� w rzece i szukaj wiatru w polu. Maks nie jest wprawdzie zbyt b�yskotliwy, ale to przecie� nie debil. Czy�by chcia�, �eby go z�apano?
Zaraz, Nina Andriejewna wspomnia�a o popielniczce pe�nej niedopa�k�w. A s�siadki utrzymuj�, �e Maks wyskoczy� z domu niemal natychmiast, no, najwy�ej po pi�tnastu minutach. Jakim cudem mo�na wypali� tyle papieros�w w tym czasie?
I jeszcze co�. W wi�zieniu powiedzia� mi, �e nie zabi� Weroniki. Przysi�g� na �ycie matki. A to nie �arty. Maksym kocha matk� bez pami�ci, nigdy w �yciu nie szermowa�by tak� przysi�g�.
Arkaszka westchn��.
- Jutro pojad� do wi�zienia, spr�bujemy ustali� lini� obrony. Za��my, �e ona go zdradzi�a.
- Nie - zaoponowa�am cicho. - To nic nie da. I tak go ska��!
- Za zbrodni� w afekcie nie dostanie du�o. Zw�aszcza gdy powo�amy �wiadk�w, kt�rzy opowiedz�, jakie �ycie prowadzi�a Weronika. Pi�a, w��czy�a si� po nocach, �ajdaczy�a si�. Najwa�niejsze, �eby si� przyzna� i zacz�� lamentowa�: nie chcia�em zabi�, to przypadek. Szczera skrucha robi na s�dziach bardzo dobre wra�enie.
- Nie - upiera�am si�. - On jest niewinny.
- Matka, przesta� si� wreszcie wyg�upia� - warkn�� Arkady.
- Znam dobrze Maksa. Zabi� kobiet�, w dodatku strzeli� jej prosto w twarz - to absolutnie nie w jego stylu!
- To znaczy - Kieszka by� ju� porz�dnie w�ciek�y - �e na procesie w odpowiedzi na przedstawione dowody mam wsta� i z pe�n� powag� o�wiadczy�: �Oskar�ony jest niewinny, bo bardzo nie lubi zabija� kobiet strza�em w twarz"!
- Przyznaj� - mrukn�am - �e brzmi to niezbyt przekonuj�co.
- Ot� to. Je�li b�dzie si� upiera�, �e jest niewinny, s�dziowie przywal� mu tak, �e si� nie pozbiera. Jest tylko jedno wyj�cie: wyrazi� skruch�, rozpacza�, opowiada� o wyrzutach sumienia, k�ad�c nacisk na dzia�anie w afekcie. Albo...
- Albo... - powiedzia�am ponaglaj�co, widz�c, �e syn zamilk�.
- Albo szukaj prawdziwego zab�jcy, skoro tak bardzo wierzysz w niewinno�� Pola�skiego. - Kieszka waln�� pi�ci� w stolik na gazety i wyszed�.
Zacz�am powoli zbiera� rozsypane gazety i �wistki z reklamami. Taka my�l nie przysz�a mi do g�owy. No w�a�nie, a gdybym tak sama spr�bowa�a rozwik�a� t� ponur� histori�? Wygl�da na to, �e kto� Maksa wrobi�, tylko w jakim celu?
Nast�pnego dnia rano Kieszka pojecha� do wi�zienia, a ja do biura Maksa.
Teraz